Rok
m.
K a to w ice , N iedziela, 28-go L u tego 1904 r. Nr. 9.Rodzina chrześciańska
Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.
Wychodzi raz na tydzień w J/iedzielę.
Bezpłatny dodatek do „Górnoślązaka" i „Straży nad Odrą“.
i/- TT SSG3Ś
Na Niedzielą drugą Postu.
Lekcya
i. Tess. IV. 1 —7.
Bracia! Żądamy was i prosimy w Panu Jezusie, . 3' jakoście wzięli od nas, jako się macie sprawować 1 Bogu się podobać; tak żebyście się i sprawowali, żebyście więcej obfitowali. Bo wiecie, które rozka
zania dałem wam przez Pana Jezusa. Albowiem ta Jest wola Boża, poświęcenie wasze, żebyście się po
wściągali od porubstwa, aby umiał każdy z was na
czynie swe trzymać w świątobliwości i uczciwości;
Iłłe .w namiętności żądzy, jako i poganie, którzy nie 2»ają B oga; ażeby kto nie podchodził, ani oszukiwał sprawie brata swego, albowiem mścicielem jest an wszystkiego tego, jakośmy wam przedtem po
siadali i oświadczali. Bo nas Bóg nie wezwał ku nieczystości, ale poświęceniu w Chrystusie Jezusie
“ anu naszym.
Ewangelia u Mateusza świętego
w R o z d z iale X V I I .
W on czas wziął Jezus Piotra i Jakóba i Jana krata Jego, i wprowadził je na górę wysoką osobno, j przemienił się przed nimi; a oblicze Je go roz
jaśniało jako słońce; a szaty Jego stały się białe, Jako śnieg. A oto się im ukazali Mojżesz i Eliasz z Nim rozmawiający. A odpowiadając Piotr rzekł do Jezu sa: Panie, dobrze jest nam tu być. Jeśli
<-‘hceiz uczyńmy tu trzy przybytki: tobie jeden, Moj
żeszowi jeden, a Eliaszowi jeden. — Gdy on jeszcze mówił, oto obłok jasny okrył je. A oto głos 2 obłoku mówiący: Ten jest Syn mój miły, w któ- rymem sobie upodobał, Jego słuchajcie. A usły
szawszy Uczniowie, upadli na twarz swoję, i bali się bardzo. I przystąpił Jezus i dotknął się ich 1 rzeki ,ru: Wstańcie, a nie bójcie się. A podniósłszy oczy swe, nikogo nie widzieli jedno samego Jezusa.
A gdy zstępowali z góry, przykazał im Jezus, m wiąc: Nikomu nie powiadajcie widzenia, a i hyn człowieczy zmartwychwstanie.
y* Vi* 1'rVjQW|f'i‘ W* '***
Nauka z tej Ewangelii.
Pan Jezus powiedział o sobie! Liszki i ptacy niebiescy mają gniazda, a Syn człowieczy nie ma, crdzieby głowę skłonił. Dla tego też, nie mając własnego schronienia, najczęściej całe noce 1 wolne / chwile od nauczania ludu przepędzał na miejscach pustych, na górach, w samotności, lub w towarzy
stwie swoich uczniów, a przepędzał je na modlitwie.
Razu jednego udając się na modlitwę na gorę świętą, Tabor, wziął z sobą trzech Apostołow: Szy
mona Piotra, Jakóba i Jana. Gdy on się modlił, ci
^Wczasie modlitwy przemieniła się postać Zba
wiciela. Twarz Jego zajaśniała nadzwyczajną świa
tłością, jakby słońce jakie a szaty okazały się tak białe jakich żaden człowiek na ziemi me jest w sta
nie uczynić, oto, nawet bielsze od samego śniegu.
Obok Jezusa stanęło dwóch męzow, Mojżesz 1 Eliasz, Mojżesz, który wyprowadził lud żydowski z niewoli egipskiej, i przez którego Bóg z tym ludem ponowił stare przymierze; i El.asz prorok, który na wozie ognistym wzięty był żywo do nieba Ci mężowie rozmawiali z Chrystusem o tem wszystkiem, co się niezadługo stać miało w Jerozolimie, to jest: o Jego gorzkiej męce i śmierci. Apostołowie ocuciwszy, mocno się przelękli; a gdy Mojsżesz 1 Eliasz w ja snym obłoku znikać zaczęli, Piotr święty me mogąc sie pojąć z bojaźni i z radości oglądania tej nie
bieskiej chwały Zbawiciela zawołał: »Pame dobrze
j e s t nam tu być; jeżeli chcesz, wystawmy t u trzy
mieszkania; dla Ciebie jedno, dla Mojżesza jedno, i dla Eliasza jedno.* Gdy tak mówił, zniknęli ci dwaj mężowie, a oto Ojciec przedwieczny dał się Slysze,CT o ” ‘esta Syn mój najmilszy, w którym mi sie upodobało; tego słuchajcie.«
Co usłyszawszy Apostołowie, na nowo przera
żeni strachem, upadli na trwarz, 1 me. umieli prędzej sie podnieść, aż sam Jezus przystąpił do nich, do
tknął ich i rzekł: .W stańcie, a me bójcie się!«
A gd y się podnieśli, nikogo nie widzieli, tylko sa
mego Chrystusa, który schodząc z nimi z góry, upo
minał ich, aby nikomu o tem, co widzieli 1 słyszeli, prędzej nie powiadali, aż gdy on zmartwychwstanie.
Dochowali wiernie przvkazu Nauczyciela swego, i dopiero, gdy Jezus Chrystus zmartwychwstał 1 wstą
pił był do nieba, rozgłosili to cudwne widzenie.
Piotr św. w drugim swoim liście do Chrześcian ta o tem przemienieniu pisze; > Starać się będę, a y- ście po moim odejściu zawsze na te rzeczy pamię
tali (to je st: na wejście do wiecznego kroies w a
Fana naszego i Zbawiciela Jezusa Chrystusa), albo
wiem oznajmiliśmy wam moc i obecność Pana na
szego; nie uwiedzeni baśniami misternemi, ale przy
patrzywszy się sami wielmoiności Jego. Bo wziął od Boga O,ca cześć i chwalę, gdy do nieąo rzekł glos takowy odwiecznej chwały. »Ten jest Syn mój naj
ukochańszy, w którymem sobie upodobał; iego słu
chajcie! I glos ten myśmy słyszeli z nieba przy
niesiony, będąc z nim na górze świętej.*
Na co się Pan Jezus przemienił, i jaką ztąd dla siebie mamy brać naukę?
Pan Jezus dlatego się przemienił na górze Ta- boraby pokazał Uczniom swoim o tyle przenajmniej chwałę niebieską, o ile jako ludzie na tej ziemi ży
jący, mogli ją oczyma oglą tać, i aby ich przezto tembardziej przekonał o swoim bóstwie i umocnił
w wierze, którą po całym święcie opowiadać mieli.
A my, kochani Bracia, rozpamiętywając to przemie
nienie Zbawiciela naszego, mamy ożywić w nas wiarę w niego i utwierdzić się w tej pocieszającej prawdzie; że dusza ludzka nigdy nie umiera, że ży
je wiecznie i ie jest nieśmiertelną; bo oto słysze
liśmy, że Mojżesz i Eliasz co przed bardzo w*elu set lat z tego świata zeszli, rozmawiali z przemie
nionym Jezusem, żyli więc i żyć będą na wieki.
I my żyć będziem po śmierci, jesteśmy bowiem ta- kiemi ludźmi, jak oni. Kiedy więc mamy żyć na wieki, starajmy się zasłużyć sobie na tej ziemi, aby
śmy po śmierci szczęśliwymi byli, abyśmy się do
stali do tej chwały niebieskiej, jaką w cząstce tylko w przemienieniu swoim objawił Zbawiciel Aposto
łom, a jakiej w całej wielkości używają z Bogiem ci wszyscy, co zeszli z tego świata, pełni mocnej wiary i dobrych uczynków.
Czemu zakazał Zbawiciel Apostołom rozgła
szać przed swojem zmartwychwstaniem to przemie
nienie? ' . . . .i
Boby przed zmartwychwstaniem ludzie me Dyn uwierzyli; ale po zmartwychwstaniu i chwalebnem wniebowstąpieniu Zbawiciela; przemienienie to zna
lazło wiarę i Chrześcianie cieszyli się błogą nadzieją, że jak dla Jezusa cierpieli, tak i z Nim błogosła
wionymi będą w chwale Jego niebieskiej na wieki wieków. Amen.
Do Boga.
Panie! my jęczym w kajdanach śmierci Do Ciebie btie konania głos!
Robak boleści serca nam wierci — O ch ! bo okropny Ojczyzny los.
W rogi rozdarli nasz kraj na ćwierci I braci nasych każą n»m kłuć,
Panie! my jęczym w okowach śmierci, Wróć nam Ojczyznę, ach wróć nam, wróć.
Już krwi strumieni wiele płynęło — Niewinnej, bratniej — gorącej krwi, Cierpienie duszę nasię ścisnęło,
Bo wroga strzała w sercach nam tkwi.
Ileż to ziomków, gdzieś na wygnaniu Tułać się muszą lub w minach kuć;
Oni wołają w strasznym konaniu:
• Wróć nam Ojczyznę, ach wióć nam, wróć!' Panie! bezbronnych braci katują,
M.»dlić się nawet zabrania wróg, Starców i młodzież polską mordują, Car Ct znieważa świątyni próg.
Po zaspach śniegu kibitka leci —*
Na Sybir wiezie starców i młódź, Zlituj się Panie! to Polski dzieci —
W roć nam Ojczyznę ach wróć nam, wróć- Panie! do Ciebie na Matki grobie —
Jęcząc wołamy ju i tyle lat, A wróg urąga i nam i Tobie.
Męczy niewinnych onropny kat.
Panie! rzuć okiem na tę niedolę, N łrd"ię naszą, Twem okiem rzuć;
Ukój te płacze, ukój te bóle,
Wr6ć nam Ojczyznę, ach wróć nam, wróć-
Nauki i rady
dla
M a t k i C h r z e ś c i a ń s k i e j
f
jak dzieci po Bożemu wychowywać.
--- ~
Nie łatwe jest wcale zadanie jakie matce Bóg zakrctUł w grom* jej diiattk. Ku teuiu dał jej ł***
6 7
skę I pomoc w Sakramencie iw., kiedy stanęła u ołtarza i słowa przysięgi wymówiła — inie skąpi i*| błogosławieńsiwa swego; bo pragnie, aby dla Niego wychował* dziatki, aby przedewszystkiem Jemu na służbę je przekazała. Ale samo błogosławień
stwo Boże bez twojej Matko pracy i współdziałania niczego nie dokona; ty tama musisz iękę przyłożyć do świętej tej pracy, sama oddać się jei z mozołem, Cała się jej poświęcić. Aby ci ułatwić tę pracę, wskazać wyraźny jej kierunek, kreślę ci kilka uwag, kilka reguł ci podaję, które niejedną wątpliwość usuną ci z duszy, w niejednej trudnej godzinie twej pracy ulgę przyniosą, a zawsze przypomną coś winna twym dzieciom.
/• Malko. wc» dzieci przedewszystkitm miłości i ojaint bodę;.
I. Każdy dom powinien być dla rodziny chrze- ściańskiej świątynią i przedsionkiem nieba. Jego fundamentem powinna być miłość i bojaźń Boia.
Miłość ojca i matki, jak duch Boży, powinny go ożywiać, aby z niej rozpaliła się tem pewniej miłość Boga. Kochaj, matko, dziecko, aby i ciebie ono kocha/o, a z ciebie przeniesie tem łatwiej miłość na Boga. Bądź dziecku całem s e r c e m oddaną, przy
tulaj do serca, piersi — niech widzi, źe troszczysz się o nie, nie zaniedbuj twego dziecka.
a. Daj przykład dziecku, jak się kocha Boga i jak Go się bać trzeba. Wymawiaj imię Boga
* wielkiem uszanowaniem, opowiadaj dziecku o dzie
łach Bożych, • Jego potędze i wszechmocy.
3. Opowiadaj dziecku co tobie i Jemu dał
‘ daje Pan B ó g: że dal mu Anioła Stróża, dal oczy, aby widziało kwiatki i gw iazdy; dał uszy, aby sły
szało śpiew ptaków, mowę twoią i ludzi; dał i daje Chleb, suknie, dom i pytaj się dziecka: za co dał ci to B ó g? a ty co dasz Bogu za to? Powiedz dziecku, że Bóg nie chce nic innego, tylko aby Go kochało, aby wspominało Jego dobrodziejstwa, aby Mu dziękowało. Jeżeli zachoruje ci dziecko, to mu powiedz, że choroLę Bóg zesłał, że cierpieć każe, ale za cierpienia podwójnie w niebie odpłaca.
4. Ucz dziecko, źe Bóg wszystko widzi, ale chętnie dobre tylko widzi, bo złem się brzydzi. Po- Wiedz, źe i złe dzieci Bóg widzi, ale odwraca od nich oczy i nie chce na nie patrzeć.
5. Kiedy dziecko wie już dobrze, ie Bóg je kocha, wtenczas możesz ie pouczyć, jak Bóg karze
*łe i grzeszne dzieci. Ale nie gróź dziecku karą Bożą już przy maleńkich jego błędach, nie gróź za
raz piekłem. Niech się dziecko boi raczej Boga obrazić z tego względu, ie Bóg go kochał nie bę
dzie, aniżeli, ie Bóg je zaraz ukarze. Nie przestra
szaj dziecka przy małych przestępstwach groźbą śmierci, piekła, piorunów, bo o swoi się z tem zby
tecznie i w życiu póiniejszem wpływu to na me wy
wierać nie będzie.
6. Opowiadaj dziecku o iycin Jezusa, ile uczy
nił dobrego dla ludzi, ile i co p rz e c ie rp ia ł, Przy tł!' czał mu budujące i święte zdarzenia ze życia Na)- iwiętszej Panny i Świętych Pańskich Opowiadaj szczególnie o świętych dzieciach, m ł o d z i e n i a s z k a c 1.
św. Stanisławie Kostce, św. Alojzym, św. A g n ie s z c e .
Dziecko lubi słuchać zajmujących powieści — niu prawdę powiesz i podasz przykłady na całe ży
cie, które utkwią w głębinach jego duszy.
7. Mów z szacunkiem o kapłanach, sługaeh re- lig ii; nie mów o nich wobec dzieci nigdy mc, coby ubliżało godności kapłańskiej, nie przygamaj ich kazaniom. Naucz dziecko, że w kazaniu, w nauce katechizmowej podaje się słowo Boże.
8. Czy masz w domu ołtarzyk? czyś pamiętała 0 nim wtenczas, kiedyś po raz pierwszy a mężem twoim prze*tąpiła próg twego domu? O urządź go co rychlej, zawieś obrazki Matki Boskiej, powieś lampkę przed nim, postaw na stoliku krzyż, świę
coną wodę, świece, i tam odmawiaj razem z dziećmi poranne i wieczorne pacierze, różaniec z domowni
kami, odprawiaj nabożeństwo do św. Józeta praez miesiąc marzec, nabożeństwo maj .we i do Naj
świętszego Serca Jezusa przez miesiąc czerwiec.
Naucz dzieci twoje, by stroiły ołtarz 1 obraz w kwiat
ki ubierały go uroczyściej na większe święta.
To miejsce dla ciebie i dzieci twoich mech będzie zawsze święte.
9 Zacznij rychło z dzieckiem odmawiać pacio
rek — zrazu maleńki, krótki, bo powiedział wielki znawca serc dziecięcych: >Mod,itwa dziecięcia po
winna być krótka, aby mogła zostać prawdziwą 1 serdeczną, aby była modlitwą. Niech zawsze dzieci przy pacierzu klękają przed tobą. abyś na nie patrzeć mogła; składaj im sama ręce 1 mech wolno odmawiają paciorek. W czasie te] modlitwy
cisz a mus. p a n o w a ć w domu. Nie pozwól się ni
komu wyręczać w tem świętem zajęciu. Modł się z dziećmi zawsze przed i po obiedzie; paciorek ten niech odmawiają dzieci z kolei, zawsze jedno po dru- g 'em 10. Nie zmuszaj nigdy dziecka do paciorka, nie nakłaniaj groźbą, proś raczej i przedstawiał, a jeżeli długo nauczyć się me może, me okazui gniewu, niecierpliwości, boby się dziecku pa
cierz mógł uprzykrzyć, a co święte, uprzykrzać się nie p ^ wadź dziecko do kościoła ze sobą. Po*
wiedz mu, że tam dom jest Boży. Kiedy je pierw
szy taz do kościoła wprowadzisz, ofiaruj je Jezusowi i Matce Najświętszej, 1 proś ukrytego tam Jezusa, aby je wziął w ojiiekę na czas i na wieczność. Do
póki nie umie czytać, dawaj różaniec w rękę; ie y czytać się nauczy, kup mu książeczkę do nabożeń
stwa, daj ją poświęcić 1 powiedz dziecku, że ta książka jest świętością dla niego i ? ] 2 ć pasterza, jaką ksiąźeczKę kupić dla dziecka, bekroć wrócisz z dzieckiem z kościoła do domu, pytaj g< . co widziało i słyszało — tłomacz mu, jak możesz, znaczenie tego "wszystkiego. O!
dla ciebie na godziny popołudniowe w niedziele 1 ŚWlęi2.' Pomyśl rychło o tem, że dziecko twoje bę
dzie musiało przystąpić do Sakramentów sw. Nie odkładaj na ostatnie chwile )ego przygotowania do pierwszej Komunii św. R zmawia) z mem często 0 wielkiej tej 1 uroczyste, chwili. A kiedy tuż cho
dzi na naukę do pasterza twego, me pozwól, aby 1 iednę opuścił.) godzinę; upominaj, aby było skro
mne i w drodze i w szkole. W dzień pierwszej Komunii św. pobłogosław rano twoje dz ecko, pizy- tul do serca, a kiedy z kościoła wróci do domu, uważaj je |ako świętość twego domu. O, n>^ch czę*
sto się potem spowiada i kaimi Ciałem Najświęt- szem Baranka, bo w tem wielka dla ciebie pomoc i ulga we wychowaniu.
//. wzbudet.j, matko, w dzieciach m ilojć i szacunek d a st bie i dla męża tu ego.
I. Ci, którym się zdaje, źe dziecko nie powin
no wiedzieć, jak je rodzice kochają, nie rozumieją stósunku dziecka do matki. Wolno ci owszem, ma
tko, dziecko tulić do serca, z miłością wpatrywać się w jego oko, bo »spoko|ne wejrzenie w oko jest wejrzeniem w duszę,* powiedział wielki znawca ludz
kiego serca. Na powabnem matki oku zapala Kię pierwsza iskra miłości w dziecięcem sercu.
3 . Ta miłość jednakże nie zasadza się na tem, ieby matka bezustannie pieściła dziecko. Wolno jej z niem się popieścić, kiedy zasłużyło na to, i kiedy ma to być dla niego nagrodą i uznaniem. Nie na
legaj przecież matko, na to koniecznie aby się dziecko z tubą pieściło, kiedy nie chce, nie odpy
chaj jednakie od siebie, kiedy się ciśnie du ciebie, a ty moie w tej chwili jesteś smutna, melancholijna ; bobyś mogła tem zranić serce dziecka.
3. Okazuj mu współczucie, kiedy mu coś do
lega, ale nie zdradzaj tego zbytnim okrzykiem trwogi, bólu, bo to przeraża dziecko i rozpieszcza.
4. Skłaniaj serce dziecka do tego, aby kochało i o jca; opowiadaj mu o dobroci ojca, kai mu wy
biegać naprzeciw ojcu, kiedy wraca do domu, cało
wać jego rękę; ucz je przymilać się ojcu. Nie mów nigdy w obecności dziecka nic złego o ojcu, nie narzekaj na niego. Nie pozwól, aby się dziecko w czembądi przed ojcem ukrywać miało. Dziecko tak ciebie jak i ojca kochać, miłować i szanawać powinno.
5 Moiesz kiedyś niekiedyś opowiedzieć dziec
ku, ile dobrego odbiera od maiki i ojca, ale tylko kiedyś niekiedyś. Lepsze wraienie wywiera się na dziecku, kiedy matka opowiada mu o troskach i kłopotach ojca, a ojcirc znów o poświęceniu matki.
6. Nie pozwól dziecku iartować z siebie i z ojca, zwodzić siebie. Nie dopuszczaj tego nigdy, aby dziecko i najmniejsze miało w iarcie uderzyć ciebie lub ojca. Rozmowa z dzieckiem niech nie będzie poufała, aie poważna i zdradzająca miłość. Gw ał
towności i opryskliwości unikaj, bo dziecko nie bę
dzie miało zaufania do ciebie.
7. Nie przyjmuj od dziecku rozkazów; nie radi się dziecka, czy to lub owo masz czynić lub zaniechać.
8. Nie dobrze to wpływa na dziecko, kiedy matka zawsze tylko ogląda się za ojcem, aby ukarał dziecko, bo traci wobec dziecka powagę i szacunek.
Karać powinni mat a i ojciec — wedle potrzeby.
• SprawieJliwa kara nie jątrzy, ale wzbudza szacunek i miłość.*
9. Nie dręcz, matko, dziecka fałszywem posą
dzaniem i nie podsuwaj mu złego, którego nie uczy
niło. Nie wmawiaj w nie, ieby było miało uczynić coś złego, nie żądaj, aby się przyznało do tego, czego nie uczyniło.
10. Przyzwyczajaj dziecko do tego, aby się mo
dliło za citbie i za ojca, sama przepowiedz mu od
powiednią krótką modlitwę, np. kiedyś chora, niech się modli: »o Jezu, daj zdrowie matce mojej* — kiedy ojciec w podróiy: pozwól, o Jezu, powrócić ojcu szczęśliwie do domu* itp.
H. Chcesz, by ciebie szanowały dzieci, szanuj tei ty ojca i matkę twoją, jeieli masz ich przy so- qie 1 bądi dzieciom iywym przykładem, jak mają
rozumieć miłość i szacunek dla rodziców. W do
mu niech kwitnie pokój i zgoda, wzajemna mi
łość i szacunek, a będzie dom zawsze dla dzieci świętością i w póine lata o domu z szacunkiem bę
dą mówiły.
III. Ucz, matko, dzieci posłuszeństwa.
I. * Posłuszeństwo jest przedewszystkiem rzeczą przyzwyczajenia, dla tego rychło do niego przyzwy
czajać trzeba,* powiedział sławny nauczyciel dzieci.
Posłuszeństwo jest przezwyciężeniem oporu, dla tego chroni przed nim. Jeżeli, matko, nie przyzwy
czaisz dziecka w rychle do posłuszeństwa, to bę
dziesz mi3ła z niem później wiele męki i utra
pienia.
2. Źródłem nieposłuszeństwa jest lenistwo i roz
pieszczenie, więc strzeż dziecka przed jednem i dru- giem. Ale jeżeli sama skarżysz się przed dzieckiem na ciężar pjacy, to i dziecko skarżyć się będzie i nie będzie chętnie pracowało i stanie się niepo’
słuszne.
3. Rozkazuj i zakazuj z powagą, ale ze słody
czą; nie gróź nie przezywaj, a co już najgorsza, nie klnij na dziecko iwoje.
4. Rozkazy twoje niech będą krótkie: »to zrób, tego nie rób.* Jeżeli dziecko okaże ci się chętnem, pogłaszcz je raz po raz po twarzy, wydając rozkaz- Dziecko spełni go wtenczas z miłości, z radością.
Rozkazując: nie mów wiele, nie tłomacz, czemu to czynić powinno, nie gróź wielu karami.
5. Dziecko powinno usłuchać na pierwsze sło
w o; nigdy się nie sprzeczać, nie opierać się. Jeżeli lubi się sprzeczać, natenczas trzeba rozkazywać z wię
kszym naciskiem.
6. Uważaj na to ściśle, aby dziecko rozkaz spełniło, bo inaczej nauczy się lekceważyć go sobie.
Uważaj też na to, aby spełniało i rozkazy szkoły, bo jeżeli będziesz popierała nieposłuszeństwo wobec nauczyciela, to 1 twojemi rozkazami pomiatać ono będzie.
7. »Twoja i ojca wola niech będzie dzieciom prawem, ale świętą niech będzie wola wasza.* RoZ;
kazywanie bez namysłu, wedle kaprysu i chwilowej zachcianki, nie jest godne ojca matki; rozkazywanie dziecku, aby grzech spełniło, jest sprawą szatańską.
Zastanawiaj się też nad tem czy twoje rozkazy są sprawiedliwe i roztropne, abyś czasem nie musiała cofnąć rozkazu, a toby szkodziło twojej powadze.
Rozkaz niesprawiedliwy musi być cofnięty.
8. Na prośbę dziecka wolno ci rzadko tylko cofnąć rozkaz, ale nigdy nie wolno go cofnąć na jego upór. Dla tego, kiedy trudniejszy masz wydać rozkaz, zastanów się już wpierw, czy będziesz miała dosyć siły i stanowczości obstawać przy nim, mimo szemrania i płaczu dziecka. Jeżeliś za słaba, wten
czas lepiej nie wydawaj rozkazu.
9 Nie wydawaj od ra2U wiele rozkazów, aby to nie sprawiało dziecku zbyt wiele trudności i abyś nie wywołała tem zamieszania w dziecku.
10. Wydając dziecku rozkazy, nie bądź poho- pna do obietnic, żeś nagrodę dać gotowa, bo się nauczy nie twoją spełniać wolę, ale to raczej, co zysk przyniesie. A jeżeli spyta się ciebie dziecko:
a co mi dasz za to? odpowiedz mu tedy: będę się cieszyła, będę cię kochała, jak mnie usłuchasz.
(Ciąg dalszy nastąpi.)
S k a r g a.
Pańska ręka mnie dotknęła, Wszystkę mi radość odjęta;
Ledwie w sobie czuję duszę, I tę podobno dać muszę.
Lubo wstając gore jaśnie, Lubo padnąc słońce gaśnie;
Mnie jednako serce boli, A nigdy się nie utuli.
Oczu nigdy nie osuszę, 1 tak wiecznie płakać muszę;
Muszę płakać; o mój Boże!
Któż się przed tobą skryć może?
Próżno morzem nie pływamy, Próżno w bitwach nie bywamy;
Ugodzi nieszczęście wszędzie.
Choć podobieństwa nie będzie.
Wiodłem swój żywot tak skromnie, Ze ledwie kto wiedział o mnie;
A zazdrość i złe przygody, Nie miały£mi w co dać szkody.
Lecz Pan, który gdzie tknąć widzi, A z przestrogi ludzkiej szydzi, Zadał mi raz tym znaczniejszy, Czynem już był bezpieczniejszy.
A rozum, który w swobodzie, Umiał mówić o przygodzie, Dz;ś ledwie sam wie o sobie, Tak mię podparł w mej chorobie.
Czasemby się chciał poprawić, A mnie ciężkiej troski zbawić;
Ale gdy siędzie na wadze., Zalu ruszyć nie ma władze.
Próżne to ludzkie wywody, Żeby szkodą nie zwać szkody;
A kto się w nieszczęściu śmieje, Jabym tak rzekł, ie szaleje.
A ja zatem łzy niech leję, Bnm stracił wszystkę nadzieję;
By mię rozum miał ratować Bóg sam mocen to hamować.
Ja n Kochanowski.
J a p o n i a .
(Ciąg dalszy.)
Rolnik japoński gospodaruje tak dzisiaj, jak ojcowie ojców jego przed tysiącami lat, gdyż przed tysiącami ju i lat rolnictwo stało w Japonii bardzo Wysoko. Ztesztą chłop tu nie jest przeciwnikiem
*Upełnym wszelkich nowości, owszem kaida rzecz fcowa budzi w nim ciekawość i próbuje ją chytrze,
tak więc zaczął już używać nafty do oświetlenia, ku
puje nawet zegary europejskie.
Co do sprzętów domowych, Japończycy nawet najbogatsi nie używają wcale ani stołów, ani ławek, krzeseł i t. p. (Nie mówię tu o tych, którzy przyjęli w zupełności sposób życia europejski).
Domy wieśniaków nie różnię się od miejskich niczem więcej prócz ciężkiej strzechy słomianej, wspartej na grubych belkach. Pod strzechą na stry
chu spichrz. Ścianę szczytową tworzą bambusowe pręty obite gliną, jest to jedyna ściana stała; w in
nych ścianach otwory pomiędzy belkami podpierają- cemi dach zamykają ramami papierowemi, w nocy zaś lub na wypadek słoty drewnianemi okiennicami.
We dnie dom cały stoi otworem, wszędzie uderza nas czystość (Japończycy są bardzo porządni i czy
ści, każdy z nich co wieczór o godzinie 6 bierze ciepłą kąpiel) i pustka nie widać bowiem żadnych sprzętów, tylko ca/a podłoga pokryta we wszystkich izbach grubemi słomiankami. Pieców do ogrzewa
nia nie ma również, jakkolwiek mrozv i śniegi znane są w całej Japonii. Mrozy dochodzą niekiedy aż ió stopni poniżej zera, oczywiście zdaiza się to jednak rzadko, wogóle bowiem zima nie jest surowa. Przy- krzej dają się we znaki wiatry zimowe i nagłe wi
chury wrześniowe.
Wszystka niemal ziemia możliwa do uprawy jest już w Japonii zdobytą pod pług; otóż dla dal
szych zdobyczy japońskiego pługa potrzebne są zdo
bycze japońskiego miecza, to zaś przez Japonię do wojen, obecnie do wojny z Rosyą, gdyż Rosya pra
gnie zatargnąć Koreę, którą Japończycy zdobyć chcą dla siebie i którą już kolonizują.
W Japonii jako w kraju wyspiarskim ludność ma większą styczność z morzem i w okolicach nad
morskich rybołostwo zatrudnia większą liczbę osób niż rolnictwo zajmowanie się połowem ryb na mo
rzu rozwija w Japończykach odwagę i umiejętność radzenia sobie w każdym wypadku, daje im dobrą znajomość mórz otaczających, a więc czyn i ich do
brym materyałein na żołnierzy marynarki (żołnierze statków wojennych).
Oprócz walki orężnej n a ro d y staczają ze sobą walki handlowe i przemysłowe, związane częstokroć z walką orężną.
Dla wywalczenia dobrych warunków zbytu swych wyrobów przemysłowych narody staczają częstokroć walki orężne. Walki jednak orężne toczą się tylko od czasu do czasu, walki zaś przemysłowe i han
dlowe toczą się ciągle bez przerwy. Każdy kra) stara się produkować jak najtaniej, jak najlepiej, aby jego wyroby były p rzed ew szystk iem kupowane.
Japończycy, uczniowie Europejczyków i Ameryka
nów, w wielu gałęziach przemysłu już dorównywują a nawet wyprzedzają tych swoich nauczycieli. Do sąsiednich Chin wywożą obecnie Japończycy olbrzy
mią ilość wyrobów bawełnianych, wyroby bawełniane japońskie wypierają z handlu chińskiego wyroby an
gielskie. Japończycy zawdzięczają powodzenie swoje temu, iż wyrabiają tanio, znają przytem dobrze gust swych sąsiadów Chińczyków, robią więc rze
czy takiego koloru, tak opakowane, aby się im po
dobały.
Do bardzo daleko leżącej od Japonii Australii, zamieszkałej przez kolonistów angielskich, Japoń
czycy posyłają węgiel kamienny, zastępujący tam coraz to w znaczniejszej mierze angielski węgiet ka
mienny. Dużo wyrobów japońskich przemkło juz do Europy i Austrya zużywa znaczną ilość zapałek japońskich.
69 ---
Im bardziej rozwij* się przemysł i handel w ja
pońskim kraju, tembardziej zwiększa się w nim sieć kolei ielaznych. Wspominaliśmy, iż w ib’72 roku zbudowano w Japonii pierwszą kolej żelazną, obec
nie posiada już ona 5 700 kilometrów torów kolejo
wych, czyli na każde 100 kilometrów kwadratowych przypada 2 kilometry linii kolejowej.
Ponieważ Japonia składa się z wysp, w miarę więc jak się rozwija handel kraju tego, rozwija się i żeglarstwo. Szczególniej tu wpływa rozwój han*
dlu zewnętrznego, to jest prowadzonego z in- nemi krajami. Otóż handel taki szybkie czyni w Ja*
ponii postępy.
Gdy w r. 1867 Japonia wywoziła towarów za 10,7 milionów jen (jen, moneta japońska wartości 4 marek) przywoziła zaś do swego kraju wyrobów obcych za 15,6 milionów jen, to już w 1901 roku przywoziła za 327 milionów, wywoziła zaś za 181 milionów jen.
Szybki rozwój handlu i przemysłu Japonii da
jąc coraz to lepsze zarobki ludności, pozwala Japoń
czykom coraz to lepiej mieszkać, mieć zdrowszą i pożywniejszą strawę, zmniejsza to liczbę chorób i śmierci, zwiększa liczbę urodzeń, naogół więc liczbę Japończyków powiększa, czyli, jak mówią zwiększa przorost naturalny w Japonii,
Gdy w roku 1895 Japonia wraz z Formozą li
czyła 42,700.000 mieszkańców, to w r. 1901 miała 45,545000 mieszkańców.
Zwiększaiąca się gęstość zaludnienia Japonii pcha ją do nowych zdobyczy.
Zwiększający się przemysł i handel daje coraz to obfitsze źródła dochodów państwu. W’ r. 1892—
1893 dochody państwowe w Japonii wynosiły 101,461.906 jen, w 1898 r. 226,390.042 jen, czyli 1.13 2 milionów koron, — dochody i wydatki Japonii w ciągu lat sześciu podwoiły się.
Oprócz wydatków na szkolnictwo, kulturę kra
jową, drogi żelazne, Japonia zwiększa wciąż wydatki swe na wojsko lądowe i morskie, tak żwaną armię i marynarkę.
Armia japońska nie ustępuje ju i dziś armiom państw pierwszorzędnych w Europie. W r. 1872 Japonia wprowadziła powszechną służbę wojskową i powołała pruskich oficerów dla urządzenia wojska swego. W ojsko japońskie składa się z armii czyn
nej, z rezerwy i zastępstwa rezerwy; 2) z wojska terytoryałnego czyli obrony krajowej; 3) z pospolite
go ruszenia.
Do służby wojskowej pociągany jest każdy oby watel japoński od 19 do 40 roku życia; służba czynna trwa trzy łata, służba w rezerwach 4 lat i 4 miesiące, w obronie krajowej 5 lat
Na stopie pokojowej posiada Japonia Sooo ofi
cerów i 133.500 szeregowców; na stopie wojennej 12.000 oficerów i 350 000 szeregowców, 1 .11 6 armat i 82.500 koni.
Powoławszy pod broń pospolite ruszenie, japo- nia mogłaby wystawić 1,800.000 ludzi.
W r. 1894 Japonia stoczyła wojnę z Chinami o Koreę. Wojna ta trwała krótko i była pochodem zwycięskim armii japońskiej, jakkolwiek Chiny posia*
dają dziewięćkroć więcej ludności niź Japonia.
Nie liczba zwycięża ostatecznie w walce mię
dzynarodowej, ale energia walczących narodów. Na
ród bagatszy, bardziei przemysłowy, posiadający więcej kolei żelaznych, lepszą broń, lepszą organi
zację wojskową, lepszy rząd — zwycięża w walce.
Mniej liczni, ale lepiej uzbrojeni żołnierze, zwycię
żają liczniejszych, ale ile uzbrojonych. lin więcej kolei żelaznych posiada państwo tem prędzej moie zebrać i rzucić do boju zbrojne pułki. Im lepszy rząd, tem lepsza administracya, tem lepiej zaopatrzą wojsko do boju.
Japończycy pobili Chińczyków w J894 r., bo od 1868 r. urządzili po europejsku szkoły, wojsko i drogi, a od 1889 r, zaprowadzili europejskie po
rządki państwowe.
W 1868 r. po zwycięstwie nad Szogunem, Mi*
kado japoński był tak samowładny, ja k car rosyjski- Mógł on nie pytając nikogo, wbrew nawet woli większości zaprowadzić jakie chciał porządki. Na razie było to nawet z korzyścią dla Japonii, ale gdyby porządek taki trwał długo, to w Japonii nastąpiły by takie stosunki, jak w Rosyi. W Rosyi rządzi niby to car samowładny, naprawdę zaś urzędnicy przed nikim nieodpowiedzialni. W tych państwach, gdzie jest parlament, sejm lub jakiejś innej nazwy przedstawicielstwo ludowe, najwyżsi urzędnicy mini
strowie są odpowiedzialni w obec tego przedstawi
cielstwa. Przedstawiciel każdego okręgu ma prawo podać do wiadomości parlamentu nadużycia władz 1 zażądać wyjaśnień od ministra, Z tem, bądi co bądź, muszą liczyć się urzędnicy. Następnie, w tych krajach, gdzie rząd nie może ważniejszych rzeczy czynić, podatków uchwalać bez wiedzy i zgody przed
stawicieli ludu, w krajach, które zowią konst)tucyj"
nemi, panuje wolność zebiań, stowarzyszeń i pra
sy. Wszystko to jest pożytecznem dla rozwoju sił narodowych; czyni zawsze naród mocniejszym w walce.
Na zebraniach omawiać można sprawy narodo
we skarżyć się na krzywdy i nadużycia, wpływam na politykę W' kratach samowładnie rządzonych tego wszystkiego niema; gdy ludziska się zbiorą>
policya ich rozpędza, obawiając się, aby oni nie ura
dzili co przeciwko monarsze samowładnemu lub ini' nistrom. W takich warunkach krzewi się bezprawie i ucisk, który osłabia lud i kraj cały.
Wielkie zgromadzenia ludowe mają jednak mniejszą doniosłość dla wzmocnienia siły narodu, niź praca w stowarzyszeniach, gdyż w szczuplejsze^
gronie łatwiej każdą rzecz omówić dokładnie, obrn)'*
śleć na chłodno, niż podczas zebrania wielkiego- Otóż we wszystkich sprawach konstytucyjnych ła
two jest zawiązywać różne stowarzyszenia kształcące, gospodarcze, polityczne. W krajach samowładnych mogą powstać tylko nieliczne stowarzyszenia i to, by je utworzyć, trzeba długo robić starania u władz nie
mal najwyższych.
Jeszcze znaczniejszy wpływ na rozwój sil naro
dowych ma wolność prasy. Jakkolwiek wolność daje pole do nadużyć i powstawać mogą takie szko
dliwe i głupie gazety jak >Naprzód«, >Momtor» lub
»Prawo !udu«, jednak wolność prasy bardzo jes1 wogóle pożyteczna, gdyż daje możność opisania nie
jednego nadużycia władz, a przez to wypletnieni®
nadużyć daje możność wykazania w czem się myl1 rząd, możność dokładnego omówienia i wyjaśnienia sprawy państwowej i narodowej.
W' krajach samowładnych minister nie m oie ścierpieć w gazetach i książkach wszelkich zdań.
potępiających rząd, a tymczasem władza, której spra
wek dotknąć nie wolno, psuje się.
(.Dokończenie nastąpi.)
Podstawą oświaty wiara.
Jan Drulak, syn wieśniaka, z okolic Sącza ukoń
czywszy wyższe nauki, wybiera się z Krakowa do rodzinnej wioski, gdzie przez pewien czas ma się Przygotowywać do egzaminu na profesora. Cieszy że wkrótce stanąwszy między swojemi, będzie
■ch uczył i oświecał. Wie, że czytają gazety i różne pisemka ludowe, mają sporą biblioteczkę, znają po rochu świat i ludzi, ich zwyczaje, dążności i prace, ale to nie dosyć, na wielu rzeczach im zbywa, a brak en Drulak zapełni w czasie swego między nimi po- }tu. I myśli sobie: pracy będę miał wiele, lud
"'prawdzie dobry, ale niezmiernie zacofany, wszyscy )?czą w przesądach średniowiecznych, modlą się, poszczą, chodzą na msze i do spowiedzi, należą do r żnych bractw, ufają księżom i dla nich tylko pra
w ią, Dawniej słyszał, jak się gospodarze gniewali na gazeciarzy ubliżających Kościołowi, z jakiem P an o w an iem wspominali o duchowieństwie, bisku
pach i Papierzu, to go oburzało, gniewał się i marzył, ich przekona i oświeci, wyrwie z pomroki błędów 'w prow adzi na drogę prawdziwej oświaty i postępu.
‘ a też potem i środki pomocnicze; nakupił książek, przegląda je i wybiera najlepsze ustępy, a sam taki owcipny, taki obrotny w mowie, tak umie trafić do
**rca, że słowom jego nikt się oprzeć nie zdoła.
•. i . ^akie są plany młodego kandydata profesury, akię poniesie światło w rodzinną okolicę dla uszczę- ijwienia jej mieszkańcom. Urodził się na wsi i wśród _ le) kiego zacisza pierwsze otrzymał wychowanie;
* " ’iarą, z miłością Boga i bliźnich, żegnał ojczyste progi wyjeżdżając do miasta; w gimnazyum po-
ępował w naukach, lecz upadał w pobożności, zkoła i towarzystwa zacierały słaby cnoty, nabyte P°d okiem prostej lecz poczciwej matki. Chciał się
>'«ształcić, pragnął oświaty, chwytał za książki i Pisma rozprawiaiące o tym przedmiocie, czytał z ża
rtowaniem bez głębszego rozbioru, zachwycał się
o w e m i poglądy, pięknością stylu, świeżością formy, co wyczytał, o tem rozmawiał w towarzystwie, uiezne; odbierając pochwały za ostre przymówki e 'gil, jej sługom i całemu urządzeniu Kościoła. Nic dziwnego, że wybierając się na prowincyę, taką Jronją zamierzał walczyć, do jakiej nawykł i jaką umial robić.
(Jdy przybił na wieś, wszyscy się cieszyli, sęy g<j 7. tadością wilali, najbaidziej zaś niatka Poczciwa zbliża się d i swego syna ściska go i całuje
oć go ju i tak dawno nie widziała, nie słyszała głosu
^obrego niegdyś Jasia. Pyta go tedy o to i owo, m Powiada domowe przygody i prowadzi do chaty w kióiej się urodził, stawia najlepsze jedzenie: chlel),
i bryndzę i prosi, aby wzmocnił natwątlone jj
• v długą podróżą. Jan jadł, ale ani przed, ani po J^dzenh nie przeżegnał się, ani modlitwy nie zmówił.
rulaczka to widzi, ale myśli, że zmęczony snać za
pomniał o św. zwyczaju, uniewinnia go na ten raz,
^‘estety Jan tuż uczynił i przy wieczerzy, kładąc się fPać i wstawszy nazajutrz, me ukląkł do pacierza, ia ani się nawet przeżegnał, owszem nucił ja k ie g o ś
“ takowiaka i polkę.
Matka się martwi tem postępowaniem Jana, me pierzy własnym ocz. m, cały dzień nic me mówi
ilko pilną nań zwraca uwagę, wieczorem zaś siada
^rijyalni** uaprztuawk* niego * róiańcwn w ręku 1!
i odmawia półgłosem »Ojcze nasz — ZdrowaśU Jan czytał książkę, udając, że nie widzi modlącej się matki, potem patrzył na nią z politowaniem i uśmie
chem, jak w palcach przesuwała paciorki, i ledwie się wstizymał od wypowiedzenia bluźnierczych słów jakie miał na myśli. Kmiotka to widzi, zna, odgaduje usposobienie syna i boleje nad jego odmianą.
— Boże! co to jest? czy się tam zepsuł na świecie? Czy zapomniał o Bogu i świętej wierze?
E to być nie może! Taki był zawsze dobry, pobożny!
I odpychając wrogie przeczucie, modli się tem go
ręcej, głęboko wzdycha i przyciska paciorki do piersi a krzyżyk całuje, jakoby chciała zadławić smutne uczucie budzące w jej sercu myśl o zmianie dziecka.
W nocy mało spała, modliła się prosząc Boga o łaskę dla siebie, syna i wszystkich; rano — była to nie
dziela wybiera się do kościoła, Jan tymczasem wyciąga się w łóżku.
— Czy na sumę pójdziesz? pyta Druliczka.
— E nie, nie pójdę.
— A przecież to dziś niedziela.
— To i cóż? mam dużo pracy, nie mogę więc próżnować!
— Pracę twą możesz odłożyć na popołudnie.
— O nie, nie mogę, — muszę pozostać
w domu .
I został. Matka gorąco się modliła do Boga w kościele, a gdy ludzie z niego wychodzili, klękła przed obrazem matki Boskiej, i płacząc prosiła rzewnie, by jej dziecię wyrwała z niebezpieczeństwa, i późnie) niż zwykle zwróciła do domu.
Po obiedzie Jan zamiast pracować w domu po
szedł do karczmy, aby tam w obec licznego zgro- madzenia rozpocząć zamierzone dzieło. Zazwyczaj po południu w niedziele i święta schodzili się wło
ścianie do gospody, a że ją arendował nie żyd, goniący za zyskiem, lecz poczciwy katolik, przeto Też zamiast gorzałki wypiwszy po szklance piwa, siedzieli przy stołach, przeglądali gazety i pisemka ludnwe; czytali historye i piśmiennictwo polskie wy
dane przez Chociszewskiego, — rozmawiali o wy
borach, wiecach i t. d. Gdy Jan stanął pośród nich witali g.) z radością i pytali: co s ły c h a ć w Krakowie,
Wiedniu i całym świecie' I
K' rzystając z pomyślnej okazyi Drulak, począł opowiadać, że w Krakowie wszystko na drodze po
stępu, że tam upadają zastarzałe przesądy, a nowo
czesna oświata szybko wzrasta i obfite wydaje plony.
Mów ł długo i dowcipnie, obracał się i przechadzał po izbie, aby g<> wszyscy dobrze słyszeli, a dla prze
konania słuchających o prawdziwości tego, co opo
wiadał, wyjmuje z kieszeni książki, czyta mektoie I kawałki, podaje ciekawszym i zaleca.
Trzej z przytomnych zgadzają się na jego słowa i widocznie okazują upodobanie w tem, co im prawi.
Inni pokręcają głowami, rozmawiają z cicha ze sobą i z niedowierzaniem poglądają na młodego mędrca.
Radziby coś mówić,' cz.ują obowiązek odezwania się, ale dla" braku wprawy i odwagi nie mogą mówić w obec tak licznego towarzystwa, by się nie pomylić i nie wywołać ogólnego śmiechu na szkodę świętej prawdy. Jeden tylko sędziwy starzec nie zważając na ludzkie względy tak się odzywa:
— Mój młody panie profesorze — rzecze Pe- weł — nie potrafię rozprawiać, jak ty, bom tam nie głęboko uczony, to przecież mogę ci powiedzieć, że twe^o gadania jakoś nie mogę wziąść na mój głupi rozum. Że nam prawisz o nowej wierze, wyizydza»z
! i
posty i obrzędy religijne, to doskonale pojmuję i dziwię się bardzo, że stary Kraków, co ma tyle kościołów, co tyle wydal świętych, psuje pobożnych naszych synów, pozbawia ich wiary i niewinności.
Niechcę się z tobą, młody panie Janie, sprzeczać, czy tak jest rzeczywiście, ja k mówisz i czytasz z tych książek, ale ci powiadam, że odziedziczonej po przodkach św. świary nigdy nie odstąpię i bronić jej będę wszędzie i zawsze . . .
To rzekłszy poważny starzec bierze czapkę i grubą laskę, żegna przytomnych i wychodzi z kar
czmy. Za nim idzie kilkunastu innych. Jan widząc około siebie tylko trzech, gniewa się i wygaduje, że lud prosty nie pojmuje prawdziwej mądrości — tej, którą głosił.
Matka dowiedziawszy się o postępowaniu Jana, uczula to boleśnie i gorzko poczęła plakac; ojciec także smutno wygląda, ukrywa jednak swą boleść i pociesia żonę przedstawiając jej, że to przecież za łaską Bożą na lepsze się obróci. Przecież małżon
kowie tyle doznawszy goryczy z łaski przewrotnego syna, gdy przyszedł do domu żadnych mu nie czy
nią wyrzutów, ale rozmawiając łagodnie, dogadzają we wszystkiem. Po wieczerzy zeszli się domowi icy, i starym zwyczajem odmówili pacierze i litanię do Matki Boskiej, tudzież odśpiewali * Święty B iże*
i • Wszystkie nasze.«
— Prośmy jeszcze Pana Boga — odzywa się przerywanym głosem stary Diulak — aby nas raczył zachować od wszelkiego błędu i przewrotności.
Jan patrzy na to wszystko, słyszy prośby i śpiewy, widzi czeladkę i młodsze rodzeństwo podeszłego ojca i skołataną u udami wiekiem matkę, jak wszyscy ko
rzą się na klęczkach przed wizerunkiem Ukrzyżowa
nego Chrystusa, dziękują mu za łaski i proszą o nowe, wiara ich porusza zimne jego serce. >Oni i za cie
bie się modlą* — odzywa się glos w lodowatej jego piersi; chciałby ten głos przydusić zaraz w początku, gotów się oburzyć za ta na ojca i cały dom jego, ale jakoś nie może, nie ma odwagi, poczyna mimo*
woli poznawać swe błędy i odstępować zamierzo
nych planów; to znowu opiera się tej myśli, chwyt*
za książki i szuka w nich pomocy na zwalczanie pokusy.
(Ciąg dalszy.)
Wesoły kącik.
Kochający ojciec
— Ojczulku! co nam ojczulek przyniósł?
— Przyniosłem wam dzieciaczki, pełną chustkę skorupek od ostryg, które dziś zjadłem na śniadanie.
Uzasadniona odmowa.
A .: Czy nie byłbyś pan tak łaskaw poży
czyć mi . . .
B ,: Nie, panu z zasady nic nie pożyczę! Na co ludzie mają sobie kpić ze mnie!
A .: A to dla czego?
B : B a wszyscy mówią, że trzeb? być bardzo głupim, aby panu pieniędzy pożyczać.
»Co doktor robiłeś, żeby dożyć tak podeszłego wieku?*
• Przepisywałem lekarstwa inn3'in, sam żadnych nie zażywając.
Dwóch pieniaczy po śmierci dostało się do pie
kła, a że tak byli obdarci, aż sam Lucyper ich się przeląkł, zatem z ciekawości pyta się z nich jednego:
»I czegożeś tak braciszku zubożał?
• Wielmożny Lucyperze! Całe życie proceso
wałem się i przegrywałem sprawy.
■ A ty z czego?* pyta się drugiego.
»A ja wielmożny Lucyperze, także p ro c e s o w a
łem się i zawsze wygrywałem, tylko a d w o k act
wszystko zabrali.
ZAGADKA.
Jest człowiek na świecie, Wszyscy o niem w iecie, Jego jest rzemiosło, Trzymać w ręku wiosło.
A gdy komu nim pogrozi, T o na zawsze go przewozi, Bez niego by się obyło, Gdyby z tych ludzi nie było.
Iże tutaj prawdę mówię
To wam zaraz naprzód powiem Ktokolwiek go odgadniecie Zaraz rai wspak odpowiecie.
Za dobre rozwiązanie wyznaczona nagrada
Rozwiązanie szarady z nr. 8-go:
Pierwszy egzemplarz znanego warzywa,
*Do różnych potraw pora używana,
• Ztąd pierwszą zgłoską >pvr« będzie na2wan!«
Czwarte jest zwierzchu, pod spodem nie bywai
• Zaimek •«<*« tutaj połóż bez ogródki,
• Zawiera on w sobie żądane warunki.*
• Drugie litera *ce< zastąpi składnie,
*A do kompletu >/n* odszukasz snadnie
>jak resztę szarady; z nią odgadłeś przecie
• Oznczone zadaniem *:— *a w muzyce trzecie.*
• Całość ogólnie jako • kruche znana —
• Nazwij bez ogródki jest mą „p o rc e la n a ."
Mikołów, Jó z e f G an ke.
Rozwiązanie szarady z nr. 7-go nadesłali nam
jeszcze: ,
Nadesłali jeszcze dobre rozwiązanie pan Józef La kota Studzionki.
Panowie: Fr. Kołodziejczyk z Szarleja, ł1f■
Oślisło z Botropw, Wojciech Kużaj z Brzęk, Sylwe
ster Kryska z Wałcz, Paweł Paprotny z Gliwic, Antoni Maliński z Siemianowic, Karol M ich ałek
z Bottropu, Stelan Świeży z Laurahuty, Paweł C ze ch
z Polskiej Wisły, Fr. Klugier z Lowanium w Belgi*- i p. Marya Brudek z Lauryhuty.
Nakładem i ezetoukami »Gómuślązaka«, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.
Redakter •d p ew iw U ialn y: A n t * ni W o l e k i t K a ttirlw th .