• Nie Znaleziono Wyników

Fikcja i teoria

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Fikcja i teoria"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Danuta Ulicka

Fikcja i teoria

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (76), 119-126

(2)

Omawianie książki Anny Łebkowskiej1 efektownie byioby zacząć od refleksji

nad samą możliwością pisania o fikcji. W świecie teorii, w którym poczesne miej-sce z a j m u j ą koncepcje utożsamiające fikcyjność z opowieścią, narracją, a nawet mową, obojętne, czy mają do czynienia z wypowiedziami p r e t e n d u j ą c y m i do na-uki, czy do literatury, pytanie o nią łatwo uznać za intelektualne samobójstwo. Także wtedy, gdy - jak w przypadku Między teoriami a fikcją literacką - nie o zbudo-wanie, lecz o przedstawienie teorii fikcji chodzi. Dostatecznych dowodów na nie-możność jakiegokolwiek ujęcia fikcji, które samo nie byłoby fikcją, dostarczyłyby koncepcje głoszące panfikcjonalność lub pannarracyjność, wyłożone w pierwszej części rozprawy. Za ich pomocą (z antynomią kłamcy w drugim rękawie) można by bez kłopotu podważyć całe przedsięwzięcie.

Równie łatwo byłoby jednak podważyć i te teorie. Z n a k o m i t a większość z nich, podkreślając fikcyjność dyskursu nauki i jego pod tym względem tożsamość z lite-rackim, nie umieszcza przecież siebie w polu fikcjonalności. Sytuuje się - nie wia-domo, jakim prawem - poza nim, stwarzając tym samym nowy meta-dyskurs. Nie inaczej dzieje się z teoriami narratywistycznymi, podnoszącymi opowieściowość bądź fabularność, a zatem (podobno synonimiczną) fikcjonalność historii, ekono-mii, psychologii, etnografii, prawa, filozofii, biologii, etyki, teologii (listę można przedłużać) - wyłącznie wszakże w odniesieniu do narracji cudzych, własnym przypisując przywilej wolności od takiego statusu. Nowe naukowe splendid isolation szczególnie raduje, gdy z wyniosłych wyżyn samowiedzy wydobywa narracyjność opowieści demaskujących narracyjność innych opowieści jak - by posłużyć się przykładem - w s t u d i u m Ethnography as Sermonic: The Rhetoric of Clifford Geertz

and James Clifford W. Barnett Pearce i Victorii Chen (z tomu Rhetoric in Human Sciences, wydanego w 1989 r.).

(3)

Roztrząsania i rozbiory

Książka Łebkowskiej nie wpada w tę samonakręcającą się spiralę, a ewentualne myśli samobójcze fikcjologa odsuwa. Po pierwsze dlatego, że owe panfikcjonali-styczne i pannarratywipanfikcjonali-styczne koncepcje zderza z innymi, k o n k u r e n c y j n y m i wo-bec nich lub p r z y n a j m n i e j kwestionującymi ich monopolistyczną pozycję. Po dru-gie, bo udało się jej zaprezentować je bez obaw o te(rr)oretyzm i, w lęku przed władczymi uroszczeniami metajęzyka, nie popaść w przemoc (równie bez-względną) dyskursu antyteoretycznego. Zachowaniu równowagi między rekon-strukcją - a więc wypowiedzią poznawczą, spłacającą daninę nauce - a opowieścią (autorka sama tak określa własny wykład, acz nie bez wyczuwalnej rezerwy) posłużyło ujęcie teorii fikcji równocześnie typologiczne i historyczne. Pułapka niezmąconego obiektywizmu, grożąca historycznej typologii została zaś ominięta dzięki stworzeniu „opisu spektaklu", który rozgrywa się na naszych oczach na te-renie myśli o literaturze, i dokonanie tego opisu tonem niewolnym od ironii i po-znawczej metafory, osłabiających ewentualne podejrzenia o narzucanie „słownika finalnego"yAutorka przy tym lojalnie uprzedzając, iż wprawdzie niekoniecznie

zależało jej, by wyrwać się całkowicie z objęć fabularyzacji (s. 9), i n s t r u u j e , że za-proponowana fabuła jest jedną z wielu możliwych, które można by ułożyć. Te fabuły (primo voto teorie) możliwe wymagałyby jednak innej postawy niż zajęta przez nią: np. lustratora, surowego nadzorcy, kartografa lub scenografa.

Niełatwo sprostać tak wielorako obudowanemu zastrzeżeniami d o w o d z e -n i u p e r s w a z y j -n e m u , jak -n a j c h ę t -n i e j -nazwałabym dyskurs Łebkowskiej. Dlatego efektywniej będzie zacząć od początku.

Na początku (poszukiwań Anny Łebkowskiej) były światy możliwe. Jej pierw-sza książka z r. 1991 im właśnie była poświęcona. Lat temu dziesięć z okładem wy-dawało się, że w interpretacji fikcji z perspektywy logik modalnych i ich literatu-roznawczej adaptacji u p a t r u j e ona sprawne i wyłączne narzędzie do odczytania zawiłości fikcji w prozie XX wieku. Dziś fikcja jako możliwość odgrywa już rolę jednego tylko z aktorów na scenie d r a m a t u , aktywnego w jednej tylko części książki. Co nie znaczy, że stała się postacią drugoplanową, wypartą przez nowe, młodsze i atrakcyjniejsze - w dalszym ciągu gra przecież także w monodramie, w drugim wydaniu Fikcji jako możliwości, o trzy lata tylko poprzedzającym Między

teoriami a fikcją literacką. W tej jednak spektakl teorii fikcji, rozgrywający się

w ostatnim ćwierćwieczu XX wieku (w tym czasie realnym przebiega akcja) rozpi-sany został na wiele głosów, wyreżyserowany, by tak rzec, personalnie. Nie ma w nim bohaterów pierwszo- i drugorzędnych, wszystkim wprowadzonym na scenę pozwala się mówić własnym językiem z u m i a r e m komentowanym przez reżyserkę.

Z kwestii wypowiadanych przez bohaterów pierwszej książki pozostała przy tym najważniejsza: które spośród rozmaitych interpretacji fikcji, zakotwiczonych w różnych dyscyplinach, dziejących się na ich pograniczach, które spośród podej-mowanych w nich wątków (zastrzegam, to określenie samej autorki) służyć mogą literaturze (i literaturoznawcy). To pierwsze kryterium selekcji bohaterów, którą przeprowadziła Łebkowska, wytrącając od razu śledczym krytykom z ręki argu-ment niekompoletności przedstawienia. Kryterium drugie - powodujące jeśli

(4)

na-wet nie hierarchizację bohaterów, to ich ustawienie w świetle o niejednakowej in-tensywności - łączy się z zamiarem wyeksponowania tych ujęć, „które zaznaczyły się szczególnie silnym oddziaływaniem na współczesny wielonurtowy namysł nad fikcją" (s. 13), s k u p i a j ą c wokół siebie uwagę badaczy, wywołując najgorętsze dys-kusje i z n a j d u j ą c kontynuacje.

Spektakl acz personalny na powierzchni, oszczędnie komentowany (swoistą na-ukową mową pozornie zależną, taką, w której na dyskurs poznawczy badacza nakłada się dyskurs literacki, ujawniający jego opinię), nie opowiada się więc sam. Jak to z d r a m a t e m bywa, jego podmiot najłatwiej uchwycić w kompozycji i właśnie w doborze bohaterów oraz przydzielanych im głosach. Sama zresztą autorka sy-gnalizuje, że jej stanowisko wpisane jest w układ książki o złożonej i wielowątko-wej fabule, podzielonej jednak wyraźnie na trzy części. W części pierwszej przed-stawia ona stanowiska n a j b a r d z i e j radykalne (Rorty'go, Schmidta, Goodmana, Prado, Bannet), u j m u j ą c e fikcję jako „kategorię wszechogarniającą" (s. 13) i nie-zróżnicowaną, wywodzące się, najogólniej rzecz biorąc, z XX-wiecznego nomi-nalizmu. Kontrastuje z nią część trzecia, gdzie głos oddany został Gennete'owi, D o r r i t Cohn, Lamarque'owi, Olsenowi, opowiadającym się za rozdzieleniem fik-cji i nie-fikfik-cji, kwestionującym „wszystkofikcjonalność", zacieranie granic między n a u k ą , filozofią, literaturą i mową użytkową, poszukującym wyróżników li-terackiego dyskursu fikcyjnego i jego odmienności wobec ewentualnych innych çMûSî-fikcji. W części je rozdzielającej, drugiej (nie centralnej jednak, jak można by oczekiwać, nie cechującej się pośrednim u m i a r e m ) przemawiają aktorzygwiazdorzy, których nie sposób włączyć ani do pierwszego, ani trzeciego zespołu -rzecznicy teorii możliwych światów i fikcji jako gry w udawanie (as make-believe).

Taki układ zdarzeń na scenie teorii fikcji zaproponowała sama Łebkawska, wy-powiadając za jego pośrednictwem swój k o m e n t a r z do nich. Jej typologię, a więc i interpretację, można wszakże odczytać inaczej. W p i s u j e się ona mianowicie w fi-gurę antyklimaksu. Książka rozwija się przecież od propozycji n a j b a r d z i e j nie tylko radykalnych, ale i radykalnie antytradycjonalnych, wyrafinowanych w dowodzeniu (zwłaszcza w przypadku Schmidta) lub perswazji (jak w przypadku Rorty'ego), po koncepcje przybierające ton moderujący wobec dorobku historii oraz wypracowanych w n i m narzędzi analizy, często rodem z propedeutycznego k u r s u poetyki. Opadająca gradacja pokrywałaby się nie tylko z retoryką, ale i z chronologią: propozycje panfikcjonalne formułowane były w latach głównie 70., podczas gdy umiarkowane i tradycyjne - pod koniec 80. i w 90. Takie odczytanie r y t m u książki nie współbrzmi wprawdzie z intencjami autorki, która, jak zazna-cza, starała się u n i k n ą ć rozpanoszonej „w teorii literatury ponad miarę [...] topiki funeralno-odrodzeńczej, p r z y j m u j ą c e j postać schematu fabularnego: od śmierci do zmartwychwstania, czy w wersji m n i e j eschatologicznej: od wygnania do po-w r o t u " (s. 189). Ale przecież, by nie popo-wołypo-wać się na prapo-wa czytelnika, sama tę chronologię wielokrotnie podkreśliła, przede wszystkim zaś uznała ją za symptom dzisiejszego stanu ducha teoretycznoliterackiego, wyrzekającego się radykali-zmów, antyteoretycyzmów i przywołującego do łask koncepcje jeszcze niedawno

(5)

Roztrząsania i rozbiory

skazane na banicję, powracającego do niegdysiejszych problemów i rozpoznań. Co zaś tyczy się unikania rozpanoszonej topiki, to dwubiegunowa jest równie wyeks-ploatowana, jak eschatologiczna.

Będę więc upierać się przy swoim. Przede wszystkim z powodu wątku wplecio-nego w całą książkę nicią dostatecznie jaskrawą, by rzuca) się w oczy, acz wobec jej sformułowanego tematu ubocznego. Dotyczy on kondycji teorii literatury za ostat-nie mostat-niej więcej pól wieku i skupia się na jej przejściu od wzorca konstruktywi-styczno-tekstualnego do antropologicznego (etycznego), a bohaterem, wokół któ-rego został osnuty, jest kwestia odniesienia. Przemiany tego bohatera wyznaczają spadkowy układ opisywanych teoretycznych zdarzeń. Zdarzenia rzeczywiście teo-rii fikcji dotyczą. Komentarze jednak odnoszą się już do teoteo-rii literatury, jej rozpo-znaniu służąc przede wszystkim. Nawet wtedy, gdy autorka nie wypowiada ich wprost, to liczne w jej narracji jawne i ukryte cytaty z głośnych koncepcji, dyskusji i języków ostatniego ćwierćwiecza właśnie do stanu teorii literatury, nie zaś tylko fikcji się odnoszą. W moim odbiorze jest to wątek główny, któremu podporządko-wana została kompozycja.

Diagnoza dzisiejszej kondycji literaturoznawstwa brzmi, zdaniem Łebkow-skiej, zdecydowanie korzystnie. Obwieszczana wielokrotnie od końca lat 60. śmierć teorii literatury, zwłaszcza w wystąpieniach spod znaku against theory, w czasie, jak to u j m u j e , zamykania epoki s t r u k t u r a l i z m u , dogorywającej semiolo-gii, słabnącej orientacji fenomenologiczno-hermeneutycznej i naporu projektów uprawiania w jej miejsce praktyk interpretacyjnych, odczytywanych pierwotnie jako nekrologi dla wszelkiej innej refleksji literaturoznawczej - śmierć ta pozo-stała kasandryczną przepowiednią. Teoria wprawdzie uległa m e t a m o r f o z o m , ale nie data się znieść żywiołowi f u n e r a l n e m u . „W punkcie dojścia - pisze Łebkowska - a więc z końcem w i e k u - w y r a ź n i e zarysowuje się jej zwrot w stronę etyki, krytyki kulturowej, utrwalonych już w pejzażu badawczym studiów feministycznych i genderologicznych" (s. 8). Sama teoria rozpoznała utraconą niewinność akcep-tując, iż jest „rodzajem aktywności" zależnym, jak i inne praktyki pisarskie, od ideologii, wyznawanych wartości i przekonań jej twórców oraz poczuwając się do odpowiedzialności za nie („etyka teoretyka" jest ostatnio nader często przy-woływaną racją ostateczną). Radykalnie zmieniły się także interpretacje projek-tów ongiś odczytywanych jako likwidatorskie i wobec teorii, i jej tradycyjnych pro-blemów. W „krajobrazie po dekonstrukcji", by przywołać cytowane przez Łeb-kowską celne wyrażenie Anny Burzyńskiej, także dekonstrukcja wpisana została w tradycję. „Derridzie - zwraca uwagę - zaczyna się przypisywać tęsknotę za od-niesieniem w jego najmocniejszym sensie, mianowicie za rzeczą samą w sobie" (s. 200).

Ciągłość tej tradycji wyznacza więc w książce kwestia odniesienia. Dlatego właśnie teorie z problematyką tą związane organicznie zmuszone do jej podjęcia -niezależnie od trybu kwestionującego czy afirmującego - teorie fikcji są dla autor-ki dobrym mierniautor-kiem stanu zdrowia literaturoznawstwa. Fenomenalnie niepod-ległe antyteoretycznej epidemii, rodzić muszą pytanie o źródła swojej odporności.

(6)

Przeciwciał można, jak wynika z rozprawy, poszukiwać w samym ich przedmiocie, który musiał przecież pojawić się na horyzoncie rozważań n a j b a r d z i e j nawet zago-rzałych przeciwników teorii, głoszących jej tożsamość z dyskursem fikcjonalnym. To po pierwsze. Po drugie, zagadnienie fikcji nie mogło nie stanąć również w (lub przy) koncepcjach interpretowanych jako antylogocentryczne (antymetafizycz-ne), które też wszak skupiały się na kwestii referencji, acz ją redefiniowały. Po trzecie, problematyka fikcji dobrze wpisywała się w tendencje ku interdyscyplina-ryzacji, by tak rzec, literaturoznawstwa. Więcej nawet, f u n d a m e n t a l n a i dla niego, i dla dyscyplin ościennych samoistnie niejako decydowała o centralnym usytu-owaniu teorii literatury wobec innych dziedzin refleksji humanistycznej. Teorie fikcji były więc nie tylko „żywicielkami teorii" literatury - jak je p a r a f r a z u j ą c Hil-lisa Millera określa Łebkowska - ale też umożliwiały jej ekspansję. Z racji zaś po-granicznego usytuowania, nie mieszcząc się w żadnej z dziedzin, w których były formułowane, nabierały wyjątkowej chłonności na różnorakie inspiracje i style pi-sania, a b s o r b u j ą c równie dobrze i makro- i mikroanalizy, służąc zarówno dyskur-som u p r a w i a n y m w gatunku teoretycznego eposu, jak noweli.

„Krajobraz dzisiejszej fikcjologii" (s. 66) byłby zatem synekdochą k r a j o b r a z u dzisiejszej teorii literatury. Tym bardziej, że wielokrotnie podkreślane przez Łeb-kowską stopniowe jej przemieszczanie w stronę antropologii, praktyki k u l t u r o w e j bądź etyki (autorka, jak się wydaje, używa tych określeń synonimicznie) dokony-wało się w horyzoncie odniesienia tego samego pytania, które stadokony-wało przed wszystkimi teoriami fikcji niezależnie od ich proweniencji, nastawienia i zakresu, a nawet szczegółowych rozstrzygnięć. W teoriach fikcji brzmiało ono: „po co fik-cja?", rozszerzone na teorię - „po co teoria?". Pytanie to wyparło wręcz odpowied-nie pytania esencjalne (zgododpowied-nie nota bene z d u c h e m a n t y f u n d a c j o n i z m u , co - po czwarte - także sprzyjało wysokiej pozycji fikcjologii w dobie against theory).

Pytanie to podejmowane, jako się rzekło, we wszystkich b o d a j o d m i a n a c h fik-cjologii, przedstawionych w książce (konstruktywistycznych, narratywistycznych, retorycznych, modalnościowych) uzyskiwało w nich zaskakująco podobne odpo-wiedzi. Fikcja była traktowana jako model poznania lub typ aktywności kulturo-wej, pełnić miała rolę animacyjną w stosunku do innych praktyk, interweniować w nie, projektować je lub postulować. Szczególnie często podnoszony byl jej wy-miar antropologiczno-etyczny. Fikcjologowie z patosem oznajmiali (jak Prado) iż fikcja „jest częścią tego, co czyni nas etycznymi" (s. 117), przypisując jej moc (jak Eve Tavor Bannet) „życiowej doradczyni", która uczy „rozpoznawania scenariu-szy" i zarazem d e s t r u u j e ich „słowniki", „wyzwalając działania" i „pomagając w autokreacji" (s. 128), że dzięki - jak pisze sama już Łebkowska - „przekształca-niu świadomości udostępnia ona to, co pozostaje jedynie w sferze marzeń, odsłania to, co inaczej niedostępne" (s. 175), „umożliwia autokreację", a „służąc autoegze-gezie człowieka" (s. 176), współtworzy jego postawy. Fikcyjna opowieść to integral-na część integral-naszego życia. Ta sama rola przypisywaintegral-na bywała i teorii, która (jak u Ise-ra) w wersji antropologicznej „pozwala wyjaśnić miejsce człowieka w świecie" (s. 169). Od przypisywania fikcji i (pośrednio lub bezpośrednio) fikcjologii tej

(7)

nie-Roztrząsania i rozbiory

bywałej „mocy i działania", jak to blisko już wiek temu ujął Z y g m u n t Łempicki, nie były wolne nawet koncepcje n a j b a r d z i e j wstrzemięźliwe, n a j b a r d z i e j wyrafino-wane już to w dowodzeniu, już to wnioskowaniu. Pisał więc Goodman: „wzięty dosłownie Don Kichot nie oznacza niczego, ale potraktowany metaforycznie Don Kichot oznacza wielu z nas walczących z wiatrakami" (s. 83).

„Metaforyczność" referencji (strasząca niczym upiór), rola fikcji w „odsłania-niu", „odkrywa„odsłania-niu", „dotykaniu" czy „ u d o s t ę p n i a n i u " świata (obojętne: uznanego za kreację i konstrukcję czy w jakimś sensie od świadomości niezależnego) -wszystko to wywołuje z pamięci już-czytane. Gdzieś, kiedyś, w pismach z początku wieku, u Diltheya, Bergsona i Crocego, w Polsce - Kleinera, Adamczewskiego, Weintrauba, Kołaczkowskiego, Wyki... Jednym słowem, lekturze przedstawio-nych w książce Łebkowskiej, skomplikowaprzedstawio-nych niekiedy i intelektualnie wyma-gających wywodów fikcjologów, gdy dochodzą do pytania ,tpo co?", towarzyszyć

musi przekonanie o powrocie konceptów i języka sprzed stulecia. Regres czy, jeśli kto woli, nawrót do nich zdaje się p u n k t e m dojścia i teorii fikcji, i teorii literatury. Rytmu antyklimaksu, w którym się rozwijały, wyznaczanego przez koncepcje ujęte w częściach pierwszej i trzeciej książki, nie zmieniają także zaprezentowane w części drugiej teorie światów możliwych i mimesis as make-believe. I w pierwszej z nich, zakorzenionej w języku intencjonalności i logik wielowartościowych z początku wieku, i w drugiej, odwołującej się do odradzającego się, jak też wska-zuje autorka (s. 29), języka teorii gry, zabawy i imaginacji, d o m i n u j e przecież kwestia referencji.

Najwyraźniej chyba ów nawrót ujawniają koncepcje, które Łebkowska zalicza w poczet tzw. krytyki etycznej, przypisując im rolę „zwrotu" (którego to już? -t r u d n o darować sobie py-tanie) lub kons-ty-tucji nowego „paradygma-tu -teore-tyczne- teoretyczne-go", wchodzącego na miejsce „paradygmatu tekstualistycznego" z lat 70. i „kultu-ralistycznego" z 80. (raz jeszcze: t r u d n o nie skomentować sceptycznie, jak szybko ostatnimi laty następują paradygmatyczne przemiany). Autorka nie poświęca im oddzielnej uwagi, nieustannie jednak podkreśla ich wyjątkową rolę tyleż dla fik-cjologii, co w ogóle teorii literatury. Tymczasem, gdy wczytać się choćby w te prace, które przywołuje w przypisach (np. Re-thinking Theory. A Critique of Contemporary

Literary Theory and an Alternative Account R. F r e a d m a n a i S. Millera z 1992 r.), i te,

których nie przywołuje (np. W.C. Bootha, The Company We Keep. An Ethics of Fiction z r. 1988, której pominięcie t r u d n o zresztą wytłumaczyć), to nie sposób uniknąć podejrzeń, że nawrót niebezpiecznie graniczy z regresem. Eklektyczne i niespójne, gołosłownie - i w tym podobne do przytoczonych poprzednio frazesów - za to wzniośle podnoszą one powinności i zobowiązania fikcji literackiej oraz nie inne etyczne obciążenia jej „alternatywnej", jak ją m i a n u j ą autorzy, „neohumanistycz-nej" teorii. „Alternatyw„neohumanistycz-nej" znaczy pośredniej, nie grzeszącej ani tzw. formali-zmem (co się chyba wykłada: dekonstrukcjoniformali-zmem), ani ideologiformali-zmem (zapew-ne: neomarksizmem i wszelkiej maści projektami polityczno-kulturowymi). Nie grzeszącej też jednak zbyt głębokim namysłem. Wyważając dawno otwarte drzwi, teorie te przekonują, że literatura, tożsama z fikcją na zasadzie braku referencji do

(8)

realnego świata, jest m i m o to zdolna mówić prawdę o nim, w szczególności „praw-dę etyczną" (s. 6; tu i dalej cytuję książkę F r e a d m a n a i Millera za wydaniem Cam-bridge 1992), tzn. zawierającą wskazania pouczające, jak żyć należy (s. 51). W ogó-le krytyka etyczna „oznacza skupienie [...] na pytaniach [...] o pożądany sposób życia indywidualnego i pożądane relacje między i n d y w i d u a m i " (s. 231). W podob-nym tonie brzmią postulaty pod adresem krytyki etycznej w tomie Beyond

Post-structuralism (którego Anna Łebkowska też nie przywołuje, wartego jednak w tym

kontekście odnotowania), gdzie z kolei „estetyczny h u m a n i z m " skupiony na „ja-kości etycznej" zapewnić ma „odsłanianie" zawartej w literaturze „prawdy o życiu człowieka", i w wielu, wielu innych rozprawach z etyką w tytule.

N i e miejsce tu na dyskusję z irytująco jałowymi t r u i z m a m i propozycji kryty-ków(?)-etyków(?). Łebkowska zaznacza zresztą niekiedy swój dystans do nich, z re-zerwą oceniając, iż ich gest bywa „przesadnie d r a m a t y c z n y " (s. 198), nie ma też co oczekiwać po nich „olśniewającego nowatorstwa" i „ z a s k a k u j ą c e j oryginalności" (s. 183). Jeśli jednak to one, jak wielokrotnie wskazuje, stanowią p u n k t dojścia teo-rii i literatury, i fikcji, kodę odpowiedzi na pytanie „po co fikcja?": co ma ona do za-oferowania i skąd bierze się jej ustawiczna potrzeba (s. 169), to może nie warto było podkreślać pożytków płynących ze zmiany perspektywy epistemologicznej na an-tropologiczną. W każdym razie w świetle prawd głoszonych w „paradygmacie" etycznym (antropologicznym) - wiem, wyrwanych w m o j e j a r g u m e n t a c j i z kontek-stu, autorka jednak nie dostarcza materiału do dyskusji i n n e j niż cytatowo-uryw-kowa, choć podnosi rangę tego „zwrotu" - diagnoza, że teoria literatury ma się dziś dobrze, nie b r z m i zachęcająco. Nie jest też całkowicie p r z e k o n u j ą c a .

Anna Łebkowska, rozpoznając n a d n a t u r a l n y przyrost prac z zakresu teorii fik-cji, zgromadziła go i opisała w sposób imponujący. Wydaje się jednak, że przy-woływane przez nią i omawiane prace należą głównie do jednego obszaru teore-tyczno-kulturowego; wyraźnie d o m i n u j ą wśród nich rozprawy badaczy anglosa-skich, w mniejszości - niemieckich i francuskich. Jak już zostało zaznaczone, uza-sadnienie wyboru, dokonanego na zasadzie znamienności i ważności dla całej dys-kusji o fikcji, pojawiło się we wstępie książki, nie wystarcza ono jednak do general-nej diagnozy „teoretycznego stanu ducha". Dla tego stanu ważne jest i to, że pro-blematyka fikcji zdominowała w ostatnim ćwierćwieczu poszukiwania badaczy anglosaskich (wahałabym się nawet, czy aby nie głównie a m e r y k a ń s k i c h ) , nie za-przątała natomiast tak bardzo uwagi - kontynentalnych (w tym także polskich). Jeśli „teorie [...] są [...] także d o k u m e n t e m świadomości estetycznej i kulturowej swojej epoki" (s. 15), to owa świadomość jest wyraźnie zróżnicowana w zależności od obszaru językowego i tradycji badań. W europejskiej, sądzić można, sprawa fik-cji miała swoje pięć m i n u t wcześniej niż ostatnie dwie z okładem dekady. Dopomi-n a m się o Dopomi-nieprojektowaDopomi-nie rozpozDopomi-nań właściwych jedDopomi-nej k u l t u r z e Dopomi-na jej uDopomi-niwer- uniwer-sum w p r z e k o n a n i u , że typologie nie bywają, wbrew pozorom, ponadnarodowe ani ponadhistoryczne (co nota bene książka znakomicie pokazuje, w rozdziale Co

czy-tają teoretycy fikcji i dlaczego?, wiążącym teorie z p r a k t y k a m i lekturowymi ich

(9)

Ile-Roztrząsania i rozbiory

kroć czytam np. k o n c e p c j e narratywistyczne ( H a y d e n a W h i t e ' a , D o n a l d a M c C l o -sky'ego, C l i f f o r d a Geertza), tylekroć m a m poczucie, że m y ś m y to już p r z e r a b i a l i , s t u d i u j ą c już to h e r m e n e u t y k ę , już to f u n k c j e P r o p p a i modele G r e i m a s a , dogłęb-niej przy tym niż odkrywcy opowieściowości.

N i e żebym zarzucała A n n i e Łebkowskiej, że nie wyreżyserowała i opisała spek-taklu na scenie theatrum mundi. Jej, jak nie chce go nazywać, k o m p e n d i u m jest im-p o n u j ą c o obszerne i użyteczne. Tym b a r d z i e j , czego jest ś w i a d o m a , że im-p r e z e n t u j e d o r o b e k n a u k o w y często w Polsce nieznany, a nawet ignorowany. Pod tym wzglę-d e m Mięwzglę-dzy teoriami a fikcją literacką to przewzglę-dsięwzięcie nowatorskie i - wobec końca epoki, w k t ó r e j nie f u n k c j o n u j e lista l e k t u r wspólnych choćby dla l o k a l n e j społeczności teoretyków - już służy gwoli pożytkowi p o w s z e c h n e m u . N a tym w końcu polega etyka teoretyka.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Teoria resilience zakłada, że adaptacja jest normą, a nieradzenie sobie — wyjątkiem.. Że zasadniczo „zdrowiejemy” bez leczenia i

(Rocznik Orientalistyczny III, 1927, str. Szczególnie druga z nich, zajmująca się materiałem turkologicznym zużytkowanym przez Moszyńskiego, miała doniosłe znaczenie przez to,

ną uwagę zasługuje brak elementów metajęzykowych, które — jak się okazało — bardzo często pojawiały się w odpowiedziach osób

Dyskurs dietetyczny dawniej i dziś która odbędzie się w dniu 28 marca 2020 r..

By combining the coherent net-radiation method with a more efficient averaging procedure we obtained an elegant optical model for arbitrary multilayer systems consisting of

activity of the pyruvate dehydrogenase complex measured in cell extracts of chemostat cultures of the Pdc 2 strain (grown at a dilution rate of 0.10 h 21 ) was 25 nmol of pyruvate z

During the summit of June 15, 2000, not only tourist business in Geumgangsan was agreed on, but also the establishment of a Special Economic Zone near Gaesong, a border town