• Nie Znaleziono Wyników

Z historii Ludowego Wojska Polskiego w latach 1945-1956 (na marginesie wspomnień generałów Kuropieska, J., Z powrotem w służbie, Warszawa 1984; Cymbarewicz, F., Kmicicem nie zostałem, Warszawa 1984; Naszkowski, M., Paryż - Moskwa. Wspomnienia dyplomaty (1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z historii Ludowego Wojska Polskiego w latach 1945-1956 (na marginesie wspomnień generałów Kuropieska, J., Z powrotem w służbie, Warszawa 1984; Cymbarewicz, F., Kmicicem nie zostałem, Warszawa 1984; Naszkowski, M., Paryż - Moskwa. Wspomnienia dyplomaty (1"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Wieczorkiewicz, Paweł

Z historii Ludowego Wojska Polskiego w

latach 1945-1956 (na marginesie

wspomnień generałów Kuropieska, J., Z

powrotem w służbie, Warszawa 1984;

Cymbarewicz, F., Kmicicem nie

zostałem, Warszawa 1984; Naszkowski,

M., Paryż - Moskwa. Wspomnienia

dyplomaty (1945-1950), Warszawa 1987)

Przegląd Historyczny 7 9 / 1 , 149-170

1988

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

Z historii L udow ego Wojska Polskiego w latach 1945-1956

(na marginesie w spom nień generałów J. K u r o p i e s k i , Z powrotem w służbie, W arszawa 1984;F. C y m b a r e w i c z a , Kmicicem nie zostałem, W arszawa 1984; M. N a s z k o w s k i e g o , P a ryż-

M oskwa. Wspomnienia dyplom aty (1945-1950), W arszawa 1987)

Siły zbrojne odegrały w powojennej historii Polski rolę szczególną. Socjologiczną wręcz prawidłowość stanowi, iż funkcja wojska w organizm ach o przerwanej tradycji państwowej, czy zgoła jej pozbaw ionych, jest nader istotna: pouczające m ogą być tu przykłady zarów no daw nych państw kolonialnych pow ołanych do niepodległości po II wojnie światowej, ja k A m eryki Łacińskiej i II Rzeczypospolitej (do ostatniej analogii przyjdzie jeszcze niejednokrotnie pow rócić)1. A bstrahując od bezpośredniego udziału w zwalczaniu podziem a i U PA w arto zwrócić uwagę na rolę integracyjną, ja k ą spełniać m iała arm ia w podzielonym po roku 1945 społeczeństwie polskim. Stanow iąc am algam at oficerów z przedw ojennego wojska, PSZ, LW P, A K i AL, starając się niwelować różnice pomiędzy nim i, była jednocześnie, także na zew nątrz, dow odem konsolidacji różnych grup i środowisk w okół nowej władzy państwowej. D orobek historiografii wojskowej dotyczący interesują­ cego okresu m ożna uznać tym czasem za im ponujący jedynie w kategoriach kw antytatyw nych (uwagę tę m ożna by uogólnić wobec badań nad dziejami Polski Ludowej). Jeśli bowiem wyłączyć literaturę om aw iającą pow ojenne walki i operacje na froncie wewnętrznym, tudzież prace typow o przyczynkar- skie, pozostaną jedynie dwie, prawdziwie zadaw alające, doprow adzone zresztą jedynie do lat 1947— 19492.

W b rak u m onografii naukow ych i opublikow anych źródeł szczególną w artość poznaw czą mają pam iętniki i wspomnienia. W ydane do tej pory, szczególnie jeśli idzie o wyższych rangą oficerów, koncentrują się wszakże na okresie wojny, w m arginalnym tylko stopniu dotykając lat późniejszych3. Z tym Większym zainteresowaniem w ypada odnieść się zatem do wspomnień trzech generałów LWP.

Józef K u r o p i e s k a urodził się w 1904 r. Jako 16-letni ochotnik wziął udział w wojnie polsko- radzieckiej, zaś w r. 1923 w stąpił do wojska. K apitan i oficer operacyjny sztabu G rupy Operacyjnej „Bielsko” w r. 1939, d ostał się do niemieckiej niewoli. Wyrwawszy się w pierwszych dniach m aja 1945 r. „na dziko” z oflagu4 zgłosił się natychm iast do służby w LW P. Skierowany początkowo do Sztabu G eneralnego był następnie szefem sztabu Polskiej Misji Wojskowej na Zachodzie, attache wojskowym w Wielkiej Brytanii, dow ódcą 15 Dywizji Piechoty, zastępcą kom endanta i dyrektorem nauk A kadem ii Sztabu G eneralnego, I zastępcą szefa Sztabu G eneralnego (już w randze generała brygady) i wreszcie — szefem sztabu W arszawskiego O kręgu Wojskowego. A resztowany 13 m aja 1950 r. po długotrw ałym i ciężkim śledztwie skazany został, za rzekom ą zdradę, na karę śmierci.

1 Por. Wojsko i społeczeństwo w Trzecim Świecie, W arszawa 1979; T. N a ł ę c z , Armia in statu nascendi, [w:] Rok 1918. Tradycje i oczekiwania, W arszawa 1978, s. 189-238.

2 K. F r o n t c z a k , Siły zbrojne Polski Ludowej. Przejście na stopę pokojową 1945-1947, W arszawa 1974; W. R a d z i s z e w s k i , M arynarka Wojenna w latach 1945-1949, G dańsk 1976.

3 W yjątkiem jest tu książka gen. broni Mieczysława O b i e d z i ń s k i e g o , Opowiadania niedokończone (W arszaw a 1978), bardzo jednak oszczędna w warstwie informacyjnej, jeśli idzie 0 okres pow ojenny oraz cytow ane poniżej fragmenty wspomnień m arszałka M ariana Spychalskiego 1 gen. broni Jerzego Bordziłowskiego. C harakterystyczne, iż swoje opublikow ane pam iętniki urwał w r. 1945 gen. bryg. W łodzimierz M u ś (w latach 1951-1965 dow ódca KBW). Podobnie postąpili generałowie Czesław D ę g a i Jan Ś 1 i w i ń s к i. Z kolei Naszkowski zakończył swą książkę na 1950 r., kiedy to objął kluczowe stanow isko Szefa Głów nego Z arządu Politycznego WP.

4 Por. F. M a j o r k i e w i c z , Lata chmurne, lata dumne. W arszawa 1983, s. 336.

(3)

W yroku, praw dopodobnie skutkiem interwencji ówczesnego m inistra Bezpieczeństwa Publicznego, gen. dyw. Stanisława Radkiewicza, nie w ykonano. W grudniu 1955 r. K uropieskę zw olniono, a następnie zrehabilitow ano5. Pełne zadośćuczynienie — nom inację na dowódcę W arszawskiego OW (1956) i awans na generała dywizji (1957) przyniósł m u dopiero Październik.

W r. 1964 został kom endantem ASG, zaś w 4 lata później przeszedł w stan spoczynku. Był oficerem szeroko znanym tak przed, ja k po wojnie. Jeden z kolegów określił go jak o „oryginalną osobow ość” , człowieka o „szerokich horyzontach i głębokiej wiedzy” . Pam iętnikarz ów trafnie podkreślił, iż dzięki „nie zawsze taktow nem u sposobowi bycia” mógł uchodzić „za nieopanow anego i zarozum iałego, zbyt pewnego swych zdolności i umiejętności w ojskowych”6.

Będąc już na em eryturze rozpoczął K uropieska publikację pam iętnikarskiego cyklu: „W spo­ m nienia dow ódcy kom panii 1923-1934” (W arszawa 1971); „W spom nienia oficera sztabu 1934­

1939” (wyd. II rozszerzone, K raków 1984); „O bozowe refleksje. Oflag IIC ” (wyd. II K raków 1985) i wreszcie tom om aw iany w tym miejscu, a będący uzupełnioną i przepracow aną wersją opublikow a­ nego wcześniej — „M isja w Londynie” (W arszawa 1981)7. Pisarstwo generała, z racji niewątpliwego talentu literackiego, cieszy się znacznym zainteresowaniem , do czego przyczynia się nie tylko sprawne i ostre pióro au to ra, lecz także rzadka w tak nieodległej czasowo memuarystyce um iejętność i chęć ferowania sądów jednoznacznych, a naw et kategorycznych, często diam etralnie sprzecznych z obiegowymi. D latego też książki K uropieski, zawierające przy tym cenny i bogaty m ateriał faktograficzny, wywołują szeroki, polemiczny odzew8.

Franciszek C y m b a r e w i c z należy do generacji pow ojennych generałów, o innej zgoła biografii. U rodził się w Mohylewie w r. 1917. Jego pradziadek, zesłany za udział w Pow staniu Styczniowym, po odbyciu 10-letniej kary osiedlił się na Białorusi. Rodzina pozostała katolicka i polska jeszcze w następnym pokoleniu, niemniej ju ż ojciec au to ra — ślusarz, podobnie ja k wielu innych Polaków pozostawionych przez tra k ta t ryski po drugiej stronie granicy, nie zdołał, a być może i nie chciał repatriow ać się. M łody Cymbarewicz w zrastał ucząc się na pamięć „K atechizm u” W ładysława Bełzy i zaczytując rosyjskimi tłumaczeniam i Sienkiewicza i „K rótkim kursem historii W K P /b /” . Jego droga była typow a dla pokolenia ówczesnych komsomolców; ukończywszy siedm ioklasową szkołę polską (z braku nauczycieli w ykładano tam część przedm iotów po rosyjsku), rabfak i Instytut M edyczny został pow ołany do Arm ii Czerwonej. W ybuch wojny i klęska Polski nie wywarły na nim snać większego wrażenia, skoro faktów tych we wspomnieniach nie odnotow ał. N a

5 Najobszerniejsze dane o przebiegu swej więziennej odysei, przytaczając moc bezcennych dokum entów (zapiski oficerów śledczych, zeznania itd.), dał K uropieska w kolejnym tom ie pt. Nieprzewidziane przygody, opublikow anym ja k d o tąd jedynie na łam ach „Życia Literackiego” w latach 1981-1982. Cennymi uzupełnieniam i, pozwalającymi na niemal kom pletną rekonstrukcję sprawy, jest m em oriał złożony przez prof. M ieczysława Szerera 10 czerwca 1957 zastępcy pro k u rato ra generalnego P R L Janow i W asilewskiemu, przewodniczącem u Komisji do badania odpowiedzialności za łam anie praw orządności w sądownictwie wojskowym („Zeszyty H istoryczne” , 1979, z. 49, s. 71-160), robocza „ N o ta tk a w sprawie nadużyć w śledztwie w O rganach Inform acji” autorstw a mjr. Zbigniewa D om ino i kpt. E dw arda W iąca (tamże, 1981, z. 67, s. 37-70) oraz wypowiedź innego z członków w spom nianego zespołu gen. bryg. A dam a Uziembły, n.b. także więźnia politycznego z okresu stalinowskiego [A. U z i e m b ł o] M iłość Ojczyzny łączyła ,,spiskow­ ców", Rozmowa z ..., „L iteratu ra” 1981, n r 44, s. 7 n.

6 G . C y d z i k , Ulani, ulani.... W arszawa 1983, s. 165. Jest to jedyna bodaj szersza charakterysty­ ka K uropieski. Czyżby inni koledzy generała obaw iali się rewanżu?!

7 ,,M isja" doczekała się krytycznych recenzji M arka K. K a m i ń s k i e g o („Dzieje N ajnow ­ sze” 1983, nr 3, s. 218-223) oraz L ubom ira Z y b l i k i e w i c z a (W PH 1984, n r 1, s. 191-194). Stosując się do zawartych w nich uwag generał usunął z Z powrotem w służbie szereg rozbijających klasyczną narrację pam iętnikarską dokum entów oraz — z innych powodów — stonow ał niektóre oceny.

8 W dyskusjach z autorem na łamach W PH, gdzie zresztą publikował pierwodruki większości swych książek, wystąpili w latach 1970-1975 gen. bryg. M aksym ilian M ilan-K am ski, pułkownicy Jerzy Boguski, Leon Fudakow ski, Janusz Kędzierski, Jan Maliszewski, A dam P okorny, Stanisław Truszkowski oraz historyk i publicysta Ryszard Zieliński.

(4)

froncie znalazł się w grudniu 1941 r., aby w m arcu r. 1944 otrzym ać przydział do arm ii polskiej. Charakterystyczny dla samowiedzy autora, a także wielu znajdujących się w podobnej sytuacji kolegów -czerwonoarm istów , jest zapis jego ówczesnych refleksji: , jestem Polakiem, urodzonym i wychowanym w Z SR R , m oja postaw a jest siłą rzeczy postaw ą obyw atela radzieckiego, należę do W K P /b/, ale to chyba pow inno mi pom óc w znalezieniu właściwego miejsca w nowych w arunkach” (s. 36).

Nie nasuw ająca większych problem ów adaptacja, ja k też zakończona małżeństwem frontow a miłość z Polką, spowodowały, że Cymbarewicz po r. 1945 bez, ja k się zdaje, większych w ahań zdecydował się zostać w ojczyźnie przodków , i w ... m undurze. Gorliwością i szerokimi, także pozamedycznymi zainteresow aniam i, zwrócił na siebie uwagę zwierzchników. Błyskawiczną karierę zaczął robić w r. 1950: szef służby zdrow ia W arszawskiego O kręgu W ojskowego, w roku następnym został najpierw kw aterm istrzem Okręgu Pom orskiego, by następnie, po kilku miesiącach, aw anso­ wać na Głów nego K w aterm istrza W ojska Polskiego. N a stanow isku tym w randze generała brygady (od 1953 r.) pozostał do Października. N astępnie pełnił m. in. funkcję kom endanta garnizonu warszawskiego. W stan spoczynku przeszedł w 1974 r., jed n ak nadal udziela się społecznie m. in. jak o prezes Środow iska Polaków Byłych Żołnierzy Armii Czerwonej i przewodniczący Rady Naczelnej Stowarzyszenia Patriotycznego „G runw ald” .

M arian N a s z k o w s k i , urodzony w 1912 r., zawodowym wojskowym nie był. D ziałacz lewicy kom unistycznej, także po 1939 r. we Lwowie, trafił w r. 1943 jak o jeden z pierwszych do „berlingow skiej” dywizji. Z ostał tam w stopniu kapitana, podobnie jak wielu jego towarzyszy, skierow any do pracy politycznej. Był więc zastępcą dow ódcy 1 i następnie 3 pp d/s politycznych, zastępcą dowódcy 3 i 5 DP, wreszcie, jak o pułkow nik, pracow nikiem G ZP9. G dy w r. 1945 Jakub Berm an zaproponow ał mu objęcie Polskiej Misji W ojskowej w Paryżu N aszkowski protestow ał, ale nom inację przyjął. Pozostał tam , później już jak o attache wojskowy, przez dwa lata. Ocena jego pracy w centrali m usiała być wysoka 10 skoro powierzono m u w r. 1947 najważniejszą placówkę dyplom atyczną — am basadę moskiewską. Kolejnym szczeblem kariery Naszkowskiego było, ja k już w spom niano, stanow isko szefa G ZP, które w randze generała brygady sprawow ał od czerwca 1950 do października 1952 r. N om inacja na stanow isko w iceministra spraw zagranicznych, które miał piastow ać aż do 1968 r., oznaczała rozbrat z wojskiem. A u to r pam iętników pokazuje się jednak obecnie czasam i w m undurze, czy to jak o uczestnik pokojow ych sympozjów organizow anych przez byłych generałów N A T O i P ak tu W arszawskiego, czy też z racji kolejnych rocznic pow stania 1 DP.

A bstrahując n a razie od w ątków wojskowych w ypada zauważyć, iż w „Paryżu-M oskw ie” N aszkowski poddał się nader starannej autocenzurze,'daw kując inform acje polityczne: trudno bowiem w yobrazić sobie, aby obow iązki am basadora w Z SR R pod koniec lat czterdziestych ograniczały się do dyplom atycznych rautów i uczestnictwa w oficjalnych delegacjach. Być może owo milczenie w spraw ach najważniejszych dla ówczesnego układu stosunków polsko-radzieckich wynika także i z tego, że au to r powoli zdobywał konieczne na swym stanow isku doświadczenia. Do pracy we Francji był w każdym razie całkowicie nieprzygotow any, o czym świadczy uznanie M aroka i Tunezji za kolonie IV Republiki (por. s. 146), „m ianow anie” brytyjskiego polityka A lberta A lexandra generałem (s. 168), tylko dlatego, iż był I lordem Admiralicji i na koniec naiwność, jak ą wykazał w rozm ow ach z gen. Georgem C atroux, am basadorem francuskim w M oskwie, który zdobył sobie pełne zaufanie Naszkowskiego przekonując go o swym rzekom o negatywnym stosunku do gen. de GauUe’a (por. s. 211).

Om aw iane w spom nienia, szczególnie K uropieski i Cymbarewicza, dają wiele inform acji o doktrynie wojennej, szkoleniu, logistyce — słowem elementach składających się na pokojow e

» Swe wojenne losy i karierę opisuje we w spomnieniach Lata próby (wyd. II, W arszawa 1967). 10 Zgoła inne wrażenie odniósł z wizytacji paryskiego atac h atu K uropieska, zdziwiony tym, iż „zajm ow ano się [tam] emigracyjną prasą w ojskow ą” i politykow aniem , a nie „tym działem, który wydawał m u się najważniejszym, tj. wojskowym” {Misja, s. .161). D odać należy, iż Naszkowski uchodził także i później za zwierzchnika i kolegę arbitralnego i trudnego we współżyciu (por. J. W i n i e w i с z, Co pamiętam г długiej drogi życia, Poznań 1985, s. 573 n).

(5)

funkcjonow anie sił zbrojnych, zbyt jednak wyrywkowych, aby na ich tylko podstaw ie silić się na szersze uogólnienia. Inaczej rzecz się m a z polityką personalną11. A utorzy, dobrze poinform ow ani, poświęcają jej wiele miejsca, zaś kariery ich są wielce charakterystyczne, a zarazem typowe dla losów grup, z jakich się wywodzą.

U derzająco analogiczna i w arta z pewnością szczegółowych badań jest sytuacja kadrow a, w jakiej arm ia znalazła się w r. 1921 i 1945. W obydw u w ypadkach stanow iący jej kręgosłup korpus oficerski budow ano z przedstawicieli zbiorowości różniących się dośw iadczeniam i, wykształceniem i w ojsko­ wymi tradycjam i. K adry wojskowe II Rzeczypospolitej pow staw ały, ja k w iadom o, z legionistów, hallerczyków oraz oficerów byłych arm ii zaborczych (austriackiej, rosyjskiej, w mniejszym stopniu niemieckiej)12. P odobne zjawisko zaistniało u zarania Polski Ludowej. O rganizow ane w Związku Radzieckim i wyzwolonym kraju jednostki cierpiały ze znanych pow odów na niedobór kad r oficerskich. D o pełnego w ykorzystania licznych poborow ych nieodzow na okazała się pom oc A rm ii Czerwonej. D o lipca 1945 r. skierow ano do LW P 19 679 oficerów, którzy zapełnili p onad połowę stanów , przede wszystkim w broniach technicznych13. Z asadą przyjętą przez stronę radziecką było odkom enderow yw anie przede wszystkim obywateli radzieckich polskiego pochodzenia, bądź „zapadników ” — Polaków zmobilizowanych po r. 1939, którzy nie dotarli do arm ii A ndersa.

N a podstawie fragmentarycznych danych 14 można stwierdzić, iż większość wyższych oficerów

11 Z rozważań poniższych wyłączono wojska wewnętrzne — podlegające M inisterstwu Bezpie­ czeństwa Publicznego, ja k też pion polityczny — kontrolow any bezpośrednio przez К С P PR (PZPR), W arto tu zwrócić uwagę na m onografie M . J a w o r s k i e g o (Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego 1945-1965, W arszawa 1984) i I. B l u m a ( Z dziejów Głównego Zarządu Politycznego WP. Jego rola i miejsce w Ludowym Wojsku Polskim, W PH 1963, n r 3-4, s. 206-251) poruszające w pewnej mierze interesującą nas problem atykę.

12 Por. P. S t a w e c k i , Rodowód i struktura społeczna korpusu oficerskiego Drugiej Rzeczypos­ politej, „Studia i M ateriały do H istorii W ojskowości” t. X X III, 1981, s. 231-264; P. M a d a j c z y k , Kształtowanie się korpusu oficerskiego Wojska Polskiego w latach 1918-1921, K H t. XVI, 1984, n r 3, s. 493-510 oraz interesujące uwagi M. R o m e y ki , Przed i po maju t. I, W arszawa 1976, s. 33 n.

13 Por. wywód W. J u r g i e l e w i c z a (Pomoc Zw iązku Radzieckiego w utworzeniu Ludowego Wojska Polskiego, W PH 1972, n r 1, s. 116), który przeprow adza przekonyw ającą krytykę innych danych.

N a 2 sierpnia 1945 r., a więc tuż przed rozpoczęciem demobilizacji, na 40 859 oficerów było 16 396 (czyli 40% ) z Arm ii Czerwonej. D om inow ali w lotnictwie (89% ), wojskach chemicznych (66%), artylerii (59% ), łączności (58% ); poniżej 15% znajdow ało się w piechocie, służbie adm inistracyjnej, m arynarce wojennej, K BW i pionie politycznym (K. F r o n t с z a k, op. cit., s. 330). Zdum iew ająco niski procent radzieckich specjalistów we flocie tłumaczy się tym , iż organizow ano ją dopiero po wyzwoleniu Polski (nie bez pom ocy przysłanej z Leningradu misji morskiej), w oparciu o stosunkow o liczną grupę „helskich” jeńców.

14 Wzięto pod uwagę 40 oficerów, którzy uzyskali generalskie awanse przed r. 1956 (także jeszcze w Armii Czerwonej), Polaków z pochodzenia, posiadających obywatelstwo radzieckie przed 1 września 1939 r.: Franciszka Andrijewskiego, Z ygm unta Anichimowskiego, K azim ierza B abiana, Wojciecha Bewziuka, Bordziłowskiego, Cymbarewicza, A dam a Czapiewskiego, Bolesława Czarnia- wskiego, G w idona Czerwińskiego, A dam a i W acława Daszkiewiczów, Leona D ubickiego, Stanisła­ wa Galickiego, Stanisław a Grochoczyńskiego, M ark a K arakoza, Bolesława Kieniewicza, W ładysła­ wa K orczyca, Bronisław a Lubańskiego, Jan a M ierzycana, M ichała M ohuczego, E dw arda M okrzyc­ kiego, W itolda N owodw orskiego, Stanisława Popław skiego, Bronisława Półtorzyckiego, Jan a Pyrskiego, W łodzim ierza Radziwonowicza, K onstantego Rokossowskiego, A leksandra Romeykę, A dam a Salom onowicza, A ntoniego Siwickiego, Józefa Smagę, W siewołoda Strażewskiego, A leksan­ d ra Szackiego, L eonarda Szymańskiego, K aro la Świerczewskiego, A leksandra Tarnow skiego, K azimierza U nderkę. A leksandra Waszkiewicza, Bolesława Zarako-Zarakow skiego i W łodzimierza Zmaczyńskiego. Do powyższej zbiorowości należy zaliczyć również następujące osoby: P iotra G rabow skiego, A rtu ra Huleja, A leksandra M odzelewskiego, Mieczysława Sowińskiego i Stanisława Zajdowskiego, w polskim piśmiennictwie brak jednak interesujących nas danych o ich biografiach. W ykorzystane czerpano przede wszystkim z opracow ania J. M a r g u l e s a ( Wybitni dowódcy i organizatorzy ludowych sil zbrojnych, W PH 1975, n r 1-2, s. 505-522) oraz Księgi Polaków

(6)

Armii Czerwonej, którzy przeszli do LWP, pochodziła, podobnie ja k Cymbarewicz, z guberni zachodnich, a szczególnie obszarów nie wcielonych po 1921 r. w skład II Rzeczypospolitej. Zdarzali się w śród nich Polacy ew akuowani z Kongresów ki po w ybuchu I wojny światowej, a także potom kow ie zesłańców z lat 1905,1863inaw et 1831, urodzeni w głębi Rosji lub na Syberii15. Losy ich determ inow ał również wiek: wielu w r. 1917 znalazło się, często w wyniku mobilizacji, czy też na ochotnika w szeregach arm ii rosyjskiej, a następnie — Czerwonej1®. D roga do Polski, po traktacie ryskim, była dla nich praktycznie zamknięta: pozostali w służbie aż do wybuchu następnej wojny, wyjąwszy niełatwy okres 1937-193817. Trudniej określić pochodzenie społeczne omawianej grupy, mające kluczowe znaczenie dla zachow ania lub u traty narodow ej świadomości. Większość, ja k się zdaje, wywodziła się z rodzin robotniczych lub chłopskich, często zasymilowanych, także poprzez mieszane małżeństwa18. Czynnikiem chroniącym przed w ynarodowieniem był oczywiście Kościół: o chrzcie w obrządku rzym sko-katolickim mogą świadczyć im iona — Bolesław, Bronisław, Kazimierz, Stanisław itd. Wielu przyszłych generałów pielęgnowało swą polskość, bywały jednak i w ypadki odw rotne19.

Oficerowie wywodzący się z polskich rodzin, byli oczywiście nie dość liczni, by wypełnić etaty LWP, stąd też od wiosny 1944 r. kierow ano do służby również innych obywateli radzieckich20. Potrzeby była nieograniczone; planując zorganizowanie kolejnej, 3 Armii, N aczelne D ow ództw o LW P zakładało, iż na 104 nowe etaty generalskie blisko połowę — 43, obsadzi się now o przybyłymi z Armii Czerwonej, inne zaś poprzez awanse, dotyczące wszak w znacznej mierze byłych oficerów radzieckich. W ypada dodać, iż w całej niemal literaturze pamiętnikarskiej odnaleźć m ożna słowa najwyższego uznania wobec kwalifikacji przybyłych z pom ocą specjalistów. Nieco inaczej — zdaniem badającego ten problem Juliana B a b u l i — spraw a w yglądała na najwyższym szczeblu dow odzenia. O ceniając kwalifikacje dowódców, szefów sztabów i oddziałów operacyjnych wszyst­ kich polskich arm ii a u to r przyznał najwyższą notę Siergiejowi Nossowi, dobre — Korczycowi, Popław skiem u, Josifowi Sankowskiem u i Strażewskiemu oraz dostateczne — Zygmuntowi Berlingo­

uczestników Rewolucji Październikowej 1917-1920 (B iografie), W arszawa 1967. Rzetelność p o d a­ nych tam informacji budzi poważne zastrzeżenia. A utorzy Księgi Polaków przyznali np. urodzonem u w Petersburgu Radziwonowiczowi pochodzenie chłopskie. Czyżby per analogiam, ja k „chłopi z M arszałkow skiej” , włościanie rezydowali w stolicy im perium na Prospekcie Newskim?

15 Spośród 40 analizow anych przypadków — 20 osób urodziło się w guberniach zachodnich, 11 — w Królestwie, zaś 9 — w głębi Rosji. K ilku wywodziło się z rodzin podzielonych przez wojnę: bracia generałów Czerniawskiego, Grochoczyńskiego i K ontrym a służyli w PSZ na Zachodzie, podczas gdy stryjeczny M ichała M ohuczego — A dam , był kom andorem przedwojennej floty.

16 Gen. Bewziuk stwierdzał: „udział w wojnie domowej w dużym stopniu przesądził o moim przyszłym życiu” (A. S z y b i s, Zatrzym ane w pamięci, W arszaw a 1983, s. 187). '

t 17 W okresie czystek represjom obok Rokossowskiego poddano z pewnością — Bordziłowskie- go, Czerwińskiego, Kieniewicza, Radziwonowicza, Romeykę, Siwickiego, Smagę, Strażewskiego i Tarnow skiego (pisze o tym m. in. A. S r o g a , Początek drogi. Lenino, wyd. III popraw ione, W arszawa 1978, s. 29).

18 Po 8 generałów miało pochodzenie robotnicze i chłopskie, zaś 7 — inteligenckie (w pozostałych w ypadkach brak danych). Niewątpliwie w grupie ostatniej znajdują się również potomstwiennyje dworianie, ja k choćby gen. Strażewski, który z tego pow odu m iał po rewolucji pewne kłopoty (por. M. P o p i o ł e k, Fragmenty z życiorysu generała Wsiewoloda Strażewskiego, cz. I: Stalingrad, W PH 1986, n r 2, s. 179). Nie ulega wątpliwości, iż sami zainteresowani, jeśli było to możliwe, nie afiszowali się pochodzeniem ziem iańskim lub nawet tylko szlacheckim.

19 Zam ordow any przez Niemców dowódca 5 D P gen. bryg. Waszkiewicz — „wychował się w dom u rosyjskim i nie uw ażał się za P olaka” , aliści „nie m iał uprzedzeń w stosunku do Polski” (M . N a s z k o w s k i , Lata, s. 411). Z kolei zastępca dow ódcy I A rm ii gen. bryg. K arakoz został przysposobiony przez ojczyma (U kraińca?), którego nazwisko przybrał (por. A. S z y b i s, op. cit., s. 174).

20 Spośród skierowanych do LW P oficerów radzieckich, Polacy stanowili 18,8% (K. S o b i e - s z c z a k . Przedmowa, [w:] Oni walczyli o naszą wolność, W arszaw a 1975, s. 31).

(7)

wi, Adam ow i Daszkiewiczowi, Denisowi Surżycowi i Świerczewskiemu21. Zważywszy, iż w świetle bojowych do k o n ań oceny te musiałyby ulec weryfikacji (in plus — K orczyca i Berlinga, in minus— Świerczewskiego) zastanaw ia mimo wszystko nie najlepsze przygotowanie do sprawow anych funkcji. Tłum aczenie jest uderzająco proste: ze względów politycznych dow ództw o arm ii sprawowali oficerowie z polskim i rodow odam i i to ci, którzy stosunkow o szybko przybyli do LW P, stąd też nie istniały praktycznie możliwości szerszego w yboru.

Rozpoczęta po zakończeniu wojny dem obilizacja i konieczność reorganizacji arm ii na n o rm al­ nych — jeśli idzie o płaszczyznę personalną — zasadach 22 spowodowała zasadnicze zmiany w strukturze korpusu oficerskiego. D o lipca 1946 r. opuściło Polskę 12 500 oficerów radzieckich23; dalsi wyjechali w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Interesująca jest tu uw aga K uropicski, który twierdzi, iż niektórych w ybitnych fachowców pozbyto się przedwcześnie, co spowodowali ich ziomkowie — „nie wolni od kom pleksu H ero d a” , którzy „woleli pozostaw iać słabszych, wiedząc dobrze, że sami nie m ają wielkich nadziei na zrobienie dalszej kariery w radzieckich siłach zbrojnych” (s. 120). Nie negując trafności tej obserwacji (szkoda wszakże, iż nie egzemplifikowanej!) wydaje się, iż w Polsce pozostali ci, których chciano i którzy życzyli sobie tego sami24.

Sytuacja personalna ustabilizowała się w początku 1947 r. K ad ra pochodzenia radzieckiego liczyła wówczas około 33% — gdy idzie o wyższe dow ództw a25. Jej funkcjonowanie i działalność można, ja k sądzę, porów nyw ać — toutes proportions gardées — do zadań, jakie spełniała w Polsce po I wojnie światowej francuska misja wojskowa. Z arów no jedna, ja k i druga, reprezentując wielkie sojusznicze m ocarstw o, m iała najszybciej doprow adzić arm ię polską do poziom u pełnow artościow e­ go sojusznika, dbając równocześnie o właściwą reprezentację interesów swego kraju26.

W yjazd ta k znacznej liczby kwalifikowanych fachowców wywołać mógł groźny kryzys personal­ ny. N ajprostszym środkiem zaradczym były szybkie nom inacje absolwentów szkół oficerskich działających w LW P od r. 1943. Zapełnić oni mogli jed n ak najwyżej średnie szczeble wojskowej hierarchii, na których zresztą nie zawsze potrafili sobie radzić27. N ajchętniej widziani byli w arm ii,

21 J. B a b u l a , Dowodzenie na szczeblu operacyjnym w Ludowym Wojsku Polskim 1944-1945, W PH 1982, n r 4, s. 24; por. F. K u s i a k , Oficerowie I Arm ii Wojska Polskiego w latach 1944-1945, W rocław 1987, s. 74 n.

22 Oficerowie Armii Czerwonej zwolnieni byli m. in. z przysięgi, w niektórych sprawach dyscyplinarnych podlegali radzieckiem u sądownictwu, zaś ich awanse generalskie wymagały aprobaty Ludow ego K om isariatu O brony (W. J u r g i e l e w i c z , op. cit., s. 120).

23 K. F r o n t c z a k , op. cit., s. 349.

24 Gen. Bordziłowski wspomina swego poprzednika na stanowisku szefa wojsk inżynieryjnych LW P gen. Stanisław a Lisowskiego, który podobnie ja k wielu opuścił Polskę „n a w łasną prośbę” . T rafna wydaje się konkluzja autora, iż „wykonawszy swój obow iązek żołnierski i internacjonalisty- czny” wszyscy oni „pragnęli wrócić do rodzin, do ojczyzny” (J. B o r d z i ł o w s k i , Żołnierska droga t. II, wyd. 2, W arszaw a 1979, s. 341). Bywały jednakże wypadki inne: dow ódca Pom orskiego O kręgu W ojskowego gen. bryg. Wiaczesław Jakutow icz został w r. 1945 odw ołany z funkcji — i z LW P — skutkiem „nieporozum ień z adm inistracją G d ań sk a” (J. P o k s i ń s к i, Pomorski Okręg

W ojskowy 19 4 5 -1949, W PH 1983, n r 2-3, s. 385). Obszerniej o problem ie tym pisze F. K u s i a k (op. cit., s. 122 n) podając również pobudki polityczne („niepewność co do ustroju w Polsce” ) kierujące w ielom a wyjeżdżającymi.

25 Obliczenia własne na podstawie K. F r o n t c z a k , op. cit., s. 335 n.

26 Stronę radziecką rzecz jasna żywo interesowała polityka personalna prow adzona w LW P. Swe stanow isko w tej sprawie wyraził Stalin w rozm owie z gen. ljt. Fiodorem Połyninem. Podkreślając naturalną dążność oficerów Armii Czerwonej, aby po zakończeniu wojny powrócić do kraju i rodzin dodawał: nado ubiedit towariszczej, czto kakoje-to wriemja im pridjotsja ostawatsja w Polsze, cztoby pom ocz je j w ukrieplenii gosudarstwiennoj sam ostojatielnosti--- Nam nie biezrazliczno — stwierdził m ając na myśli kształcenie rodzimych kad r LW P — kto budjet stojat wo glawie czastiej i sojedinienij polskoj armii. Eto doliny byt ludi, predannyje nowomu diemokraticzeskomu stroju (F, P o ł y n i n, Bo- jew yje m arszruty, wyd. 2, M oskw a 1981, s. 352).

27 Ówczesny zastępca Szefa Sztabu Generalnego gen. bryg. Stefan M ossor, dokonując w styczniu 1946 r. inspekcji 12 D P konstatow ał, iż młodzi oficerowie — Polacy, m ają kłopoty na ogół z pracą sztabow ą (J· P o k s i ń s к i, op. cit., s. 397 n.).

(8)

zwłaszcza przez m ającego w kwestiach personalnych głos decydujący wiceministra gen. dyw. Spychalskiego, byli partyzanci z AL-owskimi rodow odam i. Znaczna ich część została wszakże świadomie skierow ana do M BP i M O oraz w mniejszym stopniu, ap aratu politycznego; przeszkodą w wyzyskaniu pozostałych był najczęściej brak elem entarnego wykształcenia nie tylko wojskowego28. Jedynym oficerem tej grupy, który do r. 1948 dosłużył się rangi generalskiej był Zygm unt Duszyński, nota bene najm łodszy oficer LW P w tym stopniu (w chwili aw ansu m iał 33 lata)29. Zasadność nominacji potw ierdza nie tylko d o b ra opinia K uropieski (por. s. 297 n.), ale również jego późniejsza błyskotliwa kariera po r. 1956.

Najwyższe stanow iska w armii zwalniane przez wyjeżdżających oficerów radzieckich obejmować mogli zatem jedynie oficerowie wywodzący się z sił zbrojnych II Rzeczypospolitej, pow racający z oflagów i Zachodu30. U w ażano, iż jest to rozw iązanie przejściowe — „do czasu w ychowania własnego korpusu starszych oficerów”31. Oczywiście były także argum enty przem awiające przeciw­ ko masowem u naborow i byłych jeńców. Poza w ątpliwościam i politycznym i w grę wchodził kompleks klęski, ja k i większość m usiała żywić, ja k też fakt, iż brzemienne dla rozw oju sztuki wojennej lata 1939-1945 spędzili za drutam i obozów32. Znacznie bardziej w artościowym uzupełnie­ niem z p u n k tu w idzenia fachowego byliby oficerowie z PSZ, ale ci w ciągu dw u pierwszych pow ojennych lat napływali do kraju wąskim strumyczkiem. W efekcie więc w r. 1945 — ja k pisze K uropieska — „klim at dla byłych jeńców był wielce przychylny” (s. 14) i początkow o angażow ano niemal wszystkich zgłaszających się. Z czasem zaczęto stosow ać ostrzejsze kryteria, tym niemniej udział przedw ojennych oficerów na wyższych szczeblach dow odzenia systematycznie rósł33. Poza przydatnością zaw odow ą stosow ano świadomie swoisty test polityczny, jakim był udział w w alkach z podziem iem , który większość z powodzeniem zdała34.

O statecznie z ponad 30 generałów lub dow ódców wielkich jednostek i służb, którzy, najczęściej z niewoli, wrócili do kraju 35, w ykorzystano co najwyżej jedną trzecią. Niewątpliwie w ówczesnej

28 K uropieska ( Z powrotem, s. 317 n) podaje znamienny przykład „głośnego [? przyp. PW] party zan ta” ppłk. Parow skiego, który, pom im o nacisków wpływowych osobistości nie został przyjęty na A SG poniew aż... „praw ie nie um iał pisać” .

29 W podobnym wieku generalskie wężyki otrzym ali jeszcze — Galicki (1944), Janusz N eugebauer-Zarzycki (1947) — wszelako w pionie politycznym , Wojciech Jaruzelski (1956) oraz kontradm irałow ie — Jan Wiśniewski (1953) i Zdzisław Studziński (1955). Młodszym o rok, w chwili aw ansu (1947) był G rzegorz K orczyński, który służył jednak wówczas w pionie M BP. W arto przypom nieć, iż najm łodszym i generałami II Rzeczypospolitej byli: 31-letni M ichał Karaszewicz- -Tokarzewski (1924) oraz 33-latkowie: Edw ard Rydz-Śmigły (1919), Stefan D ąb-Biernacki (1923) i Józef Zając (1924).

30 Por. M . S p y c h a l s k i , Zwycięstwo demokracji ludowej. Fragmenty wspomnień, W PH 1976, nr 4, s. 83.

31 Cz. G r z e l a k , W yższe szkolnictwo wojskowe w ludowym WP w latach 1944-1947, W PH 1983, n r 1, s. 79.

32 Nie m ożna zgodzić się w tym miejscu z tezą K uropieski ( Z powrotem, s.7 3 ), jakoby oficerowie „najbardziej przydatni i sprawni znaleźli się w obozach jeńców ” . Jest to klasyczny przykład fałszywej projekcji własnego, osobistego doświadczenia.

33 Wedle danych za 1947 r. stanowili blisko 50% (por. K. F r o n t c z a k , opt. cit., s. 335 п.). 34 Spychalski twierdzi, iż dla „oficerów przedwojennych, wychowanych „apolitycznie” , antyko­ munistycznie i prosanacyjnie” walki z podziem iem były „św iatopoglądow ą szkołą” oraz „dobrym sprawdzianem ich postaw ideowych” (Zwycięstwo demokracji, s. 83).

35 Byli to: gen. dyw. Juliusz Rómmel (w r. 1939 dow ódca Armii „Ł ódź”), generałowie brygady — Mieczysław Boruta-Spiechowicz (dow ódca G O „Bielsko” i I K orpusu w Wielkiej Brytanii), Jan Jagm in-Sadow ski (G O „Śląsk” ), W iktor Thom m ée (G O „P iotrków ” ), B ernard M ond (6 DP), Bronisław Prugar-K etling (11 DP, w r. 1940 we Francji — 2 D SP), G ustaw Paszkiewicz (12 D P, następnie zastępca dow ódcy I K orpusu PSZ), Józef Kwaciszewski (19 D P), W ładysław Bończa- -U zdowski (28 DP), B runo O lbrycht (39 D PRez., następnie w A K ), R om an A braham (W ielkopolska BK) i Julian Filipowicz (W ołyńska BK, potem A K ), pułkow nicy — M arian Turkow ski (3 D PL), Mieczysław M ozdyniewicz (17 D P), Bolesław Krzyżanowski (24 D P), Stefan Broniowski (28 DP), Tadeusz Kalina-Zieleniewski (33 D PRez., 3 D P w r. 1940 i 4 D P w Anglii), O tto k ar

(9)

Brzoza-rzeczywistości sam fakt pow rotu zawodowego oficera do Polski stanowił swego rodzaju polityczną deklarację i należy zakładać, iż niemal każdy podjąłby dalszą służbę. N aw et jeśli nie wszyscy po latach przebytych w oflagach znajdowali się w odpowiedniej kondycji fizycznej aby dow odzić w linii, to wobec ogrom nych potrzeb mogli być w ykorzystani w m iarę posiadanych sił i umiejętności w administracji, szkolnictwie itd. Uwagi te nie dotyczą oczywiście tych, którzy zjawili się zbyt późno (M ilan-K am ski d o tarł do kraju pod koniec 1949 r.) tudzież związanych w czasie okupacji z A K , choć w drugim w ypadku wobec ich młodszych stopniem kolegów takich ja k Franciszek H erm an, Jerzy K irchm ayer czy Rzepecki nie żywiono obiekcji.

Mechanizmy pow odujące taką, a nie inną selekcję odsłania częściowo K uropieska. Spośród kierującego faktycznie M inisterstwem O brony trium w iratu Żymierski-Korczyc-Spychalski, pier­ wszy, usunięty z arm ii w r. 1926, niewiele wiedział o przydatności młodszych kolegów, drugi — jak o oficer radziecki — nie był w stanie form ułow ać ocen merytorycznych, trzeci zaś — przedw ojenny rezerwista nie m iał po tem u nawet kompetencji. Poniew aż K uropieska zaskarbił sobie zaufanie Spychalskiego co najmniej dw ukrotnie (por. s. 19 n. i 56 n.) pow ołany został do poufnego zaopiniow ania potencjalnych kandydatów do służby w LWP. O tym , iż zdanie jego brano po uwagę świadczy, iż w w ojsku nie znalazł się ani Chm urow icz (zdyskwalifikowany ja k o „zbyt stary, rozleniwiony intelektualnie i zmanierow any” ) ani K ossakow ski, którem u — nie znając go osobiście — nie był w stanie wydać odpowiedniej atestacji36.

Pom im o powyższych zastrzeżeń korzystnie o kierownictwie M O N i znajom ości przebiegu kam panii 1939 roku świadczy, iż do arm ii nie przyjęto miernie wówczas dow odzących — M onda, Kwaciszewskiego, Kaliny-Zieleniewskiego37 i Bogoryi-Zakrzewskiego. W ydaje się jed n ak , że kryteria merytoryczne nie zawsze stały na pierwszym miejscu przy ocenie wyższych oficerów, skoro nie pow ołano do służby bodaj najwybitniejszego z wrześniowych generałów — Thom m ćego czy bardzo wysoko ocenianych A braham a i M ozdyniewicza. Z a błąd w ypada również uznać odrzucenie oferty emerytow anego gen. dyw. Józefa R ybaka. Był co praw da oficerem wyaranżerow anym , jednak z pewnością jednym z najbardziej utalentow anych w arm ii II Rzeczypospolitej. W służbie czynnej znaleźli się starsi od niego i sądzić należy, iż i w tym w ypadku zadecydowały uprzedzenia osobiste38. O bok przedwojennej generalicji w wojsku znalazło się kilkudziesięciu przedw ojennych pułkow ni­ ków i podpułkow ników , m ajorów i kapitanów (!) aw ansow anych rychło na stopnie generalskie.

-Brzezina (50 DP), Janusz G ałdyk (1 BGór.), Jan K otow icz (3 B.Gór.), A dam Bogorya-Zakrzew ski (Pom orska BK) oraz k om andor W łodzimierz Steyer (R ejon U m ocniony „H el” ). O prócz nich powrócili rów nież nie sprawujący funkcji liniowych — gen. dyw. Radeusz K ossakow ski (szef saperów i broni pancernej), generałowie brygady — A leksander Litwinowicz (wiceminister spraw wojskowych), Izydor M odelski (wiceminister obrony narodow ej), Stanisław T a ta r (zastępca szefa Sztabu G eneralnego),. A leksander Szychowski (szef kom unikacji wojskowych), Jan Chm urow icz i M aksym ilian M ilan-K am ski (zastępcy dow ódców okręgów wojskowych), Bolesław Szarecki (naczelny chirug II K orpusu), pułkownicy H eliodor C epa (szef łączności) i B runon Romiszewski (szef departam entu artylerii), a także generałowie „A k-owscy” — Jan Skorobohaty-Jakubow ski i Albin Skroczyński. N ad to do Polski d o tarło co najm niej 20 zastępców dow ódców lub szefów sztabów wielkich jednostek, spośród których kilku (np. płk. Leon G ro n t) osiągnęło w LW P znaczące stanowiska.

36 Kossakowski był najstarszym rangą cichociemnym (za skok do kraju otrzym ał stopień generała dywizji) i jednym z nielicznych w przedwojennej arm ii wyższych oficerów propagujących rozwój broni technicznych, zwłaszcza czołgów. Pozostaw iono go poza wojskiem z niewątpliwą szkodą dla sprawy.

37 Zieleniewski, wielce zasłużony szef Wojskowego Instytutu Geograficznego, mógł być jednak z powodzeniem w ykorzystany na podobnym stanow isku adm inistracyjnym.

38 Por. Wspomnienia gen. Rybaka, W arszawa 1954, s. 200. Decydującym wydaje się stosunek do przew rotu majowego: A braham i Thom m ée należeli w r. 1926 do najbardziej zagorzałych zwolenników M arszałka, zaś Rybak dw uznaczną postaw ą ułatwił m u działania. W arto dodać, iż Thom m ée egzystował w kraju w bardzo ciężkich w arunkach. G odziw ą em eryturę przyznano m u dopiero w r. 1956 (!) na wniosek marsz. Rokossow skiego (por. J. K u r o p i e s k a , Wspomnienia oficera sztabu, s. 381 ).

(10)

Pow ołanie d o arm i gen. bryg. Pławskiego i płk. Szokalskiego poświadcza kryzysową sytuację personalną, ja k a zaistniała w r. 1945. O bydwaj, zwolnieni z wojska w ram ach pomajowej piłsudczykowskiej czystki, nie mieli ko n tak tu z m undurem , przez niemal 20 lat! A w ansow ano ich tym czasem i w ysunięto na odpow iedzialne stanowiska: Pławski był szefem D epartam entu U zbroje­ nia a Szokalski, co praw da przejściowo — dow ódcą Pom orskiego O kręgu W ojskowego. W innych kategoriach oceniać należy przyjęcie gen. bryg. Szareckiego i płka. Gilewicza. Pierwszy spędził lata wojny nader czynnie: n ad to w sposób dem onstracyjny (głodówka) doprow adził do szybkiego zwolnienia z PSZ, aby natychm iast po zakończeniu działań powrócić do kraju. Jako zwierzchnik służby medycznej LW P był niewątpliwie najwłaściwszym człowiekiem z racji swych ogrom nych doświadczeń, także w sferze organizacyjnej. Gilewicz, szef przedwojennego Centralnego Instytutu W ychow ania Fizycznego, również był pierwoszorzędnym fachowcem.

Inaczej rzecz m iała się z Róm m lem . G enerał pojechał z oflagu do Paryża, gdzie „niezadow plony ze zbyt skrom nego, a może naw et niechętnego przyjęcia” (czegóż mógł spodziewać się dow ódca porzucający walczące z nieprzyjacielem wojska?!) zadeklarow ał ostrożnie pow rót do Polski39. Przyjęcie go do służby stało się zatem nieledwie kwestią polityczną, jed n âk otrzymawszy funkcję doradcy N aczelnego Dow ódcy d/s szkolnictwa został szybko spensjonow any, co z uwagi na wybujałe pojęcie o sobie, znikom y (po 1939 r.) autorytet i w ątpliwą wiedzę wojskową należy uznać za decyzję ze wszech m iar słuszną. Podobny charakter m iała nom inacja gen. Skokowskiego. Były dow ódca PAL, AL i KB w Pow staniu W arszawskim otrzym ał z tej racji O kręg K rakow ski. Ponieważ nie radził sobie z funkcją, rychło w ycofano go40.

K arier w LW P nie zrobili również B oruta i T atar. Pierwszy nader łaskawie pow itany przez legionowego zwierzchnika marsz. Żymierskiego, m iał szansę wybicia się, ale przekreślił ją konflikt o zabarw ieniu politycznym z bezpośrednim zwierzchnikiem — wiceministrem Świerczewskim (chodzi­ ło o zachow anie tajności przy głosowaniu w wojsku podczas referendum )“ . D rugi przybył do kraju w

1949 roku, a więc ju ż w nowej, niepomyślnej koniunkturze politycznej.

Ciepło i życzliwie przyjęto za to M odelskiego. M arsz. Żymierski pam iętając jego hałaśliwie antypiłsudczykow ską postaw ę w m aju 1926 roku postaw ił go na czele misji repatriacyjnej udającej się na Zachód. Teoretycznie w ybór był trafny, gdyż generał, ja k o wiceminister obrony z lat 1940-1944, znał, ja k może nikt, personalia PSZ. Nie wiedziano jed n ak , czy też może zlekceważono fakt, iż M odelski, człowiek niewielkiego charakteru i małego form atu, obsesyjnie nienawidzący swych wyimaginowanych przeciwników, był z racji prow adzonej wówczas polityki powszechnie i zasłużenie znienawidzony42. W yjazd jego do Londynu nie przysłużył się zatem sprawie repatriacji: przesunięty następnie na attache wojskowego do Stanów Zjednoczonych odmówił w r. 1948, ja k o jedyny bodaj wyższy oficer LW P, p o w ro tu do kraju43.

Wielce prom inentną osobistością okazał się rów nież gen. Paszkiewicz, szeroko znany w przedwojennym wojsku, zarów no z bohaterskich wyczynów podczas wojny polsko-radzieckiej, jak też godnej postawy, ja k ą zajął w m aju 1926 r. i późniejszej najlojalniejszej w spółpracy z sanacją. W r. 1939 nie potrafił potw ierdzić swej bojowej sławy i pom im o protekcji Sikorskiego nie zdołał wyrobić sobie też odpowiedniej pozycji w PSZ. Zw olennik M ikołajczyka był więc w r. 1945 jednym z pierwszych wracających do Polski. Z ostał dow ódcą dywizji i W arszawskiego O kręgu W ojskowego. O tym, iż potrafił doskonale ułożyć sobie stosunki z nowymi w ładzam i, świadczy m andat z listy Bloku D em okratycznego do Sejmu U staw odawczego, gdzie, ja k pisze jego biograf — „dem askow ał”

39 J. K u r o p i e s k a , M isja, s. 11; M. N a s z k o w s k i , Paryż-M oskwa, s. 37-38; por. E. H i n t e r h o f f , Arm ia Rokossowskiego, „ K u ltu ra ” (Paryż), 1956, n r 7/8, s. 150.

40 M. S p y c h a l s k i , Zwycięstwo demokracji, s. 84.

41 Por. F. P e n c z e k , General. Fragmenty rozmowy z gen. Mieczysławem Borutą-Spiechowiczem (grudzień 1982), „T ygodnik Powszechny” nr 45 (1898) z 10 listopada 1985, s. 3.

42 Por. J. K u r o p i e s k a , M isja, s. 54 n.; M. R o m e у к o, Z e wspomnień attaché wojskowego cz. IV, W PH 1960, nr. 2, s. 285; M. U t n i k, Sztab polskiego Naczelnego Wodza w latach I I wojny światowej, W PG 1973, n r 2, s. 215-217.

(11)

przywódców PSL (a więc swych niedawnych politycznych patronów )44. W podobnych kategoriach — ja k o koniunkturalistę — oceniono również Cepę („szybki akces do am basady Polski Ludow ej” uchodził za jego „czw arte wcielenie” )45, z tym wszakże, iż w przeciwieństwie do Paszkiewicza był wybitnym fachowcem, którego kwalifikacje tru d n o było podważyć.

Z a naturalne uznać trzeba powołanie do w ojska Prugara-K etlinga, O lbrychta, Romiszewskiego i Szychowskiego. Pierwszy m iał ładną kartę z 1939 i 1940 r., pozostali natom iast uchodzili za tęgich fachowców w dziedzinie wyszkolenia piechoty (Olbrycht), artylerii i wojskowych kom unikacji4®. W podobny sposób należy ocenić awanse kolejnych dow ódców m arynarki kom andorów M ohuczego i Steyera zasłużonych i dośw iadczonych oficerów floty. Z am iana na tym stanow isku m iała ch arak ter m erytoryczny, bowiem niewątpliwie Steyer nie ustępow ał swemu poprzednikowi.

Spośród niższych oficerów (w r. 1939 najczęściej dow ódców pułku lub pracow ników sztabu) najwyżej, bo do rang generałów dywizji, awansowali M ossor i Prus-W ięckowski, obydwaj mający krótkie staże frontow e w LWP. M ossor był osobow ością złożoną i niezmiernie ciekawą. W ybitny teoretyk wojskowy uchodził za jednego z najzdolniejszych w swym pokoleniu, predysponow anego do zajęcia najwyższych stanowisk41. C harakteryzow ał się jed n ak , zdaniem K uropieski, ja k też płk. Tadeusza K lięieckiego, „chorobliw ą am bicją” . O na to m iała go przed wojną skłonić do zw iązania się z wpływowym K lubem 11 Listopada, stowarzyszeniem o zdecydowanie prawicowym zabarw ieniu. Trafiwszy we wrześniu do niewoli pospieszył z m em oriałem do władz niemieckich: choć z inicjatywy tej szybko się wycofał, to jednak drogę do PSZ miał w r. 1945 faktycznie zam kniętą48. W LW P zrobił, karierę równie błyskawiczną co błyskotliwą: od szefa gabinetu m inistra, zastępcy szefa Sztabu G eneralnego, dow ódcy G rupy Operacyjnej „W isła” i pacyfikatora Bieszczad (z czym nie potrafili sobie poradzić jego wyżsi rangą płoprzednicy) do dow ódcy K rakow skiego Okręgu W ojskowego. W czasie pięcioletniej służby dzięki swym zaletom intelektualnym i ogrom nej pracy położył tak wielkie zasługi, iż tru d n o znaleźć w ówczesnym wojsku oficera, który by m u dorów nywał. Prus-Więckowski,· dowodzący również K rakow skim Okręgiem, wyróżnił się tym, że w czasie okupacji pozostał „cywilem” (rzekomej współpracy z RPPS nie należy traktow ać poważnie) nie wiążąc się z żadną organizacją w ojskową, co uznać należy za wypadek w prost wyjątkowy49.

Bardzo szybko w LW P awansowali rów nież młodsi oficerowie — K uropieska, Floryanow icz i H erm an. Przyspieszył to niewątpliwie ogrom ny deficyt dyplom ow anych sztabowców (wszyscy trzej

44 M. N o w i ń s k i , Ludzie z dróg bojowej chwały, W arszawa 1982, s. 82. Wszyscy niemal znający Paszkiewicza (W. A n d e r s , Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939-1946, Londyn 1979, s. 152; M . R o m e у к o, Przed i po maju t. II, s. 300; J. K i r c h m a y e r , Pamiętniki, W arszawa 1965, s. 426; J. K u r o p i e s k a , Z powrotem, s. 57), pom im o dzielących ich różnic, są tak jednom yślni w negatywnych opiniach, iż za m iarodajny uznać należy pogląd Ksawerego Pruszyńs- kiego, który wypomniawszy generałowi udział w pacyfikacji M ałopolski W schodniej, pisał w r. 1945 w „Jutrze Polski” : „ludzie takiego pokroju nikogo do pow rotu swym przykładem nie zachęcą” (cyt. za J. K u r o p i e s k ą , ‘Misja, s. 21). W świetle podobnych ocen tytuł hagiograficznego eseju

N o w i ń s k i e g o , — „Jedność słowa i czynu” — brzmi nie zam ierzoną ironią. 45 J. K u r o p i e s k a , Misja, s. 63; por. E. H i n t e r h o f f , opt. cit., s. 151.

46 Szychowski po szybkim przejściu do cywila, pracując na kolei, czynnie indoktrynow ał swych sąsiadów aby w referendum w r. 1946 głosowali „3 razy ta k ” (por. T. T o r a ń s k a , Oni, Londyn

1985, s. 171 (rozm ow a z W. Kłosiewiczem).

41 Por. Z e wspomnień gen. Tadeusza Kutrzeby, wyd. E. K o z ł o w s k i , W PH 1984, nr 2/3, s. 501 ; Studium planu strategicznego P olski przeciw Niemcom z przełom u 1937-1938, oprać. P. S t a w e c k i , tam że 1986, n r 2, s. 226; J. K i r c h m a y e r , op. cit., s. 326-327; M. R o m e у к o, P rzed i po maju t. II, s. 182.

48 J. K u r o p i e s k a , Wspomnienia oficera sztabu, s. 86, 197, 357. Pochopna inicjatywa M ossora spow odow ała zapewne, iż w r. 1943 zawieziono go z kilkom a innymi oficeram i na oględziny grobów katyńskich. Jak twierdzi jego obozowy kolega K uropieska, po powrocie zachow ywał się „bez zarzutu” ( Z powrotem, s. 20).

49 Jeszcze na froncie (był zastępcą dowódcy a następnie dow ódcą 7 D P) tłumaczył się, iż do A K- -owców „nie ciągnęło go” , zaś AL-owców „nie znał” (S. P o p ł a w s k i , Towarzysze frontow ych dróg, W arszaw a 1967, s. 131).

(12)

mieli za sobą a tu t w postaci studiów w znakomitej Wyższej Szkole W ojennej). Korzystnie o polityce personalnej świadczy, iż podobnej kariery nie zrobił startujący ze zbliżonego pułapu K irchm ayer, m ianowany co praw da również generałem brygady, ale odkom enderow any do studiów history­ cznych i A SG — oficer, którego niezakłócone niczym poczucie wyższości maskowało przeciętne zdolności i uzasadnione kompleksy wobec kolegówS0.

W świetle przytoczonych powyżej przykładów uproszczeniem byłoby jednak twierdzenie, iż w szeregach LW P znaleźli się jedynie ci wyżsi oficerowie arm ii przedwrześniowej, którzy z racji konfliktów politycznych51, bądź osobistych, nie mieli szans na utrzym anie się u boku Andersa. Wielu, ja k Szarecki, K ossakow ski czy Boruta-Spiechowicz52 wracało powodowanych chęcią włączenia się do odbudow y kraju. Z drugiej strony zwolennicy polityki PSL, nie mówiąc już o skom prom itow a­ nych postaw ą w kam panii 1939 r. lub późniejszymi uczynkam i53, mieli z pewnością mniej skrupułów w podejm ow aniu decyzji. D la większości wypływały one tymczasem z pobudek m oralnych54. W rozmowie z K uropieską sform ułow ał je, sam będąc zwolennikiem pow rotu, gen. dyw. Tadeusz K utrzeba. Zwracając uwagę na złożoną przysięgę w ojskową podkreślał, iż czeka jednoznacznego rezultatu wyborów do Sejmu Ustawodawczego, legitymującego niejako działającą w kraju władzę55. Inna spraw a, że nie w ykorzystano niewątpliwie wszystkich możliwości szerszej repatriacji korupusu oficerskiego z Zachodu. W skierowanej do L ondynu misji, obok budzącego powszechną niechęć M odelskiego, pełniącego zresztą rolę dekoracyjną, pierwsze skrzypce grał szef G łównego Z arządu Polityczno-W ychowawczego płk W iktor G rosz, wybitnie, jeśli wierzyć Kuropiesce, utalentow any, ale jak o przedw ojenny kom unizujący dziennikarz nie znający nikogo w środowisku wojskowym. K rótkow zroczny był również wybór na attache m orskiego km dr. Jerzego Kłossowskie- go, którego główną kwalifikacją było to, iż jak o pierwszy oficer floty zgłosił się do LWP. Śledziennik, obrażony na świat i ludzi był nadto od lat skłócony z wiceadm. Jerzym Świrskim, trzymającym mocno w ręku swych podw ładnych, w rezultacie czego niewielu z nich repatriow ało się do kraju56. Przełom polityczny lat 1948/1949 miał w wojsku w yjątkow o tragiczne reperkusje. W kwietniu 1949 r. na boczny to r odsunięto Spychalskiego, zaś w listopadzie — Żymierskiego, których następnie aresztow ano. M inistrem został marsz. Rokossow ski, zaś wiceministrem i szefem GZPol.-W ych. gen. bryg. Edw ard O chab (z czasem zastąpili go z mniejszymi pełnom ocnictwam i generałowie N aszkow ­ ski i Kazimierz Witaszewski).

Wedle autorów radzieckich inicjatywa w sprawie zmiany na stanow isku m inistra obrony należała

50 Zwrócił na to taktownie uwagę recenzent jego pamiętników, również oficer WP — mjr W incenty I w a n o w s k i (Pamiętniki Kirchmayera, „Życie i M yśl” 1962, n r 11-12, s. 227-229).

51 M ow a oczywiście o sym patykach Mikołajczyka: zdaniem Kuropieski, zaliczali się do nich zarów no Paszkiewicz, ja k też Boruta-Spiechowicz, M odelski, P ru g ar-K etlin g iT atar (Z pow rotem , s. 210).

52 Interpelowany w r. 1982 o powody decyzji sprzed ponad ćwierćwiecza odpowiedział: „żołnierz tam się bije, gdzie m u r o z k a ż ą --- Ale ja k w ojna się kończy powinien wrócić do kraju ” (F.

P e n c z e k , op. cit.).

53 Gen. broni w st. spocz. Leon Berbecki, który kolaboracją z niemieckimi władzami obozowymi zasłużył na Generalski Sąd H onorow y, aby go uniknąć um knął, podobnie ja k Rómm el, z Paryża do W arszawy (por. B. H u l e w i c z , Wielkie wczoraj w małym kręgu, W arszawa 1973, s. 224 n.). Berbeckiego bez większego przekonania, usiłuje usprawiedliwić Naszkowski, odpow iedzialny nota bene za honorow e przyjęcie go do kraju (Paryż-M oskw a, s. 39).

54 Kwestię tę lekceważy większość badaczy krajowych. Dla W ładysława S z c z e r b a k o w s - k i e g o (O R P ..Błyskawica”, G dańsk 1970, s. 85 n.) cały problem ogranicza się do „oszczerczej kam panii” przeciwko pow rotow i do kraju prow adzonej przez „reakcję polską na Zachodzie” .

55 K uropieska ( Z powrotem, s. 89) przytacza kapitalną pointę: K utrzeba, człowiek nieposzlako­ wanego h onoru i legalista, ale jednocześnie rozumiejący i godzący się z politycznymi koniecznościa- mi, stwierdził na koniec: „róbcie wybory — przecież na pew no potraficie robić je nie gorzej od starej adm inistracji austriackiej” ; por. M. R o m e у к o, Przed i po maju t. I, s. 180 n.

56 J. K u r o p i e s k a , Misja, s. 194; por. J. K ł o s s o w s k i , Wspomnienia marynarki wojennej, W arszawa 1970, s. 378.

(13)

160

do Bieruta, który „kilkakrotnie zwracał się do rządu radzieckiego z prośbą, aby oddać K onstantego K onstantynow icza Rokossowskiego do rozporządzenia polskiego rządu”57. W kwestii tak delikatnej należy zachować szczególną ostrożność: znając ówczesny układ stosunków politycznych wydaje się, że wystarczyła aluzja Stalina, aby Polacy podjęli ją z całą gotowością58. T ak czy inaczej sam zainteresowany został całą spraw ą zaskoczony. Zaproszony bezpośrednio na K rem l przez A leksand­ ra Poskriebyszowa i — tru d n o się dziwić — „nieco zdetonow any” , dowiedział się bezpośrednio od generalissimusa o dezyderatach Warszawy. Zareagow ał na nie stereotypow o („Jestem żołnierzem i kom unistą. Jeśli tak a jest wola kierownictwa naszej partii i rządu, jestem gotów pojechać” )59. O dziwo, rozm ówca pozostaw ił m u pewien margines swobody. Wedle relacji, ja k ą po latach Rokossow ski zdał W ładysławowi G om ułce, „m im o zachęty ze strony Stalina nie chciał objąć stanow iska w Polsce” , do czego zdołał przekonać go dopiero Bierut po całonocnej rozmowie60.

Wiele uwagi nowem u polskiem u m arszałkowi poświęca w swoich pam iętnikach Cymbarewicz, zafascynowany najwidoczniej jego osobowością. Jest to świadectwo tym ważniejsze, iż bodaj pierwsze dotyczące „w arszaw skiego” okresu w biografii m arszałka, a pochodzące od jednego z jego bliskich współpracowników. G enerał jednoznacznie w ypowiada się w sprawie narodow ej św iado­ mości swego m inistra: „był i pozostał Polakiem. Swej polskości nie wyrzekł się, choć był przecież gorącym internacjonalistą” (s. 261-262). O adapatacji Rokossowskiego do rodzim ych tradycji świadczą dosyć wymowne drobiazgi: żarliwa i jakże słuszna obrona rogatywki ja k o czapki garnizonowej (, jestem zdania, że nie było sensu i potrzeby zmieniać jej na o k rą g łą ---Rogatyw ki ( były oznaką polskości w całej Europie” , s. 188), ja k też przyjęcie obyczaju całow ania w rękę dam 61.

Cymbarewicz ocenia m arszałka jak o „człowieka w najpełniejszym wymiarze” (s. 261), podkreśla­ jąc przy tym , obok niekwestionow anych nigdy talentów wojskowych, takie cechy jak: mrówcza pracow itość (charakterystyczny dla epoki nocny styl pracy), obowiązkowość, osobista skrom ność, bezpośredniość, wreszcie łatwość nawiązywania k o n tak tu z podw ładnym i aż do szeregowca. Pisze również o pryw atnych upodobaniach przełożonego podkreślając, iż „pił raczej symbolicznie” , za to — „ogrom nie lubił polow ać” (s. 259). W zbogaca to w pewnym stopniu charakterystykę R okossow ­ skiego znaną z pam iętników jego radzieckich kolegów. N ieporów nanie większą w artość mają jednak zapisane przez au to ra zwierzenia samego m arszałka. D otyczą zarów no okoliczności jego aresztow a­ nia w r. 1937, ja k też późniejszych stosunków ze Stalinem. R elacjonow ana przez Cymbarewicza rozm owa m iała miejsce oczywiście po śmierci generalissimusa, to znaczy w r. 1955 (por. s. 252 n.).

Rokossow ski był w r. 1937 dow ódcą 5 K orpusu K awalerii w Pskowie, skąd zawezwano go na słynne czerwcowe rozszerzone plenum Rewolucyjnej R ady Wojennej przy K om isariacie O brony, gdzie ówczesny szef resortu — m arszałek Klim ent W oroszyłow przedstawił pow ody aresztow ania swego zastępcy — m arszałka M ichaiła Tuchaczewskiego i kilku innych wyższych oficerów. Interesujący jest zapam iętany, a nieznany szczegół, iż Stalin swoim zwyczajem tonow ał wówczas agresywne wystąpienie referenta62. Rokossowski po kilku tygodniach został odw ołany z K o rp u su i

57 W. K a r d a s z o w , Rokossowskij, M oskwa 1973, s. 434. Gen. Pawieł Batów twierdzi, iż Bierut zw racał się w sprawie Rokossowskiego do Stalina dw ukrotnie (P. Batów, Człowiek, komunista, dowódca, [w:] K. R o k o s s o w s k i , Żołnierski obowiązek, W arszaw a 1976, s. 20).

58 Bierut w rozmowie z M arianem Naszkowskim miał oświadczyć: „przyjęliśmy propozycję Stalina o skierow aniu do nas m arszałka Rokossow skiego” (Paryż-M oskwa, s. 285).

59 P. B a t ó w , op. cit., s. 20.

60 Przemówienie tow. Władysława Gomułki-Wiesława wygłoszone w dniu 27 października 1956 r. na ogólnokrajowej naradzie aktywu partyjnego Wojska Polskiego, W arszawa 1956, s. 10 n.; por. M. N a s z k o w s k i , Paryż-M oskwa, s. 285.

61 Polski biograf twierdzi, iż „aklim atyzacja nie przychodziła łatw o” (T. K o n e c k i , Konstanty Rokossowski, W arszaw a 1976, s. 70). Zdaniem J. W i n i e w i c z a (op. cit., s. 528) Rokossow ski „m ów ił dobrze po polsku, z lekkim rosyjskim akcentem , czasem brakow ało m u słów” .

62 Por. wspomnienia innego z uczestników obrad, ówczesnego kom kora Kiriłła M i e r e c k o - w a (P ół wieku »v mundurze, W arszawa 1971, s. 182 n.) oraz m onografię J. A. P i ę t r o w a , Partijnoje stroitielstwo w sowietskoj armii iflotie, M oskwa 1964, s. 299 n. D o sprawy Tuchaczewskie­ go nawiązał Zarako-Z arakow ski, negując dow ody rzekomej „zdrady” marszałka i w ypow iadając się

(14)

urlopow any. A resztow ano go w sierpniu. Śledztwo nie dało rezultatów , poniew aż nie przyznał się do niczego. N a przełom ie 1938 i 1939 r. (a więc po odw ołaniu N ikołaja Jeżowa ze stanow iska kom isarza spraw w ewnętrznych) zapow iedziano m u rewizję sprawy, skutkiem jednak hardego stanow iska komdiwa procedura przeciągała się aż do początków 1940 r.63.

U w olniony od zarzutów został dow ódcą korpusu zmechanizowanego. Z nakom ite dowodzenie w trudnych letnich m iesiącach 1941 roku przyniosło m u awanse na dowódcę arm ii i następnie frontu oraz gwiazdę m arszałka Związku Radzieckiego. Cymbarewicz odnotow ał z lat wojny inne wspom nienia swego rozm ówcy, który w czasie sztabowych n arad nad przygotowaniem wielkiej ofensywy wiosennej w r. 1944 (operacja „B agration” ) potrafił przeciwstawić się nie tylko naciskom , ale i groźbom Stalina („bo znajdziemy innego w ykonawcę” , s. 201) i w rezultacie postaw ić z najlepszym efektem na swoim64.

N ajbardziej rewelacyjny jest jednak inny fakt. W r. 1947 Rokossow ski został przypadkiem zaproszony do kaukaskiej willi Stalina, gdzie pom iędzy gospodarzem a nim samym, wywiązał się w obecności N ikołaja B ułganina, A nastasa M ikojana, W iaczesława M ołotow a i W oroszyłowa, poniższy dialog:

— N ie mogę wam patrzeć w oczy towarzyszu Rokossowski. — Dlaczego tow arzyszu Stalin?

— Z a to, że siedzieliście niesłusznie w więzieniu.

Rokossow ski usiłow ał replikować, w czym przeszkadzał m u Bułganin, generalissimus jednak zezwolił dokończyć i m arszałek stwierdził, iż przeszedł tam „ d o b rą szkołę” . K onkluzja (wypowie­ dziana oczywiście przez Stalina) brzm iała — „N o wiecie, ja takiej szkoły nikom u nie życzę” (s. 256). W świetle powyższego nie dziwi, iż pośm iertny p o rtret Stalina odm alow any przez Rokossow skie­ go nie je s t jednoznaczny. M arszałek podkreślał jego w ybitne zasługi i zalety, zauważył jed n ak przy tym: „był podejrzliwy, nie ufał ludziom. Wszyscy o tym wiedzieli, on chyba też. Cóż, nie potrafił z tej podejrzliwości zrezygnować, a może nie c h c ia ł--- Sądzę, że chciał dobrze, ja k najlepiej, a że nie obrał najwłaściwszej ścieżki...” (s. 252). N a tle ocen sform ułowanych przez X X i X X II Zjazdy K PZ R oraz literaturę rozliczeniową początku lat sześćdziesiątych, nie jest to opinia szczególnie odkrywcza, wszelako należy wziąć po d uwagę, iż sform ułow ano ją w r. 19 5 565.

Czynnikam i decydującym i o ukształtow aniu polityki wojskowej P R L po 1949 r. stały się: nowy układ stosunków w świecie oraz umocnienie i ostateczne sam ookreślenie władzy w ewnątrz kraju. W kilka miesięcy po m inisterialnej nominacji Rokossow ski udał się w raz ze swym zastępcą gen. bryg. Edw ardem O chabem do M oskwy, na naradę dotyczącą „um acniania obronności państw socjalisty­ cznych” . „Stalin — ja k zapam iętał to drugi z nich — zwłaszcza jego doradcy wojskowi, m arszałkowie Wasilewski i Sokołowski [minister obrony i szef Sztabu G eneralnego, przyp. PW] uważali, że w trudnej sytuacji międzynarodow ej wkład państw dem okracji ludowej, a zwłaszcza Polski, powinien

pozytywnie o w spółoskarżonym wraz z nim H ieronim ie Uborewiczu, którego zresztą uw ażał za rod ak a (w literaturze przypisuje m u się pochodzenie litewskie). W ypada się zgodzić z K uropieską, który pisze: „fakt, że Zarakow ski takie rozm owy prow adził ze m ną w 1947 roku, świadczy, że nie tylko m iał do mnie zaufanie, ale był człowiekiem szczególnej odw agi” (Z powrotem, s. 332).

63 W. K a r d a s z o w (op. cit., s. 148) pisze, iż dla oskarżonego o współpracę z wywiadami polskim i japońskim R okossow skiego— eto byli oczeń trudnyje dni, niediëli, miesjacy, gody; wiadom o skądinąd, iż kilkakrotnie w yprow adzano go z celi na pozorow ane egzekucje. C harakterystyczne, iż sam m arszałek w swych pam iętnikach całkowicie pom inął swą więzienną gehennę: rozpoczynają się one w iosną 1940 r.

64 Potwierdzenie znaleźć m ożna we wspomnieniach Rokossowskiego, który wszakże opisał scenę w siedmiu enigm atycznych zdaniach (op. cit., s. 303). W arto zauważyć, iż nielubianem u koledze zaprzeczył broniący w tym w ypadku K w atery Głównej i własnej reputacji marsz. Gieorgij Żuków (W spomnienia i refleksje t. II, W arszawa 1976, s. 383), zarzucając m u pośrednio kłam stwo i twierdząc, iż opisany incydent w ogóle nie m iał miejsca. O pierając się na innych świadectwach należy jednak przyznać rację Rokossowskiemu.

65 Znamienne, iż w Żołnierskim obowiązku m arszałek nie daje ani słowa kom entarza do relacjonow anych tam , licznych przecież spotkań z Naczelnym D owódcą.

(15)

być większy"66. K onsekwencją podjętych decyzji była nie tylko reorientacja całej gospodarki, ale i totalna mobilizacja wszystkich sił społecznych na wypadek przewidywanego globalnego konfliktu.

Znaczną liczebną rozbudow ę armii i jej dozbrojenie — innymi słowy kwestie techniczne i organizacyjne — m ożna było osiągnąć stosunkow o szybko. Zgoła inaczej przedstaw iała się możliwość wymiany k ad r kierowniczych sił zbrojnych. Proces ich świadomego form ow ania rozpoczęty w 1943 r. był ciągle daleki od zakończenia: sięgając do analogii w arto przypom nieć, iż nawet Piłsudskiem u, działającem u w nieporównanie bardziej sprzyjających okolicznościach, nie udało się zakończyć unifikacji korpusu oficerskiego do swej śmierci. Mechanizmy awansowe, jakie zastosow ano z konieczności w LWP, w licznych w ypadkach okazywały się zawodne. W śród wyniesionych dzięki zewnętrznym okolicznościom na dow ódcze stanow iska wielu było podobnych dobrze znanem u Kuropiesce, płk. Ignacem u Wieliczce, dow ódcy 9 i 18 DP, o którego karierze zdecydowała „doskonała znajom ość rosyjskiego i term inów wojskowych w tym języku” (s. 297)67. W ym iana oficerów nieprzydatnych z p u nktu widzenia wiedzy i praktyki wojskowej, choć w w arunkach pokojow ych niełatwa, nie była jed n ak problem em pierwszoplanowym.

Perspektywa nowej światowej wojny, mającej przy tym charakter ideologiczny, pow odow ała bowiem, iż kryterium ważniejszym od fachowego przygotow ania stawała się nieposzlakow ana lojalność polityczna. G w arancji takich nie mogli daw ać oficerowie wywodzący się z „sanacyjnych” sił zbrojnych. Zjawisko to miało szerszy charakter i odnieść je należy zarów no do analogicznych procesów zachodzących w innych krajach socjalistycznych, szczególnie Czechosłowacji, której wojsko było w największym stopniu dotknięte „spadkiem ” po „burżuazyjnej arm ii” , ja k też do wzorów radzieckich z lat 1937-1938, uznaw anych wówczas, z całym dorobkiem epoki stalinowskiej, za jedyny właściwy p u n k t odniesienia i przykład, z którego w pierwszym rzędzie należało czerpać wzory postępowania68.

Czystka w wojsku rozpoczęła się na przełomie 1947 i 1948 roku (tzw. „spraw a bydgoska” ). A resztowano wówczas 19 oficerów Pom orskiego O kręgu W ojskowego, z których 17 po obfitującym w tortury i wymuszenia śledztwie skazano na długoletnie więzienie. W r. 1948 zainicjow ano ciągnącą się przez 2 lata „spraw ę zam ojsko-lubelską” . D ochodzenie wobec oficerów Lubelskiego Okręgu W ojskowego objęło 65 osób; większość z nich (48) postaw iono przed sądem, który orzekł surowe wyroki. Wreszcie w czerwcu 1948 r. aresztow ano asa lotnictw a polskiego lat wojny, ówczesnego inspektora techniki pilotażu w Dowództwie W ojsk Lotniczych m jr. Stanisława Skalskiego69. D ziało się to wszystko jeszcze za rządów Żymierskiego i Spychalskiego.

Od początku następnego roku rozpoczęto systematyczne przesuwanie „niepewnych” wyższych oficerów na mniej eksponow ane stanowiska: wielu trafiło do A SG. W ydawać by się mogło, iż ich bogate doświadczenia mogły być tam z korzyścią spożytkowane. Zmieniające się realia polityczne wymagały jednakże ujednolicenia doktryny wojennej wedle m odelu radzieckiego, gdy tymczasem absolwenci W SW oj., zwłaszcza mający za sobą kam panie na Zachodzie, usiłowali nie bez pow odzenia wnieść do niej modyfikacje70.

66 [E. O c h a b ] , N a razie tyle, „Polityka” 1981, n r 44, s. 14.

67 Podobnie negatyw ną opinię wydał K uropieska dowódcom pułków 15 DP, z czasów gdy pełnił funkcje jej dowódcy: „żaden z nich do tej roli nie był przygotow any” ( Z powrotem, s. 255). W arto dodać, iż jeden z nich był przedwojennym oficerem, drugi aw ansow anym podoficerem , trzeci zaś wywodził się z LWP.

68 U chwała Biura Politycznego К С PZ PR z r. 1951 w sprawie pracy organów sprawiedliwości w wojsku głosiła m. in.: „dostosow yw ać doświadczenia odpow iednich etapów rozwojowych Związku Radzieckiego do naszych” (M . S z e r e r, op. cit.,s. 76; por. M. N a s z k o w s k i , N auki procesu bandy szpiegowsko-dywersyjnej, „N ow e D rogi” 1951, n r 4, s. 25 n.). Wiele, co praw da pośrednich inform acji na tem at represji w arm ii czechosłowackiej dostarcza sprawozdanie komisji К С K PCz d/s rehabilitacji pow ołanej w r. 1968 (Potlačena práva zpráva Komise U V K ŚŹS o politických a rehabilitacích w Československu 1949-1968, W ien 1970).

69 Por. Z. D o m i n o , E. W i ą c e k , op. cit., s. 38; Kto je st kim w Polsce 1984. Informator biograficzny, Edycja 1, W arszawa 1984, s. 872.

Cytaty

Powiązane dokumenty

in which mainly dolomite is present, creating dolosparite. Quartz grains and opaque minerals are dispersed over whole rock. It results from microtomographic analysis that fracture is

Na wykresie widać że napięcie całego układu (różnica potencjałów przewodnika przed pierwszym kondensatorem i przewodnika uziemionego) jest równa sumie napięć

Tytuł pracy, podobnie jak i okładka książki, sugerują iż praca po­ święcona jest polsko-czechosłowackiej inicjatywie opozycyjnej z lat osiemdziesiątych -

This special issue, entitled New utilizations of geometric knowledge in product engineering, encompasses a selection of high-quality articles presented at the International Symposium

De resultaten van de kostenoptimalisatie staan in bijlage ~. Er moet verder ethanol en water verdampt worden. Hiervoor is zoveel warmte nOdig, dat netto nog

Wychowanie estetyczne przyczynia się do rozwoju wielu procesów i cech psychicznych i jest ukierunkowane na wszechstronny rozwój dziecka. W artykule zaprezentowano

ko Republice Austriackiej (C -302/97), Hans Reich przeciwko Republice Austriackiej.. Ograniczenia można podzielić na: ograniczenia o charakterze pu- blicznoprawnym oraz

Jako badacz wolę się skoncentrować na skończonej artystycznej całości, jaką jest cykl o Harrym Potterze.. Nie widziała też Pani najnowszej części filmowych przygód