• Nie Znaleziono Wyników

W Polsce król może spać bezpiecznie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W Polsce król może spać bezpiecznie"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

W Polsce król może spać bezpiecznie

Żaden król polski n ie stał na szafocie, A w ięc nam Francuz powie: buntowniki Żaden mnich polski nie bluźnił wszechcnocie, Więc nam heretyk powie: heretyki

Cyprian Kam il N o r w i d , K lą tw y W w ykład ach p ary sk ich A dam a M ickiewicza (27 czerw ca 1843) czyta­ m y: „Z ygm u nt S ta ry m aw iał do posłów zagranicznych, zdziw ionych na w id o k jak chodził bez stra ż y i m ieszał się pom iędzy grom adkam i ludzi, że w R zeczypospolitej nie było an i jednego człow ieka, na którego piersiach nie m ógłby spokojnie zasnąć” *. Na pow iedzenie to pow oływ ał się także J u lia n B a r t o s z e w i c z pisząc: „U nas był Z y gm u nt ojcem m iłu jącej się jeszcze i ogrom nej rodziny, na łonie każdego szlachcica m ógł spokoj­ nie odpocząć, serce sw oje i życie, dobro całe pow ierzyć” *. P o w tarza to ks. Ju liu sz B u k o w s k i , w którego dziejach refo rm a c ji czytam y, iż p rze d o statn i z Jagiellonów w ykazyw ał w stosunkach z poddanym i tak w iele spraw iedliw ości i ojcow skiej miłości, że m ógł „ja k m ów iono” na łonie każdego z nich „bezpiecznie głowę złożyć” *. O pow iedzeniu takim nic jednak nie w spom inają a u to rz y zajm ujący się Z ygm untem I Jagiello ń­ czykiem , od E. Z i V i e r a poczynając 4, a na pow ojennych p racach koń­

cząc. D arem nie byśm y szukali o ty m w zm ianek u Z. W o j c i e c h o w ­ s k i e g o („Z ygm unt S ta ry ”, dw a w ydania: 1946 i 1979), czy A. D e m ­ b i ń s k i e j („Z ygm unt I. Z arys dziejów w ew n ętrzno -polity cznych”, 1948). W arto w szakże przypom nieć, iż n ik t nie zajął się jak d o tąd legendą p o śm iertn ą Z y gm un ta S tarego, w iele zaś w skazuje na to, że ów „spokojny se n ” przypisano królow i już po jego zgonie. W znanych nam źródłach po­ w iedzenie to w y stę p u je po raz pierw szy dopiero podczas zjazdu rokoszo­ w ego w S tężycy (kw iecień 1606 r.). A rcybiskup lw ow ski, J a n Zam oyski, odpow iadając na list w ojew ody krakow skiego G abriela Tęczyńskiego do sen ato ró w , pisał: „Z yg m u n t pierw szy (WM. w iesz gdzie) się chw alił, że

1 A. M i c k i e w i c z , D zieła t. II, W arszawa 1955, s. 204. * E n cyklopedia O rgelbranda t. 28, Warszawa 1868, s. 855.

* J. B u k o w s k i , D zieje reform acji w Polsce t. I, K raków 1883, s. 601. Podobnie 2 . G l o g e r , Księga rze czy polskich, Lwów 1896, s. 196 oraz w E n cyklopedii staro­

po lsk iej t. III, Warszawa 1989 (reprint), s. 100: „Z chlubą m awiali królow ie polscy,

że mogą się bezpiecznie w yspać w domu każdego szlachcica”.

4 E. Z i v i e r , N euere G eschichte Polens t. I: Die z w e i le tzte n Jagellonen (1506—

1572), Gotha 1915.

(3)

m ógł położyć bezpiecznie głow ę na łonie każdego poddanego swego. N ie pochw ali się trzeci” s. To d ru g ie zdanie u jaw n ia cel przypom nienia. Szło n a jw y ra ź n ie j o p rzeciw staw ienie króla cieszącego się m iłością szlachty (i naw zajem obdarzającego ją pełn y m zaufaniem ) jego im iennikow i a n ie­ godnem u następcy, Z ygm untow i III Wazie.

Mogło to być w szystko podobną legendą jak i rzekom y rokosz g lin iań - ski (za L udw ika W ęgierskiego), k tó ry rów nież został w ym yślony przez p ublicystów rokoszu Zebrzydow skiego*. Do sceptycyzm u skłan ia fak t, iż te j w łaśnie w ypow iedzi Z y gm u n ta S tarego nie p rzytacza żaden z szesna- stow iecznych k ro n ik arzy , tak ich jak M arcin Bielski, M arcin K ro m er, A lek­ san d er G w agnin, J a n H e rb u rt czy Łukasz Górnicki. Choć diariu sz b u rzli­ wego sejm u 1585 r. p rzy p isu je m u inne pow iedzenia 7, to jed n ak oponenci B atorego i kanclerza w y d ają się nic nie w iedzieć o spokojnym śnie Zyg­ m u n ta I. Inaczej nie om ieszkaliby chyba przeciw staw ić szlacheckiem u zau fan iu do tego m o n arch y postępow ania S tefan a B atorego, k tó ry splam ił się (jak pow szechnie tw ierdzono) egzekucją S am uela Zborowskiego.

Co w ięcej, m im o że K ro m er i S tanisław O rzechow ski pośw ięcili Zyg­ m u n to w i S ta re m u obszerne m ow y pogrzebow e, to jed n ak i oni nic nie w spom inają o jego spokojnym śnie na łonie każdego z poddanych. A p rze­ cież pow iedzenie tak ie stanow iłoby w span iałą in k ru sta c ję w yw odów na te m a t m iłości jak ą się u nich cieszył. „Nie bał się tru cizn y a n i zasadzek, nie obaw iał się jakichkolw iek spisków i dlatego nie m iał straży przybocz­ n ej U w ażał bow iem , że nie jest godne dobrego króla okazyw ać w królestw ie swoim obaw ę i w ystępow ać zbrojn ie lu b lękać się w roga w e w łasnym otoczeniu, szukając ochrony u zb ro jny ch m ężów ” 6. Czyż słów ty ch nie spiąłby S tan isław O rzechow ski pow iedzeniem o bezpiecznym śnie m onarchy, niczym efektow ną k lam rą, gdyby je ty lk o znał?

A m oże św ieża jeszcze pam ięć o panow an iu Z y g m u n ta S tarego stała na przeszkodzie zb yt szybkiem u pow iązaniu w łaśnie z jego nazw iskiem teg o ro d zaju dum nego zapew nienia? C zytelnicy uzupełn ion ej przez syna „K ro ­ n ik i” M arcina Bielskiego w iedzieli, iż 5 m aja 1523 ro k u ktoś w y strzelił z rusznicy do kró la, stojącego w oknie W aw elu a k u la podobno o m ały ty lk o w łos chybiła c e lu e. N ieliczni n ato m iast m ogli czytać listy m onarsze, w k tó ry c h te n n ieraz u żalał się gorzko na sw ych szlacheckich poddanych. I choć pod koniec życia dokonał m im o w szystko ich dodatniego b ilan su , pisząc: „O w iele w ięcej jest dobrych, jak złych...” 10, nie oznaczało to w cale, że i na piersiach ow ych „złych” Z yg m u nt S ta ry m ógłby spokojnie zasnąć. W szyscy zresztą p am iętali o jego ko n flik tach ze szlachtą, k tó re doszły do szczytu w bu rzliw y ch lata ch w o jn y kokoszej.

5 A. R e m b o w s k i , R okosz Z ebrzydow skiego. M ateriały historyczne, W arszawa 1893: A k ta zjazdu stężyckiego w roku 1606, s. 166.

* Por. J. M a c i s z e w s k i , W ojna dom ow a w Polsce (1606—1609), część I. O d

S tą życy do Janowca, W rocław 1960, s. 258.

r D yaryusze sejm ow e r. 1585, wyd. A. C z u c z y ń s k i (SSRP, t. XVIII), K raków

1901, s. 126 i 329.

8 S. O r z e c h o w s k i , W ybór pism , oprać. J. S t a r n a w s k i , W rocław 1972, s. 80.

• M. B i e l s k i , K ronika polska, Kraków 1597, s. 550; por. także E. Z i v i e r , op. cit., s. 299 i W. P o c i e c h a , K rólow a Bona (1494—1557). C zasy i lu dzie O drodze­

nia t. II, Poznań 1949, s. 115—116.

10 A. D e m b i ń s k a , Z ygm u n t I. Z arys d zie jó w w ew n ętrzn o -p o lityczn ych w la­ tach 1540—1548, Poznań 1948, s. 295.

(4)

W każdym razie nie udało m i się n a tra fić na żaden w iaryg od ny przekaz źródłow y, k tó ry by m ów ił, iż w X V I stu leciu był ju ż zn any zw rot o bez­ piecznym śnie polskiego k ró la na łonie poddanych. Z n a jd u je m y go co p raw d a w p rzek azan ej przez F re d rę m owie A dam a K onarskiego, k tó ry sta ł na czele polskiej d elegacji skiero w anej w 1573 r. do P aryża. B iskup poznański m iał wówczas pow iedzieć do H enry k a W alezego, iż będzie rzą ­ dził w k r a ju w k tó ry m nie znane są królobójstw a, gdzie w ięc in sinu cuius­

que civis tu tu s obdorm ire audebis u . Za A nd rzejem M aksym ilianem F re d rą

p rzy taczają to pow iedzenie polscy i obcy pisarze X V II oraz X V III w ieku. P rzek azan a nam przez tego a u to ra m ow a K onarskiego różni się jednak znacznie od w e rsji z a w a rte j w d iariu szu podróży poselstw a polskiego do P a ry ża , gdzie nie zn a jd u jem y jakiejko lw iek w zm ianki nie tylk o o spokoj­ n ym śnie, ale i o sk rytobójczym zam achu na k ró la M.

W życiorysie K onarskiego, zam ieszczonym w P olskim Słow niku Bio­ graficznym , R om an Ż e l e w s k i pisze, iż ogłosił on sw ą m ow ę „ d ru k iem jako O ratio episcopi P osnaniensis e t leg ati tunc Polonici ad H enricum in R egem Poloniae n u p e r ele c tu m ” 1S. Zarów no C e n tra ln y K atalog D ruków P olskich X V I w ieku, ja k i żaden z katalogów innych b iblio tek nie n o tu je jed n a k te j pozycji. Co w ięcej, m iejsca jej przechow ania nie podał także E streicher, odsyłający czy telnik a jedynie do w y b o ru m ów, jakie w ydali J. C hr. L ünig i J. O strow ski D aneykow icz. W ich antologiach zn ajdujem y zaledw ie kilkow ierszow ą w e rsję m ow y K o n a rsk ie g o u , nie po kryw ającą się z jej tek stem podanym przez F red rę. W ynika z tego, iż po pierw sze E streich er w ciągnął do b ibliografii m ow ę K onarskiego w yłącznie na te j podstaw ie, iż znalazł ją u L tiniga oraz O strow skiego D aneykow icza. Po drugie, Rom an Ż elew ski w ziął inform ację E streich era za do brą m onetę, nie zw racając uw agi, iż pow ołuje się on tylko na ty ch dw óch autorów , nie pod aje n ato m iast k o n k re tn e j biblioteki. Po trzecie, i to jest dla tem a tu naszego a rty k u łu n ajw ażniejsze, F re d ro zaczerpnął to pow iedzenie ze w spółczesnych sobie przekazów .

W p rzy p a d k u W alezego brzm iało ono zresztą jak przepow iednia: tylk o w Polsce m oże bezpiecznie zasnąć na łonie każdego z poddanych. Jeśli w róci do F ra n cji, to zginie.

D opiero w przeddzień rokoszu sandom ierskiego, m ianow icie na b u rzli­ w ym sejm ie 1605 r. S tan isław Żółkiew ski powie: „Zaw sze te n cny naród polski w ia ry panom sw ym d o trzym yw ać i onych m iłow ać zw ykł. W innych narodach p a n y swe kozikam i kolą, a u nas z łaski Bożej nigdy nic tako­ wego przeciw p an u nie było zam yślone”, co nie znaczy w cale, aby z całym szacunkiem dla m o n archy nie w olno go było senatorom napom nieć na m ocy posiadanych przez nich „wolności, p raw i swobód” 15 W edług jednej z w e rs ji m ow y J a n a Zam oyskiego, w ygłoszonej n a sejm ie 1605 r., w ielki h e tm a n m iał to u jąć w podobnych słowach: „M iłujem y i ojczyznę i pany swe m iłu jem y, gdyż chocia libere panom sw ym przodkow ie naszy m ówili,

11 A. M. F r e d r o , G estorum popu li poloni sub Henrieio Valesio..., Dantisci 1652, s. 98—100.

18 D iariusz poselstw a polskiego do Francji po H enryka W alezego w 1573 roku, oprać. A. P r z y b o ś i R. Ż e l e w s k i , W roclaw 1963, s. 122—123.

18 PSB t. XIII, W rocław 1967—1968, s. 448.

14 J. Chr. L ü n i g , O rationes proceru m Europae... Pars I, Lipsiae 1713, s. 437 oraz J. O s t r o w s k i D a n e y k o w i c z , Suada latina t. II, Lublin 1747, część 1, s. 109.

(5)

nie słycham y przecię ani czytam y, żeby ta k pane swe, jako inszy, kozikam i kłó li” 1*. B ijąca w oczy zbieżność stylistyczna obu ty c h w ypow iedzi rodzi podejrzenie, że jed n em u z nich: Ż ółkiew skiem u albo może Zam oyskiem u, niesłusznie ją przypisano.

W chw ili gdy p ad a ły te słow a cała E uropa m iała w św ieżej pam ięci zam ordow anie H en ry k a III w e F ra n cji, k tó ry w Polsce m ógłby może um rzeć z nudów , ale nig d y od „kozika” 17. Zam ach ten zresztą żywe echo zn a jd u je w n iep rzy ch y ln ej jezuitom publicystyce rokoszu Z ebrzydow skie­ go. Przypom inano w n iej także o pró bach zam ordow ania angielskiej E lżbiety I, k tó ra z kolei w y słała n a szafot sw ą ry w alk ę, królow ą Szkocji, M arię S tu a rt. W pięć la t po w ypow iedzi Żółkiew skiego (Zamoyskiego?) o fiarą zam achu padł H e n ry k IV N aw arski; i ty m razem polscy pro testan ci obciążyli w iną jezuitów , jako m o ralnych spraw ców zbrodni królobójstw a. P rzy p om n ijm y , że D y m itr Sam ozw aniec podaw ał się za syna Iw ana G roź­ nego, k tó ry to sy n m iał w 1591 r. szczęśliwie ujść siepaczom Borysa Go­ dunow a. W szystkie te zam achy, do k tó ry c h w yp ada jeszcze dodać za­ sztyletow anie W ilhelm a O rańskiego, tw orzyły p o d atn y g ru n t do pam iętania o pow iedzeniu Z y g m u n ta Starego. Jego spokojny sen na łonie poddanych pozw alał na p rzeciw staw ienie Polski innym k ra jo m Europy, w który ch króla nie łączą z poddanym i w ięzy zaufania i miłości. W poetycką form ę u ją ł to Szym on Szym onow ie (1607) ukazując z jed n e j stro n y P olaka, m iłu ­ jącego sw ych w ładców, z d ru g iej zaś poddanych w innych k rajach , d e k la ­ ru jący ch tylko w słow ach m iłość k u królow i:

A żaden nie przestrzeże, w szyscy złemu radzi: Tego w łożnicy kole, pod tego podsadzi

Skryte prochy, ten w trunku, ten zdradzon w potrawie, Ten nieznacznym sposobem, ten zabity k r w a w ię 18.

W ro k u 1616 A ndrzej Lubieniecki, a ria n in i szlachcic, ukończył k ro ­ nikę dziejów Polski w idzianych oczyma człow ieka szczerze przyw iązanego do sw ych swobód stanow ych i w yznaniow ych. Jego „P olo neu tych ia” , po­ św ięcona głów nie dziejom XV I stulecia, sław i rząd y i zalety Z ygm unta Starego. Miał on mówić, iż „tak ą m iłość m am u poddanych i ta k im dufam , że głow ę sw oję na każdego łonie położyć, a jed ny m uchyleniem czapki m ogę 100 000 w ojska w Polszczę i w L itw ie zebrać” . L ubieniecki, sygnali­ zujący zawsze na m arginesie głów ne w ą tk i swoich w yw odów , tym razem dopisał: „M iłością poddanych chlubił się Z y g m u n t” 19.

Nie udało się ustalić, skąd a u to r „P olo neuty chii” zaczerpnął to zdanie: z tra d y c ji u stn ej, do k tó re j urodzony około 1550 r. L ubieniecki ta k często się odw oływ ał pisząc o X V I stuleciu, czy też z jakiegoś d ru k u . Za tym ostatn im przypuszczeniem p rzem aw ia przedm ow a jak ą d ru k arz e k rak o w ­ scy, bracia Józef, S tan isław i W ojciech Lenczew scy, poprzedzili trzecie w ydanie polskiego przek ład u „R elacyi pow szechnych” J a n a B otera, które

18 Pism a p olityczn e z czasów rokoszu Z ebrzydow skiego, 1606—1608 t. II: Proza, wyd. J. C z u b e k , K raków 1918, s. 94.

17 Jego śmierć jeszcze po stu latach będą w ym aw iać Francuzom Polacy. „Ten został u w as zabity, który by u nas żył” — pisano w dobie rokoszu Lubomirskiego

(Poezja Z w iązku Święconego i rokoszu Lubom irskiego, oprać. J. N o w a k - D ł u ż e w -

s к i. Wrocław 1953, s. 90).

19 S. S z y m o n o w i e , S ielanki i pozostałe w iersze polskie, W rocław 1964,

s. 201—202 i 205.

(6)

ukazało się pod zm ienionym ty tu łem „T h eatru m św iata w szystkiego...” (1659). Zostało ono zadedykow ane Tarnow skim ; nie m ając zbyt w iele do pow iedzenia o żyjących w spółcześnie p rzedstaw icielach tego rodu, L en ­ czew scy rozpisali się szeroko na tem a t zasług ich znakom itego przodka, J a n a oraz zalet m onarchy, k tó re m u tak w iernie służył. W przedm ow ie m .in. czytam y, że kiedy obcy posłow ie przech w alali się p r z ^ Z ygm un­ tem I potęgą sw ych pań stw , te n przem ilczał skrom nie, iż Polska jest „spiżarnią i gum nem w szystkich n arodów ”, ich arsen ałem , ostoją św iętej w ia ry katolickiej, „zam kiem szlacheckiej w olności”. „Z ty m się tylko ozwał: «Et ego in sinu cu iu slib et su b diti m ei secure do rm ire possum »”. Na m arginesie, w ch ara k te rz e odsyłacza, Lenczew scy um ieścili słowa: „Salom, a. C arl.” . M imo n a d e r czasochłonnej k w eren d y nie udało m i się n iestety rozszyfrow ać tego skrótu.

P ierw o tn e przypuszczenie, iż może tu chodzić o dzieło francuskiego e ru d y ty C lau de’a Saum aise podpisującego się z łacińska C laudius Salm a- sius, okazało się niesłuszne. B ył on au to rem bardzo popu larn ego tra k ta tu , w k tó ry m ostro p otępiał spraw ców ścięcia K arola I S tu a rta ” . Poniew aż ty tu ł te j p aro k ro tn ie w zn aw ian ej ro zp raw y brzm iał „D efensio regia pro C arolo I ad S erenissim um M agnae B ritan iae regem C arolum II...” sądzi­ łem , iż Lenczew scy w te n w łaśnie sposób go skrócili, m yląc się tylko o jed­ n ą literę : Salom , zam iast S alm . a Carl (a Carolo). N iestety jed nak w tra k ­ tacie tym Polska jest w spom niana jedynie m arginalnie, o Zygm uncie I nie m a w nim w ogóle m owy. T ak więc dziełem , w k tó ry m przypuszczalnie po raz pierw szy ukazało się w d ru k u owo pow iedzenie o spokojnym śnie pozostaje n ad al książka E b e rh ard a W assenberga, opisująca w panegirycz- n y m ton ie czyny i zasługi W ładysław a IV W azy. C zytam y w n iej m .in., iż k ró l cieszy się tak im zaufaniem oraz m iłością ze stro n y poddanych, że m ógłby n aślad u jąc Z y g m u n ta I na łonie każdego z nich bezpiecznie za­ s n ą ć 0 . K siążka ta m iała co n a jm n ie j trz y w yd an ia od 1640 r. (lub 1641) poczynając. Ju ż w cześniej jed n ak znany p olityk i p a rla m e n tarz y sta szla­ checki, J a k u b Sobieski, podczas drugiego sejm u z 1626 r. na kolokw ium z sen atem pow iedział: „Nie d arm o urosło w ielkiej pam ięci k ró la Z ygm unta w ielkie d ictu m , że jed n y m uchyleniem czapki w Polszczę w szytko spraw ić m ógł, co chciał, czego by pew nie nie sp raw ił absoluto dom inio”.

Sobieski pow rócił do tego m o ty w u w m owie w ygłoszonej n a sejm ik u w W iszni (12 m aja 1643); w ów czas to pow iedział, iż Z y g m u n t S ta ry na zjeździe w iedeńskim , z cesarzem M aksym ilianem i b ra te m sw ym , królem w ęgierskim , W ładysław em , „gdy się tam ci m onarchow ie chełpili przed nim bogactw y, potęgą w ojsk i w ielką ze w szytkim m agn ificencyją” , on się ty lk o dw om a rzeczam i pochw alił przed nim i: „iż m iał poddane ta k w ierne, że n a każdego łonie bezpiecznie w yspać się m ógł; tak przeciw ko sobie dobrow olne, że za jed n ym uchyleniem czapki w szytko m ógł u nich sp ra­ wić. Jakoż w iele spraw ił, kiedy m u syna jego za żyw ota now em [królem ] koronow ano” “ .

40 Książka ta miała w r. 1646 co najmniej trzy wydania, a w latach następnych parę dalszych edycji.

41 E. W a s s e n b e r g i u s , Gestorum ... V ladislai IV. Poloniae ac Sueciae Regis..., G edani 1643, pars secunda, s. 3.

8 J. D ł u g o s z , Jakub Sobieski, 1590—1646. P arlam en tarzysta, p o lityk , podróżnik

i pam iętn ikarz, W roclaw 1989, s. 98 oraz rękopisy Zakładu N arodowego im. Ossoliń­

skich, sygn. 400ΛΙ, k. 19 r. i sygn. 3567/11, k. 65 verso. Za poczynione z nich w ypisy dziękuję doc. Józefowi D ł u g o s z o w i .

(7)

W iedeń m iał chyba na m yśli biskup Zam oyski, m ów iąc w czasie roko­ szu, że Tarnow ski „w ie gdzie” kró l w yrzekł te słow a (Lenczewscy zam ie­ n ili m onarchów n a „obcych posłów ”). B yłaby po tem u sp rzy jająca atm o­ sfera, jeśli przypom nieć, że to samo pow iedzenie o bezpiecznym śnie na łonie każdego z poddanych przypisyw ano E b erh ardow i B rodatem u (im B art), księciu W irtem b erg ii w lata ch 1459— 1496 s3. Cieszył się on podobno ta k ą ich m iłością, iż w spółcześnie m aw iano: „jeżeli um rze kiedy Ojciec N ajw yższy, to ty lk o ojciec E b e rh ard może go zastąpić” 24. W olno sobie doskonale w yobrazić sy tu a c ję w k tó re j Z y g m u n t S ta ry , kiedy m u to w W iedniu pow tarzano, zapew nił, że i on może w Polsce liczyć n a ów bez­ pieczny sen. Dlaczego jed n ak m ilczą o ty m w spółczesne zjazdow i źródła? N ie w spom inają i badacze zajm u jący się ty m spotkaniem , od L i s k e g o po B ą c z k o w s k i e g o “ . N ie w szedł też, jak już w spom inałem poprzed­ nio, ów topos bezpiecznego snu do żadnej z pochw ał Z ygm u nta I, jakie u kazały się w XVI stuleciu.

B ardziej praw dopodobna w y daje się przeto inna możliwość, a m iano­ w icie przeniesienie na Z y gm u nta S tarego pow iedzenia, k tó re w cześniej już przypisyw ano E b erh ard o w i B rodatem u. Dalsza k w eren d a w yk azałaby zapew ne, że i n iek tó rzy in n i w ładcy ówczesnej E uropy szczycili się owym spokojnym snem na łonie każdego poddanego. Być może rów nież, iż po­ w iedzenie tak ie zostało u k u te już w czasach antycznych. W Polsce istniało n a nie w śród szlachty w y raźn e zapotrzebow anie. M otyw bezpiecznego snu w ładcy sta je się jedn y m ze stab iln y ch (choć p rzytaczan ych w różnych w a ­ rian tach ) elem entów pochw ały szlacheckiej Rzeczypospolitej jako p aństw a w k tó ry m królobójstw o jest nieznane. Zam ach M ichała Piekarskiego (15 listopada 1620) nie zaszkodził dalszej k arierze te j w izji zarów no w śród polskiej szlachty, jak i u zagranicznych au to rów “ . Z ygm u nt III W aza w y ­ szedł z niego w łaściw ie bez szw anku: P ie k arsk i ra n ił go tylko lekko w skroń i w policzek. Za in sp irację posłużył m u podobno p rzy k ład R availlaca; rów ­ nież i w zadaw anych P ie k arsk ie m u przed śm iercią straszliw ych to rtu ra c h w zorow ano się na p a ry sk ie j egzekucji zabójcy H en ry k a I V 27. Z am ach ten przeszedł w Polsce bez większego echa zapew ne dlatego, iż spraw ca dość szybko został uzn any za w a ria ta, k tó ry działał na w łasną rękę, a nie — jak p ierw o tn ie przypuszczano — za narzędzie groźnego spisku. N a w spólnym posiedzeniu posłów i sen atoró w p ry m as W aw rzyniec G em bicki w yraził ubolew anie, że znalazł się w narodzie szlacheckim ktoś, co śm iał się ta r ­ gnąć na m onarsze życie. W podobnym du chu przem aw iał m arszałek izby poselskiej, J a k u b Szczaw iński. O baj poruszyli zeb rany ch „do łez”, a król w odpowiedzi zapew nił, iż te n „nieszczęśliw y w y p a d e k ” b y n ajm n iej nie u m niejszył jego „ a ffe k tu ” do n a ro d u polskiego. N ad niedoszłym zabójcą

23 Por. S. L a u t e r b a c h , Pohlnische Chronicke, b.m. 1727, s. 380—381.

24 E ncyklopedia Pow szechna O rgelbranda t. 7, W arszawa 1861, s. 971. Por. także

A llgem ein e Deutsche Biographie t. 5, Leipzig 1877, s. 557—559. Nie udało mi się n ie­

stety dotrzeć do ostatnio (1977) w ydanej książki V. H i m m e l e i n a o Eberhardzie. 25 K. B ą c z k o w s k i , Z jazd w ied eń sk i 1515. Geneza, przebieg i znaczenie, War­ szawa 1975. Autor tej cennej pracy poinformował mnie, iż nie natknął się nigdzie na takie powiedzenie.

26 Por. S. L a u t e r b a c h , op. cit., s. 545.

27 Dopiero w dobie Oświecenia gorszono się, iż w tak okrutny sposób potrakto­ w ano człowieka, o którym było powszechnie wiadomo, iż jest um ysłowo chory — por. S. L a u t e r b a c h , op. cit., s. 543.

(8)

litu je się jako nad szaleńcem M. W ten to sposób p rz y k ry in cy d en t uznano za w yczerpan y i opowieść o „p ań stw ie bez królobójców ” m ożna było snuć dalej.

Z n a jd u je m y ją w odpow iedzi Ł ukasza O palińskiego na oszczerczą wobec Polski opinię J a n a B arclaya, k tó ry m .in. k ry ty k o w a ł ustrojow e in sty tu cje szlacheckiego państw a. Z w alczając tezę szkockiego a u to ra jako­ by jego obyw ateli m ożna było, z uw ag i n a ich n iep rzy ch y ln y stosunek do królów , nazw ać m onarchom acham i, O paliński przypo m niał pow iedzenie „jednego z naszych królów , k tó ry się chełpił, że bez obaw y w szelkiej za­ sadzki może bezpiecznie i spokojnie spać w gronie sw ych poddanych ”. To poczucie bezpieczeństw a w ładców — pisze O paliński — m usi dziw ić ob­ cych, tru d n o jednak o w iększy dow ód życzliwości jak ą P olacy żyw ią dla sw oich królów **. Nie w ym ienia on osoby m onarchy, chw alącego się bez­ piecznym snem w śród poddanych, podobnie zresztą jak i nazw isk innych w ładców , cytow anych w c h a ra k te rz e przykładów . O paliński sądził zapew ­ ne, że niew iele pow iedzą one cudzoziemcom . N atom iast w dw a la ta później jego b ra t, K rzysztof w „ S a ty ra c h ” pisanych na ry n e k k rajo w y , w n iezb yt sielankow ym św ietle p rzed staw iał stosunek Polaków do ich w ładców . Zda­ niem po ety m ało brakow ało, ab y już B ato ry w ziął „w łeb ”

Czekanem jako Zygmunt, co po nim nastąpił. Gdzież się ono podziało, co w ięc Zygmunt Pierw szy Zw ykł był m awiać, że u sw ych poddanych na łonie Bezpiecznie odpoczywać i wyspać się może? *°

Tropem Łukasza, a nie K rzyszto fa O palińskiego poszedł Franciszek D ubraw ski, podkom orzy p rzem y ski i m arszałek izby poselskiej. Na sejm ie ko ron acyjnym 1649 ro k u p rzeciw staw ił on k ra je , gdzie są ciągłe rebelie poddanych i zam achy na k rólów — Polsce. W n iej to Z y g m unt I słusznie się chlubił, „że się na każdego poddanego swego łonie bezpiecznie mógł w y sp ać” Ά. W arto pam iętać, iż D u b raw sk i m ów ił te słow a pod świeżym w rażen iem egzekucji K aro la I S tu a rta (1648), k tó ra odbiła się szerokim a n ieprzych y lny m echem w polskiej opinii szlacheckiej **.

Pow iedzenie o bezpiecznym śnie w ładcy wchodzi do a rse n a łu arg u m en ­ tów w ykorzy sty w an y ch przez zw olenników „złotej w olności”. Ma ono udo­ w odnić coraz b ard ziej wobec polskiej rzeczyw istości k ry ty c z n e j zagranicy, iż szlachta serdecznie i po p rzy jacielsk u odnosi się do swoich królów . W zam ian za zrzeczenie się znacznej części up raw n ień na rzecz szlacheckich elektorów nie m uszą obaw iać się z ich stro n y żadnych b un tó w czy zam a­ chów. Polskim m onarchom nie grozi przysłow iow y „miecz D am oklesa”, w ręcz przeciw nie, w łaśnie w szlacheckiej R zeczypospolitej m ogą się oni w yspać iście k rólew skim snem , k tó ry w szedł zresztą do przysłow i. P rz y j­ m ow ano milcząco, iż pochw ała ob ejm u je w yłącznie stosunek Polaków do d y n astii Jagiellońskiej; z P ia sta m i bywało, zwłaszcza w średniow ieczu,

188 J. P i e t r z a k , Po Cecorze i podczas w ojn y okocim skiej. S ejm y z la t 1620

i 1621, W rocław 1983, s. 86—88.

89 Ł. O p a l i ń s k i , W ybór pism , oprać. S. G r z e s z c z u k , W rocław 1959, s. 204. 80 K. O p a l i ń s k i , S a tyry, oprać. L. E u s t a c h i e w i c z , W rocław 1953, s. 133. 31 S. O c h m a n , S ejm koron acyjn y Jana K azim ierza w 1649 r., W rocław 1985, s. 103—104.

32 Z. L i b i s z o w s k a (Echa b u rżu azyjn ej rew olu cji an gielskiej w Polsce, „Prze­ gląd Nauk Historycznych i Społecznych” t. III, 1953) zaledwie dotknęła tego tematu, który zasługuje na gruntowne opracowanie.

(9)

różnie. P rzyzn aw ał się do tego Szym on Starow olski; w ym ieniając w ładców europejskich, k tó ry c h pozbaw iano tro n u, czy zm uszano do abdyk acji czer­ pał przy k ład y rów nież i z dziejów średniow iecznej P o ls k iи. O zabójstw ie P rzem y śla II (1296), bądź co bądź króla, w ołano nie pam iętać.

Nie przeszkadzało to w y sław ian iu lojalności i p rzyw iązania Polaków do ich władców. M aciej K azim ierz Sarbiew ski za głów ną zaletę sw ych roda­ ków uważa, że żadnego z k rólów nie zabili, „choć m ieli pom iędzy nim i i obcych, niekiedy jak najgorszych, a raz n a w e t ko b ietę” S4. Z nany e n tu z ja ­ sta aurea libertas, A n d rzej M aksym ilian F re d ro w łożył w u sta biskupa K onarskiego p rzy taczan ą już w ypow iedź o spokojnym śnie m o n a rc h y 3S. Tenże a u to r nap isał w „Z w ierzyń cu ” o sw ej ojczyźnie: „Nie w idane tu jadem zarażone kub k i, ni zd radliw e p u in ały (czym się tylko sam i Polacy szczycić możemy), każdy k ró l polski sw ą w łasną u m arł śm iercią, w żalach poddanych i pozostałej tęskliw ości” “ .

W ro k u 1655 jezuicki w ierszopis, A lb e rt Ines, w życiorysach polskich w ładców z du m ą przypom inał cytow ane w yżej w y stąpienie wobec H e n ry ­ ka W ałezego, k tó rem u P olacy powiedzieli: „Choć zrzuciliśm y z tro n u n ie­ k tó ry c h królów , k tó ry c h u su n ęła z k ra ju sam a ich bezbożność, jednak żad­ nego z nich nie pozbaw iliśm y życia” 87. Z kolei W espazjan Kochowski, pisząc o h ańbie jak ą było przyłączenie się w ojsk k w arcian y ch do Szwedów (pod K rakow em , jesienią 1655 r.) zapytyw ał, gdzież się podzieli daw ni P o­ lacy, k tó rzy gotow i byli raczej polec w obronie raz obranego króla, niż poddać się najeźdźcy („aniżeli się z k oronnym najezd nikiem bracić?”). I d alej w tym że sam ym w ierszu K ochow skiego („Na odstąpienie w ojska kw arcianego od Jego K. M. J a n a K azim ierza...”) czytam y:

Gdzie polski szlachcic, na którego łonie

Bezpiecznie Zygmunt śpiąc sw e w spierał skronie Bez allabartów próżnej straży,

Pokazał, jako sobie polską w iarę w a ż y 38.

Ten sam m otyw dochodzi do głosu w regalisty cznej poezji, pow stałej w okresie krótkiego panow ania M ichała K o ry b u ta W iśniowieckiego. Zgor­ szony an ty k ró lew sk ą opozycją anonim ow y a u to r „A postrophe do Polski” zapytyw ał:

Zacna Polsko, Bogu miła, K iedyżeś ty królów biła? I owszem, na twoim łonie Bezpieczniej niż na sw ym tronie Sypiały m ajestaty,

N ie bojąc się sw ojej straty. Teraz z M ichałem wojujesz. Jest Bóg w niebie. Czy nie czujesz?

33 Por. S. S t a r o w o l s k i , D eclam atio contra obtrectatores Polcmiae, Cracoviae 1631, fol. D i nast.

34 J. T a z b i r , S zla k i k u ltu ry polskiej, Warszawa 1986, s. 11. Królową tą miała być zapewne Ryksa.

35 Por. przyp. 11.

36 A. M. F r e d r o , Z w ierzyn iec jednorożców... p rze z F ranciszka G linkę zebrany i ogłoszony, Lw ów 1670, s. 157.

37 A. I n e s , Lechias, ducum, prin cipum ac regum Poloniae... Elogia..., Cracoviae 1655, s. 273.

38 M. E u s t a c h i e w i c z , W. M a j e w s k i , N ad liryk a m i W espazjana K o ­

(10)

J a k w idać pod piórem n iek tó ry ch poetów ów „bezpieczny sen na łonie” poddanych staw ał się historyczn ym arg u m en tem , p rzem aw iający m za do­ chow aniem w ierności raz o b ran em u władcy. Było to jed n a k czym ś w y ją t­ kow ym : na ogół bow iem b ra k królobójców w Polsce służył do przeciw sta­ w iania jej innym państw om , d aw n y m i w spółczesnym .

T ak więc J a n Białobocki, p rzypom inając w w ierszow anych p o rtretach naszych w ładców , jak „w ielu zeszło panów spokojem zdradzieckim ” w „m on arch iach ” a sy ry jsk ie j, p ersk iej, greckiej czy w reszcie rzym skiej, a także „niedaw nego czasu, p raw ie naszego w iek u ”, z dum ą stw ierdzał:

Sczyczcie się najaśniejsi polscy m onarchowie Beśpiecznie waszej spocząć u poddanych głowie. I na łonie każdego, nie trzeba i straży,

Jakoby nieba dostał, tak to Polak waży. Czym się z królów jeden polski jawnie chlubił. Nigdy ten naród takiej w ierności nie zgubił. Chyba żeby kto wspom niał kogo szalonego, A le to traft bydlęcy, nie człeka w łasn ego’9.

Podobne zestaw ienie czyni W acław Potocki, przeciw staw iając szla­ checką Rzeczpospolitą T urcji, gdzie w ielu su łtan ów uduszono, Niemcom w k tó ry c h cesarzom podaw ano z a tru tą kom unię, F ra n c ji (zasztyletow anie H enryk a III i H en ry k a IV), czy w reszcie A nglii, „k tó ra k ato w sk ą siekierą ściętego p rez e n tu je p a n a ”. A u to r „T ransakcyi w o jn y chocim skiej” pisał 0 ty m w jej ded y kacji d la zięcia, J a n a z L ipia Lipskiego. M an u sk ry p t ten, pow stały w lata ch 1670— 1675, ukazał się jednak d ru k ie m dopiero w po­ łowie X IX stulecia, i to początkow o pod nazw iskiem tegoż Lipskiego. W X V II w ieku n ato m iast czytyw ano „na bieżąco” cieszące się znaczną popularnością prace F re d ry („G estorum populi Poloni sub H enrico Va- lesio...” doczekały się rychło dw óch n astęp n y ch w ydań) oraz „Poczet pol­ skich w ładców ”, k tó ry zaw dzięczam y Inesow i (w znow ienia w ro ku 1665 1 1680). Z ty ch w łaśnie dzieł, jak rów nież ze w spom inanego już tra k ta tu „Polonia defen sa” Ł ukasza O palińskiego (1648) czerpali swe pochw ały Po­ laków , jako naro d u , k tó ry nigdy nie w ydał królobójców , pisarze związani z k ręg iem k u ltu ry niem iecko-pruskiej. Tak więc S am uel Schurzfleisch podnosi z uznaniem , iż P olacy zw ykli dochow yw ać w ierności sw ym w ład ­ com, choć się z nim i często sp ierają. „Lecz było dotąd zbrodnią dla szla­ chetnego n aro d u broczyć ręce k rw ią królów , dom agać się dla niew innych k a ry śm ierci”

W szystkie te opinie zebrał J a n K rzysztof H artk no ch w książce pośw ię­ conej u strojow i szlacheckiej R zeczypospolitej. P ochw ały O palińskiego, F red ry , Inesa, Schurzfleischa oraz innych pisarzy zaopatrzy ł on w e w łasny kom entarz, w k tó ry m s ta ra ł się przekonać czytelnika, iż zam ach P ie k a r­ skiego „nie p rzynosi h a ń b y narodow i [polskiem u] poniew aż ów P iek arsk i był niespełna rozum u, a Polacy n aw et i w tym w y pad ku okazali sw oje oburzenie”, o czym św iadczą choćby opinie zaw arte w kronice P aw ła P ia ­

*9 J. N o w a k - D ł u ż e w s k i , Okolicznoéciowa poezja polityczn a w Polsce. D waj królow ie rodacy, W arszawa 1980, s. 45; J. B i a ł o b o c k i , Zegar... w iekam i królów idący, Kraków 1661, fol. G.

40 K. S. S c h u r z f l e i s c h , Lineam enta Sarmatica..., W ittenbergae 1672, fol. Вг (część X).

(11)

seck ieg o ". Są to w szakże w szystko opinie fo rm u łow ane dość ogólnikowo; nigdzie w nich nie pada też nazw isko Z y gm unta I Jagiellończyka. Od K ro ­ m era poczynając u trw a liła się w praw dzie opinia, iż w raz ze sw ym synem n ależał on do „n ajlepszych a jednocześnie n ajłaskaw szy ch i n ajm ęd rszych m o narchów ” ". K iedy obierano W ładysław a W azę życzono m u, aby był pobożny jak K azim ierz Jagiellończyk, w aleczny i w sław iony try u m fam i ja k Bolesław K rzy w o usty , „kochany przez sw ych poddanych jak Zyg­ m u n t I” ". A jedn ak te n o statn i przeszedł do leg end y h isto ry cznej z efek­ tow nym pow iedzeniem , iż chce być królem zarów no owiec jak kozłów; o spokojnym śnie na łonie poddanych m ało k to pam iętał. D arem nie by szukać na ten tem a t najm n iejszej n a w e t w zm ianki u tak ich dziejopisów , jak Salom on N eu g eb auer (1618), A leksander O bodziński (1641) czy Joachim P a sto riu s (1664). Je d y n ie S am uel L a u terb a ch (1727) rozw odzi się n a d ty m obszernie, ale i on nie om ieszka w spom nieć o k o n flik tach k ró la z poddany­ m i oraz o zam achu n a jego życie, którego spraw cy nie w y k ry to . Z ygm un t S ta ry zdaniem L a u terb a ch a sw ym gw ałceniem p ra w oraz przyw ilejów szlacheckich o m ało co nie doprow adził do b u n tu ".

K iedy w słynnych rozm ow ach u m arły ch D avid F assan zetk nął ze sobą (1732) C h ristian a II, k ró la D anii i Z ygm unta, nasz w ładca nie om ieszkał sw em u koledze opowiedzieć o ow ym nieszczęsnym zam achu i o tym , że w czasie rokoszu chciano go zdetronizow ać. S ły n n y z okru cień stw a w ładca D anii, Szw ecji i N orw egii w y raził w odpow iedzi zdziw ienie postępow a­ niem poddanych Z y g m un ta S tarego. Z am iast nosić w p ro st na ręk a c h ta k dobrego w ładcę i szanow ać go niczym k lejn o t — m ów ił C h ry stian — ci „niew dzięczni i niezadow oleni ludzie w szczynali ciągłe b u n ty ” “ . J e s t rze ­ czą jasną, iż w kontekście ty ch w yw odów nie m ogło już być m iejsca na opowieść o bezpiecznym śnie na łonie każdego z poddanych, w śród k tó ry ch przecież byli p o ten cjaln i uczestnicy w ojny kokoszej oraz anonim ow y za­ m achow iec z 1523 r.

W dobie oświeconego absolutyzm u zaczęto Z ygm untow i S ta re m u w y­ m aw iać b ra k stanow czej postaw y wobec szlacheckich poddanych. P rz e ­ b y w ający w 1778 r. w Polsce W illiam Сохе n o tu je: „m ów i się o nim jed ­ nakże że zby t łatw o zgadzał się na żądania szlach ty i ze szkodą dla Rzeczy­ p ospo litej” ". A poteoza „złotego w iek u ” nie przeszkadzała w w y tyk aniu królow i zgubnych u stęp stw n a rzecz te j w arstw y :

Nie znając, jak miał kłaść wolności tamę, N a w iek tak św ietny ciemną rzucił plam ę —

41 Ch. H a r t k n o c h , R espublica Polonica duabus libris ilu strata, Francoforti et Lipsiae 1687, s. 925—927, cyt. za przekładem [w:] Filozofia i m yśl społeczna X V II

w ieku, część I, oprać. Z. O g o n o w s k i , Warszawa 1979, s. 425—426. Podobną opinię

wyraża S. L a u t e r b a c h , op. cit., s. 544. Po Hartknochu takiego zebrania opinii różnych autorów na tem at odrazy Polaków do królobójstwa dokonał F. M i n о с к i,

D issertatio canonico-civilis de crim ine laesae m aiestatis, Poznań 1775, fol. I2 recto

oraz verso.

48 M. K r o m e r , Polska..., Olsztyn 1984, s. 30.

43 A. St. R a d z i w i ł , P am iętn ik o dziejach w Polsce t. I: 1632—1636, Warszawa 1980, s. 208.

44 S. L a u t e r b a c h , op. cit., s. 380—381.

45 G espräche in dem Reiche derer Todten... zw isch en d em grausam en Könige von

Dänem ark, Schw eden und N orwegen Christierno... und Sigism und I, König in Pohlen...,

Leipzig 1732, s. 290.

48 Polska stan isław ow ska w oczach cudzoziem ców t. I, oprać. W. Z a w a d z k i , Warszawa 1963, s. 640.

(12)

czy tam y w „Śpiew ach h isto ry czn y ch ” U rsyna N iem cewicza. Tenże sam a u to r w k om en tarzu p isał o niechęci szlachty do k ró la d a tu ją c e j się co n a j­ m n iej od 1537 r„ a w yw o łan ej przez „ślepą powolność jego dla żony” 47. Tak więc czarn a legenda p rze w ro tn e j W łoszki, posuw ającej się n aw et do tru cicielstw a, rzucała jeszcze po w iekach cień na postać jej męża.

O ile jed n ak w dobie s ta ra ń W ładysław a IV W azy o pow iększenie m .in. g w ardii kró lew sk iej p rzeciw staw iano m u Z y gm unta S tarego, k tó ry tak iej g w ard ii nie p o s ia d a łffl, to Hugo K o łłątaj, w zyw ając do a u k c ji w ojska, będzie się pow oływ ał w łaśnie na przedostatniego z Jagiellonów . „G orszy m ię to — pisał w „L istach A nonim a” — że jeden tylko k ró l polski nie m a p rzy boku swoim g w ard y i szla c h etn e j”. Czyż nie m ożna m ieć zaufania do n aro d u o k tó ry m Z y g m u n t I „z najw ięk szą m aw iał chlubą, iż bezpiecznie na łonie każdego obyw atela m ógł zasypiać” n . N atom iast W incenty S krze- tuski, choć przypom ni cyto w an ą już w ypow iedź b iskupa K onarskiego, i to w zbliżonej stylistycznie form ie („na każdego P olaka łonie będziesz mógł bezpiecznie zasypiać”), to jed n ak nie w ym ieni nazw iska Z ygm unta S ta re g o 50.

T ak czy inaczej choć w X V III w ieku u trw ali się za g ran icą stereo ty p Polaków jako n a ro d u bez królobójców , to pow iedzenie o spokojnym śnie m o narchy pójdzie raczej w niepam ięć. Nie przytoczy go znan y a u to r bio­ g rafii J a n a III Sobieskiego, J a n G abriel Coyer, choć będzie podnosił z uznaniem , iż P olska n ie w idziała „na sw em łonie an i spisku prochow ego, ani Nocy św. B artłom ieja, ani rzezi senatorów , ani m o rd u kró lów ” 51. P ierw szą księgę tej biografii (w raz z zacytow aną pow yżej opinią) p rze d ru ­ kow ał k a w a ler de J a u c o u rt w a rty k u le „Pologne” zam ieszczonym w W iel­ kiej Encyklopedii francuskiego O św iecenia

Choć n ieu d an e p o rw anie S tan isław a A ugusta Poniatow skiego (1771), w yw oła pow szechne oburzenie w całej m o narchistycznej Europie, to jed­ nak nie w płyn ie na p rzem ianę ste re o ty p u Polski i nie uczyni z n iej ojczy­ zny królobójców . W ręcz p rzeciw nie już w trak cie procesu przypom inano, iż n aró d polski „stąd najw iększe nie tylko u graniczących m ocarstw , ale i całego św iata odbierał, że królów w ielbić i ich bezpieczeństw o zachować um ie, zaszczyty” 53. Co w ięcej, n a w e t i z tego w yd arzen ia potrafiono spo­ rządzić la u r do w ieńca narodow ej chw ały. D y m itr M ichał K ra je w sk i z w y­ raźn ą dum ą pisał o „różnicy serca L udw ika XV i S tanisław a A u g u sta” . K ról fran cu sk i bow iem h ojn ie obdarow ał pierw szego, „ k tó ry m u doniósł o o k ropnej egzekucyi D am ian a” , n ato m iast polski m on arch a w staw iał się „za sw ojem i królobójcam i, aby im ocalił życie” W arto do tego dodać, iż R obert F rançois D am iens, k tó ry zran ił nożem francuskiego k ró la (1757),

47 J. U. N i e m c e w i c z , Ś p ie w y h istoryczn e z m u zyk ą i rycin am i, Warszawa 1816, s. 180—181.

48 M. N a g i e l s k i , O pinia szlachecka o g w a rd ii k ró le w sk iej w latach 1632—

1668, KH r. XCII, 1985, nr 3.

49 H. K o ł ł ą t a j , L isty Anonim a i praw o p olityczn e narodu polskiego t. I, War­ szawa 1954, s. 206.

50 W. S k r z e t u s k i , P raw o p olityczn e narodu polskiego t. I, W arszawa 1787, s. 91.

51 J. G. C o y e r , H istoire de Jean S obieski t. I, Varsovie 1761, s. 106.

æ Encyklopedia (Wybór), oprać. J. K o t t , Warszawa 1952, s. 101.

53 Processus iudiciarius..., Varsoviae 1774, s. 109.

54 D. M. K r a j e w s k i , W ojciech Z darzyń ski życie i p rzy p a d k i sw o je opisujący, Warszawa 1785, s. 113— 114.

(13)

b ył przez w iele godzin p oddaw any to rturom . N ato m iast spraw ców po rw a­ nia S tan isław a A ugusta Poniatow skiego (W. Łukaw skiego i J. C ybulskiego) po p ro stu ścięto. W ybuch rew o lu cji fran cu sk iej spraw i, iż oba te zam achy pójdą w niepam ięć. P rzy ćm i je ścięcie L udw ika X V I. Da ono sposobność poetom stanisław ow skim n ap iętn o w an ia francuskiego okrucieństw a:

Chciałbym w ylać na papier srogość bez przykładu której w dzikich narodach nie znajdziesz i śladu —

pisał Józef B ie la w sk i55. S tąd też C yprian K am il N orw id z tak ą dum ą w y ­ pom ni Francuzom , iż „żaden k ró l polski nie stał na szafocie”. Podobne m yśli przypisze Sienkiew icz L udw ice M arii, w k ład ając w jej u sta w „P o­ to p ie ” zdanie: „Niechże m i pokażą ludzie, w d ziejach św iata biegli, in ne królestw o, gdzie b y w szyscy królow ie w łasną spokojną śm iercią u m ierali. Nie m asz tu nożów i tru cizn , nie m asz p rotek torów , jako u A ngielczy- ków...55.

Od czasów w ielk iej rew o lu cji fran cu sk iej spokojny sen na łonie pod­ d any ch stan ie się dla m onarchów czym ś raczej ryzykow nym . Ju ż w cześniej jed n ak F ranciszek K arp iń sk i zanotuje, że kied y (1785) na dw orze w arszaw ­ skim w spom niał, iż cesarza Józefa II jacyś zapaleńcy „mogą gdzieś u b ić po drodze” (bo pozabierał s re b ra z galicyjskich kościołów), wówczas k ró l i w szyscy dw orzanie odstąpili poetę. K arp iń sk i po niew czasie przypom niał sobie, że i S tan isław A u g u st Poniatow ski w podobny sposób postąpił ze sre b ra m i często ch o w sk im i57. D odajm y, iż nie tylk o Józef II ale i w ładcy R osji oraz P ru s obaw iali się w X V III w ieku zam achów n a sw oje życie. N ie były to rzeczy dla ich poddanych ta k oczywiste, jeśli choćby przypom nieć jak ie w ątpliw ości m oraln e i sp o ry etyczne budziły p ro je k ty zabicia k ró la polskiego, a cara W szechrosji, M ikołaja I podczas jego pobytów w W arsza­ w ie (w k w ietn iu 1829 r. i w m a ju — czerw cu n astępnego roku).

Topos śpiącego Z y g m u n ta 58 w rócił raz jeszcze u schyłku X V III w iek u

w słyn n y ch „Ż alach S a rm a ty ” Franciszka K arpińskiego. Tym razem jed­ n ak szło nie ty lk o o innego k ró la (poeta kierow ał sw e pełne rozpaczy s tro fy pod adresem ostatniego z Jagiellonów ) ale i o zgoła odm ienną sy tu a c ję polityczną.

Ty śpisz, Zygmuncie, a tw oi sąsiedzi Do tw ego domu goście przyjechali!...

P od piórem K arpińskiego Z y g m u n t A ugust służył ew okacji d aw n ej m ocar­ stw ow ej Polski, dziś b ezk arn ie n ajech an ej i podzielonej. Nic nie pozostało z daw n ej potęgi, k ró l śpi w grobie, p rzy k tó ry m pokonani P olacy sk ład ają „szablę, wesołość, n ad z ie ję ”. S pokojny sen ojca b ył św iadectw em p rz y ­ w iązania poddanych oraz głębokiej w iary w ich lojalność, śm ierteln y sen syn a pon ury m sym bolem bezsilności, w ym uszającej zgodę na narodow ą katastro fę.

“ J. B i e l a w s k i , O krucieństw o paryskie, b.m. i d. (1793). *· H. S i e n k i e w i c z , Potop t. II, W arszawa 1984, s. 307.

57 F. K a r p i ń s k i , H istoria m ego w iek u i ludzi, z k tó ry m i żytem , Warszawa 1987, s. 125—126.

58 Zygmunt Stary trafił rów nież do grupy osób, które „uchodziły za postaci św ią­ tobliwe, cieszące się po śm ierci niejednokrotnie kultem lokalnym ” (Hagiografia pol­

ska, S łow nik bio-bibliograficzn y, pod red. O. R o m u a l d a G u s t a w a OFM t. II, L—Z, Poznań 1972, s. 635 i 725). Jako błogosław ionego w ym ieniał g o K . W a r s z e -

(14)

N a zakończenie w a rto przypom nieć, że w iele sław n ych pow iedzeń m iało po p a ru ojców, a rodow ód n iek tó ry ch sięga głęboko w czasy an ty k u . Tak więc chw albę p rzy p isyw an ą K arolow i V (iż w jego posiadłościach słońce nigdy nie zachodzi) zn a jd u jem y już u H erodota, k tó ry w łożył ją w u sta K serksesa. Z kolei słyn n e zdanie L udw ika X IV „państw o to ja ” w A nglii przypisyw ano Elżbiecie I. Je śli idzie o Polskę, to pow iedzenie „nie jestem k rólem w aszych su m ień ” jed n i w iązali z osobą Z ygm unta A ugusta, d ru d zy zaś ze S tefan em B atorym и. W źródłach w spółczesnych Jan o w i Z am oyskiem u nie sp o ty kam y w yrażeń „króluj, ale nie p a n u j” (skierow ane rzekom o do Z y g m un ta III W azy na sejm ie 1605 r.), czy też „szlachcic polski jest ró w n y m o narchom ” (to z okazji odrzucenia O rd eru Złotego R una, k tó ry chciał m u n adać cesarz). Oba te pow iedzenia włożyło w u sta Zam oyskiego dopiero O św iecenie M. Na tym tle p rzy pisanie dopiero w X V II stuleciu Z ygm untow i I Jagiellończykow i m aksy m y o spokojnym śnie na łonie każdego z poddanych nie w y daje się rzeczą dziw ną ani też w yjątkow ą.

59 Por. H. M a r k i e w i c z , A. R o m a n o w s k i , S k rzyd la te słow a, Warszawa 1990, s. 314, 393 i 637.

60 J. T a z b i r , Ś w ia t pan ów P asków . Szkice i studia, Łódź 1986, s. 318—319. Rów­ nież kaznodzieja jezuicki, Tomasz Młodzianowski, przypominał Janowi Kazimierzowi, iż Zygmunt Stary „tym się chełpił m iędzy innym i św iata monarchami, że mógł na łonie się kożdego szlachcica przespać bespiecznie”. Jan Kazim ierz zaś nie może się tym sam ym pochwalić (T. M ł o d z i a n o w s k i , K azania t. II, Poznań 1681, s. 23 i t. IV, s. 274).

Cytaty

Powiązane dokumenty

U nowszych autorów, „(pod)przestrzeń izotropowa” to taka, której pewien wektor jest izotropowy – co nie odpowiada znaczeniu słowa „izotropowy” (jednorodny we

Tak więc nawet na poziomie 1, reprezentacja bliska oryginałowi okazuje się z samej swej natury niewystarczająca. Jest to rodzaj metafory, i interpretacja konieczna

Podstawą procesu edukacyjnego jest komunikacja w relacji nauczyciel – – student i to ona będzie przedmiotem dalszych rozważań, uporządkowa- nych za pomocą metafory

Celem pracy była ocena wpływu kompostowania osadów ściekowych z odpa- dami lignocelulozowymi na przemiany materii organicznej, w tym substancji humusowych, związków azotu

Trudno rozstrzygnąć czy tak otw arcie postaw ione propozycje le ­ gata były dla króla K azim ierza zaskoczeniem, czy też b rał je w rachubę już godząc się

Z pom iędzy różnych teoryj zdaje się być najbliższą praw dy podana przez M otturę, inżyniera kopalń we W łoszech, a objaśniająca pow stanie siarki reakcyam i

Zygmunt II August (1548 – 1572), syn Zygmunta I Starego i Bony Sforzy, wielki książę litewski od 1529 r., ostatni król na tronie polskim z dynastii Jagiellonów;

Program modułu 311[50].O1 „Podstawy mechatroniki” składa się z ośmiu jednostek modułowych i obejmuje ogólno zawodowe treści kształcenia z zakresu bezpieczeństwa i higieny