• Nie Znaleziono Wyników

Stefan Demby w oczach historyka literatury

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Stefan Demby w oczach historyka literatury"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Tadeusz Mikulski

Stefan Demby w oczach historyka

literatury

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 36/1-2, 104-107

(2)

P ra c e i dni S te fa n a Dem bego (1862— 1939) ułożyły się harm onijnie wokół sp ra w książki. K siążka jest najcenniejszym elem entem św iata, k tó ry D em by o g ląd a i podziw ia. Ukoń­ czy w szy w P łock u gim nazjum klasyczne, w ziął sobie W a r­ szaw ę za tło do d alszego życia. Tutaj trafem , któreg o nie rozum iem y, studiow ał praw o, nie zaś hum anistykę. W bibliote­ k arstw ie ośw iatow ym p racu je od r. 1887, pośrednicząc z zam i­ łow aniem m iędzy k siążk ą a czytelnikiem . P o śred nictw o jednak nie w y s ta rc z a i p rz e sta je zad aw alać. W ów czas D em by jął się produkcji książki. W r. 1901 o tw o rzy ł w W arszaw ie księgarnię nakładow ą, k tó ra p rz e trw a ła do r. 1905. N ak łady z ty ch lat, o p atrzo n e podpisem Dembego, realizują typ książki pięknej, jak ją pojm ow ała epoka. W ra z z „C him erą“ M iriam a m ożna b y je cytow ać, jak o p rz y k ła d y grafiki książkow ej, rozw iązy­ w anej środkam i sty listy czn y m i Młodej Polski. Kalkulacje w ydaw nicze nie o k a z ały się trafne, D em by zaniechał d ru k a r­ stw a. Ale książce p o zo stał w ierny, bez w zględu . na teren y p ra c y zaw odow ej, k tó re upraw iał. D w udziestolecie niepodle­ głości łąc z y go z k siążk ą w ęzłem najm ocniejszym . Demby pracu je te ra z w adm in istracji bibliotecznej, najpierw jako re­ ferent, później naczelnik w ydziału bibliotek w M inisterstw ie w yznań religijnych i ośw iecenia publicznego. W ów czas podej­ m uje m yśl ż y w ą w P o lsce od stulecia: pow ołania w W a rs z a ­ wie Biblioteki N arodow ej. R ealizacja wielkiego zam iaru w ypeł­ nia mu ostatni okres p ra c y nieznużonym zbieraniem rękopisów i opiekuństw em k siążek w ram ach kierow anej przez siebie i rosnącej instytucji. W ow ych latach nie m a bodaj inicjatyw y bibliotekarskiej czy bibliofilskiej, niepow iązanej w jakikolw iek sposób z jego nazw iskiem . I niew ątpliw ie z tych w łaśnie kół pracow ników książki należy oczekiw ać pełnego obrazu działal­ ności Dem bego.

M y na jego pracow nię prag n iem y spojrzeć inaczej: oczam i h isto ry k a litera tu ry . Szeroki stół S tefan a Dembego p o k ry ły sto s y druków , zbiory g rom adzone długoletnim za­ chodem . S p oczyw a w śró d nich w iązka, niestety, zbyt szczupła p rac w łasn y ch , au torskich. P rzeb ieg am y ich ty tu ły i k a rtk u ­

(3)

jem y z ciekaw ością książki: co p rzyniosły trw ałego dla badań historyczno-literackich ?

Z zapałem m łodego wieku jął Dem by zbierać m ateriały do „Słow nika p isa rz y polskich“. P ra c a oparła się o źródła, w swoim rodzaju jedyne: autobiografie literackie. Dem by trafiał w y trw ale do ludzi pióra przez ankiety, odezwy, sto ­ sunki osobiste, naw et przym ów ki w druku. P o w stał w ten sposób zbiór rozległy i kom pletow any z niem ałym trudem . N iestety, tylko w niewielkich fragm entach stał się dostępny. Z ow ych tek Dembego został w y d o b yty najpierw „Album pi­ s a rz y polskich w spółczesnych“ (1898), liczący 155 w izerun­ ków, ilustrow any przez H en ry k a Piątkow skiego. Niebawem pojaw iła się seria drug a „Albumu“ (1901) z fotografiam i dal­ szych 155 autorów , i już ostatnia. Z eszyt trzeci, mimo zapo­ wiedzi red ak to ra, czytelników nie doszedł. W formie, jak się zdaje, św iadom ie zdaw kow ej przesunęła się w „Albumie“ tłu ­ mna galeria p isa rz y w spółczesnych (żyjących lub niedaw no zm arłych), w alfabecie biobibliografii autorskich. Z ostały one opracow ane z różnym stopniem szczegółow ości, zależnie od dostarczonego kapryśnie m ateriału. P o wielu latach z owych tek, napęczniałych faktam i, zechciał ogłosić Dem by dwa listy

in exten so : ży w o ty K asprow icza i P rzybyszew skiego, n a d e ­

słane przez obu p isa rz y w roku jeszcze 1899 (Ruch Literacki, IV, 1929, N. 3). Z publikacji tej w y jrza ła pełna staranności m e­ toda w ustalaniu faktów biograficznych: Demby korygow ał relacje p isa rz y dokum entam i (św iadectw a urodzenia, chrztu). Żałujem y praw dziw ie, że z bogatych archiw aliów Dembego tylko niew ielka cząstk a (w publikacjach w łasnych i p rzy g o d ­ nych obcych) p rzed o stała się do druku.

Z postaw y zbierackiej w yniknął kult szczególny: dla do­ kum entu literackiego. Był nim w oczach Dembego wszelki list, sygnow any pisarskim nazwiskiem. G rom adzić au to g rafy — znaczyło to dla bibliofilstwa Dembego grom adzić także cenne źródła literackie. Znowu fragm ent ty lk o tego zbieractw a, co p raw d a dużej wagi, oglądam y w publikacji: „Sienkiewicz w P o - świętnem , 1865— 1866“ (Pam iętnik Literacki, ХХХ1П, 1936). Jest to bog ata w iązka 30 listów uczniowskich Sienkiew icza do K onrada Dobrskiego, objaśniająca narodziny talentu. Dem by w y d ał te te k sty z pieczołow itością i staraniem , któ ry m w y ra ­ ził zarów no kult dla uwielbionego p isarza, jak i wierną p rz y ­ jaźń dla człow ieka.

Silny zw iązek z książką prow adzi nieodmiennie do bi­ bliografii. M iłośnik druku i rękopisu m usiał zostać bibliogra­ fem z powołania. I okazało się raz jeszcze, ile emocji osobistej może zaw rzeć suchy opis bibliograficzny. Demby opracow ał najpierw „Bibliografię pism A leksandra Św iętochow skiego“ dla księgi-jubileuszow ej Św iętochow skiego „ P ra w d a “ (1899). Jest to bibliografia zupełna, obejm ującą trzydziestolecie w spa­

(4)

niałej p u b licystyk i (1867— 1897). D em by rozw iązał w szelkie k ry p to n im y i pseudonim y p isarza, ponadto odnotow ał treść fe­ lietonów w „ P ra w d z ie “-, prow ad zon ych w stałej rubryce re ­ d akcy jnej „ lib e ru m v eto“, oszczęd zając nieraz w ertow ania czasopism a. P e d a n te ria całej roboty zd ra d z iła drugi obok Sienkiew icza kult literacki: tw órczość P o sła P ra w d y , podzi­ w ianą p rze z D em bego do sch yłk u życia. W y p a d a żałow ać, że bibliografii Św iętochow skiego nie z a p ra g n ą ł już auto r dopro­ w adzić do końca.

W ty m sam y m czasie p od jął D em by bibliografię pism Sienkiew icza, k tó ra jednak p o zo stała w rękopisie. M ateriały te p rze z n a cz y ł a u to r dla edycji sienkiew iczow skiej, w ydaw anej przez O ssolineum (być może, ocalały we Lwowie, w papierach L udw ika B ernackiego). Jed y n ie ułam kow ą bibliografię p rz e ­ k ładów Sienkiew icza na języki obce zn ajdu jem y w druku (T y ­ godnik Illustrow any, 1900, N r 10).

Inne bibliographica Dem bego p ro w adzą do postaci K arło­ wicza. W księdze pośm iertnej „Życie i prace Ja n a K arłow icza“ Ć1904) D em by zestaw ił „Po d ró że, korespondencje, sp raw o zd a­ nia ze zjazd ó w i t. p .“, a zatem raczej ucinki z w ielkiego w a r­ sztatu . Ale o k azan ą poprzednio troskliw ość w objęciu całości m ateriału dem o nstro w ał raz jeszcze w bibliografii zupełnej Z ygm unta G logera (Rocznik Tow. K rajoznaw czego, 1910). W ten sposób, ja k o a u to r kilku opracow ań w zak resie biblio­ grafii osobowej, o k azał duże zrozum ienie dla bibliografii, jako d y scy p lin y pom ocniczej, p o rządk ującej m ateriał do k o n stru k ­ cji naukow ej. G dy po latach sta n ą ł na czele Biblioteki N aro­ dowej, zw iązał swe nazw isko z bibliografią innego typu. „U rzę­ dow y w y k a z d ru k ó w “, p ro w ad zo n y od r. 1928, „U rzędow y w y k az czasopism “ (od r. 1930), oraz cenny „ W y k az druków polskich lub Polski d o ty czący ch, w y d an y ch z a g ra n ic ą “ (od r. 1930) stan o w ią zespół w y d aw n ictw w zakresie ogólnej biblio­ grafii bieżącej, znanej pow szechnie w artości użytkow ej.

K onstrukcji literackiej, jeśli się nie m ylim y, spróbow ał raz jeden. U czynił to w szkicu „Bene m erentes. Dobrze z a słu ­ żeni z ziem i p ło ck iej“, pom ieszczonym w Księdze pam iątkow ej Koła P ło c cz a n (1931). R o zp raw a w ynikła ze zw iązku te ry to ­ rialnego z P łockiem i ziem ią płocką, ujaw niając regionalizm , jako jeden jeszcze asp ek t w zak resie gro m ad zen ia faktów hi- ' sto ry c z n o -k u ltu ra ln y c h : Szkic Dem bego przy no si ciekaw ą enu- m erację ludzi i dzieł, o kreślonych tytułem , ale nie w pro w adza p rob lem aty k i naukow ej, np. znanej problem atyki Chlebow ­ skiego, co m oże zasta n aw ia ć u człow ieka tej sam ej epoki. C hyba że stanow isko podobne p o c z y ta m y za p rze jaw myśli k ry ty c z n ej.

T ak upłynęło p racow ite życie S tefan a Dem bego w służ-, bie dokum entu. Aż dokum ent w ziął odw et na swoim zbieraczu: uczynił go z kolei — jego tak że, kolekcjonera au to g rafó w —

(5)

przedm iotem dokum entu. P rzez rozległy udział w życiu kultu­ ralny m epoki, przez stosunki i zażyłości literackie D em by zo­ stał sam ry ch ło odbiorcą i adresatem listów pisarzy. I znowu pow iem y z żalem : tylko cząstk a owego m ateriału pojaw iła się w druku. Je st to jednak cząstk a osobliwa: plik listów S tan i­ sław a P rzy b y szew sk ieg o do Dembego z lat 1901— 1905, w okresie prow adzenia księgarni nakładow ej. D em by był w ów czas w ydaw cą P rzybyszew skiego. Korespondencji!" w y ­ daw cy z autorem , udostępniona przez St. H elsztyńskiego w o kazałym kodeksie epistulograficznym : Przy byszew ski, Li­ sty , T. 1, 1937, p rzynosi treść niebanalną. Je st to obraz sto­ sunków w ydaw niczych, zadzierzgniętych na lat kilka i u trz y ­ m yw anych w śró d ciągłych drażliw ości autorskich o raz zaw i­ łych rachunków , w k tó ry ch ustaw icznie nie dostaje h o n o ra­ riów, p rzek raczan y ch p rzez zaliczki, pożyczki, k re d y ty . Aż P rzy b y szew sk i 7 m aja 1903 zapisze nowe przysłow ie, przeo­ czone przez naszych parem iografów : „Jeżeli niikt nie pomoże, to Demby pom oże“. Je st to je d y n y tego typu dokum ent lite­ racki, k tó ry po trafi powiedzieć wiele o obu korespondentach, ok reślający poza ty m postaw ę księgarni Dembego wobec lite­ ratów w spółczesnych. W y s ta rc z y tej setki listów, by zapew nić Dembemu m iejsce w obrazie życia literackiego epoki.

Nie są to jedyne m ateriały , k tó re oglądam y w druku. Tom Ja n a Lorentow icza „Spojrzenie w stecz“ zaw iera bogatą wiązkę dedy k acy j autorskich w ybitnych pisarzy tam tego okresu, k tó rzy dzieła swe zanosili Dembemu. Z d ed ykacyj tych potrafim y w ydobyć ciekaw y obraz zażyłości pisarskich, które u ro sły w okół postaci Dembego, ilustrując tezę o znaczeniu de­ dykacyj autorskich dla poznania życia literackiego epoki.

Dem by p rzeży ł w W arszaw ie oblężenie i upadek m iasta w r. 1939. Nie doczekał klęski bibliotecznej r. 1944, k ied y spło­ nęła jak pochodnia biblioteka K rasińskich, a w niej pergam iny, rękopisy, sta re druki, grafika Biblioteki N arodowej. Nie dożył równie klęski osobistej: archiw alia, teki, papiery Stefana Dembego, z k tó ry ch on sam czerpał rzadko i skąpą ręką, ogarn ął w ia tr w ojenny. Już nikt nie ocali popalonych kartek. Kiedy M arian P iechal dedykow ał Dembemu w r. 1932 poem at o p o żarze biblioteki w Dzikowie, nie w iedział oczywiście, jak ą w różbę ogłosił. Jak w ty tu le książeczki poetyckiej Pie- chala, z trudu całego życia pozostała niewielka „G arść po­ piołu“. S tra sz liw y podm uch r. 1944 rzucił ją na grób Stefana Dembego na P ow iązkach 1).

T adeusz M ikulski Stefan Demby 1 0 7

1) O lo sa ch w o jen n y ch zhioru S tefa n a P etn b eg o inform uje P io tr G r z eg o r c zy k w T y g o d n ik u W a r sz a w sk im , II, 1946, N. 13 (20).

Cytaty

Powiązane dokumenty

W przestrzeni dyskretnej w szczególności każdy jednopunktowy podzbiór jest otwarty – dla każdego punktu możemy więc znaleźć taką kulę, że nie ma w niej punktów innych niż

Spoglądając z różnych stron na przykład na boisko piłkarskie, możemy stwierdzić, że raz wydaje nam się bliżej nieokreślonym czworokątem, raz trapezem, a z lotu ptaka

Bywa, że każdy element zbioru A sparujemy z innym elementem zbioru B, ale być może w zbiorze B znajdują się dodatkowo elementy, które nie zostały dobrane w pary.. Jest to dobra

Następujące przestrzenie metryczne z metryką prostej euklidesowej są spójne dla dowolnych a, b ∈ R: odcinek otwarty (a, b), odcinek domknięty [a, b], domknięty jednostronnie [a,

nierozsądnie jest ustawić się dziobem żaglówki w stronę wiatru – wtedy na pewno nie popłyniemy we właściwą stronę – ale jak pokazuje teoria (i praktyka), rozwiązaniem

W przestrzeni dyskretnej w szczególności każdy jednopunktowy podzbiór jest otwarty – dla każdego punktu możemy więc znaleźć taką kulę, że nie ma w niej punktów innych niż

Zbiór liczb niewymiernych (ze zwykłą metryką %(x, y) = |x − y|) i zbiór wszystkich.. Formalnie:

też inne parametry algorytmu, często zamiast liczby wykonywanych operacji rozważa się rozmiar pamięci, której używa dany algorytm. Wówczas mówimy o złożoności pamięciowej;