• Nie Znaleziono Wyników

Metafora - powieść - światopogląd : na materiale "Fachowca" Wacława Berenta

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Metafora - powieść - światopogląd : na materiale "Fachowca" Wacława Berenta"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Płachecki

Metafora - powieść - światopogląd :

na materiale "Fachowca" Wacława

Berenta

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 66/1, 127-165

(2)

P a m iętn ik -Literacki LXVI, 1975, z. 1

M A R IA N PŁA C H EC K I

METAFORA — POWIEŚĆ — ŚWIATOPOGLĄD

N A M A TE R IA L E „FA C H O W C A ” W A CŁAW A B ER E N TA

t i

Problem y m etafory absorbują naszą uwagę od przeszło dwóch ty ­ sięcy lat. Dlaczego? Cóż może być tak niezwykle pasjonującego w n aj­ bardziej choćby wyszukanym, lecz przecież tylko — zestawieniu słów? Jak wytłum aczyć fakt, że w świadomości pisarzy m etafora odsyła wprost do węzłowych kw estii egzystencjalnych? Marcel Proust: „Wierzę, że tylko m etafora może dać pewien rodzaj wieczności w sty lu ” h Ezra Pound: m etafora daje „poczucie nagłego wyzwolenia” 2. A ndré Breton: „Tylko obraz dzięki niespodziance i zaskoczeniu, jakie niesie, daje mi poczucie potencjalnej wolności; jest to wolność tak zupełna, że aż mnie przeraża” 3. Widzimy: mówienie o metaforze wymaga „stylistyki credo”. M etafora „daje”. Nie pisarz obdarza ją życiem. To raczej ona, przyby­ w ając z mrocznej istoty bytu i zachowując jej pamięć, w pisarzu budzi poetę. Jakże w yraźna jest zamierzona prowokacyjność deklaracji Vol- ta ire ’a: „N atura jest jak natura. P o co szukać porów nania?” 4

Być może, głęboką przyczyną odwiecznej atrakcyjności spraw me­ tafory jest to, iż każda koncepcja tropu retorycznego nieuchronnie ociera się, ba! obraca się wokół jednego z podstawowych pytań teoriopoznaw- czych: czy połączenie dwóch elementów znanych pozwala uchwycić trzeci, nie znany? Czy tylko „uchwycić”, określić negatywnie jako nad­ wyżkę sensu nieredukow alną ani do izolowanych jednostek słownika (za­ tem także: zasobu wiedzy), ani do ich k om binacji5, czy też uchwycić

1 C yt. za: S. U 1 1 m a n n, T h e N a tu r e of I m a g e r y . W: L a n g u a g e a n d S t y l e . O xford 1964, s. 175.

2 C yt. za: W. N o w o t t n y , M eta fo ra . P rzeło ży ł I. S i e r a d z k i . „ P am iętn ik L ite r a c k i” 1971, z. 4, s. 228.

3 C yt. za: U l l m a n n , op. cit., s. 200. 4 I b i d e m , s. 175.

5 Zob. N o w o t t n y , op. cit., s. 230: „m etafora m oże m ó w ić rzeczy n ie istn ieją ce w żad n ym sło w n ik u naszego ję z y k a ”.

(3)

i rozpoznać 6, sprowadzić to, co nowe, do nowej sekwencji lub zbioru e le ­ mentów już znajomych? Problem , ,,czy parafraza [metafory] może w y ­ razić cokolwiek bliskiego dokładnem u znaczeniu oryginału” 7, jest wręcz w erbalizacją wspomnianego pytania w term inach w ew nętrznej proble­ m atyki metafory.

Aby uświadomić sobie, jak ważne to pytanie, trzeba dostrzec, że cho­ dzi w nim o autonomię ludzkiej wiedzy, a więc i k u ltu ry jako całości. Czy rozwija się ona ekspansywnie, pajęczą strategią — pokryw ając co­ raz rozleglejsze terytoria siecią kategorii rozsnuw aną ze swojego w łas­ nego m ateriału? Czy też ewolucja ta ma charakter immunologiczny, bę­ dąc efektem przym uszania k u ltu ry do ciągłych reorganizacji, które by umożliwiły jej przyjm owanie coraz to nowych zjawisk w strzykiw anych z zew nątrz? P ytanie nasze ma też artykulację synchroniczną: czy k u ltu ­ ra jest homogeniczna i ciągła, czy też heterogeniczna i dyskretna? J e ­ dnolita czy rozbita na nieprzekraczalne poziomy tego, co można powie­ dzieć, i tego, czego powiedzieć nie uda się n ig d y ? 8 Wokół kw estii tych „obracają się” nie tylko naukowe koncepcje tropów, lecz również, by tak rzec, pisarskie metodologie stosowania m etafory w dziele.

W klasycznych ujęciach m etafory wyróżnić można dwa w ątki pro­ blemowe. Wyjściowym założeniem pierwszego z nich jest rozpoznanie w metaforze (w szerokim, arystotelesow skim znaczeniu) tropu retorycz­ nego. Ten bowiem — pisze Heinrich Lausberg —

d efin iu je się jak o v e r b o r u m i m m u t a t i o [...]. B ierze się zatem z c o p ia v e r b o r u m [tj. sło w n ik a ; d o sło w n ie — b og a ctw a słów ] p e w n e sło w o i u m ieszcza je na m iejscu in n ego, p ozostającego w n a tu ra ln y m dla n iego zw iązk u sk ła d n io w y m i zn a czen io w y m [...]. T r o p u s jako i m m u t a t i o lo k u je sło w o obce sem a n ty czn ie w m iejscu p ew n eg o v e r b u m p r o p r i u m 9.

Sam K w intylian stwierdza:

trop je s t to w y r a ż e n ie o d stęp u ją ce od n atu raln ego i g łó w n eg o znaczenia i u żyte p rzen ośn ie w in n y m zn aczen iu [...] 10.

6 Zob. R. H e r s c h b e r g e r , T h e S t r u c t u r e of M e ta p h o r. „K en yon R e v ie w ’’

1943, z. 5, s. 433. Cyt. za: P. H e n 1 e, M e ta p h o r. W zbiorze: L an g u a g e, T h o u g h t

a n d C u ltu re. A n n Arbor 1966, s. 193: „m etafora je s t red u k o w a ln a do zbioru zin te­ grow an ych tez d y sk u r sy w n y c h ”.

7 H e n i e , op. cit., s. 193.

8 Zob. o p in ię A. B o g u s ł a w s k i e g o (O m e t a f o r z e . „ P a m iętn ik L itera ck i” 1971, z. 4, s. 116) o m o żliw o ścia c h sp a ra fra zo w a n ia m etafory: „ w sz e lk ie próby jej w y czerp a n ia p row adzą w k ońcu do u ja w n ie n ia się ja k ieg o ś r e s i d u u m” .

9 H. L a u s b e r g , H a n d b u c h d er lite r a ris c h e n R h e to rik . T. 1. M ün ch en 1960, s. 282.

10 H. L a u s b e r g , T r o p y . P rzeło ży ł S. S t a b r y ł a . „ P a m iętn ik L itera ck i” 1971, z. 3, s. 193.

(4)

W obrębie w ątku myślowego prowadzącego od tych konstatacji zde­ finiować m etaforę — to tyle, co określić relacje znaczeniowe łączące dwa słowa. Zależnie od szkoły są to albo po prostu związki między znacze­ niem w yrazu zastępowanego a znaczeniem w yrazu zastępującego (oczy — gwiazdy), albo relacje między znaczeniami głównymi a fakultatyw nym i obu tych słów. Takie stanowisko obiera np. Paul Henie n . W ram ach tej tradycji myślowej pojm uje się m etaforę jako relację czysto semantyczną w morrisowskim sensie: relację przebiegającą między danym znakiem słownym a tym , co on zastępuje, więc bądź innym takim znakiem, bądź znakiem odmiennej kategorii (np. ikonicznym), bądź wreszcie denota- tem — albo też relację semantyczną ustanaw iającą m etaforę ujm uje się jako połączenie którychś z wymienionych związków.

Jak się w ydaje, klasyfikacje m etafor wypracowane przez retorykę starożytną oparte są na podstawie sem antycznej, tj. różnicują relacje wiążące dwa poziomy znaczeniowe wyrazów składających metaforę: po­ ziom znaczącego i oznaczanego. Tak np. omawiany przez Lausberga po­ dział m etafor według „trzech stopni podobieństwa” 12 można zinterpre­ tować jako klasyfikację ze względu na stosunek oznaczanych elemen­ tów dwóch term inów metafory. Toturn simile to „równość”, analogicz- ność tych elem entów (jeśli jest to podobieństwo nieobrazowe, prowadzi do alegorii, jeśli obrazowe — do m etafory właściwej). Impar simile w y­ stępuje w przypadku nieproporcjonalności „rozmiarów” — nie tylko w dosłownym sensie tego słowa — wspom nianych elementów. Dissimile to nieporównywalność tych elementów; contrarium wreszcie — prow a­ dzące do ironii — to sym etryczna ich przeciwstawność 13.

Na sem antycznej podstawie zbudowany jest także znacznie popular­ niejszy podział na metaforę w wąskim sensie, porównanie (za którego skróconą formę uchodziła ta pierwsza), metonimię, synekdochę, litotes

itd.

Tradycję semantyczną, a jest to również tradycja Arystotelesa, które­ go koncepcja m etafory ma — zdaniem Jerzego Kreczm ara — charakter czysto sem antyczny 14, kontynuuje na ogół późniejsza refleksja nad me­ taforą.

Wokół dwóch term inów ustanaw iających m etaforę narosło nieprze­ brane bogactwo terminologii. Nazywa się więc elem ent zastępujący „fi­ guratyw nym ekstrem um m etafory”, zastępowany — „ekstrem um

do-11 H e n i e , op. cit., s. 174.

12 L a u s b e r g , H a n d b u c h d e r lite r a r is c h e n R h e to r i k , s. 286. 13 Zob. ib i d e m .

14 Zob. J. K r e c z m a r , O p rz e n o ś n i u A r y s t o t e l e s a . W zbiorze: P ra ce o fia ro ­

w a n e K a z i m i e r z o w i W ó y c i c k ie m u . W ilno 1937.

(5)

słow nym ” ls. Analogiczna para: „znaczenie figuratyw ne”, „znaczenie dosłowne” 16. W anglosaskiej literaturze przedm iotu najpowszechniej przyjęła się term inologia Ivora A rm stronga Richardsa z The Philosophy

of Rhetoric 17. Stephen U llm ann pisze:

Dr I. A . R ichards zap ro p o n o w a ł [...] term in „tenor" dla rzeczy, o k tó r e j m ó w im y , i „v e h i c l e ” dla tego, z czym „tenor" je s t p o ró w n y w a n y , podczas g d y w sp ó ln ą cech ę bądź cech y m ożn a b y n a zw a ć „ p o d sta w ą ” obrazu 18.

Andrzej Bogusławski wprowadza term in y „wyrażenie w yjściow e” (przenoszone) i „równoznacznik” (zastępow any)19.

Absolutyzacja semantycznego aspektu m etafory pociąga za sobą kilka kłopotliwych konsekwencji: głównie te, że perspektyw a taka ukazując słowo przeniesione i słowo zastępowane (lub przynajm niej pierw sze z nich) jako jednostkę słownika stale zagraża rozpłynięciem się granicy pomiędzy zestawionymi w m etaforze słowami a ich denotatam i. Jednostki słownika są bowiem daleko bardziej bezpośrednio i jednoznacznie zwią­ zane z denotatam i niż jednostki tekstów. M etaforę łatw o więc, przy po­ dejściu czysto semantycznym, uznać za konfrontację przedmiotów, a nie słów. Jeśli zaś naw et udaje się tego uniknąć, to pozostaje zawsze inna niedogodność: atomizacja m etafory, wyosobnienie jej z tekstu. C harakte­ rystyczne, że tak wielu teoretyków m etafory zadowala się w sw ych pracach kilkoma tylko izolowanymi param i słownymi (gwiazdy — oczy), sądząc, że ich analiza odsłoni istotę w szystkich m etafor. Właśnie: zwią­ zana z podejściem sem antycznym atomizacja pociąga nieuchronnie zgodę na „m istykę” metafory. Nierozstrzygalna staje się kw estia znaczeniowej potencjalności m etafory: jak to się dzieje, że słowo czy w yrażenie prze­ niesione jest dla odbiorcy całkowicie zrozumiałe, a jednak nie daje się do końca sparafrazować? Na dobrą sprawę zamiast odpowiedzi pozostaje do w yboru tylko wskazanie na „istotę b y tu ” i postulat „lektury zmysło­ w ej”. Bogusławski w przyw oływ anym artyk u le w ybiera raczej pierwszą, U llm ann zaś, widzący w metaforze optym alny, bo bezpośredni, a bez­ pośredni, bo w izualny środek kom unikacji literackiej, w ybiera zdecydo­ wanie drugą możliwość.

A przecież w trad y cji retorycznej zawiera się także w ątek — bądźmy ostrożni — różny od semantycznego. Jedni z klasyków uważali, że po­ trzebny wyraz przenosi się z copia verborum . Lecz inni — i do tych zdaniem K w intyliana należała większość — widzieli w słowie niewłaści­ wym „wyraz przeniesiony z miejsca, w którym jest właściwy, tani

15 T erm in y ta k ie w p row ad za N o w o t t n y (op. cit.). 16 T erm iny H e n l e g o (op. cit.).

17 I. A. R i c h a r d s , T h e P h il o s o p h y of R h e to ric . N e w Y ork 1936. 18 U l l m a n n , op. cit., s. 184.

(6)

gdzie nie jest właściwy” 20. To pierwsza istotna konstatacja. Druga zaś uświadamia, że przeniesienie słowa w „niewłaściwe” miejsce nie do końca bynajm niej likwiduje to, co stało tam przedtem; wedle słów I ausberga.:. „semantyczna voluntas [tj. intencja] mówiącego sugeruje w raz ze słowem nowo wprowadzonym do związku składniowego znaczenie słowa w yklu­ czonego [...]” 21. Trzeba więc mówić o słowie nie tyle „zastąpionym”, co „zawieszonym”. Obserwacje powyższe im plikują nieco odmienne ujęcie metafory. M etafory jako konfrontacji nie rzeczy, nie słów nawet, lecz kontekstów: tego, w którym nie nacechowany jest „wyraz przeniesiony”, z tym, w którym nie nacechowane jest ,,verbum proprium ”.

M etafora rozważana w perspektyw ie syntaktycznej (kontekstowej) okazuje się chw ytem zestawiania dwóch szeregów słownych. Nie można jej — przy takim ujęciu — sprowadzać do pary słów; ani ustawianych „pionowo”, w relacjach sem antycznych, ani też łączonych „poziomo”, w związkach składniowych zdania, jak robią to zwolennicy ujęcia lin­ gwistycznego, np. Ju rij Lewin 22. Więcej nawet. Ponieważ znaki dwóch konfrontow anych poprzez m etaforę tekstów wchodzą w związki akum u­ lacji znaczeniowej w ew nątrz wypowiedzi nadrzędnej, w której użyto me­ tafory, nie można ściśle określić granic „syntagm y m etaforycznej” 23, poddanego m etaforyzacji fragm entu utw oru. Nie można wskazać, ile słów czy zdań fragm ent ten obejmuje.

Szeregi słowne konfrontow ane w metaforze — nazwijm y je tekstem podstawowym i teksterp alternującym — są względem siebie sym etrycz­ ne: wymiennie potencjalne i aktualne. Zrealizowanym odcinkom tekstu podstawowego towarzyszy mniej lub bardziej „równoległy” zbiór po­ tencjalnych składników tekstu alternującego. I odwrotnie: realizowane jednostki tego ostatniego „zawieszają” (potencjalizują) te elem enty tekstu podstawowego, których pozycję zajm ują. Relacje wiążące dwa konteksty m etafory można by tak oto przedstawić graficznie:

T A ... G)... ...

T P (2)

T A — tek st a ltern u ją cy ; T P — tek st p o d s t a w o w y ; --- a k tu a ln y ; .... — p otencjalny;. (l) — rep rezen tow an y elem en t (elem enty) tek stu a ltern u ją ceg o ; (2) — za w ieszo n y e le ­ m ent (elem enty) tek stu p o d staw ow ego.

20 Cyt. za: L a u s b e r g , T r o p y , s. 193, 194.

21 L a u s b e r g , H a n d b u c h der li te r a r is c h e n R h e to rik , s. 182.

22 Ю. И. Л ев и н : Структура русской метафоры.W zbiorze: Труды по знаковым систе­

мам. Т. 2. Тарту 1965; Русская метафора: синтез, семантика, трансформации. W zbiorze:

Труды по знаковым системам, Т. 4. Тарту 1969.

23 Так L ew in w p ierw szy m ze w sp o m n ia n y ch a rty k u łó w n a zy w a parę w y r a z ó w zw ią za n y ch sk ła d n io w o i tw orzących m eta fo rę.

(7)

Wielu teoretyków i pisarzy zwracało uwagę na efekt zaskoczenia, jaki powinna wywoływać m etafora. W edług Bretona np. —

Z esta w ien ie dw u rzeczy ta k d a lece różnych, jak to ty lk o m o żliw e, b ądź p ołączen ie ich jak ąś in n ą m etod ą w sposób za sk ak u jący i u d erza ją cy p o zo sta je n a jw y ższy m celem , ja k i p oezja m oże przed sobą staw iać.

Sam Ullmann, za którym przytaczam powyższy cytat, pisze, iż obraz (metafora) ,,musi dawać efekt niespodzianki właściwy odkryciu pewnego wspólnego elem entu w dwóch pozornie odrębnych przeżyciach” 24.

Podobnie u wszystkich niem al teoretyków: „niespodzianka” spraw ia­ na czytelnikowi przez metaforę jest pojęciem semantycznym. M etafora zaskakuje, gdyż w s e m a n t y c z n e j funkcji znaku danego przedm iotu (przeżycia) umieszcza przedm iot (przeżycie), którego dotąd w tej funkcji nigdy, bądź na ogół nie stosowano.

Zauważyliśmy, że w następstw ie m etaforyzacji odpowiednia jedno­ stka tekstu podstawowego nie zostaje usunięta z kontekstu, ale tylko „zawieszona” — i do tego fak tu teoria absolutyzująca sem antyczny aspekt m etafory musi się jakoś ustosunkować. Konotujące (w lingwistycznym sensie) działanie kontekstu przyjm uje się więc za dodatkowe, fakulta­ tyw ne, figuratyw ne znaczenie jednego z dwóch elementów relacji se­ mantycznej ustanaw iającej m etaforę. Potem już bez przeszkód można przyjąć, że niespodzianka m etafory to tyle co niezwykłość sem antyczne­ go skojarzenia przedm iotów bądź przeżyć, które dotąd w parze nie chadzały.

Jednakże, po pierwsze, rozbicie wyrazów zestawianych przez metaforę na prostsze elem enty znaczeniowe osłabia ostrość przeciwstawienia se­ mantycznego, które przecież ma być podstawą zaskoczenia. Po drugie zaś, w ydaje się, że stanowisko takie poddaje w tórnej „sem antyzacji” zdarzenie pierw otnie syntaktyczne. To w metaforze j u ż p r z e c z y t a ­ n e j — szkoda, że o takich tylko piszą teoretycy — dziwi arbitralność semantyczna. W lekturze jednak zaskakuje co innego: to, że w szeregu słów opisujących pewną określoną sytuację pojawia się nagle słowo z innego szeregu, opisującego coś, do czego w ram ach tej sytuacji nie ma żadnego przejścia. W opisie w iatraka pojawia się nazwa piernika. Pytam y: „Co ma piernik do w iatrak a?” Przecież od sytuacji mielenia mąki nie ma bezpośredniego przejścia do sytuacji oglądania czy smako­ wania piernika. Przedziela je — co najm niej — sytuacja pieczenia.

W toku lek tu ry wypowiedzi m etafora zaskakuje, ponieważ narusza ciągłość szeregu. Niespodzianka, jaką sprawia, to odczucie nagłej nie­ ciągłości, nieprzystaw ania tego, co właśnie się pojawia, do tego, co „już było”. Stosując term inologię powyższego modelu powiemy, że niespo­

(8)

dziankę m etafory rodzi wzajemna wymiana dwóch szeregów: tekstu pod­ stawowego i tekstu alternującego. Czytając utw ór śledzimy narastanie pierwszego, w tem pojawia się (aktualizuje się) drugi. Zdajemy sohie nagle sprawę, że skoro mamy przed sobą tekst spójny, to ów nowy, właśnie zainicjowany szereg od jakiegoś czasu musiał towarzyszyć tam ­ tem u w stanie potencjalności. Jednocześnie tam ten, podstawowy, ulega potencjalizacji. Ileż zdarzeń naraz! W ten sposób m etafora spełnia ,,funk­ cję ew okatyw ną” 25. Daje odczucie nagłej reorganizacji szeregu, reorgani­ zacji staw iającej w nowym świetle także „przeszłość” wypowiedzi.

To, dzięki czemu metafora w strząsa odbiorcą, źle jej się przysłużyło w oczach teoretyków. M etaforyczna wymiana szeregów rodzi poczucie nieciągłości tekstu; ponieważ wiąże się ona bezpośrednio z reprezento­ w anym elem entem tekstu alternującego, a więc z tym, co przeniesione skądinąd, co nowe, co m etaforyzuje tekst — narzuca się przeświadcze­ nie, że każdy z takich elementów pojawia się w utworze jako j e d n o ­ s t k a s ł o w n i k a (poetyckiego np.), nie zaś tekstu. W następstwie analogiczny status przypisuje się całej metaforze. U jm uje się ją jako jednostkę rep ertu aru tropów używanego w danym tekście literackim, nie zaś jako j e d n o s t k ę t e k s t o w ą , uw ikłany składnik szeregu. Problem tekstowych funkcji m etafory zostaje bez reszty przesłonięty przez dwa inne: problem funkcji poszczególnych m etafor w całym ich repertuarze i problem funkcji — np. różnicujących gatunkowo bądź hi­ storycznie — owego rep ertu aru w dziele.

Tymczasem w rzeczywistej lekturze utw oru, nie zorientowanej na wyławianie i lustrację m etafor, rzecz ma się całkiem inaczej. W lekturze takiej — bardzo często, jeśli nie zawsze, sterow anej pytaniem: „co da­ le j? ” — dąży się do ustalenia linearności tekstu. Zresztą „dąży się” do­ piero przy pewnych eksperym entalnych powieściach współczesnych, prowokacyjnie lekceważących wymóg ciągłości — i ta jednak proza czytana jest na tle tradycji prozy ciągłej. P rzy lekturze utworów bardziej tradycyjnych linearność tekstu w ogóle nie staje się problemem. Po pro­ stu, otw ierając książkę czytelnik wchodzi w dobrze znajomą (co nie zna­ czy: uświadamianą sobie!) i dlatego miłą oczom koleinę rozwijania wy­ powiedzi. Linearność tekstu podstawowego jest dla odbiorcy niewątpliwa. Ponieważ zrealizowane elem enty tekstu alternującego są zawsze ściśle obramowane aktualnym i składnikam i tekstu podstawowego, a wobec składników zawieszonych tego ostatniego są swoiście „równoległe”, zwią­ zane z nim i relacjam i znaczeniowej odpowiedniości, to również reprezen­ towane elem enty tekstu alternującego czyta się jako tekst — lecz tekst

25 T erm in p rop on ow an y przez F. W. L ea k ey a w pracy I n t e n ti o n in M etaph or. In form ację p od aję za U l l m a n n e m (op. cit., s. 193).

(9)

pełen luk, niczym wyłowiony z morza list rozbitka proszącego o pomoc. Narzuca się presum pcja ciągłości, którą jednak podważają faktyczne „uszkodzenia” tekstu. Czytelnikowi wiadomo wszelako z niezliczonych le k tu r krym inałów i powieści aw anturniczych (a mówiąc bardziej serio -— na podstawie wyjściowego założenia sensowności wszystkich tekstów pojawiających się w powieści), że kartki znalezione w pływających bu­ telkach, w skrzyniach, w yrw ane z ognia, teksty ze zbutwiałymi, w ydar­ tymi, spalonymi literam i, słowami, wersami, akapitam i — dają się zawsze odczytać. Innych po prostu nie wprowadza się do powieści (zmil­

czmy o dzisiejszych ekstraw agancjach prozy...).

W przypadku tekstu alternującego lektura jest dodatkowo ułatwiona przez silne powiązania jego reprezentow anych elementów ze ściśle line­ arnym tekstem podstawowym, powiązania utw ierdzające w domyśle, że elem enty „brakujące” również w takich związkach pozostają.

Tym sposobem obok powieściowej „akcji faktograficznej” czyta się — często nic o tym nie wiedząc — „akcję m etaforyczną”, nie mniej pasjo­ nującą, a nieraz zwięźlejszą i bardziej spójną. Tak jest też w Fachowcu Berenta. Już gdzieś w połowie powieści akcja m etaforyczna ma za sobą niem al wszystkie niuanse myślowej problem atyki całości, gdy akcja faktograficzna jest rzeczywiście dopiero w pół drogi do epilogu. Komuś, kto dostatecznie uważnie śledził akcję m etaforyczną tej powieści, fabuła będzie przynosić już tylko „kropki nad i”. Zauważmy, że stosunek akcji faktograficznej do m etaforycznej jest kwestią czytelniczego adresu dzie­ ła. Różne publiczności literackie są w różnym stopniu wyczulone na m etaforyzację — pisarze muszą się z tym liczyć. Nie należy przypuszczać, iż au to r dysponuje tylko erudycyjną i światopoglądową w ersją alterna­

ty w y 1 orientacja na wąski czy na szeroki adres czytelniczy? Równie istotna jest jej wersja, by tak rzec, technologiczno-lekturowa.

B erent w dwu z tych płaszczyzn jest pisarzem szerokiego adresu. W światopoglądowej — dzięki polifonicznej struk tu rze swych utworów, stru k tu rze włączającej do powieści maksym alnie pełny zbiór żywych współcześnie kontrow ersji ideowych. Także w płaszczyźnie sterowania lek tu rą — m. in. dzięki sposobowi powiązania akcji m etaforycznej z bie­ giem zdarzeń — Berent pisze i dla elity czytelniczej, i dla szarych czy­ telników.

Celem powyższych rozważań było wykazanie, że syntaktyczny model m etafory bliższy jest rzeczywistem u przebiegowi lek tu ry dzieła niż uję­ cie semantyczne. Za wyższością tego pierwszego przem awia równie silny argum ent teoretyczny. Absolutyzacja sem antyki m etafory zakłada, iż są w tekście literackim jednostki słowne w y j ę t e s p o d a k u m u l a c j i z n a c z e n i o w e j , funkcjonujące jedynie na poziomie słownika, nie zaś tekstu. To hybrydyczne założenie miesza p r z e b i e g lek tu ry tekstu

(10)

(szeregu narastającego) z jej produktem (całością strukturalną, uporząd- kowaną również „słownikowo”). Im plikuje tezę, iż realizując lekturę stykam y się chwilami — w tedy mianowicie, gdy zaskakują nas m etafo­

ry — z jej ostatecznym i konkluzjami. Jak? W myśl ujęcia syntaktycz- nego, kontekstowego, w szystkie jednostki syntagm y m etaforycznej — tekstów alternującego i podstawowego — są elem entam i zarazem tekstu i słownika.

P rzy ty m wszystkim nie trzeba się łudzić, że koncepcja oparta na m odelu syntaktycznym powie nam więcej czy lepiej o istocie m etafory. W ydaje się jednak, że dla badań stylistycznych koncepcja taka jest przy­ datniejsza niż ujęcie absolutyzujące sem antyczny aspekt metafory. W y­ m ieńm y pokrótce jej najważniejsze zalety.

1. Podejście syntaktyczne otwiera o wiele szersze możliwości w łą­ czenia m etafory do narastającego kontekstu dzieła, co jest szczególnie ważne dla badań nad m etaforą w prozie.

W zorientowanych stru k tu raln ie badaniach nad m etaforyką nie moż­ na poprzestać na opisie rep ertu aru tropów stosowanego w danym zbiorze utworów. Konieczne jest badanie t e k s t o w y c h funkcji metafory. Jak wiele mogą przynieść takie przedsięwzięcia, dowodzą niezwykle in spiru ­ jące prace U llm anna o stylu i m etaforyce powieści fran cu sk ie j26.

Czy w badaniach takich można posługiwać się klasyfikacjam i m etafory w ypracow anym i w „sem antycznym ” nurcie tradycji naukow ej? Chyba nie. O pierają się one przecież na rozróżnieniach przeprowadzanych z od­ m iennej perspektyw y. Trudno oczekiwać, że dadzą się sfunkcjonalizować „syntaktycznie” (w przeciwnym razie trzeba by założyć tożsamość tych ujęć!). To wzgląd teoretyczny. Jest i praktyczny: ujęcia semantyczno- -logiczne abstrahują na ogół od świadomości językowej użytkowników metafory. Tymczasem w badaniach stylistycznych, skoncentrow anych na dziele jako parole, relatyw izacja względem świadomości językowej jest konieczna. Tylko metafora zidentyfikowana przez czytelnika jako m eta­ fora w ywiera efekt stylistyczny. Wspomniana zaś relatyw izacja nie po­ zw ala dokonywać w e w n ą t r z m etafory zbyt w yrafinow anych specy­

fikacji.

Również Ullm ann zachowuje rezerw ę wobec sem antycznych klasyfi­ kacji m etafory: „są one ciekawe i inspirujące, lecz wszystkie zbyt ab­ strakcyjne i uproszczone, aby mogły pomóc w zwykłych badaniach [tj. stylistycznych]” 27. W swoich pracach stylistycznych przyjm uje U llm ann najprostszą możliwą definicję „obrazu” (metafory): jest to dla niego

„fi-26 S. U l l m a n n : S t y l e in t h e French N o v e l. C am bridge 1957; T h e I m a g e in

th e M o d e r n French N o v e l. C am bridge 1960.

27 U l l m a n n , T h e N a tu r e of I m a g e r y , s. 176.

(11)

gura mowy w yrażająca pew ne podobieństwo lub analogię” 28. D efinicję tę opatruje dwoma jeszcze obostrzeniami: człon zastępujący nie może być abstraktem , a całą metaforę w inna cechować niejaka świeżość — przy czym „obrazów odnowionych” przez kontekst U llm ann nie ceni wcale mniej. Stwierdza, że rodzaj podobieństwa zachodzącego między term inam i m etafory jest dla stylistyki nieciekawy. „To kryterium , choć użyteczne w semantyce, nie w ydaje się zbyt przydatne w badaniach stylistycznych” 29. Znamienne jest, że bardziej szczegółowe rozważania nad w ew nętrzną stru k tu rą m etafory przeniósł Ullm ann do swej pracy o podstawach semantyki, gdzie jednak trak tu je m etaforę jako nie n a ­ cechowany środek języka n atu ra ln eg o 30. Wreszcie w książce S tyle in

the French Novel ustala U llm ann zbiorcze pojęcie „obrazu” dla w szyst­

kich tropów — i znacznie częściej niż term inów szczegółowych używa term inu ogólnego.

Postawa Ullm anna: bierzm y od semantyków m etafory rzeczy najogól­ niejsze, a najm niej nam popsują — nie jest więc chyba postawą w ła­ ściwą. Nie w ydaje się, aby swoista nasadka „duto” w ystarczyła dla „syn­ taktyczne j ” adaptacji semantycznej koncepcji m etafory. Widzimy bowiem wówczas także f u n k c j e „ o b r a z u ” w t e k ś c i e poprzez nasadkę zmiękczającą i rozlewającą kontury. Coś podobnego można zaobserwować w pracach Ullmanna: niem etaforyczny kontekst „obrazów” traktow any jest jedynie jako ich zew nętrzne ram y. Bada się raczej m etafory wśród m etafor niż m etafory wobec c a ł o ś c i tekstu.

2. Pisze Ullmann:

W g ra m a ty czn y m sy s te m ie ję z y k a liczb a a ltern a ty w , p om ięd zy k tó ry m i m ożna w y b iera ć, je s t z reg u ły ś c iśle ograniczona. W sy ste m ie le k sy k a ln y m sy tu a cja jest sw o b o d n iejsza [...]. Is tn ie je jed n ak że pole, gd zie n asze m o żliw o ści

w yb oru są n iesk o ń czen ie szersze [...] : dzied zin a w y r a ż e ń f i g u r a t y w -

n y c h [...]31.

Wydaje się, iż właśnie ogromna swoboda w yboru m etafory nadaje jej tak dalece p o d m i o t o w y charakter. Nie przypadkiem właśnie w ar­ tykule Porównanie — gradacja — m etafora Anna Wierzbicka pisze, że każda wypowiedź „o czymś” wskazuje w swej głębokiej stru k tu rze na tego, „kto mówi” — na „lokutora”. Nie przypadkiem też właśnie tu taj

28 I b i d e m .

29 I b i d e m , s. 189.

30 K orzy sta łem z p rzek ład u n iem ieck ieg o pracy T h e P r in c i p le of S e m a n tic s .

A p p r o a c h to T heanin g. O xford 1957. Zob. S. U l l m a n n , K l a s s i f i k a t i o n d e s B e d e u ­

tu n g s w a n d e l s . W: G r ü n d z ü g e d e r S e m a n t ik . Die B e d e u tu n g in S p r a c h w i s s e n s c h a f t l i ­

ch er Sic h t. B erlin 1972, s. 206.

31 S. U l l m a n n , C hoice a n d E x p r e s s i v e n e s s in S t y l e . W: L a n g u a g e a n d S t y l e > s. 145.

(12)

staw ia autorka „tezę o inherentnie negacyjnej strukturze m etafor” 32_ W skazywanie na podmiot wypowiedzi i głęboka dialogiczność m eta­ fory to dwie strony tego samego zjawiska. M etafora przy tym w skazuje nie tylko na abstrakcyjną odrębność podmiotu wypowiedzi — a tylko tak można by rozumieć owo wskazanie, gdyby zgodzić się, że m etafora to zestawienie j e d n o s t e k s ł o w n i k a . Tymczasem właśnie dzięki tem u, że jest zestawieniem k o n t e k s t ó w , m etafora określa podmiot wypowiedzi w jego napiętej przez dialogowe odniesienia konkretności. M etafora jako „orientacja” na „słowo m o j e”, ale pochodzące z innego kontekstu niż ten, w którym się pojawia; m etafora jako orientacja na „m o j e i n n e s l o w o”, wchodzi w zestaw rozmaitych form oriento­ wania wypowiedzi na „cudze słowo”. W arto przypomnieć, że Ju rij Ty- nianow definiuje parodię właśnie jako zestawienie dwóch szeregów słow­ nych, z których jeden jest wobec drugiego „przesunięty” 33.

3. Koncepcja akcentująca syntaktyczny aspekt m etafory stw arza mo­ żliwość semiotycznego (a nie metafizycznego, psychologicznego, fizjolo­ gicznego...) w yjaśnienia potencjalności m etafory; tego, że — jeśli jest

„autentyczna” — można ją w lekturze nieskończenie „rozwijać” 34. Od­ czytać m etaforę to ty le co ustalić stosunek tekstu podstawowego do te k stu alternującego — nie zaś, jak uw ażają semantycy, a z nim i P aul Henie — odnaleźć parafrazę słowa zawieszonego. Jeśli w danym utw orze tekst podstawowy i alternujący w ym ieniają się dostatecznie często, u sta­ lenie powyższej relacji (a raczej: relacyj) nie jest trudne. Z tym jednak, że rozpoznać ze względną pewnością można jedynie s t r u k t u r a l n e z a s a d y konfrontow ania wspom nianych tekstów w danym dziele — nie zaś ich konkretne wypełnienie, więc konkretne słowa, które „w ypa­ d ają” raz z jednego tekstu, raz z drugiego. Oto dlaczego syntagm a m eta­ foryczna jest zrozumiała, a równocześnie wydaje się niezm ordowanym mechanizm em generującym otw arty szereg parafraz.

4. Ullm ann, niewątpliw ie najw iększy dziś auto ry tet w zakresie badań nad stylem obrazowania, wyznaje w książce S tyle in the French Novel,. że n ajtru d n iej jest badać funkcje m etafory w całości tekstu. W ydaje się, że model syntaktyczny pozwala zaproponować mniej więcej spójny k a­ talog głównych tekstow ych funkcji m etafory. Przedstaw ię go pobieżnie niżej. Przedtem jednak kilka słów o dw u funkcjach: poetyckiej i „figuro- tw órczej” .

C harakterystyczne jest dla współczesnych studiów nad m etaforą, że

32 A . W i e r z b i c k a , P o r ó w n a n i e — g r a d a c j a — m e t a f o r a . „ P a m iętn ik L ite ­ r a c k i” 1971, z. 4, s. 143.

33 Zob. Ю. Т ы н ян ов , Достоевский и Гоголь. (К теории пародии). W: Архаисты и нова­

торы. Прибой 1929, s. 416.

(13)

skupiają się albo nad m etaforą w poezji, albo nad m etaforą w powieści — bardzo rzadko zaś nad obiema jednocześnie. U llm ann oświadcza po pro­ stu, bez żadnych uzasadnień: „obrazowanie leży w samym sercu system u stylistycznego [powieści]” 35. Dla Henlego jest równie oczywiste, że „li­ terackie użycie m etafory” to użycie „poetyckie”.

Syntaktyczny model m etafory pozwala rozwiązać zarówno kwestię: m etafora wobec funkcji poetyckiej tekstu jak i problem odmienności poetyckiego i powieściowego użycia m etafory.

Otóż zgodnie z powyższym modelem m etafora z e s t a w i a w tekście d w a s z e r e g i : w świadomości czytelnika rodzi się pytanie o ich w za­ jem ny stosunek. To zaś — jak starałem się pokazać przy innej o k azji36 — jest podstawową charakterystyką „funkcji poetyckiej” (estetycznej) w ujęciu szkoły praskiej. Funkcja ta realizuje się nie tylko, a może naw et nie przede wszystkim, drogą „projekcji zasady ekwiwalencji z osi wyboru na oś kom binacji” 37. W utworze zm etaforyzow anym ożywia poetyckość rów nież stała przemienność tekstu aktualnego i potencjalnego. Dzięki metaforze relacja tekst—system staje się dla czytelnika nie stygnącym aż do zamknięcia lek tu ry — problemem.

Dla poezji jako gatunku autonomicznego charakterystyczne jest d ą­ żenie do zrównoważenia tekstu alternującego z podstawowym. Optymalna jest sytuacja, gdy nie sposób rozstrzygnąć, który z wiązanych w m etafory tekstów cząstkowych jest podstawowy, a k tó ry alternujący. Dla powieści zaś, przeciwnie, charakterystyczne jest dążenie do „ilościowej” przewagi tekstu podstawowego nad alternującym , do pełnej jasności, „który jest k tó ry ”.

U stalenie powyższych względnie stabilnych historycznie tendencji pozwoliłoby opisywać zmienność h i s t o r y c z n y c h właśnie relacji między poezją a prozą: z jednej strony więc poetyzację prozy (z czym dziś m am y do czynienia), z drugiej — prozaizację poezji (np. w rom an­ tycznej poezji krajowej).

M etafora je st konstrukcją stylistyczną obdarzoną największym, by tak rzec, potencjałem figurotwórczym. To, że stoi na pograniczu we­ w nątrz- i ponadzdaniowych relacji znaczeniowych dzieła oraz to, że jest dw utekstow a, dwukontekstowa, spraw ia, iż m etafora pojawiając się w utworze w spółkonstytuuje odpowiedni „wyższy układ znaczeniowy” 30

35 S. U l l m a n n , P refa ce. W: T h e I m a g e in th e M o d e r n French N o v e l, s. VII. 36 W recen zji P o l e m i k i w p o w i e ś c i D. D a n e k („ P a m iętn ik L ite r a c k i” 1974, nr 1).

37 R. J a k o b s o n , P o e t y k a w ś w i e t l e j ę z y k o z n a w s t w a . P rzeło ży ła K. P o m o r ­ s k a . W zbiorze: W s p ó łc z e s n a te o r ia b a d a ń li ter a ck ich za granicą. A n to lo g ia . Opra­ c o w a ł H. M а г к i e w i с z. T. 2. K rak ów 1972, s. 34.

38 T erm in w p ro w a d zo n y przez H. M a r k i e w i c z a (G ł ó w n e p r o b l e m y w i e d z y o lite r a tu r z e . K rak ów 1965, s. 77 n.).

(14)

o stopniu uszczegółowienia właściwym rozbudowanej konstrukcji wielo- słownej. Nawet bardzo zwięzła syntagm a m etaforyczna ma potencję przedstawieniową odpowiadającą kilku zdaniom tekstu nie zmetaforyzo- wanego. (Nb. i dla Henlego, i dla idącej jego śladem W inifred Nowottny każda „żywa” m etafora jest utajonym ,,zdaniem m etaforycznym ”.)

Oto zapowiedziany próbny katalog tekstowych funkcji m etafory (w za­ stosowaniu do powieści):

S e m a n t y c z n e funkcje m etafory polegają na konstytuow aniu substancji znaczeniowej tekstu. Wyróżnić mcżna cztery ich odmiany — otrzym ane ze skrzyżowania podziału na im plikowane i tematyzowane *'■ funkcje sem antyczne z podziałem na funkcje figurotwórcze i poznawcze (te ostatnie polegają na oznaczaniu w tekście światopoglądu autora).

a) T e m a t y z o w a n e f u n k c j e f i g u r o t w ó r c z e związane są z różnymi odmianami „m etafory zrealizow anej” 40, tj. przypisanej światu przedstawionemu, a nie płaszczyźnie narracji. Relacje znaczeniowe, które wiążą w danej syntagm ie metaforycznej tekst altern ujący z podstawo­ wym, zostają przeniesione do wyższego układu znaczeniowego dzieła. M etafory takie mogą być „realizow ane” w „scenografii” świata przed­ stawionego (rozdarta sosna u Żeromskiego) bądź w biegu zdarzeń — choćby spotencjalizowanym. Ullm ann pisze o m etaforze dostarczającej „m otyw acji” działań postaci (w związku z Obcym C am usa)41. Ale oczy­ wiście możliwości są szersze.

b) T e m a t y z o w a n e f u n k c j e p o z n a w c z e spełniane są przez umieszczane w kwestiach postaci lub w kom entarzu narracyjnym m etafory konceptualizujące porządek świata. Szczególnie przydatna do realizow ania tej funkcji jest alegoria, zwłaszcza mityczna. M etafora taka niem al nie wymaga od czytelnika dyskursyw nej parafrazy; jest jasna „sama przez się”, na zasadzie posiadania określonej wiedzy.

c) I m p l i k o w a n e f u n k c j e f i g u r o t w ó r c z e polegają na charakteryzow aniu poprzez m etaforę — podmiotu danej wypowiedzi (autora — narratora — bohatera) bądź, rzadziej, postaci będącej jej

39 T erm in y A. O k o p i e ń - S ł a w i ń s k i e j (R e la c j e o s o b o w e w lite r a c k ie j

k o m u n i k a c ji . W zbiorze: P r o b l e m y socjolo gii li t e r a t u r y , s. 113. W rocław 1971). A u to rk a rozróżnia in fo rm a cję stem a ty zo w a n ą „ w zn aczen iach u ży ty ch słó w i zd ań ” od in fo rm a cji im p lik o w a n ej — „przez r eg u ły m ó w ie n ia ”.

40 T erm inu tego u ży w a W. M. Ż y r m u n s k i (M e ta fo r a w t w ó r c z o ś c i Bło ka. W: R o s y j s k a s z k o ła s t y l i s t y k i . W arszaw a 1970, s. 316) tak o p isu ją c „proces rea liza cji m e ta fo r y ” : „ K o n sek w en tn ie ro zw ija ją c się, m eta fo ry czn a a leg o ria sta je się sa m o ­ d zieln y m tem a tem osob n ego w iersza ; w tak ich tem a ta ch m e ta fo ry czn y ch ze z w y ­ k łeg o p rzen ośn ego ep itetu czy cza so w n ik a u ży teg o w zn a czen iu p rzen ośn ym [...] m e ta fo r a sta je się jak b y r z eczy w isto ścią p o ety ck ą ”.

(15)

przedm iotem 42, bądź — scenerii akcji. Pierwszą, najczęstszą odmianę nazwać można ekspresywną funkcją m etafory.

d) I m p l i k o w a n e f u n k c j e p o z n a w c z e spełnia m etafora znacząca światopoglądowo, umieszczona w tekście zorientowanym n a szczegółową — a nie uogólniającą — dem onstrację świata przedstaw io­ nego. Bądź też, w tekstach ezopowych, funkcję taką pełni m etafora zn a­ cząca światopoglądowo w sposób w ew nętrznie sprzeczny lub przeciw ­ staw ny orientacji całego tekstu 43.

S y n t a k t y c z n e funkcje m etafory dzielą się, generalnie biorąc, n a dwa rodzaje. Podział taki je st konsekw encją rozróżnienia dwóch syntaik- tycznych wymiarów tekstu. Można oto mówić o syntaktyce w y p o w i e ­ d z i , tj. o regułach tekstu traktowanego jako szereg zamknięty, całościo­ wy, swoiście równoczesny. Takie też ujęcie, bliskie Jakobsonowskiemu rozumieniu relacji syntagm atycznych {które są jednak jednym z n a j­ ciemniejszych pól koncepcji Jakobsona), przeważa we współczesnym li­ teraturoznaw stw ie. Możliwe jest jednak — i było obecne w związanym z tradycją retoryczną nurcie refleksji nad literaturą — ujęcie odmienne: skoncentrowane na syntaktyce w y p o w i a d a n i a dzieła. T raktuje się je wówczas jako szereg narastający, jeszcze nie zamknięty, „przesuw ający

się” w przyszłość lektury.

Funkcje m etafory w ram ach syntaktyki wypowiedzi można podzielić na dwa zbiory: funkcje homogenizacyjne, nadające dziełu jednolitość, oraz funkcje delim itacyjne, odsłaniające w dziele całość jako uporząd­ kowaną wielość elementów. O udziale m etafory w syntaktyce w ypowia­ dania będzie mowa niżej, w związku z interpretacją Fachowca. Tu trzeba tylko zaznaczyć, że ściśle syntaktyczne funkcje m etafory są słabiej zróż­ nicowane od semantycznych i pragm atycznych — i nie bez powodu. Wszystkie przecież te funkcje trak tu jem y jako w ew nątrztekstowe; są

42 D o od m ian y tej m ożna b y za liczy ć n ie z m ie r n ie ch a ra k tery sty czn y d la B eren ta sposób p rezen to w a n ia p ostaci, np.: „G dy po n ieja k im czasie w y szed ł do d a lszy ch pokojów , w m a ły m p rzejściu za salon em sp o tk a ł się oko w oko z tym u śm iech em na w ib ru ją cy ch p o liczk a ch ” (W. B e r e n t , O zim in a . W rocław 1974, s. 6. B N I 213). P. H u l t b e r g (S t y l w c z e s n e j p r o z y f a b u l a r n e j W a c ł a w a B eren ta . P rzeło ży ł I. S i e ­ r a d z k i . W rocław 1969) n ie słu sz n ie chyba c h w y t ten w ią że z fe n o m e n a listy c z n y m i ten d en cja m i B eren ta. O w o p a r s p ro toto p o w ie śc io w e g o p ortretu postaci im p lik u je n ie ty le czysto fen o m e n a listy c z n y ogląd św ia ta co określoną k o n c e p c j ę b o h a ­ t e r a — a w ięc i jed n ostk i lu d zk iej; m ia n o w ic ie jako całości n iesk ła d n ej, n ie p o d ­ legającej racjon alizu jącem u o p isow i, jako m ozaik i, której e le m e n ty nie ty lk o sty k a ją się ze sobą, ale nad to zachodzą na sieb ie i d latego n ie dają się jed n o zn a czn ie u p o­ rządkow ać, zlok alizow ać. J est to k o n cep cja p o sta ci ostro p rzeciw sta w n a norm om k lasyczn ej p o w ieści rea listy c zn ej.

(16)

więc wszystkie zabarwione syntaktycznie, są w bardziej ogólnym sensie funkcjam i w łaśnie syntaktycznym i, kontekstowymi.

P r a g m a t y c z n e funkcje m etafory zasadzają się na organizowaniu lektu ry tekstu. Wyróżnić można trzy ich rodzaje:

a) F u n k c j a d e z a u t o m a t y z o w a n i a o d b i o r u : m etafora zwraca uwagę czytelnika na w ew nętrzną budowę tekstu. Funkcja ta jest ściśle związana z funkcjam i syntaktycznym i (tak jak wskazanie na pod­ m iot i przedmiot). Wspólnie składają się one na funkcję poetycką m eta­ fory, ta zaś bliska jest wyróżnianej przez klasyczną retorykę dekoratyw - nej funkcji m etafory.

b) F u n k c j a s y g n a l i z o w a n i a h i e r a r c h i i w a r t o ś c i — światopoglądowej lub kompozycyjnej — poszczególnych elementów teks­ tu. Jest to funkcja m etatekstowa 44. N orm uje lekturę jako w ybór i kom­ binację elementów podsuwanych z narastaniem tekstu; konstytuuje czytelniczą rekonstrukcję tekstu jako wypowiedź w „system ie” tekstu 45.

c) F u n k c j a e w o k a t y w n a polega na prokurow aniu przez me­ taforę catharsis. O sposobie realizowania tej funkcji była mowa wyżej. Funkcja sygnalizowania hierarchii wartości i funkcja ew okatyw na skła­ dają się łącznie na im presyw ną funkcję m etafory.

To już wszystkie jednostki proponowanego katalogu tekstow ych funk­ cji metafory. Przy interpretow aniu użyć owych funkcji w poszczególnych powieściach istotne jest respektow anie kilku następujących zastrzeżeń. Po pierwsze, nie zachodzi jednoznaczna odpowiedniość pomiędzy sub­ stancjalnym a funkcjonalnym zróżnicowaniem tekstu; te same fragm enty mogą pełnić kilka różnych funkcji, podobnie fragm enty tek stu o analo­ gicznych funkcjach nie muszą być zbliżone co do substancji znaczenio­ wej. Po drugie, m etafora pełni funkcje tekstowe wobec całego w ew nętrz­ nego kontekstu wypowiedzi, zatem wobec innych syntagm m etaforycz­ nych i wobec kontekstu nie zmetaforyzowanego. Po trzecie, wszystkie funkcje mogą być realizowane zarówno przez jednostkowe syntagm y m etaforyczne jak też przez całe ich układy. I wreszcie, po czwarte, uży­ cia m etafor na poszczególnych „piętrach osobowych” d zieła46 (autor — n a rra to r — bohater i ich p artn erzy po stronie odbioru) w zajem nie się in terp retu ją: wzmacniają, osłabiają lub podważają 47.

In terp retacja Fachowca prowadzona w perspektyw ie syntaktycznego,

44 I b i d e m , s. 195.

45 Zob. U l l m a n n , P r e ja c e . W: jw . — O stero w a n iu tak rozu m ian ą lek tu rą

p isa łe m w a rty k u le R e t o r y k a r e w o lu c j i. T e c h n ik i l i t e r a c k ie j p e r s w a z j i w p r o z ie

o r o k u 1905 (w zbiorze: L i t e r a t u r a p o ls k a w o b e c r e w o lu c j i. W arszaw a 1971). 46 J e st to term in w p ro w a d zo n y przez O k o p ie ń -S ła w iń sk ą (o p . cit.).

47 P ro p o n o w a n e tu u ję c ie p rob lem atyk i m eta fo ry zd aje się m ieć w ie le w sp ó ln eg o ze sta n o w isk ie m T. D o b r z y ń s k i e j w y ra żo n y m w a rty k u le M e t a fo r a c z y baśń?

(17)

kontekstowego ujęcia m etafory pozwoli nam sprawdzić funkcjonalność poczynionych rozróżnień. Pozwoli nadto skorygować kilka utrw alonych w tradycji historycznoliterackiej przeświadczeń o pierwszej powieści Be­ renta. To zwłaszcza, które włącza ją pomiędzy „studia psychologiczne, zbudowane wedle zasad panujących w czasach rozkwitu wielkich realis­ tów końca w ieku” 48. Zaznaczmy jednak, że już Antoni Potocki akcen­ tow ał polemiczność pierwszoosobowej n arracji modernistów wobec

owych zasad, pisząc w związku ze Śmiercią Ignacego Dąbrowskiego:

N ie dość zw racam y u w a g i na fa k t ta k i w litera tu r ze, gd y p o k o le n ie ja k ieś zaczyn a m ó w ić o d s i e b i e — o s o b i e . Co in n eg o W itold w id z ia n y oczym a O rzeszk ow ej, co in n ego, gd y d aje sw ój a u to p o r tr e t49.

Przyjdzie odrzucić także i to przeświadczenie, które kładzie ostrą cezurę między stylem Fachowca a inwencją stylistyczną późniejszych powieści Berenta.

Jan Lorentowicz tłumaczył w artykule z 1934 roku:

M łody pisarz, który w ię c e j czy ta ł n iż p ostrzegał, n ie m ó g ł zdobyć od razu sty lu obrazow ego. W F a c h o w c u B eren t [...] p iln u je raczej tezy ogóln ej u tw o ru n iż sw eg o sty lu , ch ociaż tu i ó w d zie pad ają n o w e p rzen ośn ie i porów n an ia 50. choć p rzygotow u jąc n in iejszy r efera t na sesję b eren to w sk ą a rty k u łu tego n ie zn a ­ łem . W spólny je s t przede w szy stk im p ogląd , iż „ k o n tek sto w e u w a ru n k o w a n ie sp ra ­ w ia, że o m eta fo rze n ie m a sen su m ó w ić w od erw an iu od tła w y p o w ie d z i” (D o - b r z y ń s k a , op. cit., s. 109— 110). B y „ w y ra żen ie m eta fo ro p o d o b n e” sta ło się m e ta ­ forą, „o d b io rca -czy teln ik m u si p rześled zić n a ra sta n ie treści w tek ście i sk o n fro n to w a ć an a lizo w a n e sfo rm u ło w a n ie ze zn aczen iem w yrażeń są sied n ich i p ły n ą cy m i z nich k o n sek w en cja m i. [...] To p o szu k iw a n ie w ła śc iw e g o sen su danego zw rotu b ęd zie w ię c ró w n o cześn ie d ążen iem do zn a czen io w eg o zin teg ro w a n ia całego tek stu , a tak że do w y k ry cia lo k a ln ej zasad y k oh eren cji, jak o że m eta fo ra jest za k łó cen iem sp ójn ości tek stu przy lite r a ln y m rozu m ien iu słó w i jej o d b u d o w y w a n iem poprzez p r z y ję c ie rozu m ien ia fig u ra ln eg o [...]” (ib i d e m , s. 111). — L e k t u r a za tem k o n sty tu u je m etaforę; ta ostatn ia jest jed n o stk ą t e k . s t u c z y t a n e g o , n ie zaś tek stu sa m eg o w sobie, sp o czy w a ją ceg o b iern ie w sw ej isto cie. D alej: in terp reta cja m eta fo ry to ty le co in terp reta cja w y p o w ied zi, w której ta m etafora w y stą p iła . A n g a żu je b o w iem m etafora c a ł y w e w n ętrzn y k o n tek st w y p o w ied zi. — N ie na tym k o n iec zb ieżn ości. D ob rzyń sk a p o w o łu je ró w n ież k on cep t a n alogiczn y do id ei dw óch te k s tó w a ltern u -

ją cy ch w u tw orze zm eta fo ry zo w a n y m . P rzy jm u je m ia n o w icie, iż w p rzypadku

braku sy g n a łó w p rzesąd zających o fig u ra ln y m bądź b a śn io w y m rozu m ien iu m eta fo r „ w y p o w ied ź p oetyck a opierać się b ęd zie na dw u osiach sp ó jn o śc io w y c h ”, przez co rozu m ie „m ożliw ość p ow ta rza n ia się z w erb a liz o w a n y ch lu b im p lik o w a n y c h in fo r­ m acji b iegn ących d w u torow o i n ie w y k lu cza ją cy ch się w ciągu ca łeg o u tw oru . N a sk u tek n a p ięcia m ięd zy tym i b ieg u n o w y m i in terp reta cja m i c z y teln ik [...] zm uszony je s t do sta ły ch retrosp ek cji i r ew izji p rzy jęty ch w aru n k ow o ro zw ią za ń ” (i b i d e m > s. 113— 114).

48 J. K r z y ż a n o w s k i , N e o r o m a n t y z m p o ls k i. 1890— 1918. W rocław 1963,.

s. 267. N b. autor m y ln ie d atu je p o w ie śc io w y d ebiut B erenta: n a r. 1899 za m ia st 1894. 49 A. P o t o c k i , P o ls k a li te r a tu r a w s p ó łc z e s n a . Cz. 2. W arszaw a 1912, s. 44. 50 J. L o r e n t o w i c z , Z a g a d n ie n i e s t y l u B erenta . „ P io n ” 1934, nr 7.

(18)

Natom iast autorki piszące w r. 1950 o realizm ie Fachowca uważają, że B erent w Genewie właśnie przede wszystkim „postrzegał”. Przeciw ­ nie też niż Lorentowicz w artościują dwie fazy ewolucji stylu pisarza — zgadzają się jednak, że są to fazy zdecydowanie różne.

P rostota i realizm tej p o w ieści odbija ja sk ra w o od w y s ty liz o w a n y c h Ż y ­

w y c h k a m i e n i i m łod op olsk o p rzeestety zo w a n eg o P ró ch n a 51.

Maria Podraza-Kwiatkowska i Jerzy Kwiatkowski, dając znakomitą interpretację stylu Berenta, o Fachowcu nie wspom inają wcale, milcząca przystając na tezę Lorentowicza, że dopiero w następnej powieści po­ siadł B erent styl w ła sn y 52. Obserwacja tekstowych funkcji m etafory

w Fachowcu każe opinię tę zmodyfikować. Styl tej powieści przy swej względnej „prostocie” — w zestawieniu z utw oram i późniejszymi — jest już s t y l e m B e r e n t a . I właśnie owa „prostota” czyni z młodzień­ czej powieści, zapomnianej dziś w równej mierze jak przed pięćdziesię­ cioleciem, w ym arzony w stępny m ateriał dla bardziej systematycznych badań nad stylem pisarza.

In terpretacja skupiona wokół tekstowych funkcji m etafory pozwoli też zaproponować nieco inne niż przeważające dotąd w pracach o tw ór­ czości B erenta podejście do stylistyki prozy. Podejście mianowicie zo­ rientow ane nie na gromadzenie katalogów figur stylistycznych pisarza, lecz na śledzenie współdziałania trw ałych tendencji stylistycznych tekstu z c a ł ą jego budową znaczeniową. Podejście prowadzące nie od stylu do percepcyjno-poznawczej postawy autora, do rozpoznania typu jego wrażliwości zmysłowej, lecz od stylu powieści do utajonego w jej całoś­ ciowej konstrukcji — światopoglądu. Rzecz jasna, taki try b interpretacji wyklucza pojmowanie stylu jako kolekcji ozdób dodanej do „tezy” po­ wieści i służącej jedynie budzeniu wrażeń estetycznych w odbiorcach.. T rudno się dziwić, że dekoracyjna koncepcja stylu bliska była Lorento- wieżowi. Zdumiewa natomiast, że w 1965 r. posłużył się nią bez żenady Włodzimierz Maciąg, odmawiając autorowi O ziminy już nie tylko jakiej­ kolwiek światopoglądowej czy percepcyjno-poznawczej zasady stylo-

tw órczej, lecz naw et potencji estetycznej.

E stety k a tego sty lu n ie m a żadnej ok reślon ej in te n c ji treścio w ej, to znaczy p isa rzo w i n ie chodzi o to, żeb y k lim a t sty lis ty c z n y n arzu cał ja k ieś o k reślo n e w r a ż e n ie liry czn e, żeby su gerow ał ok reślon ą ja k o ść św ia ta czy is t n ie n ia 53.. 51 E. B u c h a l c z y k , Z. M a c u ż a n k a , J. Ż u r a w s k a , R e a l i z m w „Fa­

c h o w c u ” W a c ł a w a B e re n ta . „Prace P o lo n isty czn e” t. 8 (1950), s. 189.

52 M. P o d r a z a - K w i a t k o w s k a , J. K w i a t k o w s k i , M a g n u s z e w s k i

B e r e n tK a d e n . P r ó b a a n a lizy n u r t u s t y li s ty c z n e g o . W zbiorze: K s i ę g a p a m i ą t k o w a

k u c z c i S t a n i s ł a w a Pig onia. K rak ów 1961.

53 W. M a c i ą g , Id e e e p o k i w tw ó r c z o ś c i W a c ł a w a B e re n ta . W zbiorze: Z p r o ­

(19)

Zdaniem Maciąga więc chodzi pisarzowi wyłącznie o m aksym alną „kom plikację językową”, o czystą „form ę”, czysty „barok”.

Doprawdy, czytając te zdania odczuwa się pilną potrzebę ukucia no­ wego term inu z zakresu poetyki odbioru: lektura głuchoniema. Nie n a j­ mniej ważnym zadaniem poniższej in terp retacji Fachowca — właśnie Fa­

chowca, a nie Próchna czy Oziminy, uznanych arcydzieł — będzie u p ra­

womocnienie tej kwalifikacji.

Potrzeba nam jeszcze kilku ustaleń terminologicznych.

Instrum entacją metaforyczną nazwiemy układ w ew nętrznych rela­ cji tekstu alternującego, jego związków z tekstem podstawowym w obrę­ bie syntagm y metaforycznej i poza nią, na koniec układ relacji pomię­ dzy taką syntagm ą a kontekstem narracyjnym — układ w skali roz­ działu lub większych całostek kompozycyjnych powieści. Instrum enta- cja m etaforyczna akcentuje w powieści podskórną obecność autora jako podmiotu konstrukcji. W podobnym też, implikowanym, niejednoznacz­ nym stosunku pozostaje wobec bezpośrednio dostępnych znaczeń tekstu. P rzy całej rezerw ie wobec sem antycznych koncepcji m etafory nie można oczywiście zrezygnować z wszelkiej sem antyki m etafory. Do tego pola problemowego kierujem y pojęcie „kategorii m etafor”, czyli jedno­ stek klasyfikacji m etafor ze względu na relacje semantyczne wiążące reprezentow any elem ent tekstu alternującego z zawieszonym składni­ kiem tekstu podstawowego. Relacje te mogą opierać się na dowolnych opozycjach konstytuujących pola semantyczne w słowniku języka ogól­ nego. Zbiór kategorii jest więc otw arty; możliwości w yboru ogranicza każdorazowo kontekst m etafory. Dodajmy, że nie ma powodu, by za naj­ istotniejszą opozycję „kategorialną” uznawać — śladem Ullm anna — przeciw stawienie konkret—abstrakt.

Na tem at „image sequences” pisze U llm ann w studium o strukturze m etaforycznej powieści Proustowskiej. Każda z nich to „sekwencja me­ taforycznych w ariacji na ten sam te m at”. Wspomina też autor o „tech­ nice sekw encji obrazowych” 54. Term iny są wygodne, trzeba je ty h o zmodyfikować tak, by ściślej niż „tem at” wiązały się z tekstem. Powie­ my więc, że „sekwencja m etaforyczna” to tyle co szereg m etafor funk­ cjonalnie bądź kategorialnie (lecz nie substancjalnie!) tożsamych.

Zajm iem y się na początek instrum entacją m etaforyczną rozdziału L

Fachowca. Wszystkie dziesięć m etafor tego rozdziału zaprezentujemy

przy szczegółowym rozważaniu instrum entacji. Oto słownik funkcji rea­ lizowanych przez m etafory:

54 S. U l l m a n n , T h e M e t a p h o r ic a l T e x t u r e of a P r o u s t ia n N o vel. W: The

(20)

(1) m eta fo ra zrea lizo w a n a — 5 jed n o stek

(2) fu n k c ja ek sp resy w n a — 5 jed n o stek

(3) fu n k c ja h om o g en iza cy jn a (m etafora jak o e k w iw a le n t

n ie zrea lizo w a n eg o fragm en tu tek stu p o d staw ow ego) — 2 jed n ostk i

(4) im p lik o w a n a fu n k cja p ozn aw cza — n ie zlo k a lizo w a n a

Jednostki słownika funkcji tworzą w tekście rozdziału funkcjonalny szereg metafor:

(3) — (1) — (2) — (1, 2) — (3) — (1) — (1, 2) — (1) — (2) — (1, 2)

Analogicznie postępujem y przy ustalaniu słownika kategorii:

e le m e n t rep rezen to w a n y e le m e n t za w ieszo n y

te k stu a ltern u ją ceg o te k stu p o d sta w o w eg o

(a) ab strak t / k o n k ret — 2 jed n o stk i

i(m) p ostać m ito lo g iczn a / k o n k ret — 5 jed n o stek

(k) k on k ret / k on k ret — 3 jed n o stk i

S zereg k a teg o ria ln y

(a) — (m) — (m) — (m) — (a?) — (k) — (k) — (m) — (k?) — (m)

Zestawiając szeregi funkcjonalny i kategorialny, nakładając jeden na drugi, otrzym ujem y schemat przestrzenny, obraz regularności w e­ w nętrznej rozdziału; obraz rozdziału jako zam kniętej, definityw nej całości. U stalając rozkład poszczególnych kategorii m etafor w danej całostce kompozycyjnej, pozostajemy wyłącznie w obrębie metaforycznej inkru- stacji kontekstu. Szukając zasad dystrybucji funkcjonalnych odmian me­ tafory, dochodzimy do relacji wiążących syntagm y metaforyczne z kon­ tekstem ; ale relacji tych nie w yczerpuje oczywiście ani słownik funkcji, ani uszeregowanie funkcjonalnych odmian m etafory. Z tego po prostu względu, że każda z tych funkcji określa udział (wkład) danej m etafory w całość tekstu, tymczasem między syntagm ą m etaforyczną a kontekstem zachodzą również — i są ważne — związki znaczeniowe bezpośredniego sąsiedztwa. K ształtują się one zależnie od konkretnego w ypełnienia se­ mantycznego odpowiednich fragm entów tekstu; dla syntaktyki wypowia­ dania istotne jest, czy związki te zapewniają ciągłość przejścia między kontekstem a syntagm ą metaforyczną (i odwrotnie), czy też ciągłość ową naruszają, podkreślając delim itację tekstu, jego dyskretność.

W tekście podstawowym rozdziału 1 Fachowca w yraźne jest napięcie pomiędzy szczegółowością, konkretnością socjologicznej lokalizacji akcji a rozgorączkowaną przez (właśnie: przez) lekturę prasy w yobraźnią i ożywieniem emocjonalnym bohatera. Z jednej strony — miasto fa­ bryczne, przemysłowiec, jego tępy syn i żona tak nieważna, że jej nie­ mal nie dostrzegamy; jeszcze dwoje korepetytorów : absolwent „szkół” i zżyta ze środowiskiem inteligenckim córka rzem ieślnika. Ileż k o nkret­ nych inform acji socjologicznych na czterech kartkach książki! Z drugiej strony — strzeliste deklaracje uczuć narrato ra wobec przem ysłu, po­ stępu, pracy fizycznej.

(21)

We wprowadzonym do tego rozdziału powieści słowniku kategorii m etafor zdecydowanie przew ażają przenośnie mitologiczne. Nietrudno zgadnąć, że bliższe są one „entuzjastycznej” zawartości znaczeniowej kon­ te k stu niż jego zawartości szczegółowo-socjologicznej. Z tą pierwszą jednakże m etafory mitologiczne wiążą się w Fachowcu także funkcjo­ nalnie. Wszystkie pełnią funkcję ekspresywną, charakteryzując osobo­ wość narratora-bohatera bądź jego p artn erk i — w tym rozdziale niemal tylko płcią od niego różnej. Z jednym w yjątkiem są one „m yślane” przez bohatera.

Jak dokonuje się przejście od kontekstu — dwuznacznego, rozpiętego między socjologicznym konkretem a abstrakcyjnym entuzjazmem — do m etafory mitologicznej, pokaże najlepiej cytat:

E n ergiczn y jak o p rzem y sło w iec, r u c h liw y jak o k u p iec, na ś w ia t p atrzący trzeźw o i b iorący ży cie z rea ln ej jego stron y — b y ł w c ie le n ie m tego, co z tak ą zażartością p ro p a g o w a ły ga zety . S ąd zę, że g d yb y rozm arzon y m ło d zien iec sp o tk a ł się na K ra k o w sk im P rzed m ieściu oko w oko z L o n g in u sem lu b W oło d y jo w ­ sk im , n ie b y łb y n im i b ardziej u sz c z ę śliw io n y n iź li ja p an em K w a śn iew sk im , [s. 52—5 3 ]55

Jest to więc przejście ciągłe, jeśli z tek stu podstawowego „wydesty- low ać” entuzjazm n arratora; lecz jest to przejście zgrzytliwe, jeśli pozo­ stać przy socjologicznym konkrecie narracji. Oczywiście zgrzytu tego nie słyszy sam n arrator, k tóry nie jest też świadom napięcia między cią­ głością a dyskretnością. I jedno, i drugie jest tu środkiem autorskiej cha­ rak tery sty k i narratora-postaci.

Zauważmy, że zarówno napięcie semantyczne „entuzjazm — konkret socjologiczny” jak i bardziej techniczne, syntaktyczne przeciwstawienie między szeregiem ciągłym a szeregiem dyskretnym — pow racają w me­ taforyce rozdziału 1 Fachowca wielokrotnie. Po pierwsze więc na przejś­ ciach między kontekstem a syntagm am i metaforycznym i. Po drugie, ka- tegorialny szereg m etaforyczny zbudowany jest na zasadzie dyskret- ności i napięcia semantycznego „konkret — ab strak t”, szereg funkcjo­ nalny — na zasadzie ciągłości; w tym ostatnim dom inuje funkcja właś­ ciwa „metaforze zrealizow anej” — funkcja uszczegółowiającej i kon­ kretyzującej interpretacji semantycznej m etafory (czyli wprowadzania jej do świata przedstawionego). Po trzecie, opozycje „entuzjazm — kon­ k ret socjologiczny” i „ciągłość — dyskretność” pow racają w ramach realizowania przez m etafory im plikowanej funkcji poznawczej.

Henie w przywoływanym wyżej artykule w prowadza term in „indu­ kowana zawartość m etafory” :

55 W ten sposób o d w o łu jem y się do w yd.: W. B e r e n t , F a c h o w ie c . W arsza­ w a 1956.

(22)

D w a p od ob ień stw a m ogą w e jść do m etafory: p o d o b ień stw o u p rzed n ie [a nte­

cedent], a sp ek t u m o żliw ia ją cy jed n ej sy tu a cji ik o n iczn e rep rezen to w a n ie in ­ nej [...]. P on ad to m oże zach od zić p o d o b ień stw o in d u k cy jn e [induced s i m i l a r i t y ] , ta k ie jak p od ob ień stw o za b a rw ien ia em o cjo n a ln eg o p rzen iesio n eg o z sy tu a c ji sym b olizu jącej na sy m b o lizo w a n ą [...].

Dalej staw ia autor pytanie, „czy może być indukow ana także zaw ar­ tość konceptualna” 56.

Nie dając się sprowokować do szukania odpowiedzi na to pytanie, w ykorzystajm y sam koncept terminologiczny Henlego. Koncept ów po­ może nam zwerbalizować odmienność dwóch sposobów realizowania funk­ cji tekstowych przez metaforę. Powiemy, że jedne syntagm y m etafo­ ryczne autonomicznie, samodzielnie realizują określone funkcje, gdy syn­ tagm y inne — bądź niemal tożsame, lecz ulokowane w odmiennych kon­ tekstach — nabyw ają określonych funkcji na zasadzie indukcji. Indukcji syntaktycznej, nie semantycznej, jak ta, o jakiej myśli Henie.

Przeprowadzone rozróżnienie najłatw iej zademonstrować na przy­ kładzie implikowanych funkcji poznawczych. Otóż pewne m etafory z po­ czątkowego rozdziału Fachowca realizują funkcje te dlatego po prostu, że spełniają w arunki przewidziane przez klasyfikację, najogólniejszy

słownik funkcji. Np.: „na życie patrzyli jak na operę M ozarta” (s. 53). Bez tru d u możemy dyskursyw nie formułować implikowaną tu koncep­ cję życia — ściśle uregulowanego przez pozautylitarne, silnie „uznako- w ione” w świadomości społecznej i historycznie trw ałe wzorce postępo­ wania. Jednakże naw et na tę „czystą”, słownikowo popraw ną realizację funkcji poznawczej nakładają się ograniczenia i modyfikacje w ynikające z położenia cytowanego fragm entu w szerszym kontekście. W rozdziale 1

Fachowca mamy i takie oto m etafory:

I tu m i zn ó w na m y ś l p rzy ch o d ziła p ięk n a w in ie tk a „P o stęp u ”, p rzed ­ sta w ia ją ca w sp a n ia ły w ie n ie c z k o m in ó w fa b ry czn y ch [...] W ien iec z a m y k a ł u sp od u sk rzy d la ty M erkury [...]. [s. 52]

gd yb y rozm arzony m ło d zien iec sp o tk a ł się na K ra k o w sk im P rzed m ieściu ok o w oko z L on gin u sem lu b W o ło d y jo w sk im [...]. [s. 53]

Z daje się, że gd yb y zza rogu u lic y w y su n ę ła się straszn a h ydra, ta n iezn a ­ na, olb rzym ia, potężna, co szczęściu c z ło w ie k a zaw ad za, od d ałb ym jej szy ję b ez w a h an ia, [s. 59]

Jeśli m etafory te wraz z cytowaną uprzednio przenośnią „operową” umieścić — tak jak zrobił to B erent — w strum ieniu akum ulacyjnym tożsamego tekstu, okaże się, że w implikowanej koncepcji „życia” wzmoc­ nieniu ulegnie wskazanie na obligatoryjność mitologicznych, „operowych” wzorów postępowania. Równocześnie jednak zniknie wskazanie na re­

Cytaty

Powiązane dokumenty

In this article, I shall focus on one of the possible relations between the literary text and the cinematic image, one which developed when the silent film was already in

T ej n iejasn ej do końca spraw ie poświęcam szczegółowe rozw ażania w posłow iu do w spom nianej edycji „opowieści biograficzny ch”... czas ich

Tytuły tabel (nad tabelą): czcionka Times New Roman 10 pkt pogrubiona, pochylona, odstępy przed 6 pkt, po wierszu 6 pkt, wyjustowany, wysunięcie 1,5.. Opis

De toekomstige wetgeving (WWH) is sterk beTnvloed door de ' deregulerings- en de decentralisatieoperatie en door de idee van integraal waterbeheer. Dit uit zich in

i wsp.: Disfunctional attentional networks in children with attention deficit/hyper- activity disorder, evidence from an event-related functional magnetic resonance imaging

[r]

Plenum NR A podjęło również uchwałą uznającą za celowe powołanie Fundacji Adwokatury Polskiej oraz zatwierdziło ostateczny tekst projektu ustawy o zmianie ustawy prawo

To demonstrate the working of the designed process the concept is applied. Subject of the proof of concept is the implementation of Silver phase at Zoeterwoude