• Nie Znaleziono Wyników

Apokalipsa św. Jana w twórczości Juljusza Słowackiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Apokalipsa św. Jana w twórczości Juljusza Słowackiego"

Copied!
42
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Trojnar

Apokalipsa św. Jana w twórczości

Juljusza Słowackiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 26/1/4, 523-563

(2)

A PO K A L IPSA ŚW . JA NA

W TW ÓRCZOŚCI JULJUSZA SŁOW ACKIEGO. W liście genew skim z dnia 27 października 1833 r. pisał J. Słowacki do swej m atk i: „Pan Wolf, wyjeżdżając, zostaw ił mi na pam iątk ę S tary i Nowy T estam ent, za co jem u bardzo w dzięczny jestem , bo ta księga każdem u człowiekowi w życiu tow arzyszyć p ow in na“.

I stała się ta Księga św ięta nietylko tow arzyszką życia poety — k tóre on sam słusznie m ienił „poem atem do Boga“ — lecz i w ierną tow arzyszką jego twórczości, tak S tary, jak i Nowy T estam ent.

Szczególnie jednak bujną, brylantow ą, skrzącą tęczam i w yobraźnię Słowackiego uderzała i czarow ała księga O bjawie­ nia — pełna barw , blasków , klejnotów , tęcz, gwiazd, ognia, błyskaw ic i gromów, pełna płom iennych, potężnych, a zarazem groźnych i krw aw ych sym bolicznych wizyj — A pocalypsis św. Jana. Począwszy od „K ordjana“, gdzie poeta w Prologu zamieścił p arafrazę u stęp u z A pokalipsy, pozostaje Słowacki pod urokiem tak Starego T estam entu i Ew angelji, jak i O bja­ wienia św. Jana.

W szkicu niniejszym chciałbym przedstaw ić krótko zna­ czenie A pokalipsy św. Ja n a w tych m om entach twórczości Sło­ wackiego, w których — jak się zdaje — inożnaby je u w y d at­ nić silniej nieco, aniżeli to dotychczas uczyniono, oraz w skazać kilka nowych szczegółów w pływ u tej księgi Pism a św. na jego dzieła.

K o rdjan .

Przytoczone wyżej słow a listu pisał Słowacki w chwili tw orzenia „K ordjana“. R ozczytyw ał się już w tedy w księdze „Janow ych w idzeń“, a owocem jego przeżyć religijno-estetycz- nych są słow a Pierw szej O soby Prologu w „K ordjanie“ :

„A kto ja jestem ? Jestem duch A pokalipsy. Obróćcie ku m nie oczu zam glonych i twarzy !. . .

(3)

Oto stoję wśród siedm iu złocistych lichtarzy, Podobny do c z ło w ie k a ... szata w długość szczodra Spływ a do stóp; pas złoty przew iązał m i biodra, Głowę kryje w łos biały, jak śniegi, jak w ełn a; Z oczu skra leci ogniów diam entu pełna —

Nogi mam, jak m iedź, św ieżem ogniskiem czerw ona — Głos huczy, jako woda, wezbraniem szalona ;

W ręku siedem gw iazd niosę, a z ust mi w ytryska Miecz ostry, obosieczny, a twarz moja błyska, Jak słońce, w całej mocy w yśw iecone kołem . A gdy przede mną na twarz upadniecie czołem ,

Pow iem wam: „ J e s t e m p i e r w s z y . . . i o s t a t n i m b ę d ę ..." W iersze te są p arafrazą następującego o brazu z A p o k a lip sy 2) :

„A obróciw szy się ujźrzałem siedm lichtarzów złotych : a w pośrzodku siedm i lichtarzów złotych podobnego Synow i C złow ieczem u, obleczonego w długą szatę, i przepasanego u piersi pasem złotym : a głow a jego i w łosy były białe jako w ełna biała, i jako śnieg, a oczy jego jako płom ień ognia; a nogi jego podobne m osiądzowi, jakoby w piecu rozpalonem u, a głos jego jako głos w iela w ód: a m iał w sw ej prawej ręce siedm gw iazd: a z ust jego m iecz z obu stron ostry w ychodził: a oblicze jego, jako słońce św ieci w swej m ocy. A gdym go ujźrzał, upadłem do nóg jego jako m artwy. I w łożył prawą rękę sw oję na mię, m ów iąc: N ie bój się: J a m j e s t p i e r w s z y i o s t a ­ t e c z n y . . . “ (R. I. 12—17).

Znaczenie tej Osoby w „K ordjanie“ jest w szech stro n nie w yjaśnione, nie zatrzym am się więc dłużej i nad tym obrazem . W ielki ryw al Słowackiego zjaw ia się tu w postaci „ducha Apo­ kalipsy" (anioła w postaci C hrystusa). W jego u sta w kłada po­ eta tak słow a opisu sam ego, jak i, zm ienione poniekąd, słow a D ucha: „Jestem p ie rw s z y ... i ostatnim b ę d ę . . . “ P ierw szeństw o M ickiewicza uznaje Słowacki w „K ordjanie“ ; k w estjo n uje tylko drugie tw ierdzenie — „ o s ta te c z n o ś c i...“ A zaprzeczyć je p rag ­ nie w łasną tw órczością.

Dwa jeszcze obrazy „K ordjana" pow stały pod świeżym , bezpośrednim wpływem A pokalipsy: trą b a „sądnego anioła" i znam ię na czole. Źródłem obrazu pierw szego (w Prologu) jest w strząsająca wizja św. Jan a, w której siedm iu aniołów zapo­ w iada kolejno głosem trą b y — straszliw e plagi i koniec św iata. (RR. VIII—XI).

„A komu p a l e c przekleństw na c z o ł o położę, N iech nosi z n a k n a c z o l e ! . .."

głosi Pierw sza Osoba Prologu, a w 8 sc. III a k tu mówi stary G rzegorz do K ordjan a:

„ S z a t a ń s k ą p i e c z ą t k ą

Pan n a z n a c z y ł e ś c z o ł o — giniesz z ow ej w i n y . . . “

‘) Fakt ten, stw ierdzony przez prof. Tretiaka, uw zględniam tylko dla całości pracy; w związku z tym obrazem om ów ię jeden epizod w alki S ło­ w ackiego z M ickiewiczem w „B eniow skim “.

Cytaty z Pisma św. podaję w edług przekładu ks. J. Wujka: Biblja ła ­ cińsko - polska czyli Pism o Św ięte Starego i N ow ego Testam entu. Podług tek stu łacińskiego W ulgaty i przekładu polskiego ks. Jakóba Wujka T. J. Z komentarzem Menochjusza T. J. Wyd. ks. S. K ozłow skiego. T. IV.Wilno 1898.

(4)

Pom ysł ten zastosow ał poeta pod w rażeniem A pokalipsy: tam bowiem aniołowie pieczętują „sługi Boga naszego n a c z o ł a c h ich“ (R. VII. 3), a w R. XIII. 15, 16 ci, którzy „kłaniali się obrazow i b e sty je j“ m ają rów nież „ c e c h ę n a praw ej ręce sw o­ jej, abo n a c z e l e c h s w o i c h “, „cechę abo imię b e sty je j“ (A ntychrysta).

Słowacki sk o rz y stał z tego obrazu w „K ordjanie“ tem chętniej, że była to zarazem niejako aluzja do ra n y na czole K onrada m ickiew iczow skiego. A że i na pom ysł M ickiewicza, który m ęża opatrznościow ego sposobem A pokalipsy (R. XIII. 18: „...a liczba jego sześć set sześćdziesiąt i sześć“) oznacza „czter­ dzieści i c ztery “ , oddziałało O bjaw ienie — jest bardzo praw do­ podobne *).

Balladyna. W „B alladynie“ zjaw ia się

„na chmurze Szykom Lechitów, w złocie i lazurze

Od stóp do g ło w y “ (A. III. sc. 4). rycerz — zupełnie w sty lu wizyj św. Jan a.

Owe klęski zaś polskiej ziemi za panow ania krw aw ego Popiela są oddźw iękiem plag apokaliptycznych. K irkor opo­ w iada P usteln ik o w i:

„ Z a c z e r w i e n i o n e k r w i ą w idziałem s t a w y — Król żyw i karpie ciałem niew olników ! . . .

... n iesłychane P o m o r y , g ł o d y sy p ie boża ręka.

Ziemia, u p a ł e m w ysuszona, pęka —

Ta sam a Polska, niegdyś tak obfita, Staje się co rok s z a r a ń c z y spichlerzem , N iegdyś tak bitna, dziś bladym rycerzem

Z g ł o d a m i w alczy i z w idm em z a r a z y “ 8). (A. I. sc. 1).

x) Kto w ie czy n ie pod w pływ em A pokalipsy głów nie otrzym ała p i ę t n o krw awe n a c z o l e Balladyna.

Ten obraz utkw ił siln ie n ietylko w fantazji Słow ackiego, lecz i w w y ­ obraźni — pilnie rozczytującego się w A pokalipsie — Krasińskiego. W „Iry- djonie“ bardzo często spotykam y znaki na czole bohaterów. Np.: „każdy na czole niżej miał znak potęp ien ia“, „Ty, na którego czole napisane sło w o : potęga“, „znak w ybrania już spoczął na tw ojem czole“, „na czole tw ojem w yrył słow o boże“ i t. p.

2) Podobny obraz klęsk pow tórzy się w „Księciu Michale T w erskim “, w którym Archimandryta opow iada:

,,Pan Bóg nas ciągle karał i ciągle przerażał P o ż a r a m i , z a r a z ą czarną, w iedźm ą g ł o d u

. . . Z i e m i a była, jako trup z g o r z a ł y , Czarna i p o p ę k a n a w bryły i w kaw ały, Pełna chw astów i gadów i k r w i s t e g o b ł o t a .

(5)

Te klęski z bożej ręk i przyw odzą na m yśl plagi, jak ie w A po­ kalipsie dośw iadczają ludzkość, a w ięc: zam ienienie w o d y r z e k i m ó r z w k r e w (R. XVI. 3 —4), straszliw ą s z a r a ń ­ c z ę (R. IX. 3, 7— 11), trap ien ie ludzi u p a ł e m ( „ o g n i e m “, „ u p a l e n i e m w i e l k i m “ — R. XVI. 8, 9) oraz p o m o r y od miecza, g ł o d u i „ ś m i e r c i “ (za ra zy ? — R. VI. 8).

W S zw ajcarji.

W poem acie m iłosnym „W S zw ajcarji“ m ożnaby rów ­ nież odnaleźć wpływ jednej słonecznej, tęczowej wizji A poka­ lipsy. Oto poeta znajduje sw ą ukochaną na efektow nem , ma- lowniczem, cudownem tle p rzy ro d y :

„Widzisz tę t ę c z ę na burzy w parow ie? N a m g ł a c h s r e b r z y s t y c h cała się rozw iesza;

Tam ją u j r z a ł e m ...

Tak j a s n ą była od p r o m i e n i s ł o ń c a , Tak pełna w sob ie anielskiego św itu, Tak rozwidniona źrenicą z błękitu !

I tak raz pierw szy spotkałem ją sam ą P o d jasną t ę c z y różno-farbnej b r a m ą ; “

U kochana zjaw ia się poecie jak wizja anioła — p o d t ę c z ą , która zwiesza się n a s r e b r z y s t y c h o b ł o k a c h m g ł y , o l ś n i o n a s ł o ń c e m . Ta wizja poetycka przypom ina obraz anioła (z R. X. 1) A pokalipsy: „I w idziałem drugiego anioła m ocnego, zstępującego z nieba, w o b ł o k obleczonego, a na głowie jego t ę c z a , a oblicze jego było jako s ł o ń c e , a nogi jego jako słup y ogniow e“. Przypuszczać m ożna, że u poety, k tó ry najcudniejszem i barw am i i blaskam i oprom ienił swą ide­ alną kochankę, n ad ał jej cechy eterycznego, nadziem skiego zjaw iska — anioła na obłokach — odegrały dużą rolę w rażenia estetyczne, których doznał przy lek tu rze Objaw ienia. Podo­ bieństw o kom pozycji m alarskiej obrazów je st wielkie. Zbytecz- nem chyba będzie dodawać, że Słowacki p rzejął sam typ kom ­ pozycji (tęcza, obłok, słońce — a na tem tle postać), k anw ę tylko, na której w ym alow ał swój p rzep ięk n y obraz.

I na s u c h e j si ę z i e m i , nad ludzkiem i mary

P odniosły z w łosem strasznie czerw onym p o ż a r y . . . “ (Sc. I.). Że klęski te są niew ątpliw ie echem plag apokaliptycznych, o tem św iadczy i ten fakt, że rów nocześnie z n iem i zjawia się — A pollion apokaliptyczny.

(6)

Anhelli.

Że w „A nhellim “ wpływ Pism a św. jest głęboki i w szech­ stronny — wiadomo pow szechnie. Lecz czy i O bjaw ienie św. Ja n a w płynęło na koncepcję białego A nhellego?

A nhelli, idąc z Szam anem ku cm entarzow i, u jrzał na szczycie wzgórz anioła. „A przybliżyw szy się Anhelli ku owem u aniołowi, spojrzał na niego i u p a d ł , j a k c z ł o w i e k m a r t w y “. N astępnie zw ierza się Szam anow i: „Otom zobaczył a n i o ł a , p o d o b n e g o t e j n i e w i e ś c i e , k tó rą kochałem z całej duszy mojej, będąc jeszcze dzieckiem “. Tu przypom ina się m om ent, w którym św. Ja n ujrzał anioła, m ającego postać C hrystusa. J e st to ten sam m otyw : „ . . . ujźrzałem — pisze św. Ja n — p o ­ d o b n e g o S y n o w i c z ł o w i e c z e m u . . . A gdym go ujźrzał, u p a d ł e m do nóg jego j a k o m a r t w y “. Zdaje się, że m otyw ten zastosow ał Słowacki w „A nhellim “ pod w pływ em ap o k a ­ liptycznego.

W pływ u A pokalipsy w „A nhellim “ m ożnaby szukać jeszcze głębiej. W iemy, w jakim stanie ducha tw orzył Słowacki ten poem at. Poeta pisze w klasztorze libańskim , a w pam ięci jego tkwi noc, dopiero co p rzep łak an a na grobie C hrystusa, w śród rozm yślań i lek tu ry Pism a św. Te głębokie przeżycia religijne, k tórych dostarczyły m u Ziemia Św ięta i Pism o św., stały się głów ną podstaw ą koncepcji „A nhellego“ .

A przeżycia te u jął Słow acki w poem acie w dwie zasad­ nicze form y : stosun ek k ap łan a (Szam ana) do ofiary (Anhellego) oraz m istrza do ucznia. Drugi sto su n ek — w m istyce — zm ie­ nia się w i n i c j a c j ę , we w tajem niczenie.

Stosunek k ap łan a i ofiary znają w szystkie religje — jest on też n atu raln y m m otyw em Starego i Nowego T estam en tu. W Starym Testam encie składał kapłan ofiarę krw aw ą, w No­ wym odnaw ia ustaw icznie ofiarę bezkrw aw ą.

Druga form a przeżycia religijnego, stosu nek m istrza do ucznia, uw ydatn io n y je st silnie w Nowym Testam encie. I n i ­ c j a c j ę zaś, w tajem niczanie (w które ten stosunek przechodzi w m istyce) m ożna śledzić — jak pisze prof. K leiner - „od czasów najodleglejszych poprzez m isterja eleuzyńskie aż do m istyki najnow szej i m aso n erji“ x). Ballanche napisał prozą po­ em at historjozoficzny („O rp h ée“), którego tem atem jest inicjacja. Słowacki zaś — przypuszcza prof. K leiner — znał to dzieło, choćby od K rasińskiego, k tó ry się Ballanchem zachw ycał.

W ten sposób prof. K leiner ujm uje genezę tej form y p rze ­ życia religijnego w Anhellim . Czy jednak o p r ó c z tych źródeł nie m ożnaby wskazać jeszcze jednego czynnika — A pokalipsy św. J a n a ? W obec tego, że — jak wyżej w spom niałem — po­ em at jest owocem przeżyć religijnych, których głównem

(7)

dłem było Pism o św., i ta księga z pew nością nie pozostała bez echa w duszy poety. W szak w tej księdze O bjaw ienia na­ czelnym m otyw em , podstaw ą, jest — w t a j e m n i c z a n i e . Anioł w postaci C hry stu sa zjaw ia się św. Janow i i — w spo ­ sób zagadkow y, sym boliczny — w tajem nicza go w przyszłe losy Kościoła i ludzkości.

Ponadto sposób, w jak i odbywa się inicjacja w „Anhel- lim “, żywo przypom ina form ę w tajem niczania w O bjaw ieniu. J a k Szam an o p r o w a d z a inicjow anego A nhellego po i d e a l ­ n y m Sybirze, pokazując m u obrazy losu nieszczęsnych w y­ gnańców n aro d u polskiego, tak i Anioł w O bjaw ieniu jest p r z e w o d n i k i e m św. Ja n a — o p r o w a d z a g o („w d u c h u “ oczywiście) pokazując mu przyszłe dzieje Kościoła i ludzkości w obrazach. Niemal przed każdem nowem w idzeniem m am y na to dowody. „ C h o d ź , okażęć potępienie wielkiej w szetecz­ n ice“ . . . mówi Anioł — przew odnik (R. XVII. 1), „ C h o d ź , a okażęć oblubienicę, m ałżonkę B a ra n k o w ę . . . “ (R. XXI. 9). A św. Jan, w tajem niczany, m ów i: „I z a n i ó s ł m i ę w duchu na g ó r ę . . . “ (S. XXI. 10), „I z a n i ó s ł m i ę w duchu na pu- sczą“ . . . (R. XVII. 3) i t. p. M otyw ten je st więc w „A nhellim “ jak g d y b y zespoleniem D antego z Biblją (z księgą Objawienia), 0 czem Słowacki m arzył p rzy — niesłusznie tak zatytułow a- nem — „P osieleniu“ *). C h arak tery sty czn y m je st szczegół, że w „P osieleniu“ m iał oprow adzać poetę Anioł — m oże na wzór Anioła z „Objawienia św. J a n a “. A ry sy , k tó re m iał otrzym ać A nioł tercynow ego poem atu — może odziedziczył S z a m a n ?

P ostać Szam ana niew iele zawdzięcza D antem u (W irgilju- szowi) — oprócz tego, że tak jak on jest przew odnikiem . S ta­ nowczo więcej łączy go z A niołem A pokalipsy (i M ojżeszem oczywiście). Szam an to człow iek, który posiada „moc bo żą“, czyni cudy, podobnie jak Anioł, k tó ry za spraw ą Syna Czło­ wieczego zsyła św. Janow i cudow ne, prorocze w idzenia.

W „Ury wakch z ra p tu la rz a “ pisze S ło w a c k i2) : „ . . . zle­ ciały się m uchy świecące, owej letniej nocy gęsto przyśw ieca­ jące, i wiankowi uczyniły św iatło i niby kw iecie nowe, błęki­ towi m iesięcznem u podobne. M ędrzec z uśm iechem patrzał na w ieniec i na córkę sw oją, m ówiąc, iż Ś w i ę t e J a n y m o t y ­ l i c h n a r o d ó w , poczuły się z m yślą dziewiczą i w ap oka­ liptyczne ją blaski u b i e r a j ą . . . “ Słowacki, m ówiąc o „Św iętych Janach m o t y l i c h n a r o d ó w “, przyznaw ał z pew nością i n a ­ r o d o m l u d z k i m , zw łaszcza n a r o d o w i p o l s k i e m u — „ Ś w i ę t e g o J a n a “. Można więc wobec tego przypuszczać, że 1 niektórym p o s t a c i o m swoich dzieł, na k i e r o w n i c z y c h

1) W pływ Apokalipsy w ,.Boskiej K om edji“ D antego jest siln y; na­ suwa sie m yśl, czy m otyw w ędrów ki i przew odnictw a u Dantego n ie ma sw ego źródła w A pokalipsie. Słow acki m ógł go przejąć tak z „Boskiej Ko­ m edji“, jak i bezpośrednio z Objawienia.

(8)

lub choćby tylko na w y b r a n y c h stanow iskach, udzielił, bo­ daj częściowo, rysów św. Jan a. Ksiądz M arek np. widzi — jak św. J a n :

„W ięc się n ie dziw, że tak błyskam, Jak Mojżesz, duchem natchnięty, Żem jest, jako ów Jan św ięty, Widzący to, co ja w idzę“.

Czystego ducha poety czarow ała zawsze — jak zobaczym y niżej — postać św. Jana, O rła apokaliptycznego. Kto wie, czy już w koncepcji A nhellego nie w zięły udziału ry sy tej wznio­ słej postaci, czy A nhellego nie stw orzył Słowacki poniekąd na wzór św. J a n a — n aro d u polskiego.

Podczas gdy św. Jan , w tajem niczany w przyszłe d z i e j e l u d z k o ś c i , widzi obrazy jej klęski, plagi tragiczne, okropne i zw ycięstw o w iernych i Kościoła C hrystusow ego — Anhelli ogląda straszliw e cierpienia i l o s y w y g n a ń c ó w p o l s k i c h .

Anhelli p r z e ż y w a g ł ę b o k o , w chłania w siebie bez­ graniczne sm utki i cierpienia obce i w łasne. Św. Ja n rów nież g o r ą c o p r z e ż y w a , wczuwa się w swe w izje; św iadczy o tem choćby następ ujący szczegół: gdy nie znalazł się n ik t godny otw orzyć pieczęci ksiąg, w ręk u Boga będących, św. J a n „wielce p ła k a ł“ (R. V. 4) *).

Czysty, biały Anhelli m oże też dzielić z św. Jan em n i e ­ w i n n o ś ć , d z i e w i c z o ś ć , dla której — jak to zauw ażyli oj­ cowie K o ścioła2) — apostoł ten pierw szy zaw sze poznaje C hry­ stusa, dla której go „Pan m iłow ał“ i wyróżnił z pośród innych. Św. Janow i też dał widzieć (przez A nioła, lecz w Swojej po­ staci) p r z y s z ł o ś ć i przez niego objaw ił ją l u d z k o ś c i . Tak sam o czysty, n iesk alan y A nhelli n a r o d o w i p o l s k i e m u służy swoją ś w i ę t o ś c i ą , a ideą sw oją — która „poczuła się z m yślą dziew iczą“ — m iał może ojczyznę sw ą „w apokalip­ tyczne blaski u b ra ć “ ? . . . Przez niego bowiem zjaw ia się rycerz (apokaliptyczny!), zw iastujący p r z y s z ł o ś ć narodu polskiego: zw ycięską walkę i z m a rtw y ch w sta n ie...

') Podobieństw o przeżyć inicjow anych jest w ielkie. A nioł podaje św. Ja­ now i księgę do zjedzenia. „I wziąłem książkę z ręki anioła, i zjadłem ją: i była w uściech m oich słodka jako m iód: a gdym, ją zjadł, brzuch mój z g o r z k n ia ł...“ (R. X. 10). Sym bol ten objaśniają: Św . Jan przyjął księgę widzeń przyszłości. Przyjmując ją, cieszył się „m ow ą Boską i znajom ością tylu i tak w ielkich rzeczy przyszłych“ ; lecz potem, gdy zobaczył gniew Boży i kary — b o l a ł i doznał „ g ł ę b o k i e g o s m u t k u “. („ B ib lja ... czyli Pism o Ś w ię t e ...“ w przekładzie ks. J. Wujka, T. J., z kom entarzem M enochjusza T. J., W ilno 1898, t. IV. str. 783).

Przyjąć można, że i Słow acki w ten sposób pojm ow ał ten sym bol. Czy nie przypomina św. Jana A nhelli, który, w idząc lo sy w ygnańców , „m iał serce pełne łez i boleści“ ?

2) Ewangelje i D zieje A postolskie. Przełożył i objaśnił ks. Wł. Szcze­ pański T. J. Na str. 600 pisze: „Już Ojcowie K ościoła zw rócili na to uw agę, że św. Jan d la s w e j d z i e w i c z o ś c i w szędzie pierw szy rozpoznaje P. Jezusa“.

(9)

Sto su nek zaś A nhellego do Szam ana jest w dużej mierze odbiciem sto su n k u św. Ja n a do A nioła w postaci C hrystusa — i do C hrystusa. W szak C hrystus w y b rał św. Ja n a z wielu in ­ nych i m iłow ał go, a M atce Swej polecił go jako syna. Tak sam o Szam an z pośród wielu w ygnańców jednego A nhellego w ybrał i „ukochał go, jak sy n a “.

N aw et w języ k u m ożnaby dop atry w ać się pew nych rem i- niscencyj z O bjaw ienia. Św. Ja n pisze: „ . . . a głos p ie rw s z y ... m ów iący: W stą p sam, a p o k a ż ę ć , co się m a dziać po ty m “ (R. IV. 1). A w R. XXII. 8: „A gdym sły szał i widział upadłem , abym się pokłonił przed nogam i anioła, k tó ry mi to p o k a z o ­ w a ł “. „ C h o d ź , o k a ż ę ć potępienie wielkiej w szetecznice“ . . . (R. XVII. 1) i t. p. Podobnie Szam an m ów i; „W ybiorę więc jednego z n i c h ... I p o k a ż ę mu w szystkie nieszczęścia tej z ie m i...“ A d alej: „ O d e j d ę z tym m łodzieńcem , abym m u p o k a z a ł wiele rzeczy b o lesn y ch “.

Prof. K leiner p is z e 1): „ . . . s t a n obecny Słow ackiego był kontem placyjnem poddaniem się przepływ ającym falom nie­ skończoności. W ym agał form y m elodji niezam kniętej, bezkie- runkow ej, form y, k tóraby nie zapow iadała gotow ych stro f dal­ szych, ale n ad aw ała p rzy stęp przem ilczeniom , przechodziła ciągle w pauzy, zostaw iające m iejsce dla tego, co się nie da wypow iedzieć, k tó raby czyniła w rażenie skrótu, dającego od­ czuć treść, poza jej granicam i leżącą. T aką form ę dają w ersety biblijne“ . . . Form ę tak ą oprócz E w angelji — ma Objawienie. W księdze tej m am y nietylko „w rażenie sk ró tu , dającego od­ czuć treść, poza jego granicam i leżącą“ — tu niem al cała treść isto tn a leży poza granicam i form y: słów i o b ra z ó w ... Nadto treści ty ch może istnieć tyle, ile m ożna dać w ykładów , w yja­ śnień, ile mieć m ożna „rozum ień“ 2).

W „A nhellim “ „ ...k a ż d e widmo jest zagadką, każde n a ­ rzuca naszej św iadom ości pytania. N aw et gdy go nie ro zu ­ m iem y, czujem y, że m usi ono coś — znaczyć“ s). Ten sym bo­ lizm poem atu zbliża go bardzo do księgi Objaw ienia. „O tych księgach — w yjaśnia ks. Jakób W u je k 4) — mówi Hieronim S., iż m ają ty le tajem nic, ile słów, i owszem w każdem słow ie rozm aite się rozum ienia ta ją “.

W przeciw ieństw ie do D antego nie podkreśla Słowacki zm ysłow ej realności obrazów . „N ajfantastyczniejsze pom ysły podaje z u m y śln ą prostotą i zwięzłością, by wzbudzić poczucie, że nie o fak t i obraz chodzi, ale o u k ry tą w nim p raw d ę“ 5)· Podobnie więc w księdze O bjaw ienia Duch ciągle odw ołuje się

b J. K leiner, Juljusz Słow acki, t. II, str. 160.

2) Sam Słow acki różnie tłumaczył jeden i ten sam obraz A pokalipsy. 3) J. Kleiner, Juljusz Słow acki, t. II. 182.

4) W objaśnieniach A pokalipsy: Pism o Ś w ię t e ... t. IV. 758. 5) J. Kleiner, Juljusz Słow acki, t. II. 185.

(10)

do „m ądrości“ czytelnika, do jego „rozum u“ x), ażeby nie obrazy przejm ow ał, ale ich znaczenie i praw dę w nich utajoną.

„P oeta — pisze prof. K leiner — nie p o p rzestaje n a fan- tastyczności obrazów i scen, lecz specjalnie p od kreśla o d ręb ­ ność św iata, w k tórym sceny się rozgryw ają. Raz po raz dzieją się cu d y ; św iat w yższy wchodzi w zetknięcie b ezp o śred n ie; sam bo h ater m a w rażenie wizji, gdy dudhy w ynoszą go nagle z kopalni — przek o n an y jest, że w idzenie snem b y ło “. Tem u św iatu A nhellego nie m ożna też odmówić pew nego podobień­ stw a do św iata „Janow ych w idzeń“, gdzie niebo je s t z ziem ią w łączności bezpośredniej. Tylko sto su n ek inicjow anych je st o d w ro tn y : A nhellem u rzeczyw isty fakt snem się w ydaje — św. J a n zaś mówi, że „był w d u c h u “ („w zach w y cen iu “ — objaśniają teologow ie), ale je s t głęboko przek onan y , że to w szystko „słyszał i w idział“. Sam czytelnik w aha się, czy np. Anioł był p ostacią rzeczyw istą, czy też w idzianą tylko „w d u ch u “ jak i w szystkie obrazy — choć przecież literaln ie rzecz b io rąc: św. J a n „był w d u c h u “.

Może ktoś pow ie, że są to podobieństw a przypadkow e — to jed n ak są one co najm niej zastanaw iające, zw łaszcza gdy w iem y, że poem at te n w yrósł przedew szystkiem z przeżyć r e ­ ligijny ch i z zaw iązków m yśli Pism a św.

W acław.

W tym poem acie bólu owe dantejskie „płom ienie, Skrawe, czerwone, p iekielne straszydła,

Mające oczy i w łosy i skrzydła“, (XII.). ścigające wojewodę, m ogą być rów nież kom binacją cech sza­ rańczy apokaliptycznej, m ającej „w łosy jako w łosy n iew ieście“ i sk rzydła (R. IX. 7 — 9) oraz koni apokaliptycznych, którym

„z g ę b y “ w ychodzi ogień (R. IX. 8, 9, 17).

Pom ysł niszczenia krw aw ą s tru g ą zrodził się pod w p ły ­ wem m otyw u apokaliptycznego. W A pokalipsie sm ok w ylew a rzek ę „z gęby sw ojej“, ażeby zatopić niew iastę (R. XII. 15); Słowacki rzek ę zm ienił na „krw aw ą s tru g ę “ — i w tej form ie dostał się ten m otyw do „W acław a“, do „Poem atu P iasta Dan- ty szk a o p iek le “ i do „B eniow skiego“ (fragm. dram .). P rzem a­ wia za tem fakt, że później w poem acie „Góry się o z ło c iły ...“ przejm ie poeta ten m otyw bezpośrednio z O bjaw ienia — ale rów nież jako „rzekę krw aw ej w od y “.

9 Np. w rozdz. XVII, 9: „ A t u jest r o z u m , który ma m ą d r o ś ć . . . “, albo w rozdz. XIII., 18: „Tu jest m ą d r o ś ć . Kto ma r o z u m , niech zra- chuje liczbę b esty jej. . . “ .

(11)

Poem a Piasta D antyszka o piekle.

Na obraz piekła w „Poem acie P ia sta D a n ty szk a “ w pły­ nęły także, oprócz D antego, ponure, groźne i jask raw e obrazy A pokalipsy. W O bjawieniu, jak i w Ew angelji, rozczytyw ał się w tym czasie p oeta. O bjaw ienie zaś m ogło stać się pobudką i zaw iązkiem zarów no obrazów jasn y ch , prom iennych, tęczo­ w ych, jak i wizyj okropnych, krw aw ych, p ełnych ognia, sm o­ ków, zarazy i śm ierci. Posiada ono o b razy o całej skali na­ strojów : od słonecznych, o najpogodniejszym n astro ju zachw y­ cenia niebiańskiego (np. słoneczna, złota Jeruzalem — o czem niżej), poprzez obrazy pełne siły i groźnej potęgi M ajestatu, aż do najokropniejszych w idzeń plag ludzkości, o n astro ju iście piekielnej grozy. Słowacki w idział te w artości wizyj apokalip­ tycznych, cenił je i b y ł pod ich urokiem , co często zaznaczał w swoich utw orach. W „Śnie sreb rn y m Salom ei“ np. mówi przez u sta A nusi:

,,A śród lip z jego żupana R ó ż n e l a ł y s i ę k o l o r y , N i b y o d ś w i ę t e g o J a n a , O którym panienka czyta

W idzenie“. (A. II.).

W przytoczonym wyżej u ry w k u z ra p tu la rz a 1) mówi o uroczych „ b l a s k a c h a p o k a l i p t y c z n y c h “. W „Zawiszy C zarnym “ L aura m arzy o najpiękniejszych kolorach dla m akat, k tóre mają być użyte jako sztand ary w walce z T u rkam i:

„Ach, najpiękniejsze m yślam i wybiorę, O walkach marząc — i m yślą zobaczę

Ś w i ę t e g o J a n a , c o n a t ę c z a c h g o r e “ — (Sc. X.). A w „Genezis z D ucha“ : «. . . i przez wieki całe paliła się ta ziemia, czerwonym pożarem św iecąca Panu na wysokościach, ona, k tó ra po wiekach, duchem m iłości przepracow ana i roz­ prom ieniona, zabłyszczy ogniem dw u n astu drogich kam ieni w r o z p r o m i e n i a ć h , w j a k i c h j ą w i d z i a ł J a n Ś w i ę t y , na otchłani wieków g o rejąca“. W „H orsztyńskim “ zaś Szczęsny mówi do swej siostry, A m elji: „Ty nie m ożesz rozum ieć, sio­ stro, zawiłych tego św iata zdarzeń. To gorzej, niż w n a j ­ o k r o p n i e j s z y c h p r z e p o w i e d n i a c h ś w i ę t e g o J a n a “ (A. III. sc. 4).

W pływ tedy O bjaw ienia i na poem at o piekle jest m oż­ liwy. Piekło D an ty szk a jest przedew szystkiem k r w a w e i o g n i s t e . Można zatem przypuszczać, że na ten w łaśnie cha­ ra k te r piekła w płynęło najw ięcej Objawienie, posiadające tyle k r w a w y c h i o g n i s t y с h o b raz ó w 2). Ścisłe w ydzielenie pier­

ł) W ustępie o „A n h ellim “.

2) Obrazy krw i w A pokalipsie: R. VIII, 7, 8, R. XI, 6, R. XIV, 20, R. XVI, 3, 4. Obrazy ognia: R. VIII, 5, 7, 8, 10, R. IX, 2, 17, 18, R. XI, 5, R. XVI, 8, 9, R. XX, 9.

(12)

w iastków apokaliptycznych je s t tru d ne, gdyż silnie działało tu i piekło dantejsk ie, pow tóre — piekło to m a odrębną, sw oistą fizjognomję, zrodzoną przez w yobraźnię po ety, skłonnego w „okresie florenckim “ do takich okropności. Udział wizyj apokaliptycznych je st jed n ak niew ątpliw y. Dowodzą tego szcze­ góły, pochodzące w yłącznie z A pokalipsy. Jeźdźcy, k tórzy tr a ­ tu ją w. ks. K onstantego — choć p oeta sam nazyw a ich cen­ tauram i — m ają w ybitne cechy strasznych jeźdźców ap okalip­ tycznych. C entaurom przydał Słowacki „wężowe ch w o sty “ x) oraz „z ognia p rzy łb ice“ i „kopyta o g n iste “.

„ W ę ż o w e c h w o s t y m iała kaw alerja, Z o g n i a p r z y ł b i c e , akselbanty z w ę ż y — 1 k o p y t a m i o g n i s t e m i św iecą“.

Tem upodobnił sw ych jeźdźców do apokaliptycznych, którzy „mieli p a n c e r z e o g n i s t e “ ; „z g ę b y “ koni „wychodzi o g i e ń i dym , i s ia rk a “ „ o g o n y ich w ę ż o m p o d o b n e , m ając głowy, a tem iż szkodzą“ (R. IX. 17, 18, 19). Na k a rb w pływ u A pokalipsy m ożna, zdaje się, położyć ta k często p rze­ w ijającego się w poem acie w ę ż a . Dowód na to pochodzi z póź­ niejszego o k resu , ale w każdym razie św iadczy o tem , k tó re b Podobna „kaw alerja“ w ystąpi w „K sięciu Michale Tw erskim “ — a tam obraz jej jest już św iadom ie, celow o i bezpośrednio w zorow any na wizjach A pokalipsy.

W „Twerskim “ :

„Ja sam z t w a r z a m i k o b i e t s t a d o k o n i W idziałem w e śnie — i t e n t e n t ich głuchy, G r z m o t o w i niby strasznem u p o d o b n y , Grzmi jeszcze w u s z a c h ...

Czemu j a ... W idział n a k o n i a c h tych l u d z k i e o b l i c z a ?

. i białe z ę b y o s t r e w p a s z c z a c h Miały — i c h w o s t y sine, nakształt bicza, Z g a d ó w k r ę c o n e ?

Radny Twerzanin:

W k s i ę g a c h naszych s t o j ą

W i d z e n i a t a k i e . . . “ (Sc. III.). W ow ych „księgach“ zaś — Objawienia, które m iał na m yśli Radny-chrze- ścijanin — czytam y: „A podobieństw a szarańczy, p o d o b n e k o n i o m go­ tow ym na w ojnę: . . . a t w a r z y i c h jako t w a r z y c z ł o w i e c z e . 1 m iały w łosy jako w ł o s y n i e w i e ś c i e : a z ę b y i c h , jako z ę b y l w ó w b y ły ... a g ł o s skrzydeł ich jako g ł o s w o z ó w w i e l u k o n i b i e ż ą c y c h n a w o j n ę (R. IX. 7 —9). ί takżem w idział k o n i e w w i d z e n i u — A lbow iem władza koni jest w gębach ich, i w ogonach ich ; bo o g o n y i c h , w ę ż o m p o d o b n e , mając g ł o w y . . . “ (R. IX. 17—19).

Z tego zestaw ienia w idzim y, że konie ze snu Khana w „Twerskim “ zespalają w sobie cechy szarańczy apokaliptycznej oraz koni apokalip­

(13)

elem enty O bjaw ienia uderzały w yobraźnię Słowackiego. W „W y­ kładzie n a u k i“ mówi Tłum acz Słowa : wiadomości o świecie byli pełni, wielom ównością grzeszyli, więc ową wielość szalo­ nych myśli w pierw szym w yb ły sk u ducha, cały fajerw erk, pełny o g n i i gw iazd i w ę ż ó w ap o kaliptycznych zobaczysz“. W chwili m alow ania obrazu piekła zjaw iły się w fantazji po­ ety węże apokaliptyczne oraz ogniste i krw aw e m otyw y — przedew szystkiem pod w pływ em lek tu ry O bjaw ienia. „ K r w a w a f a l a “, zalew ająca piekło jest rów nież przetw orzeniem m otyw u z A p o k a lip sy *). A postrofa D antyszka do syn a :

„Powróć synu!

O b m y j s i ę ty k r w i ą szlachetnego czynu, Wymyj tę plam ę jaką łzą serdeczną I nie grzesz w ięcej“

mimo zakończenia ew angelicznego — je s t w stylu A pokalipsy, gdzie znam iennie w ystęp uje zw rot „ o b m y ć w e k r w i B aran­ kow ej“ np. w R. VIII. 14: o m y l i szaty swoje i w ybielili w e k r w i B arank o w ej“.

„ J a w P a n a B o g a i C h r y s t u s a w ierzę“ mówi Dan- tyszek, zdaje się, dzięki tem u, że p oeta w tym czasie przejęty był A pokalipsą, w której Bóg uzm ysłow iony jest w yraziście głów nie w tych dwóch osobach : B ó g O j c i e c , na stolicy n ie­ bieskiej i C h r y s t u s , Syn Człowieczy, B aranek.

J e st tu i w zm ianka o „ k o n i u ś m i e r c i “, m ająca swe źródła w A pokalipsie :

„ ...p r z e z b lisk ie rżysko

Leci k o ń ś m i e r c i — i leci i tętni*4.

A św. Ja n o p isu je: „A oto k o ń b l a d y : a k tó ry siedział na nim, imię jem u Ś m i e r ć . . . i dana mu jest m o c . . . zabijać mieczem, głodem i ś m ie r c ią ...“ (R. VI. 8).

Lilia W eneda.

I w tragedji w enedyjskiej m am y ślad Apokalipsy. W eźmy pod uw agę obraz tronu D erw ida: „ D e r w i d n a t r o n i e ka­ m iennym , w o k o ł o d w u n astu harfiarzy na d w u n a stu siedzą kam ieniach, przy każdym harfa złota i p o c h o d n i a , w ziemię z a tk n ię ta “ (A. V. sc. 5). Ta wizja kształto w ała się najpraw do­ podobniej pod urokiem obrazu stolicy niebieskiej z A pokalipsy : „ . . . a oto stolica postaw iona była na niebie, a n a s t o l i c y s i e d z ą c y . . . A o k o ł o stolice stolic dw adzieścia i cztery: a na stolicach, dw adzieścia i czterech s t a r s z y c h siedzących, obleczonych w szaty białe, a na głow iech ich korony z ło te : . .. a siedm l a m p gorejących przed s to l i c ą ... A przed stolicą j a k o m o r z e s z k l a n e podobne k r y s z ta ło w i:...“ (R. IV. 2,6). Poeta sam w liście do autora „Iry d jo n a “ tak ujm uje ten o braz:

(14)

„Oto je st wzgórze, o k ry te zieloną m uraw ą, a na wzgórzu stoi dw anaście druidycznych kam ieni i trz y n a sty tro n z om szonego g ran itu ; oto w zgórze, ukoronow ane w ieńcem b i a ł o w ł o s y c h harfiarzy, z e w s z ą d j a k b y m o r z e m czerw onego poły sku o b la n e . . . “.

P o eta efektów tea tra ln y ch ocenił wartości d ekoracyjne i m alarskie wizji A pokalipsy — i pod jej w rażeniem stylizow ał swój m alowniczy obraz.

Dramat o Beniow skim .

Przeżycia religijne ujął poeta dotychczas w form ę sto su n ku k a p ł a n a i o f i a r y oraz m i s t r z a i u c z n i a , i n i c j u j ą c e g o i i n i c j o w a n e g o . Brak było jeszcze jednego w ażnego, isto t­ nego składnika religji — p o k u s y , sto su n k u k u s z o n e g o do k u s i c i e l a . Ten problem stał się ideą zasadniczą „Beniow ­ skiego“ (dram.), k tó ry w sk utek tego jest dopełnieniem i kon­ trastem „A nhellego“ . W alka dobrego ze złem b yła zarazem problem atem życia poety, który za cel staw iał sobie w yanie- lenie duszy w łasnej. Idea ta zrodziła się więc — podobnie jak w „A nhellim “ — p rzedew szystkiem z najistotniejszych p r z e ­ ż y ć w łasnych poety. „Słowacki walkę dobrego i złego poj­ m uje w swym dram acie tak, ja k K rasiński w „N ie-Boskiej“ — jako tłum ienie poryw ów uczucia przez pon ęty w y obraźni“. „W yróżniający się czystością duszy, nie mógł siły złego od­ czuć w nam iętnościach niskich ; jeśli jak aś władza górę u niego brała n ad sercem — to tylko fa n ta z ja “. W g e n e z i e idei k o n ­ fliktu dobrego ze złem , problem atu pokusy, przyjm uje prof. K leiner — oprócz przeżyć osobistych poety — wpływ „Nie- Boskiej“ K rasińskiego, „ F a u sta “ G oethego oraz „W olnego S trzelca“ W e b e ra 1).

W tem w łaśnie m iejscu chciałbym w skazać jeszcze jedno dzieło, w którem poeta szukał przeżyć relig ijn o -e ste ty c zn y c h , a w którem m otyw pokusy je st bardzo w ażnym m om entem . Znajdujem y go w Ew angelji, lecz szczególnie w yraziście w y­ stępuje on w A pokalipsie św. Ja n a. C hrystus, k tó ry w „Be­ niow skim “ p o w iada: „Dozwoliłem, aby człow iek ten oddany był na pokuszenie i spróbow any w o g n iu ... Stało s i ę . . . “ p rz y ­ pom ina dziw nie S y na Człowieczego z O bjaw ienia, któ ry stw ier­ dza rów nież f a k t d o p u s t u B o ż e g o , oznajm iając Aniołowi Swego Kościoła (biskupow i): „Oto m a w rzucić djabeł n iektó re z was do ciem nice, abyście byli kuszeni i będziecie mieć ucisk przez dziesięć d n i“ (B. II. 10); innem u z a ś: „ ...c ie b ie zacho­ wam od godziny pokuszenia, k tó ra przyśdź m a na w szytek św iat kusić m ieszkające na ziem i“ (R. III. 10). Cechą tą C hry­ stus „B eniow skiego“ różni się od Boga w „F auście“ —

(15)

a zbliża się do S yna Człowieczego O bjaw ienia *)· D opust Boży pojm ow ał Słowacki w duchu katolicyzm u, w m yśl E w angelji i — A pokalipsy św. Jan a. Na takiem stano w isku stoi po eta i później mimo racjonalizow ania złego np. w „W ykładzie n a u k i“ :

„ H e l j o n : Św iętoszek zacznie, zdaje mi się, katechizm ow ym sp oso­ bem m ów iąc: . . . ż e s z a t a n k u s i z d o p u s z c z e n i a B o ż e g o ludzi, będą­ cych na z ie m i...

T ł u m a c z S ł o w a : Źleś zrozumiał naturę duchow ą św iętoszka. Od tych w szystkich r z e c z y nie zacznie — albow iem instynktem czuje, że one są j a s n e i n i e z a p r z e c z o n e w naszej nauce“.

P rzy tem styl przem ów ienia C h ry stu sa w „B eniow skim “ jest bardzo zbliżony do apokaliptycznego, a częściowo naw et — identyczny. Beniowski m a być „spróbow any w o g n iu “ ; przy ­ wodzi nam to na m yśl sym boliczny zw rot S yna Człowieczego do jednego z bisk u pó w : „Radzęć, ab y ś sobie kupił u m nie złota w ogniu d o św ia d c z o n e g o ...“ (R. III. 1 8 )2). „Stało się “ — „w yszedł głos wielki z kościoła od stolice“ (R. XVI. 17) — gdy ludzi dośw iadczyć m iała siódm a plaga. A w rozdz. XXI. 5, 6, „rzekł, k tó ry siedział na s t o l i c y : ... Stało s ię “.

C zyby więc nie m ożna przyjąć, że niepoślednim czynni­ kiem podjęcia i rozw oju problem u pokusy w „B eniow skim “ była — oprócz innych pobudek — A pokalipsa św. J a n a ?

Ponadto m ożnaby w dram acie w skazać k ilk a rem iniscencyj z O bjaw ienia. Tak np. m otyw zalew ania podziem ia krw ią po­ zostaje w bliskim zw iązku — jak w „W acław ie“ i „Poem acie D a n ty szk a “ — z w ylaniem rzeki przez sm oka, chcącego za­ topić niew iastę apokaliptyczną.

C udna p ostać kobieca (Polska) z t ę c z ą n a g ł o w i e i w onią fiołków przypom ina anioła z A pokalipsy, zstępującego n a ziem ię rów nież z t ę c z ą n a g ł o w i e .

S i e d e m lilij, k tóre C hrystus p rzy rzek a w yprow adzić z m ogiły W andy („Z mogiły jej w yprow adzę siedm kwiatów białych i to będzie siedm oliw moich, pod którem i płak ałem “) je s t echem s i e d m i u lichtarzy złotych, pośród których chodził Syn Człowieczy w A pokalipsie, i s i e d m i u gw iazd, które trz y ­ m ał w ręce i s i e d m i u lamp, gorejących przed M ajestatem Bożym. W Objaw ieniu siedem lichtarzy — to siedem kościołów, siedem gwiazd — to siedem aniołów Kościoła (biskupów), a siedem lam p, — to siedem Duchów Bożych. W „B eniow skim “ lilje posiadają rów nież znaczenie sym boliczne, k tóre w yjaśnia sam C hry stu s, ja k to czyni i Syn Człowieczy w A pokalipsie. W O bjaw ieniu: „ . . . s i e d m gw iazd są aniołow ie siedm i

kościo-*) G oethe rozwiązuje w „F auście“ problem at pokusy optym istycznie, przyjmując, że zło jest czynnikiem rozw ojow ym w ew olucji ludzkości. U Sło­ w ackiego mam y tylko ujęcie faktu d o p u s t u B o ż e g o , p r ó b y , ow ego za­ sadniczego pojęcia religji chrześcijańskiej.

2) Zwrot ten , przetworzony sam odzielnie przez p oetę, znajduje się w „B eniow skim “ i „Królu-Duchu“. (O tem niżej).

(16)

łów : a siedm lichtarzów są siedm kościołów (R. I. 20), ...a siedm l a m p ... są siedm Duchów Bożych (R. IV. 5) — w „B eniow ­ sk im “ : .. w yprow adzę siedm kw iatów białych i to będzie siedm oliw, pod którem i p łak a łem “. Są więc sym bolem „k ie­ licha g o ry czy “, o którym m owa zaraz w n astępnych w ierszach. Znam ienne jest dla Słow ackiego częste użycie liczby s i e- d e m — zapew ne pod urokiem siódem ki apokaliptycznej : „Fan- ta z y “ — s i e d e m gw iazd „zw iązanych raz e m “, „U łam ki“ — „m iałem lutnię, co s i e d e m stru n m iała“, „Ksiądz M arek“ — „ s i e d m i o m i e c z o w e sło ń ce“, „W alter S tad jo n “ — „ s i e d - m i o b r y l a n t o w y “, „A gezylausz“ — grobow iec „każdy s i e ­ d e m luteń m a “, „Zawisza C zarn y“ — „ S i e d e m strzał do­ byw a z ciała, Z s i e d m i u ran w ypuszcza d u s z ę . . . Krzyczy, że dusza p orw ana Przez s i e d m i u złotych aniołów “, — „Król- D uch“ — „Różne kolory na głowie n a k r y ła ... One zaś w s i e d m i liczb tajem nych leżą S m ę tn e ...“, „ S i e d e m p a r b y ło ..* “, „koszów s i e d m i o r o “ i t. p.

W „B eniow skim “ spotykam y też „ k r w a w y s i e r p “ ; W alkirja odgraża się, że nim zetnie „kłosy św ie tn e “, m ające wzejść z gwiazd, zasianych na k u rh an ach przez C hrystusa. T ak sam o w „Zborow skim “ : „Niech w ejdą kłosy ś w ie tn e ... S i e r p e m je ducha z e tn ę “. A sierp ten otrzym ała W alkirja pod wpływem krw aw ego sierp a ap ok alip ty czneg o : „I zapuścił, k tó ry siedział n a obłoku, s i e r p swój na ziem ię i pożęta je st z ie m ia ... I zapuścił anioł s i e r p swój o stry n a ziemię, i ze­ b rał w innice ziemie, i w rzucił w kadź gniew u Bożego w ie lk ą “ (R. XIV. 16, 19).

Że w obrazow aniu posłużył się poeta w „Beniow skim “ m o­ tyw am i apokaliptycznem i, świadczy jeszcze i tak i szczegół: gdy Pam filus mówi do Beniow skiego: „Słuchaj! W idzisz — w tych w ierszach jest m yśl, jak posąg rodyjski, j e d n ą n o g ą o p arta na historji bajecznej, a d r u g ą na dzisiejszej sta ty s ty c e “ (Fragm . II. wyd. Piniego), to mimowoli przypom ina się postaw a anioła z A pokalipsy, k tó ry „postaw ił n o g ę swoją p r a w ą na m orzu, a l e w ą na z ie m i... (R. X. 2).

B eniow ski.

W „B eniow skim “ oparł poeta jeden epizod walki z Mic­ kiew iczem na ustępie z A pokalipsy (sparafrazow anym w Pro­ logu „K ordjan a“):

„Jam ci pow iedział, że jak Bóg litew sk i Z ciem nego sosen w stałeś uroczyska,

A w r ę k u t w e m k r z y ż , jak m iesiąc niebieski, A w u s t a c h s ł o w o , co jak piorun b ły s k a ... Tak m ów iąc — ja, syn pieśni, syn królew ski, P a d ł e m — a ty ś już następow ał zbliska I n o g ą t w o j ą , jak na łrupie, s t a w a ł...

(17)

Słowacki naw iązuje tu św iadom ie i celowo do następ u jąceg o obrazu z O bjaw ienia św. J a n a : „A w p ośrzodku siedm i lich ta­ rzów złotych (ujrzał św. Jan) podobnego Synow i Człowiecze­ mu . . . a m i a ł w s w e j p r a w e j r ę c e s i e d e m g w i a z d : a z u s t j e g o m i e c z z o b u s t r o n o s t r y w y c h o d z i ł . . . A gdym go ujźrzał, u p a d ł e m d o n ó g j e g o j a k o m a r t w y . I włożył praw ą ręk ę swoję na mię, m ówiąc : Nie bój się. Jam je st pierw szy i ostateczny, i ż y w y . . . “ (R. I. 13— 18). Wielki ry w al „Bóg litew sk i“, otrzym ał tu postaw ę Syna Człowieczego z A pokalipsy. Lecz podczas gdy w K ordjanie posiada Mickie­ wicz całkow itą postać „Ducha A p o k alip sy “, w „Beniow skim “ - tylko Jego p o staw ę: w m iejsce gwiazd w ręk u — krzyż, a w ustach, zam iast m iecza, „słowo, co jak pioru n b ły sk a “ г).

Z w rot: „Jam ci p o w i e d z i a ł “ dowodzi, że poeta łączy ten obraz z Prologiem „K o rd jan a“.

N aw iązaniem zaś tego obrazu do u stęp u z A pokalipsy stw arza poeta kontrast. A k o n trastem , k tó ry w „Beniow skim “ ma w ielkie znaczenie, silnie u w y d atn ia m yśl sw oją: św ięty Ja n „upadł do nóg jego jako m a rtw y “ z praw dziw ej czci i bo- jaźni Bożej, przyjm ując objaw ienia C hrystusa. Słowacki zaś „tylko strach i śm ierć — u d a w a ł!“. N ietylko nie przyjm uje „objaw ień “ (artystycznych, religijnych, politycznych, społecz­ nych) „Boga litew sk iego “, lecz zryw a się do walki przeciw niem u. Nie zaprzecza Mickiewiczowi wielkości, lecz przeciw­ staw ia mu sw oją: „Lecz choćbyś Bogiem był — ja jestem żyw ym “, wielkim, zdolnym podjąć zw ycięską w alkę ze swym przeciw nikiem nie w rogiem — jako jego an ty te za (więc sto­ pień w yższy poniekąd — w edług heglizm u K rasińskiego). O kreślenie zaś „ ż y w y “ ma w tem przeciw staw ieniu szczególne znaczenie (boć przecież i Mickiewicz był w tenczas ż y w y i w rogow ie Słowackiego rów nież). Zrozum iem y jego treść i od­ cień znaczeniow y, gdy je zestaw im y z określeniem , jakie sobie daje Syn Człowieczy w A pokalipsie: „Jam je st p i e r w s z y i o s t a t e c z n y , i ż y w y . . . “. M ickiewiczowi (w Prologu „Kor­ d ja n a “) w łożył poeta w u sta sło w a: „Jestem p i e r w s z y . . . i o s t a t n i m b ę d ę .. . “ — o sobie zaś pow iada w „Beniow skim “ : . . . j a jestem ż y w y m ! “, co stanow i dalszy ciąg ośw iadczenia C h rystusa w O bjawieniu. Można więc powiedzieć, że Słowacki „Bogu litew sk iem u “ przeciw staw ia — swoje „bóstw o“. Myśl tę potw ierdza i uzupełnia zakończenie piątej p ieśni: „A tak się żegnają nie wrogi, Lecz dwa n a słońcach sw ych przeciw­ nych — B o g i “.

A jeżeli w części w alki z Mickiewiczem słyszym y tak w y­ raźne echo Boga A pokalipsy, m ożem y z dużem praw dopodo­

bieństw em przypuszczać, że i w poprzedniej, wiążącej się z nią h M ickiewiczow i, którem u zarzucał w iązanie się z Rzymem, daje Sło­ w acki w rękę krzyż.

(18)

ściśle — w łaśnie tchnieniem w ielkiego Boga — apostrofie do Boga w ielką rolę odegrał potężny m ajestat Syna Człowie­ czego.

Przyjęto pow szechnie sąd, że „Bóg ludzi w ielkich" w piątej pieśni „B eniow skiego“ to — pom inąw szy inne czynniki po­ tężnej koncepcji poetyckiej — głów nie Bóg Starego Testam entu, potężny i groźny Jehow a. Zdaje się jednak, że na koncepcję tę w rów nej p rzynajm niej m ierze w płynął Syn Człowieczy — Bóg A pokalipsy św. Jana.

Bóg Słow ackiego to przedew szystkiem — jak pisze prof. K leiner — Bóg wielkiego poety. Lecz n iektóre zasadnicze cechy jego koncepcji m ożnaby odnaleźć w O bjaw ieniu. Koncepcja Boga Słowackiego „w y sn u ta była organicznie z przeżyć religijnych poety" — a przeżyć ty ch niem niej może od Starego T estam entu i Ew angelji dostarczyła m u „A pocalypsis“.

„Zawsze przem aw iał do niego Bóg blaskiem i szum em p rzy ro d y i osobistość sw ą objaw iał w świecie, jak a rty sta w dziele sz tu k i“, „potężnie i w yraźnie objaw ia się On w ogro­ m ie p rzy ro d y “ 1). Przytem przyjęto ogólnie, że tylko Bóg S ta­ rego T estam en tu jest potężnym i groźnym Jehow ą, Bóg zaś Nowego T estam en tu — tylko cierpiącym i m iłującym C hrystu­ sem. A przecież Bóg A pokalipsy to nietylko cierpiący i m iłu­ jący C hrystus — to M ajestat potężny i groźny, odm alow any w płom iennych, pełnych przepysznych barw i blasków o b ra­ zach, a moc Jego ujaw nia się głów nie w siłach przyrody.

Przytoczę tylko n iek tó re m om enty. Oto W szechm ocny Ma­ je s ta t na stolicy niebieskiej lśniący w spaniałem i barw am i i bla­ skam i, otoczony tęczą i jak b y olbrzym iem „m orzem sklanem podobnem k ry sz ta ło w i“ ; „a z stolice wychodziły łyskaw ice, i głosy, i g ro m y “ 2) (R. IV. 2—6). Gdy przem aw ia, głos Jego je s t ogrom ny „jako trą b y “ lub „jako głos wiela w ód“. Gdy anioł Jego „m ocny“ zstępuje na ziemię, obleczony jest w obłok, na głowie m a tęczę, oblicze jego „jako sło ń ce“, a nogi „jako słupy ogniow e“. Nogę praw ą staw ia n a m orzu, lew ą na ziemi. Głos jego w ielki „jako gdy lew ryczy", a odpow iadają mu grom y (R. X. 1—3). T rzęsienie ziemi jest tak w ielkie, że całe góry i w yspy znikają (R. XVI. 18—20).

Potęga i piękno Boga są tu uzm ysłow ione pięknem i groź- nem i siłami przyrody — podobnie jak u Słowackiego — ogro­ m em , blaskam i, barw am i, ogniem , błyskaw icam i, p io ru n a m i... W niektórych o brazach i porów naniach apostrofy do Boga m ożnaby n aw et d opatryw ać się echa podobnych obrazów z O bja­ w ienia — p rzetw orzonych oczywiście w fantazji wielkiego po­ ety i rzuconych na „błękitne pola U krainy". Czy nie m ożnaby

:) J. Kleiner, Juljusz Słow acki, t. III. rozdz. 4.

2) W objaśnieniu tego m iejsca pow iada ks. Menochjusz·. „Przez te godła B ó g p o k a z u j e S w o j ą p o t ę g ę , m a j e s t a t i w s p a n i a ł o ś ć “.

(19)

poniekąd zestaw ić np. „Prochu, zakrw aw ionej przez Tatarów , g lin y “, który

„W popiołach złote s ł o ń c e zaw ieruszy Z a m g l i , z e z e r w i e n i i w nieb ie zatrzyma, Jak c z a r n ą t a r c z ę z k r w a w e m i o c z y m a “ —

z d y m e m apokaliptycznym , wychodzącym ze „stu d n ie p rze ­ paści“, z a ć m i e w a j ą c y m „ s ł o ń c e i p o w ie trz e “ (R. IX. 2),

a zarazem z m om entem O bjaw ienia, w którym słońce staje się c z a r n e „jako w ór w łosiany: i księżyc w szytek sta ł się jako k r e w “ (R. VI. 12); szarańczy, k tó ra „tęcze k i r o w e rozw i­ n ie “ — z obrazem straszliw ej, ż a ł o b n e j szarańczy ap o k a­ liptycznej (R. IX. 3, 7—11); wzm ianki o s z k i e l e t a c h , leżą­ cych w ziemi „jako sztan d ary w o j s k z a t r a c o n y c h “ — z ogrom ną ilością (dw akroć sto tysięcy m iljonów ) straszn eg o w o j s k a konnego i z w y t ę p i e n i e m trzeciej części l u d z i (R. IX. 16—21); m ogilnego podnóża w szystkich krzyżów , w y­ dającego się k r w i ą i p ł o m i e n i e m z m om entam i A poka­ lipsy, w k tórych aniołow ie zam ieniają rzeki i m orza w k r e w , a na lądzie „trap ią ludzie o g n i e m “ (R. XVI. 3, 4, 8, 9).

Takie barw ne, ogniste, jaskraw e, p ełne siły, grozy i ta ­ jem niczości o brazy A pokalipsy rozpalały w yobraźnię poety, „którego n atu ra arty sty czn a pożądała zarów no jaskraw ości, jak i m iękkości subtelnej, zarów no potężnego olśnienia, jak cichej, tęsknej ko n tem placji“ x).

W późniejszej twórczości doszedł Słowacki do utożsam ie­ nia C h ry stu sa z Jeh o w ą (List do R em bow skiego, Teogonja). Obecnie zaś, już w okresie „B eniow skiego“, w idział poeta, od­ czuw ał i przeżyw ał religijnie i estetycznie nietylko pokorę, m i­ łość i cierpienie Boga - Człowieka, lecz poryw ała go też moc m ajestatu Syna C złow ieczego2). Dowód na tak i stosu nek poety do C h ry stu sa m am y w „W ykładzie n a u k i“ : „Tłum acz Słow a: ...P rz y p u sz c z a m więc, że takiem u Rzym ianinow i k tó ry ś z m ę­ czenników powiedział o C hrystusie. Cóż w Nim m ogłeś uk o ­ chać n ao n czas? Zapraw dę dziś, widząc krzyże Jego, panujące całem u św iatu, m ożesz uczuć całe rycerstw o i moc C hrystusa duchowej n atu ry , i zacząć już m arzyć o C hrystusow em zw y­ cięstw ie, ale naonczas w łaśnie ukochałeś w Nim cnoty prze­ ciwne, najrzadsze św iatu ów czesnem u : m iłość, cichość, pokorę, cierpienie za ludzi, ofiarow anie się za św ia t“. Jednem i cno­ tam i ozdobił Słowacki cichą, ofiarną, św ietlaną postać A nhel- lego — drugie, spotęgow ane wizjami apokaliptycznem i, zn a­ lazły swój w yraz w potężnej koncepcji Boga w „B eniow skim “. „C hrystus zwycięski piorunuje dziś te m iasta, gdzie daw-M J. K leiner, Juljusz Słow acki, t. III. str. 182.

s) „ . . . (bo n i k o g o ś m y po T o b i e t a k m o c n e g o n i e w i d z i e l i ) . . . “ wyzna poeta później w „Liście do Rembowskiego", m ówiąc o Zbawicielu świata.

(20)

niej m usiał cierpliw ością, krw ią zlany, otrzym yw ać zw ycięstw o d u cha“ — pow iada poeta w U ryw kach filozoficznych 0·

Jeszcze jed en szczegół przem aw ia za tem , że w koncepcji Boga w piątej pieśni „B eniow skiego“ wzięły udział ry sy Syna Człowieczego A pokalipsy. Słowacki, utożsam iając Syna Bożego z Bogiem Starego T estam entu, zestaw ia z potężnym Jehow ą i Syna Człowieczego z O bjaw ienia — w łaśnie w takiej postaci, w jakiej widział Go św. J a n :

„Zaprawdę — ten to sam zjaw ieniec,

Który z e s ł o ń c a m a t w a r z , a z g w i a z d s i e d m i u w i e n i e c , A s z a t ę nad j a s n o ś c i ś n i e g u przeraźliwą

Jasnościam i“ — 2).

Z astanaw iające są w A pokalipsie pew ne w yrażenia (często się pow tarzające — nie uszły więc z pew nością uwagi głęboko w O bjaw ieniu rozczytującego się poety), k tó re m ożnaby in te r­ pretow ać jako p o s t u l a t y c z y n ó w , w y s i ł k ó w — a więc poniekąd w duchu „ w i e l k i e g o c z y n u “ Słowackiego. „ Z w y ­ c i ę z c y dam jeść z drzew a żyw ota, któ re jest w raju Boga m ojego“ (R. II. 7), „ K t o z w y c i ę ż y , nie będzie obrażon od wtórej śm ierci“ (R. II. 17) i t. p. Od w szystkich aniołów Swego Kościoła (biskupów ) żąda C hrystus — przedew szystkiem „uczyn­ k ów “, c z y n ó w ( „ o p e r a “ - nie m ałych „dobrych uczynków “). „ K t o z w y c i ę ż y , dam mu siedzieć z sobą na stolicy m ojej: jakom ja też zwyciężył, i usiadłem z Ojcem moim na stolicy jeg o “ (R. III. 21), „i dam każdem u z w as w edług u c z y n k ó w jeg o “. U m arłym powie „Duch, aby odpoczynęli od p r a c sw o­ ich : abow iem u c z y n k i za nimi id ą “ (R. XIV. 13).

„ K t o z w y c i ę ż y . . . “ pow iada C hrystus — ( c z y n n i e , jak objaśniają kom en tarze teologiczne, nie biernie, p rzetrw a­ niem ; ju ż ks. W ujek mówi, że C hry stu s „nas napom ina, abyśm y m ężnie bojowali o zw ycięstw o“), a więc, kto podejm ie w alkę, w y s i ł e k , dokona czynów zw ycięskich, wielkich. „Lecz b o - j a ź l i w y m , i n ie w ie rn y m ... część ich będzie w jeziorze go­ rejącym o g n ie m ...“ (R. XXI. 8). Kto wie, czy tu nie m ożnaby szukać genezy „w ielkiego czy n u “, przeciw staw ionego m ałym „dobrym uczynkom “ i „łzie, próżno straconej przed kościoła p ro giem “, oprócz p rotestanckiego lekcew ażenia „dobrych uczyn­ ków “ i antycypacji nietzscheańskiego niedocenienia pokory (chwilowego u Słowackiego). Lecz drogę „Kościoła urzędo­ w ego“ 3) też uzn aje Słowacki (zgodnie z E w angelją i katolicy­ zmem) i dlatego choćby, że przecież ogół, „lu d “ — tą tylko drogą zdąża do nieba, do Boga. Szlakiem „czynu w ielkiego“ kroczą tylk o ludzie wielcy, co też Słowacki podkreśla („W ielki czyn c z ę s t o “ — nie z a w s z e ) . Słowacki czuje się zdolnym

’) J. Słow acki, Dzieła, w yd. Piniego, t. I. 516. 2) Tamże, st. 622.

3) U żywając określenia Mickiewicza.

(21)

do takiego czynu — dlatego też przed tym „Bogiem ludzi w ielkich“, „Bogiem potęgi, wzniosłości, p ię k n a “ i grozy apo­ kaliptycznej odm alow anym z taką siłą, z takim przepychem , na tle ta k m alowniczem, u p ad a na tw arz z praw dziw ą czcią — jak św. Ja n w Objaw ieniu — gdyż „On jest B ogiem !“.

Przeciw staw iając w ósmej pieśni biblijnym obrazkom Za­ leskiego arcydzieła m alarstw a włoskiego (t. zw. „biblję R afaela“ w loggiach w atykańskich oraz fresk i M ichała Anioła w kaplicy Sykstyńskiej), ośw iadcza p o eta:

„Niech epopeję nam piszą z Heroda Z biblii całej porobią obrazki I o potopie też napiszą skazki!

Co do mnie — w olę Rafaela loże 1 te sufity, gdzie nad ludzką głow ą Wisi w tęczow ych blaskach dzieło Boże

0 tym to, cudnie m alowanym , gipsie Mówił J a n ś w i ę t y , że będzie zw inięte — M ówiąc o kartach ksiąg w A p o k a l i p s i e , Gdy trąby zagrzmią, fale w staną w zdęte, A Bóg św iatow i pow ie: „W gruzy syp s i ę ! “ A grobom pow ie: „Stójcie od em k n ięte!“ A tym sufitom : „Skrzydłam i się nieście W niebo, bo z m yśli i z nieba je s te śc ie !“

O ktaw y te są hołdem dla wielkiej sztuki, a zarazem św iadec­ tw em , że nad poetą trw ał czar A pokalipsy: Bóg, k tó ry — jak w w izjach A pokalipsy — św iatu powie: „W gruzy syp s ię !“, a dziełom sztu k i: „Skrzydłam i się nieście W niebo, bo z m y ś li i z nieba je s te ś c ie !“ to „Bóg ludzi w ielkich“ — “Bóg potęgi, w zniosłości i p ię k n a “, którego w izerunek skreślił poeta w pią­ tej pieśni.

W obrazow aniu „Beniow skiego“ ślady A pokalipsy są w i­ doczne. Oto w jaki sposób Słowacki przedstaw ia duchowy ro ­ dowód Polek. Poeta sięga aż do „duchów o tch łan i“ i otw iera św iaty, z których polskie kobiety

„przez w iek do nas cały

Z tych ojczyzn jako anioły leciały“. I „Anhelica,

W A nielę nagle ziem ską przem ieniona — Gdy s z a t a n s p a d a ł tak, jak błyskawica, 1 k ł ę b e m dymnym czarnego o g o n a

T r z e c i ą c z ę ś ć srebrnych g w i a z d i ćw ierć księżyca Z r z u c a ł — w tym deszczu ognistym z r z u c o n a ...“ 1)

Ten obraz jest artystycznem przetw orzeniem wizji apok alip ­ tycznej : „I u kazał się drugi znak na niebie : a oto s m o k ry- d z y ... a o g o n jego c i ą g n ą ł t r z e c i ą c z ę ś ć g w i a z d n ie ­ bieskich i r z u c i ł j e n a z i e m i ę . . . “ (R. XII. 3 —4).

(22)

W zm ianka o

, , o g n i u , który c z y ś c i

Ludzkie m i ł o ś c i , a w powietrzu g o r e ...“ 1)

je st rem iniscen cją apokaliptycznego „ z ł o t a w o g n i u d o ­ ś w i a d c z o n e g o “ ( z ł o t o — w edług nauki Kościoła — „ozna­ cza gorejącą m i ł o ś ć Boga i b liźniego“), a porów nanie: „I d rża­ łem, że nią B ó g , jak słońcem r u s z y “ 2) przypom ina obrazow e w yrażenie S yna Człowieczego z O bjaw ienia: „ . . . a p o r u s z ę l i c h t a r z t w ó j z m iejsca swego, jeśli nie będziesz pokuty czy n ił“. (R. II. 5).

Zjaw iający się przed rzezią u k raiń sk ą upiór stepow y, „niby zespolenie dziewicy m orow ej z „Pieśni W ajdelo ty“ i nio­ sącego głow ę w ręk u B ertran a de Born z „Boskiej K om edji“ “ 3) posiada b i a ł y n ó ż z a m i a s t j ę z y k a — podobnie jak anioł A pokalipsy, z którego u s t „ m i e c z z obu stron o s t r y w y ­ c h o d z i ł “ (sym bol k a ry i — klęski, plagi).

Jak i ślad w obrazach „Beniow skiego“ zostaw iła Jeruzalem n iebiesk a i księga apokaliptyczna, o tem będzie mowa niżej.

M istyka S łow ack iego a pisma św . Jana.

W okresie m istycznym zacieśnia się jeszcze związek Sło­ wackiego z A pokalipsą (i z innem i pism am i św. Jana), któ ra poecie tw órczość i życie „Janow ych w idzeń ozłaca zapałem “. Tak np. m yśl Anieli (która „Doszła, do czego św iat po obja­ w ieniach D o jd zie. . . “), że

„ ś w i a t ten jest duchów robotą,

P r a c naszych w ieczną k s i ę g ą , z k l a m r ą z ł o t ą , Z a m k n i ę t ą p r z e z C h r y s t u s ą . . . “ 4)

podw ójnie m ożna zw iązać z A pokalipsą. Po pierw sze : obraz św iata jako księgi klam rą złotą „zam kniętej przez C h ry stu sa “ je st m odyfikacją k s i ę g i a p o k a l i p t y c z n e j , z a p i e c z ę t o ­ w a n e j „siedm ią pieczęci“ ( „ v id i... lib r u m ... signatum sigillis sep tem “), a p r z e z C h r y s t u s a — o t w o r z o n e j (R. V. 1—9). Myśl sam a zaś, że jest on „ P r a c naszych w ieczną k się g ą “, jest silnem echem żądań C hrystusa w O bjaw ieniu: p r a c (la­ bores), działania, w ysiłku, c z y n ó w (opera — k tó re to w y ra­ żenie nie bardzo ściśle oddają d z i ś W ujkow e „uczyn ki“). Idea pracy, tru d u , w ysiłku, k tó ra w twórczości p o e ty -m isty k a ma znaczenie dom inujące, zarodki swe posiada — być m oże — w A pokalipsie św. Ja n a. Jeżeli Słowacki przyjm ow ał eschato- logję A pokalipsy (streszcza ją w Liście do Rem bowskiego), słusznie więc chyba m ożna przypuszczać, że śledził też i zgłę­

*) Tamże, str. 290. 2) Tamże, str. 290.

8) J. Kleiner, Juljusz Słow acki, t. III, przyp. 2. na str. 344. 4) J. Słow acki, Dzieła, wyd. Piniego, t. I. str. 289.

(23)

biał troskliw ie środki, k tóre w edług tej księgi w iodą do złotej, słonecznej Jeruzalem . A jak nie lubił krępo w ać ściśle swej w yobraźni, swego artyzm u, rzeczyw istością histo ry czn ą — tak też sw obodnie i dowolnie w yjaśniał i zastosow yw ał w swej tw órczości sym bole, a naw et myśli A pokalipsy, k ieru jąc się przedew szystkiem k ry terju m arty styczn em oraz — w o kre­ sie m istycznym — Spraw ą Bożą. Tak się stało z postu latem pracy, w ysiłku i czynu Apokalipsy. W „B eniow skim “ w ykw itł z niego poryw ający „wielki czyn“ ; w utw orach epoki m istycz­ nej ró żną otrzym uje szatę poetycką i różne w cielenia — a nadto ujęty je st w duchu filozofji m istycznej poety. J a k Słow acki pojm ow ał pracę, w ysiłek ducha — tw orzenie form now ych — pow szechnie wiadomo. Na tem m iejscu zastan aw ia m nie tylko g e n e z a tej idei. Ja k stw ierdza prof. K leiner, działał tu p rzy ­ kład S aint M artina, „który odrodzenie pojm ow ał jak o trud ciężki“ i p rzestrzeg ał przed „m odlitw ą tchórza i chęcią uzy­ skania w szystkiego bez p ra c y “. „Niem asz m odlitw y innej, jak działanie, jak ta m odlitw a, co ściąga działanie i jednoczy się z d ziałaniem “. „Podobnie jak Saint M artin, żąda Słow acki po­ znania woli Bożej czy też — poznania „celów fin a ln y ch “ “. Lecz Słowacki n ad swą n au k ą chce zapalić „lam pę celów ostatecz­ n y c h — i p o d ł u g ś w. J a n a — rozw iązać p r z e z n a c z e n i e p r a c duchow ych na g lobie“. A w m om entach, w k tó ry ch pod­ kreśla po stu lat tru d u i w ysiłku — albo pow ołuje się n a Apo­ kalipsę, albo p arafrazu je naw et odnośne jej m iejsca. W e F rag ­ m entach filozoficznych pow iada: „Te tylko (duchy), k tó re, jak m ówią ew angeliści, w ciałach znajdą się końcowi św iata p rzy ­ tom ni, te — p o d ł u g w i d z e n i a A p o k a l i p s y — jako m ęty i najleniw sze z duchów treści, będą w rzucone w j e z i o r o s i a r k i g o r e j ą c e j , aby się tam przetraw iły, nim do nowej p racy z form ą zostaną pow ołane“. O silniejszej jed n ak łącz­ ności idei w ysiłku w doskonaleniu się z A pokalipsą św iadczą zw rotki w iersza „Ty głos cierpiący p o d n ie ś ...“ :

,,Nie m ów — leniw ych duchów nie budź rzeszy, Bobyś obudził ogień nienaw iści!

K to g r z e s z n y t e r a z , n i e c h a j j e s z c z e g r z e s z y — A k t o j e s t c z y s t y , n i e c h s i ę j e s z c z e c z y ś c i . C z a s b l i s k i , który św ięte z nas pocieszy, A z ł y m i p o g n a , jak wiatr chmurą liści — I b ę d ą s i ę , jak zw iędły liść, s y p a l i W c z a r n e j e z i o r a , które duch zapali“ .

„Biada t y m . . . “, kończy poeta, którzy „o d ar ducha do nieba k o łacą“, „nie w ziąw szy go c z y n e m i p r a c ą “. O dpow iedni­ kam i tych m yśli są w ersety A pokalipsy : „ . . . c z a s b l i s k o j e s t . K t o s z k o d z i , n i e c h j e s z c z e s z k o d z i : a k t o j e s t w p l u g a s t w i e , n i e c h j e s z c z e p l u g a w i e j e : a k t o s p r a w i e d l i w y j e s t , n i e c h j e s z c z e b ę d z i e u s p r a w i e - d l i w i o n : a ś w i ę t y , n i e c h j e s z c z e b ę d z i e p o ś w i ę - c o n . Oto przychodzę rychło, a z a p ł a t a m oja ze m ną je s t,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mediewis- tyka niemiecka w ogóle, a berlińska w szczególności — jak wykazuje Autor — należała do tych dziedzin nauki historycz- nej, które stosunkowo najmniej

czyzny, wróży śmierć Lilii i ojca Derwida. O, nieszszęśliwa! — Wchodzi dwunastu starców ze złotemi harfami. Lilia Weneda pyta, czy jej ojciec i bracia jakim

przecież przestrzegano już podobieństwa portre­ towego w ładcy na m onetach do tego stopnia, że na m onetach Zygmunta Starego można śledzić proces starzenia się

В одном случае упоминаются строфы «с повторяю- щимся рефреном» 15 , хотя не повторяющихся рефренов не может быть, в дру- гом

[r]

Rozstrzyganie sporów w polskim handlu zagranicznym.. Palestra 9/5(89),

Komisja Dyscyplinarna wzięła pod u- wagę z jednej strony szkodliwość tego rodzaju działania, a z drugiej — szcze­ re przyznanie się do winy i okazany żal

mówi o śnie Faraona, o chudych i tłu ­ stych krowach, Kordjan zaprzecza (zdaje się myśląc, że Faraon to car, co zjadł przy pomocy chudych Moskali tłustą Pol ­ skę)