Paczkowski, Paweł Machcewicz,
Andrzej Friszke, Jerzy Eisler
PKWN : próba oceny
Pamięć i Sprawiedliwość 4/2 (8), 13-30
2005
co
С
PK^VN — próba oceny
22 lipca 2 0 0 4 r. w czasie konferencji naukow ej w C hełm ie odbył się panel dys kusyjny n a tem at oceny PKW N z udziałem historyków : prof. dr. hab. Janu sza W rony, prof. dr. hab. A ndrzeja Paczkow skiego, prof. dr. hab . A ndrzeja Friszke, prof. dr. hab. Jerzego Eislera. Dyskusję prow ad ził d r hab . Paweł M achcew icz.
Paw eł M achcew icz: M am y dyskutow ać n a tem at oceny Polskiego K om itetu W yzw olenia N aro d o w eg o . U dało nam się zgrom adzić przy tym stole bard zo w y bitnych badaczy PRL. O p ró cz tego znakom itego g ro na do udziału w naszym p a nelu zaprosiliśm y także Pana prof. A ndrzeja W erblana. M yślę, że jest w ażne, że byśm y spotykali się w bardziej pluralistycznym gronie, dyskusja staje się w tedy jeszcze ciekawsza. Niestety, prof. W erblan ze w zględu n a stan zd ro w ia nie m ógł dotrzeć na dzisiejszą konferencję, ale n a ręce dr. R afała W nuka, naczelnika O d działow ego Biura Edukacji Publicznej w Lublinie, przysłał list, w k tó ry m pisze: „D ziękuję za zaproszenie n a konferencję, przykro mi, ale nie będę w stanie w y brać się do C hełm a, bardzo m nie to pociągało, ale niestety przeliczyłem się z m o im i siłam i i zdro w o tn y m i m ożliw ościam i, w iek m a swoje praw a, m uszę p o dd ać się pew nej kuracji, a w konsekw encji zrezygnow ać w lipcu z obciążeń, zwłaszcza wyjazdów. B ardzo przepraszam za k ło p o t organizacyjny i ew entualny zaw ód, ale to niestety siła w yższa”. C hcę natom iast pow iedzieć, że prof. W erblan w o stat nim num erze tygodnika „P rzegląd” opublikow ał arty ku ł o PK W N 1, k tó ry m oże być w prow adzeniem do naszej dyskusji, ja zresztą naw iążę do tego tekstu.
C hciałbym prosić uczestników panelu o odniesienie się do trzech kwestii w ocenie PKW N. Po pierw sze, m ożn a zarysow ać dw a skrajnie odm ienne spojrze nia na jego rolę w historii Polski. Jed n o to takie, że gdyby nie g ru pa k o m u n i stycznych kolaborantów , którzy utw orzyli PKW N, to Zw iązek R adziecki nie zn a
lazłby p o m o cn ik ó w w dziele sowietyzacji. W Polsce nie u stan ow io no by system u 1 3 kom unistycznego, a realn ą perspektyw ą byłaby finlandyzacja, czyli m odel zakła
dający przynależność do sowieckiej strefy w pływ ów w polityce zagranicznej, ale z zachow aniem instytucji dem okratycznych w życiu w ew nętrznym . W trakcie dyskusji n a tem at książki prof. Krystyny K ersten N arod zin y system u w ła d zy 2 ta ką tezę sform ułow ał bardzo w yraźnie P iotr Skwieciński w recenzji o pu blik ow a nej w „Res Publice” w 1989 r.3
D rugie spojrzenie jest k ra ń co w o różne: PK W N i d ziałaln ość p olsk ich k o m u n istó w u ra to w a ły o g ran iczo n ą, ale jed n ak re a ln ą au to n o m ię Polski w r a m ach blo k u kom unistycznego. A lternatyw ą byłoby w cielenie Polski do Z w iązku
1 A. W erblan, A lte rn a tyw a dla L o n d y n u i... M o sk w y , „P rzegląd” 2 0 0 4 , n r 30. 2 K. K ersten, N a ro d z in y sy ste m u w ładzy. Polska 1 9 4 3 -1 9 4 8 , W arszaw a 1984. 3 P Skw ieciński, N i k t nie m ia ł racji?..., „Res P u b lica” 1 989, n r 6, s. 1 2 2 -1 2 3 .
Radzieckiego jako kolejnej republiki (dużo brutalniejszy terro r, w yw ózki jak w krajach bałtyckich). Takie poglądy prezentuje np. prof. Andrzej W erblan. W przyw oływ anym przeze m nie tekście pisze, że „alternatyw y rysow ały się go rzej lub zu p e łn ie żle, b e z p o śre d n ia ra d zieck a ad m in istracja ziem p o lsk ich lub zarząd czysto powierniczy, ew entualnie naw et los republik n adb ałty ckich”4. P ro fesor W erblan staw ia jeszcze tezę, że w ciągu 1944 i n a początku 1945 r. zm ie niło się stanow isko Józefa Stalina w obec zachodniej granicy Polski, i gdyby nie PKW N, to p raw d o p o d o b n ie Stalin nie zgodziłby się ostatecznie n a tak korzystny przebieg polskiej granicy zachodniej obejm ującej np. Szczecin. Takie poglądy są form uło w ane najczęściej przez osoby w yw odzące się ze środow isk daw nego sys tem u, ale ku m ojem u zaskoczeniu niedaw n o w drugoobiegow ym „Z apisie” z 1980 r. natk n ąłem się n a artykuł Lecha B ądkow skiego. Polem izow ał on z p o etą Jackiem B ierezinem , któ ry w 1979 r. o publikow ał w paryskiej „K ulturze” tekst zaczynający się od słów: „U rodziłem się w czasach okupacji w ro k u 1 9 4 7 ”5. B ądkow ski w „Z apisie” odpow iadał, że Polska dzięki polskim k om u nisto m nie u traciła jednak państw ow ości: „n a ró d polski nie jest po d d an y kolonizacji etnicz nej, jak to się dzieje w państw ach bałtyckich, nie bierze też udziału w tw o rzeniu n aro d u radzieckiego [...]. Z achow yw anie p o zo ró w pań stw a suw erennego przy nosi pow ażne korzyści, k tó re należy w pełni w yzyskać”6.
D ruga kw estia to pytanie o spuściznę PKW N w sensie n ieodw racalnych - jak się w ydaje - rozw iązań społeczno-gospodarczych, k tó re czy tego chcemy, czy nie, obecne są do dzisiaj. C hodziło np. o reform ę rolną, k tó ra niezależnie od sposo bu jej realizacji, jej skrajności nadal stanow i zasadniczy fundam entalny elem ent po rząd k u praw nego i społeczno-gospodarczego III R zeczpospolitej.
Trzecie zagadnienie dotyczy pew nych regulacji praw nych, k tó re do dziś są po dstaw ą funkcjonow ania polskich instytucji, także - jakkolw iek paradoksalnie by to brzm iało - In stytutu Pam ięci N arodow ej. C hciałbym zw rócić uw agę, że d e kret z 31 sierpnia 1944 r. „O w ym iarze kary dla faszystow sko-hitlerow skich zb ro d n ia rzy ” był oczywiście stosow any do ścigania i rep resjo no w an ia żołnierzy Arm ii Krajowej i podziem ia niepodległościow ego, ale n a podstaw ie tego samego d ekretu osądzono także tysiące rzeczyw istych zbrodniarzy niem ieckich oraz k o laborantów . N iedaw ne śledztw o - chyba najgłośniejsze śledztw o III R zeczpospo litej - dotyczące m o rd u w Jedw abnem było p ro w ad zo n e w łaśnie na podstaw ie
14
d ekretu sierpniow ego. Jest to niew ątpliw ie pew ien paradoks.Janusz W rona: Pragnę odnieść się do pierwszej kwestii, m ianow icie w jakim stopniu PKW N odegrał rolę swoistej piątej kolumny, czyli w jakim stopniu m ieli śmy polskich ,,quislingów ” lub kolaborantów . Czy gdyby nie oni, byłaby szansa na jakąś alternatyw ną drogę rozw oju Polski? Ja osobiście uw ażam , że tutaj niew ie le by się zm ieniło, naw et gdyby nie znaleziono (co oczywiście jest problem em
tyl-4 A. W erblan, A lte rn a tyw a dla L o n d y n u ...
5 J. B ierezin, A u to b iografia, „K u ltu ra ” 1 9 7 9 , n r 1/2, s. 161. C yt. za: A. K rajew ski, M ięd z y w sp ó ł
pracą a oporem . Tw órcy k u ltu r y w obec sy ste m u p o lityczn eg o PRL (1 9 7 5 -1 9 8 0 ), W arszaw a 2 0 0 4 ,
s. 2 2 3 .
6 L ech B ądkow ski, Twarzą d o przyszłości, „ Z a p is” 1 9 8 0 , n r 13; por. A. K rajew ski, M ięd zy w sp ó ł
ko teoretycznym ) „ k o n tra h en tó w ”. M o żn a przyjąć w ariant, że dogadano by się z częścią obozu rządu londyńskiego (m ów iła o tym Pani prof. A lbina N oskow a). Gdyby Stanisław M ikołajczyk pojaw ił się wcześniej, to przy takim starannym przygotow aniu procesu przejm ow ania w ładzy w Polsce przez Stalina i kon troli n ad tym procesem przez ZSRR, zostałby on całkowicie politycznie ubezw łasno w olniony. W zasadzie to, co się stało w Polsce m iędzy 1945 a 1947 r., było nie uniknione w kontekście rozw oju sytuacji m iędzynarodow ej. To znaczy w tam tym układzie geopolitycznym żadna w ew nętrzna siła polityczna ani społeczna nie była w stanie zm ienić pew nych postanow ień, dyrektyw i założeń polityki radzieckiej. Staliśmy się tutaj częścią pew nego globalnego u kładu zw iązanego z tym , że Z w ią zek Radziecki w ychodził z II w ojny światowej jako największe i najsilniejsze m o carstw o europejskie. W inston C hurchill zw racał uwagę n a to, że hegem onię A dol fa H itlera zastąpiła hegem onia Moskwy, że załam ała się fundam entalna zasada porządku europejskiego, czyli rów now aga sił. Z historycznego p u n k tu w idzenia nie m a większego znaczenia, jakiej ekipie Stalin pow ierzył rządy w Polsce. N aj w ażniejszym in stru m e n te m w rę k u S talina byli k o m un iści. G dyby człon kam i PKW N nie zgodziły się zostać także osoby pochodzące z okupow anego kraju, to nic nie stałoby na przeszkodzie, by ZSRR stw orzył ekipę w ładzy w pełn i sfo r m ow aną z ludzi, którzy przebyw ali w Zw iązku Radzieckim . W ariant mieszany, tj. udziału w PKW N tzw. krajowców, po p ro stu lepiej sprzedaw ał się p ro p a g an d o w o. I jedni, i drudzy byli m arionetkam i w ręku M oskwy, z czego zdaw ali sobie spraw ę, choć oczywiście nie uznaw ali takiego nazew nictw a.
N a to m iast jeżeli chodzi o d o ro b e k PKW N, uznaję go o tyle, iż n a serio tra k tuję fakt, że PKW N stanow ił kam ień w ęgielny dla form acji nazywanej przez nas Polską L udow ą czy PRL (nazwa form alnie od 1952 r.). Tu stw orzo no pew ne podstaw y funkcjonow ania system u państw a to talitarn eg o , co szczególnie u w i doczniło się po zw rocie październikow ym 1944 r. i, co istotne, tu p rzetesto w a no fu n k cjo n o w an ie poszczególnych in s tru m e n tó w rząd zen ia. O k azało się, że siła i represja (głównie sowieckiego aparatu) jest n a tyle skuteczna, że de facto rozbito, obezw ładniono Polskie Państw o Podziem ne. To jest pierw szy historycz nie w ażny aspekt, gdyż zdruzgotano struktury alternatyw nej władzy. D rugi b a r dzo istotny dla m nie aspekt to efekt psychologiczny i społeczny. Pamiętajmy, że wszystkie działania ludzi - indyw idualne i zbiorow e - po dejm ow ane były w ra
m ach p rz en ik an ia się instytucji b u d o w a n y ch p o d szyldem PK W N i fu n kcjon u-
15
jącego jeszcze p ań stw a podziem n eg o . W ź ró d ła ch z tego ok resu w idać, że p o czątk o w o Polacy tra k to w a li PK W N jako instytucję p rzejściow ą. N a skutek ujaw nienia siły A rm ii C zerw onej, jej o rganów bezpieczeństw a, a także rozbicia stru k tu r Polskiego Państw a Podziem nego zm ieniły się nastroje. Ludzie zaczęli trak to w ać wejście A rm ii C zerw onej i to, co się działo, jako rzecz trw ałą, k tó ra będzie rzuto w ała na ich losy przez dłuższy czas. Taka konstatacja m usi rodzić w społeczeństw ie postaw y przystosow ania. Pojawią się one już w okresie lu bel skim PKW N. Paradoksalnie czas działał na korzyść PKW N zaró w n o n a forum w ew nętrznym , jak i zew nętrznym . W iem y to z analiz dyplom atycznych, głów nie koresp onden cji W instona C hurchilla, F ranklina D. R oosevelta i Józefa Stalina. Alianci zachodni bez w iększego sprzeciw u zaakceptow ali fakty d o k o n an e w Pol sce. Pogłębiło to sw oistą traum ę społeczną Polaków, k tó ra pojaw iła się po klęsce p o w stan ia w arszaw skiego. W yw ołało ono społeczny w strząs. D la w ielu stało się
sym bolem nieskuteczności działań Z a c h o d u i b ra k u w oli w sp ierania polskich dążeń n iepodległościow ych. K rytycznie ocen ian o ró w n ież polskie elity w L o n dynie i w kraju (państw a podziem nego), k tó re nie po trafiły w yprow adzić Polski z trudn ej sytuacji, w jakiej znalazła się u schyłku II w ojny św iatow ej. W iele osób trak to w ało rzeczywistość po wejściu n a ziem ie polskie A rm ii Czerw onej jako k o lejną okupację.
N astępny problem to kw estia, jak dalece jeszcze funkcjonują regulacje p ra w ne PKW N. N ajbardziej znaczący jest dekret w rześniow y PKW N o reform ie ro l nej, bo przecież do dzisiaj pozostaje jedną z p o dstaw kształtow ania ustroju ro ln e go. Jego w ażność potw ierdziły orzeczenia Trybunału K onstytucyjnego. M am y do czynienia z sytuacją, w której sądy ro zp atru ją roszczenia osób, szczególnie d o ty czące składników trw ałych m ajątków zabranych w w yniku reform y rolnej, a k tó rych d ekret form alnie nie dotyczył (dwory, pałace, parki, brow ary, tartaki, m ły ny). Rzecz odnosi się też różnych składników m ienia ruchom ego (dzieła sztuki, księgozbiory). W iem y to jako historycy, że w jakiejś m ierze p ra w o d aw stw o z okresu PKW N rzutow ało na postrzeganie praw a, a szczególnie n a bud ow anie relacji pom ięd zy to ta lita rn y m p ań stw e m a spo łeczeństw em , p rzez cały o kres funkcjonow ania PRL. Przyw ołam osobistą refleksję, k tó ra wiąże się z m oim d o św iadczeniem badaw czym . M ianow icie kiedy w 1982 r. w szedłem do archiw um i przeglądałem m ateriały PKW N (były to czasy stanu w ojennego, a ja m iałem w te dy 30 lat), czytałem różne spraw ozdania i opinie z tam tego okresu, a zarazem m iałem p o d o b n ą rzeczywistość za oknem archiw um . W idziałem żywe analogie między w ydarzeniam i sprzed 30 lat a tym, co się działo w Polsce po w p ro w ad ze niu stanu w ojennego. N iew ątpliw ie p iętno PKW N odcisnęło się bard zo m ocno. W pływ ało ono nie tylko na układ władzy, ale także - co chcę podkreślić - na św iadom ość funkcjonow ania tej w ładzy i św iadom ość polskiego społeczeństw a.
Andrzej Paczkow ski: Jeżeli chodzi o pierw sze pytanie, to funkcjonujem y w o b szarze h isto rii altern aty w n ej, czyli szukam y czysto in telek tu aln y ch rozw iązań. Samo w sobie jest to bardzo interesujące i w pew nym sensie w spom aga także h i storiografię, choć należy zastrzec, że o ile, naw et upraw iając „n orm aln ą” historię, nieuchronnie upraszczam y przeszłość, o tyle krążenie po obszarach historii k o ntr- faktycznej, tej, k tó ra nie m iała miejsca, groźbę uproszczeń niezwykle wzm acnia.
16
Czy były alternatyw y w obec PKW N? N ie uw ażam za słuszną tezy, że gdybynie PKW N i Polska Lubelska, to pow stałaby siedem nasta republika. W żadnych ogłoszonych do tej po ry doku m en tach sow ieckich nie m a najm niejszych śladów, ażeby w M oskw ie planow ano w cielenie którego ko lw iek z p ań stw E u ro py Ś rod kow o-W schodniej do Z w iązku R adzieckiego. Pozbaw iono je pew nej części tery to rió w - przypom nę, że nie tylko Polsce am p u to w an o Kresy W schodnie, ale ta k że R um unii Besarabię i B ukow inę, C zechosłow acji Ruś Z akarpacką, Finlandii część Karelii oraz region koło Petsam o (najbardziej na p ó łn o c w ysunięty region Finlandii) - nie m iało to jednak nic w spólnego z tw orzeniem now ych republik sow ieckich. R epublika K arelo-F iń ska p o w sta ła jeszcze w 1939 r., aby były „p raw n e” podstaw y do aneksji całego kraju, z czego jed nak zrezygnow ano. Teo ria, że gdyby nie pow stał PKW N czy szerzej Polska zdo m in ow ana przez k o m u n i stów, to kraj zostałby w cielony do Z w iązku R adzieckiego, w ydaje m i się stw ier dzeniem p ro p a g an d o w y m . W arto p rz y p o m n ie ć, że w latac h 1 9 4 4 -1 9 4 5 inne
kraje, k tó re później stały się krajam i kom unistycznym i, weszły w sw oistą fazę przejściow ą. Pozostaw iono w nich - jakby na przynętę (nie tylko dla m ocarstw anglosaskich, ale też na użytek w ew nętrzny tych państw ) - n iek tó re instytucje ancien régim e’u: R um unia do 1947 r. była królestw em , a w Bułgarii do 1946 r. form alną głow ą państw a był car. W strategicznych p lanach Stalina m ieściło się w ykorzystanie istniejących stru k tu r w ładzy do przejm ow ania k o n tro li n ad k ra jem . W przypadku Polski p roblem polegał na tym , że nie zgłosiły się żadne tra dycyjne i spraw ujące w ładzę w legalnych instytucjach państw ow ych siły politycz ne, k tó re chciałyby taką rolę odegrać. M o żna tu po dać przykład C zechosłow acji: E dvard Benes zdecydow ał się (już w k ońcu 1943 r.) n a p orozu m ienie ze Stalinem i dzięki tem u C zechosłow acja przez kilka lat była krajem dem okratycznym , m oże nie w stu pro cen tach , ale jednak. D opiero w 1948 r. d o k o n an o przew ro tu . P rę dzej czy później każdy z tych krajów m usiał w stąpić na drogę ku kom unizacji czy sowietyzacji. Uw ażam , że gdyby Stanisław M ikołajczyk podczas p o by tu w M o skwie n a przełom ie lipca i sierpnia 1944 r. zgodził się n a p ostulaty Stalina, to m ógłby polecieć z M oskw y nie do L ondynu, ale do Lublina, i zam iast E dw arda O sóbki-M oraw skiego stanąłby na czele PKW N czy też już w ów czas R ządu Tym czasowego. W szystko jest m ożliw e, ale jakoś nie p o trafię sobie w yobrazić, iż p o l scy kom uniści - od W ładysław a G om ułki i M ieczysław a M oczara, przez A lek san dra Z aw adzkiego i Stanisław a R adkiew icza, p o Bolesław a B ieruta i Franciszka Jóżw iak a - odm aw iają Stalinow i, któ ry p ro p o n u je im, aby wzięli udział w tw o rzeniu Polskiej Socjalistycznej R epubliki Radzieckiej. M oże m oja w yobraźnia jest zbyt uboga? Tak więc to raczej Stalin „u rato w ał” Polskę przed losem Litwy albo Łotw y niż G o m u łka i Bierut.
N a stę p n a kw estia bezpośrednio wiąże się z p o p rzed nią. C hciałbym przy tej okazji pójść m oże naw et jeszcze dalej i postaw ić hipotezę, iż dzieje m ogły się p o toczyć tak, że G om ułka zostałby sekretarzem K om itetu C entralnego Polskiej K o m unistycznej Partii (bolszewików), a B ierut przew odniczącym Rady Najwyższej PSRR. Przypom inam , że operujem y n a obszarze hipotez, dlatego m am nadzieję, że nie zostanę opacznie zrozum iany. Czy gdyby nie PKW N albo ogólnie gdyby nie fakt, że kom uniści byli w Polsce najpierw siłą dom inującą, a p o tem hegem o- nistyczną, Polsce przyznano by tak dużo ziem poniem ieckich, jak się ostatecznie (dopiero w Poczdamie) stało? Postaw iłbym takie, w pew nym sensie p rzew rotne,
pytanie generalne: czy duży kraj będzie zawsze lepszy, szczęśliwszy niż mały?
17
Z n a n y jest te n a rg u m e n t - w ysuw any czasam i w p o d tek ście , czasam i m iędzyw ierszam i w latach 1 9 4 4 -1 9 4 5 czy w 1946 r., a później już w ielo k ro tn ie (po dziś dzień) i często jaw nie - że gdyby nie PK W N i polscy ko m uniści, m ielibyś m y „K sięstw o W arszaw skie” . G ranicę w sc h o d n ią w zdłuż linii - nazw ijm y ją w uproszczeniu - C urzo n a lub, jak ktoś w oli, linii 28 w rześnia 1939 r., granicę zach odnią zaś w edle stanu z 1939 r. z dro bnym i m odyfikacjam i, takim i jak w ej ście w skład Polski Śląska O polskiego, małej części P om orza Środkow ego i czę ści Prus W schodnich.
B ardzo jesteśm y przyzwyczajeni do granic, jakie dziś mamy, do wizji Polski, k tó ra stała się now oczesna, silna, prężna, lu d n a itd. dzięki tem u, że obejm uje zie m ie po O d rę i N ysę Łużycką. Postaw m y jednak pytanie: czy każdy kraj m usi być duży p o d w zględem obszaru? H o lan d ia nie jest duża, ale jakoś H o len drzy są z tego zadow oleni i nieźle im się żyje. P odobnie Szwajcaria i Szwajcarzy. Z a tym
pytaniem idzie drugie: czy gdyby te p ó łto ra, dw a m iliony Polaków przesiedlo nych z ziem ostatecznie inkorporow anych do Zw iązku Radzieckiego w 1945 r. nie zostały rozproszone od Szczecina przez Z ieloną G órę, Wrocław, W orek Turoszow- ski p o W ałbrzych i K łodzko oraz o d K oszalina po K ołobrzeg, ale zasiedliły c e n tra ln ą Polskę, W ielko polsk ę, P om orze, Śląsk O p o lsk i, M az u ry (oczywiście bez N iem ców ), to Polska tak w iele by straciła? N iem cy zostały pow ażnie o k ro jo ne n a w schodzie i nie dostały żadnych rek o m p en sat terytorialny ch na zachodzie (co było słuszną karą za zbrodnie i panoszenie się), R epublika F ederalna N iem iec była w ięc swego rodzaju „K sięstw em B ońskim ”, k tó re przyjęło na swój obszar w iele m ilio nów przesiedleńców . Z u p ełn ie nieźle się oni zaadaptow ali, zostali za akceptow ani, weszli w obieg społeczny, gospodarczy itd. Polska jest w Szczecinie i w Turoszow ie, w Ełku i w K ołobrzegu. Bardzo to sobie cenię, m am rodzinę w p aru różnych regionach ziem pozyskanych, lubię żeglow ać po Śniardw ach i zjeżdżać k arkonoską „L ollobrygidą”, aula L eopoldinum jest jed ną z najpiękniej szych sal uniw ersyteckich w E uropie (a więc i n a świecie), sopockie m olo słusz nie uch o d zi za coś niezw ykłego, a z oczyw istych w zg lęd ów szczególnie są m i bliskie średniow ieczne m ury Paczkowa. To nie przeszkadza m i jednak w p o sta w ieniu pytania: czy Polska m ogłaby żyć i być szczęśliwa bez Szczecina i Turoszo- wa? A m oże naw et lepiej by prosperow ała? Pod w aru nk iem wszakże, że nie by łaby Polską kom unistyczną, ale krajem o partym n a gospodarce w olnorynkow ej - a już zwłaszcza „społecznej gospodarce ryn ko w ej” - z w olnym rynkiem p o li tycznym , dem okratycznie w ybieranym p arlam entem . Bo ja w iem , czy nie byłoby lepiej, gdyby ktoś gdzieś m arzył o „polonizacji” swego położenia, tak jak w ielu z nas m arzyło o „finlandyzacji” ? M yślę, że m ów iąc o znaczeniu PKW N, w arto zastanow ić n ad takim pytaniem . O t, choćby dla um ysłowej gim nastyki.
Jeżeli chodzi o drugą kw estię po d jętą przez Pana Przew odniczącego, p o w ie działbym tak: istnieją oczywiste zw iązki m iędzy system em zrodzonym w 1944 r. a dniem dzisiejszym, jak np. tery to riu m i społeczeństw o; istnieje też w iele in nych, nieraz m ało w idocznych i bagatelizow anych. W ogólnym sensie m ożna m ów ić, rzecz jasna, o ciągłości m iędzy PKW N a II R zeczpospolitą. Polski K om i tet W yzw olenia N a ro d o w eg o był przez jego tw ó rcó w przedstaw iany jako coś w rodzaju przetransform ow anej II R zeczpospolitej. Stąd n p. liczne o d w o łan ia do konstytucji m arcow ej, pozostaw ienie w ielu przepisów p raw nych, a dzięki „ła-
18
godnej rew olucji” à la Borejsza jeszcze przez parę lat sądzili przed w o jen ni sędziowie i w ykładali przedw o jenni profesorow ie. Czy za tym stał zam ysł oszustw a i trak to w an ie tego wszystkiego jako „potiom kinow skiej w ioski” ? Raczej tak, a w p rzyp adku w ielu kom u n istó w naw et na pew no chodziło o oszukanie i Pola ków, i św iata zachodniego. N iem niej ogół k om u n istó w uw ażał PKW N i Polskę Lubelską za ow oc rew olucji społecznej, której byli zalążkiem już o d czasów W iel kiego P roletariatu, a m oże naw et księdza Ściegiennego i innych „postępow ych d em o k ra tó w ”, któ ry ch lista w ydłużyła się z czasem do księcia C zcibora, co to dał łupnia Szwabom (byli to Sasi) p o d C edynią. D o tej rew olucji, nacjonalizacji w ła sności, zm iany orientacji politycznej, likw idacji zgniłego system u p arla m en tarn e go itd. dążyli już w II R zeczpospolitej. Z apew ne każdy praw dziw y rew olucjoni sta chciałby, aby jego dłoń zm iotła „ślad przeszłości”, ale chyba rzadko kiedy udaje się to osiągnąć, gdyż inercja jest jedną z największych sił w dziejach czło w ieka. A zazwyczaj rew olucja w ykorzystuje p rzydatne jej instrum enty pow stałe
w innych w aru n k ach ustrojow ych. I tak uchw ałą Rady M in istró w z 26 w rześnia 1946 r., p o d jętą na m ocy przedw ojennego p raw a dotyczącego osób służących w obcych arm iach, pozbaw iono obyw atelstw a 76 w ysokich oficerów (w tym gen. A ndersa), którzy pozostali n a em igracji. Form alny zrąb ustaw y o obyw atelstw ie z okresu II R zeczpospolitej obow iązyw ał aż do chw ili uchw alenia nowej ustawy, co nastąpiło 15 lutego 1962 r. Z p u n k tu w idzenia form alno -p raw neg o rzeczyw i ste cięcie m iało miejsce nie w 1944 r., ale raczej w latach 1 9 4 9 -1 9 5 0 , a zw ień czała je K onstytucja PRL z 22 lipca 1952 r. M yślę np. o zm ianie u stroju sądów, 0 likw idacji w o jew odów i starostów , o połączeniu w ładzy sam orządow ej, w isto cie w ów czas kom pletnie zglajchszaltowanej i niem ającej już nic w spólnego z au tentycznym sam orządem , z tere n o w ą adm inistracją pań stw ow ą (rady n aro d o w e jako „jedyny gospodarz te re n u ”). Oczywiście p rzedw ojenne ustalenia praw ne, „przedw ojennych lu d zi” (specjalistów), przedw ojenne instytucje, a naw et sym bo le, w ykorzystyw ano instrum entalnie i w ybiórczo, ale w okresie PKW N odgryw a ło to n ad e r isto tn ą rolę persw azyjną. N ie w ykluczam , że w b adan iach n ad dzie jam i PRL w łaśnie okres PKW N okaże się tym , który najlepiej w k om p on ow uje się w całość dziejów narodow ych. Był to początek zerw ania z przeszłością, ale duża część tkanki społecznej i instytucjonalnej jeszcze w ów czas istniała.
Andrzej Friszke: Proszę państw a, podzielam pogląd, że groźba w cielenia Pol ski jako kolejnej republiki nie istniała, przynajm niej w realiach p o II w ojnie św ia tow ej. N a to m iast istniały w arianty, być m oże korzystniejsze. W ydaje się, że b a r dzo długo, do czerw ca 1944 r., Stalin bardziej grał n a te m ożliwości, intensyw nie zw łaszcza od Teheranu, czyli od grudnia 1943 r. Z jednej strony p odejm ow ano działania zm ierzające do tw o rzen ia Polskiego K om itetu N a ro d o w eg o w M o skwie, to była taka kom binacja zbliżona do PKW N. M iała stanow ić alternatyw ę polityczną dla rządu w L ondynie, rzekom o pluralistyczną, bez k om u n istó w w ro li głów nej, ale z ich decydującą ro lą n a zapleczu. Szukano naw et jakichś osób 1 z L ondynu, i z A m eryki (skierow ano zaproszenie do O skara Langego przeby w ającego w Am eryce). Polski K om itet N a ro d o w y bardzo p rzy po m in ał późniejszy Tymczasowy R ząd Jedności N arod ow ej. Z naleźli się w nim ludzie z kraju, ze Z w iązku R adzieckiego, z A m eryki, ludzie z dem okratycznej em igracji; padały naw et takie nazwy, k tó re później znajdą się w form ułach jałtańskich. R ów nocze
śnie drugim torem , zwłaszcza w pierwszej połow ie 1944 r., toczyła się głów na
19
gra n a Londyn, na Stanisław a M ikołajczyka, w yw ierano naciski, by zachodnialianci nakłonili Polaków do ugody. I tu pow staje kluczow e pytanie, na k tó re my nie znam y odpow iedzi i na razie jej nie poznam y, bo znajduje się w źród łach ro syjskich. Czy była to gra obliczona na ściągnięcie rządu M ikołajczyka (o ile by przyjął linię C urzona) do Polski, czy też chodziło o to , żeby M ikołajczyk d o p ro w adził do rozpadu rządu na em igracji, a w ów czas w yłuskano by z tego rozw alo nego obozu londyńskiego „dem okratycznych P o lak ów ”. Taka rysow ała się alter natyw a, ale do tej po ry nie m am y odpow iedzi, k tó rą z tych opcji Stalin uw ażał w ów czas za bardziej realną. Ta gra toczyła się aż do 22 czerw ca 1944 r. Tego dnia w Londynie odbyły się decydujące rozm ow y am basad ora sow ieckiego w W ielkiej Brytanii W iktora Lebiediewa z M ikołajczykiem . M ikołajczyk otrzym ał ultim atum . M iał zaakceptow ać linię C urzo n a oraz w yrzucić z rządu m inistró w zw iązanych ze spraw ą katyńską. Rząd m iał więc przyjąć stanow isko sowieckie w spraw ach
katyńskich. M ikołajczyk te w aru n k i odrzucił i d ok ładnie tego sam ego dnia Sta lin zaprosił n a Krem l delegację Krajowej Rady N arod ow ej (do tej po ry trzym ał ją w o b o zach żo łn iersk ic h , żeby sobie oglądali, jak żołn ierze się ćw iczą). W i dać w ięc w yraźnie, że była alternatyw a dla PKW N. Stała się jednak nieaktu aln a w obec stanow czości strony polskiej, k tó ra nie chciała się zgodzić n a żądania gra niczne Stalina. P roblem em było rów nież zaakceptow anie sowieckiej w ersji sp ra wy Katynia, drugiego bardzo w ażnego elem entu w tej rozgryw ce.
Teraz co do spraw y granicy. O tó ż w ydaje m i się, że m am y tu następującą sy tuację: d o p ó k i jest rozw ażany bardziej pluralistyczny w arian t przyszłego rządu polskiego, czyli mniejszy stopień k o n tro li n ad Polską, d o p ó ty p ro g ram granicz ny n a zachodzie jest skromniejszy, im zaś bardziej Stalin u tw ierd za się w p rz ek o naniu, że będzie m iał p ełn ą k o n tro lę n ad Polską i rząd polski będzie jego n arzę dziem , tym śmielszy staje się p ro g ram graniczny. N ie w iem , czy m ógłbym się zgodzić z prof. Paczkow skim , że w ielkość tery to riu m nowej Polski nie m a zna czenia. M o im zdaniem granica na O drze i N ysie w aru n k o w ała też rozw iązanie w ielu p ro b lem ó w w ew nętrznych (chociażby takich jak p rzep ro w adzen ie reform y rolnej), k tó re inaczej nie m ogły być rozw iązane. N ie bardzo w ierzę, że tak a m a ła Polska m ogła p rosperow ać gospodarczo. Tego w ątku w tej chw ili nie będę ro z wijał, bo nie chcę przedłużać.
O dniosę się do spraw zw iązanych z dalszym i konsekw encjam i. O tó ż to p ra w da, że w iele rozw iązań instytucjonalnych i p raw ny ch z czasów PKW N będzie ja koś funkcjonow ać później, natom iast czy był to pom ysł na kontynuację II Rzecz pospolitej? Pow iedziałbym raczej, że był to pom ysł n a kontynuację pew nych po zo ró w II R zeczpospolitej w celu uzyskania większej legitymizacji, i zaak cento w ałbym słow a ,,gra p o z o ró w ”. Użyłbym m oże naw et słow a „m istyfikacja”. Z a ró w n o w odniesieniu do p ow stania PKW N, jak i do jego funkcjonow ania o dgry w a o no kluczow ą rolę. Przypom nę, że PKW N, w edłu g głoszonych pow szechnie zasad, już w m om encie pow staw ania o p arł się n a KRN. R zekom o to K R N m ia ła pow ołać PKW N, i do takiej konstrukcji „praw nej” przyw iązyw ano dużą wagę, chociażby nakłaniając ZPP do uznania nad rzędności KRN. A przecież była to czysta m istyfikacja. W iadom o, że jadącej do M oskw y delegacji K R N z E dw ardem O sóbką-M oraw skim n a czele w ogóle się nie śniło, że będzie uczestniczyła w za kładaniu jakiegoś rządu. C o więcej, delegacja KRN, przebyw ając już w M oskw ie,
20
nie m iała żadnej łączności z tow arzyszam i w Polsce, chociaż teoretycznie takąłączność m ogła mieć, bo radiostacje sowieckie pracow ały po jednej stronie fro n tu, depesze były odbierane po jego drugiej stronie, że już nie w spom nę o siatce w yw iadow czej. M ożliw ość p oro zu m ien ia istniała, ale nie została w ykorzystana. Z e w spom nień W ładysław a G om ułki w ynika, że o pow staniu PKW N dow iedział się z radia, tak sam o jak Bolesław Bierut, przew odniczący KRN. Z ap ew ne p rze w odniczący K RN nie m iał zielonego pojęcia, że coś takiego pow staje. W zw iąz ku z tym już sam zabieg z po w ołan iem PKW N był m istyfikacją.
M istyfikacja polegała rów n ież n a znacznym poszerzeniu zakresu spraw, k tó re o d tą d stale tow arzyszyły życiu p o litycznem u PRL. C hociażby pluralistyczny ch a rak ter PKW N, k tó ry zakładał - k o m u n istó w było przecież w K om itecie n ie w ielu - że dom inują, form alnie rzecz biorąc, przed staw iciele (m oże nie p rz e d staw iciele, b o to k o lejn a m istyfikacja) inn ych stro n n ictw : socjaliści, ludow cy, dem okraci. Tymczasem w iadom o, że tak n ap raw d ę sprężyną działań byli kom
u-niści. To nie ludow cy i nie E dw ard O sóbka-M oraw ski podejm ow ali kluczow e decyzje, ale inne osoby, niekoniecznie naw et członkow ie PKW N, tylko n a p rzy kład zastępcy d y rek to ró w departam entów , i to było właściw e źró d ło władzy. Ten elem ent teatralizacji życia publicznego polegający na tym , że co innego p o strze ga zwykły obyw atel jako w ładzę, w zględnie gdzie indziej jest „konstytucyjna” w ładza w ykonaw cza, a gdzie indziej tak n apraw dę się o n a znajduje, stanow i ch a rakterystyczną cechę system u w ładzy w okresie pow ojennym . Bo przecież, jak wiemy, praw dziw ą w ładzą było u form ow ane w sierpniu 1944 r. Biuro Politycz ne KC PPR. H istorycy badający Polskę Lubelską niekoniecznie interesują się p ro tok o łam i posiedzeń PKW N, natom iast bardzo pilnie badają p ro to k o ły posiedzeń kierow nictw a PPR, bo tu było źró d ło w ładzy i linia łączności ze Stalinem . To tu zapadały kluczow e decyzje.
Kolejną grą p o zo ró w zw iązaną w łaśnie z PKW N była w ielopartyjność, k tó ra następnie została sform alizow ana w postaci kon k retn y ch stronnictw . W edług p o m ysłów Józefa Stalina pow o jen n a w ładza m iała być m aksym alnie pluralistyczna. W depeszach G om ułkę grom io no za sekciarstw o, za to, że nie chce m ieć w przy szłym rządzie endeków , chadeków . W edług w yobrażeń M oskw y pow in ien być w nim pełny w achlarz stronnictw , ale stro n n ictw niesuw erennych. D latego tw o rz o n o je o d zera, z p o m in ię ciem d o tychczasow y ch s tru k tu r organizacyjnych, przyw ódców , ignorując to, że rów nolegle istniała w podziem iu Polska Partia So cjalistyczna, S tronnictw o Ludowe oraz S tronnictw o Pracy. Tw orzenie tych stro n n ictw p o d kuratelą kom unistów , niesuw erennych i k o ntro low any ch, p o d b u d o w anych ro zm aitą agenturą, ale przedstaw ianych jako suw erenne siły polityczne, jest kolejną m anipulacją i m istyfikacją, k tó ra w tam tym m om encie bierze swój początek, a k tó ra b ardzo długo będzie k o n ty n u o w an a w PRL w postaci w ielu o r ganizacji fasadow ych.
Zbliżając się ku końcow i mojej w ypow iedzi, chciałbym pow iedzieć rzecz n a stępującą: rzeczywiście PKW N pow stał w 1944 r. z w oli Stalina i był pom ysłem n a realizację form uły Polski zależnej od M oskwy. Pom ysłodaw ca w gruncie rze czy zablokow ał m ożliw ość p ow stania jakiegoś k o m pro m isu z autentycznym i si łam i politycznym i. To była swego rodzaju dywersja, k tó ra przez w prow adzenie n a scenę polityczną PKW N de facto uniem ożliw iła pow ażne rozm ow y m iędzy M ikołajczykiem a Stalinem w M oskw ie. W tym sensie PKW N był niew ątpliw ie
narzędziem zniew olenia Polski. N ato m iast czy była tak a h ip o tetyczn a m ożliw ość,
21
by polscy kom uniści nie uczestniczyli w tej grze? Aby nie działali w spólnie ze Stalinem , ale w spierali M ikołajczyka? To jest oczywiście n ieporozum ienie. M u siało by polskich k om u n istó w po p ro stu nie być dlatego, że - jak tu słusznie w części referatow ej ktoś pow iedział - kom uniści z zasady utożsam iali się ze Zw iązkiem R adzieckim jako narzędziem wielkiej rew olucji, w ielkich przem ian, bu d o w an ia nowej cywilizacji. T rudno sobie w yobrazić, żeby ko m u nista w ahał się, czy o p to w ać za Polską z jej rządem „reakcyjnym ”, czy działać n a rzecz w idm a rew olucji i państw a kom unistycznego. I rzeczywiście o takich w ah aniach nic nie wiemy.
Jerzy Eisler: G dy jakiś czas tem u dr R afał W n u k zatelefon ow ał do m nie, p ro sząc, bym zastąpił prof. A ndrzeja W erblana w tym pan elu , p ó ł żartem , p ó ł se rio zapytałem , czy w obec tego m am być pro f. W erblanem ? Innym i słowy, czy w dyskusji - o ile tylko będzie to m ożliw e - m am starać się reprezen tow ać jego
poglądy? W odpow iedzi usłyszałem : „N ie, postaraj się być sobą!”. Z acznę zatem nieco przew ro tn ie od artykułu, k tó ry n a w stępie przyw ołał dr hab. Paweł M ac h cewicz. Z eby p a ń stw a zachęcić do lek tu ry teg o tek stu , p o w iem ty lko jedno: w ogóle nie pojaw ia się w nim pojęcie A rm ia Krajow a. Jeżeli pisze się pow ażny artykuł n a tem at PKW N, o instalow aniu w Polsce w ładzy kom unistycznej latem 1944 r., a gubi się taki „drobiazg” jak AK, to o db ieram to jako pow ażny sygnał, że coś jest nie tak.
Z ostaw m y to jednak na bo k u i spróbujm y n a całą spraw ę spojrzeć nieco in a czej. W sądow nictw ie, w krym inalistyce często p ad a pytanie, kto z takiego a nie innego przebiegu jakiegoś w y d arzen ia skorzystał; k to i z jakich w zględ ów był nim szczególnie zainteresow any? Postaw m y te p ytania w odniesieniu do w szyst kiego, co działo się w lipcu i sierpniu 1944 r. na zachód od Bugu i zarazem na w schód od Wisły. W tym przypadku o dp ow ied ź jest banalnie p ro sta. N iek on iecz nie zresztą z tych sam ych pow odów , ale nie ulega w ątpliw ości, że aku rat takim , jaki nastąpił, rozw ojem w ydarzeń najbardziej zainteresow ani byli Stalin i polscy ko m uniści. P atro n u jąc p o w stan iu PK W N , p rz y w ó d ca Z w iązk u R adzieckiego uzyskał realną szansę na przesunięcie granicy swego im perium , strefy w pływ ów czy m oże już od razu bezwzględnej dom inacji, znacząco na zachód, do serca E u ropy - tak głęboko, jak nigdy p rzedtem nie sięgała. Ju ż nie tylko W arszawa i Łódź m iały być - jak w czasach zab orów - m iastam i w rękach Rosjan, ale d o celow o rów nież ziem ie położone dużo dalej n a zachód.
Spraw a z polskim i kom unistam i jest bardziej skom plikow ana. Przede wszyst kim dobrze byłoby wiedzieć, ilu - po stalinowskich czystkach, działaniach w ojen nych i okupacji niemieckiej - żyło jeszcze w 1944 r. członków Komunistycznej Par tii Polski? O jak dużej grupie m ożna m ówić w tym przypadku: dwa, trzy, pięć tysięcy osób czy m oże jeszcze trochę więcej? W każdym razie była to grupa o m i nim alnych w pływ ach w społeczeństwie i w żaden sposób - naw et razem z m ło d szymi tow arzyszam i z PPR - nie m iałaby szans na zdobycie w ładzy w drodze w y b o ró w parlam entarnych. Z resztą sam W ładysław G om ułka przyznawał: „Nie kartka w yborcza doprow adziła nas do w ładzy”. Co w takim razie spraw iło, że p o l scy kom uniści ją przejęli? Oczywiście zdobyli oni w ładzę wyłącznie dzięki m ilitar nej potędze Arm ii C zerw onej, k tó ra w drodze do N iem iec m usiała przejść przez terytorium Polski. O przyszłości pow ojennej Polski przesądziły de facto m iliony so-
22
w ieckich żołnierzy, które wkroczyły do niej w m arszu n a Berlin. M o żna wskazaćniewiele podobnych przykładów tw orzenia lokalnych rządów (pragnących uch o dzić za suwerenne) przy aż tak silnej obecności m ilitarnej innego państw a.
Osobiście nie lubię określenia „ag en tu ra”, gdyż jest ono silnie nacechow ane negatyw nym i konotacjam i, ale n apraw dę nie w iem , jak w zgodzie z naukow ym i standardam i inaczej nazw ać tw orzony w takich w aru n k ach w M oskw ie PKW N. W tym miejscu nasuw a się od razu pytanie o realną alternatyw ę dla PKW N. I tu taj nie do koń ca zgadzam się z m oim i przedm ów cam i. Rzeczywiście były alter natywy, i to bardzo złe, a tak napraw dę w szystko zależało od Stalina. O n decy dow ał o w szystkim i sam w istocie pod ejm o w ał kluczow e decyzje. Poniew aż w iele rozw iązań dojrzew ało w yłącznie w jego um yśle, jest to nie do zbadania, bo nie p otrafim y d okładnie odtw orzyć jego p rocesó w m yślow ych. M ożem y w spo sób pow ażny analizow ać jedynie to, co się ostatecznie stało, a nie to wszystko, co teoretycznie stać się m ogło. Tymczasem nie dysponujem y (przynajm niej n a
ra-zie!) dokum entam i, k tó re m ów iłyby o tym , że w gabinecie na K rem lu Stalin z W iaczesław em M o ło to w em czy Ł aw rientijem Berią rozm aw iali o rozw iąza niach dotyczących Polski, że analizow ali jakieś w arianty rozw oju wypadków . Z resztą pew nych rzeczy nie dow iem y się nigdy. W ypada n atom iast zastanow ić się nad tym , czy i ew entualnie jakie m ogły być alternatyw ne scenariusze.
Zacząć chyba należy od tego najm niej p raw d o p o d o b n eg o , w praktyce w o gó le nierealnego: oto latem 1944 r. n ad W isłą zam iast dywizji A rm ii Czerw onej znajdują się - pow iedzm y - trzy m iliony am erykańskich i brytyjskich żołnierzy. N a tu raln ie w tedy h istoria toczy się zupełnie inaczej. Tylko że po konferencji w Teheranie było to niem ożliw e. Z w yjątkiem zaś tego jednego wszystkie p o z o stałe scenariusze „ustaw iały” polskich kom u n istó w i ich sow ieckich p ro te k to ró w w sytuacji zdecydow anie uprzyw ilejow anej. Trzeba przy tym w yraźnie p o w tó rzyć, że głów nym rozgryw ającym był w tedy Stalin, a polscy kom uniści - co zresz tą w cale ich nie uspraw iedliw ia - odgryw ali jedynie role w y k o n aw có w jego p lan ó w i zam ierzeń. W idać to m oże najlepiej n a p rzyk ład zie silnie zresztą zmi- styfikow anej kw estii „siedem nastej rep u b lik i”. M o żn a pow iedzieć gorzko, że i tak w 1944 r. m ieliśm y na swój sposób szczęście, bo gdyby Stalin uznał, iż to jest z jakichś w zględów dla niego rozw iązanie korzystniejsze, to ani AK, ani nasi sojusznicy odd aleni w tedy o tysiące kilom etró w od W isły - niezależnie od sto p n ia ich determ inacji - nie byliby w stanie nic w tej spraw ie zrobić.
N ależy też zastanow ić się chwilę, do czego p o ró w n uje się PKW N. W ślad za prof. Januszem W roną skłonny byłbym przy tym trak to w ać PKW N jako część „większej całości” i poró w n an ie to rozciągnąć n a całe 45 lat Polski Ludow ej. N iezależn ie o d w szystkich zastrzeżeń i ogran iczeń p o ró w n u je się ją zw ykle z Francją za rząd ó w Vichy, z Księstwem W arszawskim , z K rólestw em Polskim w latach 1 8 1 5 -1 8 3 0 . Przypom nijm y w ięc tutaj, iż w e Francji reżim Vichy został po p ro stu niem al w yłączony z narodow ej historii - chciałoby się pow iedzieć, że został wyklęty. Po w ojnie w ielu ludzi Vichy sądzono, skazyw ano n a w ięzienia, niek tó rych n aw et stracono, a i tak często się m ów i, że Francja nie rozliczyła się uczciwie z prob lem em kolaboracji z lat II w ojny św iatow ej. W innym tego stanu rzeczy w jakim ś stopniu był gen. C harles de G aulle, który praktycznie od razu, już w sierpniu 1944 r. oświadczył, że R epublika Francuska nigdy nie przestała istnieć. W ten sposób pétainow skie Państw o Francuskie niem al autom atycznie
znalazło się w historycznym niebycie.
23
Z kolei Księstwo W arszawskie zarów no w języku potocznym , jak i w m yśleniuhistorycznym Polaków z pew nością nie jawi się jako krain a m arzeń. A lternatyw ą dla niego byłby chyba tylko brak bytu państw ow ego. K rólestw o Polskie rów nież nie było rajem , bo przecież gdyby nim było, nie doszłoby do w ybuchu pow stania listopadow ego. W każdym z tych przypadk ów mieliśmy do czynienia z czymś, co m ożna by określić m ianem mniejszego zła, przy czym w żadnym razie nie jest to aluzja do stanu w ojennego i słów gen. W ojciecha Jaruzelskiego. Skoro jednak p o jaw ia się kategoria „mniejszego zła”, to m usiało być rów nież jakieś większe zło. Z apew ne dla stosunkow o liberalnego K rólestw a Polskiego z lat 1 8 1 5 -1 8 3 0 takim gorszym w ariantem był n a przykład późniejszy Kraj Przywiślański. Analogicznie m ożna chyba pow iedzieć, że PKW N i to wszystko, co nastąpiło potem , było m niejszym złem , o ile faktycznie istniało p raw do po do bień stw o w łączenia Polski w granice Zw iązku Radzieckiego. W jakimś bow iem sensie nie tylko stan wojenny,
ale w ogóle cały okres PRL był jednym w ielkim m niejszym złem . Byłoby tak jed n ak tylko wtedy, gdybyśm y m ieli pew ność, iż istotn ie w iększym złem była „sie d em n asta re p u b lik a ”, później w o jn a d o m o w a, a jeszcze później sow iecka in terw encja zbrojna (np. w 1956, 1970, 1981 r.). W yłącznie przy takim założeniu m ożna by się zgodzić z tw ierdzeniem , że lepiej się stało, iż stan w ojenny w p ro w a dził gen. Wojciech Jaruzelski, a nie marsz. W iktor Kulikow. Ale z p o w o d u braku dostępu do w ielu dok u m en tó w ciągle nie m am y takiej pewności!
W cytow anym już artykule prof. A ndrzej W erblan napisał, że dla polskich k o m unistów fakt, iż Stalin osobiście pop raw iał i „red ago w ał” Konstytucję PRL, sta now ił p o d o b n y zaszczyt jak dla szw oleżerów to , że sam cesarz N a p o le o n B ona parte napisał Konstytucję Księstwa W arszawskiego. Ale jeśli przyjąć, że tak było istotnie, to koniecznie trzeba dodać, iż w tym pierw szym przypadku nie było ani hrabiny M arii Walewskiej, ani księcia Józefa Poniatow skiego, ani gen. Ja n a H e n ryka D ąbrow skiego, ani w ielu innych zasłużonych dla Polski postaci historycz nych. R óżnica była mniej więcej tak a sam a jak m iędzy N ap o le o n em a Stalinem , ale w tym gronie nie ośm ieliłbym się jej objaśniać. Polscy kom uniści byli posłusz nym i w ykonaw cam i w oli tego ostatniego, w praktyce bez w iększego w pływ u na bieg w ydarzeń. Stalin dyktow ał im w arunki, a oni je bez słow a przyjm ow ali. N ie m am y żadnego św iadectw a potw ierdzającego, że np. m ówili: „Towarzyszu Stalin, dajcie nam L w ów ”, i co - Stalin dał im Lwów? W szystko w praktyce przebiega ło tak, jak Stalin to wcześniej zakreślił. I m oże dlatego w łaśnie m ógł (i chciał!) z K onstytucji PRL z 22 lipca 1952 r. pew ne rzeczy w yrzucić, a inne dopisać.
Podsum ow ując, chciałbym jeszcze tylko dodać, że w historii ludzkości nader często w ystępuje coś takiego jak m it dziew iczego początku. W ystarczy spojrzeć, jakim kultem otacza się w Stanach Z jednoczonych ojców założycieli. P odobnie w Zw iązku R adzieckim - naw et już p o upad k u system u kom unistycznego - czę sto m ów io no, że W łodzim ierz Lenin stw orzył w szystko to, co było w nim dobre, n ato m iast Stalin wypaczył, w ynaturzył ten ustrój. M it dziew iczego początku jest ludziom potrzebny. W Polsce kom uniści też się nim posłużyli, aby p o tem m óc lansow ać m it dobrego kom unisty krajow ego, polskiego. U osabiał go W ładysław G om ułka, k tó ry chciał do socjalizm u podążać „polską d ro g ą ”. W tym ujęciu p o czątek Polski Ludow ej był niem al świetlany, a do p iero po 1948 r. m iały pojaw ić się „błędy i w ypaczenia”. Dziś wiemy, że jest to ujęcie niepraw dziw e. O d same-
24
go początku w kraju szalał terro r, a w ładza kom unistyczna w Polsce zasadzała sięna kłam stw ie. W szak PKW N nie pow stał tutaj w C hełm ie, k tó ry zresztą wcale nie był pierw szym polskim m iastem n a szlaku A rm ii C zerw onej, i nie tutaj jego M anifest został przygotow any i ogłoszony. Potem m ogły być i były coraz w ięk sze kłam stw a, k tó re piętro w o nakładały się n a siebie. P rofesor Paczkowski n a tra fił kiedyś na sporządzone tą sam ą ręk ą w yniki referen d u m z 1946 r.: te rzeczy w iste i te już sfałszow ane, przeznaczone do publikacji. N a p raw d ę tru d n o było liczyć na to, że ślady tego typu fałszerstw zachow ają się do naszych czasów. Po dobnie, jak w iadom o, rzecz się m a z rosyjskojęzycznym tekstem K onstytucji PRL z odręcznym i p o praw kam i Stalina, k tó re p o tem osobiście Bolesław B ierut skru p ulatnie przenosił na tekst polski. N ie było zatem żadnego dziew iczego p o cząt ku, o d razu było kłam stw o, m anipulacje i zbrodniczy terror.
D latego też, gdy słyszę apele o oddanie należnego szacunku polskim k o m u n i stom , k tó ry c h d ziałalność - w ocenie osób w y po w iad ający ch teg o ty p u sądy
- ocaliła pow o jen n ą Polskę od znacznie gorszego losu, niezm iennie o dpow iadam retorycznym pytaniem : czy jest taki kraj na świecie, gdzie k o lab o ra n to m buduje się po m niki i ich im ieniem nazyw a się statki, szkoły, ulice i place?
Paw eł M achcew icz: Dziękuję bardzo. O tw ieram dyskusję, proszę o staw ianie pytań, w ygłaszanie polem ik.
A n to n i D udek: Kilka kró ciutkich uw ag na m arginesie tych interesujących w y stąpień. We w szystkich w ypow iedziach pojaw iało się nazw isko Stalina. O tóż prof. Paczkowski postaw ił bardzo p rz ew ro tn ą hipotezę, że być m oże bez ziem za chodnich byłoby nam nie gorzej, a gdyby Polska rzeczywiście stała się krajem su w erenny m i skorzystała z p lan u M arshalla, to naw et byłoby nam lepiej. D la m nie w ogóle dem agogicznym argum entem , p odno szon ym mniej przez historyków , a częściej przez publicystów, jest stw ierdzenie, że w łaśnie dzięki objęciu w Polsce w ładzy przez kom u n istó w Stalin walczył o polskie ziem ie zachodnie. W Poczda mie on przede wszystkim walczył o granice im perium sow ieckiego. W 1945 r. było już dla wszystkich jasne, że Polska znalazła się w strefie w pływ ów sow iec kich, ale los N iem iec nie został jeszcze przesądzony. D latego w tym m om encie Stalin walczył o zachodnią granicę swego im perium . Później okazało się, że p rz e biegała on a n a Łabie, a nie n a O drze i N ysie Łużyckiej, ale to w yjaśniło się d o piero po 1945 r. To jest pierw sza spraw a.
N astępnie chciałbym się odnieść do postaw ion ego wcześniej pytania, w jaki sposób tw órcy PKW N podchodzili do tradycji II R zeczpospolitej, do konstytucji m arcow ej, do której się odw ołali. N aw iążę do w ygłoszonego wczoraj przez prof. Z bigniew a Z aporow skiego referatu o myśli politycznej KPP7. M oże ak urat on nie dotykał tej kw estii, ale obecni tutaj przypom inają sobie, że w ew nątrz KPP trw ał w ieloletni spór m iędzy w iększością i m niejszością. W najw iększym skrócie sprow adzał się o n do tego, że tzw. większość chciała rew olucji w dw óch etapach: najpierw rew olucji dem okratycznej, czyli rew olucji ludow ej, a później dopiero rew olucji proletariackiej. N a to m iast m niejszość m ów iła, że trzeba od razu p rz e chodzić do rew olucji proletariackiej. W praktyce chodziło o to, czy kolektyw iza cję robić zaraz p o zw ycięstwie rew olucji, czy po pew nym okresie przejściow ym . W tedy w latach trzydziestych Stalin rozstrzygnął ten spór n a korzyść m niejszości z Julianem Leńskim na czele, a przyw ódcy w iększości zostali w y m ordo w an i. Póź niej w 1944 r. Stalin w ró cił do pom ysłu większości, czyli rew olucja m iała być jed nak dw uetapow a. Pierwszy etap rozpoczął się w 1944 r.: to M anifest PKW N i te wszystkie pozo rn e, dekoracyjne działania zw iązane z rządem koalicyjnym . W 1948 r. zarządzono drugi etap: pozbyto się z kiero w n ictw a p artii tych w szyst kich z G om ułką n a czele, którzy m ieli jakieś w ątpliw ości, i przystąpio no do re w olucji praw dziw ej, proletariackiej.
Rzecz ostatnia, też zw iązana z Józefem Stalinem. O tó ż m oi przedm ów cy m ó w ili, że w 1944 r. nie m ożna sobie było w yobrazić rządu , jakiejś w ładzy n a zie m iach polskich bez udziału kom unistów , ale kiedy to się właściwie zadecydow ało?
7 R eferat pt. „K om unistyczna P artia Polski a Polski K o m itet W yzw olenia N a ro d o w e g o , p ro g ra m o w a ciągłość czy zm ia n a ” .
Starałem się słuchać w iększości w ystąpień, ale w ydaje m i się, że referenci nie w spom nieli o tym , co stało się w 1943 r. W tedy alianci zachodni podjęli decyzję o o tw arciu d rugiego fro n tu we F rancji, co n a stą p iło w czerw cu n astęp n e g o ro k u . P rzy p o m in am , że W in sto n C h u rch ill p ro p o n o w a ł o tw arcie drugieg o fro n tu na B ałkanach, ale nie zgodzili się n a to A m erykanie. W yobraźm y sobie sy tuację, w której w 1944 r. alianci najpierw lądują n a B ałkanach. Czy to zm ieni łoby układ? Z apew ne nie, bo było już za pó źno, ale to pokazuje sposób m yśle nia C hurchilla. D ostrzegał on ekspansję sow iecką i zagrożenia z nią zw iązane już w pierwszej połow ie 1943 r. Rzecz nie polegała tylko na o tw ieran iu drugiego fro ntu , ale także n a ogrom nej pom ocy w ojskow ej, bezcennej dla Z w iązku R a dzieckiego w 1943 r., kiedy N iem có w odpychano spod Stalingradu, a później p o k o n an o w bitw ie n a łuku kurskim . W ydaje m i się, że gdyby nie p olityka am e rykańska, sytuacja m ogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. A m erykanie po p rostu byli w ybitnie krótkow zroczni, to jest spraw a dość oczywista, ale w a rto , żeby n a tej konferencji, kiedy m ów im y o alternatyw nych m ożliw ościach rozw oju sytu acji, zostało to jasno pow iedziane: A m erykanie p op ełn ili wielki, gigantyczny, h i storyczny błąd, k tórego „od k ręcan ie” zajęło im następne 50 lat. Błąd polegający n a zbyt łatw ow iernym trak to w a n iu ,,w ujka J o e ”, jak pieszczotliw ie nazyw ano Józefa Stalina.
L eonid Z aszkilniak: Bardzo interesująca dyskusja i p o ru szo n o w niej już w ie le tem atów , ale ja m am jeszcze jedno pytanie. Z w róciłem szczególną uw agę n a w ystąpienie prof. Eislera. C hciałbym odnieść się do tego, co pow iedział o k o la boracji. C o to jest kolaboracja? Jeżeli pom yślim y o polityce jako o sztuce k o m prom isu, czyli sztuce realności, to w tedy nie m ożna m ów ić o kolaboracji, a jedy nie o realnej polityce. Z resztą jak to było w X IX w.? A w ięc jeżeli pekaw uenow cy (nie m ów ię o kom unistach) liczyli się z realną po lityką i brakiem alternatyw y, to postępow ali nie jak kolaboranci, ale jak politycy, tu w idzę sprzeczność. O to chciałem w łaśnie zapytać.
Paw eł M achcew icz: Czy są jeszcze jakieś pytania, polem iki, kom entarze? Leon Kieres: Pragnę uzupełnić inform acje przekazane przez prof. Paczkow-
2 6
skiego. M ianow icie jako p raw n ik zajmujący się h isto rią adm inistracji publicznejz całą stanow czością chcę potw ierdzić, że m iędzy 1944 a 1950 r. p ró b o w an o w sposób fasadow y podtrzym yw ać pew ne przed w o jenn e rozw iązania ustrojow e, zwłaszcza gdy idzie o adm inistrację publiczną. Polski sam orząd teryto rialny fu n k cjonow ał n a podstaw ie ustaw odaw stw a przedw ojennego do 1950 r., kiedy spe cjalną ustaw ą o terenow ych organach jednolitej w ładzy publicznej kom pletnie zniesiono jakiekolw iek jego przejawy. W p ro w ad zo n o system adm inistracji p u blicznej oparty na zasadach centralizm u dem okratycznego, później, w 1952 r., um ocow any w konstytucji lipcow ej. P odobnie było z adm inistracją gospodarczą. R ozw iązania przedw ojenne, dajm y na to p raw o przem ysłow e z 1927 r., ob ow ią zywały form alnie do 1950 r., do czasu uchw alenia d ek retu o przedsiębiorstw ach państw ow ych, ale to w yzuw anie przedsiębio rcó w z w łasności pryw atnej p rzeja w iało się jeszcze w okresie p rzed 1956 r. w przejm ow aniu w tzw. przym usow y zarząd tych firm pryw atnych, k tó re państw o chciało niby legalnie przejm ow ać.
I tu jest prob lem , k tó ry m chciałbym się z państw em podzielić i usłyszeć p a ń stw a stanow isko. Składając w Senacie spraw ozdanie, pow iedziałem : ,,N ie odci nam się od PRL, żyłem w PRL, to było jednak, jakkolw iek byśm y je oceniali, p aństw o, w którym wszyscy w jakiś sposób byliśmy zakorzenieni po różnych stronach, a ja akurat byłem po tej stronie, k tó ra się w adziła z tym p ań stw em ”. W tedy jeden z sen ato ró w pow iedział mi, że to jest hańba, że ja nie p ow inienem użyć tego sform ułow ania (moje w ystąpienie było następnie przyw ołane w czasie spraw ozdania sejm owego). Pow iedział on, że przecież naw et N iem cy odcięli się od N iem ieckiej R epubliki D em okratycznej, a ja nie odcinam się od PRL? O to też p ytała m nie dzisiaj telewizja. Jak oceniam ten okres z p u n k tu w idzenia u s tro jow ego, czy to jest czarna dziura? Innym i słowy, czy m ożn a by tę dziurę zaklaj- strow ać uchw ałą Senatu z 1997 r. o ciągłości ustrojow ej m iędzy II a III R zeczpo spolitą (przypom inam , że tak ą uchw ałę polski Senat w 1997 r. przyjął). Dla historyk a rozum iem , że tutaj m oże nie być szczególnych problem ów , ale dla p raw n ik a one jednak są, zw łaszcza jeśli dzisiaj odw ołujem y się (zwłaszcza w sen sie pozytyw nym ) do p ew n y ch ro zw iązań u staw o d aw czy ch p rzyjm ow an ych w okresie 1 9 4 4 -1 9 8 9 . W iele z nich było stosow anych czy recypow anych naw et po 1989 r. w n ow o przyjm ow anych rozw iązaniach praw nych. M yślę, że to jest pro blem nie tylko dla takich ludzi jak ja, którzy się zajm ują h istorią ustroju p a ń stw a polskiego. M oże któryś z h istoryków pow iedziałby mi, czy się zhańbiłem , tak jak pow iedział ten poseł, czy jednak m iałem jakąś częściową rację, o d rzu ca jąc tam to państw o jako złe, to talitarn e, niesuw erenne, niedem okratyczne, ale państw o (ja odrzuciłem państw o w 1 9 8 0 -1 9 8 1 r., kiedy należąc do stru k tu r o p o zycji dem okratycznej, opow iedziałem się za inną form acją ustrojow ą).
A ndrzej Paczkow ski: Jeszcze tylko w spraw ie tezy o „dw uetapow ej re w o lu cji”, czyli o dw óch etap ach kom u n izo w an ia Polski. Pierwszy etap to lata 19 4 4 -1 9 4 8 /1 9 4 9 , drugi okres - 1 9 4 9 -1 9 5 5 . Oczywiście sp otkan ie w dn iu 22 lipca, w d odatk u w tym miejscu, podkreśla wagę cezury 1944 r., bo w ów czas właśnie rozpoczęło się wielkie cięcie ustrojow e. C hciałbym jednak, żebyśmy przy tej o k a zji nie zapom nieli, że był jeszcze drugi etap i że - jak sądzę - on w łaśnie był kon- kluzywny, gdyż dopiero w tych latach zbudow ano praw dziw e podstaw y państw a kom unistycznego. Polska Lubelska w m ałym tylko stopniu była zapow iedzią tego,
co p o w stało później. W łaściw ie jedno było pew ne: w ładzę n ad krajem zdobyli
27
zw olennicy jednej z najbardziej radykalnych ideologii X X w. i uzyskało ją p a ń stwo, w którym ideologię tę usiłow ano w prow adzać w życie. A przynajm niej się n a nią pow oływ ano. Co się w Polsce u d a i kiedy - jeszcze nie było w iadom e.
Jan u sz W rona: Proszę państw a, wszystkie tezy, k tó re przedstaw ili p rzed m ó w cy, de facto zam ykają się w stw ierdzeniu, iż m ów im y dzisiaj głów nie o PKW N, bo on był elem entem konstruującym po II w ojnie światowej system w ładzy w Polsce. N ato m iast myślę, że zasadna jest uw aga dr. D udk a dotycząca k o n te k stu m iędzynarodow ego. M y dzisiaj właściw ie o nim nie mówiliśmy, a problem , czy to kwestia siedemnastej republiki, czy w ogóle um iejscowienia Polski w 1944 r., ściśle łączy się także z relacjam i geopolitycznym i. I tu p ad ło stw ierdzenie, że A m erykanie p o p ełnili straszliwy błąd, nie zgadzając się na koncepcję C hurchilla, by uderzyć w to m iękkie podbrzusze, czyli Bałkany. J a też tak m yślałem , ale po
przeczytaniu książki H e n ry ’ego Kissingera D yplom acja8 sądzę, że to nie był błąd. Z up ełn ie nie bierzem y dziś p o d uw agę ów czesnych relacji am erykańsko-brytyj- skich ani faktu, że przecież jeszcze w 1944 r. p rezyd ent S tanów Z jednoczonych obiecyw ał Stalinow i, iż w ojska am erykańskie zostaną w E uropie tylko dw a m ie siące p o zakończeniu wojny. A teraz jest pytanie, czy A m erykanie byli k ró tk o w zroczni? N ie zgadzam się z tą tezą. Przenosim y m echanizm y polityki eu ro p ej skiej n a k o n ty n en t am erykański. Stawiam tezę i jestem g otów jej b ro nić, że po lityka zagraniczna p rezydenta Stanów Z jednoczonych jest p o ch o d n ą polityki w ew nętrznej. Bez p o p arcia dla tej polityki niew iele m oże o n zrobić, bo przecież co cztery lata m am y w eryfikację w yborczą. O czym m yślało społeczeństw o am e rykańskie w 1944 r.? O jak najszybszym zakończeniu w ojny i o pow rocie am e rykańskich chłopców do dom u, tym bardziej że A m eryka cieszyła się okresem wielkiej prosperity, niem al znikło bezrobocie. W łaściw ie był to kraj (paradoksal nie) wielkiej szczęśliwości ekonom icznej. Kissinger przypom niał, że prezydent R oosevelt nie m iał koncepcji dotyczącej Europy, i to stw orzyło przestrzeń dla Stalina. Z aczął o n kreow ać rzeczywistość, bard zo sprytnie zresztą wygryw ając różnice m iędzy polityką am erykańską a brytyjską. Czy to był błąd? Powiem o jednej rzeczy (o której w gronie histo ry k ó w wszyscy wiem y): znam y p rz em ó w ienie Stalina w Teatrze Bolszoj z 9 lutego 1946 r. Jest on o w ezw aniem do k ru cjaty, do III w ojny św iatow ej. Ile trzeb a czekać, by pojaw iła się d o k try n a H ar- ry ’ego Trum ana? Praw ie rok. A dlaczego trzeba czekać? Bo trzeb a przekonać am erykańskie społeczeństw o, że istnieje m ożliw ość w ybuchu kolejnej w ojny z p o w o d u agresji Z w iązku R adzieckiego. Uw ażam , że uw zględnienie nieco in nych relacji i m ech a n izm ó w p o lity k i globalnej jest także isto tn e dla Polski. W m o im o dczuciu teza, że w łaściw ie nasz los był przesądzony, że tu nie było alternatywy, w ydaje m i się najbardziej zasadna. Czy była na p rzykład m ożliw ość dogadania się z M ikołajczykiem ? Teoretycznie tak, ale pam iętajm y, że Benes też przecież dogadał się ze Stalinem , a co się stało w lutym 1948 r.? Czyli w każdej sytuacji, naw et gdyby M ikołajczyk przyjechał do L ublina i wywalczył lepsze w a run k i niż PKW N, to w tym biegunow ym podziale świata, jaki się w ów czas tw o rzył, i przy dom inacji Z w iązku Radzieckiego w tej części Europy, los Polski był przesądzony, tak jak los M ikołajczyka.
W spom nę jeszcze o jednej spraw ie. P rofesor Paczkowski b ardzo ciekawie
28
sprow oko w ał p roblem granicy na O drze i Nysie Łużyckiej. Ja też się zgadzam , żetutaj Stalin walczył o przesunięcie tej granicy m aksym alnie n a zachód. N iep rzy pad kow o Szczecin dostaliśm y w sierpniu 1945 r., kiedy było już jasne, że Polska znajduje się praktycznie p o d k o n tro lą Z w iązku R adzieckiego. N ie został p o d k re ślony jeszcze jeden aspekt. Proszę państw a, przecież ta granica przez długie lata, w zasadzie do 1970 r., czyniła z nas zakładnika polityki zagranicznej Z w iązku R adzieckiego. O znaczało to, że bez aprobaty i bez och ron y Z w iązku R adzieckie go jesteśm y ciągle zagrożeni - jak to m ów ił G o m ułka - rew izjonizm em zachod- nioniem ieckim . I problem , któ ry poruszył prof. Leon Kieres: czy m o żna się o d ciąć od PRL? Proszę państw a, dwie trzecie Polaków u rod ziło się i w ychow ało w PRL, nie m ożna odciąć się od w łasnych życiorysów, nie m a czarnej dziury
w historii. O w szem , padały takie zdania, że m ożn a krytycznie patrzeć na swoją działalność, na swoje życie, natom iast od tego się nie da odciąć. Tak jak zdajem y sobie spraw ę, że te dwie trzecie Polaków zostały m entalnie u kształtow ane przez okres PRL, co w sposób istotny rzutuje na dzisiejszy stan św iadom ości społecz nej. D latego bardzo m i się p o d o b ało zdanie, k tó re przeczytałem w prasie przy okazji 22 lipca: „Przez 45 lat m ieliśm y p ew ną cho robę i d o piero piętnaście lat je steśmy na rekonw alescencji”. To jest św ietne zderzenie - 45 lat ch oroby oznacza, że rekonw alescencja, czyli ta zm iana św iadom ości społeczeństw a, jej p rz eb u d o w a, m usi jeszcze sporo potrw ać.
Paw eł M achcew icz: N a sam koniec chciałem się jeszcze odnieść do tego, co pow iedział prof. Kieres i do pytania p ostaw ionego o statnim głosem prof. W ro ny. Sądzę, że m ożna akceptow ać n ieu ch ro n n ą ciągłość praw ną, społeczno-gospo darczą m iędzy PRL a III RP, a jednocześnie bardzo silnie, bard zo jednoznacznie podkreślać, że PRL była dyk taturą, przez część swojego istnienia krajem to ta li tarnym , w którym stosow ano w obec obyw ateli te rro r n a m asow ą skalę, a od p o czątku do ostatnich sw oich dni - krajem niesuw erennym , łam iącym p raw a czło w ieka. N iezależnie od wszelkich alternatyw , niezależnie od wszelkiej historycznej konieczności. N ie jest to sprzeczne z oczyw istą praw d ą, że w PRL, m im o w szyst kich zbrodni i niepraw ości rządzących, uczciwie żyły i pracow ały m iliony ludzi. O sąd system u w niczym nie pom niejsza d o ro b k u tych ludzi (np. tw ó rc ó w k u ltu ry, ale też wszystkich innych), nie uw łacza ich pam ięci. Uw ażam , że PRL nie m o że być dzisiaj częścią jakiejkolw iek pozytyw nie rozum ianej tradycji n arodow ej. M o żn a akceptow ać ciągłość w pew nych zakresach i jednocześnie odrzucać ta m to państw o, tam ten system na poziom ie sym bolicznym , m oralnym . Tutaj nie ma, jak sądzę, żadnej sprzeczności albo jest tylko po zorna.
Je r z y Ei s l e r (ur. 1952) - p rofesor d o k to r habilitow any w Instytucie H istorii
PAN w W arszawie oraz dy rek to r O ddziału IP N w W arszawie. Specjalizuje się w h istorii najnowszej Francji oraz dziejach PRL po 1956 r. A utor książek M a
rzec 1968. G eneza, przebieg, ko nsekw encje (1991); G rudzień 1970. G eneza,
29
przebieg, konsekw encje (2000); ostatnio opublikow ał Czerwiec 1976 w m a te riałach archiw alnych (2001).
An d r z e j Fr i s z k e (ur. 1956) - d o k to r habilitow any, d o cen t In stytutu Studiów
Politycznych PAN w W arszaw ie, p ro fe so r C o llegiu m C ivitas, re d a k to r m ie sięcznika „Więź” o raz członek K olegium IPN . Z ajm u je się dziejam i Polski w X X w., jest m .in. auto rem książek O pozycja po lityczn a w PRL 1 9 4 5 -1 9 8 0 (1994) i Koło Posłów Z n a k w Sejm ie PRL (1 9 5 7 -1 9 7 6 ) (2002). O statnio o p u blikow ał syntezę Polska. L osy państw a i narodu 1 9 3 9 -1 9 8 9 (2003).
Pa w e ł Ma c h c e w i c z (ur. 1966) - d o k to r habilitow any, d y re k to r B iura E d u
Politycznych PAN. Zajm uje się histo rią X X w. A utor książek Polski rok 1956 (1993); W ładysław G o m u łka (1995); H istoria H iszpanii (1998; w raz z Tade uszem M iłkow skim ); Emigracja w polityce m iędzynarodow ej (1999); K a m pa
nia w yborcza i w yb o ry do Sejm u 20 stycznia 1 9 5 7 r. (2000).
An d r z e j Pa c z k o w s k i (ur. 1938) - profeso r d o k to r habilitow any, p racow nik
In stytutu S tudiów Politycznych PAN, członek Kolegium IPN . A utor m iędzy in nym i książek: Prasa Drugiej R zeczypospolitej 1 9 1 8 -1 9 3 9 (1972); Prasa i spo
łeczność polska w e Francji w ia ta c h 1 9 2 0 -1 9 4 0 (1979); Stanisław M ikołajczyk czyli klęska realisty. (Zarys biografii politycznej) (1991); Pół w ieku dziejów Polski 1 9 3 9 -1 9 8 9 (1995); O d sfałszow anego zw ycięstw a do praw dziw ej k lę ski. Szkice do portretu PRL (1999); Droga do „mniejszego z ła ”. Strategia i ta k tyka obozu w ładzy, lipiec 1980 - styczeń 1982 (2002); w ydaw ca w ielu to m ó w
źródeł historycznych.
Ja n u s z Wr o n a (ur. 1953) - d o k to r habilitow any, p ro fesor U niw ersytetu M a
rii C urie-Skłodow skiej w Lublinie, pracow nik naukow y In sty tu tu H istorii UM CS, zajmuje się funkcjonow aniem życia społecznego i politycznego oraz m echanizm am i spraw ow ania w ładzy w Polsce po 1944 r. A utor książek Sys
tem p a rtyjn y w Polsce 1 9 4 4 -1 9 5 0 . Miejsce, funkcje, relacje partii p o lityczn ych w w arunkach b u d o w y i utrw alania system u totalitarnego (1995); Z ależni czy suwerenni. Stronnictw o D em okratyczne w w ojew ód ztw ie lubelskim 1 9 4 4 -1 9 7 5
(1998); w ydaw ca to m u K am pania w yborcza i w yb o ry do Sejm u U staw odaw
czego 19 stycznia 1 9 4 7 (1999).