• Nie Znaleziono Wyników

PKWN : próba oceny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "PKWN : próba oceny"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Paczkowski, Paweł Machcewicz,

Andrzej Friszke, Jerzy Eisler

PKWN : próba oceny

Pamięć i Sprawiedliwość 4/2 (8), 13-30

2005

(2)

co

С

PK^VN — próba oceny

22 lipca 2 0 0 4 r. w czasie konferencji naukow ej w C hełm ie odbył się panel dys­ kusyjny n a tem at oceny PKW N z udziałem historyków : prof. dr. hab. Janu sza W rony, prof. dr. hab. A ndrzeja Paczkow skiego, prof. dr. hab . A ndrzeja Friszke, prof. dr. hab. Jerzego Eislera. Dyskusję prow ad ził d r hab . Paweł M achcew icz.

Paw eł M achcew icz: M am y dyskutow ać n a tem at oceny Polskiego K om itetu W yzw olenia N aro d o w eg o . U dało nam się zgrom adzić przy tym stole bard zo w y­ bitnych badaczy PRL. O p ró cz tego znakom itego g ro na do udziału w naszym p a ­ nelu zaprosiliśm y także Pana prof. A ndrzeja W erblana. M yślę, że jest w ażne, że­ byśm y spotykali się w bardziej pluralistycznym gronie, dyskusja staje się w tedy jeszcze ciekawsza. Niestety, prof. W erblan ze w zględu n a stan zd ro w ia nie m ógł dotrzeć na dzisiejszą konferencję, ale n a ręce dr. R afała W nuka, naczelnika O d ­ działow ego Biura Edukacji Publicznej w Lublinie, przysłał list, w k tó ry m pisze: „D ziękuję za zaproszenie n a konferencję, przykro mi, ale nie będę w stanie w y ­ brać się do C hełm a, bardzo m nie to pociągało, ale niestety przeliczyłem się z m o ­ im i siłam i i zdro w o tn y m i m ożliw ościam i, w iek m a swoje praw a, m uszę p o dd ać się pew nej kuracji, a w konsekw encji zrezygnow ać w lipcu z obciążeń, zwłaszcza wyjazdów. B ardzo przepraszam za k ło p o t organizacyjny i ew entualny zaw ód, ale to niestety siła w yższa”. C hcę natom iast pow iedzieć, że prof. W erblan w o stat­ nim num erze tygodnika „P rzegląd” opublikow ał arty ku ł o PK W N 1, k tó ry m oże być w prow adzeniem do naszej dyskusji, ja zresztą naw iążę do tego tekstu.

C hciałbym prosić uczestników panelu o odniesienie się do trzech kwestii w ocenie PKW N. Po pierw sze, m ożn a zarysow ać dw a skrajnie odm ienne spojrze­ nia na jego rolę w historii Polski. Jed n o to takie, że gdyby nie g ru pa k o m u n i­ stycznych kolaborantów , którzy utw orzyli PKW N, to Zw iązek R adziecki nie zn a­

lazłby p o m o cn ik ó w w dziele sowietyzacji. W Polsce nie u stan ow io no by system u 1 3 kom unistycznego, a realn ą perspektyw ą byłaby finlandyzacja, czyli m odel zakła­

dający przynależność do sowieckiej strefy w pływ ów w polityce zagranicznej, ale z zachow aniem instytucji dem okratycznych w życiu w ew nętrznym . W trakcie dyskusji n a tem at książki prof. Krystyny K ersten N arod zin y system u w ła d zy 2 ta ­ ką tezę sform ułow ał bardzo w yraźnie P iotr Skwieciński w recenzji o pu blik ow a­ nej w „Res Publice” w 1989 r.3

D rugie spojrzenie jest k ra ń co w o różne: PK W N i d ziałaln ość p olsk ich k o ­ m u n istó w u ra to w a ły o g ran iczo n ą, ale jed n ak re a ln ą au to n o m ię Polski w r a ­ m ach blo k u kom unistycznego. A lternatyw ą byłoby w cielenie Polski do Z w iązku

1 A. W erblan, A lte rn a tyw a dla L o n d y n u i... M o sk w y , „P rzegląd” 2 0 0 4 , n r 30. 2 K. K ersten, N a ro d z in y sy ste m u w ładzy. Polska 1 9 4 3 -1 9 4 8 , W arszaw a 1984. 3 P Skw ieciński, N i k t nie m ia ł racji?..., „Res P u b lica” 1 989, n r 6, s. 1 2 2 -1 2 3 .

(3)

Radzieckiego jako kolejnej republiki (dużo brutalniejszy terro r, w yw ózki jak w krajach bałtyckich). Takie poglądy prezentuje np. prof. Andrzej W erblan. W przyw oływ anym przeze m nie tekście pisze, że „alternatyw y rysow ały się go­ rzej lub zu p e łn ie żle, b e z p o śre d n ia ra d zieck a ad m in istracja ziem p o lsk ich lub zarząd czysto powierniczy, ew entualnie naw et los republik n adb ałty ckich”4. P ro ­ fesor W erblan staw ia jeszcze tezę, że w ciągu 1944 i n a początku 1945 r. zm ie­ niło się stanow isko Józefa Stalina w obec zachodniej granicy Polski, i gdyby nie PKW N, to p raw d o p o d o b n ie Stalin nie zgodziłby się ostatecznie n a tak korzystny przebieg polskiej granicy zachodniej obejm ującej np. Szczecin. Takie poglądy są form uło w ane najczęściej przez osoby w yw odzące się ze środow isk daw nego sys­ tem u, ale ku m ojem u zaskoczeniu niedaw n o w drugoobiegow ym „Z apisie” z 1980 r. natk n ąłem się n a artykuł Lecha B ądkow skiego. Polem izow ał on z p o ­ etą Jackiem B ierezinem , któ ry w 1979 r. o publikow ał w paryskiej „K ulturze” tekst zaczynający się od słów: „U rodziłem się w czasach okupacji w ro k u 1 9 4 7 ”5. B ądkow ski w „Z apisie” odpow iadał, że Polska dzięki polskim k om u nisto m nie u traciła jednak państw ow ości: „n a ró d polski nie jest po d d an y kolonizacji etnicz­ nej, jak to się dzieje w państw ach bałtyckich, nie bierze też udziału w tw o rzeniu n aro d u radzieckiego [...]. Z achow yw anie p o zo ró w pań stw a suw erennego przy­ nosi pow ażne korzyści, k tó re należy w pełni w yzyskać”6.

D ruga kw estia to pytanie o spuściznę PKW N w sensie n ieodw racalnych - jak się w ydaje - rozw iązań społeczno-gospodarczych, k tó re czy tego chcemy, czy nie, obecne są do dzisiaj. C hodziło np. o reform ę rolną, k tó ra niezależnie od sposo­ bu jej realizacji, jej skrajności nadal stanow i zasadniczy fundam entalny elem ent po rząd k u praw nego i społeczno-gospodarczego III R zeczpospolitej.

Trzecie zagadnienie dotyczy pew nych regulacji praw nych, k tó re do dziś są po dstaw ą funkcjonow ania polskich instytucji, także - jakkolw iek paradoksalnie by to brzm iało - In stytutu Pam ięci N arodow ej. C hciałbym zw rócić uw agę, że d e­ kret z 31 sierpnia 1944 r. „O w ym iarze kary dla faszystow sko-hitlerow skich zb ro d n ia rzy ” był oczywiście stosow any do ścigania i rep resjo no w an ia żołnierzy Arm ii Krajowej i podziem ia niepodległościow ego, ale n a podstaw ie tego samego d ekretu osądzono także tysiące rzeczyw istych zbrodniarzy niem ieckich oraz k o ­ laborantów . N iedaw ne śledztw o - chyba najgłośniejsze śledztw o III R zeczpospo­ litej - dotyczące m o rd u w Jedw abnem było p ro w ad zo n e w łaśnie na podstaw ie

14

d ekretu sierpniow ego. Jest to niew ątpliw ie pew ien paradoks.

Janusz W rona: Pragnę odnieść się do pierwszej kwestii, m ianow icie w jakim stopniu PKW N odegrał rolę swoistej piątej kolumny, czyli w jakim stopniu m ieli­ śmy polskich ,,quislingów ” lub kolaborantów . Czy gdyby nie oni, byłaby szansa na jakąś alternatyw ną drogę rozw oju Polski? Ja osobiście uw ażam , że tutaj niew ie­ le by się zm ieniło, naw et gdyby nie znaleziono (co oczywiście jest problem em

tyl-4 A. W erblan, A lte rn a tyw a dla L o n d y n u ...

5 J. B ierezin, A u to b iografia, „K u ltu ra ” 1 9 7 9 , n r 1/2, s. 161. C yt. za: A. K rajew ski, M ięd z y w sp ó ł­

pracą a oporem . Tw órcy k u ltu r y w obec sy ste m u p o lityczn eg o PRL (1 9 7 5 -1 9 8 0 ), W arszaw a 2 0 0 4 ,

s. 2 2 3 .

6 L ech B ądkow ski, Twarzą d o przyszłości, „ Z a p is” 1 9 8 0 , n r 13; por. A. K rajew ski, M ięd zy w sp ó ł­

(4)

ko teoretycznym ) „ k o n tra h en tó w ”. M o żn a przyjąć w ariant, że dogadano by się z częścią obozu rządu londyńskiego (m ów iła o tym Pani prof. A lbina N oskow a). Gdyby Stanisław M ikołajczyk pojaw ił się wcześniej, to przy takim starannym przygotow aniu procesu przejm ow ania w ładzy w Polsce przez Stalina i kon troli n ad tym procesem przez ZSRR, zostałby on całkowicie politycznie ubezw łasno­ w olniony. W zasadzie to, co się stało w Polsce m iędzy 1945 a 1947 r., było nie­ uniknione w kontekście rozw oju sytuacji m iędzynarodow ej. To znaczy w tam tym układzie geopolitycznym żadna w ew nętrzna siła polityczna ani społeczna nie była w stanie zm ienić pew nych postanow ień, dyrektyw i założeń polityki radzieckiej. Staliśmy się tutaj częścią pew nego globalnego u kładu zw iązanego z tym , że Z w ią­ zek Radziecki w ychodził z II w ojny światowej jako największe i najsilniejsze m o ­ carstw o europejskie. W inston C hurchill zw racał uwagę n a to, że hegem onię A dol­ fa H itlera zastąpiła hegem onia Moskwy, że załam ała się fundam entalna zasada porządku europejskiego, czyli rów now aga sił. Z historycznego p u n k tu w idzenia nie m a większego znaczenia, jakiej ekipie Stalin pow ierzył rządy w Polsce. N aj­ w ażniejszym in stru m e n te m w rę k u S talina byli k o m un iści. G dyby człon kam i PKW N nie zgodziły się zostać także osoby pochodzące z okupow anego kraju, to nic nie stałoby na przeszkodzie, by ZSRR stw orzył ekipę w ładzy w pełn i sfo r­ m ow aną z ludzi, którzy przebyw ali w Zw iązku Radzieckim . W ariant mieszany, tj. udziału w PKW N tzw. krajowców, po p ro stu lepiej sprzedaw ał się p ro p a g an d o ­ w o. I jedni, i drudzy byli m arionetkam i w ręku M oskwy, z czego zdaw ali sobie spraw ę, choć oczywiście nie uznaw ali takiego nazew nictw a.

N a to m iast jeżeli chodzi o d o ro b e k PKW N, uznaję go o tyle, iż n a serio tra k ­ tuję fakt, że PKW N stanow ił kam ień w ęgielny dla form acji nazywanej przez nas Polską L udow ą czy PRL (nazwa form alnie od 1952 r.). Tu stw orzo no pew ne podstaw y funkcjonow ania system u państw a to talitarn eg o , co szczególnie u w i­ doczniło się po zw rocie październikow ym 1944 r. i, co istotne, tu p rzetesto w a­ no fu n k cjo n o w an ie poszczególnych in s tru m e n tó w rząd zen ia. O k azało się, że siła i represja (głównie sowieckiego aparatu) jest n a tyle skuteczna, że de facto rozbito, obezw ładniono Polskie Państw o Podziem ne. To jest pierw szy historycz­ nie w ażny aspekt, gdyż zdruzgotano struktury alternatyw nej władzy. D rugi b a r­ dzo istotny dla m nie aspekt to efekt psychologiczny i społeczny. Pamiętajmy, że wszystkie działania ludzi - indyw idualne i zbiorow e - po dejm ow ane były w ra ­

m ach p rz en ik an ia się instytucji b u d o w a n y ch p o d szyldem PK W N i fu n kcjon u-

15

jącego jeszcze p ań stw a podziem n eg o . W ź ró d ła ch z tego ok resu w idać, że p o ­

czątk o w o Polacy tra k to w a li PK W N jako instytucję p rzejściow ą. N a skutek ujaw nienia siły A rm ii C zerw onej, jej o rganów bezpieczeństw a, a także rozbicia stru k tu r Polskiego Państw a Podziem nego zm ieniły się nastroje. Ludzie zaczęli trak to w ać wejście A rm ii C zerw onej i to, co się działo, jako rzecz trw ałą, k tó ra będzie rzuto w ała na ich losy przez dłuższy czas. Taka konstatacja m usi rodzić w społeczeństw ie postaw y przystosow ania. Pojawią się one już w okresie lu bel­ skim PKW N. Paradoksalnie czas działał na korzyść PKW N zaró w n o n a forum w ew nętrznym , jak i zew nętrznym . W iem y to z analiz dyplom atycznych, głów nie koresp onden cji W instona C hurchilla, F ranklina D. R oosevelta i Józefa Stalina. Alianci zachodni bez w iększego sprzeciw u zaakceptow ali fakty d o k o n an e w Pol­ sce. Pogłębiło to sw oistą traum ę społeczną Polaków, k tó ra pojaw iła się po klęsce p o w stan ia w arszaw skiego. W yw ołało ono społeczny w strząs. D la w ielu stało się

(5)

sym bolem nieskuteczności działań Z a c h o d u i b ra k u w oli w sp ierania polskich dążeń n iepodległościow ych. K rytycznie ocen ian o ró w n ież polskie elity w L o n ­ dynie i w kraju (państw a podziem nego), k tó re nie po trafiły w yprow adzić Polski z trudn ej sytuacji, w jakiej znalazła się u schyłku II w ojny św iatow ej. W iele osób trak to w ało rzeczywistość po wejściu n a ziem ie polskie A rm ii Czerw onej jako k o ­ lejną okupację.

N astępny problem to kw estia, jak dalece jeszcze funkcjonują regulacje p ra w ­ ne PKW N. N ajbardziej znaczący jest dekret w rześniow y PKW N o reform ie ro l­ nej, bo przecież do dzisiaj pozostaje jedną z p o dstaw kształtow ania ustroju ro ln e­ go. Jego w ażność potw ierdziły orzeczenia Trybunału K onstytucyjnego. M am y do czynienia z sytuacją, w której sądy ro zp atru ją roszczenia osób, szczególnie d o ty ­ czące składników trw ałych m ajątków zabranych w w yniku reform y rolnej, a k tó ­ rych d ekret form alnie nie dotyczył (dwory, pałace, parki, brow ary, tartaki, m ły­ ny). Rzecz odnosi się też różnych składników m ienia ruchom ego (dzieła sztuki, księgozbiory). W iem y to jako historycy, że w jakiejś m ierze p ra w o d aw stw o z okresu PKW N rzutow ało na postrzeganie praw a, a szczególnie n a bud ow anie relacji pom ięd zy to ta lita rn y m p ań stw e m a spo łeczeństw em , p rzez cały o kres funkcjonow ania PRL. Przyw ołam osobistą refleksję, k tó ra wiąże się z m oim d o ­ św iadczeniem badaw czym . M ianow icie kiedy w 1982 r. w szedłem do archiw um i przeglądałem m ateriały PKW N (były to czasy stanu w ojennego, a ja m iałem w te ­ dy 30 lat), czytałem różne spraw ozdania i opinie z tam tego okresu, a zarazem m iałem p o d o b n ą rzeczywistość za oknem archiw um . W idziałem żywe analogie między w ydarzeniam i sprzed 30 lat a tym, co się działo w Polsce po w p ro w ad ze­ niu stanu w ojennego. N iew ątpliw ie p iętno PKW N odcisnęło się bard zo m ocno. W pływ ało ono nie tylko na układ władzy, ale także - co chcę podkreślić - na św iadom ość funkcjonow ania tej w ładzy i św iadom ość polskiego społeczeństw a.

Andrzej Paczkow ski: Jeżeli chodzi o pierw sze pytanie, to funkcjonujem y w o b ­ szarze h isto rii altern aty w n ej, czyli szukam y czysto in telek tu aln y ch rozw iązań. Samo w sobie jest to bardzo interesujące i w pew nym sensie w spom aga także h i­ storiografię, choć należy zastrzec, że o ile, naw et upraw iając „n orm aln ą” historię, nieuchronnie upraszczam y przeszłość, o tyle krążenie po obszarach historii k o ntr- faktycznej, tej, k tó ra nie m iała miejsca, groźbę uproszczeń niezwykle wzm acnia.

16

Czy były alternatyw y w obec PKW N? N ie uw ażam za słuszną tezy, że gdyby

nie PKW N i Polska Lubelska, to pow stałaby siedem nasta republika. W żadnych ogłoszonych do tej po ry doku m en tach sow ieckich nie m a najm niejszych śladów, ażeby w M oskw ie planow ano w cielenie którego ko lw iek z p ań stw E u ro py Ś rod­ kow o-W schodniej do Z w iązku R adzieckiego. Pozbaw iono je pew nej części tery ­ to rió w - przypom nę, że nie tylko Polsce am p u to w an o Kresy W schodnie, ale ta k ­ że R um unii Besarabię i B ukow inę, C zechosłow acji Ruś Z akarpacką, Finlandii część Karelii oraz region koło Petsam o (najbardziej na p ó łn o c w ysunięty region Finlandii) - nie m iało to jednak nic w spólnego z tw orzeniem now ych republik sow ieckich. R epublika K arelo-F iń ska p o w sta ła jeszcze w 1939 r., aby były „p raw n e” podstaw y do aneksji całego kraju, z czego jed nak zrezygnow ano. Teo­ ria, że gdyby nie pow stał PKW N czy szerzej Polska zdo m in ow ana przez k o m u n i­ stów, to kraj zostałby w cielony do Z w iązku R adzieckiego, w ydaje m i się stw ier­ dzeniem p ro p a g an d o w y m . W arto p rz y p o m n ie ć, że w latac h 1 9 4 4 -1 9 4 5 inne

(6)

kraje, k tó re później stały się krajam i kom unistycznym i, weszły w sw oistą fazę przejściow ą. Pozostaw iono w nich - jakby na przynętę (nie tylko dla m ocarstw anglosaskich, ale też na użytek w ew nętrzny tych państw ) - n iek tó re instytucje ancien régim e’u: R um unia do 1947 r. była królestw em , a w Bułgarii do 1946 r. form alną głow ą państw a był car. W strategicznych p lanach Stalina m ieściło się w ykorzystanie istniejących stru k tu r w ładzy do przejm ow ania k o n tro li n ad k ra ­ jem . W przypadku Polski p roblem polegał na tym , że nie zgłosiły się żadne tra ­ dycyjne i spraw ujące w ładzę w legalnych instytucjach państw ow ych siły politycz­ ne, k tó re chciałyby taką rolę odegrać. M o żna tu po dać przykład C zechosłow acji: E dvard Benes zdecydow ał się (już w k ońcu 1943 r.) n a p orozu m ienie ze Stalinem i dzięki tem u C zechosłow acja przez kilka lat była krajem dem okratycznym , m oże nie w stu pro cen tach , ale jednak. D opiero w 1948 r. d o k o n an o przew ro tu . P rę­ dzej czy później każdy z tych krajów m usiał w stąpić na drogę ku kom unizacji czy sowietyzacji. Uw ażam , że gdyby Stanisław M ikołajczyk podczas p o by tu w M o ­ skwie n a przełom ie lipca i sierpnia 1944 r. zgodził się n a p ostulaty Stalina, to m ógłby polecieć z M oskw y nie do L ondynu, ale do Lublina, i zam iast E dw arda O sóbki-M oraw skiego stanąłby na czele PKW N czy też już w ów czas R ządu Tym­ czasowego. W szystko jest m ożliw e, ale jakoś nie p o trafię sobie w yobrazić, iż p o l­ scy kom uniści - od W ładysław a G om ułki i M ieczysław a M oczara, przez A lek­ san dra Z aw adzkiego i Stanisław a R adkiew icza, p o Bolesław a B ieruta i Franciszka Jóżw iak a - odm aw iają Stalinow i, któ ry p ro p o n u je im, aby wzięli udział w tw o ­ rzeniu Polskiej Socjalistycznej R epubliki Radzieckiej. M oże m oja w yobraźnia jest zbyt uboga? Tak więc to raczej Stalin „u rato w ał” Polskę przed losem Litwy albo Łotw y niż G o m u łka i Bierut.

N a stę p n a kw estia bezpośrednio wiąże się z p o p rzed nią. C hciałbym przy tej okazji pójść m oże naw et jeszcze dalej i postaw ić hipotezę, iż dzieje m ogły się p o ­ toczyć tak, że G om ułka zostałby sekretarzem K om itetu C entralnego Polskiej K o­ m unistycznej Partii (bolszewików), a B ierut przew odniczącym Rady Najwyższej PSRR. Przypom inam , że operujem y n a obszarze hipotez, dlatego m am nadzieję, że nie zostanę opacznie zrozum iany. Czy gdyby nie PKW N albo ogólnie gdyby nie fakt, że kom uniści byli w Polsce najpierw siłą dom inującą, a p o tem hegem o- nistyczną, Polsce przyznano by tak dużo ziem poniem ieckich, jak się ostatecznie (dopiero w Poczdamie) stało? Postaw iłbym takie, w pew nym sensie p rzew rotne,

pytanie generalne: czy duży kraj będzie zawsze lepszy, szczęśliwszy niż mały?

17

Z n a n y jest te n a rg u m e n t - w ysuw any czasam i w p o d tek ście , czasam i m iędzy

w ierszam i w latach 1 9 4 4 -1 9 4 5 czy w 1946 r., a później już w ielo k ro tn ie (po dziś dzień) i często jaw nie - że gdyby nie PK W N i polscy ko m uniści, m ielibyś­ m y „K sięstw o W arszaw skie” . G ranicę w sc h o d n ią w zdłuż linii - nazw ijm y ją w uproszczeniu - C urzo n a lub, jak ktoś w oli, linii 28 w rześnia 1939 r., granicę zach odnią zaś w edle stanu z 1939 r. z dro bnym i m odyfikacjam i, takim i jak w ej­ ście w skład Polski Śląska O polskiego, małej części P om orza Środkow ego i czę­ ści Prus W schodnich.

B ardzo jesteśm y przyzwyczajeni do granic, jakie dziś mamy, do wizji Polski, k tó ra stała się now oczesna, silna, prężna, lu d n a itd. dzięki tem u, że obejm uje zie­ m ie po O d rę i N ysę Łużycką. Postaw m y jednak pytanie: czy każdy kraj m usi być duży p o d w zględem obszaru? H o lan d ia nie jest duża, ale jakoś H o len drzy są z tego zadow oleni i nieźle im się żyje. P odobnie Szwajcaria i Szwajcarzy. Z a tym

(7)

pytaniem idzie drugie: czy gdyby te p ó łto ra, dw a m iliony Polaków przesiedlo ­ nych z ziem ostatecznie inkorporow anych do Zw iązku Radzieckiego w 1945 r. nie zostały rozproszone od Szczecina przez Z ieloną G órę, Wrocław, W orek Turoszow- ski p o W ałbrzych i K łodzko oraz o d K oszalina po K ołobrzeg, ale zasiedliły c e n tra ln ą Polskę, W ielko polsk ę, P om orze, Śląsk O p o lsk i, M az u ry (oczywiście bez N iem ców ), to Polska tak w iele by straciła? N iem cy zostały pow ażnie o k ro jo ­ ne n a w schodzie i nie dostały żadnych rek o m p en sat terytorialny ch na zachodzie (co było słuszną karą za zbrodnie i panoszenie się), R epublika F ederalna N iem iec była w ięc swego rodzaju „K sięstw em B ońskim ”, k tó re przyjęło na swój obszar w iele m ilio nów przesiedleńców . Z u p ełn ie nieźle się oni zaadaptow ali, zostali za­ akceptow ani, weszli w obieg społeczny, gospodarczy itd. Polska jest w Szczecinie i w Turoszow ie, w Ełku i w K ołobrzegu. Bardzo to sobie cenię, m am rodzinę w p aru różnych regionach ziem pozyskanych, lubię żeglow ać po Śniardw ach i zjeżdżać k arkonoską „L ollobrygidą”, aula L eopoldinum jest jed ną z najpiękniej­ szych sal uniw ersyteckich w E uropie (a więc i n a świecie), sopockie m olo słusz­ nie uch o d zi za coś niezw ykłego, a z oczyw istych w zg lęd ów szczególnie są m i bliskie średniow ieczne m ury Paczkowa. To nie przeszkadza m i jednak w p o sta­ w ieniu pytania: czy Polska m ogłaby żyć i być szczęśliwa bez Szczecina i Turoszo- wa? A m oże naw et lepiej by prosperow ała? Pod w aru nk iem wszakże, że nie by­ łaby Polską kom unistyczną, ale krajem o partym n a gospodarce w olnorynkow ej - a już zwłaszcza „społecznej gospodarce ryn ko w ej” - z w olnym rynkiem p o li­ tycznym , dem okratycznie w ybieranym p arlam entem . Bo ja w iem , czy nie byłoby lepiej, gdyby ktoś gdzieś m arzył o „polonizacji” swego położenia, tak jak w ielu z nas m arzyło o „finlandyzacji” ? M yślę, że m ów iąc o znaczeniu PKW N, w arto zastanow ić n ad takim pytaniem . O t, choćby dla um ysłowej gim nastyki.

Jeżeli chodzi o drugą kw estię po d jętą przez Pana Przew odniczącego, p o w ie­ działbym tak: istnieją oczywiste zw iązki m iędzy system em zrodzonym w 1944 r. a dniem dzisiejszym, jak np. tery to riu m i społeczeństw o; istnieje też w iele in­ nych, nieraz m ało w idocznych i bagatelizow anych. W ogólnym sensie m ożna m ów ić, rzecz jasna, o ciągłości m iędzy PKW N a II R zeczpospolitą. Polski K om i­ tet W yzw olenia N a ro d o w eg o był przez jego tw ó rcó w przedstaw iany jako coś w rodzaju przetransform ow anej II R zeczpospolitej. Stąd n p. liczne o d w o łan ia do konstytucji m arcow ej, pozostaw ienie w ielu przepisów p raw nych, a dzięki „ła-

18

godnej rew olucji” à la Borejsza jeszcze przez parę lat sądzili przed w o jen ni sędzio­

wie i w ykładali przedw o jenni profesorow ie. Czy za tym stał zam ysł oszustw a i trak to w an ie tego wszystkiego jako „potiom kinow skiej w ioski” ? Raczej tak, a w p rzyp adku w ielu kom u n istó w naw et na pew no chodziło o oszukanie i Pola­ ków, i św iata zachodniego. N iem niej ogół k om u n istó w uw ażał PKW N i Polskę Lubelską za ow oc rew olucji społecznej, której byli zalążkiem już o d czasów W iel­ kiego P roletariatu, a m oże naw et księdza Ściegiennego i innych „postępow ych d em o k ra tó w ”, któ ry ch lista w ydłużyła się z czasem do księcia C zcibora, co to dał łupnia Szwabom (byli to Sasi) p o d C edynią. D o tej rew olucji, nacjonalizacji w ła­ sności, zm iany orientacji politycznej, likw idacji zgniłego system u p arla m en tarn e­ go itd. dążyli już w II R zeczpospolitej. Z apew ne każdy praw dziw y rew olucjoni­ sta chciałby, aby jego dłoń zm iotła „ślad przeszłości”, ale chyba rzadko kiedy udaje się to osiągnąć, gdyż inercja jest jedną z największych sił w dziejach czło­ w ieka. A zazwyczaj rew olucja w ykorzystuje p rzydatne jej instrum enty pow stałe

(8)

w innych w aru n k ach ustrojow ych. I tak uchw ałą Rady M in istró w z 26 w rześnia 1946 r., p o d jętą na m ocy przedw ojennego p raw a dotyczącego osób służących w obcych arm iach, pozbaw iono obyw atelstw a 76 w ysokich oficerów (w tym gen. A ndersa), którzy pozostali n a em igracji. Form alny zrąb ustaw y o obyw atelstw ie z okresu II R zeczpospolitej obow iązyw ał aż do chw ili uchw alenia nowej ustawy, co nastąpiło 15 lutego 1962 r. Z p u n k tu w idzenia form alno -p raw neg o rzeczyw i­ ste cięcie m iało miejsce nie w 1944 r., ale raczej w latach 1 9 4 9 -1 9 5 0 , a zw ień­ czała je K onstytucja PRL z 22 lipca 1952 r. M yślę np. o zm ianie u stroju sądów, 0 likw idacji w o jew odów i starostów , o połączeniu w ładzy sam orządow ej, w isto­ cie w ów czas kom pletnie zglajchszaltowanej i niem ającej już nic w spólnego z au ­ tentycznym sam orządem , z tere n o w ą adm inistracją pań stw ow ą (rady n aro d o w e jako „jedyny gospodarz te re n u ”). Oczywiście p rzedw ojenne ustalenia praw ne, „przedw ojennych lu d zi” (specjalistów), przedw ojenne instytucje, a naw et sym bo­ le, w ykorzystyw ano instrum entalnie i w ybiórczo, ale w okresie PKW N odgryw a­ ło to n ad e r isto tn ą rolę persw azyjną. N ie w ykluczam , że w b adan iach n ad dzie­ jam i PRL w łaśnie okres PKW N okaże się tym , który najlepiej w k om p on ow uje się w całość dziejów narodow ych. Był to początek zerw ania z przeszłością, ale duża część tkanki społecznej i instytucjonalnej jeszcze w ów czas istniała.

Andrzej Friszke: Proszę państw a, podzielam pogląd, że groźba w cielenia Pol­ ski jako kolejnej republiki nie istniała, przynajm niej w realiach p o II w ojnie św ia­ tow ej. N a to m iast istniały w arianty, być m oże korzystniejsze. W ydaje się, że b a r­ dzo długo, do czerw ca 1944 r., Stalin bardziej grał n a te m ożliwości, intensyw nie zw łaszcza od Teheranu, czyli od grudnia 1943 r. Z jednej strony p odejm ow ano działania zm ierzające do tw o rzen ia Polskiego K om itetu N a ro d o w eg o w M o ­ skwie, to była taka kom binacja zbliżona do PKW N. M iała stanow ić alternatyw ę polityczną dla rządu w L ondynie, rzekom o pluralistyczną, bez k om u n istó w w ro ­ li głów nej, ale z ich decydującą ro lą n a zapleczu. Szukano naw et jakichś osób 1 z L ondynu, i z A m eryki (skierow ano zaproszenie do O skara Langego przeby­ w ającego w Am eryce). Polski K om itet N a ro d o w y bardzo p rzy po m in ał późniejszy Tymczasowy R ząd Jedności N arod ow ej. Z naleźli się w nim ludzie z kraju, ze Z w iązku R adzieckiego, z A m eryki, ludzie z dem okratycznej em igracji; padały naw et takie nazwy, k tó re później znajdą się w form ułach jałtańskich. R ów nocze­

śnie drugim torem , zwłaszcza w pierwszej połow ie 1944 r., toczyła się głów na

19

gra n a Londyn, na Stanisław a M ikołajczyka, w yw ierano naciski, by zachodni

alianci nakłonili Polaków do ugody. I tu pow staje kluczow e pytanie, na k tó re my nie znam y odpow iedzi i na razie jej nie poznam y, bo znajduje się w źród łach ro ­ syjskich. Czy była to gra obliczona na ściągnięcie rządu M ikołajczyka (o ile by przyjął linię C urzona) do Polski, czy też chodziło o to , żeby M ikołajczyk d o p ro ­ w adził do rozpadu rządu na em igracji, a w ów czas w yłuskano by z tego rozw alo­ nego obozu londyńskiego „dem okratycznych P o lak ów ”. Taka rysow ała się alter­ natyw a, ale do tej po ry nie m am y odpow iedzi, k tó rą z tych opcji Stalin uw ażał w ów czas za bardziej realną. Ta gra toczyła się aż do 22 czerw ca 1944 r. Tego dnia w Londynie odbyły się decydujące rozm ow y am basad ora sow ieckiego w W ielkiej Brytanii W iktora Lebiediewa z M ikołajczykiem . M ikołajczyk otrzym ał ultim atum . M iał zaakceptow ać linię C urzo n a oraz w yrzucić z rządu m inistró w zw iązanych ze spraw ą katyńską. Rząd m iał więc przyjąć stanow isko sowieckie w spraw ach

(9)

katyńskich. M ikołajczyk te w aru n k i odrzucił i d ok ładnie tego sam ego dnia Sta­ lin zaprosił n a Krem l delegację Krajowej Rady N arod ow ej (do tej po ry trzym ał ją w o b o zach żo łn iersk ic h , żeby sobie oglądali, jak żołn ierze się ćw iczą). W i­ dać w ięc w yraźnie, że była alternatyw a dla PKW N. Stała się jednak nieaktu aln a w obec stanow czości strony polskiej, k tó ra nie chciała się zgodzić n a żądania gra­ niczne Stalina. P roblem em było rów nież zaakceptow anie sowieckiej w ersji sp ra­ wy Katynia, drugiego bardzo w ażnego elem entu w tej rozgryw ce.

Teraz co do spraw y granicy. O tó ż w ydaje m i się, że m am y tu następującą sy­ tuację: d o p ó k i jest rozw ażany bardziej pluralistyczny w arian t przyszłego rządu polskiego, czyli mniejszy stopień k o n tro li n ad Polską, d o p ó ty p ro g ram granicz­ ny n a zachodzie jest skromniejszy, im zaś bardziej Stalin u tw ierd za się w p rz ek o ­ naniu, że będzie m iał p ełn ą k o n tro lę n ad Polską i rząd polski będzie jego n arzę­ dziem , tym śmielszy staje się p ro g ram graniczny. N ie w iem , czy m ógłbym się zgodzić z prof. Paczkow skim , że w ielkość tery to riu m nowej Polski nie m a zna­ czenia. M o im zdaniem granica na O drze i N ysie w aru n k o w ała też rozw iązanie w ielu p ro b lem ó w w ew nętrznych (chociażby takich jak p rzep ro w adzen ie reform y rolnej), k tó re inaczej nie m ogły być rozw iązane. N ie bardzo w ierzę, że tak a m a­ ła Polska m ogła p rosperow ać gospodarczo. Tego w ątku w tej chw ili nie będę ro z ­ wijał, bo nie chcę przedłużać.

O dniosę się do spraw zw iązanych z dalszym i konsekw encjam i. O tó ż to p ra w ­ da, że w iele rozw iązań instytucjonalnych i p raw ny ch z czasów PKW N będzie ja­ koś funkcjonow ać później, natom iast czy był to pom ysł na kontynuację II Rzecz­ pospolitej? Pow iedziałbym raczej, że był to pom ysł n a kontynuację pew nych po zo ró w II R zeczpospolitej w celu uzyskania większej legitymizacji, i zaak cento ­ w ałbym słow a ,,gra p o z o ró w ”. Użyłbym m oże naw et słow a „m istyfikacja”. Z a ­ ró w n o w odniesieniu do p ow stania PKW N, jak i do jego funkcjonow ania o dgry­ w a o no kluczow ą rolę. Przypom nę, że PKW N, w edłu g głoszonych pow szechnie zasad, już w m om encie pow staw ania o p arł się n a KRN. R zekom o to K R N m ia­ ła pow ołać PKW N, i do takiej konstrukcji „praw nej” przyw iązyw ano dużą wagę, chociażby nakłaniając ZPP do uznania nad rzędności KRN. A przecież była to czysta m istyfikacja. W iadom o, że jadącej do M oskw y delegacji K R N z E dw ardem O sóbką-M oraw skim n a czele w ogóle się nie śniło, że będzie uczestniczyła w za­ kładaniu jakiegoś rządu. C o więcej, delegacja KRN, przebyw ając już w M oskw ie,

20

nie m iała żadnej łączności z tow arzyszam i w Polsce, chociaż teoretycznie taką

łączność m ogła mieć, bo radiostacje sowieckie pracow ały po jednej stronie fro n ­ tu, depesze były odbierane po jego drugiej stronie, że już nie w spom nę o siatce w yw iadow czej. M ożliw ość p oro zu m ien ia istniała, ale nie została w ykorzystana. Z e w spom nień W ładysław a G om ułki w ynika, że o pow staniu PKW N dow iedział się z radia, tak sam o jak Bolesław Bierut, przew odniczący KRN. Z ap ew ne p rze­ w odniczący K RN nie m iał zielonego pojęcia, że coś takiego pow staje. W zw iąz­ ku z tym już sam zabieg z po w ołan iem PKW N był m istyfikacją.

M istyfikacja polegała rów n ież n a znacznym poszerzeniu zakresu spraw, k tó ­ re o d tą d stale tow arzyszyły życiu p o litycznem u PRL. C hociażby pluralistyczny ch a rak ter PKW N, k tó ry zakładał - k o m u n istó w było przecież w K om itecie n ie ­ w ielu - że dom inują, form alnie rzecz biorąc, przed staw iciele (m oże nie p rz e d ­ staw iciele, b o to k o lejn a m istyfikacja) inn ych stro n n ictw : socjaliści, ludow cy, dem okraci. Tymczasem w iadom o, że tak n ap raw d ę sprężyną działań byli kom

(10)

u-niści. To nie ludow cy i nie E dw ard O sóbka-M oraw ski podejm ow ali kluczow e decyzje, ale inne osoby, niekoniecznie naw et członkow ie PKW N, tylko n a p rzy ­ kład zastępcy d y rek to ró w departam entów , i to było właściw e źró d ło władzy. Ten elem ent teatralizacji życia publicznego polegający na tym , że co innego p o strze­ ga zwykły obyw atel jako w ładzę, w zględnie gdzie indziej jest „konstytucyjna” w ładza w ykonaw cza, a gdzie indziej tak n apraw dę się o n a znajduje, stanow i ch a­ rakterystyczną cechę system u w ładzy w okresie pow ojennym . Bo przecież, jak wiemy, praw dziw ą w ładzą było u form ow ane w sierpniu 1944 r. Biuro Politycz­ ne KC PPR. H istorycy badający Polskę Lubelską niekoniecznie interesują się p ro ­ tok o łam i posiedzeń PKW N, natom iast bardzo pilnie badają p ro to k o ły posiedzeń kierow nictw a PPR, bo tu było źró d ło w ładzy i linia łączności ze Stalinem . To tu zapadały kluczow e decyzje.

Kolejną grą p o zo ró w zw iązaną w łaśnie z PKW N była w ielopartyjność, k tó ra następnie została sform alizow ana w postaci kon k retn y ch stronnictw . W edług p o ­ m ysłów Józefa Stalina pow o jen n a w ładza m iała być m aksym alnie pluralistyczna. W depeszach G om ułkę grom io no za sekciarstw o, za to, że nie chce m ieć w przy­ szłym rządzie endeków , chadeków . W edług w yobrażeń M oskw y pow in ien być w nim pełny w achlarz stronnictw , ale stro n n ictw niesuw erennych. D latego tw o ­ rz o n o je o d zera, z p o m in ię ciem d o tychczasow y ch s tru k tu r organizacyjnych, przyw ódców , ignorując to, że rów nolegle istniała w podziem iu Polska Partia So­ cjalistyczna, S tronnictw o Ludowe oraz S tronnictw o Pracy. Tw orzenie tych stro n ­ n ictw p o d kuratelą kom unistów , niesuw erennych i k o ntro low any ch, p o d b u d o ­ w anych ro zm aitą agenturą, ale przedstaw ianych jako suw erenne siły polityczne, jest kolejną m anipulacją i m istyfikacją, k tó ra w tam tym m om encie bierze swój początek, a k tó ra b ardzo długo będzie k o n ty n u o w an a w PRL w postaci w ielu o r­ ganizacji fasadow ych.

Zbliżając się ku końcow i mojej w ypow iedzi, chciałbym pow iedzieć rzecz n a ­ stępującą: rzeczywiście PKW N pow stał w 1944 r. z w oli Stalina i był pom ysłem n a realizację form uły Polski zależnej od M oskwy. Pom ysłodaw ca w gruncie rze­ czy zablokow ał m ożliw ość p ow stania jakiegoś k o m pro m isu z autentycznym i si­ łam i politycznym i. To była swego rodzaju dywersja, k tó ra przez w prow adzenie n a scenę polityczną PKW N de facto uniem ożliw iła pow ażne rozm ow y m iędzy M ikołajczykiem a Stalinem w M oskw ie. W tym sensie PKW N był niew ątpliw ie

narzędziem zniew olenia Polski. N ato m iast czy była tak a h ip o tetyczn a m ożliw ość,

21

by polscy kom uniści nie uczestniczyli w tej grze? Aby nie działali w spólnie ze Sta­

linem , ale w spierali M ikołajczyka? To jest oczywiście n ieporozum ienie. M u siało ­ by polskich k om u n istó w po p ro stu nie być dlatego, że - jak tu słusznie w części referatow ej ktoś pow iedział - kom uniści z zasady utożsam iali się ze Zw iązkiem R adzieckim jako narzędziem wielkiej rew olucji, w ielkich przem ian, bu d o w an ia nowej cywilizacji. T rudno sobie w yobrazić, żeby ko m u nista w ahał się, czy o p to ­ w ać za Polską z jej rządem „reakcyjnym ”, czy działać n a rzecz w idm a rew olucji i państw a kom unistycznego. I rzeczywiście o takich w ah aniach nic nie wiemy.

Jerzy Eisler: G dy jakiś czas tem u dr R afał W n u k zatelefon ow ał do m nie, p ro ­ sząc, bym zastąpił prof. A ndrzeja W erblana w tym pan elu , p ó ł żartem , p ó ł se­ rio zapytałem , czy w obec tego m am być pro f. W erblanem ? Innym i słowy, czy w dyskusji - o ile tylko będzie to m ożliw e - m am starać się reprezen tow ać jego

(11)

poglądy? W odpow iedzi usłyszałem : „N ie, postaraj się być sobą!”. Z acznę zatem nieco przew ro tn ie od artykułu, k tó ry n a w stępie przyw ołał dr hab. Paweł M ac h ­ cewicz. Z eby p a ń stw a zachęcić do lek tu ry teg o tek stu , p o w iem ty lko jedno: w ogóle nie pojaw ia się w nim pojęcie A rm ia Krajow a. Jeżeli pisze się pow ażny artykuł n a tem at PKW N, o instalow aniu w Polsce w ładzy kom unistycznej latem 1944 r., a gubi się taki „drobiazg” jak AK, to o db ieram to jako pow ażny sygnał, że coś jest nie tak.

Z ostaw m y to jednak na bo k u i spróbujm y n a całą spraw ę spojrzeć nieco in a­ czej. W sądow nictw ie, w krym inalistyce często p ad a pytanie, kto z takiego a nie innego przebiegu jakiegoś w y d arzen ia skorzystał; k to i z jakich w zględ ów był nim szczególnie zainteresow any? Postaw m y te p ytania w odniesieniu do w szyst­ kiego, co działo się w lipcu i sierpniu 1944 r. na zachód od Bugu i zarazem na w schód od Wisły. W tym przypadku o dp ow ied ź jest banalnie p ro sta. N iek on iecz­ nie zresztą z tych sam ych pow odów , ale nie ulega w ątpliw ości, że aku rat takim , jaki nastąpił, rozw ojem w ydarzeń najbardziej zainteresow ani byli Stalin i polscy ko m uniści. P atro n u jąc p o w stan iu PK W N , p rz y w ó d ca Z w iązk u R adzieckiego uzyskał realną szansę na przesunięcie granicy swego im perium , strefy w pływ ów czy m oże już od razu bezwzględnej dom inacji, znacząco na zachód, do serca E u­ ropy - tak głęboko, jak nigdy p rzedtem nie sięgała. Ju ż nie tylko W arszawa i Łódź m iały być - jak w czasach zab orów - m iastam i w rękach Rosjan, ale d o ­ celow o rów nież ziem ie położone dużo dalej n a zachód.

Spraw a z polskim i kom unistam i jest bardziej skom plikow ana. Przede wszyst­ kim dobrze byłoby wiedzieć, ilu - po stalinowskich czystkach, działaniach w ojen­ nych i okupacji niemieckiej - żyło jeszcze w 1944 r. członków Komunistycznej Par­ tii Polski? O jak dużej grupie m ożna m ówić w tym przypadku: dwa, trzy, pięć tysięcy osób czy m oże jeszcze trochę więcej? W każdym razie była to grupa o m i­ nim alnych w pływ ach w społeczeństwie i w żaden sposób - naw et razem z m ło d ­ szymi tow arzyszam i z PPR - nie m iałaby szans na zdobycie w ładzy w drodze w y­ b o ró w parlam entarnych. Z resztą sam W ładysław G om ułka przyznawał: „Nie kartka w yborcza doprow adziła nas do w ładzy”. Co w takim razie spraw iło, że p o l­ scy kom uniści ją przejęli? Oczywiście zdobyli oni w ładzę wyłącznie dzięki m ilitar­ nej potędze Arm ii C zerw onej, k tó ra w drodze do N iem iec m usiała przejść przez terytorium Polski. O przyszłości pow ojennej Polski przesądziły de facto m iliony so-

22

w ieckich żołnierzy, które wkroczyły do niej w m arszu n a Berlin. M o żna wskazać

niewiele podobnych przykładów tw orzenia lokalnych rządów (pragnących uch o ­ dzić za suwerenne) przy aż tak silnej obecności m ilitarnej innego państw a.

Osobiście nie lubię określenia „ag en tu ra”, gdyż jest ono silnie nacechow ane negatyw nym i konotacjam i, ale n apraw dę nie w iem , jak w zgodzie z naukow ym i standardam i inaczej nazw ać tw orzony w takich w aru n k ach w M oskw ie PKW N. W tym miejscu nasuw a się od razu pytanie o realną alternatyw ę dla PKW N. I tu ­ taj nie do koń ca zgadzam się z m oim i przedm ów cam i. Rzeczywiście były alter­ natywy, i to bardzo złe, a tak napraw dę w szystko zależało od Stalina. O n decy­ dow ał o w szystkim i sam w istocie pod ejm o w ał kluczow e decyzje. Poniew aż w iele rozw iązań dojrzew ało w yłącznie w jego um yśle, jest to nie do zbadania, bo nie p otrafim y d okładnie odtw orzyć jego p rocesó w m yślow ych. M ożem y w spo­ sób pow ażny analizow ać jedynie to, co się ostatecznie stało, a nie to wszystko, co teoretycznie stać się m ogło. Tymczasem nie dysponujem y (przynajm niej n a

(12)

ra-zie!) dokum entam i, k tó re m ów iłyby o tym , że w gabinecie na K rem lu Stalin z W iaczesław em M o ło to w em czy Ł aw rientijem Berią rozm aw iali o rozw iąza­ niach dotyczących Polski, że analizow ali jakieś w arianty rozw oju wypadków . Z resztą pew nych rzeczy nie dow iem y się nigdy. W ypada n atom iast zastanow ić się nad tym , czy i ew entualnie jakie m ogły być alternatyw ne scenariusze.

Zacząć chyba należy od tego najm niej p raw d o p o d o b n eg o , w praktyce w o gó ­ le nierealnego: oto latem 1944 r. n ad W isłą zam iast dywizji A rm ii Czerw onej znajdują się - pow iedzm y - trzy m iliony am erykańskich i brytyjskich żołnierzy. N a tu raln ie w tedy h istoria toczy się zupełnie inaczej. Tylko że po konferencji w Teheranie było to niem ożliw e. Z w yjątkiem zaś tego jednego wszystkie p o z o ­ stałe scenariusze „ustaw iały” polskich kom u n istó w i ich sow ieckich p ro te k to ró w w sytuacji zdecydow anie uprzyw ilejow anej. Trzeba przy tym w yraźnie p o w tó ­ rzyć, że głów nym rozgryw ającym był w tedy Stalin, a polscy kom uniści - co zresz­ tą w cale ich nie uspraw iedliw ia - odgryw ali jedynie role w y k o n aw có w jego p lan ó w i zam ierzeń. W idać to m oże najlepiej n a p rzyk ład zie silnie zresztą zmi- styfikow anej kw estii „siedem nastej rep u b lik i”. M o żn a pow iedzieć gorzko, że i tak w 1944 r. m ieliśm y na swój sposób szczęście, bo gdyby Stalin uznał, iż to jest z jakichś w zględów dla niego rozw iązanie korzystniejsze, to ani AK, ani nasi sojusznicy odd aleni w tedy o tysiące kilom etró w od W isły - niezależnie od sto p ­ n ia ich determ inacji - nie byliby w stanie nic w tej spraw ie zrobić.

N ależy też zastanow ić się chwilę, do czego p o ró w n uje się PKW N. W ślad za prof. Januszem W roną skłonny byłbym przy tym trak to w ać PKW N jako część „większej całości” i poró w n an ie to rozciągnąć n a całe 45 lat Polski Ludow ej. N iezależn ie o d w szystkich zastrzeżeń i ogran iczeń p o ró w n u je się ją zw ykle z Francją za rząd ó w Vichy, z Księstwem W arszawskim , z K rólestw em Polskim w latach 1 8 1 5 -1 8 3 0 . Przypom nijm y w ięc tutaj, iż w e Francji reżim Vichy został po p ro stu niem al w yłączony z narodow ej historii - chciałoby się pow iedzieć, że został wyklęty. Po w ojnie w ielu ludzi Vichy sądzono, skazyw ano n a w ięzienia, niek tó rych n aw et stracono, a i tak często się m ów i, że Francja nie rozliczyła się uczciwie z prob lem em kolaboracji z lat II w ojny św iatow ej. W innym tego stanu rzeczy w jakim ś stopniu był gen. C harles de G aulle, który praktycznie od razu, już w sierpniu 1944 r. oświadczył, że R epublika Francuska nigdy nie przestała istnieć. W ten sposób pétainow skie Państw o Francuskie niem al autom atycznie

znalazło się w historycznym niebycie.

23

Z kolei Księstwo W arszawskie zarów no w języku potocznym , jak i w m yśleniu

historycznym Polaków z pew nością nie jawi się jako krain a m arzeń. A lternatyw ą dla niego byłby chyba tylko brak bytu państw ow ego. K rólestw o Polskie rów nież nie było rajem , bo przecież gdyby nim było, nie doszłoby do w ybuchu pow stania listopadow ego. W każdym z tych przypadk ów mieliśmy do czynienia z czymś, co m ożna by określić m ianem mniejszego zła, przy czym w żadnym razie nie jest to aluzja do stanu w ojennego i słów gen. W ojciecha Jaruzelskiego. Skoro jednak p o ­ jaw ia się kategoria „mniejszego zła”, to m usiało być rów nież jakieś większe zło. Z apew ne dla stosunkow o liberalnego K rólestw a Polskiego z lat 1 8 1 5 -1 8 3 0 takim gorszym w ariantem był n a przykład późniejszy Kraj Przywiślański. Analogicznie m ożna chyba pow iedzieć, że PKW N i to wszystko, co nastąpiło potem , było m niejszym złem , o ile faktycznie istniało p raw do po do bień stw o w łączenia Polski w granice Zw iązku Radzieckiego. W jakimś bow iem sensie nie tylko stan wojenny,

(13)

ale w ogóle cały okres PRL był jednym w ielkim m niejszym złem . Byłoby tak jed ­ n ak tylko wtedy, gdybyśm y m ieli pew ność, iż istotn ie w iększym złem była „sie­ d em n asta re p u b lik a ”, później w o jn a d o m o w a, a jeszcze później sow iecka in­ terw encja zbrojna (np. w 1956, 1970, 1981 r.). W yłącznie przy takim założeniu m ożna by się zgodzić z tw ierdzeniem , że lepiej się stało, iż stan w ojenny w p ro w a­ dził gen. Wojciech Jaruzelski, a nie marsz. W iktor Kulikow. Ale z p o w o d u braku dostępu do w ielu dok u m en tó w ciągle nie m am y takiej pewności!

W cytow anym już artykule prof. A ndrzej W erblan napisał, że dla polskich k o ­ m unistów fakt, iż Stalin osobiście pop raw iał i „red ago w ał” Konstytucję PRL, sta­ now ił p o d o b n y zaszczyt jak dla szw oleżerów to , że sam cesarz N a p o le o n B ona­ parte napisał Konstytucję Księstwa W arszawskiego. Ale jeśli przyjąć, że tak było istotnie, to koniecznie trzeba dodać, iż w tym pierw szym przypadku nie było ani hrabiny M arii Walewskiej, ani księcia Józefa Poniatow skiego, ani gen. Ja n a H e n ­ ryka D ąbrow skiego, ani w ielu innych zasłużonych dla Polski postaci historycz­ nych. R óżnica była mniej więcej tak a sam a jak m iędzy N ap o le o n em a Stalinem , ale w tym gronie nie ośm ieliłbym się jej objaśniać. Polscy kom uniści byli posłusz­ nym i w ykonaw cam i w oli tego ostatniego, w praktyce bez w iększego w pływ u na bieg w ydarzeń. Stalin dyktow ał im w arunki, a oni je bez słow a przyjm ow ali. N ie m am y żadnego św iadectw a potw ierdzającego, że np. m ówili: „Towarzyszu Stalin, dajcie nam L w ów ”, i co - Stalin dał im Lwów? W szystko w praktyce przebiega­ ło tak, jak Stalin to wcześniej zakreślił. I m oże dlatego w łaśnie m ógł (i chciał!) z K onstytucji PRL z 22 lipca 1952 r. pew ne rzeczy w yrzucić, a inne dopisać.

Podsum ow ując, chciałbym jeszcze tylko dodać, że w historii ludzkości nader często w ystępuje coś takiego jak m it dziew iczego początku. W ystarczy spojrzeć, jakim kultem otacza się w Stanach Z jednoczonych ojców założycieli. P odobnie w Zw iązku R adzieckim - naw et już p o upad k u system u kom unistycznego - czę­ sto m ów io no, że W łodzim ierz Lenin stw orzył w szystko to, co było w nim dobre, n ato m iast Stalin wypaczył, w ynaturzył ten ustrój. M it dziew iczego początku jest ludziom potrzebny. W Polsce kom uniści też się nim posłużyli, aby p o tem m óc lansow ać m it dobrego kom unisty krajow ego, polskiego. U osabiał go W ładysław G om ułka, k tó ry chciał do socjalizm u podążać „polską d ro g ą ”. W tym ujęciu p o ­ czątek Polski Ludow ej był niem al świetlany, a do p iero po 1948 r. m iały pojaw ić się „błędy i w ypaczenia”. Dziś wiemy, że jest to ujęcie niepraw dziw e. O d same-

24

go początku w kraju szalał terro r, a w ładza kom unistyczna w Polsce zasadzała się

na kłam stw ie. W szak PKW N nie pow stał tutaj w C hełm ie, k tó ry zresztą wcale nie był pierw szym polskim m iastem n a szlaku A rm ii C zerw onej, i nie tutaj jego M anifest został przygotow any i ogłoszony. Potem m ogły być i były coraz w ięk­ sze kłam stw a, k tó re piętro w o nakładały się n a siebie. P rofesor Paczkowski n a tra ­ fił kiedyś na sporządzone tą sam ą ręk ą w yniki referen d u m z 1946 r.: te rzeczy­ w iste i te już sfałszow ane, przeznaczone do publikacji. N a p raw d ę tru d n o było liczyć na to, że ślady tego typu fałszerstw zachow ają się do naszych czasów. Po­ dobnie, jak w iadom o, rzecz się m a z rosyjskojęzycznym tekstem K onstytucji PRL z odręcznym i p o praw kam i Stalina, k tó re p o tem osobiście Bolesław B ierut skru­ p ulatnie przenosił na tekst polski. N ie było zatem żadnego dziew iczego p o cząt­ ku, o d razu było kłam stw o, m anipulacje i zbrodniczy terror.

D latego też, gdy słyszę apele o oddanie należnego szacunku polskim k o m u n i­ stom , k tó ry c h d ziałalność - w ocenie osób w y po w iad ający ch teg o ty p u sądy

(14)

- ocaliła pow o jen n ą Polskę od znacznie gorszego losu, niezm iennie o dpow iadam retorycznym pytaniem : czy jest taki kraj na świecie, gdzie k o lab o ra n to m buduje się po m niki i ich im ieniem nazyw a się statki, szkoły, ulice i place?

Paw eł M achcew icz: Dziękuję bardzo. O tw ieram dyskusję, proszę o staw ianie pytań, w ygłaszanie polem ik.

A n to n i D udek: Kilka kró ciutkich uw ag na m arginesie tych interesujących w y ­ stąpień. We w szystkich w ypow iedziach pojaw iało się nazw isko Stalina. O tóż prof. Paczkowski postaw ił bardzo p rz ew ro tn ą hipotezę, że być m oże bez ziem za­ chodnich byłoby nam nie gorzej, a gdyby Polska rzeczywiście stała się krajem su­ w erenny m i skorzystała z p lan u M arshalla, to naw et byłoby nam lepiej. D la m nie w ogóle dem agogicznym argum entem , p odno szon ym mniej przez historyków , a częściej przez publicystów, jest stw ierdzenie, że w łaśnie dzięki objęciu w Polsce w ładzy przez kom u n istó w Stalin walczył o polskie ziem ie zachodnie. W Poczda­ mie on przede wszystkim walczył o granice im perium sow ieckiego. W 1945 r. było już dla wszystkich jasne, że Polska znalazła się w strefie w pływ ów sow iec­ kich, ale los N iem iec nie został jeszcze przesądzony. D latego w tym m om encie Stalin walczył o zachodnią granicę swego im perium . Później okazało się, że p rz e­ biegała on a n a Łabie, a nie n a O drze i N ysie Łużyckiej, ale to w yjaśniło się d o ­ piero po 1945 r. To jest pierw sza spraw a.

N astępnie chciałbym się odnieść do postaw ion ego wcześniej pytania, w jaki sposób tw órcy PKW N podchodzili do tradycji II R zeczpospolitej, do konstytucji m arcow ej, do której się odw ołali. N aw iążę do w ygłoszonego wczoraj przez prof. Z bigniew a Z aporow skiego referatu o myśli politycznej KPP7. M oże ak urat on nie dotykał tej kw estii, ale obecni tutaj przypom inają sobie, że w ew nątrz KPP trw ał w ieloletni spór m iędzy w iększością i m niejszością. W najw iększym skrócie sprow adzał się o n do tego, że tzw. większość chciała rew olucji w dw óch etapach: najpierw rew olucji dem okratycznej, czyli rew olucji ludow ej, a później dopiero rew olucji proletariackiej. N a to m iast m niejszość m ów iła, że trzeba od razu p rz e­ chodzić do rew olucji proletariackiej. W praktyce chodziło o to, czy kolektyw iza­ cję robić zaraz p o zw ycięstwie rew olucji, czy po pew nym okresie przejściow ym . W tedy w latach trzydziestych Stalin rozstrzygnął ten spór n a korzyść m niejszości z Julianem Leńskim na czele, a przyw ódcy w iększości zostali w y m ordo w an i. Póź­ niej w 1944 r. Stalin w ró cił do pom ysłu większości, czyli rew olucja m iała być jed nak dw uetapow a. Pierwszy etap rozpoczął się w 1944 r.: to M anifest PKW N i te wszystkie pozo rn e, dekoracyjne działania zw iązane z rządem koalicyjnym . W 1948 r. zarządzono drugi etap: pozbyto się z kiero w n ictw a p artii tych w szyst­ kich z G om ułką n a czele, którzy m ieli jakieś w ątpliw ości, i przystąpio no do re ­ w olucji praw dziw ej, proletariackiej.

Rzecz ostatnia, też zw iązana z Józefem Stalinem. O tó ż m oi przedm ów cy m ó ­ w ili, że w 1944 r. nie m ożna sobie było w yobrazić rządu , jakiejś w ładzy n a zie­ m iach polskich bez udziału kom unistów , ale kiedy to się właściwie zadecydow ało?

7 R eferat pt. „K om unistyczna P artia Polski a Polski K o m itet W yzw olenia N a ro d o w e g o , p ro g ra m o ­ w a ciągłość czy zm ia n a ” .

(15)

Starałem się słuchać w iększości w ystąpień, ale w ydaje m i się, że referenci nie w spom nieli o tym , co stało się w 1943 r. W tedy alianci zachodni podjęli decyzję o o tw arciu d rugiego fro n tu we F rancji, co n a stą p iło w czerw cu n astęp n e g o ro k u . P rzy p o m in am , że W in sto n C h u rch ill p ro p o n o w a ł o tw arcie drugieg o fro n tu na B ałkanach, ale nie zgodzili się n a to A m erykanie. W yobraźm y sobie sy­ tuację, w której w 1944 r. alianci najpierw lądują n a B ałkanach. Czy to zm ieni­ łoby układ? Z apew ne nie, bo było już za pó źno, ale to pokazuje sposób m yśle­ nia C hurchilla. D ostrzegał on ekspansję sow iecką i zagrożenia z nią zw iązane już w pierwszej połow ie 1943 r. Rzecz nie polegała tylko na o tw ieran iu drugiego fro ntu , ale także n a ogrom nej pom ocy w ojskow ej, bezcennej dla Z w iązku R a­ dzieckiego w 1943 r., kiedy N iem có w odpychano spod Stalingradu, a później p o k o n an o w bitw ie n a łuku kurskim . W ydaje m i się, że gdyby nie p olityka am e­ rykańska, sytuacja m ogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. A m erykanie po p rostu byli w ybitnie krótkow zroczni, to jest spraw a dość oczywista, ale w a rto , żeby n a tej konferencji, kiedy m ów im y o alternatyw nych m ożliw ościach rozw oju sytu­ acji, zostało to jasno pow iedziane: A m erykanie p op ełn ili wielki, gigantyczny, h i­ storyczny błąd, k tórego „od k ręcan ie” zajęło im następne 50 lat. Błąd polegający n a zbyt łatw ow iernym trak to w a n iu ,,w ujka J o e ”, jak pieszczotliw ie nazyw ano Józefa Stalina.

L eonid Z aszkilniak: Bardzo interesująca dyskusja i p o ru szo n o w niej już w ie­ le tem atów , ale ja m am jeszcze jedno pytanie. Z w róciłem szczególną uw agę n a w ystąpienie prof. Eislera. C hciałbym odnieść się do tego, co pow iedział o k o la­ boracji. C o to jest kolaboracja? Jeżeli pom yślim y o polityce jako o sztuce k o m ­ prom isu, czyli sztuce realności, to w tedy nie m ożna m ów ić o kolaboracji, a jedy­ nie o realnej polityce. Z resztą jak to było w X IX w.? A w ięc jeżeli pekaw uenow cy (nie m ów ię o kom unistach) liczyli się z realną po lityką i brakiem alternatyw y, to postępow ali nie jak kolaboranci, ale jak politycy, tu w idzę sprzeczność. O to chciałem w łaśnie zapytać.

Paw eł M achcew icz: Czy są jeszcze jakieś pytania, polem iki, kom entarze? Leon Kieres: Pragnę uzupełnić inform acje przekazane przez prof. Paczkow-

2 6

skiego. M ianow icie jako p raw n ik zajmujący się h isto rią adm inistracji publicznej

z całą stanow czością chcę potw ierdzić, że m iędzy 1944 a 1950 r. p ró b o w an o w sposób fasadow y podtrzym yw ać pew ne przed w o jenn e rozw iązania ustrojow e, zwłaszcza gdy idzie o adm inistrację publiczną. Polski sam orząd teryto rialny fu n k ­ cjonow ał n a podstaw ie ustaw odaw stw a przedw ojennego do 1950 r., kiedy spe­ cjalną ustaw ą o terenow ych organach jednolitej w ładzy publicznej kom pletnie zniesiono jakiekolw iek jego przejawy. W p ro w ad zo n o system adm inistracji p u ­ blicznej oparty na zasadach centralizm u dem okratycznego, później, w 1952 r., um ocow any w konstytucji lipcow ej. P odobnie było z adm inistracją gospodarczą. R ozw iązania przedw ojenne, dajm y na to p raw o przem ysłow e z 1927 r., ob ow ią­ zywały form alnie do 1950 r., do czasu uchw alenia d ek retu o przedsiębiorstw ach państw ow ych, ale to w yzuw anie przedsiębio rcó w z w łasności pryw atnej p rzeja­ w iało się jeszcze w okresie p rzed 1956 r. w przejm ow aniu w tzw. przym usow y zarząd tych firm pryw atnych, k tó re państw o chciało niby legalnie przejm ow ać.

(16)

I tu jest prob lem , k tó ry m chciałbym się z państw em podzielić i usłyszeć p a ń ­ stw a stanow isko. Składając w Senacie spraw ozdanie, pow iedziałem : ,,N ie odci­ nam się od PRL, żyłem w PRL, to było jednak, jakkolw iek byśm y je oceniali, p aństw o, w którym wszyscy w jakiś sposób byliśmy zakorzenieni po różnych stronach, a ja akurat byłem po tej stronie, k tó ra się w adziła z tym p ań stw em ”. W tedy jeden z sen ato ró w pow iedział mi, że to jest hańba, że ja nie p ow inienem użyć tego sform ułow ania (moje w ystąpienie było następnie przyw ołane w czasie spraw ozdania sejm owego). Pow iedział on, że przecież naw et N iem cy odcięli się od N iem ieckiej R epubliki D em okratycznej, a ja nie odcinam się od PRL? O to też p ytała m nie dzisiaj telewizja. Jak oceniam ten okres z p u n k tu w idzenia u s tro ­ jow ego, czy to jest czarna dziura? Innym i słowy, czy m ożn a by tę dziurę zaklaj- strow ać uchw ałą Senatu z 1997 r. o ciągłości ustrojow ej m iędzy II a III R zeczpo­ spolitą (przypom inam , że tak ą uchw ałę polski Senat w 1997 r. przyjął). Dla historyk a rozum iem , że tutaj m oże nie być szczególnych problem ów , ale dla p raw n ik a one jednak są, zw łaszcza jeśli dzisiaj odw ołujem y się (zwłaszcza w sen­ sie pozytyw nym ) do p ew n y ch ro zw iązań u staw o d aw czy ch p rzyjm ow an ych w okresie 1 9 4 4 -1 9 8 9 . W iele z nich było stosow anych czy recypow anych naw et po 1989 r. w n ow o przyjm ow anych rozw iązaniach praw nych. M yślę, że to jest pro blem nie tylko dla takich ludzi jak ja, którzy się zajm ują h istorią ustroju p a ń ­ stw a polskiego. M oże któryś z h istoryków pow iedziałby mi, czy się zhańbiłem , tak jak pow iedział ten poseł, czy jednak m iałem jakąś częściową rację, o d rzu ca­ jąc tam to państw o jako złe, to talitarn e, niesuw erenne, niedem okratyczne, ale państw o (ja odrzuciłem państw o w 1 9 8 0 -1 9 8 1 r., kiedy należąc do stru k tu r o p o ­ zycji dem okratycznej, opow iedziałem się za inną form acją ustrojow ą).

A ndrzej Paczkow ski: Jeszcze tylko w spraw ie tezy o „dw uetapow ej re w o lu ­ cji”, czyli o dw óch etap ach kom u n izo w an ia Polski. Pierwszy etap to lata 19 4 4 ­ -1 9 4 8 /1 9 4 9 , drugi okres - 1 9 4 9 -1 9 5 5 . Oczywiście sp otkan ie w dn iu 22 lipca, w d odatk u w tym miejscu, podkreśla wagę cezury 1944 r., bo w ów czas właśnie rozpoczęło się wielkie cięcie ustrojow e. C hciałbym jednak, żebyśmy przy tej o k a­ zji nie zapom nieli, że był jeszcze drugi etap i że - jak sądzę - on w łaśnie był kon- kluzywny, gdyż dopiero w tych latach zbudow ano praw dziw e podstaw y państw a kom unistycznego. Polska Lubelska w m ałym tylko stopniu była zapow iedzią tego,

co p o w stało później. W łaściw ie jedno było pew ne: w ładzę n ad krajem zdobyli

27

zw olennicy jednej z najbardziej radykalnych ideologii X X w. i uzyskało ją p a ń ­

stwo, w którym ideologię tę usiłow ano w prow adzać w życie. A przynajm niej się n a nią pow oływ ano. Co się w Polsce u d a i kiedy - jeszcze nie było w iadom e.

Jan u sz W rona: Proszę państw a, wszystkie tezy, k tó re przedstaw ili p rzed m ó w ­ cy, de facto zam ykają się w stw ierdzeniu, iż m ów im y dzisiaj głów nie o PKW N, bo on był elem entem konstruującym po II w ojnie światowej system w ładzy w Polsce. N ato m iast myślę, że zasadna jest uw aga dr. D udk a dotycząca k o n te k ­ stu m iędzynarodow ego. M y dzisiaj właściw ie o nim nie mówiliśmy, a problem , czy to kwestia siedemnastej republiki, czy w ogóle um iejscowienia Polski w 1944 r., ściśle łączy się także z relacjam i geopolitycznym i. I tu p ad ło stw ierdzenie, że A m erykanie p o p ełnili straszliwy błąd, nie zgadzając się na koncepcję C hurchilla, by uderzyć w to m iękkie podbrzusze, czyli Bałkany. J a też tak m yślałem , ale po

(17)

przeczytaniu książki H e n ry ’ego Kissingera D yplom acja8 sądzę, że to nie był błąd. Z up ełn ie nie bierzem y dziś p o d uw agę ów czesnych relacji am erykańsko-brytyj- skich ani faktu, że przecież jeszcze w 1944 r. p rezyd ent S tanów Z jednoczonych obiecyw ał Stalinow i, iż w ojska am erykańskie zostaną w E uropie tylko dw a m ie­ siące p o zakończeniu wojny. A teraz jest pytanie, czy A m erykanie byli k ró tk o ­ w zroczni? N ie zgadzam się z tą tezą. Przenosim y m echanizm y polityki eu ro p ej­ skiej n a k o n ty n en t am erykański. Stawiam tezę i jestem g otów jej b ro nić, że po lityka zagraniczna p rezydenta Stanów Z jednoczonych jest p o ch o d n ą polityki w ew nętrznej. Bez p o p arcia dla tej polityki niew iele m oże o n zrobić, bo przecież co cztery lata m am y w eryfikację w yborczą. O czym m yślało społeczeństw o am e­ rykańskie w 1944 r.? O jak najszybszym zakończeniu w ojny i o pow rocie am e­ rykańskich chłopców do dom u, tym bardziej że A m eryka cieszyła się okresem wielkiej prosperity, niem al znikło bezrobocie. W łaściw ie był to kraj (paradoksal­ nie) wielkiej szczęśliwości ekonom icznej. Kissinger przypom niał, że prezydent R oosevelt nie m iał koncepcji dotyczącej Europy, i to stw orzyło przestrzeń dla Stalina. Z aczął o n kreow ać rzeczywistość, bard zo sprytnie zresztą wygryw ając różnice m iędzy polityką am erykańską a brytyjską. Czy to był błąd? Powiem o jednej rzeczy (o której w gronie histo ry k ó w wszyscy wiem y): znam y p rz em ó ­ w ienie Stalina w Teatrze Bolszoj z 9 lutego 1946 r. Jest on o w ezw aniem do k ru ­ cjaty, do III w ojny św iatow ej. Ile trzeb a czekać, by pojaw iła się d o k try n a H ar- ry ’ego Trum ana? Praw ie rok. A dlaczego trzeba czekać? Bo trzeb a przekonać am erykańskie społeczeństw o, że istnieje m ożliw ość w ybuchu kolejnej w ojny z p o w o d u agresji Z w iązku R adzieckiego. Uw ażam , że uw zględnienie nieco in­ nych relacji i m ech a n izm ó w p o lity k i globalnej jest także isto tn e dla Polski. W m o im o dczuciu teza, że w łaściw ie nasz los był przesądzony, że tu nie było alternatywy, w ydaje m i się najbardziej zasadna. Czy była na p rzykład m ożliw ość dogadania się z M ikołajczykiem ? Teoretycznie tak, ale pam iętajm y, że Benes też przecież dogadał się ze Stalinem , a co się stało w lutym 1948 r.? Czyli w każdej sytuacji, naw et gdyby M ikołajczyk przyjechał do L ublina i wywalczył lepsze w a­ run k i niż PKW N, to w tym biegunow ym podziale świata, jaki się w ów czas tw o ­ rzył, i przy dom inacji Z w iązku Radzieckiego w tej części Europy, los Polski był przesądzony, tak jak los M ikołajczyka.

W spom nę jeszcze o jednej spraw ie. P rofesor Paczkowski b ardzo ciekawie

28

sprow oko w ał p roblem granicy na O drze i Nysie Łużyckiej. Ja też się zgadzam , że

tutaj Stalin walczył o przesunięcie tej granicy m aksym alnie n a zachód. N iep rzy ­ pad kow o Szczecin dostaliśm y w sierpniu 1945 r., kiedy było już jasne, że Polska znajduje się praktycznie p o d k o n tro lą Z w iązku R adzieckiego. N ie został p o d k re ­ ślony jeszcze jeden aspekt. Proszę państw a, przecież ta granica przez długie lata, w zasadzie do 1970 r., czyniła z nas zakładnika polityki zagranicznej Z w iązku R adzieckiego. O znaczało to, że bez aprobaty i bez och ron y Z w iązku R adzieckie­ go jesteśm y ciągle zagrożeni - jak to m ów ił G o m ułka - rew izjonizm em zachod- nioniem ieckim . I problem , któ ry poruszył prof. Leon Kieres: czy m o żna się o d ­ ciąć od PRL? Proszę państw a, dwie trzecie Polaków u rod ziło się i w ychow ało w PRL, nie m ożna odciąć się od w łasnych życiorysów, nie m a czarnej dziury

(18)

w historii. O w szem , padały takie zdania, że m ożn a krytycznie patrzeć na swoją działalność, na swoje życie, natom iast od tego się nie da odciąć. Tak jak zdajem y sobie spraw ę, że te dwie trzecie Polaków zostały m entalnie u kształtow ane przez okres PRL, co w sposób istotny rzutuje na dzisiejszy stan św iadom ości społecz­ nej. D latego bardzo m i się p o d o b ało zdanie, k tó re przeczytałem w prasie przy okazji 22 lipca: „Przez 45 lat m ieliśm y p ew ną cho robę i d o piero piętnaście lat je­ steśmy na rekonw alescencji”. To jest św ietne zderzenie - 45 lat ch oroby oznacza, że rekonw alescencja, czyli ta zm iana św iadom ości społeczeństw a, jej p rz eb u d o ­ w a, m usi jeszcze sporo potrw ać.

Paw eł M achcew icz: N a sam koniec chciałem się jeszcze odnieść do tego, co pow iedział prof. Kieres i do pytania p ostaw ionego o statnim głosem prof. W ro­ ny. Sądzę, że m ożna akceptow ać n ieu ch ro n n ą ciągłość praw ną, społeczno-gospo­ darczą m iędzy PRL a III RP, a jednocześnie bardzo silnie, bard zo jednoznacznie podkreślać, że PRL była dyk taturą, przez część swojego istnienia krajem to ta li­ tarnym , w którym stosow ano w obec obyw ateli te rro r n a m asow ą skalę, a od p o ­ czątku do ostatnich sw oich dni - krajem niesuw erennym , łam iącym p raw a czło­ w ieka. N iezależnie od wszelkich alternatyw , niezależnie od wszelkiej historycznej konieczności. N ie jest to sprzeczne z oczyw istą praw d ą, że w PRL, m im o w szyst­ kich zbrodni i niepraw ości rządzących, uczciwie żyły i pracow ały m iliony ludzi. O sąd system u w niczym nie pom niejsza d o ro b k u tych ludzi (np. tw ó rc ó w k u ltu ­ ry, ale też wszystkich innych), nie uw łacza ich pam ięci. Uw ażam , że PRL nie m o ­ że być dzisiaj częścią jakiejkolw iek pozytyw nie rozum ianej tradycji n arodow ej. M o żn a akceptow ać ciągłość w pew nych zakresach i jednocześnie odrzucać ta m ­ to państw o, tam ten system na poziom ie sym bolicznym , m oralnym . Tutaj nie ma, jak sądzę, żadnej sprzeczności albo jest tylko po zorna.

Je r z y Ei s l e r (ur. 1952) - p rofesor d o k to r habilitow any w Instytucie H istorii

PAN w W arszawie oraz dy rek to r O ddziału IP N w W arszawie. Specjalizuje się w h istorii najnowszej Francji oraz dziejach PRL po 1956 r. A utor książek M a ­

rzec 1968. G eneza, przebieg, ko nsekw encje (1991); G rudzień 1970. G eneza,

29

przebieg, konsekw encje (2000); ostatnio opublikow ał Czerwiec 1976 w m a te ­

riałach archiw alnych (2001).

An d r z e j Fr i s z k e (ur. 1956) - d o k to r habilitow any, d o cen t In stytutu Studiów

Politycznych PAN w W arszaw ie, p ro fe so r C o llegiu m C ivitas, re d a k to r m ie ­ sięcznika „Więź” o raz członek K olegium IPN . Z ajm u je się dziejam i Polski w X X w., jest m .in. auto rem książek O pozycja po lityczn a w PRL 1 9 4 5 -1 9 8 0 (1994) i Koło Posłów Z n a k w Sejm ie PRL (1 9 5 7 -1 9 7 6 ) (2002). O statnio o p u ­ blikow ał syntezę Polska. L osy państw a i narodu 1 9 3 9 -1 9 8 9 (2003).

Pa w e ł Ma c h c e w i c z (ur. 1966) - d o k to r habilitow any, d y re k to r B iura E d u ­

(19)

Politycznych PAN. Zajm uje się histo rią X X w. A utor książek Polski rok 1956 (1993); W ładysław G o m u łka (1995); H istoria H iszpanii (1998; w raz z Tade­ uszem M iłkow skim ); Emigracja w polityce m iędzynarodow ej (1999); K a m pa ­

nia w yborcza i w yb o ry do Sejm u 20 stycznia 1 9 5 7 r. (2000).

An d r z e j Pa c z k o w s k i (ur. 1938) - profeso r d o k to r habilitow any, p racow nik

In stytutu S tudiów Politycznych PAN, członek Kolegium IPN . A utor m iędzy in­ nym i książek: Prasa Drugiej R zeczypospolitej 1 9 1 8 -1 9 3 9 (1972); Prasa i spo­

łeczność polska w e Francji w ia ta c h 1 9 2 0 -1 9 4 0 (1979); Stanisław M ikołajczyk czyli klęska realisty. (Zarys biografii politycznej) (1991); Pół w ieku dziejów Polski 1 9 3 9 -1 9 8 9 (1995); O d sfałszow anego zw ycięstw a do praw dziw ej k lę ­ ski. Szkice do portretu PRL (1999); Droga do „mniejszego z ła ”. Strategia i ta k ­ tyka obozu w ładzy, lipiec 1980 - styczeń 1982 (2002); w ydaw ca w ielu to m ó w

źródeł historycznych.

Ja n u s z Wr o n a (ur. 1953) - d o k to r habilitow any, p ro fesor U niw ersytetu M a ­

rii C urie-Skłodow skiej w Lublinie, pracow nik naukow y In sty tu tu H istorii UM CS, zajmuje się funkcjonow aniem życia społecznego i politycznego oraz m echanizm am i spraw ow ania w ładzy w Polsce po 1944 r. A utor książek Sys­

tem p a rtyjn y w Polsce 1 9 4 4 -1 9 5 0 . Miejsce, funkcje, relacje partii p o lityczn ych w w arunkach b u d o w y i utrw alania system u totalitarnego (1995); Z ależni czy suwerenni. Stronnictw o D em okratyczne w w ojew ód ztw ie lubelskim 1 9 4 4 -1 9 7 5

(1998); w ydaw ca to m u K am pania w yborcza i w yb o ry do Sejm u U staw odaw ­

czego 19 stycznia 1 9 4 7 (1999).

Cytaty

Powiązane dokumenty

R ysunek ten jeszcze po latach służył Głowac­ kiemu za podstaw ę do obrazów olejnych, różniących się od pierw ow zoru drobnym i szczegółami (il... Była ona

49 “The proceeding in governorate offices for industrial tax in cases of penalties for infringements of the state industrial tax regulations shall be entrusted to one of

Ponieważ współpraca gospodarcza, naukowa i inne ak- tywności odbywają się na skalę międzynaro- dową, istotnym jest poznanie zarówno miar objętości, jak i

Krystyna Szydłak 1986 - NAUCZYCIELE W LATACH 1921-1939 (LISTA NIEPEŁNA).. Bronisława Budziszewska - matematyka,

Jak się poczułem lepiej, to zgłosiłem panu ordynatorowi, żeby zgłosił do SB, że mogą mnie odwieźć do Ośrodka, gdyż czuję się lepiej i moje miejsce jest wśród swoich..

[r]

Wszelkie szczegółowe informacje na temat zasad recenzowania i wymogów edytorskich oraz formatka znajduj ą się na stronie internetowej czasopisma. Zasady cytowania materiałów

[r]