Anna Dziuban
Nazwy własne w przekładach
literatury dziecięcej na przykładzie
"Opowieści z Narnii" Clive’a Staplesa
Levisa
Prace Językoznawcze 11, 31-52
2009
2009
A nna D ziuban W arszaw a
Nazwy własne w przekładach literatury dziecięcej
na przykładzie Opowieści z Narnii Clive’a Staplesa Lewisa
P r o p e r n am es in tra n s la tio n s o f c h ild re n ’s lite ra tu re on th e b asis o f C. S. L ew is’ T he C hro nicles o f N a rn ia
The article describes the influence of the choice and the way o f translating proper names in children’s literature for determining the target group o f readers. It examines as well differences between the original and translated versions. The author analyses proper names in C. S. Lewis’ The Chronicles o f Narnia to describe on the basis o f this example the author’s creative capacity as well as problems with ensuring that the translation accurately reflects all the semantics and tone layers.
Słowa kluczowe: onomastyka literacka, onomastyka w przekładzie, przekład literatury dziecię cej, nazwy własne w literaturze dziecięcej, nazwy własne w Opowieściach
z Narnii, kompetencje tłumacza literatury dziecięcej, nazwy transponowane,
nazwy transkrybowane
Key phrases: Literary onomastics, onomastics in translations, translation of children literatu re, proper names in children literature, proper names in The Chronicles of
Narnia, creative capacity of the translator of children literature, transposed
names, transcribed names
C live Staples Lew is (1 8 98-1963) był Irlandczykiem , profesorem literatury średniow iecznej i renesansow ej w C am bridge, filozofem , literaturoznaw cą, p isa rzem , znanym z nieprzeciętnego intelektu i poczucia hum oru. Zasłynął jak o autor publikacji niebeletrystycznych, m .in. teologicznych traktatów o cierpieniu i m iłości, a także studiów literaturoznaw czych. E rudycja i zam iłow anie do tw o rzenia słów, które pięknie brzm ią, stały się początkiem jeg o tw órczości pro zato r skiej. Lew is je s t autorem m.in. przetłum aczonej na ję z y k polski Trylogii M iędzy
p la n eta rn ej (Z m ilczącej planety, Perelandra, Ta ohydna siła), a także L istów starego diabła do m łodego oraz w ielu opow iadań. O pow ieści z N arnii C liv e’a
Staplesa Lew isa, w ydane w A nglii w latach 1950-1956, p olscy czytelnicy m ogli poznać dopiero w latach 80. X X w. w tłum aczeniu A ndrzeja Polkow skiego.
S ą to utw ory w ielow arstw ow e i w ielow ym iarow e, pow iązane ze sobą ściślej lub luźniej, częściow o następstw em zdarzeń. P od w arstw ą baśniow o-przygodo- w ą k ry ją w arstw ę archetypiczną, choć - ja k tw ierdził sam autor - na początku nie przyśw iecał m u p om ysł dydaktycznego przek azan ia dzieciom ideologii chrześcijańskiej, raczej „św iat N arnii w ziął się z kilku niczym niepołączonych obrazów - fauna, bladej królow ej, w spaniałego lw a” 1. W arstw a aluzji filozoficz nych i chrześcijańskich po prostu pojaw iła się, czerpiąc ze źródła św iatopoglądu chrześcijańskiego sam ego autora.
W opracow anym przeze m nie m ateriale analitycznym znajdu ją się głów nie nazw y osobow e i geograficzne, a także nieliczne inne n azw y w łasne, np. w y d a rzeń historycznych (nazw a bitw y), czarodziejskich przedm iotów , ciał n ieb ie skich (planet i konstelacji), etnonim y (nazw y plem ion i ludów ). O grom na w ięk szość to n azw y nieautentyczne, a jak o takie n ie p o d leg ają ko dy fik acji ani ograniczeniom w ynikającym z norm y popraw nościow ej, dotyczącej im ion, n a zw isk, nazw m iejscow ych i innych w św iecie rzeczyw istym . B ohaterow ie kronik narnijskich m a ją zw ykle jed y n ie im iona, czasem przydom ki. To um iejscaw ia ich w bajkow ej czasoprzestrzeni, rządzącej się innym i praw am i niż w spółczesny cyw ilizow any świat, norm ujący sposób nazyw ania ludzi2. C ałkow ita dow olność nazew nictw a w O pow ieściach zaow ocow ała niezw ykłym bogactw em znaczeń i in sp iracji, za k lę ty ch w n a rn ijsk ic h n az w ac h w łasn y ch . Ich ró ż n o ro d n o ść i zw iązki z w ielom a innym i (niż angielski) języ kam i, często nieeuropejskim i (perski, arabski) dow odzą erudycji C. S. L ew isa oraz ogrom nej w yobraźni. Od dzieciństw a bow iem Lew is lubow ał się w e w szelkiego rodzaju grach słow nych, dociekaniu źródłosłow ów i w ym yślaniu nazw, które pięknie brzm iały. C zęsto ten pow ód był jedynym dla nadania bohaterow i jakiegoś im ienia: „Postać boska w P erelandrze - środkowej części Trylogii M iędzyplanetranej - nazyw a się M a- leldil. Choć badacze pisarstw a L ew isa nie szczędzili dom ysłów w interpretow a niu znaczenia tego słowa, sam Lew is napisał, że w ybrał to im ię ze w zględu na jeg o »gładką płynność«”3.
W iększość postaci w O powieściach z N arnii otrzym ała swoje imię, przydo m ek lub przezwisko. Często ta sam a postać nazyw ana je st na różne sposoby - im ieniem , tytułem lub nazw ą z nurtu pseudoonom astycznego, np. A slan byw a nazyw any W ielkim Lwem, W ładcą-Zza-M orza albo po prostu Lwem. N ie w szyst kie z nazw anych postaci w ystępują lub odgryw ają w ażną rolę w O pow ieściach,
1 D. C. Downing: Wyprawa w głąb szafy. Opowieści z Narnii i ich twórca. Poznań 2006, s. 90. 2 O sytuacji we współczesnym świecie por. np. E. Wolnicz-Pawłowska: „wiek XX, wprowa dzając systemy społeczne oparte na szerokim uczestnictwie obywateli w życiu publicznym w ra mach państwa, narzucił konieczność posiadania przez każdą jednostkę jednoznacznej identyfikacji, tzn. imienia i nazwiska” - tejże: Problemy poprawności nazw. Polityka nazewnicza. [W:] Polskie
nazwy własne. Encyklopedia. Warszawa-Kraków 1998, s. 482.
niektóre są jedynie przywołane, zw łaszcza w pieśniach lub w spom nieniach, jako postaci, które np. w yw arły w pływ n a historię Narnii, bądź jako krew ni bohaterów.
C live Staples Lew is stw orzył, a A ndrzej Polkow ski spolszczył, bogaty opis św iata nieistniejącego, fantastycznego - N arnii. T łum acz zastosow ał transpozy cję w w iększości do nazw znaczących oraz do nazw autentycznych, takich ja k Londyn, czy pochodzących z m itologii - Sylen, B achus. C hciałabym jed n ak zaznaczyć, że w iększość nazw w łasnych, obecnych w O pow ieściach, to nazw y nieznaczące, są w ięc tak sam o egzotyczne dla anglojęzycznego czytelnika orygi nału, ja k i dla polskojęzycznego czytelnika przekładu. O d ciekaw ości i dociekli w ości czytelnika zależy, czy w padnie on n a trop ogrom nego bogactw a ko ntek stów i aluzji, ja k ie ofiarow ał m u autor. D odam , że czytelnik oryginału m a trochę ułatw ione zadanie, bo naw et je śli pew ne słow a nie m a ją korzeni w języ k ach germ ańskich, to inspiracją dla ich stw orzenia często by ły lektury dziecięce auto ra, raczej zupełnie nieznane polskim czytelnikom . I tu tłum acz podejm uje n ie zw ykle w ażn ą decyzję - czy naprow adzać na ślady, dodając przypisy lub słow ni czek n a k ońcu, czy te ż pozo staw ić czy teln iko w i p rzyjem no ść p o szuk iw ań i odkryw ania. W tym w łaśnie m om encie zastanaw ia się on, kim je s t czytelnik docelow y i ja k ie m a szanse dotrzeć sam odzielnie do sedna znaczenia, je śli je s t dociekliwy.
P rzed tłum aczem Opow ieści z N arnii, A ndrzejem Polkow skim , stało trudne zadanie - dokonać w yboru, które nazw y tłum aczyć, a które pozostaw ić w orygi nale i ew entualnie dokonać transpozycji. A b y podjąć ta k ą decyzję, pow inien on zdecydow ać przede w szystkim , do ja k ic h czytelników książka je s t skierow ana, przy czym nie je s t najw ażniejsze, kto był o dbiorcą docelow ym utw oru oryginal nego. Przekład je s t dokonyw any n a podstaw ie pierw ow zoru, jed n ak stanow i now y utw ór o kształcie nadanym przez tłum acza, który m a ogrom ne k om peten cje tw órcze. W iększość czytelników nig dy nie porów na przekładu z oryginałem , polska w ersja stanow i w ięc dla nich jed y n e źródło w iedzy o św iecie przed sta w ionym . Jak w iele zależy od tłum acza - m ożna stw ierdzić, porów nując trzy przekłady A/ic/i w K rain ie Czarów L ew isa C arrolla4, obecnie istniejące na p o l skim rynku książkow ym : A ntoniego M arianow icza, M acieja Słom czyńskiego i R oberta Stillera. K siążka C arrolla, która je s t przeznaczona i dla dzieci, i dla dorosłych - m a bow iem w iele płaszczyzn odbioru - została przetłum aczona przez M arianow icza tylko dla dzieci, bez odw zorow ania obecnej w oryginale swoistej „analizy stanu um ysłu ludzkiego pogrążonego w e śnie”5. W ersja M aria now icza to po p rostu książka o przygodach dziew czynki w fantastycznej krainie.
4 Mówi o tym artykuł, w którym zasygnalizowano problem spłaszczenia wielowarstwowości utworu w tłumaczeniu - A. M. Krajewska: Lewis Carroll w Krainie Czarów. „Guliwer” 1997, nr 6, s. 16-20.
Pozostałym dw óm tłum aczom udało się zachow ać d ru g ą w arstw ę, je d n a k k o sz tem zastosow ania języ k a m niej w spółczesnego, czyli trudniejszego do odbioru przez czytelnika dziecięcego.
T łum acz utw oru w ielopłaszczyznow ego , przy jm u jąc n a siebie ogrom ne kom petencje tw órcze oraz odpow iedzialność z nim i zw iązaną, decyduje, k to m a być odbiorcą przekładu i tak go dostosow uje, b y w ydobyć n a pierw szy plan tę płaszczyznę, k tó ra w ydaje m u się najistotniejsza. N iezw ykle rzadko bow iem p rzy przekładaniu utw oru na ję z y k niespokrew niony z oryginalnym udaje się zachow ać w szystkie w arstw y - brzm ieniow ą, stylistyczną, em ocjonalną i sym bo liczn ą - w takich proporcjach, w ja k ic h funkcjonow ały w oryginale.
O pow ieści z N arnii są utw orem w ielopłaszczyznow ym . Ł ąc zą w sobie fanta
styczną pow ieść przygodow ą, a także przypow ieść o w artościach, analogie do historii m ęczeństw a C hrystusa i pew ien obraz tego, kim je s t B óg w oczach autora. A naliza nazw w łasnych, będących jed n y m z w ażniejszych elem entów , które tw o rz ą św iat przedstaw iony w O pow ieściach z N arnii, pozw ala stw ierdzić, że w tłum aczeniu zostały zachow ane elem enty przygodow ej pow ieści fanta stycznej dla dzieci, a także w arstw a brzm ieniow a i sym boliczna. N azw y w łasne są najbardziej m iarodajnym źródłem takiej analizy, poniew aż w w iększości d o ty czą św iata fantastycznego i nie m a ją sw oich desygnatów w św iecie rzeczyw i stym. S tanow ią natom iast bogate źródło aluzji i odniesień, zarów no do egzo tycznych, czasem m artw ych ju ż języków , które erudyta C. S. Lew is badał, ja k i do w ytw orów kultur, którym i się fascynow ał, zw łaszcza sag starogerm ańskich i celtyckich.
O n o m a sty k a w p rz e k ła d z ie była w ielokrotnie przedm iotem badań ję z y k o znaw ców i literaturoznaw ców . W 1955 r. Z ofia Szm ydtow a pisała: „T łum acz nie je s t nigdy fotografem pierw ow zoru, ja k tw órca nie je s t fotografem rzeczyw isto-
ści”6.
K oncepcja i proces budow ania utw oru je s t d o m eną autora, w pew ien w ięc sposób autor w yręcza tłum acza, dając m u gotow e dzieło. Tłum acz, podobnie ja k autor, w ybiera spośród nazw istniejących lub kreu je w łasne, jed n ak w p rzeci w ieństw ie do autora m usi kierow ać się rów nież ograniczeniam i, w ynikającym i z treści oryginału. Z anim przystąpi do przekładu utw oru, tłum acz m usi go „zana lizow ać, a w ięc rozłożyć na części i cząsteczki, zachow ując ich zw iązek z cało ścią, i złożyć na now o, dając treściow y i form alny odpow iednik pierw ow zoru”7.
N azw y w łasne odgryw ają w utw orze d u żą ro lę i jak o w ażne elem enty św iata przedstaw ionego m u szą zostać obdarzone przez tłum acza szczególną uwagą:
6 Z. Szmydtowa: Czynniki rodzime i obce w przekładzie literackim. [W:] O sztuce tłumacze
nia. Red. M. Rusinek. Wrocław 1955, s. 125.
„im ię w łasne stanow i cząstkę rzeczyw istości literackiej i, ja k w szystkie elem en ty tego św iata fikcji, je s t elem entem funkcjonującym w dziele i znaczącym . Fakt ten w yw iera odpow iedni w pływ na im iona w łasne. B ędąc cząstk ą św iata p rzed staw ionego, stają się one nacechow ane stylistycznie w stosunku do nazw w ła snych w ystępujących w ję z y k u naturalnym ” 8. N azw y w łasne, które nie tylko oznaczają, ale także znaczą, m u szą zostać przełożone w taki sposób, aby ewoko- w ały podobne asocjacje rów nież i w now ym św iecie przedstaw ionym . Często pow oduje to dla tłum acza konieczność kreacji now ych, sem antycznie niezw iąza- nych z oryginałem nazw tylko po to, by zachow ać spójność słow otw órczą w ob rębie innego system u językow ego i kulturow ego. N a decyzję o postaci nazw y w pływ a rodzaj tekstu, kształtow any przez w iele czynników , m .in. intelekt tw ór cy, prąd literacki, gatunek dzieła. N azw y w łasne są częścią tekstu i m u szą p ozo staw ać z nim w zgodzie”9. Istnieje ogólna zasada nietłum aczenia nazw isk auten ty cznych, je d n a k n aw et od niej z d a rz a ją się o dstępstw a. D aw niej by ło to częściej stosow ane, ja k św iadczy przykład polskiego hum anisty francuskiego pochod zenia P iotra Statoriusa, któ ry przybrał nazw isko Stojeński. Za Z o fią S zm ydtow ą10 przytoczę także przykład Stanisław a Trem beckiego, który w swej bajce O puchły nazw ał innego bajkopisarza - L a F on tain e’a - Zdrojow iczem , co w niosło elem ent żartobliw y.
N ależy pam iętać o tym , że procesow i tłum aczenia nierozłącznie tow arzyszy proces czytania, odbioru i interpretacji. W efekcie pow staje przekład, k tóry ro z patryw ać trzeba nie tylko jak o now y utw ór w języ k u docelow ym , ale także jak o w tórny w stosunku do oryginału i w spółistniejący w raz z nim na tle kultury, z której pierw ow zór się w y w odzi11.
W gestii tłum acza leży decyzja o tra n s p o n o w a n iu - przeniesieniu w yrazu w w ersji przysw ojonej, lub tra n s lo k o w a n iu - pozostaw ieniu postaci oryginal nej. D ecyzja tłum acza w tym zakresie w dużej m ierze uzależniona je s t od zw iąz ków zachodzących pom iędzy język iem oryginału a docelow ym - „inne będzie podejście do nazw w obrębie przekładów z języ k ó w pokrew nych, inne w obrę bie różnych rodzin językow ych, inne w obrębie kultur hom ogenicznych, jeszcze inne na styku różnych kultur” 12. T łum acz p rzy podejm ow aniu decyzji o tran spo zycji lub translokacji bierze p od uw agę różne czynniki, nie tylko funkcję, ja k ą nazw a pełni w tekście, ale także źródło jej pochodzenia i kategorię sem antyczną.
8 I. Nowakowska-Kempna: Pozycja nazw własnych w przekładzie dzieła literackiego. „Język Artystyczny” 1978, t. 1, s. 100.
9 A. Cieślikowa: Nazwy własne w przekładzie literackim. [W:] Polskie nazwy własne..., s. 389.
10 Z. Szmydtowa: Czynniki rodzime i obce w przekładzie..., s. 114. 11 M. Krysztofiak: Przekład literacki a translatologia. Poznań 1999, s. 34.
12 A. Cieślikowa, za: M. Basaj, M. Kamińska i E. Umińska-Tytoń: Jak „ocalić w tłumacze
niu” nazwy własne? [W:] Między oryginałem a przekładem. Red. M. Filipowicz-Rudek i J.
U w arunkow ania te o dzw ierciedlają różnice dzielące analizę nazw w łasnych w ję z y k u oryginalnym i w ję z y k u przekładu, a także stopień w pływ u k om p eten cji tw órczych tłum acza na w ygląd nazw y w utw orze przełożonym . W pływ ten je s t istotny zw łaszcza w przypadku nazw znaczących, pełniących w utw orze funkcję treściow ą. Jednak w iele nazw nie pełni w tekście tylko jednej funkcji - czasem dwie, a zdarza się, że kilka. W przekładzie trudno je s t oddać w szystkie jednocześnie. T łum acz często decyduje się n a zubożenie wym owy, sem antyki czy gier słow nych ze w zględu n a ograniczenia języ k a docelow ego. W łaśnie od analizy (przez tłum acza) hierarchii w ażności funkcji danej nazw y i oddanie w tłum aczeniu co najm niej najw ażniejszej z nich, stanow i o ocaleniu13 nazw y w przekładzie. Z ofia Szm ydtow a pisze: „O w yborze m etody tłum aczenia decy duje fakt uznania przez tłum acza jak iejś grupy elem entów oryginału za po dsta w ow ą, a w ięc za taką, k tó rą trzeba zachow ać w przekładzie, gdy inne elem enty zastępuje się przez bliższe czy dalsze odpow iedniki lub przez różnego rodzaju kom pensacje” 14.
Z darza się, że im ię przekładane na obcy ję z y k zachow uje z pierw otnym jed y n ie łączność fonetyczną, n a zasadzie skojarzenia, podobieństw a. Pozosta w iając łączność skojarzeniow ą, tłum acz w pew nym sensie zdaje się n a inteligen cję i w iedzę czytelnika, bądź też jeg o ciekaw ość i chęć sięgania do źródeł, w celu w yjaśnienia genezy tłum aczonych nazw, aluzji w nich zaw artych i zna czenia w sam ym tekście. Z adaniem tłum acza zatem je s t ja k najlepsze p rzełoże nie sensów zaw artych w nazw ach lub ich brzm ienia, przy jed no czesn ym zacho w a n iu stylu, n a s tro ju i w a rstw o w o śc i aluzy jnej utw oru. W ted y cz y te ln ik przekładu m a najw iększą szansę odbioru znaczeń utw oru oryginalnego, a także „sygnałów kulturow ych, zakodow anych w tekście przez autora i tłum acza” 15.
K w estia przełożenia nazw w łasnych, k tó re stanow ią w ażne elem enty tw o rzące św iat przedstaw iony, je s t szczególnie istotna w przypadku literatury d zie cięcej. D otyczy to zw łaszcza literatury fantastycznej, w której postaci są nie tylko ludźm i, ale także m ów iącym i zw ierzętam i, czasem roślinam i czy p rzyby szam i z obcych planet. A ntropom orfizacja św iata w ym usza nadaw anie w iększej liczbie postaci nazw w łasnych, w tym często znaczących, daje zatem pole do popisu dla kreatyw ności autora czy tłum acza. Jednocześnie fikcyjność nazw pozw ala m łodem u czytelnikow i zrozum ieć um ow ny charakter dzieła literackie
13 Nawiązuję, podobnie jak A. Cieślikowa, do tytułu książki S. Barańczaka: Ocalone w tłuma
czeniu. Szkice o warsztacie tłumacza poezji z dodatkiem małej antologii przekładów - problemów.
Kraków 2004.
14 Z. Szmydtowa, Czynniki rodzime i obce w przekładzie..., s. 119-120.
15 A. Bednarczyk: Na końcu jest przekład. [W:] 'Między oryginałem a przekładem. T. V: Na
początku był przekład. Red. M. Filipowicz-Rudek, J. Konieczna-Twardzikowa, U. Kropiwiec. Kra
go: „N azw y fikcyjne p row okują sam e do analizy, są bardziej czytelne niż nazw y rzeczyw iste i [...] zaspokajają dziecięcą potrzebę tw órczości języ k o w ej” 16.
Skom plikowane zw iązki zachodzą m iędzy nazw am i oryginalnym i i tłum aczo nym i w św iecie baśniow ym , gdy dotyczą one postaci fantastycznych, m iejsc w świecie alternatywnym , wym yślonym . Tłum acz decyduje, czy pozostaw ić na zw ę oryginalną - by podkreślić egzotykę czy baśniow ość św iata przedstawionego lub w skazać na zw iązki z rzeczyw istością inn ą niż rodzim a. Jeśli jed n ak nazw a w łasna je s t transponow ana, tłum acz, który w tym zakresie m a podobne ja k autor kom petencje tw órcze - decyduje, czy spolszczyć j ą do postaci odpow iednika se m antycznego, czy - tracąc zw iązek sem antyczny postaci ze światem przedstaw io nym - zachow ać odniesienia, skojarzenia czy grę słów z pierwowzoru.
W ydaw ałoby się, że w literaturze dla najm łodszych dzieci translokacja nie pow inna m ieć m iejsca, gdyż obco brzm iące nazw y nie w y w ołają w dziecku nieznającym lub choćby nieuczącym się ję z y k a oryginału żadnych skojarzeń, co w ięcej - m oże ono naw et nie w iedzieć, jakiej płci je s t dana postać. Jednak czasem czynnikiem decydującym je s t przyzw yczajenie czytelnika do w cześniej szego tłum aczenia i kierunku w nim obranego. Stanisław B arańczak uw aża, że tłum acz bez napraw dę istotnej przyczyny nie pow inien naruszać ciągłości trad y cji kulturalnej, gdyż je s t ona zbyt cenną w arto ścią17. „E m ocjonalnym odbiorem tekstu literackiego zdaje się rządzić sw oiste »praw o pierw szych połączeń«; czy telnicy są szczególnie przyw iązani do tej w ersji utw oru, n a której się w ychow a li” 18. W ygraną tradycji ze sw ojskością nieraz obserw ujem y w historii polskiego przekładu literatury dziecięcej, kiedy transponow ane im ię postaci głów nej zosta ło odrzucone i w kolejnych w ydaniach użyto nazw y translokow anej. Tak stało się w przypadku znanej polskim dzieciom M ary Poppins - bohaterki książek P am eli L ucy T ravers, k tóre p o d kon iec la t 50. sp o lszcz y ła Iren a Tuw im . W pierw szej w ersji tłum aczka obdarzyła postać tytułow ą sw ojsko brzm iącym im ieniem A gnieszka, jed n ak n a w niosek samej autorki w trzecim w ydaniu p o w ojennym przyw rócono im ię i nazw isko oryginalne głów nej bohaterce, tj. M ary Poppins. Innym przykładem są książki A. A. M iln e’a o K ubusiu Puchatku. Tym wdzięcznym i ciepłym imieniem bohater został obdarzony przez Irenę Tuwim 19 i z miejsca zaakceptowali je polscy czytelnicy, m ali i duzi. W 1986 roku M onika Adam czyk dokonała nowego tłumaczenia. Kubuś Puchatek stał się Fredzią Phi Phi, Kłapouchy - Ijee, Maleństwo - Gurkiem, M am a Kangurzyca - Kangą. Pom ijając
16 K. Bułczyńska: Ba/bajek z Krokodylewa, czyli o nazwach własnych w literaturze dla dzieci. [W:] Język zwierciadłem kultury, czyli nasza codzienna polszczyzna. Red. H. Zgółkowa. Poznań 1988, s. 150-151.
17 S. Barańczak: Ocalone w tłumaczeniu. Szkice o warsztacie tłumacza poez/i z dodatkiem małej antologii przekładów - problemów. Kraków 2004.
18 A. M. Krajewska, Lewis Carroll w Krainie Czarów..., s. 19.
fakt zm iany płci m isia20 - w edług zasad języ k a polskiego m iś płci m ęskiej byłby Fredziem , nie F redzią - są to nazwy, które p ró b u ją zachow ać w ym ow ę orygina łu, ale tra c ą w dzięk i ciepło.
Z kolei w przygodach H arry ’ego Pottera, autorstw a Joanne K athleen R ow ling, m am y do czynienia zarów no z transpozycją, ja k i translokacją. Tłum acz (podobnie ja k w przypadku O pow ieści z N arnii - A ndrzej Polkow ski) przyjął zasadę, że nie tłum aczy nazw isk ani nazw ulic m ugolskich21, m im o że niektóre z nich są znaczące. Polkow ski zdecydow ał się natom iast n a tłum aczenie nazw znaczących - im ion stw orzeń m agicznych, nazw przedm iotów m agicznych, tytu łów czasopism . T łum acz zam ieścił n a końcu każdego tom u rozdział K ilka słów
o d tłumacza, czyli krótki p o ra d n ik dla dociekliw ych, w którym pisze: „K siążki
0 H arrym Potterze zostały przełożone z języ k a angielskiego, a ich akcja toczy się głów nie w A nglii (albo w Szkocji). D latego w y stęp u ją w nich pew ne słowa, a zw łaszcza nazw y w łasne, które niew iele zn aczą dla tych, którzy nie p rzykłada j ą się do nauki języ k a angielskiego [...], albo dla tych, którzy nie uczyli się
łaciny i greki [...]. D la nich, a także dla w szystkich dociekliw ych, zam ieszczam poniżej krótki słow niczek nazw i term inów , które z takiego czy innego pow odu zostały przetłum aczone tak a nie inaczej”22.
N iew ątpliw ie należałoby w ziąć pod uw agę jeszcze je d e n aspekt, w yróżnia ją c y analizę nazw w łasnych w przekładach i literaturze rodzim ej. P rzekład m oże bow iem w nieść dodatkow y kontekst do odbioru n azw y w łasnej w języ k u czytel nika. G dy tłum acz pozostaw i w ersję oryginalną n azw y lub gdy dokona jedy nie transkrypcji fonetycznej, m oże się zdarzyć, że w yraz p osiadający konotacje w języ k u oryginału straci je w tłum aczeniu. I odw rotnie, w yraz zupełnie obco brzm iący w języ k u oryginału, w tłum aczeniu m oże zyskać dodatkow e konotacje 1 w artości. M am tu na m yśli np. je d n ą z funkcji nazw w łasnych, ja k ą je s t funkcja treściow a - pom agająca w określony sposób budow ać i definiow ać św iat p rzed stawiony. W języ k u polskim nazw a zupełnie oderw ana od naszego system u ję z y kow ego będzie brzm iała egzotycznie, potęgow ała nastrój baśniow y i odrealniała św iat przedstaw iony. Jednak m oże być tak, że w języ k u oryginału ta sam a nazw a była odczytyw ana zupełnie inaczej - uw arunkow ania kulturow e pow odują, że będzie ona nasuw ała skojarzenia naturalne dla tam tego czytelnika, w ychow ane go na zupełnie innym kanonie lektur. Przykładem m oże być im ię jednego z braci archenlandzkich z O pow ieści z N arnii - C olin (w tłum aczeniu K olin) je s t dość
20 J. Winiarska: Fredzia Phi-Phi czy Kubuś Puchatek? „Język Polski” 2001, t. 5, s. 336. 21 A. Polkowski: Kilka słów od tłumacza, czyli krótki poradnik dla dociekliwych. [W:] J. K. Row ling: Harry Potter i Zakon Feniksa. Tłum. A. Polkowski. Poznań 2004, s. 953, hasło: Magnolia
Crescent. Termin „mugolski” oznacza niemagiczny, istniejący tylko w świecie rzeczywistym i nie-
mający nic wspólnego z czarami i magią (np. mugolski dom, zegar).
22 A. Polkowski: Kilka słów od tłumacza, czyli krótki poradnik dla dociekliwych. [W:] J. K. Row ling: Harry Potter i Książę Półkrwi. Tłum. A. Polkowski. Poznań 2006, s. 697.
popularnym im ieniem angielskim i w śród anglojęzycznych czytelników nie b u dzi żadnych skojarzeń ze św iatem baśniow ym . Im ię brzm i swojsko i w skazuje n a postać ludzką, nieobdarzoną m agicznym i w łaściw ościam i. N atom iast dla p o l skiego czytelnika je s t to im ię tak sam o fantastycznie i nieosadzone w żadnych realiach ja k inne - B ajon, Figlin, Darin. B uduje w ięc atm osferę baśniow ości, w zm aga odczucie oddalenia św iata przedstaw ionego i nierealności w ydarzeń.
Z odw rotnym przypadkiem m ielibyśm y do czynienia p rzy ew entualnym tłu m aczeniu O pow ieści na ję z y k turecki. A slan - im ię W ielkiego L w a - znaczy po turecku w łaśnie „lew ” . D la czytelnika angielskiego, polskiego i każdego innego, nieznającego ję z y k a tureckiego, nazw a ta brzm i baśniow o i nierealnie. D la czy telnika tureckiego znika cała m agia tej nazwy, a poza tym utraci sens dosłow ny przekład jeg o przydom ku przed im ieniem - W ielki L ew Aslan.
P oniższa analiza dotyczy nazw w łasnych z O pow ieści z N arnii w tłu m acze niu A ndrzeja Polkow skiego. Z aw ęziłam m ateriał analityczny do przykładow ych nazw transponow anych, transkrybow anych i translokow anych, nie w łączałam do niego nazw złożonych ani autentycznych.
1. N azw y, k tó re u leg ły tra n s p o z y c ji
P od w zględem analizy słow otw órczej je s t to grupa najbardziej złożona. W szystkie nazw y w tej grupie są znaczące. P rzew ażają złożenia, k tórych sem an tyka zw ykle w yw odzi się z sum y znaczeń poszczególnych w yrazów składowych.
D eryw aty zaliczone przeze m nie do tej grupy p ełn ią głów nie funkcję tre ściow ą i ekspresyw ną. C zasem stanow ią efekt zabaw y język ow ej, gdyż nierzad k o złożenia zaw ierają w sobie słow a kontrastujące albo w najlepszym przypadku niepasujące do siebie, stając się w ów czas łam igłów ką dla czytelnika.
B a jo n (oryg. Duffle) - p o dstaw ą je s t czasow nik bajać, sufiksem -on. B ajon je s t C zerw onym K arłem , w ydaje się, że dość rozsądnym i konkretnym , być m oże zatem im ię m iało kontrastow ać z jeg o naturą, a m oże m iało przyw odzić na m yśl jeg o dobroduszność i otwartość.
B ło to sm ę te k (oryg. Puddlegum ) - p odstaw ą są rzeczow niki błoto i sm ętek. Im ię to stanow i złożenie endocentryczne, w który m drugi człon je s t nadrzędny. Błoto- sm ętek je s t isto tą p o dobną do żaby, ży jącą w b ło tach i pesym istycznie pod cho dzącą do życia.
C h m u ro sy n (oryg. C loudbirth) - p od staw ą są rzeczow niki chm ura i syn. Jest to złożenie endocentryczne z drugim członem nadrzędnym , a pierw szym - dookre- ślającym (dosłow nie „syn chm ur”). O znacza zrodzonego z chm ur, czyli istotę, której narodziny ow iane są tajem nicą, a także której znajom e są spraw y spoza
D alw id (oryg. Far-sight) - p o dstaw ą je s t rzeczow nik d a l i czasow nik widzieć. D alw id to im ię orła, ptaka pow szechnie znanego z doskonałego w zroku - „ptak, który w idzi daleko” .
D ą sa cz (oryg. Sulky) - p o dstaw ą je s t czasow nik dąsać /się/, sufiksem -acz tw orzący rzeczow niki odczasow nikow e. D ąsacz to przezw isko, ja k ie nadali h an dlarze niew olników w iecznie m arudzącem u Eustachem u.
F ig lin (oryg. R ogin) - po d staw ą je s t czasow nik figlow ać, sufiksem -in. Figlin je s t bratem B ajona, podobnie ja k on dobrodusznym i otwartym .
G b u r a k Ł o p a ta (oryg. C lodsley Shovel the M ole) - zestaw ienie dw uczłonow e. W elem encie G burak pod staw ą je s t rzeczow nik gbur, sufiksem -ak. Ł opata to apelatyw pełniący funkcję przydom ku. W nazw ie G burak Ł opata oba człony odm ieniają się niezależnie, jed n ak całość je s t rodzaju m ęskiego. Jest to im ię kreta, zapew ne gburow atego. Sufiks -ak sugeruje nazw ę gatunkow ą, tak jak b y cech ą charakterystyczną całej rodziny tych kretów była nietow arzyskość i gbu- row atość. P rzydom ek Ł opata je s t w skazaniem n a funkcję, ja k ą u kretów odgry w a ją przednie łapy.
G lin o (oryg. Pug) - pod staw ą je s t rzeczow nik g lin a z form antem paradygm a- tycznym -o, w łaściw ym np. rzadkim im ionom m ęskim pochodzenia niem ieckie go: B runo, Otto lub nazw isko m polskim poch odzenia odapelatyw nego (np. O w sianko, O rzeszko, Śm ietanko). K ońców ka -o je s t tu w ykładnikiem nazw o- tw órczym . Zm iana paradygm atycznego w zorca odm iany przenosi w yraz z planu apelatyw nego do zbioru nazw w łasnych (proprializacja). Glino je s t handlarzem niew olników , w y jątk o w o p o d stęp n y m i o k ru tn y m (do d atk o w e sk o jarzen ie z grząskością i śliskością).
G laz o n ó g (oryg. Stonefoot) - p od staw ą są rzeczow niki g łaz i noga, całość m a końców kę 0 , co pozw ala zaliczyć nazw ę do rodzaju m ęskiego. Jest to złożenie endocentryczne z drugim członem nadrzędnym , a pierw szym - dookreślającym . G łazonóg to im ię olbrzym a o nogach ciężkich ja k głazy, co słychać, gdy stąpa. G login (oryg. Thornbut) - p o dstaw ą je s t rzeczow nik głóg, sufiksem -in. G łogin to im ię kolejnego karła, bez poszlak trudno stw ierdzić, n a co m iało ono w skazy w ać, być m oże na ciętość - skojarzenie z kolcami głogu. Treść jed n ak na to nie w skazuje, gdyż G łogin był w iernym słu g ą K róla L uny i pilnow ał jeg o syna, K orina, b y nie w ziął udziału w bitw ie w brew zakazow i ojca. W tradycyjnej sym bolice chrześcijańskiej głóg kw itnący oznacza nadzieję - m oże w tym zna czeniu stał się p o dstaw ą dla im ienia w iernego w ojow nika i lojalnego służącego. G ro m o ja r (oryg. Glenstorm ) - podstaw ą deryw atu są rzeczow niki grom i j a r , połączone interfiksem -o-. D rugi tem at m ógł rów nież pow stać w procesie derywa- cji wstecznej od jarzyć. Zakw alifikow anie tego złożenia je s t trudne, jak o że nie potrafię wskazać, na jak ie cechy desygnatu m iałoby to im ię wskazywać. Być m oże siłę grom u, która potrafi w yrw ać ja r w ziemi, lub jarzący się grom, czyli błyskaw i cę. Grom ojar był w ielkim centaurem - prorokiem , który w szystko rozumiał.
G rz m o to lu p (oryg. R um blebuffin) - p o d staw ą deryw atu są dw a w yrazy: grzm o t i łup/ać/, całość m a końców kę 0. D eryw at ten m ożna zaliczyć do złożeń endo- centrycznych. Elem entem nadrzędnym je s t drugi człon. G rzm otołup to im ię ol brzym a, który potrafi rozłupać skałę z p o dobn ą siłą, z ja k ą uderza grzm ot. K ru c h o p a lu c h (oryg. B ricklethum b) - p o dstaw ą je s t przym iotnik kruchy i rz e czow nik p a lu c h . Jest to złożenie endocentryczne z drugim członem nadrzędnym , a pierw szym - dookreślającym . K ruchopaluch to im ię drugiego b rata B ajona, być m oże ze w zględu n a drobne palce, charakterystyczne dla karłów.
L ilia k R ę k a w ic a (oryg. Lilyglove) - zestaw ienie dw uczłonow e. L iliak - p o dsta w a to rzeczow nik lilia z sufiksem -a k . R ękaw ica - je s t to apelatyw pełniący funkcję przydom ku. L iliak R ękaw ica - oba człony odm ieniają się niezależnie, jed n ak całość je s t rodzaju m ęskiego. Jest to im ię w odza kretów, trudno spodzie w ać się, żeby naw iązanie do lilii m iało odsyłać nas do koloru, raczej w ydaw ało b y się, że do kw iatu jak o herbu rodziny. Przydom ek je s t oczyw istym odniesie niem do cechy charakterystycznej dla kretów , czyli silnych przednich łap.
Ł a m ig łó w e k (oryg. Puzzle) - po d staw ą słow otw órczą je s t rzeczow nik rodzaju żeńskiego łam igłówka. Im ię to pow stało w procesie deryw acji fleksyjnej. Ł am i głów ek je s t niezbyt m ądrym i asertyw nym osiołkiem , który dał się w ykorzystać K rętaczow i do próby przejęcia w ładzy nad N arnią.
(K o rin ) P io r u n o r ę k i (oryg. C orin T hunder-fist) - P iorunoręki: p rzydom ek przym iotnikow y. P odstaw ą słow otw órczą są rzeczow niki: p io ru n i ręka. Jest to złożenie endocentryczne z drugim członem nadrzędnym , a pierw szym - dookre- ślającym . P rzydom ek nadany w alecznem u księciu K orinow i - rycerzow i o ręce szybkiej ja k piorun.
P o d liz a r (oryg. L ord G lozelle) - p odstaw ą je s t czasow nik po dlizyw a ć /się/. Podlizar to je d e n z baronów M iraza, fałszyw y i podstępny.
P o lito w a n es (oryg. Pittencream ) - p o dstaw ą je st rzeczow nik p o lito w a n ie, sufik- sem -es. Zakończenie to znam y z im ion greckich, por. np. A rystofanes, A ntifa nes, K senofanes, Tigranes. Politow anes był m arynarzem , k tóry okazał się go d nym litości tchórzem , niezdolnym do obrony w łasnego zdania.
P r e te n s jo n a ta (oryg. Prunaprism ia) - pod staw ą je s t przym iotnik pretensjonalny, sufiksem -ata. To zakończenie je s t charakterystyczne dla pew nej grupy im ion żeńskich, np. Beata, H onorata. N azyw a się tak żona uzurpatora tronu narnijskie- go, M iraza. N azw a brzm i rów nie niesym patycznie, co w łaśnie pretensjonalnie. P retensjonata je s t tylko dw ukrotnie w ym ieniona w opow ieści K siążę K aspian i nie odgryw a w niej żadnej roli.
R u n w id (oryg. R oonw it) - im ię to je s t niełatw e do zakw alifikow ania. Z jednej strony je s t to słowo, które uległo po prostu transkrypcji fonetycznej (oryg. Ro- onwit), z drugiej jed n ak strony pow stał deryw at znaczący i jak o taki postanow i łam go potraktować. P odstaw ą słow otw órczą je st rzeczow nik runy i czasownik
w procesie deryw acji ujem nej. Im ię R unw id przypom ina im ię bóstw a słow iań skiego Św iętow ita w błędnej, ale zakorzenionej w ję z y k u polskim w ersji - Św ia tow id. Tem at w id pochodzący od czasow nika w idzieć znajduje w ytłum aczenie w przypadku obu im ion - zarów no Św iatow id, ja k i R unw id, w id zą w ięcej n iż inni. R unw id to im ię centaura, któ ry zajm uje się astrologią i czytaniem tajem nych pism , praw dopodobnie rów nież tych zapisanych runam i.
R y czy p isk (oryg. R eepicheep) - p odstaw ą są słow a ryczeć i p isk. Jest to zło że nie endocentryczne, w którym drugi człon je s t nadrzędny, a pierw szy - dookre- ślający (ryczący pisk). U derzający kontrast pom iędzy obom a elem entam i skła dow ym i w yw ołuje efekt kom iczny. R yczypisk je s t m y szą i im ię odzw ierciedla dw oistość jeg o natury - odw ażny duchem , sw oją m ężn o ścią odstrasza w rogów zupełnie ja k ryk lwa, jed n ak postura i piskliw y głosik w ciąż św iadczą o tym , że je s t m yszą.
S k ra d e k (oryg. Slinkey) - p o dstaw ą je s t czasow nik skradać /się/, sufiksem -ek. Skradek to lis, zw ierzę znane z chytrości i przebiegłości.
S zczotosław (oryg. H ogglestock the H edgehog) - p o d staw ą są rzeczow niki
szczota (od szczeć) i sława. D eryw at zbudow any na w zó r im ion słow iańskich
(M irosław , D obrosław ). W yw ołuje efekt kom iczny przez kontrastow e zestaw ie nie słów, w chodzących w jeg o skład. O znaczałoby tego, k tó ry będzie sław ny dzięki swojej szczecinie. Szczotosław je s t jeżem , a jeg o im ię naw iązuje do kolców , k tóre posiada.
Ś w id ro g rz m o t (oryg. W im blew eather) - po d staw ą są rzeczow niki św ider oraz
grzm ot. Jest to złożenie endocentryczne, w którym drugi człon je s t nadrzędny,
a pierw szy - dookreślający (św idrujący grzm ot). Św idrogrzm ot je s t olbrzym em . B yć m oże jeg o donośny głos w w ierca się w uszy ja k św ider i m a siłę grzm otu. Ś w iecopuch (oryg. G lim feather) - pod staw ą są czasow nik św iecić i rzeczow nik
p u c h . Z pow o d u interfiksu -o -, łączącego te dw ie po dstaw y słow otw órcze,
pierw sze skojarzenie, ja k ie przychodzi czytelnikow i na m yśl - to św ieca i p u c h , co dow odzi nienajlepszego w tym przypadku w yboru tłum acza. Św iecopuch je s t puchaczem o błyszczącym upierzeniu. B yć m oże lepiej brzm iałoby Świecipuch. M ożna też dopatryw ać się podstaw y słow otw órczej w słow ie p u c h a c z, co p aso w ałoby rów nie dobrze do charakterystyki postaci. Jest to złożenie endocentrycz- ne, w którym drugi człon je s t nadrzędny, a pierw szy - dookreślający.
T ra jk o w itk a (oryg. Pattertw ig) - podstaw a to czasow nik trajkotać, zakończenie
witka. Im ię to pow stało w procesie deryw acji (afiksacja dodatnia). M ożna p o
traktow ać je rów nież jak o endocentryczne złożenie czasow nikow o-rzeczow niko- w e (w itka jak o cienka i giętka gałązka), z któ reg o w ynika, że Trajkow itka je s t zw inną i niezw ykle szybko m ó w iącą w iew iórk ą (trajkocząca witka).
T ru flo g o n (oryg. Trufflehunter) - p odstaw ą są rzeczow niki trufla i czasow nik
g o n ić. Jest to złożenie endocentryczne, p rzy czym drugi człon je s t nadrzędny,
był m iłośnikiem trufli. Jest też praw dopodobne, że tłum aczow i zależało na p o d kreśleniu kolorystyki sierści borsuka - podobnie ja k trufla (jasna n a zew nątrz, ciem na w środku), je st ona dw ubarw na.
T ru sk a w e k (oryg. Straw berry) - im ię konia należącego do dorożkarza. Po zn a lezieniu się w rodzącej się N arnii, na życzenie A slana, T ruskaw ek stał się m ó w iącym koniem . M am y tu do czynienia z deryw acją fleksyjną (paradygm atycz- ną), końców ka żeńska w słow ie truskaw ka została zastąpiona ko ńcó w k ą m ęsk ą - ek i nastąpiła zm iana paradygm atycznego w zorca odmiany.
Z lo to n ó g (oryg. Sallow pad) - pod staw ą je s t przym iotnik zło ty i rzeczow nik
noga z ko ńcó w k ą 0. Jest to złożenie endocentryczne z drugim członem nadrzęd
nym , a pierw szym - dookreślającym . Z łotonóg to im ię kruka, być m oże dla podkreślenia żółtego koloru nóg, kontrastującego z czarnym upierzeniem . Z u c h o n (oryg. Trum pkin) - p o dstaw ą je st rzeczow nik zuch, z sufiksem -o n . Z uchon je st karłem , bardzo odw ażnym i honorow ym (jak n a zucha przystało).
2. N azw y istn ie ją c e w polskiej tra d y c ji o ra z a p e la ty w y w fu n k c ji n az w w łasn y c h
W grupie tej znalazły się nazw y z polskiej tradycji literackiej i pozaliterac- kiej. T łum acz skorzystał z istniejących nazw m itologicznych, im ion istniejących w polskim kalendarzu (podgrupa 2.1.) oraz apelatyw ów , które postaw ił w funk cji nazw w łasnych (podgrupa 2.2.). D la przykładu um ieszczam poniżej parę nazw osobow ych dla każdej z podgrup.
2.1. N azw y istn ie ją c e
G w e n d o lin a (oryg. G w endolen) - im ię żeń sk ie p o ch o d zące z w alijskiego i oznaczające błogosław iony lub biały pierścień (gw en - ‘b ia ła ’, ‘p raw id ło w a’, ‘błog osław iona’, dolen - ‘p ierścień ’)23. W Polsce G w endolina (obocznie Gwen- dalina) obchodzi im ieniny 14 października. W O pow ieściach je s t to uczennica, która poszła za korow odem Aslana.
S o b ie p an (oryg. Sopespian) - w ydaje się, że tłum acz skorzystał tu z polskiej tradycji - Sobiepan to przydom ek Jana Z am oyskiego (1 62 7-1665). Im ię tego, który sam sobie je s t panem . Sobiepan w O pow ieściach z N arnii je s t baronem M iraza, rów nie podstępnym co drugi baron - Podlizar, ale bardziej od niego niezależnym . N ie m ożna nie zauw ażyć zbieżności fonetycznej m iędzy orygina
23 Za portalem http://pl.wikipedia.org, hasło: Gwendolina. Por. także Gwendolina. [W:] Słow
łem a przekładem , co oznacza, że tłum acz zaryzykow ał zyskanie dodatkow ych konotacji przekładu n a rzecz w spółbrzm ienia z n azw ą oryginalną.
S ylen (oryg. Silenus) - postać z m itologii greckiej, o postaci pół-człow ieka, pół- konia, lubiąca m uzykę i taniec, od V I w. p.n.e. zw iązana z orszakiem i kultem D ionizosa24. W O pow ieściach to staruszek ja d ą c y n a ośle w korow odzie Aslana.
2.2. A p e la ty w y w fu n k c ji n a z w łasn y c h
K le jn o t (oryg. Jew el) - apelatyw kle/not w funkcji nazw y w łasnej. K lejnot to jedno ro żec księcia Tiriana, jeg o w yjątkow y, w iern y i m ądry przyjaciel.
K rę ta c z (oryg. Shift) - apelatyw krętacz w funkcji nazw y w łasnej. Słowo to oznacza kogoś, kto stosuje w ybiegi, nie m ów i prawdy, oszukuje. Jest to im ię szym pansa, podstępnego i fałszyw ego, który usiłow ał przejąć w ładzę nad Na- rnią, prezentując jej m ieszkańcom fałszyw ego Aslana.
3. N azw y, w k tó ry c h za sto so w an o tr a n s k r y p c ję fo n e ty c z n ą
W tej grupie m am y do czynienia z nazw am i, które fonetycznie zachow ały sw oje brzm ienie, natom iast ich zapis został spolszczony tak, aby ułatw ić czytel nikow i w ym ow ę. N azw y z tej grupy p ełnią głów nie funkcję lokalizacyjną, a tak że budują w arstw ę brzm ieniow ą utw oru. P od w zględem stylistycznym n ależą do nurtu fantastyczno-baśniow ego. P rzykładam i ilustrującym i b ędą tu trzy nazw y osobow e i je d n a geograficzna.
3.1. N azw y osobow e
K a m illo (oryg. C am illo) - końców ka -o je s t charakterystyczna dla im ion w ło skich - por. C laudio, Cam illo. K am illo je s t to im ię m ów iącego zająca.
O k te z ja n (oryg. O ctesian) - je d e n z siedm iu baronów narnijskich, przyjaciół ojca księcia K aspiana. P odstaw ę tej nazw y stanow i łacińskie octo (osiem ). K ie dyś baronów było w ięcej, zostali w ym ordow ani przez uzurpatora M iraza. Być m oże O ktezjan był ósm y ze w zględu n a w iek, w O pow ieściach nie m a o tym jed n ak najm niejszej w zm ianki. Jest rów nież praw dopodobne, że im ię to m iało m ieć w ydźw ięk hum orystyczny (ósm y z siedm iu). W tradycji polskiej istnieje
im ię m ęskie o tym sam ym źródłosłow ie i podobnie brzm iące - O ktaw ian, a tak że jeg o żeński odpow iednik - Oktawia.
T asz (oryg. Tash) - im ię bóstw a, w które w ierzą K alorm eńczycy. Im ię to m oże zaw dzięczać swoje b rzm ienie francuskiem u słow u tache, oznaczającem u ‘p la m ę ’. Jego w ym ow a je s t zbliżona do angielskiego Tash. B yło to bóstw o czczone ze strachu, a nie m iłości, rozsiew ające w okół siebie sm ród, o postaci człow ieka z g ło w ą drapieżnego ptaka i czterem a szponiastym i rękam i. „N a pierw szy rzut oka m ożna b y to w ziąć za w ielki kłąb dym u, bo było szare i trochę przejrzyste”25 - być m oże stąd naw iązanie do „plam y” .
3.2. N a zw a g e o g raficz n a
A n w a rd (oryg. A nvard) - nazw a zam ku, siedziby króla A rchenlandii. W tej nazw ie m ożna doszukać się podobieństw a do n azw y A sgard - „niebiańskiej siedziby Azów, bogów skandynaw skich (odpow iednik O lim pu, um ieszczony w środku w szechśw iata), do której dostać się m ożna tylko po m oście u tw orzo nym z tęczy”26. N ajsłynniejszym pałacem A sgardu by ła W alhalla. Jest to dość praw dopodobna teoria, zw ażyw szy na fascynację L ew isa sagam i starogerm ań- skim i oraz m onum entalną czteroczęściow ą operą W agnera P ierścień N ibelunga, osnutą na nich.
4. N azw y tra n s lo k o w a n e , o d m ien n e
W iększość nazw z tej podgrupy pełni funkcje indyw idualizujące (w p rzy padku osób) oraz lokalizacyjne (w przypadku m iejsc), buduje także w arstw ę brzm ieniow ą utw oru. Poniżej podaję dla przykładu dw ie nazw y osobow e i je d n ą geograficzną.
4.1. N azw y osobow e
A slan - im ię W ielkiego L w a - w ładcy N arnii. Słowo to zostało zapożyczone z języ k a tureckiego, w którym oznacza lw a (Aslan buręu - ‘astrologiczny L ew ’). K ra k e n - potw ór m orski, który o m ały w łos nie doprow adził do zatonięcia „W ędrow ca do Św itu” . W edług J. L. B orgesa, K raken je s t „skandynaw skim
25 C. S. Lewis: Opowieści z Narnii. T. II. Warszawa 1991, s. 599. 26 W. Kopaliński: Słownik mitów i tradycji kultury, hasło: Asgard, s. 57.
odpow iednikiem zaratana oraz arabskiego sm oka m orskiego lub żm ii m or- skiej”27. J. L. B orges28 ponadto tw ierdzi, że m otyw zaratana pojaw ia się także w przygodach Sindbada Ż eglarza (u B. L eśm iana29 został on nazw any D iabłem M orskim ). Ż eglarskie legendy m ów ią, że po stu latach snu, przez kolejnych sto - atakuje statki, tw orząc ze splotów sw ojego ciała ruchom e w yspy30.
4.2. N azw a g eo g ra fic z n a
N a rn ia - początkow o odm iana w edług rzeczow ników żeńskich, ja k np. gubernia, DCM s -ni, w tym przypadku brak liczby mnogiej. W w ydaniach Opowieści z N a-
rnii, opublikow anych w drugiej połow ie lat 90. i późniejszych, zaczęto zapisyw ać
D l. poj. jak o Narnii, na w zór nazw krajów ja k Hiszpania (D. l. poj. Hiszpanii), D ania (Danii), Estonia (Estonii). Jest to bardziej logiczny zapis, uw zględniający polski sposób odm iany nazw geograficznych. B yć m oże pierw otny zapis dopełnia cza liczby pojedynczej w ynikał stąd, że nie trzeba było uzasadniać ortograficznie poprawnej wymowy, ja k w przypadku w ym ienionych nazw krajów. Dopełniacze: Hiszpanii, Danii, Estonii w ym aw ia się bow iem jak o [hiszpańji], [dańji], [estońji], a nie [hiszpani], [dani], [estoni]. W przypadku N arnii nie m a takich różnic. Zarów no przy pierw szym zapisie, ja k i przy drugim , dopełniacz w ym aw ia się tak samo
[narni]. Najpraw dopodobniej pochodzi od nazw y włoskiej m iejscow ości - N arni położona je s t w Um brii, w środkow ych W łoszech31.
5. N azw y tra n s lo k o w a n e , n ieo d m ien n e
W iększość to nazw y fantastyczne. S ą one elem entem kluczow ym do bud o w y nieistniejącego św iata przedstaw ionego, nadania m u egzotyki i „zaw iesze nia” w czasoprzestrzeni. N ie sugerują bow iem ani m iejsca, ani czasu, dla k tó rych byłyby charakterystyczne lub choćby rozpoznaw alne. T łum acz pozostaw ił je w oryginalnym brzm ieniu, najpraw dopodobniej po to, b y um ożliw ić czytelni kow i dotarcie do źródeł - tak ja k w przypadku im ion L ilith czy Jadis, których analizę przytaczam poniżej dla przykładu. P ełn ią funkcję głów nie lokalizacyjną, ponadto b u d u ją w arstw ę b rzm ienio w ą utw oru. Jako p rzykład podam dw ie n aj ciekaw sze po d w zględem słow otw órczym nazwy.
27 J. L. Borges: Zoologia fantastyczna. Warszawa 1983, s. 90. 28 Ibidem, s. 184.
29 B. Leśmian: Przygody Sindbada Żeglarza. Warszawa 1998 (I wyd. 1913 r.). 30 Za Wikipedią (http://pl.wikipedia.org), hasło: Kraken.
31 Za portalem http://www.narnia.pl/ciekawostki.html - ponoć kiedyś miasto nosiło nazwę Na- rnia, dopiero niedawno przemianowano je na Narni.
J a d is - K rólow a Świata, okrutna czarow nica, ściągnięta do N arnii przez Polę i D ig o ry ’ego. R óżnie p o d ają źródła - słow o to pochodzi z perskiego lub ffrancu- skiego. Z w eryfikow ałam obie teorie i bliższa praw dy w ydaje się w ersja o g ene zie z francuskiego, jed n ak nie m ożna w ykluczyć inspiracji języ k iem perskim . Po persku bow iem czarow nica to d ia d u g a r, gdzie d ia d u oznacza czary, a -g a r - sufiks tw orzący nazw y osób. M ożna zatem znaleźć w spólnie brzm iącą część d ia d (zakładając w ym ow ę angielską [dżadis]). Po francusku natom iast ja d is [żadi] oznacza ‘n ieg d y ś’, ‘d aw no’32. Tłum acz, decydując się n a translokację, nie m ógł nie zauw ażyć dodatkow ych kon otacji tego im ienia w ję z y k u polskim - skojarzenie ze słow em /ad , które doskonale w pisało się w charakterystykę tej postaci.
L ilith - należała do rasy dżinnów i była antenatką Białej Czarownicy. W ym ie niona w O pow ieściach jed y n ie raz. W edług K opalińskiego „w tradycji talm u- dycznej i folklorze żydow skim dem on, praw dopodobnie pochodzenia b abiloń skiego, m ający naw iedzać w czasie burzy odludne m iejsca, zagrażając zw łaszcza dzieciom i kobietom w ciąży”33. Z kolei B orges34 dotarł do starego hebrajskiego podania, w którym L ilith była w ężem i p ierw szą żo n ą A dam a. Z zazdrości skusiła dru g ą żonę Ewę, d an ą A dam ow i przez B oga, do sięgnięcia po zakazane jabłko. W średniow ieczu m it zm ienił sw oją postać, być m oże za spraw ą znacze nia słow a lail (hebr. ‘n o c ’). O d tego czasu L ilith była duchem nocy, zw ykle przedstaw iana jak o w ysoka kobieta z czarnym i rozpuszczonym i w łosam i.
W O pow ieściach z N a rn ii tłum acz w w iększości przypadków w ybrał t r a n s k ry p c ję , by ułatw ić czytanie (w ym ow ę) polskiem u czytelnikow i. Pozbaw ił go w ten sposób m ożliw ości łatw ego odczytu w ielości znaczeń, zaklętych w n a zw ach, ale paradoksalnie, zatracając w arstw ę aluzyjną, a nie brzm ieniow ą, nie odebrał m u m ożliw ości odkrycia inspiracji słow otw órczych czy odniesień. Z w y kle w takiej sytuacji m am y do czynienia z nienacechow anym i nazw am i, które budują św iat przedstaw iony dzięki sw ojem u brzm ieniu. W polskim przekładzie zostają przeniesione w niezm ienionej lub niem al niezm ienionej postaci brzm ie niow ej. Jedyna różnica, dzieląca obie w ersje języ k o w e książki, to w spom niana w cześniej kategoria rodzaju. W języ k u polskim końców ka -a n azw y w łasnej, poza w yjątkam i, sugeruje rodzaj żeński. Z kolei spółgłoska w w ygłosie pojaw ia się raczej w nazw ach rodzaju m ęskiego. W O pow ieściach z N a rn ii m am y do czynienia z kilkom a w yjątkam i, np. H arfa (r. m .), Tarva (r. m .), H w in (r. ż.), L ilith (r. ż.), Z alindreh (r. ż.).
32 Według K. Kupisz, B. Kielski: Podręczny słownik francusko-polski. Wyd. XV. Warszawa 2001.
33 W. Kopaliński Słownik mitów i tradyc/i kultury, hasło: Lilith, s. 599. 34 J. L. Borges: Zoologia fantastyczna, s. 98.
Stosunkow o niew ielka liczba nazw znaczących stanow i kolejny dow ód na to, że C. S. Lew is często staw iał brzm ienie ponad znaczeniem , a tłum acz w iernie odw zorow ał tę tendencję. A utor nadał najw ażniejszym postaciom i m iejscom nazw y znaczące o funkcji treściow ej, by dodatkow o je charakteryzow ały. P ozo stałych bohaterów natom iast obdarow ał w ym yślonym i, nic nieznaczącym i im io nam i, często o egzotycznym źródłosłow ie, który tak go fascynow ał. B aśniow ość św iata przedstaw ionego C. S. Lew is budow ał brzm ieniem nazw i zaklętym i w n ich aluzjam i do innych tradycji i m itologii, stąd ogrom na przew aga nazw niespolszczonych oraz transkrybow anych n ad transponow anym i.
W śród n a z w tra n s p o n o w a n y c h m am y do czynienia ze złożeniam i i dery w atam i, a także zrostem . W zależności od relacji funkcjonalnych zachodzących po m iędzy członam i składow ym i, złożenia m ożn a p od zielić n a kopulatyw ne (człony w spółrzędne znaczeniow o) i determ inatyw ne (zaw ierają człon nadrzęd n y i podrzędny, często należące do różnych części m ow y). Do grupy złożeń determ inatyw nych zaliczają się złożenia endocentryczne (człon nadrzędny okre śla desygnat złożenia, a podrzędny dookreśla jak ąś cechę) i egzocentryczne (określany desygnat znajduje się poza znaczeniam i członów składow ych)35. W grupie tej, oprócz złożeń, znajdu ją się deryw aty pow stałe w procesie afiksacji dodatniej (do podstaw y słow otw órczej zostaje dodany afiks), ujem nej (afiks zostaje odjęty) lub fleksyjnej (jeden form ant zostaje zastąpiony innym , co p ow o duje zm ianę w zorca paradygm atycznego).
N ajw ięcej je s t złożeń endocentrycznych. M oże to w ynikać z ogrom nych m ożliw ości, ja k ie d ają złożenia - połączenie znaczeń poszczególnych w yrazów składow ych często pozw ala uzyskać dodatkow e znaczenie lub w ydźw ięk. P rzy kładem m oże być im ię R yczypisk, należące do m ężnej m yszy, która m im o p isz czącego głosu i wątłej postury sieje postrach, podobnie ja k lew. K ontrast m iędzy obom a członam i w yw ołuje efekt kom iczny.
A ndrzej Polkow ski spolszczył w iększość nazw, które m ożna było uznać za znaczące w języ k u oryginału. W yjątki stanow ią nazw y m iast portow ych N arro- w haven i R edhaven. Po angielsku haven oznacza ‘przy stań ’, ‘p o rt’. W połącze niu z w yrazem narrow ( ‘w ą sk i’) czy red ( ‘czerw ony’, ‘ru d y ’) tw orzy złożenie typow e dla nazw y m iasta portow ego. B yć m oże pozostaw ienie ich w w ersji oryginalnej w ynika stąd, że znaczenie poszczególnych części składow ych tych nazw nie m a żadnego w pływ u na treść. M iasta te są jed y n ie w ym ieniane w tek ście, ich w ygląd w żaden sposób nie determ inuje akcji, co w ięcej, nie je s t dokładnie opisany. Język polski natom iast nie dysponuje żad ną charakterystycz n ą końców ką, która oznaczałaby m iasto portow e (pom ijając dodaw anie w yrazu
P o rt na końcu nazw y w łasnej - np. G dynia N o w y P ort to portow a dzielnica
35 Podział złożeń i definicje na podstawie: K. Długosz-Kurczabowa, St. Dubisz: Gramatyka
Gdyni). T łum aczenie tych dw óch nazw m ogłoby jed yn ie ułatw ić m łodem u czy telnikow i zapam iętanie portów jak o punktów geograficznych, Polkow ski n aj praw dopodobniej uznał to jed n ak za niepotrzebne.
K olejny w yjątek to nazw a narnijskiego zam ku królew skiego K er-Paravel. D okonanie jed y n ie transkrypcji fonetycznej tej nazw y m oże w ydać się czytelni kow i kontrow ersyjne, zw łaszcza gdy trafi do źródłosłow u [oryg. C air P aravel - nazw a ta pochodzi ze staroangielskiego (dosłow ne tłum aczenie: ‘niższy sąd ’), w którym słowo caer oznacza ‘sąd ’, a p a ra va il to daw ny odpow iednik w yrazów ‘n iższy ’ b ądź też ‘p o d ...’. Innym i słowy, nazw a ta to potw ierdzenie podległości królów N arnii w ładzy A slana36]. M yślę, że m ożna było pokusić się o potrakto w anie tej nazw y złożonej jak o znaczącej i przełożenie jej n a ję z y k polski, jed n ak Polkow ski zdaje się podążać za w ytycznym i m istrza - czyli C. S. Lew isa, który często w szak staw iał brzm ienie przed znaczeniem . Zachow ując przepiękne, m a giczne brzm ienie nazw y zam ku, staw ia przed czytelnikiem je d n ą z w ielu zaga dek, czyhających w O pow ieściach z N arnii. U krył praw dziw e znaczenie słowa, b y zachow ać harm onię brzm ienia. Jestem przekonana, że ten argum ent, akurat w przypadku tw órczości C. S. Lew isa, je s t w pełni w ystarczający n a poparcie słuszności decyzji tłum acza.
T ranspozycji nie uległy rów nież te nazw y znaczące, które odw ołują się do języ k ó w innych niż angielski - np. Jadis. Transpozycja zagubiłaby znów jeg o piękne brzm ienie, a niew iele by w niosła, poniew aż akurat w tym przypadku źródłosłow y m o g ą być dw a (patrz hasło: Jadis pow yżej). Tłum aczenie niew ąt pliw ie m usiałoby przechylić szalę na stronę jedn ego z nich. P oza tym i w yjątka m i w szystkie nazw y znaczące zostały spolszczone i funkcjonują w tekście p o l skim rów nież jak o znaczące.
W jednej z narnijskich opow ieści (Kon i je g o chłopiec) C. S. Lew is przy w ym yślaniu niektórych nazw w łasnych postaci i m iejsc w K alorm enie stw orzył now y system językow y. K onsekw encja um ieszczania określonych sam ogłosek obok siebie lub nagrom adzenie pew nych spółgłosek w pow tarzających się gru pach św iadczy o tym , że autor określił pew ien system nazew nictw a obow iązują cy w w ym yślonym przez siebie świecie. C harakterystyka polegająca na po dw a ja n iu sam ogłosek w nazw ach w łasnych spraw ia, że czytelnik od razu rozpoznaje przynależność postaci do konkretnej krainy baśniow ej - K alorm enu. Jako że żadna z tych nazw nie była znacząca, tłum acz poprzestał jed y n ie n a transkrypcji w tych przypadkach, w których spolszczenie zapisu m ogło ułatw ić odczytyw anie słów. Zachow ał jed n ak charakterystyczny system podw ajania sam ogłosek w tłu m aczeniu. D zięki tem u polski czytelnik rów nież nie m a żadnych problem ów ze stw ierdzeniem , że dana postać pochodzi z K alorm enu, a dane m iejsce leży na jeg o terenie.
N ależy zw rócić uw agę na im ię kalorm eńskiej bogini - Zaardinah. Z niew iado m ego pow odu tłum acz zachow ał charakterystyczne dla tego system u nazew nictw a podw ojenie samogłosek, ale w innym m iejscu niż w oryginale (podwoił sam ogło skę a, zam iast i). N ie potrafię tego wytłum aczyć inaczej niż swobodnym w yborem tłum acza lub p ew ną niekonsekw encją. Zam ierzony efekt został jed n ak osiągnięty i im ię Zaardinah wpisuje się gładko w kalorm eński system nazewnictwa.
N azw y w łasne obrazujące kalorm eński system nazew nictw a, stw orzony przez C. S. Lew isa
N azw a oryginalna Przekład
Azrooh Azrooh Tlkeen Tlkeen Tasaraleen L asaraliina T een Liina M ezrael M ezriil Tarkaan Tarkaan Tarkheena Tarkiina Tashbaan Taszbaan Teebeth Tiibith Tehishbaan Tehiszbaan Zardeenah Z aardinah
Z sytuacją innego nacechow ania słow a w przekładzie niż w oryginale m am y do czynienia w przypadku słow a D um nus - im ienia fauna. W tłum aczeniu m a ono postać identyczną z oryginałem , jed n ak w języ k u polskim zyskało dodatko w e znaczenie. Z a podstaw ę słow otw órczą tego deryw atu m ożna uznać przym iot nik dumny, który nacechow ał postać. P olski czytelnik w idzi fauna jak o dum ne go, czyli kogoś o dużym poczuciu w łasnej w artości, dostojnie zachow ującego się. Z pew nością nie było to je d n a k zam ierzone przez autora. Przed tłum aczem nie stała w tym przypadku trudna decyzja - słow o to nie je s t znaczące, w ięc trudno b y je było przetłum aczyć. D um nus je s t tylko raz przyw ołany w książce, w ym ieniany pośród innych faunów, w ięc jeg o nacechow anie nie w pływ a n a odbiór tej postaci. Podobna sytuacja m a m iejsce w przypadku im ienia Klipsia. P rzy transkrypcji fonetycznej dziew częcego im ienia C lipsie tłum acz uzyskał praw dopodobnie niezam ierzony efekt - skojarzenie z klipsam i, co w przypadku m ałej dziew czynki stanow i zabawny, dodatkow y elem ent treściow y, w pływ ający n a w yobrażanie sobie tej postaci przez czytelnika. Jednak postać K lipsi je s t tak m ało znacząca dla treści książki, że n ie m a to żadnego znaczenia dla odbiorcy.
Po przeanalizow aniu nazw w łasnych pozostaje odpow iedzieć na pytanie: do kogo zatem adresow ane są książki O pow ieści z N a rn ii? I czy przekład trafi do tej sam ej grupy czytelników ? Istnieje opinia o b raku granicy w ieku dla dobrej literatury, a często k siążki w ydaw ane z m y ślą o odbiorcy dziecięcym stają się bestselleram i w śród dorosłych czytelników 37. O pow ieści z N arnii są przykładem takiej literatury, z tym że zw iekszoną popularność zyskały po prem ierze film u, zrealizow anego w 2005 r. przez w ytw órnię W alt D isney Pictures na podstaw ie tom u Lew, czarow nica i stara szafa. W czasach pierw szych w ydań poszczegól nych tom ów w Polsce, sław a oryginału nie dotarła jeszcze do w szystkich czytel ników. Początkow o seria narnijska została zaszeregow ana do literatury stricte dziecięcej ze w zględu na fakt, że głów nym i bohateram i są w łaśnie dzieci: „ten adres je s t potw ierdzony przez poetykę książek, a w ięc form ę, język , proste środ k i stylistyczne, k onstrukcję narratora i adresata narracji, tytuły, ilustracje czy w reszcie postaci bohaterów dziecięcych”38. O pow ieści z N arnii stanow ią jed n ak utw ór w ielow ym iarow y i jak o taki zostały przetłum aczone. O dbiorcą m oże być k ażdy i k aż d y inaczej go odczyta. M łodszy czytelnik zachw yci się przygodam i czw órki dzieci, k tóre p rzenikają do św iata fantastycznego, gdzie stają się k ró la m i i królow ym i, przeżyw ają przygody w otoczeniu m ów iących zw ierząt i innych istot fantastycznych. B yć m oże m łodsze dziecko zagubi się w nadm iarze tru d nych do zapam iętania nazw i im ion, np. M allugutherum czy M avram orn, ale nazw y te dotyczą raczej m iejsc i postaci, k tó re nie m a ją w pływ u na fabułę. W iększość nazw znaczących została przełożona tak, b y zachow ać sem antykę, czyli funkcję treściow ą (transpozycja), a pozostałe b u d u ją nieistniejący świat, tym bardziej fantastyczny, im egzotyczniej brzm ią. Starszy czytelnik odnajdzie w serii narnijskiej problem y uniw ersalne, odniesienia do innych tradycji literac kich i m otyw y tradycji chrześcijańskiej. W ielość aluzji do postaci m itologicz nych czy biblijnych, zapożyczenia z różnych języków , naw iązania do sag staro- germ ańskich stanow ią dla dorosłego czytelnika pew nego ro dzaju w yzw anie, zagadkę do rozw iązania, dodatkow ą w arstw ę do zgłębienia. P rzekład A ndrzeja Polkow skiego nie odbiera m u tej m ożliw ości. W przypadku w iększości niezna- czących nazw w łasnych została zachow ana w arstw a brzm ieniow a i aluzyjna. W ydaje się, że Polkow ski dokonał tego, co niem ożliw e. Przełożył siedm ioksiąg i ocalił to, co najw ażniejsze - p ro stą stylistykę dla m łodego czytelnika, głębię ukrytych znaczeń dla dorosłego.
37 A. Zielińska: ,, Opowieści z Narni” w oczach dorosłych czytelników. „Guliwer” 1991, nr 1, s. 42.
Literatura
Barańczak S. (2004): Ocalone w tłumaczeniu. Wyd. A5. Kraków.
Bednarczyk A. (1999): Na końcu jest przekład. [W:] Między oryginałem a przekładem. T. V: Na
początku był przekład. Red. M. Filipowicz-Rudek, J. Konieczna-Twardzikowa, U. Kropiwiec.
Wyd. Naukowe, Kraków, s. 355-368.
Bednarczyk A. (1999): Wybory translatorskie. Modyfikacja tekstu literackiego w przekładzie
i kontekst asocjacyjny. Wyd. Uniwersytetu Łódzkiego. Łódź.
Borges J. L. (1983): Zoologia fantastyczna. Czytelnik. Warszawa.
Bułczyńska K. (1988): Bajbajek z Krokodylewa, czyli o nazwach własnych w literaturze dla
dzieci. [W:] Język zwierciadłem kultury, czyli nasza codzienna polszczyzna. Red. H. Zgółko-
wa. Wyd. Poznańskie. Poznań, s. 148-151.
Cieślikowa A. (1996): Jak „ocalić" w tłumaczeniu nazwy własne? [W:] Między oryginałem
a przekładem. T. II. Universitas. Kraków, s. 311-320.
Downing D. C. (2003): Wyprawa w głąb szafy. Opowieści z Narnii i ich twórca. Wyd. Media Rodzina. Poznań.
Grzenia J. (2003): Słownik nazw własnych. Wyd. Naukowe PWN. Warszawa. Kopaliński W. (1985): Słownik mitów i tradycji kultury. PIW. Warszawa. Krajewska A. M. (l997): Lewis Carrol w Krainie Czarów. „Guliwer” nr 6.
Krysztofiak M. (1991): Modelowa analiza translatologiczna na przykładzie polskich tłumaczeń
baśni braci Grimm. [W:] Przekład literacki a translatologia. Wyd. Naukowe UAM. Poznań,
s. 148-171.
Nowakowska-Kempna I. (1978): Pozycja nazw własnych w przekładzie dzieła literackiego. „Ję zyk Artystyczny” Red. serii O. Wolińska. Wyd. Uniwersytetu Śląskiego. T. I, s. 97-115.
Polskie nazwy własne. Encyklopedia (1998): Wyd. Instytutu Języka Polskiego PAN. Warszawa
Kraków.
Szmydtowa Z. (1995): Czynniki rodzime i obce w przekładzie literackim. [W:] O sztuce tłumacze
nia. Ossolineum. Wrocław, s. 111-126.
Winiarska J. (2001): Fredzia Phi-Phi czy Kubuś Puchatek? „Język Polski”. T. 5, s. 334-338. Zielińska A. (1991): „ Opowieści z Narni" w oczach dorosłych czytelników. „Guliwer” nr 1.
Summary
On the basis of C. S. Lewis’ The Chronicles of Narnia, the author analyses the choice and semantics of proper names in translations of children’s literature. The article contains a theoretical outline of onomastics in translations, narrowed down to examples taken from children’s literature, with a special emphasis on both analyzing the creative capacity of authors as well as problems with ensuring that the translation accurately reflects all the original semantics and tone layers. Further on in the article, one can find a creative analysis of the exemplar proper names divided into transposed, transcribed and trans-located groups. For the purposes of comparison, the reader can find in the text both the translated and original names for the first two groups. Then, on the basis of the names, including those not mentioned in the examples, the author analyses the reasoning behind the choice of specific proper names which clearly allude to a given person, place, animal etc. (as well as where there is no such allusion), in relation to the target group of readers. She persistently searches for the relationship between the original and the translated proper names as well as the impact of the differences between them on shaping the target group on the Polish market. One should also note that the different publication dates of the original (1950’s) and the first Polish edition (1980’s) would also have a significant impact on readers’ perception. The author includes a short bibliography dealing with the literary onomastics of translation in general.