• Nie Znaleziono Wyników

"Mowa o duchu klassyczności i romantyczności we względzie filozoficznym" (1822)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Mowa o duchu klassyczności i romantyczności we względzie filozoficznym" (1822)"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Wasylewski

"Mowa o duchu klassyczności i

romantyczności we względzie

filozoficznym" (1822)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 9/1/4, 94-97

(2)

Zbijać trafnie zdania de la Rochefoucaulta, który nie bardzo prawodawczy ma w pływ na kulturę obyczajową, nie god n e tak obszernych uczonego roztrząsali.

W Z e i t k u n d e d e r r e l i g i ö s e n G e f ü h l e piękne zdają mi się być myśli, ale porozrzucane i tak nazwać się m ogącemi Epizo­ dami tak zeszpecone, że go trudno do końca doczytać ; zdarzenia czasowe i urzędow e bardzo są obojętne dla czytelnika. Chwalebny bardzo Autora zamiar, godny miłośnika mądrości i ludu, ale nie­ zmiernie trudny — połączyć ściślej Religią z Filozofią, te dwa ży­ wioły uszczęśliwienia duszy. — Na te dni piękne zabawiam się dosyć poezyą i jeżeli, Panie, śmie wstydliwa Muza wejść w progi Filozofa, tobym mu posłał jaki o w o c próżniackich moich g o d zin “.

W p rz y p isk u p ro si B rodziński o p rz y sła n ie „ P o rz ą d k u fizyczno- m o raln eg o K o łłą ta ja “ . W dniu 10 m a ja o trz y m a ł S ło tw iń sk i jeszcze je d e n list od niego, z k tó reg o n ajw a ż n ie jsz ą je s t w iadom ość, iż w y w czasy w iejskie k o ń c zą się i p o e ta m a n a d zie ję b y ć w przy szły m m iesiąc u w W arsz a w ie. W rzeczy w isto ści —■ ja k to o zn aczy ć m ożna n a p o d sta w ie p rz y p isk u w o sta tn im liście do G rabow skiego, iż „jedzie w s o b o tę “ — o p u śc ił B rodziński S u lik ó w d n ia 28 m a ja 1814 ro k u ; ta d a ta z am y k a okres jego tu ła c z k i m łodzieńczej. Z p rzy b y ciem do W a rsz a w y ro zp o c zy n a się n o w a ep o k a w życiu śp ie w a k a „ W ie s ła w a “ .

Lwów. Bronisław Gubrynowicz.

»Mowa o duchu klassyczności i romantyczności w e w zględzie

filozoficznym« (

1822

).

T y tu ł tej b ro sz u ry n ie ra z m u sia ł z a c ie k a w ia ć h isto ry k a lite ­ ra tu ry , k tó ry , p rz y p a trz y w sz y się choć z d alek a ro zw o jo w i w y o ­ b ra ż e ń o t. z. klasyczności i ro m a n ty cz n o ści w n a jw c ześn iejszy m i n ajm n iej zn anym o k resie ś c ie ra n ia się obu p rą d ó w , zro zu m iał, że w ła śn ie b ra k „w zględu filozoficznego“ b y ł p o w o d em zam ie sza­ n ia i z a m ę tu w z a p a try w a n iac h . Może w tej „M ow ie“ z a w a rła się w reszcie m y śl ja sn a , tw ó rcza, rz u c o n a w o d m ęt ro zb ieżn y ch d ą ż ­ n ości ?... D latego szu k an o od d aw n a tej rzad k iej b ro sz u ry ; sz u k a ł je j P. C hm ielow ski i inni k ry ty cy , o sta tn io zaś zw ró cił n a n ią u w ag ę prof. K a llen b ach w sw ych w y k ład ach .

N iestety, „M ow a w e w zględzie filozoficznym “ *), k tó rą p o z n a ­ łe m z od p isu jed y n eg o egzem plarza, zac h o w a n eg o w B ib lio tece ord. Z am ojskich w W a rsz a w ie (Nr. 337), z a c ie k aw ić m oże ra czej „\ve w zg lęd zie“... bibliograficznym .

]) Tytuł dokładny: M o w a o d u c h u k l a s s y c z n o ś c i i r o m a n ­ t y c z n o ś c i w e w z g l ę d z i e f i l o z o f i c z n y m przez I. S. K. W War­ szawie w drukarni Łątkiewicza przy ulicy Senatorskiej nr. 467.

(3)

P rz y p isy w a n o j ą d o tą d zn a n e m u filozofowi Józefow i K a la ­ s a n te m u S z a n i a w s k i e m u (por. n. p. E stre ich e r, IV, 4 3 2 ; W iek X IX . S to la t m yśli polskiej, t. 11,312); ta k bow iem ro zw iązan o ini- c y a ły a u to r a : I. S. K. A u to rstw o S zaniaw skiego je s t je d n a k w y­ k lu c z o n e . P rz e m a w ia p rz e c iw tem u, ja k zobaczym y, treść „M ow y“ , je j ję z y k i styl, dalekie od w y szk o len ia filozoficznego w łaściw eg o S z a n ia w sk ie m u , n a stę p n ie in ic y a ły au to ra, z im ionam i i n azw i­ sk iem filozofa niezgodne, a w reszcie p rzed m o w a, w k tó rej k ry ­ ty k się sk a rż y , że m u sia ł p ra c ę w y d ać osobno, gdyż n ie ch ciało je j w y d ru k o w a ć żad n e z czaso p ism p ery o d y c z n y c h ; tru d n o p rz y ­ p u ś c ić b y ta k a od m o w a s p o tk a ła c e n z o r a S zaniaw skiego *).

P o d k ry p to n im e m I. S. K. u k ry ł się kto inny : I g n a c y S k a r ­ b e k K i e ł c z e w s k i , o so b isto ść z n a n a bibliografii z kilku tłó m aczeń , w re sz c ie z anegdotycznej b ro sz u ry o p. S ta ë l2). Z a słu g ą K iełczew - skiego, n ie p o d n ie sio n ą d o tąd , je s t p ie rw szy i jed y n y p rz e k ła d p o l­ ski d z ie ła p. Staël „O N ie m c z e ch “, d o k o n an y b a rd zo w cześnie, bo z d a je się je szcz e p rzed w y jściem ro z p ra w y B rodzińskiego, w r. 1 8 1 8 3). P r a c a nie z n a la z ła je d n a k n a k ła d c y i p o z o sta ła w rę k o ­ p isie . U ry w k iem tego p rz e k ła d u je s t p ra w d o p o d o b n ie ustęp „O w p ły ­ w ie e n tu z y a z m u n a szczęście lu d z k ie “, p o m ieszczo n y w trz y la ta p ó źn iej w „ A strei“ (1821, I, 2 1 — 32) i p o d p isa n y tym iż sam ym i in ic y a ła m i co „M ow a“ .

Ż e K iełczew ski b y ł a u to re m „M ow y“, p rz y p u sz c z ał też E st­ re ic h e r, gdyż, przy p isaw sz y „M ow ę“ S zan ia w sk iem u , z a n o to w a ł j ą ró w n o c z e śn ie p rzy K iełczew skim , tak, że m o żn ab y b łęd n ie p rz y ­ p u ś c ić istn ie n ie dw u ta k ic h sam y c h dru k ó w , id en ty czn y ch pod w zg lęd em ty tu łu , ro k u i m ie jsc a w y d an ia.

I S tr o n a lite ra c k a b ro sz u ry je s t m niej cie k aw a. „M ow a o d u ch u k la s y c z n o ś c i“ niew iele w zb o g aca n a sz ą u b o ż u ch n ą, po za B rodzińskim , k ry ty k ę lite ra c k ą p rzed ro k ie m _1825, niem niej je d n a k je s t dla niej zja w isk ie m c h a ra k te ry s ty c z n e m ^ k tó re , bez n a ra ż e n ia się n a z a rz u t s z p e ra n ia w cie k aw o stk ach bibliograficznych, p o k ró tc e trz e b a objaśnić.

N ajro z są d n iejszy z Iksów , F ra n c isz e k M oraw ski tw ierd ził je sz ­ cze w r. 1816, że P o lsk a p o w in n a z a b ra ć głos w n ajw ażn iejszej „k w esty i sp o łe c z n e j“ lite ra tu ry e u ro p e jsk iej XIX w ieku, w sporze k la sy k ó w z ro m an ty k am i i rz u c ić h a sło ro zejm u . I choć długo je sz c z e p o te m głucho b y ło o now ym p rą d z ie w poezyi p o l­ skiej, w k ry ty c e p rzem y sliw ać ju ż zaczęto n a d k o m p ro m isem

*) Nie był to wypadek odosobniony. O koło r. 1822 nie chciano w o g ó le pośw ięcać w czasopismach więcej miejsca debatom nad ro- mantycznością. Taki sam los spotkał n. p. obszerną pracę jakiegoś E. M. p.t. „Myśli o romantyczności i klasyczności“ której nie chciała drukować warszawska „Gazeta literacka“ (Por. „Gaz. lit.“ 1822, I, str. 180).

2) W iadomość charakterystyczna o życiu i pismach P. Barono­ wej Holstein-Staël. Warszawa, 1819.

(4)

m iędzy o b o m a k ie ru n k a m i, n a d w y n ale zien iem drogi p o ś r e d n ie j d la poezyi.

Po długich d y sk u sy ach i c o ra z n o w szy c h n ie p o ro z u m ie n ia c h , w zn ie c a n y ch p rzez k ażd e św ieże z a p a try w a n ie p rz y n ie sio n e z a rty ­ k u łó w fran c u sk ic h do p o lsk ic h czasopism , po h e z o w o c n e m z ra z u w y stą p ie n iu B rodzińskiego, n a k tó re o d p o w ied zian o w la ta c h 1820— 1 en tu zy azm em d la b y ro n iz m u , u trw a liło się w r. 1821 i ch w ilo w o n a jw ięce j zw o len n ik ó w z n a la z ło p rz e k o n a n ie , że żą­ d a n ia m łodego p o k o len ia , odu rzo n eg o b y ro n isty c z n y m i s u ro g a ta m i s ą „czczą fo rm ą “, „ m a rą zw o d n ic z ą “ i stan o w czo n ie g o d zą się z d u ch em n a ro d o w e j poezyi, p o w aż n e zaś i godne u rz e c z y w is tn ie ­ n ia p o stu la ty ro m a n ty k ó w , a w ię c : n o w e p o jęcie p o e z y i n a r o d o ­ w ej, z d u c h a i c h a ra k te ru każdego n a ro d u p ły n ą c e j, n o w e w ątk i w p ro w a d z o n e p rz ez ro m a n ty k ó w , re fo rm a trz e c h je d n o śc i w d ra ­ m a c ie itd. nie w y m a g a ją w cale w y p a rc ia się id e a łó w p o e z y i s ta ­ ro ż y tn e j, a co w ażn ie jsza, m ieszczą się z u p e łn ie w p o ję c iu d o b rze zro zu m ian eg o k lasy cy zm u , „nie z a c h o w a n ie bo w iem m a rtw y c h p r a ­ w ideł, ale p ra w d z iw a d zieła d o sk o n a ło ść sta n o w i k la sy c z n o śc i z n a ­ m io n a “ г). P o z o rn ie zd aw aćb y się m ogło, że je s t w te m s ta n o w isk u n ie c o a b d y k acy i ze stro n y k lasy k o w -sc h y łk o w có w . T y m c z a se m nie m y ślą oni w ca le o u stą p ie n iu , a w idać to z a rg u m e n tó w , k tó ry m i się p o słu g u ją. O p o w ia d a ją n. p., że „ w ł a ś c i w e m i d u c h o w i n o ­ w o c z e s n e m u i r o m a n t y c z n o ś c i s ą p r z e d m i o t y t r a g e d y i f r a n c u s k i e j “ *), a ju ż m istrzo w sk im w zo rem dla z a p a lo n y c h ro m a n ­ ty k ó w p o w in n o być „ r o m a n t y c z n e d z i e ł o , z b u d o w a n e n a k lasy cz ­ n y c h pod staw ach ... L u d g a r d a K r o p i ń s k i e g o “ 2). O cóż się z a ­ tem sp ie ra ć ?

K iełczew ski, n ajw y b itn iejsz y p rz e d sta w ic iel tej g ru p y , nie długo się tak że w „M ow ie“ n a m y śla n a d ro z w ią z a n ie m tej n a j­ tru d n ie jszej dla ó w czesn y ch este ty k ó w k w estyi, ja k ą s tw o rz y ła k r y ­ ty k a ro m a n ty c z n a Z ach o d u , podzieliw szy Jjie ra tu rę w s z e c h św ia ta n a d w ie p o ło w y , k la sy c z n ą i ro m an ty czn ą . \Je g o zdaniem , ro m a n ty z m n ie je s t w c a le „w y n alazk iem w ieków śred n ich , ale j e s t d ążn o ścią, k tó r a się zaw sze i w szędzie w dziele g en iu szu p o j a w i a “. R o m an ­ ty c zn y m je s t k ażdy w y tw ó r po ety ck iej w y o b ra ź n i. W szy stk o co u p o e ty nie je s t o p a rte n a rzeczy w isto ści, co je s t z m y śle n ie m , fikcyą je s t tem sam em — ro m a n ty c z n o śc ią. „Bo czem że są z m y ś le n ia , je ż e li się nie z a sa d z a ją n a d u ch u ro m a n ty c z n o śc i, bez k tó re j, gdyby n ie w iem ja k ie o b razy , nie m ia ły b y p o d o b n o ż a d n y c h d la n a s p o w a b ó w “ . Zgodzim y się p rz e to z a u to re m , gdy ta k „ sz e ro k o “ p o ję tą ro m a n ty c z n o ść o d n ajd zie i u H o m e ra i u W e rg ileg o , k tó ­ rz y p e łn i są „klasycznej ro m a n ty c z n o śc i“, dalej u W o lte r a , tw ó rcy „ n a jw y tw o rn ie jsz y ch ro m a n ty c z n y c h fikcyi“ a ró w n o c z e śn ie u Schil­ le ra . Nie zdziw im y się tak że, gdy n azw ie F e n e lo n ’o w sk ieg o T e- le m a k a „cu d o w n y m sp lo te m k lasy czn o ści z ro m a n ty c z n o ś c ią “...

*) „Astrea“ I, str. 383.

(5)

T a k isa m zesp ó ł fikcyi ro m a n ty c zn ej z p ra w d ą ro zsąd k u i p rz e ­ p isam i sztuki sp o strzeg a m y w m uzyce i m a la rstw ie . M ylą się w ięc ci, k tó rz y je d n e m u alb o d ru g iem u p ie rw ia stk o w i tw ó rczo ści d a ją p ierw szeń stw o , bo tylko p o łą c z e n ie ich w je d n ą cało ść p ro w ad zi p o e tę do d o sk o n ało ści — k o n k lu d u je a u to r — i w ydziw ić się nie m oże, dlaczego n ad ta k ja s n ą k w e sty ą w io d ą k ry ty cy h a ła śliw e s p o ry od szereg u lat...

U łatw ił sobie za te m og ro m n ie zad an ie i bez tru d n o ści p rz e ­ c ią ł gordyjski w ęzeł p. Ig n acy S k a rb ek K iełczew ski. N ie p rz y ­ p u sz c z a ł tylko zap ew n e, że jeg o w ystęp będzie m ia ł w arto ść, w y ­ łą c z n ie ja k o p rz y k ła d ja s k ra w y p o g ląd ó w całeg o stro n n ic tw a ó w czes­ n y ch k ry ty k ó w : K rólikow skich, K alińskich, P rzesm yckich,, żeby choć k ilk a n azw isk w y m ie n ić ,jk tó rz y , ig n o ru ją c zagadnienia, ro z ­ trz ą sa n e p rzez p o w a ż n ie jsz y c h p isarzy , p ra w ili bez żadnej w iedzy estety czn ej o ro m an ty zm ie i fero w ali stan o w cze w yroki, choć znali len n o w y p rą d lite ra c k i je d y n ie ze słyszenia.

Ja k dla w szystkich z a p a try w a ń i p rą d ó w n u rtu ją c y c h w n a ­ szej k ry ty c e w la ta c h 1820—-1825 ta k i dla tego o statniego nie tru d n o w sk az ać o d p o w ied n ik a n a w e t w zór w ów czesnej k ry ty ce fran cu sk iej, k tó ra b y ła sta le źródłem w iedzy dla obu w alczący ch obozów . J e s t nim o w a g ru p a p isarzy , k tó ra, ja k m ów i D e s G r a n ­ g e s , zg ad zała się n a fo n d nouveau, ale o b s ta w a ła przy i or me du. s-

sique. S zczegółow e ro z p a trz e n ie tej łą c z n o śc i w y k ro czy ło b y po za

ra m y bibliograficznej in fo rm acy i. O m ów ię je zre sz tą n a innem m iejscu, w zw iązku z c a ło ś c ią krytyki ro m a n ty c z n e j tego okresu.

Lwów. Stanisław Wasylewski.

Pisma Maurycego Mochnackiego.

Jed en z n ajw ięk szy ch p ro zaik ó w p olskich nie tylko że nie do c zek ał się u sta le n ia sw o ich p ism , ale i te, k tó re w yszły z jego p o d p isem , k tó ry ch a u to rs tw o w ątp liw o ści nie u le g a , w y d an e są w sposób p o zo sta w ia ją c y w iele do życzenia. O kreślenie pow yższe je s t zb y t grzeczne w s to su n k u do w y d a n ia Ż upańskiego (Poznań, 1863). To w y d an ie „jedynie p ra w n e “ nie tylko, że się roi od b łę ­ dów d ru k a rsk ic h , ale tak że od p o p ra w e k i u z u p e łn ie ń p ie rw o ­ tnego tekstu. N aw et b io g rafia M ochnackiego przez P o d c z a sz y ń ­ skiego p is a n a , p rz e d ru k o w a n a z P o s p o l i t e g o R u s z e n i a O rd y ń ca (P aryż, 1835), nie o p a rła się tw órczej intelligencyi w y­ daw cy, czy kogoś innego. U zupełnień fak ty czn y ch w tej m ałej biografii około 1 2 -stu , a w śró d nich ta k ie :

w t e k ś c i e p i e r w o t n y m : „M aurycy M ochnacki zm arły w A u x e rre dnia 20 g ru d n ia 1834 r., u ro d z ił się w G alicyi, w e w si B ojaniec r. 1804“ .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Najpierw proszę zapisać sobie w zeszycie temat: Materiały kompozytowe.. Następnie czytamy uważnie materiał z podręcznika ze strony 42

ForecastP(F|sunny)P(F|rainy) good0.80.1 bad0.20.9 UmbrellaWeatherForecastUtility Umbrella take leave.. Weathersunnysunnyrainyrainy Umbrellatakeleavetakeleave

Jeśli więc mamy porównywać życie Boga z życiem ludzkim (bo zgodnie z przywołanym wyżej metodycznym antropomorfizmem, tylko takie myślenie jest nam dostępne), to życie

The general mathematical formulation in the time domain of the trans­ verse motion of the schematized ship in shallow water alongside of and paral­ lel to a vertical, closed wall

I tu rodzi się pytanie „jak?” Człowiek wszakże nie jest tylko zjawiskiem empirycz- nym, nie da się więc sprowadzić do rzeczywistej – być może rozczarowującej – kondycji,

Sytuacja ta jednak stopniowo zmienia się na niekorzyść parafii: zwiększa się liczba dystansujących się od Kościoła i określają- cych siebie jako niewierzących

‒ „Buch und Bibliothek” – ukazuje się od roku 1949 i jest wydawane przez Związek Bibliotekarzy Bibliotek Publicznych, w roku 2001 przekształcony w Zjednoczenie

Z jednej strony mamy szpitale kliniczne, które są zadłużone i notorycznie wykazują straty, z drugiej strony takie, które nie tylko nie generują zobowiązań wymagalnych,