Andrzej Zawadzki
"Ferdydurke" Witolda Gombrowicza
wobec tradycji i powieści pikarejskiej
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 85/4, 39-58
Pamiętnik Literacki LXXXV, 1994, z. 4 PL ISSN 0031-0514
A N D R Z E J Z A W A D Z K I
„ F E R D Y D U R K E ” W IT O L D A G O M B R O W IC Z A W O B E C T R A D Y C JI P O W IE Ś C I P IK A R E JS K IE J
Pow ieść pik arejsk a, choć silnie zw iązana ze społeczną i k u ltu ro w ą rzeczy w istością XVI- i XVII-wiecznej H iszpanii, k raju, w k tó ry m p ow stała, stano w i literacki fenom en o znaczeniu i rand ze w ykraczających zdecydow anie p o za o b szar P ółw yspu Ib e ry jsk ie g o 1. P ik a re sk a h iszpań sk a rozw ijała się przez okres m niej więcej 100 lat: anonim ow y Ł a zik z Tormesu, pierw sze dzieło uzn ane później za pikarejskie, uk azało się w r. 1554; w r. 1646 zaś o p u b lik o w an o także a n o n im o w ą pow ieść pt. Vida y hechos de Estebanillo Gonzales, zgodnie u w ażan ą za w ieńczącą rozkw it hiszpańskiej literatu ry łotrzykow skiej.
Pow ieść p ik are jsk a rychło zyskała du żą p o p u larn o ść w E u ro p ie dzięki licznym tłum aczenio m na języki francuski, angielski, włoski i niem iecki. W ydała też poza granicam i H iszpanii liczne i w ybitne literackie p o to m stw o , by w spom nieć tylko P rzygody Simplicissimusa H a n sa J a k o b a C hristoffela von G rim m elshausena, P rzypadki Idziego Blasa A lana-R énego Lesage’a, P rzyg o d y
Rodericka Random a T o b iasa S m olletta czy M oll Flanders D an iela Defoe.
Jeżeli trak tu jem y pow ieść p ik arejsk ą ja k o h isto ry czn o literack ą całość, tj. nie ograniczam y zain tereso w an ia d o u tw orów hiszpańskich (stanow iących niew ątpliw ie klasyczny k a n o n pikarejski), lecz obejm ujem y nim także c h ro n o logicznie późniejsze u tw o ry pow stałe w N iem czech, F rancji i Anglii, to okres rozw oju tej o d m iany powieści m o żna zam k n ąć w latach 1550— 17502. P ik a
-1 Korzystałem z następujących opracowań dotyczących powieści pikarejskiej: J. L. A lb o r g ,
H istoria de la literatura espanola. T. 2. Madrid 1983. — R. O. J o n e s , H istoria de la literatura espa- ńola. T. 2. Barcelona 1979. — V. P r a t, H istoria de la literatura espanola. T. 3. Barcelona 1982. — H istoria y critica de la literatura espanola. Red. F. R ic o . T. 3. Barcelona 1983. (Tu bibliografia
przedm iotu do r. 1980). — R. B j o r n s o n , The Picaresque Hero in European Fiction. The U niversity of W isconsin Press, 1977. — S. M ille r , The Picaresque Novel. The Press o f Western Case Reserve U niversity, 1967. — C. G u i l l e n , Literature as System. Princeton University Press, 1971. (Tu dwa eseje dotyczące powieści pikarejskiej: Tow ard a Definition o f Picaresque i Genre and
Counter genre.) — Z prac polskich godny polecenia jest artykuł: M. B y s t r z y c k a , R odow ód pikareizmu. „Przegląd H um anistyczny” 1977, nr 7/8.
2 H istorykom i teoretykom powieści pikarejskiej nie udało się wypracować jednolitego sta
now iska w sprawie jej statusu gatunkow ego. Stanow iska badawcze polaryzują się dość wyraźnie w ok ół tego zagadnienia. B j o r n s o n (op. cit., s. 5 — 6) i A l b o r g (op. cit., s. 456) odm aw iają pika- resce rangi osobnego gatunku pow ieściow ego. J o n e s (op. cit., s. 211), M il l e r (op. cit., s. 132), a jeszcze dobitniej G u i l l e n (op. cit., s. 73) obstają przy zachow aniu genologicznej odrębności pow ieści pikarejskiej. Aby uniknąć angażow ania się w ów spór genologiczny, używam bardziej
40 A ND RZEJ ZAW ADZKI
reska zan ik a w drugiej połow ie X V III stulecia; za przyczynę takiego stan u rzeczy uw aża się rozw ój powieści realistycznej oraz pow stanie koncepcji b o h a te ra pow ieściow ego odm iennej od pikarejskiej. Pow ieść ło trzy k o w sk a zdaje się przeżyw ać pew ien renesans w XX wieku. Z a jej w spółczesne realizacje uw aża się m.in. W yznania hochsztaplera Feliksa K rulla T h o m a sa M a n n a i A m erykę F ra n z a Kafki. W yraźnie do pikareski naw iązuje także José C am ilo C ela w powieści Rodzina Pascuala Duarte.
Powieść ło trzy k o w sk a nie była też całkow icie ob ca tradycji polskiej. N a jej po d obieństw a i zw iązki z p o lską lite ra tu rą sow izdrzalską w skazał S tanisław G rzeszczu k 3. T u taj chciałbym przedstaw ić obserw acje, k tó re do w o dzą, iż tak że
Ferdydurke W ito ld a G om brow icza uznać m o żna za dzieło czerpiące obficie
z pikarejskiej tradycji.
K rytycy szukający g atunkow ych pow inow actw Ferdydurke dostrzeg ali jej bliskie zw iązki przede w szystkim z trad y cją pow iastki filozoficznej o raz z szeroko ro z u m ia n ą lite ra tu rą p o p u la rn ą 4. N a p ow iązania pierwszej pow ieści G o m brow icza z lite ra tu rą pikarejską, bliską niew ątpliw ie powieści a w a n tu r niczej i przygodow ej, w skazyw ali K o n sta n ty Jeleński i M ichał G ło w iń s k i5. U w agi ich jed n ak , choć b ard zo cenne i istotne, sygnalizują raczej niż rozw ijają ten tro p interpretacyjny.
A m bicją niniejszej pracy jest w m iarę w szechstronne naśw ietlenie w szyst kich aspektów „pikarejskości” Ferdydurke. Z tego p u n k tu w idzenia om ów ione zo stan ą najpierw n arracja, fabuła i styl tego utw oru. O so bn y rozdział p o święcony zostanie p o k az an iu pikarejskich cech głów nego b o h a te ra Ferdydurke. N astępnie chciałbym przenieść analizę na poziom kom petencji n a r ra to ra i a u to ra powieści. S podziew am się, iż p o kazan ie ich strategii ja k o „literackich ” pikarów pom oże rzucić nieco now ego św iatła n a n a rra to rs k ą i a u to rs k ą instancję pierwszej powieści G om brow icza.
neutralnego pojęcia „odm iana pow ieściow a” zamiast „gatunek”, a w dalszej części pracy posługuję się określeniem „cechy charakterystyczne powieści pikarejskiej” zamiast terminu „cechy gatunkow e”. 3 S. G r z e s z c z u k , Blazeńskie zwierciadło. R zecz o humorystyce sow izdrzalskiej X V I
i X V I I wieku. K raków 1970.
4 Zob. J. R z y m o w s k i , „Ferdydurke" W itolda Gombrowicza ja k o powiastka filozoficzna. „Łódzkie Tow arzystw o Naukow e. Sprawozdania z Czynności i Posiedzeń N au k ow ych ” 1969, nr 4. — L. F r y d e, O „Ferdydurke” Gombrowicza. W antologii: Gombrowicz i krytycy. W ybór i opracowanie Z. Ł a p i ń s k i . Kraków —W rocław 1984, s. 67. — L. F l a s z e n , „Ferdydurke" —
Gombrowicza. W: jw., s. 94. — A. M e n c w e l, A ntygroteska Gombrowicza. W zbiorze: Z pro blemów literatury polskiej X X wieku. T. 2. W arszawa 1965, s. 243. — Z. M a lić , „F erdy durke'”. Z serbochorwackiego przełożyła J. Ł a t u s z y ń s k a . „Pamiętnik Literacki” 1968, z. 2,
s. 138. — A. K ij o w s k i , K ategorie Gombrowicza. „Twórczość” 1971, z. 1, s. 82. — M. J a n i o n ,
L ’A rt c ’est l’homme qui s ’organise. „Literary Studies in P olan d” t. 10 (1983): Gombrowicz, s. 76.
5 K. A. J e le ń s k i , Od bosości do nagości. O nieznanej sztuce W itolda Gombrowicza. W: Szkice. Wybór: W. K a r p iń s k i. [W stęp: W. G o m b r o w i c z ] , K raków 1990, s. 41. — M. G ł o w i ń s k i ,
„Ferdydurke" W itolda Gombrowicza. W arszawa 1991. Pierwsza na elementy pikarejskie u G o m
browicza zwróciła uwagę D. D a n e k . O ile mi w iadom o, jej studium pośw ięcone tej problem atyce nie zostało dotąd opublikowane. Przypom nieć warto, że autorka ta interpretując G om brow iczow - ską Operetkę przywołała kontekst m enippejsko-karnawałowy, bliski niewątpliwie literaturze ło- trzykowskiej. Zob. D. D a n e k : Z problemów poetyki snu. W kontekście m enippejsko-karnawałowej
interpretacji „Operetki". „Pam iętnik Literacki” 1978, z. 4; Oblicze. Gombrowicz i śmierć. „Znak”
„F E R D Y D U R K E ” W. G O M B R O W IC ZA W O BEC TRA D YCJI POW IEŚCI PIK A R EJSK IEJ 41
Pikareska w Ferdydurke. Rozpoznanie wstępne
P oniew aż specyficzna k o n stru k cja b o h atera, jego stosunek do społeczeń stw a i przyjętych w nim pow szechnie opinii i poglądów jest spraw ą kluczow ą dla zrozum ienia powieści pikarejskiej, p ro b lem a ty k a ta zostanie om ów io na osobno. Specjaliści w skazują je d n a k na szereg innych cech, uznaw anych za ch arakterystyczne dla literatu ry łotrzykow skiej. N aw et jeśli uw aża się je za drugorzęd ne lub mniej istotne, należy p od jąć p ró b ę w ykazania, że w F erdy
durke w ystępują. Cechy te tyczą k on strukcji fabuły i narracji, stylu oraz
specyfiki św iata przedstaw ionego powieści pikarejskiej. W kolejności wylicza nia i om aw ian ia respektow ać będę ich ch arak terystyczno ść dla powieści pikarejskiej o raz częstotliw ość p o jaw ian ia się w tekstach.
H istorycy i teoretycy powieści pikarejskiej w skazują zwykle n a jej a u to b io graficzny ch a rak ter, choć n iek tórzy ja k o pikarejskie ak cep tu ją powieści pisane in n ą niż pierw szoosobow a tech n ik ą n a rra c ji6.
N a rra to r Przedm ow y do Filidora dzieckiem podszytego wyznaje, iż Fer
dydurke to „praw dziw e w spom nien ia” (67) 1. N a autob iog raficzne cechy pierw
szej powieści G o m brow icza w skazyw ali też Z d ra v k o M alić, A rtu r S an d au er i K o n stan ty Jeleń sk i8. W w ypow iedziach tych krytyk ów m ożn a dość w yraźnie w yodrębnić dw a m om enty: sugeruje się, że Ferdydurke stanow i opis życia i p rzy p ad k ó w jej n a rra to ra , o ra z uw ypukla się ich fikcyjny (oniryczny, fantastyczny, m ityczny) ch a rak ter. W p rz y p ad k u Ferdydurke je d n a k sp raw a się kom plikuje, poniew aż istnieją sygnały tekstow e pozw alające n a utożsam ienie jej n a rra to ra z sam ym au to rem dzieła. N a p o czątk u książki Jó zio K ow alski w spom ina przecież, że n apisał Pam iętnik z okresu dojrzewania (8). N ie zachodzi tu jed n ak , ja k się zdaje, „p a k t au to biog raficzny” taki, ja k rozum ie go P hilippe L ejeune9. P rzeszkadza bow iem nazw isko n a rra to ra , podw ażające jego to ż sam ość z auto rem . Bardziej ju ż uzasad n io n e byłoby chyba stosow anie rów nież Lejeune’ow skiego term inu „p a k t fantazm atyczny”, choć i to nie bez pew nych zastrzeżeń. O pro blem ach zw iązanych z jasn y m ustaleniem p ersonalnego statu su Jó zia świadczy w yraźnie sform ułow anie M alicia, uznającego n a rra to ra
F erdydurke za częściowo fikcyjnego, częściowo zaś tożsam ego z G o m b ro
wiczem. D la powieści pikarejskiej isto tn e jest je d n a k utożsam ienie n a rra to ra z b o h aterem powieści — ta k ą w łaśnie k o nstrukcję przeciw staw ia C laudio G uillen narracji trzecioosobow ej, w yrażającej św iadom ość zew nętrzną w sto sunku do sekwencji zdarzeń i czyniącej m ożliw ym pisanie „poezji” oraz „historii” w arystotelesow skim sensie tych pojęć. N a to m ia st utożsam ienie n a rra to ra powieści pikarejskiej z głów nym b o h aterem po w oduje jej nasycenie
6 Zob. G u i l l e n , op. cit., s. 93. — M il l e r , op. cit., s. 121. — B j o r n s o n , op. cit., s. 8. 7 Liczba w nawiasie wskazuje stronicę w: W. G o m b r o w i c z , Ferdydurke. Kraków — W rocław 1988. Dzielą. Redakcja naukow a tekstu J. B ło ń s k i . Wyd. 2. T. 2. — Oznaczenia stronic z innych przywoływanych utworów G om brow icza poprzedzam skrótami: D -l = Dziennik.
1953 — 1956; D -2 = Dziennik. 1957 — 1961 (D zieła, t. 7 — 8). — T = Testam ent. Wyd. krajowe 3.
K raków 1990. — T-A = T rans-A tlantyk (D zieła, t. 3).
8 M a lić , op. cit., s. 123— 124. — K. A. J e le ń s k i , Preface. W: W. G o m b r o w i c z , Ferdy
durke. Roman traduit du polonais par B r o n e . Paris 1958, s. 11. — A. S a n d a u e r , Bez taryfy ulgowej. Wyd. 3, zmienione. K raków 1974, s. 102— 103.
4 2 A ND RZEJ ZAW ADZKI
indyw idualnym i celow o ograniczonym p u n k tem w idzenia n a rra to ra . Świat przedstaw iony powieści pikarejskiej nie m a więc c h a ra k te ru rzeczywistości zam kniętej, pod sum ow anej, widzianej z obojętnej i zew nętrznej perspektyw y. S tanow i on raczej „energeia” niż „ergon”, n a rra to r nie um ie zdystan so w ać się od zdarzeń, k tó ry ch jest aktyw nym uczestnikiem , nie tylko prezentuje świat, lecz także ocenia go i interpretuje.
Subiektyw ne postrzeganie rzeczywistości nieobce jest też, ja k się zdaje, n arrato ro w i Ferdydurke. N ie inform ow any wcześniej co do w ieku Ż uty, ju ż przy pierw szym sp o tk an iu stw ierdza auto ry taty w n ie, że dziew czyna m a 16 lat (101). C o więcej, kilkanaście stronic dalej określa M łod ziakó w nę ja k o 17-latkę (133). C harak tery sty czn y też jest sposób, w ja k i Józio po strzega P im kę podczas ich pierwszej wizyty w d o m u M łodziaków :
N agle zobaczyłem , że z belfra wyłazi starość. N ie zauważyłem dotąd, że profesor ma już powyżej pięćdziesiątki, nigdy jakoś przedtem nie przyszło mi to na myśl [ ...] . [103] U żyte sfo rm ułow ania („N agle”, „N ie zauw ażyłem d o tą d ”, „nigdy [ ...] p rzedtem ”) św iadczą, że d o k o n a ła się zm iana w sposobie w idzenia P im ki przez Józia. Ż u ta posłużyła n a rra to ro w i za k a ta liz a to r p o m agający w ydobyć i d o strzec „tkw iącą” w profesorze starość. P rzy pierw szym k o n tak cie Jó zia i P im ki n a rra to r całkow icie pom ija sędziwy wiek filologa, ek sp o n u jąc za to jego cechy „belferskie” (1 8 —19). P ostacie więc nie p o siad ają ustab ilizow aneg o zespołu cech, lecz u k azu ją różne „oblicza” w zależności od otoczenia, z k tó ry m się „rym ują” (bądź nie rym ują). W szystkie te zależności i układy, wiążące b o h ateró w w ró ż n o rak ie „lokalne m ik ro stru k tu ry ”, istnieją, ja k się zdaje, w św iadom ości n a rra to ra i dzięki niej.
P o d o b n ie ja k jego pikarejscy antenaci n a rra to r nie tylko prezentuje pew ną rzeczywistość, lecz także ją interpretuje. Ja k o przyk ład przytoczyć m ożn a epizod dotyczący w spólnego „siedzenia” P im ki, Józia i Ż u ty w p rzed p o k o ju m ieszkania M łod ziaków (102 — 103). W tym niespełna 2-stronicow ym fragm en cie Józio n ieu stan nie pró b u je dociec znaczenia tego, co rozgryw a się w okół („Co się d ziało?”), a zw łaszcza zrozum ieć „siedzenie” P im ki („D laczego przyszedł tutaj, żeby siedzieć przy m nie z p e n sjo n ark ą?”, „C zem u jeg o starość nie jest zw ykłą starością, ale p en sjo n arsk ą?”, „C o to znaczy — starość p en sjo n arsk a?”). Ś w iadom ość n a rra to ra n a stro jo n a jest n a poszukiw anie znaczeń w otaczającym go świecie i jednocześnie w spółtw orzy je. Jest to m ożliwe dzięki tem u, iż rzeczyw istość jest chaoty czn a i p łynna, po zb aw io n a gw arancji ład u i o p arcia w pozajedn ostk ow ych n o rm ac h i hierarchiach.
Przekleństwem ludzkości jest, iż egzystencja nasza na tym świecie nie znosi żadnej określonej i stałej hierarchii, lecz w szystko ciągle płynie, przelewa się, rusza [ ...]. [9 ] T ak i po zbaw iony centrum , nie zorganizow any w obec jed n eg o p u n k tu odniesienia św iat m a tendencję do p o rz ąd k o w an ia się w edług reguł, k tó re nazw ać by m ożn a „zasadam i o lokalnym o d działy w an iu ”, p oniew aż ich m oc czy o b szar o bow iązyw ania nie jest totalny , lecz ograniczony. „Św iat m ój się załam ał i zorg anizow ał n araz n a zasadzie belfra klasycznego” (18) — wyznaje Józio. Później je d n a k rolę o śro d k a krystalizacji św iata przejm uje np. „n o w o czesna p e n sjo n a rk a ”, dla M iętusa z kolei pełni ją p arob ek. P o za tym „belfra” czy „now oczesność” m ożna sko m prom ito w ać, a w tedy św iat znów za pad nie się w chaos, bezładną „k upę”.
„F E R D Y D U R K E ” W. G O M B R O W IC ZA W OBEC TRA D YCJI POW IEŚCI PIK A R EJSK IE J 43
U kazyw anej przez pow ieść p ikarejską wizji św iata ja k o ch ao su najwięcej m iejsca i uw agi pośw ięcił S tu a rt M iller, podno sząc ją do rangi najbardziej charakterystycznej i reprezentatyw nej właściwości literatu ry łotrzykow skiej. Pow ieść p ik are jsk a w yraża w edług niego intuicję, że św iat jest pozbaw iony p o rząd k u . N ic nie je st w nim ustalone, b o h a te r zaś nie szuka trw ałych zw iązków z innym i po staciam i pow ieściow ego św iata, lecz po ru sza się razem z nim. Jego chaosow i potrafi przeciw staw ić jedynie swój w ew nętrzny chaos. W w idzeniu św iata ja k o dom eny n iep o rząd k u i chaosu d ostrzeg a M iller atrak cy jn o ść pow ieści pikarejskiej w naszych czasach:
C zęsto ujm owana jedynie jako specyficzny wytw ór swej epoki, literatura łotrzykow ska zdaje się ją wyprzedzać. Chyba tylko w ateistycznym klimacie XX wieku, pozbaw ionego obietnic bezpieczeństw a w tym lub innym świecie, m oże stać się tym, czym jest nap raw dę10. D o p iero więc sw oista a u ra naszych czasów pozw oliła powieści pikarejskiej pow iedzieć pełnym głosem to, co w czasach swego po w stan ia m ogła przekazać jedynie stłum ionym szeptem — praw dę o pozbaw ionym p o rz ąd k u i tran sc en
dentalnej gw arancji świecie. U jm o w an a od tej strony trad y cja p ikarejsk a w ydaje się bliska G om brow iczow i, bliższa chyba naw et Pornografii czy tym bardziej K osm osow i niż Ferdydurke.
H istorycy i teoretycy powieści pikarejskiej utrzym ują, że nie m ożna m ów ić o „idealnym ”, charak tery sty czn y m tylko dla niej s ty lu 11. Z drugiej je d n a k stro n y d ostrzeg a się pew ne pod ob ień stw o stylistycznych chw ytów , w ystępują cych w poszczególnych pow ieściach łotrzykow skich. W edług M illera część z nich m o żn a by naw et uznać ze relew antne gatu nk ow o. D o p od o b n y ch w niosków p ro w ad zi także le k tu ra p rac pośw ięconych analizom stylistycznym
Ł azika z Torm esu, Guzmana z A lf ar ache czy Buscona. C hoć pozbaw ione
am bicji uogólnień teoretycznych, teksty te u pow ażniają do m ów ienia o daleko idących i niep rzypadk ow ych , ja k m o żn a sądzić, p o dobieństw ach stylistycznych m iędzy poszczególnym i pow ieściam i łotrzykow skim i. M iller ak cen tu je głęboką różnicę m iędzy stylam i powieści realistycznej i pikarejskiej. O ile ten pierwszy dąży do m aksym alnej „przeźroczystości”, o tyle w powieści łotrzykow skiej sam język przyciąga nieu stan n ie uw agę odbiorcy. P o w o d u ją to liczne gry słowne, dygresje, k o m en tarze, zw roty do czytelnika. M iller d o p a tru je się zw iązku m iędzy c h a o ty c zn ą wizją św iata p rezentow aną przez pow ieść p ik arejsk ą a stylem jej n arracji, nieskładnym i „rw ącym się”. N a rra to r nie potrafi za p an o w a ć n ad o po w iad an y m i przez siebie zdarzeniam i, przedstaw ić ich w u p o rz ąd k o w an y sposób. W efekcie czytelnik odnosi wrażenie, że o p o w iad a n a h isto ria „w ym yka się” n arrato ro w i. A nalizując styl powieści pikarejskich w spom in a się też często o jego hum orystycznym charak terze.
W iele sp o śró d w ym ienionych cech, uznaw anych za znam ienne dla stylu powieści pikarejskiej, m ożna odnaleźć także w Ferdydurke. T ru d n o nie zgodzić się z tw ierdzeniem H a n n y G óreckiej-D ryńskiej, że język gra w Ferdydurke
10 M il l e r , op. cit., s. 110.
11 N a temat stylistyki pow ieści pikarejskiej zob. ibidem, s. 98. — A lb o r g , op. cit., s. 488. — L. S p i t z e r y R. L id a , Lengua y estilo del Buscön. W: H istoria y critica de la literatura espanola, t. 3. — F. R i c o y E. C r o s, Construccion y estilo del „Guzman de Alfatache”. W: jw. — M ille r ,
op. cit., s. 112. — B j o r n s o n , op. cit., s. 89, 106. O dygresjach w powieściach pikarejskich
44 A N D R ZEJ ZA W A D ZK I
pierw szoplanow ą rolę i w ystępuje w tej powieści ja k o byt sam odżielny, na k tó ry m k o n cen truje się uw aga o d b io rc y 12. A u to rk a ta pośw ięciła o d rę b n ą pracę p o k az an iu m echanizm ów p ow staw ania h u m o ru językow ego w F erd y
durke. Ł atw o także w skazać n a dygresyjny ch a ra k te r pierwszej powieści
G om brow icza, w ystarczy przypom nieć ro zw ażan ia Jó zia zaraz po p rzeb u d ze niu czy obie Przedmowy. N a rra to r ko m en tu je także w łasny tekst i swoje poczynania ja k o jego tw órcy:
Zanim podejmę dalszy ciąg tych prawdziwych wspom nień, pragnę tytułem dygresji zamieścić w następnym rozdziale opow iadanie pod nazwą Filidor dzieckiem podszyty. [6 7 ]
1 znow u przed m ow a... i zniew olony jestem do przedm owy [...] . [179] — oraz zw raca się do po tencjalnych czytelników :
Nie, nie żegnam się z wami, obce i nieznane facjaty obcych, nie znanych facetów, którzy mnie czytać będziecie [ ...] . [255]
Jed n ą z najbardziej w skazyw anych i najbardziej ch arak terysty czn ych cech powieści pikarejskiej jest epizodyczna b u d o w a jej fa b u ły 13. Poszczególne epizody są ze so b ą luźno pow iązane, łączy je w zasadzie tylko o so b a głów nego bohatera. N a nim także skupia się jed n o w ą tk o w a akcja powieści. P o zo stali bohaterow ie tw orzą jedynie tło dla p ro tag o n isty i jego poczynań. Najczęściej dochodzi do jed n o razo w y ch interakcji m iędzy głów nym b o h aterem a p o z o stałym i p ostaciam i powieści. N iek tó re z nich je d n a k p ojaw iają się po w tórnie, a naw et k ilkak ro tnie. M iller opisując to zjaw isko użył sform ułow ania „tan ecz ny wzorzec [dance pattern] ”, m ając n a myśli p o stęp ow an ie głów nego b o h atera, polegające ja k b y n a tań cu z ludźm i, któ ry ch sp o ty k a on podczas swych podróży. P ik a ro „tańczy” z jed n y m p artn erem , k tó reg o p orzuca, by kilk a czy kilkanaście stro nic dalej pow rócić do niego.
C zas w powieści pikarejskiej jest prosty, p o zbaw ion y inwersji i naw ro tów , biegnie jednozn acznie n aprzód.
P ow ieść ta [tj. pow ieść wędrówek, do której zalicza się także pow ieść pikarejska] wypracowała jedynie czas awanturniczy. W yznaczają go bezpośrednio następujące po sobie chwile, godziny, dni, wyrwane z procesu tem p oraln ego14.
D odajm y, że k aż d a z tych jed n o stek czasow ych jest rów nie istotn a. R ów norzędne są także m otyw y fab ularne powieści pikarejskiej. M iejsce logicz nego w ynikan ia m otyw ów (a także epizodów ) zajm uje ich m etonim iczna przyległość. Być m oże, właśnie ta cecha powieści pikarejskiej zdecydow ała o dużej ilości naśladow nictw i kontynu acji tak ich utw orów , ja k Guzman
z Alfarache czy Ł a zik z Tormesu. D zięki sw em u o tw arte m u ch arak tero w i
zdaw ały się one niejako zap raszać do d o łączania kolejnych epizodów .
12 H. G ó r e c k a - D r y ń s k a , H um orystyczna funkcja ję z y k a w „Ferdydurke”. „Przegląd H um anistyczny” 1979, nr 5, s. 105. Zob. też G ł o w i ń s k i , op. cit., s. 92. Język Ferdydurke skupia na sobie uwagę czytelnika przede wszystkim dzięki nasyceniu solecyzm am i. Zob. J. Z io m e k ,
Solecyzm y w „Ferdydurke”. W zbiorze: Studia o tropach. T. 1. W rocław 1988.
13 Zob. M ille r , op. cit., s. 131. — G u i l l e n , op. cit., s. 84. O dm ienne stanow isko zajmuje B j o r n s o n (op. cit., s. 7).
14 М. В a c h tin , E stetyka tw órczości słownej. Przełożyła D. U l i c k a . O pracow anie przekładu i wstęp E. C z a p l e j e w i c z . W arszawa 1986, s. 286.
„FE R D Y D U R K E ” W. G O M B R O W IC ZA W O BEC TRA D YCJI POW IEŚCI PIK A R EJSK IEJ 45
E pizodyczna b u d o w a Ferdydurke rzuca się od razu w oczy. E pizodów tych jest w praw dzie mniej niż w pow ieściach pikarejskich, lecz łączy je p o stać Józia. W iększość b o h ateró w dru g o p lan o w y ch sp o ty k a on raz, niektórzy, ja k P im ko, K o p y rd a , a zw łaszcza M iętus, p ow racają k ilk ak ro tn ie na scenę zdarzeń. C hociaż p odobn ie ja k w powieści pikarejskiej wszystkie m otyw y fabularne
F erdydurke są sem antycznie rów norzędne, pow ieść G o m brow icza odstaje
w tym miejscu dość w yraźnie o d pikarejskiego w zorca. Epizody powieści łotrzykow skich m iały c h a ra k te r nie stru k tu raln y , lecz sum atyw ny. O djęcie lub d o d an ie któregoś z nich lub też po przestaw ianie m iejscam i nie zm ieniało zasadniczo c h a ra k te ru całości. O rzek anie p o d o b n y ch tw ierdzeń o Ferdydurke byłoby niew ątpliw ie dużym błędem : każdy z elem entów powieści jest „na swoim m iejscu” i stanow i konieczną część całości, będącej przem yślaną k on strukcją. Istniejące podob ień stw a m o żn a je d n a k uzasadnić, p o d w arunkiem , że umieści się je na płaszczyźnie fabularnej. N ie d a się bow iem zaprzeczyć, że n a tym poziom ie epizod w ziem iańskim dw orze nie w ynika logicznie z przygód Józia w d o m u M łodziaków . P ew na luźność kom pozycji była dla X V II-w iecznych tw órców powieści pikarejskiej czym ś zapew ne n atu raln y m . Chcieli oni po p ro stu o pow iadać ciekaw e przygody w m iarę n ieskom plikow anym sposobem . Jeśli p o d o b n ą k o n strukcję fa b u la rn ą stw ierdzam y w p rz y p ad k u G om brow icza, p ro b lem rozp atry w ać należy w płaszczyźnie stylizacji.
P o d k reśla się często fakt, że pow ieść pikarejsk a kładzie nacisk n a m ateria l n ą sferę egzystencji15. U kazuje to, co w człow ieku „niskie”, zw iązane z ciałem i jeg o potrzebam i. S tąd też d u ża liczba szczegółów opisyw anych w pow ieściach łotrzykow skich. T akże w F erdydurke m ożna w skazać n a wiele p o d o b n y ch ujęć, ja k np. opis o b iad u u M łodziaków czy kolacji u H urleckich. N ie chodzi je d n a k o sam o p odobień stw o m otyw ów , zw łaszcza że ich geneza i funkcja są o d m ienne. W powieści pikarejskiej b o h a te r należał d o społecznych nizin i był n ieustannie zagrożony śm iercią z głodu czy w skutek innych rozlicznych niebezpieczeństw . S tąd jego obsesyjne niem al zainteresow anie i detaliczne opisy rzadkich, lecz jakże u p rag n io n y ch posiłków . Isto tn e zbieżności m iędzy lite ra tu rą ło trzykow ską a Ferdydurke zd ają się leżeć gdzie indziej, m ianow icie w ukazyw aniu prym arnej funkcji p ierw iastka biologicznego w człow ieku. To, co „w ysokie” : kultu ra, w artości, okazuje się osadzo ne w tym , co „niskie”, m aterialne, a także nie dość dojrzałe i nie dość pow ażne. W obliczu zagrożenia egzystencji k u ltu ro w a m aska o p a d a z człow ieka: po kilku d n iach p o stu dum ny a ry s to k ra ta zachow uje się identycznie ja k jeg o sługa, Ł azik z T orm esu.
Z agadnienie biologicznych po d staw człow ieka, jego ku ltu ry itd. widoczne jest w całej tw órczości G o m b row icza, choćby w naczelnej dla niego opozycji dojrzałości i niedojrzałości. N ie miejsce tu n a analizę tego zagadnienia, w skazać je d n a k trzeba n a pew ne zbieżności z analogiczną, ja k się zdaje, koncepcją, k tó rą w yinterpretow ać m ożn a z powieści pikarejskich. W p rzed staw ionym kontekście w arto zacytow ać zdanie sam ego G om brow icza:
Bóg czy ideały wcale nie są potrzebne, aby odkryć najwyższą wartość, wystarczy nie jeść trzy dni, a kawałek chleba stanie się wartością, potrzeby nasze stanowią fundament wartości naszych i sensu, ładu, życia. [T 46]
46
A N D R ZEJ ZAW ADZKIN a koniec w arto przypom nieć, że opisując pow ieść p ik arejsk ą często mówi się o grotesce o raz o groteskow ej deform acji św iata i b ohateró w . P rzeciw staw iając się ujm ow aniu powieści łotrzykow skiej ja k o jedynie niedoskonałego e tap u rozw oju realizm u w literaturze, Ju a n Luis A lborg pisał o c h a ra k teryzującej Ł a zika z Torm esu czy Guzmana z Alfarache tendencji do u k azyw a nia rzeczywistości zdeform ow anej i zdehum anizow anej, o g roteskow ych prze sądzeniach oraz w yostrzeniu cech i p ro p o rc ji16. T o sam o dotyczy b o h ateró w powieści pikarejskiej: ich sylwetki, pozbaw ione cienia psychologizm u, ujęte są w perspektyw ie groteski. N ajw iększe nasilenie tej tendencji widzi A lborg w Ż yw ocie Buscona, najm niejsze w Guzmanie z Alfarache. Pow ieść p ik arejska mieści się według niego w estetyce brzydoty, przeciw staw iając się klasycznym i renesansow ym k an o n o m piękna.
G ro te sk a jest je d n ą z najczęściej stosow anych przy opisie Ferdydurke kategorii. O deform acji św iata w tej powieści w spom inał Józef W ittlin, schem atyczność zaś i jedn ow y m iarow ość postaci pokreślali Z d ra v k o M alić, L udw ik F ry d e i Stefan K isielew ski17.
Wobec ludzi. Pikarejska strategia bohatera Ferdydurke
P om im o iż wielu historyków i teorety ków powieści pikarejskiej usiłuje opisać ch arakterysty czne dla niej ukształto w an ie fabuły, n arracji czy stylu, pozostaje rzeczą niew ątpliw ą, że większość cech po strzeganych ja k o pikarejskie k oncentruje się w okół głów nego b o h a te ra utw orów takich, ja k Ł a zik z T o r
mesu czy Guzman z Alfarache. N ależy więc teraz przyjrzeć się bliżej, czy i jakie
cechy łączą b o h a te ra Ferdydurke z jego pikarejskim i an ten atam i.
B ohaterow ie powieści łotrzykow skich ch a rak tery zu ją się sto su n k o w o m ło dym wiekiem. T en sk ąd in ąd dość rzucający się w oczy fakt akcentuje k ilk ak ro tn ie G uillen. A Józio K ow alski? C hociaż, ja k sam w yznaje: „P rze szedłem niedaw no R u b ik o n nieuniknionego trzyd ziestaka [ . .. ] ” (6), jego niedojrzałość, b rak ukształto w an ia i specyficzna „m łodszość” są po dk reślane w wielu m iejscach tekstu. W d o d a tk u pom niejszenie Józia przez Pim kę spow odow ało zepchnięcie b o h a te ra Ferdydurke do roli ucznia VI klasy,
17-letniego m łodzieńca.
K olejną cechą łączącą b o h a te ra Ferdydurke z typow ym p ro tag o n istą powieści łotrzykow skiej jest zn ik o m a rola rodziny w biografii i życiu. D o piero w trzeciej części Ferdydurke dow iadujem y się czegoś o najbliższej rodzinie Józia: jego nieżyjąca ju ż m a tk a i cio tk a H urlecka były ze sobą, chociaż dość daleko, spokrew nio ne (194). O ojcu b o h a te ra powieści wiem y bodaj tyle tylko, że Józio odziedziczył po nim kształt nosa (196). N a jp raw d o p o d o b n iej więc Józio jest sierotą. M otyw sieroctw a je d n a k nie w ydaje się tu isto tn y sam w sobie, nie we w szystkich pow ieściach pikarejskich w ystępuje, nie zawsze byw a akcentow any. N ależy ro zp atry w ać go funkcjonalnie: sieroctw o (bezdom ność, porzucenie przez rodziców ) p o d k reśla w yobcow anie i w ykorzenienie
16 A lb o r g , op. cit., s. 456 — 457, 458.
17 M a lić , op. cit., s. 129. — F r y d e , op. cit., s. 68. — J. W i t t l i n , Apologia Gombrowicza. W antologii: Gombrowicz i krytycy, s. 91. — S. K i s i e l e w s k i , „Ferdydurke". A rtyku ł dyskusyjny. W: jw., s. 46.
„F E R D Y D U R K E ” W. G O M B R O W IC ZA W OBEC TRA D YCJI POW IEŚCI PIK A R EJSK IEJ 47
b o h a te ra u p o czątk u życia o raz b ra k legitym izacji dla jego społecznej egzysten cji. Z takiej koncepcji b o h a te ra pow ieściow ego G uillen w ysnuw a ciekawe w nioski, w ykraczające poza teren lite ratu ry i tyczące ogólnej wizji jed n o stk i ludzkiej w epoce p ow staw ania większości pikarejskich powieści. Społeczne sieroctw o p ik a ra widzi on ja k o m etaforę sieroctw a „m etafizycznego”, zerw ania więzi m iędzy człow iekiem a Bogiem pojm ow any m ja k o jego O jciec i K reato r.
P rzy takiej interpretacji sieroctw a p ik ara, ja k o rad yk aln ego zerw ania z przeszłością i k orzeniam i społecznym i, należy w skazać n a co najm niej dw a isto tne z tego p u n k tu w idzenia m om enty w życiu Józia. P o pierwsze, zostaje on gw ałtow nie w yrw any ze snu. M o ty w ten, w a rto przyp o m n ieć, w ystępuje też w wielu innych u tw orach G om brow icza, np. w Ślubie. Egzystencja b o h a te ra ro zpoczyna się ja k b y n a now o, po p rzebudzeniu zm uszony jest staw ić czoło tak im sytuacjom , w których jego dotychczasow e dośw iadczenie i w iedza na niewiele m ogą m u się przydać. P o drugie, g roteskow o pom niejszony przez Pim kę, Józio ja k b y po raz kolejny zryw a z przeszłością, przestaje być naw et ja k o ta k o u k ształtow an ym 30-latkiem i au to re m Pam iętnika z okresu doj
rzewania, staje się n ato m iast 17-letnim uczniakiem , któ reg o m łodość i b rak
dośw iadczenia są nieustannie ak cen to w an e i k tó ry od now a niejako m usi zap o zn aw ać się z zachow aniam i i konw encjam i, obow iązującym i w śro d o w iskach, z którym i się styka.
Pow ieść p ikarejska kreuje więc b o h a te ra sam o tn ego i w yalienow anego. N ie do k o ń ca jed n ak . P ojaw ia się zawsze ktoś, k to w zastępstw ie rodziny kierow ać będzie życiem p ik a ra i znacząco n a nie wpływać, przez pew ien czas p rzy n aj mniej stanow iąc pierwsze medium pom iędzy b o h aterem a światem . G uillen w skazuje n a wiele przykładów istotnej roli granej przez w uja p ro tag o n isty w pow ieściach łotrzykow skich, np. w Przypadkach Idziego Blasa bąd ź w P rzy
godach Rodericka R andom a 18.
W Ferdydurke odnaleźć m o żn a fragm enty św iadczące o tym , że wujem Jó zia jest nie k to inny, ja k sam profesor P im k o (17 — 18). Sugestia ta k a pojaw ia się je d n a k tylko dw uk rotn ie, dość zresztą niew yraźnie, sam w ątek p okrew ień stw a o b u b o h ateró w powieści nie jest w jej dalszych p artia ch rozwijany. Bo też nie sam fakt pokrew ieństw a jest najistotniejszy. Ł azik z T o rm esu nie m a wcale w uja, a jego pikarejski ch a ra k te r bynajm niej na tym nie cierpi. O piekunem i w ychow aw cą chłopca jest stary ślepiec, w prow adzający go w św iat żebraczo- -łotrzykow skich reguł i norm . W postaci czy to w uja, czy w ym ienionego pop rzed n io starca, czy sam ego P im ki wreszcie — d o p atry w ać się należy, ja k sądzę, figury przew odnik a à rebours, będącego ironicznym bąd ź parodystycz- nym naw iązaniem do postaci takich , ja k W ergiliusz z B oskiej K om edii D an teg o czy też, w nieco szerszej perspektyw ie, do Jungow skiego arch ety p u starca. P o sta ć ta bow iem odnosi się do znaczeń zw iązanych z m ądrością, d ośw iad czeniem i wiedzą. Starzec też nierzad k o w p ro w adza m łodego człow ieka w św iat społecznych reguł i zachow ań. Jeżeli o postaci p ik ara m ów i się często ja k o o antyb o h aterze, to jego o p iek u n zasługuje n a m ian o an ty przew o dn ik a, in augurującego negatyw ne dośw iadczenie swego podopiecznego.
Bez w ątpienia wpływ P im ki n a Józia jest zdecydow anie negatyw ny. P ocząw szy od groteskow ego pom niejszenia, ro zpoczyna on całą serię kosz
48 A N D R ZEJ ZA W A D ZK I
m arny ch dośw iadczeń b o h a te ra powieści, m altretu jąc go n a różne sposoby i w ciskając w kolejne „form y”. O ile d eg rad acja b o h a te ra powieści pikarejskiej zachodziła głów nie n a płaszczyźnie m oralnej, o tyle w p rz y p ad k u Jó zia d o konuje się o n a n a płaszczyźnie egzystencjalnej (pom niejszenie) o ra z — co istotniejsze — intelektualnej. P im k o bow iem , k tó ry „reprezentuje [ ...] rasę przeżuw aczy i niszczycieli w szystkiego, co w ku lturze żywe” 19, p o d d aje Józia naciskow i społecznych stereotyp ów i całej sfery pseud oku ltury.
Zw iązki łączące b o h a te ra powieści pikarejskiej z otoczeniem i śro d o wiskiem społecznym są je d n ą z najciekaw szych cech literatu ry łotrzykow skiej. Liczne p o d o b ień stw a do tych sto su n k ó w w ykazują analogiczne relacje z a chodzące w pow ieściow ym świecie Ferdydurke. P ik a ro nie w ystępuje nigdy sam otnie, p o za środow iskiem ludzkim i niezależnie od niego. W ielu badaczy powieści pikarejskiej posługuje się pojęciem interakcji przy opisie relacji zachodzących pom iędzy głów nym b o h aterem a postaciam i, k tó re sp o ty k a on n a swojej d ro d z e 20. K a te g o ria ta była n ieraz w ykorzystyw ana dla naśw ietlenia c h a ra k te ru zw iązków łączących Jó zia z innym i b o h ateram i Ferdydurke. N iem al wszyscy piszący o tej powieści w skazyw ali też n a wagę napięć i konfliktów , jakie ro d z ą się m iędzy Józiem a otaczającym i go postaciam i, n a jego osadzenie w ludziach o raz uzależnienie od środow iska, od jed n o stek lub m ałych g rup ludzi, z któ ry m i się s ty k a 21. Z ależności te zacho dzą n a kilku płaszczyznach. Jed n ą z nich stanow i stosunek do p anujących w społeczeństw ie (lub w pew nych społecznych m ik ro g ru p ach ) n o rm p o stęp o w a n ia o raz zacho w ań uznaw anych za obow iązujące. Z m uszonem u życiow ą sytuacją b o hatero w i Gila Blasa czy
Ł azika z Torm esu nie pozostaje nic innego, ja k nauczyć się wielu sposobów
po stępo w ania, inne bow iem reguły o bo w iązu ją go ja k o służącego księdza, ja k o służącego szlachcica czy wreszcie ja k o tow arzy sza b an d y opryszków . C iśnienie tych n o rm jest je d n a k dla niego odczuw alne. N igdy nie jest całkow icie przystosow any do panujących w danej grupie czy społeczności reguł, zawsze pozostaje, w taki czy inny sposób, n a m arginesie. N aw et jeśli u d a m u się zadom ow ić gdzieś n a dłużej, szybko w y pad a z danej roli, co w yraża się choćby w dużej liczbie profesji, k tó re n ieu stan n ie zm ienia.
N ieprzystosow anie do środow iska, z który m przychodzi m u się zetknąć, cechuje także Józia. 30-letni b o h a te r Ferdydurke jest w sp osób n a tu ra ln y obcy w środow isku szkolnym czy n a stancji u M łodziaków . Ż a d n a z reguł p o stępow ania, do k tó ry ch Józio m usi się dopasow ać, nie jest dla niego n atu ra ln a, każd a z m asek uw iera go, k ażd a ro la p o strze g an a jest ja k o n a rzu co n a i obca. N iezdolność b o h a te ra Ferdydurke do p o d d a n ia się obow iązującym ko n w en cjom i schem atom u k azyw ano niejedno krotn ie.
O ddziaływ anie społeczeństw a n a jed n o stk ę staw ia także kolejny problem : zagadnienie statu su osoby i jej ontologii. P o d m io t, uzależniony od innych,
19 M a lić , op. cit., s. 118.
20 Zob. G u i l l e n , op. cit., s. 78. — M ille r , op. cit., s. 4. — B j o r n s o n , op. cit., s. 34, 119. 21 Zob. M a lić , op. cit., s. 146. — F r y d e, op. cit., s. 62. — M e n c w e l, op. cit., s. 243. — F. M. C a t a l u c c i o , Gombrowicz filozof. Tłum aczyła z w łoskiego К. B ie la s . W antologii:
Gombrowicz filo z o f W ybór i opracow anie J. I l l g i F. M. C a t a l u c c i o . K raków 1991, s. 14.
Najpełniej kategorie interakcyjne zastosow ał do analizy dzieł G om brow icza Z. Ł a p i ń s k i : Ja
Ferdydurke. Gombrowicza św iat interakcji. Lublin 1985; Slub w kościele ludzkim. „Twórczość”
„FE R D Y D U R K E ” W. G O M B R O W IC ZA W O BEC TRA D YCJI POW IEŚCI PIK A R EJSK IEJ 49
p o d d a n y nieustającej presji o toczenia i sytuacji, m a tendencję do fragm en- taryzacji i ro z p ad u osobow ości o ra z do utożsam ienia jej z zespołem ról społecznych. O so b a nie istnieje ja k o sam odzielny, niezależny byt, lecz jest k aż d o raz o w o p ro jek to w a n a przez sytuację, w jakiej się znajduje i której funkcję stanow i. N a miejsce wizji człow ieka ja k o substancji obdarzonej niezm iennym i cecham i, działającej w świecie, k tó ry m oże mieć n a nią wpływ, lecz nie wnosi zasadniczych zm ian, otrzym ujem y szereg „ja” m o m entalnych, pow stających w poszczególnych interakcjach. Jest to konsekw encja zerw ania przez powieść p ik arejsk ą z esencjalistyczną wizją człow ieka (Guillen), ujęcia go w k atego riach nie stałego i stabilnego zespołu cech ch arak teru , lecz staw an ia się i procesu (Bjornson). N ie zbliża to bynajm niej p ik a ra do b o h ateró w tzw. powieści edukacyjnej, ukazującej stopniow e dojrzew anie jedn ostk i. P ik a ro zm ienia się, lecz się nie rozwija.
W b ard zo zbliżony sposób opisyw ano także b o h a te ra Ferdydurke. M a ł g o rz ata S zpakow ska zauw aża zm ianę form y jego ja w zależności o d p artneró w , A ndrzej M encw el zaś posuw a się wręcz do stw ierdzenia, że Józio „Czuje się tym tylko, czym tw o rzą go Inni, czym kreuje go więź z nim i” 22.
Jak d o tąd , analizow ałem destrukcyjny wpływ społeczeństw a n a jed nostkę. P ik a ro był n arażo n y nie tylko n a o szukanie czy okradzenie. Z biorow ość, w której żył, chciała zm usić go do posłusznego o dgryw ania za p ro g ra m o w a nych dla niego ról. P o d o b n ie Józio n arażo n y był n a odkształcenie osobow ości, p opadnięcie w nieautentyczność i alienację. P atrzą c przez m om ent n a rzecz nie z p u n k tu w idzenia historii literatury , lecz historii myśli społecznej, powiedzieć by m ożna, że zarów no dla powieści pikarejskiej, ja k i dla Ferdydurke o wiele bliższa niż R ussow ska um ow a społeczna jest H o b b esa wizja społeczeństw a ja k o „bellum omnis contra omnes”.
C hociaż zagrożony stale przez innych — p ik aro je d n a k nie um ie się od nich uw olnić, żyć po za nimi. G uillen nazyw a go „pó łoutsiderem ”, gdyż nie potrafi o n ani całkow icie się przyłączyć, ani faktycznie porzucić swych tow arzyszy. M oże jedynie uciekać z jedn ego m iasta do drugiego, zm ieniać kolejnych panó w i opiekunów , lecz nigdy nie zdoła uw olnić się od nich ostatecznie i całkowicie. U czy się też, ja k postępow ać, by przeżyć w społeczeństwie, pró b u je walczyć o m argines w olności, stara się osw obadzać z narzucan ych m u ról. Z a przykład takiej aktyw ności służyć m ogą epizody Ł azika z Torm esu opisujące p ob yt głów nego b o h a te ra u księdza lub jeg o ucieczkę od pierw szego tow arzysza łotrzy ko w skich peregrynacji, ślepego starca.
P o d o b n ie przedstaw ia się sy tuacja b o h a te ra Ferdydurke. Ludzie ukazyw ani d o tą d ja k o zagrożenie są jednocześnie niezbędni m u d o życia, działania, wreszcie do tw orzenia sam ego siebie, gdyż zakreślają granice au tok reacji p odm iotu. W procesie interakcji jest on nie tylko deform ow any, lecz także form ow any, w oparciu o innych m oże realizow ać swe cele i staw ać się o sobow ością społeczną. Józio jest agensem i patiensem jednocześnie: choć ulega w ypaczeniom w procesie k o n ta k tu ze społeczeństw em , p otrafi uniezależ nić się od innych, w ydobyć się z każdej z narzu canych m u ról, w ygryw ając jed n y ch ludzi przeciw innym . P o d o b n ie z form ą: rodzi się o na ze stosunków
22 M. S z p a k o w s k a , Gombrowicz uporządkowany. Jw., 1986, nr 11/12, s. 82. — T. K o m e n d a n t , Gombrowicz. Jw., s. 176. — M e n c w e l, op. cit., s. 251.
50 A N D R ZE J ZAW ADZKI
m iędzyludzkich, z w zajem nych tarć i konfliktów . M aski i role, choć n arzu cają coś obcego, konw encjonalnego, i co za tym idzie, po nad jed no stk ow eg o, są jednocześnie jedy nym d ostęp ny m środkiem w yrażenia siebie.
Z p rzedstaw ionym tu wyw odem wiąże się blisko p ro blem n a tu ry i jej miejsca w powieści pikarejskiej. D la b o h a te ra tej powieści nie m a ucieczki poza społeczeństw o, w św iat arkadyjskiej utopii. O pisy przyrody praw ie nie wy stępują w Ł aziku z Torm esu czy Gilu Blasie i nie odgryw ają znaczącej roli w stru k tu rze powieści, k tó ra ja k b y nie p rojek tu je dla nich miejsca. Z daniem G uillena pow ieść pikarejsk a p ow stała ja k o odpow iedź i ja k o przeciw ieństw o w sto su n k u do utw oró w p astoraln ych, k tó re stano w ią jej anty gatun ek. A kcentow anem u przez te ostatn ie zw iązkow i człow ieka z n a tu rą lite ratu ra łotrzyk ow ska przeciw staw iała k u ltu rę (społeczeństw o, m iasto) ja k o właściwe środow isko i obszar d ziałan ia swego b o h atera.
O pozycję m iędzy n a tu rą a k u ltu rą po d k reślają też często au to rz y p rac pośw ięconych F erdydu rke23. W praw dzie sfera k ultury w tym utw orze o raz jej schem aty i m echanizm y m ają ch a ra k te r alienacyjny, jed n ak że rad yk alne osw obodzenie się z niej nie jest dla Józia osiągalne. W powieści pikarejskiej nie m a m iejsca n a R ussow ską wizję człow ieka ja k o „animal naturale”, p rzy pom ina on raczej A rystotelesow skie „dzoon politikon”, przy etym ologicznym rozum ie niu słow a „polityka (polityczny)”, w skazującym na zw iązek człow ieka ze środow iskiem m iejskim , a więc tym , co przeciw staw ione stanow i natu raln em u . N a tu rą człow ieka jest sztu k a (rozum iana ja k o całość tego, co sztuczne, a więc ludzkich w ytw orów , artefaktów ) — by przyw ołać n a koniec błyskotliw y p arad o k s E d m u n d a B urke’a.
Powieść pikarejsk a w niosła do św iadom ości europejskiej p rob lem aty kę isto tn ą nie tylko dla Ferdydurke. U k a zała jed n o stk ę zależną od innych jednostek , od grupow ych nacisków , ról społecznych, konw encji i stereotypów , od k tóry ch je d n a k nie m a ucieczki. G uillen sugeruje szczególną ak tu aln o ść tej p ro blem atyki po drugiej w ojnie światowej. Była je d n a k b ard zo isto tn a także wtedy, gdy p ow staw ała Ferdydurke, w czasach rodzących się totalitaryzm ów . Refleksja filozoficzna i społeczna tam ty ch czasów p o d k reślała ją n a wiele sp o sobów : ja k o p o p ad a n ie w nieautentyczność (Heidegger), ja k o g rupow e i sp o łeczne zakorzenienie m yślenia jed n o stk i (M annheim ). K orzeni tej tradycji myślowej szukać należy w pracach Alexisa de T ocqueville’a, k tó ry w tyranii większości i tw orzonych przez nią ideologii doszukiw ał się p ow odów po stę pującego w yobcow ania jed n o stk i w społeczeństwie. Jest to kolejna, m oże n a j w ażniejsza cecha łącząca F erdydurke z pow ieścią pikarejską, k tó ra od czasów
Łazika z Torm esu aż po nasze dni stanow iła św iadectw o alienacji ludzkiej.
Wobec literatury. Pikarejska strategia narratora i autora Ferdydurke Isto tą po czynań Józia K ow alskiego była n ieu stan n a ucieczka. B ohater
Ferdydurke w ym ykał się kolejnym p ró b o m przypraw ienia m u „gęby”, przyp isa
nia do jednozn acznie określonej roli. Jednocześnie pełna au tentyczność nie była m u dostępna. M ógł jedynie zm ieniać role i m aski, krążyć pom iędzy
23 Zob. C a t a l u c c i o , op. cit., s. 14. — M a lić , op. cit., s. 125 — 128. — S a n d a u e r ,
„F E R D Y D U R K E ” W. G O M B R O W IC ZA W OBEC TRA D YCJI POW IEŚCI PIK A R EJSK IEJ
51
w spólbohateram i i w ygryw ać jed n y ch przeciw drugim . Tej sferze dośw iadczeń i działalności Józia, mieszczącej się w płaszczyźnie egzystencjalnej, o d p o w iad a ją poczynania n a rra to ra i a u to ra na poziom ie te k stu a ln y m 24. Z aró w n o
n a rra to r, ja k i au to r, k ażdy w sw oim obszarze kom petencji, p o w tarzają ruch w ym ykania się i ucieczki, tak ch arak terystyczny dla b o h a te ra Ferdydurke. R uch ten jest dw u kierunkow y. Z jednej stron y należy staw ić czoło tradycji literackiej, której ciążenie odczuw a n a rra to r Ferdydurke, gdy tylko zasiada do pisania swojej powieści. Z drugiej strony, n a m łodego a u to ra czyhają recen zenci, krytycy i czytelnicy. Jak pisze Zdzisław Ł apiński:
W świecie literackim G om brow icza ciało potrzebuje innego ciała, św iadom ość innej św iadom ości. Podobnie potrzebuje czytelnika autor. Pisarz pragnie partnerów i boi się ich. Są, oczywiście, niezbędni, ale stanow ią jednocześnie wieczne zagrożen ie25.
Sam G om brow icz przyznaw ał, że jego dzieła ro d z ą się pom iędzy nim sam ym , form ą a czytelnikiem (D -l 125). A kt lek tu ry je d n a k nie jest czynnością niew inną, p rzyp om ina raczej zad aw any dziełu przez czytelnika gwałt:
Pisarz i dzieło są czym ś m ieniącym się i nieuchwytnym — dopiero czytelnik utrwala je w jakim ś określonym i naczelnym sensie. [D -2 21]
K ry ty k a n ato m iast ,Jest ja k palec położony n a brzm iącej strunie — zabija w ibrację” (D -l 13). C o do sam ej Ferdydurke zaś:
postarałem się, aby dobrze i jaskraw o stało się widoczne, że książka pisana jest w strachu przed krytyką, w nienawiści do krytyki i w żądzy uchylenia się krytyce. [ D -l 119] C zytelnikow i więc należy wszelkim i sposobam i „psuć grę”, nie pozw olić, by „m ieniący się i nieuchw ytny” tekst przekształcił on w jed no w y m iarow e dzieło. Jak z zadaniem tym rad zi sobie n a rra to r F erdydurke?
N a r r a t o r
Ja k o głów ny b o h a te r Ferdydurke Józio K ow alski jest n ieustannie n a staw iony n a dośw iadczanie obecności innych. Ja k o n a rra to r powieści i a u to r w łasnego tek stu do znaje obciążenia w ynikającego z n ieustann ego od działyw a nia cudzych tekstów , k tó ry m i jego n arracyjny dyskurs jest przesiąknięty. T ekst Jó zia jest więc par excellence in tertekstem , istniejącym pom iędzy tekstam i obcym i i w obec nich. N a kluczow ą rolę in tertekstualno ści dla zrozum ienia
Ferdydurke zw rócił uw agę M ichał G ło w iń sk i26. In tertek stu aln y ch naw iązań
d o p a trz o n o się w Ferdydurke b ard zo wiele. Z a najw ażniejsze uznać m ożna aluzje do Boskiej K om edii D an teg o , Przedśw itu K rasińskiego, P latońskiego
Fajdrosa, dzieł P ro u sta, R abelais’ego czy do K a zań św iętokrzyskich. W yrażenie
„w ieśniak z P ary ż a” d a się, być m oże, rozum ieć ja k o aluzja do W ieśniaka
paryskiego A ragona.
24 N a paralelizm dośw iadczeń Józia-bohatera Ferdydurke, Józia-narratora oraz sam ego jej autora wskazywali m.in.: J. J a r z ę b s k i , Gra w Gombrowicza. K raków 1982, s. 277. — Ł a p i ń s k i ,
Ślub w kościele ludzkim, s. 100. — M. J a ni o n , S obow tóry i osobliwości Gombrowicza. „D ialog”
1975, nr 2, s. 135.
25 Ł a p i ń s k i , Ja Ferdydurke, s. 58; o celowym myleniu czytelników i recenzentów zob. s. 58 — 59. Zob. też J. B ł o ń s k i , Rozbieranie Józia. „Teksty D rugie” 1993, nr 3, s. 13, 21.
52 A N D R ZE J ZA W A D ZK I
W odw o łan iach Ferdydurke d o innych tekstów uderza n ajbardziej, o bo k ich m nogości, różn oro d n o ść. M iejsce u p o rząd k o w an ej tradycji h isto ry czn o literackiej zajm uje heterogeniczna, niespó jna sum a referencji i „ech” inter- tekstow ych, z k tó ry ch u tk a n a jest m ow a n a rra to ra Ferdydurke. N ie m am y w p rz y p ad k u tej powieści do czynienia z uk rytym i w jej stru k tu rze n aw ią zan ia mi d o określonego p ro to te k stu b ąd ź gru p y p ro to tek stó w , w której d ałoby się o d k ry ć p o rząd ek i ład, płynące z zak o rzenien ia w danej tradycji. N ie chodzi także o pisanie sw ojego tek stu „ n a ” jak im ś tekście cudzym , n iejako „p a so ży to w anie” n a nim. Isto tn e n a to m ia st w ydaje się pew ne pisarskie dośw iadczenie, w skazujące n a niem ożność stłum ienia we własnej m ow ie cudzego głosu, k tó ry wciąż pojaw ia się i daje o sobie znać w n a rra to rsk im dyskursie. N ie p o d o b n a u n ik n ąć cy tatu i aluzji, p o p a d a n ia w „tek sto w ą” nieautentyczność, „bo co m oje, nie M oje, po d o b n ież K ra d z io n e !” (T-A 39). S koro być człow iekiem znaczy udaw ać i „recytow ać” człow ieka, być skazanym n a odw ieczne, lecz n a tu ra ln e a k to rstw o (D-29) — to być n a rra to re m znaczyłoby być skazany m na rów nie n ieuchronne i rów nie n a tu ra ln e cytow anie, pastiszow anie i „p o w ta rz a nie” cudzego tekstu.
T en nieu ch ro n n y nacisk tradycji literackiej łagodzić je d n a k m o żn a przez um ykanie od jed n eg o tek stu do drugiego, naw iązyw anie dialogu i n aty ch m ia stow e przeryw anie go, niedopuszczanie do jed noznacznego u stalen ia tek stu stojącego za tekstem w łasnym i będącego źródłem jego inspiracji. W śród cudzych tekstów m o żn a krążyć ja k p ik a ro w śród swych panó w i opiekunów , zacierać ślady spędzając sen z oczu m iłośnikom w pływ ologicznych dociekań.
C y taty (czy raczej k ry p to cy taty ) w Ferdydurke nie zd ają się w nosić zbyt wiele do zrozum ienia powieści, bardziej ro zp raszają niż sk u p iają znaczenie utw o ru , przyczyniając się raczej do u tru d n ien ia niż ułatw ienia interpretacji. N aw iązu jąc d o sform ułow ania „p u sta epickość”, użytego przez G łow ińskiego przy in terpretacji Pornografii G o m brow icza, rodzaj literackich odniesień wy stępujący w Ferdydurke m o żna by nazw ać „p u stą in tertek stu aln o ścią” 27. Z daje się o n a funkcjonow ać n a poziom ie „fizyki” u tw oru, służyć li tylk o praktyce k o n stru k cji tekstu, zaw ieszając w próżni i p od w ażając jego herm eneutykę, k tó ra usiłuje dociec znaczeń n a płaszczyźnie m etafizyki dzieła.
M o żn a je d n a k przypuszczać, że G om brow icz, w róg wszelkiej abstrakcji, walczy nie tylko z literackim i b ąd ź filozoficznymi stereotypam i. Z a tekstem krył się dla niego zawsze człow iek, osobow ość, k tó ra p ociągała i interesow ała, p rzytłaczając jednocześnie sw oją w y b itn o ścią28. M ielibyśm y więc tu do czynie n ia z rodzajem psychom achii p odo b n ej do tej, k tó rą opisyw ał w swych k siążkach H a ro ld Bloom . U kazuje on historię lite ratu ry angielskiej ja k o walkę w ielkich osobow ości, usiłujących „zabić” swych literackich „ojców ” i uw olnić się od ich nacisku przez tekstow e strategie „złego o dczy tan ia [ misreading]”, „d e zin terp re to w an ia”, zacieran ia śladów obecności ojca i jego tek stu w tekście w łasn y m 29.
27 M. G ł o w i ń s k i , Parodia konstruktywna. W: G ry powieściowe. Szkice z teorii i historii form
narracyjnych. W arszawa 1973, s. 299 — 300. N a temat charakteru intertekstualnych aluzji w Fer dydurke zob. W. B o l e c k i , P reteksty i teksty. Z zagadnień zw iązków m iędzy tekstow ych w literaturze polskiej X X wieku. W arszawa 1991, s. 2 1 —23.
28 Zob. W. G o m b r o w i c z , Grube nieporozumienie. W: Varia. Paryż 1973, s. 20, 41. 29 H. B lo o m , P o etry and Repression. N ew Haven 1976.
„F E R D Y D U R K E ” W. G O M B R O W IC ZA W OBEC TR A D YCJI POW IEŚCI PIK A R EJSK IEJ 53
S trateg ia n a r ra to ra Ferdydurke jest je d n a k nieco odm ienna. P o pierw sze, chce on u n ik n ąć w pływ u nie jednego, określonego „ojca”, lecz co najm niej kilku literackich p o p rzed n ik ó w . N aw iązu jąc nieco żartobliw ie do koncepcji B loom a, a zarazem d o literatu ry pikarejskiej, pow iedzieć by m ożn a, iż p od o b n ie ja k G u z m a n z A lfarache, k tó reg o m a tk a jest p ro sty tu tk ą, nie zn a swego praw dziw ego ojca, tak też tekst Ferdydurke nie p otrafi określić jed noznaczn ie swego literackiego p o p rz ed n ik a (p ro to - czy archetekstu).
P p drugie, n a r ra to r Ferdydurke nie stosuje „m ylnego o d cz y ta n ia” dzieł swych literackich „ojców ”, lecz w yryw a z k o n tek stu pew ne cytaty i w pisuje je w tekst własny. N a g ro m ad ze n ie ró ż n o rak ich o dw ołań przew ażnie d o tzw. klasyki, czy to rodzim ej, czy obcej, także służyć m oże ja k o sposób n a radzen ie sobie ze zbytnim ciążeniem tradycji i przeszłości. T ekst Ferdydurke p rz y p o m in a bow iem bibliotekę G o n z a la :
najcenniejsze, najbardziej szacow ne to dzieła geniuszów samych, najprzedniejszych L udzkości duchów , ale [ ...] G ryzą się, Gryzą, ale też Tanieją od nadmiaru sw ego. [T-A 83] W ielość, wręcz n a d m ia r cy tatów w Ferdydurke, po zornie niefunkcjonalnych i prow adzących d o n ik ą d , służy więc n a rra to ro w i d o uzyskania większej sw obody i d y stan su w sto su n k u d o literackich kanonów .
M yląc czytelnika, p o zostaw iając go n a w ydeptanych tylko do połow y ścieżkach in tertek stu aln y ch , n a r ra to r Ferdydurke b ron ił swej proteuszow ej nieokreśloności. In n ą z jego m etod, w ym ierzona tym razem w interp retacy jn e wysiłki czytelnika, jest strateg ia au to k o m en tarza. C hciałbym tu zająć się tylko
quasi-krytycznym i tek stam i zaw artym i w stru k tu rze Ferdydurke, szczególnie
zaś obiem a Przedm ow am i — do Filidora dzieckiem podszytego i do Filiberta
dzieckiem podszytego, k tó re stara ją się w yjaśnić genezę dzieła i jego k o n s tru k
cję. F elietony G o m b ro w ic za pośw ięcone Ferdydurke o raz dotyczące jej p artie
Dziennika p o zo staw iam n a uboczu.
K o m en tarz, w tym w y p ad k u przedm ow a, to tekst krytyczny pośw ięcony in nem u tekstow i, m ający n a celu przybliżyć i w yjaśnić jego znaczenie, p o d d a ć m ożliwe k ierunki in terp re tacji czytelnikow i. W lekturow ych oczekiw aniach odbiorcy w ystępuje więc ja k o m etatek st w sto su n k u do tekstu p ierw o tneg o oraz podstaw ow ego, k tó ry m jest dzieło literackie. P ow inien zatem stab ilizo wać i d o m ykać znaczenie tekstu, n ad k tó ry m się n adb ud ow u je, k tó ry m a am bicję zrozum ieć i w yjaśnić. A ja k postępuje n a rra to r Przedm ow y do Filiberta
dzieckiem p o d szyteg o? Ja k przystało n a rzetelnego k o m e n ta to ra , chce „w yjaś
nić, zracjonalizow ać, uzasadnić, w ytłum aczyć i u p o rz ąd k o w ać” (179). Z am iast je d n a k „naczelnej m yśli” dzieła, k tó rą zobow iązał się w ydobyć, otrzym ujem y iście rabelais’ow ską w yliczankę m ąk, z k tó ry ch każd a leżeć m oże u p o d staw dzieła (180— 182). P o d o b n ie niepow odzeniem kończy się p ró b a uchw ycenia dzieła w k ateg o riach relacyjnych, o sadzen ia go „wobec, względem i w s to su n k u ”, poniew aż także w tym p rz y p ad k u otrzym ujem y w yliczankę, w któ rej n a d o d a te k reprezen to w an e są różne g ru p y społeczne (od ary sto k racji p o gm in) o raz różne grupy czytelnicze (uczniowie, inni literaci, krytycy) N a rra to r nie p otrafi także określić przynależności gatunkow ej dzieła: określić, czy jest o n o „pow ieścią, p am iętn ikiem , p a ro d ią , pam fletem , w ariacją n a tem aty fan tazji, stud iu m — i co przew aża w nim : żart, iro n ia czy głębsze znaczenie, sarkazm [ . . . ] ” (183). J a k o k o m e n ta to r swojego dzieła n a r ra to r Przedm ow y
5 4 AND R ZEJ ZAW ADZKI
ponosi więc klęskę. Z am iast w yjaśniać i skupiać sens — wręcz przeciwnie, ro z p rasza go. N ie precyzuje naw et własnej m etody, ja k ą chciałby o b ra ć przy w yjaśnianiu dzieła, pragnie bow iem „skom entow ać dzieło analitycznie, syn tetycznie i filozoficznie” jednocześnie (179).
O b o k sprzeczności m iędzy funkcją k o m en tarza i kierow anym i w jego stro n ę oczekiw aniam i czytelników a tym , co w k o m en tarzu znajdują, do chodzi jeszcze sprzeczność inna. T ekst krytyczny pow inien być tra k to w a n y ja k o dyskurs serio, różny od dyskursu literackiego, n a którego tem at form ułuje sądy i tezy. Tym czasem obie Przedm ow y są literacko nasycone nie mniej niż tekst głów ny, m ożna w nich odnaleźć wiele np. figur retorycznych. T en wysoki stopień retorycznej organizacji tekstów o b u Przedmów nie p ozw ala uznać w ystępujących w nich wyliczeń, w ykrzyknień czy zw rotów do czytelnika za jed ynie ornamenta sermonis. S tanow ią one raczej św iadom y zabieg, p o d w ażający statu s k o m en tarza ja k o m etajęzyka o p arte g o n a solidnych p o d staw ach dyskursu, zdolnego do o p isania rzeczywistości, ja k ą stan ow i tekst literacki. D ochodzi jeszcze do tego fakt um ieszczenia ob u Przedmów w tekście głów nym powieści, co pow oduje kolejne osłabienie m ocy m etatek stow ego d y s k u rs u 30.
G o m brow iczow ski dyskurs krytyczny k o m p ro m itu je się więc ja k o m eta język, u kazując swą literacką, niepow ażną stru k tu rę. Z am iast finalnego znacze nia i rewelacji sensu oferuje jego dysem inację, m nożenie znakó w bez o p arcia na trw ałym fundam encie m etajęzyka. Jeżeli spraw y m ają się tak , ja k to p ró b o w a łem nakreślić, G om brow icz w yprzedził w spółczesną nam refleksję teoretyczno- literacką. W ielu teorety kó w lite ratu ry (B arthes, de M an , H a rtm a n n ) w skazuje n a kryzys m etajęzyka i w yłonienie się now ego ty p u k o m en tarza, czy to filozoficznego, czy też krytycznoliterackiego.
P ik arejsk a strateg ia n a rra to ra Ferdydurke sk ierow an a była za ró w n o prze ciw ciążącej n ad nim literackiej tradycji, ja k i przeciw czytelnikow i. N aw iązy w aniem do tekstów pochodzących z odległych od siebie naw zajem k u ltu ro wych tradycji pow od ow ał on, iż „gryząc się” m iędzy so b ą i „taniejąc” przez to, pozw alały m u zyskać dystans w obec instytucji lite ratu ry i jej kano nó w . Jednocześnie w odzony po m anow cach był czytelnik, nie m ogąc osadzić jedn o zn aczn ie dzieła w określonej tradycji i na p ró ż n o szukając w yjaśnienia go w n a rra to rsk ic h k o m entarzach. N a swoim obszarze kom petencji ło trzyk ow ską ta k ty k ę realizuje także a u to r powieści.
A u t o r
B o hater Ferdydurke odczuw a n ieu stan ny nacisk i presję ze stro n y cudzych egzystencji, jej n a rra to r — ze strony obcych tekstów , nieustannie „przebijają cych” przez jego dyskurs. A u to r n ato m iast p o d d an y jest ciśnieniu przeróżnych literackich konw encji, stereotypów , m otyw ów i stru k tu r. Jed n ą z takich stru k tu r jest g atu nek literacki.
L ek tu ra zaró w n o sam ej Ferdydurke, ja k i dotyczących jej tekstów krytycz nych po kazuje w yraźnie, ja k wiele gatun ko w ych w zorców m o żna odnaleźć i w yodrębnić w pierwszej powieści G om brow icza. M ów i się przy tym ju ż to