• Nie Znaleziono Wyników

Środowisko ludzi książki - Marek Gacka - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Środowisko ludzi książki - Marek Gacka - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MAREK GACKA

ur. 1952; Turek

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, środowisko ludzi książi, aukcje, "Żydowskie miasto w Lublinie" Bałabana, zaopatrywanie bibliotek

Środowisko ludzi książki

Pozostają te takie ogromne przyjaźnie, jak ja mam w Warszawie Andrzeja Ochalskiego. Wspaniały antykwariusz, tylko Andrzej poszedł w obrazy bardziej.

Maria, jego żona, aukcje, które robią, ludzie, którzy są na Zamku Królewskim w Warszawie – w jednym kręgu siedzieliśmy. Fajne były sytuacje, jak się przygotowywałem do reprezentowania na aukcjach, bardzo kochałem aukcje, kochałem Kraków stary. To było takie grono zamknięte, znające się. Nie zapomnę jak z biblioteki UMCS-u, pani Mikieta mówi: „Panie Marku, nie wiem jak Narodowa, nie wiem jak Jagielloński, czy panu przypuszczą, ale musimy mieć Bałabana <Żydowskie miasto w Lublinie>”. Ten przewodnik po Lublinie Majera Bałabana, przepiękne wydanie. Ja kochałem aukcje i wiedziałem co i jak, wiedziałem, kto jak kupuje, jakie ma pieniądze. Za Bałabana jakoś było tysiąc złotych, bo to był bardzo ładny egzemplarz, a ja rozpocząłem bicie. Rozpocząłem spokojnie, podniosłem rękę, bo tam się las rąk zrobił, pięćdziesiąt tysięcy. A już wcześniej kupiłem [coś] i już wiedzieli, że jakichś reprezentuję tuzów i że jak podnosi Marek, to trzeba zrezygnować albo się dogadać, że wspólnie kupimy, czy się podzielimy, ja wezmę jedną książkę, ty weźmiesz drugą. Jeszcze tam ktoś się ostał, drugie wołanie – sto tysięcy. To szał na sali. Trzecie wołanie – sto pięćdziesiąt tysięcy. Wtedy podbili jeszcze o dziesięć tysięcy. Widzieli, że ręki nie opuszczam. Z Jagiellońską rozmawiałem dzień wcześniej, bo mieli gorszy egzemplarz: „Czy mi ustąpicie, bo w Lublinie nie ma żadnego egzemplarza i prosili mnie bardzo”. „Tak, proszę pana, będzie pan mógł kupić. Jak pan jest przygotowany finansowo, bo będzie bardzo droga”. I wtedy przywiozłem i do pani Mikiety mówię: „Proszę pani, jedna prośba tylko: że ją szybko skopiujemy i przygotuję wydanie”. Zbyszek Strzałkowski zrobił okładkę nową, z tymi krzyżami, które też później zasłynęły. I robił mi łysa głowa, Krzysiu – jak on się nazywał? – robił mi plastykę, a ja wydałem to razem z Andrzejem Peciakiem, Andrzej się dołożył i żeśmy to wydali. No, to był sukces totalny dla mnie, naprawdę. W 2000 roku byłem w Izraelu, w synagodze, w tej przy Ścianie Płaczu,

(2)

rabini tacy piękni i nie zapomnę, jak rabin wziął Bałabana, mówi: „Tak, tylko wie pan, ten jeden element jest taki trudny”, ja mówię: „Ale taka jest historia i ten krzyż jest na wieży”, „Ale mogłoby go nie być, wie pan. Dziękuję bardzo za książkę”. Andrzej walczył o tę książkę, tak że piękna historia. No i oddałem oryginał do biblioteki.

Ja robiłem tak, że przygotowywałem paczki, nauczony w Wojciechu, i wyjeżdżałem dwa dni w Polskę. Po bibliotekach byłem umówiony na telefon. Przywoziłem zaplombowaną paczkę, wręczałem fakturę, tak że miałem podatek miesiąc, dwa z głowy, zapłacony.

Data i miejsce nagrania 2015-10-15, Lublin

Rozmawiał/a Alicja Magiera, Marek Słomianowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jak się spotkam z moimi znajomymi klientami czy nawet nie-klientami, to zawsze jest o czym mówić i zawsze dobre wspomnienia są.. Słyszałem od jednej pani - klientki, że Zamojska

Wtedy widzimy, [że] tak naprawdę niczym się nie różnimy [od innych ludzi] –to jest tylko kwestia kultury, pewnych wpływów kulturowych.. Wpływów regionu, w

Nas było tysiąc osiemset osób na KUL-u, studentów, a nie jak dziś dwadzieścia cztery tysiące, tak że my się na wszystkich wydziałach znaliśmy, już po pierwszym roku się

Trzech, czterech klientów się mieściło [w antykwariacie] i już było pełno, już tam nie było dyskusji, żeby ktoś jeszcze wszedł.. I tylko on wiedział, gdzie

Zamknęli całą Peowiaków, milicja go podprowadziła, jest w antykwariacie i interesowało go kilka pozycji, a szczególnie mówi: „Proszę pana, słyszałem, że pan dysponuje

Był taki mój kolega, z Anglii wrócił, z emigracji i znaki drogowe wchodziły nowe i on mówi: „Marek, ty masz znajomych w komendzie”, a był Arek Superczyński, my się

Ale miałem fajnie, bo w tydzień później miałem Stefana Kisielewskiego, bo jego „Alfabet” się ukazał.. I wiozę Stefana, i pytam: „Panie Stefanie, ale tu przy

Tam przychodziliśmy z Ludwikiem Żmigrodzkim, panem doktorem, bo później się zaprzyjaźniłem z nim, później byłem dla niego, no, najbliższy, bo Katyń nas