• Nie Znaleziono Wyników

Roczniki Kolegium Polskiego w Rzymie. R. 1, nr 2 (lipiec 1902)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Roczniki Kolegium Polskiego w Rzymie. R. 1, nr 2 (lipiec 1902)"

Copied!
104
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)

1

-

fó2> 83

R O C Z N I K I

K O L E G IU M P O L S K IE G O W R Z Y M IE

(5)
(6)

R O C Z N I K I

W R Z Y M I E

RZYM

d r u k a r n i a t o w a r z y s t w a b o s k i e g o z b a w i c i e l a

1902.

ROK. I. 1 9 0 2 .

®/jb

(7)
(8)

J. Eks. Ks. Arcyb. Dr. J. Bilczewski

(9)

R ok I. LIPIEC 1902. N um er 2.

ROCZNIKI KOLEGIUM POLSKIEGO W RZYMIE — *

P rzedruk artykułów zastrzeżony

i i i PIELGRZYMKA POLSKA W RZYMIE | t

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ __ _ Ir

K raków, dokąd w dniu 20 kwietnia r. b. przybyło około 800 osób pątników z Królestwa, Galicyi i Szląska, był punktem zebrania się dla pielgrzymów polskich. Uroczysta Msza święta, odprawiona przez Jego Eminencyę Ks. Kardynała Puzynę, w ko­

ściele Św. Floryana, poprzedzała piękną przemowę i błogosławień­

stwo, udzielone pielgrzymom, poczem, o godzinie 4 m inut 30 po południu wyruszono osobnemi pociągami, przez Wiedeń, ku gra­

nicy włoskiej.

Dnia 23 Kwietnia, dwa pociągi, przepełnione pielgrzymami, stanęły w Pontebbie, skąd, po odbyciu rewizyi, nad ranem przy­

były do Padwy. Tutaj duchowieństwo polskie odprawiało we wspa­

niałej bazylice Msze święte, podczas których lud pobożny śpiewał litanię do św. Antoniego Padewskiego, który przed wiekami przy­

ciągał do Padwy młodzież polską, szukającą światła, a i dziś przyciąga ze wszystkich krańców naszej ziemi wiernych czcicieli. Po nabożeń­

stwie, uczestnicy pielgrzymki w części udali się na odpoczynek po trudach podróży, a w części wyruszyli na miasto, w celu zwiedzania pamiątek historycznych, zwłaszcza tych, które radują Polaków w słyn­

nym uniwersytecie padewskim. Wieczorem tego dnia wyruszyli do

Loreto, dokąd przybyli nad ranem bardzo zmęczeni. W bazylice

podczas licznych Mszy św. komunikowało wiele osób. Po południu

(10)

, - 53 —

część pielgrzymów udała się do Campocavallo, oddalonego o dwie mile od Loretu, a słynnego w ostatnich czasach obrazem cudo­

wnym Matki Boskiej Bolesnej.

Po nocnej podróży przybyli do Assyżu i tutaj znów popły­

nęła pieśń „ Serdeczna Matko ", która towarzyszyła naszym pielgrzy­

mom od samego Krakowa. Pomimo bezsennych nocy i zmęczenia pątnicy nie ustawali; wszędzie ich było pełno i w kościołach i na górze św. Klary, oraz w klasztorze. Stąd wyruszono wprost do Rzymu.

* * $

Zaledwie świtać zaczęło, a już pospieszaliśmy na dworzec po­

witać rodaków, przybywających z ukochanej ojczyzny. O godzinie 5 z rana nadszedł pociąg. Wszczął się krzyk, hałas, płacz, radość;

każdy chwytał swój tłómoczek i spieszył corychlej ku dorożce, by zająć czemprędzej lokal odpowiedni. Wśród tego zamętu nasi księża kolegiaści wespół z alumnami Zmartwychwstańcami krzątali się raźno, pomagając pielgrzymom zamieszkać w wielkich kamienicach na Cola di Rienzo, Borgo San Spirito, Borgo Vecchio, via G er­

manico, Vespasiano i u Sióstr Nazaretanek. Około południa piel­

grzymi nasi już się umieścili i zmęczeni uciążliwą podróżą, odpo­

czywali do wieczora. Nazajutrz z rana całe tłumy podążyły do Bazyliki Św. Piotra, by pomodlić się na Jego grobie. O pierwszej zaś godzinie w południe zgromadzili się w kilku najętych salach na wspólny obiad. I tutaj zarówno kolegiaści nasi jak i 0 0 . Zm ar­

twychwstańcy pod przewodnictwem Ks. Nikła, krzątali się obok posilających się rodaków, niosąc pomoc, radę lub też broniąc od jakiejkolwiek krzywdy ze strony włoskich przedsiębiorców. Po ukończonym posiłku Ks. Nikiel wespół z zacnym kapłanem Ks.

Azbiewiczem dali pielgrzymom odpowiednie wskazówki, tyczące się zwiedzania świątyń i pamiątek rzymskich. Jego Ekscelencya Ks. Arcybiskup Metropolita Lwowski ks. Dr. Józef Bilczewski, który objął nad pielgrzymką przewodnictwo, raczył odwiedzać naszych pielgrzymów w salach jadalnych, czem zyskał sobie ich serca, i po­

zostawił dobrą pamięć na długo. Podczas odwiedzin nie obyło się bez odpowiednich owacyi z ich strony.

Zwiedzanie miasta odbywało się pod przewodnictwem jednego

z alumnów Kolegium lub kleryków Zmartwychwstańców, w czem

dopomagało nam kilku przejezdnych księży, a także dwóch O O . Mi-

(11)
(12)

J. Eks. Ks. Biskup Dr. L. Wałęga.

(13)

- 59 —

syonarzy Polaków. Oprócz większych bazylik, zwiedzono wiele in­

nych mniejszych, jak również kościoły i kaplice, nie pomijając Bazyliki Św. Wawrzyńca za murami, gdzie szczególnie modlono się gorąco u grobu Ojca Sw. Piusa IX, składając tym sposobem uczucia czci i wdzięczności za miłość jego dla osieroconego narodu Polskiego. Tu i wszędzie nabożni pątnicy polscy zachowywali się wzorowo, wzbudzając poszanowanie u Włochów.

W dniu 28 kwietnia Najczcigodniejszy ksiądz biskup Tarnowski Ks. Dr. Leon Wałęga, bawiący u nas w Kolegium, odprawił w Ba­

zylice Sw. Piotra Mszę św. dla pątników i wygłosił do łez wzruszającą przemowę. Nazajutrz pielgrzymi polscy zebrali się licznie w kościele Św- Andrzeja na Kwirynale, gdzie Ks. Kanonik kapituły Tarnow­

skiej Franciszek Leśniak odprawił w kaplicy Sw. Stanisława Kostki Mszę św., którą zakończył również wspaniałą przemową do naszych pątników. Tego samego dnia o godzinie 3 po południu zgroma­

dziło się w Bazylice Sw. Piotra kilkunastu kapłanów polskich w celu słuchania spowiedzi pielgrzymów, następnego zaś dnia w tej­

że bazylice odprawił uroczystą Mszę św! ks. Arcybiskup Bikzewski, podczas której udzielił Komunii św. wszystkim pielgrzymom i za­

kończył Mszę św. śliczną przemową. Podczas Mszy św. pątnicy śpiewali polskie religijne pieśni. Komunia s v .-i Msza były jakoby przygotowaniem do uroczystości dnia następnego. Od 10ei z rana tłumy naszych pątników zalegały plac-św . Piotra, skupiając się szczególniej przy Bramie Branżowej, przez którą prowadzi wejście do sali Beatyfikacyjnej; Tutaj Najmiłośćiwfej . nam panujący Ojciec św. Leon XIII miał udzielić pielgrzymbm'posłuchania. Przed ogólną audyencyą, .dopuszczeni byli oddzielnie do ucałowania nóg i pier­

ścienia Jego Swiętobliwości, ks. Arcybiskup Bilczewski, ks. Biskup Wałęga, dygnitarze polscy i kilku księży. Z niecierpliwością ludek nasz oczekiwał chwili ujrzenia Namiestnika Chrystusowego. Od 11 ei godziny co kilka m inut gwardya szwajcarska wpuszczała po kilka­

dziesiąt osób; wreszcie sala Beatyfikacyjna była przepełniona, oprócz bowiem pielgrzymów polskich, którzy zajęli prawą stronę sali, byli"

pielgrzymi włoscy z kilku różnych dyecezyi pod przewodnictwem jednego kardynała i ci zajmowali lewą stronę sali, przez środek zaś urządzone było przejście pod osłoną papieskiej gwardyi, a po obydwóch stronach tronu zachowano miejce dla dostojników Ko­

ścioła i świeckich dygnitarzy. Oczekiwano niecierpliwie. Wtem o 1 2 ci

godzinie głośne oklaski zwróciły naszą uwagę na drzwi wchodowc

(14)

-

60

-

sali i u jrzeliśm y postać anielską N am ie stnika C h ry stusa, górującą p o n a d g ło w a m i pątnikó w. W it a n o O jc a Św. o k rz y k am i ,, N iech żyje Ojciec Św. ! " S erd eczne to p o w itanie trwało d o p ó k i nie p r z e ­ n ies io n o O jca Św. przez całą salę d o tro n u . Sedia ge statoria nie­

sio n o powoli, Ojc iec Św. co chwilę się pod n o sił, zak reślając ciągle n a d p i elg rzy m a m i z nak krzyża św iętego i patrzył z rado ścią n a r o ­ d a k ó w nasz ych tym pr zenikliw ym , a jasn y m w zro ki em , który do g łębi d u s z y prz enika. C z eg o nie d o p o w ie d ziały okrzyki, to d o p o ­ wiedziały łzy cisnące się d o oczu.

W resz c ie g d y d o n i e s io n o lektykę d o tro n u , O jciec Św. o w ła ­ snych siłach zeszedł z niej i usiadł na tronie. J. E m . Ks. K ardynał S a n m in iate lli-Zabarella przeczytał a d r e s o d p ielgrzym ki włoskiej, poczem z ab rał głos N ajdost ojn iejs zy ks. A r c y b isk u p Bilczewski w te s ł o w a :

Beatissime P a te r!

V ig e sim u s q u i n tu s coepit a nnus, ex q u o coelesti n u m i n e ac d o n o g lo rio s am B. Pe tri Apostoli cath ed ra m ascendisti. E x u ltan t p o p u li f e r u n t q u e vota ad D e u m O m n i p o te n t e m , ut serv are T e s ospitem d i g n e t u r et i n co lu m em , rei Christianae m a g istr u m ac m o d e r a to r e m . T e m p o r i b u s en im g ravis si mis intrepide ten e n s Ecclesiae g u b e r n a ­ cula, Rector Sanctissime, beneficia i n n u m e r a in Ch rist i g r e g e m c o n ­ tulisti. N a m q u e a p u d o m n e s g ente s h o d ie d iv in a h u m a n a q u e m i ­ sc e n tu r ip saq u e religio in s u m m o v e rtitur di sc rim ine, T u vero i m p e rterritu s m a lo r u m co n sp iratio n ib u s, P a ter et Magister, p r o i n d o le T u a e x im iaque sapientia, conatus es societatem p e n e dilace­

ratam et a seipsa dissidentem, ad pace m re d u ce re et c o n c o r d ia m . Q u u m q u e vi deres o r d i n e m m o r a l e m u n d i q u e p e r tu b a tu m vitaequ e h u m a n a e co n q u assata fu n d a m e n ta , n o n dubitasti, co n so lato r i n c o m ­ parabilis, verbis disertis m o d is q u e efficacibus, et v e te ru m c o m p a r a r e r e m e d ia m a lo r u m et fu tu rae indic are viam salutis. Encyclicis cele­

b e r r i m i s , n u m q u a m perituris, i n g e n u e exposuisti, q u a e n a m esset libertatis h u m a n a e ratio ac natura, q u a e societatis civilis constitutio ac m unera , q u a e p a tr o n o r u m o p e r a r i o r u m q u e officia o b lig atio n esq u e.

Q u i n etiam o m n is p h ilo so p h ia e theo re ticae et practicae viam ac

leges, o m n is scientiae et c ultura e in C h risto a b so lu tio n e m n e m o

u m q u a m tam lucide et copio se aut trad id it aut c o r ro b o r a v it. N e q u e

d u b ita ri potest n u m in e ac n u tu Dei O . M. factum esse, ut tem p o -

(15)

— 61 —

ribus acerbissimis in cathedra Vaticana sederet Pontife*, qui virtute inconcussa, prudentia summa, caritate amplissima assereret tutare- turque iura sacra et civilia, publica et privata, vivendi normam cer­

tissimam, philosophiae regulam non fallacem.

Itaque nihil antiquius habentes, quam ut Tuis semper obedia- mus dictis, Tuae pareamus voluntati perquam augustae, accurrimus gratulantes et gaudentes, quamvis infelicis nationis progenies misera et calamitosa. Siquidem Polonia, olim florida ac potens, nunc ama­

ritudine opressa quasi vidua inter gentes, ab hostibus pessumdata, ab amicis derelicta, Te solum infortuniorum calamitatumque suarum liberatorem praesentem habet. Est enim penes Te, Pater magna­

nime, infallibile veritatis magisterium, miseriarumque dulce leni­

men. Ad quem ibimus nisi ad Te, qui habes vitae aeternae verba?

Itaque fidenter et submisse rogam us: Adiuva nos, Pater sanctis­

sime, in laboribus aerumnisque n o stris! C orrobora nos benedi­

ctione Tua, siquidem verba vitae aeternae h a b e s!

Te przemowę w przekładzie na język polski, dokonanym przez samegoż ks. Kanonika Leśniaka, ad perpetuam rei memoriam, tutaj załączam y:

O j cze Sw i ę ty !

„ Już 25-ty rok upływa, odkąd z woli i łaski Boga wstąpiłeś na pełną chwały stolicę św. Piotra. Raduje się świat i śle modły do Boga Wszechmogącego, by Ciebie, mistrzu i kierowniku społe­

czeństwa chrześcijańskiego, w zdrowiu i pomyślności zachował.

Dzierżąc wśród najtrudniejszych warunków ster Kościoła, zlałeś, św. Pasterzu, niezliczone dobra na owieczki Chrystusowe. W śród powszechnego zamieszania spraw Bożych i ludzkich, gdy sama wiara święta na niebezpieczeństwo narażona, Ty Ojcze i Nau­

czycielu, zamachami złych nieodstraszony, starasz się według wy­

sokiej Twej mądrości, by społeczeństwo prawie rozdarte i samo w sobie niezgodne, do pokoju i miłości doprowadzić. Widząc porządek duchowy i rnoralny ze wszystkich stron zakłócony i pod­

stawy społeczne wstrząśnięte, nie wahałeś się, Pocieszycielu nie­

zrównany, sżczytnemi a skutecznemi odezwami — i zadawnione leczyć choroby i drogę przyszłej pomyślności wskazywać. W prze­

sławnych, nigdy niezapomnianych encyklikach, dosadnie wyłożyłeś

(16)

- 62 —

istotę i podstawę wolności ludzkiej, ustrój i zadanie władzy świec­

kiej, prawa i obowiązki pracodawców i robotników. Nikt też nigdy jaśniej, wszechstronniej i dobitniej tej prawdy nie wyłożył, że cała teoretyczna i praktyczna filozofia, wszystkie umiejętności i cywili- zacya znalazły swój wyraz w Chrystusie. Żadna też nie zachodzi wątpliwość, że za zrządzeniem Opatrzności właśnie w czasach naj- przykrzejszych na stolicy Watykanu zasiada Papież, co z nieustra­

szoną odwagą, szczególną roztropnością, a wielką miłością stwierdza i strzeże praw duchownych i świeckich, publicznych i prywatnych, a zarazem daje najpewniejszą normę życia i nieomylne, na filozofii oparte jej uzasadnienie.

Zawsze tedy ochotni słuchać wskazówek Twoich i do Twej nad wyraz życzliwej nam woli się stosować, przybiegamy z rado- snemi życzeniami - mimo, żeśmy nieszczęśliwego narodu klęskami przygniecionem potomstwem. Albowiem Polska, niegdyś potężna i kwitnąca, a teraz jakby wdowa między narodami goryczą prze­

sycona, przez wrogów gnębiona, od przyjaciół opuszczona, Ciebie jednego ma w niedoli swej za opiekuna; Tyś wśród naszych trudów i klęsk — jedyny obecnie Wybawiciel; Ty Wielkoduszny Ojcze, nieomylnym jesteś nauczycielem prawdy i słodkim w ucisku Pocieszycielem. Do kogóż pójdziemy, jeśli nie do Ciebie, wszak masz słowa żywota wiecznego! Więc ufni i korni błagamy Cię:

Wspieraj nas, Ojcze święty, w trudach i niedoli naszej ! Błogosła­

wieństwem swem nas pokrzep, bo masz słowa żywota wiecznego 1 "

Po chwili jeden z prałatów, imieniem Ojca św. odczytał nastę­

pującą odpowiedź :

D ilc d i F ilii ex. P o lo n ia !

Mire afficit Nos conspectus Vester atque is quidem ne dum optatus, sed etiam expectatus; in hoc enim undique concursu expe­

tentium videre Petrum satis intelligebamus omnino abesse catholi­

cam Poloniam nolle. Hoc vos loco cum intuemur, cum ea cogita­

mus, quae communi omnium nomine amantissimis verbis modo

dicta sunt, provolat animus ad universitatem Polonorum, ac sponte

venit in mentem quam invicta constantia per acerbitates plurimas

et maximas avitam gens vestra fidem retinuerit, vere frangi parata

prius, quam flecti. Tanta vero fortitudine quid Vobis queat esse

(17)

- 63 -

ad recordationem iucundius, ad spem rerum futurarum opportunius ? Q ua igitur voluntate simus erga vos, quam vehementer optemus prosperam Polonico generi perpetuamque fortunam, jam per vos ipsi iudicatote. Ceterum non longe vos morabim ur serm one; id monemus, id hortam ur unum, nequaquam committere, ut vestra haec peregrinatio romana sine aliquo salutari praeterlabatur fructu.

Imbutis sincera religione animis magnum quidfem urbs Roma sonat, unde stimulos facile atque incitamenta capiat Christiana pietas. Id ergo studete atque efficite, ut auctum hinc fidei sanctae amorem cum obfirmata constantia domum reportetis

•— Teraz zwrócił się z kilku słowy do pielgrzymów włoskich, poczem zakończył: » Interea divinorum munerum auspicem et paternae benevolentiae Nostrae testem apostolicam benedictionem vobis omnibus ac familiis vestris peramanter in Domino imperti­

mus I odpowiedź niniejszą w przekładzie umieszczamy:

U k o c h a n i S y n o w ie z P o ls k i!

»W idok Wasz dziwną radością Nas napełnia, boć był on nietylko pożądany, ale wprost oczekiwany. Byliśmy aż nazbyt przekonani, że w tym napływie ludów z wszystkich stron świata, pragnących oglądać Piotra, katolicka Polska nieobecną być nie zechce.

G dy was tu widzimy, gdy w duszy rozważamy, ćo w tej chwili imieniem wszystkich, w nader nam miłych słowach wypowiedziano, serce nasze rwie się do całej Polski i mimowoli przychodzi na myśl, jak naród wasz wśród rozlicznych, najcięższych i goryczy pełnych nieszczęść zachował wiarę ojców z stałością niezłomną, gotów raczej zginąć, niż się ugiąć. Nad takie męstwo cóż może być milszego i co lepszą rokować przyszłość? Z jaką więc jesteśmy dla was życzli­

wością i jak gorąco dla narodu Polskiego pragniemy lepszej i to trwałej doli, wy sami osądźcie.

» Zresztą nie myślimy długą was zatrzymywać przemową. Na

to jedno tylko zwracamy uwagę i do tego zachęcamy, abyście nie

dopuścili, by ta Waszą, do Rzymu pielgrzymka przeminęła bez

zbawiennego owocu. Niezmiernie wiele mówi Rzym do dusz

głęboko religijnych, które stąd czerpią nową i łatwą podnietę do

gorącej chrześcijańskiej pobożności. O to się więc starajcie i tego

dokażcie, byście stąd z powiększoną miłością wiary świętej i na

nowo utwierdzonem męstwem do domu wrócili *..

(18)

— 64 -

Po kilku słowach zwróconych do pielgrzymów włoskich z To­

skanii, przemowę swą Ojciec św. tak zakończył:

Tymczasem, jako zadatek łask Bożych i dowód Naszej ojcow­

skiej życzliwości, udzielamy wam i rodzinom waszym apostolskiego błogosławieństwa «.

Po przeczytaniu odpowiedzi Papież Leon XIII silnym, a donoś­

nym głosem zaintonował słowa benedykcyi. Za chwilę inny śpiew szeroką falą rozległ się w sali. Był to śpiew pielgrzymów polskich, którzy najpierw odśpiewali strofkę pieśni radosnej: Wesoły nam dzień dziś nastał ", a potem ulubioną pieśń do Bogarodzicy: Ser­

deczna Matko Głos jej błagalny, to głos zbolałego narodu Pol­

skiego cisnącego się u stóp Namiestnika Chrystusowego. Jeśli nie łzy, to zimny dreszcz przebiegał na odgłos tej rzewnej, czarującej pieśni. — Do ucałowania pierścienia Ojca Św. dopuszczeni byli Najprzewielebniejsi księża biskupi i między innymi ks. prałat Sm o­

czyński, jako przewodniczący pielgrzymki. Za chwilę Ojciec św.

podniósł się z tronu i w lektyce był przeniesiony ponad głowami zgromadzonych, udzielając co chwila swego błogosławieństwa. Znów powtórzyły się okrzyki i oklaski, poczem znikła postać Świątobli­

wego Starca. Pełni łez i wzruszenia opuszczali pielgrzymi salę Bea­

tyfikacyjną.

Kilka osób w polskich narodowych strojach szczególną uwagę Włochów na siebie zw racało; oprócz bowiem J. Eks. Pana An­

drzeja Potockiego, który wystąpił w stroju narodowym tylko w cza­

sie posłuchania, było kilka innych osób bądź to ze szlacheckiego stanu przybranych w.kontusze, bądź to ze stanu wiejskiego przy­

branych w barwne kierezje i czapki. Za panem Franciszkiem Kar- powśkim z Krakowa całe tłumy Włochów chodziły zapytując się wzajem nie: „ Che cosa e ? Che gente e questa ? "

W ciągu pozostałych czterech dni część pielgrzymów nadal

zwiedzała pamiątki Rzymu, nie pomijając i naszego Kolegium, gdzie

z ciekawością przyglądano się pamiątkowej świecy, ofiarowanej

nam przez Ojca Św. Piusa IX z czasów beatyfikacji bł. Jozafata

Kuncewicza, a część pod przewodnictwem kilku naszych księży

udała się do Neapolu, by tam naprzód uczcić Pompejańską Matkę

Bożą, ujrzeć burzącą się natenczas krew Św. Januarego, a następnie

przyjrzeć się Wezuwiuszowi lub też zrobić wycieczkę na Capri

dla oglądania wspaniałych widoków.

(19)

Pielgrzym na Monte Pincio.

Nasi pielgrzymi 11 św. Piotra.

(20)
(21)

— 65 —

Nadmienić wypada o naszych piclgizymach, że pozostając w dali od ojczyzny dawali dowody pamięci i przywiązania do rodaków swoich w dom u bawiących, co uwidoczniło się naprzykład w na­

pisaniu, przez p. prof. Strokę wiersza p. t. Słowo pielgrzymów polskich w Rzymie do współbraci w kraju ", który w całości tutaj załączamy.

S Ł O W O

PIELG RZYM ÓW POLSKICH W RZYMIE DO W SPÓ Ł BR A C I W KRAJU

Z wiecznego miasta, świata stolicy, Gdzie każdy kamień świętością tchnie.

Ślą pozdrowienie korni pątnicy 1 hymn radości każdy wam śle.

Tutaj cień niknie wszelkiej żałoby, Tu, 11 wspaniałych bazylik bram, Gdzie Apostołów widnieją groby, Sam Bóg przemawia do duszy nam.

Tajemnie łaska wnika do ducha, Skazy spływają z serdeczną łzą, I w sercach rośnie wiara, otucha, Że Stwórca dolę odwróci złą.

Po panach świata zostałe gruzy,

Gdzie pośród bluszczów pełza dziś gad, Sterczą jak martwa_ głowa Meduzy, Jak blade widma zamierzchłych lat.

I gdy duch myślą w tę przeszłość sięga, Co jak sen w wieczną zapadła noc, Widzi, jak kruchą ziemska potęga, A jak wszechwładna Chrystusa moc.

Na skale Piotra budowa stoi, Nieporuszona śród wichrów, burz;

A na niej starzec w duchowej zbroi —

Łodzi Piotrowej niezłomny stróż.

(22)

- 66 -

Wiek prawie spłynął nad Jego głową, I tylu władców zaległo grób — Leona krzepi Bóg wciąż na nowo I wspiera mocą śród licznych prób.

O niechże przejdzie lata Piotrowe — Niech wiek przeżyje szczęsny i zdrów — Z rąk Jego łaska na naszą głowę, Niech spłynie teraz i kiedyś znów.

A gdyśmy dzisiaj tacy bogaci, O dy nas otacza łaska i cud —

Ślemy część skarbów tych dla współbraci, Z szczerą modlitwą za polski lud.

W Rzymie, dnia 28. kwietnia 1902.

Wi n c e n t y St r o k a.

Z przyjemnością także słyszeliśmy że pewna staruszka skrzętnie chowała w chusteczkę garstkę ziemi zabranej w Kolosseum, i kilka kamyczków z ogródka naszego w Kolegium, mówiąc przylem : to będzie cenna pamiątka dla rodziny

Dnia 2 Maja, Najdostojniejszy ks. Arcybiskup Bilczewski i Jego kapelan ks. dr. Warszylewicz odprawili na grobie Św. Piotra Msze Św. podczas których było ohecnych kilkanaście osób z pątników.

W niedzielę 4 Maja, powszechnie znany, czcigodny ks. Azbiewicz miał trzy kazania dla pielgrzymów polskich : w Bazylice Św. Piotra, u Św. Joachima i na San Sebastianello u 0 0 . Zmartwychwstań­

ców. Tenże kaptan z polecenia Ojca św. kazał odbić tysiąc egzem­

plarzy broszurki pod tytułem : „ Od Papieża Leona XIII podarek dla pielgrzymów polskich przybyłych do Rzymu na obchod Jubi­

leuszu Jego Papieskiego 1878-1902 ". Wydana na wspaniałym papierze, broszurka jest pierwszą odbitką wydaną po polsku w dru­

karni watykańskiej. Treść broszurki obejm uje: Carmen saeculare Leonis Papae XIII A Jesu Christo ineuntis saeculi auspicia — w ory­

ginale po łacinie, i tenże wiersz w rymach polskich napisany przez ks. Władysława Wojtonia S. J. a w rytmach polskich przez samego wydawcę ks. Józefa Kalasantego Azbiewicza, który rozdawał wspo­

mnianą broszurkę wśród pielgrzymów polskich. W dniu odjazdu

5° Maja w kościele Sw. Joachima odprawił Ks. Arc. Bilczewski

(23)

- 67 -

uroczystą Mszę św. po której w krótkiej przemowie Najczcigodniej­

szy Arcypasterz udzielił pielgrzymom swego błogosławieństwa na drogę.

Wierszowane podziękowanie skreślone przez p. Hoffmana jest wyrazem prawdziwej wdzięczności i pamięci o tych, którzy czem- kolwiekbądź przysłużyli się pielgrzymce polskiej, w czasie pobytu jej w Rzymie. Wiersz ten zatytułowany: Przed wyjazdem z domu"' zawiera podziękowanie Arcybiskupowi lwowskiemu ks. Józefowi Bilczewskiemu, Rektorowi penitencjarzy ks. Serafinowi Majcherowi, ks. redaktorowi ,, Orędownika " Janowi Malarzowi, kapłanom Ko­

legium Polskiego i wszystkim przewodnikom w wędrówce po Rzymie z grona młodzieży duchownej Zgromadzenia OO. Zm ar­

twychwstańców.

Z pomiędzy siedemnastu strofek, przytaczam tu dwie tylko, mianowicie tyczące się Kolegium naszego i 0 0 . Zmartwych­

wstańców.

v I wam, Kolegium Polskiego kapłani.

Za pracę żm udną dla pielgrzymów grona, Wdzięczność serdeczną przynosimy w dani.

Drużyno zbożna, bądź nam pozdrow iona!

Kapłanów polskich sztandar noś jak nynie, W jasnej wyżynie!....

Teraz ostatnie uściśnienia ręki, Jako i pierwsze były powitania,

Z głębi serc wszystkich płynące podzięki, Młodzieży Polskiej Ojców Zmartwychwstania!

Wyście w dniach długich Rzym domem czynili, Rodacy m ili!.... "

Wiersz p. Hoffmana nie mieści w sobie żadnej wzmianki o przewodniczącym pielgrzymki ks. prałacie Smoczyńskim, a szkoda, bo przywieźć tak liczne grono do stóp §tolicy Apostolskiej bez żadnego szczególniejszego wypadku, to rzecz nielada; że nie brak było niezadowolonych, to jeszcze nie stanowi nic, by księdzu pra­

łatowi Smoczyńskiemu nie oddać słusznego « Bóg zapłać

Nadeszła chwila pożegnania grodu Wiecznego. Fidelissima

Polonia, która, » parata prius frangi, quam flecti złożyła już hołd

(24)

— ÓS -

Namiestnikowi Chrystusa z tem zapewnieniem, iż na przyszłość po­

zostanie najwierniejszą córką Stolicy Apostolskiej.

Pomijając znane fakta historyczne, tak dawne jak i obecne, stwierdzające przywiązanie i posłuszeństwo naszej ojczyzny ku G ło­

wie widzialnej Kościoła Chrystusowego, zaznaczyć trzeba, iż ta ogólna miłość wydatniała się i w poszczególnych uczestnikach obecnej pielgrzymki. Same trudności, z jakiemi połączone było przedostanie się rodaków zagranicę z pod caratu wschodniego, już. są dowodem że tylko wielka miłość i przywiązanie do Stolicy Apostolskiej na to zdobyć się mogły, a wziąwszy teraz pod uwagę, iż uczestnikami pielgrzymki po wiekszej części był biedny lud z Ga- licyi, z którego niejeden, grosz na ten cel przeznaczony, składał lat kilka, by tylko choć raz w życiu ujrzeć miłosiernego Więźnia W a­

tykanu, rozlewającego łaski duchowe na świat cały, gdy weźmiemy dalej pod uwagę niewygody dalekiej podróży, a wreszcie te łzy gorące na widok Namiestnika Chrystusa, to zaprawdę, sądzić nie można by, li tylko zwykła ciekawość zebrała te tłumy u stóp Ojca Św. To też mamy nadzieję, iż błogosławieństwo Świątobliwego Starca, udzielone uczestnikom pielgrzymki i nieobecnym ich rodzinom, przyniesie owoc pożądany: wpłynie na większe zjednoczenie człon­

ków Kościoła i przywiązanie do religii katolickiej i Głowy widzial­

nej Kościoła, powiększy gorliwość w pełnieniu obowiązków chrze­

ścijańskich, wzmocni wiarę, nadzieję i miłość, do czego przyczyni się, bezwątpienia, i pamięć na widziane rzeczy i miejsca święte.

Daj Boże, aby duch Polski tchnął zawsze tą gorącą miłością i posłuszeństwem ku stolicy Apostolskiej; wtedy znajdzie siłę i mę­

stwo do oparcia się protestantyzmowi, schyzmie, a także wszelkim sektom i stowarzyszeniom tajnym, mającym na celu wywrócenie tej łodzi Piotrowej, która płynąć będzie niewzruszona, wśród licz­

nych burz i zawieruch świata tego, i nawet portae inferi non prae­

valebunt adversus eam !

W chwili odjazdu na dworcu kolejowym pątnicy ze łzami w oczach żegnali nas i obecnych kleryków Zmartwychwstańców.

Tutaj uczuliśmy, jak mocnym jest węzeł narodowości, gdy bowiem rodacy zanucili z całych piersi „ K to się w O p ie k ę " i ruszył pociąg,' płacz i śpiew zmięszały się razem i odbiły teraz już nie o sklepienia Bazyliki, ale o serca nasze polskie, pełne miłości dla ukochanej ojczyzny!

Ze łzą w oku śledziliśmy pociąg odchodzący, który też znikł

(25)

Przy Cola di Rienzo

(26)
(27)

- 69 -

nam wkrótce z oczu, pozostawiając w sercu tęsknotę i żal...

*

Pobyt pielgrzymów polskich w Rzymie, z okazyi Uroczystości Jubileuszu O jcaSw. oprócz wyżej wymienionych wierszy i broszurki ks. Azbiewicza, dał nadto sposobność nieznanemu autorowi z Kra­

kowa do napisania w imieniu całej Polski wiersza w języku fran­

cuskim, który ze względu tak swej treści jak i formy zasługuje na wzmiankę. A dresow any: A Sa Saintete Leon XIII a 1’occasion du Jubile de Sa Papaute. Wiersz składa się z 20“ strofek, z pomiędzy których kilka-pozwalam sobie przytoczyć, jak np. o cierpieniach, podzielonej między trzy mocarstwa, Polski, której oprócz imienia i wierności ku Stolicy Apostolskiej nic już nie pozostało :

Parmi ces pelerins arrive une nation, Qui plus d ’un siecle deja en trois partagee, Ne conserve — h e la s! — que son seul nom, E ta 1’Eglise de Rome sa fidelite.

C e st la Pologne, qui encore aujourd’hui

Verse son sang pour la Foi, pour l’Eglise, pour Dieu ; Et quand on lui arrache son dernier souffle de vie, Veut rester fidele au culte de ses aieux.

Et que Vous dira-t-elle, Vicaire de Jesus C hrist?....

Com me le Prisonnier Divin du Tabernacle,

Vous — Captif a Rome - Votre propre Royaume - pris, Vous eclairez le monde entier par Vos oracles.

La Verite brille d ’autant plus lumineuse,

Q ue 1'horizon est sombre, le monde court a l’abime.

La Pologne Catholique souffre, mais elle est heureuse, De souffrir avec le Pape, avec Jesus Victime.

Piękne są następnie zwroty do Ojca Św. z prośbą o błogo­

sławieństwo, w których La Pologne Catholique niezapomina i o rodakach, naszych męczennikach za wiarę i miłość kraju, wię­

zionych na lodowych przestrzeniach S yberyi;

(28)

- 70 —

Benissez aux confins d ’une froide Siberie

Ceux, qui souffrent le martyre pour la Sainte F o i;

Et ceux, qui en prison, menent une triste vie, Enfermes pour Dieu et leur langue, par des lois.

Ostatnia strofka wiersza, jest oświadczeniem narodu Polskiego o gotowości wylania, ostatniej kropli krwi za Kościół święty i Naj­

wyższego Pasterza Leona X III:

Nous sommes prets a donner — Polonais, Polonaises — La derniere goutte de sang pour le Souverain P asteur!!!..

P our le Saint Siege !! ! — Vive Leon XIII ! ! ! Vive le P ape-R oi!!! - c'est le cris de nos coeurs.

Ks. T

f

.

o d o z y

R

e n is z

.

(29)

Z N I E W Y D A N Y C H g&fc.

- W - ' P R A C KS. K A L I N K I

W y c h o d z i o b ec n ie je d en a sty to m d zieł Ks. Kalinki.

S ą tam pom ieszczane i d ro b n e je g o prace. M iędzy tem i są Sprawozdania z In tern atu L w ow skiego.

W nich m ó w ił on o sp raw ie r u s k ie j; rozw ijał sw oje poglądy.

P ierw szeg o je d n a k S praw ozdania, z ro k u 1882, m oże n a jb a r­

dziej zajm ującego, w tym zbiorze nie ma. N ie m a, b o d o d ru k u przeznaczonem nie było, ale tem bardziej je st zajm ującem , b o w n iem bez żad n y ch o g ró d ek , bez ż a d n eg o k ręp o w an ia się, m ó w ił co m yślał. P o n iew aż R oczniki Kolegium, n ie są przeznaczone d la publiczności, a tylko w fam ilijnem kółku się rozchodzą, m ożem y bezpiecznie o w o S p raw o zd an ie w nich p o d a 6 T uszym y sobie, że i R oczniki zyskują, d ru k u ją c n ie ­ zn an ą d otychczas p rac ę zn a k o m iteg o pisarza, i czytelnicy w dzięczni nam b ę d ą za rzecz w so b ie zajm ującą, i dającą po zn ać w szechstronnie zap atry w an ie się Ks. K alinki n a spraw ę ruską.

P o krótkiem słow ie w stę p n em o finansow ym i d y scy ­ plin arn y m stanie Internatu, tak m ó w ił Ks K a lin k a :

. ...Kraj zam ieszkały jest społem przez P o laków i Rusinów , ale m iędzy tem i d w o m a plem ionam i coraz więcej jest rozdziału. U czucie o d ręb n o ści narodow ej, które rozbudziło w ep o ce naszej tyle ludów , zwłaszcza m łodszych, uczucie w g ru n c ie szlachetne i k tóreby zb aw iennem by ć m ogło, g d y b y nie b yło tak w yłącznem , i nie o dtrącało innych jeszcze, a w yż­

szych potrzeb społeczeństw a i n aro d u , o g arn ę ło i naszych

R usinów . P ow iedzm y jednak, że bardziej oni chcą b y ć o so b ­

(30)

— 72 —

nym n arodem , niżeli nim się czują. W iedzą ilu ich daw niej spolszczało, i jak łatw o ten proces polszczenia o d b y w a się w ich duszy. W iedzą, że prócz p o d o b ie ń stw a charakteru, sam a przew aga cywilizacyi zachodniej i m nóstw o korzyści ekonom icznych i tow arzyskich w ciąga ich w żyw ioł polski, a znając sw ą rnięką i w rażliw ą naturę, nie m o g ą tego ukryć przed sobą, że sarno pożycie z nam i wystarczy, aby z nich zrobić P olaków . P raw da, że i P olak zbyt łatw o lgnie do obcych, ale choćby on najbardziej p rzybrał form y cu d z o ­ ziem skie, dusza p olska żyć w nim będzie i w d an y m razie odezw ie się, i na starość za p rag n ie on przynajm niej um rzeć m iędzy sw ym i. Rusin przeciw nie, kiedy zm ieni się w P o ­ laka, to już niep o w ro tn ie, a w tedy, na swój język, n a swój obyczaj naro d o w y , patrzy tro ch ę z góry, jako n a zabytki p row incyonalizm u. O tóż w tej łatw ości, a p ow iedzm y także, w tej d o g o d n o śc i, stania się P olakam i, w idzą dzisiejsi Ru- sini najw iększe d la sw ego n a ro d u niebezpieczeństw o, i tego im dosyć, aby stro n ić od nas i zam ykać się w swej o d rę b ­ ności system atycznie, nieraz zapam iętale. A przecinając z je ­ dnej stro n y węzły, łączące ich z nam i, b ro n iąc z d rugiej w szystkiego, co ich oddziela, b ro n ią naw et takich w yróżnień, które im sam ym są szkodliw e, jak kalendarza i grażdanki, i bez końca, i bez potrzeby, i gdzietylko się trafi, praw ią o swej naro d o w o ści, jakby ją w sobie sam ych ubezpieczyć chcieli, lecz zarazem , skrycie albo jaw nie, p rzedstaw iają P o ­ laków , jako sw ych najbliższych i najgroźniejszych w rogów . M ożna pow iedzieć, że n ie n aw iść P olak ó w stała się dzisiaj u w ielu znam ieniem patry o ty zm u ruskiego, jak p ro p a g a n d a tej nienaw iści hasłem działania a naw et racyą b y tu dla n ie ­ jednej instytucyi ruskiej. Z a tą zaś o drazą d o polskiego ży­

w iołu idzie rów nież od raza d o ła cińskiego obrządku, idzie

w stręt d o K ościoła i d o je g o G łow y, P apieża. T ak ten szał

narodow ościow y, w dziedzinie politycznej poczęty, zalew a

sto p n io w o dziedziny coraz szersze, m o raln e i społeczne, i sięga

do najgłębszych sfer, b o d u ch o w y c h i religijnych, i w końcu

m ilionom dusz grozi u tratą w ie c z n o ś c i! W p ra w d z ie ta szpara

fatalna, co nasz b u d y n e k spoiny rozdzielać zaczyna, nie doszła

jeszcze głęboko, d o p o sad społecznych, d o ludu, ale już to

źle, że niem al wszystko, co w ykształceńsze m iędzy R usinam i,

(31)

— 73 —

z a rażo n e jest d u ch e m separatyzm u, jeżeli nie otw artej n ie n a ­ w iści, a najgorsza, że n a czele tej p ro p a g a n d y a n ty ch rze ści- jańskiej i antysocyalnej stoją, z m ałym w yjątkiem , ci co p o ­ w in n i b y ć ap o sto łam i m iłości...d u ch o w n i. A proszę uważać, że n ie m ó w ię tu o m oskalofilach, czyli, jak ich inaczej nazy­

w ają, panslaw istach, którzy alb o otw arcie głoszą, że R usini są cząstką w ielkiej ojczyzny rosyjskiej, alb o tej to ojczyznie ta jem n ie s łu ż ą ; m ó w ię o takich R usinach, którzy R osyanam i b y ć n ie chcą, i oto — jak się o n i za ch o w u ją w zględem P o lak ó w .

Lecz zw ażyw szy także, czy tylko ó w szał n aro d o w o ścio w y je st p rzyczyną ich n ienaw iści g roźnej zap raw d ę, b o zstępującej coraz g łę b iej i coraz szerzej — o d starszych d o m łodszych, o d księży do w iernych, o d nauczycieli d o uczn ió w ? Czy on tylk o ? N i e ; są jeszcze in n e przyczyny. O d początku sw ych dziejów P o lac y złączyli się z Z a c h o d e m ; R usini całą sw ą trad y c y ą ze W sch o d e m z w ią z a n i; o d w iec zn a w alk a W sc h o d u z Z a c h o d em n a naszych p o lach się toczy. D o niej przyłącza się rów n ież stara niech ęć m iędzy łacińskim a g reck im o b rz ą d ­ kiem , niech ęć w id n a przez w ieki w dziejach K ościoła, dziś tem w idoczniejsza, że w iara o słab ła w duszach, a p o za o brząd k iem kryje się n aro d o w o ść. Jest i trzeci p o w ó d z tam - tem i d w o m a zw iązany, ale o d rę b n y i p o d o b n o najsilniejszy, je st nim p am ięć d łu g ie g o poniżenia, w jakiem żyw ioł ruski za czasów polsk ich i później zostaw ał. Ż e w niej tkw i g łó w n e ź ró d ło nieprzyjaźni R usinów , to p o d o b n o ju ż w szyscy dzisiaj czujem y, cho ćb y śm y rad zi zasłan iać je p rzed oczym a d ru g ich a n aw e t sw ojem i. P ra w d a to, że nie ła tw o jest z d o b y ć się n a odw ag ę, b y siebie sa m eg o i sw oją przeszłość g ło śn o oskarżać, ale p rzynajm niej m ięd zy so b ą ten o b ra c h u n e k su ­ m ien ia z ro b ić m ożem y. T o, co tu m ów ię, nie je st przeznaczone d o d ru k u , w ięc m niem am , że m i w o ln o będzie tłóm aczyć się z całą szczerością. Z aw sze jest czas n a p ra w ić złe, lecz pierw szym w aru n k iem n ap ra w y je st p o zn a n ie i w yznanie w iny. P o w ied zian o je st w P iśm ie ś w ię te m : S praw ied liw y oskarża n ap rz ó d siebie ", M ądre to słow o je d e n z D o k to ró w K ościoła tak w y ja ś n ia : » G d y ci się n ie p o d o b a co zrobiłeś, to znak, że w chodzisz n a lepszą d r o g ę ; początkiem d o b ry ch u czynków jest uznanie złych. Initium b o n o ru m o p eru m , con-

2

.

(32)

fessio est m alorum ". W ięc, P rzezacne P anie, pozw ólcie m i w tern poufnem kole o d b y ć ten rac h u n ek w słow ach jak- naj krótszych, ale szczerze, jak n a spow iedzi, choćbym niekiedy zad rasn ąć m iał was i siebie, obciążając przeszłość naszą.

Jakież są tedy w iny P o lak ó w w tym sporze z R usinam i ? N ie w sp o m in a m o tem , że szeroki kraj ruski od pięciu w ie­

k ów przeszedł p o d polskie p a n o w a n ie ; przeszedł on w tedy, g d y nie m iał siły do p olitycznego ż y c ia : spustoszone ziem ie albo liczne d a w n e g o p ań stw a ruskiego okruchy, m usiały w ejść w skład sąsiedniego, żyw otnego organizm u. T o nie nasza w ina. I o tem nie m ów ię, że razem z politycznem , Rusini stracili i socyalne znaczenie, że wszystko, co g ó r o ­ w ało m iędzy nim i rodem , im ieniem , m ajątkiem , przyjęło od nas obyczaj polski, m o w ę polską, a w k o ń cu o b rząd ek ła ­ ciński. Jest to strata b o le sn a dla R usinów , ale i w tem w iny naszej nie m a ; to -k o n ie c z n e n astępstw o w yższości cyw iliza­

cyjnej, nie w in a to, ale raczej zasługa nasza, b o śm y granice E u ro p y w ięcej niż o sto m il na w sch ó d posunęli. M o g ą R u­

sini m ieć oto żal d o nas, m y się tego nie w yprzem , nie p o ­ w stydź im.

W ięc gdzież są nasze w iny ?

Z d arza się, że w łaściciel obszernych w łości o p u ści kraj, i lata całe zag ran icą przebyw ając, nie troszczy się o ziem ię, której spożyw a d o c h o d y i n ie m yśli w cale o tem , że on w zględem tej ziem i i jej m ieszkańców , którzy d la n ie g o p ra ­ cują, m a p ew n e obow iązki, w których g o nikt zastąpić nie zdoła. Jakie są skutki tej zbyt p rzedłużonej nieo b ecn o ści pana, to w iem y z d o św ia d c z e n ia : u p a d e k ek onom iczny m ajątku, lecz o b o k tego, zobojętnienie, zn iechęcenie a na k oniec zdzi­

czenie lud u . A jeżeli ta n ie o b ec n o ść trw a przez całe szeregi lat i pokoleń, jeżeli tak d o b rze ojciec, jak syn i w n u k nic nie w ie o sw oich w łościach i ich m ieszkańcach, jakież tam sp u ­ stoszenie zap an o w ać musi, ile chw astu n aro śn ie na g ru n cie i w sercach lu d n o ś c i! — I rzecz to prosta. Z iem ia nie znosi tego, b y ją w yzyskiw ać sam olubnie, tem m niej znoszą to ludzie. Kto chce brać, m usi także coś ze sw ego oddaw ać, coś ze sw ego d o ch o d u , sw ego czasu i serca.

C zem ów sa m o lu b czy w łaściciel d la m ajątku, tem przez d łu g ie w ieki byli P o lacy d la Rusi. S zerokie przestrzenie, aż

— 74 —

(33)

p o Bałtę i p o za D niepr, dostały się w ręce m ałej liczby ro d ó w polskich. Z iem ia b u jn a dostarczała o g ro m n y c h d o c h o ­ dów , po tw o rzy ła k o losalne p a n ó w polskich fortuny, ale ci nie w idyw ali n ig d y sw oich m ajątków , z ich lu d n o śc ią nie spotykali się, w jej stan i p o trze b y n ie w chodzili. K om isarze i in te n d en c i ad m in istro w ali ich d o b ram i, te g o tylko pilnując, b y najw iększe w y ciąg n ąć z nich z y s k i; a że kiedy o zysk chodzi jedynie, w środkach się n ie przebiera, a w ięc ś ro d ­ kiem i p o m o c ą d o e k sp lo ato w a n ia ziem i i ludności, byli....

Ż ydzi. Ile p rzy takich sto su n k ach w y ro d zić m usiało się n a ­ du ży ć i ucisku, o p o w ia d a ć b y ło b y za d łu g o i zb y t boleśnie.

P rz y p o m n ijm y kilka szczegółów . W szystko co n a w si trze b a kupić, m u sian o b ra ć o d żyda-karczm arza. Ż y d m iał p raw o przetrząsać dom ostw a, szukając rzeczy gdzieindziej k u pionych, a czynił to tak d o b rz e u chłopa, jak księdza ruskiego, z p o ­ m o c ą d w orskich kozaków . B yw ały wsie, g d zie n aw e t klucze o d cerkw i zn ajd o w ały się w rę k u żyda. T ru d n o to dziś z ro ­ zum ieć, ale dziw ić się nie m ożna, że takie rzeczy się nie zapom inają. Je d en z pisarzy francuskich zap y tu je słusznie, jakim sp o so b e m P olacy, ludzie szlachetni, m o g li b y ć tak tw ardzi d la sw ych p o d d a n y c h u k rain n y c h , i o d p o w iad a , że byli nim i d la tego, iż sw em i d o b ram i rządzili przez oficya- listów , których n ie dozierali nig d y . W ia d o m o że żad en ofi- cyalista n ie b y w a tak su ro w y m i nieużytym d la chłopa, jak ten, k tó ry sam w yszedł z ch ło p a alb o kozaka.

G d y b y ż p rzynajm niej w łościanin ruski, o d żyda i atta- m a n a uciskany, a o d p a n a sw eg o nieznany, zn a jd o w ał w sw ym p roboszczu jakąś p o ciec h ę i zasłonę, ja k ją z n a jd o w ał chłop polski u księdza łacińskiego. A le gdzież tam ! Jakiej p o m o c y m ó g ł udzielić ksiądz ruski ? K to się n a n ie g o o g lą d a ł ? Kto g o sz a n o w a ł? C o p o p — t o c h ł o p , m ów io n o , i w pew nej m ierze b y ło to p raw d ą, b o ch y b a przy ołtarzu w y ró żn iał się o d chłopa. A le czyjaż w ina, że ten pro b o szcz ruski stał tak nisko, że przez w ieki, n aw e t za p an o w a n ia U nii, nie z ro b io n o nic d la je g o p o d źw ig n ien ia in telektualnego, sp o łeczn eg o i ka­

p ła ń sk ie g o ? N a całej Rusi, C zarnej i C zerw onej, nie było ani je d n e g o se m in a ry u m dla św ieckiego du ch o w ień stw a.

M ieli je B azylianie d la siebie, n a Litwie, i w nich k ler św iecki kształcił się także p o tr o c h u ; to też n a Litw ie o w iele lepsze

— 75 -

(34)

były religijne sto s u n k i; ale na Rusi, jakże sobie ra d z o n o ? Syn p o p a nie m iał nic pilniejszego, jak zostać po p em , b o inaczej m u sia ł być p o ddańczukiem , w ięc w yuczyw szy się u ojca czytać i pisać i trochę liturgii, puszczał się d o K ijow a lu b d o Jass, g d zie były ak adem ie teo logiczne schizm atyckie- T am spędziw szy lat parę o żebranym Chlebie, w racał z c h u ­ dym zapasem teologii schizm atyckiej i p o m a g a ł ojcu w cerkw i alb o w polu, czekając przejazdu oficyała u nickiego, przed którym zd aw ał egzam in, k u p o w ał o d nieg o św iadectw o za oznaczoną taksę, żenił się, w yśw ięcał i chw ytał najpierw szą k apelanię lu b parafijkę, jaka się naw inęła. Jakie tam m ogły b y ć p rzekonania religijne, jaka p o w ag a stanu kapłańskiego, jaka db ało ść o w ykształcenie m o raln e lu b religijne sw ych ow ieczek, tego tłóm aczyć nie potrzeba. A le to n am tłóm aczy dostatecznie, dlaczego U n ia n a Rusi była tak w ątłą, i dlaczego, p o d ru g im rozbiorze Polski, jeden ukaz K atarzyny w y sta r­

czył, ab y ją zd m u ch n ą ć d o szczętu. P rzy p o m n ijm y , że p ie rw ­ sze sem in ary u m na ziem i polskiej dla ru sk ieg o św ieckiego d u ch o w ie ń stw a założył Józef II. C esarz austryacki, w p ie r­

wszych zaraz latach sw ego panow ania, troskliw szym się okazał 0 p otrzeby m o raln e sw ych p o d d a n y c h unickich, niżeli m y byliśm y nim i przez wieki.

Pisarze nieprzyjaźni zarzucają nam , żeśm y d la te g o w ta- kiem u p o śled zen iu trzym ali U nią, żeby tem łatw iej spolszczyć 1 zlaty n izo w ać lu d n o ść ruską. B odajby przynajm niej ten zarzut b y ł praw dziw ym , ale i je m u histo ry a zaprzecza. N ie jeden, ale cztery alb o pięć razy, n asuw ała nam się w ciągu w iek ó w sp o so b n o ść , osadzić na niew zruszonych p o d staw ach żyw ioł w łościański łaciński n a Rusi C zerw onej, n a W ołyniu, w P o - dolskiem , K ijow skiem i B racław skiem . K raje te, w ielokrotnie spustoszone przez T atarów , a na ostatku przez T urków , za każdą razą zalu d n iała kolonizacya polsk a z n ad W isły. P a n o ­ wie, którym ziem ie, o d ło g ie m leżące, b yły rozdaw ane, uw alniali kolonistów od wszelkiej p ow inności n a lat dw anaście, a to uw olnienie, oraz b u jn o ść ziem i i sw o b o d a stepu, przyciągały z głęb i Polski, zwłaszcza z M azowsza, tłu m y g ro m a d n e . N ie ­ kiedy ten p ę d kolonizacyjny w stro n y u k rain n e b y w ał tak silny, że n a początku XVII stulecia w o łan o u nas, że, jeżeli tak dłużej potrw a, to całe M azow sze się w yludni. I przyjm ow ali się ci k o ­

— 76 -

(35)

- W

loniści,. i rozradzali, i d o b rze im się d z ia ło ; ale cóż potem , kiedy kościołów łacińskich nie m ie li! N ie b u d o w a li ich, w n o ­ w o założonych w siach, p a n o w ie tych ziem , b o n a erekcyę p a ­ rafii b isk u p łaciński nie b y łb y zezwolił, bez o d p o w ie d n e g o u p o sażen ia proboszcza. Z am iast k o ściołów staw iano d rew n ia n e cerkiew ki, zam iast p roboszcza łacińskiego, osadzano w sch o ­ d n ie g o księdza n a kilku m o rg ac h g ru n tu , b o o je g o dotacyę w ład y k a nie dbał. I cóż się stało ? O to że w tych cerkw iach i u tych p o p ó w żenili się koloniści polscy, tam chrzcili sw e dzieci, i nim je d n o m in ęło p okolenie, o sa d a m azurska zm ieniała się w ru sk ą w ie ś ! M ów i P sa lm ista : » K t ó r z y p o d t r z y m u j ą P a n a , c i o d z i e d z i c z ą z i e m i ę G d y b y śm y , troszcząc się o d usze tych M azurów , braci naszych, nie skąpili g ro sza na łacińską parafię, p ło d n y lu d m azurski ro zró słb y się tam p o ­ tężnie, p rzy lg n ęłab y d o n ie g o lu d n o ść m iejscow a ruska, jak i dziś lg n ie w szędzie, g d zie jest p o d d o sta tk ie m kościołów , i P o lsk a niep rzep arty m m u rem sięg ałab y aż p o D n iep r i p o za D n iep rem . D ziś polskiej w łościańskiej lu d n o śc i w n iejednej okolicy ju ż śladu tam nie m a ; łacińską krw ią w zm ocnił się tam żyw ioł w schodni. K t ó r z y p o d t r z y m u j ą P a n a , ci o d z i e d z i c z ą z i e m i ę ", P salm ista d o d a je : » a k t ó r z y ź le c z y n ią , b ę d ą w y k o r z e n i e n i ",

A źródłem tych b łę d ó w i tych fatalnych za n ie d b ań by ła o b o ję tn o ść w łaścicieli, którzy w łości sw ych nie znali i dla nich nie czynili nic. B ó g o d d a ł w ręce nasze L itw ę i Ruś.

Z L itw ą złączyliśm y się poczciw ie, po b ra te rs k u : » r ó w n i z r ó w n y m i , w o l n i z w o l n y m i “ słow a U nii horodelskiej;

to też zw iązek nasz z L itw ą p rzetrw ał wieki, i b u rze i b ram y M oskw y i schizm y n ie zd o ln e g o rozerw ać. Z R usią inaczej.

L ud ruski karny, uległy, serdeczny, p o d n ie jed n y m w zg lęd em lepszy o d m azurskiego, chociaż m niej o d n ie g o zd o ln y jest, b y o sią g n ąć wyższy sto p ień c y w iliz a c y i; ziem ia ru sk a żyzna, jak żadna. R uś płaciła d o sk a rb u Rzplitej tyle, co w szystkie in n e razem w zięte ziem ie p o lsk ie ; d aw a ła w y b o rn e g o żo ł­

nierza, który nieraz w b o ja c h z a w a ż y ł; d ostarczała pan o m polskim b o g ac tw i d o c h o d ó w , k tó re ich n ie led w ie n a ró w n i z k rólam i staw iały. P e łn ą g arśc ią czerpaliśm y z tej ziem i.

I cóżeśm y dla niej zrobili ? N ic zgoła. Z an ied b aliśm y lu d

polski, k tó iy się tam cisnął, a o ludzie ruskim nie m yśleliś-

(36)

— 78 -

tny w cale. B óg nie m ó g ł b ło g o sław ić tak iem u w łodarstw u.

Z asialiśm y tam n ienaw iść d o im ienia p olskiego, k tó ra w ieki przetrw ała, jak A nglicy zasiali ją dla siebie w Irlandyi, jak ją sieją d o dziś d n ia w Indyach W sch o d n ich .

P o cóż to w szystko m ów ię, i tem i w sp o m n ie n ia m i i was i siebie k rw aw ię ? M ów ię d la tego, aby uczcić spraw iedliw ość Bożą, któ ra nas k a r z e ; tak a p o k o ra d aje d o b rą w olę. M ów ię d la tego, abyśm y lepiej zrozum ieli nasz sto su n ek do R usinów i nie gorszyli się zbytecznie ich n iechęcią d o nas, której spraw cam i sam i je s te ś m y ; taka w yrozum iałości d a nam sąd spraw iedliw y. M ów ię w k o ń cu dlatego, że każdy człow iek szlachetny ra d jest n ap ra w ić błąd sw oich o jc ó w ; taka ekspia- cya je d n a u B oga zm iłow anie d la um arłych a także i dla ż y ją c y c h !

N ie tw ierdzę ja b y n ajm n iej, iżby Rusini w o ln i byli od win, i daw niej i teraz zwłaszcza, lecz jakaż p o trze b a p rz y p o ­ m inać je tutaj ? Q uid m ihi est de iis, qui fo ris su n t iudicare, m ów i A postoł: C z y ż to d o m n ie n a l e ż y s ą d z i ć ty c h , k t ó r z y n ie n a l e ż ą d o n a s ? "

M y sądźm y siebie, a to su ro w e sam ych siebie osądzenie zapew ni nam h art i w ytrw ałość w p ra c y ... 11

•* *

Z grzeszyliśm y tedy w zględem R usinów nie tem , żeśm y im szlachtę odebrali, nie tem żeśm y ich relig ię (praw osław ną) prześladow ali, ale żeśm y schizm ie pośw ięcając U nię, o U n ię nie dbali. W ostatnich czasach robiliśm y, cośm y m ogli, aby tę w in ę s p ła c ić ; dziś m y nic dla R usinów uczynić nie m o ­ żem y. O ni nas dziś nie potrzebują, nas nie chcą. Są zresztą na ró w n y ch z nam i praw ach, a bardziej o d nas są u w z g lę ­ dniani. A le co m ożem y o d ro b ić i pow inniśm y, to nasz grzech w zględem naszych w łościan, co osiadają m iędzy R usinam i.

Jak za d aw n y ch czasów, tak i dziś w łościanie p o lscy p o trze­

b u ją opieki religijnej w śró d R usinów , p o trze b u ją kościołów i k ap łan ó w ła ciń sk ich ; jak daw niej, tak i dzisiaj łacińską krw ią w zm acnia się w niejed n em m iejscu żyw ioł w schodni.

— ... i i c - ---

(37)

N IE K T Ó R E SZ C Z E G Ó Ł Y TYCZĄCE SIĘ

Z Y G M U N T A K R A S I Ń S K I E G O

W a r c h iw a c h 0 0 . Z m a r tw y c h w s ta ń c ó w w R z y m io z o s t a ł y z n a le z io n o p e w n e d o k u m e n ta , k t ó r e r z u c a j ą t r o c h ę ś w ia tła n a o s t a t n i e c h w ile z ie m s k ie j p i e lg r z y m k i je d n e g o z n a j w i ę k s z y c h p o e t ó w p o ls k i c h - Z y g m u n t a K r a s iń s k i e g o . P o e t a , j a k w ia d o m o , b y ł w n i e p r z e r w a n e j a b lis k ie j p r z y j a ź n i z O jc a m i Z m a r t w y c h w s t a n i a P a ń ­ s k ie g o p o d c z a s s w e j b y t n o ś c i w R z y m ie , z a s i ę g a j ą c c z a s a m i ic h r a d y w w ą tp l iw o ś c i a c h te o lo g ic z n y c h , a lb o d a j ą c d o p r z e j r z e n i a g o to w e j u ż d o d r u k u u tw o r y .

Z y g m u n t a K r a s i ń s k i e g o p o z n a l i S e m e n e n k o i K a j-

s ie w ic z w r. 1839, i o n im t a k d o J a ń s k i e g o p is z ą : « Z y g -

i n u n t K r a s iń s k i , to i n n y c z ło w ie k , o n j u ż s k o ń c z o n y .

B o g d a j b y w s z a k ż e n a n o w o m o ż n a b y ło o d p r u ć je g o

d u s z ę i u s z y ć n a n o w o . R e lig ii z d a j e s ię z g o ł a n ie m ieć,

m ó g łb y m p o w ie d z ie ć , w ię c e j n a w e t n iż z d a j e s i ę , a le

B ó g p a t r z y w e w n ę t r z e i b a d a n e r k i c z ło w ie c z e . P o

p o l s k u d o s k o n a l e i n a d e r p ły n n ie , ś w ie tn ie n ie k ie d y

m ó w i. D o w c ip n y n a d m i a r ę ; b i e d n y P o p i e l j e s t je g o

w te m o f ia r ą , ś m ie s z e k b o w i e m j e s t i u tu li ć s ię c z ę s to

p r z e z g o d z i n ę o d ś m ie c h u n ie m o ż e . Z y g m u n t K r a s i ń s k i

z n a ś w i a t c a ły , w s z y s tk ie w s z ę d z i e o so b y ,, w a n e g d o ­

ta c h n i e w y c z e r p a n y . M a z u r, m a l e ń k i , t w a r z o k r ą g ła ,

r u m i a n a , n i e z d r o w a w s z a k ż e , o c z y b ły s z c z ą c e N .c z a rn e ,

s a m ż y w y ; w b r e w p r z e c i w n y w y o b r a ż e n i u , j a k i e m b y ł

o n im p o ją ł. O n to , z d a j e się , m a n a j w i ę k s z y w p ły w n a

(38)

-

80

J e r z e g o L u b o m ir s k ie g o , p r z y j a c i e l e b o w ie m w ie lc y . W s z a k ż e m y ś lę , ż e J e r z y d o ś ć j e s t n ie p o d le g ły >. (H i- s t o r y a Z g ro m . Z m a r tw . P a ń s k i e g o t. I I s tr . 207).

W r o k u 1848 O. K a js ie w ic z s p o tk a ł się z K r a s i ń ­ s k im w R z y m ie i z a j ą ł s ię je g o d u s z ą . P is z e o n z R z y m u d n i a 19 s ty c z n i a p r z e d w y ja z d e m s w y m d o P a r y ż a :

« ... Ż a l m i, ż e Z y g m u n t a m u s z ę t a k r y c h ło o p u ś c ić ,

— w d o b r y c h b a r d z o u s p o s o b i e n i a c h ; a le to B ó g p r z e z k o g o in n e g o d o k o ń c z y . Ż o n a w z ię ła się g o r ą c o d o P . B o g a ».

Z a j ą ł się n im K s. J e ło w ic k i, a 8 k w ie t n ia d o n o s i K s. D u ń s k i : i Z a p e w n e w a s p o c i e s z y w ia d o m o ś ć , że Z y g m u n t b y ł u s p o w ie d z i. S p o k o jn y d z is ia j. M a tk a M a- k r y n a z d e c y d o w a ła ». — P o K o m u n ii św . n a p i s a ł K r a ­ s iń s k i sw ó j « P s a l m D o b r e j W o l i ».

P r z y j a ź ń z a w i ą z a n a w R z y m ie a n i o c h ło d ła , a n i z o s ta ł a z e r w a n ą p o p r z e n i e s i e n i u s ię p o e t y d o P a r y ż a . D o w o d e m te g o s ą d o ś ć c z ę s te a s e r d e c z n e k o r e s p o n - d e n c y e , z w ła s z c z a z O. J e ło w ic k im , d o k t ó r e g o W ie s z c z P r z y s z ło ś c i c z u ł s z c z e g ó ln e p r z y w i ą z a n i e i u fn o ść .

M a ją c w r ę k a c h j e d e n z ty c h d r o g o c e n n y c h z a b y t ­ k ó w , w ła s n o r ę c z n y li s t K r a s i ń s k i e g o d o O. J e ło w ic k ie g o , d z ie lę s ię j e g o tr e ś c i ą z c z y te ln ik a m i R o c z n ik ó w . L is t te n p o t w i e r d z a n a p r z ó d to , c o m w y ż e j p o w ie d z ia ł o s t o s u n k a c h p o e t y d o Z g r o m a d z e n ia , a n a s t ę p n i e p o r u s z a k ilk a in n y c h w s p ó łc z e s n y c h s p r a w .

L is t b r z m i j a k n a s t ę p u j e :

22 Lutego 56.

D rogi Ojcze a przy jacielu !

T ysiąc n ajserd eczn iejszy ch podzięk za pam ięć i łaskaw e n a p i­

sanie : — od trzech blizko ty g o d n i zażarta g ry p a m nie trz y m a i zanękiw a; ona p rzy czy n ą żem zaraz nie odpisał, a że teraz zwolna odpisyw ać tylko m ogę. — Co się nie d z ie je ? co za iro n ie i gorz- lcości? człowiek z pod G rochowa, m ający v ir tu ti m ilitari za G ro­

chów, p rezy d u je konfereneyam i przyw raczającem i kupcom giełd-

dziarzy spokój, a nam cięższy jeszcze sen w g robie. Je d e n tylko

śró d w ygnańców w ydobył się on, o k tó ry m mówię, na stanow isko

(39)

81

e u ro p e jsk ie — i to na to, by h erb em sw ym lecliiekim i nazw iskiem n a ski przypieczętow ał a k t n ajprzeciw niejszy plem ieniow i sw em u.

Czy to nie dziw ne ? nie g orzkie ? nie szy d ersk ie ? — Z k ąd in ąd n a p o g rzeb ie adam ow ym zd arza się w ypadek, co h ań b ą spada na n a s w szystkich. - Czy to także nie g o rzk o ścią o k r u tn ą ? a ju ż, zdaw ało się, dochodzim do w igilii d n ia w ielkiego. — Zdaw ało się, żeśm y p rzep ły n ęli m orze. — Lecz u tam teg o b rz e g u giniem znów.

— Ledw o im ię n asze w yrzeczono, w ró g p y szn y , niezłom ny u p o ­ k a rz a się osią, n a k tó rej zahacza się p o k ó j ! P rzy zn ać trzeba, żeśm y n i e m ą nie lada potęgą, kiedy strach p rzed n am i odm ienia zam ysły, k ru s z y serea i pychy, i postać św iata odm ienia w chwili j e d n e j !

24 Lut. I z tego w szy stk ieg o w yprow adzi P an, jed n a k w ątpię by E ak u zk iem ra m ie n ie m !

„ ( P o n ie w a ż d o l i s t u b r a k u j e o s t a t n i e j ć w ie rc i a r k u s i k a , o d c i ę t e j c z y j ą ś n i e m i ­ ł o s i e r n ą r ę k ą , p r z e t o n a s t ę p u j ą c e z d a n i e , n a o s t a t n i e j s t r o n i e z g ó r y , j e s t n i e c a ło . N ie m a t a k ż e d o k o ń c z e n i a ) .

...ścieżek pań sk ich , pokazało się najw y ższą dlań laską, bo te 2 m iesiące i '/, w ładzy zjednały m u serca w szystkich, bez p rz e s a d y żadnej serca w szy stk ich k 'n ie m u się obróciły i kiedy teraz m u siał w gorzk ie ręce złożyć rząd y , n aró d w szystek ro z ­ płak ał się za nim ; ak sa m ite m rę k i polskiej pog łask ał d uszonych ju ż od ta k daw na ła p y niedźw iedzia ciężarem i szorstkością.

Chwała w ię c ...

T a k b y ł u s p o s o b i o n y n a s z w ie s z c z w c z a s ie z a w a r ­ c ia p o k o j u p o w o jn ie k r y m s k ie j. (M eszyło g o je d y n ie , ż e j e g o o jc ie c , k t ó r e g o t a k k o c h a ł, z d a w a ł s ię r e h a b i l i ­ to w a ć s w o je im ię , z a s t ę p u j ą c w W a r s z a w i e N a m i e s t n ik a p r z e z 2 ’/ , m ie s ię c a .

K ie d y w y b i j a ł a p r z e d w c z e ś n ie g o d z i n a r o z s t a n i a

s ię z ż y c ie m a u t o r a I r y d i o n a , O . J e ło w ic k i z n a jd o w a ł

s ię r ó w n i e ż w P a r y ż u . J e m u to z a w d z ię c z a m y w ia d o ­

m o ś c i o o s t a t n i c h c h w ila c h p o e ty . O n te ż , j a k o n g i

z d o b y ł d la n i e b a d u s z ę C h o p in a , n a w r ó c i w s z y g o n a

ło ż u ś m ie r c i, t a k t e r a z d o ło ż y ł w s z e lk ic h s t a r a ń , b y

i K r a s i ń s k i n ie z g a s ł b e z p o c ie c h y d u c h o w n e j. W p r a w ­

d z ie p o e t a b y ł j u ż t e r a z w ie r z ą c y m i p r a k t y k u j ą c y m

k a t o lik ie m a s k r u p u l a t n i e p o s łu s z n y m s y n e m K o ś c io ła ,

j a k o te m n a j u r o c z y ś c i e j ś w ia d c z y O . S e m e n e n k o w liś c ie

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przygotowanie internetowej aplikacji mapo- wej polega na wyborze zakresu danych do wy- świetlenia ich w mapie (warstwy tematyczne i referencyjne), zdefiniowaniu dostępnych narzę- dzi

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 51/1,

Aby wypowiedzieć rzeczy nieokreślone, żyjące jeszcze w podświadomości, które raczej przeczuwa się intuicyjnie, niżli je ściśle można określić, twórca zwrócił

sokich gór ż drugiej strony, po za któremi właśnie słońce już wschodziło, oblewając ich wierzchołki najprzód czerwonym światła pasem, który prawie w oczach

Rzuciwszy okiem na cały ten trzydziesto pięcio letni okres trwania Kolegium, niejedną czarną chm urę dojrzećby można, które ód czasu do czasu przesuwały się

Zdrowaś Maryo! tak, Tyś łaski pełna. Przez Twoje Niepokalane Poczęcie Tyś się stała spółniczką czystości najwyższej. Chrystus jest tą czystością.. Ciebie za

dines secuti sumus, qui aut veteres nostras reparavimus, aut novas et utiles constituimus.... Nam de Constantinopolitana Ecclesia quod dicunt, quis eam dubitet Sedi

Media społeczne tworzą pewnego rodzaju przestrzeń, w której wiadomości, zdjęcia, wideo i inne materiały multimedialne udostępniane są członkom społecz- ności za pomocą