• Nie Znaleziono Wyników

Nad rękopisem "Przedwiośnia"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nad rękopisem "Przedwiośnia""

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

Alina Bergel-Krehlikowa

Nad rękopisem "Przedwiośnia"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 56/1, 263-291

(2)

ALINA BERGEL-KREHLIKOWA

N A D RĘKOPISEM „PRZEDW IO ŚNIA”

W śród n ieliczn y ch zachow anych rękop isów Ż erom skiego zn ajd u je się jed en szczególn ie cenny: zaw iera on p ierw szy rzut p ow ieści, i to pow ieści n iejak o rep rezen tatyw n ej d la tw órczego dorobku pisarza — P rzedw iośn ia. B ru lion ten został w yra to w a n y z p iw n ic zaw alonego podczas p ow stan ia w arsza w sk iego dom u w y d aw n iczeg o Jakuba M ortkow icza na S tarym M ieście; obecnie stan ow i w łasn ość M oniki Ż erom skiej *.

B liższe zapoznanie się z o w ym bru lion em i sk onfron tow an ie p ierw o t­ nej redakcji p ow ieści z jej w ersją drukow aną stw arza m ożliw ości w g lą d - n ięcia w tajn ik i pracow ni literack iej autora P r z e d w io ś n ia , pozw ala na od tw orzen ie głó w n y ch etap ów drogi, którą szedł pisarz od ch w ili po­ w zięcia za m ysłu p ow ieściow ego aż do m om entu przekazania do druku ukończonego utw oru.

Opis autografu 1

B ru lion p ow ieści P rze d w io śn ie — a o tym , że je st to brulion, św iadczą liczn e k reślen ia, popraw ki i u zu pełn ien ia w te k śc ie — m ieści się w ze­ szy c ie form atu 168X 210 mm , op raw n ym w półpłótno, o jasnobrązow ych okładkach z fib ru i b eżo w y m grzbiecie.

* Pani M o n i c e Ż e r o m s k i e j pragnę niniejszym w yrazić wdzięczność za u życzenie m i rękopisu pow ieści.

1 W pracy posługuję się następującym i skrótami i znakami: D = S. Ż e r o m ­ s k i , P rzedwiośn ie. P osłow ie H. M a r k i e w i c z a . (Krytyczne przygotowanie tekstu przeprowadził zespół członków sem inarium historii literatury polskiej U niw ersy­ tetu Jagiellońskiego pod kierow nictw em prof, dra S. P i g o n i a ) . Wyd. 9. War­ szawa 1953; R = brulion pow ieści Przedwiośnie. N aw iasy ujmują: kątow y ( ) — li­ tery i wyrazy, które zostały w rękopisie przekreślone lub w inny sposób zlikw id o­ wane; prostokątny zm odyfikow any Г1 — nadpisane i podpisane, oraz dla lepszej orientacji w szczególnych w ypadkach, litery i w yrazy dopisane później niż tekst; prostokątny zw yczajny [ ] — znaki, litery i wyrazy dodane przeze mnie. W ypadki przestaw ienia przez autora kolejności w yrazów za pomocą w ężyka podaję w edług następującej zasady: człon pierw szy ujm uję w nawias kątowy, drugi pozostawiam bez zmian, po nim dopisuję powtórnie człon pierwszy, ujęty tym razem w naw ias prostokątny zm odyfikow any (w zapisie schem atycznym : (а)ЬГа1). Fragm enty i od­ m iany tekstu, na które się powołuję, lokalizuję podając kolejno przed kreską ukośną

(3)

N a w ierzch n iej okładce zeszy tu w od leg ło ści 41 mm. od górnego brzegu zn ajd u je się n apis fab ryczn y: „B rouillon ” , u dołu znak firm o w y i n u ­ m er 451. N a od w rocie ok ład k i u góry zanotow ane czarn ym atram entem jed en pod dru gim w yrazy: „czadra”, „czarczaf”.

Z eszyt zaw iera 6 sk ład ek o rów nej ilości kartek. J est ich ogółem 84, w ty m 1 ty tu ło w a , 82 zapisane tek stem p ow ieści i na końcu 1 czysta po stron ie recto, na verso n atom iast m ieszcząca drobne zapiski. P a­ p ier k ratk o w a n y (4 X 4 mm). K artk i zapisane ob ustronnie, gęsto, kratka w kratkę, d rob nym p ism em . C zęste n ad p isyw an ia i p od p isyw an ia, czasem w dw óch, a n a w e t trzech rzędach w in terlin ii (sic!), dokon yw an e w różnych ok resach czasu. P ism o na ogół w yraźn e, n iek ied y tylk o trudne do popraw n ego od czytania liter z i s, ą i ą oraz łączn e i rozłączne pisanie p rzyim k ów . W yrazy obcego p ochodzenia z w y k le podk reślan e (dla zasy ­ gn alizow an ia p otrzeb y w p ro w ad zen ia w druku inn ej czcionki).

N a k arcie p ierw szej po stronie recto, m niej w ięcej w środku strony, ty tu ł „P r z e d w i o ś n i e ”, p odk reślon y. P o d ty tu łu „p ow ieść”, jak też d ed y ­ kacji — brak. W p raw ym rogu u góry m otto: „»Złe je st w y n ik iem opę­ tania d u szy przez nam iętn ość«. S zek sp ir. W e n u s i A d o n is” . U góry na u kos zanotow ana o łó w k ie m liczba 2880. V erso k arty ty tu ło w e j zap isane jest w 3/б d w om a w sta w k a m i do te k stu p ow ieści. R ecto k artk i n astęp n ej przyn osi ów tek st, p isan y czarn ym atram en tem ; rozpoczyna go ty tu ł w stęp n ej części utw oru: „ R o d o w ó d ” — p odkreślony.

N a k. 3r rozpoczyna się cz. 1 p ow ieści, zatytu łow an a „ S zk la n e d o m y ” . T y tu ł cz. 2 (k. 25r) brzm i: „Euforia” ; ty tu łu cz. 3 (k. 65v) — brak.

K artki są zasadniczo n iep agin ow an e. A u tor p onu m erow ał po stronie v erso ty lk o n astęp u jące (n ie w licza ją c k arty tytu łow ej): 24, 37, 50, 60, 65; na k. 82 n um eracja autora: 84. N a k. 24 k oń czył się te k st cz. 1, na k. 37 rozpoczyna się osob ny rozdział (D 143/24). T ek st na k. 50 i 60 n ie w y ­ różnia się n iczy m — w id oczn ie liczb ow an ie m a tutaj ch arak ter o rien ta ­ cy jn y . N a k. 65 rozpoczyna się cz. 3, k. 82 jest osta tn ią zap ełn ioną tekstem u tw oru . Sposób n um erow an ia i k olor atram en tu św iad czą za tym , że liczb ow an ia d ok on yw an o w trakcie pisania utw oru; w y ją te k stan ow i p agi­ nacja k. 82, praw d op odob n ie w cześn iejsza niż te k st na n iej się znajdujący. Podczas p isania u żyw an o k olejn o w zasadzie trzech rodzajów atra­ m entu: czarn ego z od cien iem zielo n k a w y m (I) — zapisane są nim к. 1— 9v (D 40/33); czarn ego z o d cien iem b rązow ym (II) — k. 9v— 43v (D 166/18); fio leto w eg o (III) — k. 43v— 82v. T en ostatn i ma kilka od cien i (w y n ik ły ch praw dopodobnie ze zm ieszan ia z in n y m i gatunkam i), k tóre w y stęp u ją po sobie tak n iereg u larn ie, że trud n o je'rozg ran iczy ć.

W zeszy cie zn ajd u je się 9 w k ład ek różnego form atu i stopnia zap eł­ nienia, a ponadto ślad po w k ła d ce 10. A u tor w p isy w a ł na nich tekst, który p óźn iej na m y śl m u się n asuw ał, a k tórego n ie m ógł już zm ieścić m ięd zy

(4)

N A D R Ę K O P IS E M „ P R Z E D W IO Ś N IA ’1 265

liniam i. Na w k ładk i u żyto trzech rodzajów papieru. A — papier kratko­ w a n y (4 X 4 m m ), pochodzący praw dopodobnie z notatnika o w ym iarach 89(?)X 139 mm , o brzegach złoconych i zaokrąglonych rogach (w kładki m ięd zy k. 5— 6, 10— 11, 32— 33, 53— 54, 56— 57); В — papier bez linii, p ochodzący praw dopodobnie z arkuszy papieru listow ego, którego jeden z boków m iał ponad 201 m m , a drugi 280 m m (w kładki m ięd zy k. 40— 41, 44— 45, 79— 80); С — papier kratkow any (5 X 5 mm), pochodzący praw do­ podobnie z brulionu o czerw onych brzegach i zaokrąglonych rogach (w kładka m ięd zy k. 51— 52).

K artka 83r czysta, k. 83v zapisana od góry: „servile im ita to r u m pecus

(N ieboska K o m . K ras.)” ; n iżej, w następnej linii: „Stał się tak i d um ny,

jak b y połk n ął paw ia z rozpostartym ogonem ”. D alej n astęp u je w pio­ n ow ej k olu m n ie, o d k reślon y od reszty kartki, sp is nazw isk: „Skalnicki, N aw łock i, S zarłatow icz, T urzycki, W ielosiłow ski, W idłacki, Zapłonka, Z erw a”. N ieco niżej: „B arw icki, K ościen ieck a”. Obok, poniżej poprzed­ nich notatek: „O ddychał pow ietrzem , które n ie przeszło jeszcze przez n iczy je p łu ca”. P ow yższe zapiski m ieszczą się w górnej części stronicy i są pisane atram en tem II. M niej w ięcej w p o ło w ie jej w ysok ości, na prawo, nieco na ukos, kolum na dodaw ania składająca się z liczb: 38,75, 38,75, 12,92, i sum y: 90,42; atram ent III, n ieczy sty, jak pod k on iec pow ieści. U dołu stronicy po praw ej stronie luźno, ukośn ie zanotow ane atram en tem III słowa: „O jcem i m atką”.

N a s. 3 okładki, u góry po stronie lew ej, zapisano: „Jastrun” ; atram ent ten sam , co p rzy poprzednich nazw iskach.

Jak już w spom niano, w tek ście znajduje się 9 w k ładek. 8 spośród nich zaw iera u zu p ełn ien ia. W kładka 9 jest późniejszą redakcją fragm en tu utw oru. Z w y ją tk ie m niej w szy stk ie w lep io n e są lub b y ły m ięd zy te stronice, z k tórych jedn ej d otyczyły; w kładka 9 jest luźno w staw ion a m ięd zy k. 78— 79. S tosow ał je autor w tych w ypadkach, k iedy chciał w te k st już n apisan y w łą czy ć jakąś w iększą w staw k ę. Z a p isy w a ł ją w te d y na od d zieln y m skraw ku papieru i oznaczał w tek ście g łó w n y m m iejsce, w k tóre m iała b yć w p lecion a, um ieszczając zazw yczaj id en tyczn e znaki na w k ład ce i w tek ście głów n ym . J eż eli jedna w k ładk a zaw ierała dw a u zu p ełn ien ia dotyczące tej sam ej strony, znaki zostały zróżnicow ane (n ajczęściej gw iazdka, znak p ierw iastk ow y). R olę taką samą, jak osobne arkusiki, sp ełn ia ły n iezap isane stronice lub części stronic. Z ajm iem y się k olejn o w szy stk im i ty m i u zu pełn ien iam i. Jest ich kilkanaście:

1 i 2. D 5/27— 6/14, 6/30— 7/18 — na odw rocie k arty ty tu ło w e j. P o ­ w sta ły po zapisaniu co najm niej 17 stronic brulionu. Ś w ia d czy o tym atram en t II, u ży w a n y w tek ście dopiero od k. 9v.

3. D 9/5— 11/3 — na k. 2r. P ow stało bezpośrednio po tek ście D 11/4— 12/28. Po napisaniu w yrazu: „syn a”, autor odciął dalszą część stron icy

(5)

k reską poziom ą i zapisał tek st, k tóry n a w in ą ł m u się na m y śl i który b ył od razu przezn aczon y do w łą czen ia go w m iejsce, na ja k im się znajduje. W łączen ie d okon an e zostało za pom ocą od pow iedn iego znaku. N astęp n ie au tor zam knął tę w sta w k ę drugą lin ią poziom ą i d okoń czył pisania p rzerw an ego p oprzednio opisu d zieciń stw a Cezarego.

4. D 27/11— 27/32 („G adała [...] g n ie w a ł.”) — na osobnej w k ładce, za­ p isan ej d w u stro n n ie i w k lejo n ej przez autora m ięd zy k. 5— 6. P ap ier A, form at 64 X 89 m m , atram en t II. W tek ście g łó w n y m po w y ra zie „spra­ w ie d liw y c h ” n astęp ow ało zdanie zaczyn ające się od „zacichała”. W zw ią ­ zku z rozbu d ow an iem te k stu autor u zu p e łn ił je na w k ła d c e słow am i: „G dy się zaś bardzo g n ie w a ł”. D la lep szej orien tacji p rzek reślił w tek ście g łó w n y m sło w o „zacichała”, a na w k ła d ce napisał: „G dy się zaś bardzo g n ie w a ł — zacich ała...” ; n a stęp n ie za pom ocą w ęży k a w łą cz y ł tek st w k ła d k i przed „a n a w e t”.

N a w k ład ce m ięd zy k. 10— 11 znajdują się trzy u zu p ełn ien ia: d w a na stron ie recto, tr zec ie na verso. P ap ier A, form at 139 X 75 mm, atra­ m en t II.

5. D 45/28— 45/32 („D ostrzeżono [...] u p orczyw ie.”) — n ie w łączon e p rzez autora w żadne m iejsce tek stu g łó w n eg o (choć zaopatrzone na w k ła d ce w znak w łączający), m iało praw dopodobnie n astęp ow ać po w y ­ razie „ strzałów ” (D 45/26), co w y n ik a z logiczn ego n a stęp stw a zdań 2.

6. D 45/34— 46/12 („W różn o języ czn y m [...] staran n ie.”) — w łączone przez autora w m iejsce, w k tórym w y stę p u je obecnie.

7. D 43/8— 43/18 („N a m ocy [...] b ak iń sk iej.”) — zn ajd u jące się na verso w k ład k i, a od noszące się do tek stu na к. Юг, w łą czo n e w m iejsce, w k tórym w y stę p u je obecnie.

8. D 95/15— 96/2 („Chcąc [...] ru m o w isk a.”) — dopisane atram en tem II na w o ln ej części k. 24v, p ozostałej po zak oń czeniu cz. 1 u tw oru.

9. D 127/19— 127/25 („M iał [...] o p erliczk a ch .”) — na w k ła d ce m ięd zy k. 32— 33, zap isanej m n iej w ięc ej do p o ło w y stro n y recto. P ap ier A, fo r­ m at 139 X 77 m m , atram en t II.

10. D 152/35— 153/19 („T ajem n icę [...] w y s ło w i!”) — na w k ła d ce m ięd zy k. 39— 40, zap isanej ob ustron nie, na v er so do p o łow y. P a p ier B, form at 125 X 55 m m , atram en t III.

11. D 165/34— 166/9 („W ielk ie [...] sło m ę.”) — na w k ła d c e m ięd zy k. 43— 44, zap isanej na stro n ie recto. P a p ier B, form at 113 X 36 mm,

atra-2 C ytuję z autografu: „(Siedział) rPrzykucałl tam, drzem iąc duchem, kuląc się w sobie i nadsłuchując strzałów . W takich nastrojach ducha pociągnięto go [przemocą! do okopów, do w ojska. Coś tam w dziano na jego przynagi grzbiet, dano m u w rękę karabinisko sprzed lat w ielu, pam iętające zapew ne czasy [Jeńca

Kaukazu'] Lerm ontowa i kazano strzelać w przestrzeń. Strzelał uporczywie. A prze­

cie straszliw e zjaw isk a m iały dopiero nadejść. Po w ielu tygodniach Twrzeénia 1918 roku! huk arm at w zm ógł się i rozpętał do sw ego (i ? ) zen itu ”.

(6)

N A D R Ę K O P IS E M „ P R Z E D W IO Ś N IA ” 267

m ent III. U zu p ełn ien ia tego n ie zasygn alizow an o żadnym znakiem w tek ­ ście głów n ym .

W kładka m ięd zy k. 51— 52, zapisana recto. P ap ier C, form at 92 X X 59 m m , atram en t III. Z aw iera dw a uzupełnienia:

12. D 195/9— 195/13 („Już n ie drżała [...] rąk.”) — w sta w ion e przez autora przed zdanie rozpoczynające się od słów : „P ołożyła ręce...” (D 194/36); aby u ła tw ić orien tację przy w łączaniu u zu pełn ien ia, dopisano na w k ład ce p oczątkow e dw a w yrazy m ającego po nim nastąpić tek stu głów n ego. W redakcji późn iejszej te k st w kładki został nieco zm odyfik o­ w a n y 3 i w łączo n y w m iejsce, w k tórym w y stę p u je w druku.

13. D 195/2— 195/7 („Te p oszczególne d źw ięk i [...] p ań stw a.”) oraz w y ­ raz: „S am a”, d opisan y bezpośrednio po ostatnim słow ie w sta w k i dla lep ­ szej orien tacji (jak w yżej).

14. D 200/15— 200/19 („Jeszcze [...] altan y.”) — na w k ład ce m ięd zy k. 52— 53, zapisanej verso. Papier A, form at 38 X 89 mm, atram ent III.

15. D 210/3— 210/6 („K arolina [...] szaleń stw a .”) — na w k ładce m ięd zy k. 56—-57, zapisanej recto do p ołow y. Papier A, form at 112 X 30 mm, atram en t III.

16. D 241/9— 241/25 („Przez szpary [...] śm ierci.”) — znajdow ało się praw dopodobnie na w k ład ce m ięd zy k. 63— 64. P o w y razie „p tasich ” na­ stę p u je w te k śc ie g łów n ym znak w łączający, a p om ięd zy kartkam i jest ślad po w k lejo n ej w k ład ce o przypuszczalnej długości 55 mm.

17. M iędzy k. 72— 73 zn ajd u je się ślad po w k lejon ej w k ład ce o p raw ­ dopodobnej d łu gości 100 m m . N ie w iadom o, czy m iała ona u zu pełn iać k. 72v lub 73r, czy też 80v lu b 81r. W druku brak jakiegoś w ięk szego u zu p ełn ien ia w tek ście zaw artym na w ym ien io n ych stronach, sądzić w ięc n ależy, że w staw k a ta została w yelim in o w a n a przez sam ego autora.

18. M iędzy k. 78— 79 znajdow ała się praw dopodobnie w k lejon a w k ła d ­ ka o d łu gości odpow iadającej p raw ie całem u w ym ia row i grzbietu zeszytu . I tę u su n ął z p ew n ością sam autor, zastępując ją luźną w kładką, która zaw iera trzecią (?) w rękop isie redakcję fragm en tu o p osteru n k ow ym — w ersja ostateczn a D 293/1— 297/23 („Patrzy [...] tw arz?”). W kładka ta składa się z trzech zlep ion ych z sobą kartek, b ędących fragm en tam i arku­ szy papieru listo w eg o (papier B). F orm at kartek: 140 X 160 mm , 140 X

X 210 mm , 140 X 162 mm , atram en t III. W kładka w sta w io n a jest luźno m ięd zy kartki brulionu, tek st jej n ie jest w łą czo n y żadnym znakiem do tek stu głów n ego. F ragm en t w ersji b ru lion ow ej zaw arty m ięd zy słow am i:

3 W autografie: „Przez ch w ilę drżała drżeniem w ielkim (przejęta) łprzerażona okropną! m yślą, (jakie) Tiż takiel Tolto osoby słuchać będą (jej) m uzyki Tjejl Го któ­ rej w artości Twłaśniel absolutnie zwątpiła.! Zalękła się. (i s)Siedziała w zupełnej m artwocie. Położyła ręce...”

(7)

„Patrzą [...] ch łop ak ów .” (odpow iadają m u w iersze D 293/18— 295/17), p rzek reślon y u kośną kreską. D a lszy tek st do słów : „A ch panie posterun ­ k o w y !” (odpow iadają im w iersze D 297/22n), w tek ście g łó w n y m n ie p rze­ kreślon y, choć elim in u je go istn ien ie innej je g o redakcji na w kładce.

W tym m iejscu zau w ażyć w arto, że „p rzyp is” zaw ierający tek st o pru- d erii k ry ty k ó w i cz y teln ik ó w n apisan y b y ł praw dopodobnie bezpośrednio po zakończeniu rozdziału, do którego się odnosił. P o k ończących go sło­ w a ch n astęp u je gw iazdka, te k st ju ż n apisan y od d zielon y zostaje od reszty stron icy poziom ą kreską, pod nią autor w p isu je tek st „p rzyp isu ”. Fakt, że pozostała część stronicy, około Vs> j est czysta, m oże nasuw ać p rzy­ p uszczenie, że został o n n apisan y później, n iem n iej n ie w ą tp liw e jest, że zaplanow any b y ł już w te d y , gdy autor k oń czył rozdział. J est w ięc od początku in tegraln ą częścią p ow ieści.

K iedy powstało „Przedwiośnie”?

O dpow iedź na p ytan ie dotyczące czasu pow stania P rz ed w io ś n ia w y ­ daje się prosta. 9 czerw ca 1924 Ż erom ski donosił K onradow i Czar­ nockiem u:

Obecnie piszę pow ieść w spółczesną, żywą, powojenną [...]. Rękopisu nie m ógłbym jednak dostarczyć w cześniej tło m a czce4 jak na jesieni, gdyż teraz

dopiero „w pisuję się ” w to p o w ieścid ło 6.

Za czas początku p racy nad u tw orem m ożna by w ię c w św ie tle tej w y p o w ied zi przyjąć późną w io sn ę 1924.

O sam ym przebiegu procesu tw órczego n ie w ie le w iadom o. W listach do tegoż adresata sk arżył się Ż erom ski, że pisan ie toczy się opornie, gd y ż przeszkadza m u zły stan zdrow ia, a prócz tego liczn e od czyty, przygodne a rty k u ły , p rzem ów ien ia i szereg in n ych spraw bieżących, w k tórych u d ziału pisarza w ciąż w ym agan o. N iem niej jednak p ow ieść została ukończona 21 w rześn ia 1924 — taką datę u m ieścił Ż erom ski na końcu P r z e d w io ś n ia — i w y d ru k ow an a w czasie nie p óźn iejszy m niż po­ czątek grudnia tegoż roku. 12 grudnia p isał b ow iem autor do Czar­ nockiego:

Przed kilkom a dniami posłałem Szanownem u i Drogiem u Panu książkę m oją pt. Przedwio śnie , którą pozw oliłem sobie Mu zadedykować [...].

Czy jednak na p ew n o w r. 1924 u m ieścić n a leży daty ok reślające czas p racy nad utw orem ? Z p o tw ierd zen iem n ie sp ieszm y się tu zbytnio.

Spró-/l Mowa o Ellen W e s t e r , szwedzkiej tłum aczce powieści Żeromskiego. ił Przywołana tu korespondencja pisarza pochodzi z maszynopisu: L isty S te ­

fana Żeromskiego. Zebrał i przygotow ał S. P i g o ń .

Profesorowi S t a n i s ł a w o w i P i g o n i o w i składam serdeczne podzięko­ w ania za udostępnienie tego m aszynopisu oraz za cenne uwagi.

(8)

N A D R Ę K O P IS E M ,,P R Z E D W IO Ś N I A ” 269 b u jm y przedtem u ch w ycić kilka szczegółów procesu tw órczego, które mogą zachw iać naszą p ew nością w ty m w zględ zie i rzucić inne św iatło na p ow yższe zagadnienie.

N a początek przypom nieć warto, co pisze S tan isław S tru m p h -W ojt- k iew icz na podstaw ie rozm ow y z autorem o gen ezie P rz e d w io ś n ia :

Jak się z w łasnej w ypow iedzi Żeromskiego okazało, w okresie w yk lu w a­ nia się pom ysłu powieściow ego [...] odbyw ały się sąsiedzkie spotkania z dwiem a paniami, które w latach 1918—1920 przywędrowały do Polski z Baku. Jedną z nich była żona doktora, pani Przedborska, drugą również żona doktora, pani Czarnocka (Czarnecka? Czarnowska?). Obie te panie gorąco zachęcały Żerom­ skiego do napisania pow ieści o egzotycznym Baku, opowiadając mu o tam tej­ szym życiu i ludziach, o polskich chłopcach i o ich późniejszych losach podczas rew olucji, na w ojnie i w Polsce po roku 19206.

W olno w ięc przypuszczać, że tu tk w ił im puls do rozpoczęcia pracy nad utw orem , k tóry później otrzym ał ty tu ł P rzedw iośn ie , tu było źródło w iadom ości, k tóre w połączen iu z w łasn ym i w sp om n ien iam i pisarza d ały k oncep cję początkow ych partii utw oru, cz. 2 i praw dopodobnie w n iezb yt jeszcze sp recyzow an ym zarysie części 3.

N iestety , n ie znam y przybliżonej n aw et daty ow ego okresu, gdyż w re­ lacji S tru m p h -W ojtk iew icza n ie ma żadnych szczegółów na ten tem at. P isze on tylk o, że rozm ow y ze znajom ym i paniam i od b yw ały się w K on ­ stan cin ie 7, w ob ec czego m ożliw y czas rozpoczęcia pracy nad P r z e d ­

w i o śn ie m n ależałob y ograniczyć datą ostatnich dni lipca 1920 (w tedy

Ż erom ski n abył w illę w K onstancinie).

"Więcej o początkach pracy nad p ow ieścią zdają się m ów ić przesłanki w ew n ętrzn e. Zbadanie autografu brulionow ego prowadzi b ow iem do w y ­ su nięcia p ew n ego przypuszczenia, p rzesuw ającego granicę a quo na czas poprzedzający rok 1922.

N a od w rocie ostatniej k arty oraz na w ew n ętrzn ej stronie p rzy leg a­ jącej doń okładki zeszytu znajduje się spis nazw isk pochodzących n ie ­ w ą tp liw ie od n azw roślin. N azw iska te zostały w yk orzystan e w w ersji iden tyczn ej lub nieco p rzekształconej w części 2, a w jedn ym w ypadku (n ajp ierw w form ie nadpisanej) w części 1 utw oru („Jastrun” — 13 58/20). Przypom nieć tu w arto św iad ectw o H anny M ortkow icz-O lcza- k ow ej. T w ierdzi ona m ianow icie, że pisarz podczas pracy nad M i ę d z y ­

m o r z e m w e rto w a ł liczn e książki o tem atyce przyrodniczej, a „w trakcie

t; List S. S t r u m p h - W o j t k i e w i c z a do H. Markiewicza. W: H. M a r k i e ­ w i c z , Prus i Żeromski. R o z p ra w y i szkice literackie. Warszawa 1954, s. 360. Przypis 21.

(9)

ty c h badań zn alazł na kartach k lu czy czy p odręcznik ów botanicznych n azw isk a m iejsc i b ohaterów n a stęp n ego u tw o ru — P r z e d w i o ś n i e ” 8.

G dyby p rzyjąć, że ta k b y ło istotn ie, stw ierd zić b y m ożna, iż w sp o ­ m n ia n y rejestr n azw isk pochodzi praw dopodobnie z tego okresu, w k tó­ rym pisan e b y ło M i ę d z y m o r z e , p rzy czym a ltern a ty w a je st taka: albo pisarz zan otow ał je w jak im ś notatn iku , a później p rzepisał na ostatnią k artk ę brulionu, w k tó ry m p o w staw ało P rz e d w io śn ie , albo też u m ieścił je od razu w ty m zeszycie. Za drugą w ersją p rzem aw ia zd ecy d ow a­ n ie fak t, że n azw isk a te p isan e są n ie jed n ym ciągiem , a le jakby w trzech lu b czterech rzutach. J ed en z nich, praw dopodobnie p ierw szy , to notatka na okładce d otycząca n azw isk a „Ja stru n ”. D rugi — to n azw isk a od „N aw łock i” do „Z erw a” ; do tej gru p y n a le ży ta k że „ S k a ln ick i”, ale praw dopodobne jest, że n azw isk o to zostało dopisane w in n ym czasie, gd yż m iesza u trzym an y do „ Z erw y ” porządek a lfa b ety czn y . N azw isk a w k olu m n ie „ S k aln ick i — Z erw a” od d zielon e są kreską od reszty stro­ nicy. N iżej n ieco zan otow an e dw a jeszcze: „B arw icki, K o ścien ieck a”.

M ożna przypuszczać, ż e autor w z ią ł w ręk ę jakiś k lu cz botaniczny bez p lan u w yk o rzy sta n ia go w ten w ła śn ie sposób, a p om ysł n asun ął m u się po p rzew erto w a n iu p ew n ej ilo ści kartek, zaczął w ięc notow ać n azw isk a pochodne. P óźn iej p ow rócił do początku, żeb y o m in ięte n a zw y zbadać z a k tu aln ego p u n k tu w id zen ia. Fakt, że słowa: „O ddychał [...] p łu ca”, zn ajd u ją się n ie pod ty m sp isem , ale obok, m oże p osłu żyć do w y sn u c ia przyp u szczen ia, że procesu tw orzen ia n azw na p od staw ie klucza botanicznego n ie u zn ał au tor za zak oń czon y (p otw ierd zen iem je st istn ien ie in n ych jeszcze n azw isk te g o ty p u w cz. 3 p ow ieści) — skąd w n iosek , że od b yw ał się on w p ro st na bru lion ie.

A tram en t, k tó ry m p o słu g iw a ł się pisarz p rzy robieniu om aw ian ych n otatek, w sk azu je na to, że za czas ich w p isy w a n ia n a leży przyjąć okres p ow staw an ia partii u tw oru zaw artej w w iersza ch D 40/30— 166/18.

Z p o w y ższego rozum ow ania w y n ik a , że w y m ien io n a część pow ieści pisana b yła w ty m sam ym ok resie, w k tó rym autor p rzy g o to w y w a ł się do pracy nad M ię d z y m o r z e m , tzn. w latach 1921— 1922. P rzypu szczać stąd n ależy, że co n ajm n iej p ierw sze 9 k artek b ru lion u (D 5/1— 40/33) p ow stało w cześn iej, n iż zaczęło się zb ieran ie m a teria łó w do M ię d z y m o r z a — w p rzekon an iu ty m u m acn ia fak t, że n a zw isk pochodzących od nazw roślin brak tam zu p ełnie. P o czą tek pracy nad p ow ieścią, która później otrzym ała ty tu ł P r z e d w io ś n ie , n a leżałob y w ięc u m ieścić w 1 czasie poprze­ d zającym p ow stan ie M ię d z y m o r z a .

N a podstaw ie w sp om n ień M ortk ow icz-O lczakow ej dorzucić tu m ożna p ew ien in teresu ją cy szczegół. W zim ie 1921/1922 Ż erom ski p rzechodził

8 H. M o r t k o w i c z - O l c z a k ó w a, Jak pisał Żeromski. „Przekrój” 1950, nr 295.

(10)

N A D R Ę K O P IS E M „ P R Z E D W IO Ś N IA ” 271

rek on w alescen cję po ciężkiej chorobie. M iał w te d y pod poduszką sw oje ręk op isy i w ch w ilach lep szego sam opoczucia w y d o b y w a ł je, ażeb y no­ tow ać czy popraw iać coś ołów k iem 9. Istn ien ie o łó w k o w y ch p opraw ek w y ­ kazują w ła śn ie p ierw sze ty lk o kartki Przedw iośnia.

A n aliza brulionu p ow ieści skłania do jednego jeszcze d om ysłu; aczkol­ w iek zb yt m ocno u m otyw ow ać go n ie można, n iem niej w art je st p rzy ­ toczen ia. M ian ow icie m it o szk lanych dom ach p isan y jest już in n ym ro­ d zajem atram entu niż początek u tw oru, a tym sam ym co m argin esow e notatki, o k tórych w y ż ej b yła m owa. W ziąw szy pod u w agę fakt, że akcja opow iadania starego B aryk i rozgryw a się na teren ach nadm orskich, p rzy­ puszczać m ożna, że autor przerw ał pracę nad P r z e d w io ś n ie m po n apisa­ niu ow ych 9 kartek m. in. dlatego, żeb y (podczas p obytu na w y b rze­ żu?) zgrom adzić m ateriał u m ożliw iający podbudow anie konk retam i po­ m ysłu , k tóry n osił w sw ej w yob raźni od szeregu l a t 10. W iadom ość o w yp rzed aw an iu gru n tów w okolicach G dańska i O liw y przez zagrożo­ n ych w y sied len iem N iem ców dotarła do Ż erom skiego już w r. 1919, jak św iad czy list do B ernarda C hrzanow skiego, p isan y 17 m arca tego roku. Z tego sam ego listu, jak też i z w yp ow ied zi adresata w iadom o, że pisarz z daw na m arzył o gru n tow n ych studiach nad P om orzem i w yk orzystan iu ich w u tw orze literackim , a późniejsza jego działalność pisarska i o b yw a­ telsk a d ały św ia d ectw o w ielk iem u u m iłow aniu odzyskanego w yb rzeża. P och ło n ięty tą problem atyką, m ógł b y ł pisarz pracę nad P r z e d w io ś n ie m odłożyć, a w rócić do n iego dopiero po opracow aniu tem atów zw iązanych z w yb rzeżem . R esum ując, k olejn ość m ogła być taka: 9 kartek P r z e d w i o ś ­

nia — grom adzenie m ateriałów — p ow ieści nadm orskie — k on tyn u o­

w an ie P rzed w io śn ia .

F ak t taki n ie zd ziw iłb y nikogo, kto zna w arsztat pisarski Ż e­ rom skiego. A u tor b ow iem n iejed n okrotn ie p rzeryw ał pracę nad jed ­ n ym u tw orem dla innego, k tóry w danej ch w ili bardziej zajął jego w y ­ obraźnię; często u tw ory później rozpoczęte w yp rzed zały w druku te, k tóre je w p om yśle p oprzed ziły. P rzy ty m zam kn ięty w sobie i sk ry ty tw órca n ie w sp om in ał zazw yczaj, nad czym ak tu aln ie pracuje, i n ie u ja w ­ niał sw oich p lan ów p isarskich — n ic zatem n iezw y k łeg o nie b yłob y w tym , że nikom u o zaczętej zaled w ie p ow ieści n ie m ów ił.

W ziąw szy pod uw agę, że lato 1921 sp ęd ził pisarz na Pom orzu, a w je ­ sien i p och ło n ięty b y ł pracą nad W i a t r e m od m orza, można na podstaw ie p ow yższych rozw ażań w y su n ąć dom ysł, że początki P rz ed w io ś n ia sięgają jeszcze w io sn y 1921.

9 H. M o r t k o w i c z - O l c z a k o w a , Bunt wspomnień. W arszawa 1961, s. 23. 10 O szklanym budow nictw ie pisał w r. 1911 Żeromski w e wrażeniach z podróży do Francji. Zob. S. Ż e r o m s k i , Pisma. T. 26: Wspomnienia. Warszawa 1951. s. 194. M otyw ten zawarty jest także w tom ie 1 U rody życia (1912).

(11)

O czyw iście hipoteza ta, jak zresztą w szystk o, co zostało na tem at w c ześn iejszeg o n iż rok 1924 czasu pisania p ow ieści p ow ied ziane, pozo­ sta je ty lk o h ipotezą. P rzeg lą d n ięcie ręk op isó w W ia tru od m o r z a , M i ę d z y ­

m o r z a i n ota tek do te g o ostatn iego, ręk op isów k oresp on dencji z lat

1920— 1924, m oże n a w et w iadom ość o czasie u ży w an ia n otatnika i bru­ lionu, z k tó ry ch sporządzone są w k ład k i — w szy stk o to m ogłoby pom óc w dorzuceniu tu taj n o w y ch argu m entów , tak „za”, jak i „p rzeciw ”.

K ształtow an ie się utw oru

P u nk t w y jśc io w y znam y. P obudką do napisania p ow ieści b y ły n aj­ praw dopodobniej rozm ow y Ż erom skiego z paniam i P rzedborską i Czar­ nocką (Czarnecką?). N a p od staw ie ich rela cji sk onstruow ał pisarz postać bohatera, od n ich zasięgn ął w iad om ości o w yd arzen iach i stosunkach w B aku podczas rew o lu cji. M it o szk lan ych dom ach w y sn u ł z m arzeń o p olep szen iu w aru n k ów życia lu d n ości p o lsk iej w odrodzonym p aństw ie, opierając się na k on k retn ych w iad om ościach o tego rodzaju b ud ow n i­ c tw ie oraz o teren ie, na k tórym jego akcja się rozgryw a. Tak p ow stała koncepcja R o d o w o d u i S z k la n y c h d o m ó w . G otow y też w te d y b ył p raw ­ dopodobnie p o m y sł cz. 2, gd yż m ateriału do niej d osta rczyły p ew n e szczeg ó ły z ży cia S ta n isła w a S tru m p h -W ojtk iew icza, zn an e z opow iadań zn ajom ych pań, oraz przede w szy stk im — w sp o m n ien ia w ła sn y ch p rze­ żyć z okresu p ob ytu w Ł y so w ie na P od lasiu w latach 1889— 1890.

Gorzej b y ło z częścią 3. W olno przypuszczać, że rozpoczynając pisa­ n ie u tw oru au tor n ie m iał g otow ej, d okład nie sp recyzow an ej koncepcji całości; p om ysł n ie b ył w y k ry sta lizo w a n y do końca, a jeżeli tak — to w trakcie p isan ia u le g ł dość zasad n iczym zm ianom . N a w n io sek taki na­ prow adzają p rzesłan k i zarów n o w ew n ętrzn e, jak i zew n ętrzn e.

B ez trud u zau w ażyć m ożna, że charakter cz. 3 je st w y r a źn ie in n y niż poprzednich p artii p ow ieści. S tru k tu rą sw oją narzuca w ra żen ie jak iegoś tw oru zm ontow anego ad hoc, złożon ego z szeregu sam o istn ych ele m e n ­ tów , zw iązan ych ty lk o p ostacią bohatera, k tóry w nich w jak iś sposób — n ajczęściej bardzo lu ź n y i p rzyp ad k ow y — u czestn iczy. Program ow e w sp om n ien ia o trzech „w arsza w iak a ch ”, w p rost, „na su ro w o ” przekazane' m a teria ły z h isto rii w a lk k la so w y ch w o p isy w a n y m o k resie 41, ballada o p osteru n k ow ym — to w y r a źn ie w y o d ręb n ia ją ce się całostki, w potrak­ to w an iu k tórych uderza jak iś niedobór p rzetw orzen ia w je d n o lity k ształt artysty czn y ; szereg fra g m en tó w to n iem alże cy ta ty z p ism p u b licy sty cz­

11 Treść przem ówień w ygłoszonych na zebraniu kom unistów zaczerpnięta jest z aktualnie w ydanych kilku ulotek KPP oraz ze stenogram u zeznań C zesławy J a c h i m o w i c z - G r o s s e r o w e j z tzw. procesu św iętojurskiego w e L w ow ie (r. 1922). Zob. M a r k i e w i c z , op. cit., s. 317. — M. W a r n e ń s k a , Siadami pisa­

(12)

N A D R Ę K O P IS E M „ P R Z E D W IO Ś N IA ” 273

n ych autora. P rzy tym narzuca się w rażenie, że przestaje tu być boha­ terem C ezary B aryka, a zaczyna nim być n iejak o — n ow e państw o polskie. Osoba Cezarego, poprzednio absorbująca czyteln ik a n iepod zieln ie, tutaj p osłu żyła tylk o za p retek st do w prow adzenia ob cych pow ieści e le ­ m en tó w skład ow ych. W skutek tego w szystk iego cz. 3 n ie ty lk o brakuje w ew n ętrzn ej spoistości, ale i pow iązania zew n ętrzn e (z poprzednim i par­ tiam i utw oru) w yd ają się n iezb y t m ocno w top ion e w struk tu rę całości. O dczuw ać się d aje jakiś brak su gestyw n ego , u m otyw ow an ego p sych olo­ giczn ie, organicznego zw iązku postaci z w ydarzeniam i, w k tórych u czest­ niczy, oraz brak k onsekw entnego, zam ierzonego i celo w eg o rozw oju po­ m y słu autorsk iego od- początku do końca p ow ieści.

W ew n ętrzn e pow iązania cz. 3 osiągnął autor dzięki osobie bohatera. Z ew n ętrzn e tru d n iejsze b y ły do przeprow adzenia. Z auw ażyć m ożna p ew ­ n e zabiegi n atu ry k om p ozycyjn ej, k tóre zdają się zdradzać w y siłe k sk ie­ row an y ku siln iejszem u połączeniu ostatn iej części z poprzednim i.

Jed en z n ich — to w p row ad zenie sceny spotkania Cezarego z Laurą. Epizod ten brzm i obco w otoczeniu, w jakim został u sy tu o w an y , nato­ m iast tem atyk ą, k lim atem u czu ciow ym i typ em narracji łączy się z po­ przednim i częściam i utw oru. Jego obecność n ie je st zb yt m ocno u zasad­ niona ani psych ologiczn ie, ani tem atycznie, m ożna w ięc tłu m aczyć ją potrzebą k om p ozycyjną. A utor poradził tu sob ie w p raw d zie w sposób dość p ry m ity w n y — kładąc ap lik ację z tk an in y poprzednich części u tw o ­ ru na bardzo różnym m ateriale części ostatniej, ale ostateczn ie u zysk ał w ten sposób w rażen ie n iejak iej rów now agi i p rzynależności.

P rzypu szczen ie, że epizod z L aurą n ie je st w yn ik iem organicznego rozw oju p om ysłu autorskiego, lecz raczej koniecznością strukturalną, zdaje się potw ierdzać ob ejrzen ie rękopisu. Na k. 79v i 80r znajduje się n apisan y atram en tem o b ladym fioleto w o -b rązow ym kolorze tek st całego p oprzedniego rozdziału. K ończy się o n na k. 80r tak, że około Vs strony p ozostała czysta. N a k. 80v rozpoczyna się tek st rozdziału zaw ierającego scen ę spotkania, p isan y in n y m odcieniem atram entu. B yć może, autor p rzerw ał p isan ie i przejrzaw szy rękopis uznał tę scenę za k o m p ozycyjn ie konieczną, m oże zresztą m iał ją w planie w cześn iej — w każdym razie nie w y n ik n ęła sam oistn ie z toku narracji.

Chęcią podratow ania k om p ozycji pow ieści tłu m aczy się też n ie w ą t­ p liw ie zm iana w redakcji czystop isow ej nagłów ka cz. 2, k tóry p ierw otn ie brzm iał: Euforia. S kojarzenie z now ym ty tu łem określenia „ n a w ło ć” w sen sie u ży w a n y m przez L ulka — przenosi ciężar p ojęciow y tej partii utw oru z p rzeżyć osob istych Cezarego na sp raw y ogólniejsze, na sty l życia i postaw ę etyczn ą ziem iaństw a p olskiego 12.

12 W Pavoncellu (1923) podobna sytuacja m łodego człowieka, przeniesionego z niedostatku do zbytku, w ygody i rozkoszy, określona także jako euforia. (Kilka

(13)

P opraw ki czy całe u zu p ełn ien ia u w yp u k la ją ce zagad n ienia k rzyw d y sp ołeczn ej i k o n flik tó w k la sow ych , czy n ion e n ie w cześn iej niż podczas p isan ia cz. 3, p opierają zd ecyd ow an ie p o w y ższy dom ysł. P od k reślić tu n a le ż y ob ecn ość w sta w k i odpow iadającej fra gm en tow i D 152/30— 153/19, która w y k a zu je uderzające, w ielo k ieru n k o w e p ok rew ień stw o z fragm en ­ te m o p osteru n k ow ym , a p o w sta łej częściow o w ok resie pisania ostatniej p artii u tw oru , częścio w o zaś po u k oń czen iu p ow ieści.

O m ów iona tu taj prow izoryczn ość zw iązk ów m ięd zy p ierw szym i d w ie­ m a i ostatn ią częścią u tw oru przem aw ia za słu szn ością h ip otezy o braku cało ściow ej k on cep cji p ow ieści. N ie b ez znaczenia dla p ow yższych p rzy­ puszczeń je st fak t, że zarzucone zostało przez autora m otto (sądząc po rodzaju atram en tu , nadan e u tw o ro w i w czasie pisania cz. 2!), które w yzn aczać m ogło n ieco in n y p lan poprow adzenia w ą tk u u czu ciow ego, a n a w et w zw iązk u z ty m in n y tok ak cji p o w ieścio w ej. D la u zu p ełn ien ia dodać tu jeszcze w arto d w a szczeg ó ły d o tyczące części 3. P o p ierw sze — n azw isk a u tw orzon e od n a zw roślin , w y stę p u ją c e w tej części, n ie fig u ­ rują w rejestrze na ostatn iej k artce b ru lion u — w id oczn ie autor w te d y , gd y je n otow ał, n ie m y śla ł jeszcze o o sta tn iej części u tw oru lu b n ie w ie ­ dział, że n o w y ch n azw isk będzie w ym a ga ła. D rugim szczegółem pod­ k reśla ją cy m zn am ię przyp ad kow ości w sk onstruow aniu cz. 3 je st brak n agłów ka dla n ie j w redak cji b ru lion ow ej.

P o tw ierd zen ie w y ż ej p o sta w io n ych h ip otez znaleźć m ożna w prze­ słank ach n a tu ry zew n ętrzn ej.

W liście do C zarnockiego z 9 czerw ca 1924 Ż erom ski donosi, że now ą p ow ieść, którą p isze, d a łb y do tłu m aczen ia na języ k szw edzki, ale „naj­ p ierw p ierw szą część, p otem drugą i trzecią ”. S p od ziew ał się w id ać w y ­ k oń czyć w c ześn iej cz. 1 n iż p ozostałe, z k tó rych ostatnia m iała być p raw ­ dopodobnie dopiero napisana, cz. 2 w y m a g a ła dopracow ania, a o b yd w ie — zestrojen ia ze sobą.

S łu szn o ści p o w y ższy m d om ysłom p rzyczyn ia także fakt, że w y k o rz y ­ stan e w u tw orze u lotk i K P P dostarczone zosta ły Ż erom skiem u już w trakcie p isan ia p ow ieści, w y z y sk a n ie ich n ie m ogło w ię c w y p ły w a ć z zam ierzon ego rozw oju p o m ysłu autorskiego.

Skąd się b ierze ow a p rzyp ad kow ość w k on stru ow an iu cz. 3 P r z e d ­

w io śn ia ? O dp ow ied zi na to p ytan ie trzeba praw dopodobnie szukać poza

ram am i u tw oru , w sferze zagadnień id eologiczn ych .

Jeżeli założym y, że p ow ieść rozpoczęto w cześn iej n iż w r. 1924, to z d u żym p raw d op od ob ień stw em p rzyją ć m ożna, że p oczątkow a k oncep cja cz. 2 i 3 różniła się od w e r sji zap isanej. Jeszcze w duchu w c ześn iejszeg o w yraźnych zbieżności w opisach perypetii Cezarego i Laury oraz Zinaidy i Pavon- cella.) W idzieć w tym m ożna poparcie przypuszczenia, że i w P rzedw iośn iu autor pierw otn ie kładł nacisk głów n ie na doznania osobiste bohatera.

(14)

N A D R Ę K O P IS E M „ P R Z E D W IO Ś N IA ” 275 zam ysłu p isał autor część zatytu łow aną Euforia, ale w m iarę jak nara­ stała w n im gorycz w yw o ła n a p olityk ą w ew n ętrzn ą n ow ego państw a polskiego, przyszed ł p om ysł zm iany planu p ow ieściow ego i zaw ażył praw dopodobnie już na u k ształtow an iu części 2. M otto sugeruje, że pisarz m iał zam iar szerzej podjąć m o ty w zła n iesionego przez uczucia, jakie zaw ła d n ęły L aurą i Cezarym . Istn ieje m ożliw ość, że nad p om ysłem li­ terackim w z ię ły tutaj górę osobiste przekonania Ż erom skiego o p o zy ty w ­ n ych w artościach o p isyw an ych zjaw isk, w ob ec czego ak cję poprow adził inaczej, a m otta w czystop isie zaniechał. A le m ożliw e jest także in n e w ytłu m aczen ie: autor p ostan ow ił zdjąć nacisk z p rzeżyć jednostki, a p rze­ n ie ść go na zagadnienia natury społecznej — takie zaś rozw iązanie w sp om n ianego k on flik tu uczu ciow ego m ogło b yć dla n iego w św ie tle n ow ej k oncep cji w ygod n iejsze. N iew y k lu czon e jest, że m otto m iało jed ­ n ocześn ie w yrażać n eg a ty w n y stosu n ek autora do działań rew o lu cyjn ych , zgod n y ze św ia d ectw em w y sta w io n y m im w R odow odzie, a dodatkow ym kom entarzem do op isów rew olu cji bakińskiej m iał być n ie w yk orzysta n y cytat z N ie -B o sk ie j ko m ed ii (k. 83v).

Jak już w spom niano, w zględem , który zadecydow ał o zm ianie planu pisarskiego, b y ł najpraw dopodobniej k ryzys p oglądów Ż erom skiego na ak tu aln e zagadnienia p olityczn o-sp ołeczn e. W m iejsce zaufania do now o u kształtow an ej p ań stw ow ości p olskiej pojaw ia się coraz ostrzejszy protest p rzeciw k o istocie jej działania. I to rozdarcie 'w ew nętrzne, w ahania m ię­ dzy n iech ęcią do nadużyć aparatu ad m inistracyjn ego a n iech ęcią do ko­ m unizm u i rew olu cji, zajm ują u m y sł o b yw atela na ty le mocno, żeby zaw ładnąć tak że w yob raźnią pow ieściopisarza. Stąd cz. 3 staje się po prostu odbiciem id eologiczn ych niepok ojów tw órcy. W yraźnie w sk azu je na to fakt, że n iem al brak w niej akcji, brak osób, które b y tę akcję po­ su w a ły . Poza C ezarym je st ty lk o G ajow iec i L ulek — upostaciow anie dw óch abstrakcji, dw óch k rań cow ych poglądów , m iędzy którym i m iota się p oczucie racji u pisarza.

Z agadn ien ie n iejed n olitości cz. 3 w stosunku do poprzednich partii utw oru zostaje w ięc w św ie tle p ow yższych fa k tó w w ytłum aczone.

P rzypad k ow ość i w ew n ętrzn e n iedociągnięcia artystyczn e cz. 3 n ie ty łk o w om aw ian ych zagadnieniach, ale i gdzie indziej m ają sw oje źródło. Otóż zaw ażył tutaj także fakt, że ostatnia partia utw oru pisana była w w arun k ach n ie sp rzyjających starannem u jej opracow aniu. 31 lipca

1924 donosi autor Czarnockiem u:

Zdrowie m oje jest w złym stanie. Praca mi ciąży, a chcę koniecznie po­ w ieść w ykończyć [...].

P ośp iech w konstru ow aniu części, której koncepcja dopiero co się- u kształtow ała, odbił się na jej postaci. S tw orzył ją autor z m ateriałów .

(15)

k tóre n a w in ę ły m u się w ła śn ie pod rękę, n ie m ając czasu na p rzetw o­ rzen ie ich w od pow iedn ią form ę w yp o w ied zi artystyczn ej, jakiej w ym aga n atura d zieła literack iego.

T echnika pisania

P o w ierzch o w n e p rzejrzen ie rękop isu P rz e d w io śn ia nasuw ać m oże do­ m ysł, że istn ia ł jakiś w c ześn iejszy od znanego nam b rulion p ow ieści, w k tórym został zb u d ow an y sz k ie le t stru k tu ra ln y u tw oru na ty le m ocny, iż n iem al n ie n aru szon y p rzez p óźn iejsze flu k tu a cje p o m ysłó w . Sądzić by m ożną, że om aw ian y ręk op is je st dru gim z k olei, i że w nim w ła śn ie za­ sad niczy n acisk p o ło ży ł autor na o p racow an ie dla g otow ego już pod w zg lęd em stru k tu raln ym u tw oru jak najdoskonalszej sza ty słow n ej, aby i budow ie, i sty lo w i nadać k szta łt o sta teczn y w redakcji trzeciej, czy sto- p isow ej.

N a w n io sek tak i naprow adzić b y m ogła n iew sp ółm iern ie m ała ilość p opraw ek n atu ry rzeczow o-k om p ozy cyjn ej w stosunku do zm ian sty li- sty c zn o -lek sy k a ln y ch , poparcie zaś p ow yższej h ip otezy znaleźć by się dało w in n ych jeszcze argum entach. T ek st u tw oru m ieści się b ow iem ob jęto­ ściow o d okład nie w zeszycie, w k tóry m jest zapisany, poza jed n y m w y ­ p adk iem brak je st ob szern iejszych , k ilk u zd a n io w y ch k reśleń , brak też jak ich k o lw iek in n y ch sp osobów u su w an ia n apisan ego tekstu , np. przez w y r y w a n ie kartek.

H ipoteza ta jedn ak upaść m u si w św ie tle rozw ażań zaw artych w po­ p rzedniej części artyk u łu . B liższe zresztą zaznajom ien ie się z autografem w ystarcza do stw ierd zen ia, że proces tw ó rczy b y ł tutaj w p ełn y m toku. Ś w iad czy o ty m w ie le popraw ek, zm ian i u zu p ełn ień u w idoczn iających proces k ształto w an ia się i m od elow an ia b ry ły utw oru pod piórem pisa­ rza. Ś w iadczą o tym u m ieszczon e na m arginesach n otatk i zaw ierające m ateriał sty listy c z n o -le k sy k a ln y , w y k o rz y sta n y później w u tw orze — śla d y p racy nad grom adzen iem zasobu słow n ego. Św iadczą o ty m w reszcie nie u stalon e o sta te czn ie n a zw y m iejscow o ści, im iona i nazw isk a osób w y stę p u ją c y ch w P r z e d w io śn iu . T ak na przyk ład bohaterow i utw oru n adaw ał au tor p rzejściow o im ię O leś, zresztą popraw iał je zaraz na w ła ściw e; ojciec Cezarego n osił im ię A n ton i aż do D 7/21; m atkę n a zyw ał p ierw otn ie Z ieliń sk ą, n aty ch m ia st zn ow u popraw iając to nazw isk o na Dąbrow ska. O H ipolicie p isał przez czas d łu gi jako o K arolu W ielosi- łow sk im , w u j — później S k aln ick i — z W ielosła w sk ich początkow o pochodził. N a jp ier w Ju lia i Zofia, później H elen a i P au lin a b y ły im ionam i ciotek A n ieli i W iktorii, M acieju nio i m łyn arz S y lw este r to p ierw otn ie Jan i P au lin . P an B ogu m ił P ietu sza k (?) o trzym u je n azw isk o Jastrun, braci P ow ojn ik (?) p ozn ajem y w w e r sji drukow anej jako K m inków .

(16)

N A D R Ę K O P IS E M „ P R Z E D W IO Ś N IA ” 277 K oniopłoch zm ienia n azw isko na B uław nik, n aw et U ryś u zy sk u je now e im ię w m iejsce p ierw otnego L ejbuś. Także „naw łoć”, m ająca w p ierw ­ szym zam ierzeniu nazw ą sw oją obdarzyć osobę, spożytk ow an a została na ok reślen ie m iejscow ości.

W idocznie plan dw óch p ierw szych części p ow ieści tk w ił m ocno w w y ­ obraźni autora i bez w ięk szy ch zm ian realizow ał się pod piórem , pozw a­ lając pisarzow i na p łyn n e p row ad zenie akcji. P om ysł zaś rozw iązania cz. 3 k szta łtow ał się w praw dzie dopiero w trakcie p ow staw ania pow ieści, n iem n iej w głó w n y ch zarysach m u siał być gotow y przed przystąpien iem do pisania w ym ien ion ej partii utw oru.

A u tor P r ze d w io śn ia daje się w ięc poznać jako tw órca, który p rzelew a na papier gotow ą, u kształtow an ą już poprzednio k oncep cję strukturalną u tw oru. O czyw iście n ie w yk lu cza to faktu, że u doskonalanie form y arty ­ styczn ej u tw oru jest tu procesem ciągłym i od początku do końca pracy nad p ow ieścią ak tualnym .

S zereg popraw ek św iad czy o zm ianie p om ysłów w drobnych szczegó­ łach. Jest n iew ielk a ilość takich, które m ają na celu nadanie p ew n ym fragm en tom w y d źw ię k u ideologicznego w zg lęd n ie zm ianę jego siły — w tej ostatn iej grupie obserw ow ać m ożna w ah n ięcia w obydw u k ieru n ­ kach. Są popraw ki zw ięk szające praw dopodobieństw o o b iek ty w n e lub sy tu a cy jn e o p isyw a n ych fak tów , w yd arzeń i doznań; czasem przez prze­ róbkę u zysk u je autor potrzebną zm ianę isto ty lub w yrazu przeżycia, sy ­ tu acji czy scen y. Są i takie, które zw iększają praw dopodobieństw o p sy ­ ch ologiczn e przeżyć bohaterów .

W spom nieć tutaj w arto o ch arak terystyczn ym rysie talen tu Ż erom ­ sk iego spraw iającym , że liczn e fragm en ty tw orzone na podstaw ie w ła ­ sn ych w sp om n ień w yk azu ją stosu nk ow o n ie w iele k reśleń. Tok narracji przebiega tu gładko, jak g d yb y autor pisał pod dyktando w łasn ej pla­ styczn ej i zm y słow ej pam ięci. N a jw ięcej natom iast k reśleń jest tam , gdzie m ow a o spraw ach pisarzow i obcych, n ie znanych z w ła sn y ch przeżyć czy obserw acji, lub takich, gdzie sform ułow ania w y m a g a ły zagadnienia dotąd nie sp recyzow an e w u m y śle autora.

P ew n a ilość zm ian czy u zu pełn ień podejm ow ana jest w trosce o w zm o cn ien ie k om p ozycyjnej jedn olitości utw oru, n ied ostateczn ie siln ej n iek ied y, w sk u tek w sp om n ianego braku planow ości w pracy nad po­ w ieścią. S p ełn iają one rolę elem en tó w w zm acn iających zw iązek p oszcze­ g óln ych fragm en tów i części p rzez dostarczenie pow iązań bądź tem a­ tyczn ych , bądź p sych ologiczn ych , bądź a rtystyczn ych (np. upodobnienie typ u narracji).

W ogrom nej w ięk szości w y p ad k ów jednak inn e sp raw y b y ły przed­ m iotem n ieustającej troski autora. Znacznie w ięcej dbałości b ow iem w y ­

(17)

k azu je pisarz o doskonałość w a r stw y języ ko w o -sty listy cznej utw oru niż o praw dę p sych ologiczn ą p rzeżyć bohaterów czy k onstru kcję całości. Stąd w ię c uderzająco w ielk a ilość p opraw ek m a na celu w y d o sk on alen ie form y w y p o w ied zi a rty sty czn ej.

N ie z w y k le zn am ien n a dla tech n ik i pisarskiej autora P r z e d w io ś n ia jest n ieu stan n a w trakcie tw orzen ia czujność na sp raw y artystyczn e, co w ię ­ cej — w ielo k ro tn e n a w ro ty do napisan ego ju ż tekstu .

D la p rzy k ład u w arto tutaj p rzyjrzeć się pracy, jaką podjął Ż erom ski w celu p ołączen ia fragm en tu o p osteru n k o w y m z istn ieją cy m już tek stem cz. 3 p ow ieści. F ragm en t te n p ierw otn ie b y ł p om y śla n y jako zu p ełn ie sam oistn a całość, toteż k ie d y autor p o w zią ł zam iar w łączen ia go do tw orzon ej p o sp ieszn ie ostatn iej części P rzed w io śn ia , m u siał rzecz odpo­ w ied n io p r z e tw o r z y ć 13. D la jak n a jlep szego w to p ien ia tego elem en tu w te k st p o w ieści p rzed sięw ziął szereg różnego rodzaju zabiegów , w w y ­ n ik u czego fra gm en t ten w sam ej ty lk o p ow ieści m iał trzy lub cztery redak cje. Jed n a to ta, którą zn am y z p rzekreślonej w e rsji bru lion ow ej. D ruga m ogła zn ajd ow ać się na w k lejo n ej m ięd zy k. 78— 79 w k ładce; ów eta p zm ian, je ż e li istn iał, d o ty czy ł najpraw dopodobniej ty lk o tego frag­ m en tu tek stu głów n ego, k tóry został przekreślony, cz y li zaw artego m ię­ d zy słow am i „Patrzą [...] ch łop ak ów ”. T rzecie p rzered agow an ie objęło tak że część dalszą te k stu do końca om aw ian ego ustęp u , czy li do słów „A ch, panie p o steru n k o w y !” 14; dokonał go autor na od d zieln ych trzech arkusikach, w łą czo n y ch n astęp n ie do tek stu w form ie w k ładk i, po­ siadającej o b jęto ść m n iej w ięc ej d w óch kartek papieru zeszytow ego. W kładka ta jest p raw dopodobnie p rzyczyn ą n iezgod ności m ięd zy n u m e­ racją k artek b ru lion u dokonaną p rzez autora a stanem fa k tyczn ym . W łą­ c z en ie jej do w sp óln ej p agin acji p ozw ala w n ioskow ać, że ta przeróbka om aw ian ego fragm en tu od byw ała się przed zak oń czeniem p racy nad b ru lio n o w y m rzu tem p ow ieści. C ały te k st w e rsji trzeciej został ostateczn ie zesp olo n y z te k ste m g łó w n y m dopiero w redakcji czw artej, czystop isow ej. O statn im bodaj etap em p racy tutaj p od jętej b yła w sta w k a w cz. 2 po­ w ieśc i — o Ż yd zie ob serw o w a n y m p rzez Cezarego w czasie przejażdżki b ryczką (D 152/30— 153/19).

T ego ty p u zab iegów w łączan ia do p o w ieści odrębnych całości w ięcej w u tw orze n ie sp otyk am y, n iem n iej zaob serw ow an e tu zjaw isk o n aw ro­ tó w do n apisan ego już frag m en tu dla nadania mu jak najdoskonalszej fo rm y je st fak tem n ie w ą tp liw ie bardzo ty p o w y m dla tw ó rcy P r z e d w i o ­

śnia.

13 Zob. S. P i g o ń , R zeźba w y r a z u u Żerom skiego. Cz. 2: Ballada o po ste ru n k o ­

w y m . „Język P o lsk i” 1960, z. 5. Przedruk w: Z ogniw życia i literatury. Wrocław

1961, s. 374—375. Tam że znajduje się w szechstronna analiza om awianego fragmentu. 14 Por. s. 268.

(18)

N A D K Ę K O P ISE M „ P R Z E D W IO Ś N IA ’1 279

N ie w ie le zdań w tym rękopisie pozostało bez poprawek. K reślenia, n adpisyw ania, w staw k i — to bardzo często stosow ana przez autora form a k orygow an ia u k ształtow an ego już tekstu . S potykam y się z nim i w sz y st­ k im i n atych m iast po otw arciu brulionu i tow arzyszą nam stale, w ciągu całego toku narracji. K reślen ia dotyczą p ojed yn czych w yrazów , całych ich grup, części okresów zdaniow ych, rzadziej całych zdań; w jed n ym tylk o w yp ad k u w yelim in o w a n iu u le g ł k ilk u zd aniow y fr a g m e n t15. P o ­ d obn ie ma się spraw a z n adp isyw an iem i podp isyw an iem — u zu pełn ien ia tego rodzaju m ieszczące się m ięd zy w ierszam i rzadko w yk raczają poza ob jętość jednego zdania. W w yp ad ku k ied y pisarz chce w łą czy ć do tek stu ju ż n apisan ego obszerhiejszą w staw k ę, posłu gu je się w kładkam i, pisanym i albo na w o ln y ch stronach czy częściach stronic brulionu, albo na osob­ n ych karteczkach.

Zdarza się, że k ilk ak rotn ym przeróbkom u leg a ten sam obiekt: w yraz, zd an ie ]ub fragm ent. Stąd w yn ik ają zm iany k ilk u stopn iow e, tzn. takie, w k tórych popraw ka n ie zadow oliła autora, w ięc zm ieniał słow a jeszcze raz lu b cały szereg razy. Także nadp isyw an ia i p odpisyw ania byw ają d ok on yw an e w dw óch lu b n aw et trzech rzutach. Są w yp ad k i zm ian typ u ( a ) ( b ) a , pow racania do postaci pierw otnej. D otyczy to popraw ek za­ rów no w id oczn ych w sam ym rękopisie, jak też u jaw n iających się przy k on fron tow an iu go z w ersją drukow aną.

Ż erom ski k o rygow ał b ow iem te n sam tek st n atych m iast, w racał doń po napisaniu k ilk u n astęp n ych w yrazów , k ilk u zdań, k ilku, k ilk u n a stu lub k ilk u d ziesięciu kartek, w reszcie przy p rzep isyw an iu go na czysto, a n iek ied y n a w e t'ju ż w czystop isie.

W zględ n y czas dokonyw ania w szystk ich ty ch zm ian (w od niesieniu do całości utw oru) n ajczęściej daje się ustalić. Popraw ki natych m iastow e łatw o odróżnić po tym , że bezpośrednio po przekreślonym w y ra zie na­ p isan y jest in n y . Są jednak i takie, które pow stać m u siały później, p rzy­ najm n iej po n apisaniu k ilk u n astęp n ych w yrazów , tak że autor elim in o ­ w a ł przez w y k re śle n ie ty lk o pojed yn cze n iezad ow alające go w y ra zy i n a d p isy w ał w łaściw sze, dalszy tek st p ozostaw iając nienaruszony. Czas ich pochodzenia rów n ież m ożna w przyb liżen iu określić przy p om ocy b arw y u ży teg o atram entu czy stop n ia ostrości stalów ki. I tak stw ierd za się istn ie n ie obok sieb ie — np. w tek ście p isanym atram en tem I — popraw ek n atych m iastow ych , p óźn iejszych, . ale d okon yw an ych ró w ­ n ież ty m sam ym atram entem , popraw ek czynion ych ołów k iem , w resz­ cie znacznie p óźn iejszych, p isan ych atram entam i II i III. R óżny czas ich pow stania m ożna ok reślić także na p odstaw ie rodzaju papieru u żytego do ich napisania. N ietru dn o je st zorientow ać się w p rzyb liżon ym czasie

(19)

p ow stan ia w sta w ek zn ajd u jących się na w o ln y ch stronach brulionu, co się zaś ty c z y o d d zieln ych w k ład ek — przypuszczać m ożna, że n ajp óźn iej­ sze są te, k tóre p o w sta ły na p apierze listow ym , gd yż na takim w łaśn ie p isan y b ył, w e d łu g relacji M ortk ow icz-O lczakow ej, o sta teczn y tekst

P rz e d w io ś n ia 16.

P odczas p rzep isyw a n ia p ow ieści na czysto nastąp ił d alszy tok om aw ia­ n ego tutaj procesu tw órczego. W w e rsji drukow anej zn ajd u jem y w y ra zy i zw roty, k tóry ch n ie ma w rękopisie, n apotykam y szereg całkiem n ow ych zdań oraz ob szern iejszy ch u zu p ełn ień , o b serw u jem y także zabieg od w rotn y, g d y dwa (tem atyczn ie zw iązane) fragm en ty zostają w y e lim i­ n ow an e 17. Tutaj ciotk i H ipolita otrzym u ją znane cz y teln ik o w i P r z e d ­

w iośn ia im iona, tutaj p ie rw o tn y S u ch o łu stek d ostaje n azw ę O dolany.

In n y n ieco je st podział na rozdziały, zm ienia się szereg drobnych realiów . P rzypu szczać w oln o, że proces doskonalenia tek stu d ok o n y w a ł się jeszcze po nadaniu u tw orow i k szta łtu — zd aw ałob y się — ostateczn ego. N a w y su n ię cie tak iego w n iosk u pozw ala fak t n astęp u jący: w pierw odruku w y stę p u je w na j oczy w iśc ie j b łęd n ej form ie zwrot: „z jaw ną w y le w e m ”, w ręk op isie zaś odpow iada m u w yrażen ie: ,,z jaw ną p rofu zją” ; praw do­ podobnie w ięc autor elim in u ją c sw o im zw y czajem w y ra z obcego pocho­

16 M o r t k o w i c z - O l c z a k o w a , Bunt wspomnień, s. 35.

17 Dotyczą one sylw etk i tajem niczego konspiratora, o którym opowiada Baryce G ajowiec. C ytuję w edług autografu (zob. D263/29n):

„Kiedyś ten sam ubogi student, gdy zostanie (naczelnikiem ) [prezydentem] państw a w ielkiego, nie zawa(ch)ha się — zaiste z [słowo nieczytelne] wspaniałością ducha — Tolpowiedzieć o sw o(j)im [owoczesnym ] m łodzieńczym czynie, iż to była »rom antyka rew olucyjna«. (Zaiste) (o(On jeden m iał prawo nadać sw ojem u [owo- czesnem [u]l czynow i takie nazwisko! N ikt inny. \z jego rodu[?l Ani jeden!]”

I o k ilka zdań dalej (zob. R 264/19n):

„Któż (spraw ił, że) Imógł przew idzieć (za) dnia owego — któż spraw ił —1 [że] ten że ubogi student w ejdzie kiedyś do tegoż gm achu, [iż] jako praw y i (prawicą) dziwnym zrządzeniem losu w ybrany [przez naród] przedstaw iciel narodu? Mówią o nim dekadenci, którym się już niepodległość Polski przejadła, m ówią o nim snoby, (którym) n adstaw iający ucha na p ow iew y m ody nowej, takiej czy ow akiej, b yle now ej, (m ów ią o nim) (»zi) ((z)Żydzi), iż zbyt w iele się modli. Lecz on przo­ downik, A nglik w ędrow ny, zecer, (i ten) najm ężniejszy z m ężnych, jedyny m ężny z plem ienia Polaków , (który uprawiał »politykę romantyczną«) rżołnierz, posyłający na spotkanie arm ii żołdaków sam ego siebie], brnący po pas w przem śzy granicznej na Tich] spotkanie (żołdaka)(«), ażeby uprawiać »politykę rom antyczną« — patrzy w przyszłość, (j) w dzieje jeszcze nie zakończone, w rachunki jeszcze nie podsum o­ w ane, Г w ziem ie jeszcze nie przyrośnięte do całości. Modli się długo i żarliw ie, albow iem podpisuje w yroki śm ierci, w ięc prosi się pew nie Boga o radę, prosi się o rozum, jasny i przew idujący, ażeby nie po(d)błądzić w straszliw ym gąszczu prze­ ciw ień stw , ażeby nie upuścić na ziem ię (urny) [czary] św iętej, którą mu Bóg w ręczył od w czesnej m łodości”.

(20)

N A D R Ę K O P IS E M „ P R Z E D W IO Ś N IA ” 281

dzenia, d ostrzeżony dopiero przy od czytyw an iu czystopisu, zastąpił je polskim , ale zapom niał zm ienić rodzaj tow arzyszącego mu p rzym iot­ nika — w tak iej w ięc postaci przeszedł on do druku.

Praca nad stylem

W ielk i w y siłe k tw órczy pisarza zw rócony w kierunku nadania u tw o ­ row i jak najdoskonalszej szaty sło w n o -sty listy czn ej skłania do p o św ię­ cenia tem u zagadnieniu osobnej cząstki n in iejszego szkicu, a pobieżne n a w et prześledzen ie charakteru popraw ek d okon yw an ych w utw orze pozw ala na w y ło n ie n ie k ilk u cech najbardziej dla tech n ik i pisarskiej Ż erom skiego w ty m w zg lęd zie typ ow ych .

N ajsiln iej uderza tu m oże jakaś szczególna bujność prozy Ż erom skiego, zw iązana z dążnością do u w yd atn ien ia p ełn i fa k tów czy doznań w całej ich głębi, rozciągłości i n iepow tarzalności. D zieje się to za p ośred n ictw em częstych grom adzeń i pom nażań ilości określeń, zm ierzających do u ch w y ­ cenia n ajsu b teln iejszych n a w et odcieni zjaw iska (1— 3 ) 18, przez w zboga­ canie op isów n ow ym i elem en tam i, dodającym i zaw sze coś istotn ego do ch arak terystyk i osoby, sytu acji czy przedm iotu (4— 6), przez coraz dalej idącą szczegółow ość i w n ik liw ość przedstaw ienia, dążącą do w yd ob ycia sam ej isto ty rzeczy, o której m ow a (7— 9).

N ad u żyw a n ie su p erla tyw u , z czym n iek ied y spotkać się m ożna w po­ w ieści, jest rów n ież w yn ik iem jak n a jin ten syw n iejszeg o p rzeżyw an ia o p isyw an ych fak tów i pew ną form ą w ciągania czyteln ik a w g łęb ię w ła ­ sn ych doznań. Form a ta je st n iezastąp ionym i im m an en tn ym szczegółem w arsztatu tw órczego pisarza, bo obok dającej się zauw ażyć tend en cji do elim in ow an ia tego, co stało się u niego n iem al m anierą, zaobserw ow ać m ożna popraw ki w prow adzające su p erlatyw w m iejsca, gdzie go p ierw o t­ n ie n ie b yło (6, 10— 12).

S toso w an ie kontrastu m a źródło w sp ecyficzn y m sp ojrzen iu autora na św iat, jak b y przez jak iś gigan tyczn y biokular, dzięki którem u u zy ­ sk u jąc n akładanie się na płaszczyźnie opisu uczuć i w rażeń od ległych , a często w p rost sprzecznych, autor przekazuje czy teln ik o w i pełny, w szech ogarn iający obraz rzeczyw istości. Z „p ełności” p rozy Ż erom skiego w y p ły w a tak że częściow o skłonność do unikania p ow szechn ych skrótów m o w y (13— 16), do zastępow ania zaim k ów odpow iad ającym i im szerszym i om ów ien iam i lub opisam i (17— 20).

B ogactw o słow a, tak ch arak terystyczn e dla autora P rzedw iośn ia, nie ma jedn ak n ic w sp óln ego z nie kontrolow aną ob fitością elem en tó w w y ­

18 Podaw ane w tym rozdziale liczby w nawiasach w skazują num ery kolejne przykładów ilustrujących om awiane tutaj zjawiska, um ieszczonych na końcu roz­ działu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Baranku Boży, / który gładzisz grzechy świata, / zmiłuj się nad nami.. (2x) Baranku Boży, / który gładzisz grzechy świata, / obdarz

zem na uniw ersytetach zagranicznych. Otoczenie na dworze królewskim zjednał sobie uprzejmością i powagą, a nade wszystko „królewską cnotą szczodrobliwości”

Ten jakiś ek sperym entalny system pracy spraw iał, że nigdy żadne dzieło Róży Łubieńskiej nie m iało ch a rak teru akadem ickiego, że każde zawsze

57 AKN, dokumenty legislacyjne: Uzasadnienie do projektu ustawy o stosunku Państwa do Kościoła Nowoapostolskiego w Rzeczypospolitej Polskiej oraz projekt umowy w sprawie określenia

Z takiego spojrzenia na śmierć i umieranie płyną istotne konsekwen­ cje praktyczne, związane z odpowiedzialnością terapeutyczną pracow­ ników służby zdrowia:

Łącząc środki sąsiednich kwadratów siatki, otrzymujemy 11 grafów w jednym kawałku i bez pętelek (czyli spójnych i bez cykli ) – takie grafy nazywamy drzewami.. Które

czy charyzmatem, jak to ma często miejsce w systemach ekstensywnych, a staje się odrębnym zawodem, do którego trzeba się specjalnie przygotowywać i w którym trzeba się

W laboratorium centralnym wykorzystującym metodę pomiaru z heksokinazą glukozy, która nie jest podatna na interferencję cukrami innymi niż glukoza, uzyskano wynik