• Nie Znaleziono Wyników

Rozważania nad poezja Mikołaja Sępa Szarzyńskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rozważania nad poezja Mikołaja Sępa Szarzyńskiego"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Giovanni Maver

Rozważania nad poezja Mikołaja

Sępa Szarzyńskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 48/2, 308-334

(2)

GIOVANNI MA VER Członek rzeczyw isty PAN

RO ZW AŻA NIA NAD PO E Z JĄ M IK O Ł A JA SĘ PA SZA RZY ŃSK IEGO

W ro ku 1601 uk azał się, praw dopodobnie w e Lwowie, cieniutki tom ik poezji R y tm y abo w iersze polskie M ikołaja Sępa Szarzyń- skiego. S tało się to dzięki sta ra n iu b ra ta Jak u b a, podstolego „zie­ m ie lw o w sk iej“, w dw adzieścia la t po śm ierci poety. O przyczynach, k tó re skłoniły w ydaw cę do takiego dow odu m iłości b ratersk iej, i o trudnościach, na ja k ie n a tk n ą ł się podczas zb ieran ia w ierszy M ikołaja, in fo rm u je nas sam w dedykacji pośw ięconej Jak ubo w i Leśniow skiem u i poprzedzającej to w ydanie. W ielu ze szlachty, któ rzy znali poetę i k tó rz y czytali jego utw o ry , robiło Ja k u b o w i Sza- rzy ń sk iem u wym ów ki, że „sie o to nie starał, aby prace i pism a [...] [brata] do k u p y były za [...] [jego] sta ra n ie m zebrane i św iatłu po­ k a z an e “ 1. T akiej zachęcie czcicieli ta le n tu M ikołaja nie m ógł J a ­ k u b odmówić, aby się n ie sprzeniew ierzyć obowiązkowi p o d trzy ­ m an ia sław y b rata . N iestety, zbyt w iele było trudności w realizo­ w an iu tego zadania, czas zużyty na ich pokonanie długi, k om p eten­ cja słaba, a re z u lta t niekom pletny.

W szystkim i pism am i i książkam i zajął się niedługo po zgonie poety jego opiekun, S tan isław Starzechow ski, ale niestety, nie udało się Ja k u b o w i w paść na ich ślad. Nie w ięcej szczęścia m iały też jego poszukiw ania „m iedzy ludźm i uczonem ł“. M usiał się więc zadowolić tą cząstką literack iej spuścizny poety, k tó rą posiadał w domu, ty m bardziej że z pow odu złego sta n u zdrow ia obaw iał się, „aby i ta tro cha, co przy [...] [nim] była, jako inszych wiele nie zginęła [...]“ .

1 C y tu ję, w g wyd.: M. S ę p S z a r z y ń s k i , R y tm y oraz anonimowe

pieśni i listy miłosne z w ie k u XVI. Opracował Tadeusz S i n к o. Kraików 1928,

s. 3. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . Seria I, nr 118. [Od Redakcji PL: w y ­ danie to będziem y dalej oznaczać literam i BN. W nielicznych wypadkach interpunkcję lub pisow nię zm ieniliśm y za wyd.: M. Sęp S z a r z y ń s k i ,

R y t m y abo w iersz e polskie. Oprać, i w stępem opatrzyła Jadwiga S o k o ­

(3)

R O Z W A Ż A N I A N A D P O E Z J Ą S Z A R Z Y N S K I E G O 309

Nie czując się jed n ak n a siłach sam em u sprostać tej pracy, choćby w m niejszych rozm iarach, do przejrzen ia i uporządkow a­ nia autografów b ra ta użył „jednej zacnej osoby duchow nej“ i z jej pomocą ogłosił dziełko, na k tó ry m dotąd opiera się nasza znajom ość poezji M ikołaja Sępa Szarzyńskiego.

Z resztą niezupełnie. W trz y w ieki po m ało szczęśliwym J a k u ­ bie Szarzyńskim w iększe powodzenie m iał — lub wierzył, że m a — wielki znaw ca lite ra tu ry staropolskiej A leksander B rückner. W a r­ ty k u le Sępa S za rzyńskiego w iersze n ie zn a n e 2 przy pisał B rü ck n er Szarzyńskiem u 21 w ierszy m iłosnych zaw artych w kodeksie Z a­ m ojskich z końca XVI w ieku. Ignacy Chrzanowski, k tórem u za­ wdzięczam y pierw sze w ydanie kryty czne Sępa S zarzy ń sk ieg o 3, w cale n ie w ątpi, że B rü ck n er tra fił w sedno; z B rücknerem zga­ dzają się rów nież wszyscy, k tó rzy po nim zajm ow ali się ty m za­ gadnieniem . Jedynym , k tó ry — n a podstaw ie argum entów pozy­ tyw n ych i negatyw n y ch — m iał odm ienne zdanie, był Tadeusz Sinko. B ronisław Nadolski, w ychodząc w łaśnie z p u n k tu w idzenia lingw istycznego, k tó ry w arg u m en tacji Sinki odgryw a głów ną rolę, po dokładnym p rzebadaniu całej spraw y doszedł jed n ak do w niosku zupełnie odpow iadającego tezie B rü c k n e ra 4.

2 A. B r ü c k n e r , Sępa Szarzyńskiego wiersze nieznane. B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1891, t. 3, s. 531—532.

3 M. S ę p S z a r z y ń s k i , Poezje. Z pierwodruku (1601) i rękopisu wydał Ign. C h r z a n o w s k i . Kraków 1903. B i b l i o t e k a P i s a r z ó w P o l s k i c h , 42. Na s. 4: „Że to poezje Szarzyńskiego, nie ulega w ątp li­ w ości“.

4 T. S i n k o , Proble m y Sępowe. W wyd.: Studia staropolskie. Księga ku czci Aleksandra Brücknera. Kraków 1928, s. 457—465. Także BN, s. X X VI— X X IX. — B. N a d o l s k i , Ze studiów nad twórczością M. Sępa S zarzyń ­

skiego. P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , XXVII, 1930, z. 1, s. 1—25. (Autor przyrzekł kontynuację tej rozprawy, ale dotychczas się nie ukazała.) B r ü c k ­ n e r podtrzymuje swój punkt widzenia w artykule: Trybunał literacki. Szkic. P a m i ę t n i k W a r s z a w s k i , I, 1929, z. 1, s. 62—63. Z Sinką zgadza się Wacław B o r o w y (Od Kochanowskiego do Staffa. Antologia liryki polskiej. Lw ów 1930) i oddziela poezje „Anonima z drugiej poło­ w y XVI w .“ od poezji z wydania r. 1601, a w przypisach (s. 351) ogranicza się do uwagi, że „Anonim“ jest identyczny „wedle niektórych badaczy“ z Sępem Szarzyńskim. W końcu — aby w yjść z lat 1928— 1930, tak bogatych w badania nad twórczością Sępa — dodam, że niedaw no Claude B a c k v i s

(Słowacki et Vhéritage baroque. W wyd.: Juliusz Słowacki. 1809—1849.

Księga zbiorowa w stulecie zgonu. Londyn 1951, s. 64, przypis) mówiąc przypadkowo o pew nym utworze z kodeksu Zamojskich, przypisuje go Sępowi Szarzyńskiemu.

(4)

310 G I O V A N N I M A V E R

S p raw a w y d aje się więc ostatecznie zam knięta; i rzeczywiście, 0 ile mi w iadom o, nie poddaw ano jej dyskusji. Osobiście nie jestem w cale przekonany, by B rü c k n e r i N adolski m ieli rację. Nie zam ie­ rzam jed n ak zwalczać ich p u n k tu w idzenia now ym i szczegółowym ro ztrząsan iem rozm aitych stro n tego problem u. D la celów obec­ nego szkicu w y starczy m oże uspraw iedliw ienie, choćby tylk o częścio­ wo ważne, że ograniczam m oje badan ia jedynie do edycji Ja k u b a Szarzyńskiego. M uszę przecież n aty ch m iast zaznaczyć, że badanie in n y ch u tw oró w Sępa, poza zaw arty m i w w ydaniu z r. 1601, je st więcej niż uspraw iedliw ione. A b stra h u ją c od faktu, że zbiory w ie r­ szy polskich z w. XVI i XV II, tzw. silvae rerum , zaw ierają często — bez podania nazw iska au to ra — rów nież u tw o ry poetów znanych (w kodeksie Z am ojskich m ieszczą się i w iersze należące n a pew no do Szarzyńskiego), w y starczy odwołać się do tek stu w spom nianej dedykacji, by uznać p ełn ą doniosłość i niem al konieczność takiego badania. D edykacja bow iem budzi — w zestaw ieniu z poezjam i, k tó re poprzedza — najpow ażniejsze zastrzeżenia w stosunku do tezy B rücknera-N adolskiego. Ja k że to: w śród autografów b rata, k tóre posiadał J a k u b Szarzyński i k tó re zaw ierały rów nież w iersze bardzo słabe, nie fig u ru je żaden z cennych utw o ró w m iłosnych, przypisy ­ w anych obecnie Szarzyńskiem u? N ie wiem, dlaczego Sinko nie uciek ł się dla p o d trzy m an ia swego zd ania tak że do tego argum entu, ale pew ne, że ów b rak edycji z r. 1601 (jeśli o b rak chodzi) w ydaje się dziw ny. Na pierw sze w ejrzenie n ie tru d n o go w ytłum aczyć.

Poeta sam m ógł się w yprzeć sw ych „błędów m łodzieńczych“ 5 1 spalił w iersze m iłosne, by nie kazić nim i surow ych ideałów reli­ g ijny ch i p atrio ty czn ych, k tó ry m i są ożywione p raw ie w szystkie in n e jego u tw o ry. A jeśli tego nie zrobił, to funk cję „czyściciela“ podjął, być może, ów duchow ny, k tó re m u J a k u b Szarzyński po­ w ierzy ł rew izję pap ieró w b ra ta (nie należy zapom inać, że jesteśm y w pełni k o n trrefo rm acji). W szystko to w ygląda bardzo praw do ­ podobnie, ale jak w tak im razie w ytłum aczyć, w łaśnie w w ydaniu

5 Myślę o wierszu: „I z płaczem ganię m łodości mej skoki“ (sonet I). Wiersz odnosi się prawdopodobnie do jakichś wyskoków m łodzieńczych, ale rów nie dobrze może się odnosić do grzeszków literackich popełnionych za młodu. Tak rozum ie to początkowo B r ü c k n e r (Sępa Szarzyńskiego wiersze

nieznane, s. 533), później jednak (Trybunał literacki, s. 62) widzi w nich

(5)

R O Z W A Ż A N I A N A D P O E Z J Ą S Z A R Z Y Ń S K I E G O 311

„oczyszczonym “, obecność w ierszy m iłosnych. Czy jest to sfałszo­ w any dodatek? 6

Chodzi co p raw d a o wiersze bardzo niew inne, ale ta k samo niew inna je st większość przypisyw anych Szarzyńskiem u erotyków . A wobec powszechnego p raw ie w pieśniach późnego cinquecenta pom ieszania św iętości i świeckości — hipoteza ostracyzm u, obojęt­ nie z k tó rej stro n y grożącego, nie w ydaje się ważka.

Przyjęcie jako zasady — pow ątpiew ania w autentyczność w ier­ szy przypisyw anych Szarzyńskiem u nie jest więc bezpodstaw ne. N akazuje nam ono raczej zwiększyć w ym agania w stosunku do poszlak, k tó re się pow ołuje na jej poparcie.

W ychodząc z założenia, że w w ypadkach tego rodzaju bierze się pod uw agę dowód badacza, któ ry popiera tezę B rücknera, a nie tego, kto się jej sprzeciw ia, stosujem y k ry te riu m bardziej sztyw ne i spostrzegam y, że arg u m en tacja Nadolskiego, jakkolw iek prow adzo­ na m etodą nie do zaczepienia, je st często zwodnicza i dw uznaczna w szczegółach, a w całości — krucha. Nie zam ierzam , jak już zaz­ naczyłem , reasum ow ać całego zagadnienia. A by uniknąć posądzenia 0 zbytnią, a więc bezpodstaw ną ogólnikowość, zatrzym am się jed y ­ nie na ch arakterze i w ym ow ie dwóch typów podobieństw stylis­ tycznych (zachodzących m iędzy utw o ram i w w ydaniu z r. 1601 1 poezjam i z kodeksu Zam ojskich), przytoczonych przez Nadolskiego na korzyść w łasnej tezy.

Chodzi o szczególny sposób łączenia pojedynczych wierszy, ściślej: a) o p ow tarzanie lub przeciw staw ianie danych fraz (wy­ rażeń), b) o zaczynanie n astępnej zw rotki końcowym w ierszem zw rotki poprzedniej.

Je śli idzie o zbieżność drugą (b), Nadolski czterem przykładom z w ierszy m iłosnych kodeksu przeciw staw ia tylko jeden z edycji r, 1601 (to oczywiście za mało, by wyciągać wnioski). Jeszcze m niej w ażne je st porów nanie (ad a) p arafrazy psalm u: „M iserere

mei, Deus, quoniam conculcavit m e hom o“ — z k ró tk ą Fraszką do A nusi.

W psalm ie stajem y wobec rzeczyw istej osobliwości stylistycznej. Zaw dzięczam y ją jed n ak nie Szarzyńskiem u, lecz wzorowi, k tó ry poeta naśladuje. Nie ma natom iast nic szczególnego, z p u n k tu

6 We wznowionej dyskusji wokół autorstwa wiersza: „Zaprzęż nie Tygry, nie Lwice, Cyprido“ (BN, s. 62) — przeważyła teza na rzecz autorstwa Jana S m o l i k a . Zob. A. F e i, Z poezji staropolskiej. Jan Smolik. P a m i ę t ­ n i k L i t e r a c k i , X X XIII, 1936, z. 4, s. 832, przypis 1.

(6)

312 G I O V A N N I M A Y E R

w idzenia tech nik i stylistycznej, w żarto bliw ej i lekkiej Fraszce do

A n u s i 7.

Zbieżności leksykalne, k tó ry m i N adolski się zajm u je (s. 15— 16), są n a p raw d ę bardzo ważne. Z tego w zględu nie n eguję, że jed en czy k ilk a w ierszy, k tó re się p rzy p isu je Szarzyńskiem u, istotnie zaw dzięczam y tem u poecie. A le m ogło być rów nież inaczej. Bo co n am zab ran ia przyjąć, że Sęp, oczywiście na m iarę m niejszą od K ochanow skiego, m iał także jakich ś sw oich naśladowców ? W tak im w y pad k u n ajw ażn iejsze a rg u m e n ty p o p ierające tezę B rü ck n era-N a- dolskiego stra c iły b y całą sw oją doniosłość.

Jak k o lw iek było, sądzę, że wobec słusznych w ątpliw ości należy ograniczyć się w rozw ażaniu i ocenie dzieła poetyckiego Szarzyń­ skiego do tego, co bezspornie je st jego w łasnością. Tym w ięcej, że sztu k a p oety — po w yłączeniu z niej w ierszy erotycznych — u k a z u je się nam , z m ały m i w yjątk am i, jak o całość z w a rta w suro­ wości tem a tó w i posiadająca w łasn e środki ekspresji.

*

W łączenie w u tw o ry Sępa S zarzyńskiego w ierszy erotycznych odwiodło, w edłu g m ego m niem ania, k ry ty k ę polską od sp raw ied li­ w ej oceny tego, co do poety należy. Nie m niej szkodliw a dla oceny poezji Sępa b y ła e ty k ie ta naśladow cy J a n a Kochanowskiego, k tó ra

7 N a d o l s k i , op. cit., s. 5. Oto przykłady: psalm LVI, w. 2: „Bo mię przeciwnik depce“ ; w. 5: „Depce m ię srodze“ ; w. 7: „W żaden dzień“; w. 9: „choć w e d nie“ ; w. 8: „I noc n ie próżna“ ; w . 10: „Mnie w nocy ciśn ie“; w . 21—23: „I w zborach radzą, aby głow ę m oję [...] skrytą zdradą [...] Stra­ cili“; w. 27: „Będziesz odwłaczał zborowi zdradnemu“ (w trzech pierwszych przykładach S z a r z y ń s k i skrupulatnie trzyma się łacińskiej parafrazy tegoż psalm u pióra poety szkockiego B u c h a n a n a ) . N ie jestem w stanie znaleźć nic w spólnego m iędzy powagą nieco retoryczną stylu Buchanana a lekkością Fraszki do A n usi („Jeśli oczu hamować swoich n ie um iały Leśnych krynic boginie [...] Jeśli nieśm iertnym stanom żałość rozkazuje [...] Jakoż ja mam hamować, by na lic e moje Z oczu sm utnych żałośnie n ie płynęły zdro­ je? Jako serce powściągać [...]?“). C ytowane przez Nadolskiego „repetycje“ lub „przeciwstawienia“ fraz są następujące: w pieśni S tefanow i Batoremu,

królowi polskiem u w. 40 (ostatni strofy 10): „A straszny tyran sam strach,

hańbę, szkodę czuje“ — powtórzony został w w. 41 strofy 11: „Strach, hańbę, szkodę czuje“ ; a oto repetycje w poezjach miłosnych: Do Kasie, w. 4 (BN, s. 79): „Patrzam a gin ę“ ; w. 5: „Patrzam a gin ę“ ; Do Anusie, w . 16 (BN, s. 85): „ma powolność, z której się ty śm iała?“; w . 17: „Śmiałaś się “; Frasunk, w. 8 (BN, s. 87): „lecz m e serce nadzieja cieszyła“; w. 9: „Nadzieja cieszyła“;

Do Anusie, w. 8 (BN, s. 90): „Czynią, że ja ufam tobie“ ; w- 9: „Ufam

(7)

R O Z W A Ż A N I A N A D P O E Z J Ą S Z A R Z Y Ń S K I E G O 313

od daw na do Szarzyńskiego przylgnęła. Nie m am y żadnych zastrze­ żeń co do prostego odw ołania się do Kochanowskiego ,,staro ży t­ n y ch “, jak np. B artłom iej P aprocki (w r. 1584 określa on S zarzyń­ skiego jako ,,człow ieka uczonego i poetę po Ja n ie K ochanow skim przedniejszego w polskim w ierszu“ 8) czy Szym on Starow olski, k tó ry w jakieś trzydzieści la t później ogłasza Szarzyńskiego, idąc za Paprockim , ,,magnae expectationis iuvenis, et post Cochanovïum

poeta Polonicus prim us [...]9. Trudno jed n ak zgodzić się z większo­

ścią k ry ty k ó w polskich, gdy — zw racając większą uw agę na drobne i pospolite zbieżności niż na daleko w ażniejsze różnice w poezji obydw u tw órców — m ówią o ,,szkole“ Kochanowskiego, którego Sęp jakoby b ył uczniem, i to, w dodatku, najlepszym . W gruncie rzeczy, jeśli w ykluczyć poezję patriotyczną, m ało znajdziem y wspólnego m iędzy jasnym , pogodnym, pełnym życia dziełem poe­ tyckim Kochanowskiego, a p ełną u d ręk i sztuką Szarzyńskiego, k tó ry z życia bierze i naśw ietla tylko w artości najw yższe i n ajbardziej heroiczne 10.

Tu przecież m ożna postaw ić zastrzeżenie, że jeśli chodzi o psal- my, w pływ Kochanowskiego na Sępa je s t tak oczywisty, iż nie może być negow any, i odwołać się do studium Nadolskiego, dostar­ czającego obfitej dokum entacji tego w pływ u. Je d n ak w yw ody N a­ dolskiego tylko na pozór są słuszne; w rzeczyw istości zbadanie prze­ róbek psalm ów D aw idow ych udowodni, że Sęp nigdy nie był ,,uczniem “ Kochanowskiego. Można n aw et wyw nioskow ać, że um y śl­ nie być nim nie chciał. Oczywiście, tru d n o sobie w yobrazić, by nie znał poezji swego w ielkiego p rek u rso ra i nie odczuł, jak wszyscy ówcześni poeci polscy, jej czaru. Ale kiedy w ściśle określonym g atu n k u literack im — parafrazach psalm ów — n a tk n ą ł się na swej drodze n a m istrza polskiej poezji w arstw w ykształconych i gdy pokusa naśladow ania go stała się nieodparta, Szarzyński nie poddał się im pulsow i i w olał trzym ać się drogi, p raw ie zawsze sa­ m otnej, k tó rą w skazyw ały m u jego wrażliw ość i talent.

8 Herby rycerstw a polskiego. Kraków 1858, s. 252. Cytowane w BN, s. IV.

9 L. S i m o n , Starowolski o Mikołaju Sępie-Szarzyńskim. R u c h L i t e ­ r a c k i , III, 1928, nr 1, s. 30.

10 Zob. w tej sprawie sąd na ogół bardzo słuszny: A. F e i, O charakte­

ry styk ę poezji polskiej X V I wieku. R u c h L i t e r a c k i , VII, 1932, nr 5,

s. 137.

(8)

314 G I O V A N N I M A Y E R

D zieje zetknięcia się Sępa z poezją Kochanowskiego dają się zrekonstruow ać tylko n a podstaw ie przypuszczeń, są jed n ak zbyt in teresu jące, b y się n a d nim i n ie zatrzym ać. Bardzo w skazane w y­ d a je się rów nież zaczęcie badań n a d poezją Szarzyńskiego od jego sześciu p arafraz psalm ów Daw idow ych, poniew aż w szystko każe podejrzew ać, że zasadniczą część poetyckiego term in o w an ia Sępa sta ­ now ią w łaśnie p ara fra z y i p rz e k ła d y n .

*

W drugiej poł. XVI w. p a ra fra z y i p rzek ład y psalm ów były b a r­ dzo m odne p raw ie w e w szystkich lite ra tu ra c h Zachodu. Poeci pro­ testanccy popisyw ali się nim i nie m niej niż koledzy katoliccy, i tak jedni, ja k i drudzy uciekali się bądź do łaciny ty p u m niej lub w ięcej horacjuszow skiego, bądź do rozm aitych języków narodo­ wych. P arafrazy , św iadectw o odnow y ducha religijnego, szczególnie te pisane po łacinie, daw ały poetom okazję do udow odnienia sw ych zdolności i pokazania w łasnego w irtuozostw a. Tego rodzaju po­ dw ójne znam ię o d najd u jem y w n ajw yższym stopniu w uczonych i stylistycznie w ycyzelow anych łacińskich p arafrazach psalm ów p ió ra B uchanana, Szkota z urodzenia, kosm opolity ze skłonności, k tó ry doszedł do w ielkiej sław y w drugiej poł. XVI w ieku. Psalm y jego (pierw sze w ydanie w r. 1566; w r. 1581 było ju ż 14 wydań) znalazły w k rótce licznych naśladow ców . Je d n y m z nich jest J a n Ko­ chanowski, k tó ry — jeśli idzie o P sałterz D aw idów — wiele zaw­ dzięcza szkockiem u hum aniście. P salm y B uchanana są „źródłem “ ju ż od daw na uznanym i szczegółowo opracow anym , dlatego dziwne, że dotąd nie pom yślano o m ożliwej zależności od n ich psalm ów Sępa. W praw dzie Sinko sądził, że i Szarzyński m usiał n ad swoimi p a rafrazam i pracow ać ,,z jakim ś kom entarzem do psalm ów, a może i z szerszym ich w y k ład em “ 12. Je d n ak m yśląc wciąż o Kochanow­ skim , ten w y trw a ły i szczęśliwy badacz związków m iędzy litera ­ tu r ą polską i łacińską, klasyczną i hum anistyczną, jak b y um yślnie ograniczył zakres swoich badań. Pisał:

Ma się wrażenie, jakoby znany mu [Sępowi] z rękopisu, a potem i z druf ku, Psałterz K ochanowskiego w ydaw ał mu się (w św ietle ówczesnych

11 Zgadzam się w tym z N a d o l s k i m (op. cit., s. 12); przede wszystkim z jego ostateczną konkluzją: „I podczas gdy inni zaprawiali się przez poezję łacińską do późniejszej twórczości w języku ojczystym, Sęp tę szkołę prze­ szedł przez przekłady i przeróbki“ (s. 25).

(9)

R O Z W A Ż A N I A N A D P O E Z J A S Z A R Z Y Ń S K I E G O 315

pojęć) ostatecznym rozwiązaniem problemu przekładu psalm ów Dawi­ dowych na język polski. On sam na tym polu nie próbował już w spół­ zawodniczyć z mistrzem z Czarnolasu [...] 13.

W rzeczywistości spraw y rozw ijały się w sposób inny, bardziej prosty, a równocześnie bardziej skom plikowany. Bardziej prosty, jeśli chodzi o p arafrazy psalm ów: XIX, LII, LVI; bardziej skom ­ plikow any w odniesieniu do psalm ów: CXXX, LXX, CX XIII (w ty m porządku ukazują się psalm y w w ydaniu z r. 1601). W pierw szych trzech p arafrazach Sęp tak się zbliża do B uchanana, że bez p rze­ sady m ożna je uważać za praw dziw ie poetyckie przekłady tek stu Szkota. Nie m a w nich nic, co m ogłoby świadczyć o jakim kolw iek pochodzeniu od odpowiednich p arafraz Kochanowskiego. Zbieżności m iędzy jednym i i drugim i odnoszą się do ich wspólnego wzoru: Buchanana. Aby dać obraz tego stosunku, cytu ję dla przy k ład u w całości pierw szą część psalm u X IX w trzech redakcjach: B ucha­ nana, Kochanowskiego i Szarzyńskiego. O dm ienne ustosunkow anie się do tego sam ego oryginału obu poetów polskich — żyjących praw ie jednocześnie — pozwoli uchwycić w sam ym akcie tw orze­ nia i odtw arzania w yraźne różnice w ich środkach ekspresji i we wrażliwości artystycznej.

B U C H A N A N

Insanientis gens sapientiae, Addicta mentem erroribus impiis,

Tot luce flammarum corruscum Cerne oculis animoąue coelum. Hinc disce, prudens quam fuit artifex Qui templa Olym pi fornice flammeo

Suspendit, et terrae capacem Et pelagi sinuavit arcum. Dies tenébras et tenebrae diem Semper prementes perpétua vice,

Non fortuito res caducas Ire monent per inane la p s u 14.

K O C H A N O W SK I

Głupia mądrości, rozumie szalony, Gdyś na umyśle tak jest zaślepiony, Że Boga nie znasz, tym cielesnym okiem Pojźrzy przynamniej po niebie szyrokiem!

13 Tamże.

14 Cytuję z bardzo dokładnego wydania: G. B u c h a n a n , Opera omnia. Edinburgh 1715.

(10)

316 G I O V A N N I M A V E R

Jest kto krom Boga, o kim byś rozumiał, Żeby albo mógł, albo w ięc i umiał Ten sklep zaw iesić nieustanowiony, Złotymi zewsząd gwiazdami natkniony? Dzień ustawicznie nocy naszladując, Noc także dniowi wzajem ustępując Opatrzność Pańską jaw n ie wyznawają; Toż i porządne nieba powiadają

Nie ludzkim głosem. Który nie jest taki, Aby go człowiek mógł słyszeć wszelaki, Lecz z sprawą swoją ruchem jednostajnym, Który wszytkiem u św iatu nie jest tajnym.

S Z A R Z Y Ń S K I

Narodzie, głupią mądrością chłubliwy I błędom zm yślnym w ierzyć uporczywy, M nóstwem gw iazd ślicznych niebo ozdobione Obacz, a sm ysły wżdy oświeć zaćmione! Poznasz, że mądrym, że jest wiekuistym Pan, co ma pałac na sklepie ognistym, W którym zaw iesił i w ietrzne próżności I możną wodę [wjzniósł z ziemnej ciężkości. W pew ne godziny dzień — nocy cieniowi, W pew ne godziny noc zstępując dniowi,

Świadczą sw ym biegiem, tak porządnie zgodnym, Że nie trafunkiem św iat stanął przygodnym. Nieba machina tak zgodnie sprawiona, Że mądrość Pańska, że moc nieskończona Wiecznie ją rządzi, woła: a po wielkim Św iecie jest słyszny głos i uszom wszelkim.

A nalizując w iersz po w ierszu, n ietrud no byłoby z porów nania trzech tek stó w w yciągnąć w ielu wniosków. O graniczm y się jednak tylko do w niosków zasadniczych. Jasne, i n ie w ym aga to szczegó­ łow ych przykładów , że Sęp w ierniej idzie za w spólnym wzorem niż Kochanowski. Szarzyński jednak, choć nie odbiega od tekstu B uchanana, p o trafi nadać przekładow i pew ne swoiste cechy. Ko­ chanow ski upraszcza, w y jaśn ia i nie zawsze unika zbaczania ku prozie objaśniającej („Jest kto krom Boga, o kim byś rozum iał, Żeby albo mógł, albo więc i um iał Ten sklep zaw iesić“). Styl Sza­ rzyńskiego jest poważny, powściągliwy, niekiedy trochę n iejasny 15.

is w wierszu 8 proponuje S i n к o w m iejsce „zniósł“ lekcję „wzniósł“ ( „ w z n i ó s ł w górę w ody“). Poprawka nie w ydaje mi się wystarczająco uza­ sadniona; przy, zachowaniu lekcji „zniósł“ m ielibyśm y sens: „uwolnił wodę z jej ziem skiego ciężaru“. Por. L i n d e (t. 6, s. 1125): „Pocieszył smutne, Z n i ó s ł s z y z nich jarzmo niew oli okrutne“ (z O d y m a l s k i e g o , r. 1670).

(11)

R O Z W A Ż A N I A N A D P O E Z J Ą S Z A R Z Y Ń S K I E G O 317

Uporczyw ym i naw rotam i i różnym i środkam i stylistycznym i (r e- p e t y с j a : „Poznasz, że m ądrym , że jest w iekuistym P a n “ ; „Że m ądrość Pańska, że moc nieskończona“ ; a n a f o r a : „W pew ne go­ dziny [...], W pew ne godziny“ ; p r z e r z u t n i a : „że jest w iekuistym P a n “ ; i n w e r s j a : w. 2 i 3 zw rotki czw artej) posługuje się poeta um iejętnie, by w nastrojow ą, lekko patetyczną form ę przenieść uczony i polerow any dyskurs B uchanana. W czw artej zwrotce, k tó ra zaczyna się wierszem pozornie pokornym (a pow tórzenie słowa „zgodnie“ jak b y chciało nas zatrzym ać w atm osferze w ierszy po­ przednich), Szarzyński dzięki odważnej, w pierw szej chw ili den er­ w ującej, inw ersji osiąga wysokie napięcie dram atyczne, k tó re roz­ pływ a się w chóralnej pochwale całej ludzkości. P otężnym akordem odryw a się Sęp od oryginału i w ściśle odm ierzone rozw ażania B uchanana w łącza dreszcz w iary i ferm en t poezji.

M om enty ta k szczęśliwe są w Sępowych parafrazach psalm ów B uchanana bardzo rzadkie. W ystępuje w nich natom iast ustaw iczny wysiłek, by naginać obrazy i rozum ow anie hum an isty szkockiego do w łasnego tem p eram en tu religijnego i artystycznego. Nie m ożna pojąć sztuki Szarzyńskiego, jeśli się nie uzna jego potrzeby m ode­ low ania pracy dla nadania jej odcienia indyw idualnego. Trzeba jednak przyznać, że dość często b rak poecie dośw iadczenia i um iaru, aby osiągnąć zam ierzony cel.

In n ym p rzykładem postępow ania, k tó re w lite ra tu rz e o dopiero się form ującej tra d y c ji poetyckiej uderza śmiałością, jest ostatnia zw rotka psalm u XIX:

Słowa ust moich, myśl serca mojego Pokorną przyjąć racz uniżonego,

Proszę, o Panie! Bo tyś jest zbawieniem, Bogiem, nadzieją i mym w spom ożeniem 16.

16 Oto dla porównania odpowiednie wiersze:

B U C H A N A N

„Quae lingua fundit verba, quod in sinu Secum lutat mens tacito, accipe Placatus, o nostrae salutis

Arx, Dominus, Deus et Redemptor!“

K O C H A N O W S K I

„Daj, Boże, aby ust moich śpiewanie, Także i serca m ego rozmyślanie, G’m yśli Twej było, o Pocieszycielu I Twierdzo moja, o mój Zbawicielu!“

(12)

318 G I O V A N N I M A V E R

G dyby się rozciągnęło ten porów naw czy rozbiór na cały psalm X IX i psalm L II (w psalm ie LVI K ochanow ski dość znacznie oddala się od B uchanana, więc p orów nanie trójkow e byłoby bezużyteczne), re z u lta t nie zm ieniłby w niczym w niosku, k tó ry m ożna w yciągnąć z poprzednich cytatów : zbieżności u poetów polskich biorą swój początek w e w spólnym dla obu źródle 17.

Rozw ażania te tracą jed n ak moc dowodu, jeśli od pierw szych dw óch psalm ów — i od psalm u LVI, który, jak już powiedziałem , nie pozw ala n a porów nania z K ochanow skim — przejdzie się do roztrząsania psalm u CX XX („De p rojun dis clam avi ad Te, D om ine“). Zaraz na początku tego psalm u, gdzie Szarzyński w ykazuje w iększą niezależność wobec B uchanana, dostrzegam y doskonałą zgodność z K ochanow skim , k tó ra — nie zn ajd u jąc dokładnego p rzy k ład u we w spólnym w zorze — n ie może być przypadkow a. Oto pierw sze dw ie zw rotki trzech tekstów :

B U C H A N A N

Curarum rapidis fluctibus obrutus, Arcanis animi de penetralibus,

Audi verba precantis Clamavi, pater optime:

Audi verba, pater, quae tibi supplices Multo cum gemitu fundimus: applice

Intentam bonus aurem Tristes ad querimonias.

17 W ten sposób upada twierdzenie N a d o l s k i e g o (op. cit., s. 15), który dla udokumentowania swej tezy o zależności Sępa Szarzyńskiego (= S z) od Kochanowskiego (= K ) przytacza następujące przykłady: p s a l m X IX — К w. 25: „Od wschodnich granic“, Sz w. 33: „Od wschodu“ (B „Abus-

que Eoo cardine“); К w. 29: „Ale porządek“, Sz w. 37: „Ale porządek“ (B „Sed ordo“); К w. 30: „Nie tak“, Sz w. 38: „Nie tak“ (B „Non sic“); p s a l m

LII (wiersz ośmiozgłoskowy, używ any tu przez obu poetów, znajduje dokład­ ny wzór w wierszu В) — К w. 1: „Co się chlubisz“, Sz w. 1: „Czemu się chlubisz“ (B „Quid gloriaris“); К w. 13: „Przeto cię też B óg“, Sz. w. 13: „Przetoż cię Pan B óg“ (B „Ergo Deus t e “); К w. 21: „Otóż — rzeka — on, co w złocie“, Sz w. 21: „Rzecze: »Onoż on, co w złocie«“ (B „En Ule gazis,

in quit“); К w. 25: „A ja jako [...] krzak oliw y“, Sz w. 25: „A ja, drzewo jak

oliw y“ (B „Ego ceu virens olivula“); К w. 27: „Kwitnąć będę“, Sz w. 27: „Kwitnąć będę“ (B „Florebo“). We w szystkich tych przykładach (nie opuści­ łem żadnego z cytowanych przez Nadolskiego) zarówno K o c h a n o w s k i , jak i S z a r z y ń s k i tłumaczą w iernie B u c h a n a n a (=B ): ich zgodność nie jest dowodem zależności w obrębie przekładów polskich.

(13)

R O Z W A Ż A N I A N A D P O E Z J Ą S Z A R Z Y Ń S K I E G O

319 K O C H A N O W S K I

W troskach głębokich ponurzony, Do ciebie, Boże niezmierzony, Wołam, racz smutne prośby moje Przyjąć w łaskaw e uszy swoje! Jeśli tej z nami surowości Będziesz chciał użyć, jako złości Nasze są godne: kto praw, Panie, Przed srogim sądem Twym zostanie?

S Z A R Z Y Ń S K I

W grzechach srogich ponurzony, Ze wnętrzności serca mego Wołam, Boże niezmierzony! Mego głosu rzewliwego Racz słyszeć prośby płaczliwe, A z miłosierdzia twojego Nakłoń ucho lutościwe!

P om ijając kilka różnic (chodzi o różnice w iersza i stro fy — zwłaszcza strofy Szarzyńskiego, użytej przez niego tylko jed y n y raz, nie spotykanej n atom iast u Kochanowskiego; w y stęp u je też roz­ bieżność w posługiw aniu się rym am i, ale tu wchodzi w g rę p re - dylekcja Kochanowskiego do rym ów parzystych, a Szarzyńskiego do nieparzystych) trzeb a stw ierdzić, że w tekstach polskich uderza przede w szystkim identyczność rym u: „ponurzony“ / „niezm ierzony“. „P onurzony“, k tó ry m poeta tłum aczy w yraz „o b r u t u s m ógłby się mieścić w kategorii zgodności współzależnych, ale „niezm ierzony“ użyty je s t w m iejsce „optim us“, jasne więc, że Szarzyński idzie tu za tekstem Kochanowskiego 18.

Czy będzie to w łaśnie w ypadek, że Szarzyński oddala się od B uchanana (a n ietru d n o byłoby dać liczne dowody takiej em ancy­ pacji), gdy k o n tyn u u jąc dzieło tłum acza psalm isty m a przed oczyma równocześnie i parafrazę tego samego psalm u, napisaną przez swego w ielkiego poprzednika? T rudno się oprzeć w rażeniu, że m iędzy tą podw ójną koincydencją (spotkanie z jednej strony, roz­ b ra t — z drugiej) m usi być jakiś związek. Tym bardziej, że w póź­ niejszych parafrazach psalm ów LXX i CX XIII — trzym am się

18 Pierwsze w ydanie Psałterza K o c h a n o w s k i e g o sięga r. 1579 (zob. K. P i e k a r s k i , Bibliografia dzieł J. Kochanowskiego. W iek XVI i XVII. Kraków 1930, s. 45), jest w ięc tylko o dwa lata wcześniejsze od śmierci Sępa Szarzyńskiego, która nastąpiła w roku 1581. Nie ulega jednak wątpliwości, że już przed tą datą krążyły odpisy przekładu.

(14)

320 G I O V A N N I M A Y E R

w ciąż porządku w ydania z r. 1601 — Sęp praw ie zupełnie porzuca B uchanana, nie idąc w cale za K o ch an o w sk im 19. Nie odw ażyłbym się tw ierdzić, chociaż m oje poszukiw ania w śród licznych łacińskich, w łoskich i francuskich p a ra fra z psalm ów były bezowocne, że Sza- rzy ń sk i — tłum acz i naśladow ca — w ostatnich dwóch parafrazach w y stę p u je jako poeta n a w skroś oryginalny. Jedno w y daje się przecież pew ne: o ile poeta — trz y m ają c się ściśle tek stu — znalazł w jego ad aptacji sposób, by dać odczuć swój głos (co w iem y już z ba­ d ania psalm ów poprzednich), o ty le teraz, w dwóch psalm ach ostatnich, daje bezpośredni u p u st sw em u niepokojow i i sw ym n a­ dziejom. M ożna rów nież dostrzec lekkie zbliżenie psalm ów LX X i CX X III do b ardziej osobistych utw o rów Sępa, tzn. do so n e tó w 20.

Jeśli t% w yw ody nie są m irażem , to fazy, przez k tó re przeszedł ,.psalm ista“ Szarzyński, w yglądały by w przybliżeniu następująco: na początku p rzek ład y z B uchanana noszą widoczne piętn o indy­ w idualności tłum acza; p otem dow iaduje się Sęp o dziele analogicz­ nym , w ykonanym już po m istrzow sku przez Kochanowskiego, i choć niezupełnie m u się u d aje uw olnić od sugestii wielkiego kon k uren ta, nie chce iść jego śladem , porzucając też równocześnie wzór, k tó ry m tam te n się inspirow ał; w końcu — z pow odu stanow iska, które z ajął wobec B uchanana i K ochanowskiego, a trochę i dlatego, że po pierw szych p róbach poczuł się pew niejszy — odrzuca wszystko, co uw aża za n iep o trzeb n y balast, a co w rzeczywistości oddało m u najlepsze usługi, i przez k ró tk i okres idzie w łasną drogą.

Takie „dzieje“ psalm ów Szarzyńskiego, hipotetyczne, ale w y tłu ­ m aczone p ew nym i praw dopodobnym i poszlakam i, o pierają się na założeniu, p rzy ję ty m tu im plicite, że u k ład psalm ów w w ydaniu z r. 1601 je st ściśle chronologiczny i pochodzi od sam ego poety, a więc nie m oże być p rzy p isan y b ra tu czy też owemu księdzu, k tó ry pom agał Jak u b o w i Szarzyńskiem u porządkow ać i rew idow ać ręko­ pisy Sępa. T rudno isto tn ie przypuszczać, by te dwie osoby m ogły bez jakiegoś pow odu m ieszać u k ład liczbow y psalm ów. Daleko

19 Odosobnionej rem iniscencji z K o c h a n o w s k i e g o można by się doszukiwać w inwokacji psalm u LX X (w. 7): „Niech się w styda“, która u poety z Czarnolasu brzmi: „Niechaj się w stydzą“.

20 Por.: „Ciebie [...] Wzywam, w ątły, ubogi i nigdzie bezpieczny“ (psalm LXX, w. 1—2) — „Cóż będę czynił [...] Wątły, niebaczny“ (sonet IV, w. 9—10); „Słuszniej wiecznej [duszy] ma służyć, co się musi psować“ (psalm LXX, w. 8) — „rzeczy one, Które i mienić, i muszą sie psować“ (so­ net V, w. 3—4).

(15)

R O Z W A Ż A N I A N A D P O E Z J A S Z A R Z Y Ń S K I E G O 321

tru dn iej jed nak przypisać im k ry ty k ę w ew nętrzną utw orów , w ed­ ług której p rzy ję ty porządek znajduje swoje uzasadnienie.

J a k i jest stosunek chronologiczny m iędzy psalm am i a innym i utw oram i Szarzyńskiego? B rak bezpośrednich św iadectw o dziele Sępa, skąpe wiadomości o jego życiu, a także krótkotrw ałość tego życia — nie pozw alają n a odpowiedź pew ną i w yczerpującą. W ia­ domości o życiu poety sprow adzają się do kilku wzm ianek. W roku 1570, kiedy podpisyw ał a k t donacyjny swego ojca, przekroczył Szarzyński la t dwadzieścia. W m aju 1565 był zapisany na u n iw e r­ sytecie w ittenberskim , a w e w rześniu na lipskim. Różne poszlaki w skazują na pobyt poety (dla studiów) w e Włoszech. We wczesnej m łodości był Szarzyński p ro testan tem (gdyby nim nie był, nie uczęszczałby n a u n iw ersy tety w W ittenberdze i Lipsku), później stał się gorącym katolikiem . U m arł w roku 1581. D ata urodzenia jest niepew na, ale opierając się na powyższych wiadom ościach m ożna ją ustalić z dużym praw dopodobieństw em na rok około 1550 — może przypada nieco wcześniej, na pewno nie p ó ź n ie j21.

S tąd działalność poetycka Szarzyńskiego zam knięta jest a priori w okresie nie dłuższym od dziesięciolecia. Za k rótk i to czas, by można w nim rozróżnić p o c z ą te k 22, dojrzew anie i dojrzałość. Jeśli

21 O życiu poety — poza S i n к ą (BN oraz Problemy Sępowe, s. 428— 429) — pisze Henryk B a r y c z (Polacy na studiach w Rzymie w epoce

Odrodzenia. (1440—1600). Kraków 1938, s. 172—174), dla którego pobyt Sępa we

Włoszech „nie może ulegać najmniejszej w ątpliw ości“. Powrót do Polski — w łączyw szy podróż do Rzymu (uzasadnianą jednym i to bardzo słabym śla­ dem) i do Neapolu (zupełnie hipotetyczną) —■ miał nastąpić w roku 1567. Jeśli chodzi o konwersję, Stanisław K o t (Polacy w Bazylei. R e f o r ­ m a c j a w P o l s c e , I, 1921, s. 131) umieszcza ją w r. 1569, kiedy to grupa Polaków pod przewodem Olbrachta Łaskiego, a między nimi Starzechow- ski, mecenas Szarzyńskiego, porzuciła protestantyzm z przekonania, a nie — jak inni Polacy owych lat — z przyczyn oportunistycznych.

22 Według S i n к i (BN, s. XI) oda O Fridruszu, typu czysto horacjań- skiego, byłaby pierwszym utworem poetyckim S z a r z y ń s k i e g o . Opiera on tę hipotezę na fakcie, że po r. 1566 — kiedy to między rodziną Starze- chowskich a Herburtów, do której należał Fridrusz, istniał poważny kon­ flikt — Sęp n ie mógłby napisać ody. Rzeczywiście, dziwiłaby gloryfikacja bohatera, którego rodzina była zajadłym wrogiem protektora poety. Mniej słuszne w ydaje się kryterium (do którego Sinko ucieka się również) cha­ rakterystycznej dla tego utworu niedojrzałości języka: w odzie Szarzyńskiego przebłyski geniuszu przeplatają się z momentami oczywistego błądzenia lub — lepiej — żmudnego wysiłku szukania własnego języka literackiego. Wobec sugestywnej hipotezy Sinki trzeba zastrzec, że w okresie, kiedy polska poezja w arstw wykształconych pozostawała w powijakach, trudno byłoby o wypadek tak przedwczesnej dojrzałości, nawet gdybyśmy uznali nieprzeciętne cechy talentu Szarzyńskiego.

(16)

322 G I O V A N N I M A V E R

szukając w ciąż k ry te riu m , k tó re by rzuciło trochę św iatła n a chro­ nologię poezji Sępa, przejdzie się od k ry ty k i w ew nętrzn ej do b ada­ nia zależności m iędzy życiem a dziełem literackim , nie w idać — poza k o n w ersją — w ydarzenia, k tó re by mogło służyć za przew od­ nika. Czy Szarzyński b y ł jeszcze pro testan tem , czy już pobożnym katolikiem , k ied y idąc za p rzy k ład em poetów katolickich i p ro te sta n ­ ckich u k ład ał sw oje psalm y?

Je d n a tylk o poszlaka, w praw dzie bardzo chw iejna, może nas upow ażnić do zaryzykow ania odpowiedzi n a to pytan ie. Chodzi 0 następ u jące w iersze p salm u LVI:

I w zborach radzą, aby głowę moję Lub skrytą zdradą, lub przez jawną zbroję Stracili; przeto ścieżek m ych pilnują, Mnie przezpieczeństwa nic nie zostawują.

A w ięc to zcierpisz, Panie sprawiedliwy? Będąż sie cieszyć z swoich spraw złośliwi? Będziesz odwłaczał zborowi zdradnemu Przyść к upadkowi niepoddźwignionemu?

B rü ck n er in te rp re tu je słowo „zbór“ jako „kościół dysydentów “ 1 widzi w ty ch w ierszach odw ażny a ta k na p ro te s ta n ty z m 23. Ale obok tego znaczenia, k tó re w łaśnie wówczas rzeczywiście wzięło górę, „zbór“ m ia ł p ierw o tn ie znaczenie — ciągle jeszcze w tedy w ażne — „ zeb ran ia“, „zgrom adzenia“, dokładnie więc tłum aczy w y­ raz „coetus“, u ż y ty w odpow iednim w ierszu B uchanana (,,Coetusąue

cogunt et capiti m eo Qua fraude, qua v i ju g ite r “). W racając do tego

w yrażenia, Szarzyński ty m razem oddala się jed n ak od B uchanana tak że i w stro fie n astęp n ej 24. Skądże to u p ieran ie się p rzy słow ach „zbór z d ra d n y “? Że w spółcześni w idzieliby w ty m aluzję do p ro tes­ tantyzm u, tego Szarzyński n a pew no b y ł świadom, chociaż w ystę­ pow ał tu jak o tłum acz łacińskiego „coetus“. R epetycja jest zatem zam ierzona i u jaw n ia a k t w iary. Je śli zaś tak, tedy p o e ta p a ra fra ­ zując psalm B uchanana nie mógł, p rzy n ajm n iej w ew nętrznie, być

wciąż jeszcze p ro te sta n tem . W olno iść dalej i widzieć w ty ch w ie r­ szach, o akcencie czysto osobistym, sym ptom k ryzysu n ie całkiem

23 B r ü c k n e r , Trybunał literacki, s. 62 24 Buchanan:

„Impune tan tam nequitiam fer ent Pravique fractura consilii legent? O arbiter mundi, пес illos Praecipites agis in ruinam?“

(17)

R O Z W A Ż A N I A N A D P O E Z J A S Z A R Z Y Ń S K I E G O 323

przezwyciężonego, refleks owej u d ręk i ducha, k tó ra poprzedza konw ersję i po niej następuje, m oment, gdy Sęp konw ersję bardzo przeżyw ał, gdy nim głęboko w strząsnęła.

B uchanan był wówczas zb y t znany, by Szarzyński m ógł nie wiedzieć, że chodzi o poetę protestanckiego i że do protestantyzm u, choć bez widocznych znamion, należał jego psałterz. A więc postę­ pujący ro zb rat z h um anistą szkockim m ógł mieć, poza powodem już w skazanym , i inne źródło: zaostrzenie niechęci do te k stu p rze­ pojonego w praw dzie duchem religijnym , ale pow stałego dzięki znie­ naw idzonem u już protestantyzm ow i. Nie będzie się zatem dalekim od praw dy, przyjm ując, że d a ta kom pozycji psalm ów zbiega się z konw ersją Szarzyńskiego i przeniesie n as w la ta ihniej więcej 1569— 1570, gdy poeta przekroczył dwadzieścia lat. A b strah u jąc od w ierszy okolicznościowych, p raw ie w szystkie inne poezje Sępa — o treści religijnej, politycznej i m oralnej — należą z pew nością do dziesięciolecia 1570— 1580.

*

Nie w arto się zatrzym yw ać szczegółowo na w ierszach ogłoszo­ nych w trzeciej części tom iku z r. 1601, zatytułow anych Epitaphia,

epigram m ata, nagrobki, napisy kró tkie i insze drobiazgi (dw uję-

zyczność ty tu łu jest uspraw iedliw iona um ieszczeniem obok utw orów polskich kilku w ierszow anych prób łacińskich). Nie ograniczone żadnym dokładnym okresem działalności literackiej Szarzyńskiego (obok w ierszy sięgających r. 1567 zn ajd ują się tam inne, noszące datę 1580), nie mówią one praw ie nic o jego drodze poetyckiej. Po większej części zawdzięczają swe pow stanie okolicznościom zew­ nętrznym , nie osiągają nigdy w yżyn praw dziw ej poezji. P otw ierdza­ ją jed n ak (także i z powodu uporczyw ego naw ro tu do tych sam ych tem atów ) to, co w zakresie poezji polskiej XVI w. staje się rów nież charak tery sty czn e dla Szarzyńskiego: pow ażne trak to w an ie obowiąz­ ku i stałą czujność 25.

25 Podkreślamy: 1) Bardzo zręczny przekład De Roma, utworu hum ani­ stycznego poety Jana V i t a l i s a, cały przeplatany śmiałymi antytezami — w pełnym oparciu o oryginał. B a r y c z (op. cit., s. 173) znalazł tu asumpt, by przypisać Szarzyńskiemu pobyt w Rzymie. A le „epitafium“ to było w ów ­ czas za bardzo znane, by z przekładu S ę p a wyciągać podobne wnioski. Por. m. in. tłumaczenie, w cale nie lepsze od Sępowego, pióra Joachima D u В e l l a y ’ a pt. Antiquités de Rome (sonet III). 2) Epitaphium Boleslao

Audaci, Regi Poloniae, które potwierdza odwiedzenie przez poetę grobu

króla Bolesław a Śmiałego w Os jaku (Karyntia), a więc pośrednio podróż Szarzyńskiego do Włoch, ponieważ Os jak leżał na drodze, którą Polacy udawali się zw ykle do Italii.

(18)

324 G I O V A N N I M A Y E R

A rtyzm Sępa ukazu je się n atom iast w pełnym św ietle w jego poezjach relig ijn y ch i świeckich, przede w szystkim w pięciu so­ n etach 26.

D om inującym tem atem sonetów je st w iara w w yzw olenie z k ru ­ chego żyw ota doczesnego, nieubłaganie związanego z grzechem , w alką i złudzeniam i. S onet I, z podtytułem : O krótkości i n iep ew ­

ności na św iecie ży w o ta człowieczego, m ówi o tym , że szybko biegną nasze dni, a chciw a śm ierć, p ragn ąca przeciąć nędzne uciechy, po­ dąża za nam i pręd k im krokiem 27. S onet II, z p odtytułem : Na one

słow a Jopowe: Homo natus de m uliere, brevi vivens tem pore e tc .28,

sk arży się, że człowiek, urodzony w bólu, żyje krótko, w śród w a­ hań, nędzy i. obaw; i n iknie jak cień opuszczony przez słońce.

Pod-26 Ponieważ, jak widzieliśm y, porządek, w jakim następują po sobie parafrazy psalm ów w wydaniu z r. 1601, ma pochodzić od poety, wydaje się, iż to samo może odnosić się do serii sonetów. Dla podtrzymania tej h i­ potezy — jej ważności nie powinno się w yolbrzym iać — można by chyba przytoczyć tylko fakt, że w sonecie I język jest nieco nieporadny i zagmat­ w any (być może, z powodu błędnej, a trudnej do poprawienia lekcji), pod­ czas gdy w innych ekspresja, jeśli nawet gdzieniegdzie niejasna, podąża z reguły gładko ku m omentom sugestyw nych rozwiązań. Dla dokładności: sonetów jest sześć, a nie pięć, ale VI, Do Pana Mikołaja Tomickiego, treścią różni się w ybitnie od poprzednich i zalicza się do serii tak popularnych w w. XVI dedykacji skierowanych do osób w pływowych.

27 W pierwszym z dwóch wierszy sonetu I („A chciwa może odciąć roz­ kosz nędzą Śmierć, tuż za nami spore czyni kroki!“) trudność nastręczają słowa „może“ i „nędzą“. B r ü c k n e r (Trybunał łiteracki, s. 66, przypis) zam iast „może“, które byłoby — według niego — nonsensem, proponuje „nożem“, co „nieładne, ale sens daje“. A le „nożem“ jest nie tylko „nieładne“, lecz wręcz za brzydkie i za banalne, by mogło zostać przypisane Szarzyń­ skiemu. Lepiej w ięc zostawić „może“, które jako przysłówek n ie daje lekcji tak absurdalnej, jak sądzi Brückner.

Trudniejsza jest sprawa z „nędzą“. Wychodząc z założenia, że „nędzą“ nie może być narzędnikiem od „nędza“ (co nie da się zupełnie wykluczyć), Brückner nie waha się poprawić „nędzą“ na „nędzną“. Z tego wniosek, że „nędzną“ rymowałoby się z „pędzą“, co w ydaje się zupełnie niedopusz­ czalne, jeśli w ziąć pod uwagę, iż S z a r z y ń s k i jest z reguły bardzo do­ kładny w rym owaniu. Pozostaje zatem przyjąć odważną licencję grama­ tyczną: „nędzą“ jest równoznaczne z „nędzną“. Licencja wybaczalna, gdy zważyć, że mogła być poecie podsunięta dzięki istnieniu podwójnej analogii. Z jednej strony obocznością „nędzić“ i „nędznic“, z drugiej — „szkarady“ (słowo też przez Szarzyńskiego użyte) i „szkaradny“.

28 „Z w stydem poczęty człowiek, urodzony Z boleścią, krótko tu na św iecie żywię, I to odmiennie, nędznie, bojaźliwie;

(19)

R O Z W A Ż A N I A N A Ö P O E Z J Ą S Z A R Z Y Ń S K I E G O

325 ty tu ł sonetu IV brzm i: O w ojnie naszej, którą w ied ziem y z szata­

nem , św iatem i ciałem, sonetu zaś V: O nietrw ałej m iłości rzeczy świata tego. K o n trast m iędzy tą „w o jn ą“ i „nietrw ałością“ z jednej

strony, a praw dziw ym pokojem i w iecznym pięknem z drugiej „ strony — p rzy b iera akcenty dram atyczne, w yw ołane bolesnym doświadczeniem życiowym. P oeta pyta: cóż m am czynić w tej strasznej walce — w ątły, w niezgodzie z sam ym sobą? 29 Im dalej idę, tym lepiej widzę m oje błędy i w ykroczenia m łod ości30. Ciężko jest niekochać, ale cóż za pociecha z miłości, k tó ra łudzi tym , co się m usi zmienić i zepsuć 31.

Są to zw ierzenia ducha jeszcze szarpanego w ątpliw ościam i, jeszcze związanego ze „złudam i“ doczesności, przeplatającym i się z m edytacjam i, który ch banalność została zastąpiona drżącym po­ szukiw aniem praw dy, pokoju i miłości. Sonet V kończy się następ

u-29 „Cóż będę czynił w tak straszliwym boju, Wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie?“ [s. IV] 30 „A ja, co dalej, lepiej cień głęboki

Błędów mych widzę, któęe gęsto jedzą Strwożone serce ustawiczną nędzą,

I z płaczem ganię młodości mej skoki“, [s. I]

Nad interpretacją tych wierszy w iele się dyskutuje.'-Edycja zawiera „jędzą“ z ę nosowym. B r ü c k n e r proponował czytać to jako „jedzą“ (od „jeść“) i jego propozycję przyjął S i n k o . Miałoby się w ięc na nowo rym niedokładny. Ale w tym wypadku zarzut nie może się ostać albo też nie ma znaczenia ostatecznego. I dokładny K o c h a n o w s k i rymuje „narze­ kam “ z „lękam“, a nieregularność rymu jest raczej pozorna niż rzeczy­ wista — na podstawie ustalenia, że w dialektach północnych Małopolski elem ent nosowy zanikł w XVI w. (por. W. W e i n t r a u b , S tyl Jana Kocha­

nowskiego. Kraków 1932, s. 119—120, przypis; tamże bibliografia). Chcąc

za wszelką cenę zachować lekcję edycji z r. 1601 (a ta pozycja apriorystyczna. nie jest do utrzymania, ponieważ brakuje mi w niej niewątpliwych błędów), można by myśleć o zbieżności „jedzą“ (jedzą, gryzą) z „jędzić się“, pochodną dialektyczną od „jędza“ (czarownica, furia), o czym zob.: J. K a r ł o w i c z ,

Słownik gwar polskich. T. 2. Kraków 1901, s. 249 i 267. — E. B e r n e k e r , Die preussische Sprache. Texte, Grammatik, Etymologisches Wörterbuch.

Strassburg 1896, s. 269.

31 „I nie m iłować ciężko, i miłować Nędzna pociecha, gdy żądzą zwiedzione Myśli cukrują nazbyt rzeczy one, Które i mienić, i muszą sie psować.

Komu tak będzie dostatkiem smakować Złoto, sceptr, sława, rozkosz i stworzone Piękne oblicze, by tym nasycone

(20)

326 G I O V A N N I M A V E R

jącą afirm acją: duszy nic nie w ystarczy, póki nie zobaczy Boga 32. Podobne w yznania z jaw iają się w sonetach p o p rz e d n ic h 33.

Jeśli b rak w ym uszoności i przew aga akcentów osobistych odróż­ n ia ją sonety od zw yczajnych w spółczesnych ,,rym ów duchow nych“, to ro zb rat z owym i „ ry m a m i“ bardzo w y raźn ie u jaw n ił się w sonecie III, Do N a jśw iętszej Panny, gdzie poezja Sępa osiąga swój p u n k t k ulm inacyjny. Pod w pływ em pew ności odkupienia z grzechu roz­ w iązują się trudności i m ilk n ą w ątpliw ości, a rozum ow anie u stępuje tu m iejsca czystej pobożności.

Panno bezrówna, stanu człowieczego Wtóra ozdobo, nie psowała w której Pokora serca, ni godność pokory, Przedziwna matko stworzyciela swego! Ty, głow ę starwszy smoka okrutnego, Którego jadem św iat był w szystek chory, Wziętaś jest w niebo nad w ysokie Chory, Chwalebna, szczęścia używasz szczyrego.

Tyś jest dusz naszych jak Księżyc prawdziwy, W którym wiecznego baczymy prom ienie Miłosierdzia, gdy na nas grzech straszliwy

Przywodzi smutnej nocy ciężkie cienie! A le [T y]34 zarzą już nam nastań raną, Pokaż twego Słońca św iatłość żądaną.

W idoczny jest tu k o n tra st m iędzy natłokiem obrazów a powol­ n y m i uroczystym rytm em , k tó ry m od w izeru nk u m ajestatyczności P a n n y przechodzi Sęp do inw okacji o jej orędow nictw a u Boga. W łaśnie w ty m n asilen iu obrazów i ścisłym doborze ry tm ów mieści się w yraz wzniosłości, k tó ra lepiej odsłania w ielki ta le n t poety.

32 Sonet V: „duszę, której wszystko mało, Gdy ciebie, wiecznej i prawej piękności, Samej nie w idzi, celu swej m iłości“.

33 „O, stokroć szczęśliwy,

Który tych cieniów wczas zna kształt prawdziwy!“ [s. I]

„O Święty Panie, daj, niech i my mamy To, co m ieć każesz, i tobie oddamy!“ [s. II] „Królu powszechny, prawdziwy pokoju,

Zbawienia mego jest nadzieja w tobie! Ty mnie przy sobie postaw, a przezpiecznie Będę w ojow ał i wygram statecznie!“ [s. IV]

34 „Ty“ dodał B r ü c k n e r , i ten — czy też inny — dodatek był ko­ nieczny, by w iersz miał wymaganą liczbę zgłosek.

(21)

R O Z W A Ż A N I A N A D P O E Z J Ą S Z A R Z Y Ń S K I E G O 327

W ostatnich latach swego życia był Sęp Szarzyński pobożnym k atolikiem i gorącym czcicielem M atki Boskiej. Pisze o ty m A ntonin z P rzem yśla w e w stępie do przekładu, z włoskiego n a polski, R óżań­

ca [...] N a jśw iętszej M aryej L udw ika z G ra n a d y 35:

A nie chcąc bynajmniej ulać siłom swoim, barzom sie tej pracy po n ie­ boszczyku P. Mikołaju Sępie [...] napierał, który, jako był człowiek m iedzy innemi cnotami (bom ja ich, będąc sumnienia jego sekretarzem, dobry świadek) dziwnie w edle stanu sw ego pokorny, mogąc to przed inszemi nalepiej nadziałać, nie chciał w tej m ierze nieboszczykowi X. Pieczowskiemu, który już na tym dawno leżał, chwały przerwać albo nieco naruszyć. Ale rzecz pewna, gdyby to było na jego warstat przyszło, jako był w ielki Panny Maryej służka i gorący miłośnik, a m iał do tego od Pana Boga niedosiężny dowcip, żaden by go był w tym nie celował.

D la znajom ości i oceny dzieła poetyckiego Sępa św iadectw o to bardzo ważne. W ynika zeń nie tylko to, że Szarzyński był dobrym znawcą języka włoskiego i pilnym czytelnikiem dzieł Ludw ika z G ra­ nady, a le i to, że w ostatnich latach życia poety szeroko się po Polsce rozeszła fam a o w ielkiej pobożności Szarzyńskiego, a szcze­ gólnie o jego kulcie dla P an n y Marii. Głęboka szczerość poezji re li­ gijnej Sępa nie może więc być poddaw ana w w ątpliwość, a czysto osobisty ch a ra k te r jego m odlitw y w sonecie III n ab iera szczególne­ go w yrazu w zestaw ieniu z sądem, k tó ry składa o poecie A ntonin z Przem yśla.

Ale istn ieje jeszcze coś w ięcej. Tadeusz Sinko zdołał udowodnić, że w poezjach Szarzyńskiego spotyka się echa le k tu ry i rozm yślań nad dziełam i L udw ika z G ranady. Do przykładów przez Sinkę p rzy ­ toczonych wniosła k ilka ogólnych uzupełnień Stefania Ciesielska- Borkowska, odwołując się do m istycyzm u hiszpańskiego. Spraw a zasługuje na dalsze i bardziej dogłębne badania, jedno przecież w ystęp u je już odtąd bardzo w yraźnie: Sęp Szarzyński je st jednym

35 Poza S i n k ą (Problemy Sępowe, s. 429—432; BN, s. VII—IX; tu na s. VII—VIII cytowana wypowiedź A n t o n i n a o Sępie), dane odnoszące się do Ludwika z Granady i Sępa zob. u S. C i e s i e l s k i e j - B o r k o w ­ s k i e j, M is tycyzm hiszpański na gruncie polskim. Kraków 1939. R o z p r a w y W y d z i a ł u F i l o l o g i c z n e g o PAU. T. 66, nr 1. Na s. 128—132 autorka w ylicza polskie przekłady L u d w i k a z G r a n a d y , n a s . 189—190 zajmuje się stosunkiem Sępa do mistycyzmu hiszpańskiego, na stronie zaś 124 podaje tekst w łoski Różańca, który służył za podstawę polskiego przekładu. Chodzi o Rosario della Gloriosa Vergine Maria, raccolto delVopere di Luigi di Gra-

nota, p e r il R.P. Andrea G i a n e t i d a S a l o . Roma 1572; 1573, 1576 itd.

(22)

328 G I O V A N N I I .1 A V E K

z pierw szych, a może w ogóle pierw szym , w którego poezji p rze ja ­ w ia się w pływ hiszpańskiej lite ra tu ry teolog iczno -m isty czn ej36. W pływ tak i w y stęp u je i w innych lite ra tu ra c h Zachodu, lecz nieco później, w ostatnich latach XV I w ieku.

*

W w ydaniu z r. 1601 po sonetach n a stę p u je dziewięć utw orów 0 treści relig ijn ej, m oralizującej i p atriotyczno-historycznej. Danie ty m utw orom oddzielnej n u m era cji należy, zdaje się, przypisać k ry te rio m n egatyw nym : nie chodzi tu ani o przekłady, ani o poezje okolicznościowe (usunięte, jak wspom niano, na koniec tom iku). Przew aga w ierszy relig ijn y ch jest w tej g ru p ie znikom a (5 na 4), ale gdyby do utw orów oryginalnych zaliczyć p arafrazy psalm u LX X 1 C X X III (gdzie Szarzyński nie opiera się n a Buchananie), to — pom inąw szy sonety — zabarw ienie relig ijn e przew aża w jego dziele poetyckim w sposób zupełnie widoczny.

Poruszone w tych dziew ięciu utw o rach tem a ty nic szczególnego an i nowego nie przedstaw iają. Język, w porów naniu z językiem sonetów, staje się bardziej rozpraw iający, m oralizatorski. W m iejsce rozw ażań o złudach życia i w izji śm ierci w y stęp u ją rozw ażania m niej dram atyczne: O B ożej opatrzności na świecie (pieśń I), O rządzie Bożym, na świecie (II), O w ielm ożności Bożej (III), Iż

ro zu m człow iekow i p o trze b n iejszy n iż sk a rb y (VIII), Iż próżne człow iecze starania bez Bożej pom ocy (IX). Inw okacje i m odły, żeby

zdusić w ydobyw ające się n a w ierzch w ątpliw ości, przery w an e są apodyktycznym i afirm acjam i w iary, k tó ra p ragn ie być pew ną i ab­ solutną, a nie zawsze ta k ą byw a. Z acytu jm y kilka przykładów :

O w szechm ogący Boże, św iatłości szczęśliwa! Serca nasze osiadła rdza grzechów płaczliwa, Skąd, chociaj nas oświecasz, żyw iem y jak w nocy, A jadu tego pozbyć — nie naszej czyn mocy.

36 Wziąwszy pod uwagę charakter tej literatury m istyczno-teologicznej — gdzie obok obrazów now ych przewijają się niew ątpliwie koncepcje dawne, stare m etafory i loci communes — tym, co w zetknięciu się polskiego poety z Hiszpanią ma znaczenie, jest atmosfera duchowa, która rodziła się tam w drugiej poł. XVI wieku. Dokładne uchwycenie w pływ ów jest nadzwyczaj trudne; kto się do tej sprawy zabiera, m usi mieć przed oczyma przynajmniej czynnik chronologiczny. N ie do przyjęcia np. w ydaje się, jak to przedstawia C i e s i e l s k a - B o r k o w s k a (op. cit., s. 190), bezpośrednia zależność epigramu S ę p a S z a r z y ń s k i e g o od twórczości świętej T e r e s y , po­ niew aż n ie znamy w łoskich czy też polskich przekładów jej dzieł sprzed roku 1581.

(23)

R O Z W A Ż A N I A N A D P O E Z J Ą S Z A R Z Y Ń S K I E G O

329

Ty nas oczyść, prosiemy; miłosierdzia twego Niech promień, bijąc w serce, odnosi od niego Ku tobie jasny odraz chwały i miłości [...]. [p. 1] Proch podnóżka twojego, czemu wolność mamy Twych ustaw ustępować, w których żywot znamy, Do tego przystępując, co śm iertelnie szkodzi? Dałeś rozum — przecz u nas fortuna sie rodzi? Porzuć straszne pioruny, zatrać i przygody,

Którymi nam znać dawasz, że chcesz z nami zgody, A u tw ierd ź37 wolność chceniu, której nie zna użyć: Wolim w świętej ojczyźnie tobie wiecznie służyć, [p. II] Wieczna dobroci, Przyczyno wszytkiego,

Życz nam być wdzięcznym daru tak wielkiego; Dałeś sie poznać: daj, niech serce pali,

Co rozum chwali, [p. III]

Podkreślanie ziem skich m irażów, n aw et w celu ich potępienia, rzuca cień n a nigdy nie w ygasłe rozterki ducha. Tylko raz, w pieśni, k tó ra zam yka serię w ierszy religijnych, poeta objaw ia w prost, choć w form ie pow ątpiew ania, niepokojące zmieszanie;

Niech m oja łódź, gdzie pędzi wola Boża, bieży I przy brzegu, który mi Bóg naznaczył, stanie, Jeśli nie jest bezportne ludzkie żeglowanie.

Chodzi jedn ak o wątpliw ość wierzącego, k tó ry natychm iast, w zw rotce końcowej, rozw inął „C hętne żagle [...] ku tw ej, Panie, chw ale [...]“.

*

Ze stałości celów i z dzielności ducha („umysł stateczn y“) czer­ pie natchnienie poezja, a z pewnością i życie Szarzyńskiego. Nie zaskakuje więc i szczery podziw poety dla czynów w alecznych i ży­ w otów o znam ionach szlachetności i nieustraszoności, w k tó re tak bogata b y ła Polska jego czasów.

Są trz y postacie bohaterów gloryfikow anych przez Sępa: m łody F rid ru sz z rodziny H erburtów , zabity przez T atarów w pobliżu

37 W tekście pierwodruku mamy „utwierdź“, ale S i n к o (BN, s. 29, przypis) proponuje czytać „ukróć“. Ponieważ poeta żałuje, że mamy „wolność oddalić się od praw“ Boga, zdaje się oczywiste, iż prosi o hamulec na wolność, z której czynimy zły użytek; tym bardziej, że S z a r z y ń s k i — jak podnosi Sink o — prosi Boga dla ludzi o stan podobny do' anielskiego: osią­ gnięcie „non posse peccare“ zamiast „posse non peccare“. Wydaje się, że i w tym wypadku należałoby się oprzeć raczej na lectio difficilior. U twier­ dzenie „wolności w oli“ też nam może pomóc w unikaniu błędów.

(24)

330 G I O V A N N I M A Y E R

Sokala (1519); S tan isław Struś, poległy w chw alebnej w alce p rze­ ciw T atarom (1571); k ró l S tefan B atory. Pośw ięcone im pieśni m ają ch a ra k te r ód horacjań skich i napo tyk a się w nich oczywiste, i za­ m ierzone, rem inescencje z Horacego. Możliwe, że w naśladow anie Horacego w drożył Szarzyńskiego Kochanowski, k tó ry n a ty m polu b y ł jego poprzednikiem , ale nie ta k to p roste do w ykazania, jak chciałby Tadeusz S in k o 38. N ależy pam iętać, że gloryfikow ana przez Szarzyńskiego cnota je s t inna, bardziej heroiczna niż w utw orach Horacego i K ochanow skiego. K ochanow ski jest tu n iew ątpliw ie bliższy poecie łacińskiem u.

Ju ż w iersze w stęp n e ody O F rid ru szu : „U m ysł stateczny i w cno­ tach g ru n to w n y K to m a od Boga, żyw ię św iętym ró w n y “ — id ą niezaw odnie w ślady: „ lu stu m et tenacem propositi v ir u m “ H ora­ cego (C arm . III), ale n a ty c h m ia st przenoszą nas w aurę egzaltacji, obcą m odelowi, k tó ry przypom inają. Taką sam ą a u rą nacechow ana je s t pieśń O Strusie. K ończy się ona strofą:

Tak sie Struś sprawował w ostatniej potrzebie, I sławie, i cnocie czyniąc dosyć z siebie.

Padł krwawy, gęstym i przywalon strzałami. Godny Syn ojczyzny mężnym i sprawami!

N ajlepiej w idzim y odbicie ideałów Szarzyńskiego w odzie S te ­

fa n o w i Batorem u:

Królowi hym n możnemu śpiewajmy, Kameny, Bogu naprzód: bez Boga nic nie godno ceny [...].

K rólem opiekuje się Bóg, k tó ry m u uform ow ał życie, k ie ru je jego losem i oświeca sław ą, poniew aż już „w pierw szej ojczyźnie [Transylw anii], Gdy m oc błąd [protestantyzm ] w ziął bezbożny, sam sie oparł, iż n ie Zgasła pow szechna w ia ra “ . S tylem jak b y w kam ie­ n iu rzeźbionym w ym ienia cnoty króla:

Bo kto ciebie nie mniejszy? prawie bez równości W radzie, w mowie, w dowcipie, w umysłu mierności! Kto równie sprawiedliwy? kto łaskawy? [...]

Tyś w skrzesił naszę sław ę, Ty bowiem pokoje Wyrodnym smaczne sercom ganisz i do zbroje Potrzebną chęć pobudzasz, która, legartowem Jadem zjęta, n ie dbała długo być obłowem

38 O stosunku Szarzyńskiego do Horacego zob. BN, s. XI—XIII i X X XVI (na tej stronie S i n k o podaje bibliografię przedmiotu).

Cytaty

Powiązane dokumenty