• Nie Znaleziono Wyników

"Historiozofia Hipolita Taine'a", Jan Łempicki, Kraków 1938 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Historiozofia Hipolita Taine'a", Jan Łempicki, Kraków 1938 : [recenzja]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

Bogdan Suchodolski

"Historiozofia Hipolita Taine’a", Jan

Łempicki, Kraków 1938 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 35/1/4, 290-291

(2)

290 R ecenzje

J a n Ł e m p i c k i : Historiozofia Hipolita Tainëa. Prace z hi­ storii literatury polskiej nr 5. Kraków 1938. Stron 179. Skład główny w Kasie im. Mianowskiego.

Punkt wyjścia pracy oraz jej zamierzenia wyjaśnia autor w e wstępie pisząc : „...niemałe było moje zdumienie, gdy czytając Taine’a znalazłem zamiast pozytywisty i twórcy socjologicznych metod ba­ dania sztuki, spóźnionego przedstawiciela pierwszej połowy XIX wieku, filozofa natury i identyczności, spokrewnionego znacznie bliżej ze Spinozą i Schellingiem (o Heglu już nie wspominając) niż z Comtem. Praca niniejsza usiłuje to zasadnicze spostrzeżenie, wraz z wszystkimi jego konsekwencjami, podać explicite i poprzeć do­ wodami. Oprócz tez o Tainie i jego historiozofii praca niniejsza za­ wiera pewne poglądy na metodę badań w humanistyce. Poglądy te są zgodne z zapatrywaniami H eid eggera...“

Realizacja pierwszego z tych dwóch zamierzeń wypełnia znaczną część książki, drugiemu poświęca autor ostatnie trzydzieści stron. Dlatego analiza historiografii Taine’a jest szczegółowa i dokładna, analiza współczesnych zagadnień metodologicznych raczej fragmen­ taryczna. Wielką zaletą studium w obu tych dość różnych zakre­ sach jest niewątpliwa zdolność autora do syntetycznego widzenia rzeczy, do wydobywania zasadniczych linii przewodnich z nagro­ madzonego materiału. Nie tylko we współczesnej metodologii łatwo się zgubić, również i w lekturze Taine’a można zginąć. Autor w obu przypadkach konstruuje pewien obraz pozwalający selek­ cjonować i hierarchizować materiał.

W stosunku do samego Taine’a konstrukcja ta wydaje się całkowicie usprawiedliwiona. Chwyta dobrze jego intencje, ujawnia zalety, określa granice. W sumie wydobywa francuskiego historyka z więzów tych szablonowych określeń, jakimi go najczęściej da­ rzono. Ale w ten sposób m y czytamy Taine’a. Współcześnie czy­ tali go cokolwiek inaczej, stąd zapewne potoczne pojmowanie tai- nizmu, które miało swą rolę dziejową — także i u nas — niewąt­ pliwą. Taine działał wówczas raczej p o j ę c i a m i , których używał, niż s p o s o b e m , w jaki to czynił. Dlatego łatwo stawały się one hasłami. Dziś, gdy już w ten sposób nie działają na nas, nadeszła pora dokładniejszego rozumienia, co właściwie Taine z nimi robił i jak ich używał.

Większe wątpliwości miałbym co do zagadnień metodologicz­ nych poruszonych w tej książce. Wprawdzie charakterystyka prze­ wrotu w pojmowaniu człowieka, jaką daje autor, jest w niektórych partiach doskonała (zwłaszcza charakterystyka dynamizmu), ale jest ona jednostronna. Krytyka dawnego pojęcia „cechy“ charakteru stanowi dziś istotnie wspólne przekonanie filozofów i uczonych różnych orientacji, ale tradycyjna fa c u lté maîtresse, jakkolwiek od­ rzucona w dawniejszym ujęciu, wciąż w różnoraki sposób odżywa. Ambicje typologiczne są przecież najbardziej charakterystyczne dla badań współczesnych. Zarówno typy Kretschmera (skrzyżowanie z rasą) jak i typy Junga, a nawet Sprangera wpływają w

(3)

znacz-Recenzje 291

nej mierze ograniczająco na aktualistyczne uroszczenia ekspresjo­ nistów.

Jeśli zaś — jak to autor stwierdza — „wszelkie metody na- turalistyczne, a z nimi i Taine, odzyskują częściowo swe upraw­ nienia“ (s. 159), to jest to spostrzeżenie słuszne, chociaż przy­ czynę tego zjawiska upatrywałbym nie w tym, iż współczesna psychologia usunęła pojęcie osobowości (to uważam za niesłuszne uogólnienie), ale raczej w tym, że człowieka pojmujemy dziś w zwią­ zku z środowiskiem (ono właściwie jest decydującym składnikiem nawet psychoanalizy, którą niesłusznie traktujemy indywiduali­ stycznie), oraz dlatego, iż w rosnącej nieufności do intelektuali- zmu próbujemy pojmować człowieka egzystencjalnie, tj. według tego, jak żyje, a nie według tego, co myśli i o czym pamięta. Z tego punktu widzenia egzystencjalizm, zwłaszcza heideggerowski, mógłby być traktowany jako pewne odrodzenie niektórych składników dawniejszego naturalizmu. Ma jednak w sobie równie silne ele­ menty metafizyczno - religijne. I dlatego raczej należałoby go poj­ mować jako próbę syntezy dawnych wrogów: naturalizmu i idea­ lizmu, jak to interpretuje Pfeiffer. Związek człowieka z środowi­ skiem pojmują też pewne koła egzystencjalistów w kategoriach od­ powiedzialności moralnej (np. Grisebach). Środowisko przestaje wówczas być przyczyną, staje się instancją. Jest to dalekie i od Taine’a i od ekspresjonistów.

Uwagi te nie naruszają jednak w niczym wartości książki, w której ujawnia się duże poczucie wagi słowa, dokładność myśli, bystrość analizy i umiejętność syntezy.

Lwów Bogdan Suchodolski

Psałterz floriański, łacińsko-polsko-niemiecki. Rękopis Biblio­ teki Narodowej w Warszawie. Wydali Ryszard G a n s z y n i e c , Witold T a s z y c k i , Stefan K u b i c a . Studia o oprawie i piśmie Psałterza napisał Aleksander B i r k e n m a j e r , o miniaturach Władysław P o d i a c h a. Z 31 podobiznami. Staraniem i pod redakcją Ludwika B e r n a c k i e g o . Lwów 1939, Ossolineum, z zasiłkiem Sejmu Śląs­ kiego. Stron VII i 402, folio. — M i e c z y s ł a w G ę b a r o w i c z , Psałterz floriański, kilka uwag z powodu nowego wydania zabytku (od­ bitka z Dawnej Sztuki II). Lwów 1939. Stron 49.

Nie samym iure postliminii, lecz za olbrzymim okupem (por. co zań w XVI w. zapłacono!) wrócił Psałterz po 370 latach spod Linzu do ziemi, co go wydała. Wiekowe wygnanie odpłacili mu rodacy iście królewskim przyjęciem, wspaniałym, pomnikowym jego wydaniem dwutomowym; pierwszy tom, niby opis zewnętrzny za­ bytku i treść jego, niżej omawiamy; drugi jest w przygotowaniu. Trójjęzykowy psałterz przypomina mimo woli trójjęzykową ewangelię, łacińską, czeską, niemiecką, którą trzydzieści lat wcze­ śniej wywiozła Anna, córka Karola Luksemburczyka, do Londynu, do męża, o czym Wiklef i Hus nas powiadomili. Nie wiem, czy to nabożny cesarz córce myśl podał, czy córka sama ją podjęła, ale

Cytaty

Powiązane dokumenty

przykładem jest relacja koloru zdefiniowana na zbiorze wszystkich samochodów, gdzie dwa samochody są w tej relacji, jeśli są tego samego koloru.. Jeszcze inny przykład to

Spoglądając z różnych stron na przykład na boisko piłkarskie, możemy stwierdzić, że raz wydaje nam się bliżej nieokreślonym czworokątem, raz trapezem, a z lotu ptaka

Następujące przestrzenie metryczne z metryką prostej euklidesowej są spójne dla dowolnych a, b ∈ R: odcinek otwarty (a, b), odcinek domknięty [a, b], domknięty jednostronnie [a,

nierozsądnie jest ustawić się dziobem żaglówki w stronę wiatru – wtedy na pewno nie popłyniemy we właściwą stronę – ale jak pokazuje teoria (i praktyka), rozwiązaniem

W przestrzeni dyskretnej w szczególności każdy jednopunktowy podzbiór jest otwarty – dla każdego punktu możemy więc znaleźć taką kulę, że nie ma w niej punktów innych niż

Zbiór liczb niewymiernych (ze zwykłą metryką %(x, y) = |x − y|) i zbiór wszystkich.. Formalnie:

też inne parametry algorytmu, często zamiast liczby wykonywanych operacji rozważa się rozmiar pamięci, której używa dany algorytm. Wówczas mówimy o złożoności pamięciowej;

„Kwantechizm, czyli klatka na ludzi”, mimo że poświęcona jest głównie teorii względności i mechanice kwantowej, nie jest kolejnym wcieleniem standardowych opowieści o