• Nie Znaleziono Wyników

Wspomnienie o profesorze Zachwatowiczu - konserwatorze zabytków

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wspomnienie o profesorze Zachwatowiczu - konserwatorze zabytków"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Gruszecki

Wspomnienie o profesorze

Zachwatowiczu - konserwatorze

zabytków

Ochrona Zabytków 37/2 (145), 86-87

1984

(2)

ANDRZEJ GRUSZECKI

WSPOMNIENIE O PROFESORZE ZACHWATOWICZU — KONSERWATORZE

ZABYTKÓW

W ielka to postać i bogaty, w i elopł aszczy z no wy do­ robek — w ym agają odrębnych studiów i m onografii. W ym agają rów nież nieco w iększej perspektyw y cza­ su, bo zbyt m ałe oddalenie zaciera ostrość obrazu, u tru d n ia obiektyw izm sądów i ocen. Dlatego w tej okolicznościowej, na gorąco pisanej wypowiedzi, po św ieżej ta k bolesnej dla nas stracie, podzielę się tylko kilkom a w spom nieniam i i jedną refleksją. P rag n ę przypom nieć kilka zdarzeń, nieraz ulotnych, k tó re stanow ią ilustrację, m oim zdaniem, n ajw ięk ­ szej cechy P rofesora-K onserw atora Zabytków: jego w ielkiego w yczulenia, w ręcz w spółbrzm ienia z p ra w ­ dziwą potrzebą społeczeństw a, jakby nastaw ienia na tę sam ą n u tę Jego podświadomości, co zapewne było zw iązane z w ielkim patriotyzm em Profesora i ofiarnością oraz odwagą w podejm ow aniu zadań, ja ­ kie przed Nim staw iano. K iedyś w rozmowie ze m ną P rofesor powiedział, że nie planow ał swej drogi ży­ ciowej, że nie On podejm ow ał decyzje w tej sprawie, ale inni, któ rzy Go oceniali; począwszy od skierow a­ nia Go na drogę pracy naukow ej przez profesora O skara Sosnowskiego, k tó ry w ówczesnym asystencie ry su n k u o zam iłow aniach artystycznych dostrzegł przyszłego naukow ca i przeniósł Go do swego Z akła­ du A rc h ite k tu ry Polskiej), słynnej kuźni znakom itych k a d r naukow ych.

N am konserw atorom tylko się w ydaje, że to m y je ­ steśm y m ądrzy, w tajem niczeni, że m y sterujem y konserw acją zabytków . N apraw dę pozostajem y tylko na usługach społeczeństw a i ta k kierujem y konser­ w acją, jak ono tego żąda. N orm alnie nie zdajem y sobie z tego spraw y i przeciętny przedstawiciel spo­ łeczeństw a też nie zdaje sobie z tego sprawy, ale czasem na w ielkich zakrętach historii, po w ielkich kataklizm ach, praw da ta staje się widoczna, w yłania się na w ierzch, gdy norm alnie pulsuje głębokim, u ta ­ jonym nurtem . Taki m om ent w ystąpił po ostatniej w ojnie, gdy zasoby dóbr k u ltu ry w spółkształtujące naszą tożsamość kulturow ą i narodową uległy tak znacznem u uszczupleniu, że nastąpiło przekroczenie poziomu krytycznego, w artości progowej, co było zresztą częściowo i św iadom ym działaniem h itlerow ­ ców — w yraźnie napisał H itler w M ein K am pf, że w ystarczy zniszczyć zabytki przeszłości, by naród stracił świadom ość narodow ą. N adm ierne obniżenie poziomu zabytków w yw ołało gw ałtow ną reakcję spo­ łeczeństw a: dążność do przyw rócenia odpowiedniego stanu zasobów, przyw rócenia do w artości niestety nam nie znanej (nie było badań), ale niew ątpliw ie istniejącej; k u ltu ra stała się tu dobrem pierw szej potrzeby, jak chleb i dom. Po wojnie, gdy b ra ­ kowało w szystkiego, równocześnie z odbudową do­ mów i mostów, z zasiewem pól przystąpiono sponta­ nicznie do odbudow y zabytków ; symbolem stała się odbudow a Starego M iasta w W arszawie, śpiewano o nim pieśni. To nie konserw atorzy narzucili odbu­ dowę Starego M iasta społeczeństwu, ale odwrotnie, społeczeństwo narzuciło to konserw atorom . I ten w ielki okres, ten w ielki dylem at oświetla nam, w y ­ daw ałoby się, dro b n y epizod z życia Profesora.

Z okazji jednej z uroczystości jubileuszowych P ro­ fesora, w czasie spotkania u re k to ra wśród okolicz­ nościowych w ypow iedzi zabrał głos profesor T ata r­ kiewicz i m niej w ięcej tak pow iedział:

— „Czy pam iętasz Janie, ja k po tw o im w ystąpieniu,

w któ rym olśniłeś nas, oszołomiłeś wspaniałą wizją odbudow y Starego M iasta w W arszaw ie, podszedłeś do m nie i powiedziałeś: ja odbuduję Stare Miasto, ale ja tam nie będę chodzić.”

K ilkak rotnie w racałem w rozm ow ie z Profesorem do tej wypowiedzi. W praw dzie P rofesor tw ierdził, że ani tam , ani ta k tego nie sform ułow ał, ale nie zaprzeczył, że tego rodzaju Jego wypowiedź m iała miejsce. Do­ daw ał przy tym z uśm iechem, że chętnie chodzi na S tare Miasto i dobrze się tam czuje. W tedy jednak, jak widać, odczuwał to inaczej. W ystąpiło zderzenie przem ożnej p resji społecznej, w ielkiego zadania, któ ­ rego się natychm iast podjął i świadomości naukow ca, konserw atora, ukształtow anego przez zasady konser­ w atorskie nie przystosow ane do ogrom u zniszczeń i ogromu odbudowy, przez zasady przystosow ane do norm alnych pokojow ych czasów, norm alnej ochrony i konserw acji. N astąpiło tu zderzenie postaw P olaka- -p atrio ty i n a uko wca -konserw a tor a .

W spom nienie to nie może rzucać naw et cienia na odbudowę Starego Miasta, dzieła tak znakomitego i o ta k oczyw istych w alorach, że nie ma potrzeby jego obrony. Od początku oceniano je z najwyższym uznaniem w k ra ju i za granicą, aż do w pisania o stat­ nio na listę światowego dziedzictwa.

Zasady czasu norm alnego, czasu pokoju, przywrócono dopiero po odbudow ie pow ojennej w roku 1964 na kongresie w W enecji. I tu znow u P rofesor odegrał w ybitną rolę; należał do bezpośrednich twórców tak zw anej K a rty W eneckiej, w któ rej odbudow a i re ­ konstrukcja zostały u sun ięte poza zakres działań konserw atorskich, należy podkreślić — norm alnych działań konserw atorskich. W cześniej, jeszcze w roku 1958, w czasie pow ojennej odbudow y Profesor w ysłał m nie do Anglii, w celu przestudiow ania zasad an ­ gielskiej szkoły konserw acji ruin, chyba jedynej na świecie szkoły ta k czystej, ta k bliskiej ideału n or­ m alnych prac konserw atorskich, polegających w y ­ łącznie na konserw acji, um acnianiu substancji i stru k tu ry , zasadniczo bez zm iany form y, bez żadnych uzupełnień, jeżeli nie są one niezbędne ze względów technicznych.

Już w tedy, sześć la t przed ustaleniam i K a rty W enec­

kiej, P rofesor m yślał o n astępn ym okresie, zapocząt­

kow anym oficjalnie przez tę K artę. Znowu w ybiegał w przyszłość, przechw ytyw ał now e tendencje, dla w ielu niew yczuw alne, gdy otaczało nas jeszcze morze ru in i m arzeniem była tych ruin jak najszybsza o d ­ budowa, P rofesor już m yślał o tak czystej angielskiej konserw acji ruin, sztuce jak b y z innego okresu, do ­ brobytu i spokoju, kiedy ru in y stanow ią atrakcję. Po kongresie W eneckim, w kierow anym przez P ro fe­ sora Zakładzie A rc h ite k tu ry P olskiej w ytw orzył się pod Jego w pływ em k lim at ścisłego przestrzegania

K a rty W eneckiej i zw iązanej z ty m niechęci, nieraz

(3)

w ręcz em ocjonalnej odrazy dio rekonstrukcji. Byliśm y chyba w ted y ośrodkiem najostrzej staw iającym te spraw y w Polsce, wszak trzeba było przerw ać falę rekonstrukcji', będącej n atu ra ln y m następstw em 'po­ w ojennej odbudowy.

W reszcie nadszedł okres a rch itek tu ry współczesnej, postm odernizm u czy naw et neohistoryzm u w n iektó­ rych odcieniach. Po poprzedniej arch itektu rze fu n k ­ cjonalnej, program ow o odcinającej się od tradycji i historyzm ów szczególnie dziew iętnastow iecznych, nastąpiła większa swoboda, m niejsza logika, również czerpanie z historii, aż do zabawy, do pastiszów. Tak jak w X IX w. prace konserw atorskie reagow ały na nową arch itek tu rę w stylach historycznych p u ry z­ mem i różnym i odcieniam i rekonstrukcji, i z obecną a rch itek tu rą w iąże się m niej niechętne spojrzenie na rekonstrukcję; jej naganność nie jest już ta k jedno­ znaczna. Oczywiście zasady te mogą obowiązywać w czasie norm alnego funkcjonow ania gospodarki i takiej dbałości o zabytki, by w srwej m asie były one w należytym , dobrym stanie. Gdy ta k nie jest, p rze­ ciwko rek on stru k cji n ajsilniej przem aw ia argum ent, że nie m ożna budować, poza sytuacjam i w yjątk o w y ­ mi, nowych zabytków ”, gdy niszczeją z powodu b ra ­ ku środków i mocy przerobow ych zabytki oryginal­ ne, k tóre stanow ią najw iększy sk arb naszej k u ltu ry narodow ej, i k tó re w inniśm y przekazać następnym pokoleniom w m ożliwie dobrym stanie nie tylko technicznym , ale i form alnym , to znaczy nie znie­ kształcone, nie splam ione naszym niedobrym działa­ niem, bo tak ich plam już nieraz w yw abić się nie da. Trudności gospodarcze i stru k tu ra ln e skom plikow ały obraz, ale go nie zm ieniły, bo jest to głębsza i szer­ sza w skali św iatow ej faza przem ian kulturow ych. U nas doszła jeszcze, spóźnióna nie z naszej w iny, ze wszech m ia r słuszna, ocierająca się o- re k o n stru k ­ cję odbudow a Zam ku K rólew skiego w W arszawie, podjęta zresztą przez P rofesora Zachwatowicza, m i­ mo już nie najlepszego zdrowia, z pełną gotowością i ofiarnością.

ANNA GUERQUIN

WSPOMNIENIA O PROFESORZE JANIE

W ybitnego znawcę historii i form arch itek tu ry pol­ skiej, P rofesora Ja n a Zachwatowicza, zasłużonego konserw atora zabytków , zajm ującego wiele bardzo odpow iedzialnych stanowisk, pedagoga, p ro jek ta n ta rew aloryzacji zabytków i autora licznych pu blikacji poznałam już w 1942 r.

Będąc stu d en tk ą na tajn y m W ydziale A rch itek tu ry na Politechnice W arszaw skiej często spotykałam P ro ­ fesora w Zakładzie A rc h itek tu ry Polskiej, którego był kierow nikiem od października 1939 r., kiedy objął K atedrę A rc h ite k tu ry Polskiej po tragicznej śm ierci prof, d ra O skara Sosnowskiego. Od listopada 1939 r. na W ydziale A rc h itek tu ry P rofesor b ra ł udział w t a j­ nym nauczaniu, będąc jednocześnie k u rato rem zbio­ rów Zakładu.

P rofesor znowu wcześnie odebrał, niew yczuw alne jeszcze dla w ielu, sygnały nowego okresu. P am iętam zażarte gorące dyskusje, jakie w yw oływ ała próba re ­ ko nstru kcji zam ku K rzyżtopór w Ujieździe, g w ałtow ­ ny, em ocjonalny opór przeciwko tem u przedsięw zię­ ciu. P am iętam naw et pew ien okres, kiedy P rofesor wobec innych zajm ow ał już stanowisko łagodniejsze, bardziej przyzw alające, ale jeszcze n ie przy m nie, bowiem m n ie w łaśnie P rofesor ukształtow ał na zde­ cydowanego przeciw nika rekonstrukcji. Znowu, ja k ­ by im pulsy odbierane przez P rofesora w kategoriach podświadomości, przez pew ien czas nie znalazły jeszcze pełnego potw ierdzenia w Jego w arstw ie in te ­ lektualnej. K ilka lat ternu na zebraniu K rajow ego K om itetu ICOMOS Profesor, jeden z tw órców K a rty

Weneckiej,, w ystąpił z referatem przeciwko p o tw ier­

dzeniu pełnej jej aktualności i polski K om itet K ra ­ jowy, i ja w jego ram ach przyjęliśm y to stanow isko, k tóre zresztą przeważyło na K onferencji G en eralnej ICOMOS w Moskwie.

Z tych kilku naw et w spom nień widać, jak w ielka była wrażliwość Profesora na potrzeby społeczne, na dopiero rodzące się nowe p rąd y kulturow e, w ra ż li­ wość, k tóra nieraz i u samego Profesora w yw oływ a­ ła zrazu opór, następow ało ścieranie się starego z no­ wym, ale zawsze dochodziło do przyjęcia nowego, w łaściw ej odpowiedzi na aktualne potrzeby społecz­ ne. W rażliwość ta w ystępow ała do końca i w w ieku kiedy traci się już elastyczność i podatność na zmiany. Tę w łaśnie cechę uw ażam za w ażną, może naw et najw ażniejszą u wielkiego konserw atora, za­ pew ne największego' konserw atora naszych czasów, jakim był P rofesor Zachwatowicz. Szkoda, że n ie ma już Go w śród nas, ale Jego dzieło, Jego m yśl za­ pew ne długo jeszcze będą trw ały.

Listopad 1983

doc. dr A ndrzej Gruszecki W ydział A rch itektu ry Politechniki W arszaw skiej

ZACHWATOWICZU

W tym że Zakładzie pracow ał jako asystent, a po d­ czas okupacji jako ad iu n k t mój kuzyn, a późniejszy mąż, Bohdan G uerquin, którego łączyła w ieloletnia przyjaźń z Janem . Prócz w spólnej p racy przy p eł­ nieniu zajęć dydaktycznych, naukow ych i pom iaro­ wych łączyły ich wspólne zainteresow ania, co zna­ lazło odbicie w pracach Sekcji H istorii F o rty fi­ kacji.

Profesor Zachw atow icz doktoryzow ał się w 1936 r. na podstaw ie pracy o architekturze tw ierdzy Zamość, którą badał i na tem at której w ydał p ublikację w raz z prof, drem Stanisław em Herbstem .

Z in icjaty w y P rezydenta W arszawy S tefana S ta ­ rzyńskiego zrealizowano w 1938 r. projekty, poprze­ dzane studiam i i badaniam i, opracow ane przez

Cytaty

Powiązane dokumenty

Cousseau, F.E., et al., Characterization of maltotriose transporters from the Saccharomyces eubayanus subgenome of the hybrid Saccharomyces pastorianus lager brewing yeast strain

Dziecko albo rozwija się jako głuchoniewidome (w przypadku wrodzonej lub wcześnie nabytej głuchoślepoty), albo początkowo funkcjonuje jako dziecko z dysfunkcją wzroku czy dziecko

Generał odcięty całkowicie od kraju i bez zaopatrzenia nie miał pełnego rozezna­ nia sytuacji, ale jego intencje były jednoznaczne - wyrwać się z okrążenia

A regression analysis has been performed based on CFD results and has been compared with experimental results of NPL series hull forms as conducted by Molland et al (1994). It

Z da­ wałem sobie dobrze sprawę z tego, że Bolesław Piasecki to człowiek odgrywa­ jący niemałą rolę w życiu społecznym, potężny prezes dynamicznie

Na tym etapie zakończona zostaje cała aktywność OW, a wszelkie zaangażowane w realizację zlecenia zasoby powracają do swych pierwotnych właścicieli. Zakończenie

Będąca przedmiotem refleksji czynność oddzielania wyrażona czasowni­ kiem - Idb - bezpośrednio do Boga odnosi się w kontekście opisu pierwszego (Rdz 1,4) i drugiego