• Nie Znaleziono Wyników

Wydarzenie i sens w mowie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wydarzenie i sens w mowie"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Paul Ricoeur

Wydarzenie i sens w mowie

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6, 103-118

(2)

Wydarzenie i sens w mowie *

H erm en eu tyk a w yw odząca się od Sch leierm ach era i D ilth ey a kładła szczegó ln y na­

cisk w interpretacji na kategorię w y d a r z e n ia s ł o w ­

nego. P ojaw ia się silna pokusa, b y takie w yd arze­

nie utożsam ić kolejno z inten cją autora, z sytu acją p ierw otną w yp ow ied zi bądź z p ierw otnym adresa­

tem tekstu. W ten sposób z dialogu czyn im y m odel w szelk iej sytuacji, w której dochodzi do rozum ie­ nia, narzucając h erm en eu ty ce ram y in tersu b iek ty w - ności. R ozum ienie tek stu jest w ted y tylk o szczegól­ n ym przypadkiem sytu a cji dialogow ej, w której

ktoś kom uś odpowiada.

Ta p sych ologizująca koncepcja h erm en eu tyk i m iała d u ży w p ły w na teologię; zasilała teologie słow a, dla k tórych w yd arzen ie to przede w szystk im w yd arze­ nie słow a, obw ieszczenie, kerygm at, głoszen ie E w angelii; sens w yd arzen ia pierw otnego p otw ier­ dza się zasadniczo w w ydarzeniu obecnym , za k tó ­ * Teks/t pt. Événement et sens dans le discours publikowany był po raz pierwszy w książce Paul Ricoeur ou la liberté

selon l’esperance. Présentation, choix de textes, biographie, bibliographie par M. Philiberit. Paris 1971, s. 177—187. Na

tej publikacji oparte jes't niniejsze tłumaczenie.

Inter subiek­ tywne ramy

(3)

Określić zadania herm eneutyki Pojęcie wydarzenia słow nego Dwie lingw istyki: języka i m owy

rego spraw ą sto su jem y je do sieb ie w naszym akcie w iary.

C hciałbym zakw estionow ać te p o stu laty w płasz­ czyźn ie filozofii m o w y , aby w y z w o lić h erm en eu ty k ę od p sych ologizu jących przesądów i eg zy sten cja ln e­ go zaw ężenia; ow e p rzesądy w y p ły w a ją , jak m i się zdaje, z zapoznaw ania d i a l e k ty k i w y d a r z e n ia i sen ­

su w m o w ie . Z k olei to zapoznaw anie prow adzi do

p rzyp isyw an ia in terp retacji fa łszy w eg o zadania, co w yraża się dość trafn ie w sły n n y m haśle: „zrozu­

m ieć autora lep iej, niż on się sam rozum iał”. Staw ką w tej d ysk u sji jest w ięc popraw ne ok reślen ie zada­ nia h erm en eu tyk i.

R estytu cja d ialek tyk i w yd arzen ia i sensu w ym aga, a b yśm y p ostęp ow ali krok za krokiem , etap po eta­ pie.

1. U sp raw ied liw ien ie pojęcia: w yd arzen ie słow n e

C hciałbym n ajp ierw u stalić p ierw szy punkt: w jak im planie, dla jak iego typ u poszu kiw ań p ojęcie w yd arzen ia słow n ego je st uspra­ w ied liw ion e? W sp ółczesn e języ k o zn aw stw o daje

nam odpow iedź: p ojęcie w yd arzen ia sło w n eg o jest upraw nione, w ręcz niezbędne, z ch w ilą g d y rozpa­ tr u jem y p rzejście od lin g w isty k i języka, cz y li kodu, do lin g w isty k i m ow y, cz y li przekazu. To rozróżnie­ n ie pochodzi o czyw iście od Ferdynanda de S aus- su re’a i L udw ika H jelm sleva; język — m ow a, po­ w iada pierw szy; sch em at — użycie, m ów i drugi; d odajm y jeszcze w term in ologii C hom sky’ego: kom ­ p eten cja i p erform ancja. A le trzeba w yciągn ąć w szy stk ie ep istem ologiczn e k on sek w en cje tej dw o­ istości, zdając sobie spraw ę, że lin g w isty k a m ow y m a inn e r e g u ły niż lin g w isty k a język a. Francuski język ozn aw ca Em il B en v en iste posunął się najda­ lej w p rzeciw staw ian iu obu lin g w isty k . W edle n ie­

(4)

go nie bud u je się ich z tych sam ych jednostek; o ile znak (fonologiczny lub lek sykaln y) jest podstaw ow ą jednostką języka, o ty le podstaw ow ą jednostką m o­ w y jest zdanie. To do lin g w isty k i zdania odnosi się teoria w yd arzen ia słow nego. Zatrzym am się na czterech cechach lin g w isty k i zdania — posłużą m i do opracow ania h erm en eu tyk i w ydarzenia i m ow y. P ierw sza cecha: m ow a za każdym razem spełnia się na sposób czasow y i aktualny, natom iast system język ow y jest w irtu aln y i pozaczasow y. Em il B en - v en iste n azyw a „instancją m o w y ” w ejście w yd a­ rzenia w sy stem języka.

Druga cecha: o ile język n ie ma podm iotu — w tym sen sie, że pytanie: „kto m ów i?” nie jest pra­ w om ocne na poziom ie system u język ow ego — m o­ w a od syła do tego, kto ją w ypow iada za pośred­ nictw em złożonej g ry w skaźników , którym i są za­ im ki osobowe; instancja m ow y jest, chciało by się rzec, sam oreferen cyjn a.

Trzecia cecha: o ile w język u znaki od syłają tylk o do inn ych znaków w ew n ątrz tego sam ego system u, o ile w ięc język jest pozbaw iony św iata zew n ętrz­ nego, podobnie jak jest pozbaw iony czasu i podm io­ towości, m ow a jest zaw sze na jakiś tem at, odsyła do jakiegoś świata, który u siłu je opisać, w yrazić, przedstaw ić. Funkcja sym boliczna języka sp ełnia się w łaśn ie w m ow ie.

Czwarta cecha: język jest tylk o w arunkiem porozu­ m ienia, którem u dostarcza sw oje kody, natom iast w m ow ie dopiero dokonuje się w ym ian a przekazów; w tym sen sie jed yn ie dla m ow y istn ieje św iat, oraz „drugi”, rozm ówca, do którego jest adresowana. Te cztery cech y razem w zięte nadają m ow ie cha­ rakter w ydarzenia. Godne uw agi, że ow e cztery cech y są obecne w y łą czn ie w ted y, k ied y język rea­ lizu je się w m ow ie. W szelka pochw ała m ow y jako w ydarzenia jest w ięc sen sow n a w tedy, i tylk o w te ­ dy, gdy ukazuje ów stosunek realizacji, dzięki k tó­

Mowa jest czasowa i aktualna Język m e m a podmiotu Mowa odsyła do świata Dla m owy istnieje św iat i rozmówca

(5)

Mowa wkracza w sens

rej nasza lin g w isty czn a „k om p etencja” ak tu alizuje się w „perform ancji” . Lecz p och w ała ta staje się n adu życiem z ch w ilą, gdy ów charakter w y d a rze­ nia rozciągniem y z p rob lem atyk i realizacji, gdzie zach ow u je ona w artość, na inną p roblem atykę, m ia­ n ow icie prob lem atyk ę rozum ienia.

Bo cóż to znaczy w istocie: rozum ieć m owę? O dpow iedzią na to p y ta n ie będzie drugi etap na­ szego w yw od u .

2. W ydarzenie i sens

W szelka m ow a realizuje się jako w yd arzen ie — lecz w szelk a m ow a jest pojm o- w aln a jako sens.

P ragn iem y zrozum ieć n ie w yd a rzen ie jako coś p rze­ lotnego, ale jego sens jako coś trw ałego. Ż eby u n ik ­ nąć nieporozum ień: m ów iąc tak nie cofam y się w stecz, od lin g w isty k i m ow y do lin g w isty k i ję z y ­ ka; to w ła śn ie w lin g w isty c e m ow y a rtyk u łu je się w yd arzen ie i sens. Ta artyku lacja jest jądrem ca­ łego problem u h erm en eu tyczn ego. P odobnie jak ję ­ zyk, ak tu alizując się w m ow ie, w ykracza poza siebie w zdarzenie słow ne, tak m ow a, w chodząc w proces rozum ienia, w kracza w sens. Owo p rzejście w y d a ­ rzenia w znaczenie jest cechą m ow y jako takiej, św iad czy o inten cjon alności język a, o istn iejącym w nim zw iązku n oezy i noem atu. J eżeli język to

m ein en , inten cja, w ola m ów ienia, dzieje się tak

dzięki ow ej A u fh e b u n g — dzięki tem u zn iesien iu — za którego spraw ą w y d arzen ie zostaje przekroczone i zachow ane w in ten cji sensu.

Jak to stop n iow o zrozum iem y, rom antyczna, p sy - ch ologizu jąca i zw rócona ku h istorii h erm en eu tyk a w yd arzen ia słow n ego zasadniczo zapoznaje k w estię.

(6)

czeniu, posłużę się jako k am ieniem probierczym peryp etiam i instancji m ow y w jej dw ojakiej reali­ zacji: w słow ie żyw ym i w piśm ie. N ie znaczy to bynajm niej, że na w zór Jakuba Derrida uważam pism o za p ierw iastek całkiem różny od m ow y, za fu n dam en t n ie doceniany na korzyść słow a, jego brzm ienia i jego logosu. P rzeciw n ie, ch ciałb ym po­ kazać, że w piśm ie dochodzi do pełnej m an ifestacji tego, co w słow ie ży w y m potencjalne, rodzące się, początkow e, to znaczy do oddzielenia sen su i zda­ rzenia.

Ten proces nie m oże być ob ojętny dla h erm en eu ­ tyk i, jako że jest ona szczególn ie zw iązana z egze- gezą tekstów , czyli z interpretacją ek sp resji życia u trw alon ych w piśm ie. N a leż y ted y w ykazać, że u trw a len ie to n ie jest przypadkow ością, lecz że jest całk ow itym sp ełn ien iem tego, co przed ch w ilą na­ zw aliśm y zn iesien iem w ydarzenia w znaczeniu. W ten sposób cała h erm en eu tyk a w yw od zi się z ow ego przejścia w yd arzen ia w sens, przejścia, które ruch od słow a do pism a upraw om acnia i u ś­ w ięca.

A by opisać ten ruch, w róćm y do czterech cech cha­ rakteryzujących w yd arzen ie m ow y.

Mowa, jako się rzekło, istn ieje tylk o w instancji m ow y czasow ej i aktualnej. Ta pierw sza cecha rea­ lizu je się inaczej w słow ie ży w y m i w piśm ie; w sło w ie ży w y m instancja m ow y ma charakter słow a ulotnego; w yd arzen ie pojaw ia się i znika. D latego w ła śn ie istn ieje problem utrw alenia, zapisu. C hce­ m y u trw alić to, co przepada; jeżeli, ekstrapolując, m ów im y rów nież, że u trw alam y język — zapis alfa ­ betu, zapis słow n ictw a, zapis składni — ma to cha­ rakter narzędzia w ob ec zadania, by u trw alić to, co jed y n ie nadaje się do u trw alenia — m owę; co na­ le ż y u trw alić, bo inaczej przepadnie. S y stem poza- czasow y nie pojaw ia się ani nie znika — po prostu n ie staje się. Tu będzie m iejsce na przypom

nie-Żywe słow o i pismo Przejście wydarzenia w sens U trw alanie mowy

(7)

Zapisujemy sens wydarzenia słownego Mówiący i mowa

n ie m itu z P latoń skiego Fajdrosa: pism o zostało dane ludziom dla w sp om ożenia „słabości m o w y ”, słabości, która cech u je w ydarzenie; dar g r a m m a ta — rzeczy „ zew n ętrzn ej”, „odcisków zew n ętrzn y ch ” — p od leg łego m aterii w yob cow an ia — to rów nież dar „ lek u ” dla naszej pam ięci. I chociaż król egipskich Teb odpow iada b ogow i T eutow i, że pism o je st fa łszy ­ w y m lek arstw em , poniew aż m aterialn e p rzech ow a­ n ie staw ia na m iejscu praw dziw ego przypom nienia, pozór w ied zy na m iejscu praw dziw ej m ądrości, to jednak zapis, m im o sw y ch n iebezp ieczeń stw , jest rze­ cz y w isty m przeznaczeniem m ow y. A le co w istocie u trw ala się poprzez pismo? N ie w y d arzen ie m ów ie­

nia, lecz ,,p o w ie d z ia n e ” m ów ienia; ten ostatn i term in n ależy rozum ieć jako inten cjon aln ą ek sterioryzację, tw orzącą in ten cję m ow y, dzięki której sag en — m ó­ w ien ie — pragnie stać się A u s -sa g e n — w y p o w ie­ dzią, w yp ow ied zen iem . K rótko m ów iąc, p iszem y, zap isu jem y noem at m ów ienia, sen s w ydarzenia słow n ego, a n ie w yd arzen ie jako takie. . L osy trzech pozostałych cech m ow y, w przejściu od słow a do pism a, pozw olą nam u ch w ycić bliżej sen s tego aw ansu m ów ienia do rangi pow iedzianego. W m ow ie, jak już w iem y na p odstaw ie drugiej ce­ ch y odróżniającej ją od języka, zdanie w sk azu je na tego, kto ją w ygłasza, za pom ocą rozm aitych w sk aź­ n ik ów p odm iotow ych i osobow ych. Otóż w m ow ie m ów ionej od n iesien ie do podm iotu m ów iącego ma charakter bezpośredni, k tóry m ożna przedstaw ić w ten sposób: podm iotow a inten cja „ja” m ów iącego oraz zn aczen ie m o w y tak się pokryw ają, że na jed­ no w ych od zi zrozum ieć to, co chciał pow ied zieć m ó­ w iący, oraz to, co chciała pow ied zieć m owa. W ielo­ znaczność francusk iego w yrażen ia vou loir-dire (pol­ sk iego „chcieć przez to p ow ied zieć”), n iem ieckiego

m ein en , an gielsk iego to m ea n potw ierdza to pokry­

w an ie się zakresów; niem al na jedno w ychodzi, gdy p ytam y: „co chcesz przez to p ow ied zieć?” oraz „co to znaczy?”. N atom iast w m ow ie pisanej inten cja

(8)

autora i sen s tekstu p rzestają się pokrywać; roz­ szczep ien ie na sens w erb aln y i na in ten cję pom y­ ślaną staje się kam ieniem w ęg ieln y m zapisu m o­ w y; n ie oznacza to, iżby m ożna b yło w yobrazić sobie tek st bez autora, w ięź m ów iącego z m ow ą nie je st usunięta, lecz rozluźniona i pokom plikow ana. R ozszczepienie na sen s i na inten cję d otyczy jesz­ cze odniesienia m o w y do podm iotu m ów iącego, lecz odtąd przyszłość tekstu w ym yk a się poza skoń­ czony horyzont przeżyć autora; to, co m ów i tekst, obchodzi nas teraz bardziej niż to, co autor chciał przezeń pow iedzieć, i w szelka egzegeza roztacza sw o ­ je techniki w przestrzeniach zakreślonych przez znaczenie, które przecięło w szystk ie zw iązki z p sy ­

chologią autora. P ow tarzając za Platonem , m ow a pisana n ie m oże być w ięcej „w spom agana” przez te zabiegi, które w sp ierają zrozum ienie słow a żyw ego: przez intonację, w ym ow ę, m im ikę, gesty. W tym sen sie zapis w „odciskach zew n ętrzn ych ” , który z początku zdaje się w yob cow yw ać m ow ę, dokonuje w istocie jej uduchow ienia; odtąd jed yn ie sens „w sp om aga” sens, bez oglądania się na obecność p sychologiczną i cielesną autora. Lecz pow iedzieć, że sens w spom aga sens, to nic innego jak tw ierdzić, że jed yn ie interpretacja jest „lek arstw em ” na sła ­ bość m ow y, której autor nie potrafi już „zbaw ić”. Po raz trzeci zdarzenie jest przekraczane przez zna­ czenie: m owa, jak w iem y, odsyła nas ku św iatu, ku p ew n em u św iatu. W słow ie m ów ion ym oznacza to, że ostateczn ym odniesieniem dialogu jest w spólna

s ytu a cja rozm ów ców , sytuacja, która jakby otacza

dialog i której w szy stk ie odnośniki m ogą być u sta­ lone bądź pokazane palcem , bądź oznaczone na spo­ sób osten syw n y, d eiktyczn y, przez sam ą m owę, za

p ośrednictw em in n ych w skaźników (zaim ki w skazu­ jące, p rzysłów k i m iejsca i czasu, form y czasow ni­ ków). W słow ie m ów ion ym od niesienie jest, p ow ied z­ m y, o ste n s y w n e . T ym czasem co dzieje się w m ow ie pisanej? Czy p ow iem y, że tek st nie ma w ogóle od­

Intencja autora i sens

tekstu

W yobcowanie morwy staje się jej udu­

chowieniem

Odniesienia tekstu

(9)

Człow iek uzyskuje świat Pism o otwiera św iat

n iesienia? Z naczyłoby to pom ieszać od niesienie i ukazanie, św ia t i sytu ację. M ow a nie m oże istn ieć inaczej niż jako m ow a o czym ś. Co m ów iąc odżeg­ n u ję się od w szelk iej ideologii tek stu traktow anego jako absolut. Z aled w ie n ieliczn e u dziw nione pism a odpow iadają tem u ideałow i tek stu bez odniesienia; są to tek sty , gdzie gra elem en tu znaczącego w y z w o ­ liła się od zależności w zględ em elem en tu oznacza­ nego; ale ów „ n o w o-tw ó r” ma zaw sze charakter w y ją tk u i n ie m oże stanow ić klucza do in n ych tek ­

stów , które m ów ią o św iecie.

W ięc o czym są tek sty , k ied y nic n ie m oże b yć po­ kazane? Zam iast tw ierdzić, że tek st jest w ów czas bez św iata, p ow iem bez paradoksu, że dopiero te ­ raz człow iek u z y s k u je św iat, a nie tylko sytu acją. Podobnie jak tek st w y zw a la sw ój sen s spod k urateli in ten cji pom yślanej, tak w ysw ob ad za sw oje odnie­ sien ie z ograniczeń od niesienia osten sy w n ego . Ś w iat to dla nas zespół od niesień o tw arty ch przez tekst; m ów im y o ,,św ie c ie ” greckim n ie dla oznaczenia, czym b y ły sy tu acje dla ludzi, którzy je n ieg d y ś przeżyw ali, lecz dla oznaczenia od niesień n ie -sy tu a - cyjn ych , k tóre p rzetrw ały p rzem ijan ie tych p ierw ­ szych i teraz ofiarow ują się nam jako m ożliw e spo­ sob y istn ienia, w sym b oliczn ych w ym iarach naszego b y cia -w -św ie cie. Jest to dla m n ie od niesienie całej literatury; już n ie U m w e l t o sten sy w n y ch odniesień dialogu, lecz W e lt p rojek tow an y przez n ie -o ste n sy w - n e od niesienia w szy stk ich tek stów , k tóreśm y czytali, pojęli, p olubili. Z rozum ieć tek st to zarazem rozsa­ dzić w łasn ą sytu a cję czy też, inaczej m ów iąc, pom ię­ dzy ok reślen ia naszej w łasn ej sytu acji w sunąć

w szy stk ie te znaczenia, które nasz U m w e lt p rzem ie­ nią w W elt. Owo rozszerzenie U m w e l t u do W e ltu pozw ala nam m ów ić o od niesieniach o t w a r t y c h przez tekst; ściślej, to w ła śn ie odniesienia o tw ie r a ją św iat. Tutaj znow u u jaw n ia się u du ch ow ien ie m o w y za spraw ą pism a, które w yzw ala nas od tego, co w i­

(10)

dzialne i ograniczone sytuacjam i, otw ierając nam św iat, cz y li n ow e w ym iary naszego b y cia -w -św ie- cie..

W tym sen sie H eidegger ma rację, gdy pow iada — analizując pojęcie v e r s te h e n w Sein und, Z eit — że w m ow ie p ojm u jem y n ajp ierw nie D rugiego, lecz projekt, to znaczy szkic n ow ego bycia w św iecie. Jed yn ie pism o, w yzw alając nas nie tylk o od autora, ale i od zaw ężenia w łaściw ego sytu acji dialogow ej, objaw ia owo przeznaczenie m ow y, którym jest pro­ jek t św iata.

W iążąc w ten sposób od niesienie z p rojektow aniem św iata odnajdujem y n ie tylk o H eideggera, lecz i W ilhelm a von H um boldta, dla którego praw dziw e u sp raw ied liw ien ie język a to u stan ow ien ie relacji m ięd zy człow iek iem a św iatem . U suńm y tę fu n kcję odniesieniow ą, a zostanie tylk o absurdalna gra zna­ czeń bez zaczepienia.

A le, być może, dopiero w czw artej cesze d opełn ie­ n ie m ow y w p iśm ie staje się przykładow e: tylko m ow a zw raca się do kogoś, język — nie. J est to podstaw a rozum ienia. Lecz trzeba tu odróżnić dw ie rzeczy: m ow ę zw racającą się do rozm ów cy na rów ni obecnego w sytu acji przez nią stw orzonej, oraz m o­ w ę adresowaną, jak to p oten cjaln ie ma m iejsce w każdym zapisie, do w szystk ich co potrafią i mogą czytać. Z aw ężen ie stosunku dialogow ego zostaje roz­ sadzone. Zapis n ie jest już tylk o sk ierow an y do cie­ bie, drugiej osoby gram atycznej, a'do rzeszy słucha­ czy, których sam stw arza. Jeszcze raz dow odzi to

uduchow ienia pism a, stanow iącego p rzeciw w agę dla jego m aterialności i w yobcow ania, jakie narzuca m ow ie. Odbiorcą pism a jest w ięc każdy, kto potrafi czytać. W spółobecność dialogujących podm iotów p rzestaje być m od elem w szelk iego porozum ienia; relacja pisan ie — od czytyw an ie nie jest już szcze­ gólnym przypadkiem relacji m ów ien ie — słuchanie. A jednocześnie m ow a odsłania się jako m ow a w p ow szechności sw ojego przeznaczenia. W ym ykając

Heidegger ma rację

Odbiorcą pisma jest każdy

(11)

Wydarzenlie i znaczenie — słowo i pismo U trwalenie, rozszczepie­ nie, otwarcie na św iat, uni­ w ersalność audytorium

się poza u lotność zdarzenia, poza granice przeżyć autora i za w ężen ie od niesienia osten sy w n ego , m ow a w ysw ob ad za się z ograniczeń sy tu a cji d ialogow ej, nie posiada już w id zialnego słuchacza; czyteln ik n iew id zia ln y i n iezn an y staje się d ow oln ym adresa­ tem m ow y.

P od su m u jm y re zu lta ty n aszych rozważań: pojęcie w yd arzen ia słow n ego zaistn iałego w realizow aniu się język a w m ow ie to w y łą czn ie jeden z dw óch b ie­ g u n ów pary w yd arzen ie — sens, której p ełn a d ialek - tyk a realizu je się w p rzejściu od słow a do pism a. Z k olei p ojęcie zdarzenia je st zróżnicow ane w ed le n astęp u jących po sobie etapów d ialek ty k i w y d arze­ nia i znaczenia. Z darzenie to n ajp ierw w y k o n a n ie p rzeciw staw ion e biegunow o n oem atow i inten cji. N astęp n ie to in te n c ja m yślow a m ów iącego p rzeciw ­ staw ion a słow n em u znaczeniu sam ego tekstu . I jesz­ cze to sytu a cja , do której o sten sy w n ie odsyła d ia ­ log, p rzeciw staw ion a w y m iarow i „ św ia to w em u ” m o­ w y pisanej. W reszcie w yd a rzen ie to z w ró cen ie się do p ierw otnego odbiorcy m ow y, p rzeciw staw ion e p ow szech n ości an onim ow ego czyteln ika. I tak na cztery różne sp osoby m ow a rea lizu je się jako w y ­ darzenie i na cztery sposoby w y d arzen ie przekracza sieb ie ku znaczeniu: poprzez u tr w a le n ie , które w y ­ dziera je przem ijaniu; poprzez rozszczepien ie, które w y zw a ła z in ten cji m yślo w ej autora; poprzez o t w a r ­

cie na św iat, w y ry w a ją ce je z ograniczeń sytu acji

d ialogow ej; oraz przez u n iw ersaln ość nieskończonego audytorium . N a w szy stk ie cztery sposoby sen s oka­ zu je się ponadzdarzeniow y. S tąd bierze się cały pro­ ces h erm en eu tyczn y.

I tu rozpoczyn am y nasz trzeci etap: Jak realizu je się sen s w czytelniku?

Etap trzeci, bo skoro język przekracza sieb ie w m o­ w ie, a poprzez m ow ę zdarzenie w ykracza ku zna­ czeniu, n a leży dodać, że znaczenie przekracza siebie w n ow ym zdarzeniu m o w y — w in terp retacji.

(12)

3. Interpretacja jako w yd arze­ nie m ow y

W tym punkcie herm eneutyka filozoficzna jest najbardziej krytyczna w obec h er­ m en eu tyk i Schleierm achera i D ilth eya, rom antycz­ nej i p sych ologizującej. Jeśli ta ostatnia zeszła na m anow ce, stało się tak dlatego, że sytu a cję dialogo­ w ą u czyn iła m iarą stosow anej do tek stu operacji h erm en eu tycznej. T ym czasem przeciw nie, to opera­ cja h erm en eu tyczna ujaw nia sens elem en tu herm e- n eu tycznego zaw artego już w rozum ieniu dialogo­ w ym . Obdarować m ow ę tekstem to w ytw orzy ć now y ak t m ow y, który n ie utożsam ia się z aktem p ierw ot­

nym .

J e śli w rócim y do czterech cech d ialektyki w ydarzenia i znaczenia, u jaw n iających się przy pisaniu, będzie nam łatw o w yszu k ać cech y odwrotnej d ialek tyk i zna­ czenia i w ydarzenia w odczytyw aniu.

Przede w szystk im , jak się w ydaje, w yd arzen ie m o­ w y w czytaniu m a odpow iednik n ie w tek ście prze­ m aw iającym , lecz w tekście niem ym ; to w łaśn ie oznacza fak t zapisu. W asym etrycznej relacji tekstu i czyteln ik a przem aw ia tylko jeden z partnerów . D latego obdarować m ow ę tekstem to co innego niż w słu ch iw ać się. Jeżeli można m ów ić o zespolonym akcie tek stu i czyteln ika, tak jak A ry sto teles m ów i o zespolonym akcie czującego i odczuw anego w e w rażen iu zm ysłow ym , n azw ijm y przez analogię „ słu ch an iem ” rozum ienie tekstu; w istocie, to sp eł­ n ien ie w m ow ie podąża za d yrek tyw am i tekstu, po­ dobnie jak d yrygen t kieruje się w skazów kam i par­ tytu ry. Tak sam o jak zapis m u zyczn y i w ykonanie przez a rtystę z krw i i kości stanow ią zespół jed yn y w sw ym rodzaju, zrozum ienie sensu przy czytaniu n ie jest p ow tórzen iem p ierw otnego zdarzenia, lecz w ytw orzen iem zdarzenia w oparciu o tekst, który ustan aw ia A u fh e b u n g w ydarzenia w znaczeniu. N astępu jące cech y p rzem iany tek stu w m ow ę

po-& Manowce hermeneutyki romantycznej Tekst i czytelnik

(13)

Rozmiar sensu i intencji Zrozumieć proponowany św iat

tw ierd zają i akcentują n iesym etryczn ość stosunku sen s — w yd arzen ie w od czytyw aniu .

Z rozum ieć tek st to n ie znaczy odszukać in ten cję autora, tu sprzeciw w obec h erm en eu tyk i rom an­

tycznej je st najbardziej żyw y; pod tym w zględ em id eał „k ongenialn ości” odegrał opłakaną rolę. Znane jest hasło, które zap ew ne w yp rzed ziło jeszcze ro­ m an tyk ów , bo cy tu je je Kant: zrozum ieć autora le ­ piej niż on się sam rozum iał. R ozziew sen su i in ­ ten cji stw arza sytu a cję całk ow icie sw oistą, u traci­ liśm y „pom oc” in ten cji autora, która n ajczęściej n ie jest nam znana, a w n ajlep szym w ypadku m oże b y ć odtw orzona dopiero na podstaw ie tekstu.

Jak m ów i Gadamer, gdyby dla zrozum ienia w iersza w y starczyło zrozum ieć jego autora, rów nie dobrze ja sam m ógłb ym napisać ten w iersz. P rzekroczenie in ten cji przez sens oznacza jednak, że rozum ie­ n ie porusza się w p rzestrzen i nie p sych o log icz­ nej, a sem an tyczn ej, którą zakreślił tek st odci­ nając się od in ten cji p om yślanej. I w tej p rzestrzen i sensu rozum ienie m a zbudow ać h ip otezę sensu, po­ staw ić na w łasn ą w iarygod n ość i p otw ierdzić w ła s­ ne praw dopodobieństw o za pom ocą tech nik k ry ty c z­ nych. K onieczność zbudow ania sensu, p ostaw ien ia na sens, p otw ierdzen ia zakładu w e d le w y m o g ó w lo ­ giki praw dopodobieństw a je st p rzeciw w agą tego, co m ożna b y nazw ać n iem otą tekstu .

Podobnie rzecz się ma ze zrozum ieniem tekstu w aspekcie jego odniesień. Z naczenie tek stu nie zn aj­ duje się poza nim , po stronie dom niem anej in ten cji autora, lecz p r z e d nim , po stronie n ie -o ste n sy w n y ch od niesień, po stronie św iata, k tó ry nam otw iera. M a­ m y zrozum ieć n ie p ierw otną sy tu a cję m ow y, ale to,

co w n ie -o ste n sy w n y ch od niesieniach tek stu celu je w św iat, ku k tórem u ek sp lod u je zarów no sytu acja czyteln ik a, jak i autora. N ie idzie ab solu tn ie o to, b y rozum ienie w sk rzesiło autora czy n aw et jego s y ­ tuację; zw raca się ono ku p ew n em u św iatu propo­ now anem u, otw artem u przez od niesienia tekstu.

(14)

Z rozum ieć tek st to iść za ruchem sensu prow adzą­ cego od tego, co tek st m ów i, do tego, o czym m ówi. W ydostaję się poza m oją sy tu ację czyteln ik a i poza sytu ację autora ku m ożliw ym sposobom istnienia w św iecie, które tek st otw orzył mi i odsłonił; Gada- m er nazyw a to „zbieżnością h oryzon tów ” w rozu­ m ieniu h istorycznym . To spotkanie z tek stem jest n iein tersu b iek tyw n e i niedialogow e, dzieje się tam, gdzie n ie ma już tek stu ani m nie, w przestrzeni na­ kierow anej ku h oryzon tow i świata,/ gdzie zostaje przekroczona każda z dw óch sytu acji. Jeśli w ięc za­ ch ow u jem y język h erm en eu tyk i rom antycznej, m ó­ w iąc o pokonaniu odległości, o „uczynieniu w ła s­ n y m ” — o przyw łaszczeniu — A neignen — tego co

inne, obce, m u sim y w prow adzić w ażną poprawkę: czyn im y w łasn ym , przyw łaszczam y sobie nie obce p rzeżycie, odległą intencję, n iegd ysiejszą sytu ację, lecz ponadzdarzeniow y sens i horyzont św iata, do którego ten sen s nas odsyła. M odelem tego przy­ w łaszczen ia sensu i od niesienia nie jest bynajm niej zbieżność św iadom ości w e w czu w aniu się czy w sp ół- odczuw aniu ani w jak ich kolw iek przygodach inter- su b iek tyw n ości. S taw an ie się w m ow ie sen su i od­ niesien ia tek stu to nie ty le rozpoznaw anie D rugiego, co staw an ie się św iata w m ow ie.

I w reszcie, zgodnie z czw artą i ostatnią d ialektyką w yd arzen ia i znaczenia m owy: o ile prawdą jest, że tek st je st otw arty dla każdego, kto potrafi czytać, je st całk ow icie fałszy w e, jakoby miarą zadania her- m en eu tyczn ego b yła zdolność rozum ienia p ierw ot­ nego adresata tekstu . L isty św . P aw ła są skierow ane do m nie n ie m niej niż do R zym ian, G alatów , K o- ryn tczyk ów , E fezjan. P raw dę m ówiąc, jed yn ie dia­ log posiada drugą osobę, tekst jest dla w szystkich , co potrafią i m ogą czytać. „W szechczasow ość” sensu oznacza, że jest on otw arty dla w szystk ich odczy- tyw ań . Z tą ch w ilą historyczność od czytyw ania sta­ je się p rzeciw w agą dla tej w szechczasow ości; skoro tek st w y m yk a się autorowi, sytu acji, pierw otnem u

Stawanie się św iata w mowie Otwartość na w szelkie odczytania

(15)

Ciąg: m owa — pismo —' mowia

Pism o a dialog

odbiorcy, zaw sze m oże się postarać o n ow ych cz y tel­ ników . N ow i cz y teln icy i n ow e od czytyw an ia są m oż­ liw e d zięk i przekraczaniu p ierw otnego zdarzenia w p ow szech n ości sensu. Pod ty m w zględ em pism o sta ­ n ow i przyk ładow e p ośred n ictw o m iędzy dw om a w y ­ darzeniam i m ow y; jedno zdarzenie w y w o łu je now e

dzięki tem u, że n astęp u je zn iesien ie w yd arzen ia w w ym iarze sensu. Jed y n ie ten sp ecja ln y rodzaj p ow ­ szechności, p ow szechn ość m ów ion ego w p isana w li­ terę, m oże zrodzić n o w e w yd arzen ia słow n e. Ponad-

zd arzen iow y etap sen su jest źródłem w szystk ich n o­ w ych uobecnień.

Z tej p rzy czy n y h erm en eu tyce zbudow anej w y łą cz­ n ie na k ategorii w yd arzen ia słow n ego w ym y k a się p od staw ow a d ia lek tyk a w yd arzen ia i znaczenia — dialektyka, której proces o d czytyw an ia przebiega w od w rotn ym kierunku. Zarazem taka h erm en eu ty ­

ka n iezdolna je st zrozum ieć nieprow ad zalny charak­ ter ciągu: m ow a — pism o — m ow a. B yć m oże, n ie­ zbędnym w arun k iem tradycji jest pośrednictw o sensu ponadzdarzeniow ego, zapisanego w ten czy in ­ n y sposób i ofiarow anego od kryw czości now ej m o­ w y. K rótk ie sp ięcie m ow a — m ow a skazuje nas na p oszu kiw an ie nieosiągaln ej w sp ółczesności. B ez w ą t­ pienia, ab y now a aktualizacja b yła m ożliw a, trzeba b y sen s został zapisany, b y się „zm agazyn ow ał” czy — m ów iąc język iem M erlea u -P o n ty ’ego „osa­ d ził”; ale w te d y p odjęcie sen su na now o n ie ma nic w sp óln ego z pow tórzen iem początkow ej in ten cji za­ w artej w p ierw otnej sytu acji.

Z d ysk u sji tej w yn ik a p ew n a koncepcja zadania her- m en eu tyczn ego , dość różna od zadania w yzn aczo n e­ go przez koncepcję rom antyczną.

W h erm en eu ty ce kładącej nacisk bardziej na sens n iż na zdarzenie interp retacja nie jest już szczegól­ n ym p rzyp ad kiem tego rozum ienia, które dochodzi do głosu w in tersu b iek tyw n ej sy tu a cji dialogu. P is­

m o n ie ogranicza się do u trw alan ia ek sp resji życia, jest natom iast p raw d ziw ym ob jaw icielem d ialek ty

(16)

-ki w ydarzenia i sensu. Co nie znaczy, że dialog nie staw ia żadnego problem u interpretacyjnego, lecz d ialektyka sensu i zdarzenia pozostaje tu w stadium em brionalnym , poniew aż dialog roztapia ją stopnio­ w o w grze pytań i odpow iedzi. N ależy w ięc w prost sięgnąć do problem u interpretacji, bez podciągania go pod problem rozum ienia Drugiego; u chylając tę hipotezę h erm en eu tyk a unika antynom ii, w których grzęźnie problem atyka rozum ienia D rugiego.

To osw obodzenie problem atyki interp retacji ma na­ tychm iastow ą konsekw encję: D ith ey ow sk ie prze­ ciw sta w ien ie w yjaśn ien ia i rozum ienia, na którym oparł on rozróżnienie m ięd zy naukam i o naturze i naukam i o duchu, z pnktu w idzenia interpretacji traci w artość. Interpretacja zaw iera b ow iem etap w yjaśn ien ia. W istocie h erm en eu tyk a n astaw iona na sens m ieści w sobie, jako odcinek pełnej drogi, tech ­

niki ob iektyw izu jące, jak analiza strukturalna i se- m iologiczna; tech nik i te są całkow icie upraw om oc­ nione przez to, co n azw ałem oddzieleniem się sensu słow n ego od in ten cji p om yślanej. P ełn a droga her­ m en eu ty k i zakłada oczyw iście, że ob iektyw izacja zostanie przezw yciężon a przez podjęcie znaczenia; w dalszym ciągu m ożem y nazyw ać rozum ieniem akt końcow y, ostatni filar osi herm en eu tycznej, n ie­ m niej rozum ienie opiera się na w yjaśn ien iu, bar­ dziej je dokańcza niż m u się przeciw staw ia. W koń­ cu język potoczny zaprzecza tej dychotom ii — kiedy n ie rozum iem y, p rosim y o w yjaśn ien ie, a to co zro­ zum iałe jesteśm y w stan ie w yjaśn ić. W szelkie po­ stęp ow an ie „zdające sp raw ę” ze znaczenia w yjaśnia, by p ozw olić nam lepiej zrozum ieć.

Trzeba w ięc rozdzielić term in y w sposób n astępują­ cy: rozum ieć, interpretow ać, w yjaśniać; zam iast pod­ porządkow yw ać interp retację rozum ieniu i p rzeciw ­ staw iać rozum ienie w yjaśn ien iu , n ależy rozum ienie i w yja śn ien ie w łączyć do interpretow ania jako dw ie pow iązane fazy, dwa k olejn e procesy — podobnie jak w m ow ie w yd arzen ie i sens. W yjaśnianie i rozumienie Rozumieć — interpretować — wyjaśniać

(17)

Nowe rozumienie siebie

W ten sposób ca ły proces aż po akt końcow y, zam y­ k ający interp retację, staje w n o w y m św ietle . S łu sz­ n ie zarzucano h erm en eu tyce rom antyczn ej, że in ter­ p retację tek stó w podporządkow ała skończonym pod­ m iotow ym zdolnościom rozum ienia; francusk i p rze­ kład n iem ieck iego A n eign en — „uczynić w ła sn y m ” — w zm aga jeszcze w rażen ie zaw ładnięcia przez p o d ­

m io t interp retacji znaczeniem tekstu . Co inn ego jeśli

„czyn ien ie w ła sn y m ” tego co „obce” d o ty czy nie in ­ ten cji D rugiego, k tórego obecności d om yślam y się po­ za tekstem , lecz św ia ta proponow anego — b ycia - -w -św ie c ie — k tóry tek st otw iera przed sobą za po­ m ocą sw y ch n ie -o ste n sy w n y ch odniesień. To n ie pod­ m iot już u k on stytu ow an y rzu tu je w tek st a p rio ­

r y c z n e zasady sw ego sam orozum ienia, to in terp reta­

cja daje podm iotow i now ą zdolność rozum ienia sie ­ bie, ofiarow ując n o w y w zbogacający b y t-w -św iecie. P rzyw ła szczen ie p rzestaje b yć zaw ładnięciem , zakła­

da raczej m om ent w yw ła szczen ia św iadom ości za­ ch łann ej i n arcystyczn ej; o to nam chodziło, gd y m ó w iliśm y o pow szechn ości znaczenia otw artego dla w szystk ich , co p otrafią czytać. Ta uniw ersalność idzie w parze z otw arciem św iata za spraw ą od nie- sien iow ej m ocy tek stu . J ed y n ie interpretacja po­ słuszna nakazow i sen su , podążająca za strzałką sensu i u siłu jąca m y ś le ć - w e d l e , rodzi now e rozum ienie sieb ie. A w w yrażen iu „rozum ieć sieb ie” p rzeciw sta­ w iam podm iot w y n ik a ją cy ze zrozum ienia podm io­ tow i, którem u się zdaje, że w yp rzed za rozum ienie. przełożyła Ewa Bieńkowska

Cytaty

Powiązane dokumenty

Due to their complex structure and co-production of electricity and heat for the assessment beyond energy analysis the advanced exergy analysis including thermo-economic

Przeanalizowano najpierw przypadek, w którym kable zewnętrzne osłonięte są okładzinami ognioodpornymi, a następnie przypadek drugi, gdzie zakłada się

Rozdział ten ko´nczy si˛e pełnym opisem zale˙zno´sci pomi˛edzy wprowadzonymi typami stabilno´sci, który mo˙zna podsumowa´c nast˛epuj ˛aco: jednostajna pot ˛egowa

Stąd istotnym problemem badawczym jest ustalenie wpływu czynników konstrukcyjnych (takich jak np. postać konstrukcyjna stojaków, która decyduje o podatności całej

Pierwsza konfiguracja bazowała na sekcji wielomodowej, której pokrycie stanowiła dielektryczna warstwa zmieniająca wartość części rzeczywistej współczynnika

4.17 przedstawia zmiany sprawności obiegu w funkcji ciśnienia wtórnego przegrzewu pary dla obiegu referencyjnego (1P) oraz dla obiegu z upustowo przeciwprężną

Badania tekstury odkształcenia stali prowadzono metodą dyfrakcji rentgenowskiej z uwzględnieniem funkcji rozkładu orientacji (FRO) i elektronów wstecznie rozproszonych

Zaproponowana w pracy analiza i ocena zagrożenia metanowego umożliwia wyznaczanie potencjalnych wartości efektywności odmetanowania na wybiegu projektowanej ściany,