Paul Ricoeur
Wydarzenie i sens w mowie
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6, 103-118
Wydarzenie i sens w mowie *
H erm en eu tyk a w yw odząca się od Sch leierm ach era i D ilth ey a kładła szczegó ln y nacisk w interpretacji na kategorię w y d a r z e n ia s ł o w
nego. P ojaw ia się silna pokusa, b y takie w yd arze
nie utożsam ić kolejno z inten cją autora, z sytu acją p ierw otną w yp ow ied zi bądź z p ierw otnym adresa
tem tekstu. W ten sposób z dialogu czyn im y m odel w szelk iej sytuacji, w której dochodzi do rozum ie nia, narzucając h erm en eu ty ce ram y in tersu b iek ty w - ności. R ozum ienie tek stu jest w ted y tylk o szczegól n ym przypadkiem sytu a cji dialogow ej, w której
ktoś kom uś odpowiada.
Ta p sych ologizująca koncepcja h erm en eu tyk i m iała d u ży w p ły w na teologię; zasilała teologie słow a, dla k tórych w yd arzen ie to przede w szystk im w yd arze nie słow a, obw ieszczenie, kerygm at, głoszen ie E w angelii; sens w yd arzen ia pierw otnego p otw ier dza się zasadniczo w w ydarzeniu obecnym , za k tó * Teks/t pt. Événement et sens dans le discours publikowany był po raz pierwszy w książce Paul Ricoeur ou la liberté
selon l’esperance. Présentation, choix de textes, biographie, bibliographie par M. Philiberit. Paris 1971, s. 177—187. Na
tej publikacji oparte jes't niniejsze tłumaczenie.
Inter subiek tywne ramy
Określić zadania herm eneutyki Pojęcie wydarzenia słow nego Dwie lingw istyki: języka i m owy
rego spraw ą sto su jem y je do sieb ie w naszym akcie w iary.
C hciałbym zakw estionow ać te p o stu laty w płasz czyźn ie filozofii m o w y , aby w y z w o lić h erm en eu ty k ę od p sych ologizu jących przesądów i eg zy sten cja ln e go zaw ężenia; ow e p rzesądy w y p ły w a ją , jak m i się zdaje, z zapoznaw ania d i a l e k ty k i w y d a r z e n ia i sen
su w m o w ie . Z k olei to zapoznaw anie prow adzi do
p rzyp isyw an ia in terp retacji fa łszy w eg o zadania, co w yraża się dość trafn ie w sły n n y m haśle: „zrozu
m ieć autora lep iej, niż on się sam rozum iał”. Staw ką w tej d ysk u sji jest w ięc popraw ne ok reślen ie zada nia h erm en eu tyk i.
R estytu cja d ialek tyk i w yd arzen ia i sensu w ym aga, a b yśm y p ostęp ow ali krok za krokiem , etap po eta pie.
1. U sp raw ied liw ien ie pojęcia: w yd arzen ie słow n e
C hciałbym n ajp ierw u stalić p ierw szy punkt: w jak im planie, dla jak iego typ u poszu kiw ań p ojęcie w yd arzen ia słow n ego je st uspra w ied liw ion e? W sp ółczesn e języ k o zn aw stw o daje
nam odpow iedź: p ojęcie w yd arzen ia sło w n eg o jest upraw nione, w ręcz niezbędne, z ch w ilą g d y rozpa tr u jem y p rzejście od lin g w isty k i języka, cz y li kodu, do lin g w isty k i m ow y, cz y li przekazu. To rozróżnie n ie pochodzi o czyw iście od Ferdynanda de S aus- su re’a i L udw ika H jelm sleva; język — m ow a, po w iada pierw szy; sch em at — użycie, m ów i drugi; d odajm y jeszcze w term in ologii C hom sky’ego: kom p eten cja i p erform ancja. A le trzeba w yciągn ąć w szy stk ie ep istem ologiczn e k on sek w en cje tej dw o istości, zdając sobie spraw ę, że lin g w isty k a m ow y m a inn e r e g u ły niż lin g w isty k a język a. Francuski język ozn aw ca Em il B en v en iste posunął się najda lej w p rzeciw staw ian iu obu lin g w isty k . W edle n ie
go nie bud u je się ich z tych sam ych jednostek; o ile znak (fonologiczny lub lek sykaln y) jest podstaw ow ą jednostką języka, o ty le podstaw ow ą jednostką m o w y jest zdanie. To do lin g w isty k i zdania odnosi się teoria w yd arzen ia słow nego. Zatrzym am się na czterech cechach lin g w isty k i zdania — posłużą m i do opracow ania h erm en eu tyk i w ydarzenia i m ow y. P ierw sza cecha: m ow a za każdym razem spełnia się na sposób czasow y i aktualny, natom iast system język ow y jest w irtu aln y i pozaczasow y. Em il B en - v en iste n azyw a „instancją m o w y ” w ejście w yd a rzenia w sy stem języka.
Druga cecha: o ile język n ie ma podm iotu — w tym sen sie, że pytanie: „kto m ów i?” nie jest pra w om ocne na poziom ie system u język ow ego — m o w a od syła do tego, kto ją w ypow iada za pośred nictw em złożonej g ry w skaźników , którym i są za im ki osobowe; instancja m ow y jest, chciało by się rzec, sam oreferen cyjn a.
Trzecia cecha: o ile w język u znaki od syłają tylk o do inn ych znaków w ew n ątrz tego sam ego system u, o ile w ięc język jest pozbaw iony św iata zew n ętrz nego, podobnie jak jest pozbaw iony czasu i podm io towości, m ow a jest zaw sze na jakiś tem at, odsyła do jakiegoś świata, który u siłu je opisać, w yrazić, przedstaw ić. Funkcja sym boliczna języka sp ełnia się w łaśn ie w m ow ie.
Czwarta cecha: język jest tylk o w arunkiem porozu m ienia, którem u dostarcza sw oje kody, natom iast w m ow ie dopiero dokonuje się w ym ian a przekazów; w tym sen sie jed yn ie dla m ow y istn ieje św iat, oraz „drugi”, rozm ówca, do którego jest adresowana. Te cztery cech y razem w zięte nadają m ow ie cha rakter w ydarzenia. Godne uw agi, że ow e cztery cech y są obecne w y łą czn ie w ted y, k ied y język rea lizu je się w m ow ie. W szelka pochw ała m ow y jako w ydarzenia jest w ięc sen sow n a w tedy, i tylk o w te dy, gdy ukazuje ów stosunek realizacji, dzięki k tó
Mowa jest czasowa i aktualna Język m e m a podmiotu Mowa odsyła do świata Dla m owy istnieje św iat i rozmówca
Mowa wkracza w sens
rej nasza lin g w isty czn a „k om p etencja” ak tu alizuje się w „perform ancji” . Lecz p och w ała ta staje się n adu życiem z ch w ilą, gdy ów charakter w y d a rze nia rozciągniem y z p rob lem atyk i realizacji, gdzie zach ow u je ona w artość, na inną p roblem atykę, m ia n ow icie prob lem atyk ę rozum ienia.
Bo cóż to znaczy w istocie: rozum ieć m owę? O dpow iedzią na to p y ta n ie będzie drugi etap na szego w yw od u .
2. W ydarzenie i sens
W szelka m ow a realizuje się jako w yd arzen ie — lecz w szelk a m ow a jest pojm o- w aln a jako sens.
P ragn iem y zrozum ieć n ie w yd a rzen ie jako coś p rze lotnego, ale jego sens jako coś trw ałego. Ż eby u n ik nąć nieporozum ień: m ów iąc tak nie cofam y się w stecz, od lin g w isty k i m ow y do lin g w isty k i ję z y ka; to w ła śn ie w lin g w isty c e m ow y a rtyk u łu je się w yd arzen ie i sens. Ta artyku lacja jest jądrem ca łego problem u h erm en eu tyczn ego. P odobnie jak ję zyk, ak tu alizując się w m ow ie, w ykracza poza siebie w zdarzenie słow ne, tak m ow a, w chodząc w proces rozum ienia, w kracza w sens. Owo p rzejście w y d a rzenia w znaczenie jest cechą m ow y jako takiej, św iad czy o inten cjon alności język a, o istn iejącym w nim zw iązku n oezy i noem atu. J eżeli język to
m ein en , inten cja, w ola m ów ienia, dzieje się tak
dzięki ow ej A u fh e b u n g — dzięki tem u zn iesien iu — za którego spraw ą w y d arzen ie zostaje przekroczone i zachow ane w in ten cji sensu.
Jak to stop n iow o zrozum iem y, rom antyczna, p sy - ch ologizu jąca i zw rócona ku h istorii h erm en eu tyk a w yd arzen ia słow n ego zasadniczo zapoznaje tę k w estię.
czeniu, posłużę się jako k am ieniem probierczym peryp etiam i instancji m ow y w jej dw ojakiej reali zacji: w słow ie żyw ym i w piśm ie. N ie znaczy to bynajm niej, że na w zór Jakuba Derrida uważam pism o za p ierw iastek całkiem różny od m ow y, za fu n dam en t n ie doceniany na korzyść słow a, jego brzm ienia i jego logosu. P rzeciw n ie, ch ciałb ym po kazać, że w piśm ie dochodzi do pełnej m an ifestacji tego, co w słow ie ży w y m potencjalne, rodzące się, początkow e, to znaczy do oddzielenia sen su i zda rzenia.
Ten proces nie m oże być ob ojętny dla h erm en eu tyk i, jako że jest ona szczególn ie zw iązana z egze- gezą tekstów , czyli z interpretacją ek sp resji życia u trw alon ych w piśm ie. N a leż y ted y w ykazać, że u trw a len ie to n ie jest przypadkow ością, lecz że jest całk ow itym sp ełn ien iem tego, co przed ch w ilą na zw aliśm y zn iesien iem w ydarzenia w znaczeniu. W ten sposób cała h erm en eu tyk a w yw od zi się z ow ego przejścia w yd arzen ia w sens, przejścia, które ruch od słow a do pism a upraw om acnia i u ś w ięca.
A by opisać ten ruch, w róćm y do czterech cech cha rakteryzujących w yd arzen ie m ow y.
Mowa, jako się rzekło, istn ieje tylk o w instancji m ow y czasow ej i aktualnej. Ta pierw sza cecha rea lizu je się inaczej w słow ie ży w y m i w piśm ie; w sło w ie ży w y m instancja m ow y ma charakter słow a ulotnego; w yd arzen ie pojaw ia się i znika. D latego w ła śn ie istn ieje problem utrw alenia, zapisu. C hce m y u trw alić to, co przepada; jeżeli, ekstrapolując, m ów im y rów nież, że u trw alam y język — zapis alfa betu, zapis słow n ictw a, zapis składni — ma to cha rakter narzędzia w ob ec zadania, by u trw alić to, co jed y n ie nadaje się do u trw alenia — m owę; co na le ż y u trw alić, bo inaczej przepadnie. S y stem poza- czasow y nie pojaw ia się ani nie znika — po prostu n ie staje się. Tu będzie m iejsce na przypom
nie-Żywe słow o i pismo Przejście wydarzenia w sens U trw alanie mowy
Zapisujemy sens wydarzenia słownego Mówiący i mowa
n ie m itu z P latoń skiego Fajdrosa: pism o zostało dane ludziom dla w sp om ożenia „słabości m o w y ”, słabości, która cech u je w ydarzenie; dar g r a m m a ta — rzeczy „ zew n ętrzn ej”, „odcisków zew n ętrzn y ch ” — p od leg łego m aterii w yob cow an ia — to rów nież dar „ lek u ” dla naszej pam ięci. I chociaż król egipskich Teb odpow iada b ogow i T eutow i, że pism o je st fa łszy w y m lek arstw em , poniew aż m aterialn e p rzech ow a n ie staw ia na m iejscu praw dziw ego przypom nienia, pozór w ied zy na m iejscu praw dziw ej m ądrości, to jednak zapis, m im o sw y ch n iebezp ieczeń stw , jest rze cz y w isty m przeznaczeniem m ow y. A le co w istocie u trw ala się poprzez pismo? N ie w y d arzen ie m ów ie
nia, lecz ,,p o w ie d z ia n e ” m ów ienia; ten ostatn i term in n ależy rozum ieć jako inten cjon aln ą ek sterioryzację, tw orzącą in ten cję m ow y, dzięki której sag en — m ó w ien ie — pragnie stać się A u s -sa g e n — w y p o w ie dzią, w yp ow ied zen iem . K rótko m ów iąc, p iszem y, zap isu jem y noem at m ów ienia, sen s w ydarzenia słow n ego, a n ie w yd arzen ie jako takie. . L osy trzech pozostałych cech m ow y, w przejściu od słow a do pism a, pozw olą nam u ch w ycić bliżej sen s tego aw ansu m ów ienia do rangi pow iedzianego. W m ow ie, jak już w iem y na p odstaw ie drugiej ce ch y odróżniającej ją od języka, zdanie w sk azu je na tego, kto ją w ygłasza, za pom ocą rozm aitych w sk aź n ik ów p odm iotow ych i osobow ych. Otóż w m ow ie m ów ionej od n iesien ie do podm iotu m ów iącego ma charakter bezpośredni, k tóry m ożna przedstaw ić w ten sposób: podm iotow a inten cja „ja” m ów iącego oraz zn aczen ie m o w y tak się pokryw ają, że na jed no w ych od zi zrozum ieć to, co chciał pow ied zieć m ó w iący, oraz to, co chciała pow ied zieć m owa. W ielo znaczność francusk iego w yrażen ia vou loir-dire (pol sk iego „chcieć przez to p ow ied zieć”), n iem ieckiego
m ein en , an gielsk iego to m ea n potw ierdza to pokry
w an ie się zakresów; niem al na jedno w ychodzi, gdy p ytam y: „co chcesz przez to p ow ied zieć?” oraz „co to znaczy?”. N atom iast w m ow ie pisanej inten cja
autora i sen s tekstu p rzestają się pokrywać; roz szczep ien ie na sens w erb aln y i na in ten cję pom y ślaną staje się kam ieniem w ęg ieln y m zapisu m o w y; n ie oznacza to, iżby m ożna b yło w yobrazić sobie tek st bez autora, w ięź m ów iącego z m ow ą nie je st usunięta, lecz rozluźniona i pokom plikow ana. R ozszczepienie na sen s i na inten cję d otyczy jesz cze odniesienia m o w y do podm iotu m ów iącego, lecz odtąd przyszłość tekstu w ym yk a się poza skoń czony horyzont przeżyć autora; to, co m ów i tekst, obchodzi nas teraz bardziej niż to, co autor chciał przezeń pow iedzieć, i w szelka egzegeza roztacza sw o je techniki w przestrzeniach zakreślonych przez znaczenie, które przecięło w szystk ie zw iązki z p sy
chologią autora. P ow tarzając za Platonem , m ow a pisana n ie m oże być w ięcej „w spom agana” przez te zabiegi, które w sp ierają zrozum ienie słow a żyw ego: przez intonację, w ym ow ę, m im ikę, gesty. W tym sen sie zapis w „odciskach zew n ętrzn ych ” , który z początku zdaje się w yob cow yw ać m ow ę, dokonuje w istocie jej uduchow ienia; odtąd jed yn ie sens „w sp om aga” sens, bez oglądania się na obecność p sychologiczną i cielesną autora. Lecz pow iedzieć, że sens w spom aga sens, to nic innego jak tw ierdzić, że jed yn ie interpretacja jest „lek arstw em ” na sła bość m ow y, której autor nie potrafi już „zbaw ić”. Po raz trzeci zdarzenie jest przekraczane przez zna czenie: m owa, jak w iem y, odsyła nas ku św iatu, ku p ew n em u św iatu. W słow ie m ów ion ym oznacza to, że ostateczn ym odniesieniem dialogu jest w spólna
s ytu a cja rozm ów ców , sytuacja, która jakby otacza
dialog i której w szy stk ie odnośniki m ogą być u sta lone bądź pokazane palcem , bądź oznaczone na spo sób osten syw n y, d eiktyczn y, przez sam ą m owę, za
p ośrednictw em in n ych w skaźników (zaim ki w skazu jące, p rzysłów k i m iejsca i czasu, form y czasow ni ków). W słow ie m ów ion ym od niesienie jest, p ow ied z m y, o ste n s y w n e . T ym czasem co dzieje się w m ow ie pisanej? Czy p ow iem y, że tek st nie ma w ogóle od
Intencja autora i sens
tekstu
W yobcowanie morwy staje się jej udu
chowieniem
Odniesienia tekstu
Człow iek uzyskuje świat Pism o otwiera św iat
n iesienia? Z naczyłoby to pom ieszać od niesienie i ukazanie, św ia t i sytu ację. M ow a nie m oże istn ieć inaczej niż jako m ow a o czym ś. Co m ów iąc odżeg n u ję się od w szelk iej ideologii tek stu traktow anego jako absolut. Z aled w ie n ieliczn e u dziw nione pism a odpow iadają tem u ideałow i tek stu bez odniesienia; są to tek sty , gdzie gra elem en tu znaczącego w y z w o liła się od zależności w zględ em elem en tu oznacza nego; ale ów „ n o w o-tw ó r” ma zaw sze charakter w y ją tk u i n ie m oże stanow ić klucza do in n ych tek
stów , które m ów ią o św iecie.
W ięc o czym są tek sty , k ied y nic n ie m oże b yć po kazane? Zam iast tw ierdzić, że tek st jest w ów czas bez św iata, p ow iem bez paradoksu, że dopiero te raz człow iek u z y s k u je św iat, a nie tylko sytu acją. Podobnie jak tek st w y zw a la sw ój sen s spod k urateli in ten cji pom yślanej, tak w ysw ob ad za sw oje odnie sien ie z ograniczeń od niesienia osten sy w n ego . Ś w iat to dla nas zespół od niesień o tw arty ch przez tekst; m ów im y o ,,św ie c ie ” greckim n ie dla oznaczenia, czym b y ły sy tu acje dla ludzi, którzy je n ieg d y ś przeżyw ali, lecz dla oznaczenia od niesień n ie -sy tu a - cyjn ych , k tóre p rzetrw ały p rzem ijan ie tych p ierw szych i teraz ofiarow ują się nam jako m ożliw e spo sob y istn ienia, w sym b oliczn ych w ym iarach naszego b y cia -w -św ie cie. Jest to dla m n ie od niesienie całej literatury; już n ie U m w e l t o sten sy w n y ch odniesień dialogu, lecz W e lt p rojek tow an y przez n ie -o ste n sy w - n e od niesienia w szy stk ich tek stów , k tóreśm y czytali, pojęli, p olubili. Z rozum ieć tek st to zarazem rozsa dzić w łasn ą sytu a cję czy też, inaczej m ów iąc, pom ię dzy ok reślen ia naszej w łasn ej sytu acji w sunąć
w szy stk ie te znaczenia, które nasz U m w e lt p rzem ie nią w W elt. Owo rozszerzenie U m w e l t u do W e ltu pozw ala nam m ów ić o od niesieniach o t w a r t y c h przez tekst; ściślej, to w ła śn ie odniesienia o tw ie r a ją św iat. Tutaj znow u u jaw n ia się u du ch ow ien ie m o w y za spraw ą pism a, które w yzw ala nas od tego, co w i
dzialne i ograniczone sytuacjam i, otw ierając nam św iat, cz y li n ow e w ym iary naszego b y cia -w -św ie- cie..
W tym sen sie H eidegger ma rację, gdy pow iada — analizując pojęcie v e r s te h e n w Sein und, Z eit — że w m ow ie p ojm u jem y n ajp ierw nie D rugiego, lecz projekt, to znaczy szkic n ow ego bycia w św iecie. Jed yn ie pism o, w yzw alając nas nie tylk o od autora, ale i od zaw ężenia w łaściw ego sytu acji dialogow ej, objaw ia owo przeznaczenie m ow y, którym jest pro jek t św iata.
W iążąc w ten sposób od niesienie z p rojektow aniem św iata odnajdujem y n ie tylk o H eideggera, lecz i W ilhelm a von H um boldta, dla którego praw dziw e u sp raw ied liw ien ie język a to u stan ow ien ie relacji m ięd zy człow iek iem a św iatem . U suńm y tę fu n kcję odniesieniow ą, a zostanie tylk o absurdalna gra zna czeń bez zaczepienia.
A le, być może, dopiero w czw artej cesze d opełn ie n ie m ow y w p iśm ie staje się przykładow e: tylko m ow a zw raca się do kogoś, język — nie. J est to podstaw a rozum ienia. Lecz trzeba tu odróżnić dw ie rzeczy: m ow ę zw racającą się do rozm ów cy na rów ni obecnego w sytu acji przez nią stw orzonej, oraz m o w ę adresowaną, jak to p oten cjaln ie ma m iejsce w każdym zapisie, do w szystk ich co potrafią i mogą czytać. Z aw ężen ie stosunku dialogow ego zostaje roz sadzone. Zapis n ie jest już tylk o sk ierow an y do cie bie, drugiej osoby gram atycznej, a'do rzeszy słucha czy, których sam stw arza. Jeszcze raz dow odzi to
uduchow ienia pism a, stanow iącego p rzeciw w agę dla jego m aterialności i w yobcow ania, jakie narzuca m ow ie. Odbiorcą pism a jest w ięc każdy, kto potrafi czytać. W spółobecność dialogujących podm iotów p rzestaje być m od elem w szelk iego porozum ienia; relacja pisan ie — od czytyw an ie nie jest już szcze gólnym przypadkiem relacji m ów ien ie — słuchanie. A jednocześnie m ow a odsłania się jako m ow a w p ow szechności sw ojego przeznaczenia. W ym ykając
Heidegger ma rację
Odbiorcą pisma jest każdy
Wydarzenlie i znaczenie — słowo i pismo U trwalenie, rozszczepie nie, otwarcie na św iat, uni w ersalność audytorium
się poza u lotność zdarzenia, poza granice przeżyć autora i za w ężen ie od niesienia osten sy w n ego , m ow a w ysw ob ad za się z ograniczeń sy tu a cji d ialogow ej, nie posiada już w id zialnego słuchacza; czyteln ik n iew id zia ln y i n iezn an y staje się d ow oln ym adresa tem m ow y.
P od su m u jm y re zu lta ty n aszych rozważań: pojęcie w yd arzen ia słow n ego zaistn iałego w realizow aniu się język a w m ow ie to w y łą czn ie jeden z dw óch b ie g u n ów pary w yd arzen ie — sens, której p ełn a d ialek - tyk a realizu je się w p rzejściu od słow a do pism a. Z k olei p ojęcie zdarzenia je st zróżnicow ane w ed le n astęp u jących po sobie etapów d ialek ty k i w y d arze nia i znaczenia. Z darzenie to n ajp ierw w y k o n a n ie p rzeciw staw ion e biegunow o n oem atow i inten cji. N astęp n ie to in te n c ja m yślow a m ów iącego p rzeciw staw ion a słow n em u znaczeniu sam ego tekstu . I jesz cze to sytu a cja , do której o sten sy w n ie odsyła d ia log, p rzeciw staw ion a w y m iarow i „ św ia to w em u ” m o w y pisanej. W reszcie w yd a rzen ie to z w ró cen ie się do p ierw otnego odbiorcy m ow y, p rzeciw staw ion e p ow szech n ości an onim ow ego czyteln ika. I tak na cztery różne sp osoby m ow a rea lizu je się jako w y darzenie i na cztery sposoby w y d arzen ie przekracza sieb ie ku znaczeniu: poprzez u tr w a le n ie , które w y dziera je przem ijaniu; poprzez rozszczepien ie, które w y zw a ła z in ten cji m yślo w ej autora; poprzez o t w a r
cie na św iat, w y ry w a ją ce je z ograniczeń sytu acji
d ialogow ej; oraz przez u n iw ersaln ość nieskończonego audytorium . N a w szy stk ie cztery sposoby sen s oka zu je się ponadzdarzeniow y. S tąd bierze się cały pro ces h erm en eu tyczn y.
I tu rozpoczyn am y nasz trzeci etap: Jak realizu je się sen s w czytelniku?
Etap trzeci, bo skoro język przekracza sieb ie w m o w ie, a poprzez m ow ę zdarzenie w ykracza ku zna czeniu, n a leży dodać, że znaczenie przekracza siebie w n ow ym zdarzeniu m o w y — w in terp retacji.
3. Interpretacja jako w yd arze nie m ow y
W tym punkcie herm eneutyka filozoficzna jest najbardziej krytyczna w obec h er m en eu tyk i Schleierm achera i D ilth eya, rom antycz nej i p sych ologizującej. Jeśli ta ostatnia zeszła na m anow ce, stało się tak dlatego, że sytu a cję dialogo w ą u czyn iła m iarą stosow anej do tek stu operacji h erm en eu tycznej. T ym czasem przeciw nie, to opera cja h erm en eu tyczna ujaw nia sens elem en tu herm e- n eu tycznego zaw artego już w rozum ieniu dialogo w ym . Obdarować m ow ę tekstem to w ytw orzy ć now y ak t m ow y, który n ie utożsam ia się z aktem p ierw ot
nym .
J e śli w rócim y do czterech cech d ialektyki w ydarzenia i znaczenia, u jaw n iających się przy pisaniu, będzie nam łatw o w yszu k ać cech y odwrotnej d ialek tyk i zna czenia i w ydarzenia w odczytyw aniu.
Przede w szystk im , jak się w ydaje, w yd arzen ie m o w y w czytaniu m a odpow iednik n ie w tek ście prze m aw iającym , lecz w tekście niem ym ; to w łaśn ie oznacza fak t zapisu. W asym etrycznej relacji tekstu i czyteln ik a przem aw ia tylko jeden z partnerów . D latego obdarować m ow ę tekstem to co innego niż w słu ch iw ać się. Jeżeli można m ów ić o zespolonym akcie tek stu i czyteln ika, tak jak A ry sto teles m ów i o zespolonym akcie czującego i odczuw anego w e w rażen iu zm ysłow ym , n azw ijm y przez analogię „ słu ch an iem ” rozum ienie tekstu; w istocie, to sp eł n ien ie w m ow ie podąża za d yrek tyw am i tekstu, po dobnie jak d yrygen t kieruje się w skazów kam i par tytu ry. Tak sam o jak zapis m u zyczn y i w ykonanie przez a rtystę z krw i i kości stanow ią zespół jed yn y w sw ym rodzaju, zrozum ienie sensu przy czytaniu n ie jest p ow tórzen iem p ierw otnego zdarzenia, lecz w ytw orzen iem zdarzenia w oparciu o tekst, który ustan aw ia A u fh e b u n g w ydarzenia w znaczeniu. N astępu jące cech y p rzem iany tek stu w m ow ę
po-& Manowce hermeneutyki romantycznej Tekst i czytelnik
Rozmiar sensu i intencji Zrozumieć proponowany św iat
tw ierd zają i akcentują n iesym etryczn ość stosunku sen s — w yd arzen ie w od czytyw aniu .
Z rozum ieć tek st to n ie znaczy odszukać in ten cję autora, tu sprzeciw w obec h erm en eu tyk i rom an
tycznej je st najbardziej żyw y; pod tym w zględ em id eał „k ongenialn ości” odegrał opłakaną rolę. Znane jest hasło, które zap ew ne w yp rzed ziło jeszcze ro m an tyk ów , bo cy tu je je Kant: zrozum ieć autora le piej niż on się sam rozum iał. R ozziew sen su i in ten cji stw arza sytu a cję całk ow icie sw oistą, u traci liśm y „pom oc” in ten cji autora, która n ajczęściej n ie jest nam znana, a w n ajlep szym w ypadku m oże b y ć odtw orzona dopiero na podstaw ie tekstu.
Jak m ów i Gadamer, gdyby dla zrozum ienia w iersza w y starczyło zrozum ieć jego autora, rów nie dobrze ja sam m ógłb ym napisać ten w iersz. P rzekroczenie in ten cji przez sens oznacza jednak, że rozum ie n ie porusza się w p rzestrzen i nie p sych o log icz nej, a sem an tyczn ej, którą zakreślił tek st odci nając się od in ten cji p om yślanej. I w tej p rzestrzen i sensu rozum ienie m a zbudow ać h ip otezę sensu, po staw ić na w łasn ą w iarygod n ość i p otw ierdzić w ła s ne praw dopodobieństw o za pom ocą tech nik k ry ty c z nych. K onieczność zbudow ania sensu, p ostaw ien ia na sens, p otw ierdzen ia zakładu w e d le w y m o g ó w lo giki praw dopodobieństw a je st p rzeciw w agą tego, co m ożna b y nazw ać n iem otą tekstu .
Podobnie rzecz się ma ze zrozum ieniem tekstu w aspekcie jego odniesień. Z naczenie tek stu nie zn aj duje się poza nim , po stronie dom niem anej in ten cji autora, lecz p r z e d nim , po stronie n ie -o ste n sy w n y ch od niesień, po stronie św iata, k tó ry nam otw iera. M a m y zrozum ieć n ie p ierw otną sy tu a cję m ow y, ale to,
co w n ie -o ste n sy w n y ch od niesieniach tek stu celu je w św iat, ku k tórem u ek sp lod u je zarów no sytu acja czyteln ik a, jak i autora. N ie idzie ab solu tn ie o to, b y rozum ienie w sk rzesiło autora czy n aw et jego s y tuację; zw raca się ono ku p ew n em u św iatu propo now anem u, otw artem u przez od niesienia tekstu.
Z rozum ieć tek st to iść za ruchem sensu prow adzą cego od tego, co tek st m ów i, do tego, o czym m ówi. W ydostaję się poza m oją sy tu ację czyteln ik a i poza sytu ację autora ku m ożliw ym sposobom istnienia w św iecie, które tek st otw orzył mi i odsłonił; Gada- m er nazyw a to „zbieżnością h oryzon tów ” w rozu m ieniu h istorycznym . To spotkanie z tek stem jest n iein tersu b iek tyw n e i niedialogow e, dzieje się tam, gdzie n ie ma już tek stu ani m nie, w przestrzeni na kierow anej ku h oryzon tow i świata,/ gdzie zostaje przekroczona każda z dw óch sytu acji. Jeśli w ięc za ch ow u jem y język h erm en eu tyk i rom antycznej, m ó w iąc o pokonaniu odległości, o „uczynieniu w ła s n y m ” — o przyw łaszczeniu — A neignen — tego co
inne, obce, m u sim y w prow adzić w ażną poprawkę: czyn im y w łasn ym , przyw łaszczam y sobie nie obce p rzeżycie, odległą intencję, n iegd ysiejszą sytu ację, lecz ponadzdarzeniow y sens i horyzont św iata, do którego ten sen s nas odsyła. M odelem tego przy w łaszczen ia sensu i od niesienia nie jest bynajm niej zbieżność św iadom ości w e w czu w aniu się czy w sp ół- odczuw aniu ani w jak ich kolw iek przygodach inter- su b iek tyw n ości. S taw an ie się w m ow ie sen su i od niesien ia tek stu to nie ty le rozpoznaw anie D rugiego, co staw an ie się św iata w m ow ie.
I w reszcie, zgodnie z czw artą i ostatnią d ialektyką w yd arzen ia i znaczenia m owy: o ile prawdą jest, że tek st je st otw arty dla każdego, kto potrafi czytać, je st całk ow icie fałszy w e, jakoby miarą zadania her- m en eu tyczn ego b yła zdolność rozum ienia p ierw ot nego adresata tekstu . L isty św . P aw ła są skierow ane do m nie n ie m niej niż do R zym ian, G alatów , K o- ryn tczyk ów , E fezjan. P raw dę m ówiąc, jed yn ie dia log posiada drugą osobę, tekst jest dla w szystkich , co potrafią i m ogą czytać. „W szechczasow ość” sensu oznacza, że jest on otw arty dla w szystk ich odczy- tyw ań . Z tą ch w ilą historyczność od czytyw ania sta je się p rzeciw w agą dla tej w szechczasow ości; skoro tek st w y m yk a się autorowi, sytu acji, pierw otnem u
Stawanie się św iata w mowie Otwartość na w szelkie odczytania
Ciąg: m owa — pismo —' mowia
Pism o a dialog
odbiorcy, zaw sze m oże się postarać o n ow ych cz y tel ników . N ow i cz y teln icy i n ow e od czytyw an ia są m oż liw e d zięk i przekraczaniu p ierw otnego zdarzenia w p ow szech n ości sensu. Pod ty m w zględ em pism o sta n ow i przyk ładow e p ośred n ictw o m iędzy dw om a w y darzeniam i m ow y; jedno zdarzenie w y w o łu je now e
dzięki tem u, że n astęp u je zn iesien ie w yd arzen ia w w ym iarze sensu. Jed y n ie ten sp ecja ln y rodzaj p ow szechności, p ow szechn ość m ów ion ego w p isana w li terę, m oże zrodzić n o w e w yd arzen ia słow n e. Ponad-
zd arzen iow y etap sen su jest źródłem w szystk ich n o w ych uobecnień.
Z tej p rzy czy n y h erm en eu tyce zbudow anej w y łą cz n ie na k ategorii w yd arzen ia słow n ego w ym y k a się p od staw ow a d ia lek tyk a w yd arzen ia i znaczenia — dialektyka, której proces o d czytyw an ia przebiega w od w rotn ym kierunku. Zarazem taka h erm en eu ty
ka n iezdolna je st zrozum ieć nieprow ad zalny charak ter ciągu: m ow a — pism o — m ow a. B yć m oże, n ie zbędnym w arun k iem tradycji jest pośrednictw o sensu ponadzdarzeniow ego, zapisanego w ten czy in n y sposób i ofiarow anego od kryw czości now ej m o w y. K rótk ie sp ięcie m ow a — m ow a skazuje nas na p oszu kiw an ie nieosiągaln ej w sp ółczesności. B ez w ą t pienia, ab y now a aktualizacja b yła m ożliw a, trzeba b y sen s został zapisany, b y się „zm agazyn ow ał” czy — m ów iąc język iem M erlea u -P o n ty ’ego — „osa d ził”; ale w te d y p odjęcie sen su na now o n ie ma nic w sp óln ego z pow tórzen iem początkow ej in ten cji za w artej w p ierw otnej sytu acji.
Z d ysk u sji tej w yn ik a p ew n a koncepcja zadania her- m en eu tyczn ego , dość różna od zadania w yzn aczo n e go przez koncepcję rom antyczną.
W h erm en eu ty ce kładącej nacisk bardziej na sens n iż na zdarzenie interp retacja nie jest już szczegól n ym p rzyp ad kiem tego rozum ienia, które dochodzi do głosu w in tersu b iek tyw n ej sy tu a cji dialogu. P is
m o n ie ogranicza się do u trw alan ia ek sp resji życia, jest natom iast p raw d ziw ym ob jaw icielem d ialek ty
-ki w ydarzenia i sensu. Co nie znaczy, że dialog nie staw ia żadnego problem u interpretacyjnego, lecz d ialektyka sensu i zdarzenia pozostaje tu w stadium em brionalnym , poniew aż dialog roztapia ją stopnio w o w grze pytań i odpow iedzi. N ależy w ięc w prost sięgnąć do problem u interpretacji, bez podciągania go pod problem rozum ienia Drugiego; u chylając tę hipotezę h erm en eu tyk a unika antynom ii, w których grzęźnie problem atyka rozum ienia D rugiego.
To osw obodzenie problem atyki interp retacji ma na tychm iastow ą konsekw encję: D ith ey ow sk ie prze ciw sta w ien ie w yjaśn ien ia i rozum ienia, na którym oparł on rozróżnienie m ięd zy naukam i o naturze i naukam i o duchu, z pnktu w idzenia interpretacji traci w artość. Interpretacja zaw iera b ow iem etap w yjaśn ien ia. W istocie h erm en eu tyk a n astaw iona na sens m ieści w sobie, jako odcinek pełnej drogi, tech
niki ob iektyw izu jące, jak analiza strukturalna i se- m iologiczna; tech nik i te są całkow icie upraw om oc nione przez to, co n azw ałem oddzieleniem się sensu słow n ego od in ten cji p om yślanej. P ełn a droga her m en eu ty k i zakłada oczyw iście, że ob iektyw izacja zostanie przezw yciężon a przez podjęcie znaczenia; w dalszym ciągu m ożem y nazyw ać rozum ieniem akt końcow y, ostatni filar osi herm en eu tycznej, n ie m niej rozum ienie opiera się na w yjaśn ien iu, bar dziej je dokańcza niż m u się przeciw staw ia. W koń cu język potoczny zaprzecza tej dychotom ii — kiedy n ie rozum iem y, p rosim y o w yjaśn ien ie, a to co zro zum iałe jesteśm y w stan ie w yjaśn ić. W szelkie po stęp ow an ie „zdające sp raw ę” ze znaczenia w yjaśnia, by p ozw olić nam lepiej zrozum ieć.
Trzeba w ięc rozdzielić term in y w sposób n astępują cy: rozum ieć, interpretow ać, w yjaśniać; zam iast pod porządkow yw ać interp retację rozum ieniu i p rzeciw staw iać rozum ienie w yjaśn ien iu , n ależy rozum ienie i w yja śn ien ie w łączyć do interpretow ania jako dw ie pow iązane fazy, dwa k olejn e procesy — podobnie jak w m ow ie w yd arzen ie i sens. W yjaśnianie i rozumienie Rozumieć — interpretować — wyjaśniać
Nowe rozumienie siebie
W ten sposób ca ły proces aż po akt końcow y, zam y k ający interp retację, staje w n o w y m św ietle . S łu sz n ie zarzucano h erm en eu tyce rom antyczn ej, że in ter p retację tek stó w podporządkow ała skończonym pod m iotow ym zdolnościom rozum ienia; francusk i p rze kład n iem ieck iego A n eign en — „uczynić w ła sn y m ” — w zm aga jeszcze w rażen ie zaw ładnięcia przez p o d
m io t interp retacji znaczeniem tekstu . Co inn ego jeśli
„czyn ien ie w ła sn y m ” tego co „obce” d o ty czy nie in ten cji D rugiego, k tórego obecności d om yślam y się po za tekstem , lecz św ia ta proponow anego — b ycia - -w -św ie c ie — k tóry tek st otw iera przed sobą za po m ocą sw y ch n ie -o ste n sy w n y ch odniesień. To n ie pod m iot już u k on stytu ow an y rzu tu je w tek st a p rio
r y c z n e zasady sw ego sam orozum ienia, to in terp reta
cja daje podm iotow i now ą zdolność rozum ienia sie bie, ofiarow ując n o w y w zbogacający b y t-w -św iecie. P rzyw ła szczen ie p rzestaje b yć zaw ładnięciem , zakła
da raczej m om ent w yw ła szczen ia św iadom ości za ch łann ej i n arcystyczn ej; o to nam chodziło, gd y m ó w iliśm y o pow szechn ości znaczenia otw artego dla w szystk ich , co p otrafią czytać. Ta uniw ersalność idzie w parze z otw arciem św iata za spraw ą od nie- sien iow ej m ocy tek stu . J ed y n ie interpretacja po słuszna nakazow i sen su , podążająca za strzałką sensu i u siłu jąca m y ś le ć - w e d l e , rodzi now e rozum ienie sieb ie. A w w yrażen iu „rozum ieć sieb ie” p rzeciw sta w iam podm iot w y n ik a ją cy ze zrozum ienia podm io tow i, którem u się zdaje, że w yp rzed za rozum ienie. przełożyła Ewa Bieńkowska