• Nie Znaleziono Wyników

"Sam wśród ludzi" Brzozowskiego : propozycje interpretacyjne

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Sam wśród ludzi" Brzozowskiego : propozycje interpretacyjne"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Marta Wyka

"Sam wśród ludzi" Brzozowskiego :

propozycje interpretacyjne

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 63/2, 3-17

(2)

I.

R O Z P R A W Y

I

A R T Y K U Ł Y

P a m i ę t n i k L it e r a c k i L X I I I , 1972, z. 2

M A R T A W Y K A

„SAM W ŚRÓD LU D ZI” BRZOZOW SKIEGO

P R O P O Z Y C J E IN T E R P R E T A C Y J N E

1

Pow ieści Brzozowskiego zgodnie przez kry ty k ę, zwłaszcza współczesną, uznane zostały za p rek u rso rsk ie i nie m ające sobie rów nych w epoce, w której tw o rzy ł a u to r Płom ieni. T endencją najbardziej charak tery sty cz­ ną, jak a tow arzyszy in te rp re ta c jo m prozy powieściowej Brzozowskiego, jest tra k to w a n ie jej łącznie z całokształtem jego filozofii, świadczące o trudności oddzielenia tej prozy od teoretycznych dzieł Brzozowskiego. Stąd propozycje „ le k tu ry p rze p lata n e j” 1, tłum aczącej poszczególne roz­ działy danej pow ieści odpow iednim i frag m en tam i filozoficznym i. Ale Brzozowski — pow iedzm y sobie ty le n a razie — przyw iązyw ał dużą w agę do swojego p isarstw a powieściowego i chciał przede w szystkim w y p ra ­ cować dlań pew ne zasady k o n stru k cyjn e, stw orzyć u n iw ersaln y m echa­ nizm, od w ew nątrz, ja k pow iadał, poruszający cały skom plikow any i bo­ g aty św iat psychiczny i historyczny. Nie bez pow odu posługuję się tu ta j tym i w łaśnie dw om a przym io tn ik am i: psychiczny i historyczny. P ierw szy z nich odnosi się do sposobu rozum ienia oraz realizow ania duchowego w n ętrza b o h a te ra Brzozowskiego; drugi w prow adza ow ą psychikę w św iat u w aru n k o w ań historycznych, bez k tó ry ch istnieć nie może pełna sam o­ świadom ość jednostki.

To sprzężenie „psychologii sam otności” i „psychologii zbiorowości” w ydaje się w yróżniające dla pow ieści Brzozowskiego. Oczywiście Brzo­ zowski w ielo krotn ie i dokładnie opisyw ał i definiow ał owo sprzężenie — posługując się w yw oław czym hasłem „nasze ja i h isto ria ” . Ale czym in ­ nym jest p rzekładanie św iatopoglądow ych k o n stan t na zespół psychicz­ nych cech osób pow ieści; osób działających i żyjących w czasie im tylko

1 P r o p o n o w a ł t o m ia n o w i c ie T. B u r e k (A r c y d z ie ło n ie d okoń czon e. „ T w ó r ­ c z o ś ć ” 1966, n r 6).

(3)

w łaściw ym , w śród w yd arzeń i konfliktów zainscenizow anych do ich je d ­ norazow ego użytku.

Sytuacje powieściowe kreow ane przez Brzozowskiego uznane zostały n iejed n o kro tn ie za dowód jego p rek u rso rstw a. Chodzi m ianow icie o d w ie sp raw y generalne. N ajp ierw o filozoficzny sposób rozum ienia egzystencji jednostki — p ad ają tu ta j chociażby nazw iska Ja sp e rsa i M erleau-P o n- t y ’ego; po drugie zaś o rodzaj fizycznego istn ienia tejże jednostki: odp o­ w iednikiem losu człow ieka skazanego n a sam otność staje się w ędrów ka, tułaczka, w ieczne pielgrzym ow anie. Przypom inam tu ta j te spraw y, by uzm ysłow ić raz jeszcze sy tu ację oraz m iejsce prozy Brzozowskiego. M iej­ sce to zaś w yjątkow e, skoro w yznaczają je nazw iska n astęp u jące: M ann, Joyce, Conrad, Low ry, M a lra u x 2.

Nie m yślę tu ta j obalać tezy, iż pow ieściopisarstw o Brzozowskiego w y ­ rasta, w pew nych swoich fragm entach, poza granice epoki, stw arzając ty m sam ym now e m ożliwości rozw oju prozy, zakrojone na m iarę św ia­ tow ą. Sądzę natom iast, iż nie m ożna być owej tezy niew olniczym i bez­ k ryty czn ym w yznaw cą. W rów nym bow iem stopniu co now atorstw o Brzozowskiego — dom aga się opisu m iejsce tego pisarza w łaśnie w epoce, w łaśnie w Młodej Polsce. Dom aga się więc in te rp re ta c ji pozycja Brzozow­ skiego wobec Przybyszew skiego, Żerom skiego, B erenta, wobec całej szkoły powieści m łodopolskiej. A taki Brzozowskiego skierow ane przeciw ko tej szkole nie oznaczają autom atycznie, iż udało m u się w e w łasnej p rak tyce pisarskiej przekreślić w szelkie pokrew ieństw o, w szczególności zaś sty li­ styczne, z m odernistycznym m odelem powieści. A probata, jak ą żyw ił Brzozowski dla tw órczości Przybyszew skiego czy B erenta, da się odczytać w jego p isarstw ie poprzez w spólną tonację w ypow iedzi, poprzez styl i ga­ tu n ek n a rra c ji po prostu.

Pow ieści Brzozowskiego naznaczone są bez w ątp ien ia tym , iż au to r ich był przede w szystkim filozofem . Dlatego też są one w pew nej m ierze ilu stra c y jn e : stanow ią rów nież fab u larn e dopełnienie system u filozoficz­ nego Brzozowskiego. Ale w y daje m i się, że znajom ość św iatopoglądu Brzo­ zowskiego oraz najbardziej kategorycznych fu ndam entó w tego św iatopo­ glądu — w jednakow ym stopniu przeszkadza co pom aga przy lektu rze jego powieści. Nici łączące sposobem ew id entn y m i jask ra w y m filozofię z prozą fab u la rn ą zwodzą n as n a obszar żadnem u w łaściw ie gatunkow i w ypow iedzi nieprzynależny, n a obszar, gdzie dokonujem y p rzek ład u za­ chow ania i losów b ohaterów n a język filozofii Brzozowskiego. Oczywiście

postępow anie to o ty le je st uzasadnione, iż rów nież sam em u Brzozow­ skiem u nie udało się oddzielić obu ty ch płaszczyzn w ypow iedzi pisarskiej. P ow tarzającym się „m otyw em łączącym ” była tu ta j zapew ne biografia

(4)

„S A M W SR Ö D L U D Z I” 5

Brzozowskiego. O co chodzi? J a k w iem y, dla Brzozowskiego rów nie isto tn y ciężar autobiograficzny posiadał fa k t naw iązania duchowego porozum ienia z dziełem pisarza, przeżycie książki i przeżycie cudzej m yśli n a te re n ie w łasnej w rażliw ości, co w topienie pew nych elem entów w łasnego życio­ ry su w fabułę powieści. Albo inaczej: św iat lek tu r pok ryw ał się ze św ia­ tem „życia”, nie było pom iędzy nim i żadnych sprzeczności, żadnej w g ru n ­ cie rzeczy dysproporcji. I oczywiście fa k t te n zaw ażyć m usiał w efekcie n a k on stru k cji pow ieści Brzozowskiego, m usiał zaw ażyć też n a w yglądzie psychiki jego bohaterów .

Jeżeli już o sp raw ach ogólnych m ów im y, w arto przypom nieć w ty m m iejscu w ypow iedzi Brzozowskiego dotyczące teorii powieści. Brzozowski w skazuje tu n a odpow iedniość m iędzy form am i życia współczesnego a fo r­ m am i literackim i, zdolnym i sprostać w ym aganiom ow ych „form życio­ w ych ” . I dochodzi do w niosku, iż polim orfizm powieści g w aran tu je ja k gdyby sp rostanie zróżnicow aniu współczesnego życia. W konsekw encji dalszej zaś w łaśnie pow ieść stanow i odbicie świadomości zbiorowej, zn a­ czenie jej więc je st społeczne.

Na gruncie techn iki pow ieściopisarz obdarzony zostaje przyw ilejem pozw alającym m u na stw orzenie psychicznego dy stan su wobec tem atu , na opóźnienie rozw iązania. Z acy tu jm y zresztą samego Brzozowskiego:

G d y id z ie o p o w ie ś ć , w g r ę w c h o d z i i n n y w z g l ą d : o to m ia n o w i c ie c h a r a k ­ t e r y z u j ą c a n o w o c z e s n y „ s t y l ” ł a tw o ś ć z m i a n y w n a t u r z e d y s t a n s u . P o w ie ś ć s t a j e s ię p s y c h ic z n ie p o lic h r o m ic z n ą , ż e s ię t a k w y r a z i ć m o ż n a . T a m g ła - o d d a le n i a m y ś lo w e g o , k t ó r a p r z e d z ie l a n a s o d z d a r z e ń , s t a n ó w d u s z y , z a g a d n ie ń itd ., m ie n i s ię i p r z e k s z t a ł c a n i e u s ta n n i e . N e r w o w o ś ć s t y l u n o w o c z e s n e j p o w ie ś c i, n i e ­ u s t a n n a z m i a n a t e r e n u [...] w s z y s tk o t o s ą o d b ic ia a r t y s t y c z n e t e j z a s a d n ic z e j p o s t a w y p s y c h ic z n e j, j a k ą s t w a r z a r o z w ó j k u l t u r y n o w o c z e s n e j. J e ż e l i s ię z a ­ u w a ż y , ż e s a m a t a s t r u k t u r a p s y c h ic z n a n ie j e s t c z y m ś p r z y p a d k o w y m , ż e p r z e ­ c iw n ie , j e s t o n a n i e u c h r o n n y m s k u t k i e m s a m e g o r o z w o j u k u l t u r y , w t e d y z r o ­ z u m ie m y , j a k d a le c e k o n i e c z n y m j e s t r o z w ó j w c z a s a c h n o w o c z e s n y c h t e j w ł a ś ­ c iw ie p o w ie ś c io w e j f o r m y tw ó r c z o ś c i l i t e r a c k i e j [ ...] 3.

P rob lem aty k a pow ieści Brzozowskiego, n aw et gdy resp ek tu jem y ogra­ niczenia gatunku, jest w yjątkow o tru d n a do ujednolicenia, do u jęcia jej w k a rb y rygorystycznej in te rp re ta c ji. Tym razem c h c ia n y m zatrzym ać się przy w y bran y m i celowo zacieśnionym tem acie, resp ek tu jąc w szystkie jego ograniczenia. Chodziło będzie m ianow icie o sposoby kształtow ania oso­ bowości bohatera powieściowego, jak im i posługiw ał się Brzozowski. W dal­ szej zaś konsekw encji — o rozum ienie roli jednostki w historii, społe­ czeństw ie i narodzie. Oczywiście rozum ienie to będzie zgodne z teorety cz­ nym i sądam i Brzozowskiego; lecz m yśl d y sk u rsy w n a zastąpiona zostaje odpow iednią s tru k tu rą fab u larn ą. I ona przede w szystkim w inn a stać się

3 S. B r z o z o w s k i , D zie ła w s z y s tk ie . P o d r e d a k c j ą A . G ó r s k i e g o i S. K o ­ ł a c z k o w s k i e g o . T. 6. W a r s z a w a 1936, ś. 18.

(5)

przedm iotem naszego zainteresow ania. C hciałabym zająć się tu ta j jed n ą tylko pow ieścią Brzozowskiego, ostatnią, ja k ą n apisał: Sa m w śród ludzi.

U w agi dotyczące zasadniczych zrębów m yślow ych tej pow ieści z n aj­ d u jem y w jego listach. Część 1 D ębiny, zaty tuło w ana S am w śród lu d zi, składać się m iała w p ierw otny m zam ierzeniu a u to ra z dwóch tom ów obej­ m ujących pięć ksiąg. Ukończone zostały tylko dw ie księgi. Brzozowski już w trakcie pisania w y rażał głęboki niepokój o losy powieści, obaw iając się fałszyw ego jej odczytania.

N ie p o r o z u m ie n ie m ię d z y m n ą a t ą p u b lic z n o ś c ią j e s t t a k i e : n i e u f a j ą o n i n ic z e m u , c o j e s t k o n s t r u k c j ą w ż y c iu , c h c ą o n i, a b y b y ło p r z e t łu m a c z o n e n a ję z y k b e z c e lo w e g o p r z e p ł y w a n i a p s y c h ic z n e g o . D la m n ie z a ś m o ja s z t u k a m a i n n e z a d a n ia . C h c ę d a ć w ł a ś n i e to , c o j e s t c ie k a w y m b u d o w a n i e m d u s z y [...] w w a l c e z n a p o r e m p s y c h ic z n e g o c h a o s u . [...] T e r a z , p ó k i n i e o g ło s z ę p o ls k ie j p u b lic z n o ś c i te g o , c o m s ię n a u c z y ł o d V ic a , B e r g s o n a i S o r e l a — n i e b ę d z ie p o m ię d z y m n ą a n i ą p o r o z u m i e n i a 4.

Pow stała D ębina w o statn im okresie tw órczości Brzozowskiego: jedno­ cześnie kończył o statn ią w ersję L egendy, jednocześnie żył już p roble­ m aty k ą Głosów w śród nocy. Jeżeli uśw iadom im y sobie, iż kalendarz ten obejm uje ju ż tylko m iesiące, nie lata — tru d n o dziw ić się w zajem nem u p rzen ik an iu ow ych dzieł.

S am w śród ludzi to, ja k chce Brzozowski, h isto ria budow ania duszy.

Cel głów ny L eg end y zaw iera się w opisaniu „ s tru k tu ry duszy k u ltu ra ln e j” .

G losy w śród nocy, czyli stu d ia n ad przesileniem rom antycznym k u ltu ry

europejskiej, zaw ierają bardzo ch arak tery sty czn e w k o n fro n tacji z prozą

D ębiny stronice poświęcone lite ra tu rz e angielskiej. Jej w pływ n a w ygląd

n a rra c ji zastosow anej przez Brzozowskiego w S a m y m w śród ludzi w y­ daje się niew ystarczająco doceniony.

W prow adził rów nież Brzozowski do D ębiny uw aru n k o w an ia tych sys­ tem ów filozoficznych, k tó ry ch sam odzielne przysw ojenie i przetw orzenie szczególnie sobie cenił. W prow adził je oczywiście n a specjalnych praw ach i w proporcjach odpow iadających potrzebom jego powieści. P rzyp om nij­ m y raz jeszcze, iż b ędą to: Bergson, przede w szystkim zaś teza o poza- językow ym kształto w an iu św iadom ości; Vico i jego m itologia narodow a; Hegel i pro b lem aty k a lew icy m łodoheglow skiej ; wreszcie całe złożone zagadnienie rom anty zm u polskiego. J a k zawsze, postaw a Brzozowskiego zaw iera się pom iędzy ap ro b atą a k ry ty k ą. T ak je s t chociażby w p rzy ­ padk u oceny filozofii H egla czy też pew nych aspektów rom anty zm u : bo przecież Brzozowski nie zaneguje ani rom antycznego posłannictw a słowa, ani rom antycznego ew olucjonizm u.

4 S. B r z o z o w s k i , L is ty . O p r a c o w a ł, p r z e d m o w ą , k o m e n t a r z e m i a n e k s e m o p a t r z y ł M . S r o k a . T . 1. K r a k ó w 1970, s. 740.

(6)

„ S A M W SR Ö D L U D Z I’ 7

Chronologicznie sięga Brzozow ski w D ębinie najgłębiej w porów naniu z w szystkim i inn y m i sw oim i pow ieściam i : do sam ych początków ro m an­ tyzm u, zachow ując jeszcze n a scenie p arę postaci z epoki stanisław ow skiej (kasztelan Ogieński). Z am ierzał zaś pokazać dzieje co najm n iej trzech pokoleń — e ta p o statn i m iał sięgać aż „człow ieka m iędzynarodow ego” , przynoszącego do Polski ag itację socjalistyczną. P lan zakreślony został więc im ponująco: od szlacheckiego zaścianka po now oczesną konspirację i apoteozę p ro le taria tu . I w łaściw ie Brzozowski cykl tak i n apisał — D ę­

bina jest jego logicznym początkiem , je st w stępem do P łom ieni i K siążki 0 starej kobiecie. Od D ęb in y w ięc należy rozpoczynać analizę prozy

Brzozowskiego, jeżeli chcem y odtw orzyć etap y składające się na rek o n ­ stru k cję św iadom ości Polaka.

P u n k te m cen tralny m , k tó ry ogniskuje w sobie i p rzetw arza całą tę problem atykę, jest b o h ater pow ieści — Rom an Ołucki. Sam w śród ludzi — ale ta izolacja osobista to przede w szystkim konsekw encja u k ład u h isto ­ rycznego, w jak im żyje b o h a te r: „ludzie pozostali sami, odarci od zw iązku ze św iatem dziejów [...], sam otni bezw zględnie” 5. B ohater Brzozowskiego, pomimo sw oją osobistą sam otność, uczestniczy — chciałoby się rzec, z ko­ nieczności — w przeżyciach swojego pokolenia. In n a sy tu acja b y łaby niem ożliwa, sprzężenie „naszego ja i h isto rii” Brzozowski będzie zawsze 1 konsekw entnie respektow ał. O swoim bohaterze napisze k rótko:

I d e ą z a s a d n i c z ą je s t, ż e R o m a n n i e u s t a n n i e ł u d z i się , w id z ą c w r o z k ła d z i e ś w ia d o m o ś c i s z la c h e c k ie j w s o b ie j a k ą ś s iłę s w o ją , a le d z ię k i te m u , ż e t e n r o z k ła d p r z e ż y ł w s p o s ó b o s t r y i r a c z e j o d r a ż a ją c y , j e s t c z u j n y i p r z e n i k li w y w o b e c in n y c h * .

G dybyśm y chcieli najk ró cej i n a razie bez p rzytaczania koniecznych dowodów nazw ać Sam ego w śród ludzi, proponow ałbym określenie: po­ wieść o dojrzew aniu. I to pow ieść bardzo typow a, uw zględniająca w szyst­ kie konieczne w arun k i, jak ie sk ład ają się n a klasyczną h isto rię edukacji jednostki, n a jej poszczególne etapy, jej dynam ikę i m iejsca węzłowe. Będziem y m ieli jed n ak do czynienia z edukacją dosyć szczególną, dokonuje się ona bow iem w atm osferze rozkładu, pow iedzm y d o b itn iej: dekadencji pew nego środow iska i pew nego ty p u m yślenia. Irzykow ski nazw ał D ębinę pow ieścią rozw ojow ą. B ył on pierw szym k ry ty kiem , k tó ry w yjątkow o tra fn ie opisał n a tu rę owego w ciąż fascynującego w yznaw ców Brzozow­ skiego zw iązku pom iędzy p o staw ą filozofa a p rak ty k ą pisarza. Jego d efi­ nicja brzm iała tak :

5 Ib id e m , t. 1, s. 731. 6 Ib id e m , t. 2, s. 377.

(7)

A le p o m ię d ż y B r z o z o w s k im f ilo z o f e m i k r y t y k ie m a B r z o z o w s k im a r t y s t ą z a c h o d z i t u j a k n a jś c i ś l e js z a h a r m o n i a . O n p r z e d s t a w i a p r z e z r e c e n z o w a n ie . T y lk o ż e o r ę ż k r y t y c z n y s t a j e s ię t u n a r z ę d z i e m r z e ź b ia r s k i m . B o o n p r z e c ie ż t e f a k ty , k t ó r e r e c e n z u j e c z y a n a l i z u j e , m u s i w p i e r w w ł a s n ą f a n t a z j ą s tw o r z y ć , n i m j e z r e c e n z u je , i t o j e s t w ł a ś n i e g r a n ic a m ię d z y o b ie m a d z ie d z in a m i. S t w o ­ rz y ć , t o j e s t p o s t a w i ć z a p o m o c ą a n a l i z y k r y t y c z n e j . A n a l iz a j e s t t u t y m m e ­ d iu m , w k t ó r y m o s a d z a j ą s ię k r y s z t a ł y f a k tó w 7.

D ydaktyczne skłonności Brzozowskiego zostały przez Irzykow skiego znakom icie zdefiniow ane. B yła to n a pew no d y d ak ty k a n atchniona i u sta ­ w iona n a najw yższym kotu rn ie, ale Brzozowski zawsze prag n ął być w y ­ chowawcą. Może dlatego rów nież w y b ierał tak i rodzaj powieści, k tó ry pozostaw ał w zgodzie z tą jego postaw ą.

P rzejdźm y jed n ak do spraw bardziej szczegółowych. S próbu jm y m ia ­ now icie odtworzyć, choćby tylko w zarysach, kolejne etap y duchowej edukacji b o h atera Sam ego w śród lu d zi.

2

„[...] poza ścianam i dom u zaczyna się w rogi św iat; tam są bogowie i dem ony” (s. 308) 8 — ta k m yśli Rom an Ołucki w spom inając utracone życie rodzinne. Ale u tra ta owa to konieczność, której nie m ożna było zapobiec. Dom rodzinny w swojej „fizycznej” egzystencji stanow ił od­ pow iednik pew nej form y św iata zastanego, gotowego, istniejącego nie­ zależnie od b ohatera. I dlatego zdobyw anie wolności osobistej, kształto­ w anie własnego w n ętrza m usiało rów nać się odrzuceniu m aski rodzinnego konw enansu. Wola, jeden z podstaw ow ych elem entów ludzkiej n a tu ry , na­ k azuje naszem u b ohaterow i w ybór losu tułaczego i w ędrów ka pielgrzym ia staje się m iarą jego postępow ania. N ajp ierw jed n a k prześw iadczenie, iż życie jest ciągłym tw orzeniem , przełożone w m ateriale pow ieściow ym na m otyw wiecznej w ędrów ki, m usiało zostać gdzieś w dzieciństw ie uśw iado­ m ione jak gdyby, zaktyw izow ane. J a k przed staw iał się te n proces? Jed n a tylko form a egzystencji posiada w edług Brzozowskiego rację istn ienia: je s t nią egzystencja tragiczna. I tą egzystencją obdarza on swojego bo­ h a te ra od najw cześniejszego dzieciństw a, skazuje go n a n ią w łaściwie. „B óstw a dojrzałych ludzi i ich dem ony obcują bez ich w iedzy z dzieć­ m i” — czytam y (s. 26). W innym m iejscu:

Ż y c ie j e s t m o r d e m , j e s t o k r u c ie ń s t w e m , j e s t d e p t a n i e m w p r o c h . [...] N ie m a in n y c h z a m k ó w j a k z a m k i M a k b e ta : k a ż d y m a s w e g o B a n k a . [s. 207]

7 K . I r z y k o w s k i , C zy n i sło w o . L w ó w 1913, s. 373.

8 C y t a t y z p o w ie ś c i Sam, w ś r ó d lu d z i o p a r te s ą n a w y d a n i u : B r z o z o w s k i , D zieła w s z y s tk ie , t. 11 (1938): D ębin a, cz. 1.

(8)

„ S A M W SR Ö D L U D Z I” 9

M łodzieńcza edukacja R om ana rozpięta jest pom iędzy nie przysw ojo­ nym jeszcze do końca, ale przeczuw anym poczuciem tragiczności a bio­ logicznym nakazem życia.

Z adaniem człowieka, celem jego egzystencji jest uśw iadom ienie sobie św iata. J a k k sz ta łtu ją się początki tego procesu, ja k przebiega on poprzez życie R om ana? Tym , co w yw iera n a niego najw iększy w pływ w dzie­ ciństw ie i wczesnej młodości, są pew ne, nazw ijm y je, „sygnały biolo­ giczne” ; zw raca on przede w szystkim uw agę n a fizyczną urodę ojca, na jego życie erotyczne, w przyrodzie poszukuje rów nież bodźców zm ysło­ w ych, częstokroć zresztą posiadających w yraźnie erotyczne zabarw ienie. Ojciec daje R om anow i n au k i życiow e:

n ie w i e r z t y c z ło w ie k o w i, k t ó r y n ig d y n i e r ż y — n ie r o z w i e r a n o z d r z ó w i s z e ­ r o k o c a ły m i c h r a p a m i ż y c ia n i e p i j e ; d o n a jp o d le js z e g o u c z y n k u j e s t to z d o ln y c z ło w ie k , O łu c c y n a g ie g o ż y c ia n i g d y n i e c e n ili, g d y w i n o b y ło l ic h e — p r e c z r z u c a li d z b a n e k , [s. 28]

Logiczną konsekw encją zaakceptow ania filozofii pełni życia staje się w ięc tak i chociażby opis wolności jed no stki:

P o c z u ł, ż e m o ż e t r a t o w a ć , o b a la ć n a z ie m ię k o ń s k ą p i e r s ią , c ią ć z r a m i e n i a , b r a ć p o d k o p y ta .

Ż e j e s t w o ln y .

J a k b y w j e c h a ł n a z w a l i s k a w ie ż y i z n ie j w ś w i a t p a tr z y ł.

W id z ia ł k o ś c io ły , g d z ie s ię o d p r a w i a m s z a . Z n a ł t a j e m n i c ę ty c h m ie js c . O n i t e n d r u g i, c o n a s z c z y c ie je g o c z u c ia s to i. [s. 60]

Ten biologiczny aktyw izm rodzi konkluzję n astęp u jącą:

N i e n a w i d z ił w s z e lk ie j b i e r n o ś c i i n ie u m i a ł p o j ą ć i d e a l iz o w a n ia r z e c z y n i e m a j ą c y c h o k r e ś lo n e g o c h a r a k t e r u , g r a n ic , i n d y w i d u a l n e g o im ie n ia , [s. 46]

B ierność oznacza rów nież ak ceptację każdej istniejącej, gotowej rze­ czywistości, bez w zględu w łaściw ie n a jej ob iek ty w n ą w artość. Bow iem to, co ju ż ustalone, nie podlega żadnym zmianom , a więc nie w yzw ala żadnych sił w jednostce. Człowiek nie tylko b ud u je wciąż n a nowo św iat, lecz jednocześnie niszczy jego konw encjonalny w izerunek. Postępow anie tak ie nie m usi w cale prow adzić do rozw iązań pozytyw nych: liczy się przede w szystkim owa m otoryczna siła tkw iąca w zdolności do czynu. I obojętne je st w zasadzie, czy czyn ten, in te rp re to w a n y praktycznie i logicznie, czyli z p u n k tu w idzenia w y pływ ających zeń korzyści — obróci się przeciw ko czy też za jego in icjatorem . D latego czytam y w S a m y m

w śród ludzi: N ie p r a w d o p o d o b n ą , n i e w ia r y g o d n ą i s t o tą j e s t c z ło w ie k ; p o c h y la s ię n a d t r u p i ą z g n il i z n ą i z w n ę t r z a w ł a s n e g o c ia ła , k t ó r e z g n ije , m y ś li o m o r z u i z ie m i, le s ie , g w ia z d a c h , w i d z i d r z e w a i t r u j e s ię m y ś lą , ż e p e w n a k o b i e t a c a ł u j e te g o l u b in n e g o m ę ż c z y z n ę . N ie w i a r y g o d n e ty lk o j e s t p r a w d z i w e i ż y ć t r z e b a m y ś lą , w k t ó r ą n i e m o ż n a u w ie r z y ć . M ie ć t ę o d w a g ę . I p r z e d e w s z y s tk i m s tr z e c s ię lu d z i. [s. 82— 83]

(9)

Za akcent ostateczny, będący ja k gdyby sum ą koncepcji człow ieka i jego osobowości, uznać m ożna tak ą oto propozycję:

Ż y ć p o z a c z ło w ie k ie m . [...] p o w i n n o s ię w y j ś ć p r z e d e w s z y s tk i m z e s k ó r y ję z y k a , z a p o m n ie ć m ó w ić . J e ż e l i c z ło w ie k j e s t t y lk o n i e z n a n ą s a m e m u s o b ie t r e s o w a n ą i s to tą , z n a t y lk o s w o ją t r e s u r ę i u w a ż a j ą z a s a m e g o s ie b ie . N ie w ie , k im je s t, k i m b y łb y s a m z d z ic z a ły w ś r ó d n o c y . [s. 87]

Ale rów nież cielesność człow ieka b y w a najczęściej tragiczna. N ależy pam iętać o tym , iż Brzozowski ta k w łaśnie rozum iał zm ysłow ą n a tu rę swojego bohatera. W ydaje się, iż przy w szystkich isto tn y ch różnicach — w tym m om encie je st on bliski „biologicznem u krzy ko w i” P rzyb yszew ­ skiego. M ocny człowiek, ze źródeł nietzscheańskich w yw iedziony, siłę sw oją osiąga przez cierpienie. Może to być cierpienie wzniosłe, ale może być rów nież ludzkie, tzn. przyziem ne, w y nikające z przyw ar, a nie z cnót. U Przybyszew skiego koncepcja mocnego człow ieka w spiera się n a m o­ ty w ie H erostratesa. Sam ozniszczenie prow adzi do oczyszczenia: m ocny człow iek przyznaje się do swoich błędów, ale m usi um rzeć. Z brodnie m oc­ nego człow ieka n a d a ją m u cechy boskie. C zytam y więc u P rzyb yszew ­ skiego :

c i w s z y s c y l u d z i e c z y n u , ci z w y k li m o c n i lu d z ie , t o p r o s t e c h a m y — m a w s o b ie s iłę b y k a , ż y w io ło w y n a d m i a r s ił, k t ó r y s ię w t e n l u b ó w s p o s ó b w y ł a d o w a ć m u s i [...], a le u m ie ć z a b a w i ć s ię z s o b ą , r o b ić r o z m y ś ln ie to , c z e g o b y s ię r o b ić n ie c h c ia ło [...], to j e s t i s t o t n ą m o c ą , to z n a c z y z a p a n o w a ć j u ż n ie n a d s o b ą , a le n a d w s z y s tk i m i l o s a m i s w o im i i in n y c h — t o z n a c z y s t a w a ć s ię p o w o li B o g i e m 9.

B ohater Brzozowskiego nie jest co p raw d a grzesznikiem z w yboru, jego w ola życia realizuje się bow iem rów nież poprzez nakaz pracy. Ale znow u będzie to p raca k rw aw a i tragiczna. A tm osfera duchowa, pew ien szczególny n astrój zanurzen ia się w nędzy ludzkiej egzystencji, w ydaje się podobna u obu pisarzy. I w reszcie b o h ater Brzozowskiego nie tyle zadaje cierpienie innym , ile sam chce cierpieć w dw ójnasób. W ty m też sensie jest dzieckiem swojej epoki i nie może się od niej wyzwolić. Ale jego sam oudręczenie będzie ju ż bardziej b ru ta ln e i sk ieru je się nie prze­ ciw duszy, lecz przeciw ciału. Szkołą w ew nętrznej edukacji jest rów nież m arzenie, w yobraźnia to czynnik w spółtw orzący psychikę. Ale owo p rze­ kraczanie samego siebie różne może p rzybierać postaci. B ohater Sam ego

w śród ludzi w y b iera najw yższy k o tu rn i najbardziej jask raw ą ekspresję.

Toteż sny o sobie sam ym tak się przedstaw iają:

P r z e w i j a ł y m u s ię p r z e z g ło w ę m a r z e n i a n ie m o ż liw e , b e z im ie n n e , p e łn e r o z p ę t a n i a e n e r g ii, c z e r w o n e i ś w is z c z ą c e . C h c ia łb y s ię t a r z a ć , w y ć , g r y ź ć z w i l ­ k a m i j a k H e b d a , p a li ć m i a s t a j a k P ty ś , w p o w i e tr z e w y s a d z a ć m o s ty i w id z ie ć to w s z y s tk o : k u n i e b u w z l a t u j ą c ą c z e r w o n ą z ie m ię , o k o w o k o s p o t k a ć ż e l a z ­

(10)

„ S A M W SR Ö D L U D Z I” 11 n e g o , o s t a lo w y c h p a z u r a c h , b o g a w o jn y . [...] w y r o s n ą ć s a m e m u n ie w c z ło w ie k a , w g r o ź n ą , n a g ą , s k ą p a n ą w k r w i m a r ę . Z a z n a ć b ó lu . N a p r a w e j r ę c e , p o w y ż e j ło k c ia , m i a ł R o m a n s z r a m ę , k t ó r ą w y p a l i ł s o b ie s a m , c h c ą c w y p r ó b o w a ć , c zy p o t r a f i c ie r p ie ć . G d y b ó l b y ł t a k s iln y , ż e c z u ł, iż p r a w i e m d le j e , n a s z ło g o d z iw n e p i j a ń s t w o i z a c z ą ł ś p ie w a ć , j a k s a m t o n a z y w a ł, c z e r w o n ą p ie ś ń b e z słó w . [s. 20]

W ybór cierpienia, a n a w e t poszukiw anie go, św iadom e konstruow anie egzystencji tragicznej, przyw odzą na m yśl tak ie chociażby frag m en ty N ietzschego:

i s t n i e j e w o l a t r a g i z m u i p e s y m iz m u , b ę d ą c a o z n a k ą z a r a z e m s u r o w o ś c i j a k s iły i n te l e k t u . M a j ą c w o lę t ę w p i e r s ia c h n ie c z u je s ię l ę k u p r z e d s t r a s z li w o ś c i ą i z a g a d k o w o ś c ią w s z e lk ie g o b y t u : s z u k a s ię ic h n a w e t . P o z a t a k ą w o l ą k r y j e s ię m ę s tw o , d u m a , p r a g n i e n i e w ie lk ie g o w r o g a 10.

Owo upodobanie w tragizm ie w jed n y m tylko p rzyp adk u ulegnie w bohaterze Sam ego w śród lu d zi załam aniu. S trach w yzw ala w nim p rze­ czucie n astęp ujące: „człow iek nie m ieści się w m yśli w łasn ej” . Dla Brzo­ zowskiego, rew elato ra w zruszeń in telek tu aln y ch , takie odkrycie m usiało oznaczać sytu ację tragiczną, ale bynajm n iej nie ko n stru k ty w n ą. Sprzęże­ nie duszy i ciała w inno przecież nosić cechy harm onii. Co począć jednak, gdy proporcje te uleg ają zachw ianiu? Trop ten prow adzi nas k u spraw ie szczególnie istotnej. Z am yka się ona zaś w p ytaniu, ja k p rzedstaw ia się układ elem entów składających się n a k o n stru k cję duszy ludzkiej, a przede w szystkim — jak a je st h iera rc h ia ich ważności, jakie są ram y, k tórym i Brzozowski ogranicza psychikę swojego b ohatera.

Księga 1 Sam ego w śród ludzi, zaty tu ło w an a Gałęzie i korzenie, u ka­ zuje podstaw y, z k tó ry ch psychika ta w yrosła. Z chw ilą gdy Rom an po­ rzuca dom rodzinny, w kraczam y w raz z nim w krąg zagadnień ogól­ niejszych.

Pokolenie ro m an ty k ó w nobilitow ało jednostkę sam otną i sprzeczną w ew nętrznie. Pokolenie „ w o ltery stó w ” pozostawiło po sobie w spom nienie o sen ty m en taln y m p rzy w iązan iu do przedm iotów , o p rzyw iązaniu do kom edii, m aski, inscenizacji. Oto co czytam y o zm ierzchu pokolenia racjonalistów :

C z y i s t o t n i e n i e p o w ie j u ż w a c h l a r z n i k o m u b a j k i o ś m ie s z n y m p o c a łu n k u , p o c a ł u n k u w u s t a p o m a l o w a n e a p a c h n ą c e , o z a p a c h u w ło s ó w i p u d r u , łz a c h , k t ó r e m ie s z a ły s ię z r ó ż e m ? N ie p o w i n n o u m ie r a ć , co j e s t p i ę k n e ; ś m ie r ć b y ł a a k t e m b r u t a l n o ś c i w o b e c t y c h c a c e k . [s. 119]

Psychiczne p rzem ian y gen eracji należących do określonych stuleci zostały w podobny sposób opisane w W oli m o cy Nietzschego. In teresu jące

10 F . N i e t z s c h e , W ę d r o w ie c i je g o cień. P r z e ło ż y ł K . D r z e w i e c k i . W : D zieła. T. 11. W a r s z a w a 1909— 1910, s. 45.

(11)

w ydaje się tak ie porów nanie całościow ych definicji, w któ ry ch na plan pierw szy w y su w a się zdecydow anie c h a ra k te ry sty k a „duszy w iek u ” . Pisał więc N ietzsche: W ie k o s ie m n a s ty j e s t o p a n o w a n y p r z e z k o b i e t ę , m a r z y c ie ls k i, d o w c ip n y , p ł y tk i , a le z e s p r y t e m n a u s łu g i p r a g n ie ń , s e r c a , l i b e r t y n w r o z k o s z n y m u ż y c iu r z e c z y n a j b a r d z i e j d u c h o w y c h [...]; o d u r z o n y , w e s o ły , ja s n y , lu d z k i, f a łs z y w y w o ­ b e c s ie b ie , d u ż o k a n a l i i au fon d, to w a r z y s k i... W ie k d z ie w i ę t n a s t y j e s t b a r d z i e j z w i e r z ę c y , b a r d z i e j p o d z ie m n y , b r z y d ­ sz y , r e a l is t y c z n ie j s z y , g m in n i e js z y [...]; a le s ł a b e j w o li, a le s m ę tn y i c ie m n o p o ż ą d liw y , a le f a ta lis ty c z n y . A n i w o b e c „ r o z u m u ” , a n i w o b e c „ s e r c a ” n ie m a o n w s t y d l i w e j o b a w y i w ie lk ie g o s z a c u n k u [...] n .

S am w śród ludzi inicjuje, jak chciał tego Brzozowski, b eletrysty czną

k ry ty k ę ro m an ty zm u polskiego. In icju je — poniew aż zam ysł autorski został raczej zasygnalizow any, nie zaś w pełni zrealizow any. „R om an­ tyzm je st ak tem w iary w ducha narodu, k tó rem u zabrakło oczywistości fizycznej” — sądził B rzo zo w sk i12. Z jednej stro n y w ierzył on w ro m an­ tyczne posłannictw o słowa, w filozofię czynu — z drugiej zaś zw alczał tę rom an ty czn ą s tru k tu rę psychiczną, k tó rą określał m ianem b u n tu kw iatu przeciw ko korzeniom 13. N ajp ierw więc k ry ty k u je postaw ę życiow ą szlach­ ty — ton owej k ry ty k i w y d aje się niem al identyczny z atakam i Brzo­ zowskiego skierow anym i przeciw ko m entalności inteligenckiej. Epopeja szlachecka ukazan a w krzyw ym zw ierciadle to opowieści ojca Romana, pana K onstantego, o polow aniach, pojedynkach, zajazdach, odbyw ających się za dobrych, napoleońskich czasów. Fizyczną realizacją — w dosłow­ nym nieom al znaczeniu tego słowa — owej epopei jest dom K oseckich:

N a s t r a ż y p o s ta w io n o t u b r z u c h s z la c h e c k i [...]. S t ą d b ę d ą s z ły s y g n a ły . [...] N i e c h a j s ię s t a n i e z d u s z y c h ło p s k ie j a n io ł [...]. W ie m , g d z ie t u j e s t m i s t e r i u m : s p i ż a r n i a s z l a c h e c k a ; w s z y s tk ie t e b e c z u łk i, b e c z u łe c z k i, s ło ik i, b u te le c z k i, w ę ­ d z o n k i, p ó łg ą s k i, ć w ie r ć k a c z k i. [...] T r z e b a , a b y s z la c h c ic b y l tu c z o n y — a b y m ilio n y i s t n i e ń m ia ł y c el. [...] T u k ie d y ś b y ł k r a j : t u t e r a z j e s t b r z u c h . B r z u c h i n ic w i ę c e j. [...] M ia ł s łu s z n o ś ć n ie d o w i e r z a ją c O le s io w y m b a ś n i o m : a n io ł s t r ó ż p i ln u j e s p i c h r z a i j a d a l n i , [s. 65— 66]

Jak ie w ięc były te baśnie, k tó re m iały spełnić rolę pozytyw nego prze­ ciw ieństw a szlacheckiej fizjologii? P rzyjaciel Rom ana, Oleś, dziecko-poeta, w yraźnie stylizow any na Orcia z N ie-B o skiej kom edii, jest nosicielem takiego oto św iatopoglądu:

11 F . N i e t z s c h e , W o la m o cy. P r z e ło ż y li S. F r y c z i K. D r z e w i e c k i . W : jw ., t. 12 (1910— 1911), s. 41.

12 S. B r z o z o w s k i , F ilozofia ro m a n ty z m u p o lsk ieg o . L w ó w 1924, s. 22. 13 Z o b . A . W a l i c k i , S ta n isła w B r z o z o w s k i i filo zo fia p o lsk ie g o r o m a n ty zm u . „ S tu d ia F ilo z o f ic z n e ” 1964, n r 4.

(12)

„SA M W SR Ö D L U D Z I” 13 G d y b ę d z i e m y m y ś le li, ż e w i n y s ą w s p ó ln e i g r z e c h z b io r o w y — r o z p r ó s z y ­ m y s ię — a l e g d y k a ż d y b ę d z ie c z u ł, ż e o n j e s t m o ż e g łu p i, z ły — a le P o l s k a j e s t d o b r a , n i k t n a m n ic n ie z r o b i. Is. 54]

Ż adna z ty ch p ostaw nie zostaje przez R om ana zaakceptow ana, to jasne. Ale w y b ie ra jąc m ożliwość trzecią — ucieczkę, porzucenie dom u i rodziny, p rzy stając n a los w ędrow ca — w y b iera on rów nież rozw iąza­ nie rom antyczne. Chce być bezw zględnie w ie rn y sam em u sobie, chce osiągnąć w olność osobistą, nie skażoną żądzą posiadania i przyw iązaniem do przedm iotów . W gruncie rzeczy jest R om an jedn ostką w y b itn ą — i w łaśnie n a jego w ybitności, nie zaś przeciętności i typow ości, opierają się w skazania dotyczące s tru k tu ry jednostkow ej świadom ości — nie tylko n a m iarę epoki, ale w łaśnie ponad epokę w y rastającej. Z drugiej znów stro n y w y d aje się, iż n a Brzozowskiego w y w arły istotny w pły w teorie dotyczące ro li w y b itn y ch jed n o stek w historii, w szczególności zaś poglą­ dy C arlyle’a (antycypujące zresztą w italizm B ergsona i pragm atyzm J a ­ mesa). S tąd jego bohater, zbuntow any i negujący otaczającą go rzeczy­ w istość, posiada rów nież tak ie cechy, k tó re są prod u ktem rom antycznej epoki i tylko w niej m ogły się ukształtow ać.

Rom an, p rzedstaw iciel narodu, k tó ry siddzi „u C hry stusa w gościnie” (s. 73), narodu, którego przeznaczeniem jest anielskie cierpienie, m im o­ w olny niew o lnik narodow ej trad y cji, b u n tu je się więc przeciw tem u, aby h isto ria niszczyła osobowość ludzką. S tąd w y ra sta jego polem ika z pro­ fesorem T ru th em . T ru th opow iada się po stronie pow szechnego rozum u. R om an w y stę p u je przeciw ko oddzielaniu idei od życia. W gruncie rzeczy ta k ry ty k a p ew nych aspektów dialektycznego m yślenia T ru th a nie m usi oznaczać ty lko i w yłącznie atak u n a filozofię Hegla. N a pew no będzie chodziło o fa k t n astęp u jący : człow iek nie pow inien, nie może być n arzę­ dziem historii. G dyby istn iał bow iem jakiś obiektyw ny, pozaludzki św iat histo rii — znaczyłoby to, iż jednostki nie odpow iadają za swój sposób życia. Skoro za najw ażniejsze u znaje się procesy życiow e i one w łaśnie są postaciam i m yśli, to w yabstrahow anie, oddzielenie od nich „czystego ro zu m u ” jest zabiegiem niczym nie upraw nionym . T utaj zresztą w y łan ia się k o lejny problem d y sk u sy jn y ; czy z tego w łaśnie teo rety czne­ go prześw iadczenia Brzozowskiego w ynika, iż jego bohaterow ie są perso­ n ifik a cją określonych idei? Albo raczej: czy powieść idei, któ rej w spół­ tw ó rcą i w yznaw cą w y d aje się Brzozowski, może opierać się na im pe­ ra ty w ie biologicznym i w italistycznym ? Ale to spraw a osobna.

„B aśń n a tem a t przeszłości” — h isto ria opow iedziana z pew nej m artw ej, niezm iennej p e rsp ek ty w y — nie istnieje. Nie istnieje ona rów ­ nież w S a m y m w śród ludzi. Pow ieść konsekw entnie pozbaw iona została w szelkiej o rn am e n ty k i historycznej, w szelkich ilu stracy jn y ch znam ion epoki, w k tó rej się rozgryw a. Nie istn ieje w niej widoczna, z pewnego

(13)

dy stansu zasygnalizow ana w iedza n a rra to ra o epoce. Słow em : nazyw a­ nie epoki płynie tylk o i w yłącznie z postaci, z ich psychiki, z takiego a nie innego sposobu postępow ania, z tak iej a nie innej m otyw acji psycholo­ gicznej określonych zachow ań. P roblem y św iatopoglądow e zostają kon­ sekw entnie przełożone n a ciągi fabularn e. J a k to w ygląda? D w a p rzy ­ kłady. Życie erotyczne T ru th a, jego kolejne etap y i uczuciow e napięcia d ają się przetłum aczyć n a ew olucję poglądów filozoficznych pro feso ra oraz na m echanizm y jego k a rie ry politycznej. Podział n a życie „ p ry w a tn e ” i „publiczne” jest pozorny i tak ie odczytanie w ą tk u T ru th a niedaleko nas prowadzi. Albo inaczej: nieum iejętność przekroczenia tej granicy podziału jest zarazem klęską filozofii i św iatopoglądu T ru th a . Jego teo ria do tego tylko m om entu może przekonyw ać, do którego w y pły w a ona z jego „człow ieczeństw a”, z fizjologii i biologii owego człow ieczeństwa. Rów nież T ru th je st postacią tragiczną:

Z w y t r w a ł ą , n i e z m o r d o w a n ą , n ie d a j ą c ą s ię o d s tr ę c z y ć p o k o r ą u s i ł o w a ł o n s o b ie z d a ć s p r a w ę , d la c z e g o i w j a k i s p o s ó b t e n l u b i n n y m a j ą s łu s z n o ś ć , a le z r o z u m ia w s z y , s t a w a ł s ię w t y m p u n k c ie p e w n y m s ie b ie , w ł a ś n i e d la te g o , ż e n i e o p i e r a ł s ię w t y m n a s o b ie n i e u s tr a s z o n y m ; w t e n s p o s ó b u r a s t a ł o je g o ż y c ie . [...] I z j e d n e j s tr o n y , i z d r u g i e j b y ł n i e o n p rz e c ie ż , le c z p o n a d in d y w i- d u a ln a , p o n a d - O s w a l d o - T r u t h o w s k a w k a ż d y m r a z i e p r a w d a , i to , c o w y r a s t a ł o , z n o w u b y ło n i e z n ie g o t y lk o , le c z p r z y b y w a ł t u n o w y p i e r w ia s t e k , [s. 216]

P rzy k ład drugi: niesam ow ita h isto ria kam erd yn era, k tó ry sprzedał duszę diabłu, posiada asp ek t dw ojaki; ak t sprzedaży jest dowodem, a za­ razem k ry ty k ą ślepego posłuszeństw a wobec pana, generała uosabiają­ cego pru ski reżim w ojskow o-państw ow y. A luzja do m o tyw u faustycznego zaś posiada c h a ra k te r w y raźn ie zgryźliw y: m ówi się w pew ny m m iejscu, iż należałoby sprzedaw ać duszę dla rzeczy w ażniejszych niż M ałgorzata.

To, iż pierw szym etapem w ędrów ek R om ana po E uropie są w łaśnie Niemcy, w yn ika n a pew no z przekonania Brzozowskiego o głębokich zw iązkach rom antyzm u polskiego z filozofią niem iecką. Z filozofii tej zaś w ybran e zostają do u ży tku b o h atera Sam ego w śród ludzi przede w szystkim różne recep ty na realizację idei wolności. Nie są to zresztą recep ty w ystarczające, ich ułom ność jest w ynikiem założenia, iż wolność to uśw iadom iona zależność: u K an ta będzie to im p eraty w kategoryczny, u H egla — pow szechny rozum , u M arksa — rozwój w aru n k ó w ekono­ m icznych.

Jeżeli więc uznam y n a w e t postać profesora T ru th a za p o rtre t Hegla, pam iętać należy o tym , iż p o rtre t ten nakreślo n y został z persp ek ty w y lew icy m łodoheglow skiej i jego cechy k a ry k a tu ra ln e to odpow iedniki jej arg um en tó w krytycznych. Brzozowskiego intereso w ały przede w szystkim problem y antropologiczne: a w ięc k ry ty k a in stru m en talizm u H eglow skie­ go, sprow adzającego człow ieka do roli narzędzia h istorii, b y ła m u

(14)

szcze-„ S A M W SR Ö D L U D Z I” 15

golnie bliska. W ty m zresztą m om encie Brzozowski bardzo w y raźnie przy jm u je za w łasne propozycje polskiego heglizm u, k tó ry ch fab u la rn e przetw orzenie w yśledzić m ożem y w S a m y m w śród ludzi. P rzekonanie o upad k u k u ltu ry szlacheckiej zrodziło u polskich heglistów żądanie czynu, k tó ry m ógłby przyw rócić Polsce należne jej w Europie m iejsce. Now a filozofia czynu w in n a być narodow a — znow u żądanie zw iązane bez­ pośrednio z polityczną sy tu acją Polski, nie istniejącej jako państw o, ale dysponującej siłą narodu.

I w reszcie — co w y d aje się najw ażniejsze — czyn nie może być re a li­ zacją idei, lecz ek sp resją osobowości. Istn ieje ścisły i n iero zerw aln y zw iązek pom iędzy jed n o stk ą a pokoleniem , pom iędzy pokoleniem a n a ­ rodem . I tylk o ta k a sym bioza posiada h istoryczną rację b y tu 14.

„P rzem in ął czas, kiedy tro n i w ładza przez m iecz i siłę olśniew ała” — powie b o h a te r pow ieści (s. 311). N atom iast: „Ziem ia i św iaty są w słowie, tj. w n a tu rz e lud zk iej” (s. 310). Jednostce więc oddany jest rząd dusz. O dnow a św iata przy pom ocy słowa, posłannictw o pielgrzym a zap an u ją nad pustym i sym bolam i w ładzy.

Ideow ą w arstw ę powieści, jej tk an k ę filozoficzną odtw orzyć i zre­ konstruow ać m ożem y w sposób najpełniejszy poprzez p ry zm at „fizyczne­ go istn ien ia ” postaci. A by udokum entow ać tę tezę, p otrzeba nam oczy­ w iście więcej dowodów niż te, k tó re zostały tu ta j przytoczone. Dotychczas próbow aliśm y ukazać pew ne p u n k ty w yznaczające kształtow anie losu bo­ hatera. P róbow aliśm y w yznaczyć linię rów now agi tego podstaw ow ego dla całej powieści u kład u : b o h ater i św iat.

C z ło w ie k z a ś n ie j e s t m o m e n t e m z h i s t o r ii rz e c z y , le c z rz e c z y s ą m o m e n t e m z h i s t o r ii c z ło w ie k a 15.

W zdaniu ty m Brzozowski w sposób tra fn y i lap id arn y określił sw oje stanow isko dotyczące pozycji człow ieka wobec św iata zew nętrznego. P o ­ służenie się pojęciem przedm iotu każe nam pam iętać o tym , jak dalece uczulony był Brzozowski n a niebezpieczeństw a reifikacji. K iedy w Ideach pisał on z kolei, iż ideałem h isto ry k a byłoby uchw ycić przeżycia ludz­ kości — u spraw ied liw iał i tłum aczył rów nież w łasn ą rolę: powieścio- pisarza odtw arzającego h isto rię pew nego pokolenia, rozum ianą w łaśnie jako rek o n stru k c ja psychiki owego pokolenia. Skoro zaś celem filozofa — a Brzozowski o tej swojej m isji nigdy nie zapom inał — w inno być stw o­ rzenie takiej świadomości, k tó ra m ogłaby uczynić historię w ynikiem konkretn ej działalności człowieka, zrozum iały staje się w ybór, jakiego

14 Z o b . z b ió r : P o lsk ie s p o r y o H egla. 18301860. W a r s z a w a 1966.

15 S. B r z o z o w s k i , w s t ę p d o : J . H . N e w m a n , P r z y ś w ia d c z e n ia w ia r y . L w ó w 1915, s. 15.

(15)

dokonał Brzozow ski-pow ieściopisarz sięgając po p reh isto rię polskiej św ia­ domości narodow ej, czyli po rom antyczne koncepcje duszy narodu.

Isto tn y w pły w n a w ygląd pow ieściopisarstw a Brzozow skiego m iały jego teoretyczne sądy dotyczące postaw działalności pisarsk iej, w ielo­ krotnie i z naciskiem pow tarzane. Czym jest bow iem pow ieść? J e s t p ew ną stru k tu rą , a raczej form ą, p oruszaną określoną siłą w ew n ętrzn ą. „To, co nie przechodzi przez form ę, nie w ra sta w nią, nie m a p raw a istn ieć” — p ow tarzał B rzo zo w sk i16. Zaś siła w ew n ętrzn a to św iat przeżyć jednostki, jej świadomość, ale rów nież podświadomość, jasne i ciem ne pokłady duszy. Tego ro dzaju rygory sty czny i konsekw entnie przez Brzozowskiego przestrzeg an y uk ład kojarzy się przede w szystkim z teo rią i p ra k ty k ą ekspresjonizm u. I w ty m m om encie m ożna b y m ówić o p rek u rso rstw ie Brzozowskiego, z niezw ykłą in tu icją w ybierającego, a w łaściw ie tw orzą­ cego tak ą form ę w ypow iedzi, k tó ra posiadała zawsze pow iązania z rom an­ tyzm em i k tó ra w powieści historycznej zajm ującej się rom anty czn ą św iadom ością m ogła się w pełni spraw dzić. Pierw sze bodajże tego ty p u odczytanie Brzozowskiego je st zasługą S. Kołaczkowskiego. P isał on o „k o n stru k ty w n y m synkretyzm ie przy akcentow aniu dem onizm u żyw ych sił”, o przeniesieniu p u n k tu ciężkości w św iat w e w n ętrzn y bohaterów . N azw ał w reszcie Brzozowskiego h istorykiem „w ew n ętrzn y ch ” dziejów k u ltu ry 17.

Postaw ił Brzozowski jak gdyby ponad swoim bo h aterem im peratyw , k tó ry godzi w szelkie sprzeczności psychiki: jest nim praca. K iedy Rom an Ołucki, w n u k kasztelana, idzie pracow ać n a rolę w raz z parobkam i, aby ty m sposobem zjednać sobie ich szacunek — z p u n k tu w idzenia h isto ­ rycznego praw dopodobieństw a jest to fak t zaskakujący i niecodzienny. T utaj Brzozowski w ybiega naprzód, tu ta j mówi, jak i pow inien być jego b ohater, ale ten, k tó ry m ógł narodzić się dopiero w epoce P łom ieni.

Sam R om an zdaje sobie w pew nym m om encie spraw ę z tego, iż jest człow iekiem przyszłości, przeznaczonym do celów, k tó rych realizacji nigdy nie zobaczy. Zakończenie powieści to zarazem a k t pogodzenia się z takim stanem rzeczy, ale jednocześnie ak t nieustającej gotowości podjęcia ow e­ go posłannictw a. Zw róćm y uw agę n a n astęp u jące sform ułow anie:

O n w s a m e j r z e c z y n ie z a p r z e c z a l n i e j e s t i n n y m n iż w s z y s c y i n n i c z ło w ie ­ k ie m , p i e r w s z y m c z ło w ie k ie m t e j n a t u r y w P o ls c e . [...] D o ś ć j e s t w ie d z ie ć , c z u ć to , co o n w i e i c z u je , a b y b y ć w o ln y m . G d z ie k o ń c z y s ię n a łó g , z a c z y n a się t w o r z e n ie . S z u k a ł p a p ie r u , p i ó r a , c h c i a ł p is a ć . [s. 297]

In ten sy w n a n au k a życia dom aga się refleksji, stw orzenia dy stan su — k tó ry jed n ak nie może przerodzić się nigdy w gotowe, zam knięte fo r­

16 C y t. z a : S. K o ł a c z k o w s k i , E k sp re s jo n iz m w p o w ie śc i h is to r y c z n e j B rzo ­ zo w sk ie g o . „ P r o s to z m o s t u ” 1938, n r 34, s. 226.

(16)

„S A M W SR Ö D L U D Z I” 17

m uły. Co najw y żej doznaw anie życia przem ieni się w pracę m yślow ą: zawsze naznaczoną poczuciem tragizm u, zawsze w trakcie staw ania się, zawsze otw artą. Bezw zględna w alk a ze św iatem , k tó rą , toczył Rom an, aby poznać sam ego siebie, zm ienia się w pątniczą, w yrozum iałą m iłość do tego św iata. W o statnim liście do żony pisze on:

c a ł a ’ t a j e m n i c a w ty m , ż e ś w ia t n a s z j e s t p r a w e m t y lk o n a s z e j w o li i n a t u r y i g d y z a s t a j e m y n a o k o ło s ie b ie n a s z d o m i je g o p r z e d m io ty , d z ie c in ę , d o m o w ­ n ik ó w , w s z y s tk o to , s a m e n a w e t c e g ły i ś c ia n y , p o w a ł a i d a c h , t r z y m a s ię n a t e j w e w n ę t r z n e j p o d s t a w i e p o d d a n e g o p r a w u s e r c a . S a m o w a r , k t ó r y t e r a z p e w n o ś p i e w a u w a s n a s to le , m ił e ś w ia t ło ś w ie c w w a s z y c h l ic h t a r z a c h , o g ie ń w p ie c u , w s z y s tk o t o s ą s p r z y m ie r z e ń c y w o li n a s z e j, w r a z z n a m i p r a w a p r z e z n i ą i p r z e z n i c h u s t a n o w i o n e , p r a w a r z e c z y p o s p o lite j ś w i a t a te g o p r z e z n a s p o w o ła n e g o s z a n u ją c y . Ż y je m y w m a g ic z n y m k o le . [s. 311]

Przedm iotow i m łodzieńczej nienaw iści zostają przyw rócone należne praw a. Nie je s t on już synonim em bierności, lecz w ynikiem świadom ego w yboru. T ragedia R om ana n a ty m zapew ne rów nież polega, iż nie m a dla niego p o w ro tu do m agicznego kręgu. R om antyczny pielgrzym płaci w ysoką cenę za sw oją pielgrzym kę:

N ie m a m w ię c in n e g o p o w o ł a n ia p r ó c z m o je j t y lk o w ł a s n e j, z im n e j i j a s n e j j a k ś w ia t ło w n o c m r o ź n ą i t a k s a m o tn e j w o li. [s. 310]

Z w rócony w przyszłość — w ierzy, iż to on w łaśnie stał się psychicznym arg u m en tem u zasadniającym dziejow ą aktyw ność pokoleń, które po nim przyjdą.

Bow iem pokolenia te zaakcep tu ją jego form ułę życia, przydając jej ty lk o odm ienny sens historyczny. Odm ienny, poniew aż przez in n ą uk ształ­ to w an y epokę. W Płom ieniach przeczytam y w ięc:

S łu c h a j, n ic z c ie b ie n i e z g in ie [...]. O n i p a t r z ą n a n a s , k t ó r z y ś m y r z u c i li d o m y , c is z ę , s p o k ó j. P o c o p o s z li, d la c z e g o ? B e z d o m n i tu ła c z e . M y j e d n i m a m y d o m , z n a s w y r a s t a to , co m y c h c e m y , a b y ro s ło , to , co p o w i n n o w y r a s t a ć i r o z ­ k w i t a ć . M y r z u c i li ś m y p u s t k ę , a w y b r a l iś m y p e łn ię . N ie m a s z c z ę ś liw s z y c h l u d z i n i ż m y , k t ó r y c h ś c i g a j ą 18.

I rów nież P łom ienie kończą się spojrzeniem w przyszłość: „Błogo­ sław ię ci, sta ry zegarze, że m ierzysz czas, w k tó ry m dojrzew a ziarno” 19. Je d y n y rodzaj optym izm u, n a jak i pozw ala sobie Brzozowski, w yw odzi się z ducha W yspiańskiego.

18 S. B r z o z o w s k i , P ło m ien ie. K r a k ó w 1956, s. 275. 19 Ib id e m , s. 468.

Cytaty

Powiązane dokumenty