Tomasz Weiss
Stanisław Przybyszewski a
romantyzm
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/1, 53-73
1973
TOM ASZ W E ISS
STANISŁAW PRZYBYSZEWSKI A ROMANTYZM
Casus Przybyszewski jest w zagadnieniu romantycznej genealogii pol
skiego modernizm u ogromnie znaczący z dwu przynajm niej powodów. Po pierwsze: Przybyszewski był uznanym w pewnym kręgu inicjatorem prze
w rotu w poglądach filozoficznych i estetycznych — jednym słowem, był tw órcą program u literackiego, a usiłował stać się także przywódcą grupy literackiej. Po drugie: tw órca Confiteor przyznawał się sam do związków z romantyzmem, do związków ze Słowackim w szczególności.
Dostrzegał złożoność tego zagadnienia Edw ard Boyé, au tor rozpraw y U kolebki m odernizmu, sporo miejsca i uwagi poświęcając w łaśnie ogól
nym problemom związków modernizmu z romantyzmem, a także stosun
kowi Przybyszewskiego do rom antyzm u polskiego i obcego, zwłaszcza zaś niemieckiego.
Twierdził więc Boyé пр., że spór o nowe hasła sztuki około r. 1900
„przypom ina żywo polemikę rom antyków z klasykam i”. Podobieństwo to nie było powierzchowne, sięgało głębiej. Przyw ołując teorię Stanisława Szczepanowskiego, wskazywał Boyé na chęć naw iązania do ideowych i mo
ralnych wzorców polskiego romantyzmu. Sam był przeciw ny tendencjom zbytniego zawężania, ograniczania dróg rozwojowych polskiej literatu ry :
m im o w o li przych od zi n a m yśl, że gd yb yśm y ty lk o cią g le i w ie c z n ie do M ick ie
w ic z a n a w ią zy w a li, litera tu ra polska, p ozb aw ion a postępu, sta ła b y n a m artw ym , a czk o lw iek w sp a n ia ły m p u n k cie dram atu w celi B a z y lia n ó w 1.
Dlatego Boyé za całkowicie usprawiedliwiony uw aża fakt, że program estetyczny tego odłamu Młodej Polski, który skupił się wokół „Życia”
i Przybyszewskiego, był zasadniczo sprzeczny z program em estetycznym polskiego rom antyzm u i z programem Szczepanowskiego. Od rom antycz
nego pokolenia bowiem dzielą pokolenie Młodej Polski dwie katastrofy
1 E. B o y é , U k o le b k i m o d e r n i z m u . E s te t y c z n e p o g l ą d y na ł a m a c h k r a k o w s k i e g o „Ż y c i a ”. K rak ów 1922, s. 12.
powstaniowe i okres pozytywizmu — nowemu pokoleniu więc, bogatszemu o takie doświadczenia historyczne, ideał sztuki sprowadzający się do for
m uły „patriotyzm plus piękno” nie może już być bliski tak, jak był bliski pokoleniu Mickiewicza. Odrzucając zasadniczo sensowność nawiązywania przez „młodą” literatu rę do określonej tradycji rom antyzm u polskiego, ro mantyzm u patriotycznego, mesjanistycznego, do literatu ry podporządko
wanej celom narodowym, politycznym czy społecznym, zdaje sobie jednak Boyé sprawę z istnienia innych związków — pewnych ogólnych tendencji, poglądów obu epok.
Związków tych doszukuje się przede wszystkim między modernizmem a romantyzmem niemieckim. W szczególności dostrzega je między filozo
fią Fichtego a modernistyczną teorią poznania, głównie zaś teorią poznania reprezentow aną przez Przybyszewskiego. Według Fichtego możliwość po
znania świata leżącego poza jaźnią sprowadza się do zera. Dlatego każda próba naśladowania rzeczywistości jest absurdem. Twórczy, ludzki duch jest jedyną osią świata. Jaźń stanowi centrum świata. Indywiduum, genial
na jednostka, genialna jaźń porządkuje naturę i życie według praw, które sama stanowi. Twierdzenie, że św iat to jaźń, było nie tylko główną tezą romantyzmu, ale także przekonaniem charakterystycznym dla moder
nizmu.
Zasadniczym wyróżnikiem rom antyzm u był więc kult w ybitnej indy
widualności. Krańcowe konsekwencje tego kultu znalazły w yraz w tezach Tiecka, Novalisa i Fryderyka Schlegla, utożsamiających jednostkę z Bo
giem. Z przekonania o boskiej mocy w ybitnej, niezwykłej jednostki w y
płynął romantyczny (i modernistyczny) stosunek do sztuki,, poczucie wszechmocy artysty, pogląd na zadania poety, które m iały polegać m. in.
n a eksplikacji własnej, absolutnej, twórczej jaźni. Człowiek-twórca zamie
nia się powoli w nadczłowieka.
Co więcej — rolę artysty pojęto jako rolę pośrednika między światem ludzi i absolutem. A rtysta objawia niejako człowiekowi swój pogląd na nieskończoność. „Wchłaniając w siebie boskość”, oddaje się na „samoznisz
czenie”, w yraża tę boskość we wszystkich czynach, myślach, słowach.
Przypomniawszy te typowe dla romantyzmu skrajne koncepcje i te n dencje, stwierdzał Boyé, że artystę romantycznego cechowały właściwości identyczne z tymi, które w intencji modernistów m iał posiadać artysta fin de siècle’u, w szczególności zaś, że są to te same cechy, które jako przy
należne artyście określił Przybyszewski w swoim Confiteor. Bo też istot
nie — tek st te n zaw iera sformułowania pokryw ające się niem al dosłownie w swej treści z przypomnianymi tu przez Boyégo teoriam i Novalisa, Tiec
ka i Fichtego, ich formułami dotyczącymi arty sty i sztuki.
Przybyszewski już konstruując teorię w ybitnej jednostki trzym ał się najw yraźniej tej linii rozumowania, którą wytyczył romantyzm. W słyn
nym studium Zur Psychologie des Individuum s sformułował cechy, k tóry mi się wyróżnia w ybitna jednostka. Powinna więc ona posiadać życie psy
chiczne intensywnością swą wielokrotnie przewyższające intensywność w e
getacji biologicznej. Dzięki tem u jest jednostka twórcza czynnikiem „po
pierającym rozwój gatunku”, daje początek wszystkim „poczynaniom kształtującym i porządkującym ”. Jednostka taka posiada wreszcie „uner
wienie o niesłychanej zmienności”, „o niebywałym zróżnicowaniu”, w sku
tek czego uczucia u takiej jednostki są szczególnie różnorodne, niezwykłe, intensywne. To zaś z kolei sprawia, iż jednostka twórcza niejako sama przez się w yodrębnia się z m asy ludzkiej, bo czuje inaczej, bo czuje to, czego inni nie czują. Skazuje to jednostkę twórczą na niezrozumienie, w y
obcowanie, na katastrofę w w yniku nacisku masy, nie znoszącej w yjątko
wości, niezwykłości itd. 2
Owa charakterystyka w ybitnej osobowości, przeprowadzona ew ident
nie według wzorca romantycznego geniusza, stanowi jakby pendant do roz
ważań Przybyszewskiego na tem at sztuki, w ytw oru takich w ybitnych jed
nostek, geniuszów. I tak w edług Confiteor sztuka jest odtworzeniem tego, co wieczne, co jest w duszy — i to niezależnie od tego, czy dusza przeja
wia się we wszechświecie, czy w indywiduum. Sztuka jest absolutem, po
nieważ stanowi odbicie absolutu, duszy. Sztuka czyta zwykłemu człowie
kowi „ukryte ru n y ”, „kojarzy duszę człowieka z duszą wszechświata, a duszę jednostki uważa za przejaw tam tej”. Sztuka jest najwyższą reli- gią, a jej kapłanem — artysta, będący „kosmiczną, metafizyczną siłą, przez jaką się absolut i wieczność przejaw ia”.
B y ł on p ierw szy m prorokiem , który w sz e lk ą przyszłość od słan iał, a tłu m a czył runy za p leśn ia łej przeszłości, b y ł m agiem , co p rzen ik ał n ajgłęb sze tajem n ice, ob ejm o w a ł ta jn e zw ią zk i w sz e c h św ia tó w , [...] a z w ied zy tej tw o rzy ł sobie m oc, co g w ia zd y na n ieb ie w ich biegu zastan aw iała, b y ł w ie lk im m ędrcem , który w ie d z ia ł n a jta jn iejsze p rzyczyn y i tw o rzy ł now e, n igd y n ie przeczu w an e sy n tezy : artysta ten to „ipse philo so p h u s, daem o n , D eus e t o m n i a ”.
W konkluzji niejako pisał Przybyszewski:
S ztuka w n aszym p ojęciu jest m etafizyczn a, tw orzy n o w e syn tezy, dociera jądra w szech rzeczy, w n ik a w w szy stk ie ta jn ie i g łęb ie [...] 3.
Przypomniane tu główne tezy Confiteor i Zur Psychologie des In divi
duum s zaw ierają istotnie, jak to w yraźnie z tych przytoczeń i streszczeń widać, daleko idące analogie z tw ierdzeniam i uznanym i przez Boyégo za
2 S. P r z y b y s z e w s k i , Z u r P sych ologie d es In d i v id u u m s . I. C hopin u n d N i e t z sche. B erlin 1892. Cyt. za: S. P r z y b y s z e w s k i , W y b ó r p is m . O pracow ał R. T a - b o r s к i. W rocław 1966, s. 8— 10 (przekład S. H e l s z t y ń s k i e g o ) . B N I 190.
3 P r z y b y s z e w s k i , W y b ó r pis m , s. 143, 145.
skrajnie romantyczne. A rtysta, zdaniem Przybyszewskiego, m a i praw a, i obowiązki identyczne z tymi, jakimi obarczał go rom antyzm . Jest jasno
widzem i prorokiem, sztuka zaś sanctissimum, rzeczą najwyższą — jedyną istotnością, bezwzględnie rzeczywistą.
Boyé widzi inne jeszcze analogie: zarówno rom antyczna jak i moder
nistyczna teoria sztuki odrzucają „czyste” pojęcie piękna, twierdząc, że sztuka jest formą poznania; Novalis sądził wręcz, że sztuka jest samym po
znaniem. Wydaje się, że teza ta jest praw dziw a w każdym razie w odnie
sieniu do Przybyszewskiego i jego poglądu na sztukę. Dla Przybyszewskie
go bowiem istotnie poeta i filozof stanowili tożsamą osobowość.
Kolejną analogię między modernizmem a rom antyzmem dostrzega Boyé w teorii synkretyzm u różnych sztuk, w szczególności muzyki, poezji i m alarstw a. N ietrudno u Przybyszewskiego, w jego poglądach i praktyce artystycznej, dowieść istnienia i takich tendencji.
Do jakich ostatecznie wniosków dochodzi Boyé w swoich rozważaniach?
G eneralna teza sprowadza się do tego, że teoria Przybyszewskiego i kon
cepcje pewnego odłamu modernizmu pozostają w bliskim czy naw et naj
bliższym związku z teoriam i i praktyką rom antyzm u, przede wszystkim zaś rom antyzm u niemieckiego, z teoriam i Tiecka, Novalisa i F. Schlegla.
Równocześnie zaś Boyé przypomina, że Przybyszewski, spotykając się w ie
lokrotnie z twierdzeniem o swej zależności od rom antycznej myśli niemiec
kiej, ostro przeciwstawiał się takim supozycjom:
D la krytyków , którzy d u ch ow y rodow ód P rzy b y szew sk ieg o w y w o d z ą z ro
m an tyzm u n iem ieck ieg o i jeg o m istyk i, jak o też w p ły w ó w sk an d yn aw sk ich , b ęd zie praw dopodobnie ciek a w ą in form acyjn ą w sk a zó w k ą , ż e P rzy b y szew sk i już w 18 roku sw eg o życia ze św ię ty m p ra w ie n a b o żeń stw em p rzestu d io w a ł L i t e r a t u r ę sło w i a ń s k ą M ick iew icza, zn ał n iem a l n a p am ięć O d ro g a c h d u ch a C iesz
k ow sk iego, w c z y ty w a ł się w L ib elta m eta fizy k ę i K rem era estety k ę, a T ren tow - sk iego D a e m o n o m a n ia sk iero w a ła go ju ż jak o m ło d zień ca n a drogę badań nad satan izm em i naukam i ok u ltystyczn ym i. P o lsk ie w p ły w y za w in iły , a k o w a la — n iem ieck i rom antyzm i sk an d yn aw szczyzn ę — p o w ieszo n o ! 4
Przytaczając te słowa Przybyszewskiego Boyé zdecydowanie jednak zaw arte w nich sugestie odrzuca, twierdząc, że jednak w inien kowal nie
miecki. Jak było w istocie? Kwestia w ydaje się — gdy zważyć, że Przy
byszewski nigdy nie grzeszył prawdomównością — do rozstrzygnięcia nie
łatw a. Faktem pozostaje jedno: Przybyszewski przyznając się do tego, iż swoje koncepcje dotyczące sztuki, artysty itd. wzorował na teoriach ro
m antycznych — \v pewnym momencie (może z nietrudnych do nazwania powodów) uznał za stosowne twierdzić, że opierał się n a teoriach roman
tycznych polskich. Spróbujmy pójść śladami wypowiedzi Przybyszewskie
4 S. P r z y b y s z e w s k i , S z l a k i e m d u s z y p o ls k ie j. W yd. 2. P ozn ań 1920, s. 118, przypis.
go na tem at romantyzmu, zbierzmy dostępny m ateriał faktów, nie kusząc t się na razie o wnioski syntetyczne.
Naprawdę wiarygodnym m ateriałem pozwalającym stwierdzić praw dziwość słów Przybyszewskiego na tem at zainteresowań literackich, ak tu
alnie fascynującej go lektury, są listy. Kłamał bowiem w listach n a n aj
rozmaitsze tem aty — był jednak zbyt im pulsywny w rejestrow aniu swoich przeżyć umysłowych, artystycznych, w swoich reminiscencjach, których tło stanowiła aktualna lektura, aby przeinaczać fakty z tym związane, aby rozmijać się z prawdą.
Pierwszym śladem lektury romantycznej, i to chyba lektury pism ro
mantycznych mistycznych, mesjanistycznych, jest list do Praksedy Żm u
dzińskiej z początku roku 1885. Czytamy tam :
S łow iań szczyzn a w zrosła na zasadach czystych, n iesk ażon ych — dziś p o trzeb u je odrodzenia, oczyszczen ia z am algacji z in n y m i narodam i, w y k o rzen ie
n ia obcych n a p ływ ów , które n iejed n ok rotn ie w z n io słą id eę S ło w ia ń szczy zn y kaziły. Jako n a jw a żn iejszy punkt k u odrodzeniu sta w ia m religią [...]. [przed 10 II 1885; t. 1, s. 9] 5
— ale religię czystą, nie skażoną przez wpływy Kościoła. Dalszym postula
tem jest oczyszczenie języka, czego domagał się Bohdan Zaleski. Wtedy Słowiańszczyzna wzniesie się na szczyty narodów, stanie się ich ideałem,, wydźwignie inne, zepsute moralnie narody z upadku. Posiadamy ku tem u dane — jako społeczeństwo, którego najstarszym ideałem jest ideał wol
ności, jako naród, który pierwszy ten ideał wolności zasiał.
List ów, a raczej przypomniany jego fragment, zaw iera myśli, k tó re w pewnej fazie rozwoju Młodej Polski podjęli Szczepanowski, A rtur Gór
ski i cały krąg ideowy wokół nich i ich następców skupiony. Romantycz- no-mistyczna, mesjanistyczna geneza tych teorii jest oczywista, P rzyby
szewski jednak nie zdradza się — poza wymienieniem nazwiska Zaleskie
go — skąd, z lektury jakich dzieł czerpał natchnienie pisząc list do Żmu
dzińskiej.
Inna problem atyka romantyczna zabrzmi następnie w liście do tej sa
mej adresatki:
m n ie n ie razi już sm u tek an i cierpien ie, bo za bardzo się do n ich p rzy zw y czaiłem , ja się czuję sw o im w tej ciężkiej atm osferze p łaczu i cierpień.
Ś w ia t ten sm ętarzem z łez, z e k rw i i błota, Ś w ia t ten ja k w ieczn a k ażd em u G olgota,
p o w ied zia ł K rasiń sk i; o, n ie u w ierzysz, droga siostrzyczko, z jak ą rozkoszą czy ta łem te sło w a , co tak zgodnym ak om p an iam en tem z m oim i uczuciam i grają, [t. 1, s. 17]
5 W ten sposób odsyłam y do w yd.: S. P r z y s z e w s k i , L isty. Zebrał, ży c io rysem , w stęp em i przypisam i opatrzył S. H e l s z t y ń s k i . T. 1—2. W arszaw a 1937— 1988: t. 3. W rocław 1954.
Tu właśnie w ystępuje w kształtującym się wówczas światopoglądzie Przybyszewskiego owa linia styczna z romantyzmem, której pozostanie wierny. Z drugiej jednak strony stylizowanie się na rom antyczny „W elt
schm erz” jest także charakterystyczną pozą młodego chłopca, kokieterią w stosunku do adresatki.
Ale zainteresowanie lekturą dzieł romantycznych trw a i jest chyba prawdziwe. Dowodem na to list do m atki z Bożego Narodzenia 1885. Pisze Przybyszewski: „Straciłem wiele pieniędzy, bom sobie sprowadził dość kosztowne na moje stosunki dzieło — studia o estetyce i niektóre z pism Libelta [...]” (t. 1, s. 19). Wprawdzie list usprawiedliwia kłopoty pieniężne, a w wymyślaniu takich usprawiedliwień Przybyszewski był mistrzem — jednak tym razem trzeba mu wierzyć. Zresztą potw ierdzenia owej lektury jeszcze w korespondencji powtórzy. Listy z tego wczesnego okresu zaw ie
rają tylko te nieliczne inform acje i relacje na tem at dzieł polskich rom an
tyków (z romantyków niemieckich wymieniony jedynie Heine).
Tuż przed wyjazdem do Berlina fascynowała Przybyszewskiego n a j
zupełniej inna lektura: pozytywistyczna, naturalistyczna i m aterialistycz- na — Spencer, Ibsen, B ü ch n er6. W listach w ym ienia też Przybyszewski często nazwisko Daudeta, bardzo często Zoli (jest nim zafascynowany nie
mal jak Spencerem), sporadycznie — W agnera i Shelleya. W Berlinie przyjdzie kolej na lekturę Nietzschego (ta w yda plon najbogatszy), Dosto
jewskiego, Huysmansa, M aupassanta i Bourgeta (o Uczniu Bourgeta w y
powie Przybyszewski druzgocącą opinię). L iteraturą polską zajm uje się mało — czytamy w liście do E. Prochazki:
« M łode ta len ty u nas? T ak: Ign acy D ąbrow ski, a le on n ic w ięcej n ie pisze, bo L ange — K asp row icz to już stary pan. To i w szy stk o . [6 V 1896; t. 1, s. 118]
A bstrahując od zdania o Kasprowiczu, które przyjdzie Przybyszewskie
m u niedługo zmienić diam etralnie (kiedy twórczość autora H ym nów n a
praw dę pozna) — to rzeczywiście niewiele, jak na orientację w literaturze ojczystej. Faktem jest, że wśród lektur Przybyszewskiego poświadczonych przez listy w okresie berlińskim nie ma rom antyków — i to ani polskich, ani obcych.
W sierpniu 1896 zwierzał się Przesmyckiemu w sposób następujący:
w e w czesn ej m łod ości p isa łem n iesk oń czon e w iersze à la S łow ack i, później w szy stk ieg o zan iech ałem , a ostatn ie cztery la ta w gim n azju m rozczytyw ałem się w B üchnerach, V ogtach, Straussach [...]. [T. 1, s. 129]
6 W liśc ie do T. P a jzd ersk iego z 8 IX 1899 (t. 1, s. 43) p isa ł: „Spencer sam m oże już dać w y k sz ta łc e n ie ”. Zob. też lis t do P. P a jzd ersk iej z 5 IX 1885 (t. 1, s. 40—42).
Tu po ra z pierwszy pojawia się nazwisko Słowackiego. Wygląda jed
nak na to, że dzieła Słowackiego znał Przybyszewski bardzo powierzchow
nie i że nigdy — tu wyprzedzimy dowody: aż do czasów poznańskiego
„Zdroju” — nie zajął się w sposób gruntow niejszy jego dorobkiem.
Pisząc do Alfreda N eum anna w r. 1897 w ym ienia Przybyszewski znów nazwisko Słowackiego, tym razem w związku z Nietzschem, a raczej w związku ze stylem Nietzschego i własnym, nowym stylem w niemiec
kiej literaturze, który jakoby on i Nietzsche stworzyli. Twierdzi m iano
wicie :
jest [...] to styl p a r e x c e lle n c e słow iań sk i. N iech p an przyjrzy się w tym celu M ick iew iczow i, S ło w a ck iem u w A n h e ll im , szczeg ó ln ie zaś K rasiń sk iem u w I r y d io nie i N ie - B o s k i e j k o m e d ii. N iech pan p rzeczyta U m a r ł y to n K ornela U je j
sk iego [...]. [t. 1, s. 172— 173]
W roku 1897 Przybyszewski przedstawiony został społeczeństwu pol
skiemu w artykule Macieja Szukiewicza 7. W skierowanym do Szukiewi
eża dziękczynnym liście stw ierdza w pływ na swe pierwociny literackie, młodzieńcze, dwu poetów: Słowackiego oraz Berwińskiego („cenię [Ber- wińskiego] jako jednego z naszych największych poetów” — t. 1, s. 187).
Po raz pierwszy nazwisko niemieckiego rom antyka Novalisa w ym ie
nia Przybyszewski w r. 1903, pisząc do redakcji „K uriera Warszawskiego”, że zajmował się Novalisem (t. 1, s. 305). W styczniu 1906 zwraca się zaś do Jân a Schlaf a z prośbą, by przysłał mu swą książkę o Novalisie (t. 1, s. 353) 8. Nie ma w listach Przybyszewskiego wzmianek świadczących, aby podejmował lekturę dzieł innych rom antyków niemieckich.
W okresie pewnej stabilizacji zaczyna Przybyszewski udzielać w yw ia
dów, konstruować dla różnych celów swój literacki życiorys. W liście do H enryka Biegeleisena z czerwca 1913 czytamy:
W ojca bib liotece, jak na n a u czy ciela w ie jsk ie g o bardzo zasobnej, b ył i L i
b elt, i A u gu st C ieszkow ski, b y ł R yszard B erw iń sk i i K raszew sk i, i Z ach ariasie- w ic z , b y ł o c zy w iście i M ick iew icz, i S łow ack i, i K rasiń sk i [...]. N aga dusza n ie je s t m oim orygin aln ym term in em . U żył go przede m ną M ick iew icz A dam w sw oich p relek cjach o litera tu r ze sło w ia ń sk iej w C ollège de France. W p re
lek cja ch tych, w y d a n y ch przez W rotnow skiego, n a m iętn ie się p odów czas ftj. o k o ło o siem n a steg o roku życia] rozczytyw ałem , [t. 2, s. 582]
Co w tym w yznaniu jest prawdziwe? Oczywiście trudno to na pewno stwierdzić. Prawdopodobieństwo rozczytywania się w wykładach Mickie
wicza potwierdzałby cytowany fragm ent listu do Żmudzińskiej, którego
7 „P rzegląd T y g o d n io w y ” 1897, nr 14— 18.
8 W liśc ie tym p isa ł P rzy b y szew sk i m. in.: „proszę Cię o jedno: przyślij m i T w o ją k siążk ę o N o v a lisie. [...] przed rok iem p rzetłu m aczyłem na język p olski h y m n y N o v a lis a — w ła śn ie teraz się je d ru k u je [...]”.
treść mogła być przez wykłady Mickiewicza inspirowana. Ale w ykłady t e będzie Przybyszewski studiow ał gruntow nie i jakby odkryw ał znów —■
dopiero w okresie poznańskiego „Zdroju”. Co do obecności w bibliotece ojca dzieł Libelta i Cieszkowskiego mieć chyba należy wątpliwość, tym bardziej że przecież sam Przybyszewski w jednym z listów do m atki usp ra
wiedliwiał się z kupna pism Libelta. Książki pozostałych autorów — B er- wińskiego, Kraszewskiego i Zachariasiewicza — istotnie mogły się w owej.
bibliotece znajdować. Jeśli jednak idzie o znajomość dzieł trójcy rom an
tycznych poetów, to w ydaje się, że tylko Mickiewiczowskie w ykłady o li
teraturach słowiańskich wykraczały poza kanon podstawowej lektury obie
gowej, tekstów uznanych za najbardziej z takich czy innych względów dostępne, artystycznie i ideowo klarowne. W liście do Biegeleisena poja
w ia się jeszcze nazwisko Cieszkowskiego — tw ierdzi Przybyszewski, że w czasie swych berlińskich studiów nad gotykiem pojął „zdum iew ająco głębokie zdanie Augusta Cieszkowskiego, że ludzie dawniej kam ieniam i myśleli, że dawniej myśl ludzka objawiała się w olbrzymich budowlach, szczytami nieba sięgających”.
Odpowiadając n a ankietę redakcji „Św iata”, zatytułow aną „Nasi po- wieściopisarze”, wśród autorów, których pism a czyta „bezustannie”
i „z nową rozkoszą”, wyliczył Kasprowicza, Poego, d’A urevilly, Huys- mansa, Dehmela, V erlaine’a, Dostojewskiego, De Gostera, a także książki o czarnoksięstwie oraz mediumizmie — natom iast ani jednego nazwiska, ani jednego ty tu łu związanego z rom antyzm em polskim czy obcym (czer
wiec 1913; t. 2, s. 582).
Jakie zatem nasuw a wnioski ten przegląd korespondencji Przybyszew skiego do roku 1916? Wydaje się, że dość zaskakujące. Zainteresowanie romantyzmem przypada na okres wczesnej młodości pisarza. Wykaz jego lektur polskich z tego zakresu jest raczej stereotypowy. Wzorowanie się na Słowackim w młodzieńczej twórczości stanowiło w tedy swego rodzaju nor
mę, zasadę. Znajomość dzieł Cieszkowskiego, datowana w r. 1913 n a okres młodzieńczy, nie znajduje potwierdzenia w listach; kiedy i czy poznał Przybyszewski pisma tego au tora naprawdę, trudno odpowiedzieć. Nie znajdują także w listach potwierdzenia jakieś szersze studia nad rom an
tyzmem niemieckim — pojaw iają się jedynie sporadyczne wzmianki o Hei- nem oraz o Novalisie, ale stosunkowo późno.
Porównując listy z okresu „Zdroju”, które „kipią” od w rażeń z lek
tu ry Słowackiego (także i Mickiewicza), z korespondencją wcześniejszą, porównując ich tem peraturę i walory inform acyjne, przyjąć należy, że Przybyszewski miał w okresie swej intensyw nej działalności program o
wej zaledwie powierzchowną znajomość rom antyzm u, w szczególności Sło
wackiego, która nie wybiegała poza przeciętną orientację w dorobku tego poety właściwą współczesnym czytelnikom reprezentującym tzw. kręgi
kulturalne. Sprawdźmy to w innych publikacjach i enuncjacjach Przyby
szewskiego.
Przejrzenie „Życia” z czasów redagow ania tego pisma przez Przyby
szewskiego musi doprowadzić do wniosku, że romantyzm, Słowacki, ro
mantyczna tradycja Młodej Polski n ie były tam problemami mieszczącymi się w orbicie zainteresowań naczelnych, głównych. Sam Przybyszewski raz bodaj tylko, zresztą w sposób dość ogólnikowy, wypowiedział się n a ła
mach „Życia” n a tem at Słowackiego — i to przy okazji publikowania frag
mentów z Also sprach Zarathustra Nietzschego 9. Charakteryzując wówczas w przedmowie język Nietzschego i jego osobliwości, porów nując własny styl do stylu niemieckiego filozofa, powołał się n a swój znany list do Al
freda N eum anna w „W iener Rundschau”, w którym radził Neumannowi, ab y — dla zorientowania się w tych wspólnych Nietzschego i Przybyszew
skiego cechach językowych — przeczytał Mickiewicza, Słowackiego lub Krasińskiego. Jedno źródło — skarbnica języka polskiego — m a tłumaczyć podobieństwo w języku obu pisarzy.
W kierow anym przez Przybyszewskiego „Życiu” nazwisko Słowackie
go pojawia się często, ale w kontekście wypowiedzi wrogich, a w każdym razie sprzecznych z program em redaktora. I tak w r. 1899 A rtu r Górski drukuje artykuł Spowiedź poety (nr 4, z 15 II), następnie (nr 7, z 1 IV) Tadeusz Miciński w publikacji Spuścizna duchowa Słowackiego wzywa do odrodzenia duchowego wedle wskazań Mickiewicza i Słowackiego, Antoni Lange ogłasza szkic M otyw Juliuszow y, A rtu r Górski — Ton m esjański w duszy Słowackiego, Tadeusz Miciński — studium Słowacki i Calderon.
Jednakże w szystkie te prace m ają, jak się powiedziało, charakter i sens najzupełniej sprzeczny z program em Przybyszewskiego. Nagromadzenie ich świadczy wręcz o planow anym ataku zespołu wyznającego podobne poglądy, ataku, który m iał n a celu podważenie pozycji Przybyszewskiego.
Jak się wydaje, Przybyszewski dopiero po powrocie do kraju, w czasie pobytu w Krakowie, zorientow ał się dokładniej w sytuacji polskiej lite
ratu ry , w nurtujących ją prądach i tendencjach. Dla sprawy jego zainte
resow ania się romantyzmem, rom antycznym rodowodem Młodej Polski na pew no nie była obojętna książka Matuszewskiego Słowacki i nowa sztuka (1902; od r. 1899 druk w postaci artykułów w „Tygodniku Ilustrow anym ”).
W ydając w r. 1900 i w znaw iając w 1902 Na drogach duszy, zdaje się Przybyszewski mieć już większą świadomość wagi polskiego rom antyzm u dla fin de siècle’u niż w okresie „Życia”, jako redaktor i jako pisarz, k ry ty k, tw órca program u. Wyłożona w te j książce koncepcja artysty i narodu, przekonanie, że naród jest cząstką wieczności i w nim, w jego duszy tkw i arty sta , „mistyczny Król-D uch” narodu, jest z jednej strony zapewne
9 „Ż ycie” 1899, nr l.
świadectwem dawnej lektury pism naszych romantyków, Słowackiego, z drugiej zaś chyba także artykułów Matuszewskiego oraz wypowiedzi in nych krytyków i publicystów zajm ujących się sprawą romantycznej genea
logii modernizmu. Teoria poznania intuicyjnego, nienowa u Przybyszew
skiego zresztą, znajduje jednak teraz znamienne uzasadnienie historyczne:
drogą poznania intuicyjnego doszli do „nadludzkiej” potęgi indyjscy m a- hatmowie, biblijni prorocy, egipscy magowie, średniowieczni „czarowni
cy” i „nasz Słowacki w K rólu-D uchu” 10. Także teoria metasłowa i m eta- dźwięku, którą Przybyszewski lansował, ma według niego rom antyczną tradycję, a Mickiewicz był jakoby tw órcą owej teorii.
On p ierw szy spośród p olsk ich poetów w y ło w ił w ła śn ie tę u czu ciow ość słow a przez to, że stw o rzy ł n o w e pojęcia, k ojarzył n a jo d leg lejsze uczucia, by dać barw ną a b ezpośrednią su g estię tego, co chciał p o w ied zieć; przez to, że z in tu i- ty w n y m gen iu szem gru p ow ał i sk ład ał sło w a tak, że się s t a ły m uzyką n .
Zwracając się zaś w swej Apostrofie do Króla-Ducha na progu Nowe
go Stulecia, poświęconej „Pamięci Juliusza Słowackiego”, sugeruje Przy
byszewski, że losy Słowackiego są typowym przykładem losów geniusza.
Do przykładów tragizm u życia jednostki genialnej, jakim i są dzieje Nietz
schego i Chopina, potwierdzających teorię Przybyszewskiego o w ybitnej jednostce i tłum ie filistrów, dochodzi w yraźnie jeszcze jeden: biografia Słowackiego — proroka i potępieńca, światłodajnego i ducha ciemności, świętego i zbrodniarza. W dalszym ciągu jednak są to ogólniki. Chyba po prostu Przybyszewski z typow ą dla siebie elastycznością „chwycił w iatr w nozdrza”, a w iatr wiał wyraźnie z romantycznej strony, głównie zaś pachniało kultem Słowackiego. Przybyszewski z właściwą sobie intuicją do tych tendencji się przystosowywał, nie usiłując jeszcze napraw dę zgłę
bić dorobku twórcy Króla-Ducha.
Dopiero w Szlakiem duszy polskiej (Poznań 1917) dowiedzie P rzyby
szewski, że istotnie przestudiował romantyzm polski, że w szczególności poznał Słowackiego, jego dorobek z okresu mistycznego. Co stało się przy
czyną gruntownego zajęcia się Słowackim, ponownej, pełniejszej lektury dzieł poety, wywołującej entuzjazm? Niełatwo na to pytanie odpowiedzieć.
Jedno domniemanie w ydaje się w jakiś sposób uzasadnione. Otóż ponow
na lektura Słowackiego i Mickiewicza wiąże się u Przybyszewskiego z możliwością — w tedy zupełnie realną — wzięcia udziału w redagowaniu projektowanego nowego pism a literackiego, którym m iał być poznański
„Zdrój” Jerzego Hulewicza. Przybyszewski, w ytraw ny redaktor, planował oparcie programu „Zdroju” na autorytecie rom antyzmu, autorytecie Sło
wackiego i Mickiewicza, nie wykorzystanym w okresie „Życia”. Z drugiej
10 S. P r z y b y s z e w s k i , N a d rogach d uszy. W yd. 2. K rak ów 1902, s. 23.
11 I b i d e m , s. 111.
strony — jak można sądzić na podstawie charakterystycznej wypowiedzi z książki Ekspresjonizm, Słowacki i „Genezis z Ducha”, późniejszej o rok od Szlakiem duszy polskiej, Przybyszewski miał poczucie utraty szansy z okresu swego aktywnego udziału w kształtowaniu oblicza Młodej Polski, utraty szansy oparcia własnej działalności na dorobku Słowackiego. N api
sał wręcz, że Młoda Polska „przeoczyła wielkie dzieło Słowackiego” (miał nota bene na myśli przede wszystkim Genezis z Ducha) 12.
Zwrócił Przybyszewski także w tym okresie większą uwagę na rolę i ciężar gatunkowy książki Matuszewskiego Słowacki i nowa sztuka.
W liście do Hulewicza z 13—14 II 1917 domagał się, aby do zespołu re
dakcyjnego doprosić Matuszewskiego i równocześnie obligować go o na
pisanie artykułów na tem at związku Słowackiego z nową sztuką — m iały
by one znaleźć się w pierwszych num erach, których sens i charakter po
w inny być „druzgocące” (t. 2, s. 681) (tj. mocno i sugestywnie narzucające czytelnikom program pisma).
W kolejnych listach Przybyszewski stale naw raca do wrażeń z lektury dzieł bądź Mickiewicza, bądź Słowackiego. Opowiadając się więc za prze
konaniem głoszonym przez Mickiewicza, iż sztuka jest „widzeniem”, stwierdza, że społeczeństwo zm aterializowane nie może stworzyć p raw dziwej sztuki, że trzeba wrócić do Mickiewicza, Słowackiego i Norwida, że Młoda Polska w kwestii teorii sztuki nie wniosła w stosunku do rom an
tyzm u niczego nowego. Szczególnie wysoko ceni Przybyszewski w ykłady Mickiewicza o literaturach słowiańskich, jako właśnie zawierające przede wszystkim te treści, do których naw iązywała Młoda Polska i do których powinien nawiązać „Zdrój”. Teorię symbolizmu Przesmyckiego (wyłożoną we wstępie do pism Maeterlincka) porównuje Przybyszewski także do po
glądów Mickiewicza na sens sztuki, poznanie przez sztukę. Twierdzi dalej, że nowe pismo powinno kontynuow ać linię modernizmu i teorię sztuki przez modernizm sformułowaną. Pojęcie wolnego artysty, tzn. arty sty nie liczącego się z więzami społecznymi, rew elatora praw d wiecznych, wywo
dzi Przybyszewski także z teorii rom antycznych (16 II 1917 (do J. H ule
wicza), s. 684—691).
Nietrudno określić tu fałsze Przybyszewskiego. Cała koncepcja Młodej Polski jako naw rotu do źródeł „duszy polskiej” odkrytych przez rom an
12 Zob. S. P r z y b y s z e w s k i , E k s p r e s jo n iz m , S ło w a c k i i „G en ezis z D u c h a ”.
P ozn ań 1918, s. 11— 12: „I jak i p ie k ie ln y m ajak za ślep ił n asze oczy — nas, » w etera nów' M łodej Polski« [...] Cóż r r a s i W a s tak oślep ić zd ołało — p y ta m się — żeśm y, p rzechodząc ta k b lisk o obok przed o siem d ziesięciu la ty napisanej E w a n g e lii^
N o w eg o M ytu, z którego ju ż d aw n o w in n a się b yła narodzić »nowa« S ztuka, n ie p o zn a li jej »z jej oblicza, że k ró lew sk ą jest córką — i z B osk iego rodu idącą« — żeśm y n ie sta n ę li przy naszej k o p icy i głu si b yli na praw dę, której »tron za sią ść przeznaczono«? Jakaż ślep ota p oraziła n a s z e i W a s z e o c z y [...]”.
tyzm, przez Mickiewicza, to teoria dorobiona ad, hoc, na potrzeby nowego pisma, w celu stw orzenia dla tego pisma tradycji historycznej, a także na potrzeby własne, dla uzasadnienia rzekomej kontynuacji w „Zdroju” tr a dycji Młodej Polski, przez co rozumie Przybyszewski oczywiście własny program z okresu „Życia”. W owym zaś okresie — jak to zostało chyba udowodnione — nie miał Przybyszewski niem al zupełnie świadomości związków swojego program u z tradycją romantyczną.
Trzeba tu powiedzieć, że przeprowadzając reinterpretację istoty ro
m antyzmu polskiego jest Przybyszewski w jednym punkcie konsekwent
ny. Nawet zajm ując się pismami mistycznymi Mickiewicza w ydaje się nie dostrzegać zawartego w nich ładunku patriotyzmu, sensu ideowego tych pism, sprowadzającego się przede wszystkim do troski o sprawę Polski i do troski o m oralny poziom społeczeństwa, w arunek egzystencji narodo
wej i politycznej.
Dla Przybyszewskiego Mickiewicz to przede wszystkim rew elator po
jęć ogólnych, dotyczących miejsca artysty w społeczeństwie, teorii pozna
nia, roli sztuki. Poglądy moralne, narodowy, polityczny sens wykładów Mickiewicza o literaturze słowiańskiej nie interesują Przybyszewskiego.
Pisma Mickiewicza m ają być jednym z „druzgocących” atutów „Zdro
ju ”, potwierdzających sens i wagę programu pisma. Przed 18 X 1917 pisze Przybyszewski do Hulewicza:
Mój drogi P an ie, Pod rubrykę: Z p r z e m ó w i e ń A d a m a M i c k ie w ic z a będę stale robił w y c ią g i d la „Zdroju”, k tóre P an raz po raz p om ieszczać będzie.
O becny w y cią g z d zieł M ick iew icza jest jakby przykrojony -dla p ow stan ia „Ostoi”
i „Zdroju”. Jedno i d ru g ie stw o r z y ł Zapał — a Z apał ten „zw ali lu d zi przeszłej ep o k i”, „ludzi z duszą w y sc h łą i n iezd oln ą do n ieg o ”.
P rzem ó w ien ia te odegrają w a żn ą rolę w „Z droju” — przede w szystk im w ykażą, że M ick iew icz jest w P o lsce całkiem n iezn an y — z w o ln a nauczy się p u bliczność szukać w ie lk o śc i M ick iew icza n ie w P a n u Tadeuszu, ale w całkiem czym innym . P u b liczn o ść p olsk a — sztuce całk iem obca — czepia się Pana T ad eu sza jak p ijan y p ło ta — ró w n ież jak S ien k iew icza — trzeb a jej z w oln a oczy otw orzyć, że sztu k i' istotnej gd zie indziej szu k ać przynależy. P ok aże się jej rzeczyw istego M ick iew icza, a w ted y p o w sta n ie ogrom ne zdu m ien ie, [t. 2, s. 8 1 2 ]13
Korespondencja z r. 1917 toczy się pod znakiem fascynacji wykładami o literaturze słowiańskiej. Słowacki stanie się ośrodkiem zainteresowania Przybyszewskiego w roku następnym.
Jak wygląda rozkład akcentów, jak wygląda stosunek Przybyszewskie
go do rom antyzm u i jego naczelnych poetów w Szlakiem duszy polskiej?
Ogólna ocena romantyzmu jako epoki brzmi następująco: Największą
u P rzy b y szew sk i cy to w a ł w y k ła d y M ick iew icza o literaturach słow iań sk ich , le k c ję 9 i 44. C ytaty te u k a za ły się w „Z droju” 1917, I, 3.
zasługą rom antyzm u było to, że podstawowym zagadnieniem stał się dlań człowiek, indywiduum , że problem społeczny został całkowicie podporząd
kowany problemowi rozwoju indywidualnego, w arunkom tego rozwoju, że jako najistotniejsze zadanie potraktowano rozwój indywidualności ludz
kiej, kult „boskiego tonu4 w człowieku, w ydobywanie osobowości ludzkiej z „gromady”, z masy, łam anie praw obowiązujących duchy niższe, w myśl zasady, że cały postęp świata jest łamaniem praw duchów niższych na rzecz duchów wyższych. W tym względzie największe zasługi m a Słowac
ki, ponieważ to on m ierzył wartość ustrojów społecznych korzyścią, jaką one niosą rozwojowi indywidualnemu. Tylko „leniwa, zdomowiona” dusza może protestować przeciwko takim zasadom i pojęciom, które sformuło
wał romantyzm, a na których także opierała swe idee Młoda P o lsk a14.
Niedwuznacznie więc opowiada się tu Przybyszewski za romantyczną ge
nealogią historyczną Młodej Polski — znów jednak interpretując rom an
tyzm jako kierunek, w którym nie istniały jakoby treści narodowe, poli
tyczne, a na plan pierwszy wysuwały się treści ogólnoświatopoglądowe.
Cel finalny duszy polskiej : zlanie się z absolutem — to cel w ytknięty przez Mickiewicza. Słowacki zaś tę samą tajemnicę, tajem nicę dążenia du
szy do absolutu rozwiązał w Genezis z Ducha.
A le an i M ick iew icz, an i S ło w a ck i, n i też K rasiń sk i n ie zd o ła li duszy narodu tak do sam ego dna zgłębić, tak w n ik n ą ć w jej n a jta jn iejsze szczelin y, ta k ją ogarnąć w e w szy stk ich w a rstw a ch , [...] ja k w sp ó łc z e śn i n am K asprow icz, Ż e
rom ski, T etm ajer, S iero szew sk i, D a n iło w sk i, R eym on t, O rkan, by ty lk o najprzed
n iejszych w y m ie n ić 15.
Tak zatem, przy całym szacunku dla inicjatyw y podjętej przez rom an
tyzm w szukaniu absolutu, tw ierdzi Przybyszewski, że zbliżenie się do tego ideału stało się udziałem dopiero pokolenia Młodej Polski, kontynua
torki rom antyzm u. Ustalił m odernizm ostatecznie najdonioślejszy cel sztuki : prometeuszowskie zapasy z nieznanym.
Młoda Polska jest więc, zdaniem Przybyszewskiego, odrodzeniem i kon
tynuacją myśli romantycznej, przerw anej przez okres trw ania pozytywiz
mu. Odrodzeniem myśli rom antyzm u polskiego, nie obcego — tezę tę pod
kreśla Przybyszewski bardzo mocno:
Co za śm ieszn e w y siłk i, w y w o d z ić rodow ód M łodej P o lsk i z w p ły w ó w fran cuskich, b elgijsk ich , sk a n d y n a w sk ich , k ied y ta cała M łoda P o lsk a jest n iczym w ię c e j ja k ty lk o R en esan sem — w szla ch etn y m te g o sło w a zn aczen iu — odro
dzen iem starego R om an tyzm u — a w ła śc iw ie m ó w ią c: w io sen n y m w y le w e m p otężnej rzeki n a jisto tn iejszy ch sił d uszy p olsk iej, jej ty lk o w ła ś c iw y c h 16.
14 P r z y b y s z e w s k i , S z l a k i e m d u s z y p o ls k ie j, s. 67.
16 I b id e m , s. 50.
16 Ib id e m , s. 98.
5 — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1973, z. 1
To powrót do źródeł duszy polskiej, najdobitniej w yrażających się w literaturze polskiego romantyzmu.
Swoją własną rolę w dziejach Młodej Polski zestaw ia Przybyszewski
— bagatela — z rolą Słowackiego w romantyzmie, tę jednak wskazując różnicę, że on sam jakoby rozpoczął działalność tym , czym Słowacki ją zakończył: wyjściem poza ciasne szranki duszy zbiorowej narodu i „rw a
niem się do poznania i objęcia duszy wszechludzkiej” 17. Ale jest to rów nocześnie kontynuacja misji, jaką pozostawili w spadku Słowacki i Mic
kiewicz:
dusza polska od czasów M ick iew icza i S ło w a ck ieg o o b ja w iła rozpęd ku a b so lu tow i, ku u św ia d o m ien iu sob ie coraz to w ięk szy ch obszarów w ab solu tn ej, boskiej św iad om ości — n ie w y sta rczy ło P rzy b y szew sk iem u to w ie c z n e za sk lep ia n ie się jeno w narodow ych id eałach z p om in ięciem duszy w szech lu d zk iej [...].
Uznając zaś Kasprowicza za najwybitniejszego pisarza swej epoki i w y
raziciela jej podstawowych tęsknot twierdził, że
tym sam ym praw em , z jakim M ick iew icz został u zn an y za W odza „R om an
ty zm u ”, tym sam ym praw em , syn tetyczn ym w y ra zem tego — no! jak by to n azw ać! — chyba „ N eo-R om an tyzm em ”, alias M łodą P o lsk ą — je s t bez w ą tp ie n ia Jan K asprow icz 18.
Interpretacja istoty romantyzmu w przytoczonym tekście jest więc nie
zmiernie ogólnikowa i w charakterystyczny sposób zdeformowana. Ogólni
kowa przez to, że Przybyszewski właściwie nie analizuje dokładniej ani konkretnych dzieł, ani dorobku konkretnych twórców polskiego rom an
tyzmu. Ogólnikowa wreszcie i wykrzywiona przez to, że wydobywa z ro
m antyzm u te treści, które niewątpliwie w nim tkw iły jako założenia ogól
ne, ale które równocześnie adaptowane były dla konkretnych celów i po
trzeb, dla celów i potrzeb romantyzmu politycznego, idei patriotycznej itd. — co Przybyszewski całkowicie ignoruje. Romantyzm to dla niego epoka zerw ania ze służebnością literatury wobec społeczeństwa i jego co
dziennych, społeczno-ekonomicznych czy politycznych potrzeb.
Znamienne jest wreszcie to, że właściwie dwie idee rom antyczne sta
nowią dla Przybyszewskiego najistotniejszą treść poszukiwań myślowych tej epoki, kontynuowanych przez Młodą Polskę: rom antyczna teoria po
znania i jej konsekwencje szeroko pojęte oraz teoria indywidualizm u, in
terpretow ana przez Przybyszewskiego na wzór nietzscheański.
I w ydaje się, że takie pojęcie istoty romantyzmu, które mógł sobie Przybyszewski wyrobić bez szczegółowych studiów nad tą epoką, w pew
nym okresie wystarczało. Przestało jednak wystarczać w momencie, kiedy jako współredaktor „Zdroju” postanowił jako argum entu potwierdzającego
17 Ib id e m , s. 116.
13 I b i d e m , s. 116, 127.
słuszność podstawowej linii pisma użyć dowodu na historyczną genealo
gię romantyczną ekspresjonizmu. Teraz trzeba było rzeczywiście studio
wać Słowackiego i istotnie ślady studiów nad Genezis z Ducha zapełniają korespondencję Przybyszewskiego z tych lat, a także rezultatem ich jest książka Ekspresjonizm, Słowacki i „Genezis z Ducha”.
Pierwszym śladem entuzjazmu, który w m iarę studiów nad Genezis z Ducha m iał narastać, jest polecenie skierowane do Hulewicza na wieść 0 śmierci Stanisław a Tarnowskiego. Otóż domaga się Przybyszewski, by Tarnowskiemu „nekrologu nie dawać”, bo uczony ten sztuki nie rozumiał 1 utyskiwał nad „obłędem” Słowackiego (styczeń 1918; t. 3, s. 20). Nie
długo zaś, pod bezpośrednim wrażeniem lektury Genezis, radzi Hulewi
czowi, aby pismo pomieściło kom entarz do tego dzieła Słowackiego.
B ezu sta n n ie się o tej p ieśn i nad p ieśn ia m i m ów i, a m oże d ziesięciu lu d zi w P o lsce ją rozum ie. A je ż e li kto, to w ła śn ie S ło w a ck i op ierał się o Eckarta, B ohm ego, B aad era — m isty k ó w n iem ieck ich — jed y n e piękno, ja k ie N iem cy w yd ali. [6 III 1918; t. 3, s. 45]
Następnie stwierdza;
G e n e z is z D u ch a jest w isto cie sam ej p o d sta w o w y m fu n d am en tem całego ,,ek sp resj[on izm u ]”. On czło w ie k , k tóry sam z sie b ie k szta łty w y w o d zi i ży cie tw orzy, toć to w ła ś n ie n a jw y ż sz y id ea ł „ ek sp [resjon izm u ”]. [...] Istn ieje w p r a w dzie k siążk a P a w lik o w sk ieg o , a le to olb rzym i tom o 600 str., a przy tym bardzo źle skom ponow ana, tak że stu d iu m tego tom u je st bardzo utrudnione. Ja całą m oją p racę u k oń czę na ja k ich 80—100 stron icach m eg o m an u sk ryp tu i uw ażam ją za jed n ą z n a jp o w a żn iejszy ch prac m oich : a b lisk o rok n a to zu żyłem , by już do gruntu całą m isty czn ą n au k ę S ło w a ck ieg o zbadać. [3 V 1918; t. 3, s. 60]
O statnie zdanie w ydaje się ważne. Przybyszewski nie pisze bowiem ani o ponownym badaniu, ponownej lekturze, ani tym bardziej o powrocie do swych dawnych ustaleń, powstałych n a gruncie wcześniejszej znajo
mości tekstów m istycznych Słowackiego. Czytamy wyraźnie, że straw ił rok na badaniu m istyki Słowackiego, a więc wolno chyba mniemać, że badania te były czymś nowym, że podjął je po raz pierwszy. Jest tak b ar
dzo zafascynowany Genezis, iż projektuje w ydanie tekstu, twierdząc, że jedyne popraw ne w ydanie Lutosławskiego jest już nieosiągalne.
W innym z tego samego okresu liście do Jerzego Hulewicza znajdują się słowa, które w ydają się potwierdzać nasze domniemanie, iż lektura Genezis, a zapewne przy okazji i innych pism mistycznych Słowackiego, była lektu rą pierwszą, nową;
C zasam i trzą słem s ię ze zd u m ien ia i lęk u , gd ym w id zia ł, jak gen ezyjsk a teoria S ło w a ck ieg o w y p r z e d z iła w sp ó łczesn e, jak n a jśc iśle jsz e n au k ow e teorie o s t o la t praw ie. N ie m a jed n eg o zd an ia w G e n e z is S łow ack iego, które by n ie zn a la zło fu n d a m en ta ln y ch p o tw ierd zeń w w sp ó łczesn ej nauce ew olu cyjn ej, [t. 3, s. 66]
Przy tej okazji wspomina Przybyszewski z satysfakcją swoje studia przyrodnicze, które m u pozwalają śledzić w sposób bardziej kom petentny m yśl Słowackiego. Tu w arto podkreślić, że tego rodzaju olśnienie nie było odkryciem Przybyszewskiego: stało się wcześniej udziałem Lutosławskie
go, autora kom entarzy do Genezis z Ducha również zestawiających sfor
m ułowaną tam teorię z teoriam i przyrodniczymi.
Przybyszewski jednak idzie w kierunku bardziej praktycznym. Uważa, że jego praca o Genezis stanie się przełomowa głównie dla dziejów ekspre
sjonizmu, dla „Zdroju1’ — stanie się „niewzruszalnym fundam entem ”, podstawą światopoglądową. Uważa, że on już w teorii „nagiej duszy” od
k ry ł intuicyjnie podstawy ekspresjonistycznego światopoglądu, a lek tura Genezis Słowackiego utw ierdziła go jedynie ostatecznie w przekonaniu, iż jest to światopogląd prawdziwy.
Jestem teraz p rześw iad czon y o b ezw zględ n ej p raw d zie e k s p r e s j o n i z m u , [...] in n ej p raw d y nad tę „ ekspres jo n isty czn ą ” n ie w id zę. W szystk o z d ucha i dla ducha p ow stało, a nic n ie istn ieje d la c ielesn eg o celu. [t. 1, s. 66]
Z kolei — tak uspraw iedliwia się Przybyszewski przed Witoldem H u
lewiczem z powodu opóźnienia odpowiedzi n a list:
do teg o sto p n ia p o ch ło n ęły m n ą [sic!] bad an ia nad m isty czn y m i pism am i S ło w ack iego, że zan ied b ałem n a w e t n a jw a żn iejsze sp raw y ży cio w e. Teraz o d e tch n ąłem : n ap isałem bardzo obszern y k om entarz do G e n e z is z D ucha S ło w a c k ieg o i śm iem tw ierd zić, że to „ n a jw a żn iejsze” z p ism jego, jak Sł[ow acki]
G e n e zis nazyw a, zb ad ałem i w y św ie tliłe m do sam ego dna. [...] M oże w całej E uropie n ie zn a la zł „ek sp resjon izm ” ta k g łęb ok iego i siln e g o fu n d am en tu jak w tej w ielk iej n au ce S ło w a ck ieg o [...]. [19 tV 1918; t. 3', s. 71]
Najwyżej ceni Przybyszewski oczywiście Genezis, ale obok wymienia jeszcze List do Rembowskiego, Samuela Zborowskiego oraz Króla-Ducha, spośród współczesnych dzieł potwierdzających teorię ekspresjonizmu zaś
— L ’Évolution créatrice Bergsona. Jest tak zafascynowany Genezis, iż — jak donosi Witoldowi Hulewiczowi — przetłumaczył te n utw ór dla Buch
nera, profesora biologii n a uniwersytecie w Monachium, który jakoby przychyla się do zasadniczych tez myślowych Słowackiego, odrzucając je
dynie szczegółowe dowody (25 VI 1918; t. 3, s. 92).
Swoją książkę Ekspresjonizm, Słowacki i „Genezis z Ducha” Przyby
szewski, jak się wydaje, przeceniał. Listy są o wiele bardziej treściwe i ciekawe. Książka, napisana — jak w szystkie jego m anifesty — raczej
„sercem ” niż „głową”, z założeniem, że oddziałać m a przede wszystkim na uczucia, nie na intelekt, zawiera dość obszerny w ykład zasad genezyj- skich, w niczym jednak nie odbiegający od metody i sensu interpretacji w książce Pawlikowskiego. Teza główna, tzn. przekonanie, że Słowacki był ekspresjonistą, opiera się n a dowodzie, że i w edług autora Genezis
wszystko przez ducha i dla ducha jest stworzone. Przybyszewski przeciw
stawia koncepcjom Słowackiego koncepcję Darwina, jako opartą na fał
szywych przesłankach m aterializm u; twierdzi, że z nauki Darwina co n aj
wyżej wyróść mógł impresjonizm, wywodzący się z teorii m aterialistycz- no-mechanistycznych, podczas gdy ekspresjonizm to neolamarckizm-psy- chowitalizm.
Jakie wnioski nasuw ają się z przeprowadzonego tu przeglądu wypo
wiedzi Przybyszewskiego na tem at rom antyzm u czy też dzieł powstałych w tej epoce i pisarzy w niej działających? Wniosek najbardziej zasadni
czy jest chyba taki: wypowiedzi Przybyszewskiego nie dają dostatecznych podstaw do twierdzenia, że znał on istotnie dzieła rom antyków polskich, a tym bardziej niemieckich, w tym stopniu, aby mógł się n a nich oprzeć tworząc w łasną filozofię i system estetyczny. Drugi wniosek dotyczy chro
nologii zainteresow ań Przybyszewskiego romantyzmem: stosunkowo silnie objawiały się one w okresie młodzieńczym, najbardziej jednak pasjonował się Przybyszewski rom antyzm em w okresie współpracy z poznańskim
„Zdrojem ”. W latach intensyw nej działalności programotwórczej Przyby
szewskiego, kiedy w yw ierał on istotny w pływ na życie literackie epoki, tzn. w okresie „Życia”, dorobek jego nie daje świadectwa zainteresowania romantyzmem.
Jakże więc wytłumaczyć niew ątpliw e analogie światopoglądu Przyby
szewskiego z romantyzmem, jak wytłumaczyć szczegółowe zbieżności jego poglądów i poglądów rom antyków polskich czy niemieckich?
Zanim jednak spróbujem y na to pytanie odpowiedzieć, w arto chyba zajrzeć jeszcze do pam iętnika Przybyszewskiego, do Moich współczesnych.
Jak wielokrotnie n a różnych przykładach udowadniano, jest to pam iętnik kłamliwy. Ale w ydaje się, że interesujące będzie prześledzenie oświadczeń Przybyszewskiego co do roli wpływów poszczególnych pisarzy na jego twórczość i osobowość, gdy wiemy, że pam iętnik swój pisał — świadomie konstruując w łasną legendę, a raczej świadomie dokonując poprawek wobec legendy już istniejącej.
Wspominając czasy gimnazjalne, kładł Przybyszewski nacisk na w pły
w y pozytywistyczne, potw ierdzając tym samym to, co wyczytać można z jego listów. W ymienił więc Rabskiego jako tego, który otworzył m u nowe perspektyw y, wskazał na bogactwo myśli pozytywistycznej.
W tedy to przeczytał Przybyszewski m. in. Das Leben Jesu Straussa, K raft und Stof f Büchnera, w tedy zapoznał się z twórczością Ibsena. Wtedy ta k że, razem ze swym przyjacielem B. Deichslem, czytał Bebla, Zolę, Dosto
jewskiego. Ani słowem nie napom yka Przybyszewski o lekturze rom an
tyków , bo istotnie — świadczą o tym listy — czytał rom antyków wcześniej, nie w okresie umysłowego dojrzewania. W czasie pobytu w Niemczech —>
pam iętnik i tu potw ierdza inform acje zaw arte w listach — następuje za
chłyśnięcie się literatu rą niemiecką, Przybyszewski czyta Nietzschego, S tirnera; poza tym Ribota, Taine’a. Nie m a wzmianki o lekturze rom an
tyków niemieckich, jest natom iast zdanie bez w ątpienia nieprawdziwe:
To jed n o jest b ezw zg lęd n ie p ew n ą rzeczą: literaturze n iem ieck iej n ie z a w d zięcza m zgoła n i c 19.
W każdym razie charakterystyczne są w yznania Przybyszewskiego, że Goethego nie lubi, Schillera wręcz nienawidzi, że kiedyś zajął go Lenz, że usiłował entuzjazmować się Christianem Grabbe, że wmawiał w siebie miłość do E. T. A. Hoffmanna, że rozrzewniały go dram aty Kleista, że czytał Zachariasza W ernera. Wśród wymienionych tu nazwisk zwraca uwagę jedynie nazwisko Hoffmanna (ewentualnie i Lenza); istotnie, n ie
trudno przyznać, że Hoffmann mógł być Przybyszewskiemu bliski. Brak tu jednak śladów zainteresow ania niemiecką filozofią romantyczną — w prost przeciwnie, jest takie oto zdanie :
A ta p otw orn a retoryka, w rza sk liw a , w y ją ca , hucząca, ten p ie k ie ln y żargon filo zo ficzn y n ie m o ż liw ie pow yk ręcan ego, rach ityczn ego język a S ch ellin ga, H e gla — te ob rzyd łe ta siem ce reflek syj [...] 20.
Z niechęcią w yraża się też Przybyszewski o Heinem, którego jakoby także czytał. Wreszcie wspomina o rzeczy, jak się wydaje, istotnie ważnej.
Twierdzi mianowicie, że w środowisku Młodych Niemiec nie było klim atu odpowiedniego dla kultu przeszłości, dla podtrzym ywania jakichś tradycji:
Z d u m iew ające b y ło u tych M łodych N iem iec to p o g a rd liw e lek cew a żen ie w szy stk ieg o tego, co przed n im i w p iśm ie n n ic tw ie n iem ieck im p o w s ta ło 21.
W tomie Wśród obcych nie ma więc śladu lek tu r i wpływów rom anty
ków niemieckich i polskich, przy równoczesnym podkreślaniu innych wpływów, i to podkreślaniu bardzo dobitnym (np. Dostojewski, Dehmel, Hansson, Munch). A więc tom Wśród obcych — jak się zaś okaże, także tom Wśród swoich — potwierdza postawioną już tezę o Przybyszewskiego m iernej znajomości rom antyzmu, uzupełniając ją dodatkowym wnioskiem:
w środowisku, w którym Przybyszewski się obracał, w środowisku Mło
dego Berlina, nie było klim atu kultu dla rom antyzm u — nie było tam w ogóle klim atu kultu dla tradycji literackiej. Jeśli Przybyszewski czytał rom antyków niemieckich — z Moich współczesnych wiemy, że czytał m. in. Hoffmanna, a z listów, że studiował Novalisa — to tylko powodo
w any własnymi sympatiami.
19 S. P r z y b y s z e w s k i , Moi w sp ó łcz eśn i. Cz. 1 : W ś r ó d obcych. W arszaw a 1926, s. 122.
20 Ib id e m , s. 125.
21 Ib id em , s. 128.
Tom Wśród swoich odsłania jeszcze jedną istotną dla sprawy stosunku Przybyszewskiego do romantyzmu kwestię. Jeśli się zgodzimy, że nie
mieckie środowisko nie stwarzało korzystnego klim atu do studiowania akurat literatu ry romantycznej, to pamiętać równocześnie trzeba, że brak kontaktów Przybyszewskiego z literatu rą polską, z polskim środowiskiem literackim spowodował, iż nie był on zupełnie zorientowany co do kie
runku, w jakim zmierzały poszukiwania tradycji literackich wśród mło
dych, tych młodych, n a których czele miał później stanąć. Jednym słowem
— Przybyszewski nie miał pojęcia o tym, co się dzieje w naszej literatu
rze, bo nie miał pojęcia o tej literaturze. Przyznał się do tego z rozbraja
jącą szczerością:
W ogóle m ia łem m a łe p o jęcie o tych w szy stk ich m łod ych poetach, którzy przyszli po A snyku. A ż do A sn yk a o rien to w a łem s ię d osk on ale [?] w literąturze polskiej — k och ałem przed nim B erw iń sk iego, Sow iń sk iego, A sn yk a sam ego d o
brze p ozn ałem , ale w śród m łod szego p ok olen ia zn ałem M iriam a, L angego i K a s
prow icza, a do dziś d n ia jest m i przykro, że zb yt późno zap ozn ałem się z arty
stą tak szczerego i w ie lk ie g o talen tu , jak im jest n iech y b n ie K azim ierz T etm ajer.
Ja się w o g ó l e c a ł k i e m n i e o r i e n t o w a ł e m w ó w c z e s n y m s t a n i e l i t e r a t u r y p o l s k i e j . A szkoda — w ie lk a szkoda ! B yłb ym u n ik n ął w ie lu przykrości i nieporozum ień, k tóre z m ej strony m ogły w y g lą d a ć na gruby nietak t, p yszałk ostw o, a n a w e t śm ieszn ą zarozum iałość 22.
Nieznajomość współczesnej literatu ry polskiej była na pewno także nieznajomością kierunku poszukiwania przez tę literaturę jej historycznej genealogii. Przybyszewski w okresie „Życia” nie czytał Słowackiego i Mic
kiewicza, bo nie wiedział, że tam ideolodzy i pisarze Młodej Polski upa
tryw ali pokłady myśli, idei, estetycznych antycypacji, z których ona po
w inna czerpać. Przybyszewski zdawał sobie po latach sprawę z tego, że popełnił jako redaktor „Życia” szereg błędów — w jego mniemaniu nb.
przede wszystkim taktycznych. Zdawał sobie sprawę, że w polskim środo
wisku literackim zbyt mocno tkw iły tradycje pisarstw a społecznie, ideowo, patriotycznie zaangażowanego, by można było — tak jak on próbował — zerwać z tym i tradycjam i za jednym zamachem. Symptomatyczne jest to, co pisał o oddźwięku Confiteor :
żaden z tych w ie lk ic h ta len tó w , w k tóre fin de siècle w P o lsce ob fitow ało, n ie m ia ł n ic w sp ó ln e g o z m oim C on fiteor ani też n ie ch ciałb y się do n iego przyznać — p rzeciw n ie, każd y z n ich stron ił od „Ż ycia”, b y się n ie solid ary
zow ać z hasłem , ja k ie w e w ła sn y m im ien iu r z u c iłe m 23.
Teraz doszedł do wniosku — w pewnym sensie słusznego— że w gruncie rzeczy w tam tych czasach zdeklarowany, określony do końca program
22 P r z y b y s z e w s k i , M oi w s p ó łc z e śn i, cz. 2: W ś r ó d s w o ic h (1930), s. 45—46.
P od k reśl. T. W.
23 I b id e m , s. 69.
rozwoju polskiej „m łodej” literatu ry miał A rtur Górski, że on sam nato
m iast nie bardzo wiedział, o co właściwie chodzi i jak należy formułować program, zważywszy na nurtujące młodych tęsknoty i na zastarzałe w społeczeństwie przyzwyczajenia i przywiązania.
Przemyślenie tego wszystkiego w okresie, gdy raz jeszcze usiłował sta nąć na czele grupy dokonującej przem ian w sztuce u progu dwudziesto
lecia, w „Zdroju”, także chyba zaważyło na jego taktyce, gdy sięgał po tradycję romantyczną, po argum ent w .postaci poglądów Mickiewicza i Słowackiego, argum ent, który zaniedbał jako redaktor „Życia” .
Powróćmy zatem do postawionego pytania. Jak wytłum aczyć niew ąt
pliwe analogie światopoglądu Przybyszewskiego i rom antyków polskich oraz niemieckich? Wydaje się, że analogie te w ynikają głównie z analogii w sposobie myślenia i kierunku poszukiwań filozoficznych, estetycznych etc. między Młodą Polską a romantyzmem. Jednym słowem, są to analo
gie spontaniczne, nieuświadomione — w każdym razie do pewnego czasu.
Dopiero w pewnym momencie Przybyszewski uświadomił sobie w pełni istnienie takich analogii jako analogii historycznych, wspierających jego światopogląd i estetykę autorytetem historycznym. Ale nastąpiło to do
piero około la t 1916— 1917.
Czy oznacza to, że Przybyszewski nie czerpał z rom antyków polskich i niemieckich wcześniej? Bynajmniej. Młodzieńcza lektura Berwińskiego, Libelta, Słowackiego czy Mickiewicza na pewno pozostawiła jakieś ślady.
Również lektura Novalisa i E. T. A. Hoffmanna musiała oddziałać na Przybyszewskiego, tym bardziej że podejmował ją już jako dojrzały czło
wiek, świadomy swego fachu, kształtujący swój światopogląd pisarz.
W sumie więc można — n a podstawie przywiedzionego tu i zanalizo
wanego m ateriału — postawić tezę: Stanisław Przybyszewski jako jeden z twórców program u polskiego modernizmu i redaktor wiodącego w swo
im czasie pisma literackiego, którego dzieje były dla literatury m oderni
stycznej przełomowe, z racji słabej wówczas orientacji w istocie rom an
tyzm u i z powodu całkowitej nieznajomości prądów nurtujących polskie środowisko literackie tam tej doby, po prostu przeoczył problem żywy i kontrow ersyjny, jakim był stosunek „młodej” literatu ry do romantyzmu.
Nie w tym bowiem rzecz, że Przybyszewski jako redaktor „Życia” nie stał się popularyzatorem myśli romantycznej czy że nie skorzystał ze świetnej możliwości potraktow ania romantycznej tradycji w programie „m łodych”
jako argum entu historycznego przemawiającego za słusznością kierunku ich poszukiwań (chwyt ten zastosował jako doradca Hulewicza, w okresie formułowania programu polskiego ekspresjonizmu). Rzecz w tym, że P rzy
byszewski w okresie redagowania „Życia” właściwie w ogóle nie zajął stanow iska wobec istotnego problem u stosunku polskiej „młodej” litera
tu ry do romantyzmu. Sytuacja tym dziwniejsza, że przecież wokół red a
gowanego wówczas przezeń pisma skupiała się grupa ideologów, pisarzy, którzy byli zwolennikami naw rotu do romantyzmu, renesansu rom antyz
mu, że w „Życiu” Górski i Miciński publikowali artykuły sprzeczne z kon
cepcjami Przybyszewskiego, a oparte właśnie na tezach ideowych polskiego romantyzmu. Przybyszewski przeszedł nad tym i publikacjami do porządku dziennego, nie w yciągnął wniosków z ich sensu, z kierunku, w którym zmierzali autorzy. Stało się ta k — jak się w ydaje — ponieważ P rzyby
szewski nie rozumiał, nie dostrzegł, iż w literaturze „m łodych” widać sil
ny n u rt ideowy prorom antyczny, że istnieje coś, co miało zyskać miano neoromantyzm u. Dopiero szersza i głębsza orientacja w literaturze pol
skiej skieruje uwagę Przybyszewskiego na to zjawisko; owoce tego w i
doczne jednak będą dopiero w okresie współpracy z poznańskim
„Zdrojem ”.