• Nie Znaleziono Wyników

Podstawowe przesłanki antropologii humanistycznej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Podstawowe przesłanki antropologii humanistycznej"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Olejnik

Podstawowe przesłanki antropologii

humanistycznej

Studia Philosophiae Christianae 25/1, 161-180

1989

(2)

Studia Philosophiae Christianae ATK

25(1989)1

STANISŁAW OLEJNIK

PODSTAWOWE PRZESŁANKI ANTROPOLOGII HUMANISTYCZNEJ

1. S tru k tu ra ontyczna. 1.1. Istota obdarzona duchowością. 1.2. Istota cielesno-duchowa. 2. W ymiar rozwojowy. 2,1. Istota historyczna. 2.2. Istota rozw ijająca się. 3. Przym iot transcendencji. 3.1. Otwarcie ku

nieskończoności. 3.2. Homo viator. 4. Istota społeczna. 4.1. Konieczność

egzystencjalna. 4.2. Dobro wspólne. 4.3. Priorytet osoby. 4.4. N ienaru­ szalne praw a osoby.

A ntropologia h u m anisty czna nie sprow adza człow ieka do po­ ziom u b io lo g ii1. W idzi w nim coś niep o m iernie większego niż jed en z g a tu n k ó w zw ierzęcych, a więc uznaje, że stano w i on in n y św iat, choć ze św iatem zw ierząt m ający ścisłe pow iąza­ nia. Szukając zaś odpowiedzi na zasadnicze p y tan ie: „Czym (kim) jest człow iek?”, p ró b u je odkryć i ustalić cechy i w łaści­ wości swoiście w spólne człowiekowi, czyli takie, k tó re p rz y ­ słu g u ją ludziom różnych ras, narodów , k u ltu r i epok h isto ­ rycznych. J e st ich zapew ne w iele, w ich w yliczaniu i c h a ra k ­ teryzo w aniu istn ieją jed n ak duże rozbieżności w śród badaczy.

W niniejszym arty k u le pró b u je a u to r w ynaleźć i omówić tak ie

cechy, czy w łaściw ości ludzkie, k tó re w y d ają się p raw ie oczy­ w iste i nie po w inny budzić w iększych zastrzeżeń, co do ich uznania.

W przek o nan iu a u to ra podstaw ow e przesłanki antropologii h u m an istyczn ej dadzą się sprow adzić do czterech, k tó ry m po­ św ięcim y uw agę w niniejszym opracow aniu. R ozp atrzy m y za­ tem , kolejno, człow ieka jako istotę cielesno-duchow ą, rozw i­ jającą się, obdarzoną tran scen d en cją i sp o łe c z n ą 2.

1 W odnośnikach artykułu zastosowano następujące skróty tytułów

czasopism: AK — Aten eu m Kapłańskie; ChS — Chrześcijanin w S w ie -

cie; Com — Communio; CS — Colloquium Salutis; CTh — Collectanea Theologica; RF — Roczniki Filozoficzne; RTK — Roczniki Teologiczno- -Kanoniczne; SS — Studia Sandomierskie; SThV — Studia Theologica V arsav’ensa; ZN — Z e sz y ty Naukowe KUL.

2 L iteratura zagadnienia rozpatrywanego w artykule jest ogromna. A utor chciałby jednak zwrócić uwagę na — poza cytowanymi w

(3)

1. STRUKTURA ONTYCZNA

P o d ejm u jąc próbę w niknięcia w s tru k tu rę osoby ludzkiej zdajem y sobie dobrze spraw ę, że jest ona istotą w ielow ym ia­ row ą 8. N ajp ierw zw rócim y uw ag ę n a w y m ia r ontyczny, czyli „M ounierow ski w y m iar w cielenia”.

1.1. ISTOTA OBDARZONA DUCHOWOŚCIĄ

Człowiek oglądany z zew n ątrz stanow i cząstkę przyrody. J e st to w praw dzie cząstka z w ielu ty tu łó w znam ienita, godna szczególnej uw agi, jed n ak rzeczyw iście cząstka, i to podległa w ielu praw om rządzącym w świecie w idzialnym .

Z in n ej jednak, w łaściw ej p e rsp e k ty w y w yk racza poza r a ­ m y w idzialnego św iata, p rze ra sta go, g ó ru je nad całą p rz y ro ­ dą 4. B y to jed n ak stw ierdzić, trz e b a spojrzeć na niego od w e­ w n ątrz, w ew nętrzn y m , duchow ym w glądem .

W ielu w spółczesnych m yślicieli rozpoczyna c h a ra k te ry sty k ę osoby ludzkiej od stw ierdzenia w niej tego w łaściw ie w y m iaru „w ew n ętrzn eg o ”. M ounier w y jaśn ia tę cechę zdolnością „sk u ­ pienia się n a sobie” . Ja sp e rs n ato m iast m ów i tu o dośw iad­ czeniu sw ej w łasn ej egzystencji, swego istnienia, stw ierd za­ jąc, że tylk o człow iek może powiedzieć: „ je stem ”.

W yodrębnienia osoby ludzkiej ze św iata p rzy ro d y nie m oż­ na jed n ak przejask raw iać, jak to czynią n iek tó rzy p rzed staw i­ ciele skrajn ego egzystencjalizm u. T ak np. H eidegger uw ażał, że człow iek odcina się od św iata przez w alkę z nim , nie może być zatem m ow y o harm o n ii m iędzy człow iekiem a św iatem .

ście — następujące dostępne m u prace: L. Berg, Das theologische Men­

schenbild. E ntw urf ·— Ethos, Köln 1969; P. Chauchard, Wie frei ist der Mensch? Düsseldorf 1968; Człowiek — istnienie i działanie,. pr. zb. pod

red. ks. R. Darowskiego SJ, K raków 1974; W. G ranat, Personalizm

chrześcijański. Teologia osoby ludzkiej, Poznań 1985; R. Le Trocquer, K im jestem ja — człow iek? Paris 1968; Liberia — lïberazione nell vita morale, pr. zb., Brescia 1968; J. B. Lotz, Person und Freiheit. Eine phi­ losophische U ntersuchung m it theologischen Ausblicken, Freiburg—Ba­

sel 1979; E. L. Mascall, Chrześcijańska koncepcja człowieka. Zagadnie­

nia wybrane, przeł. H. Bednarek i S. Zalewski, W arszawa 1962; J. Möl­

ler, Człowiek w świecie. Zarys antropologii filozoficznej, Paris 1969;

A b y poznać Boga i człowieka, cz. II: O człowieku dziś, pr. zb. pod

red. bp B. Bejze, W arszawa 1974; H. Urs von B althasar, K im jest

chrześcijanin, Paris 1971.

? Por. ks. W. G ranat, Osoba ludźka. Próba definicji, Sandomierz 1961;

J. Nuttin, S tru ktu ra osobowości, W arszawa 1968.

4 Por. Człowiek i świat, pr. zb. pod red. R. Dąbrowskiego SJ, K ra ­ ków 1972; A. Paszewski, Miejsce człowieka w przyrodzie. Rozważania

(4)

P esym istyczn a ocena egzystencji ludzkiej jako nieznośnego ciężaru skłoniła H eideggera do w y rażenia też poglądu, że czło­ w iek jest „rzucony w św ia t”, z k tó ry m się ciągle i ostro ściera. Można się w ty m dosłuchać echa P latońskiego dualizm u a n tro ­ pologicznego, o k tó ry m będzie niżej m owa.

B łędnych poglądów dotyczących isto ty człow ieka, a więc p ró b u jący ch sch arak teryzo w ać osobę ludzką przez jej cechy swoiście w spólne, n agrom adziło się w ciągu dziejów wiele, a i obecnie ich nie b ra k u je 5. W y n ik ają one najczęściej z jed ­ nostronności ujęcia, tzn. z u znania jak iejś cechy, k tó rą n a ­ leży u staw iać obok innych, za jedy n ą i w yłączną w c h a ra k te ­ ry sty ce osoby ludzkiej.

W ym iar cielesny osoby jest oczyw isty i niezaprzeczalny. Ta oczywistość jego, jak b y dotykalna, może jedn ak łatw o p ro w a­ dzić do błędnego tw ierdzenia, jakoby człow iek był ty lko cia­ łem , a więc wysoko zorganizow aną m aterią. T w ierdzenie che­ m ika, że ciało ludzkie składa się z w ielu zw iązków chem icz­ nych, uzupełnione n aw et orzekaniem biologa, ujm ującego w szystkie sk ład nik i chem iczne i części ciała w wyższej ca­ łości —- k o n sty tu c ji cielesnej, nie może zam knąć p e rsp e k ty w y p a trz en ia na człow ieka. Częścią sw ej rzeczyw istości przekracza on w y m iar cielesny i płaszczyznę życia biologicznego. P rz e ­ kracza je przez swą d u ch o w o ść6. J e st istotą biopsychiczną, czyli cielesno-duchow ą.

P rzy jęcie tak ie j isto tn ej s tr u k tu ry osoby ludzkiej nie jest aprioryczne, lecz m a oparcie w dośw iadczeniu, a w szczegól­ ności w analizie działań ludzkich. M ają one bow iem albo ch a­ ra k te r aktów fizycznych (m aterialnych) i w sk azują n a czyn­ n ik cielesny w człow ieku, albo też c h a ra k te r aktów n iem a te ­ ria ln y ch i dom agają się duszy jako najgłębszego podłoża.

C zynnik duchow y naszej egzystencji u jm u je m y bezpośred­ nio w oglądzie in tro sp ek cy jn y m . W ty m ujęciu w y stęp u je w y ­ raźnie podm iotow ość człowieka. T ru d n o określić, czym jest podm iotow ość. Może n ajle p ie j u w yraźn ić jej treść, rela cjo n u ­ jąc ją do św ia ta rzeczy. Podm iot nie jest rzeczą, nie da się do niego sprow adzić, w y raźn ie g ó ruje n ad rzeczam i. Można w podm iotow ości widzieć sw oisty i o drębny c h a ra k te r tej isto ty ziem skiej, k tó rą obejm uje się nazw ą „człow iek”.

Oprócz podm iotow ości, intro sp ek cja i dośw iadczenie stw ie r­ dzają ry s jedności u c h w y tn y w k ażdym człow ieku. P o m ijając

5 Por. M. Gogacz, W okół problemu osoby, W arszawa 1974. e Por. J. Vries de, Materiale und Geist, München—Salzburg 1972.

(5)

patologiczne sta n y rozdw ojenia jaźni, k ażdy może stw ierdzić, i to z mocą oczywistości, że m im o w ielu składników jego lu dz­ kiego by tu stano w i on jed n ą całość. W sw ej jaźni, we w łasnym „ ja ” zespala on i k o n c e n tru je w szystkie elem en ty skład ające się n a jego rzeczyw istość ontyczną. Człowiek nie jest zbioro­ w iskiem składników m aterialn y ch , sił biologicznych i napięć psychicznych. Są one w nim rzeczyw iście, ale zebrane w je d ­ ność i podległe jedn em u c e n tru m — ludzkiej św iadom ej j a ź n i 7.

C zynnik podm iotow y daje podstaw ę do przyp isania człow ie­ kow i duchowości. Mimo cielesności, a raczej w sw ej cieles­ ności posiada człow iek ducha. Stw ierdzona w dośw iadczeniu duchow a cecha egzystencji ludzkiej dom aga się dostatecznego w yjaśnien ia, tzn. p rzyjęcia istn ien ia w człow ieku ducha, czyli duszy. Dusza stanow i podłoże duchowości, jest racją w y ja śn ia ­ jącą podm iotowość, sam ow iedzę, jedność św iadom ego „ ja ” człow ieka. To dzięki n iej nie da się go sprow adzić do św iata p rzy ro d y ani uznać za bezw olną jednostkę stada. P ow iązany ściśle ze św iatem n ieorganicznym i z p rzyrodą żyw ą, człow iek g ó ru je n ad nim i przez swą duchowość, stanow i osobny św iat.

1.2. ISTOTA CIELESNO-DUCHOWA

D ostrzegając duchowość w człow ieku i szukając jej w y ja ś­ nien ia w duszy, nie m ożem y staw iać znaku rów ności m iędzy duchow ością i człow ieczeństw em , p rzy obniżaniu roli ciała i spychaniu go na m argines, na p e ry fe rie s tr u k tu ry ontycznej człow ieka. Nie do u trz y m an ia w ram ach k ry ty c z n ej reflek sji n ad człow iekiem jest m aterializm odrzucający istnienie w człow ieku n iem a te ria ln ej duszy. Rów nie jednak tru d n y do przyjęcia, jako niezgodny ze w spółczesną w iedzą em piryczną, jest pogląd sk ra jn ie sp iry tu alisty czn y , n iedoceniający obec­ ności i znaczenia czynnika cielesnego w człow ieku.

U nikając jednostronności stw ierd zam y w yraźnie, że człow iek jest istotą cielesno-duchow ą, p rzy czym cielesność nie jest w n iej -tylko dodatkiem , ale czynnikiem istotnym . W bycie i dzia­ łan iu ludzkim łączą się, k rzy ż u ją i zachodzą na siebie obie rzeczyw istości: m ate ria ln a i duchow a. To są dw a niepodzielne w y m iary ludzkiej egzystencji: św iat w e w n ętrzn y ducha otw ie­ ra się przez ciało na św iat zew nętrzny. Dusza i ciało stanow ią i w y rażają człow ieka w in te g raln e j jedności, ta k że m ożna

7 Por. A. Wiśniewski, D. Śleszyński, O odkryw aniu własnego „ja”, ChS 9(1977) n r 59—60, 85—102.

(6)

o nim zam iennie orzekać jako o duszy w cielonej i ciele oży­ w ionym duchem 8.

U kazując jedność cielesno-duchow ą człow ieka w spółczesna antropologia zm ierza do tego, b y dow artościow ać zbyt nisko niekiedy oceniane sp raw y cielesne. P o d k reśla się więc, że ciało służy duszy, ale nie jest jej narzędziem w sensie rzeczy. U czestniczy w całości, a więc i godności podm iotu. To przez ciało w łaśnie, w n ajściślejszym z nim zjednoczeniu, podm iot n aw iązuje k o n tak t ze św iatem rzeczy, otw iera się n a św iat m aterialn y . Dzięki niem u także może się duch ludzki k o n ta k ­ tow ać z ludźm i, nie m am y bow iem bezpośredniej duchow ej z nim łączności. Przez ciało duch ludzki p o tra fi oddziaływ ać n a św iat ludzki i przyrodniczy, p o tra fi przem ieniać go, k sz ta ł­ tow ać w edług w łasnej m yśli tw órczej. Tylko w kontakcie z Bogiem duch może wznieść się bezpośrednio ku N iem u, choć w łaściw ie i tu ciało jest potrzebne, poniew aż cały człowiek, a więc w cielesności, n ajle p ie j uw ielbia Boga. W szystko to św iadczy o znaczeniu i godności ciała przek o nując dowodnie, że nie da się u spraw iedliw ić postaw y p ogard y czy dezapro­ b a ty dla niego.

Jedność cielesno-duchow a w człow ieku m a aspekt d y n a ­ m iczny. J e st zarów no czym ś danym , jak i zadanym . Ciało w y ­ łam u je się z jedności z duchem , p re te n d u je n aw et do ogar­ nięcia sobą całej podm iotowości, do dom inacji w człow ieku. P otrzeb a sta ra ń i w ysiłku, ab y przezw yciężać w sobie to za­ grożenie, bronić się przed dom inacją ślepych sił i dynam iz- m ów cielesnych, podporządkow ać w sobie to zagrożenie, b ro ­ nić się przed dom inacją ślepych sił i dynam izm ów cielesnych, podporządkow ać sp raw y ciała spraw om ducha.

2. WYMIAR ROZWOJOWY

W zw iązku z w ielkim przyśpieszeniem zjaw isk i procesów rozw ojow ych w ostatn ich czasach s ta je się dla w ielu ludzi rzeczą w p ro st oczywistą, że historyczność stanow i konieczny, a n aw et isto tn y w y m iar b y tu ludzkiego. Ten w y m iar w nosi jed n ak podw ójną p erspek ty w ę, w k tó re j człowiek jest zarów ­ no przedm iotem procesów historycznych, jak też podm iotem w p ły w ający m na bieg dziejów. W sam y m człow ieku zaś h isto ­ ria zn ajd u je sw ój w y raz w jego rozw oju. H istoryczność zatem

8 Por. bp B. Bejze, W poszukiwaniu współczesnego pojęcia duszy

ludzkiej, w: W nurcie zagadnień posoborowych, pr. zb. pod red. bpa

(7)

i rozw ojow ość stanow ią w ażne w y m iary rzeczyw istości życia ludzkiego i podstaw ow e a sp ek ty p raw d y o człow ieku.

2.1. ISTOTA HISTORYCZNA

Człowiek ro zp a try w a n y eg zystencjalnie stanow i rzeczyw i­ stość k o n k retn ą, a więc istn iejącą w p rzestrzen i i czasie. Przez swą cielesność zw iązany jest ściśle z określonym m iejscem n a ziemi, co w yznacza ram y jego bezpośredniego działania. O granicza to jego egzystencję, choć w spółczesne środki poro­ zum iew ania się ludzi na odległość oraz łatw ość przenoszenia się z m iejsca n a m iejsce ograniczenie to pow ażnie m odyfikują. G łębiej niż określenie p rzestrzenn e sięga w rzeczyw istość jego egzystencji określenie w czasie. U pły w ający bezpow rotnie czas stanow i ra m y w szystkich procesów życia ludzkiego, a naw et w ięcej niż ram y — w pew n y m sensie ich w yznacznik. Nie ty lk o procesy biologiczne, ale i duchow e, ta k ie jak rozum o­ w anie i przygotow anie decyzji, zachodzą w czasie. W chodzi on zatem bardzo głęboko w ludzką egzystencję 9.

H istoryczność człow ieka c h a ra k te ry z u je sw oisty dynam izm , którego w yrazem i efek tem jest rozw ój. Ludzie nie przy cho ­ dzą na św iat jako isto ty w pełn i rozw inięte, lecz w ciągu w ielu lat, przez całe w łaściw ie życie, p odlegają rozw ojow i. H istoryczność sięga głęboko w ludzką e g z y ste n c ję 10. Z u p ły ­ w em czasu zm ienia pow ażnie sam b y t człow ieka. Nie znaczy to, że człow iek zm ienia się całkow icie, zatracając w procesie e w o lucy jn y m ciągłość sw ej osobowości. W istocie trw a lu d z­ kie „ ja ” , a przez nie pew na stabilność ludzkiego b ytu . Mimo p rzem ijający ch czynników egzystencji, pozostaje pew ne n ie­ zm ienne duchow e centru m . W iele jed n ak czynników zm ienia się, pow staje, a przez nie i człow iek „staje się” ciągle n a nowo człow iekiem “ .

To jego staw anie się w pew nym stopniu zbliża się do p ro ­ cesów przyrody, na k tó re nie da się w yw rzeć w ielkiego w p ły ­ w u. Człowiek jest rzeczyw iście zależny od otaczającego go św iata, od zachodzących w nim zjaw isk. P ro cesy biologicz­ nych przem ian stw ierdzane w roślinach i zw ierzętach tk w ią także w sam ym człow ieku, w jego cielesności. N iew iele po ­ tra fi on ingerow ać w ich s tru k tu rę i dynam ikę. Oczywiście

9 Por. ks. A. Koprowski, Czas człowieka, Com 2(1982) n r 3(9), 38—50. 10 Por. Cz. Bartnik, Przegląd głównych zagadnień współczesnej ka­

tolickiej teologii historii, AK 54(1957), 179—188.

11 Por. ks. J. Joblin, Tożsamość chrześcijańska w zm ieniającym się

(8)

ta biologiczna ew olucja, choć stanow i rozw ój, nie stanow i h isto rii człow ieka.

P rzechodząc do sp raw y rozw oju ujm ow anego historycznie, należy stw ierdzić d e te rm in u ją c y w pływ przeszłości każdej osoby na kształto w an ie jej teraźniejszości. W te j przeszłości zaś m ożna odnaleźć treści przekazane człow iekow i przez róż­ ne środow iska społeczne i k u ltu ro w e, często w drażane m u na drodze św iadom ego lub niezam ierzonego w ychow ania. J e s t to zatem pew ien los człow ieka, jak b y jego „dziedzictw o” p rz y ­ jęte z przeszłości, bogactw o, z k tó ry m w kracza w te ra ź n ie j­ szość. Ten czynnik losu, narosłej przeszłości, nie pow inien być rozum ian y w w y m iarach absolutnego d eterm inizm u. Człowiek poddany p raw u rozw oju, skazan y n iejak o n a rozw ój, w ty m rozw oju sam uczestniczy, p o tra fi n a ń w pływ ać i nim kiero­ wać n .

2.2. ISTOTA ROZW IJAJĄCA SIĘ

H istoryczność człow ieka w yznaczają dw a czynniki, z k tó ­ ry ch jeden, w yżej om ów iony u k azu je go w pozycji przedm io­ tu rozw oju, d ru g i zaś, k tó ry obecnie trz e b a będzie rozpatrzyć, ujaw n ia jego czynną rolę w ty m rozw oju. U zależniony od św iata w łasnych m ożliwości, p o tra fi go człow iek w pew nym stopniu czynnie kształtow ać. P odlegając dziejom , sam w p ły ­ wa na dzieje. Jego życie j e s t ”n iejako zanurzone w historii, a jednak on urab ia tę historię, w pływ a n a jej rozw ój przez w łasną, tw órczą postaw ę, przez sw oje ludzkie działanie.

O sadzony w czasie, p o tra fi się człow iek w pew ien sposób ja k b y oderw ać od jego determ in acji, wznieść się ponad ten w ym iar, przekroczyć w ydarzenia zachodzące w nim podczas procesu ew olucyjnego. U m ożliw ia m u to jego poznanie in te ­ lek tu a ln e i zdolność przew id y w an ia oraz wolność, czyli zdol­ ność sam ookreślania się. D zięki zaś postępow i n au k i i tech ­ niki m ożliwość przek raczan ia ograniczeń, w y łam y w an ia się z d eterm in izm u procesów n a tu ry zw iększyła się bardzo po­ w ażnie i zwiększa nadal. Na danych n a tu ry dzięki sw ej m ocy tw órczej człow iek b ud u je św iat k u ltu ry , tw o rzy k u ltu rę , p rze ­ m ienia św iat; ale co n ajw ażniejsze — tw o rzy sam ego siebie 13. Rozw ija sam ego siebie nie w p różni ontycznej, lecz w o p a r­

12 Por. K. R. Popper, Czy historia m a jakiś sens, Znak 27(1975),

1384—1395; J. Potocka, Czy dzieje m ają sens, tamże, 1396—1414.

18 Por. ks. F. Leśniak, O dezintegracji p o zy ty w n e j, SThV 2(1964)

n r 1—2, 459—488; E. Sujak, Rozważania o ludzkim rozwoju, K raków

(9)

ciu o to, czym jest, o tkw iące w nim m ożliwości u . Czyni to sw ym działaniem i to nie ty lko tym , przez k tó re w prost dąży do w łasnego postępu, ale także tym , k tó ry m dokonuje p rze ­ m ian y otaczającego go św iata rzeczy, jak też otw iera się ku potrzebom innych ludzi. P rzem ien iając św iat i służąc ludziom , przem ienia i doskonali sam ego siebie. Urzec zj^wistnia w ten sposób w łasną p otencjalność a k tu a liz u je m ożliwość 15. W yzw a­ la się z pew nych ograniczeń i dojrzew a ku pełni. Tej pełni w łaściw ie n a ziem i nie p o tra fi n ig d y osiągnąć, bo nie zdoła w yczerpać do dna w łasn y ch m ożliw ości rozw ojow ych. N aw et kied y osiągnie w ysoki poziom rozw oju, nie może stw ierdzić, że zrealizow ał już siebie w całej pełni. W oparciu o to, co zdo­ był i rozw inął w sobie, o w łasne „ ju ż ”, uśw iadam ia sobie, że jeszcze m u wiele b rak u je do doskonałego stan u w łasnego „ ja ”. A to „jeszcze n ie ” staje się now ym p ro je k tem i p ersp ek ty w ą dalszego rozw oju.

H istoryczność w ścisłym znaczeniu niesie z sobą jedyną i n iep o w tarzaln ą szansę. T eraźniejszość jest darem , a więc możliwością k ierow an ia ku lepszej przyszłości i apelem do jej kształtow ania. W praw dzie rzeczyw istość w łasnej egzystencji, k tó rą się u rab ia k u przyszłości, nie jest stw a rz a n a z niczego, nie jest kształto w an a zupełnie od nowa, jednak w oparciu o jej przeszłość m ożna tw orzyć now e kształty . To co już u fo r­ m ow ane, ogranicza w pew nej m ierze „swobodę m a n e w ru ”, ale go całkow icie nie przekreśla. H istoryczne „ te ra z ” daje ciągle m ożliwość przepraco w an ia na nowo tego, co u jaw n ia się jako już dane i gotowe. W ten sposób człow iek tw orzy, b u d u je swą przyszłość, ale i odpow iada za jej kształty. P rz y ­ szłość stoi przed nim jako zadanie.

3. PRZYMIOT TRANSCENDENCJI

Ja źń duchow a człow ieka zaznacza się nie tylk o w sam ow ie- dzy, lecz i w sw oistym , n ied ostęp ny m dla innych isto t ziem ­ skich, ro d zaju poznania św iata, a m ianow icie w poznaniu in te ­ lek tu aln y m . Człowiek posiada rozum , dzięki niem u zaś jest

14 Por. ks. W. Urmanowicz, Założenia antropologiczne podm iotu m o­

ralności w etyce chrześcijańskiej, SThV 2(1964) n r 1—2, 31—76.

15 Por. S. Siek, Osobowość. Struktura, rozwój, wybrane m etody dzia­

łania, W arszawa 1982; W. Tabaczyński, Formalna struktura osobowości w świetle teorii w arstw psychicznych H. Rempleina, SThV 8(1979) n r 1,

213—266; A. Zynel, D ynamiczna teoria osobowości w ujęciu J. Nuttina, Znak 22(1970), 429—449.

(10)

o tw a rty na poznanie praw dy. D oznania zm ysłow e nie zam y­ k a ją jego m ożliw ości poznawczych. Choć czerpie z te j wiedzy, sw oim um ysłem p rzek racza jej p ersp ek ty w y . Sięga w w y ż­ szy, pojęciow y w y m iar poznania: głębiej, bo w niew idzialny plan rzeczyw istości stw orzonej; daleko, bo ku nieskończoności.

3.1. OTWARCIE KU NIESKOŃCZONOŚCI

Rzeczyw istość n iew idzialna nie odsłania m u się z tak ą ła t­ wością, jak św iat w idzialny. O dkryw a ją z w ielkim w ysiłkiem , czasem w y m yk a się ona jego poznaniu. W p e rsp e k ty w ie n a j­ d alej ry su je się lub raczej nieco ty lk o odsłania jako ta je m ­ nica. Poznanie Boga całe pogrążone jest w tajem nicy. A le i ludzka rzeczyw istość w sw ym n ajgłębszym odniesieniu poz­ naw czym nie jest pozbaw iona tajem n icy , co ta k genialnie w y ­ raził Błażej Pascal.

O tw arcie się n a nieskończoność zn am ionuje zresztą nie t y l­ ko fu n k cję poznaw czą człowieka, jego in te le k t, lecz rów nież jego chcenie i d ą ż e n ie 16. Całe w ogóle życie duchow e ludzi nie da się zam knąć w określonych, w y m ierny ch granicach. Z tego szerokiego otw arcia się p ły n ie postęp człow ieka i życia ludzkiego. Człowiek sw ą m yślą i chceniem w ybiega ciągle n a ­ przód, nie zadow alając się tym , co osiąga. W napięciu m yśli i woli szuka, b y znaleźć i osiągnąć „now e”, a znajdując, ciągle chce „w ięcej” . Nie da się postaw ić człow iekowi b a rie ry w jego dążeniu do życia pełniejszego, do poznania tajem n ic św iata i do panow ania n a d św iatem . Co w ięcej, nie da się postaw ić tak ie j b a rie ry w jego dążeniu do nieskończonego życia.

We w spółczesnej m yśli antropologicznej u ta rło się w skazaną tu cechę człow ieka nazyw ać tran scen d en cją. Nie w szyscy m yśliciele zgadzają się w jej bliższym ch arak tery zo w an iu , a zwłaszcza w y jaśnianiu . J a k sam a nazw a w skazuje, jest to przek raczan ie i w znoszenie się ■— dodajm y: p rzek raczanie sie­ bie i wznoszenie się (duchowe) ponad św iat poznaw an y em pi­ rycznie. W łaściw a człow iekowi zdolność, k tó rą nazyw a się tran scen d en cją, jest nie ty lk o m ożliw ością przek raczan ia sie­ bie w stro nę absolutn y ch w artości, lecz także duchow ym sk ie­ row an iem ku nim , pragnien iem ich i dążeniem do nich.

Przeciw ko pojm ow aniu człow ieka jako isto ty re lig ijn ej w y ­ stę p u ją różne rodzaje h u m anizm u a te isty c z n e g o 17. Głosi się

16 Por. bp K. W ojtyła, Osoba i czyn (rozdz. Transcendencja osoby

a duchowość człowieka), Lublin, 187—210.

17 Por. ks. S. Kowalczyk, Religia a filozofia, AK 89(1977), 303—321;

(11)

w nich często, że religia um niejsza coś z człow ieczeństw a p rzy p isu jąc to B óstw u, że jest źródłem alienacji człowieka. W istocie ta k nie jest. Religia nie odbiera an i nie um niejsza godności lu d z k ie j18. Co w ięcej, to w łaśnie religia — m am y tu na uw adze religię u k ształto w an ą na w ierze C h ry stu sa — bardzo podnosi godność człow ieka, strzeże jej, dodaje głęboką m oty w ację w jej obronie i pom aga w urzeczyw istnieniu jej w ym agań 19.

3.2. HOMO VIATOR

C h arak tery zu jąc osobę ludzką należy z kolei zwrócić uw agę n a jej śm iertelność. Ziem ska egzystencja człow ieka m a sw oje określone w y m iary czasow e i kończy się śm iercią. N ikt nie p o tra fi się przed n ią uchylić, bo każdy nosi w sobie ro zw ija­ jące się źródło. M om ent śm ierci sp o ty k a lu dzi w różnym w ie­ ku i w odm iennych sytuacjach, ale przychodzi nieuchronnie, a p ersp e k ty w a śm ierci, jej oczekiwanie stanow i w ażny czy n­ n ik egzystencji. H eidegger w y raził to jaskraw o, określając ży­ cie ludzkie jako bytow anie ku śm ierci.

W chrześcijań sk im pojm ow aniu lud zkiej egzystencji śm ierć nie zam yka się w p ersp ek ty w ach ab surdu i rozpaczy. Nie jest to bowiem ab so lu tn y koniec człow ieka, lecz ty lk o przejście, narodzenie do nowego życia — a w łaściw ie otw arcie się, od­ słonięcie istniejącego już now ego życia. D latego też H eideg- gerow skie stw ierdzenie trzeb a by zm odyfikow ać w ty m sen ­ sie, że ziem ska egzystencja, będąca b ytow aniem k u śm ierci, jest rów nocześnie skierow ana ku w iecznem u życiu, do k tó re ­ go śm ierć jest w prow adzeniem 20.

W świadom ości chrześcijan została śm ierć „przezw yciężo­ n a ” przez C h ry stu sa w zbaw czym w yd arzen iu Jego p asch al­ nego p rzejścia ze śm ierci do życia. Nie p rze staje być jednak dla nich źródłem bolesnej u d rę k i i przeżyw anego dość pow ­ szechnie lęku. Zachow uje n ad al c h a ra k te r „nielitościw ego lo­

α nauka, 18(1967), 861—887; Z. J. Zdybicka, Problem atyka Boga w filo­

zofii współczesnej, ZN 12(1969), 17—30.

18 Por. ks. S. Olejnik, W 'kręgu moralności chrześcijańskiej, W ar­ szawa 1985, 116—154.

19 Por. ks. J. Pastuszka, Indywidualność człowieka a jego życie re­

ligijne, SS 1(1980), 265—287; W. Prężyna, Intensyw ność postaw y reli­ gijnej a osobowość, Lublin 1973.

20 Por. ks. Cz. B artnik, W ieczne trwanie istoty ludzkiej w świetle

filozofii i teologii, AK 98(1982), 159—168; S. Dembowski, Rozwój filo­ zoficzny koncepcji człowieka, SThV 18(1980) n r 1, 21—31; ks. A. Just, Tajem nica człowieka, CTh 53(1983) n r 3, 5—23.

(12)

s u ” kryjąceg o się w n ieu ch ro n n y m fakcie bolesnego zerw ania jedności cielesno-duchow ej. T raci jed n a k znam ię tragiczne. K ażd y m usi um rzeć, ale u m iera nie cały. Częścią swego b y ­ tu — jak o ty m upew nia w iara — trw a, czekając dopełnienia przez zm artw ychw stan ie sw ej cząstki cielesnej.

W oczach chrześcijan śm ierć tra k to w a n a była zawsze b a r­ dzo pow ażnie. O dryw ano ją jed n ak n iek ied y od całości życia. Była w ażna sam a w sobie, jako jednorazow e, udane lub tr a ­ giczne, przejście w now y, w ieczny św iat b ytow ania. Dziś z ry ­ w a się z tak im p ojm ow aniem śm ierci, w k tó ry m jest ona w y ­ izolow anym zdarzeniem . M iędzy życiem i śm iercią d o p a tru ­ je m y się w w y m iarach duchow ych ścisłej w ew n ętrzn ej jed ­ ności. Śm ierć — a ściślej biorąc k ry ją c e się za nią now e ży­ cie w w y m iarach wieczności — k o n c e n tru je w sobie całość życia ziem skiego, jego etap y postępu lu b regresu. D obrze w y ­ raża ścisły zw iązek życia — całego życia — ze śm iercią i otw ie­ ra ją c ą się przez śm ierć wiecznością sta re przysłow ie: „jakie życie, tak a śm ierć”, byle je tłum aczyć nie czysto zjaw iskow o, lecz w sposób pogłębiony. Śm ierć pozostanie zawsze czymś w rod zaju skoku w m roczną toń, z ty m że odbicie do tego skoku p rzygotow uje się w w y m iarach nie tylk o p o przed zają­ cych go godzin lu b dni, lecz całego biegu życia.

Sw ym życiem człow iek dojrzew a do nowego życia, a śm ierć je st w ty m procesie m om entem szczytow ym — osiągnięciem p ełn i rozw oju. Być może, że w ty m procesie dojrzew ania oso­ bowości do życia wiecznego procesow i śm ierci w yznacza Bóg rolę szczególną i decydującą. H ipoteza Borosa, w edług k tó rej o statn im chw ilom życia jest pozostaw iona spraw a ostatecznej decyzji człowieka, spraw a w yboru Boga lu b Jego odrzucenia, jest godna uw agi, ale pozostaje ty lk o dom ysłem . Dopuszcza­ jąc możliwość jeszcze now ej — i w ty m jej optym izm — osta­ tecznej szansy w yboru Boga, nie osłabia ona jednak znacze­ n ia całości życia doczesnego w rela cji do życia wiecznego.

T w ierdzeniem ty m p rzełam u jem y dualistyczne pojm ow anie eg zy sten cji ludzkiej w om aw ianych tu w ym iarach, p o d k reśla­

jąc jedność m iędzy życiem i śm iercią, doczesnością i n ieśm ier­ telnością człowieka.

Jak o istota n ieśm ierteln a, zasługuje człow iek na specjalne w zględy, posiada szczególną godność. Nie jest częścią św iata w idzialnego, w ykracza ponad niego, jest jego św iadom ym cen­ tru m . Choć pew n ą częścią sw ej isto ty jest w łączony w bieg zjaw isk przyrody, jed n ak góruje n a d nią i w przęga ją w swą

(13)

służbę. P rz e ra sta św iat, bo m a w sobie zarody n ieśm ie rte l­ ności 21.

4. ISTOTA SPOŁECZNA

Osobę ludzką cechuje, jak stw ierdziliśm y, szczególna zdol­ ność rozw ojow a. Rozwój zaś jej zachodzi na drodze „w yjścia z siebie”, aby „pow racać k u sobie” w zbogaconym o now e w a r­ tości. T ra n sc e n d e n tn y w y raz tego „w yjścia z siebie” został już w yżej rozpatrzony. Obecnie trzeb a rozw ażyć jego w y m iar m iędzyludzki, to znaczy zdolność otw arcia się k u inn ym lu ­ dziom w poznaniu, dążeniu i działaniu. W yrazem te j zdolności jest życie społeczne.

O m aw ianie społecznego c h a ra k te ru osoby ludzkiej trzeba będzie rozpocząć od w ykazania, że fenom en społeczności,, stw ie rd z an y pow szechnie i bardzo zróżnicow any w sw ych po­ staciach, nie jest dla człow ieka czym ś przyp adk ow ym lub um ow nym , lecz n a tu ra ln y m i koniecznym . Dalsze rozw ażania pójdą w k ieru n k u u jaw n ien ia rela cji osoby ludzkiej do spo­ łeczności, to znaczy u kazania płaszczyzn ich zależności i pod­ porządkow ania.

4.1. KONIECZNOŚĆ EGZYSTENCJALNA

Ludzie, poszczególne osoby ludzkie, nie stanow ią „sam ot­ n ych w y sp ” w świecie. Może istn ieją gdzieś w e wszechąwiecie inne, podobne do nas, isto ty tw orzące ’’osobne św ia ty ”. T a­ kim i jed n ak nie są, na pew no, ludzie. Co w ięcej, każdy czło­ w iek po trzeb u je innych ludzi, n a w e t gdyby ten lub ów z nich stanow ił dlań zagrożenie lu b ograniczenie sfe ry jego wolności. P ow iedzenie S a r tr e ’a: „piekło — to drugi człow iek” trzeba odczytać jako jego aprioryczne założenie filozoficzne. G dyby zaś m iało stanow ić stw ierdzenie zjaw iska, odnosiłoby się do- fenom enów w y jątk o w y ch i dotyczyło s u b k u ltu ry w spółżycia m iędzyludzkiego. To w łaśnie całkow ita sam otność — jeśli się ją w ogóle da pom yśleć na długą m etę i to bez oparcia w m i­ styce re lig ijn ej — b y łab y dla człowieka, by odw rócić pow ie­ dzenie S a r tr e ’a ro d zajem piekła. Je śli zaś chodzi o o biektyw ną płaszczyznę lud zk iej egzystencji, to w łaśnie in n i ludzie, tw o ­ rzący różne społeczności, stanow ią konieczny w a ru n e k tej egzystencji, a także jedyną szansę rozw oju osoby.·

Je st rzeczą dla w szystkich oczywistą, że jedn ostk a ludzka jest isto tą ograniczoną i słabą. Człowiek pozostaw iony sam e­

(14)

m u sobie nie p o tra fi sobie zaradzić. P o trz e b u je innych ludzi — od pierw szej do o statn iej chw ili swego życia. Nie jest w ypo­ sażony od u ro d zen ia we w szystko to, co m u jest potrzebne, ani sam nie p o tra fi sobie tego zapew nić. Jego słabość i niepo­ radność uw idacznia się n a jw y ra ź n ie j w dzieciństw ie, kiedy to zaspokojenie n a jb a rd zie j e le m en tarn y ch potrzeb cielesnych m oże nastąp ić ty lk o p rz y pom ocy in n ych ludzi. Pod tym w zględem zn ajd u je się człow iek w gorszej sytuacji, niż osob­ n ik i w ielu g a tu n k ó w zw ierzęcych. One bow iem w yposażone są w p o trzebne środki do zdobyw ania pożyw ienia, środki ochronne przed zim nem , w in sty n k t k ie ru ją c y w w yborze w łaściw ego pożyw ienia itp. Człowiek zaś po narodzeniu jest a b so lu tn ie n iezdolny do życia sam em u, p o trzeb u je ■— przez długie la ta —· opieki i pomocy. N iesie m u ją i zapew nia spo ­ łeczność i to nie w yłącznie ta o w ąskim zasięgu w spólnoty rodzinnej. Pom ocy w zaspokajaniu potrzeb cielesnych p o trz e ­ b u je zresztą człow iek —· i jej n ieu stan n ie doświadcza — nie tylko w okresie dzieciństw a, lecz w ciągu całego swego życia.

Nie ty lk o p o trzeb y cielesne, ale w rów nej, a może w w ięk­ szej jeszcze, m ierze p o trzeb y duchow e dom agają się istnienia społeczności i k ie ru ją ludzi do życia w spólnie z innym i. P o ­ trz e b ą ele m en ta rn ą w ty m zakresie jest w ychow anie. Otóż w ychow anie człow ieka jest nie ty lk o długoletnim i złożonym procesem rozw ojow ym , ale staw ia p ew n e w ym agania o ch a­ rak te rz e społecznym , w k ażdym razie zakłada w spółdziałanie w ielu ludzi. P o trz e b y duchow e człow ieka p rze jaw ia ją w ielką rozm aitość, daleko w iększą niż cielesne. Bez w spółdziałania zaś w ielu ludzi w ram ach życia społecznego nie m a m ow y o ich zaspokajaniu.

Zaspokojenie w ielu potrzeb zapew nia ludziom praca — cho­ ciaż sam a stanow i sw oistą potrzebę człowieka. Ale i ona do­ m aga się w spółdziałania, podziału, kierow nictw a, słowem : p ew nych form życia społecznego. N aw et na niskim poziomie rozw oju cyw ilizacji człow iek nie praco w ał sam otnie; w m iarę zaś rozw oju gospodarki, tech n ik i i p ro du k cji przem ysłow ej rozw ijał się też i kom plikow ał podział pracy. A jest on m oż­ liw y ty lko w ram ach zorganizow anego życia społecznego.

W spółpraca i pomoc ze stro n y inn y ch w zasp okajaniu po­ trz e b jest człow iekowi niezbędna także z rac ji różnorodności i sw oistej „rozciągliw ości” ty ch potrzeb. Inaczej, niż to za­ chodzi w św iecie zw ierząt, k tó ry ch p o trzeb y są dość o g rani­ czone i nie p rze jaw ia ją ten d en cji zw yżkow ej, u człow ieka — w m iarę rozw oju gatunkow ego i osobniczego — w zrastają po­

(15)

trzeby, szczególnie duchow e, k tó ry ch zaspokojenia sam abso­ lu tn ie nie p o tra fi sobie zapew nić. Na w spółczesnym etapie swego rozw oju p o trzeb uje więc nie ty lk o chleba, odzienia, obcow ania tow arzyskiego, ale także książek, gazety, śro dka lokom ocji, film u, rad ia itp. Tych zaś dóbr może m u d o sta r­ czyć ty lk o bogato rozbudow ane życie społeczne.

Człowiek jest istotą bardzo „p lasty czną” w znaczeniu nie tylko „rozciągliw ości” potrzeb, ale i m ożliw ości rozw ojow ych i podatności na w ielo stro n ne doskonalenie się. P rz ed sta w ia niesp o ty k an ą w przyrodzie otw artość n a działanie czynników rozw oju, ubogacenia in telek tu aln eg o i d ojrzew ania duchow e­ go. Jego ob iektyw nym m ożliw ościom rozw ojow ym i znam ien­ n ej potencjalności tow arzyszy skierow anie psychiczne, w e­ w nętrzn e n astaw ien ie n a rozw ój. Do rozw oju tego p o trz e b u ­ jem y jed nak ty ch możliwości, jakie o tw iera życie społeczne. Ono um ożliw ia dokonyw anie się w nim procesu d o jrzew an ia um ysłow ego, m oralnego i religijnego oraz osiągnięcie w yso­ kiego poziom u osobowego rozw oju.

Do tego rozw oju p o trzeb u je in ny ch w ty m także znaczeniu, że u k azu ją m u oni m ożliwość i drogi potencjalnego rozw oju. Ż adna jednostka ludzka nie w yczerp uje m ożliw ości rozw ojo­ w ych g a tu n k u hom o sapiens, może więc w zorow ać się n a innych, może sam a k ształtow ać i odzw ierciedlać coś, co in n i p o tra fili w sobie zrealizować. Ci in n i są zatem koniecznym czynnikiem rozw oju osoby o ty le, że jako w zory u k azu ją jej różne możliwości, mogą w pływ ać na jej w yobraźnię i um ysł, rozbudzić now e prag n ien ia, pobudzić do czynu jej wolę. N ie jest zaś to m ożliw e poza życiem społecznym . Ono jest więc koniecznym ■— choć b y n a jm n ie j nie w ystarczający m — w a­ ru n k ie m rozw oju i doskonalenia się osoby ludzkiej. Również do zdobyw ania doskonałości duchow ej potrzebne jest życie społeczne. Choć sam o ono nie zapew nia au tom atycznie w y ro ­ bienia duchowego, a n aw et może być niekied y doń przeszko­ dą, o tw iera niezastąpione m ożliwości doskonalenia duchow ego osoby ludzkiej, jej w zrostu i rozw oju. U dziela ono rów nież m ożliwości w zajem nego w pływ u na innych, w spó łpracy nad ich rozw ojem , pom ocy w doskonaleniu się i w zroście k u pełni duchow ej.

Przeprow adzona w yżej analiza sy tu acji życiow ej człow ieka pozw ala stw ierdzić, że p rzejaw ia on znam ię isto ty społecznej i że społeczność stnow i n a tu ra ln y w y raz życia ludzkiego. Z na­ czy to, że życie społeczne nie jest czym ś całkow icie p rzy p a d ­ kow ym , dow olnym czy um ow nym , czym ś co de facto, a cze­

(16)

fl 5] A N T R O P O L O G IA H U M A N IS T Y C Z N A 175

go z rów nym pow odzeniem m ogłoby nie być. J e st ono czym ś dla człow ieka isto tn ym .

4.2. DOBRO WSPÓLNE

Społeczność nie jest a b strak tem , lecz żyw ym organizm em złożonym z ludzi jako członków. Ż y je życiem tw orzących ją jednostek ludzkich i ty lk o ich solidarne działanie może jej zapew nić istnienie i dobre funkcjonow anie. T roska zatem tych jed no stek o dobro w spólne zaw iera się w w ym iarze społecz­ n y m osoby ludzkiej i ry su je się w jej św iadom ości jako istotne zadanie.

P rzek ład ając na jęz y k ' aksjologii, trzeb a d obru w spólnem u przyzn ać pierw szeństw o w sto su n k u do dobra in d y w id u aln e­ go je d n o s te k 22. Nie znaczy to w cale, jakoby dobro w spólne należało przeciw staw iać dobru jednostek czy choćby uznaw ać je za niezależne od ich dobra. Dobro niezależne od p raw d zi­ wego dobra członków społeczności, a ty m bardziej z n im sprzeczne, nie jest i nie może być dobrem w spólnym tej spo­ łeczności 23.

Zasada podporządkow ania dobra jednostkow ego dobru w spólnem u w yznacza podstaw ę h ie ra rc h ii dóbr w zakresie ży­ cia społecznego. Czyni to ty lk o na linii h o ry zo n taln ej. H ie ra r- chizow anie sam ych rodzajów dobra leży poza zakresem jej n orm ow ania. P ierw szeń stw o dobra w spólnego dotyczy dóbr tego sam ego rodzaju, odnosi się więc w yłącznie do zakresów dóbr tej sam ej skali w artości. W m yśl tego ograniczenia w cale nie potrzeb a poświęcać dobra jednostkow ego uznanego za w yż­ sze dobru w spólnem u uznanem u za niższe. Tu bow iem zasada stosun k u części do całości n ie m a w ogóle zastosow ania.

Zasada p re fe re n c ji dobra w spólnego zaw iera w sobie k ilk a b ardziej szczegółowych w ym agań. Dom aga się ona naprzód uznania, a u to ry te tu w ładzy zw ierzchniej. Ten a u to ry te t nie jest nieograniczony, a posłuszeństw o wobec w ładzy nie m oże być ślepe. N iem niej jedn ak podporządkow anie się kom petencji w ładzy stan o w i uspraw iedliw ione i w ażne w ym agania dobra społecznego. To dobro w ym aga n astęp n ie pozytyw nego sto su n ­ ku do p ra w i s tr u k tu r społecznych. Nie utożsam ia się to jed ­

22 Por. ks. J. M ajka, Społeczna natura człowieka a istota społeczeń­

stwa, RTK 6(1959) nr 1—2, 279—296.

23 Por. J. Karpiński, S tru k tu ry społeczne i osobowość, W ięź 20(1977) n r 10(234), 3—15; J. Messner, Główne zasady nauki społecznej Kościoła, ChS 15(1983) n r 1(112), 7—21.

(17)

n a k z w ym aganiem im m o b iliz m u u . W łaśnie dobro w spólne w ym ag a udoskonalania stosunków społecznych, a co za ty m idzie i pew nych zm ian w zakresie p raw a i stru k tu r.

4.3. PRIORYTET OSOBY

Człowiek jest pow ołany do życia w e w spólnocie z ludźm i i życie społeczne jest dlań koniecznością egzystencjalną. Ta sy tu a c ja staw ia przed nim określone w ym agania, to znaczy żąda, aby w sw ym postępow aniu liczył się z inn ym i ludźm i, a b y m iał na uw adze dobro w spólne. Nie społeczność jed nak stan o w i c e n tru m i cel w szystkich poczynań. D obru społecz­ ności nie m ożna podporządkow ać osoby ludzkiej, choć ona tem u dobru, jeśli się ro zw ija i doskonali, rzeczyw iście służy.

Jak o g ó ru jący n a d św iatem , nie może być człow iek sp ro ­ w adzon y do poziom u rzeczy, „urzeczow niony”. Nie może być zatem tra k to w a n y jako narzędzie, jako środek do innego celu. J e s t zawsze celem sam w sobie, a w szystko inne jest dla n ie ­ go, dla jego istn ienia i rozw oju. Inaczej m ówiąc, w artość po­ siada człow iek jako człowiek, a więc nie tylk o w tedy, kiedy m oże być kom uś do czegoś potrzebny. W artość człow ieka jest absolutna, a nie in stru m e n ta ln a , p ierw o tn a a nie nadana. On sam zaś n ad aje w artość rzeczom, in ic ju je cały porządek w a r­ tości: rzeczy są dla człow ieka. W yrażony w ty ch sform uło w a­ n iac h h um an izm p ły n ie z p rzesłan ek tran scen d en tn y ch . P rz y ­ p isu je zaś godności ludzkiej c h a ra k te r ab so lu tn y i n iety k aln y . N ik t nie n ad aje człow iekow i te j godności, n ik t też nie p o trafi m u jej odebrać.

M ając na uw adze godność osoby ludzkiej, dochodzim y do w n iosk u stw ierdzającego sw oistą wyższość osoby nad społecz­ nością. Osoba posiada wyższość n a d społecznością, poniew aż przekracza i przew yższa w szystkie w artości ziem skie. Życie społeczne nie m a celu samo w sobie niezależnie od zaangażo­ w anych w n im osób. Jego celem i zadaniem jest służba lu ­ dziom , zapew nienie im, dzięki w spółpracy, dóbr, k tó ry ch nie m ożna osiągnąć poza życiem społecznym . Dobro człow ieka n a ­ d a je sens istn ien iu społeczności. W szystko w życiu społecz­ n y m m usi być odniesione do człow ieka, m a służyć zachow a­ niu, rozw ojow i i doskonaleniu osób.

Godność człow ieka m a znam ię powszechności, p rzy słu gu je każdej jednostce ludzkiej, bez żadnego w y ją tk u . J a k stw ie r­ dza pierw szy a rty k u ł P ow szechnej D ek laracji P ra w Człowie­

24 Por. K. Dąbrowski, Osobowość a procesy uspołecznienia, ChŚ 7(1975) n r 6(38), 51—60.

(18)

k a NZ „w szyscy ludzie rodzą się w olni i rów ni pod w zględem sw ej godności”. Ma to sw ój w y raz w postaci zadeklarow ania rów ności p raw i obowiązków każdego człow ieka oraz u su n ię ­ cia w szelkich fo rm dyskrym inacji. We w stępie do w spom nia­ n ej D ek laracji NZ p roklam ow anie „przyrodzonej godności lu d zk ie j” zostało uzupełnione ogłoszeniem „rów nych i niezby­ w alny ch p raw w szystkich członków ludzkiej w sp óln oty” .

4.4. NIENARUSZALNE PRAWA OSOBY

P ry m a t osoby ludzkiej im p liku je szczególne up raw n ien ia przy słu g ujące każdej osobie, zw ane „p raw am i osoby” lub „ p ra ­ w am i człow ieka”. G w a ra n tu ją one m o raln ą możność w y k o n y ­ w ania określonych działań, w ładania czym ś lub ubiegania się 0 coś. Ich istnien ie u sta la sam fa k t przynależności do „rodzi­ n y człow ieczej”, a przez to posiadanie w y jątk o w ej godności 1 ponadziem skie pow ołanie człow ieka. O k reślają one konieczne w a ru n k i rozw oju osobowego człow ieka oraz w ykonania p rz e ­ zeń najw yższych zadań życiow ych 25.

Ja k o w y raz szczególnej godności i w artości człowieka, p ra ­ w a osoby są nienaru szaln e. N ikt, n a w e t najw yższa w ładza na ziem i, nie może ich kw estionow ać. Nie jest w m ocy się ich pozbyć, n aw et sam ich podm iot, osoba ludzka, jak nie p o tra fi się nigdy uw olnić od swego człow ieczeństw a i jego szczegól­ n y c h przeznaczeń.

U w ypuklając nienaruszalność p ra w osoby, nie n ależy jed ­ n a k zam ykać oczu n a ich ograniczenia 2e. P ierw sze z nich p ły ­ nie z sam ej cechy ich powszechności, tzn. że p rzy słu g u ją w szystkim ludziom . U praw n ien ia bow iem jed n ej osoby z n a j­ d ują sw e w ielo stro n n e ograniczenia w analogicznych u p ra w ­ nien iach innych. P on ad to k orzy stan ie z nich nie może godzić w isto tn e w ym agania dobra wspólnego.

Podstaw ow e p raw a osoby m ają c h a ra k te r ponadczasow y i niezm ienny, są przez to ty lko ogólnym i zasadam i n o rm o tw ó r- czym i. Są one jedn ak o tw arte na dokładniejsze określenia, a n a w e t ich w yraźnie p o trzeb u ją 27. Ich zadeklarow anie przez

25 Por. ks. A. Motek, Prawa człowieka a prawa osoby ludzkiej, CS 14(1982), 83—103; ks. J. Joblin, Rola ekonomiczno-socjalnych praw czło­

wieka w torowaniu drogi do nowego społeczeństwa, ChS 12(1980) n r 11—■

—12(95—96), 60—94.

26 Por. H. Waśkiewicz, Prawa człowieka — problem y otwarte, ChS 15(1983) n r 12(123), 17—35.

27 Por. K. Drzewicki, Powszechna Deklaracja Praw Człowieka jako

inspiracja współczesnego rozwoju praw człowieka, ChS 15(1983) n r 12

(123), 34—48.

(19)

m iaro d ajn e czynniki życia społecznego jest sp raw ą n a jn o w ­ szych czasów

Rów nież i Kościół deklaro w ał n iejed n o k ro tn ie w ostatnich czasach p raw a osoby ludzkiej. W pew nej m ierze czynili to papieże: Leon X III i P iu s XI. Szczególnie jed n a k w czasie o statn iej w ojny, w okresie b ru taln eg o i szerokiego łam ania n a tu ra ln y c h p raw człow ieka przez h itlery zm , Stolica A postol­ ska k ilk ak ro tn ie uk azyw ała te p raw a jako nien aru szaln e i ap e­ low ała o ich przestrzeganie. Szerszy w y raz d e k la raty w n y ze stro n y Stolicy A postolskiej znalazły p raw a osoby ludzkiej w encyklice Pacem in terris J a n a X X I I I 29. P ierw szą część te j encykliki zaczyna papież od ukazania w łaśnie p ra w człow ie­ k a (por. n r 9— 22).

Na d ek laracjach Ja n a X X III nie zam yka się a u to ry ta ty w n e u jaw n ia n ie w spółczesnej świadom ości Kościoła dotyczącej n ie­ podw ażalnych p raw każdego człowieka. Rozw ija je w p ew ny m zakresie II Sobór W atykański, zwłaszcza w k o n sty tu c ji o K oś­ ciele w świecie w spółczesnym . U kazuje je rów nież P aw eł VI (szczególnie w P opulorum progressio i Octogesim a adveniens) apelu jąc do w szystkich p ań stw i narodów , by uk azyw ały m aksy m aln ą tro sk ę o ich zachow anie w prak tyce. Podobnie czyni J a n P aw eł I I 30. Poczynając od pierw szej encykliki R e­

d e m p to r hom inis poprzez liczne swe en u n cjacje naw o łuje rzą ­

d y w szystkich p ań stw do poszanow ania n ien aru szaln y ch p raw człowieka.

W śród n a tu ra ln y c h u p raw n ie ń osoby ludzkiej jest też jedno dziś w y jątk ow o cenione, a m ianow icie p raw o do wolności. Chodzi głów nie o wolność od ró żn y ch ograniczeń, nie zawsze uspraw iedliw ionych, k tó re k rę p u ją ludzi w ram ach życia spo­ łecznego.

28 Por. ks. H. Andrzejczak, Problemy m iędzynarodowej ochrony praw

człowieka w procesie powstawania system u Narodów Zjednoczonych,

ZN 8(1965) n r 4, 15—26; tenże, Serie oficjalnych dokum entów ONZ do­

tyczące ochrony jednostki ludzkiej, RF 15(1967) n r 2, 153—163; H. Bort-

nowska, Wobec Deklaracji Praw Człowieka, Znak 34(1982), 1285—1288; A. klichalska, W ykonyw anie tralktatów dotyczących praw człowieka, ChŚ 15(1983) n r 12(123), 64—80; J. Michalski, Z historii Powszechnej

Deklaracji Praw Człowieka, ChŚ 15(1983) n r 12(123), 81—91.

28 Por. ks. H. Andrzejczak, Moralny walor Powszechnej Deklaracji

Praw Człowieka a encyklika „Pacem in terris”, RTK 13(1966) n r 3,

75—88; K. Łoziński, Prawa człowieka a pokój w nauczaniu społecznym

Kościoła, ChS 15(1983) n r 4(115), 1—14.

30 Por. W. Piwowarski, Prawa człowieka w nauczaniu Jana Pawła II,

(20)

O graniczenie w olności i sw obody n ajd o tk liw iej odczuwa się w aktach przy m u su zew nętrznego. U w olnieni zaś od tego p rz y ­ m usu czują się ludzie swobodni, w olni — są w posiadaniu w olności zew n ętrzn ej. J e st to więc, niezależność od fizycznego przym usu, sw oboda czynienia tego, co człow iekowi w zew n ętrz­ n ej sferze działań przy słu g u je i do czego jest przez swe n a tu ­ raln e prag n ien ia oraz n ab y te przyzw yczajenia w ew nętrznie skierow any.

Pod m iano wolności w ty m znaczeniu podciąga się dziś nie tylko uw olnienie od p rzy m u su zew nętrznego, lecz rów nież wolność od innych ograniczeń. U znanie ich za nieu sp raw ied li­ w ione zrodziło ten d en cję do uw olnienia się od nich. P ro k la ­ m u je się „praw o człow ieka do w olności”, p rzy czym zarów no to „p raw o”, jak i „do w olności” rozum ie się nie ty lko w licz­ bie pojedyńczej, generycznie, lecz także w liczbie m nogiej, jako wielość p ra w dających m o raln y ty tu ł do działania, w no­ szenia roszczeń czy łam ania ograniczeń.

Z różnych stro n może płynąć zagrożenie dla tej wolności. Mogą jej zagrażać in n i ludzie, ale zagrożenie płynie rów nież od w ew n ątrz, ze stro n y słabości m o raln ej. T rzeba w skazać na nędzę z jed n ej stro n y , z dru g iej zaś na hołdow anie zbytniej łatw iźnie życiow ej, jako na w ielkie niebezpieczeństw o zaniku wolności człowieka.

D ar w olności byw a niedoceniany i m arnow any. Może być jed n a k w y k o rzy stan y i rozw ijany. Ten rozw ój w łaśnie stoi przed k ażd ym człow iekiem jako zadanie na cale życie. Jego realizacja stanow i ty tu ł now ej wielkości i godności człowieka. Człowiek może i pow inien uw alniać się od tego, co obciąża i k ręp u je jego wolność. Może i pow inien w ychow yw ać się do wolności, dobrze z niej korzystając, oraz pom agać innym do w zrastania w p raw dziw ej wolności.

GRUNDPRÄMISSE DER HUMANISTISCHEN ANTHROPOLOGIE Zusammenfassung

Den Menschen kann m an nicht zum Niveau einer von der Tierspe­ zies zurückführen. Obwohl er m it der Tierw elt in einem strengen Zu­ sam m enhang steht, bildet er eine eigenartige, selbständige Welt. Die A ntw arten auf die Frage: „Was (wer) der Mensch ist”, sind sehr v e r­ schieden. Man unternim m t im m er wieder neue Versuche um die Eigen­ schaften der Menschen verschiedener Rassen, Nationen, K ulturen und Geschichtsepochen festzustellen, also die, die die H auptm erkm ale des

(21)

Menschen bilden. Der Verfasser dieses Aufsatzes, ist überzeugt, dass m an alle M enscheneigenschaften zu vier Eigenschaften zurückführen k an n und diese vier Eigenschaften m achen den Gegenstand seiner E rörterung aus. Er untersucht also den Menschen der Reihe nach als ein Leib-seelischwesen, ein sich entwickelndes Wesen, ein transzen­

dentales und soziales Wesen. Diese vier richtig verstandenen Dimensio­ nen des M enschentums bilden di Grundpräm isse der hum anistischen Anthropologie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Weźmy algorytm, A, powiedzmy, za każdym razem, gdy porównuje on dwa elementy, to łączymy

4 Optymalny algorytm do znajdowania min i max jednocześnie. Algorytm dziel

Posortuj

[r]

Celem niniejszego opracowania jest zbadanie ekonomicznej roli pracy z punktu widzenia pracobiorcy, pracodawcy i gospodarki i określenie, w jakim przypadku będzie ona traktowana

Duch Święty obecny we wspólnocie wierzących udziela nowego życia. Nie czyni tego jednak w sposób nadzwyczajny, jak to było w dniu Pićdziesiątnicy, ale poprzez

Obrót towarowy w skali gospodarki narodowej, to wiele aktów kupna- sprzedaży towarzyszących towarom w drodze od producenta do konsu­ menta lub miejsca zużycia. Z punktu

Przy realizacji praw politycznych, cywilnych i wolności obywatelskich rola państwa polega przede wszystkim na powołaniu od­ powiednich mechanizmów politycznoprawnych,