• Nie Znaleziono Wyników

M M M I SZWAJCAROWIE.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "M M M I SZWAJCAROWIE."

Copied!
159
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

H e p w o r t h D i x o n .

M M M I SZWAJCAROWIE.

podług l'rancuzkiego przekładu M, E. Btrbler'a.

tłómaczył J. K. Kotarbiński.

TOM II.

W A R S Z A W A

NakłiiJem Hodakrjl „Ptzcglijdii Tjgodnlovtpso'1.

1873.

http://rcin.org.pl

(3)

BapuiaBa, 11 IIOHH 1873 r.

W Drukarni Przeglądu Tygodniowego, ul. Czysta Nr. 2.

http://rcin.org.pl

(4)

P i e l g r z y m k a .

O d b y w a m y pielgrzymkę!

N i e z b y t znużeni ale pokryci pyłem przychodzi- my do k a p l i c z k i „Ecce homo," p r z y k t ó r e j ścież- k a , dążąca z G-oldau przez las j o d ł o w y , ł ą c z y się z drogą, prowadzącą ze Schwyz'u do R o t h e r t h u r m . W t o w a r z y s t w i e księdza z Bellinzon'y, k r ą ż ę po t y c h ścieżkach ulubionych* przez pielgrzymów, u d a j ą c y c h się do pustelni św. Meinrad'a. K s i ą d z pada na kolana przed krzyżem kapliczki i szepce pacierze.

Św. Meinrad szczyci się niepospolitą s ł a w ą w legendach. Poeci w i e l o k r o t n i e opiewali imię j e g o i pustelnię. Kaplica s ł a w i o n ą b y ł a o d d a w n a ;

Von allen Wandern am den Deutschen Land Die über Meinrads Zell

Idziemy j e d n a k po drodze p o k r y t e j pyłem, nie dla miłości t y c h zachwytów Szyllera. Obecna n a s z a podróż ma cel w y t k n i ę t y . T o w a r z y s z m ó j

http://rcin.org.pl

(5)

nie; t y l k o co ustanowili nową rzeczpospolitę, nie oddzielając j e d n a k kościoła od p a ń s t w a i nie wy- mazując z k o d e k s u n a z w y „chrześcianin

— „ W Zurich'u większość w y z n a j e religię pro- t e s t a n c k ą , a w obecnych czasach r a d y k a l n i i prote- stanci u w a ż a j ą R z y m za swego wspólnego nieprzy- jaciela. T y m czasem n a w e t w Zurich'u, zarówno j a k w k a n t o n a c h A a r g a u i T h u r g a u skonfiskowa-

no nasze dobra i k l a s z t o r y . "

— „Na mocy u c h w a ł y p r a w n e j . "

— „Żadna u c h w a ł a nie jest p r a w n ą , gdy ma na celu złupienie kościoła. S t a ł o się to w b r e w naj- iiroczystszym a k t o m woli publicznej. D a w n e na- sze k o n s t y t u c y e g w a r a n t o w a ł y nietykalność kla- sztorów w k a n t o n a c h mięszanych, t a k i c h j a k Zü- rich, B e r n i B a z y l e a . Z w i ą z e k p r z y r z e k ł w kon- stytucyach z 18U3 i 1815 roku protegować nasze klasztory. W 1848 r. uchylono t e gwarancye, ale bez naszej zgody. Od tego strasznego roku nasze klasztory, opactwa i fund a eye s t a ł y się ł u p e m większości r a d y k a l n e j , lub prostestanckiej we w s z y s t k i c h miastach. I pan n a z y w a s z u c h w a ł ą p r a w n ą t e namiętności grzesznego a nieokrzesa- nego tłumu! D i a n a s większość nie j e s t przedstawi- cielką p r a w a boskiego."

— „Ależ z kościołem R z y m s k i m wiodą n a w e t w a l k ę jego synowie, j a k np. Keller, l a n d a m a n n z A a r g a u ; Curtś, landamann ze St. Gallen, Ander- w e r t p r e z y d e n t w T h u r g a u , Müsinger, profesor Berneński!

http://rcin.org.pl

(6)

— „Synowe nasi grzeszą niewiadomością. Uwa- żają kościół za nieprzyjaciela wolności cywilnej, tym czasem j e s t on jej n a j w i ę k s z y m przyjacielem.

Nie przypominają sobie, ile nasz k r a j winien ko- ściołowi. J e g o opiece zawdzięczamy nasze mienie i prawo, nasze miasta i swobodę. Kościół i s t n i a ł dawniej od gminy, gmina i s t n i a ł a dawniej od kantonów, a k a n t o n y dawniej od Z w i ą z k u . K t ó r e miasta podług pana przynoszą g ł ó w n i e zaszczyt naszemu k r a j o w i ? "

— „Zurich, Luzern, G-enewa, St.-G-allen."

— „Masz pan racyę. W s z y s t k i e one są potom- k a m i kościoła."

Nie można powiedzieć, aby ksiądz nie miał ra- cyi. W i e l u pielgrzymów dążących do kapliczki św. Meinrad'a zachowuje w pieśniach wspomnie- nia t e j d ł u g i e j zależności od klasztoru. Zurich zawdzięcza istnienie swoje ksieniom k l a s z t o r n y m , L u z e r n b y ł zależnj'm od opatów z Murbach, Ge- n e w a od swych biskupów, a St.-G-allen winien swe imie sławnemu świętemu. P a s t w i s k a należa- ł y do mniszek, mnisi posiadali górskie wierzchoł- ki. W okolicy między Bazyleą a Sion'em wszyst- k i e znaczniejsze miasta b y ł y własnością jakiego wielkiego opata, j a k i e j k a p i t u ł y albo k a t e d r y . Sion b y ł zawisłym od swego biskupa, Saint-Mau- rice od swego opata, Solothurn od k a p i t u ł y przy k a t e d r z e w Saint-Ours,_ a Schaffhausen od o p a t a k l a s z t o r u W s z y s t k i c h Świętych. Mniszki z Żuri- chu z a ł o ż y ł y Uri, Mnichy z M u r b a c h — U n t e r w a l -

http://rcin.org.pl

(7)

den. Schwyz n a w e t do pewnego stopnia stanowił dzielnicę kościoła, chociaż jego mieszkańcy byli wolneini wieśniakami cesarstwa. Książę opat w E i n s i e d e l n chciał panowanie swych przywile- jów rozciągnąć na znaczną część k a n t o n u Schwyz,

ale mieszkańcy odmówili z a p ł a t y żądanych prze- zeń służebnośoi. Grdy zaś u ż y ł n a nich broni du- chownej; rzucili się na klasztor, złupili jego trzo- dę, z n i e w a ż y l i n a w e t świątynię.

— „ C a ł y ś w i a t coraz bardziej u z b r a j a się prze- ciw kościołowi—rzecze potem ksiądz z Tessino—

t y m czasem od chwili zesłania D u c h a św. n i g d y świat nie potrzebował więcej j a k dzisiaj ł a s k nie- bieskich. B y ć może że one n a ń nie spłyną, cho- ciaż w s z y s t k i e dusze czekają z niepokojem zna- ków widomych. Spojrzyj p a n na około siebie.

Oto starcy, k t ó r z y myślą t y l k o o grobie, dzieci wolne od t r o s k życiowych, młodzieńcy i dziewi- ce, k w i t n ą c e całą pełnią życia i zdrowia, ludzie wszelkich stanów, począwszy od księży aż do b a n k i e r ó w , groomów i przewodników—począwszy od z a k o n n i c i nauczycielek aż do nianiek i służą- cych. W s z y s c y oni dążą, aby paść na k o l a n a przed kaplicą, Meinrad'a. Któż ten Meinrad, że nim ty- lu ludzi się zajmuje? D l a czego te t ł u m y wycho- dzą z domów, p r z e b y w a j ą lodowce i jeziora? D l a j a k i c h powodów do źródła Meinrad'a dążą ugasić pragnienie? Obecnie widzisz pan niewielu t y l k o pielgrzymów, w Biberbriicke naliczysz ich pan set- kami, na dziedzińcu k l a s z t o r n y m znajdziesz t y - siące. Dla czego podjęli tę podróż? Nic ziemskie-

http://rcin.org.pl

(8)

go nie w a b i ich do tej samotni. Nie m a t u kościo- ł a , i k t ó r y b y można było złupić, nie ma jezuitów, k t ó r y c h wypędzić by można. W s z a k to nie zgro- madzenie narodowe. W żadnym j e d n a k k a n t o n i e nie ujrzysz pan t a k licznego zebrania w s z y s t k i c h w a r s t w społecznych, j a k przy kaplicy M a t k i Bo- skiej. D l a czego ten wieśniak i wieśniaczka od- byli pieszo w górach podróż stu milową, aby przy- być z A n d e r m a t f u ? Może dla tego żeby dobrze się najeść, mieszkać w pięknych pokojach, spędzić dzień jeden ochoczo i wesoło? Podobne przyje- mności m a ł o ich obchodzą. P r z y b y w a j ą t u t a j dla zbawienia duszy. Nie s z u k a j ą uroczystości ani widowisk; pragną t y l k o ł a s k i , spoczynku i błogo- s ł a w i e ń s t w a . Uczucia nadziemskie k a ż ą im opusz- czać siedziby i odwiedzać święte miejsca. Szuka- ją pokoju i znajdują go w świątyni P a ń s k i e j . "

R o k obecny j e s t porą pielgrzymki. W każdej chwili znajdziesz t ł u m y pobożnych pielgrzymów w kapliczce Meinrada. N i g d y j e d n a k kościół nie przechodził przez t a k ciężkie próby j a k t e r a z , nigdy k a p l i c a M a t k i Boskiej nie roiła się więcej ludem j a k teraz. W e wszystkich miastach jezuici i księża u l t r a m o n t a ń s c y , którzy popierają ich dążności — zachęcali kazaniami do pielgrzymki.

W s z y s t k i e święte przedsięwzięcia, z a c z y n a j ą się zwiedzeniem pustelni jakiego świętego. Pielgrzym- stwo przygotowuje do cierpień i śmiałości, j e z u i c i d o r a d z a j ą wszystkim deputowanym, k t ó r z y z ró- żnych s t r o n E u r o p y dążą do Rzymu, aby wracali do domu przez k a n t o n Schwyz. P r z e z całe l a t o i

http://rcin.org.pl

(9)

jesień mnóstwo lordów angielskich, hrabiów belgij- skich i baronów austryackich, zostawiało bilety wizytowe u księdza H e n r y k a Schmidfa, a w cza- sie nieszporów modliło się klęcząc w kaplicy Ma- t k i Boskiej.

— „Pielgrzyki te jednak mają cel ziemski — polityczny?"

— „Pod pewnym w z g l ę d e m — t a k ; pragniemy zmiany. Niemożemy znieść ucisku wypadków obecnych. N a p r z y k ł a d w moim kantonie Tessino, kościół Rzymsko-katolicki i apostolski wedle usta- w y zasadniczej jest religią państwa, t y m czasem cóż się nie dzieje wbrew wymaganiom tego p r a w a powszechnego i niewątpliwego? Nasi r a d y k a l n i znieśli kollegia katolickie w Ascona, Mendrisio, Bellinsona i Lugano. Przerwali wykształcenie na- szych księży, wypędzili z kościołów naszych pro- boszczów, odjęli przywileje biskupowi, znieśli se- minaryum w Pollegio i na miejscu naszem osa- dzili księży wyklętych. Szydzą sobie z protesta- cyi naszego duchownego władcy, zabraniając mu zwiedzać kościoły w kantonie."

— „Ależ to p r a ł a t cudzoziemski, biskup Me- dyolanu, poddany króla Włoskiego?"

— „Biskup —to prawda, ale nie poddany. J e s t on pasterzem kościoła powszechnego, k t ó r y nie zna granic między państwami chrześciańskiemi."

— „Czyż jednak prawo związkowe z 1859 r. nie zabrania biskupom cudzoziemskim wykonywać swej władzy we wszystkich okolicach Szwaj- caryi?"

http://rcin.org.pl

(10)

— „O t a k — to prawo istnieje; to w s t r ę t n e pra- wo s t a n o w i jedno z nieszczęść naszych. R a d y k a l - ni B e r n e ń s c y podobni do naszycli r a d y k a l n y c h

w Tessino. Najprzód ł u p i ą kościoły, potem stano- wią, p r a w a dla usprawiedliwienia swych czynów.

Pod t y m względem R a d a nasza w Tessino wy- przedziła Bern'eńczyków. W 1855 r o k u uchwa- liła prawo, pozbawiające biskupa swobody wy- boru k s i ę ż y i w i k a r y u s z ó w . M i a n o w a ł a potem radę s k ł a d a j ą c ą się z sześciu czy siedmiu ludzi świeckich, nieznających służby duchownej, a b y k i e r o w a ł a sprawami kościoła. R a d a owa w e d l e swego widzimi się zarządza p r z y t u ł k a m i i kla- sztorami, mianuje dostojników kościoła, w y b i e r a księży n a proboszczów, s t w a r z a nowe parafie, znosi dawne, j a k się jej żywnie podoba. Co wię- cej n a w e t , nadano merom i radcom gminnym — to jest p a s t u c h o m i groomom — p r a w o u s u w a n i a proboszczów i mianowania innych n a to miejsce.

To b u n t przeciwko kościołowi, t o w y z w a n i e rzu- cone w oczy b i s k u p o w i i stolicy apostolskiej! N a przyszłość k a ż d e postanowienie duchowne, k a ż d y okólnik p a p i e z k i musi zyskać potwierdzenie kan- tonu, a gdy k a n t o n odmówi tego potwierdzenia, okólniki u w a ż a j ą się za żadne i nie byłe. Ksiądz musi z ambony czytać w s z y s t k i e postanowienia w ł a d z y cywilnej. Gdy działa wedle rozporządzeń otrzymanych z R z y m u lub Medyolanu, za k a r ę płaci pięć, pięćdziesiąt albo pięć tysięcy f r a n k ó w . I któryż ksiądz zagrożony w podobny sposób, speł- niać może swe obowiązki względem biskupa? Nie-

http://rcin.org.pl

(11)

k t ó r z y próbują działać wedle głosu sumienia; jeżeli j e d n a k p o w s t a j ą przeciw księżom w y k l ę t y m , insta-

l o w a n y m przez p a ń s t w o w różnych okolicach, — w t e d y t r ą b k a daje hasło bojowe, wojsko r u s z a się z miejsca, siła z a m y k a u s t a wszelkim rozumowa- niom."

— „Tessino więc, chociaż j e s t kantonem kato- lickim, zostaje, j a k widać, w o t w a r t e j walce z ko- ściołem?"

— „To schyzma. B i s k u p nasz nie śmie pokazać się w swej dyecezyi. Zabroniono obchodzić mie- siąc M a t k i Boskiej. S k a z a n o na k a r ę j e d n ą kobie- tę, k t ó r a śpiewała pieśń do Najświętszej P a n n y . Zabroniono nam obchodzić jubileusz papiezki, nie p o z w a l a j ą udawać się na pielgrzymkę do ka- plic położonych za obrębem kantonu, t a k , że ża- den mieszkaniec z Tessino nie może obecnie udać się do kaplicy Meinrad'a bez pogwałcenia prawa.

Czyż to w s z y s t k o nie dowodzi jasno, że zmiany nain trzeba? D l a osiągnięcia jej ogłosiliśmy „rok p i e l g r z y m s t w a . "

R O Z D Z I A Ł X X . K l a s z t o r i k a n t o n .

P o r z u c a m y gościniec, a b y odtąd wdzierać się po bokach na górę, p r z y b y w s z y do m a ł e j wioski A l m a t t z a m i e s z k a ł e j przez tkaczów, k t ó r a j e d n a k b y ł a niegdyś pogranicznem miastem k a n t o n u

http://rcin.org.pl

(12)

S c h w y z , otoczonem zieranemi fortyfikacyami, przeciwko napadom księcia opata z Einsiedeln.

P i e l g r z y m i t r z y m a j ą się zawsze dawnych ścieżek.

Dróżyna pnąca się wzdłuż K a t z e n s t r i c k ' u odda- w n a s t a n o w i ł a przejście dla r y c e r s t w a i paBterzy podczas ich częstych w y p r a w .

P o godzinie przechadzki p r z y b y w a m y do szczy- tu, gdzie rozciąga się płaskowzgórze, zieleniejące bujnemi pastwiskami, na których niegdyś tuczy- ł y się t r z o d y klasztoru. P o za niemi wznoszą się n i e k s z t a ł t n e , wyzęhione szczyty Morgarten, któ- rych imię t a k święte dla Szwajcarów, j a k n a z w a

Syonu dla żydów. *

— „Myślisz pan może—rzecze do mnie ksiądz, z a t r z y m a w s z y się i spoglądając za siebie, — że sława Morgarten'u jest bezpośrednim wynikiem przysięgi na Grutli i wielkich czynów Telia. Na- miętności duchowne nie zamieniły nas zupełnie na austryaków. W b r e w opiniom Kopp'a i Ril- liet'a, możemy wierzyć razem z pasterzami w t y c h górach, że Tell istniał rzeczywiście. Ale przysię- ga na Grutli i j a b ł k o w Altdorfie mają mało związ- k u z owym dniem, k t ó r y m się t a k szczyci wielu Szwajcarów. Zwycięztwo pod Morgarten jest owo- cem ohydnej kradzieży i niegodnego napadu. Ci ludzie ze Scliwyz'u zawsze jednacy. M a j ą ciągle na ustach słowo wolnośó, a pod n a z w ą wolnośoi rozumieją prawo zagarnięcia m a j ą t k u innych.

P r z e k a z a l i razem ze sztandarem swego ducha ca- łemu Związkowi, k t ó r y okrada nasze klasztory,

Szwaj carya T. II. 3

http://rcin.org.pl

(13)

l a k samo j a k niegdyś ten k a n t o n o k r a d ł k a p l i c z k ę Meinrad'a." *

Dawniej opaci w Einsiedeln, książęta cesarstwa, byli samowładnymi zwierzchnikami swych dziel- nic pod p r o t e k c y ą kościoła i k i l k u baronów, szczególniej hr. Rapperschwyl i księcia austrya- ckiego. Mieszkańcy Schwyz'u, uważali się za wie- śniaków cesarstwa, niechcąc u z n a w a ć zwierzchni- ctwa korporacyi religijnej. W s z e l k i e usiłowania dla narzucenia im zależności w y w o ł y w a ł y t y l k o ponowne bunty. Niemożna było ustalić granic między klasztorem a kantonem. U t r z y m y w a n o , że część tych granic znajduje się na pastwiskach K a t z e n s t r i e k ' u , a gdy konie i k r o w y klasztorne przychodziły na miejsce sporne, pasterze je pory- wali. Od słów przyszło do pięści. Opat ż ą d a ł pra- wa zwierzchności nad krajem, wieśniacy j e d n a k odpowiedzieli, że są wolni i że zawsze byli wolni.

F r e i w a r der Schweitzer von U r a l t e r s her.

Nie uznawali nad sobą żadnego pana oprócz c e s a r z a , przed k t ó r y m królowie zarówno j a k i niewolnicy zginali kolana. Opaci w Einsiedeln, k s i ą ż ę t a cesarstwa, podobnie j a k inni dostojnicy tego rodzaju, oświadczali, że posiadają dyplomy cesarskie, które p o t w i e r d z a ł y ich przywileje.

W z b r a n i a n o się jednak p o k a z y w a ć te dyplomy mieszkańcom Schwyz'u, gdy zaś ci ostatni skar- żyli się na prześladowania, opat gromił ich pio- r u n a m i k l ą t w y papiezkiej.

http://rcin.org.pl

(14)

Na rok jeszcze przed b i t w ą pod Morg'*rten wą- wozy szwajcarskie p r z e d s t a w i a ł y widok orygi- nalny. J o h a n n e s baron v. Schwaunden z kantonu Bern, b y ł wtedy księciem opatem. O k r u t n y i chci- wy, z a g r a b i a ł g w a ł t e m ziemie sąsiednie. Zbudo- wał sobie zamek na jeziorze Zurich, dla schro- nienia przeciwko licznym wrogom, których mu jego zbrodnie nagromadziły.

Żaden a u s t r y a c k i s a t r a p a w chwilach najwyż- szej samowoli swej tyranii, nie spełniał niegodzi- wości, któreby się mogły porównać z g w a ł t a m i tego B e n e d y k t y ń s k i e g o księcia. Rzucił na k r a j k l ą t w ę , z a m k n ą ł kościoły, zabronił odprawiać spowiedzi, udzielać sakramentów chrztu, małżeń- s t w a i ostatniego namaszczenia. Grdy lud uciśnio- ny z a p y t y w a ł , j a k i m prawem ogłaszano tę k l ą t w ę , opat odpowiedział, że upoważniają go do tego

„breve" papiezkie.

Mieszkańcy Schwyz'u oburzeni i rozjątrzeni, zebrali się na zgromadzenie narodowe, po wyjściu z kościoła w święto Trzech Króli 1314 r., aby do- wiedzieć się o nowinach i porozumieć się, co do wspólnego działania. W e r n e r Stauffacher, landa- m a n n Schwyz'u przewodniczył temu zgromadze- niu. Postawiono pytanie, jakim sposobem można- b y zobaczyć t e rzymskie „breve" i nadania przy- wilejów, które miały się u k r y w a ć w kapliczce Meinrad'a? Czyby niewarto pójść t ł u m n i e do opa- t a i w razie potrzeby zmusić go siłą do pokaza- nia dokumentów? P r o j e k t podobał się gromadzie.

http://rcin.org.pl

(15)

N a p a d na klasztor nieprzyjacielski obiecywał nie małe zyski pieniężne. W y p r a w a t a k a , dzielnie i śmiało urządzona, z a p o w i a d a ł a im stokroć wię- cej korzyści j a k w s z y s t k i e „breve" i d o k u m e n t a , przypuściwszy nawet, że jedne i drugie i s t n i a ł y . Mnichy b y ł y bogate, ich s t a j n i e rozlegały się rże- niem mnóstwa koni, p a s t w i s k a r o i ł y się trzodami b y d ł a . Byli oni hrabiów i k s i ą ż ą t synami, k t ó r z y habitem b e n e d y k t y ń s k i m p o k r y w a l i swe bezeceń- stwa. Z a m e k na jeziorze Zurich, b y ł niedostę- pny dla g r o m a d k i z w y k ł y c h pasterzy, ale opa- ctwem Einsiedeln ł a t w o b y ł o zawładnąć. T y l k o t r z y godziny drogi dzieli j e od Schwyz'u. P o wie- lu burzliwych rozprawach, uchwalono w y p r a w ę na wieczór tego samego dnia. W y p r a w i o n o na- t y c h m i a s t oddziały, dla zatamowania ruchu po drogach, aby żadna wieść o przygotowaniach do mnichów nie doleciała. K a ż d y o b y w a t e l s t a n ą ł przy właściwej chorągwi, i wkrótce wszyscy zbrojno ruszyli przez Bothenthurm i A l m a t t k u Katzenstrick'owi.

Rudolf v. R u d e g g , r e k t o r klasztoru w Einsie- deln, n a p i s a ł o t e j w y p r a w i e poemat pełen cieka- wych i malowniczych szczegółów: p. t. „ Capella Heremit" i w ostatniej jego części temi s ł o w y opi- suje zdobycie klasztoru w czasie nocy: „Nagle, wśród n a j g ł ę b s z y c h ciemności nocy, dzwon kla- sztoru u d e r z y ł na alarm. Zapóźno było uciekać, gdyż nieprzyjaciel obsadził w s z y s t k i e wyjścia.

W s z y s c y w y b i e g a m y z cel, a b y się schronić do

http://rcin.org.pl

(16)

świątyni spodziewając się, że ci ludzie, j a k k o l w i e k rabusie, uszanują p r z y b y t e k p a ń s k i — a l e dopiero na najwyższej izbie dzwonnicy znajdujemy bez- pieczne schronienie. K i l k u naszych w p a d ł o w rę- ce nieprzyjaciół, którzy ich wzięli do niewoli, kil- ku chciało stawiać opór, ale im motłoch pogroził natychmiastową śmiercią. T y m czasem naczelnik zbiera swój oddział, powierza mu straż nad jeńca- mi i powstrzymuje t y m sposobem rabusiów od krańcowych w y b r y k ó w . "

Obecność l a n d a m a n n a p r z e k o n a ł a b y patrów, że t u idzie o ważniejszą sprawę, j a k z w y k ł a kra- dzież b y d ł a , gdyby szlachcice-mnichy znali imię W e r n e r a Stauffacher i wiedzieli o całej wściekło- ści, k t ó r a k i p i a ł a w mieszkańcach Schwyz'u. A l e żaden z nich nie r a c z y ł zwrócić u w a g i na czyny i giesta swoich sąsiadów wieśniaków, o k t ó r y c h w krotce potem śpiewano tysiące pieśni, prowa- dzono rozmowy na wszystkich dworach i miastach od T y b r u do Tamizy. R e k t o r nigdy nie s ł y s z a ł imienia W e r n e r a .

Skoro t y l k o napastnicy owładnęli klasztorem, szukali papierów we wszystkich pokojach i sza- fach. Spalili wszystkie książki, k t ó r e im w p a d ł y w ręce. Stosy p s a ł t e r z y i książek r a c h u n k o w y c h zniszczały, nigdzie nie znaleziono ani „breve" ani dokumentów. R u d e g g czuje potrzebę w y j a ś n i e n i a tego f a k t u , u t r z y m u j ą c że opat z a m k n ą ł j e w taje- mnej s z k a t u l e . T e n książę kościoła znajdował się wtedy we Pfaffikon, swej t w i a r d z y na jeziorze.

http://rcin.org.pl

(17)

— „Klasztor nasz—powiada Rektor, który się u k r y w a ł w dzwonnicy — oddany został na rabu- nek. Złoczyńcy niczego nie szczędzili: rozwalili siekier;), wrota kościelne, zlupili kosztowności, święte naczynia i szaty kościelne, deptali nogami święcone liostye, prochy świętych na wiatr ciska- li... Nad świtem nieprzyjaciele z pochodniamii źelaznemi drągami zgromadzają się koło dzwonni cy do której chcą szturm przypuścić, aby zmusić księży do wyjścia z kryjówki. Odźwierny klaszto- ru staje na wązkich schodach wieżowych, oświad- czając gotowość do obrony księży. Uzbrojony sie- kierą, m ó g ł b y tam długo się trzymać, gdyż na- pastnicy po jednemu wstępowali na górę. Księża odrzucają tę ofiarę, j a k o niewłaściwą dla mnichów, zdając się na wolę Boga. Nie spotlcawszy oporu nieprzyjaciel wdziera się do komnaty w którejśmy się schronili. Odzywamy się doń słowami pokoju.

„Nie lękajcie się niczego—odrzekł jeden z nich—

naczelnik k a z a ł nam tylko opanować wasze mienie i osoby." Poszliśmy za nimi bez oporu, ciesząc się, że wiemy przynajmniej, co się dzieje. Osadzają nas w samotnym domu, który został więzieniem. Ale wkrótce przybywa nowa gromada, a n i e znajdując j a d ł a ani napoju, domaga się burzliwie o swoją część łupów i niewolników. Wszczęła się straszna kłótnia. Wreszcie naczelnik gromadzi całą bandę w porządku i daje rozkaz odwrotu. Napastnicy zo- stawiają starców i chorych i tworzą trzy gromady:

jedną z mnichów, drugą ze służby, trzecią z by- dła. Dano hasło, cała kolumna ruszyła w drogę

http://rcin.org.pl

(18)

wśród k r z y k ó w i n a r z e k a ń wieśniaczek, k t ó r e widząc swych mężów, uprowadzanych razem z na- mi, b ł a g a ł y niebo o opiekę. W s t ę p u j e m y na K a - tzenstrick, upadając ze znużenia. Nie mógłbym stąpić ani k r o k u naprzód, g d y b y jeden z groma- dy nie p r z y w i ą z a ł mnie do ogona swojej mulicy.

P r z e b y w s z y płaslcowzgórze schodzimy k u A l m a t t , gdzie nas zatrzymują. Służbę k l a s z t o r n ą puszczo- no na wolność za okupem pieniężnym. N a s umie- szczono j a k o jeńców w domu W e r n e r a Abacker'a, gdzie z o s t a j e m y przez pięć dni, aż do przybycia landamanna, k t ó r y nas potem zaprowadził do Schwyz'u. Braciszkowie szli pieszo, księża jechali konno. K a p e l m a j s t e r k l a s z t o r n y , odziany w ko- stium urzędowy, nie m ó g ł ogromnych butów wsa- dzić w strzemiona. U d e r z a ł tedy konia po bokach zwisłemi nogami, w sposób wielce komiczny.

W ś r ó d rozgłośnych śmiechów t ł u m u przechodzi- my przez ulice Schwyz'u. Grdyśmy przybyli do gminnego domu, mer i radcowie kłócili się o to, co m a j ą z nami robić. W czasie t y c h rozpraw proboszczowi ze Schwyz'u pozwolił l a n d a m a n n poczęstować nas dobrym obiadem. W i e c z o r e m landamann oświadczył, że powierza nas opiece P i o t r a J o c h o l f a , co nas wielce przestraszyło, gdyż człowiek ten b y ł najgorszym w c a ł y m mie- ście, pozbawionym w s z e l k i e j litości. Dziewięciu poszło doń na kolacyę: siedmiu braciszków l u b księży, i n t e n d e n t i odźwierny klasztoru. Mogliśmy t y l k o ł z y wylewać, a g d y ś m y wstali od stołu, nic

*nie j a d ł s z y , kobiety gorsze jeszcze od mężczyzn

http://rcin.org.pl

(19)

rzucały na nas obelgi i przekleństwa. „To dla nich za dobre!"—krzyczały—„to za dobre dla tych mnichów, którzy nas niesłusznie wyklęli, k t ó r z y nam wydzierali ostatnie k a w a ł k i chleba! Niech cierpią j a k myśmy cierpieli, niech zapłacą" za swe zbrodnie!" Trzymano nas sześć t y g o d n i w śeisłem zamknięciu, poczem odprowadzono gdzieindziej i n t e n d e n t a i odźwiernego. W k r ó t c e potem prosi- liśmy, a b y pozwolono wyprawić posłańca dla roz- poczęcia u k ł a d ó w o uwolnienie. L a n d a m a n przy- s t a ł na to, zasięgnąwszy zdania R a d y . W y s ł a l i - śmy deputowanego, R u d o l f a de W ü n n e n b e r g , któ- ry u d a ł się do hr. v. T o g g e n b u r g i v. H a p s b u r g , d o s t a ł od nich listy, w s t a w i a j ą c e się za nami do L a n d a m a n n a Schwyz'u.

„ W t r z y dni po powrocie W u n n e n b e r g a zebrało się zgromadzenie pierwotne, ogłosiło wolność i amnestyę. Proboszcz, k t ó r y przed j e d e n a s t u dnia- mi zaprosił nas dla pocieszenia na obiad, w y d a ł teraz w s p a n i a ł ą biesiadę na cześć naszego oswo- bodzenia. Nasyciwszy się obficie jadłem i winem, (a wino dał wyborne!) powróciliśmy do opata, k t ó r y t a k b y ł wzruszonym, widząc nas zdrowych i całych, że p ł a k a ł obficie i serdecznie. W y p r a - wił nam b a n k i e t wspaniały, przy k t ó r y m krąży- ł y obficie pełne puhary. Orzeźwieni, weseli na sercu spędzaliśmy czas swobodnie."

P o n i e w a ż mnisi pochodzili ze znakomitych ro- dzin, uwięzienie ich w y w o ł a ł o silne wzburzenie.

J e d n y m z jeńców b y ł hr. v. Regensberg, inny zaś

http://rcin.org.pl

(20)

należał do familii Hapsburg'ów. Prawie wszyscy byli szlachcicami lub baronami. Dostawszy się do swej twierdzy arystokratyczni mnisi, rzucili znowu l d ą t w ę na cały kanton Schwyz, udając się z prośbą do hrabiów austryackich o wykonanie tego dekretu nietylko w Schwyz'u, ale i we wszystkich krajach, które ośmieliły się w czasie k ł ó t n i stanąć po stronie tego kantonu. A u s t r y a ruszyła zbrojno z rycerstwem, podstąpiła pod Morgarten ale musiała się cofnąć, nie mogąc nad- kruszyć tej żyjącej skały.

— „Jeszcze tylko dwa kroki, a zobaczymy ka- . pliczkę św. Meinrad'a!" — z a w o ł a ł pater.

Przeszedłszy łąkę, okrążaliśmy wtedy krawędź lasu jodłowego. Przed sobą widzimy nie daleko na górskim stoku dwóch wieśniaków, klęczących i pogrążonych w modlitwie.

— „Oni już widzą wieże, których my dostrzedz nie możemy" — r z e k ł pater. W k r ó t c e padł na ko- lana wołając: „Tam! tam!"

U stóp naszych rozciąga się zieleniejąca dolina, otoczona ponuremi wzgórzami. Głąb jej szersza od innych w tym k r a j u , pokrywa się wybornie nawodnionemi pastwiskami. Przez dolinę k r ą ż y droga, ozdobiona tu i owdzie po bokach dumkami i kościołami, gubiąc się wśród t ł u m u chatek, któ- re z odległości zdają się klękać u stóp budowli dziwnej i wspanialej. Budowla ta zamyka dolinę swemi olbrzymiemi wieżami i wielkiemi pawilona-

http://rcin.org.pl

(21)

mi, sterczącemi niby wierzchołek góry, k t ó r y oderwał się ze szczytu aby wrosnąć w nizinę. Oto opactwo b e n e d y k t y ń s k i e w Einsiedeln z pięknym kościołem M a t k i Boskiej Pustelniczej, wznoszą- cym się na wzgórzu, gdzie niegdyś b y ł a kapliczka i grób św. Meinrad'a. Klasztor ten godzien uwa- gi nie t y l k o dla swej piękności, ale i historycznej sławy.

R O Z D Z I A Ł X X I . Kaplica św. Meinrad'a.

Cela św. Meinrada stopniwo zamieniała się na kościół... opactwo i... miasto.

Pomiędzy miastem a klasztorem rozciąga się plac, przypominający na małą skalę dziedziniec przed kościołem św. Piotra w Rzymie. J e s t on t a k obszerny, że sto tysięcy pielgrzymów może na nim klęczyć w dni świąteczne, gdy długa cze- reda księży i zakonnic idzie z procesyą, niosąc chorągwie i krzyże.

Plac ten niezmiernie przypomina Rzym. Opaci, k t ó r z y stworzyli pierwszy jego projekt, byli ksią- żętami świętego rzymskiego cesarstwa, archi- tekci k t ó r z y go wykonali, mieli oczy ciągle na Rzym zwrócone. Klasztor i kościół są wzniesio- ne w stylu romańskim,— esplanada, posągi ischo-

http://rcin.org.pl

(22)

dy noszą cechę stylu włoskiego. W s z y s t k i e ze- wnętrzne i wewnętrzne szczegóły budowli, zosta- ł y pomyślane i w y k o n a n e w duchu romańskim.

N a środku placu t r y s k a szemrząca fontanna. Ta- ras prowadzi do bazyliki, a r k a d y k a m i e n n e ota- czają część placu, naśladując skromnie w s p a n i a l e kolumnady Bernin'a.

T r z e b a dużo wody pić na t y m placu. Powiada- j ą że f o n t a n n a t r y s k a j ą c a w środku, n a z w a n a źró- dłem M a t k i Boskiej j e s t świętą krynicą. Einsie- deln jest miejscem s ł a w n e m cudami, z k t ó r y c h n a j w i ę k s z e s p e ł n i a ł y się zawsze przy źródle Ma- t k i Boskiej. Nad w y t r y s k i e m wznosi się s t a t u a Najświętszej P a n n y , pod k a m i e n n y m baldachi- mem, w s p a r t y m na siedmiu kolumnach z szarego marmuru, uwieńczonym godłami w ł a d z y najwyż- szej: k o r o n ą cesarską, globem, półksiężycem i gwiazdą. P i e l g r z y m i powiedzą wam, że to j e s t źródło cudowne, które w z r o k p o w r a c a ślepemu, słuch głuchemu, a duszy zbrodniczej pierwotną czystość i niewinność. L e g e n d a głosi, że sam Zba- wiciel usiadł ongi przy niem, t a k samo j a k nie- gdyś przy studni J a k ó b a , że ochłi dziwszy spie- k ł e wargi, nasyciwszy pragnienie, p o w s t a ł i od- szedł, pobłogosławiwszy krynicę. K a ż d y piel- grzym, przybywszy do miasta, biegnie do wodo- t r y s k u . A l e nagle popada w wątpliwość. F o n t a n - na nie wyrzuca jednego strumienia wody, ale bije czternastoma strumieniami z bronzowych k r a n ó w mających k s z t a ł t y różnych p t a k ó w i zwierząt mi- stycznych. L e g e n d a nie powiada z k t ó r e g o otwo-

http://rcin.org.pl

(23)

ru pił Zbawiciel, tymczasem z tych czternastu je- den t y l k o jest błogosławionym. Niepodobna wie- dzieć, k t ó r y jest t y m w y b r a n y m , więc gorliwy pielgrzym pije ze wszystkich, aby n a b r a ć pewno- ści, że pił wodę błogosławioną.

Zresztą m a l e ń k i ł y k świętego n e k t a r u nie mógłby t u wystarczyć. Czyż t a k a odrobina w o d y może obmyć grzesznika? W s z a k trędowaci mu- sieli się wielokrotnie nurzać w J o r d a n i e . P o g a r - dzanie t a k r z a d k i m darem byłoby nieprzyzwoito- ścią. G d y gospodarz zaprosi na biesiadę nie lubi, aby goście spoglądali t y l k o na podawane do stołu pokarmy, nie kosztując ich wcale. T r z e b a jeść, aby potem... dziękować. Ż a d n a pobożna dusza, przechodząc mimo studni Jaltóba, nie zadowol- n i ł a b y się jednym haustem, g d y b y p r z y p a d k i e m s t u d n j a t a miała... wodę. J a k ż e b y tedy pielgrzym, p r z y s t ę p u j ą c do źródła M a t k i Boskiej, m i a ł się zadowolnić skosztowaniem t y l k o świętego p ł y n u ? Powinien pić z każdego k r a n u i to pić obficie.

Czternaście t a k i c h libacyj aż n a d t o w y s t a r c z a aby ugasić pragnienie, n a w e t po odbyciu pieszo mil dwunastu w czasie letniego s k w a r u .

S e t k a mężczyzn i kobiet otacza fontannę, cze- k a j ą c swej kolei. Zarówno mężczyzni j a k i kobie- t y pochodzą z wszystkich k r a j ó w , należą do w s z y s t k i c h w a r s t w społecznych, noszą k o s t i u m y w s z y s t k i c h cywilizowanych narodów ziemi. W i e l - k a d a m a angielska stoi przy dziewczynie ze Szwabii, h r a b i a belgijski depcze po nogach wło-

http://rcin.org.pl

(24)

skiego mnicha. S t a r z y wojacy, przekupnie owo- ców, silni pasterze, przebiegli księża, młode ma- t k i niosące na rękach dziatwę, na pół ślepi staru- szkowie — wszyscy t ł o c z ą się, aby mieć przystęp do źródła. K o b i e t y szczególniej przeciskając się na około f o n t a n n y p i j ą z każdego k r a n u po kolei, upewniając się tym sposobem o dobrym s k u t k u swych usiłowań. I n n i potrafią zaledwie docisnąć się do k i l k u t y l k o otworów, od drugiego idą na- p r z y k ł a d do siódmego, od dziewiątego do dwuna- stego. Ci biedni ludzie po t a k wielkich w y s i ł k a c h , nie wiedzą dobrze czy pili ze wszystkich kranów.

Gdy zachodzi chociaż najlżejsza wątpliwość w tej mierze, muszą rozpoczynać na nowo.

Ale oto t a m — w tłumie — siostra Agnieszka!

J e j odzież bardziej p o k r y t a pyłem, t w a r z silniej opalona. Uśmiechnęła się do nas w uśmiechu tym, widać j a k o b y wspomnienie owego krzyża, pod któremeśmy j ą znaleźli, owego lodowca Wśród którego się z b ł ą k a ł a i upadła, owej rozmo- w y po zachodzie słońca, w s k u t e k której nas po- rzuciła t a k niegrzecznie. Odwraca się przestraszo- na od dam niemieckich zdobnych o k a z a ł ą t u s z ą , k t ó r e cisną się g w a ł t o w n i e do źródła, szeleszczą do koła ciężkiemi spódnicami, popychają i odtrą- cają słabszych pielgrzymów.

Siostra A g n i e s z k a spogląda n a mnie i pyta:

— „Nie będziesz pan pić tej wody, b ł o g o s ł a w i o n e j przez Zbawiciela naszego?"

http://rcin.org.pl

(25)

— „Czy uznajesz pan tę legendę o źródle?" — s p y t a ł e m mnicha B e n e d y k t y n a , k t ó r y p r z y ł ą c z y ł się do n a s na placu.

— „Dla czegóżby nie? — z a w o ł a pater, uprze- dzając odpowiedź B e n e d y k t y n a — w k a ż d y m za- k ą d k u tego świętego placu z n a j d z i e s z ^ a n pamią- t k i cudów ze wszystkich epok czasu, tradycye:

ugaszenia pożaru, wypędzenia djahła, w y g r a n e j bitwy, stłumionej zarazy, przywrócenia szaleńco- wi r o z s ą d k u , oswobodzenia niewolnika, u r a t o w a - nia żeglarza od rozbicia, z a t r z y m a n i a powodzi, przywrócenia w ł a d z y zeschniętej ręce, powróce- nia mowy niememu, uwolnienia febrycznego od paroksyzmów, uleczenia paralityków. Dla czegóż więc nie wierzyć m a m y w cuda, spełniające się przy źródle M a t k i Boskiej?"

— Roczniki nasze nie z a w i e r a j ą tej legendy —- odpowiada ojciec B e n e d y k t y n bardziej umiarko- wany. — Posiadamy listę cudów, k t ó r e się t u t a j spełniały od wielu wieków. Mamy nadzieję p e ł n ą ufności, że będzie ich więcej. W liczbie j e d n a k cudów, któremu podobało się obsypać nas P a n u Bogu, nieznajdujemy żadnego dowodu na to, aby Zbawiciel odwiedzał nasze źródło."

— „ L i s t a wasza niezupełna — z a w o ł a ł pater — pomijacie najwspanialsze cuda, chociaż święci j e poświadczyli, chociaż Rzym je u w a ż a za prawdzi- we. Pomijacie cuda Meinrad'a i jego k r u k ó w — co mówię? — pomijacie cudowne poświęcenie Kapli- cy M a t k i Boskiej.

http://rcin.org.pl

(26)

Święty Meinrad należał do szlachetnej familii.

Berthold de Hohenzollern, ojciec jego, w y s ł a ł mło- dego chłopca na Reichenau, wysepkę wśród jezio- ra Zeller, gdzie znajdowało się opactwo Bene- dyktyńskie. D w a j wujowie Meinrad'a byli kiero- wnikami klasztoru. Tam ukończył nauki i obrał sobie powołanie religijne. Jego wiedza, młodość i szlachetna postać, zwracały uwagę wszystkich.

Niewielki klasztor w Bellingen na jeziorze Zü- rich, szukając dla siebie zwierzchnika, ofiarował mu tę godność. Pełen skromności chciał odmówić takiego zaszczytu, ale zwierzchnik k a z a ł mu go przyjąć. Przechodząc przez Zürich w drodze do Bollingen, odwiedził przełożoną wielkiego kla- sztoru, która przyjęła go z niezmierną życzliwo- ścią, obdarzyła statuą Najświętszej P a n n y z Dzie- ciątkiem Jezus. Statua Była niewielką, więc Mein- rad zaniósł ją własnemi rękoma i powiesił na murze własnego klasztoru. Później zasłynęła jako cudowna. Młody Benedyktyn nsiadłszy w Bollin- gen, spoglądał często na przeciwległą stronę je- ziora, na samotne wzgórza i lasy które okalały brzeg południowy. W skutek tego poczuł w so- bie nagle obudzoną gorącą żądzę wstąpienia na t e szczyty, wyszukania w tych ponurych pustyniach samotnego kącika, w którym by się mógł u k r y ć przed wzrokiem żyjących. Jan Chrzciciel był jego ulubionym świętym. Na wzór tego Nazarejczyka pragnął żyć samotnie. Przebył tedy jezioro, za- brawszj^ ze sobą tylko ustawę klasztorną, mszał i Statuę Maryi Dziewicy z dzieciątkiem Jezus,

http://rcin.org.pl

(27)

którą mu dała ksieni w Zurich' u. Dostał się na górę Etzel, gdzie w y k o p a ł sohie pustelniczą ja- skinię, przy której krzyż postawił. W k r ó t c e je- dnak odszukali go górscy pasterze i mieszkańcy brzegów jeziora. Wszyscy schodzili się do pustel- ni, prosząc o pomoc duchowną, gdyż Meinrad był wielkim spowiednikiem. Chociaż odznaczał się surowością słowa i szorstkością obejścia, lud biegł do niego od wschodu i zachodu. Góra E t z e l stała się miejscem uczęszczanem, t a k że wkrótce dla Meinrada okazała się nadto piękną i nadto blizltą świata. Niebyło sposobu na takim pagórku ukryó się przed wzrokiem ludzkim. Po za jego pustelnią rozciągał się na górach las dziki i nie- dostępny, nazwany przez pasterzy dzikim borem.

Meinrad puścił się w głąb niego, a torując sobie przejście wśród drzew i głazów, dostał się do źró- dła, które płynęło w dzikiem i samotnem miej- scu. Zatrzymał się t u t a j , wydrążył sobie jaskinię i zbudował kapliczkę, aby miał gdzie umieścić statuę Maryi Dziewicy i dzieciątka Jezus. Powró- cił na górę Etzel dla odszukania mszału i homilij, poczem pędził dni swoje w t y m dzikim zakącie w towarzystwie dwu kruków, rozmyślając o taje- mnicach naszej świętej wiary. Mnóstwo ludzi bie- gło za nim do nowej pustelni, Meinrad zbierał ich w gromadki i błogosławił. Nakoniec dwaj zło- dzieje których przyjął do pustelni, zabili go kija- mi myśląc, że posiada bogactwa.

Ale Meinrad posiadał t y l k o łóżko, statuę i Włosienicę. Mordercy nieznalazłszy, czego szu-

http://rcin.org.pl

(28)

kali, uciekli do Zurichu, ścigani przez k r u k ó w . Nie mogli odpędzić od siebie tych p t a k ó w . W Zu- richu schronili się do oberży, ale k r u k i mściciele, dostawszy się do okien t ł u k ł y w nie dopóty, do- póki w ł a d z e Zurich'skie n i e n a k a z a ł y śledztwa, zdumione t y m cudem. P r z y p r o w a d z e n i przed kra- t k i sądowe mordercy, wyznali swą zbrodnię.

— „ W a s z e roczniki ten cud p o t w i e r d z a j ą " — powiada pater — „dwa k r u k i z n a j d u j ą się n a w e t w w a s z y m herbie."

B e n e d y k t y n odpowiedział uśmiechem.

W i e l u pustelników osiedliło się n a około celi św. Meinrada. Żyli w chatach, t u i owdzie roz- proszonych n a dolinie aż do owego czasu, w któ- r y m św. E b e r h a r d z b u d o w a ł k o ś c i ó ł i umieścił w nim statuę M a t k i Boskiej z dzieciątkiem J e z u s . B y ł to p u n k t wyjścia, z którego powstało opactwo Einsiedeln. G d y skończono budowę kaplicy, Kon- rad, b i s k u p Konstancyeński, p r z y b y ł aby j ą po- święcić. U d a j ą c się j e d n a k wieczorem do nowego kościoła razem z wieloma mnichami dla odmówie- nia pacierza, z wielkiem zadziwieniem u j r z a ł ka- plicę błyszczącą ś w i a t ł e m niebiańskiem i Chry- stusa, k t ó r y w t o w a r z y s t w i e czterech ewangeli- stów, stojąc przy o ł t a r z u , sam we w ł a s n e j osobie poświęcał n o w y budynek. T ł u m y aniołów p a l i ł y k a d z i d ł a , św. Michał d y r y g o w a ł chórami, św.

Piotr i św. Grzegorz stali po za Chrystusem. Bi- s k u p rozciągnięty na ziemi, modlił się aż do godzi- ny jedenastej nazajutrz. Zakonnicy, myśląc że za-

Szwajcarya T. II. 4

http://rcin.org.pl

(29)

Snął, pociągnęli go za habit; odwrócił się natych- m i a s t i opowiedział w s z y s t k o , co widział. Myśleli że to było t y l k o widzenie. B i s k u p zgodził się na- reszcie poświęcić kościół i zaczął ceremonię, ale nagle głos ogromny rozległ się po kościele od pod- ziemiów aż do sklepienia, wołając donośnie: „ Ces- sa, cessa frater! Capella dwinitus consecrata esł!u Kon- rad w s t r z y m a ł się, gdyż ktoś potężniejszy i dostoj- niejszy od niego dokonał już obrzędu. T y m sposo- bem spełniło się poświęcenie kaplicy M a t k i Bo- skiej.

— „ W a s z e roczniki potwierdzają t a k ż e to cu- downe poświęcenie" — r z e k ł pater.

K r ó t k i e milczenie. B e n e d y k t y n widocznie nie m a chęci w tym przedmiocie rozprawiać. P a t e r z a u w a ż y ł to i obrócił się k u mnie, wzruszając zna- cząco ramionami.

— „Cud podobny, aby b y ł wiarogodnym, po- t r z e b u j e wielu ś w i a d e c t w " — r z e k ł e m z kolei.

— „Świadczy o nim św. K o n r a d , k t ó r y w tej mierze napisał dzieło pod t y t u ł e m : „De secretis se- cretorum" świadczą także: papież Leon V I I I , ce- sarz Otton, mnich U l r y k i wielu innych. Innocen- t y I V , Marcin I V i Mikołaj I V potwierdzili w t y m względzie bullę Leona. Dziesięciu papieży nastę-

S

nie potwierdziło t e bulle poprzedników swoich, eżeli świadectwa potwierdzają prawdziwość wy- darzeń, to bez wątpienia poświęcenie kaplicy M a t k i Boskiej j e s t f a k t e m n i e w ą t p l i w y m . "

http://rcin.org.pl

(30)

B e n e d y k t y n lekko się uśmiecha. P a t e r odwraca się znowiT do mnie i odzywa się cokolwiek ironi- cznie: „ T a k samo j a k święty Meinrad na górze Etzel, znajdujemy się nadto blizko świata. Gdy- byśmy się mogli trzymać dalej od niego, nieposła- libyśmy t a k wiele złota św. Meinrada do Stanów Zjednoczonych."

Złoto św. Meinrada w Stanach Zjednoczonych!

Oskarżenie t a k i e opiera się na istotnym fakcie.

J e s t to cała historya. W 1848 r o k u zakonnicy za- niepokojeni wypadkami, które miały miejsce we F r e i b u r g u i Luzernie, spieniężyli swe m a j ą t k i , i znaczną część ich posłali do Indiany. Tam ka- zali sobie wybudować drugie siedlisko, w którem spodziewali się znaleść bezpieczniejsze schronie- nie. Mnich anglik zarządza ich kościołem i fermą w Stanach Zjednoczonych. Aż do tej chwili za- konnicy niepotrzebowali uciekać. Braciszkowie w Einsiedeln niechętnie rozmawiają o tych fundu- szach umieszczonych w obcym kraju.

Przezorność t a k bardzo światowa, świadczyć się zdaje, że pokładają niezbyt wielką ufność w Mat- ce Boskiej i Dzieciątku Jezus.

Przechodząc ponownie przez wielki plac, spo- t y k a m y siostrę Agnieszkę przy źródle Matki Bo- skiej i pomagamy jej pić świętą wodę. Przy czter- nastym kranie przestaje odmawiać różaniec, wy- dając się być cokolwiek znużoną.

— „Czy na nocleg udacie się siostro do klaszto- ru w Au?"

http://rcin.org.pl

(31)

•— „Nie — t a k daleko nie pójdę. Noce t e r a z ciemne a drogi niebezpieczne. Pozwolono n a m tu- t a j niedaleko zamieszkać. J u t r o święto Różańca.

Musimy w s t a ć dobrze przed świtem i zabrać się do dzieła."

R O Z D Z I A Ł X X I I .

Ś w i ę t o R ó ż a ń c a .

/

Bum! Rzucam się g w a ł t o w n i e na łóżku. J a k i ż to h u k w s t r z ą s a t a k silnie wielkim, k a m i e n n y m domem i budzi mnie t a k nieprzyjemnie? Może w y s t r z a ł armatni? Czyżby j a k i e m u szaleńcowi m o g ł a przyjść do g ł o w y myśl podobna, aby strze- l a ł w pośród nocy przy b u d y n k a c h kościelnych?

To p e w n o meteor j a k i spadł na ziemię, to pewno góra j a k a w wąwóz runęła. Bum! — Jeszcze raz!

Co to ma znaczyć? W y s k a k u j ę z ł ó ż k a , o t w i e r a m okno i s p o g l ą d a m w ciemności, widzę t y l k o m g ł ę , a słyszę bluzganie deszczu, spadającego w p o t o k i . Bum! B ł y s k oślepia me oczy; czuję szum w uszach.

T a k — to s t r z a ł armatni; — nie ma wątpliwości.

Co za pomysł w a r y a c k i : strzelać przed z a r a n i e m dnia świątecznego? Może to m i e s z k a ń c y Schwyz'u po raz d r u g i schodzą z K a t z e n s t r i c k u ?

Z a m y k a m okno i patrzę n a zegarek. W s z a k to dopiero trzecia godzina po północy — k ł a d ę się więc do ł ó ż k a , dzwoniąc zębami. Z a m y k a m oczy i p r ó b u j ę zasnąć. P o pięciu minutach znowu: Bum!

http://rcin.org.pl

(32)

po dziesięciu jeszcze: bum! Drzą mury, s t u k a j ą okna, trzęsą się d r z w i i f u t r y n y . Słucham i liczę w y s t r z a ł y : pięć, siedm, dziesięć — bum, bum!

N a k o n i e c zapalam świecę i dzwonię.

— „Co znaczy ten huk?"

— „ T e n h u k " — odrzecze zaspany lokaj „czy pan nie wie j a k i dzień mamy dzisiaj?"

— „Święto różańca — nieprawdaż?"

— „ T a k — dla tego też z a r m a t strzelają. — To święto M a t k i Boskiej."

— „Ale dla czegóż z a r m â t strzelają?"

— „Dla tego, że święto M a t k i Boskiej. Strze- lają, aby wszystkich zbudzić, aby nie b r a k o w a ł o nikogo na j u t r z n i w dniu uroczystym N a j ś w i ę t s z e j P a n n y . "

Bum! bum! — n i e z w l e k a j ą c dłużej, w s t a j ę i ubieram się, gdyż na t e j w ą z k i e j dolinie, otoczo- nej s k a ł a m i i lasami, n i k t b y spać nie mógł wśród armatniego huku. Słyszę zresztą na ulicach h a ł a s k r o k ó w i dźwięki rozmowy. Można już widzieć na w i e l k i m placu t ł u m y pielgrzymów, k t ó r z y snują się j a k mary wśród zmroku i deszczu, oble- g a j ą c źródło M a t k i Boskiej. Kościół błyszczy ś w i a t ł e m a z ostatnim w y s t r z a ł e m d z i a ł o w y m , w}rniosłe wieżyce w s t r z ą s a j ą ciemności t a k do- nośnym hukiem dzwonów, j a k i chyba t y l k o w Mo- s k w i e usłyszeć można. W s z y s c y już w s t a l i i wy- szli na ulice. Mężczyzni, kobiety, dzieci, żołnie-

http://rcin.org.pl

(33)

rze, mnichy, profesorowie, służące, mamki i b o n y tłoczą się wśród deszczu i mroku, aby na to ha- sło do modlitwy pospieszyć na jutrznię.

0 czwartej, a więc na dwie godziny przed wschodem słońca, odprawia się msza przy o ł t a r z u M a t k i Boskiej, przed s ł a w n ą s t a t u ą , k t ó r ą św.

Meinrad zaniósł do swej samotnej celi.

S t a t u a t a s p r a w i a ł a mnóstwo cudów. T r z y ra- zy pożar zniszczył kościół cały, a za każdą r a z ą płomienie oszczędzały to dzieło sztuki, k t ó r e uni- k ł o ciosów z r ą k s t a r o ż y t n y c h Szwajcarów i no- woczesnych F r a n c u ą ó w . B e n e d y k t y n i nie l u b i ą Francuzów, k t ó r z y zdobyli kościół i klasztor w Einsiedeln w czasie n a p a d u na Szwajoaryę.

Zburzyli kaplicę M a t k i Boskiej, zagrabili z ł o t e blachy i wieńce, prochy świętych rzucili na śmie- cie. A s t a t u a ? F r a n c u z i zdjęli j ą z piedestału, ale przekonali się, że ozdoby metalowe b y ł y lichemi b l a s z k a m i , że kamienie były fałszywe. Zawieźli ją do P a r y ż a , j a k o z a b y t e k przeszłości, j a k o cieka- wy okaz z k r a j u , gdzie lud niezupełnie głupi, czcił j e d n a k k a w a ł e k drewna i trochę lichych ka- mieni. G d y j e d n a k B e n e d y k t y n i powrócili do kla- sztoru, przynieśli s t a t u ę nie z F r a n c y ! ale z Tyro- lu, u t r z y m u j ą c że F r a n c u z i porwali do P a r y ż a n a u m y ś l n i e podrobioną kopię, k t ó r ą zakonnicy w chwili ucieczki zostawili na pastwę drapie- żnym łupieżcom.

Kośoiół jest wielce obszerny. Malowidła i zło- cenia w nowo-romańskim s t y l u ozdabiają chór i

http://rcin.org.pl

(34)

ołtarz. N a w a błyszczy światłem i roi się t ł u m e m pobożnych. Żywość i barwistość przypominają zgromadzenia kościelne H i s z p a ń s k i e lub Sycylij- skie. Nisze z posągami świętych i aniołów, skle- pienie, a r k a d y i k o l u m n y — w s z y s t k o to p o k r y t e arabeskami, niebieskiemi i różowemi k w i a t a m i , wśród k t ó r y c h błyszczą koła i linie złociste. W ko- ściele mnóstwo mnichów i zakonnic, młodzień- ców i dziewic, mężczyzn ubranych w p ł a s z c z e i niosących s a k w y , k o b i e t p r z y s t r o j o n y c h w żół- te i różowe szaty. T u i owdzie klęczy mężczyzna, ale kobiet jest pięć r a z y więcej, podobnie j a k w e Włoszech łub Hiszpanii. Szczególniej dwa ołta- rze z w r a c a j ą na siebie uwagę pielgrzymów, klę- kających przed w s z y s t k i e m i świętościami w ko- ściele, bojąc się obrazić którego z potężnych p a t r o - nów. Ten przywilej posiadają ołtarze: R ó ż a ń c a i świętego Meinrada, błyszczące malowidłem i lam- pami. Po nad ołtarzem Różańca z n a j d u j e się obraz p r z e d s t a w i a j ą c y drabinę J a k ó b a , p o k r y t ą mnó- stwem wstępujących i schodzących aniołów. N a obrazie c z y t a m y napis z P i s m a świętego: „ Z a p r a - wdę, P a n tu p r z e b y w a . " P o nad ołtarzem św.

Meinrada inny obraz p r z e d s t a w i a tego p u s t e l n i k a wraz z jego celą. P r z e d k a ż d y m ołtarzem klęczy osobna gromadka. Kościół jest t a k obszerny, że k a ż d y znajdzie miejsce dla wygodnej m o d l i t w y . G-dy j e d n a k w k a p l i c y M a t k i B o s k i e j zaczyna się msza uroczysta, w s z y s t k i e g ł o w y i oczy z w r a c a j ą się k u cudownemu przybytkowi.

http://rcin.org.pl

(35)

Kaplica Matki Boskiej z czarnego marmuru znajduje się pod kopułą, w pośrodku nawy. W y - bitnie przedstawia myśl k t ó r a kierowała jej bu- dową: jest to grób w pośród kwiecistego pola.

Czarna ta kaplica, wraz z posągami drewniane- mi pomalowanemi na biało, jest otoczona k r a t ą w k t ó r e j dwoje drzwi się znajduje. Wielkością dorównywa mniej więcej grobowi Chrystusowe- mu. Dawniej sześć lamp płonęło nieustannie w t y m świętym p r z y b y t k u . Każdy katolicki kan- ton Z w i ą z k u dostarczał oliwy dla jednej lampy.

T y m sposobem światło tliło się nieustannie; dzi- siaj jednak, gdy radykalni górą, lampy pogasły dla b r a k u oliwy. Ś w i a t ł a zresztą teraz niepotrze- ba; k a ż d y pielgrzym albowiem uważa za obowią- zek zapalić przynajmniej jedną świecę. Każdy ką- t e k kaplicy, jej k r a t y , kolumny, k a ż d e słowem miejsce na którem można umieścić świecę—wszy- s t k o to bije blaskiem płonącego wosku.

Ksiądz z akolitami znajduje się we w n ę t r z u p r z y b y t k u . Do koła ciśnie się co najmniej trzech tysięczny tłum pielgrzymów, których dusze pała- j ą nadludzkim zachwytem. Dla wszystkich tych korzących się istot statua nie jest lichym ka- w a ł k i e m drewna, ozdobionem metalowemi bla- szkami, ale przybytkiem, w którem zamieszka- ł a niepokalana dziewica. Nigdzie niewidziałem sceny podobnej, chyba tylko przed I w e r s k ą bramą w Moskwie, gdzie znajduje się czarny obraz Ma- t k i Boskiej Iwerskiej. W s z y s t k i e namiętności

http://rcin.org.pl

(36)

wstrząsają kolejno temi tłumami, k t ó r e chwilami niemieją od religijnej bojaźni, chwilami znowu w y b u c h a j ą szalonym zapałem w burzliwych i bez- ł a d n y c h śpiewach. J e d n i biją czołem o k a m i e n n e p ł y t y posadzki, drudzy wznosząc ręce do góry, w o ł a j ą w utrapieniu i boleści: „Maryo! Maryo!

w y b a w n a s od piekła!" G r o m a d k a k o b i e t w s t a j e s z u k a j ą c pieniędzy w kieszeniach. „Proszę o świe- czkę — dajcie mi świeczkę!" w o ł a j ą na przemia- ny. K u p i w s z y od kościelnego sługi, s t a w i a j ą j ą w k t ó r y m k o l w i e k z a k ą t k u m a r m u r o w e j k a p l i c y , k t ó r a s k r y w a się pod falami ognia. K s i ą d z obda- rzony w s p a n i a ł y m głosem, intonuje mszalne śpie- wy. W g ł ó w n y c h chwilach obrzędu brzęczy sre- b r z y s t y dzwonek, podczas podniesienia grzmi wy- s t r z a ł działowy, a serca pobożnych drżą uroczy- stym zachwytem.

K r ó t k a chwila milczącego skupienia. .. echo w y s t r z a ł u wspaniale r o z p ł y w a się w przestrzeni, n i k n ą c powoli.... potem o k r z y k radosny ludu wi- t a cud odnawiający się codziennie: przemianę wi- na i chleba w ciało i k r e w Chrystusową.

P o d koniec ofiary, w s z y s t k i e t w a r z e p a ł a j ą nad- ziemskiem światłem, j a k gdyby pielgrzymi dostą- pili ł a s k i obejrzenia z a k ą t k a w nieznanym świe- cie. T e n odblask przelotny jak t r w a n i e uśmiechu, z n i k a n a t y c h m i a s t . Promienie szczęśliwości, cho- ciaż na chwilę t y l k o b ł y s k a j ą z oczu i p o z ł a c a j ą czoła pobożnych, ozdabiają j e d n a k t a k niebiańsko t e n tłum wiejskich tkaczów i alpejskich pasterzy,

http://rcin.org.pl

(37)

że patrząc na nich, widzisz j a k o b y b r a c t w o świę- tych.

Od piątej do szóstej godziny przechadzamy się po szerokiej nawie, oglądamy przedmioty „ e x v o t o "

przybite do drzwi albo zawieszone na sznurach:

l a l k ę woskową, k a w a ł e k na pół spalonej szmaty, niezdarne malowidło, p r z e d s t a w i a j ą c e j a k i e ś cu- downe uleczenie. P r z y każdem „ex voto" znajduje się s t a t u e t k a M a t k i B o s k i e j z dzieciątkiem. Po- tem wspólnie z t ł u m e m przechodzimy od o ł t a r z a św. A n n y do ołtarza św. Józefa, a następnie Św.

B e n e d y k t a . P r z e g l ą d a m y listę w s z y s t k i c h opa- tów, k t ó r z y tu panowali i umarli, począwszy od św. E b e r h a r d a , hr. F r a n k o n i i (959 r.) aż do wiele- bnego Celestyna Müller ze Schinerikon'u w kanto- nie Śt. Gallen (1845 r.). Trzecim z rzędu w t y m spisie j e s t św. Grzegorz, n a z w a n y synem E d w a r - da I k r ó l a Angielskiego, a szwagrem cesarza Ot- tona. W jego to osobie opat Einsiedeln o t r z y m a ł godność księcia cesarstwa.

O godzinie szóstej, razem ze wschodem słońca, o d b y w a się osobne nabożeństwo na cześć św.

Meińrada, tej g w i a z d y całego k l a s z t o r u . W cza- sie t e g o obrządku, wspomina się w y ł ą c z n i e imię św. E b e r h a r d a i innych świętych, k t ó r z y poma- gali mu do wzniesienia tego kościoła n a pustyni.

P o skończeniu mszy, ksiądz razem z a k o l i t ą u d a j e się do jednego z bocznych ołtarzy, śpiewa werset, poczerń odwraca się do klęczącego ludu i błogosławi różańce które t r z y m a j ą w r ę k a c h

http://rcin.org.pl

(38)

pielgrzymi. N i e k t ó r z y z nich k o r z y s t a j ą c ze spo- sobności, oprócz z w y k ł y c h s k a p l e r z y dają do po- święcenia kilkanaście innych przedmiotów: amu- let, krucyfiks, z w i t e k wstążek, n i e k i e d y n a w e t pudełko świecidełek, t r z y m a j ą c to w s z y s t k o przed sobą razem ze skaplerzem. Z a k o n n i c y nie wyma- g a j ą z a p ł a t y za poświęcenie tych p a m i ą t e k ein- siedelnskich, ale pielgrzym, m a j ą c y pieniądze, sam się poczuwa do obowiązku złożenia z nich ofiary Bogu. D l a tego też w głębi, znajduje się k o r y t a r z , z a m k n i ę t y k r a t ą , po za k t ó r ą jeden z księży przyjmuje ofiary i udziela osobne błogo- sławieństwo ofiarodawcom.

O godzinie siódmej opat H e n r y k I V wchodzi do kościoła w t o w a r z y s t w i e swego k l e r u i siada na tronie, g d y tymczasem t r z e j księża celebrują summę przy wielkim ołtarzu. Obrząd to wspania- ł y i malowniczy, szczególniej pod względem m u - zykalności i pompy wystawnej. T r z y organy i mnóstwo innych i n s t r u m e n t ó w t o w a r z y s z y śpie- wom chóralnym. O r g a n y t e ustawione na wyż- szych galeryach p o s i a d a j ą tony zadziwiająco pię- k n e . Całą muzyczną częścią obrzędu k i e r u j e oj- ciec Schubiger, uczony b e n e d y k t y n , znany jako autor „Roses de Marie." Opat H e n r y k Schmid z B a a r w k a n t o n i e Zug, odznacza się powagą, szlachetną postawą, wspaniałym giestem i bia- łym włosem. P o d k a ż d y m względem godnym j e s t t y t u ł u księcia, k t ó r y m czczą go jeszcze pobożni pielgrzymi, chociaż oddawna z n i k ł a t a godność i w ł a d z a doczesna. Trzej księża, odprawiający

http://rcin.org.pl

(39)

niszę, u b r a n i są we w s p a n i a ł e szaty. Podczas pod- niesienia grzmi a r m a t a , t r z y tysiące osób k o r n i e zgina czoła k u ziemi w y d a j ą c o k r z y k i bólu albo radości.

O godzinie ósmej odbywa się kazanie, rozbie- rające piętnaście tajemnic różańca. Różaniec za- nim s t a ł się skaplerzem, b y ł formą m o d l i t w y po- dzielonej na t r z y części i piętnaście dekad, z któ- rych k a ż d a s k ł a d a ł a się z dziesięciu z d r o w a s i e k . Zmówienie całego różańca w r a z z piętnast oj- cze nasz i stu pięćdziesięciu z d r o w a ś k a m i u w a ż a się za czyn wielkiej zasługi przed Bogiem.

J e s t t o środek z b a w i e n i a ofiarowany ludziom przez kościół, pociecha dla biednych i malucz- kich duchem, z k t ó r y c h Chrystus w y b r a ł dwuna- stu apostołów stanowiących podwalinę jego nie- śmiertelnego kościoła.

O godzinie dziewiątej śniadanie, po k t ó r e m pobożni p o w r a c a j ą szybko ze w s z y s t k i c h go- spód, a b y się udać do Penitencyarza. J e s t t o ka- plica;, poświęcona grzesznicy z Magdala, n i s k a i sklepiona, zbudowana wśród grobów dawnych mnichów. Ciemny to i ponury przybytek, oświeco- ny płomieniem słabo tlejącej lampy i mgłem świa- tłem, k t ó r e przedziera się przez k i l k a otworów w y b i t y c h w murze. Śpiew pogrzebowy rozlega się po za k o t a r ą . Ksiądz s a m o t n y odprawia w cie- niu nabożeństwo. Ciemne okopcone freski ozda- biają sklepienie. W tej k a p l i c y św. M a g d a l e n y z n a j d u j e się czterdzieści sześć k o n f e s y o n a ł ó w

http://rcin.org.pl

(40)

u s t a w i o n y c h we dwa rzędy. N a k a ż d y m umie- szczono n a p i s Niemiecki, F r a n c u z k i albo R o m a ń - ski stosownie do języka, k t ó r y m w ł a d a spowie- dnik.

Księża siedzą w nich, słuchając dziejów h a ń b y i w y s t ę p k u , a szeregi ścieśnione p o k u t n i k ó w klę- czą i c z e k a j ą swej kolei. W n i e k t ó r y c h konfesyo- nałach księża słuchają od razu dwu penitentów.

D ł u g a p r a k t y k a n a d a j e ludziom biegłość we w s z y s t k i c h rzemiosłach, n a w e t w rzemiośle zgłę- biania serc ludzkich. Ojcowie nie m a j ą czasu do stracenia. Spowiadają albowiem przez rok c a ł y przecięciowo po c z t e r y s t a osób dziennie. Dzisiaj muszą z a ł a t w i ć około dwu tysięcy osób i pomimo najgorliwszej szybkości nie będą mogli w y s ł u c h a ć tego t ł u m u grzeszników przed północą.

O godzinie trzeciej o d b y w a j ą się nieszpory od- śpiewane przez chór niewidzialny. W czasie uro- czystego dźwięku h y m n ó w pochwalnych, wszy- s t k i e inne głosy m i l k n ą i tłum klęczy w cichości.

B r z m i ą następnie a l t y dziecięcego chóru, k t ó r y m towarzyszą m ę z k i e basy. K o b i e t y zachowują mil- czenie; niema dla nich roli w tej wystawności na- bożeństwa katolickiego. O wpół do czwartej or- szak księży przechodzi procesyonalnie przez c a ł ą nawę, u d a j ą c się do kaplicy M a t k i Boskiej, gdzie odprawia na cześć jej osobne nabożeństwo. D l a pielgrzymów j e s t to najbardziej u r o c z y s t a cere- monia w t y m dniu świątecznym.

P o zrzuceniu z siebie ciężaru grzechów, czują się saczęśliwi i swobodni na sercu. Cieszą się

http://rcin.org.pl

(41)

z poświęcenia skaplerzów i k s i ą ż e c z e k szczęściem naiwnego dziecięcia. Zamiast szeptania m o d l i t w y mogą t e r a z śpiewać pochwalne hymny, zamiast bicia się w piersi o d d a j ą się a k t o m dziękczynienia.

P o skończeniu o b r z ą d k u zaczyna się święcenie różańców, k s i ą ż e k , medalów, świec, obrączek i wyrobów Woskowych.

O godzinie c z w a r t e j idziemy na obiad, potem w r a c a m y o godzinie siódmej n a m o d ł y wieczorne.

Noc z n o w u zapada, a spowiedź t r w a dalej swoim porządkiem. W y s t r z a ł a r m a t n i ucisza szmer tysią- ca g ł o s ó w . L a i k o w i e gaszą świece a t ł u m y pielgrzy- mów idą do domu. W i e l u j e d n a k t a k się opóźnia, że o północy z a j r z a w s z y do k o ś c i o ł a , znajdziesz jeszcze p o k u t n i k ó w w kaplicy Sw. M a g d a l e n y .

R O Z D Z I A Ł X X I I I . O s t a t n i I S e n e d y k t y n o w i e .

— „ T a k , myśmy ostatni" rzecze ojciec Morel, r e k t o r seminaryum p r z e c h o d z ą c przez plac, „my- śmy o s t a t n i z naszego starożytnego zakonu w t y m k r a j u , gdzieśmy dawniej posiadali t y l e s ł a w n y c h opactw, jak np. St. G a l l e n , Miiri, E h e i n a u , Dis- sentis, Pfaffers. D z i s i a j z n i k ł y t e w s z y s t k i e insty- 1ucye. My, m i e s z k a ń c y k l a s z t o r u Meinrada, zosta- liśmy t y l k o , być może, z rozrządzenia Opatrzności.

G d y b y ś m y znikli, k t ó ż b y duszom tych w s z y s t k i c h p o k u t n i k ó w udzielał duchownej pomocy.

http://rcin.org.pl

(42)

W s z y s t k i e t e opactwa B e n e d y k t y ń s k i e , wy- jąwszy Einsiedeln, z o s t a ł y zniesione przez w ł a - dze k a n t o n a l n e , które skonfiskowały ich ziemie i dobra na rzecz państwa, t a k samo j a k urzędnicy k r ó l e w s c y zajęli własności zakonne we W ł o s z e c h i Hiszpanii. Opactwa t e podzielają los wszystkich innych zgromadzeń religijnych: Kapucynów, Au- gustyanów, Jezuitów albo F r a n c i s z k a n ó w . Szwaj- carowie m a j ą a p e t y t na ich pieniądze, więc zabie- r a j ą j e t a k samo bez skrupułu, j a k włosi zagarnęli R z y m .

Oto p r z y k ł a d . N a p a s k u ziemi okrążonym nur- t a m i R e n u a p r z y t y k a j ą c y m do granic W . K s t w a Badeńskiego wznosi się wielkie opactwo benedy- k t y ń s k i e Rheinau, które niegdyś b y ł o jednem z n a j s ł a w n i e j s z y c h siedlisk n a u k i i p r z y t u ł k i e m s z t u k pięknych. K a n t o n p o t r z e b o w a ł szkół, a że opactwo wedle wszelkiego p r a w d o p o d o b i e ń s t w a było bardzo bogate, przedstawiono radzie kanto- nalnej p r o j e k t do p r a w a ,• k t ó r e b y upoważniało w ł a d z e państwowe do zniesienia o p a c t w a , wy- pędzenia mnichów i skonfiskowania ich dóbr i po- siadłości na rzecz publicznego dobra. Napróżno ojcowie protestowali, że ich własność należy do Kościoła Świętego, napróżno oświadczali goto- wość podzielenia się swym m a j ą t k i e m , napróżno obiecywali założyć k o l l e g i u m , w y b u d o w a ć przy- t u ł e k , wypłacać pensyę księżom katolickim.Uch wa- lono prawo, na mocy którego opactwo zostało skonfiskowanein. Zabrano zakonowi b e n e d y k t y -

http://rcin.org.pl

(43)

nów summę 3,328,000 f r a n k ó w i rozdzielono j ą w sposcib n a s t ę p n y :

Dla parafii Rheinau 250,000 fran.

Na pensye dla mnichów. . 300,000 „ Dla gmin katolickich. . . . 700,000 „ Na założenie szkół 2,078,000 ..

Kazem . . . 3,328,000 fran.

To samo co w Rheinau, uczyniono w innych okoli- cach, stosownie do potrzeb miejscowych. W i e l k i e opactwo St. G-allen zamieniono na szpital i kosza- ry, opactwo D i s e n t i s , którego o p a t , książę Chri- stian von Castelberg p r z e k l i n a ł i prześladował re- f o r m a t o r ó w szwajcarskich—zamieniono na średnią s z k o ł ę męzką. Niemniej w s p a n i a ł e opactwo P f a f - fers j e s t dzisiaj p r z y t u ł k i e m o b ł ą k a n y c h , a p a ł a c opata w R a g a t z przekształcono n a oberżę.

Pisarze, k t ó r z y zajmowali się losami z a k o n u B e n e d y k t y n ó w , zaznaczają pięć przyczyn, szcze- gólnych względów, j a k i e m i się cieszą zakonni- cy w E i n s i e d e l n : 1) szczególna opieka M a t k i Boskiej, 2) ł a s k i k t ó r e s k a r b i ą sobie swą gorliwo- ścią religijną, 3) świętość zakonnego życia, 4) ich z w i ą z k i z możnymi tego świata, 5) widoczny uży- t e k , j a k i k l a s z t o r przynosi okolicy.

J e s t j e d n a k i n n a przyczyna, k t ó r ą m o ż n a poró- wnać z m ą d r ą przezornością gospodyni domu, poj- mującej dobrze, że nietrzeba zabijać kur, znoszą- cych z ł o t e j a j a .

P o r t y k i k l a s z t o r u zwrócone są ku m i a s t u , któ- re jest bardzo c i e k a w e m i posiada t a k ą powierz-

http://rcin.org.pl

(44)

chowność j a k ą zapewne miało niegdyś Cantorbury, gdy rycerze i urzędnicy, mnisi i zakonnice, odby- wali doń pielgrzymkę na koniach w t o w a r z y s t w i e opata i niewiasty z Bath. Einsiedeln j e s t miastem sklepów i gospód, świecącem mnóstwem flag i szyl- dów. Chorągiew Św. Meinrada t e m się różni od chorągwi kantonu Schwyz, że na czerwonem polu zamiast z w y k ł e g o k r z y ż a posiada wyobrażenie M a t k i Boskiej z dzieciątkiem Jezus. Chorągiew t a powiewa prawie nad k a ż d e m i drzwiami. Naprze- ciw kościoła i dzwonnic ciągnie się rząd w y s o k i h , c ciężkich domów, z k t ó r y c h jeden t y l k o nie jest oberżą. W s z y s t k i e one noszą święte r imiona,—

n a z y w a j ą się oberżami pod Św. Józefem, Św. J a n e m , Św. K a t a r z y n ą , Św. P u s t e l n i k a m i , T r z e m a Króla- mi, pod klasztornym Ogrodem, pod znakiem Słońca, a n a k o n i e c pod lasem P a w i a . J e d n a k ż e doświad- czeni pielgrzymi omijają te oberże, noszące święte nazwy. P o za wielkiemi domami ciągnie się rząd gospód, k t ó r y c h komfort i wygody stopniowo m a - leją w miarę j a k zbliżają się k u bocznym uli- czkom i aleom, t a k że na końcu znajdziesz karcz- my, przeznaczone d l a biednych, gdzie wieśniacy odbywający pielgrzymkę, mieszczą się po dwudzie- stu w jednej izbie. P i e l g r z y m i w t y c h n ę d z n y c h izbach spędzają noc n a tapczanach. Ceny nigdzie nie są wygórowane, a w tych skromnych mieszka- niach o p ł a t a nie przenosi dziesięciu centimów, k t ó r e pielgrzym uiszcza, zanim dostanie się na tapczan.

Szwajcarya T, II. 6

http://rcin.org.pl

(45)

Einsiedeln prowadzi obszerny handel relikwia- m i , o b r a z a m i , fotografiami, k r z y ż a m i , m e t a l a m i , o b r ą c z k a m i , k o l c z y k a m i , k s i ą ż k a m i , amuletami, piernikami, talizmanami, a nawet' i przedmiotami konsumcyi jako t o : k i e ł b a s a m i , cygarami i trun- kami. Ulice pełne są sklepów, które mieszczą się na- w e t w a r k a d a c h otaczających źródło M a t k i Boskiej.

To wszystko j e d n a k nie wystarczało. Zbudowano więc koło murów drewniane k r a m i k i w rodzaju t y c h j a k i e widzimy po wiejskich targach, gdzie sprzedają się przedmioty szlachetniejszego han- dlu : metalowe lub posążki drewniane świętych.

Klasztor k r z y w e m okiem spogląda na t y c h kup- ców handlująoych przedmiotami nabożeństwa, któ- rzy j e d n a k zdają się postępować z klasztorem t a k j a k ze zdobyczą z ł a s k i świętych n a b y t ą . W istocie g m i n a Einsiedeln u w a ż a opactwo E i n - siedeln za p r a w n ą własność. „My mieszkańcy gmi- ny, mówią oni, jesteśmy s t a ł y m i właścicielami a nie zakonnicy. Myśmy urodzeni tu na gruncie, g d y tymczasem wiele mnichów nie należy n a w e t do narodowości szwajcarskiej. Z a k o n n i c y przyby- w a j ą i oddalają s i ę , tymczasem wieśniacy rodzą się i u m i e r a j ą w obrębie w ł a s n e j gminy."

P r z e d k i l k o m a l a t y gmina w imię tych p r a w o w ł a d n ę ł a nietylko władzą cywilną opactwa, ale znaczną częścią lasów, gruntów i ferm, k t ó r e do niej należały. T ł u m uzbrojony sprofanował święte miejsce, a opat H e n r y k Schmid musiał ustąpić.

Z n i k ł y ostatnie oznaki j e g o książęcej władzy; od-

http://rcin.org.pl

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na podstawie liczby sedymentacji korzystniej pod wzgl dem jako ci białek glutenowych oceniono pszenice jare (73 cm 3 ) ni ozime (50 cm 3 ) (tab. Aktywno α- amylazy mo na

Dodatnie warto ci współczynników regresji wskazuj na statystycznie istotny wpływ zawarto ci glutenu w m ce na takie cechy biszkoptu, jak: obj to 100 g, porowato ,

Głównym założeniem było sprawdzenie czy zeolity naturalne oraz syntetyczne glinokrzemiany typu MSU mogą być stosowane do zatrzymywania lotnych aromatów i otrzymywania układów

Cementy zawierające w swoim składzie dodatek granulowanego żużla wielkopiecowego S, popiołu lotnego V i/lub wapienia charakteryzują się niższym ciepłem hydratacji niż

Każda podprzestrzeń skończeniewymiarowa jest podmo- dułem skończenie generowanym.. (12) Niech A będzie addytywną

„Koryto wraz z profilowaniem i zagęszczeniem podłoŜa” i SST D-02.00.00 „Roboty ziemne”. Paliki lub szpilki do prawidłowego ukształtowania podbudowy i ulepszonego

Kalkulacja własna konserwacja węzłów cieplnych strona niska i wysoka konserwacja polega na: 1.. przeglądzie węzłów cieplnych przed sezonem

wymi obowiązkami związanymi z opieką nad wnukami, pomaganiem w dzieciom w gotowaniu czy szyciu. Okres emerytury, który miał być czas poczynku, zmienia się w