T o r u ń 3 6 7 4 ł ) ( >
POliLP
ny ż y w o t i p i s my
KSIĘDZA HUGONA KOŁŁĄTAJA
podkanclerzego koronnego
SKREŚLONY
przez Henryka Schmitta.
L W Ó W . 1 8 6 0 .
NAKŁADEM AUTORA.
Główny skład w księgarni J. Milikowskiego.
N A Ż Y W O T I P I S M A KSIĘDZAHUGONA KOŁŁĄTAJA
podkanclerzego koronnego
SKREŚLONY
p r z e z H en ryka Schm iłła.
L W Ó W . 1 8 6 0 .
NAKŁADEM AUTORA.
Główny skład w księgarni J. Milikowskiego.
K .
O ddać cześć należną praw dziw ej zasłudze, je st zaw sze obow iązkiem tych, którzy nad ro z
jaśnieniem przeszłości ojczystej pracują. Nie ró w n ie św iętszą przecież je st ich p o w in n o ścią o b ro n a każdego obyw atela zasłużonego ojczy
ź n ie , k tórego czyny, dążenia i c h a ra k te r p o- tw arz złośliw a w najczarniejszych p rzed staw iła b a rw a c h , aby m u odjąć cześć i d o b re im ię.
C hcąc do p ełn ić tej p o w in n o śc i, zam ierzyłem skreślić żyw ot publiczny i n au k o w y H ugona K o łłątaja, p rzec iw k tó rem u zaw iść i zazdrość najcięższe m iotały pociski. P rzek o n aw szy się jednakow oż, ja k n ied o stateczn e są źródła i m a- te ry a ły , k tó re do tej pracy zeb rać się dało, m usiałem przestać na poglądzie ty lk o , zosta
w iając zdolniejszym pisarzom i lepiej w źró-
dla p o trzeb n e opatrzonym , dokładne i w sz e c h stro n n e obrobienie tak w ażnego przedm iotu.
Gdyby K ołłątaj był się urodził i żył w N iem czech , F rancyi lub A n g lii, w ydanoby ju ż p e w n ie m nogie dzieła o nim i jego p ism a ch : u nas zdobyto się ledw ie na dw a o bszerniej
sze w sp o m n ien ia o jeg o p racach i usiłow aniach n au k o w y ch i edukacyjnych. O ba te pism a m niej dziś znane w iększej publiczności, nie były p rz e d ru k o w y w a n e , gdy za to b ro szu ra p o tw arcy jego L inow skiego trzykrotnie ju ż została odtło- czoną w K rak o w ie, L esznie i W rocław iu.
Nie m ając po d ręką w szystkich źró d eł do skreślenia dokładnego żyw ota K ołłątaja, sta ra łem się n iedostatek ten zastąpić jak n ajw szec h stronniejszym rozbiorem dzieł j e g o , z których udało m i się nie je d n ą w ydobyć w ażną o k o liczn o ść, odnoszącą się tak do sp raw p ublicz
nych kraju jak nie m niej i do działań sam ego K ołłątaja. Jak zaś dalece zadaniu m em u o d p o w ie d z ia łe m , ocenią sam i czy teln icy , po d k tó rych sąd dzieło to oddaję. Ze w iele w niem
znajdzie się n ie d o k ład n o ści, w iem sam o tern d o b rz e , lecz z drugiej strony m am p rześw iad cze n ie, że p o w szech n o ść n a ro d o w a , obznajo- - m iona z trudnościam i, jakie u nas p rzew alczać trzeba, chcąc byle jak ą kreślić m onografią, nie będzie zbyt w ym agającą i ch ęć dobrą przyjm ie za uczynek. N iedostateczność źródeł, k tó re n a leżałoby po całej zbierać E u ro p ie , czyni nie- p o d o b n em dokładne o p raco w an ie bliższych n a w e t w ydarzeń dziejow ych. W y p ad a zatem nie je d n o szczęśliw szej p o zo staw ić p rz y sz ło śc i, a zagajać dla tego tylko przedm ioty w ażniejsze, aby dać innym , którzy są p rzypadkow o w p o siadaniu jakiejś części źró d eł doń się o d n o szą
c y c h , p o ch o p do ogłoszenia ty c h ż e , co u m o żliw i dopiero u zu p ełn ien ie w szelkich n ie d o stat
ków . S p o d ziew am się też z p e w n o ś c ią , że w sp ó ło b y w atele tro sk liw i o w zro st p iśm ie n n i
ctw a ojczystego i o sław ę p rzo d k ó w , nie b ę dą u k ry w ać p rzed św iatem ź ró d e ł, k tó re w sw ych m ają z b io ra c h , a k tó re m ogłyby się przyczynić do pojaśnienia w y d arzeń z czasów
S tanisław a A u g u sta , i do okazania zarazem w p ły w u o g ro m n e g o , jaki Kołłątaj w y w ierał na sp raw y publiczne w najw ażniejszych i najnie
szczęśliw szych chw ilach tego panow ania. Go zaś do m nie n azw ę się szczęśliw ym , jeżeli m i
m o niedostateczności źró d eł takich zdołałem choć w części w p ły w ten w y św ie c ić , i sk ro m nym w ień ce m uczcić grób zasłużonego ojczy
źnie c z ło w ie k a , jeżeli potrafiłem w ykazać bez
zasadność m iotanych przeciw niem u zaskarzeń i p o tw arzy !
Pisałem w e L w o w ie w L utym 1 8 6 0 . H en ryk Schm itt.
Pom iędzy m ężam i stanu i pisarzam i z czasów S ta nisław a A ugusta P oniatow skiego zajm uje H ugo Koł
łątaj tak znakom ite sta n o w isk o , że dziwić sie p ra
w dziw ie należy, dla czego dotąd nikt się nie zajął napisaniem dokładnego żyw ota j e g o , gdy przecież o tylu in n y c h , którzy m u ani zdolnościam i ani zasługą dorów nać nie m o g ą , obszernie się rozpisyw ano. Jan Ś niadecki i Badeni oddali w praw dzie czes'ć jego z a sługom n au k o w y m , lecz zebrali zbyt m ało szczegó- łó w z jego życia p ublicznego, gdy za to inni, p o w odow ani zawiścią i zazdrością, do potw arzy się n a w et u c ie k a li, aby go za życia i po śm ierci zniesła
w iać w obliczu całego k r a ju , a tern sam em w szelką cześć m u odjąć. Kołłątaj dośw iadczył losu w szystkich niem al lu d zi, celujących wyższemi zdolnościam i i nie- ograniczonem pośw ięceniem w spraw ie pow szechnej, ie P° u Padku teJ sPrawy rzesza drobnych ducbóvv w ystąpiła przeciw niem u z zaskarzeniarni najdzikszem i, a pow odując się niesum ienną stro n n iczo ścią, przypi-
syw ala m u czyny i zam iary o h y d n e , choć na po
parcie sw ych oszczerstw , nie zdołałaby pew nie n ie
w ątpliw ych i niezbitych przytoczyć dow odów . Lecz któż się troszczy w roznam iętnieniu stronniezem o dow ody, kto chce być spraw iedliw ym w śród kląsk i nieszczęść publicznych? Każdy przeciw nie rad zw ala na drugich całą w in ę , a p o w szech n o ść , k tó ra nie dopełniła św iętych obow iązków pośw ięcenia n ieo g ra
niczonego w spraw ie ojczyzny, przyklaskuje zbyt czę
sto złośliwym o sz czerstw o m , m iotanym przeciw naj- zasłużeńszym o b y w atelo m , poniew aż ehciałaby tym sposobem uw olnić siebie od wszelkiej odpow iedzial
ności w obliczu św iata i dziejów. Gdy zaś po latach w ielu ucichną n am iętn o śc i, a now e p o k o len ie, nie m ające bezpośredniego udziału w w y p a d k a c h , zap ra
gnie przystąpić do orzeczenia bezstronnego sądu o ludziach i zdarzeniach p rzeszło ści, znajduje częstokroć w szelkie już ślady z a ta rte , po których m ożnaby p ra
w dy dochodzić. Z czego w y n ik a, że nie jed en m usi dźw igać całe brzem ię najniezasłużeńszych zarzutów', dla tego je d y n ie , poniew aż niepodobna w ykazać w sposób przekonyw ający k ażd eg o , że m im o pozorów, św iadczących przeciw oskarżonem u, postępow anie je go i chęci w olne były od wszelkiej przygany. Przy
czynia i to rów nież nie m ało tru d n o ści, że ludzie praw dziw ej zasługi i w yższych usposobień czują zwy-
kle aż nadto w łasną w artość sw o ją, by m ieli o d p o w iadać na zarzuty pokątnych oszczerców , co n iero z
ważna potom ność bierze czasam i za przyznanie się do winy, lub dorozum iew a sie przynajm niej, że ch a
rak ter i czyny zaskarżonych nie były tak całkiem bez zarzu tu , jeżeli ani oni sam i ani ktoś ze w sp ó łcze
snych w ich nie w ystąpił obronie. Kto tak sądzi, za
pom ina w id o czn ie, że gdy z jednej strony ludzie w ielkich i rzeczyw istych zasług poczytyw aliby każdą obronę w łasną tego rodzaju za ubliżenie sobie sam ym , inni znow u pod brzem ieniem strasznych nieszczęść p u b liczn y ch , k tóre cały kraj dotknęły, nie poczuw ają w sobie ani chęci ani odw agi do ujm ow ania się za krzyw dą, w yrządzoną pojedynczem u w chwili pow sze
chnej niedoli. Tern w iększy cięży obow iązek na po
to m n o ści, aby cnocie spotw arzanej najsum ienniejsze starała się w yrządzić zadośćuczynienie.
% tego pow odu zam ierzyłem sobie skreślić żyw ot K ołłątaja, aby w y kazać, jak dalece ci uchybiają p ra
wdzie , którzy opierając się na bardzo podejrzanych zaskarzeniach L inow skiego i innych osobistych p rze
ciw ników podkan clerzeg o , chcieliby w pow szechność Wmóvyić, że mąż ten zasłużony pow odow ał się głó
wnie w zględam i am bicji i korzyści w ła s n e j, chociaż 0(1 innych bezw arunkow ego w ym agał pośw ięcenia w spraw ie publicznej. Nie m yślę utrzym yw ać, że wszy-
scy bezw yjątkow o uw ierzyli podaniom , zasłudze jego u w łaczający m , poniew aż przeciw nie nie brakło m u nigdy zw olenników , którzy zdolności i chęci jego praw e cenić u m ie li: lecz że zaskarżenia przeciw ni
ków m ogłyby obałam ucić opinią publiczną, nie b ę dzie nikom u pew nie w ydaw ać się zbytecznem usiło w anie, aby z zestaw ienia w szelkich okoliczności, b e z zasadność tychże w ykazać, W iera w praw dzie, że w dokonaniu tego przedsięw zięcia z w ielokrotnem i przyj
dzie łam ać się tru d n o śc ia m i, a szczególniej z b ra
kiem ź ró d e ł, k tó re dziś po całym rozrzucone są św ie c ie ; nie w ątpię p rz e c ie ż , że i t e , które zebrać się d a ło , dostarczą m nogich dow odów przeciw tym , co chcieliby każdą cnotę poniżyć, aby ich w łasne czyny m niej raziły uczucie narodu. Spodziew am się p rzy tem , że przedstaw iając p ra c e , zabiegi i usiłow a
nia K ołłątaja w spraw ie n a ro d o w e j, w yw ołam szla
ch etn e w sp ó łzaw o d n ictw o , i że każdy, kto tylko po
siada nieznane dotąd źródła do czasów Kołłątaja, sprostuje w szelkie p o m y łk i, jakichby mi się dopuścić zdarzyło. Tym jedynie sposobem m oże w yśw iecić się p ra w d a , gdy zebrane będą w szystkie podania i do
w ody za i przeciw . Jak bow iem z jednej strony cześć każdem u najchętniej oddam y, kom u się ta z praw a należy, tak nie m ożem y z drugiej nikom u ze w zględu
na inne jakieś zasługi p rzebaczyć, jeżeli przeciw oj
czyźnie i narodow i zawinił.
Sam czas, w którym Kołłątaj żył i działał, odzna
cza się w ielkiem i w strząśnieniam i i klęskam i, a obok tego pośw ięceniem praw ie bajecznem i cnotam i oby- w atelskiem i jednej części m ieszkańców , gdy reszta znow u niepojętej na dobro pow szechnej obojętności i zbrodni n aw et przeciw ojczyźnie bezw stydnie sie dopuszczała. Zbytki najróżnorodniejsze pociągały za sobą zarazę m o raln ą; upadla praw ie całkiem a przy
najm niej w najw yższych sferach tow arzyskich daw na obyczajność w raz ze zwyczajam i przodków', gdy za to w szeregach szlachty średniej i drobnej u p o w sze
chniały się coraz bardziej gnuśność um ysłow a, pija
tyki i gw ałty różnego rodzaju. Chęć św iecenia i zbytko- w ania zrodziła p rzed ajn o ść, a z tej wrynikła nieczu- ło ść na dobro i cześć narodu. L u d z ie , którzy sam i siebie cenić nie u m ie li, byli oczyw iście nieczuli na p o n iż e n ie , w jakie ich ojczyznę sąsiedzi pogrążyli.
Za roczne pensje i podarki w ysługiw ali się obcym m ocarstw om ze szkodą w łasnego narodu i tacy n a w e t, którzy bogate od Rzpltej otrzym ali uposażenie w posadach św ieckich lub duchow nych. F rym arczo- no w sz y stk ic m , tak ojczyzną jak sum ieniem i sp ra
w ied liw o ścią, a kto sypnął pieniądzm i, m ógł być z a w sze p e w n y m , że każdego dopnie zam iaru. S tan ry -
*
c e rs k i, w którego rę k u w szelka spoczyw ała władza rz ą d o w ą , który i królów sobie obierał i praw a uchw a
la ł, i całera urządzeniem Rzpltej k ie ro w a ł, a tem sam em był odpow iedzialny za w szy stk o , co się działo w k ra ju , zaniedbał się najzupełniej, a przestając na cieniu urojonej w olności i sw obody, dozw alał nie
w ielu przem ożnym rodzinom w ichrzyć spraw am i p u - blicznem i i patrzał obojętnie praw ie na straszliw y bezrząd , który już od daw na zagrażał ojczyźnie u p a
dkiem . P rz e m y sł, nauki i o św ia ta , którem i niegdyś Polska s ły n ę ła , zniszczały praw ie c a łk ie m , m iasta w yludniały się i upadały coraz b ard ziej, a lud w iej
ski, oddany na sam ow olę nieośw ieconych panów lub nieośw ieceńszych jeszcze ich zaw iadow ców i u rz ę d n i
ków , był zezw ierzęcony p raw ie, a choć tw orzył n a j
liczniejszą klasę m ieszkańców k ra ju , nie m ógł oczy
w iście poczuw ać się do żadnych w zględem niego obow iązków . N iem oc na zew n ątrz, nieład i ucisk w e w n ą trz , były głów nem i cecham i tej sm utnej epoki, gdy po śm ierci A ugusta III. K atarzyna przem ocą na tro n ie polskim Stanisław a A ugusta osadziła. Szlachta, przedstaw iająca w sw ym stanie uprzyw ilejow anym cały naród, rozdarta na stronnictw a, z sobą zajadle w alczące, k tó re w ysługiw ały się polityce zm iennej i podstępnej obcych dw orów , pom nażała tylko nieład w ew nętrzny, a z nim niem oc na z e w n ą trz , z czego w y n ik ło , że
gdy w łasnego króla ograniczono w w ykonyw aniu w ła
dzy rząd o w ej, i odjęto m u stopniam i w szelką m o żność sprężystego i niezależnego spraw ow ania tejże, gdy praw iono o w olnościach i sw obodach narodow ych na każdym sejm ie i sejm iku, znoszono przecież z n ie
pojętą uniżonością sam ow ładztw o i despotyczne w y
bryki posła obcego m o carstw a, który rozrządzał d o wolnie w szelkiem i spraw am i Rzpltej. W yobrażano s o bie zap ew n e , że gw ałty i bezpraw ia tego posła są złem p rzem ijającem , gdy przyznanie w iększej w ładzy królow i byłoby utw ierdzeniem sam ow ładztw a rządu na zaw sze, lecz zap o m n ian o , co sam prosty rozsą
dek w skazyw ał, że naród dozw alający obcym m ie
szać się w spraw y sw e w ew n ętrzn e, m usi w końcu utracić sw ą niezależność, poniew aż pozbawia się sam środków pom nożenia sw ej p o tę g i, z pom ocą której m ógłby w szelkie w pływ y zew nętrzne udarem nić. Rzecz bow iem p ro s ta , że c i , którym na jego zbezw ładnie- niu zależy, będą w szelkiem i siłam i i drogam i rozw o
jow i jego potęgi zab ieg ać, a jeżeli sam im poda środki do urzeczyw istnienia tego zam iaru , m oże być z góry p e w n y m , że nie uniosą się w spaniałom yśl
n o śc ią , ale nieustannie na jego szkodę obracać je będą. D oświadczyła tego Polska pod obu królam i z dom u sa sk ieg o , a bardziej jeszcze pod rządam i S ta nisław a A ugusta. Lecz sm utne dośw iadczenia lat
w ielu nie otw orzyły oczu narodow i, i w ów czas dopiero, gdy grom pierw szego rozbioru kraju na zachw ianą w sw ych p o sa d ach ,| zbezw ładnioną i najzupełniej w m oc sąsiadów oddaną spadł Rzpltę’, przyszła chwila opam iętania i nam ysłu. W ielkość nieszczęścia w sk a
zała w ym ow niej niż w szelkie ro zu m o w an ie, że od woli tylko sąsiadów zależało dalsze istnienie polity
czne R z p ltej, w sw ych dzierżaw ach znacznie uszczu
p lo n ej, że zatem po pierw szym rozbiorze m oże n a stąpić drugi i trz e c i, jeżeli naród nie w yrobi sam w sobie siły, któraby każde now e zachcenie tego r o dzaju odw rócić i udarem nić zdołała. W szyscy uczuli ciężar tej k lę sk i, lecz w iększość nie wchodziła jak zwykle w rozbiór przyczyn, k tó re ją głów nie spow o
dow ały, a ledw ie ochłonęła z pierw szego przerażenia, oddaw ała się znow u daw nym n ało g o m , nie m yśląc na praw dę o środkach, dalszym niedolom zapobiega
jących. T rzeba jednakże p rz y z n a ć , że położenie Rzpltej było istotnie n ad er tr u d n e , i że nadzw yczaj- nem tylko w ytężeniem sił w szystkich m ożna było zeń w ybrnąć. Sąsiednie bow iem m ocarstw a, związane z sobą w spólnością in teresu w łasn eg o , przeszkadzały zręcznem i zabiegam i, a naw et po części przem ocą w szystkiem u, co tylko do w zrostu potęgi narodow ej m ogło się przyczynić.
Jeżeli zaś zew nętrzne stosunki nie były nam w
ów czas przyjazne, oddziaływ ały stokroć szkodliwiej na losy k raju w łasne nasze w ady i przesądy, które - mi w iększość stanu rycerskiego przesiąkła. T em u nie podobna było inaczej z arad zić, jak tylko ulepszeniem w ychow ania publicznego , gdyż tym jedynie sposobem m ożna było się sp o d z iew ać, że m łodsze przynajm niej pokolenie poznaw szy przyczyny z łe g o , k tóre ojczyznę do upadku przyw iodło, okaże w ięcej skłonności do gruntow nej napraw y w adliw ych lub zużytych urządzeń Rzpltej. P rojekt zatem C hreptow icza, w niesiony i przy
jęty na sejm ie delegacyjnym (1 7 7 2 — 1 7 7 5 ), aby d o bra zniesionego zakonu jezuitów obrócić na cele p u blicznego w y ch o w an ia, a nadzór tegoż pow ierzyć o so bnej kom isji ed u k acy jn ej, należy do rzędu najzba- w ienniejszych u c h w a ł, na jakie tylko w śród podobnych okoliczności m ożna się było zdobyć. Lecz w sam em w ykonaniu tej uchw ały zw ichnięto myśl pierw otną złym doborem drugiej k o m isji, rozdaw niczą zw anej, która m iała w yłącznie dobram i i funduszam i eduka- cyjnem i zarządzać, a kom isji edukacyjnej dostarczać na cele w ychow ania sum potrzebnych. Komisja b o wiem rozdaw nicza splam iła się haniebnem ro ztrw o nieniem w ielu funduszów i d ó b r, gdy nie brakło lu dzi drapieżnych, którzy w śród klęsk publicznych nie 0 dobru ojczyzny, ale o w łasnem myśleli zbogaceniu 1 za niecną zdradę jeszcze w ynagradzać się kazali,
2
m ając przem oc obcą na sw e zaw ołanie. Jakie były usiłow ania, ow oce i działalność sam ej kom isji ed u k a- cyjneJ * w skażem y w zarysie przynajm niej, gdy przyj
dziem y do opisania w spółudziału K ołłątaja w jej p ra cach.
Chociaż w iększość n arodu nie oirząsła się jeszcze z wad i przesądów , co tak szkodliw y w pływ na bieg spraw publicznych w yw ierały, nie brakło przecież lu dzi w szkole sm utnego dośw iadczenia w yuczonych, którzy z zdrow em i odzywali się radam i. Głosy ich atoli przebrzm iew ały bez s k u tk u , gdy uprzedzenia kastow e miały silną podw alinę w sam olubstw ie tych, którzy tworzyli stan w yłącznie panujący, i w zaśle
pieniu sw ojem nic chcieli zrzec się dobrow olnie tej w y łączn o ści, i dla tego nie p o jm o w ali, że przypu
szczeniem tylko reszty m ieszkańców do praw rów nych można było rozszerzyć podstaw ę potęgi narodow ej.
Troskliw i o sv7e p rzy w ileje, a przytem dum ni z w ol
n o śc i, którą się ciągle c h e łp ili, odrzucali najzbnw ien- niejsze rady, aby tylko nie w zm ocnić władzy rząd o w e j, i nie przyw rócić w iększości narodu praw jej w y dartych. W idząc okropny nieład we w szystkich g a łęziach adm inistracji i sądow nictw a , prześw iadczyw szy się w chwili pierw szego rozbioru kraju o niem ocy te g o ż , zezwolili w praw dzie na ułożenie księgi ustaw sądow ych i poruczyli naw et tę ważną pracę Jędrze-
jowi Z am o jsk iem u , lecz nie chcieli jej p rz y ję ć , po
nieważ dopatrzyli w niej jakieś tam zam achy na w y
łączn o ść, sw obody i przywileje stanu rycerskiego.
W ołano na w szystkich se jm a c h , że trzeba pom nożyć siły zbrojne R z p lte j, że czas zaradzić wszelkim n ad użyciom , lecz sam olubstw o znalazło zawsze w ykręty, aby w szystko udarem nić.
Jest w praw dzie rzeczą n iew ątp liw ą, że podstępne zabiegi dw orów zagranicznych w znacznej bardzo czę
ści do tego się przyczyniały, aby niem oc kraju u w ie czniać , lecz i to nic m oże uspraw iedliw iać zaślepie
nia ow oczesnych przodków n a sz y c h , którzy sam i niejako zam ykali oczy, aby nie poglądać w przepaść, nad której kraw ędzią ojczyzna była , i zatykali sobie uszy, aby nie słyszeć w ołania ty c h , co ich n ieu stan nie ostrzegali. Jakiś faializm niedocieczony opanow ał serca i um ysły tej większości poczciw ej narodu, k tó ra mimo m nogich wad i przyw ar sw o ich , kochała nam iętnie o jc z y z n ę , i gotow a była zawsze nieść jej krew i m ienie w ofierze. Lecz przesądna i o bała- m ucona brnęła z jednego błędu w d ru g i, i opierała się w łaśnie te m u , co wyłącznie kraj zbawić m ogło, choć była gotow a do najw iększych dlań pośw ięceń, czego tylekrotne przedtem i później złożyła dowody.
D ziejopis, chcący sum iennie scharakteryzow ać czasy Stanisław a A u g u sta , będzie nieraz w k ło p o c ie , jak
te rażące z sobą pogodzić sprzeczności. N ienaw istni nam cudzoziem cy podnosili ujem ne w yłącznie strony tej e p o k i, i dla tego potrafili najłatw iej uprzedzić przeciw naszem u narodow i pow szechność europejska, poniew aż rzeczyw iście m usi k a ż d e m u , kto zimno i obojętnie na spraw y ow oczesne pogląda , w ydać się dziw nem i n ie p o ję te m , jak m ożna chcieć zbaw ienia R zp ltej, a odpychać środki do tego celu wiodące, jak m ożna ośw iadczać się z gotow ością pośw ięcenia w szystkiego, a nie chcieć pośw ięcić jakiejś cząstki sw ej w yłączności sta n o w ej, jak m ożna kochać ojczy
z n ę , a nic pracow ać szczerze nad dobrem w szystkich jej m ieszkańców i podkopyw ać nieustannie jej p o tę
gę. Chcąc na to w szystko w sposób rzecz w yczer
pujący odpow iedzieć, w ypadałoby w obszerny zapu
ścić się rozbiór tak usposobień w rodzonych człow ie
kow i w o g ó le , jak w szczególe naszych usposobień w ro d zo n y ch , co atoli nie m oże być obecnie zadaniem naszem . D o ś ć , że istniała niestety taka sprzeczność m iędzy chęcią a czynam i w całym przeciągu pan o w ania S tanisław a A ugusta.
Gdy naród lub państw o klęsk ciężkich dośw iadczy, w ystępują zwykle m nodzy doradzcy, którzy rozm aite zaraz podają przepisy, jakich użyć sposobów , aby w y brnąć z położenia niedogodnego. Było i u nas to s a m o , a dość obeznać się pow ierzchow nie z ow ocze-
sną bieżącą lite ra tu rą , aby nabyć prześw iadczenia, że nie brakło ludzi, zdrow o na rzeczy się zapatrują
cych. Lecz nie w szystkie rady są w ykonalne, szcze
gólniej gdy dotyczą p rz y w a r, które w przeciągu w ie
ków się zakorzeniały i w bujny plon nierządu roz
rodziły. W szyscy niem al ow ocześni m ężow ie stanu i p isarze, którzy głębiej w rzeczy w nikali, prawili je
dnom yślnie , że nadużyw anie w olności o so b iste j, ja kiego stan się rycerski dopuszczał, spow odow ało w szystkie nieszczęścia p u b lic z n e , i w yprow adzali z tego w yłącznie źródła najgłów niejsze ich zdaniem w a
dy urządzeń R z p lte j, na których czele stawili o b ie
ralność królów , praw o zryw ania sejm ików i sejm ów , i poniżenie niesłychane przew ażnej m ieszkańców w ię
kszości. S zlach ta, uchodząca wyłącznie za naród, przyjm ow ała czasam i dość dobrze te rady i p rzed staw ienia , lecz nie m ogła się zdobyć na odw agę, by je choćby w części przynajm niej urzeczyw istnić, a ilekroć nadarzała się sposobna do tego pora lub zabłysła n a d z ie ja , że m ożna będzie napraw ę w adli
w ych lub zużytych urządzeń Rzpltej przyw ieść do s k u tk u , ożywały się natychm iast przeciw ne tem u u- przedzenia sta n o w e , i w yw oływ ały nam iętne i gw ał
tow ne zapasy stro n n ic z e , w śród których wszyscy n ie mal cel głów ny, do jakiego zdążać n ależało, z oczu tracili. Jak w szędzie w śród w alki stronnictw tysią-
czne budzą się n am iętn o śc i, które stopniam i w naj- zaeieklejszą nienaw iść w zajem ną się w yradzają, tak m usiało i u nas przyjść do te g o , a im bardziej k lę ski publiczne się m nożyły, tern zacieklej w ystępow a
no przeciw sobie i schodzono z podstaw y, na której jeszcze dałyby się były m oże pogodzić te na pozór różnorodne interesa i widoki. Żadne bow iem stro n nictw o , prócz nie w ielu zaprzedanych obcym zdraj
ców , nie chciało upadku ojczyzny, a jeżeli różniło się w czem z przeciw nikam i sw y m i, toć głów nie w sposobie pojm ow ania środków , których użyć należy, aby kraj ocalić. Ta chęć ocalenia Rzpltej od n ie bezp ieczeń stw a, zagrażającego jej zniszczeniem , była w łaściw ie p u n k te m , gdzie się w szystkie ow oczesne z sobą stykały stro n n ic tw a , lecz gdy punkt ten stra cono z o c z u , w ynikło ztąd w koniecznem następstw ie, że zdążano w k ieru n k ach najzupełniej przeciw ległych, czem przyspieszono ostatecznie upadek tylko kraju.
Gdy przystąpim y do opisania r o li, jaką Kołłątaj przed i po czteroletnim sejm ie jak rów nież na nim o d g ry w ał, scharakteryzujem y bliżej głów ne stro n n i
c tw a , która w ów czas m niej lub więcej potężnie wy
stępow ały. T eraz pow iem y tyle je d y n ie , że w szystkie wym yślały wzajem przeciw sobie i najgorsze zw ykle przeciw nikom przypisyw ały zam iary i cele. Każde z nich zwalało zw ykle całą w inę nieszczęść i klęsk pu-
blicznych na stro n ę przeciw ną, lecz żadne nie było w olne od zarzu tu , co zresztą nie tyle na karb złej w o li, ile na karb zagęszczonych od daw na przesądów i w ad narodow ych zaliczyć wypada. Nie m yślę prze
cież tw ierd zić, że w szystkie były za rów no w inne lub n ie w in n e , gdyż w rzeczy w ielka zachodzi m iędzy niem i w tej m ierze różnica. Gdy bow iem strona po
stępow a zdążała głów nie do t e g o , aby usunąć bez- r z ą d , podźw ignąć potęgę R z p lte j, ulepszyć sądow ni
ctw o , uporządkow ać w szelkie odcienia i gałęzie ad m inistracji w ew n ętrzn ej, a co najw ażniejsza, rozsze
rzyć podstaw ę n aro d o w ą, przypuszczając w iększość m ieszkańców częścią zaraz do praw rów nych , a w części rozciągając opiekę praw a i na pokrzyw dzonych w łościan, opierało się tak praw ym i zbaw iennym za
m ysłom stronnictw o nibyto republikańskie czyli po dzisiejszem u zachow aw cze (konserw atyw ne), które chciało w szystko na daw nej utrzym ać stopie, a szcze
gólniej obieralność królów i owo liberum veto, czyli praw o tam ow ania obrad sejm ikow ych i sejm ow ych, przysługujące od w ieku przeszło stanow i ry cersk ie
m u , co ojczyznę z pow odu częstych nadużyć na ty lokrotne narażało n ieb ezp ieczeń stw a, klęski i niedole.
Lecz jak pierw sze nie było bez sw ego ale, i nie je dnej dopuściło się pom yłki w sw ych obliczeniach i w przeprow adzaniu zam ierzonej napraw y w szystkich
urządzeń o jczy sty ch , co na w łaściw em w ytkniem y m ie jsc u , tak nie m ożna bezw arunkow o potępiać jego przeciw ników , choć nie zgadzam y się z ich sp o so bem pojm ow ania spraw R z p lte j, poniew aż z wyjątkiem nielicznych nikczem ników , którzy za w zięte srebrniki przedaw ali ojczyznę , reszta pow odow ała się głów nie źle zrozum ianą d u m ą , uprzedzeniem , lub w końcu zaśle
pieniem stronniczem i w yobrażeniam i fałszyw ego repu- blikanizm u szlacheckiego, który przeżył się już najzu
p ełn iej, i jak tyle innych urządzeń , co w swoim czasie m ogły być dobre i piękne n a w e t, ustąpić m usiał ze sceny, skoro nie odpow iedział celowi pierw otnem u i now szym potrzebom społeczeństw a. Zw olennicy jego czynili zatem na próżno w szelkie w ysilenia, aby go u trz y m a ć , a prześw iadczyw szy s i ę , że m u g ru n tu w kraju nie s ta je , gdy m łodsze pokolenie do innych przylgnęło zasad i w y o b ra ż e ń , pow zięli m yśl szaloną narzucić go narodow i przem ocą. Za bezsilne do w y
konania takiego z a m ia ru , rzucili się w iedzeni ro zp a
czą w objęcia sąsiedniego m o c a rstw a , którego woj
ska przez nich w ezw ane kraj zalały. W yw rócili w p ra
w dzie dzieło nienaw istne przeciw ników , lecz zagrze
bali z niem razem w gruzach i ojczyznę ta k ż e , a napiętnow ani znam ieniem Kaim ów i w zgardzeni od sam ychże w spólników sw ej roboty zeszli ze sceny,
na której ich w yobrażenia żadną już m iarą nie m o gły popłacać.
Z astarzałe jednakow oż przesądy i przyw ary tego stronnictw a przeżyły naw et upadek k ra ju , a choć nie w ystępow ały sam e czynnie w celu odbudow ania zniszczonego gm achu ojczyzny, psuły przecież n ieu stannie prace d ru g ic h , w nosząc w ich szeregi zdania w ste czn e, a z tem iż rozdw ojenie i owo chw ytanie się półśrodków , k tó re nie tylko najszlachetniejsze udarem niały p rzed sięw zięcia, ale na dobitek podaw ały nas w ohydę u o b cy ch , gdzie nasze niezgody przy
słow iem się praw ie stały. Są one gdyby grzechem p ie rw o ro d n y m , od którego tak się nam tru d n o uw ol
nić. Lecz co najdziw niejsza, lgniem y do nich i dziś jeszcze, choć dośw iadczenia sm utne lat tylu pow inny nas były prześw iadczyć, że trzeba się koniecznie z nich o trząść, chcąc na drogę praw dziw ego w ejść po
stępu. Do rzędu zaś najgorszych narow ów , którem i nas owo stronnictw o o b d a rz y ło , należy dziwna sk ło n ność w ym yślania na w szy stk ich , którzy pracując naj- gorliwiej i najszczerzej w spraw ie narodu, śmieli za
razem na przesądy kastow e przew ażnie u d e rz a ć , i rów noupraw nienia pokrzyw dzonej w iększości naro d u sio dom agać. Je st to najdrażliw sza spraw a dla w szy
stkich jaw nych i ukrytych zw olenników T argow icy,
5
a biada te m u , kio ją poruszy. Rzucają się z w ście
kłością na niego , gdyby na najw iększego w roga w ła snego k r a ju , a czerniąc im ię jego w sposób najhy- dniejszy, nie ulękną się naw et potw arzy, byle go po
dać w nienaw iść narodu. Doznał tego daw niej K oł
łą ta j, ów śm iały i nieustraszony trybun m iast i ludu w iejsk ie g o , o którego gorącej m iłości ojczyzny ten jedynie pow ątpiew ać zdolny, kto jej sam nigdy pra
wdziwie nie k o c h a ł, a za dni naszych dośw iadczył tegoż losu i L e le w e l, gdyż obu pom ów iono o de- m agogizm i krw iożercze dążenia. Obu tych ludzi pracujących w różnych epokach niezm ordow anie i w śród najniekorzystniejszych okoliczności nad rozsze
rzeniem praw dziw ej ośw iaty w n a ro d z ie , i celujących w odm ienny nieco sposób p o św ięcen iem , oskarżono fałszywie o te sam e niem al przew iny, to jest, o chci
w o ść , am bicję i chęć przew odzenia na czele zbroj
nego m o tło c h u , który do zaburzeń i gw ałtów w W arszaw ie mieli p o d ju d zać, a tak być spraw cam i scen krw aw ych. Przeciw obu w ystępow ali w c h a rak terze oskarżycieli lu d z ie , którzy w tajem niczeni byli niby w e w szystkie działania jako naoczni św iadko
w ie , a którzy w ysokie zajm ując sta n o w isk a , mogli przytem i na w łasne pow ołać się zasługi. Go w ię c e j, jest i w tern naw et z g o d n o ść, że oskarżyciele
obu m im o całej n ie n a w iśc i, z jaka się przeciw nim o św ia d czają, i m im o w idocznej chęci pohańbienia i zniesław ienia ich w opinji p u b liczn ej, nie przytoczyli przeciek dow odów , któreby każdego o istocie winy przekonać zdołały, a tak odjęli sam i wszelką ro z u m ow ą podstaw ę sw ym zarzutom i narazili się na m iano oszczerców lub przynajm niej zaślepionych f a natyków politycznych, którzy uprzedzeni przeciw k o m u ś , gotow i w ieru tn e baśnie głosić nań przed św ia
tem . A jednak sm utno i przykro pom yśleć, że i tacy się znajdują, którzy św iętokradzką ręk ą chcieliby ze
drzeć w ieńce zasługi ze skroni ty c h , co na nie p o św ięceniem i pracą całego życia sobie z arab iali, a co w ię c e j, że śm ią nam oraz p ra w ić , jakoby się przy tern m iłością jedynie praw dy i dobra pow sze
chnego pow odow ali. Lecz nie u nas to tylko się po
jaw iało. W szakże S okratesa i Phokiona skazano na śm ierć, a A rystydesa w ygnano z ojczyzny, nim oba- łam ucona pow szechność m ogła się ocknąć i przeko
n a ć , że oskarżyciele nie godni byli rzem yka rozw ią
zać u nóg tych mężów?, przeciw którym przecież z taką w ystąpili zajadłością. Oby to było nauką i o strze
żeniem dla w szy stk ich , którzy chcieliby się kiedykol
wiek ośm ielić do m iotania pocisków i obelg na pra
wdziwą zasługę. Pow inni bow iem p am iętać, że gdy
z czasem naga odkryje się p ra w d a , upadnę nietylko sam e przez się ich zaskarżenia i zarzuty, lecz dotknie ich zarazem n ie s ła w a , że z jakichbądź pobudek oso
bistych chcieli poniżyć stokroć cnotliw szych od sie
bie.
Kołłątaja młodość i pierwsze wystąpienie w zawodzie publicznym.
Szczegóły odnoszące się do różnych epok życia ludzi słusznie w sła w io n y ch , zajmują nas z wielu wzglę
dów, a między innemi i dla t e g o , że widząc ich w rozmaitych p o ło żen iach , możemy sobie urobić o d p o wiednie rzeczywistości pojęcie o ich charakterze i o moralnej wartości czynów, których dokonali. Nie je dno b o w ie m , coby mogło wydaw ać się zagadkowem lub n ie p o ję te m , nabywa wyrazistości i staje się dla nas zro zu m iałem , skoro poznamy przypadkiem bliżej osoby działające, a oraz właściwe dźwignie i przy
czyny, które wywołały ich działalność. Nie można wprawdzie zaprzeczać, że częstokroć takie poznanie niszczy w znacznej części u r o k , jakim wyobraźnia nasza otaczać tych z w y k ła , którzy znakomitszą o d grywali rolę w sprawach żywo nas obchodzących, lecz i to nie mniej p ew n a, że ludzie prawdziwie c n o tliwi i wielcy nie wydadzą nam się nigdy karłami m o ra ln y m i, choć z bliska na nich będziemy patrzyć, ponieważ to tylko maleje nagle za zbliżeniem się w i
dza , co w rzeczywistości nigdy Szczytnem nie było i urojonemi jedynie wzrok nasz łudziło rozmiarami.
Jeżeli zaś pragniemy obznajomić się dokładnie z czy
nami publicznego zawodu tych , którzy w swoim cza-
sie przeważny wpływ wywierali na ogół swych współ
obyw ateli, zajmuje nas niemniej ich życie prywatne, gdyż w niem dopiero znajdujemy bardzo często mia
ro i skalę do ocenienia ich wartości i zacności p ra
wdziwej. Szczegóły przecież życia tego zacierają się zbyt prędko w pamięci lu d zk iej, która do nich wiel
kiej nie przywiązuje w a g i , z czego też w y n ik a , że po upływie nie długiego naw et czasu trudno je z e b r a ć , osobliwie gdy zejdą ze sceny naoczni tychże świadkowie. Jeżeli więc i w naszym w izerunku H u gona Kołłątaja braknie tej części rysów, uw ydatnia
jących dokładniej szlachetną osobow ość jego, niż jest w podaniach dziejowych n a cien io w an a, nie nasza w tem w in a, ponieważ staraliśmy się najusilniej, aby to wszystko zgrom adzić, co tylko do ocenienia jego charakteru i działalności mogło być przydatnem. Gdzie zaś źródeł brakuje niewątpliwych, tam wolimy w y
znać naszą n iew iad o m o ść, niż wprowadzać w obłęd czytelników.
Z całej tej epoki życia K ołłątaja, która poprzedziła pierwsze jego kroki i czynności w zawodzie życia p u b liczn eg o , gdzie od razu i za pierwszem niemal wystąpieniem tak znakomite zajął stanowisko i na niem ciągle się utrzym yw ał, przechowało się lak mało szczegółów , iż prawdziwie żałować należy, że ich w wówczas nikt nie zebrał, gdy była możność po te mu. Dziś wiemy je d y n ie , że będąc potom kiem szla
checkiej rodziny, która po zajęciu województwa s m o leńskiego przez Rossję, najprzód do Litwy, a n astę
pnie do województwa sandomierskiego się przeniosła i Niecisławice tam że dzierżyła. Urodził się w tej w ło-
/
ści dnia 4. kwietnia roku podobnoś 4 7 4 8 . Śniadecki podaje wprawdzie rok 4 7 5 0 , lecz gdy nie ręczy za nieom ylność swego p o d a n ia , a plan pamiętników, który Kołłątaj sam ułożył, o nieco wcześniejszej d a cie jego urodzenia świadczy, przyjęliśmy obliczenie B adeniego, który pow iada, że Kołłątaj za pow rotem do ojczyzny (4 775) liczył lat 2 7 życia. Rodzice jego trzymając włość wspomnioną prawem zastawnem, nie mogli się wprawdzie liczyć do rodzin bogactw y c e lujących , nie szczędzili przecież nakładów na jego i resztę swych dzieci dobre wychowanie. Obdarzony od natury celującemi zdolnościami i nadzwyczajną bystrością umysłu, rozwijał się nasz Hugo, mimo ca
łej niedokładności owoczesnego sposobu uczenia, jak najpomyślniej. Ile z wspomnionego planu pam iętni
ków jego wyrozumieć możemy, poruczyli rodzice wychowanie jego dom ow ym najprzód nauczycielom, poczem dopiero oddali go do szkół publicznych w P iń czo w ie, gdzie z największem powodzeniem wszy
stkie przeszedł klasy. W nosząc z pracow itości, jaką się zawsze w późniejszem życiu o d z n a c z a ł, wolno śmiało tw ierdzić, że i w szkołach się nie lenił, lecz z nieunużoną gorliwością to wszystko sobie przyswa- ja ł, czego tylko w owoczesnych szkołach można się było nauczyć. Po odbytych naukach w Pińczowie wysłali go rodzice do K r a k o w a , gdzie pod dozorem i przewodnictwem W ojciecha Słupskiego, nauczyciela M atem atyki, miał się dalej kształcić. Że młodzieniec hak pięknych zdolności i usposobień łatwo mógł się odznaczyć w sz k o łach , jak się później odznaczył w Rzeczypospolitej, i że zwrócił pewnie uw agę wszystkich
na siebie, którzy wychowaniem publicznem się zajm o
w ali, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Uczęszcza
jąc na wykłady w akademji k rak o w sk iej, powziął myśl poświęcenia się zawodowi k apłańskiem u, z czem się rodzice jego zrazu zgodzić nie chcieli, lecz prze
świadczywszy się nareszcie o niezmiennem postano
wieniu s y n a , udzielili m u sw ego przyzwolenia. Koł
łątaj oblekł więc sam z własnej woli suknię kleryka, gdyż uczuł w sobie powołanie do stanu d u ch o w n e
g o , co też z zwykłemi odbyło się obrzędami i z n a j
większą uroczystością. Był też prawdziwą ozdobą swojego s t a n u , a choć znaleźli się później ludzie, którzy nie umiejąc należycie oceniać wyrozumiałości jego na cudze mniemania religijne, brak żarliwości w tej mierze poczytywali za dowód jego obojętności w w ierze, a naw et śmieli mu w y tykać, że grzeszył b ezbożnością, nie można przecież polegać na ich zda
niu uprzedzonera , ponieważ nikt nie zdoła w pismach jego wykazać śladu jakiegokolw iek, któryby mógł św iadczyć, że istotnie powołaniu sw em u kap łań sk ie
m u się sprzeniewierzył. Lecz samolubstwo i fanatyzm, na które nieustannie w tych pismach i żywem sło
w em ud erzał, nie troszczyły się o dowody, choć na- m iętnem i jadow item przeciw niem u miotały o ska
rżeniem.
Stan akademji krakowskiej i nauk w niej w y k ła
d a n y c h , nie był bynajmniej wówczas świetny, gdy Kołłątaj przybył do Krakowa. Młodzieniec chciwy na
uk i rzetelnem trawiony pragnieniem w ie d z y , nie m ógł na tern przestać, czego mu . w t e d y w Krakowie udzielić zdołano. Chęć nabycia wyższego ukształce-
większą znaleźć sposobność do pomnożenia zasobów wiedzy, tak w naukach potrzebnych mu w obranym zawodzie, jak niemniej w um iejętnościach, niezbę
dnych k a ż d e m u , kto czuje w sobie pociąg do p ra
cowania nad podźwignieniern oświaty narodowej.
Przykładając się szczerze do n a u k , naw ykał w cze
śnie do nieustannej pracy u m y sło w e j, która stała się w końcu potrzebą dlań niezbędna. W całym bowiem przeciągu nader czynnego życia zajmował się n a u kam i, a dzieła, które wśród mnogich innych za tru dnień wypracowywał, są najpiękniejszem św iadectw em że i jednej chwili nie poświęcał na owe m arne ro z ryw ki, do których inni, zkądinąd naw et znakomici ludzie ówcześni tak bardzo lgnęli. W idać p r z e to , że od wczesnej młodości wdrożył się do pracy, którą sobie później słodził najprzykrzejsze chwile ż y c ia , a co w ięcej, że celem tej pracy było zawsze dobro ojczyzny. Kto bowiem tyle co on dokonał i w ó w czas naw et się nie zniechęcał, gdy najboleśniejsze choć niezasłużone musiał znosić pociski, dowiódł tern sa m e m , że wstępując w zawód życia czynnego, Wytknął sobie plan tegoż niezmienny, i że celem je go było nieustannie dobro powszechne.
Jak nieznane nam są zdarzenia, odnoszące się do życia Kołłątaja w czasie pobytu jego w K rako
wie), tak zatarły się niemniej wszelkie prawie ślady, w jaki sposób spędził cały przeeiąg kilkuletni swej bytności w Rzym ie, a to właśnie mogłoby nam p o służyć do wyjaśnienia p o b u d e k , które mu później w zawodzie publicznym przewodniczvły. Powiedziano
jedynie w o g ó ln ik ach , ze poświeciwszy się nauce teo- logji i p raw a, dostąpi! w obu stopnia doktora, i że przytem nie zaniedbywał m o żn o ści, jaka mu się w Rzymie nastręczała do przyswojenia sobie tego wszyst
k ieg o , czego tylko wówczas w tej stolicy sztuk pięknych i umiejętności można się było nauczyć. Z kim żył i głównie przestaw ał, nie wiemy bynajmniej, i ledwie tę znajdujemy w zm iankę, że odwiedzał ba
wiącego właśnie podówczas w Rzymie rodaka S m u- g le w ic z a , a zamawiając u niego obrazy, niósł m u pom oc materjainą. Możemy się jedynie domyślać, że człowiek tak rzadkich zdolności, jakiemi Kołłątaj c e low ał, musiał koniecznie zwrócić na siebie uw agę lu d z i, wysokie stanowiska w hierarchji kościelnej zajm ujących, którzy też przewidywali łatwo z góry, że nie* będąc do ról podrzędnych stw orzonym , za pow rotem do ojczyzny niebawem się odznaczy, że zatem warto go zobowiązać sobie. Jakie przecież były śro d k i, których w tym celu użyto, nie wiemy, ale to p e w n a , że m łodem u doktorowi teologii i obojga prawa wiele w Rzymie względów o k a z y w a n o , nie przypuszczając zapew ne, że on może być więcej P o lakiem niż katolikiem i k się d z e m , co właśnie n ajd o bitniej go później charakteryzuje.
Kołłątaj wyprzedził niezawodnie w wielu bardzo względach czas swój i zapatrywał się zaraz z po
czątku zawodu swego publicznego na sprawy ojczy
ste* ze sta n o w isk a, na które reszta jego rodaków d a
leko później wznieść się zdołała Lecz z drugiej s tr o ny nie był i on naw et wolny od przyw ar, które niestety cechowały owoczesną społeczność naszą. Nie
można przeciek na karb jego tychże zaliczać, co w ła ściwie usposobieniem było c z a s u , a nie jego osobi
stemu Za obu Sasów zepsuła się w sposób niepojęty prawie ta część n a r o d u , która w częstszej bywała styczności z dworem . Każdy myślał tylko głównie o sobie i swych k o rzy ściach , nie troszczył się całkiem prawie o dobro kraju. Polowano na urzędy, staro
stw a , wójtostwa lub inne królewszczyzny dla siebie, krew niaków lub przyjaciół, bez względu na zasługi d r u g ic h , którym nagroda się należała. Z czego po
szło, że każdy chwytał i b rał, co się tylko dało, lub wyrabiał sobie z góry przywilej z okienkiem, jak to wówczas nazywano , gdzie m ógł wpisać następnie byle czyje imię. Dzieciaki, które niczem jeszcze nie mogły się zasłużyć krajow i, otrzymywały bogate sta
rostwa g r o d o w e , i odbywały na nic wjazdy w spa
niałe wśród okrzyków szlachty okolicznej, która nik
czemnie się płaszczyła przed jaśnie wielmożnym sta rosto-m łokosem . Znalazł się przytem zawsze i m ę drzec jakiś, który szumnym panegirykiem uczcił n o wego s ta ro s tę , wynosząc pod niebiosa zalety, któ- rychby nikt na nieszczęście w wielbionem panięciu p e wnie nie dopatrzył. Za to nie mogli się ludzie p r a wdziwie zasłużeni do niczego d o c is n ą ć , jeżeli nie uzyskali opieki i wsparcia którego z możnowładców, lub cudem jakim nie zdołali wyjednać sobie wzglę
dów dworu. Ta sama dżuma opanowała i stan d u chowny. P a n ię to m , które przeznaczono do stanu d u chownego , dostawały się najbogatsze i najposażniej- 8ze p ro b o stw a , kanonje i prelatury, a naw et opa- ctw a, choć jeszcze pierwszych nie odbyli święceń,
a tak mieli z czego opędzać wszelkiego rodzaju zby
tki , nim skończyli nauki. Nadawano jednem u po kil
ka i kilkanaście intratnych posad d u c h o w n y c h , gdy najzasłużeńsi k a p ł a n i , którzy by dochody na cele d o broczynne o b ra c a li, na najlichszych tylko probo
stwach musieli przestawać. Była to więc z a raza, od której mało kto wówczas mógł się ochronić. 0 Koł
łątaju nie wiemy w p ra w d z ie , czy tak ie w podobny polował sposób na bogato uposażone dobra d u ch o wne i dowiadujemy się je d y n ie , że gdy ze śmiercią biskupa kijowskiego Załuskiego ( 1 7 7 4 ) kanonia w kapitule krakowskiej była o p ró żn io n ą, wszelkie na dworze rzymskim poruszał sprężyny, aby ją uzyskać dla siebie. Zabiegi jego nie były p ło n n e , a gdy właśnie tak się w y d arzy ło , że wówczas przypadł m iesiąc, w którym na mocy dawniejszych konkor
datów z rządem polskim z a w a rty c h , papież miał pra
wo rozdawania opróżnionych posad kościelnych, w y robił sobie Kołłątaj prezentę u stolicy apostolskiej.
Był on wówczas młodym jes z c z e , i nie zasłużył się ani ojczyźnie ani kościołowi czemkolwiek. Nie mo»
żna przecież pow ied zieć, że oddano te posadę nie
g o d n e m u , ponieważ już wtedy mógł iść z każdym w zawody co do stopnia nauk i u k ształcen ia, a dobremi chęciami dla ojczyzny przewyższał pewnie większość ty c h , którzy chcieli z nim współubiegać się o tę posadę.
Biskupem krakowskim był wówczas Kajetan Sof- ty k , mąż wsławiony kilkoletniem więzieniem w obcym k r a j u , na które dla lego został w ska
zany, że śmiało i z nieugiętą wytrwałością na sej-
mie warszawskim (4 7 6 8 r.) przeciw gwałtom i sam o
woli posła sąsiedniego m ocarstw a występował. Lecz Sof ty k, ów mężny obrońca wiary i sw obód ojczystych, nie pojmował ducha czasu, który zaczął się juz obja
w iać, dla tego nie zdołał poświęceniem swojem wstrzymać ciężkich ciosów, które niebawem ojczy- czyznę dotknęły, czem ostatecznie złamany, a przy- tem dumny, namiętny i gw ałtow ny we wszystkiem, usunął się od wszelkich spraw publicznych i dyece- zalnych. Zarządzający imieniem jego dyecezją prałat poczytał za największą urazę, że Kołłątaj śmiał go pominąć w staraniu się o kanonię, i nastroił tak nie
przychylnie całą przeciw niemu kapitułę, że p o sta
nowiła nie dopuścić go do grona swego. Trzeba zresztą d o d ać, że w ogóle kapituły i kler miejscowy krzywo zazwyczaj na tych patrzyły, którzy sobie posady duchow ne w Rzymie w yrabiali, a naw et u s ta wy krajowe oświadczały się przeciw takim kormza- n o m , jak ich nazywano.
Sposób w jaki Kołłątaj uzyskał k an o n ię, był niepopularny w P o ls c e , ponieważ doświadczenia prze
konały n aró d , ile ztąd złego w ynikło, gdy ludzie zawdzięczający sw e wyniesienie władzy zamiejscowej, znaczniejsze posady w kościele polskim zajmowali.
Tacy bowiem wysługiwali się zwykle polityce dw oru rz y m sk ie g o , choćby naw et ta wysługa ze szkodą własnej miała być ojczyzny. Ze Kołłątaj nie należał do tego rzędu obywateli w łasnem u narodowi nie
przychylnych, jest rzeczą p e w n ą , ponieważ pow sta
wał sam później z jak największą sprężystością prze
ciw szkodliwym wpływom stolicy rzymskiej na nie-
które sprawy w ew nętrzne R z p lte j, lecz w owej chwili, gdy mu stolica apostolska prezentę dała na rzeczoną k a n o n ię , nie m ógł właściwie nikt jeszcze wiedzieć, jakiemi zdaniami i widokami powoduje się młody i nikom u prawie nieznany K ołłątaj, i czy rzeczywiście godzien być członkiem kapituły krakowskiej. Kołłą
taj nie uląkł się burzy, którą przeciw niemu w yw o
łano w K ra k o w ie , gdzie przecież nie okazywano t a kiej niechęci, jeżeli szło o przyznanie posad d u c h o wnych którem u z paniąt, nie mających naw et św ię
ceń jeszcze kapłańskich. Przeciw kapitule i biskupowi wyjednał sobie u papieża stanowcze rozkazy, w któ- rych zagrożono im surowem i karami kościelnemi, gdyby dalej opierać się śmieli. Postawił więc na s w o je m , ponieważ kapituła musiała mu zaprzeczaną oddać posadę. Lecz zaniecił tern samem nieubłaganą niechęć w sercach swych współkanoników, którzy m u i tego również w żaden sposób przebaczyć nie m ogli, że lubo najmłodszy w ie k ie m , celował przecież między nimi nauką i tak wielkiemi zdolnościami, że ich w net prześcignął w s ła w ie , wziętości i znaczeniu.
Odpłacili m u się tez sowicie później skrytemi i pod- stępnemi za m a c h a m i, lecz jak jego pierwszy tryumf był niestały, tak nie mogły ich zabiegi zniszczyć je
go sławy lub pozbawić go możności służenia sprawie ojczystej, której całe swe poświęcił życie.
Kołłątaj wrócił właśnie wówczas do kraju (1 7 7 5 . r.) gdy sejm, zwany delegacyjnym, działając pod w ę złem konfederacji, której twórcą i marszałkiem w szech
władnym b y łP o n iń s k i, niecnego dokonyw ał istnienia.
Sejm t e n , dbały więcej o bogacenie i nagradzanie
jawnych zdrajców niż o dobro ojczyzny, wyda/ prze
cież nader użyteczną i ważną u c h w a ł ę , mianując k o misję edukacyjną, której odda/ dochody z dóbr i fun
duszów zniesionego zakonu Jezuitów, wp/ywać mające na urządzenie publicznego w Pizpltej wychowania.
Utworzenie tej kom isji, której staraniu i pieczy n a j
ważniejszą w owych okolicznościach powierzono spra
w ę n a r o d u , mogło najzbawienniejsze wywołać skutki, gdy wyznaczeni komisarze pojmowali wielkość i w a
żność zadania swego. Z tego też stanowiska zapa
tryw ał się na nią i K ołłątaj, który najburzliwsze czasy Rzpltej przepędził na naukach w kraju i Rzymie, aby się przysposobić do służenia ojczyźnie. Uczuł w głębi serca cios c iężk i, który ją właśnie d o tk n ą ł, lecz w i
dząc bezwzględną niemożność odwrócenia te g o , co już było czynem d o k o n a n y m , pocieszał się tein przy
najmniej , że skoro utworzono osobną komisję e d u kacyjną, można mieć nadzieję wydźwignienia narodu z tej niemocy o k r o p n e j, w którą go wiekowy prze
szło bezrząd pogrążył. Przeniknął myślą wszelkie środki i przeszkody, i nie powątpiewał o możności pomyśl
nego s k u tk u , jeżeli wszyscy współdziałać zechcą, a szczególniej ci się usuw ać nie b ę d ą , którzy tak św ię
tym obowiązkom podołać zdolni. Ukształcony bowiem w całem słowa znaczeniu, dostrzegał wszelkich w a
dliwych stron w urządzeniach ojczystych, wiedząc z a razem, że takow e opierały się głównie na zagęszczo
nych od dawna uprzedzeniach i przesądach, które wprzód usunąć należało, nimby można przystąpić do gruntow nej naprawy wszystkiego. Obeznany d okła
dnie z nowszemi teorjami filozofów i encyklopedy-
i