• Nie Znaleziono Wyników

dnia 17 maja 1914 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "dnia 17 maja 1914 r."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIECONY NAOKORN PRZYDODNICZYH.

PRENUMERATA „W S ZEC H Ś W IATA ".

W Warszawie: r o c z n ic r b . 8 , k w a rta ln ie r b . 2.

Z przesyłką pocztową

r o c z n ic r b .

10,

p ó łr . r b . 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R c d ak cy i „W szechśw iata"* i w e w sz y stk ic h k się g a r­

niach w k ra ju i za g ran icą.

R e d a k to r „W szech św iata'* p r z y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie od g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o re m w lo k a lu re d a k c y i.

dnia 17 m aja 1914 r. Tom X X X III.

A d r e s R e d a k c y i: W S P Ó L N A Jsrti. 37. T e le fo n u 83-14.

P R Z E S Z C Z E P I A N I E J A J N I K Ó W A D Z I E D Z I C Z E N I E C E C H

N A B Y T Y C H .

Badania nad przeszczepianiem jajników rozpoczęte zostały przed laty 20 . P ierw ­ szym badaczom chodziło przedewszyst- kiem o stwierdzenie, czy przeszczepiony ja jn ik może żyć i iunkeyonować w zmie­

nionych warunkach. Dlatego też począt­

kowo przeszczepiano ja jn ik na to samo zwierzę (Knauer, Anders, Ribbert, Grigo- riew). R ezultaty tych badań w ogólnych zarysach były ze sobą zgodne — jajn ik w pierwszych dniach po operacyi okazuje w yraźne objawy degeneracyi w swej środkowej części, tymczasem w arstw a powierzchowna (nabłonek płciowy, mem­

brana propria, pęcherzyki pierwotne) u trzym uje się, przybierając ch arak ter em bryonalny (Ribbert, Schultz). Po 30 mniej więcej dniach, gdy części zdege- nerowane zostały ju ż zastąpione przez tkankę łączną, pęcherzyki pierwotne (fol- liculi primordiales) zaczynają się rozwi­

ja ć i ja jn ik osiąga powoli swój stan nor­

malny. Grigorlew miał naw et otrzymać

młode króliki z tak przeszczepionego j a j ­ nika.

Pomyślne wyniki tych badań były podnietą do dalszych prób. Pojawiają się prace Herlitzki, Foa, W. Schultza, którzy usiłują zbadać zachowanie się ja jn ik a po przeszczepieniu go już nie na to samo indywiduum, lecz na inne. Pró­

by te wykazały, że jajnik, przeniesiony na obcy organizm może żyć i nawet funkeyonować. Dowodzi tego obecność świeżych żółtych ciał (corpora lutea) w ja jn ik a c h przeszczepionych na inne osobniki płci żeńskiej. Nie zostało stw ier­

dzone przez wzmiankowanych autorów, czy gruczoł płciowy żeński po przenie­

sieniu go na samca dochodzi do owula- cyi. Jednakże doświadczenia Schultza wykazały, że jajniki, po przeszczepieniu ich na samca, mogą przez długi czas (117 dni) zachowywać wszystkie części składowe. Przeszczepianie gruczołów płciowych z jednej płci na drugą zostało zastosowane przez uczonych, badających zależność ta k zw. drugorzędnych cech płciowych—od gruczołu płciowego. Gru­

czoły płciowe, ja k stwierdzono, składają się z dwu zasadniczych elementów: 1 ) z komórek rozrodczych i 2 ) komórek wy-

/ ^ f

i E tI S S « ? 's* a “ j

(2)

306 W SZECf ISWI AT .V® 20 dzielniczych. Te ostatnie m ają w ydzie­

lać specyficzne dla każdej płci s u b sta n ­ c j e , zwane hormonami, k tó re wpływają na rozwój cech właściwych danej płci.

Steinach w ostatniej swej pracy z 1913 roku otrzymał zdumiewające wyniki. Po w ykastrow aniu młodych samców (szczu­

rów i morskich świnek) wszczepiał im jajniki. Po wyrośnięciu zwierzęta te po­

siadały cały szereg cech samiczych: l) wzrost ich był zahamowany — nie prze­

kraczał średniego wzrostu samicy; 2 ) uwłosienie stawało się jedw abistem , ja k u samic; 3) sutki rozwijają się, docho­

dząc do wielkości sutek samiczych; 4) gruczoły mleczne dochodzą do laktacyi;

5) rozwija się in s ty n k t macierzyński, zw ierzęta te chętnie karm iły młode, k tó ­ re im przystawiono; 6 ) popęd samczy zatraca się, i 7) rozwija się popęd sami­

czy, gdyż zachowują się wobec samców tak, j a k normalne samice. Na p rzy k ła­

dzie tym uwidocznia się w sposób j a ­ skraw y wpływ, jaki w ywierają gruczoły płciowe na powstanie drugorzędnych cech płciowych. U kręgowców zależność ta występuje bardzo wyraźnie. Tym cza­

sem zwierzęta niższe, j a k to wynika z p rac Meisenheimera, Kopcia i in., nie w ykazują zależności drugorzędnych cech płciowych od gruczołu płciowego.

F unkcyonow anie ja jn ik a po przeszcze­

pieniu go na inne indy widuum zostało r ó ­ wnież zużytkowane do rozstrzygnięcia innego problematu, o który w niniejszym artykule chodzi nam przedewszystkiem, mianowicie problem atu o dziedziczeniu cech nabytych. Pierwsze w tym k i e r u n ­ ku poszukiwanie było dokonane przez V. Magnusa w 1907 roku. Magnus prze­

szczepił w ykastrow anej czarnej samicy królika ja jn ik królika białego. Ta czar­

na samica z jajnikiem białego zw ierzę­

cia została następnie zapłodniona przez białego samca i urodziła dwoje młodych jed no białe i jedno czarne. Na krótko przed powtórnym pomiotem samica ta zdechła. Obdukcya wykazała, że z 7 miu młodych, znalezionych w macicy, dwie były czarne i 5 białych. Pomimo więc, że ojciec był biały i ja jn ik pochodził od białej samicy, potomstwo było częściowo

czarne. To występowanie czarnego u b ar­

wienia Magnus przypisywał wpływowi ciała czarnej samicy na wszczepiony jej jajn ik . J a k słusznie podniósł Johannsen rezultaty Magnusa o tyle są wątpliwej wartości, że używane do doświadczenia zwierzęta nie były rasami czystemi. Po­

dobny zarzut spotkał również Guthriego.

Guthrie używał w swem doświadczeniu k ur dwu odmiennych barw: białych i czarnych Z licznych prób tylko w kil­

k u przypadkach zdołał zapłodnić kury z wszczepionemi jajnikami. Główne r e ­ z u lta ty osiągnięte przezeń są n astęp u ­ jące:

I $ czarna z jajn ik iem białej skrzyżo­

wana z cT czarnym—potomstwo w poło­

wie białe, w połowie czarne.

II $ biała z jajnikiem czarnej skrzy­

żowana z cT białym—potomstwo l) c z a r ­ ne, 2) białe, 3) białe z czarnemi plamami.

III $ czarna z jajnikiem białej s k r z y ­ żowana z c? białym—potomstwo białe al­

bo białe z czarnemi plamami.

IV 5 biała z jajnikiem czarnej skrzy­

żowana z c? czarnym — potomstwo białe z czarnemi plamami.

Jeśli w I i II przypadku niemożna, w e ­ dług Guthrego, stwierdzić działania ciała na wszczepianą plazmę jajnika, to w dwu ostatnich należy je przyjąć z wszelką pewnością. Inaczej bowiem niepodobna w ytłumaczyć pojawienia się czarnego upierzenia u potomstwa w III i zwłasz­

cza IV doświadczeniu. W ykonane wkrót­

ce potem doświadczenia Schultza i Da- venporta stwierdziły, że podczas k a s tro ­ wania k u r najskrupulatniejszego nie je s t wyłączona możliwość regeneracyi ja j n i ­ ków, albo, co możliwsze, rozwijają się ja jn ik i akcesoryczne zostawione w ewnątrz organizmu. Z drugiej strony czystość ras używanych przez Guthrego pozosta­

wia wiele do życzenia, pod ty m wzglę­

dem materyał użyty przez niego nie przedstawiał żadnych gwarancyj. Wo­

bec tego odpowiedź dana przez Guthrego na zadany problemat nie może być u zn a­

ną za stanowczą.

Badania Harmsa, ja k zobaczymy zaraz,

również nie dały wyników, któreby po ­

zwoliły w sposób zdecydowany rozstrzy­

(3)

JNB 20 WSZECHS WIAT 807 gnąć zajmującego nas problematu. Harms

próbował przeszczepiania jajników na dżdżownicach i na trytonach. Jak w je- dnem tak i w drugiem doświadczeniu używał do wymiany jajników dwu od­

miennych gatunków, co z góry usuwało ew entualny zarzut nieczystości materya- łu, zarzut, który robiono jego poprzedni­

kom. W doświadczeniu nad dżdżowni­

cami Harms przeszczepiał jajniki g a tu n ­ ku Lum bricus te rre stris na gatunek He- lodrilus longus i odwrotnie. Umieściw­

szy w jednem naczyniu dwa osobniki z g atu n k u Lum bricus terrestris, którym zostały wszczepione jajniki g atunku He- lodrilus longus, Harms otrzymał z nich młode, które jed nak wkrótce zdechły.

Ponieważ wiele cech c h a ra k tery sty cz­

nych dla tych dwu gatunków uwidocz­

nia się całkowicie dopiero u dorosłych zwierząt, trudno je s t ocenić w sposób stanowczy, do którego z nich należałoby zaliczyć otrzym ane przez Harmsa po­

tomstwo. W edług obserwacyi Harmsa cechy otrzym anych przezeń młodych dżdżownic były pośrednie między dwoma używ anem i w doświadczeniu gatunkam i.

W ynikałoby więc z tego, że wszczepione ja jn ik i zachowały swą niezależność od ciała nowego gospodarza 1). Gdyby otrzy­

mane b astardy mogły być porównane z bastardami ty c h dwu gatunków, po_

wstałemi przez natu raln e skrzyżow anie>

wyniki tej pracy miałyby większą w ar­

tość. Jednakże b a sta rd y g atunku L um ­ bricus te rre stris i Helodrilus longus nie są znane.

W doświadczeniu nad trytonam i Harms przeszczepiał jajn ik traszki czarnej (Tri- ton cristatu s) na traszkę górską (Triton alpestris). Złożone ja ja posiadały wiel­

kość ja j gatu n k u Tr. alpestris lecz za­

chowały barwę właściwą gatunkowi m a ­ cierzystem u Tr. cristatus. Poza pierwsze s ta d y a brózdkowania ja ja te nie rozwi­

ja ły się. Wobec tego trudno mówić, czy samo zachowanie barwy ja ja ma wska-

*) Z w ierzę, k tó re m u w szczepiono obcy o r­

g a n , b ędziem y n a z y w a ć „n o w y m g o sp o d a rz e m ” te g o org an u .

zywać niezależność przeszczepionego j a j ­ nika od nowego gospodarza. Zdecydo­

wanej odpowiedzi doświadczenia Harmsa bądź ćo bądź nie dały.

Kammerer użył do swych doświadczeń salamandry plamistej (Salamandra ma- culosa Lans.), którą spotyka się w n a­

turze w dwu odmianach: 1 ) zabarwienie skóry przedstawia się w postaci żółtych nieregularnych plam na czarnem tle, al­

bo 2 ) barwa żółta przedstawia sym etry­

cznie ułożone podłużne pasy (yarietas taeniata). W edług Kammerera indywidua plamiste dają potomstwo wyłącznie pla­

miste, jak również indywidua prążkowa­

ne wyłącznie prążkowane potomstwo.

Przez krzyżowanie zaś odmiany plami­

stej z odmianą prążkowaną, plamistość występuje u potomstwa, jako cecha do­

minująca. Przeszczepiane jajniki jednej odmiany na d rugą dały potomstwo po zapłodnieniu samic, i mianowicie:

$ plamista z jajnikiem odmiany prąż­

kowanej, skrzyżowana z c? prążkowanym, miała za pierwszym razem 37 młodych, za drugim razem 39 wyłącznie prążko­

wanych. Plamistość m atki nie znalazła żadnego w yrazu w ubarwieniu jej po­

tomstwa. W ynika stąd, że przeszczepio­

ny ja jn ik nie ulega wpływowi ciała no­

wego gospodarza i jego cech nie prze­

nosi na potomstwo. Kwestya zdawało się została rozstrzygnięta. Lecz Kamme­

rer nie zatrzym ał się na tym wyniku i doświadczenie swoje powtórzył z pe- wnemi zmianami. Mianowicie w da­

wniejszych badaniach nad salam andram i Kammerer przekonał się, że można zmie­

nić w dowolny sposób stosunek dwu za­

sadniczych barw salamandry, żółtej i czarnej, hodując je w otoczeniu o s to ­ sownej barwie i wilgotności. Wilgotne otoczenie i żółte podłoża sprzyjają roz­

wojowi żółtego pigmentu, suche zaś o to ­ czenie i czarne podłoża powodują zanik tego barw nika na korzyść rozwijającego się czarnego pigmentu. Posiłkując się tą metodą, Kammerer otrzymał sztucznie odmianę prążkowaną, pochodzącą od r o ­ dziców plamistych.

Tę właśnie, sztucznie otrzymaną od­

mianę prążkowaną Kammerer postanowił

(4)

W SZECHSWIAT M 20

308'

użyć do swego doświadczenia. Dla kon­

troli wyników tego doświadczenia s k r z y ­ żował on otrzym aną odmianę p rążkow a­

ną z odmianą plamistą. Potomstwo z t e ­ go skrzyżowania miało żółte plamy uło­

żone symetrycznie wzdłuż grzbietu. W na- stępnem pokoleniu sy m etry a t a uległa znacznym odchyleniom. Tymczasem po­

tomstwo, otrzymane ze skrzyżowania od­

miany prążkowanej, wziętej z wolności, i odmiany plamistej, było bez w yjątku plamiste. W ynikałoby z zestawienia tych dwu krzyżowań, że prążkowanie świeżo nabyte je s t przekazywane mieszanemu potomstwu, w yrażając się w sym etrycz­

nym układzie plam, gdy ta sama cecha zwierzęcia wziętego z wolności u po­

to m stw a mieszanego wcale nie w y stę ­ puje.

W yniki doświadczenia, w którem Kam- merer używał sztucznie otrzymanej od­

miany salamandry (yarietas taeniata) do­

prowadziły go do zupełnie innych w nio­

sków, niż poprzednie jego doświadczenia.

Główne rezultaty tej drugiej seryi do­

świadczeń K amm erera są następujące:

9 p rążkow ana sztucznie otrzym ana z ja jn ik iem odmiany plamistej po sk rz y ­ żowaniu z cf plamistym miała 25 larw.

Z ty ch 11 tylko o zabarwieniu plami- stem nieregularnem , reszta zaś w y k azy ­ wała tendencyę do układania się plam sym etrycznie w podłużne szeregi z dwu stron środkowej linii grzbietu.

W innym przypadku $ prążkowana, sztucznie hodowana, z wszczepionym j a j ­ nikiem odmiany plamistej po skrzyżowa­

niu z cT prążkowanym , wyhodowanym sztucznie, miała w 3-cb następujących po sobie pomiotach 26, 27 i 30 młodych wyłącznie odmiany prążkowanej. Plam i­

stość reprezentow ana przez wszczepiony ja jn ik nie została w tym razie wcale przekazana potomstwu, mimo, że w n o r­

malnych warunkach jest ona podczas krzyżowania cechą dominującą. J a k w i­

dzimy, rezultaty tej seryi doświadczeń zn ajd u ją się w sprzeczności z wynikami poprzedniej pracy Kam m erera.

W ed łu g Kam m erera sprzeczność ta je st tylko pozorną, w rzeczywistości zaś w y­

niki obu jego doświadczeń wzajemnie się niejako uzupełniają. Opierając się na wyniku pierwszej seryi swych doświad­

czeń oraz na rezultatach, otrzym anych przez innych badaczów, Kammerer tw ie r­

dzi, że, używając do przeszczepiania j a j ­ ników dwie odmienne rasy wzięte z wol­

ności, niemożna dostrzedz najmniejszego wpływu nowego gospodarza na wszcze­

piony jajnik. Jeśli jed n ak wszczepimy ja jn ik przedstawicielowi rasy otrzymanej sztucznie, to przeszczepiona plazma roz­

rodcza wyraźnie podlega wpływowi ciała nowego gospodarza, przekazując nowo nabyte przezeń cechy potomstwu. Z ze­

staw ienia tych rezultatów wynika, że przez wpływ ciała na plazmę rozrodczą mogą być dziedzicznie przekazywane ty l­

ko cechy świeżo nabyte, cechy zaś zda- wna ustalone w danej odmianie wpływu żadnego na wszczepioną plazmę nie w y­

wierają i nie są dziedzicznie przekazy­

wane.

Zwróćmy się teraz do doświadczeń Ca- stlea i Philippsa. Mając ten sam cel na względzie, co i Kammerer, badacze ci przeprowadzali swe doświadczenie na in ­ nym m ateryale, m ian ow icie'n a morskich świnkach i j królikach. Przeszczepianie jajników, według nich samych, n a s trę ­ czało ogromne trudności i w rzadkich tylko przypadkach wszczepiony ja jn ik przyjmował się i funkcyonował. P rze­

szczepianie ja jn ik a z jednego królikaJna drugiego nie dało pomimo wielokrotnych prób pozytyw nego”;'rezultatu: [w ykastro­

wana samica regenerowała zazwyczaj u sunięty ^jajnik, wszczepiony zaś jej ob­

cy jajn ik ulegał degeneracyi.

M. Bogucki.

(D ok. nast.).

(5)

M 20 WSZECHS W IA T 309

F R A N C IS Z E K D U R O Q U IE R .

N I E B E Z P I E C Z E Ń S T W O F A L H E R T Z A .

Wiemy, że nagłe wyładowanie iskry elektrycznej je s t źródłem energii promie­

niującej, zdolnej do wywołania na odle­

głość w przyrządach, zwanych rezonato­

rami, potężnych ruchów wibracyjnych, które znów z kolei mogą wytworzyć no­

we iskry: zjawisko to zauważył poraź pierwszy łizyk niemiecki Hertz zapomocą koła metalowego o wązkiem przecięciu, umieszczonego w polu oscylującem.

Otóż w ostatnich czasach zużytkowano w Anglii tę ciekawą własność iskry elek­

trycznej dla wysadzenia w powietrze p u ­ dła starego okrętu.

Szczegóły tego wysadzenia, w ykonane­

go przez inżynierów angielskich, trzy m a­

ne byiy w tajemnicy, lecz można w yko­

nać podobne doświadczenie w bardzo prosty sposób:

Napełnia się odpowiednią mieszaniną wodoru i tlenu (dwie części wodoru na jed nę tlenu) bańkę szklaną, którą zam y­

ka się korkiem parafinowym. Przez ko­

rek należy przetk n ąć ukośnie dwa długie d ru ty stalowe, których końce przytępio­

ne i wygładzone prawie się dotykają we­

wnątrz naczynia.

Następnie łączymy każdy z drutów z długiemi izolowaneini drutami, które rozciągamy na ziemi lub też zawieszamy na małych szubieniczkach w kierunkach biegunowo przeciwnych. Niezależnie od tego, czy doświadczenie robić będziemy podczas burzy, lub też w sąsiedztwie sta- cyi telegrafu bez drutu, nie będziemy długo czekali na falę indukującą, która wzbudzając iskrę między końcami prze­

ciwległych drutów, wysadzi w powietrze bańkę szklaną ja k pistolet Volty.

Doświadczenie marynarki angielskiej jest, być może, pierwszem, w którem świadomie użyto fal Hertza dla dzieła zniszczenia, nie j e s t to je d n a k chyba j e ­ dyna ofiara rezonansu elektrycznego.

Przypadkowe powtórzenie doświadcze­

nia Hertza je st istotnie o wiele częstsze, aniżeli przypuszczamy, dzięki licznym r e ­ zonatorom, jakie przypadek rozrzuca tu i owdzie po drodze, którą dążą fale elek­

tryczne; wystarczy, żeby to powtórzenie wytworzyło się w środowisku zapalnem, aby wybuchnął pożar.

Byłbym w rozpaczy, rzucając niepo­

trzebnie postrach wśród marynarzy, gór­

ników, lotników; jednakże wspomnienie ostatnich wypadków, w których tylu lu ­ dzi poniosło śmierć, ośmiela mnie do po­

wiedzenia:

„Strzeżcie się fal elektrycznych, po­

w stających podczas burzy lub tych, ja- kiemi się posiłkuje teleg raf bez drutu!"

Wystarczy kilku łańcuchów lub sk rzy ­ nia żelastwa w atmosferze nagrzanej na dnie statku, aby cały statek sploftął w czasie burzy lub w pobliżu stacyi t e ­ legrafu bez drutu.

W ystarczy dla wysadzenia okrętu kil­

ku pocisków zbyt zbliżonych w składzie amunicyi źle przewietrzanym.

Wystarczy niedokładny k o n ta k t lub wązkie przecięcie w metalowej osłonie balonu sterowego, aby balon wyleciał w powietrze.

W ystarczy wreszcie, żeby nieco pyłu węglowego izolowało od szyn wózek s ta ­ lowy, aby się zajął gaz w kopalni.

Pale Hertza, spotykając masy przewo­

dzące tych łańcuchów, tych pocisków, ułożonych jedne obok drugich, tego me­

talu, tych szyn i tego wózka, oddzielo­

nych jed y n ie grubością w arstw y pyłu, stw arzają w nich przez indukcyę prądy zmienne, wywołując w tych miejscach, w których masy tworzą między sobą nie­

doskonałe kontakty, iskrę niecącą pożar.

Następujące przykłady podkreślą je s z ­ cze znaczenie siły indukcyjnej tych fal:

Na stacyi telegrafu bez drutu z Mont- Valerien, kilka kilometrów od Paryża, emisya ze stacyi Champ de Mars wzbu­

dza iskry o długości kilku milimetrów przy końcach detektorów stołu odbiera­

jącego.

Zauważyłem w czasie ostatnich waka-

cyj na pomoście statku, którego stacya

telegrafu bez drutu wysyłała sygnały,

(6)

310 W SZECHSW IAT JMs 20 obecność małych błyszczących kitek, mię­

dzy ogniwami łańcucha, leżącego na drewnianej poręczy, n a przodzie okrętu.

J eden z majtków elektrotechników , j a ­ dący n a okręcie Conde, zapewniał mnie, że umie on wydobywać iskry z ostrza torpedy, zawieszonej na międzypokładzie, za każdym razem, gdy telegrafuje stacy a lądowa.

Wiele osób zauważyło pewnie, w dnie burzliwe, małe kropelki ogniste, zjawia­

jące się na wolnym końcu antenny, gdy się ona znajduje w sąsiedztwie ziemi.

Niebezpieczne działania indukcyjne tal H ertza w ydają mi się szkodliwe nietylko podczas burzy i w pobliżu stacyj w ysy­

łających; obawiać się ich można i w po­

łowie drogi między dwiema działającemi stacyami.

Interferencya fal musi istotnie w ywo­

łać w tej okolicy ru ch y elektryczne szcze­

gólniej gwałtowne 1), niemające ch ara k ­ teru stałego, lecz podobne do węzłów natężenia, ja k ie wyznacza w pewnych miejscach wzdłuż przewodnika, izolowa­

nego przy je d n y m z jego końców, przej­

ście prądów zmiennych o wysokiej frek- wencyi.

Rozporządzając stacy ą telegrafu bez d ru tu w Touraine, stwierdziłem nieje­

dnokrotnie, że najdelikatniejsze p rz y rz ą ­ dy ap a ra tu odbiorczego były psute, gdy stacye z Rochefort i z wieży Eiffla funk- cyonowały jednocześnie i udało mi się n a w e t odtworzyć na mojej antennie do­

świadczenie z w ybuchającem naczyniem.

Pewnego razu powtórzenie tego cieka­

wego zjawiska poddało mi myśl wyszu­

kania na mapie położenia mego labora toryum w stosunku do dwu stacyj, wy­

wołujących zaburzenia. Okazało się, że moje laboratoryum leżało w jednakowej odległości od Rochefort i od Paryża.

Poszukałem wtedy miejsca, w którem, na podstawie ju ż raz sprawdzonej hypo-

’) F a le , w y c h o d z ą c e ze s ta c y j o isk ra c h rz a d k ic h są o w ie le g ro źn ie jsz e, niż fale, w y c h o ­ dzące ze sta c y j, u ż y w a ją c y c h lic z n y c h isk ie r (m u zy k a ln y ch ), g d y ż ilość w y z w o lo n e j e n e rg ii j e s t w ty c h sam y ch w a ru n k a c h te rn w iększa, im liczba isk ier jeBt m niej częsta.

tezy, interferencya lal, wychodząc z n a j­

potężniejszych stacyj radyotelegraficz- nych, mogła stworzyć niebezpieczne s tr e ­ fy rezonansu i stwierdziłem, że środek urojonej linii prostej, łączącej wieżę Eiffla z Bizerte, największą stacyą śró d ­ ziemnomorską, oznacza miejsce przystani w Toulonie, w której pancerniki tak dzi­

wnie w ylatują w powietrze.

Że środek linii prostej, łączącej wieżę Eiffla z Clifden, najw ięks 7 ,ą stacyą w E u ­ ropie, znajduje się ponad kopalniami Cardiff, w których niedawno miały miej­

sce straszne wybuchy gazów...

Że środek linii prostej, łączącej wieżę Eiffla z Glace-Bay, największą stacyą am erykańską, oznacza miejsce, na k tó ­ rem w tajemniczy sposób spłonął Vol- turno...

Być może, że j e s t to tylko dziwny zbieg okoliczności, w każdym razie ra­

dziłbym jed n ak osobom zainteresowanym mieć się na baczności.

Opisane doświadczenie i podane przy­

kłady w ykazują dostatecznie chyba ko­

nieczność zachowywania ostrożności wo­

bec zgubnych działań fal Hertza i uni­

kania n a budynkach, w których się m ie­

ści stacya telegrafu bez drutu, obecności rezonatorów, wszędzie, gdzie zachodzi obawa pożaru.

Zastosowanie rezonansu elektryczne­

go do teleg rafu bez drutu je s t bez w ą t­

pienia naj ważniejszem odkryciem naszych czasów; umysł ludzki uczynił z nich śro­

dek r a tu n k u w czasie największych nie­

bezpieczeństw: oby nie był jednocześnie powodem katastrof.

Tłum. H. G.

O N A R Z Ą D A C H P E R C E P C Y I Ś W I E T L N E J U R O Ś L I N .

(D okończenie).

Poważniejsze zarzuty, podnoszone prze­

ciw hypotezie Haberlandta, dotyczą fizyo-

logicznej działalności narządów percepcyi

świetlnej. Pizyologiczne właściwości tych

(7)

JN& 20

W SZECHSW IAT

311

utworów jednocześnie prawie badali H.

Kniep, Nordhausen, L. Gries i Albrecht.

Zarzuty podnoszone przez tych badaczów opierały się na tem przypuszczeniu, że jeżeli w jakikolw iek sposób zahamujemy skupiającą światło działalność komórek skórki, w tedy liść nie powinien oddzia­

ływać na kierunek promieni świetl­

nych. Pierwsze doświadczenia tego ro­

dzaju wykonał sain Haberlandt, wycho­

dząc mianowicie z założenia, że dla soku komórkowego współczynnik załamania światła je s t równy takiemu współczyn­

nikowi dla wody. Początkowo hamował skupiającą światło działalność komórek skórki, zwilżając powierzchnię liścia wo­

dą. Rośliny takie ja k Tropaeolum ma- jus, Humulus lupulus, Begonia discolor umieszczał pod wodą; w takich w aru n ­ kach liście nie oddziaływały na kierunek padających na nie promieni świetlnych.

Kniep (1907) robi zarzut tej metodzie, że woda, jak o ośrodek gęstszy w porówna­

niu z powietrzem, ham uje ruchy liścia.

H aberlandt je d n a k twierdzi, że zarzut ten wtedy mógłby być słuszny, gdy r u ­ chy te były dość gwałtowne; doświad­

czenie poucza, że ustawianie liścia w s ta ­ łem położeniu do światła odbywa się po woli. H aberlandt później zmienił tę me­

todę w ten sposób, że na mocno zwilżo­

ną górną powierzchnię liścia nakładał cienkie blaszki mikowe. Doświadczenia z takiemi liśćmi (Begonia semperilorens) w ypadły w myśl hypotezy, t. j. liście nie ustaw iały się odpowiednio do kie­

runku promieni świetlnych.

W tym czasie H. Kniep w inny sposób i bardzo dowcipny próbował zahamować skupiającą światło działalność soczewko- watych komórek skórki. Powierzchnię liścia smarował on olejem parafinowym i pokrywał blaszką miki. Współczynnik załamania św iatła dla oleju parafinowego je s t równy 1,476; olej parafinowy je st więc znacznie gęstszy od soku komórko­

wego i wody. Skupiająca światło, wy- puklona nazewnątrz komórka skórki, po­

k r y ta w arstw ą oleju parafinowego, za­

mienia się w soczewkę rozpraszającą.

Doświadczenie soczewek z liśćmi, smaro- wanemi parafiną, daje obraz odwrotny

względem tego, jak i otrzymujemy ze skórką nieposmarowaną: na wewnętrznej błonie komórki tworzy się ciemny punkt otoczony ja s n ą smugą. Bieg promieni w komórcę skórki, normalnej i posmaro­

wanej olejem parafinowym, uwidocznia rysunek 5. Kniep przeprowadził swoje

(F ig. 5).

P rz e jśc ie pro m ien i św ia tia w n askórku z lew ej stro n y norm alnie, z p raw ej p o za n u rzen iu w o le­

j u p ara fin o w y m ( p parafina).

doświadczenia z liśćmi Tropaeolum ma- jus, Begonia discolor i B. heracleofolia.

Wszystkie te rośliny m ają dobrze w y­

kształcone soczewkowate komórki skórki.

Okazało się jednak, że liście posmarowa­

ne olejem parafinowym w taki sam spo­

sób i również szybko przyjmowały stałe położenie względem światła, ja k liście normalne. Z tego Kniep wyprowadza wniosek, że soczewkowata działalność ko­

mórek skórki z górnej powierzchni liścia nie ma szczególnego znaczenia dla sposo­

bu oddziaływania roślin badanych. Kniep stanowczo odrzuca hypotezę o narządach percepcyi świetlnej i twierdzi, że do­

świadczenia H aberlandta nie są bez za­

rzutu i można je inaczej wytłumaczyć.

H aberlandt prędko, bo już w kilka mie­

sięcy po ogłoszeniu pracy H. Kniepa, od­

powiedział na uczynione jego hypotezie zarzuty. Powtórzył doświadczenia H.

Kniepa i przekonał się o ich słuszności.

Wnioski jak ie wyprowadził z tych do­

świadczeń są jed n ak zupełnie odmienne.

Przytoczę tu w całości rozumowanie Ha­

berlandta. Przyznaje on, że przez posma­

rowanie brodawkowatej skórki liścia ole­

jem parafinowym skupiająca światło wła­

ściwość komórek ulega zahamowaniu, ale

(8)

312 W SZECHSW IAT JS '20 nie ich działalność soczewkowata. Ta

ostatnia tylko zmienia się odpowiednio, a na w ew nętrznych ścianach komórki w każdym razie przyjdzie do odśrodko­

wego albo dośrodkowego rozmieszczenia natężenia promieni świetlnych, co um o ­ żliwia roślinie odczuwanie k ie ru n k u św ia­

tła. W ynik doświadczeń Kniepa nie je s t sprzeczny z przypuszczeniem, że soczew­

kowate komórki skórki posiadają decy­

dujące znaczenie w percepcyi kierunku światła przez blaszkę liściową.

„W pracy mej (Haberlandta) „Die L ichtsinnesorgane der L au b latter" w y ­ powiedziałem przypuszczenie, że plazma- tyczne pole środkowe w ew nętrznej błony każdej komórki skórki czułe j e s t na zna­

cznie większe natężenie światła, niż s k r a j­

ne części tego pola. Teraz je d n a k muszę przyjąć, że ta k rozm aita wrażliwość ró ­ żnych części plazmy nie j e s t wrodzoną i niezmienną jej właściwością, ale p rzy ­ stosowaniem nabytem; przy prostopadłe padających promieniach światła pola środ­

kowe są jasn o adaptowane, a skrajne części—ciemno. Ta ja s n a adaptacy a pól środkow ych odnawia się codzień rano, po każdem dłuższem zaciemnieniu. J e ­ żeli przez posmarowanie olejem parafino­

w ym komórek skórki wywołamy od w ro t­

ne oświetlenie ścian w ew nętrznych, w te ­ dy brzeżne części jasno oświetlone będą jasno adaptowane, g dy ciemne pola środ­

kowe adaptują się ciemno. Zmiany takie nie mają bezpośredniego wpływu na per- cepcyę.

„Dla percepcyi kieru n ku św iatła decy­

dująca raczej będzie wrażliwość na spo sób rozmieszczenia natężeń światła na błonie plazmatycznej ścian w ew n ętrz­

nych komórek skórki. Dośrodkowe roz­

mieszczenie natężenia odpowiada helio- tropicznej równowadze; liść znajduje się w stałem położeniu do światła. Odśrod­

kowe rozmieszczenie światła w razie pro­

mieni z boku padających plazma odczu­

wa jako bodziec, na który roślina odpo­

wiednio oddziaływa. Chodzi więc o wra- żliwość różnic z jednej stro n y między ciemnością i jasnością, a z drugiej mię­

dzy odśrodkowem i dośrodkowem roz­

mieszczeniem światła. A ta k a wrażliwość

różnic zawsze w ystępuje czy plazmatycz ne pole środkowe wew nętrznych ścian komórek skórki będzie przystosowane do innego oświetlenia niż części skrajne, czy też cala plazma będzie ciemno albo j a ­ sno adaptowana".

Cała więc hypoteza uległa bardzo r a ­ dykalnej zmianie. Takie tłumaczenie do­

świadczeń Kniepa wydaje się dość mało prawdopodobnem i naciąganem. W arunki oświetlenia w komórkach, wywołane po­

smarow aniem parafiną, są dla rośliny przecież zupełnie nowe, są czemś dla niej zupełnie nieznanem, a jed n ak oddziały­

wa ona na nie zupełnie normalnie. A więc należy przyjąć nową hypotezę pomocni­

czą o momentalnej zmianie wrażliwości plazmy. H aberlandt naw et z tego wzglę­

du porównywa narządy percepcyi świetl­

nej u roślin z okiem człowieka.

Jeżeli chodzi o zupełne zahamowanie działalności soczewkowatych komórek skórki, tak, aby błony w ewnętrzne były jednostajnie oświetlone, należy smarować powierzchnię liścia płynem o współczyn­

niku załamania światła równym takiem u współczynnikowi dla soku komórkowego.

W tedy różnice w rozmieszczeniu natężeń św iatła nie wystąpią, a liść niepowinien przyjmować stałego położenia względem światła. J a k wyżej zaznaczyłem, do­

świadczenie tego rodzaju pierwszy w y­

konał Haberlandt, smarując liście wodą i n ak ry w ając blaszkami z miki.

N ordhausen (1907). aby uniknąć zarzu­

tów Kniepa i P ittinga co do szkodliwego działania wody, pokryw ał liście 5—12%

żelatyną. Do doświadczeń używ ał n a s tę ­ pujących roślin g atunku Begonia, Ostrya carpinifolia, Ilum ulus Lupulus. Liście pokryte żelatyną oddziaływały na k ieru­

nek promieni świetlnych z taką spraw ­ nością ja k liście normalne. Do tego sa­

mego wyniku doprowadziły doświadcze­

nia z rośliną Fittonia Verschafeltii, k tó ­ ra wszak posiada bardzo szczególne n a ­ rządy percepcyi świetlnej nazwane przez H aberlandta „ocellami“. N ordhausen koń­

czy pracę swoję słowami „że soczewko­

w a ta działalność komórek skórki niema

' bezpośredniego przyczynowego związku

(9)

M 20 WSZECHS WIAT 313 z percepcyą kierunku światła przez bla­

szkę liściową".

Zdawałoby się, że wobec tak niezbi­

tych dowodów Haberlandt ustąpi z zaj­

mowanego stanowiska i porzuci swoję hypotezę. On jed n ak nie dał za wygraną i najrozmaitszemi sposobami stara się osłabić doniosłość zarzutów, podnoszo­

nych przez przeciwników. Zdaniem jego, niezgodność tych doświadczeń z „teoryą"

narządów percepcyi świetlnej opiera się tylko na nieuwzględnieniu dwu okolicz­

ności. Popierwsze, oprócz w ypukleń na- zewnątrz, komórki skórki mogą mieć wy- puklone ściany wewnętrzne, a następnie przez posmarowanie liścia czy to wodą, czy żelatyną albo parafiną, na ścianach w ew nętrznych komórek mogą pomimo tego wystąpić różnice w rozmieszczeniu natężeń światła. Nordhausen twierdzi jednak, że doświadczenie soczewek, w y­

konane z liśćmi Impatiens, albo Fittonia, nie w ykazuje wcale tych różnic, albo w bardzo słabym stopniu. Dalej nie­

zgodność doświadczeń ze smarowaniem w ynika także z indywidualnych różnic pomiędzy liściem jednej rośliny. Liście niesmarowane często zachowują się od­

miennie; je d n e przyjmują stałe położenie, inne znowu bardzo wolno i niedokładnie.

Aby ostatecznie umocnić swoję hypotezę i usunąć indywidualne różnice w zacho­

waniu się liści, Haberlandt wykonał no­

we, niezmiernie pomysłowe doświadcze­

nie. Jednę połowę liścia Tropaeolum zwilżał wodą i nakryw ał blaszką miko­

wą, gdy d ruga połowa była sucha. Na granicy między zwilżoną a suchą połową liścia znajdował się czarny, lekki, papie­

rowy pasek. Ogonek liściowy był także odpowiednio zaciemniony. Następnie obie połowy liścia oświetlano zapomocą luster skośnie z dwu dokładnie przeciwnych stron. W ynik doświadczenia był taki, że cała blaszka liściowa zawsze odwracała się w kierunku źródła św iatła padające­

go na suchą połowę liścia. Działo się to n aw et wtedy, gdy wobec jednakowego natężenia światła dla całego liścia, po­

wierzchnia zwilżonej części blaszki była większa od 2,2 do 4,8 razy od powierz­

chni części suchej, albo też wobec je d n a ­

kowej wielkości obu części liścia, przy- czem zwilżone blaszki oświetlano dwa razy silniej, niż część suchą.

Doświadczenie to napozór j e s t tak prze­

konywające, że w roku 1909 O. Daninie w artykule, rozpatrującym badanie nad narządami percepcyi świetlnej, powiada, że w ten sposób ostatecznie Haberlandt dowiódł słuszności swej teoryi.

Jednak wartość tego dowcipnego i pięk­

nego doświadczania, a zwłaszcza wycią­

gniętego z niego wniosku okazały się wątpliwemi, a to dzięki niemniej pomy­

słowym badaniom N ordhausena x). Nord­

hausen sprawdza doświadczenia H ab er­

landta, ale z pewnemi zmianami; miano­

wicie, najpierw zwilżał jednę połowę bla­

szki, a drugą pozostawiał suchą, a n a ­ stępnie tę ostatnią zwilżał, gdy drugą przyw racał do normalnego stanu. W y­

nik doświadczenia był wprost nieoczeki­

wany: obie połowy liścia są rozmaicie wrażliwe, a cała blaszka stosuje swoje ruchy do bardziej wrażliwej połowy liścia.

Zjawisko to nie je s t bez analogii w świe cie isto t żywych. W normalnie s y m e ­ trycznie zbudowanym organizmie istnieją pewne morfologiczne różnice obu połów ciała, i to samo należy przypuszczać w jego fizyologicznych czynnościach. Ró­

żnice takie są dawno znane, np. u czło­

wieka w poszczególnych częściach ciała, naczyń i t. p. I dlatego Nordhausen słusznie powiada, „że indywidualne ró­

żnice w fizyologicznem zachowaniu się obu połów liścia w stosunku do światła są tak różne, i tak bardzo różne, że n a j­

zupełniej nieuzasadnione są wnioski, w y­

ciągnięte przez H aberlandta co do zn a­

czenia soczewko waty ch komórek skórki “ Nordhausen nie ograniczył się na stw ier­

dzeniu tego faktu, ale poszedł dalej, aby ostatecznie stwierdzić, czy skórka odgry­

wa ja k ą rolę w percepcyi kierunku świa­

tła. Chodziło mianowicie o rozwiązanie pytania, czy liść, po usunięciu albo za­

biciu skórki z górnej strony będzie przyj­

mował stałe położenie względem światła,

*) N ordhansen: U b er die P e rc e p tio n d er L ic h tric h tu n g d u rch die B la ttsp re ite , 1910.

(10)

314

W SZECHSW IAT

•Na 20

czy też nie. Otóż Nordhausen niszczył

skórkę, szlifując liść delikatnym prosz­

kiem z pum eksu albo ze szkła. Do d o ­ świadczeń używał dwu roślin, Begonia śemperflorens i Schmidtiana, o dobrze rozwiniętej skórce. Po długich próbach, udało się wreszcie usunąć skórkę bez uszkodzenia głębiej położonych tkanek.

Aby uchronić liście od zbytniego p aro ­ wania, tę ran ę smarowano wazeliną. D o­

świadczenia, wykonane z takiemi liśćmi, wykazały niezbicie, że skórka nie je s t potrzebna do „wyczuw ania“ przez blasz­

kę kierunku padających promieni. Liście z zabitą skórką przyjm owały stałe poło­

żenie względem światła, wolniej w p ra w ­ dzie niż rośliny normalne. Doświadcze­

niom tego rodzaju można byłoby zrobić zarzut, że rośliny takie przecie nie są normalne; są chore i zranione, ale jed n ak oddziaływają na bodziec i żyją dość dłu­

go. W końcu swej rozpraw y N ordhausen zastanaw ia się, ja k ie tk a n k i liścia mogą brać szczególny udział w odczuwaniu kie­

ru n k u światła; i najbardziej prawdopo­

dobne wydaje mu się przypuszczenie, że wszystkie tk an ki liścia, na które pada bezpośrednie światło są zdolne do p e r­

cepcyi. Z drugiej stro n y niemożna za ­ przeczyć, że soczewkowate komórki s k ó r­

ki, zdolne do skupiania światła, posiadają znaczenie w potęgowaniu zbyt słabego natężenia; umożliwiałoby to roślinie w yzyskanie n aw et słabego oświetlenia w przysw ajaniu d w u tlen k u węgla. P r z y ­ puszczenie podobne wypowiedział już dawno Haberlandt, a za nim Stahl. Do tej pory n a zarzu ty N ordhausena H ab er­

landt, skory do polemiki ze swemi p rze­

ciwnikami, nie dał odpowiedzi. Cieką*

wem będzie, jakie znajdzie wyjście z t e ­ go położenia. Jakąkolw iek będzie odpo­

wiedź Haberlandta, zdaje się nie ulegać wątpliwości, że upatryw anie w pewnych szczególnych komórkach skórki liścia zmysłowych narządów percepcyi św ietl­

nej je s t hypotezą, a nie dobrze u g r u n to ­ waną teoryą, i to hypotezą, bez większe­

go znaczenia dla zasadniczych zagadnień fizyologii roślin.

LITERATURA.

A lb re c h t G. U b er die P erzeption der L ic h tric h tu n g im den L a u b la tte rn . Inaug.

D issert., Berlin, 1907.

Damm O. Die L ichtsinn esorgan e der L a u ­ b la tte r (Sam m elreferat). N aturw iss. R u n d ­ sch a u X X IV , 1909.

Gaulhoffer K. U b er die anatom ische E ig u n g d ar Sonnen - u. S c h a tte n b la tte r zur L ich tp erzep tio n , Ber. d. deufcsch. bot. Ges.

X X V la, 1908, str. 484— 494.

Gaulhoffer K. Die P erzeptio n der L ic h t­

ric h tu n g zum L a u b la tte m it Hilfe der Rand- tiipfel, R an d sp alten und der windschiefen R adialw ande. S itzu n g sb erich te d. K ais-A ka- dem ie d. Wiss. in W ien. Tom 117, 1908.

Gins L . U b er den E influ ss subm erser K u ltu r au f H eliotropism us und fixe L icb t- lauf, S itzun gsb er. d. Kais. A kadem ie der Wiss. in W ien. Tom 116 II 1907.

H aberlandt G. Die L iohtesinnesorgane der L a u b la tte r. L ipsk, 1905.

H a b erlan d t G. E in experim en teller Beweis fur die B ed eu tu n g der papillosen L au b la tte- piderm is ais L iohtsinnesorgan. Ber. d. deut- schen. bot. Ges. Tom XXIV, zeszyt 7, 1906.

H a b erlan d t G. Die B ed eu tu n g der papillo­

sen L au b la ttep id e rm is fiir die L ic h tp e rz e ­ ption, Biolog. C en tralbl. Tom 27, 1907.

H a b erlan d t G. Z u r P hysiologie der L ic h t­

sinnesorgane der L a u b la tte r. J a h rb . f. wiss.

B otanik. Tom 46, zeszyt 3, 1908.

H ab erlan d t G. W agers Einw iinde gegen m eine T heorie der L io h tp erz iption in den L a u b la tte rn . Ja h rb . f. wiss. B otanik. Tom 47, zeszyt 3, 1910.

K niep H. U ber die L ich tp erzep tio n der L a u b la tte r, Biologisohes C en tralb latt. Tom 27, ro k 1907.

N o rd hau sen M. U b er die B ed eu tu n g der papillosen E p iderm is ais O rgan fiir Licht*

perzeptión der L a u b la tte r. B er. d. deutsch.

bot. Gss. 1907, 25.

N ordhausen M. U b er die P erzeption der L ic h tric h tu n g . Z eitschrift f. B otanik, 2 Jah rg ., 1910, 465— 506.

Seefried F . U b er die L ichtsinn esorg an e der

L a u b la tte r einheim isoher S chattenp flanzen .

S itzu ng sber. der Kais. A kadem ie d. wiss. in

W ien. Tom 116, 1907.

(11)

WSZECHS WIAT 815 JMa 20

Schiirhoff P . Ozellen und L ichtkondenso- ren bei einigen Peperom ian. B eihefte z. bot.

Z e n tra lb la tt 28, 1908.

S perlich A. Die optische Y erhaltnisse in der oberseitigen B lattepiderm is tropisoher G elenkpflanzen. Sitzungsber. d. Kais. A kad.

d. wiss. in W ien. Tom 116, 1907.

S tahl E . U eb er b u n te L u n b la tte r, Annales d n Jard in B o tan iąu e de B uitenzorg, Yol.

X II. Z str. 137— 416.

V ouk V. D er gegenw artige S tand der P ra g ę nach den L ichtsinneso rganen der L a u b la tte r. Sam m elreferat, Zeitschriffc f. allg.

Physiologie. Tom XIV.

W ager H. T he perception of light in plan- tes, A nnals of Botany. X X III, 1909.

Tad. Kołodziejczyk.

Akademia Umiejętności.

III. W y d z ia ł m atem atyczn o-przyrodniczy.

Posiedzenie dnia J lutego 1 9 1 4 r.

P rz e w o d n ic z ą c y : C z ł. E . G o d le w sk i sen.

Czł. M. Siedlecki przedstaw ia rozpraw ę p. J . W ilczyńskiego p. t.: „P rzyczynek do fizyologii w ydzielania u sam ca Bonellia vi- rid is“.

P u n k c y e wydzielnicze u sam ca Bonellia yiridis Roi. są spełniane przez kom órki pa- ren ch y m aty czn e, podobnie ja k w grupie ro ­ baków T u rb ellaria acoela; je s t to ciekawy przyk ład konw ergencyi fizyologicznej, p ra ­ wdopodobnie pow stałej sku tk iem pasorzyt- nictw a. N efrydya wcale nie uczestniczą w w ydzielaniu. W ydalanie produktów ekskre- cyi odbyw a się albo przez jelito, albo przez pew nego rodzaju autotom ię tk an ek .

Czł. J . Talko-H ryncew icz przedstaw ia roz­

praw ę w łasną p. t.: „O dtw orzenie kilku t y ­ pów postaci historycznych, spoczyw ających na W aw elu".

A u to r s ta ra się odtw orzyć ty p y an tro p o ­ logiczne: W ładysław a Ł o k ietk a, Kazimierza W ielkiego, W ładysław a Jagiełły, jego żony Jadw igi, A nny Jag iellonki, A nny R akuskiej, żony Z y g m u n ta III, i Zbigniew a O leśnickie­

go, opierając się co do Kazim ierza W ielkie­

go na rozpraw ie J. M ajera z r. 1869, co do Jad w ig i i Zbigniew a Oleśnickiego na pom ia­

rach dokonanych przez I. K opernickiego, nie ogłoszonych dotychczas, na szkicach J a n a M atejki, p rzedstaw iających czaszki A nny

Jagiellonki i A nny R akuskiej, wreszcie na s ta ry c h dziełach sztu k i i źródłach h isto ry c z ­ nych.

Ozł. N. C ybulski przedstaw ia rozpraw ę p.

S. Adlerówny p. t.: „P rzy czy n ek do analizy kojarzeń łań cuchow y ch".

Osobom badanym podaw ano jako źródło kojarzenia dwa w yrazy równocześnie. Treść ich w ytw arzała albo połączenie absurdalne, t. j. n iespotykane w życiu, albo też w y­

obrażenia dobrane były ta k , że jedno mogło w ytw arzać z drugiem powiązanie kojarzenio*

we. Osoby badane kojarzyły szeregam i w y­

obrażeń. T reść łańcuchów i czas reakcy i notowano. R ezu ltaty doświadczeń stre sz ­ czają się, ja k następuje: l ) O ile treść ze­

staw ienia była zabarw iona afektyw nie, k o ja­

rzący w łań cu c h u kojarzeń w yrażał zawsze swą zgodę lub p ro te st, zależnie od tego, czy zestaw ienie zawierało potw ierdzenie lub za­

przeczenie jego pragnień. 2) T reść kojarze­

nia do podniet afek ty w nych naw et w d łu ­ gich łańcuchach nie odbiega od tre śc i pod­

niety . 3; Czas reakcyi, dłuższy w reakcyach na zestaw ienia afektyw no, krótszy w obo­

jętn y ch , okazuje szczególne przedłużenia w zestaw ieniaoh rozw iązanych negatyw nie.

4) W zestaw ieniach afek ty w n y ch ich a b su r­

dalny ch a ra k te r sk raca czas reakcyi, w obo­

ję tn y c h przedłuża. 5) T reść skojarzeń do podniet obojętnyoh odbiega daleko od treści podniety. 6) Pierw sze reak cye do podniet obojętnych logicznie bliżej naw iązują się do treści po dniety, niż pierw sze reak cy e do p o d ­ niet afektyw nie zabarw ionych. N a p od sta­

wie ty c h d any ch staran o się w ykazać, że kojarzenie jak o proces sam o rzutn y zależy od afek ty w ny ch popędów, k tóre w razie po d­

niet afektyw nych wiążą się z podnietą, w ra zie obojętnych są od niej niezależne.

Czł. J. N usbaum - Hilarow icz przedstaw ia rozpraw ę p. B. Pulińskiego p. t.: „O roz­

woju zarodkow ym D endrocoelum iaoteum O erst". Część I. N ajw cześniejsze stad y a roz­

woju.

1) Podział jaja jest całkow ity i jed n o staj­

ny. P ro d u k ty podziałów układają się zrazu w postaci łukow ato zg ięty ch łańcuchów , później wzdłuż linii przebiegającej mniej lub więcej w yraźnie śrubow ato. Sposób brózdko- wania jaja u wypław ków słodkow odnych od­

powiada w ogólnym zarysie typow i spiral­

nem u. 2) Proces podziału jaja i blastom e- ronów przebiega w sposób, opisany przez M attiesena dla gat. P lanaria torv a. 3) N ie­

k tó re z blastom eronów przesuw ają się na po­

w ierzchnię kulistego zarodka i tw orzą tam błonę zarodkow ą zew nętrzną (tym czasow ą).

4) N a pew nym biegunie aarodka w ystępuje zawiązek p rzeły ku zarodkowego, P. B'. w y­

różnia w nim: 1)

c z t e r y

zew nętrzne kom órki

zw ierające; 2) cztery w ew nętrzne kom órki

(12)

316 WSZECHSWIAT

zw ierające; 3) ośm kom órek błony zarodko­

wej w ew nętrznej i 4) pew ną ilość kom órek, w ytw arzający ch później śoianę p rz eły k u za­

rodkow ego. W ty m okresie rozw oju zarodek okazuje następ u jącą .budow ę: 1) od zew nątrz błona zarodkow a zew nętrzna; 2) pod nią ko­

m órki em bryonalne; 3) pod tem i błona za­

rodkow a w ew nętrzna i 4) we w n ę trzu z a ­ rodka kom órki żółtkow e. 5) W uw agach teo re ty czn y c h w ykazuje, że kom órki, k tó re b yły uw ażane przez badaczów (Jijim a, Hallez, M attiesen) za elem enty ektoderm alne i en- toderm alne, muszą być poczytane za ty m ­ czasowe osłony zarodkow e, a „m ezenohym a"

badaczów, za w arstw ę blastom eronów , k tó ra dopiero w następ n y m okresie rozwojowym różnicuje się na listk i zarodkowe.

Czł. J. N usbaum - Hilarow icz przedstaw ia rozpraw ę w łasną p. t.: „P rzy czy n k i do po­

znania organizacyi ry b y głębinow ej G astro- stoinus B airdii Gili e t R y d e r11.

O rganizacya te j niezm iernie rzadkiej i in ­ tere su ją cej ry b y była dotychczas bardzo mało znana. Szkielet silnie zredukow any, czaszka uproszczona, b ra k w szelkich kości p o k ry w ­ kow ych; hyom andibulare, ą u a d ra tu m oraz szczęki i żuchw y siedin razy dłuższe od cza­

szki, paszcza olbrzym ia, w orkow ata. Ze­

w nętrzn e otw ory skrzelow e (para) daleko w ty ł cofnięte, w każdej jam ie skrzełow ej po pięć pędzelkow atych skr^el; w ew n ętrz­

n y ch otworów skrzelow ych po pięć z każdej stro n y , łuki skrzelow e silnie uw stecznione.

Z inny ch właściwości zasługują na szczegól­

n ą uwagę: n iep arzy sta nerka, k tó rej ty ln y , wązki oddział sięga daleko ku tyłow i ciała;

moczowód wrażaj z przew odem płciow ym uchodzą na brodaw ce płciowej tu ż poza od­

bytem ; w nerce silnio rozw inięta tk a n k a limfoidalna; w trz u s tc e w ielkie n agro m adze­

nia kom órek L an gerhansa; w ątroba cztero- platow a; um ięsienie ścian przew odu p o k a r­

mowego słabe, g ruczoł tarczyko w y (th y re - oidea) silnie rozw inięty. D ane anatom iczne pozw alają przypuszczać, że ryba ta nie je s t drapieżna, lecz żywi się su b stan cy am i roz- kładow em i i tru p a m i zw ierząt. B udow ą swą różni się ona ta k w ybitnie od in n y ch ryb kostnoszkieletow ych, że a u to r proponuje utw orzenie dla niej (oraz form pokrew nych) osobnego rzędu śród podgrom ady Teleostom i.

Czł. W ł. S zajnocha’; przedstaw ia rozpraw ę p. K azim ierza W ójcika p. t.: „Ju ra K ruhela W ielkiego pod P rzem yślem ". Część III.

P . W. opisuje"1 pozostałą część fau n y wa- pioniaTrafowego,^ obejm ującą 83 g atu n k ó w i odm ian, m ianowicie ślim aków 66, głowo- nogów 9, skorupiaków 7 i l£ząb ry b y . J a ­ ko nowe a u to r opisuje następ u jące g a tu n k i i odm iany ślimaków: Itie ria S taszyci Zejszn.

var. carp ath ica, E u o sto m a nodoso-striata P e ­ ters var. K ruhelensis, Pileolus d en sistria tu s,

P ileolus W im m isensis, V elates K ruhelensis, P issu rella su b circularis. Z grom ady sk o ru ­ piaków Prosopon sp. indet. je s t również g a ­ tu n k ie m dotychczas nieznanym ; sta n zacho­

wania jedynego okazu nie pozwala jedn ak na dokładne scharak teryzo w an ie tej formy.

Czł. M. Smoluohowski przedstaw ia rozpra­

wę p. J. S tocka p. t.: „P rzy czy n k i do zna­

jom ości zjawisk endosmozy elektrycznej “.

P . S t. b ada| napięcia na elek trod ach w to ­ pionych w ru rę, w yw ołane przez proszek opadający w cieczach o bardzo dużym opo­

rze właściw ym : tolu olu i eterze. W toluolu napięcia mogą wynosić kilkadziesiąt woltów, w eterze ułam ki wolta. N astęp nie na pod­

staw ie w zoru podanego w poprzedniej swej rozpraw ie p. S t. obliczył różnicę p otencya- łów w podwójnej w arstw ie elek try czn ej na gran icy e te ru i kw arcu: <pj— cpa — 3,5.10“ 3 woltów. W drugiej części rozpraw y p. S t.

przedstaw ia p rzyczynę tw orzenia się w p e­

w nych w arunkach ostrej g ra n ic y między masą proszku opadającego w cieczy a czy­

stą cieczą, zostającą ponad masą proszku, i dochodzi do w niosku negatyw nego, że tą przyczy ną nie może być pole elektryczn e w ytw orzone przez opadająoy proszek, ja k w ta k z w. kataforezie elektry cznej.

Czł. S. Zarem ba przedstaw ia rozpraw ę p.

W. Sierpińskiego p. t.: „P rzy czyn ek do te- oryi m nogości p u n k to w y ch dw uw ym iaro­

w ych".

W rozpraw ie tej p. S. dowodzi, że m no­

gość ograniczona, k tó ra jest doskonałą na każdej przecinającej ją prostej, sam a nigdy nie je s t doskonała.

(Dok. nast.).

5typendya Akadem ii Umiejętności.

Zarząd A kadem ii U m iejętności w K rako ­ wie ogłasza niniejszem ko nk urs na 5 sty - pendyów po 5 000 koron rocznie z fundacyi im. ś. p. W ik to ra Osławskiego. P odania n a­

leży wnosić do Zarządu A kadem ii najpóźniej do dnia 29 czerw ca 1914 roku. W aru nk i obow iązujące k and y d ató w wym ienione są w a rt. V I i V II a k tu fundacyjnego, k tó ry ch odnośne u stę p y podaje się do inform acyi k an d y d a tó w :

A rt. V I: „O nadanie sty p en d y u m z n i­

niejszej fundacyi ub iegać się mogą jed y n ie

ei docenci u n iw ersy te tó w w K rakow ie i we

Lwowie i P o litech n ik i we Lwowie, n au c zy ­

ciele lub zastępcy nauczycieli w gim nazyusn

lu b w szkole realnej w k ra ju lub zagranicą,

k tó rz y są narodow ości polskiej, w ładają n a ­

(13)

M 20 WSZECHSWIAT ai7

leżycie mową polską, nie przekroczyli 40 lat życia i ukończyw szy u n iw ersy te t lub poli­

tech n ik ę w k ra ju lub zagranicą ze stopniem akadem ickim , zam ierzają się kształcić na profesorów dla w yższych Zakładów n au k o ­ w ych o polskim języ k u wykładow ym w k ra ­ ju , to je s t dla polskich u niw ersytetów we Lwowie i w K rakow ie i dla polskiej Poli­

tech n ik i we Lwowie, a to bez względu na ich pochodzenie, poddaństw o lub wyznanie, z jedynem w yłączeniem osób prawosławnego wyznania.

„U biegający się o stypendyum z fundacyi k an d y d a t winien w podaniu wniesionem w term in ie do A kadem ii U m iejętności w K ra ­ kowie dowodnie w ykazać zapomocą m etry k i urodzenia, św iadectw szkolnych i innych urzędow ych aktów , że posiada w szystkie powyżej w yszczególnione w arunki.

'•„N astępnie k an d y d at przedstaw ić ma swe p race naukow e i szczegółowy program , we­

dług którego i gdzie zam ierza kształcić się dalej. Miejscem dalszego kształoenia nie może być m iasto, w którem kand y d at je st docentem , nauczycielem lub zastępcą n au ­ czyciela. P rzedm iotem studyów może być każda gałąź wiedzy ludzkiej z w yjątkiem nau k teologioznych. U częszczaniu na u n i­

w e rsy tety zagraniczne rów nają się tak że in ­ ne szkoły główne, ja k np. w P ary ż u Szkoła cen traln a, Szkoła norm alna i wyższa Szkoła górnicza, z k tó ry c h opatrzeni dyplomem,, wielkie mogą oddać usługi krajowi. Z eu ro ­ pejskich un iw ersy tetó w w yłącza się jedynie u n iw ersy tet we . F ry b u rg u w Szwajcaryi.

U czeń, tam przebyw ający, nie może pobie­

rać sty p en d y u m z fundacyi ś. p. Osław- sk ieg o “.

A rt. VII, u stę p 1 i 2: „Stypendya w y­

płaci się z góry w półrocznych ratach.

W szakże te n sam k an d y d a t może następnie otrzym ać sty p en d y u m roczne poraź drugi i trzeci, jeżeli w końcu roku szkolnego, na k tó ry sty p en d y u m otrzym ał, mianowicie w m iesiącu czerw cu złoży K om itetow i szcze­

gółowe spraw ozdanie ze swoich czynności i udowodni, że w ykonał w wielkiej części swój program . Od uznania K om itetu, k tó ry w razie potrzeb y zasiągnie zdania referen­

tów , zależeć będzie pozostaw ienie k an d y d ata na rok d ru g i i trze ci p rzy sty p en d y u m .

„W razie większej liczby kom petentów pierw szeństw o m ają ci, którzy pobierali to sty p en d y u m , a na przedłużenie go zasługują;

po nich ci, k tó ry c h w ykształcenie je s t rze­

czą pożądaną ze w zględu na w akującą lub zawakować m ającą katedrę; po ty c h poświę- cający się studyom nau k dośw iadczalnych, k tó re w ym agają p racy w lab o ra to ry a c h 1*.

*

* *

Zarząd A kadem ii Umiejętności w K rako­

wie podaje do wiadomości, że począwszy od roku szkolnego 1911/12 K om itet ustano w io­

ny do zawiadywania funduszem ś. p. d-ra W ładysława K retkow skiego będzie w możno­

ści przyznaw ać subw encye w celu um ożli­

wienia osobom narodowości polskiej, poświę­

cającym się czystej m atem atyce, wyjazdu zagranicę dla studyów z zakresu m atem aty ­ ki czystej. Podania o te subw encye wnosić m ogą do K ancelaryi Akadem ii Um iejętności (ul. Sławkowska 17) osoby narodowości pol­

skiej, które ukończyły stu d y a z zakresu czy­

stej m atem atyki w szkołach w yższych,^a to aż do dnia 15 czerw ca 1914 roku.

Podania należy zaopatrzyć w św iadectw o odbytych studyów- m atem atycznych, prace naukow e kan dy data, cu rricu lu m vitae oraz oświadczenie, dokąd k an d y d at zam ierza w y­

jechać i jakie stu d y a odbywać.

Po bliższe inform acye można się zgłaszać do prof. d-ra Kazimierza Żoraw skiego (ul.

G arbarska 7), osobiście codziennie, próoz św iąt i niedziel, od 2— 8 po południu, lub listownie.

*

* *

A kadem ia U m iejętnośoi w K rakow ie ogła­

sza niniejszem k o nk urs na sty p en d y u m im.

ś. p. Zenona Pileckiego w kwocie 2 400 k.

K andydatem może być w edług woli ś. p.

Zenona Pileckiego tylk o rodow ity Polak, k a ­ tolik obrządku rzym skiego lub grecko-unio- kiego, k tó ry ukończył k u rs n au k u n iw ersy ­ teck ich ze stopniem doktora, lub też na je ­ dnym z u niw ersy tetó w rossyjskich ze sto ­ pniem naukow ym k an dy data, i pragn ie udać się zagranicę, celem dopełnienia studyów w obranym zawodzie naukow ym . K an dy dat powinien w ładać biegle językiem ojczystym i ma we w łasnym interesie postarać się o wszelkie dowody świadczące nietylko o j e ­ go uzdolnieniu, w ytrw ałej pracow itości i z a ­ m iłow aniu w nauk ach, lecz także o jego m oralności i poozuoiu narodowem . Pom ię­

dzy kandydatam i, zarówno pod każdym względem zasługującym i na otrzym anie s ty ­ pendyum , pierw szeństw o dane będzie k an ­ dydatow i, pochodzącem u z prow incyj zosta­

ją c y c h pod panow aniem rossyjskiem .

Tym razem o styp end yum to ubiegać się mogą kandydaci, którzy pośw ięcają się n a u ­ kom m atem atyczno-przyrodniczym .

Podania wnosić należy do A kadem ii U m ie­

jętności w K rakow ie po dzień 10 czerw ca 1914 roku i dołączyć do nich n astęp u ją ce załączniki:

1) Dowody, że k and yd at w edług w arun­

ków powyżej określonych m a praw o ubiegać

się o powyższe styp en d y u m .

Cytaty

Powiązane dokumenty

 Fizyka, 7.3: wyjaśnia powstawanie obrazu pozornego w zwierciadle płaskim, wykorzystując prawa odbicia; opisuje zjawisko rozproszenia światła przy odbiciu

Rozwiązania należy oddać do piątku 5 kwietnia do godziny 14.00 koordynatorowi konkursu panu Jarosławowi Szczepaniakowi lub przesłać na adres jareksz@interia.pl do soboty 6

Sprawa jest wprawdzie sama przez się bardzo poważną, nie mniej jednak znalazł się jakiś sprytny człowiek, który postanowił zrobić interes na tym niezwykłym

Mowa dziecka może przypominać typowe jąkanie, jednak jąkanie rozwojowe jest całkowicie innym zaburzeniem płynności mowy i wobec takich dzieci, z punktu widzenia

5) rejon dopuszczalnego sytuowania wjazdu na drogę lub wyjazdu z drogi, 6) strefa dopuszczalnego lokalizowania usług wolnostojących.. Ustala się przeznaczenie i

Prosta l jest równoległa do prostej AC i dzieli trójkąt ABC na dwie figury o równych polach.. Znajdź równanie

Po pewnym czasie można było stw ierdzić powolne skręcanie się blaszki, a po 24 do 48 godzin blaszka liściowa przyjm owała stałe położenie względem

Fotony emitowane przez laser argonowy o długości fali 351 nm przechodzą przez kryształ BBO, generujący w procesie parametrycznego podziału częstości splątane fotony o