• Nie Znaleziono Wyników

W SETNĄ ROCZNICĘ HYPOTEZY

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W SETNĄ ROCZNICĘ HYPOTEZY"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

jsfo. 5 (1548J. W arszaw a, dnia 4 lutego 1912 r. Tom X X X I .

I. G U A E E 8 C H I, prof. u n iw , w Turynie;

W S E T N Ą R O C Z N IC Ę H Y P O T E Z Y A Y O G A D R A ł).

Najjaśniejszy Panie!

Dzień dzisiejszy złotemi głoskami za­

pisze się w rocznikach naszej Akademii.

Poraź pierwszy bowiem m onarcha Italii, światły miłośnik sztuk i nauk, zaszczyca obecnością swoją to miejsce, poświęcone studyom, to starodaw ne stowarzyszenie, założone w roku 1754 przez trzech Tu- ryńczyków: Saluzzę, Cignę i Lagrangea, a uznane urzędowo w roku 1783 za A ka­

demię królew ską przez króla z domu Sa­

baudzkiego, W ik tora Amadeusza. Je s t to wielki hołd złożony nauce, to też z niemałem wzruszeniem wyrażam g łę ­ boką wdzięczność Waszej Królewskiej Mości.

M ow a w y g ło s z o n a 24 w rześn ia 1911 roku pod czas u r o c z y ste g o obchodu w T u ryn ie w o b ec­

n o śc i króla w ło s k ie g o i n a jw y ż sz y c h d o sto jn i­

k ó w oraz d e le g a tó w w ie lu c ia ł n a u k o w y c h w ło ­ sk ich i ob cy ch . (R e r u e Seientifłrpie z dnia 13 sty c z n ia 1912 roku).

Dzień dzisiejszy pozostanie sławnym I w rocznikach naszej Akademii, ponieważ

| będzie on przypominał potomności, że tu odbyła się wielka manifestacya, manife- stacya, którą nazwałbym apoteozą ide­

alizmu ludzkiego.

W imię wielkiego ideału W iktor E m a ­ nuel, Mazzini, Cavour i Garibaldi stw o­

rzyli Włochy polityczne; w imię innego ideału, nie mniej wielkiego Lagrange, Berthollet, Volta i Avogadro stworzyli Wiochy naukowe. Dzieło naukowe trw al­

sze je s t od dzieła politycznego. Insty- tuoye polityczne Grecyi starożytnej zni­

knęły bez śladu, ale mądrość Leucyppa, Demokryta, A rystotelesa i Platona trwa i trw ać będzie wiecznie.

W tej chwili oczy całego świata n a ­ ukowego zwrócone są ku Turynowi; sła­

wa Avogadra wielka je s t w swej pro­

stocie, wielka i prosta ja k prawo, które nosi jego imię.

Rok 1 9 1 1 przypomina nam nietylko

szczęśliwe zdarzenie polityczne, jakiem jestpięćdziesiąta rocznicakonstytucyi kró­

lestw a włoskiego oraz słynnej deklara- cyi Cavoura, że Rzym ma być stolicą nowej Italii; rok ten przywodzi nam na pamięć inne jeszcze wielkie zdarzenie

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PREN U M ERA TA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W arszawie: r o c z n ie r b . 8, k w a r ta ln ie r b . 2.

Z przesyłką pocztową r o c z n ie r b . 10, p ó łr . r b . 5 .

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R e d a k c y i „ W s z e c h ś w ia ta " i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r ­ n ia c h w kraju i za gra n icą .

R e d a k to r „ W s z e c h ś w ia ta' 4 p r z y jm u je z e spraw am i r ed a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o r e m w lo k a lu r e d a k c y i.

A d r e s R ed a k cy i: W S P Ó L N A jsft. 37. T elefon u 83*14.

(2)

W SZECHSW IAT

n atu ry naukow ej—w nim przypada setna rocznica ukazania się w d ru k u słynnej rozprawy Amadeusza Avogadra o budo­

wie molekularnej gazów *). J e s t to fak­

tem rzadkim, powiedziałbym może j e d y ­ nym w dziejach wiedzy, że w ielka idea, prawie zapomniana, źle rozumiana, lub wcale nierozumiana przez la t z górą 50, ukazuje się n a nowo, powraca do no w e­

go życia po upływie wieku, by n a podo­

bieństwo nieśmiertelnej pochodni oświe­

tlić drogę nauki.

Postać Amadeusza A vogadra j e s t jed n ą z ty ch rzadkich postaci, które czas czyni lepiej widocznemi, piękniejszemi, bardziej odpowiadającemi prawdzie; je s t to jedna z tych postaci człowieka i uczonego, k tó ­ rych wartość moralna i naukow a w zra­

s ta ustawicznie. Sława jego je s t tak wiel­

k a i ta k czysta, że możnaby ją porównać jed y n ie ze sław ą trzech wymienionych przeze mnie rodaków. W roku 1844 m ia­

steczko Annecy w Sabaudyi wystawiło piękny pomnik Bertholletowi, a J a n Lan- za, przyszły minister, który podówczas dopiero co uzyskał był stopień n a u k o ­ wy, będąc obecny na uroczystości in a u ­ guracyjnej, w gorącem, pełnem entuzya- zmu przemówieniu zaproponował wznie­

sienie w T urynie pomnika Lagrangeowi, co też uskuteczniono niebawem. Dziś, chociaż późno, nadeszła chwila uczczenia trzeciego z ty ch wielkich badaczów, Amadeusza Avogadra, przez poświęcenie jego pomnika na placu publicznym w u k o ­

chanym przez niego Turynie.

Podziwiamy wielkich polityków; ale z większem jeszcze wzruszeniem i podzi­

wem myślimy o tej g a rstce uczonych, którzy, mimo całą swą wielką wartość, pędzili żywot skromny, prawie nieznani współczesnym, badaczów, k tóry ch imię czczone je s t dzisiaj na najdalszych krań-

ł) W p a ry sk im J o u rn a l d e P h y s iq u e 1811r.

w num erze lip c o w y m p. t. E s s a i d'une m an iere d e d eterm in er le s m a sses r e la tiy e s d es m o lecu - le s ele m e n ta ir e s d es corps e t le s p rop ortion s, se- lon le s ą u e lle s e lle s e n tr e n t d a n s le s com binai- sons. (Próba m e to d y ozn aczan ia w z g lę d n y c h mas m o lek u ł e le m e n ta r n y c h c ia ł oraz proporcyj w ja k ic h w ch o d z ą one w z w ią z k i).

cach świata umysłowego. Dla nas, ja k dla wszystkich narodów prawdziwie cy­

wilizowanych, je st nietylko wielką przy­

jemnością, ale więcej jeszcze praw dzi­

wym obowiązkiem wywołać wspomnie­

nie o ludziach, którzy przyczynili się do postępu myśli ludzkiej, o tych mężach skromnych, którzy całe życie swe po­

święcili wielkiemu ideałowi.

Nie je st to próżnością, lecz raczej słu ­ szną dumą zachować pamięć o tych, co ponad wszystkich swych współczesnych wyrośli inteligencyą, a naród każdy po­

winien szc-zycić się swojemi sławami.

Włochy, które przynajmniej dwa razy obdarzyły świat cywilizacyą, nie mogą być chełpliwe, ale winny być dumne ze swych synów, którzy wysoko i mocno dzierżyli imię włoskie w ciągu smutnego okresu niewoli. Zasługi człowieka mie­

rzyć trzeba nie tyle wartością w ew nętrz­

ną odkryć przez niego poczynionych, ile raczej wpływem, jak i odkrycia te w y ­ w arły na jego współczesnych, a jeszcze bardziej na przyszłość wiedzy; otóż, roz­

patrywane z tego punktu widzenia, dzie­

ło Avogadra je s t niezmiernie wielkie.

Nie jestem j a z tych, którzy sprow a­

dzają bieg dziejów do psychologii kilku sławnych ludzi, ale, gdy chodzi o histo- ryę nauki, zbliżam się do poglądów Car- lylea, który powiada: „We wszystkich epokach historyi św iata znajdziemy, że wielki człowiek był niezbędnym w yba­

wicielem swej epoki, iskrą, bez której drzewo nigdy by się nie zapaliło. Powie­

działem już, że historya świata j e s t tyl­

ko biografią wielkich ludzi“.

Najwyższem zadaniem wiedzy je s t b a­

danie i koordynowanie wszystkich zja­

wisk przyrody oraz sprowadzanie ich do możliwie najmniejszej liczby praw pod­

staw ow ych—praw prawdziwie powszech­

nych. Otóż, pomiędzy -temi ostatniemi je s t trzy, które prym trzymają: Newto­

nowskie prawo ciążenia powszechnego,

prawro zachowania m ateryi Lavoisiera

oraz energii J. R. Mayera i wreszcie p ra ­

wo budowy molekularnej wszystkiego,

co istnieje, czyli prawo Avogadra. To

ostatnie daje się sformułować, ja k na-

I stępuje:

(3)

JSTo 5 WSZECHSWIAT 67

„Równe objętości materyi rozrzedzonej w w arunkach równych tem peratury i ci­

śnienia zawierają jednakow ą liczbę mo­

lekuł".

Prawa, które nazwałbym teoretyczne- mi, ja k prawa: Newtona, Lavoisiera, Avo- gadra, J. R. Mayera są znacznie wyższe przez rozciągłość swoję i przez swoje konsekwencye od innych praw, zwanych doświadczalnemi.

Nie będzie zbytnią śmiałością, gdy po­

wiemy, że ja k Galileusz dojrzał rzeczy niezmiernie wielkie, tak samo Avogadro dojrzał rzeczy niezmiernie małe — dwa przeciwne krańce w dziedzinie w ym ia­

rów. Dopiero po tych badaniach wielcy fizyko-matematycy niemieccy i angielscy zabrali się do roztrząsania wymiarów molekuł i atomów.

Sens, znaczenie dokładne i ważność praw a Avogadra nie wystąpiły jeszcze podówczas w całej pełni, a i dziś je s z ­ cze nie wszystkim ukazują się łatwo.

Sam v a n ’t Hoff pisał otwarcie w r. 1903.

„Przypominam sobie, że, będąc s tu d en ­ tem, nigdy nie rozumiałem dobrze zna­

czenia prawa Avogadra. Doniosłość j e ­ go poznałem dopiero wtedy, gdy zmuszo­

ny byłem w kursie swoim wyjaśnić to prawo innym i zająć się jego zastoso­

waniem

Aby ocenić doniosłość prawa Avoga- dra z lat 1811 i 1821, trudności, które musiał przezwyciężyć i tęgość umysło­

wą, niezbędną do utworzenia tego p ra ­ wa, trzeba jasno wyobrazić sobie stan chemii w owej epoce. Niewielu było wtedy chemików dość kompetentnych do traktow ania ta k podniosłych kwestyj.

Avogadro znajdował się w towarzystwie Gay-Lussaca, Dal tona oraz olbrzyma pół­

nocy, Berzeliusa. Wzbił się- ponad nich wszystkich.

Gdy ktoś zaczyna zajmować się che­

mią, napotyka teraz już nietylko wielką postać Lavoisiera, ale także i Avogadra.

A naw et znajdziemy dziś we wszystkich krajach podręczniki chemii, w których jedynem prawie nazwiskiem chemika wy- mienionem j e s t jego właśnie nazwisko.

Imię to, j a k fala ożywcza rozchodzi się po najdalszych szkołach i uniw ersyte­

tach, gdzie bywa wymawiane, począwszy od pierwszych lekcyj chemii i fizyki, do­

chodząc aż do Japonii, Indyj, Australii, a nawet do krain prawie jeszcze dzikich, ledwie muśniętych powiewem cywiliza- cyi, ja k np. Jawa. A wszystkie te kraje przysłały nam dzisiaj swoję daninę, wszystkie zapragnęły wziąć udział w zło­

żeniu tego hołdu.

Prawo Avogadra je s t powszechne; sto­

suje się ono do wszystkiego, co istnieje we wszystkich światach, w całej nieskoń­

czoności przestrzeni; je s t to prawo wro­

dzone naturze wszystkiego, co istnieje.

Nazywam je prawem tego, co istnieje.

Gdy zatrzymamy wzrok n a jakimkolwiek punkcie otoczenia, natychm iast myśli n a ­ szej przedstawiają się substancyę, z k tó ­ rych składają się dane przedmioty; ocza­

mi umysłu w ykrywam y ich skład w e­

wnętrzny, czyli budowę molekularną i wpadamy tym sposobem na prawo Avo- gadra. Gdy spojrzymy na ciało porusza­

jące się, natychm iast w myśli naszej u k a­

zują się cząsteczki w ruchu. Rzućmy okiem na gwiazdy, mgławice, na samę materyę kosmiczną. Jakkolwiek rozdzie­

lona je s t ta materya, składa się ona z cząstek niezmiernie drobnych. Chce­

my znaleść przyczynę lazuru niebios?

Dziś, by wytłumaczyć wspaniałe to zja­

wisko, uciekamy się również do praw a Avogadra 1).

W nas samych posiadamy niejako pra- wro Avogadra, albo, mówiąc ściślej, te- oryę cząsteczkową Avogadra, albowiem je s t to prawo powszechne. We w szyst­

kich ciałach, we wszystkich cząstkach jakiejkolwiek istoty, począwszy od mó­

zgu aż do ostatniego z minerałów, p a ­ nuje i rządzi prawo Avogadra. Każda komórka, reprezentowana przez miliardy molekuł, je s t małą pracownią chemiczną i, jako taka, je s t żywym świadkiem tego prawa, ponieważ w komórkach właśnie zachodzą nieskończone reakcye chemicz­

ne pomiędzy molekułami, a reakcye te są rządzone przez prawo Avogadra.

!) -B a u e r i M ouiin. Łe bleu du c ie l et la con stau to il’A v o g a d ro (C om ptes ren d u s 1910 ro­

ku oraz R e v u e scięn tiflq u e 1911 roku).

(4)

6 8

WSZECHSWIAT AI 2 5

Cząsteczki i atomy są ab aeterno isto­

tami, które w a ru n k u ją w szystkie p rze­

kształcenia odbywające się w przyrodzie:

we w szystkich rzeczach, we w szystkich ciałaich, które obdarzone są życiem, w y­

stępują reakcye chemiczne, ujawnia się mniej lub więcej głęboka przem iana czą­

steczek organicznych i nieorganicznych.

...O m nia m ig ra n t,

O m nia o om m u tat natura e t v e r te r e c o g it (L u k r e c y u sz D e R eru m N a tu r a I V , v. 830).

Tak śpiewał przed dwoma tysiącami lat wielki poeta rzymski, chcąc p rz y ­ pomnieć, że atom i nieskończoność są temi dwoma żywemi biegunami, dokoła k tó ry ch przyroda porusza się wiecznie.

Molekuły i ato m y —słowa te należały do ostatnich, ja k ie wymówił poeta włoski Carducci w mowie, wygłoszonej nad mo­

giłą Garibaldego. Po cudownie pięknym obrazie bohatera, czuwającego nad Alpa­

mi, Carducci woła: „Ale ju tro lub po dniach kilku cząsteczki, które były cia­

łem bohatera, rozproszą się w przestrze­

ni, dążąc do połączenia się w słońcu, k tó ­ rego był on dla tej ziemi włoskiej ema- nacyą najwspanialszą, najbardziej dobro­

czynną. Niech w ichry w w irach swoich uniosą atomy tej przem iany i niech ato­

m y te wytworzą nowe życie“.

Wiedza jest ju trz e n k ą , oświecającą drogę, k tó rą ludzkość m a przebiedz.

W ielki rozwój naukowy, wielka reforma n au k i rozpoczynają się od reformy m y­

śli filozoficznej od Telesia, Pomponazze- go, Campanelli i Giordana Bruna, za k tó ­ rym i idzie zaraz Galileusz, ta najśw iet­

niejsza gwiazda naukowa, j a k ą kiedykol­

wiek wydała Italia. W gruncie rzeczy je s t to powrót do filozofii greckiej, do filozofii Lukrecyusza, połączonej z ekspe­

rymentowaniem.

Głębokie poczucie wiedzy i sztuki, w ie­

dzy i piękna, wiedzy i poezyi zn ajd u je­

m y naprzód w Grecyi. Ten kraj u p rz y ­ wilejowany, te n skraw ek ziemi, k tó ry na mapie Europy w ygląda prawie ja k punkt, dowiódł aż do oczywistości, i to przez wiele wieków, że wiadomości naukowa, najwyższa filozofia, najracyonalniejsze in- sty tu cy e polityczne i najwznioślejsze po­

czucie sztuki mogą rozwijać się je d n o ­

cześnie. I w samej rzeczy, Homer i Es- chylos, Tales i D emokryt, Arystoteles i Platon, Demostenes i Tucydydes, Solon i Perykles, Apelles i Pidyasz nie w yłą­

czają się lecz raczej przenikają się wza­

jemnie, żyją i prosperują razem, w y r a ­ stają z pnia wspólnego. Nigdy nie wi­

dziano bardziej harmonijnego i zupełniej­

szego kwitnięcia wiedzy w jednym n a ­ rodzie ja k u tego ludu, który stał się zwiastunem cywilizacyi powszechnej.

Wielkie problem aty wszechświata i ośrodka, w którym żyje człowiek, zawsze zajmowały umysł tego ludu. Skąd p rzy ­ szliśmy i dokąd idziemy? Czy istnieją atomy, czy też m atery a je s t podzielna do nieskończoności? Materya i ruch, m a­

te ry a i umysł, czy są nierozłączne, wie­

czne? Czy m aterya je s t ciągła, czy też podzielna? Co to są pierwiastki?—W szy st­

kie te wielkie zagadnienia zapoczątko­

wali już byli filozofowie indyjscy i grec­

cy, którzy stworzyli wiedzę nowoczesną.

W połowie 19 stulecia zakwitła na no­

wo w Europie myśl grecka, i zaczęto roztrząsać największe problematy. W za­

kresie wiedzy ścisłej przedstawicielami odnowionej myśli greckiej są Dalton i Avogadro, podobnie ja k w filozofii Kant, w sztuce Canova, w wymowie W. Pitt, na polu praw odaw stwa i oręża — Napo­

leon.

Niekiedy największe i najradykalniej- sze reformy w pewnej umiejętności za­

wdzięczamy nie ty m uczonym, którzy wyspecyalizowali się w danej gałęzi szczególnej, lecz ludziom, którzy poświę­

cali się innym u m ie jętn o ścio m -jak iem u ś geniuszowi, k tóry zajmuje się gałęzią po­

krewną. Lavoisier, który był fizykiem i chemikiem, zreformował chemię w koń­

cu wieku XVIII. Darwin, wielki natu- ralista, wywołał przewrót we współcze­

snej myśli filozoficznej. Pasteur, k r y s ta ­ lograf i chemik stworzył bakteryologię i przyczynił się do postępu medycyny.

Liebig, jeden z największych chemików, w ywarł wpływ ogromny na medycynę i rolnictwo. To samo daje się powiedzieć 0 stosunku A vogadra - fizyka do chemii.

A teraz powiem słów parę o życiu

1 dziele naukow em tego wielkiego czło­

(5)

WSZECHSWIAT 69

wieka, dziele, które je st raczej wynikiem rozmyślania niż eksperymentowania.

W awrzyniec Amadeusz Avogadro de Ouaregna i de Cerreto urodził się w T u ­ rynie 9 sierpnia 1776 roku i umarł ta m ­ że 9 lipca 1856 roku. Ojciec jego Filip był wysokim urzędnikiem; m atka Anna Vercellone pochodziła z Biella. Gniazdem rodzinnem Avogadrów je s t Verceil 1).

Dawnemi czasy adwokaci kościołów za wielkie zasługi otrzymywali prawo uczy­

nienia swego zawodu dziedzicznym; otóż niektóre rodziny zarzuciwszy właściwe swe nazwiska zastąpiły je mianem De advocatis, co w skutek zepsucia języka zamieniało się stopniowo na Advocarii, Ayogarii, Avogadri. W Wenecyi Avoga- dori byli sędziami i inkwizytorami, k tó ­ rzy stanowili potężną m agistraturę spe- cyąlną.

Amadeusz Avogadro otrzymał w roku 1789 licencyat filozofli, w roku 1795—do­

ktorat prawa, w roku 1796 doktorat p ra ­ wa kanonicznego i wkrótce potem został urzędnikiem w biurze Dobroczynności, a następnie mianowany został prokura­

torem. W roku 1801 rząd Rzeczypospoli­

tej francuskiej mianował go sekretarzem prefektury departam entu Eridano. Ale Avogadro miał wielką skłonność do fizy­

ki i m atem atyki i w latach 1800 do 1805 przestudyow ał gruntownie fizykę pod kierunkiem Vasalli - Eandiego oraz uczył się matem atyki. To też w r. 1806 o trzy ­ mał posadę repetytora w kolegium pro- wincyonalnem, a niebawem został profe­

sorem m atem atyki i fizyki w liceum czyli kolegium w Verceil, gdzie pozosta­

wał aż do końca 1819 roku. D ekretem z dnia 6 listopada 1820 roku król Wi­

ktor Emanuel I-szy ufundował na uni­

wersytecie tu ry ń sk im pierwszą k a t e ­ drę fizyki wyższej czyli fizyki m atem a­

tycznej. Katedrę tę otrzymał Avogadro, ale po wstrząśnieniach politycznych ro­

ku 1821 skasowano kilka k ated r na uni­

wersytecie turyńskim , między innemi i kated rę Avogadra, chociaż według wszelkiego prawdopodobieństwa nie miał

J) W P iem o n cie.

on żadnego udziału w tych ruchach pa- tryotycznych. Była to kara, wymierzona raczej na sam uniw ersytet aniżeli na profesorów—ukarano wiedzę, tę ag itator - kę idei. Avogadro mianowany został n a ­ tychm iast audytorem w izbie obrachun­

kowej.

W skutek rewolucyi lipcowej z r. 1830, słynny geometra A ugustyn Cauchy, k tó ­ ry był zagorzałym stronnikiem Burbo- nów, opuścił F rancyę i udał się do Szwaj- caryi, a potem schronił się do Turynu.

W roku 1832 Karol A lbert przywrócił katedrę fizyki wyższej i powierzył j ą Cauchemu, k tóry jednak po roku opu­

ścił Turyn. W ted y rząd przypomniał so­

bie o wielkich zasługach naukowych na­

szego chemika i fizyka i ofiarował mu ponownie katedrę w roku 1834. Avoga- dro zajmował tę katedrę aż do r. 1850, gdy, doszedłszy do lat 74, wycofał się do­

browolnie z profesury, zostawiając n a ­ stępcę w osobie ucznia swego, Feliksa Chio.

Avogadro był mężem starożytnego po­

kroju. Wysoko wykształcony, dzielił czas swój pomiędzy rodziną a nauką. Trzeba cofnąć się aż do Lagrangea, żeby zna- łeść postać podobną do Ayogadra—czło­

wieka oddanego wyłącznie najidealniej- szym poszukiwaniom spekulatywnym.

W sto lat potem uczeni całego świata uznają olbrzymie korzyści, jakie spły­

nęły stąd na wiedzę ludzką.

Oto są piękne słowa, w jakich Feliks Romani oznajmił w roku 1856 o śmierci Avogadra: „Jego pociągający charakter umysłu odpowiadał charakterowi całej osoby: oczy żywe i pogodne, twarz słod­

ka i wyrazista, u sta wymowne, powierz­

chowność cała wytworna, obejście miłe i szczere, wdzięk i siła w delikatnej po­

staci. Głęboko religijny lecz pełen tole- rancyi, uczony bez pedanteryi, mądry bez ostentacyi, pogardzający zbytkiem, nie- dbający o bogactwa, daleki od próżności, a naw et nieznający zasługi swej i sławy, skromny, surowych obyczajów i miły*.

Wielką zasługą Avogadra je st nietylko to, że odkrył prawo, które nosi jego imię;

że wypowiedział wyraźnie, jak o w ten

właśnie sposób d a ją się wyjaśnić dosko-

(6)

70 W SZECHSW IAT JM® 5

hale praw a rozszerzalności i ściśliwości gazów; że orzekł, iż środki molekuł z n a j­

dują się w jednakowej odległości; ale także i to, że uczył, że objętość i mole-^

kuła są je d n em i tem samem, że ciężary molekuł są proporcyonalne do gęstości i że wobec tego, znając gęstości względ­

ne, znamy zarazem i ciężary cząsteczko­

we, obrawszy wodór za p u n kt wyjścia.

I dziś jeszcze nie mamy lepszej metody oznaczania ciężarów cząsteczkowych, a więc i atomowych. W ielką zasługą Avo- gadra j e s t jeszcze i to, że rozróżnił czą­

steczki od atomów; że dopuścił podziel­

ność molekuł, uznając, że mogą się one składać z jednego, dwu lub więcej ato­

mów; że wytłumaczył, w ja k i sposób z a ­ chodzą reakcye pomiędzy cząsteczkami, które w ymieniają swe atomy przez roz­

kład podwójny; wreszcie, że rozpoznał równoważność pierwiastków.

Tak, m edytując nad pierwszą swą roz­

praw ą z roku 1811, rozw ijając i w ycią­

gając w szystkie konsekw encye, między inemi pojęcie jednostajności wzorów nie­

organicznych i organicznych, Avogadro stw orzył prawdziwą teoryę ogólną, cało­

k ształt doktryny, którą, mojem zdaniem, należałoby nazwać Teoryą molekularną A vogadra i k tó rą uważać trzeba za p ra ­ wdziwy fundam ent nowożytnych teoryj chemicznych.

W szyscy chemicy i fizycy, p rzy n aj­

mniej aż do roku 1901, byli zawsze tego mniemania, że Avogadro ma tylko tę za­

sługę, zresztą bardzo wielką, która tkwi w powiedzeniu, że równe objętości ga­

zów zaw ierają równe liczby cząsteczek.

Błąd poważny i wielka niespraw iedli­

wość!

Avogadro j e s t praw dziw ym praw odaw ­ cą cząsteczek, praw odaw cą tych istotek niezmiernie drobnych, które bez względu n a to, czy kto sobie tego życzy, czy nie, rządzą ś w ia te m / Renan powiedział; „We w szystkich rodzajach wielkości sława 'wieczna należy się temu, kto położył p ie rw s z y k a m ie ń " . Ale Avogadro uczy­

nił znacznie więcej, nie tylko bowiem położył pierwsze kamienie, ale, wskazał, w ja k i sposób budować należy gmach

i z naciskiem podnosił wielką trwałość tej budowy.

W chwili, gdy Avogadro odkrył swe prawo, a naw et i później uczeni byli pod wrażeniem odkryć doświadczalnych, k tó ­ re ustawicznie czynione były w chemii, fizyce, astronomii, w całej zresztą dzie­

dzinie tego, co j e s t poznawalne. To też dzieło jego, zasadniczo spekulatywne, po­

zostało w cieniu. Ale to nie wystarcza do wytłumaczenia, dlaczego przez tyle lat dzieło to było zapomniane. We w stę­

pie historyczno-krytycznym do dzieł Avo- gadra przedstawiłem wszystkie inne p ra ­ ce naukowe Avogadra, badania jego w dziedzinie, ciepła, elektryczności i t. d.

i wyłożyłem wszystkie przyczyny, dla których dorobek naukowy Avogadra był ta k długo zapomniany albo źle stosowa­

ny. Ale je s t jedna, której nie mogę po­

minąć milczeniem, je s t nią jego niezmier­

na skromność. Nie napisał nigdy ani j e ­ dnego wiersza w sprawie ta k zwanego pierwszeństwa.

Imię Avogadra było w ta k wielkiem zaniedbaniu, że aż do r. 1901 nie można było znaleść we Włoszech ani jednej książki, ani jednej rozprawy chemicznej lub fizycznej, w której znalazłby się cał­

kowity i dokładny tytu ł jego rozprawy z roku 1811. Rozprawa ta, przetłumaczo­

na na języki niemiecki i angielski oraz odtworzona po francusku przez Grimauxa, przetłumaczona została na język włoski dopiero w roku 1901.

Avogadro umarł w roku 1856 w 80-ym roku życia i, o ile mi wiadomo, żaden chemik ani włoski, ani obcy nie w ygło­

sił jednego słowa, któreby przypomniało o jego doniosłych koncepcyach moleku­

larnych, lub o licznych jego badaniach.

Tylko dwaj fizycy, Botto i Chio, obaj uczniowie zmarłego wspomnieli w roku 1857 w kilku słowach o dziele swego mi­

strza. W tym samym roku w uniw ersy­

tecie tu ry ńsk im odsłonięto popiersie m ar­

murowe Ayogadra, ale i w7tedy żaden chemik nie wypowiedział słówka uzna­

nia dla człowieka, którego czci obecnie cały świat; dziś atoli, w pięćdziesiąt z gó­

rą la t po jego zgonie, wszyscy chemicy

świata i znaczna liczba fizyków uczest­

(7)

JMs 5 WSZECHSWIAT 71

niczy w tym hołdzie spóźnionym lecz za­

służonym.

Ogromna je st rola wyobraźni w nauce, w postępie wiedzy ludzkiej.

Powiedziałem, że dzieło Avogadra było zasadniczo dziełem medytacyi; powinie­

nem był dodać, że było ono także dzie­

łem wyobraźni.

Trudność, którą znajdujemy, chcąc zrozumieć i ocenić należycie wartość ba­

dań Ąyogadra, je s t trudnością porówna­

nia pomiędzy nieskończenie wielkiem a nieskończenie małem; nieskończenie wielkie je st bardziej zrozumiałe aniżeli nieskończenie małe; cząstki, których nie może nam uwidocznić ani mikroskop, ani naw et ultramikroskop, są niezmier­

nie małe, a jednak, aby dojść do pojęcia o wewnętrznej budowie chemicznej ciał, musimy wykonywać doświadczenia i prze­

prowadzać rozumowania nad cząstkami, które widzieć możemy jedynie oczami umysłu, czyli wyobraźnią. Reakcye che­

miczne odbywają się pomiędzy nieskoń­

czenie małemi. Avogadro należy do skro­

mnej liczby owych wielkich uczonych, których możnaby nazwać poetami wie­

dzy, a którzy rzucają dokoła promienie żywego światła i są jakgdyby punktami świetlnemi przenikającemi wiedzę po­

wszechną. Nauka i poezya są dwoma wielkiemi objawami twórczej myśli ludz­

kiej; z nich to wyradzają się pozostałe gałęzi wiedzy. Dante i Galileusz, New­

ton i Shakespeare, Kepler, Goethe, La- voisier tworzyli. Pamięć o tych, którzy wygłaszali hypotezy lub płodne teorye, rośnie z dnia na dzień, a imiona ich świecą blaskiem coraz to świetniejszym.

Kto, naprzyklad, z pomiędzy młodszych chemików przypomina sobie doniosłe b a­

dania doświadczalne A ugusta Kekulćgo?

Bardzo niewielu, i to z pewnością wtedy tylko, gdy zajdzie potrzeba zużytkowa­

nia ich w jakibądź sposób. Ale wszyscy przypominają sobie i muszą znać wielkie jego teorye, j a k teoryę czterowartościo- wości węgla i łańcucha atomów, a zwła­

szcza jeszcze genialniejszą teoryę pier­

ścienia benzolowego. Te wielkie kon- cepcye znane są wszystkim chemikom,

wszyscy muszą się silnie przejąć i po­

sługiwać, codziennie z niemi się stykać.

Oto wiedza, oto poezya twórcza; myśl tego, który wygłosił ta k ą koncepcyę oświetla wszechświat na podobieństwo błyskawicy; idea Avogadra znana je st dziś całemu światu umysłowemu, ponie­

waż teoryi cząsteczkowej potrzebują nie tylko fizyka, chemia, astronomia, a w szczególności chemia fizyczna, ale także filozofia; albowiem nowożytna myśl filo­

zoficzna ma w wielkiem poważaniu kon­

cepcyę budowy chemicznej. Tak np.

Lange w swej wybornej Historyi mate- ryalizmu (1879), Mabilleau w Historyi fi­

lozofii atomistycznej (1895), Hanneąuin w Zarysie krytycznym hypotezy atomów w nauce współczesnej (1895 — 1893) m ó­

wią o niej obszernie.

Porywy wyobraźni muszą być kontro­

lowane przez doświadczenie i wzmacnia­

ne przez analogie, znane już wiedzy poprzednio; otóż cale dzieło A vogadra zo­

stało potwierdzone, zastosowane i rozsze­

rzone na daleką metę. Kto wie, w jakich warunkach zrodziła się w jego mózgu ta płodna idea? Nie opowiadał o tem ni­

komu. Kekule, przeciwnie, opowiedział nam świetnie, w jak i to sposób wpadł na genialny pomysł pierścienia benzolo­

wego, który wywarł wpływ cudowny na rozwój wielkiej gałęzi chemii organicz­

nej.

Gdy twórcy chemii nowożytnej: La- Yoisier, Dalton, Avogadro, Berzelius, Lau- ren t i Gerhard t, Kekulć, van’t Hoff stwarzali swe głębokie i podziwu godne teorye, potrzebowali do tego takiej siły myśli i takiej wyobraźni, jakie napotkać można tylko u największych a rty s tó w — uczonych. Ludzie ci są prawdziwymi architektami wiedzy. Chemik dzisiejszy z atomów i molekuł wznosi budowle, a budowle te są bardziej skomplikowane od tych, które wznoszą zwykli budowni­

czowie.

Gdy wyobraźni brak w nauce, ja k i w literaturze, to cóż pozostaje? Pozo­

stają tylko klasyfikacye, nomenklatury, g ram atyki i t. d., t. j. rzeczy suche, któ­

re nigdy nie będą źródłem niczego wiel­

kiego; było ju ż wiele tych objawów uży­

(8)

72 WSZECHSWIAT JS[ó 5

teczności praktycznej; są one czasem po- j trzebne, to praw da, ale nie są nigdy prawdziwem tworzeniem.

Tak też je s t z Avogadrem. Pozostaw- j

my na stronie jeg o badania doświadczal­

ne większej lub mniejszej wagi; ale kon- cepcya równej liczby cząsteczek w ró ­ w nych objętościach gazów, a więc i pro- porcyonalności pomiędzy ciężarami czą- steczkowemi a gęstością; genialna idea podzielności cząsteczek na cząstki m niej­

sze, czyli atomy, z której w ynika rozró­

żnienie wyraźne pomiędzy molekułą a ato ­ mem; dalej idea podwójnego rozkładu, koncepcye wieloatomowości cząsteczek i polaryzacyi dielektryków , wreszcie ba­

dania elektrochem iczne—są to wszystko rzeczy, które pozostaną, dopóki nauka nie przestanie być szanowana.

Od lat stu zmieniły się nasze poglądy n a istotę pierw iastku czyli ciała p ro ste­

go. Teraz, być może, stała się możliwa przemiana pierw iastków jed n y ch w d r u ­ gie, ale pomysły Avogadra, po upływie stulecia nietylko otrzym ały zupełne po­

twierdzenie, lecz jeszcze zyskały na roz­

ciągłości więcej niż można było przew i­

dywać. Stoją one niewzruszone, tw arde i skrystalizowane, j a k granitow e skały Alp naszych.

Umysł, który napraw dę stwarza, ma najczęściej w pogardzie m ateryaln y do­

brobyt, życiowy. Bezinteresowność w n a ­ uce w arta j e s t najwyższej pochwały.

Ąyogadro był bezinteresow ny w najw yż­

szym stopniu. J e s t to cecha c h a ra k te ­ rystyczna geniusza.

Co nas uderza, co góruje w tych lu ­ dziach, zacząwszy od staro ży tn y ch m ę d r­

ców greckich do Archimedesa, Galile­

usza, Keplera, Newtona, F aradaya, Helm- holtza, Lagrangea, Yolty, Avogadra, to obojętność dla wszelkiej miękkości, dla drobiazgów życiowych,’ ’dla wszystkiego, co dotyczę p ierw iastku zwierzęcego. Ale na to trzeba osiągnąć bardzo wysoki sto- pień’ potęgi umysłowej.

To, co^nazywamy ideałem wiedzy, ta miłość, która_ skłania człowieka do po­

znaw ania istoty rzeczy, tego, co istnieje, tego, co znalazło swój w yraz w ty tu le ] De rerum natu ra, jest, być może, je d y n ą

różnicą prawdziwą, istotną pomiędzy ży­

ciem człowieka a życiem innych istot organizowanych.

Avogadro ze względu na wagę swych odkryć, na geniusz, promieniejący w j e ­ go teoryi, na niezmierną swą skromność i wysoki swój ideał wiedzy winien być zaliczony w poczet największych mężów, ja k ic h wydała ludzkość.

Kończę przemówienie swoje oddając cześć pamięci czterech wielkich W ło­

chów, którzy żyli i tworzyli w roku 1811:

Lagrangea, Bertholleta, Volty, Avogadra, i w yrażając życzenie, by Włochy poszły za przykładem tych swoich synów, by całą myśl swoję zwróciły ku ideałom najwznioślejszym i najbardziej b ezin te­

resownym — ku postępowi wiedzy. Po­

zdrawiam wszystkich fizyków i chem i­

ków innych narodowości, którzy obecno­

ścią swoją i udziałem uczcili tę czystą sławę Italii. Bądźmy wdzięczni temu d a ­ wnemu członkowi naszej Akademii, temu geniuszowi przynoszącemu zaszczyt ^ra­

sie łacińskiej, który przez dzieło swoje odżywa dziś pośród nas i który ta k w y ­ soko podniósł imię włoskie w świecie całym. Pełni podziwu i miłości, oddaje­

my cześć jego pamięci.

Tłum. S. B.

O B U D O W I E , R O Z W O J U I Z A ­ K O Ń C Z E N I A C H D Y C H A W E K

U O W A D Ó W .

Dychaw kam i oddychają nietylko owa­

dy. Posiadają j e również wije oraz n ie­

które pajęczaki. U tych ostatnich jed n ak nie są to organy homologiczne z dy­

chawkami pierwszych—mianowicie odpo­

wiadają one „exopoditom“ skrzypłoczy, z których się rozwinęły, przechodząc przez stadyum plucotchawek skorpionów;

dychaw ki owadów zaś są to zwykłe za­

głębienia skóry, wytworzone przeto z w ar­

stw y komórkowej pochodzenia hypoder- micznego i przedłużenia chityny ze­

w nętrznej, zaopatrzonej we włókno sp i­

ralne.

(9)

.Na 5 WSZECHSWIAT 73

W artykule niniejszym będzie mowa 0 budowie i zakończeniach dychawek u owadów, z pominięciem kwestyi ich układu; czytelnik, chcący się z nią za­

znajomić, znajdzie dostateczne wiadomo­

ści w podręczniku Anatomii Porównaw­

czej J. Nusbauma tom I. W sprawie, którą trak tuję, wytworzyła się ju ż pe­

wnego rodzaju literatura, która nie daje jed n ak dostatecznego rozwiązania kw e­

styi, mianowicie, w ja k i sposób dychawki przenikają do niektórych organów i w j a ­ kim pozostają stosunku do komórek, składających te organy. Chciałbym przed­

stawić rozwój tego pytania w porządku chronologicznym i podać pewne uogól­

nienia.

P latn er pierwszy studyował budowę dychawek. W edług tego badacza koń­

czą się one, przechodząc w cienkie włó- kienka, które są dalszym ciągiem włó­

kna spiralnego, znajdującego się w g r u b ­ szych częściach; jednakże L euckart (47) dowiódł, że światło dychawki istnieje jeszcze wówczas, gdy włókno spiralne już zanikło. Podług K M ikera ostatnie rozgałęzienia dychawek łączą się w siat­

kę. Jan Meyer (49) studyował szczegó­

łowo ich budowę i rozwój u larw motyli 1 opisałj, ich części składowe: 1 ) w ar­

stwę komórkową lub perytonealną, w któ­

rej granice komórek zanikają w znacz­

nej części, otaczającą od wewnątrz; 2 ) w arstw ę chityny, k tó ra powstaje, ja k zwykła błona komórkowa, przytem w miej­

scach licznych podziałów dychawek znaj­

dują się komórki gwiaździste, wewnątrz których przedłużają się one (fig. 1 ). Po­

dobne komórki opisał również Leydig (51), zaznaczając, że przedłużenia ich tworzą siatkę. W eism ann w rozprawie o rozwoju dwuskrzydłych uzupełnił badania swych poprzedników: wredług niego powstawa­

nie dychawek poprzedza formowanie się kolumn komórkowych, które ograniczają kanał o świetle początkowo nieregular- nem. Kanał ten rozgałęzia się wraz z kolumnami komórek, rosnąc na koń­

cach; skutkiem ich podziałów światło k a ­ nału w yrównyw a się i zjawia się chity- na z włóknem spiralnem. Zakończenia dychawrek przechodzą do komórek w rze­

cionowatych, które się rozgałęziają w póź- niejszem stadyum rozwoju larwy, przy-

(F ig . 1).

Jan M eyer. K om órka g w ia źd zista .

bierając formę gwiaździstą. Przez cią­

głe formowanie się nowych komórek gwiaździstych powstają wciąż nowe za­

kończenia dychawek, przytem przedłuże­

nia tych komórek łączą się pomiędzy so­

bą. W podobny sposób powstają dychaw ­ ki podczas przemian owadu. Przemianom tym towarzyszy zanik znacznej części organów larwy pod działaniem fagocy- tów, i formowanie się nowych przez ko­

mórki t. zw. imaginalne, komórki, które zachowały właściwości embryonalne. Po­

dobny los spotyka również pewną część dychawek, większość ich jed n ak rozsze­

rza się i wzbogaca przez formowanie się nowych gałęzi, gdyż system dychawko- wy u dorosłego owadu je s t znacznie sil­

niej rozwinięty niż u larwy.

Jeden ze współczesnych uczonych, Pe- rez, opisuje szczegółowo powstawanie no­

wych dychawek podczas przemiany much;

zaznacza on, że w pewnem stadyum roz­

woju można zauważyć na dużych pniach dychawkowych formowranie się t. zw. hi- stoblastów dychawkowych lub gniazd małych komórek em bryonalnych „imagi- n ales“, wewnątrz których ukazują się wodniczki, łączące się w system kanałów pokrzyżowanych, będących przedłużeniem światła dychawki. Na preparatach, otrzy­

manych zapomocą maceracyi, widać, że zakończenia dychawek przechodzą w ko­

mórki wrzecionowate.

W 65 roku Schultze badał organy

świetlne Lampyris splendidula, — organy

te są bardzo bogato udychawkowane

(10)

74 WSZECHSWIAT JV> 5

i można w nich odróżnić dwie części:

grzbietową i brzuszną, ta ostatnia j e d y ­ nie ma własność w ytw arzania światła;

je s t utworzona z komórek gwiaździstych, do których dochodzą gałązki dychawek.

Komórki te nie łączą s ię —pomiędzy nie­

mi znajdują się komórki wieloboczne międzytkankowe. Jeżeli poddamy działa­

niu kw asu ósmowego świeży organ lub całe zwierzę—wówczas czernieją jed yn ie komórki gwiaździste, t. zn., że red u k u ją kw as osmowy. Zjawisko to było ważne, gdyż służyło za arg u m e n t zwolennikom teoryi (zresztą całkowicie obecnie p rzy­

jętej), że utlenianie następuje wew nątrz komórek a nie w cieczach otaczających np. we krwi. Wielowieyski posunął da­

lej badania Schultzego i dowiódł, że za­

kończenia dychawek przechodzą poprzez komórki gwiaździste i łączą się w siatkę nazewnątrz.

Inaczej mają się zachowywać dychaw- ki w organach świetlnych V e r a - C r u z a (Meksyk); dzielą się one podług Heine- m anna na wiązki gałązek, które przecho­

dzą przez komórki świetlne, zgrupowane w szeregi stosownie do gałązek.

Em ery opisał organy świetlne Luciola italica jako sformowane z szeregu cylin­

drów, do których przenikają dychawki, dzielą się tutaj 1 lub 2 razy i ostatnie ich gałązki przechodzą nazew nątrz do tk an k i międzycylindrowej. Cylindry ufor­

mowane są z substancyi (protoplazmy) ziarnistej z jądrami, ułożonemi wokoło dychaw ek w sposób bardzo c h a ra k te ry ­ styczny i regularny. Badacz te n utożsa­

mia cylindry z komórkam i gwiaździste- mi innych uczonych.

\ / a ! J

• ^ *

A

(F ig . 2).

E m ery . J e d e n z c y lin d r ó w w p rzecięciu p op rzecznem .

Poprzestając na powyższem co do or­

ganów świetlnych, przechodzę do zakoń­

czeń dychawek w gruczołach i mię­

śniach.

Co do pierwszego przypadku, według różnych badaczów dychawki zachowują się rozmaicie: według Kupffera, który ba­

dał gruczoły przędne, dychawki zakoń­

czają się nazewnątrz tych komórek; we­

dług Leydiga komórki te posiadają sy ­ stem kanalików, komunikujących z dy- chawkami; według Wielowieyskiego za­

kończenia dychawek umieszczone są mię­

dzy błoną otaczającą gruczoł a komórka­

mi tegoż i formują tutaj sieć na całej powierzchni przyległej komórki.

Do najciekawszych rezultatów doszedł Holmgren, badając gruczoły odbytowe u gąsienic motyli; uczony ten rozróżnia trzy części w zakończeniach dychawek:

l) dychawki zwykłej budowy z włóknem spiratnem, dochodzące do 2 ) komórek gwiaździstych, przez któro przechodzą, jako 3) cienkie gałązki z jądrami, roz- miessczonemi w pewnych odległościach.

Cienkie te zakończenia przenikają głębo­

ko w ew nątrz komórek gruczołowych, w których można również znaleść pnie 0 większej średnicy z włóknem spiral- nem i ją d ra m i w arstw y perytonealnej.

Holmgren uważa komórki gwiaździste za miejsca owej warstwy silniej rozwinięte.

Przypisuje on ważne znaczenie flzyologi- czne podobnemu układowi wewnątrz-ko- mórkowemu dychawek — badania te do­

prowadziły go do znanej teoryi „tropho- spongium “.

W 98 roku Golgi, posługując się wła­

sną metodą, wykazał w komórkach n e r­

wowych obecność t. zw. aparatu siatko­

wego (p. art. dr. Krahelskiej, W szechśw iat z r. z. M 37), utworzonego z połączonych włókien. Szereg badaczów opisał podob­

ne formacye zarówno w układzie nerwo­

wym, j a k i tkance nabłonkowej. We­

dług Cajala i jego uczniów je s t to utwór, złożony z rurek tworzących siateczkę 1 zawierających pewne substancye orga­

niczne; Cajal upodabnia go z wodniczka- mi u wymoczków, lecz według niego — niema komunikacyi pomiędzy tym ap a­

ratem i zewnątrz komórki.

Przeciwnie, Holmgren w szeregu roz­

praw dowodził, że ru rk i te powstają s k u t­

(11)

WSZECHSWIAT 75

kiem przenikania do danej komórki prze­

dłużeń sąsiednich międzytkankowych; ca­

ły ten aparat ma na celu według niego łatwiejsze rozprzestrzenienie materyi. Ba­

dania powyższe miały ważne znaczenie z p u n k tu widzenia cytologii, dlatego też późniejsi badacze zwrócili między inne- mi pilną uwagę na to, w jak i sposób dy­

chaw ki zachowują się względem komó­

rek. Przeciwnicy teoryi Holmgrena do­

wodzą, że zarówno aparat siateczkowy ja k i zakończenia dychawek są w ytw o­

rem wewnątrz-komórkowym.

Przechodzę do mięśni. Podług Ranvie- ra i van Gehuchtena dychawki pozostają nazewnątrz włókien mięsnych w tkance łącznej—przeciwnie zaś według Kollike- ra i Cajala, który posługując się metodą Golgiego, wykazał, że dychawki przecho­

dzą poprzez sarkolemę, przenikają do włókna mięsnego w formie nadzwyczaj cienkich rureczek i tworzą około pęcz­

ków włókienek siateczkę poziomą na ró­

wni z krążkami jasnemi, siateczki pozio­

me łączą się z sobą zapomocą kładek podłużnych.

Sanchez potwierdził rezultaty Cajala, Perez w sposób n astępujący opisuje prze­

nikanie dychawek wewnątrz masy m u ­ skularnej: podczas przemiany owadów w pewnych miejscach odrywają się od ścianki, t. j. od w arstw y perytonealnej komórki, przybierające kształt ameboidal- ny, i przenikają do sarkoplazmy; w p rz e ­ dłużeniach tych komórek pojawiają się światła rurkowate, nieposiadające z po­

czątku ścianki własnej, później wyło­

żone chityną.

Pozostaje mi jeszcze wspomnieć o b a ­ daniu Pantela i o komórkach dychaw ko­

wych, opisanych przez Prenanta, przed­

tem jed n ak chcę wskazać metody, jakiemi uczeni ci posługiwali się w badaniu u k ła ­

du tchawkow^ego, gdyż zwykła obserwa- cya nie doprowadzała często do celu;

pierwsi badacze jed n ak musieli się tem zadawalać lub też uciekali się do mace- racyi w słabym roztworze NaCl, czy też do działania kw asu osmowego; zauważyć je d n a k należy, że kwas osmowy utlenia się, zanim dosięgnie ostatnich zakończeń.

Metoda kolorowania błękitem m ety leno ­

wym in vito (coloration vitale) dała do­

bre rezultaty w badaniach komórek tra- chealnych. Nazwa ta wprowadzona była przez Wielowieyskiego dla oznaczenia komórek, zazwyczaj znacznych rozmia­

rów, do których dochodzą i w których się różnicują dalsze przedłużenia dycha­

wek, opisywanych przez wyżej wspomnia­

nych autorów (komórki wrzecionowate, gwiaździste). Próbowano również zasto­

sować zastrzykiw ania zapomocą płynu zakolorowanego w główne pnie po uprzed- niem wypompowaniu powietrza—lecz pró­

by te pozostały bez zadawalających re­

zultatów pomimo, że ciśnienie używane przez badaczów dochodziło do wcale po­

kaźnej liczby 6 0 0 atmosfer, lecz trzeba wziąć pod uwagę, że przenikanie powie­

trza wewnątrz tchawek odbywra się u owa­

dów żyjących pod znacznem ciśnieniem z powodu skurczów mięśni brzusznych i grzbietowych, a pozatem, że w stanie pośmiertnym cienkie zakończenia dycha­

wek okazują się często zapełnione bez­

b arw ną cieczą, przenikającą z organów sąsiednich.

Na zakończenie wspomnę o pracy P a n ­ tela, który opisał komórki trachealne u larwy z rodziny Tachinaria: kolo- racya in vito zapomocą błękitu metyle­

nowego ujawnia pewną liczbę komórek gwiaździstych, położonych od strony brzu­

sznej pod skórą, do których dochodzą gałęzi, pochodzące z dychawek brzusz­

nych, przechodzą przez nie i ciągną się w przedłużeniach tych komórek.

(Fig. 3).

P a n te l. K om órka g w ia źd z sta (koiico\va).

(12)

1 6 WSZECHŚWIAT M 5

P re n a n t (Ol) badając t. zw. „organ czerwony" u larw y Gastrophilus (Diptera) przebywającej w żołądku końskim, opi­

sał go, jako składający się z komórek olbrzymich, gdyż dosięgających 0,1 m m , formy owalnej, zabarwionych różowo w skutek obecności rozpuszczonej hem o­

globiny. Komórki te z jednego końca otrzym ują gałąź dychawki, która przeni­

ka w ew nątrz zaopatrzona we włókno s p i­

ralne, powoli jednak, w miarę tego, ja k się rozgałęzia, włókno spiralne zanika;

w ten sposób cała komórka j e s t zaopa­

trzona w cienkie gałązki dychawek, zwłaszcza w warstw ie obwodowej. Ko­

mórki nie przedstawiają żadnych prze­

dłużeń. Układ ten pomaga nadzwyczaj przemianie ich materyi.

Vaney badał rozwój „organu czerwo- n e g o “ i stwierdził, że powstaje on z tk a n ­ ki tłuszczowej, do której komórek prze­

nikają dychawki i czerwony barw nik h e­

moglobiny. Wreszcie, badając larwy mo­

tyla Hypocrita jacobaea, zauważyłem r ó ­ wnież, że niektóre dychaw ki posiadają w swym przebiegu komórki c h a r a k te r y ­ stycznej budowy. Są to grupy komórek olbrzymich, gdyż mierzących wzdłuż dłu­

giej osi 0,24 m m , które s ty k a ją się swe-

(F ig . 4).

H y p o c r ita ja co b a ea . D y c h a w k a zaop atrzon a w ją d ra w a r s tw y p e r y to n e a ln e j, p rzen ik a ją ce do

w n ętrza kom órki olb rzym iej (O ryginalne).

mi ściankami, otaczając zbiornik dychaw- kowy, będący miejscowem rozszerzeniem dwu dychaw ek dochodzących doń z dwu stron przeciwnych, t. j. pochodzących z dwu przetchlinek przeciwległych. Z re- zerw oaru w ybiegają krótkie i szerokie przewody kończące się ślepo w ewnątrz nich i bardziej delikatne gałązki zaopa­

trzone w jądra, przenikające do tych

komórek z przestrzeni międzykomórko­

wych i rozgałęziające się n a ich obwo­

dzie. Forma tych komórek je s t owalna bez żadnych przedłużeń, jąd ro olbrzymie form najdziwaczniejszych, wreszcie cyto- plazma przedstawia układ kanalików, otwierających się do przestrzeni zaw ar­

tej między dychawką a nasadą komórki.

Znaczenie i powstawanie tych komórek je s t mi nieznane, bardzo możliwe, że są to komórki, wewnątrz których powstaną przyszłe gałęzi dychawek, a gałązki ob­

wodowe odgrywają rolę odżywczych, co je s t zrozumiale w związku z ich wielko­

ścią. Z powyższego wynika, że zakończe­

nia dychawek często dochodzą do t. zw.

„komórek trachealnych“, przyczem nale­

ży zauważyć, że pod tą nazwą pomiesza­

ne były rozmaite kategorye, np. wrzecio­

nowate, opisane przez W eism anna i Pe- reza, odgrywające rolę w rozwoju dy­

chawek, oraz gwiaździste, opisane przez innych uczonych u różnych larw. Komór­

ki te powstają z w arstw y perytonealnej, przyczem przedłużenia ich zawierające przedłużenia dychawek mogą się różnie zachowywać, t. j. łączyć się z sobą lub też pozostawać niezależnemi. W innych przypadkach (W istinghausen, Kuplfer) brak tych komórek, przyczem zakończe­

nia dychawek mogą tworzyć siatkę lub przenikać do komórek innych organów (tkanka mięsna, gruczoły) lub też pozo­

staw ać nazew nątrz tychże. Dodać nale­

ży, że te gałązki wewnątrz-komórkowe są zazwyczaj bezpostaciowe, czasem tyl­

ko (Holmgren) przedstawiają w swoim przebiegu w arstw ę plazmatyczną z j ą ­ drami. Co do kw estyi ich przenikania z zewnątrz lub też formowania się we­

w nątrz komórek widzieliśmy również zda­

nia podzielone, chociaż większość bada- czów trzym a się pierwszego mniemania.

Specyalne stanowisko zajmują komórki trachealne P ren an ta oraz badane przeze mnie, otaczające poprzeczne połączenia przeciwległych dychawek, a których zna­

czenie nie je s t wyjaśnione.

T. Yieweger.

(13)

J* 5 W SZECHSW IAT 7?

T R A N S P L A N T A C Y A R O G Ó W K I OKA LUDZKI EGO.

W numerze Comptes rendus z dnia 8 stycznia roku bieżącego znajdujemy wielkiej doniosłości komunikat p. Magi- tota, z którego okazuje się, że rogówka oka ludzkiego może poza obrębem orga­

nizmu zachować swą żywotność przez czas nieograniczony i że nawet, w pe­

w nych w arunkach, rogówka ta k a może się przyjąć na oku innego osobnika i żyć tam w dalszym ciągu na własny niejako rachunek.

J a k wiadomo, rogówka oka należy do tk an ek najdelikatniejszych: zaraz po śmierci lub po wyłuszczeniu oka staje się szklista, a jej nabłonek zaczyna się łuszczyć. Jednakże, już w doświadcze­

niach nieco dawniejszych nad zwierzęta­

mi Magitot zdołał osiągnąć to, że rogów­

ka przez czas dłuższy nie traciła swych cech optycznych, a zwłaszcza przezro­

czystości, tak, iż po dwu tygodniach mógł j ą przenosić na inne zwierzęta te ­ go samego gatunku. Magitot opisał te doświadczenia w Rocznikach okulistyki (1911); w ten sam sposób dokonał teraz próby z rogówką ludzką.

Pewnemu osobnikowi, który zaniewi­

dział zupełnie, musiano wyjąć oko, by go uwolnić od strasznych bólów, jakie cierpiał skutkiem glaukomy. Oko to n a ­ tychm iast po operacyi Magitot obmył w roztworze Lockego i zanurzył, z za­

chowaniem wszelkich przepisów asepty- ki, w naczyniu, zawierającem surowicę krwi innego osobnika, poczem, niezwleka- ją c ani chwili, umieścił to naczynie w chłodnicy o tem peraturze 5-^6° C. Po kilku godzinach rogówka odzyskała swą przezroczystość. Po tygodniu konserwa- cyi w tych warunkach, wyeięto prosto­

k ątn y kawałeczek tej rogówki i w p ra­

wiono go bez szwu, ja k szybę, w otwór tych samych wymiarów, wycięty w ro ­ gówce innego chorego. (Chory ten przed kilku laty uległ oparzeniu wapnem nie- gaszonem, skutkiem czego rogówka oka prawego stała się całkiem nieprzezroczy­

stą na całej prawie rozciągłości). Utwo­

rzyło się tym sposobem okienko mierzą­

ce 5 mm na 4 mm. Po 48 godzinach za­

równo przyleganie tkanki, ja k i jej prze­

zroczystość, nie pozostawiały nic do ży ­ czenia. Otóż, od owego czasu upłynęło już s i e d e m m i e s i ę c y , a tk a n k a ob­

ca nie tylko przyjęta została jaknajle- piej przez organizm, ale zachowała w zu­

pełności swą przezroczystość, tak, iż da­

ny osobnik korzysta z V , 0 siły wzroku normalnej, co najzupełniej wystarcza do obchodzenia się bez przewodnika. Nie- dość na tem: tkanka obca okazała naj­

wyraźniej wysoką swą żywotność, oparła się bowiem zwycięzko rozszerzaniu się blizny, która ją tylko okala, nieprze- kraczając jej brzegów.

Z takiego wyniku Magitot wyciąga wniosek, że, ja k u zwierząt, tak i u czło­

wieka życie rogówki poza własnym jej organizmem je st najzupełniej możliwe.

Do zachowania jej w tym nowym stanie niezbędne są dwa warunki:

1 ) Potrzebny je s t odpowiedni ośrodek, utworzony przez surowicę krwi, pochodzą­

cą z osobnika tego samego gatunku. He- moliza powinna być wywołana środkami czysto flzycznemi (nagły spadek tempe­

ra tu ry podczas samego zlewania krwi gorącej do naczynia, oziębionego lodem).

2 ) Potrzebna je s t tem peratura niewy­

soka ale i niezbyt nizka. Optimum tem ­ peratury zawiera się pomiędzy 4° a 7°;

musi ona być stała; wszelkie zmiany, zwłaszcza w górę powyżej 7°, są bardzo szkodliwe.

Do interesu biologicznego, ja k i przed­

staw ia życie w tych warunkach tkanki tak delikatnej, ja k rogówka, może, ja k widzimy dołączyć się interes praktyczny dla człowieka.

Transplantacye rogówki pomiędzy ró- żnemi gatunkam i (np. z psa lub królika na człowieka) nie udają się, albowiem wycinek przeniesiony ulega natychm iast zmętnieniu. Sposób konserwacyi, o któ­

rym była mowa, pozwala zebrać uprzed­

nio materyał, potrzebny do przeniesienia,

i zachować go aż do chwili dogodnej do

operacyi. Wobec tego staje się rzeczą

(14)

78 W SZECHSW IAT Na 5

możliwą przywrócenie wzroku pewnej kategoryi osób, dotkniętych ślepotą.

A . D .

Z T O W . P Z R Y J A C I Ó Ł NAUK W P O Z N A N I U .

Zebranie zwyczajne Wydziału p rz yrodni­

ków dnia 16 stycznia zagaił dr. Chłapowski.

D em onstracya now ych darów, k tóre zapeł­

niały cały długi stół, rozpoczęła się od p rzed­

stawienia przepiórki samca. Pochodzi on t a k samo, jak samiczka w ro k u 1909 n a d e ­ słana, od p. d y re k to r a Małaczyńskiego ze Lwowa. U nas przepiórki są coraz rzadsze, tak , że od lat o nie prosząc w gazetach, nie mogłem ich otrzym ać. Widocznie nisz­

czą ich dużo nad brzegami morza Śródziem ­ nego, przez które przeprawiają się gro m ad ­ nie, gdy tym ozasem od nas odlatują poje­

dynczo albo w m ały ch grom adkach. W ę ­ drówki ich różnią się całkiem od wszystkich innych p tak ó w przelotnych. J e d n e odlatują już w sierpniu, inne w październiku dopie­

ro, a w A fryce nie mają, ja k u nas, stałego po bytu, tylko są włóczęgami. Poza porą wędrówek nieskory to p ta k do lotu; woli biegać i na tem zasadza się c hw yta nie ich w sidła, wabiąc samców przyrządem naśla­

dującym głos samiczek (t. zw. przepiór, 0 k tó ry m ju ż Cygański wspomina w „My- śliwstwie P olskiem “). Samczyki, chód ostróg nie mają, jakie zdobią nasze k o g u ty , walczą zapalczywie między sobą z zazdrości, a C hiń­

czycy lubią zabawiać się temi walkami. Opi­

sawszy morfologię tego p ta k a i jego zw y ­ czaje, dr. Ch. zastanawiał się nad jego n a ­ zwą polską. J e d y n y to ptak , w którego n a ­ zwę wchodzi pierw iastek „piór“, boć n ie to ­ perz (zwany także latoperzem , gackope- rzem, m ętoperzem i t. d.), nie jest wcale ptakiem , a zresztą pytanie, czy wyraz te n nie pochodzi od n y k to p tero s (po g r e c k u p ta k nocny).

Do zbiorów zoologicznych re d ak cy a „Ku- ry e ra P o z n “ . podarowała dużą muszlę Tri- dacne, k tó ra tam za popielniczkę długie lata służyła. W kościele St. Sulpicyusza w P a ­ ry ż u je s t kilka takich muszel jako kropiel- nice, prawie 1 m szerokich, a p arę c e n tn a ­ rów ważących.

T ridacne należy do rodziny Chamaceae, k tó re w ydały potw orne postaci ru d y stó w 1 h ip p u ry tó w w epoce kredowej. Muszla ofiarowana je st nowoczesna, choć wywiera wrażenie skamieniałości swoim dużym cię­

żarem,

Do zbiorów mineralogicznych dostały się:

od ks. Heintzego z Obornik śliczne kry sz­

ta ły gipsu i alabastru. Od p. A. Sieradz­

kiego okazy iskrzyka żelaza i cypel soli k u ­ chennej nazewnątrz zczerniałej. Od ks. P a t­

kowskiego z Szamotuł krzemień dziurawy i p ły ty (z kościoła w B uku) z łu p k u lito­

graficznego z dendrytam i manganowemi;

(p rzy tej okazyi pokazano d e n d ry ty w y k r y ­ stalizowanego złota w chalcedonie skrusza­

łym z Australii); dalej próby d y o ry tu zna­

lezionego w żwirowisku Górczyńskiem, w re­

szcie szereg konkrecyj żelaziakowych i in ­ nych kamieni (z Obornik) o najrozmaitszych kształtach.

Najobfitsze dary dostały się do zbiorów paleontologicznych i przeważnie także z Obor­

nik. S tały dostawca, robotnik tamże, przy­

niósł setki koralów paleozoicznych, z k t ó ­ ry c h po uklasyfikowaniu ich tylko niektóre przejdą pod w itryny, dziesiątki prostoroż- ców (Orthoceras), liczne gąbki, trylobity, mianowicie ogon jednego przypadkiem od­

bity i to na krzemieniu (!) — a jeden cały zwinięty w kłąb (Illaenus); wreszcie p ły tk a wapienia bituminicznego z epoki kambryj- skiej, znaleziona w Głównie, a ofiarowana przez Cz..., ze skamieniałościami wyraźnemi trylobita: Agnostus pisiformis. Także i k o ­ ści i zęby różne ssaków dyluwiałnych z Obor­

nik — między niemi zęby i kość kopytow a konia dyluwialnego, wreszcie kość raciowa jelenia olbrzymiego (Cervus euryaceros), którego niektóre kości już posiadamy, a mia­

nowicie kość policzkową II-ą, doskonale do raciowej się stosującą, dalej długie kości kończyn, wreszcie czaszkę ogromną o czole 29 cm szerokiem, wliczając i nasady możdże­

ni rogów; a także dużą ilość zębów trzono­

wych tego zwierza.

Prócz odmiany dyluwialnej, która, z t y c h szczątków wnosząc, musiała być prawdziwie olbrzymia, posiadamy kości, rogi i zęby t a k ­ że i odmiany poglacyalnej, a może naw et już prehistorycznej z torfów i nizin nad P ro­

sną. Dowód, że ten zwierz wspaniały żył i w naszym kraju, dał niedawno w rozpra­

wie swej publikowanej w „Kosmosie" dr.

E. Kiernik, opisując szczątki znalezione w pobliżu Podgórza. W zam ku Jarocińskim je s t cały róg tego olbrzyma 140 cm długi z różyczką o obwodzie 30 cm. Opisany przez Kiernika róg z Litwinowa jest 188 cm długi a 37 cm wynosi obwód różyczki. Oba kawałki rogu nasze nad różyczką mają 29 cm obwodu. Wreszcie dr. Chłapowski pokazy­

wał i nowo podarowane różne szczątki ż u ­ bra z Obornik. Oznaczenie każdego zęba i każdej kości luźno znajdowanych je st nie­

raz mozolne, tem bardziej, że w żwirowiskach

znajduje się wiele kości uszkodzonych a t y l ­

ko niektóre opierają się zniszczeniu z u p e ł­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kontekst bliższy czyjBalszy Ijowa: rasah zawsze podkreśla znamię igraeszności i moralnego zła tego czyiju (por. Pod zakaz dekalogu, kjpry używa czasownika rasah nie podpada więc

For each PGA, the seismic performance of all 1 st storey columns has been found, as the ratio between one value of seismic response for each analysis type (static and dynamic) and

It is possible to explain the so called mechano-sorptive effect that occurs in wood by moisture cycling by an earlier derived general deformation kinetics

Metodyprzeszukiwania—przeszukiwaniegraf´ow25 Algorytmyprzeszukiwaniagrafu Rozwa˙zanetualgorytmyprzeszukiwaniagraf´owdzia laj ֒awed lugschematu:

While development of legal and organizational environment creates incentives for preventing and transforming conflicts (conflict management), teaching and training of

Sławomir Gołębiowski, Bronisław Słotwiński, Warszawa 1977 :. [recenzja] Palestra

Der erste chronolo- gisch aufgebaute Teil enthält eine Einführung in die Problematik der deutschen Siedlun- gen im Cholmer und Lubliner Land (Kapitel 2) sowie eine Darstellung

Zawiesina w przepływie ścinającym ()=⋅ o0vrgr przepływ zewnętrzny tensor szybkości ścinania 2v effeffeffη=σg efektywny efektywny tensor tensor napięć