• Nie Znaleziono Wyników

Zamach na Lenina. Krótka historia „Ruchu” - Jacek Wegner - pdf, epub, mobi – Ibuk.pl

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zamach na Lenina. Krótka historia „Ruchu” - Jacek Wegner - pdf, epub, mobi – Ibuk.pl"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Jacek Wegner

Zamach na Lenina

Krótka historia „Ruchu”

Wydawnictwo Psychoskok Konin 2017

(3)

Jacek Wegner

„Zamach na Lenina. Krótka historia „Ruchu”.”

Copyright © by Jacek Wegner, 2013

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok sp. z o. o. 2017

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek

formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Kamil Skitek

Opracowanie techniczne przypisów i skanów:

Robert Ratyñski Korekta: Zespół

Na okładce zdjęcie z zasobów pani Anieli Bafi

ISBN: 978-83-8119-153-1

Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://psychoskok.pl email: wydawnictwo@psychoskok.pl

(4)

SPIS TREŚCI

Wyznanie autorskie . . . 7

Bohaterowie niespełnionego czynu . . . 11

Podróż na dwa lata 12

Niezłomni 61

Alibi uwięzione 119

Rekonesans do kryminału 144

Przeniewierstwa . . . 165

Zdrada prominentów 166

Pomocnicy esbeków 177

Studium donosicielstwa 199

Spełnienie. . . 209

Trotyl i „lebiodka” 220

Ruch niezapomniany . . . 227 Wspomnienia Emila Morgiewicza 228 Upadek herosów . . . 261

Aneks . . . 285

Poza sceną 286

Nic nie powstrzyma! 295

„U progu” – pierwsze pismo

powielaczowe 305

(5)

Autor dziękuje

Panu Arturowi Dmochowskiemu za sugestię tytułu.

(6)
(7)

Wyznanie autorskie

Są to opowieści o zamiarze, który nie został spełnio- ny. Główny więc temat – pomysł zamachu na Lenina, a mówiąc niemetaforycznie i konkretnie, zniszczenia w 1970 r. muzeum Lenina w Poroninie – schodzi siłą rze- czy na dalszy plan. Bo jak opowiadać o tym, czego nie było? Tak można tylko w baśniach. A tu nie ma żadnych zmyśleń – bohaterowie, autentyczne postaci, z których wielu żyje pośród nas, spiskowali, wpadli, zeznawali, sta- wali przed sądem, siedzieli w kryminale, wyszli zza krat i od nowa spiskowali...

Nie byli pierwsi. Najpierw antybolszewicy w Rosji już bolszewickiej latem 1918 r. próbowali zgładzić Lenina. Nie udało się. Tak jakby jakieś tajemne siły chroniły twórcę tego państwa i to państwo. Ale podobno i tak nie zmarł śmiercią naturalną, choć w historiografi i spod znaku sier- pa i młota głosi się, że umarł w 1925 r. na atak serca.

Została nam narzucona pamięć o nim, jego kult, po- mniki i wszelkie symbole materialne, nawet muzea, któ- re trzeba było unicestwić, bo gniotły świadomością znie-

(8)

8

Zamach na Lenina. Krótka historia „Ruchu”

wolenia, podobnie jak gigantyczna cerkiew w Warszawie na placu Saskim, dziś Piłsudskiego, którą zaraz po 1918 r.

rozebrali nasi pradziadowie i dziadowie, żeby nie patrzeć na ślady niewoli. Ba – dla nich usunięcie budowli nie na- stręczało żadnych kłopotów ani na nic nie narażało, nie było już bowiem tych, którym zależało, żeby w środku Warszawy tkwił znak zwycięstwa rosyjskiego nad nami.

Kilka było ich w Polsce pojałtańskiej – do, mniej wię- cej, 1990 r. – najważniejszych ekspozycji leninowskich (abstrahuję od nazw huty, stoczni i wielu innych komu- nistycznych przedsiębiorstw oraz ulic): warszawska, bo w stolicy PRL. I w Poroninie, gdzie podobno przed pierwszą wojną światową Lenin pił wódkę z podobnymi do siebie rewolucjonistami, którzy na milionach trupów budo wali później świat rozpasanej zbrodni, cynizmu i kłamstwa.

Poroniński monument chciano podobno wysadzić już w 1953 r., lecz nie wyszło. Do projektu powrócili młodzi inteligenci skupieni w organizacji, której nie nazywali or- ganizacją, żeby nie zwrócić uwagi czujnej jak oczy Lucy- fera Służby Bezpieczeństwa. Swoje zgromadzenie uzna- wali po prostu za związek, bez żadnej przydawki.

I nie powiodło się – z dwóch powodów. Poronińska statua Lenina była ogromna, a oni nie mieli odpowied- niego ładunku, żeby ją rozkruszyć. Postanowili zatem podpalić muzeum. I też nie wyszło, gdyż w dniu plano- wanego zamachu na pamięć Lenina, niby utrwaloną na Podhalu, aresztowali ich esbecy.

A los zachichotał, bo nieziszczone plany spiskowców spełnili po dwudziestu prawie latach inni, właściwie już bez żadnych traumatycznych przeżyć. A więc jednak rze- czywistość niczym z baśniowym happy endem...

(9)

9 Wyznanie autorskie

Niezmaterializowane, a tworzone z wielką determina- cją i odwagą, projekty spalenia muzeum leninowskiego były i są niewątpliwie z punktu widzenia skutków poli- tycznych więcej niż błahe. Lecz historia wcale nie musi obfi tować w wielkie wydarzenia, żeby była dramatycz- na i ważna. Natomiast zawsze uwidacznia postawy tych, którzy ją tworzą. I to jest w dziejach najistotniejsze.

Jak twórcy niespełnionych planów znieśli aresztowa- nie, śledztwo, kilkuletnie więzienie? Jacy byli po wyj- ściu z kryminału? A co dzisiaj sądzą o swych kilkumie- sięcznych przygotowaniach do niezwykłej w PRL, i chyba w ogóle, dywersji. Czy wierni są swym dawnym pobu- dzeniom?

Zapraszam do refleksji nie nad przygotowaniami zniszczenia przybytku bolszewickiego na Podhalu, po- nieważ ich opis zmieściłby się na kilku stronach. Nato- miast zachęcam do wspólnego przyglądania się posta- wom i zachowaniom bohaterów tamtego niespełnionego czynu. I aż dziwne, że dotychczas żaden psycholog ani socjolog nie zajął się tym. A przedmiot jest arcyciekawy, gdyż uwydatnia, jeśli mogę tak górnolotnie powiedzieć, odcienie jestestwa duchowego spiskowców, którym się nie udało.

Moje spostrzeżenia nie będą chyba ani nudne, ani czcze, gdyż żadna różnorodność, zwłaszcza kiedy są w niej we- wnętrzne sprzeczności, nie może być nużąca i pusta. Tym bardziej że troje dawnych spiskowców własnym języ- kiem wspomina swe działania i mękę uwięzienia razem z czwartym, który też był w tajnym związku, aczkolwiek nie należał do grupy dywersyjnej. Ile tedy ciekawych, nie powiem przez skromność – odkrywczych – wiadomości może przynieść lektura tego, co napisałem.

(10)

10

Zamach na Lenina. Krótka historia „Ruchu”

Spróbujmy zatem, tracąc jedynie odrobinę czasu (książka przecież nie jest gruba), przekonać się, czy nie przesadzam, nie koloryzuję, nie blefuję.

(11)

Bohaterowie niespełnionego czynu

(12)

12

Zamach na Lenina. Krótka historia „Ruchu”

Podróż na dwa lata

WSPOMNIENIA JANUSZA KRZYŻEWSKIEGO

W sprawie Poronina spotykaliśmy się przy ul. Kościelnej w Warszawie. O zebraniach zawiadamiał mnie Wiesiek Kęcik, którego znałem od dawna z harcer- stwa. Przychodził do mnie do biura, pracowałem wtedy na Służewcu. Pierwszy raz nie powiedział, o co chodzi.

Dowiedziałem się na miejscu. Gdy przyszedłem, drzwi otworzył Wiesław Jan Kurowski; często później zmieniali- śmy mu kolejność imion i był albo Janem Wiesławem albo

Zdjęcie współczesne

Fot. Autor

(13)

13 Bohaterowie niespełnionego czynu

Wiesławem Janem. Potem pojawiło się kilka innych osób, m.in. Benedykt Czuma, Andrzej Czuma, Andrzej Woź- nicki. Benedykt i Andrzej Woźnicki przyjechali z Łodzi motocyklem i twierdzili, że byli inwigilowani. Zauważyli bowiem przed domem, gdzie się zgromadziliśmy, samo- chód, który podobno na szosie jechał za nimi. Właściwie powinniśmy wtedy przełożyć urzeczywistnianie naszych zamierzeń na inny termin lub w ogóle je zaniechać... Tym- czasem przechodziliśmy nad tymi spostrzeżeniami do absolutnego porządku. I dzisiaj, po prawie półwieczu, nie mogę pojąć tej niefrasobliwości. Oczywiście sam się obwi- niam, że wówczas też nie zareagowałem...

***

7 lipca 1970 r. kpt. Służby Bezpieczeństwa St. Zemełka wy- stosował o tym stosowną notatkę:

Grupa osób pod kierownictwem Andrzeja Czumy miała do- konać w dniu 21 czerwca 1970 r. wysadzenia Muzeum Lenina w Poroninie. W dniu 15 czerwca 1970 r. w mieszkaniu przy ul.

Kościelnej 14/16 m. 12 w Warszawie odbyła się narada w skła- dzie:

Kurowski Wiesław Czuma Andrzej Czuma Benedykt Kęcik Wiesław Górszczyk Marzena Niesiołowski Marek Woźnicki Andrzej Krzyżewski Janusz Gołębiewski Marian

Na naradzie tej omówiono plan akcji oraz rozdzielono zada- nia.

(14)

14

Zamach na Lenina. Krótka historia „Ruchu”

W dniu 18 czerwca w mieszkaniu Andrzeja Czumy w War- szawie – Włochy ul. Jagny 11 odbyła się narada w składzie:

Andrzej Czuma Jan Kurowski Wiesław Kęcik

W czasie tej narady wniesiono poprawki do planowanej akcji.

Na naradzie tej omówiono plan akcji oraz rozdzielono zadania.

Następna akcja odbyła się dnia 19 czerwca 1970 r. w miesz- kaniu przy ul. Kościelnej 14/16 m. 12

W naradzie tej wzięli udział:

Kurowski Jan, Wiesław Czuma Andrzej

Czuma Benedykt Kęcik Wiesław Górszczyk Marzena Niesiołowski Marek Woźnicki Andrzej Krzyżewski Janusz

Gołębiewski Marian ps. Władysław

Na naradzie tej Andrzej Czuma oświadczył, że za całokształt planowanej akcji jest odpowiedzialny osobiście. Uczestników planowanej akcji podzielono na trzy grupy.

Na naradzie tej omówiono plan akcji oraz rozdzielono zada- nia.

Grupa I

/bezpośrednio zakładająca materiały zapalające/ W skład jej wchodzili:

Niesiołowski Marek Krzyżewski Janusz Górszczyk Marzena

Miklaszewska Bożena (nieobecna na naradzie)

(15)

15 Bohaterowie niespełnionego czynu

Na naradzie tej omówiono plan akcji oraz rozdzielono zada- nia.

Grupa II

Grupę te stanowić mieli dwaj kierowcy samochodów osobo- wych: Benedykt Czuma i „Władysław”

Zadaniem tej grupy było przewiezienie materiałów do Za- kopanego a następnie przekazać je grupie I-ej oraz podstawienie tych samochodów do Poronina i zabranie stamtąd Grupy I po wykonanej akcji.

Grupa III

Grupę te stanowić mieli Andrzej Woźnicki i Elżbieta Na- grodzka. Grupa ta miała pojechać do Szczyrku i tam zapewnić alibi dla grupy I-ej i II-ej. Miano wykonać zdjęcia fotografi czne, wykupić bilety na wyciąg itp.

Na naradzie tej /19.6.70r./ Marek Niesiołowski poinformo- wał o przygotowanych materiałach zapalających. Zostały bo- wiem przygotowane płyny zapalające oraz czasowe zapalniki działające z półtoragodzinnym opóźnieniem. Wykonany został również kanister blaszany na płyn, który miał być wlany do otworów wentylacyjnych, a także przygotowano 4 butelki z pły- nem zapalającym i zapalnikiem czasowym. Butelki te miały być podłożone wewnątrz budynku. Termin akcji został wyznaczony na dzień 21 czerwca 1970 r.

Część Grupy I-ej w składzie Marzena Górszczyk, Bożena Miklaszewska i Janusz Krzyżewski mieli wyjechać pociągiem z Warszawy dnia 20 czerwca o godz. 23.08. Dwa samochody

„fi at” oraz „warszawa” lub „skoda” miały wyjechać z Warsza- wy dnia 21 czerwca o godz. 4-ej rano. O godz. 11:00 miało na- stąpić spotkanie Grupy I-ej w barze „Domu Turysty” w Za- kopanem. Marek Niesiołowski miał spotkać się kolejno z kie- rowcami pierwszego i drugiego samochodu w kawiarni hotelu

„Giewont” lub w barze mlecznym przy ul. Kościuszki. Następ-

(16)

16

Zamach na Lenina. Krótka historia „Ruchu”

nie Grupa I-a miała odebrać materiały zapalające z samochodu

„fi at”, który miał stać na parkingu k/Domu Turysty.

Grupa I-a miała odjechać do Poronina autobusem PKS o godz. 14.20. Po przyjeździe do Poronina Grupa I-a miała pod- łożyć materiały zapalające w Muzeum, w momencie uznanym za dogodny. W tym czasie kierowcy mieli przyjechać do Poro- nina. Samochód „fi at” miał zatrzymać się przed mostem na po- toku „Poroniec” a drugi samochód w odległości ok. 200 m. za

„fi atem” tak, aby kierowcy widzieli się nawzajem. Kierowcy na miejscu mieli już być o godz. 15:45.

Po podłożeniu materiałów zapalających, grupa ta miała wyjść na szosę Zakopane – Nowy Targ w kierunku przystanku PKS – Poronin-15-tka, udając autostopowiczów.

Niesiołowskiego i Miklaszewską miał zabrać „fi at” a Janusza Krzyżewskiego drugi samochód w odstępie jednej minuty.

W samochodach mieli się przebrać w inne ubrania, z wyjąt- kiem Marzeny Górszczyk, która w miejscu spotkania się z Gru- pą III-ą miała na miejsce dziewczyny, która wracała z A. Woź- nickim ze Szczyrku i założyć skafander dziewczyny (Nagrodz- kiej).

Po wykonaniu akcji wszystkie 3-y grupy miały się spotkać przed zadziałaniem materiałów zapalających w odległości ok. 60 km od Poronina w kierunku Katowic1.

***

Oprócz Wiesława Kęcika nie znałem nikogo. A jednak Wiesiek musiał o mnie powiedzieć Andrzejowi Czumie, gdyż ten niespodziewanie podszedł, przedstawił się i od razu zaproponował, żebyśmy mówili sobie po imieniu: to

1 IPN BU 01820/17, t. 19; w powyższym cytacie zachowałem pisownię orygi- nalną.

(17)

17 Bohaterowie niespełnionego czynu

przecież nasz harcerski obyczaj. Andrzej Czuma zaraz, bez wstępów, oznajmił, że mamy wysadzić pomnik Le- nina w Poroninie. Skinął na mężczyznę nieco młodszego ode mnie, powiedział, że to Marek i że mamy działać ra- zem. Zapytał, czy się zgadzam.

Na początku miałem wątpliwości, nie wierzyłem, że rzeczywiście szykowana jest akcja zniszczenia pomnika, raczej dopuszczałem możliwość montowania dopiero or- ganizacji, a plan wydawał mi się grą, sprawdzianem lu- dzi, czy są gotowi do takiej działalności.

Nie można było na razie ustalić dokładnego czasu tego dokonania, ponieważ nie mieliśmy jeszcze odpowied- niego ładunku wybuchowego, więc rozmawialiśmy nie o szczegółach planowanego przedsięwzięcia, ale raczej o ideowym jego znaczeniu, jako proteście przeciw pom- pie, którą władze szykowały z okazji setnej rocznicy uro- dzin Lenina. Zrozumiałem więc sens zamierzenia, że bę- dzie to spektakularna akcja, która powinna wstrząsnąć społeczeństwem, podobnie jak dywersje dokonywane przez AK podczas okupacji.

Okazało się, że substancja eksplodująca, którą mie- liśmy rozkruszyć muzeum i pomnik wodza rewolucji, wyprodukowana przez chemika, naukowca Politechniki Łódzkiej, nie nadawała się do tego celu – można było je- dynie podpalić nią drewniany, góralski dom, gdzie gro- madzono niczym relikwie pamiątki (zresztą bardzo ubo- gie) po przebywaniu tu – podobno! – w latach 1913-1914 Lenina. Trzeba więc było zdobyć silniejszy środek. Naj- lepszy byłby plastik, coś w rodzaju „koktajlu Mołotowa”

lub dynamit. Naukowiec-chemik nadal nad tym praco- wał. Pojawiła się też druga trudność – zapalnik. Chodziło o taki inicjator, który miałby odpowiednią zwłokę, od niej

(18)

18

Zamach na Lenina. Krótka historia „Ruchu”

przecież zależało powodzenie naszego planu: odpalenie ładunku, gdy mielibyśmy być już daleko od Poronina.

Chemik wyprodukował nareszcie odpowiednie substan- cje. Podobno wypróbowano je gdzieś w głuszy leśnej pod Łodzią. Zapewniano nas, że wszystko działa bez zarzutu.

Benedykt Czuma przywiózł zapalnik do substancji zapa- lającej. Była to rurka zalutowana z obu stron, miała okre- ślony czas do inicjacji... Zastanawialiśmy się przez chwilę, co zrobilibyśmy, gdyby nagle weszli do mieszkania esbe- cy? Wymyśliłem, że wtedy powinniśmy umieścić rurkę w wywietrzniku...

Postanowiono. Alea iacta est. Mieliśmy wzniecić ogień 21 czerwca 1970 r., w niedzielę...

***

Krzyżewski na zebraniach operacyjnych, na których omawia- no już szczegóły podpalenia, 15 i 19 czerwca 1970 r., zauważał, że Andrzej i Benedykt Czumowie omawiając zamierzenie poro- nińskie ustawicznie się sprzeczali.

Na ostatnim spotkaniu dowiedział się, od Andrzeja Czumy, od którego dostał 500 zł na bilet i inne ewentualne wydatki, że pojedzie do Zakopanego pociągiem wyjeżdżającym z Warszawy godz. 23 (...). Jego zadaniem było podłożenie ładunków w miej- scach, które sam wybierze2.

***

Plan był taki: udając turystów niby zwiedzających miejsca z pamiątkami po twórcy Rosji bolszewickiej i ter- roru, przy którym bladło nawet okrucieństwo rewolucjo- nistów francuskich w Wandei, powinniśmy z Markiem

2 IPN BU 01917/61/DVD/2, cz. 11.

(19)

19 Bohaterowie niespełnionego czynu

wypchnąć szybę piwnicy i wrzucić do środka ładunek z zainicjowanym zapalnikiem. Nie było to łatwe do speł- nienia, gdyż w muzeum nie byliśmy nigdy. Jego pomiesz- czenia wewnętrzne znaliśmy jedynie z opisu i przede wszystkim ze zdjęć Wiesława Jana Kurowskiego.

Znałem, gdzieś przeczytałem, taki sposób wybija- nia szyb bez hałasu: przykleja się do niej (najlepiej mio- dem) kawałek papieru czy gazety, później wypycha szybę do środka, ona upadając nie tłucze się, nie słychać więc dźwięku rozbijanego szkła, tylko pacnięcie, zresztą bar- dzo ciche. Zapalnik, według obliczeń, powinien mniej więcej po pół godzinie wzbudzić materiał, który wpraw- dzie nie miał dużej siły eksplozji, ale dawał za to dużo ognia, a przecież muzeum poronińskie jest drewniane i paliłoby się szybko. Z rozkruszenia pomnika defi nityw- nie trzeba było zrezygnować, ponieważ, jak rzekłem, nie uzyskaliśmy jednak, mimo wielu prób, ani dynamitu, ani

„koktajlu”.

Po operacji z piwnicą mieliśmy pieszo, dziarskim kro- kiem, przejść do czekających na nas nieopodal dwóch sa- mochodów i odjechać. Po drodze, w umówionym miej- scu, zaplanowane było spotkanie z kolegami, którzy dali- by nam bilety z kolejki w Szczyrku, po czym zmieniwszy ubrania, powinniśmy już bez dłuższych postojów wracać do Warszawy. Marek ze mną jednak nie pojedzie. Zdecy- dowano, że skoro mieszkał w Łodzi, to stamtąd bezpo- średnio uda się do Zakopanego.

Wybrałem się więc na warszawski dworzec sam, ubra- ny jak turysta. W plecaku miałem drugie ubranie tury- styczne, w które powinienem przebrać się po wysadzeniu, a raczej podpaleniu muzeum, a to na sobie, wyrzucić. Po- dróżować miałem z dwiema dziewczynami, tak postano-

(20)

20

Zamach na Lenina. Krótka historia „Ruchu”

wiono na Kościelnej. Jedną – Marzenę – poznałem na na- szych spotkaniach. Była to młoda, ładna kobieta o kruczo- czarnych, gęstych, jakby ciężkich włosach, w okularach.

Robiła wrażenie niedostępnej intelektualistki, zresztą, jak się szybko przekonałem, była w rzeczy samej bardzo inte- ligentna.

Drugiej – Bożeny – nie zdołałem poznać, powiedzia- no mi o niej, że na dworcu dołączy do nas, Marzeny i do mnie. Marzena znała dokładnie miejsce spotkania z nią.

Bożeny jednak nigdzie nie było. Niezrażeni tym, gdyż na wszelki wypadek Czuma ustalił wcześniej drugie miej- sce spotkania, znała je Marzena, w odpowiednim prze- dziale, staliśmy spokojnie na peronie, czekając na wjazd pociągu...

***

Ową „Bożeną” była Bożena M. Środowisko Czumów pozna- ła w 1968 r. na pielgrzymce do Częstochowy. Mieszkała w War- szawie przy ul. Kościelnej i udostępniała swe mieszkanie na spo- tkania organizacyjne. Przechowywała też maszyny do pisania.

Andrzej Czuma tak był pewien, że weźmie ona udział w zama- chu na muzeum, iż wcześniej jej o tym nie powiedział. Nato- miast zaproponował, żeby pojechała z listem, którego nie chciał wysłać pocztą, do Gdańska, do jego dobrego znajomego, prawie przyjaciela, Sławomira Daszuty. Odmówiła.

W końcu Czuma zaproponował jej wspólny z Marzeną i Krzyżewskim wyjazd do Poronina. Nie powiedziała, że nie, lecz nie przyszła na peron. Aresztowana i przesłuchiwana niko- go nie zdradzała ani oczerniła, a mogła mieć żal do A. Czumy, że nią bez jej wiedzy manipulował. Odegrała rolę tak znikomą,

(21)

JACEK WEGNER – dziennikarz i wykładowca dzien- nikarstwa. W Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego przez 20 lat prowadził zajęcia z warsztatu dziennikarskiego.

Kierował też fi rmą, która szkoliła menedżerów PR, rzeczników prasowych i redaktorów reklam.

W dziennikarstwie przeszedł drogę od adiustatora, reportera, redaktora prowadzącego i kierownika działu, po redaktora naczelnego. Pracował m.in. w TVP, w dzien- nikach „Kurier Polski”, „Exspress Wieczorny” i „Rzecz- pospolita” oraz w tygodnikach „Kultura” i „Tygodnik Centrum”. Publikował w czasopismach literackich, kul- turalno-społecznych i politycznych, takich jak „Więź”

i „Twórczość”.

W latach osiemdziesiątych był taksówkarzem. Swoje doświadczenia opisał w książce wydanej w drugim obiegu. Opublikował też m.in. książki: „Konwicki. Cza- rodziej naszego losu”, „Sternicy. Opowieść o 10 przywód- cach PPR-PZPR”, „Bez świadków obrony. Historia Jerze- go i Ryszarda Kowalczyków”, „Biesy sarmackie” oraz

„Rzeczpospolita – duma i wstyd”.

(22)

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych

chwil przy

kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok

Cytaty

Powiązane dokumenty

– Głośno robi to tylko wtedy, gdy nie może się doczekać – odpowiada mu Babcia, wstając z łóżka.. – A ty musisz dawać się

Zbyszek Mamiński nawet kilka miesięcy uprawiał bieganie w klubie lekkoatletycznym, ale po pierwszych zawodach kiedy nie potrafił z bólu przez wiele godzin dźwignąć

Franciszek, którego życie było związane z Asyżem w Umbrii, gdzie się urodził i zmarł, nie pragnął niczego, jak tylko być naśladowcą Jezusa w jego ubóstwie i

Jacek, otrząsnęli się Polacy z wad, wyzbyli się niedbalstwa, wyrwali się spod władzy szatana, zapalili się do rzeczy wielkich.. Polakom zabłysło teraz nowe

Jako się rzekło, permanentnie pijany dozorca nie ma ostatnio czasu na zajmowanie się głupstwami, rzadko więc przy pomocy dwóch skacowanych synów wywleka pojemniki na ulicę, aby

Jest to więc drugi etap realizacji mojego planu, jednak już pojawiają się wątpliwości, czy jest on naprawdę celem mojego pisania.. Dlatego proszę wybaczyć, jeśli idea ta

Oby tam Stwórca spoglądał już na Ciebie lepszym wzro- kiem, bo jakkolwiek mówi się, że doświadczenia są częścią naszego życia i dzięki nim robimy się twardzi, lepsi.... może

Kiedy na stanowisku obserwacyjnym rozlegał się telefon wiadomo było, że za pięć minut wszyscy muszą być w schronie.. Skupieni w niewielkim bunkrze musieli przeczekać