• Nie Znaleziono Wyników

Z Hartmutem Rosą rozmawiają Tomasz Szlendak i Michał KaczmarczykHartmut Rosa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z Hartmutem Rosą rozmawiają Tomasz Szlendak i Michał KaczmarczykHartmut Rosa"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

STUDIA SOCJOLOGICZNE 2010, 4 (199) ISSN 0039−3371

Michał Kaczmarczyk

Uniwersytet Gdański

Tomasz Szlendak

Uniwersytet Mikołaja Kopernika

GŁÓD CZASU W KULTURZE PRZYSPIESZENIA

Z Hartmutem Rosą rozmawiają Tomasz Szlendak i Michał Kaczmarczyk Hartmut Rosa (ur. 1965) jest profesorem Uniwer- sytetu Fryderyka Schillera w Jenie, teoretykiem so- cjologii, badaczem społecznych wymiarów czasu i jego przemian w społeczeństwach nowoczesnych.

W roku 2005 opublikował książkę Beschleunigung.

Die Veränderung der Temporalstrukturen in der Moderne (Przyspieszenie. Przemiana struktur cza- su w nowoczesności, Frankfurt nad Menem: Suhr- kamp), która w Niemczech i w Europie wywołała szeroką dyskusję akademicką i medialną. Na po- czątku roku 2009 wydał zredagowaną z Williamem E. Scheuermanem pracę zbiorową High-Speed So- ciety: Social Acceleration, Power, and Modernity (Społeczeństwo w pędzie. Przyspieszenie społeczne, władza i nowoczesność, University Park: Pennsyl- vania State University Press). W roku 2008 został współredaktorem naczelnym (wraz z Robertem Hassanem) pisma „Time & Society”.

Tomasz Szlendak, Michał Kaczmarczyk: Czy nie ma Pan wrażenia, że czas wolny się rozsypał na drobne okruchy w ciągu dnia, tygodnia i miesiąca? Że niemal każda osoba pracująca przenosi swoją pracę z miejsca do miejsca za sobą i w konsekwencji czas wolny to fi kcja? Jak daleko Pana zdaniem odeszli- śmy od „tradycyjnego”, industrialnego podziału na czas pracy i czas wolny?

Hartmut Rosa: Sądzę, że mamy tu do czynienia z dwoma różnymi, ale zwią- zanymi ze sobą procesami. Pierwszy to fragmentacja naszej świadomości czasu* i naszych czynności. Przeciętny czas, przez jaki poświęcamy się cze-

Michał Kaczmarczyk, Instytut Filozofi i, Socjologii i Dziennikarstwa, UG e-mail: michal_kacz- marczyk@mac.com; Tomasz Szlendak, Instytut Socjologii UMK, e-mail: szlendak@umk.pl

* Zredagował i wyróżnień w tekście dokonał TS. Z języka niemieckiego przetłumaczył MK.

(2)

muś, czyli skupiamy na czymś naszą uwagę, staje się coraz krótszy – ciągle coś nam przerywa: e-maile, telefony, koledzy, członkowie rodziny lub przyja- ciele. Równie często sami sobie przerywamy, ponieważ zdajemy sobie spra- wę, co jeszcze chcemy lub musimy zrobić. Uświadamiamy sobie, że musimy jeszcze szybko do kogoś zadzwonić, napisać e-mail, sporządzić notatkę. Jed- nocześnie, właśnie przez to, skaczemy tam i z powrotem między sferami życia i pracy: jeden e-mail należy się rodzinie, drugi pracodawcy, następny urzędowi skarbowemu itd.

Drugi proces wiąże się z faktem, że praca i czas wolny różnicują się wzajemnie przestrzennie i czasowo, w coraz liczniejszych sferach pracy orientacja zadaniowa zastępuje czasową. Nie pracujemy między 8.00 a 17.00, lecz kiedy chcemy: nocą, w weekend, w toalecie... Sterowanie dokonuje się poprzez terminy – deadlines. Praca musi być wykonana w określonym ter- minie. Przestrzennie od danego miejsca pracy uwalnia nas laptop i telefon komórkowy. Ważne decyzje możemy podejmować i komunikować będąc na zakupach w centrum handlowym. Z drugiej strony, całą dobę jesteśmy osiągal- ni dla członków rodziny czy przyjaciół. Skutki tego stanu rzeczy są ogromnie znaczące: wszystkie problemy i dziedziny życia są jednocześnie obecne w na- szym umyśle, są z jednej strony pofragmentowane, a z drugiej stanowią długo- okresowe zadania. Po pierwsze prowadzi to do tego, że stale mamy poczucie

„winy”, iż w danym momencie możemy się poświęcić tylko jednej rzeczy:

gdy pracujemy, mamy wyrzuty sumienia wobec przyjaciół, rodziny i naszych hobby; gdy z kolei spędzamy czas z dziećmi, mamy wyrzuty sumienia wobec pracodawcy, przyjaciół i naszych hobby, wreszcie gdy poświęcamy czas przy- jaciołom, wyrzuty sumienia budzi w nas praca, rodzina i hobby. Po drugie, mają Panowie rację, że rozróżnienie pracy i czasu wolnego staje się fi kcją w jeszcze jednym sensie: w społeczeństwie późnonowoczesnym podmioty jako całościowe „dzieła sztuki” konkurują ze sobą niejako swymi koncep- cjami życia. Posiadanie właściwych przyjaciół i pielęgnowanie znajomości, podtrzymywanie kondycji przez sport, a nawet wypoczynek na urlopie (lub na zajęciach jogi) – to wszystko jest istotne dla osiągnięć zawodowych, dla pozostania osobą kompetentną, znającą wielu ludzi itd. Dlatego też (zwłasz- cza w warstwach wyższych) wielu ludzi nie potrafi już zrozumieć podziału na zawód i czas wolny. Czy wyjście z kolegami z pracy na koncert to praca czy już czas wolny? Czy jeśli przy okazji uczymy się języka obcego lub próbujemy zmodernizować nasz software, albo też studiujemy oferty pracy u konkurencji, to jest to jeszcze praca czy czas wolny?

Oczywiście wymienione procesy nie są zaznaczone jednakowo silnie we wszystkich warstwach społecznych, ciągle jeszcze istnieją tradycyjne zawody przemysłowe z tradycyjnym podziałem na pracę i „życie”. Ale kierunek zmian jest wszędzie podobny.

(3)

GŁÓD CZASU W KULTURZE PRZYSPIESZENIA 239 TS, MK: Z prowadzonych w Polsce badań sondażowych na próbach reprezen- tatywnych wynika, że jedynie Polacy pracujący, do tego mieszkający w du- żych miastach, mają poczucie, że brakuje im czasu, albo że pula czasu, jaką dysponowali jeszcze pięć lat temu zmniejszyła się. Czy to zjawisko występuje we wszystkich krajach Zachodu?

HR: Tak. Według moich badań zjawisko to jest ściśle związane z procesami modernizacji. Można powiedzieć, że występuje ono wszędzie tam, gdzie dają się zaobserwować te procesy. Oczywiście uczucie, które Panowie opisują, wy- dawać się może z początku bardzo paradoksalne. W społeczeństwach kapi- talistycznych czas jawi się zarazem jako surowiec do zagospodarowania, którego wydaje się coraz mniej, chociaż – i to jest paradoksalne – ciągle go oszczędzamy. Nowoczesność charakteryzuje się procesami przyspieszenia technicznego, które wywołały uwolnienie niezwykle dużych zasobów czasu.

Jeśli na przykład chcemy skopiować treści z jakiejś książki, to nie musimy jej przepisywać, lecz korzystamy z kopiarki. Gdy chcemy dokądś wybrać się w podróż, to nie musimy iść na piechotę, lecz możemy lecieć. Gdy chcemy przekazać informacje, możemy to uczynić z prędkością światła. Jeszcze w roku 1970 „Time Magazine” wyrażał obawę, że wszystkie te techniki spowodują gi- gantyczny problem czasowy, że ludzie nie będą wiedzieć, co począć z wolnym czasem. Cóż, w istocie pojawił się gigantyczny problem w związku z czasem, ale polega on na czym innym – w żadnym kraju „zachodnim” nie ma nad- miaru czasu, wszędzie pojawia się natomiast dramatycznie zaostrzający się brak czasu, istny głód czasu. Winna temu nie jest jednak technika, bowiem rzeczywiście uwalnia ona zasoby czasu. Problem stanowi to, że od razu znów inwestujemy te nowo dostępne zasoby, a przy tym jeszcze się „obwiniamy”.

Wprawdzie możemy na przykład mniej więcej dwa razy szybciej załatwić spra- wę e-mailem niż listem, czyli jeśli mamy do wykonania dziesięć koresponden- cji dziennie, na co wcześniej potrzebowaliśmy godziny, to w czasach poczty elektronicznej możemy sobie z tą korespondencją poradzić w pół godziny. Jeśli jednak podwoimy liczbę [aktów] komunikacji, a więc czytamy i piszemy dwa- dzieścia wiadomości, to potrzebujemy na korespondencję tyleż czasu, co wcze- śniej – godzinę, z tym, że jesteśmy obciążeni większą liczbą decyzji, tematów, kwestii, którym poświęcić mamy uwagę. W rzeczywistości czytamy i pisze- my jednak nie dwa razy tyle e-maili, co wcześniej listów, lecz cztery, pięć albo sześć razy tyle. Nie jest temu winna technika, ale mamy przez to mniej czasu. Tę samą zasadę możemy zaobserwować na przykładzie wprowadzenia samochodu – jeździmy dużo, dużo dalej. Także na przykładzie pralki: pierzemy ubrania może dziesięć razy częściej niż kiedyś, ale tylko osiem razy szybciej...

Jeśli chodzi o różnicę między miastem a wsią, to rzeczywiście jest tak, że tempo życia zdaje się zwiększać wraz z wielkością miasta. Ostatnio raz jeszcze

(4)

przedstawił to w swojej książce Mapa czasu Robert Levine, a Georg Simmel pisał o tym już w Die Großstädte und das Geistesleben. Moim zdaniem, ist- nieją trzy wyjaśnienia tego zjawiska. Po pierwsze, wielkie miasta są z reguły miejscami, w których w pierwszej kolejności zaznaczają swą obecność prze- jawy modernizacji. Ponieważ jednak modernizacja oznacza przyspieszenie, to jego tempo wyższe jest w mieście. Po drugie, miasta oferują więcej bodźców oraz opcji działania i przyłączania się. Większe stają się horyzonty możliwo- ści, rosną wymagania wobec zasobów naszej uwagi, rośnie wreszcie obawa przed spóźnieniem. Po trzecie jednak – i powiedziałbym, że jest to najważ- niejsze – nasze doświadczenia czasu są coraz ściślej związane z doświadcze- niem przestrzeni, a reżim czasoprzestrzenny wielkiego miasta jest odmienny nie tylko ilościowo, lecz także jakościowo. Doświadczamy „naszego mia- sta” fenomenologicznie jako zamkniętej, przynależnej nam przestrzeni społecznej. Możemy ją łatwo przemierzyć i objąć wzrokiem, jeśli jest to mała miejscowość – mamy czas. Jeśli jednak jest to duże miasto, to grozi nam niebezpieczeństwo, że utracimy kontrolę i ogląd, a ponieważ jest to

„nasza” przestrzeń społeczna, to znacznie dłużej jesteśmy w drodze.

To, co mam tu na myśli, da się łatwo przedstawić na przykładzie. Jeśli mieszkamy w mieście takim jak Berlin czy Warszawa, to nie dziwi nas fakt, że droga tramwajem do opery, do sklepu czy do pracy zajmuje nam godzinę, nie mamy wrażenia, że jedziemy „gdzieś daleko”. Jeśli jednak mieszkamy na wsi, to miejscowość, do której trzeba jechać godzinę, znajduje się całkiem da- leko – jeździmy tam rzadko, traktujemy to jako wydarzenie, coś, co wymaga sporego wysiłku. Owa miejscowość leży poza normalnym zasięgiem naszej uwagi i przynależności przestrzennej.

TS, MK: Pracujący zawodowo rodzice w Polsce, zwłaszcza młodzi z małymi dziećmi, toczą ze sobą bój o budżet czasu. Matki mówią dla przykładu, że aby zmieścić w czasie wszystko to, co mają do zrobienia, doba musiałaby mieć ich zdaniem 30 godzin. Wiemy zatem, jakie „przyspieszenie” ma konsekwen- cje na poziomie mikro. A jakie ma Pana zdaniem konsekwencje na poziomie makro? Co się zmienia na poziomie całych społeczeństw, kiedy coraz więcej ludzi uważa, że doba winna być dłuższa, ażeby się w niej pomieścili ze wszyst- kimi zadaniami?

HR: Można powiedzieć za Niklasem Luhmannem, że problemy społeczeństwa posiadają trzy wymiary: rzeczowy, społeczny i czasowy. Nowoczesne społe- czeństwa kapitalistyczne wynalazły coś, co jest wysoce skuteczne w wymiarze rzeczowym i do zaakceptowania w wymiarze społecznym: zasady konkuren- cji, ciągłej innowacji i wzrostu. Reczywiście potrzebujemy obecnie wzrostu innowacyjności, zaostrzenia konkurencji i wzrostu, jeśli chcemy mieć jako

(5)

GŁÓD CZASU W KULTURZE PRZYSPIESZENIA 241 tako pod kontrolą nasze problemy społeczne i rzeczowe. Tyle tylko, że to, co ma rozwiązać problemy w wymiarze rzeczowym i społecznym, radykalnie zaostrza problem czasowy. Ponieważ kryterium konkurencji stanowią „osią- gnięcia”, a te defi niujemy jako „pracę przez czas”, to „więcej konkurencji”

oznacza z konieczności „mniej czasu”. To samo odnosi się do „większego wzrostu” i „wyższych stóp innowacyjności”. Ponieważ polityka do tej pory nie widzi tego mechanizmu, zaostrza się nie tylko problem czasu jednostek, lecz także samej polityki. Wszak społecznym skutkiem przyspieszenia jest desynchronizacja obszarów społecznych, zwłaszcza polityki i gospodarki – polityka, szczególnie demokratyczna – pochłania ogromnie wiele czasu. Aby zorganizować proces demokratycznego kształtowania woli i podejmowania decyzji, potrzeba dużych zasobów czasu. Demokracja opiera się na wymianie argumentów i osiąganiu konsensu. Operacje gospodarcze i procesy technicz- ne można natomiast niemal w nieograniczony sposób przyspieszać. Już dziś oderwały się od polityki, co widać po tym, że polityka nie dotrzymuje kroku zmianom społecznym, lecz wlecze się za nimi, nie wychodzi już z inicja- tywami, a tylko reaguje. Także problemy ekologiczne to problemy desyn- chronizacji. Społeczeństwo stało się dla przyrody zbyt szybkie w zużywaniu surowców i produkcji substancji toksycznych. Na poziomie mikro stwierdzić można, że ponieważ dzień trwa nie 30, a tylko 24 godziny, wszysycy stajemy się „winni” – niezależnie od tego, jak wiele zrobiliśmy, jak bardzo byliśmy zabiegani, pod koniec dnia okaże się, że to nie dosyć.

TS, MK: Jeden z nas zaangażowany jest właśnie w badania na zlecenie pol- skiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego nad aktywnością Polaków w sferze kultury. Okazuje się między innymi, że Polacy w związ- ku z brakiem czasu wolnego, „kradzionego” przez dojazdy do i z pracy czy na uczelnie, przenoszą aktywność kulturalną, np. słuchanie muzyki, czytanie książek albo ich słuchanie, oglądanie fi lmów na laptopach do środków komu- nikacji miejskiej. Niewiele osób ma wystarczająco dużo czasu, aby się gdzieś wybrać, na przykład do teatru. Jakie jeszcze typy aktywności ulegną Pana zda- niem transformacji w związku ze zdiagnozowanym przez Pana „przyspiesze- niem”?

HR: Zasadniczo sądzę, że takie działania, które zyskują na wartości do- piero wtedy, gdy dokonujemy ich długoterminowo i wspólnie, tracą na atrakcyjności. Tak na przykład gra na skrzypcach jest czymś, co daje radość dopiero wtedy, gdy ćwiczyło się ją wiele tygodni, miesięcy lub lat. Telewizja tymczasem daje natychmiastową przyjemność. Być może więcej przyjemno- ści czerpalibyśmy ze wspólnej gry w piłkę z kolegami niż z joggingu, ale ponieważ bardzo trudno jest zebrać kolegów w określonym czasie i miejscu,

(6)

decydujemy się w końcu na jogging. A zatem, zwyciężają aktywności, które mogą mieć charakter indywidualny i nie wymagają dużego wkładu energii i czasu, ponieważ od razu wytwarzają dostrzegalną korzyść; inne przegry- wają. Przede wszystkim ludzie są coraz bardziej wstrzemięźliwi, gdy chodzi o długotrwałe wiązanie się z czymś, na przykład gdy mają objąć urząd hono- rowy i pracować jako wolontariusze. Ponieważ nikt nie wie, co czeka go za rok, to nikt też nie chce składać trwałych deklaracji. I ponieważ ludzie mają poczucie, że zarówno w pracy, jak też po części we własnej rodzinie, zbyt wiele się od nich wymaga i ciągle żyją w stresie, to często chcą, aby ich praw- dziwego „czasu wolnego” nie wypełniało nic, co stresuje – chcą się możliwie mało ruszać i albo oglądać telewizję, albo ukryć się w oazach relaksu. W ten sposób dochodzi do polaryzacji naszych aktywności: z jednej strony robimy wiele rzeczy, które odczuwamy jako obciążenie i które nas stresują, z drugiej zaś próbujemy się odprężyć przez wypoczynek pozbawiony aktywności. To nie wychodzi.

Wszakże trzeba tu dodać jeszcze jedno. Twierdzenie, że nie mamy czasu, jest też pewną wymówką, jest wręcz wymówką numer jeden. Gdy w ba- daniach sondażowych pytamy ludzi, dlaczego nie chcą pracować jako wo- lontariusze, dlaczego w zeszłym roku nie byli w teatrze czy muzeum, prawie zawsze odpowiadają, że nie mieli czasu. Ale badania pokazują, że osoby, które chodzą do teatru i pracują jako wolontariusze, to te same, które mają najmniej czasu. W nowoczesnych społeczeństwach ludzie mają też często poczucie, że nigdy nie wystarcza im czasu na to, co jest dla nich „naprawdę ważne”. Ale jak to możliwe, że nie mamy czasu na grę na skrzypcach, wolontariat lub wizytę w muzeum, skoro przeciętnie prawie cztery (Niemcy) lub nawet pięć (Stany Zjednoczone) godzin dziennie oglądamy telewizję?

TS, MK: Jakie czynniki zadecydowały o „przyspieszeniu”? Które koncepty teoretyczne dostępne w „socjologicznej skrzynce narzędziowej” najdoskona- lej tłumaczą to, co stało się z czasem?

HR: Jak już powiedziałem, nie uważam samej techniki za przyczynę przy- spieszenia. Można to zilustrować także historycznie: nowoczesny głód czasu powstaje przed rewolucją przemysłową; maszyna parowa i kolej są odpowie- dziami na ograniczenie zasobów czasu. Główny czynnik napędowy widzę natomiast w zasadzie konkurencji. Nie leży on jedynie u podstaw gospodar- ki kapitalistycznej, w której zysk czasowy jest korzyścią konkurencyjną – no- woczesność rozwiązuje niemal wszystkie problemy alokacyjne według logiki konkurencji. Rozdzielamy nie tylko pieniądze i dobra, lecz także przywileje i pozycje, uznanie i status, a nawet wybieramy przyjaciół i małżonków w pro- cesach konkurencyjnych. Poza tym rolę odgrywa tu też pewna forma sekula-

(7)

GŁÓD CZASU W KULTURZE PRZYSPIESZENIA 243 ryzacji kulturowej. Ponieważ nowocześni ludzie – nawet jeśli są wierzący – są w swej orientacji czasowej skoncentrowani na życiu w świecie doczesnym, to jakość życia wydaje im się możliwa do zmierzenia za pomocą nagroma- dzenia przeżyć – im więcej „świata” możemy wykorzystać, im więcej mamy doświadczeń, tym lepsze wydaje nam się życie. To jednak oznacza, że jeśli żyjemy dwa razy szybciej, to możemy zmieścić dwa życia w jednym życiu tu na ziemi. Możemy mieć dwa życia w jednym. A gdy staniemy się nie- skończenie szybcy, będziemy mogli mieć coś w rodzaju „wiecznego życia przed śmiercią”. Sądzę, że wszyscy żyjemy trochę według tej logiki. Z pew- nością wiemy, że kiedyś będziemy musieli umrzeć i nie mamy pewności, co się potem stanie, ale zanim to się stanie, chcemy możliwie wiele – nieskończenie wiele – zdziałać i przeżyć. Przyspieszenie jest kulturową odpowiedzią no- woczesności na problem skończoności, na śmierć. Jest ono zatem paniczną ucieczką przed śmiercią.

Wszakże dynamika przyspieszenia nowoczesnego społeczeństwa nabrała takiej niezależności, że nie wymaga już żadnych zewnętrznych czynników napędowych. Napędza się więc niejako sama. Nazywam to błędnym kołem przyspieszenia. Wynalazki techniczne wzmagają zmianę społeczną, a wysoki poziom przemian społecznych wytwarza uczucie, że musimy być coraz bar- dziej zabiegani tylko po to, by zachować nasze miejsce w świecie, napędzają więc tempo życia. Gdy jednak mamy uczucie, że zaczyna nam brakować surowca, jakim jest czas, żądamy przyspieszenia technicznego, aby odzy- skać utracone zasoby czasu (pociąg ma jechać szybciej, komputer ma szyb- ciej pracować itp.). W ten sposób znajdujemy się znów w punkcie wyjścia błędnego koła przyspieszenia.

TS, MK: Czy pozostały w takim razie jakieś enklawy albo nisze, w których procesy przyspieszenia nie są odczuwalne? Inaczej mówiąc, czy jest dokąd uciec z pułapki piętrzenia się zadań w czasie, z pułapki błędnego koła przy- spieszenia? Czy jest jakaś oaza, w której czas płynie wolno?

HR: Sądzę, że nie istnieje żaden prosty sposób na to, by odwrócić przy- spieszenie. [Theodore] Adorno uważał, jak wiadomo, że nie ma właściwego życia w fałszywym i nawiązując do tego chciałbym powiedzieć: nie ma życia wolnego w szybkim. Często marzymy o tym, by wszystko zostało tak, jak jest, ale by tylko działo się wolniej. Jednak to niemożliwe – nie ma nowocze- sności bez straty czasu. Gdy na przykład menedżer na cztery tygodnie idzie do klasztoru lub gdy codziennie poświęcamy dziesięć minut na medytację, to nie pozbawiamy w ten sposób naszego życia tempa, lecz tylko dbamy o to, by zachować zdolność do dalszego przyspieszania. Jeśli ktoś naprawdę się wyco- fuje, to bierze na siebie ryzyko, że już nigdy nie będzie miał możliwości po-

(8)

wrotu. Gdy najszybsi biegacze muszą nieustannie pędzić, by osiągnąć sukces, nikt nie może sobie pozwolić na to, by stanąć w miejscu. Do tego dochodzi okoliczność, że coraz trudniej jest przewidzieć, jakie konsekwencje może mieć dla nas zatopienie się w „oazie spowolnienia”. Z pewnością istnieją obszary społeczne, w których nie czuje się zbytnio presji przyspieszenia – bezrobotni, renciści, chorzy, ludzie w depresji, narkomani żyją przynajmniej częściowo poza tym chomiczym kołowrotkiem. Dotyczy to również niektórych okolic świata, choćby odległych zakątków Afryki. Problem polega na tym, że czas jest tu prawie zawsze „pozbawiony wartości”, dobrobyt czasowy wiąże się z ubóstwem dóbr i szans, odwrócenie przyspieszenia jest więc zawsze formą przymusowego spowolnienia, którego nie wybieramy i którego nie pra- gniemy. Poza tym, wszyscy znamy oczywiście sytuacje powolnego upływu czasu, na przykład gdy się nudzimy czekając na autobus. Problem w tym, że dni, które minęły nam na czekaniu, we wspomnieniach wydają się dosłownie kurczyć, w pamięci nie ma po nich śladu. Inaczej dzieje się w przypadku klęsk żywiołowych, przestępstw i wypadków – ludzie, którzy coś takiego przeżyli, mówią, że przeżyli to wszystko, jakby widzieli to przez lupę czasu i po latach potrafi ą wszystko opisać ze szczegółami. Mamy tu więc do czynienia z rozcią- gnięciem czasu we wspomnieniach. Jednak wypadki i katastrofy nie są prze- cież [Adornowskim] życiem właściwym w fałszywym, prawda?

(9)

STUDIA SOCJOLOGICZNE 2010, 4 (199) ISSN 0039−3371

Michał Kaczmarczyk

Uniwersytet Gdański

Tomasz Szlendak

Uniwersytet Mikołaja Kopernika

Hartmut Rosa. Beschleunigung. Die Veränderung der Zeitstrukturen in der Moderne. Frankfurt: Suhrkamp 2005, 328 s.

Aby pozostawać sobą, czuć się w świecie bezpiecznie i zachować orien- tację w relacjach ze swoim środowiskiem, człowiek stara się powstrzymy- wać zmiany i kształtuje instytucje dające mu poczucie stabilności. Zarazem, aby działać, a więc wnosić część swej osobowości do otaczającego świata, człowiek musi dążyć do zmiany. W pewnym sensie zmiana jest istotą działa- nia, a jej nieprzewidywalność, nowość i oryginalność stanowi cechę typowo ludzką. Poza skrajnymi przypadkami, w człowieku nieustannie obecne są za- tem dwie wzajemnie sprzeczne tendencje. Właśnie to napięcie, wpisane w co- dzienne życie ludzi, a zarazem w długookresowe procesy społeczne, sprawia, że socjologowie zauważają, iż wspomniane tendencje nie zawsze pozostają w równowadze, niekiedy bowiem dominują tendencje zachowawcze, a niekie- dy progresywne. Ponadto sama ta proporcja staje się w coraz większej mierze przedmiotem refl eksji i regulacji. Nie chodzi zatem tylko o to, że czas stanowi, mówiąc słowami Bergsona, quasi-przestrzenny układ odniesienia, w którym osadzone są wszelkie nasze działania, o to, że krótko mówiąc, rządzi nami zegar, ale również o to, że sam czas stanowi przedmiot tych działań i nieustan- nie znajduje się w polu naszego zainteresowania. Co więcej, można nawet wysunąć tezę, że podstawowe procesy społeczne obejmujące społeczeństwo jako całość, wiążą się przede wszystkim ze sposobem czasowej strukturyzacji naszych działań, z postrzeganiem czasu i horyzontów czasowych. Tak dale- ko idącą tezę stawia niemiecki socjolog młodego pokolenia Hartmut Rosa, według którego nowoczesność należy interpretować przede wszystkim jako przyspieszenie znajdujące swój wyraz we wszystkich dziedzinach naszego życia, a także we wszystkich społeczeństwach, które objęte są przez proces modernizacji (i w takim zakresie, w jakim są przez niego objęte). Rosa uważa także – i na tym polega w dużej mierze teoretyczna doniosłość jego propozy- cji – że przyspieszenie objawia się na różnych poziomach analizy: dotyczy

Instytut Filozofi i, Socjologii i Dziennikarstwa, e-mail: michal_kaczmarczyk@mac.com; Insty- tut Socjologii UMK, e-mail: szlendak@umk.pl

(10)

więc zarówno naszego prywatnego doświadczenia czasu, jak i poziomu jego instytucjonalnej strukturyzacji czy wreszcie funkcjonowania systemów spo- łecznych. Według Rosy, to właśnie element czasu spaja teoretyczne kategorie struktury i podmiotowości, z których uzgodnieniem boryka się cała tradycja postparsonsowska.

Rosa interesował się tematyką czasu jeszcze na długo przed wydaniem książki o przyspieszeniu. Już w jego pierwszej ważnej książce poświęconej twórczości kanadyjskiego fi lozofa Charlesa Taylora (Rosa 1998), znaleźć mo- żemy próby odpowiedzi na ważne pytania dotyczące źródeł nowoczesności i próbę krytycznej oceny procesów modernizacyjnych. W książce Beschleuni- gung Rosa nie rozważa już jednak tematyki czasu i przyspieszenia w sposób przypominający literaturę na temat krytyki kultury czy w stylu nawiązują- cym do szkoły frankfurckiej. Jakkolwiek tego rodzaju wnioski mogą w wielu przypadkach nasuwać się czytelnikowi, to jest on raczej zaskakiwany przez autora poczuciem dystansu, jakże mile widzianym u socjologa, i najczęściej krytycznie ustosunkowuje się do prostych strategii „spowolnienia”, „powrotu do tradycji” itd. Wcześniejsze, wnikliwe studia poświęcone fi lozofi i Taylo- ra skłaniają go raczej do pogłębionej refl eksji nad podmiotowością i konse- kwencjami, jakie ma nowoczesność dla konstrukcji jaźni oraz codziennego doświadczenia, w którym ugruntowane jest działanie. Nie jest przypadkiem, że po wstępnych rozważaniach dotyczących ślepych uliczek i dogmatyzmu współczesnych koncepcji czasu w socjologii, Rosa rozpoczyna systematyczny wykład teorii przyspieszenia od zwrócenia uwagi na przejawy idei przyspie- szenia w kulturze nowoczesnej, na nieodłączną od tej kultury wewnętrzną dy- namikę. Przykładów dostarcza zarówno kubizm czy futuryzm w malarstwie, jak i dominujący wątek czasu w powieściach Prousta, Joyce’a i Manna. Naj- bardziej oczywisty jest oczywiście przykład muzyki, w której, jeśli weźmiemy pod uwagę rozwój jazzu bądź muzykę techno, wręcz „słychać” przyspieszenie.

W kulturze można dostrzec reakcje na modernizację, będące w istocie proce- sami dynamizacji technologii, gospodarki i tempa życia. Jak od razu zauważa Rosa, nie zawsze są to reakcje wpisujące się w tendencję przyspieszenia i po- dejmujące jego rytm. Nierzadko spotykamy przejawy rezygnacji i celowego

„zatrzymania się w miejscu” jako jedyną adekwatną odpowiedź na napięcia wywołane przez rosnące wymagania czasowe i „szalony postęp”. Zwątpienie, depresja i znudzenie chaosem szybko przemijających zdarzeń, mód i idei, to temat stale powracający w książce Rosy. Istotne jest jednak, że autor traktuje te zjawiska nie jako proces konkurencyjny wobec przyspieszenia, lecz jako jego konsekwencję, reakcję na nie bądź też jego „odwrotną stronę”. Rzecz w tym, że na przykład przyspieszenie techniczne skutkuje wprawdzie wzro- stem liczby coraz szybszych samochodów, ale zarazem ten wzrost może wy- wołać nieoczekiwane korki na drogach, przez co w efekcie jedziemy wolniej.

(11)

GŁÓD CZASU W KULTURZE PRZYSPIESZENIA 247 Co więcej, siedząc coraz dłużej w samochodzie nie możemy powiedzieć, że się „więcej ruszamy” – nasz ruch jest względny, bowiem nawet jadąc bar- dzo szybko, pozostajemy w bezruchu. W naszym świecie nawet chodzenie staje się przywilejem, nie wszyscy mają czas na spacer. Ponadto, trudno na- zwać spowolnieniem strategię służącą większemu przyspieszeniu – pomyślmy o biznesmenie, który chce spędzić tygodniowy urlop na wsi i „oderwać się od świata”, ale tylko po to, by zregenerować swe siły, których potrzebuje do pracy na nowym, bardziej wymagającym czasowo stanowisku. Wreszcie to, co wydaje się przejawem oszałamiającej dynamiki kulturowej: pojawianie się nowych mód, stylów, bombardowanie odbiorcy mnóstwem nowych bodźców, może w pewnym momencie stać się nic nie znaczącym przemijaniem, zmianą nierobiącą żadnego wrażenia, bo zupełnie nieistotną z punktu widzenia pod- stawowych ludzkich spraw. Ten syndrom „człowieka zblazowanego” został zauważony już dawno przez Georga Simmla (2006), który jest prekursorem teorii przyspieszenia w odniesieniu do stylu życia.

Jej głównym prekursorem jest jednak inny autor, o którym w ostatnich dziesięcioleciach jak o nikim innym można było sądzić, że stał się anachro- niczny, a jego główne założenia i koncepcje powszechnie traktowane były jako błędne. Chodzi o Karola Marksa, który, jak pamiętamy, uczynił z czasu naczel- ny wyznacznik wartości towaru, a tym samym fundament wielkiego gmachu swej teorii. Przynajmniej od czasów Josepha Schumpetera liczni ekonomiści i socjologowie krytykowali Marksa właśnie za błędne założenie o możliwości obiektywnego określenia wartości towaru poprzez społecznie przeciętny czas pracy konieczny do jego wyprodukowania oraz za przecenianie skutków przy- spieszenia technicznego dla gospodarki, a w dalszej konsekwencji dla kondy- cji człowieka w dobie kapitalizmu (Schumpeter 1995, Elster 1985: 127–141).

Mimo zasadności tych głosów krytycznych, Marks w pewnym sensie miał ra- cję. Rosa wydaje się znakomicie wydobywać te trafne wątki traktując Marksa jako autora, który sformułował w pełni zasadną empirycznie koncepcję eko- nomicznego napędu przyspieszenia. Zaznaczmy jednak od razu, że według Rosy nie jest to napęd jedyny, wszak towarzyszą mu napędy kulturowy i struk- turalny. Żadnemu z nich nie można przypisać prymatu, muszą one pozostać od siebie niezależne. Co więcej, jedynie wielowymiarowa teoria, uwzględ- niająca ową niezależność jest w stanie wyjaśnić niepowodzenia w próbach zatrzymania przyspieszenia poprzez próbę kontroli nad jednym z czynników odpowiedzialnych za ten proces. W tym sensie Marks nie udziela nam odpo- wiedzi na wszystkie pytania. Aby dowiedzieć się czegoś o innych napędach, trzeba sięgnąć jeszcze przynajmniej do Webera i Luhmanna. Warto jeszcze raz podkreślić, że Rosa jest chyba pierwszym powojennym socjologiem, który odbudowuje pozycję Marksa jako centralnego klasyka, ale w całkowicie nie- marksistowski sposób.

(12)

Powiedzmy tu krótko, na czym w najogólniejszym zarysie polega problem przyspieszenia. Otóż, po pierwsze, przyspieszenie, czyli zjawisko polegają- ce na konieczności wykonywania coraz większej ilości działań w jednostce czasu, jest procesem samonapędzającym się, a zatem przyspieszenie tech- niczne powoduje przyspieszenie zmiany społecznej, to ostatnie zaś jest odpo- wiedzialne za przyspieszenie tempa życia. Po drugie, przyspieszenie wynika także z trzech innych niezależnych przyczyn (napędów), a więc nie może zo- stać powstrzymane za pomocą jakiejś jednej prostej recepty. Napędy te już wymieniliśmy: po pierwsze chodzi o napęd ekonomiczny odpowiedzialny za przyspieszenie techniczne, po drugie o napęd strukturalny odpowiedzial- ny za przyspieszenie zmiany. Historycznie rzecz biorąc, w przypadku napędu ekonomicznego decydujące znaczenie miało przyspieszenie transportu odpo- wiedzialne za wzrost konkurencji, a co za tym idzie także wzrost produkcji, dystrybucji i konsumpcji. Konkurencja zdaje się wymuszać działanie według zasady: czas to pieniądz. Jednak, jak twierdzi Rosa powołując się na Marksa, próba wprowadzenia technologii oszczędzających czas nie może zakończyć się spowolnieniem tempa życia, lecz powoduje dalsze jego przyspieszenie, ponieważ szybsze maszyny stwarzają konieczność intensyfi kacji pracy.

Dlaczego właściwie nie możemy powiedzieć, że przyspieszenie napędza- ne jest tylko ekonomicznie? Otóż redukcjonizm ekonomiczny nie wyjaśnia wcale, dlaczego przyspieszenie produkcji może skutkować przyspieszeniem konsumpcji. Dlaczego mianowicie konsumenci mieliby chcieć kupować co- raz więcej, zaopatrywać się w rzeczy, które są im niepotrzebne i na dodatek nadmiernie się zadłużać? (Skądinąd w książce Rosy znajdujemy interesujące wytłumaczenie rozpowszechniającego się zjawiska nadmiernego zadłużenia).

Takie nieracjonalne zachowanie wymaga dodatkowego wyjaśnienia, odwoła- nia się do czynnika nieempirycznego, tak jak uczynił to Weber w swej słynnej Etyce protestanckiej.

Rosa pisze więc, po drugie, o napędzie kulturowym, który jest bezpośred- nio odpowiedzialny za przyspieszenie tempa życia. Opiera się on na kultu- rowej obietnicy, jaką niesie ze sobą przyspieszenie, obietnicy przezwycięże- nia rozdźwięku między ograniczonym czasem ludzkiego życia a linearnym czasem życia społeczeństwa, postępem. Istnieje wiele strategii radzenia sobie z tym szeroko omawianym przez Webera problemem, zwłaszcza strategie zna- ne z doktryn religijnych i związanych z nimi praktyk. Poza tym istnieją stra- tegie polegające na deprecjacji życia doczesnego lub próbach tworzenia dzieł o wartości zapewniającej „nieśmiertelność”. Według Rosy największe znacze- nie ma dziś jednak strategia nasycania życia jak największą ilością przeżyć, przyspieszania jego tempa, by „zmieścić” w nim jak najwięcej. Przyspieszenie techniczne może być dzięki temu postrzegane jako pomocne, a przewodnią formułą stylu życia staje się hasło: „All you need is speed”.

(13)

GŁÓD CZASU W KULTURZE PRZYSPIESZENIA 249 Omawiając trzeci z kolei napęd strukturalny, Rosa odwołuje się przede wszystkim do teoretycznego dziedzictwa Luhmanna i do zjawiska sprzecz- ności między wymaganiami i oczekiwaniami stawianymi jednostce przez róż- ne systemy społeczne. Po pierwsze, każdy system jest niestabilny, „pulsuje”

potrzebując tym samym nieustannej reprodukcji poprzez własne operacje.

Po drugie, każda operacja systemu jest inną operacją z perspektywy każde- go z pozostałych systemów społecznych, ponieważ dla każdego z systemów w środowisku systemu wyjściowego system wyjściowy jest częścią innego środowiska. Niepomiernie zwiększa to wymóg synchronizacji operacji róż- nych systemów i nakłada wysokie wymagania na ludzi, którzy poprzez swoje działania przyczyniają się do reprodukcji tych systemów. Sprzyja to zanikowi zbiorowych, jednolitych rytmów i harmonogramów działań na rzecz modelu społeczeństwa, w którym wszystko dzieje się jednocześnie. Stąd też powstał Internet, w którym możemy stale dokonywać dowolnych operacji i to w tym samym czasie w każdym miejscu na świecie. Instytucje społeczne, takie jak szkoły, kościoły czy instytucje handlowe są cały czas do naszej dyspozycji, ale też stale wymagają od nas angażowania własnego czasu. Czas staje się naj- cenniejszym zasobem, ponieważ wynikające ze zróżnicowania społecznego problemy złożoności przenoszone są na wymiar czasu rozszerzając horyzont oczekiwań i niepewność. Powoduje to fragmentację naszych praktyk i koniecz- ność częstszej rewizji projektów dobrego życia. Ważną konsekwencją tego zjawiska jest zmiana tempa zmiany społecznej: przestaje się ono pokrywać z rytmem pokoleniowym i rozbija plany życiowe indywidualnych podmiotów.

Jak widać, codzienne doświadczenie rosnącego tempa życia ma przyczyny sięgające podstaw systemu społecznego, kultury i gospodarki – niewidoczne na pierwszy rzut oka, ale ściśle związane z głównymi wymiarami nowoczesności.

Przyspieszenie stanowi zarazem źródło swoistej instytucjonalnej dialektyki.

Tak więc to, co w przednowoczesności było przyczyną spowolnienia, a więc brak ściśle określonego czasu pracy, podziału na pracę i czas wolny, ścisły związek pracy z zadaniami do wykonania (wyznaczanymi przez cykle przy- rodnicze), w epoce późnej nowoczesności powraca w nowej formie, okazuje się bowiem, że hamulcem są dziś te rozwiązania, które niegdyś decydowały o przyspieszeniu: podział na czas pracy i czas wolny, ścisła dyscyplina cza- sowa pracy, podział czasu na duże, instytucjonalnie określone bloki. Współ- czesny efektywny pracownik nie czuje się związany godzinami pracy, a raczej terminami – zadaniami, które ma wykonać w określonym czasie. Natomiast czas, który ma do dyspozycji, może kształtować dowolnie, zwiększając tym samym własną efektywność i przeznaczając na przykład więcej czasu na wy- poczynek w godzinach, które tradycyjnie miały być przeznaczone na pracę.

Podobna dialektyka przyspieszenia i hamowania występuje w ramach wielu podstawowych instytucji społecznych. Tak więc przede wszystkim państwo,

(14)

które niepomiernie przyspieszało procesy modernizacyjne poprzez ujednoli- cenie walut, systemów prawnych i administracji, stało się dzisiaj hamulcem handlu światowego i skutecznej polityki międzynarodowej. Demokracja, która jeszcze sto lat temu pozwalała na szybką wymianę niesprawnych rządów, staje się obecnie hamulcem szybkiej zmiany prawa, dostosowanej do wymogów biznesu. Wojsko, które niegdyś było szybkie nie tylko dzięki szybkim czoł- gom, ale także dzięki hierarchicznej strukturze dowodzenia, staje się obecnie zbyt wolne właśnie za sprawą tej struktury. Trudno prowadzić klasyczny Blitz- krieg z oddziałami pratyzanckimi. Potrzebne okazują się zdecentralizowane oddziały szybkiego reagowania. Do tego, co pisze Rosa, można by dodać spo- strzeżenie, że wojsko jest dziś spowalniaczem także dlatego, że spowalnia- czem jest klasyczna wojna jako taka. Metody nieodwołujące się do przemocy okazują się w dłuższej perspektywie mniej kosztowne i bardziej skuteczne.

Ostatnią instytucją, jaką warto przynajmniej wymienić na tej skrótowej liście, jest indywidualna tożsamość. O ile indywidualizacja ułatwiała jeszcze sto lat temu planowanie własnego życia, samodzielny wybór partnera, pracy i sposo- bu życia, to dziś, przez zbytni brak elastyczności, staje się ona raczej hamul- cem, zmiana społeczna jest wszak szybsza niż życie jednego pokolenia.

W recenzowanej książce Rosa nie ukrywa daleko idących ambicji – pra- gnie nie tylko zaproponować nową teorię nowoczesności, wyjaśnienie wszyst- kich istotnych cech społeczeństwa nowoczesnego, ale również teorię zmiany społecznej wyjaśniającą, jak powstał nowoczesny świat i dlaczego jesteśmy świadkami jego kresu w dotychczasowej postaci. Co więcej, Rosa chce rów- nież zaproponować zarys nowej krytycznej teorii społecznej. Konkurowałaby ona z trzema znanymi wersjami teorii krytycznej: po pierwsze z dawną teorią krytyczną, koncentrującą się na stosunkach produkcji, po drugie z teorią dzia- łania komunikacyjnego Jürgena Habermasa krytykującą sposoby znajdowania porozumienia oraz, po trzecie, z teorią krytyczną Axela Honnetha krytycz- nie rekonstruującą relacje wzajemnego uznania. Według Rosy, wymienione ujęcia cechują się rosnącym niedostatkiem empirycznych punktów zaczepie- nia i podstaw normatywnych, natomiast jego własna wersja teorii krytycz- nej trafnie skupia uwagę na krytyce stosunków czasowych, reorientuje się na diagnozę struktur temporalnych. Można odnieść wrażenie, że to uniwersali- styczne roszczenie Rosy jest zbyt daleko idące, bowiem wymienione teorie miały bezpośrednio za przedmiot procesy formułowania przez ludzi założeń leżących następnie u podstaw działania, wyjaśniały ideologie i ich uwarunko- wania. Rosa wydaje się tymczasem koncentrować nie tyle na samym procesie tworzenia idei, słuszności założeń przyjmowanych w myśleniu potocznym, ani nawet na komunikacji, ile raczej na głównych czynnikach zakłócających tę komunikację i decydujących o ideologicznym nacechowaniu współczesnych stylów życia.

(15)

GŁÓD CZASU W KULTURZE PRZYSPIESZENIA 251 Powyższy zarzut nie ma jednak zbyt dużego znaczenia ze względu na inne zalety: dużą otwartość intelektualną i wielowymiarowość argumentacji pre- zentowanych w całej książce. Pod wieloma względami książka Rosy wydaje mi się wzorem do naśladowania dla współczesnego socjologa, unikając głów- nych grzechów współczesnej teorii socjologicznej i spełniając najważniejsze oczekiwania, jakie należy dziś kierować pod adresem socjologii. Zacznijmy od tego, że Rosa nie stawia sobie za cel formułowania ogólnej teorii socjolo- gicznej czy nawet teorii społeczeństwa. Wybiera bardzo konkretne zagadnie- nie, ściśle związane z codzienną praktyką, a mianowicie przyspieszenie tempa życia. Następnie ukazuje specyfi czne problemy, jakie przedstawia to przyspie- szenie rozumiane jako doświadczenie podmiotu. Odwołuje się przy tym do znakomitego wzoru, jakim była przeprowadzona przez Williama Jamesa anali- za doświadczania krótkich wydarzeń jako długotrwałych i odwrotnie. Uzupeł- nia te obserwacje o własny „paradoks telewizji” polegający na tym, że krótkie wrażenia dostarczane przez media nie odgrywają niemal żadnej (w każdym razie żadnej istotnej) roli w naszych wspomnieniach (choć ich odbieranie sta- nowi istotną część naszego życia i zabiera nam wiele czasu). W istocie to właśnie ten praktyczny problem jest właściwym punktem wyjścia poszukiwań Rosy. Dalsze odniesienia teoretyczne i prezentowana argumentacja opierają się właśnie na tej sytuacji i mają na celu krytyczną rekonstrukcję jej różnych teoretycznych wyjaśnień oraz proponowanych środków zaradczych. Rosa nie opowiada się przy tym dogmatycznie za którąś z całościowych perspektyw syntetycznych wypracowanych przez postparsonsowską teorię socjologiczną, lecz porównuje wyjaśnienia oferowane przez bardzo różnych autorów. Wspo- mniana wyżej otwartość intelektualna pozwala mu na odniesienie wyjaśnień proponowanych przez tych autorów do różnych wymiarów przyspieszenia oraz nakreślenie ograniczeń poszczególnych wyjaśnień. Można powiedzieć, że Rosa prowadzi rodzaj dialogu, w którym żadna z omawianych teorii nie uzyskuje prymatu, choć każda wzbogaca się o dodatkowy kontekst: kontekst praktycznego doświadczenia. Szybko jednak okazuje się, że samo to do- świadczenie jest ambiwalentne, bowiem z jednej strony jest to doświadczenie przyspieszenia, a z drugiej znudzenia, końca historii, unieruchomienia. Gdy potoczne wyjaśnienia okazują się nie wystarczać, gdy omawiane procesy wi- kłają podmioty w konieczność sprzecznych oczekiwań i poglądów, z pomocą przychodzą teorie. Mogą one zachować swój walor krytyczny właśnie dzięki stałemu odniesieniu praktycznemu.

(16)

Literatura

Elster, Jon. 1985. Making Sense of Marx. Cambridge: Cambridge University Press.

Rosa, Hartmut. 1998. Identität und kulturelle Praxis. Politische Philosophie nach Charles Taylor. Frankfurt: Suhrkamp.

Schumpeter, Joseph. 1995. Kapitalizm, socjalizm, demokracja. Tłum. Michał Rusiń- ski. Warszawa: WN PWN.

Simmel, Georg. 2006. Mentalność mieszkańców wielkich miast. W: tegoż, Most i drzwi. Wybór esejów. Tłum. Małgorzata Łukasiewicz. Warszawa: Ofi cyna Na- ukowa, s. 114–134.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jakie podatki powinna zapłacić Pani Felicja i jakich czynności oraz w jakich terminach dokonać przed właściwym organem

 Czas wiary jest podobny do czasu zasiewu; nie trzeba tracić ducha i nie wolno załamywać się – aż do końca. Bądź wytrwały do czasu, kiedy bę- dziesz mógł zebrać co

fotostarzenie się skóry (ang. Termin ten oznacza przed- wczesne starzenie się skóry oraz uszkodzenia, które w niej zachodzą pod wpływem promie- niowania UV. Główną

Nauka języków jest dość skomplikowana (co nie znaczy, że trudna). Dlatego spojrzymy na ten proces z wielu różnych punktów widzenia. To wszystko ma sprawić, że nauka

Key words: new cultivar name, ornamental shrub, park rose, Rosa ‘Poznańska’, Rosa rugosa hybrid.. czewskiego jako nowa odmiana w

Roztropność jest cnotą doskonałą, gdyż wprowadza dobre działanie, co właśnie oznacza, że odnosi się również do woli.. Od niej trzeba odróżnić cnoty, które dają

a) Rada Fundacji, b) Zarząd Fundacji. Rada Fundacji jest organem stanowiącym, kontrolnym i opiniującym Fundacji. Rada Fundacji składa się z dwóch do sześciu członków. Członków

Wiele było tych sukcesów lecz ten, z którego cieszę się najbardziej, to Wicemistrzostwo Polski w Triathlonie, które zdobyłam w Szczecinku?. Czym aktualnie