• Nie Znaleziono Wyników

Morze : organ Ligi Morskiej i Kolonialnej - R. 11, nr 3 (marzec 1934) - Biblioteka UMCS

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Morze : organ Ligi Morskiej i Kolonialnej - R. 11, nr 3 (marzec 1934) - Biblioteka UMCS"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

loja wjazdowa portu gdyńskiego

Przeładunek jaj z chłodni na statek w basenie im. Marszałka Piłsudskiego.

W basenie węglowym portu gdyńskiego o wschodzie słońca.

Mi oczne i głuche przed dziesięciu laty pustkowie bije dziś łunq świateł.

Z i U r T O D U J I Ł i

W roku 1933 ogolny obrót towarowy por tu gdyńskiego wy niósł 6.207.736 ton, co wysunęło Gdynię na

pierwsze miejsce wśród wszystkich por

tów Bałtyku.

Wnętrze jednego z magazynów ba­

wełnianych.

W m a o o z y -ie gdyńskie, tusz czai ni r>żu

(3)

^ J a ^ 8 3 j 0 0 ^ B g z e m g l a r z j Cena numeru iŁ 1.20

MOP7F

w M i m m b i m :m : « i * ■ ■ :< •] m » j i i j : i « ■

Nr. 3 Warszawa, marzec 1934 rok Rok XI

TRESC NUMERU: 1. Nie po raz pierwszy jesteśmy nad morzem — Julian Rummel; 2. Sity morskie na Bałtyku—

Rafał Czeczott, kmdr. w stł sp.; 3. Zbrojne pogotowie na Oceanie Spokojnym — Tadeusz Ehrenberg; 4. „Lega Navale Italiana" — Nauticus; 5. Z życia marynarki wojennej; 6. Pamiętna rocznica—Widz; 7. Nowa księga międzynarodo­

wych sygnałów morskich — Stanisław Kosko; 8. Propaganda przez Gdynię—A. Plutynski; 9. Feluś — przemytnik opium — Janusz Makarczyk; 10. Kursy narciarsko - społeczne — Swój; 11. Dział Oficjalny L.M.K.; 12. Kronika.

PIONIER KOLONJALNY: 13. Handel pozaeuropejski Polski w roku 19(33 — Dr. Wiktor Rosiński; 14. Sprawy ko­

lonialne na Zachodzie — Dr. Jan Rozwadowski; 16. Kolonizacja na terenie Parany w chwili obecnej—Michał Pan­

kiewicz: 16. Przegląd Kolonialny — Franciszek Łyp; 17. Polscy pionierzy handlu zagranicznego w Czyfu —Tadeusz Szukiewlcz; 18. Wspomnienia z podróży afrykańskich w latach 1882—1886—Leopold Janikowski.

Z okazH sprawozdawczego zebrania Głównego Komitetu Wykonawczego Święta Morza urządzona została w War­

szawie w lokalu Ligi Morskiej i Kolonialnej (Widok 10) wystawa rezolucyj, nadesłanych z całego kraju i od Po­

lonii zagranicznej podczas zeszłorocznego Święta Morza. Na zdjęciu stoisko „Morza", ilustrujące rozwój naszego pisma.

(4)

NIE PO RAZ PIERWSZY JESTEŚMY

Napisał Julian Rummel. Gdynia Obchodzimy dziś czternastą ro­

cznicę powrotu nad Bałtyk.*) Odzyskany Bałtyk nas wołał — i tu przyszliśmy.

Zgodną naszą pracą powstał port w Gdyni.

Bandera polska stała się znana na wielu morzach świata- Mamy nadzieję, że w przyszłości będzie ona widywana częściej tam wszę­

dzie, gdzie ją poprowadzi mary­

narz polski w służbie dla Ojczy­

zny.

Nie po raz pierwszy jesteśmy nad tern morzem.

Nie po raz pierwszy stanęli Po­

lacy przed zagadnieniem usamo­

dzielnienia się na morzu.

Nie po raz pierwszy budujemy swój port.

Tu, w Gdyni i na wybrzeżu nie potrzebujemy mówić o znaczeniu morza. Byt każdego z nas jest z morzem związany i od niego zale­

żny. Więc i dziś, w rocznicę od­

zyskania morza, o tern mówić nie będę.

Powiem natomiast kilka słów o naszej przeszłości nad tern mo­

rzem- Jej poznanie pozwoli nam wysunąć wnioski na przyszłość.

Gdy Gdańsk nie chciał się pod­

porządkować interesom Rzeczy­

pospolitej, Stefan Batory zaczął rozbudowywać port w Elblągu, za­

mierzając osuszyć Leniwkę (Mar­

twą Wisłę), by główne koryto W i­

sły skierować ku Elblągowi-

Zagrożony Gdańsk zwrócił się o pomoc do Danji. Przyszła eska­

dra duńska, Polska swej floty prze ciwstawić jej nie mogła, Elbląg zo­

stał zniszczony i zrabowany, doj­

ście do niego zasypane i już nigdy do większej roli port ten się nie podźwignął- Obecnie tylko często spotykane tam nazwiska polskie świadczą, że ongiś to miasto było w ścisłych stosunkach z Polską.

Dymitr Solikowski pisał po nie­

udanej próbie podporządkowania Gdańska interesom Rzeczypospoli­

tej:

„W ciele czlowieczem oko jest członek najważniejszy, ale naj­

szlachetniejszy, tego gdy niemasz człowiek w szystek stawa sie niepo trzebnym bałwanem. Tak i Ko­

rona, dawszy sobie skazić port gdański, to oko, którem patrzy na

*) Przemówienie wygłoszone na Aka- óemjti Morskiej w Gdyni w dniu 11 In tego b. r.

w szystek świat, nic ci innego bę­

dzie, jeno gburstwo (niewola), a o- ractwo cudze, a k’temu niedosta­

tek o grosz (wówczas będzie). W i­

dzim y teraz z jakim interesem (na jak wysoki procent) pieniędzy (lu­

dzie ledwo) dostawaia, bo ówdzie sie skaziło, gdzie były wrota ma­

jętności naszych (w Gdańsku), nic nie przybywa, a przedsie na każ­

d y rok jednako wszystkiego z Pol­

ski ubywa".:

A Gdańsk triumfował-

Później, za Króla Władysława IV, powstała myśl o stworzeniu portu na Helu.

W starym pamiętniku czytamy:

„Tutaj (na Helu) Król zbudował port tak wielki, że dobrej obsady miasto w nim być może i nam u- rzednikom sw ym place podzielił i chce, aby tam nowa Genua była.

Jakoż haf bardzo dobry. Ale to miejsce bardzo gdańszczan boli i nie wiedza, co z tern czynić, wła­

śnie im jest jako ołtarz przeciw ołtarzowi".

Lecz szybko się zorientowali, co z tern czynić należy.

„Po stronie Gdańska opowie­

dział sie Król Duński i wysłał swo­

ja flotę na pomoc, która tv nocy 1/2 grudnia 1637 r. napadła na cztery okręty królewskie i dwa zajęła (z dwóch pozostałych je­

den uratował sie ucieczka, drugi zaś zginaj), — przez co w szyst­

kim statkom cudzoziemskim otwo­

rzyła port Gdański".

Współczesny pamiętnikarz za­

pisał:

„cóż mogły dokazać polskie kopje na morzu w braku okrętów"-

„Gdańszczanie poprzestali na tern, że dla rozpogodzenia Króla dali mu na odczepne pewne sumy pieniędzy, a Danja zwróciła dwa okręty królewskie".

Tam, gdzie nowa Genua być miała, widzimy dziś tylko wydmy piasczyste, a morze i stare sosny śpiewają smętną pieśń o niedosz­

łych planach tych Polaków, którzy

NAD MORZEM

lepiej od innych rozumieli, że tyl­

ko kontakt bezpośredni z życio- dajnem morzem może zapewnić niezawisłość Państwa i rozwój go­

spodarczy narodu. Państwo Pol­

skie, bez oparcia o morze, nie zna­

lazłszy w sobie dość sił, aby spa­

raliżować monopol zawsze zwy­

cięskiego Gdańska, przestało istnieć. Po pierwszym rozbiorze Polska, zupełnie od morza odcię­

ta, próbuje jeszcze stworzyć port w Połądze, lecz państwo jest już za słabe, aby przeciwstawić się w'rogim mu wówczas siłom- Na­

tomiast w końcu wieku XVIII Pru­

sy budują kanał Bydgoski, aby handel polski, który do tego czasu szedł Wisłą na Gdańsk, skierować na porty niemieckie.

Jeszcze raz, już za Królestwa Kongresowego, Polska chce otwo­

rzyć sobie drogę do morza. Roz­

poczęto budowę kanałów, mają­

cych połączyć Polskę z portem w Windawie. Lecz interwencja Prus wpłynęła na zaniechanie budowy.

Jeszcze niedawno żyli ludzie, któ­

rzy widzieli porzucone materjały, zwiezione do budowy tego kanału- Prawdopodobnie obecnie z tych kamieni nie pozostało nawet śla­

du.

Minęło sto lat-

I znowu przyszli Polacy nad morze, i znowu zaczęli budować swój port, który ma uniezależnić ich kraj i położyć podwaliny pod dobrobyt narodu.

Niech nauki przyszłości będą dla nas wskazówką, jak postępo­

wać i co czynić należy, aby naszą Gdynię zachować dla wielu poko­

leń polskich, — i nie dopuścić do tego. aby jakiekolwiek wpływy u- boczne mogły wpłynąć na zahamo­

wanie rozwoju tego jedynego na terytorjum Polski portu.

Od zrozumienia przez społe­

czeństwo polskie istoty odwiecz­

nej walki Polski o morze, od usto­

sunkowania się do problemu por­

tu w Gdyni, zależy dalszy ciąg naszej historji.

P O P I E R A J C I E FUNDUSZ OBRONY MORS KI EJ !

Konto czekowe w P.K.O. Nr. 30.680

Wszystkie sumy, wpłacone na to konto, zużyte będą bez żadnych potrąceń — zgodnie z intencja ofiarodawców— na budowę polskich okrętów wojennych.

(5)

S I Ł Y M O R S K I E N A B A Ł T Y K U

Napisał Rafał Czeczott. kmdr. ppor. w 9t sp.. Warszawa.

W szeregu zagadnień państwowych pierwszorzędnej wagi, które stanęły przed państwami bałtyckiemi po woj­

nie światowej, na pierwszy plan wy­

sunęło się zagadnienie organizacji obrony morskiej, od której zależy ich dobrobyt i niezależność polityczna.

Obrona morska jednak nie istniała u jednych wcale, u innych zaś była cał­

kowicie zdezorganizowana przez wojnę światową. Do tych ostatnich należały Niemcy i Rosja.

Zwyciężone Niemcy straciły pra­

wie całą flotę; pozostawiono im tylko pewne nieznaczne siły morskie, któ­

re stały się zarodkiem najpotężniej­

szej obecnie na Bałtyku marynarki wojennej. Hasła ekspansji morskiej były i pozostały popularne w Niem­

czech, dzięki skutecznej propagan­

dzie, którą potrafiła zorganizować niemiecka Liga Morska, słynny

„Flottenverein“. Mimo ciężkich wa­

runków finansowych, w których zna­

lazło się państwo niemieckie po woj­

nie światowej, ani rząd, ani też spo­

łeczeństwo nie szczędziły wysiłków, zmierzających do odbudowy mary­

narki wojennej, chociażby tylko po­

zornie w ramach ograniczeń, ustalo­

nych przez traktat wersalski. W cią­

gu ostatnich 10 lat Niemcy zbudowa­

li dwa nowoczesne pancerniki, będą­

ce ostatniem słowem techniki mor­

skiej, z których jeden jest słynnym pancernikiem „A“. Dalej zbudowano 5 lekkich krążowników „Emden",

„Kónigsberg", „Karlsruhe", „Kiel“ i

„Leipzig", prawdziwe arcydzieła te­

chniczne, oraz 12 nowoczesnych tor­

pedowców. Obecnie marynarka nie­

miecka posiada około 150.000 ton okrętów i jest bezwzględnie najpo­

tężniejsza na Bałtyku, aczkolwiek traktat wersalski zabrania jej posia­

dania łodzi podwodnych i lotnictwa morskiego. Nie ulega jednak wątpli­

wości, że na wypadek potrzeby braki te zostaną szybko uzupełnione przez niemiecki przemysł okrętowy.

Marynarka rosyjska nie poniosła podczas wojny wielkich strat, ale za to została przez rewolucję całkowicie zdezorganizowana i przez dłuższy czas jej wartość bojowa była bardzo niewielka. Mimo dużych wysiłków rządu sowieckiego celem wzmoc­

nienia marynarki, odbudowa jej ograniczyła się właściwie do wy­

remontowania starych okrętów, oraz do wykończenia tych, których budo­

wa została rozpoczęta jeszcze przed wojną lub w czasie wojny. Wobec tego do składu floty sowieckiej wcho­

dzą przeważnie okręty już przesta­

rzałe, mało odpowiadające wymaga­

niom współczesnej taktyki morskiej.

Chociaż więc ogólny tonaż mary­

narki sowieckiej przekracza na papie­

rze 200.000 ton, jej wartość bojowa jest pod znakiem zapytania i bez- względnie o wiele mniejsza od floty niemieckiej.

Rząd sowiecki nosi się jednak z zamiarem gruntownej odbudowy swej floty w najbliższej przyszłości.

Czy ten zamiar zostanie urzeczywi­

stniony, trudno teraz powiedzie*, jed­

nakże należy się liczyć z ewentualno­

ścią znacznego jej wzmocnienia.

Tonaż marynarld szwedzkiej wy­

nosi około 80.000 ton. Marynarka ta posiada w swym składzie dwa pan­

cerniki, obecnie zmodernizowane, kil­

ka małych pancerników, 2 lekkie krą­

żowniki, 6 nowoczesnych torpedow­

ców oraz 18 łodzi podwodnych. W roku 1927 parlament uchwalił pro­

gram unowocześnienia floty, który jest obecnie konsekwentnie wykony­

wany. Pod względem swej wartości bojowej marynarka szwedzka zajmu­

je na Bałtyku drugie miejsce, niewie­

le ustępując niemieckiej. Jak bar­

dzo marynarka szwedzka jest po­

pularna wśród swego społeczeń­

stwa, dowodzi fakt, że gdy w ro­

ku 1911 parlament nie zgodził się na budowę pancernika „Sverige“, zo­

stała natychmiast zorganizowana do­

browolna zbiórka, która w ciągu nie­

spełna 6 miesięcy dała 42.000.000 zł.;

kwota ta nietylko umożliwiła budo­

wę tego pancernika, ale jeszcze po­

zwoliła na założenie na stoczni dwuch innych „Gustaf V“ i „Drotning Vic- toria".

Marynarka duńska w ciągu ostat­

nich lat wzmocniła się przez budowę 3 łodzi podwodnych i 6 torpedow­

ców. Nie jest ona wielką siłą, ale jest dobrze dostosowana do swego zasadniczego zadania, którym jest obrona cieśnin duńskich oraz handlu morskiego. Tonaż jej wynosi obecnie 20.000 ton.

Wśród państw bałtyckich, które po wojnie światowej odzyskały nie­

podległość, względnie dobre wyniki

— z punktu widzenia organizacji obrony morskiej — osiągnęła Finlan- dja.

Dzielny ten naród, zaledwie 3 i pól miljona ludzi liczący, nie szczędził wysiłków, aby stworzyć poważną si­

łę zbrojną na morzu. Marynarka fiń­

ska liczy obecnie około 15.000 ton:

w skład jej wchodzą 2 nowoczesne pancerniki obrony brzegowej: „Vai- nemoinen" i „lllmarinen", oraz 4 ło­

dzie podwodne i inne mniejsze jed­

nostki. Wszystkie te okręty zostały zbudowane w kraju w ciągu ostat­

nich 4 lat kosztem 80 miljonów zło­

tych. Wynika stąd, że tylko na budo­

wę nowych jednostek wydawano po 20 miljonów rocznie, co jest bardzo dużo jeśli się zważy, że Finlandia jest państwem o nielicznej i niezbyt bogatej ludności.

Brak środków pieniężnych mocno powstrzymuje rozwój marynarki Estonji i Łotwy. Estonja posiadała wnrawdzie kilkanaście okrętów, po­

chodzących z marynarki rosyjskiej.

Najlepsze jednak z tych okrętów,

mianowicie 2 kontrtorpedowce „Len- nuk“ i „Wambola" nie nadawały się zupełnie do wymagań taktycznych obrony morskiej Estonji; utrzymanie zaś ich było za kosztowne dla ogra­

niczonych środków państwa. Wobec tego, w roku ubiegłym oba okręty zo­

stały sprzedane jednej z republik po­

łudniowo - amerykańskich. Estonja pragnie te jednostki zastąpić przez inne, więcej się dla niej nadające, mianowicie łodzie podwodne i małe jednostki torpedowe.

Tak samo szczupłe środki finanso­

we krępują również 1 rozwój mary­

narki łotewskiej, która z wyjątkiem dwuch łodzi podwodnych, zbudowa­

nych we Francji, nie posiada wcale jednostek wartościowych.

Jeśli chodzi o marynarkę litewską, to całą jej siłę reprezentuje narazie

<ały holownik „Prezydent Smetona", który bezwzględnie nie może ucho­

dzić za groźną jednostkę.

Jakże się teraz przedstawia wśród państw bałtyckich marynarka pot*

ska?

Posiadamy obecnie około 20.000 ton okrętów, z których 6.000 ton na­

leżą do jednostek zupełnie nowocze­

snych. Jesteśmy więc na Bałtyku na piątem miejscu, za Rosją, Niemcami, Szwecją i Danją; za nami idzie Fin- landja, Estonja i Łotwa.

Biorąc pod uwagę dotychczasowe ciężkie warunki ekonomiczne i poli­

tyczne naszego kraju, wysiłek Pol­

ski w dziedzinie organizacji obrony morskiej był dość pokaźny, ale dla bezpieczeństwa kraju absolutnie nie­

wystarczający. Pod tym względem zrobiliśmy narazie mniej, niż inne kraje bałtyckie.

W Polsce każdy obywtel płaci rocznie na obronę morską zaledwie 1.20 gr., gdy w Szwecji i w Danji — po 12 zł., w Niemczech i w biednej Finlandji po 8 zł.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę do­

niosłość naszych interesów morskich, od których skutecznej obrony zależy niepodległość kraju, przekonamy się,

■'o powinniśmy zrobić znacznie więk­

szy wysiłek. Wysiłek taki jest dla nas całkowicie możliwy, gdyż nie po­

trzebujemy rozpoczynać na Bałtyku wyścigu zbrojeń morskich z naszymi sasiadami, co byłoby zupełnie bezce­

lowe i zbyt kosztowne. Mamy nato­

miast wielkie szanse stworzenia potrzebnej nam marynarki stosun­

kowo niewielkim kosztem, leżą­

cym całkowicie w granicy naszych możliwości. Organizacja skutecznej obrony morskiej jest obowiązkiem narodu i dlatego cały naród powinien wziąć udział w wielkiem dziele budo­

wy marynarki wojennej, zwłaszcza w chwili obecnej, gdy państwo nie jest narazie w stanie dać na tern cel wy­

starczające środki pieniężne.

Ofiarność społeczeństwa polskiego na cele marynarki wojennej była za­

(6)

wsze znaczna. Dotychczas jednak je­

go wysiłki były rozstrzelone przez istnienie całego szeregu zbiórek na flotę. Obecnie, gdy z inicjatywy Li­

gi Morskiej i Kolonjalnej powstał Fundusz Obrony Morskiej, niezależny od majątku Ligi i nieobciążony przez żadne wydatki administracyjne, Fun­

dusz, na którego czele stoi gen. dyw.

Kazimierz Sosnkowski, Fundusz, któ­

rego zadaniem jest zrobienie z ofiar­

ności publicznej jednej wielkiej rze­

ki, wpadającej do jedynej kasy, z któ­

rej każdy grosz pójdzie na obronę morską — obecnie dopiero stworzo­

ne zostały mocne podwaliny dla cał­

kowitego wykorzystania tej ofiarnoś­

ci.

Obrona morska będzie jednak wte­

dy tylko całkowicie zapewniona, je­

śli złoży się na nią zbiorowy wysi­

łek całego społeczeństwa, a nietylko poszczególnych jednostek; każda o- fiara nawet groszowa, ale powszech-!

na i stała, wpłacana regularnie, mie­

sięcznie, ofiara, która powinna się stać dobrowolnym przymusem, przy-, czyni się do zapewnienia obrony na­

szych interesów morskich, a tern sa­

mem i naszej niepodległości.

ZBROJNE POGOTOWIE NA OCEANIE SPOKOJNYM

Napisał Tadeusz Ehrenberg. Warszawa.

„Na wiosnę należy spodziewać się wojny“... Taką przepowiednię, raczej — takie ostrzeżenie sformu­

łował ostatnio (dnia 8 lutego) prze­

wodniczący kongresu Stanów Zje­

dnoczonych, przywódca tamtejszej demokratycznej partji, Henry Rainey.

Miał na myśli Japonję i Rosję.

Konflikt japońsko - rosyjski wy­

rosły ze sprawy mandżurskiej i- stotnie nietylko się zaostrza, lecz także coraz wyraźniej i groźniej splatają się z nim zagadnienia obej­

mujące całą olbrzymią sferę Dalekie­

go Wschodu i Oceanu Spokojnego.

To, co jeszcze nie tak dawno mo­

gło się wydawać strachami na dale­

ką przyszłość, obecnie wkracza na tory konkretnej realizacji. Naprze­

ciw panamerykanizmu mamy już dziś panazjatyzm jako pozytywną, realnie zapoczątkowaną akcję. I kto wie, czy akcja ta odrazu nie zosta­

ła solidniej zorganizowana niż jej amerykański precedens. W każdym razie w dniach od 11 do 13 lutego odbyła się w Dairen wstępna „pan- azjatycka konferencja" pod kierow­

nictwem Japonji. Obok przedstawi­

cieli Afganistanu, Annamu, Persji, Turcji, Mongolji, świeżo stworzone­

go mandżurskiego państwa, uczest­

niczyli w niej także przedstawiciele Indyj oraz wysp Filipińskich. Oczy­

wiście oficjalnie miało to wszystko charakter pokojowy, posługując się na wzór amerykański dewizą a la Monroe: „Azja dla Azjatów". Na tle tego hasła jednak program prac, uło­

żony w Tokjo, przewidywał między innemi „utworzenie azjatyckiego blo­

ku gospodarczego" jako też „obron­

ny sojusz azjatyckich narodów". W myśl uchwał, powziętych w Dairon, w ciągu roku przyszłego ma się od­

być tamże „wielka azjatycka konfe­

rencja" już o charakterze „olbrzy­

miej manifestacji". Tymczasem utwo­

rzono „stały panazjatycki komitet"

oczywiście pod kierownictwem Ja­

ponji. Sformułowano postulat, aby

„Azjaci pod ochroną jedynego po­

tężnego azjatyckiego mocarstwa raz nazawsze oswobodzili się od supre­

macji Zachodu".

Rzecz prosta, że akcja ta nie mo­

gła pozostać bez echa zardwno w Stanach Zjednoczonych, jak w An- glji. We Włoszech, które znowu ze względu na Afrykę obawiają się ja­

pońskiej ekspansji gospodarczej,

Mussolini jeszcze dnia 17 stycznia wystąpił z dość alarmującym arty­

kułem p. t. „Estremo Oriente" („D a­

leki W schód"), gdzie pisał, że „teza żółtego niebezpieczeństwa" posiada dziś wygląd daleko mniej parada- ksalny niż wtedy, gdy była zwiasto­

wana przed kilku dziesiątkami lat", oraz nawoływał do „solidarności i politycznej współpracy wielkich mo­

carstw białego zachodu". Włoski dyktator pominął jednak zupełnem milczeniem to, na co angielskie gło­

sy obecnie ze specjalnym naciskiem zwracają uwagę, mianowicie obawy przed współdziałaniem z japońsko - azjatycką akcją jednego z „wielkich mocarstw białego zachodu" t. j. hi­

tlerowskich Niemiec.

Wielu angielskim publicystom da­

leko idące wnioski nasunął fakt mia­

nowania generała von Seeckta „naj­

wyższym wojskowym doradcą chiń­

skiego rządu" w Nankinie. Generał von Seeckt jest, jak wiadomo, je­

dnym z głównych propagatorów idei niemieckiego wojennego odwetu i je­

dnym z organizatorów powojennego odrodzenia niemieckiej siły zbrojnej.

Zawsze niezmordowanie głosił w swych pismach i enuncjacjach ko­

nieczność znalezienia dla Niemiec ja­

kiegoś potężnego militarnego sojusz­

nika. Niedawno jeszcze w książce

„Deutschland zwischen W est und Ost" („Niemcy między Zachodem i W schodem") przypominał, że ofiaro­

wywał Sowietom swe usługi dla zor­

ganizowania ich siły zbrojnej w ce­

lu wspólnej niemiecko - rosyjskiej akcji przeciw Polsce. Potem oczy­

wiście był na Sowiety coraz bardziej zagniewany. Dziś, gdy otrzymał w Nankinie to stanowisko, którego nie udało mu się zdobyć w Moskwie, nie marzy z pewnością — pisze ironicz­

nie prasa angielska — o znalezieniu

„potężnego militarnego sojusznika"

w postaci nankińskiego dyktatora Czang - Kai - Szeka przeciw Japonji.

Anglicy skłonni są przypuszczać, że jest raczej akurat odwrotnie i że z misji gen. von Seeckta może wyro­

snąć militarny blok japońsko - chiń­

ski nietylko przeciw Rosji, lecz także przeciw Wielkiej Brytanji.

Obawom i alarmom opinja publi­

czna zainteresowanych krajów prze­

ciwstawia mocne pragnienie i żąda­

nie zabezpieczenia pokoju. Trudno już dziś wierzyć poważnie, aby mo­

gły je przynieść rozbrojeniowe dy­

skusje. Wprawdzie przygotowuje się na rok przyszły nową morską konfe­

rencję rozbrojeniową, lecz z góry już przewiduje się, że wogóle nie doj­

dzie ona do skutku, gdyż Stany Zje*

dnoczone i Anglja nie chcą zgodzić się na przyznanie Japonji w zasa­

dzie tej proporcji sił morskich, którą Japonja już niebawem osiągnie w praktyce. Gdzież tedy droga ocale­

nia?... Na to zapytanie ostrzegają­

cy przed „wojną na wiosnę" prze­

wodniczący waszyngtońskiego kon­

gresu udzielił następującej krótkiej i trzeźwej odpowiedzi: „Ponieważ sprawy na Dalekim Wschodzie wy­

glądają bardzo poważnie, ponieważ już na wiosnę może wybuchnąć woj­

na między Japonją i Rosją, więc mu­

simy coprędzej uczynić naszą flotę dość silną, aby móc zachować neu­

tralność. W ypowiadam się na rzecz projektu ustawy Vinsona, przewidu­

jącej budowę 101 nowych morskich jednostek wojennych, bowiem w tern widzę najlepszą gwarancję, która pozwoli Stanom Zjednoczonym u- chronić się przed konfliktem na Da­

lekim Wschodzie".

Polecona w ten sposób ustawa, popierana również energicznie przez prezydenta Roosevelta, zawiera wiel­

ki program zbrojeń morskich, obej­

mujący między innemi budowę lot­

niskowca o wyporności 15.000 ton kosztem 23 miljonów dolarów, tor­

pedowców o ogólnym tonażu 99.200 ton, łodzi podwodnych o ogólnym to­

nażu 35.530 ton. Suma kosztów prze­

widziana jest na 380.000.000 dola­

rów. Program rozplanowany jest w ten sposób, że co roku ma być bu­

dowane 20 nowych jednostek.

Wysiłek oczywiście olbrzymi, lecz trzeba zważyć, że brał go już pod uwagę japoński minister marynarki Osumi, gdy parlamentowi w Tokio ostatnio przedstawiał dane, wykazu­

jące, że przy końcu roku 1936 całko­

wity tonaż japońskiej floty wojennej będzie już tylko o 19% niższy od całego tonażu floty wojennej Sta­

nów Zjednoczonych. Przy tej okazji, nawiązując do interpelacji parlamen­

tarnej z powodu wydatku 5 miljo­

nów jen na tegoroczne manewry morskie, minister oświadczył, że bę­

dzie to odtąd wydatek stały, gdyż Japonja musi obecnie przeprowadzać corocznie możliwie wielkie manewry

(7)

Nad polskim Bałtykiem.

floty wojennej, a nie, jak dotychczas, tylko co trzy lata. Warto zaznaczyć, że budżet wojskowy Japonji (wydat­

ki na armję lądową i flotę wojenną) osiągnął na rok bieżący rekordową wysokość 936.906.000 jen, co stano­

wi już prawie połowę (dokładnie 44,3 proc.) ogólnych wydatków pań­

stwowych.

Ze swojej strony Anglja, gdzie naj­

więcej mówi się o konieczności roz­

brojenia... w innych państwach, na- razie — w braku międzynarodowej konferencji rozbrojeniowej, którą Londyn pragnąłby na wiosnę jakoś wskrzesić — odbyła ostatnio tajną konferencję brytyjskiej marynarki w Singapore. Według tego, co o rezul­

tatach tych obrad podano do wiado­

mości publicznej, postanowiono po­

tężnie wzmocnić wojenne bazy mor­

skie w Singapore i na wyspach Fal- klandzkich.

Ogólny obraz będzie dostatecznie jaskrawy, jeśli przypomnimy jeszcze styczniową wielką amerykańską de­

monstrację, jaką był lot nad Ocea­

nem Spokojnym z San Francisco do Honolulu sześciu olbrzymich hydro- planów wojennej marynarki Stanów Zjednoczonych pod wodzą koman­

dora K. Mac Ginnisa.

Pacyfistycznym pięknoduchom mo że się to wydać paradoksem, lecz jest to niewątpliwym faktem, że prze­

ciwstawienie się wojennym niebez­

pieczeństwom naokół Pacyfiku przez wzmacnianie zbrojnego pogotowia zainteresowanych mocarstw nietylko

nie zaostrza politycznej sytuacji, ale właśnie wpływa na nią łagodząco i uspokająco, co w niezmiernie cha­

rakterystycznych słowach wyraził na powitanie nowy ambasador Japonji w Waszyngtonie, p. Hiroszi Sato, o- świadczając pod adresem amerykań­

skiej opinji: „Nie pożądamy wcale Filipin, bo nie pragniemy popełniać samobójstwa". Inaczej mówiąc: — możecie być zupełnie spokojni, że nie zechcemy wam niczego odbierać do­

póty, dopóki będziecie dostatecznie silni.

Istotnie — historyczne doświadcze­

nia wykazują nieodparcie, że wojen­

ne ataki następują zawsze wtedy, gdy strona przeciwna jest lub wy­

daje się słaba i łatwa do pokonania.

„ L E G A N A Y A L E I T A L I A N A "

Napisał Nauticus Sądząc po tern wszystkiem, co

zdziałał w ciągu długich lat swej e- gzystencji niemiecki „Flottenverein“

zdawałoby się, że niema na świecie organizacji, niema związku, któryby mógł poszczycić się lepszym rezulta­

tem pracy, aniżeli ta potężna nie­

miecka organizacja. Tymczasem pod względem osiągniętych sukcesów, pod względem rozmachu propagan­

dy oraz intensywności pracy wysu­

wa się na czoło Włoska Liga Mor­

ska. Wzorując się początkowo na

„Flottenvereinie", idąc przez pewien czas drogami, zakreślonemi przez tę organizację, Włoska Liga Morska w swoim rozwoju nietylko prześci­

gnęła „Flottenverein“, ale chlubi się tryumfem, jakiego mogą jej poza­

zdrościć wszystkie narody, które po­

siadają dostęp do morza.

Dzieje stworzenia Włoskiej Ligi Morskiej przedstawiają się nader cie­

kawie. Dwaj studenci uniwersyte­

tu medjolańskiego, Francesco Car- cano i Alvise Manfroni z Monfortu, przeczytawszy w pismach notatkę o stworzeniu Francuskiej Ligi Morskiej pod nazwą „Ligue Maritime et Co- loniale" rozpoczęli bardzo energicz­

ną akcję, zmierzającą do stworzenia takiej samej ligi również we Wło­

szech.

Było to w roku 1897, a więc także w roku intensywnej propagandy na rzecz morza w Niemczech. W roku tym ukazała się we Włoszech bro­

szura p. t. „Salvate l‘Italia“ (Ratuj­

cie Włochy), którą rozdawano w całym kraju oraz mała rozprawa p. t. „La Guerra del 1900". (Wojna 1900 r.). Autorem obu tych broszur

był Gaetano Limo, piszący pod pseudonimem „Argus". Mieszkał on w owym czasie w Specji i przygo­

towywał do druku pierwsze zeszyty miesięcznika, poświęconego zagad­

nieniom morza.

Obaj wyżej wymienieni studenci nawiązali niezwłocznie kontakt z ko­

mandorem Limo, przyobiecali mu po­

parcie i rozpoczęli odrazu propagan­

dę broszur jego na większą skalę nie­

tylko w kraju, lecz i zagranicą, po u- przedniem przetłómaczeniu ich na ję­

zyki obce.

Broszury te wywołały wielki roz­

głos, wzbudzając powszechne zrozu­

mienie dla konieczności stworzenia osobnej organizacji, któraby szerzyła wśród ogółu zainteresowanie spra­

wami i zagadnieniami morza.

W tymże roku widzimy skupioną

(8)

kolo komandora Limo grupę ofice­

rów, literatów, dziennikarzy, ekono­

mistów i polityków, którzy postano­

wili wszystkie punkty programu, wy­

sunięte zarówno przez obu studentów mediolańskich jak i przez komandora Limo, wprowadzić niezwłocznie w czyn.

Po pierwszem zebraniu sympaty­

ków idei morskiej zaczęły ukazywać się w prasie włoskiej najrozmaitsze artykuły propagandowe, zaczęto wy­

głaszać odczyty po wszystkich pro­

wincjach włoskich i przygotowywać odpowiedni materjał agitacyjny.

Komandor Limo, wspierany przez grupę oddanych mu ludzi, nie czeka­

jąc dalszego rozwoju wypadków, skupił wszystkich w prowizorycznie zawiązanej organizacji, którą nazwa­

no: „Lega Navale ltaliana" a zara­

zem wydał pierwszy numer pisma Ligi pod takim samym tytułem.

Upłynęło znowu kilka miesięcy, po­

święconych intensywnej pracy propa­

gandowej, agitacji i przygotowaniom do realizacji wielkich zamierzeń. Ta­

ki okres przygotowawczy trwał aż do roku 1899, kiedy to Włochy zostały zelektryzowane krwawemi incydenta­

mi na uniwersytecie w łnnsbrucku, gdzie dochodziło stale do awantur między studentami narodowości wło­

skiej, a studentami Chorwatami.

W Medjolanie, w mieście znanem z gorącego patrjotyzmu, powstał ko­

mitet, który zwołał wiec protestacyj­

ny. Mimo sprzeciwów, gwałtów i a- wantur, wszczętych przez socjalistów medjolańskich, zmienił się ten wiec w potężną manifestację patrjotyczną.

Korzystając z wywołanego nastroju, zamówili studenci Carcano i Manfro- ni już na drugi dzień po wiecu dużą salę arystokratycznego Stowarzysze­

nia Patrjotycznego (Societa Patrioti- ca) ponad kawiarnią i restauracją Cova i w dniu 16 maja 1899 r. odbyli pierwsze oficjalne zebranie Ligi Mor­

skiej.

W czasie zebrania zapisało się na członków 300 osób z pośród najwy­

bitniejszych polityków, finansistów i arystokratów medjolańskich. Zebra­

niu przewodniczył, pełniąc jednocześ­

nie funkcję sekretarza, Alvise Man- froni.

Po zaznajomieniu zgromadzonych / celami Ligi Morskiej postanowiono przystąpić przedewszystkiem do stworzenia centralnej siedziby nowej organizacji, poczem dopiero chciano pomyśleć o założeniu jej oddziału w Medjolanie.

Wszyscy mówcy, zabierający głos w tej sprawie, byli zdania, że centra­

la taka może istnieć tylko w Specji, w miejscu drogiem sercu każdego włoskiego marynarza. Zrealizowa­

niem wysuniętych projektów zajął się komitet, w którego skład weszli: ksią­

żę Gilberte Borromeo, obecny sena­

tor, pułk. Carlo Viglezzi, adwokat Umberto Campanosi, a ponadto obaj działacze — studenci.

Komitet medjolański nawiązał ko­

respondencję z komandorem Limo, który zwołał w Specji zebranie kon­

stytucyjne na dzień 10 czerwca 1899 roku pod przewodnictwem delegatów medjolańskich, adwokata Campanari i studenta Manfroni. Do komitetu centralnego, działającego pod prze­

wodnictwem hr. Emila Renaud de Fa- licon, wybrano 20 członków i przy­

stąpiono odrazu do zakładania od­

działów i pododziałów w całym kra­

ju.

Po następnem zebraniu, które od­

było się w sali „Alessi“ Wielkiego Pałacu Marynarki Włoskiej, stworzo­

no w lipcu pierwszą sekcję medjolań- ską pod przewodnictwem księcia Borromeo, jako przewodniczącego, a- dwokata Campanari jako wiceprze­

wodniczącego, Manfroniego, jako se­

kretarza i Carnaro jako skarbnika.

Takie to były początki Włoskiej Ligi Morskiej. Młoda Liga szukała kontaktu z pokrewnemi zagranicznc- mi organizacjami i zapisana została w poczet członków fundatorów mię­

dzynarodowej organizacji: „Associa- tion Internationale de la Marine“, stworzonej w Paryżu. Lega Navale brała w tym samym charakterze bez­

pośredni udział w pierwszym między­

narodowym kongresie marynarki, zwołanym w 1901 r. w Monachjum.

Olbrzymi rozwój Włoskiej Ligi Morskije, który odbywał się ze zdu­

miewającą szybkością, wymagał co­

raz większego nakładu pracy, coraz większej energji, a pierwszy jej pre­

zes, hr. Renaud, mimo, że pracował niemal dzień i noc, nie był w stanie pracy tej podołać, to też po zebraniu, zwołanem w 1905 r. w Specji, w któ- rem uczestniczyli delegaci kilkudzie­

sięciu oddziałów i pododdziałów Li­

gi Morskiej, stworzono nowy zarząd pod przewodnictwem admirała de Li- berto. W rok później zajął stanowi­

sko prezesa Włoskiej Ligi Morskiej wiceadmirał Canevaro, poczem akcję kierowniczą kontynuował senator książę de Zoagli. Pracował on, po­

święcając wszystkie swe siły organi­

zacji aż do 1912 r., kiedy to główna siedziba Ligi przeniesiona została ze Specji do Rzymu.

Po ustabilizowaniu się centrali w stolicy państwa, przystąpiono odrazu do wyszukania odpowiedniego gma­

chu, co nie przedstawiało zbytnich trudności wobec dużych zasobów pie­

niężnych, jakiemi rozporządzała już w owym czasie „Lega Navale“.

Pierwszem zadaniem centrali było przeprowadzenie modyfikacji statu­

tów oraz nakreślenie ścisłego progra­

mu podjętej pracy. Liczbę członków centralnego komitetu podniesiono z 30 do 50. Do składu komitetu stara­

no się pozyskać przedewszystkiem członków obu izb włoskich, a zatem parlamentu i senatu, a ponadto kilka pań z kół arystokratycznych oraz eli­

ty towarzyskiej w całkiem wyraźnej intencji zużywania ich wpływów przy dalszym rozwijaniu akcji propagan­

dowej.

Równomiernie ze wzmożeniem pra­

cy i stwarzaniem coraz większej licz­

by oddziałów w głównych środowis­

kach kraju, zjednywała sobie Liga Włoska nowych prozelitów dzięki no­

minacji t. zw. „Konsulów morskich", którym powierzono zadanie zapozna­

wania ogółu z programem Ligi w miejscowościach o drugorzędnem znaczeniu. Oprócz „konsulów mor­

skich" mianowano „konsulów podró­

żujących" (viaggianti) którzy wystę­

powali specjalnie przy podtrzymywa­

niu stałej łączności i współpracy z członkami Ligi Morskiej.

Akcja Włoskiej Ligi Morskiej do­

cierała jednocześnie i zagranicę, gdzie wyszukiwano mężów zaufa­

nia, oddanych sprawom morskim lub mianowano własnych delegatów, którzy utrzymywali kontakt osobisty z centralą. Ilość reprezentantów za­

granicznych była dostosowana do li­

czby członków danej kolonji włos­

kiej oraz do potrzeb lokalnych. Mię­

dzy pierwszemi sekcjami zagranicz- nemi, stworzonemi przed wybuchem wojny światowej, wymienić należy przedewszystkiem bardzo czynne od­

działy: w Buenos Aires, w Rosario, w Santa - Fe, w San - Paulo, w Cal- lao, w Guajaquil, w Nowym Jorku, w Chicago, w Meksyku, w Paryżu, w Brukseli, w Atenach, w Konstan­

tynopolu, w Londynie i w Dublinie.

Na czele centrali Ligi Włoskiej stał od roku 1912 do 1916 admirał Gio- vanni Bettolo, poczem przejmowali kolejno naczelne funkcje w Lidze se­

nator Maggiorino, Ferreris i wicead­

mirał Ernest Presbitero.

Rzecz zrozumiała, że skutki bez­

pośrednio powojennego kryzysu musiały odbić się również na or­

ganizacji, tak ściśle związanej z ży­

ciem narodu, jaką była wówczas i jest po dziś dzień Liga Morska.

Członkowie tej Ligi zdawali sobie doskonale sprawę z konieczności przeprowadzenia jaknajszybszych reform ustawowych Ligi, a po­

nadto z konieczności przeobraże­

nia zakresu i programu jej pra­

cy, rodzaju propagandy oraz do­

stosowania jej zarówno z punktu widzenia duchowego, jak i technicz­

nego do nowego rytmu, nadawane­

go przez faszyzm narodowemu ży­

ciu ludności włoskiej.

Krytyczną sytuację, w jakiej zna­

lazła się „Lega Navale“ po wojnie, rozpatrywano w Rzymie na walnem zgromadzeniu delegatów Ligi przy­

byłych z całego kraju, w początku 1927 r. Mimo pełnego zaufania do ówczesnego zarządu Ligi i do pro­

gramu, nakreślonego w latach przed­

wojennych, mimo wiary w solidne podstawy organizacji, postanowiono złożyć jej losy w ręce szefa rządu, Mussoliniego i podać się masowo do dymisji.

Mussolini dymisje przyjął i zarzą­

dził, aby natychmiast przystąpiono do całkowitego zreorganizowania Włoskiej Ligi Morskiej. Pracę kie­

rowniczą przy przeprowadzaniu tej reorganizacji powierzył Mussolini specjalnej komisji, na której czele

Cytaty

Powiązane dokumenty

łym stało się bezsprzecznie świętem całego narodu i było obchodzone uroczyście we wszystkich miastach i osadach Rzeczypospolitej, a nawet zdała poza jej

Stanisław Hausner, który przed dwoma laty w czasie przelotu przez Atlantyk do Polski, opadł na oceanie w pobliżu Portugalji i przez osiem dni utrzymywał się na

nia, które można było wykorzystać przy późniejszych operacjach, poza tern fakt, że Turkom udało się prze­. prowadzić przez pustynię większą ilość wojska

Nie wątpimy, że uczucia, które żywi cały Naród dla morza, świadomość wszystkich, czem jest ono dla Państwa — świadomość — jakiej nigdy nie było iv

Położony między dwoma jeziorami, wielkiemi Dryświa- tami i małą Niewiatą, poprzez Dry- wiaty, poprzez systemat jezior, rzekę Drujkę może komunikować się Dźwi-

Porównywując te cyfry z innemi kolonjami Afryki, które kalkulują się połowę a nawet często jeszcze taniej, widać, iż cały wysiłek rządu włoskiego jest

ców skończył się już jednak tam, gdzie się zaczyna interes państwa, realizowanie programu pogotowia wojennego. Jeden tylko program stale i konsekwentn e jest

Już na Uniwersytecie jest prezesem Kółka Rolników, po zam eszkaniu na Podolu jest wybrany sędzią przysięgłym oraz członkiem gubern.ialnego ziemstwa i b'e- rze