• Nie Znaleziono Wyników

Dzień Pomorski 1935.11.09/10, R. 7 nr 260

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dzień Pomorski 1935.11.09/10, R. 7 nr 260"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

\

T h u e ti

Sobota~N!edz!eIa. 9-10 listopada 1935 - sir. 260 - Cena 15 gr

(P ism o w y ch o d z i w dniu d a to w a n ia )

28 stron Rok VII

ORA 7 WYDAWNICTWA ■ M I E ? G R U D Z I Ą D Z K I - G A Z E T A M O R S K A - D Z IE Ń B Y D G O S K I - G A Z E T A G D A Ń S K A UKA£ WTUAWNIU W A. o z | E fe K O C IE W S K I - D Z IE Ń T C Z E W S K I - D Z IE Ń K U J A W S K I - G A Z E T A M O G I L E Ń S K A

,

1

* dl" , , " l ł t r a «l» ' T o r u ń , u l. B y d g o s k a 5 6 . — T e l e f o n y r e d a k c y j n e i 1 0 -9 1 o g ó l n y ( c z y n n y w d z ie ń i w n o c y ) , 1 0 -9 2 s e k r e t a r z r e d a k e ll.

1 0 - 9 3 r e d a k t o r n a c z e ln y . T e le f o n y a d m in is t r a c y j n e ! 1 0 -9 4 b iu r o a d m in is tr a c ji, 1 0 - 9 5 k ie r o w n ik a d m in is tr a c ji, 1 7 -4 8 f ilia m ie j s k a a d m in is tr a c ji!

B FlIJa A d m in is t r a c j i! K r ó lo w e j J a d w ig i nr. 1 2 1 4 , w e j f c l e o d u l. M a łe G a rb a ry nr. 2 . — K o n to c z e k o w e P . K. O. 1 6 0 -3 1 5 . B

Józef Piłsudski

Poniżej zam ieszczam y w y jątek z przem ów ienia M arszalka P iłsudskie- po, wygłoszonego w dniu 25. VI. 1923 r. w sa li M alinow ej H otelu „B ristol“.

Słow a M arszałka w znakom ity spo­

sób u jm u ją pierw sze d n i naszego Niepodległego B ytu Państw ow ego. —

. R e d .

W listopad zie 1918 roku stal się w y­

padek bynajm niej nie historyczny, ale taki sobie zw ykły. M ianow icie — z dworca w iedeńskiego, jak się to zaw sze ze w szystk im i teraz dzieje, przeszedł przez u licę M arszałkow ską i tak dalej na u licę M oniuszki człow iek, którego będziem y n azyw ali Józefem P iłsu d ­ skim . Szedł w tym m undurze, w ja­

kim obecnie m nie panow ie w idzicie.

W racał, coprawda, z niezu pełnie zw y­

kłej podróży, w racał z Magdeburga.

W racali też w tym czasie z tych czy inn ych obozów dia internow anych i in ­ ni. I w tem też nic niem a niezw ykłego, w tem też nic niem a historycznego. H i­

storia zaczyna się później, hiśtorja n ie­

zw ykła, nad którą nieraz się zastan a­

w iałem w ciągu tych 5 la t i szukałem odpow iedzi na pytan ia, które przypusz­

czam, przyszłych historyk ów będą m ę­

czyły jeszcze bardziej wobec tego, że nie będą m ieli naocznych św iadków tych zdarzeń. S tała się rzecz n iesły ch a ­ na. M ianow icie — w przeciągu kilk u dni, bez żadnych ze strony tego czło­

wieka starań, bez żadnych z jego stro­

ny gw ałtu, bez żadnego podkupu, bez żadnych koncesyj, czy to leśnych, czy jak ich kolw iek „legaln ych “, że tak po­

w iem , rzeczy, sta ł się fak t najzupełniej niezw ykły. Człowiek ten sta ł się dyk­

tatorem . W tedy, k iedy się przygoto­

w yw ałem do dzisiejszego przem ów ienia, zastanaw iałem się nad tem określeniem :

„dyktator“. Nie chcę użyć jakiegoś w y­

szukanego słow a, n ie chcę szukać dla siebie jakiejś specjalnej nazwy, szukam tylko, jako historyk, określenia zjaw i­

ska, którego inaczej nazw ać n ie można.

Bo człow iek ten w yd aw ał edykty, po­

w szechnie słuchane, człow iek ten w y­

dawał rozkazy, słu ch an e biernie z chę­

cią czy z niechęcią, ale które były w y­

konyw ane, człow iek ten m ian ow ał urzędników w ojskow ych i cyw ilnych.

Czy on robił źle czy dobrze, ja w tej ch w ili tego nie dotykam , idzie m i o sam fakt, o fakt ścisły, o fak t historyczny.

Inaczej tego określić nie mogę, jak ty l­

ko m ianem dyktatora. Bo wszystko w tedy zależało od jego dobrej woli, od jego decyzji, od jego złej czy dobrej kal­

kulacji. B iernie czy czynnie, chętnie czy niechętnie, m iljon y m u u legały, m iljony jego jednego w yn iosły w górę, m iljony lud zi zdobyły się na akt dzi­

waczny, na akt, niezrozum iały dla zw y­

kłej analizy, aby tak niezw ykłą władzę dać tem u człow iekow i bez żadnych z jego strony gw ałtów lub narzucania.

Dziś, gdy tyle jest praw i prawidełek, gdy tyle jest ograniczeń i zakazów, gdy panow ie p osłow ie tak produkcyjnie

o listopadowe! rocznicy

pracują — rzecz ta w ygląda tak n ie­

zw ykle, że godna jest zatrzym ania u- wagi. Jestem przekonany, że i przy­

szły historyk nad tem w łaśn ie będzie m u siał się zatrzym ać. Dlaczego, poco i naco i z jakiej racji? Dlaczego ten, a n ie inn y? Skąd i co za przyczyna? Skąd to dziw ne zjaw isko, które nagle w P ol­

sce zaistn iało?

Moi p anow ie! A nalizując potrosze to zjaw isko, n ie sięgając głębiej, biorąc rzecz po ludzku, biorąc rzecz tak zw y­

kle, jak się szklankę wody wypija, jak się m yśli, jak się decyduje, n ie mogę nie powiedzieć, że gdyby ten osobnik nie był nikom u absolutnie znany, gdy­

by nagle n i stąd n i zowąd był w ziętym , io ten fak t n ie byłby m ożliw y. Czemu należy to, m oi panow ie, przypisać, gdzie szukać tej przyczyny, że tem u człow iekow i, znanem u potem w skoro­

widzu h istorycznym , jako Józef P ił­

sudski, oddano tę w ładzę? Dlaczego je­

m u w sposób, tak sprzeczny z rozum em, rozsądkiem , logiką teraźniejszą w ładzę |

oddano? Skąd ten dyktator P olski, nie narzucający swojej w ładzy żadnym gw ałtem , żadną pracą agitacyjną, nie- robiący sobie popularności zapom ocą takich czy inn ych w ystąpień? Skąd to zjaw isko? I gdy szukałem dla siebie w yjaśnienia, zaw sze znajdow ałem ty l­

ko jedno — n ie w tych obrazach, które m i przyjem ność sp raw iały osobiście, a którem i mój przyjaciel, doktór M icha­

łow icz, w yw ołał, lecz w czem ś innem . Za jedną rzecz ten człow iek był w itany, za jedną rzecz niezw ykłość jego mogła być uznaną, za jedną rzecz, powtarzam , mógł on mieć prawo m oralne do zajęcia tego stanow iska, za to, m oi panow ie, że n osił ten mundur, za to, że był Ko­

m endantem I Brygady. Jedyną w arto­

ścią, którą ludzie w ów czas m ieli, jedy­

ną m oralną siłą, która lud zi do p osłu ­ szeństw a zm uszała, jedyną m oralną s i­

łą, która m iljony lud zi w ręce mu od­

dawała, był fakt, że był on K om endan­

tem I B rygady i w racał z Magdeburga.

Szanow ni panow ie! J eśli użyję tu

w yrażenia — dyktator, to dlatego, że przypuszczam , że n aw et niektóre z jego edyktów i dekretów jeszcze teraz dzia- łają, jeszcze teraz m oc praw ną mają, jeszcze teraz są ludzie, którzy m uszą ulegać edyktom , przez niego w ydanym i podpisanym jego n azw iskiem . Bardzo m nie to cieszy. I m ógł on tworzyć złe czy dobre rządy, w yznaczać oficerów, urzędników , przerzucać Ich z m iejsca na m iejsce, pew nych lu d zi na śm ierć posyłać, dawać rozporządzenia mądre lub nie — to jest obojętne, faktem jest, że był w ładcą absolutnym nowotwo- rżącego się P ań stw a P olskiego. Faktem też jest, że dzięki tem u nieprzym uszo­

nem u zjaw isku, dokonanem u bez żad­

nego gw ałtu i bez żadnego przewrotu, im ię tego człow ieka zostało w ysu n ięte wgórę. Nowa P olska dała słu szn ie czy n iesłu szn ie przy sw oim pierw szym kro­

ku sym bol swój w postaci człow ieka, ubranego w szary, dość obszarpany mundur, zaplam iony w w ięzieniu m ag- deburskiem .

Geniusz Komendanta-

czyn żolnierza-peowiaka

Wolą Józefa Piłsudskiego, rozkazem Rydza-Śmigłego przygotowało P. 0. W.

rozbrojenie Niemców

Dziś, gdy la t sied em n a śc ie u p ły w a od p am iętn eg o d n ia 11-go lis to p a d a 1918 ro k u , gdy p ęk ły okow y w ieko­

wej n iew oli N a ro d u polskiego, n iejed n o

ści w rażeń. I n ie je d n e m u w y d aje się m oże naw et, że — ta k , ja k to w n a s n ie ­ raz ju ż ch c ia n o w m ów ić — P o ls k a po­

w s ta ła „ sa m a p rzez się“, albo n a w e t „z

Pomnik Dćowiaka w Warszawie

w spom nienie z a c ie ra się ju ż w m gle n ie ­

p am ięci, n iejeden, doniosły naw et, fa k t z ty c h czasów, w id zim y w innem , m niej o strem i ja sn e m św ietle bezpośrednio-

woli jed y n ie p a ń s tw sp rz y m ierzo n y ch “, y A w ięc — w tę w ielk ą roczn icę — Rzućmy okiem w stecz, n a k rw a w y i b o ­ h a te r s k i szlak p ra w d y h isto ry czn e j, p r a ­

wdy, k tó r a n a m m ów i o tem , że P o ls k a n a m p rz y sz ła nie za d arm o , że 11 listo ­ p ad 1918 nie był d n iem ty lk o p rz y p a d ­ k u i szczęśliw ego zbiegu okoliczności — ale w y n ik iem tw órczej m yśli o rg a n iz a ­ cyjnej, p rz e w id y w a n ia i ro z k a z u W o­

dza, k a rn o śc i, h a r tu i odw agi żo łn ierza polskiego ow ych czasów . D ziw ny to był, zaiste, ten żołnierz N iepodległości, w p o d ziem iach k o n s p ira c ji P o lsk ie j O rga­

n iz a c ji W ojskow ej m o b ilizu ją cy sw e p o ­ w stań cze k a d r y — a jeszcze d ziw n iej­

sza b y ła tu żelazna, w ieczn o trw ała, n ie ­ ro z e rw a ln a w ięź m iłości i p o s łu c h u dla W odza, k tó ry od ro k u ju ż (bo od lip c a 1917 ro k u ), z odciętej od ś w ia ta i k r a ju m a g d e b u rsk ie j tw ierdzy, sp ra w o w ał d a ­ lej w sze ch w ład n y rząd dusz żo łn iersk ic h w Polsce.

B ył to czas, gdy, po cz tero letn iej, k rw a w e j w ojnie, p a ń s tw a c e n tra ln e zbliżały się n ie u c h ro n n ie do sw ej k lę ­ sk i n a fro n cie za ch o d n im i do k a ta s tr o ­ fy rew o lu cji. N a d ługo' ju ż przed tem , w iedziony, ja k zw ykle, sw ą g e n ja ln ie ś c is łą in tu ic ją , p rz e w id z ia ł to i p rz ep o ­ w iedział K o m en d a n t Józef P iłs u d s k i, jeszcze n a w iosnę 1917 ro k u m ów iąc o n asz ej ro li w chw ili k ra c h u p o tęg i nie- m ieck o -au strjack iej.

— Jesteśm y za słabi, by zarżnąć wro­

ga, ale jesteśm y dostatecznie siln i, aby go dorżnąć!

(D alszy ciąg n a s tro n ie 2-ej)

Kto „ Ś M I E T A N K Ę P O M O R S K A “ Pije - ten setnych lat dożyje!

Kto zdrowia nie chce tracić — „ K O Ż L A K I E M P O D G Ó R S K I M “ w iniensieraczyć!

(2)

21 SOBOTA, NIEDZIELA, DNIA 9—10 LISTOPADA 1935 R.

stosują

sią:

JAKO REGULUJĄCE Ż O Ł Ą D E K . PRZY CIERPIENIACH W Ą T R O B Y . NADMIERNEJ O T Y Ł O Ś C I . UŚMIERZAJĄCE HEMOROIDY I PRZY SKŁONNOŚCIACH DO OBSTRUKCJI SĄ ŁAGODNYM ŚRODKIEM PRZECZYSZCZAJĄCYM.

UŻYCIE • - * PIGUŁKI NA NOC

(Ciąg dalszy ze strony 1-ej).

W ied z iał bow iem K o m en d a n t, że, choć ro z b ita i ro z p rzężo n a nieun ik n io n ą, re w o lu cją, a r m ja n ie m ie c k a p o zo stan ie jeszcze g ro ź n a i n ie d o zw alcze n ia d la cyw ilnego sp o łecz eń stw a polskiego, bez­

w olnego, n iep rzy g o to w an eg o i n ie u z b ro ­ jo n eg o — że trz e b a w ięc stw o rzy ć siłę z b ro jn ą N a ro d u , k tó ra b y w d ecy d u jącej ch w ili m o g ła p o rw a ć za oręż i „d o rżn ąć w ro g a“, zd o b y w ając d la n a s N iepodle­

głość. T a k ą w ła śn ie m oc o rę ż n ą w y k u ć m ia ła P o ls k a O rg a n iz a c ja W ojskow a.

O p a rta n a ro z k azie, w oli i m y śli tw órczej Jó zefa P iłsu d sk ie g o , P . O. W.

n ie ro z sy p a ła się i n ie o s ła b ła n a w e t w chw ili, gdy Jego za b ra k ło po u w ię z ie n iu p rzez N iem ców . S ch o w a ła się ty lk o w ów czas g łębiej p o d ziem ię, z w a rła m o­

cniej i o p a rła n a n ajp ew n ie jszy ch , n a j­

b a rd z ie j zd e cydow anych sw ych k a ­ d ra ch . N a czele P . O. W . — zgodnie z w o lą K o m e n d a n ta — s ta n ą ł E d w a rd Śm igły-R ydz. P rz y s tą p io n o do gorącz­

kow ej p ra c y n a d p rz y g o to w an iem do ry c h łe j ju ż w a lk i z p o tężn y m jeszcze w ro g ie m : w sa m e j W a rsz a w ie siły o k u ­ p a c y jn e liczyć trz e b a b y ło n a 30 ty sięcy lu d zi, n a z ie m ia c h b. K on g resó w k i N iem cy m ieli do 80 ty sięcy żo łn ierzy i u rz ę d n ik ó w , a n a w schodzie s ta ły jesz­

cze g ro źn e a r m je „O ber O stu “.

N ie m ogąc p o ry w a ć się rów n o cześn ie n a dw uch, siln y c h w rogów , K o m e n d a n t G łów ny Śm igły-R ydz, w ra z z K onw en­

te m P . O. W . zadecydow ał, że z a bazę o p e ra c y jn ą do w y s tą p ie n ia zbrojnego i z a te re n , n a k tó ry m stw o rzy ć m o żn a będzie pierw sze, ja w n e o d d ziały sam o ­ dzieln ej a r m ji — o b ra ć n a le ż y L u b el­

skie, p o zo stają ce pod o k u p a c ją o słab io ­ nych, zd em o ralizo w a n y ch i pozbaw io­

n y ch ju ż w szelkiego p re s tiż u w śró d n a j­

szerszy ch m a s lu d n o ści, A u strja k ó w . N iem cy bo w iem w d alszy m c ią g u sieli jeszcze p o s tra c h sw y m b ezw zględnym te rro re m n a o k u p o w a n y ch p rzez siebie te re n a c h . A by w ięc tę psychozę lę k u w obec n ic h ze s tro n y lu d n o ści, ja k ró w ­ nież legendy o ic h niezw yciężonej sile p o d k o p ać i złam a ć w o p in ji m as po l­

sk ic h — P . O. W . rozpo częła w b. K on­

gresów ce a k c ję b o jo w ą p rzeciw n iem iec­

k im p o s te ru n k o m i oddziało m w o jsk o ­ w ym .

N iem cy o dpow iedzieli k rw a w y m te r ­ ro rem , z obu s tro n p a d ły liczn e ofiary, a w ów czas P . O. W . w d n iu 16 p a ź d z ie r­

n ik a 1918 ro k u , u d e rz y ła rów n o cześn ie w całej o k u p a c ji, z a d a ją c N iem com cię­

żkie s tr a ty i sie ją c w śró d n ic h p ra w d z i­

w y popło ch p rz e d „ re w o lu c ją peow ia- k ó w “, k tó ry c h siły poczęli od tej chw ili o k u p a n c i w yolbrzym iać.

T a k n a d sz e d ł lis to p a d 1918 ro k u . R u n ę ła p o tę g a A u strji. W L u b el­

sk iem P . O. W . ro z b ro iła o d d ziały a u ­ s tria c k ie , stw orzono a rm ję p o lsk ą , n a k tó re j czoło p o w o łan y zo stał K o m e n d a n t G łów ny P. O. W ., E d w a rd Śm igły-R ydz.

W n e t p o tem w y b u c h ła re w o lu c ja w N iem czech, w w o js k u n iem ieck iem stw o rz o n o r a d y żo łn iersk ie. W tr y u m ­ fie i p o w szech n y m e n tu z ja z m ie w ra c a ł do P o ls k i w ięzień m a g d e b u rsk i, Józef P iłs u d s k i.

Ale g a rn iz o n y n iem ieck ie w W a r­

szaw ie i n a p ro w in c ji b y ły jeszcze sil­

ne, dobrze u zb ro jo n e i za o p a trz o n e ob­

ficie w a m u n ic ję . P rze ciw k o n im w y stą ­ pić m ogła je d y n ie 30-tysięczna w p ra w ­ dzie, k a r n a i o fia rn a , k o n s p ira c y jn a lecz b ez b ro n n a a r m ja peo w iack a. M im o to je d n a k — g d y K o m e n d a n t P iłsu d sk i, ra n k ie m d n ia 10 listo p a d a , s ta n ą ł w W a rsz a w ie — tego sam eg o ju ż d n ia, w ieczorem , ru sz y ły słabe o d d ziały peo- w iac k ie n a silne, n iem ieck ie garn izo n y , ro z b ra ja ją c za skoczonych i p rz e ra ż o ­ n y ch żołnierzy. U derzen ie b y ło ta k n a ­ głe i ta k , w cały m n ie m a l k r a ju , ró w n o ­ czesne, że w k ilk a ju ż d n i P . O. W . i o r­

g a n iz o w a n a p o śp ieszn ie przez N aczel­

nego W o d za z je j k a d r, z L eg jo n istó w i

in n y c h fo rm a cy j p o lsk ich , n a s z a a r m ja o p an o w ały s y tu a c ję n a te re n ie całej o k u p acji.

P o la ła się je d n a k p rz y te m k re w peo­

w iack a, n ie w szędzie bow iem w o jsk a n iem ieck ie były zd e m o ralizo w a n e i sk ło n n e do p o d d a n ia się. T a k w ięc np.

w M iędzyrzeczu i w B iałej P o d la sk ie j, w b itw a c h , stoczonych z w ojskiem

„O ber-O stu“, P . O. W. poniosło ciężkie, k rw a w e s tra ty . P rz e w a ż n ie je d n a k , po pierw szem ju ż w y stą p ie n iu K o m en d a n ­ ta P iłsu d s k ie g o i n aszy ch m łodych od­

działów , n iem ieck ie ra d y ż o łn iersk ie m u sia ły p o ddać się woli n a ro d u p o lsk ie­

go i o puszczały n asz k r a j stopniow o.

T ra n s p o rty o dbyw ały się niezw ykle sp ra w n ie , m im o, iż były to d opiero pierw sze k ro k i k o le jn ic tw a polskiego — i ju ż 19 lis to p a d a 1918 ro k u te re n o k u ­ p a c y jn y w olny był od w o jsk niem iec k ich , k tó re c a łą sw ą b ro ń i a m u n ic ję zostaw ić m u s ia ły w sw ych d o ty ch czaso ­ w ych g a rn iz o n a c h , b ąd ź n a g ran icy .

N ie c a ła jeszcze w p ra w d zie P o ls k a b y ła osw obodzona, pod ja rz e m zaborcy

p o zo staw ały P om orze, W ie lk o p o lsk a i Ś ląsk , nasze ziem ie w sch o d n ie i p o łu d ­ niow e, n iejed n e j, k rw a w e j trz e b a było jeszcze w ojny, ab y je w yzw olić — ale p ierw sze zręb y N iepodległej, Z jednoczo­

nej O jczyzny b y ły ju ż położone.

N a g ru z a c h p o tęg i m ilita rn e j p a ń s tw zaborczych p o w s ta ła m łoda, s iln a i bo­

h a te r s k a a r m ja p o lsk a. N a ziem iach, za ję ty ch jeszcze przez w roga, d z ia ła ła d alej P . O. W . O n a d o p ro w a d ziła do w y­

b u c h u p o w s ta n ia w W ielkopolsce w g r u d n iu 1918 r., o n a p rz y g o to w y w ała czyn orężny n a P o m o rz u i n a ziem iac h w schodnich. A gdy w olne ju ż ziem ie k re so w e v w ra c a ły „ n a O jczyzny łono“

p rz y k ła d e m o rężnym p eow iaków za­

g rz a n e s ta w a ły do w spólnego szereg u w a lk o niepodległość coraz to now e o- chotnicze z a stę p y p o lsk ich żołnierzy.

N a czele w y s iłk u zb rojnego s ta ł W ódz, k tó ry p o p ro w a d ził N aró d do w sp an ia łe g o zw ycięstw a, a później u- czył Go, ja k w w olnem P a ń s tw ie m a sw ój w o ln y b y t u k ła d a ć .

J e m u też, po w ie k w ieków , N aró d

po lsk i cześć i d a n k s k ła d a ć będzie za sw ą w olność w doroczne swe, n a jw ię ­ ksze św ięto — 11 listo p a d a .

J . Dela

Wczoraj, dziś i jutro

„Polska się granicam i ku morzom rozstrzela —

I po burzliwej nocy oddycha i żyje.

Żyje! czy temu słowu zajrzeliście w duszę?

Nie w iem . . . w tern jednem słowie jakieś serce bije“.

J u l j u s z S ł o w a c k i . D obiega ju ż d ru g i d z ie s ią te k lat.

Z no jn y ch i n ie lek k ich . C zęściej m ę k ą i b ólem zn aczonych, n iż ra d o ś c ią . Z aw ­ sze i ciąg le w y siłk iem , w y siłk ie m cz a­

sem ogro m n y m . P o w ielo k ro ć z m a g a ła się z so b ą d u s z a p o lsk a , n ie p o z n a n a , nied o cieczo n a, n ie sp o k o jn a , p e łn a za ło ­ m ów , p rz e c iw ie ń stw — ja k ż e często n ie o b lic z a ln a w sw ych p o s ta n o w ie ­ n ia c h . . . P o p rze z te z m a g a n ia , n iep o ­ k o je i ból, k tó ry się ja w ił, ile k ro ć w c ią g u la t m in io n y c h odro d zić się u s iło ­ w ało d aw n e w a rc h o lstw o p o lsk ie, — p o ­ p rzez w sz y stk ie te l a t a o czek iw an ia,

p ra g n ie ń i o siągnięć, s n u je się żyw ym , zaw sze p e łn y m e n tu z ja z m u ry tm e m — ra p s o d ry c e rsk i.

N ie p rzez to ry c e rs k i, że zb ro jn o b y ­ ło i b u ń cz u czn ie, a n i p rzez to, iż tego u w ró t w olności w o je n n a p o trz e b a czy­

n u w y m a g a ła — i że m łódź o c h o tą i g o to w o ścią p o sp o liteg o r u s z e n ia w a d y u s u w a ła , w w o jsk o re g u la rn e ry c h ło się p rz e k sz ta łc a ją c .

Ale p rzez to, że n a ja ś ń , n a rzeczy ­ w istość w ca łe j sw ej o k az ało ści cnoty ry c e rs k ie w y stą p iły . W ia r a w s w ą m oc, w sw ą zw arto ść, w jedność, w ia r a w do­

bro. R o zm ach cz y n u w ielkiego, d u ch zdobyw czości i o brony, o fiarn o ść i go­

tow ość do co raz w ięk szy ch , do n ieo g ra - n iczn y c h w ysiłków .

P oczęło się to, g d y w listo p a d o w y dzień s ta n ą ł w śró d n a s Józef P iłs u d s k i.

Osiik-z

Peddaling Poland“

Anglik o swej podróży

Na półkach księgarskich w Anglji ukaza­

ła się ciekawa książka o Polsce, pióra B.

Newman*a. Autor nie poszedł utartem i szla­

kam i przy zwiedzaniu naszego kraju, lecz przybywszy do Polski drogą m orską n a po­

kładzie statku „Lech“, siadł na row er i przy pomocy tego skromnego wehikułu przejechał całą Polskę wszerz i wzdłuż, przebywając zgórą 3 tysiące kilometrów. Nie obarczony przesądami, sym patjam i czy antypatjam i, patrzał na wszystko bystrem okiem, w yra­

biając sobie własny pogląd n a sprawy pol­

skie, na kraj i ludzi.

Podróż rowerem zawiodła naszego przyja­

ciela angielskiego do wszystkich zakątków Polski. Poza najbliższem Pomorzem zwiedził p. Newman Poznańskie, Warszawę, Górny Śląsk, Lwów, Pińsk, Grodno, Wilno.

P ana Newmana zainteresował na samym wstępie przedewszystkiem osławiony „kory­

tarz“, którem u poświęcił szczególnie wiele uwagi. Chciał n a własne oczy się przekonać, ile praw dy jest w tezie, wysuwanej przez Niemców, że „korytarz“ był niemiecki. W tym celu p. Newman przeprowadził wiele rozmów r Kaszubami i stwierdził, że nie spotkał ani jednego, któryby się uważał za Niemca. Nie dość na tern, p. Newman zadał sobie jeszcze tru d zdobycia w bardzo orygi­

nalny sposób odpowiedzi na pytanie: Czy

„korytarz“ był niemiecki przed wojną?

Otóż zbadał na szerokim obszarze między Gdynią a Bydgoszczą napisy na nagrobkach cmentarnych, i w rezultacie badania te wy­

kazały przytłaczającą przewagą nagrobków

po Polsce... rowerem

z polskiemi napisam i i nazwiskami. W wy­

niku swoich skrupulatnych i sum iennych ba dań p. Newman mógł ze spokojnem sumie­

niem stwierdzić w swojej książce, że „kory­

tarz“ był polskim, i że „Jego posiadanie jest dla Polski kwestją bytu, a dla Niemców je­

dynie kwestją buty i dumy narodowej“.

Szczególnie zachwycony jest podróżnik angielski polską kobietą, której składa głę­

boki hołd, pisząc o niej, iż „w żadnym k ra ­ ju nie spotkał jej równej. Kobieta z ludu jest bystra i inteligentna. Kobieta wykształ­

cona jest olśniewająca, jej możność wysła­

w iania się zadziwiająca, zdolność do wyro- zumowanej dyskusji niezwykła, jej dowcip zachwycający. Bezsprzecznie kobieca inteli­

gencja Polki należy do najwyżej w świecie stojących. P ani Curie-Skłodowska nie była przypadkiem “.

Pisząc o m artyrologii narodu p. Newman dochodzi do wniosku, że muzeum polskiej m artyrologji musiałoby być niezwykle wiel­

kie, by pomieścić wszystkie relikwie.

Nie brak w książce i zabawnych epizodów, jak przygoda z policjantem, który wymie­

rzył autorowi karę złotówki za niewłaściwe przekroczenie ulicy. „Londyn — powiada au­

tor — mógłby się tu czegoś nauczyć od W ar­

szawy“.

W swojej książce dał p. Newman czytel­

nikowi angielskiem u żywy i barw ny obraz Polski, jej życia i mieszkańców, który nie­

wątpliwie przyczyni się zagranicą w dużej mierze do lepszego poznania naszej ojczyzny.

N ietylko sze reg a m i, n ie ty lk o r a m ie ­ niem , ale tęsknotę, i s u m ie n ie m pol- sk iem w ład n ę cy . S u m ie n ia tego B u d z i­

ciel N ie stru d z o n y , d u c h a sw ego c z u j­

n o ś c ią n ie p o zw alał n a se n w ygody, tru d e m ży w o ta w y k u w a ją c y rz ecz y w i­

stość, k tó re j n a k a z e m i p r a w d ą s ta ły się sło w a: P o ls k a Żyje!

L isto p a d o w y d z i e ń . . . N ie ten , w k tó ­ ry N ik e C h e ro n e js k a róże ściele p o m a r­

ło, n ie ten , k tó ry po śm ie rć dąży, in n y

— b a rw a m i tęczy i ru b in o w e m i u s ty ż y c ia w o łający . B ył to lis to p a d stę ż a ły w o lą i siłą, w k tó ry m b y k r w i w ięcej, n iź li łez w y l a n o . ..

W s p o m n i j m y ... W o lb rzy m iej m a ­ sie n a r o d u naszeg o w d n ia c h ty c h n ie b y ło zw ą tp ie ń , a n i słab o ści. G otow iś­

m y b y li w szyscy, w szyscy, co P o lsk i p ra g n ę li, w szyscy, co do w olności tę s k ­ n ili, co j ą w sobie m ie li — goto w iśm y byli do o lb rzy m ich p ra c , w y siłk ó w , t r u ­ dów. W p o tężn y m e n tu z ja ź m ie n ie b y ­ ło rzeczy n iem o żliw y ch , odległych, n ie ­ o siąg aln y c h . K a żd y p rz y s ię g a ł rę ce po łokcie p o u ra b ia ć , b y le w ielkość, m oc, trw a ło ś ć P o lsc e zapew nić.

P o w s ta ł N a ró d , w ie rz e n ie m o g ro m ­ ny, w o lą zespolony. P o czu ł k a ż d y w so ­ bie, że w ielk o ść i m oc i p rz y szło ść w p ie rs i k ażd eg o p o jedyńczego czło w iek a m ieszk a , w n ie j się u ś w ia d o m ić i w y­

zw olić m u si, p r a w d ą w e w n ę trz n ą się stać.

P o w s ta ł N a ró d i g łę b ią w yzw olone­

go ży c ia o b jął w sz y stk ic h P o la k ó w n a św iecie w je d n ą całość, w je d n ą k o lu m ­ nę, k tó re j h a s łe m i n a k a z e m b y ło : P o l­

s k a ż y je l

C zyśm y się d n ia ow ego do g ru n tu , w sa m e j tre ś c i o d ro d z ili? C zyśm y m ic­

k ie w ic z o w sk ą p ra w d ę : „O ile p o w ię k ­ szycie i ro z szerz y cie d u sze w a s z e . . . “

— u c z y n ili p r a w d ą ż y c ia i n aszego do P o ls k i s to s u n k u ? Czy m a rz ą c o m o car- stw ow ości, u c z y n iliś m y j ą n asz ej d u szy w ła sn o śc ią i w a rs z ta te m ?

I tu się w iąże w je d n o n a s z e w czo­

r a j, dziś i ju tro . P ra w d a , n ie je ste śm y zu p e łn ie p o d o b n i do ty ch , k tó ry m i by ­ liśm y p rz e d lis to p a d e m 1918 ro k u . Ale i m a ło je s te ś m y p o d o b n i do ty ch , k tó ­ ry m i s ta liś m y się w d zień ro z g o rza łe j e n tu z ja z m e m ra d o ś c i w listo p a d z ie 1918 ro k u —- a przecież m u s im y być ty m i, k tó rz y ju t r o w y tw o rz ą trw a łe i w ielkie.

N ietylko w ierzen iem , lecz p rzed e- w szy stk iem p r a k ty k ą p ra cy .

P o d n a c is k ie m co d zien n y ch sp ra w , ja k łatw o o głębszej p ra w d z ie w e­

w n ę trz n e j i n a k a z a c h p rz y szło ści z a ­ pom nieć. J a k ła tw o u lec cien io m go­

ryczy. J a k ż e ła tw o zap o m n ieć, j a k w ie lk ą i d łu g ą się p rz eszło d ro g ę i j a ­ k ie w s p a n ia łe ju ż osiąg n ęło się re z u l­

ta ty . Ja k ż e często b ie ż ą c a c h w ila choć- by m a r n a i d ro b n a p rz e s ło n i ogrom rze- czy d o k o n a n y c h n ajw y ż szy m w y sił­

k iem w przeszłości.

P rz e to dziś o d g rzebać trz e b a drogę p rz e b y tą — i n az w ać w ielk ie o sią g n ię ­ c ia w iellciem i i p rz y p o m n ie ć p ra w o do dum y. A o tw a rłsz y serce w sp o m ­ n ie n ie m dzieł d o k o n a n y c h — n a p e łn ić je w o lą n ie u s ta n n e g o p r z e tw a r z a n ia w im ię in te re s u j u t r a P o lsk i.

Leopold Tom aszkiewiM f nnsAł n a S

a

I

o l

*

(3)

SOBOTA, NIEDZIELA, DNTA 9—10 LISTOPADA 1935 R.

d z ię k i 3 o b w o d o m

PU ILI PS

N i e w y c z e r p a n e ź r ó d ł o r a d o ś c i

4 4 *

M O D E L 1 9 3 6

1

Komisja Międzyministerialna

bada sprawy gospodarcze Pomorza

Ważne obrady w Gdyni z udziałem przedstawicieli handlu, przemysłu, rolnictwa i sfer portowych

Interesantów Portu dr. Kasprowicz, dy­

rektor G dyńskiego Związku Ekspedyto­

rów Portow ych M ichalew ski oraz sekre­

tarz generalny Związku Arm atorów dr.

BierowskL

N a stę p n ie p le n u m w y słu ch a ło obszer­

nego re fe ra tu radcy K om isarjatu Rządu m. Gdyni M alessy, dotyczącego podsta­

wowego zagadnienia rozwoju m iasta Gdyni, a w ięc spraw terenowych, bu­

dow nictw a socjalnego, kom unikacyjno- drogowych, taryf podm iejskich i bezro­

bocia. Z a g a d n ie n ia uprzem ysłow ienia W c zo raj w Izbie Przem ysłow o-H an­

dlowej w Gdyni od b y ła się KONFEREN­

CJA MIpDZYMINISTERJALNEJ KO­

MISJI WSPÓŁPRACY Z SAMORZĄ­

DEM GOSPODARCZYM z p rz e d s ta w ic ie ­ lam i ży c ia gospodarczego o k rę g u izbo­

wego, re p rez en to w an e g o przez Izbę Rol­

niczą i Izbę Przem ysłow o-H andlow ą oraz Izbę R zem ieślniczą.

P ra c e k o n fe re n c ji zo rg an izo w an e zo­

s ta ły w te n sposób, że w pierwszej czę­

ści obrad poruszone zostały spraw y ogól­

ne n a p lenum konferencji, p o p o łu d n iu zaś K o m isja m ię d z y m in is te rja ln a po ­ d z ie liła się n a poszczególne podkom isje, k tó re w y s łu c h a ły p o s tu la tó w ta k p rz e d ­ sta w ic ie li b ra n ż , ja k i p rz e d sta w ic ie li poszczególnych p rz e d się b io rstw z o k rę ­ g u Izby P rzem .-H an d lo w ej.

N a p le n u m k o n fe re n c ji p rz ew o d n i­

c z y ł dyrektor gabinetu m in istra skarbu p. Martin. W o b ra d a c h p le n a rn y c h u cz e­

stn ic z y ł m. i. K om isarz Rządu m. Gdyni mgr. SokóŁ Z e s tro n y Izby Rolniczej po ­ szczególne z a g a d n ie n ia p rz e d s ta w ili pp.

prezes Izby D onlm lrski, p oseł ś lą s k i, s e ­ nator Serożyński, prezes E sden-Tem pski oraz prezes CzarlińskL Z r a m ie n ia Izby Przem .-Handlowej w G dyni w k o n fe re n ­ c ji w zięli u d z ia ł prezes Izby senator Tor, w iceprezesi dr. Kasperowicz, inż. Dzie- dziul, dr. Sm oleń, dyr. Kollat, dyr. Ra- wicz-Szczerbo.

Spraw y obrotu w ew nętrznego refero­

w ał p oseł M archlew ski, spraw y obrotu zagranicznego — dr. Kasperowicz, spra­

wy kom unikacyjne — w iceprezes inż.

Dzłedzlul, spraw y podatkow e — w icepre­

zes dr. Sm oleń i spraw y socjalne — w ice- dyr. CieślińskL W ty ch sam y ch s p ra ­ wach zabierali ró w n ież głos p rz e d s ta w i­

ciele Izby Rolniczej.

W drugiej części o b ra d p le n a rn y c h poruszone z o sta ły p rz e w a ż n ie sprawy, dotyczące portu gdyńskiego, a w ięc za­

gadnienia ad m inistracji portu, z a g a d ­ n ien ia żeglugi, inw estycyj portowych, kolejnictw a w porcie, z a g a d n ie n ia ro­

bocizny w porcie oraz sp ra w y podatko­

wo, celn e i pocztowo-telegraficzne.

W szystkie te z a g a d n ie n ia re fe ro w a li k o ­ lejno pp. dyr. Gieysztor, dyrektor Rady

Lotnik Kingsford Smith zaginał

Singapor, 8. 11. (PAT.) Panuje po­

ważne zaniepokojenie co do losu K ings­

ford Sm itha, który p ow inien już w ylą­

dować w Singapore. Brak o nim w szel­

kich w iadom ości od czasu, gdy opuścił Akyab w Bengalu.

Sprawa prof- Meissnera rozpatrywana bedzie ponownie

P r o k u r a t o r a a p o w l e d z l a ł a p e la c j ą

(r) W arszaw a 8. 11

(tel. wl.) Po ogłosze­

niu wyroku, uwalniającego prof. Meissnera, prokurator M issuna nie zapowiedział ape­

lacji. Zapowieidź taka winna być zgłoszona w okresie 3-dniowym, krążyły jednak po­

głoski,

że w ty m w ypadku p ro k u ra to r z p ra w a ap elacji nie sk o rzy sta

i dopuści do uprawom ocnienia się wyroku.

Tymczasem

w czoraj,

w

o statn im dniu

tego okresu, tuż przed zamknięciem urzę­

dowania w Sądzie Okręgowym wpłynęło

po­

danie zapow iadające apelację.

A zatem spraw a prof. Alfreda Meissnera, który

oskarżony był w zw iązku z trag iczn ą o p eracją na osobie ś. p. D rabika,

znajdzie się jeszcze w Sądzie Apelacyjnym.

R A D JO kupuj tylko u fachowca

n a js ta rs z a firm a w Polsoa 10009

Grimm i Kamieński

GDYNIA, S t a r o w i e j s k a

4 7 O M U sty we wszysUtioh w iększych m iastaoh P o lsk i

Gdyni i wybrzeża z ra m ie n ia Z w iązku F a b ry k a n tó w i P rzem ysłow ców g d y ń ­ sk ich p rz e d sta w ił inż. K rzyżanowski.

W o b ra d u ją c y c h p o p o łu d n iu p o dko­

m isja c h szczególne zainteresow anie k o n ­ cen tro w ało się w kom isji do spraw prze­

m ysłu i handlu ja k rów nież w podko m isji do spraw gdańskich, k tó re j p rz e­

w odnictw o objął dyr. Martin.

N a ra d y gospodarcze z p rz e d sta w ic ie ­ la m i życia gospodarczego o k ręg u Izby P rzem ysłow o-H andlow ej w G dyni trw a ­ ły do w ieczora.

Postulaty gospodarcze Wielkopolski

będą uwzględnione

(o) Poznań, 8. 11. (tel. wł.). M iędzy­

m in is te r ja ln a k o m is ja w ciąg u cało­

dziennego p o b y tu w P o z n a n iu w d n iu w czorajszym w y s łu c h a ła szereg u re fe ra ­ tów u jm u ją c y c h c a ło k s z ta łt a k tu a ln y c h z a g a d n ie ń W ielkopolski.

D r. M artin , p rzew o d n iczący k o m isji, po za p o z n a n iu się z m a te rja ła m i złożył ośw iadczenie, że najżyw otniejsze p osła laty W ielkopolski zostaną uw zględnione w opracow anych obecnie dekretach gos­

podarczych rządu.

Nowa flaga wojenna Niemiec

W o s ta tn i cz w arte k n a stą p iło w N iem czech u ro c zy ste za tk n ię c ie now ych w ojen n y ch flag Rzeszy, k tó ry c h o s ta ­ teczny ry s u n e k zo stał u s ta lo n y przez sam ego H itle ra . Z tej o k azji w y d a ł H it­

le r sp e c ja ln y m a n ife s t do a rm ji, w k tó ­ ry m m ów i m. in .:

tra d y c je daw nej a rm ji, cnoty, k tó re j ą ożyw iały, w zór, ja k i w a m dała.

B arw om R zeszy czarno-biało-czerwo- nej zobow iązani jesteście w iern ie służyć, życiem sw ojem i ś m ie rc ią “.

N a załączonej ry c in ie w idzim y u gó­

r y p o lew ej s tro n ie flagę w o je n n ą Rze-

..■■i, ■■■■■■—

•'«a,« SrifttbittiaMfuM - • v *

„Z d n iem dzisiejszym d aję w sk rz e ­ szonym siłom zb ro jn y m n o w ą flagę w o­

je n n ą Rzeszy.

S w astyka niech w am będzie sym bo­

lem jed n o ści i czystości n a ro d u , sym bo­

lem narodow o -so cjalisty czln eg o św ia to ­ pogląd u , rę k o jm ią w olności i m ocy p a ń ­ stw a.

Żelazny krzyż m a w am p rz y p o m in a ć

szy (c zarn a s w a s ty k a n a b ia łe m tle w kole, głów ne tło czerw one), obok flagę h a n d lo w ą z Ż elazn y m K rzyżem , k tó re j w olno u ży w ać k a p ita n o m sta tk ó w , b y ­ łym oficerom a rm ji cz y n n ej; u d o łu w i­

dzim y p ro p o rczy k o k rę tó w w o jen n y ch oraz flag ę m in is tr a s p ra w w ojskow ych Rzeszy i n aczelnego w odza a rm ji.

Statek „ B a to r y " nie będzie za rekw iro w an y

Oficjalne oświadczenie ambasady włoskie! w Warszawie

W arszawa, 8. 11. (PAT.) A m basada w łosk a w W arszaw ie kom unikuje, że w iadom ość pochodząca z „Berliner T ageb lattu “ a w ielokrotnie przedrukowywa­

na o rzekom ym zam iarze rządu w łosk iego zarekw irow ania statk u „Batory", któ­

ry buduje się w stoczn i w M onfalcone celem u życia go do przewożenia w ojsk w łosk ich do A fryki wschodniej, jest bezpodstaw na.

Marynarka handlow a w łoska n ie potrzebuje zryw ać kontraktu w toku w ykonania, gdyż posiada dostateczną ilość jednostek. Statek „Batory" budo­

w any dla P olski, zostanie oddany P o lsce wedłun umowB-

Ustawa o pełnomocnictwach weszła w życie

W arszaw a 8. 11. PAT). W D zienni­

k u U sta w n r. 81 z d n ia d zisiejszego u k a­

zała się u staw a z dnia 6-go listop ad a br.

o u pow ażn ieniu Prezydenta Rzeczypo­

spolitej do w ydaw ania dekretów.

Za 40 milionów zł wyeksportu­

jemy drzewa do Niemiec

(o) W arszawa, 8. 11. (Tel. wł.) P ol­

sk o -n iem iec k a u m o w a h a n d lo w a p rz e­

w id u je w yw óz drzewa polskiego do Nie­

m iec n a ogólną kw otę 39,2 m il jonów j#

w cią g a roku.

N a jw a ż n ie jsz ą pozycję w tym ekspor­

cie stan o w ić b ę d ą m aterjaly tarta.

Dyr. Czernichowski ob|ql urzędowanie

W arszawa, 8. 11. (Tel. wl.) W csorąj ob jął u rz ę d o w a n ie n o w o m ian o w a n y dy­

rektor gabinetu M inistra Przem . i Han­

dlu b. poseł inż. Czernichowski.

U stęp u jąc y dyr. g a b in e tu P a tek p o ­ zo staje do 1 sty c z n ia 1936 r. na etacie Min. P . i H. z tern, że w m iędzyczasie obejm ie w yższe stan ow iska w któralś z gałęzi przem yśla.

Dwa ciekawe procesy prasowe w Wilnie

(o) W ilno, 8. 11. (Tel. wł.) N a w okan­

dzie S ą d u O kręgow ego w W ilnie znala­

zły się dw ie spraw y, będące echem ostatniej kam panji wyborczej.

W pierw szej sp ra w ie na ław ie oskar­

żonych za sia d ł redaktor „Słowa" S ta n i­

sław M ackiew icz i red. odp. Do bek, o sk arżen i przez p o sła n a S ejm W ła d y ­ sław a K am ińskiego w zw ią zk u z a r ty ­ k u łe m p rzedw yborczym „S ło w a“, który

z a rz u c a ł posłow i K a m iń s k ie m u p o słu ­ g iw an ie się n iew łaściw om i środkam i w

akcji wyborczej. S p ra w a z o sta ła odro­

czona celem p rz e s łu c h a n ia dalszych św iadków .

N a stę p n ie o d b y ła się ro z p ra w a p rz e ­ ciw ko redaktorow i „Knrjera W ileń sk ie­

go" K azim ierzow i Okuliczowi, którego o sk arży ł red. M ackiew icz o zn iesła w ie­

n ie i obrazę. C zynu teg o red. O kulicz m ia ł się dop u ścić w jednym z artyku­

łów w o k re sie przedw yborczym . Red.

M ackiew icz u c z u ł się sp ec ja ln ie d o tk n ię ­ ty u s tę p a m i w sp o m n ian eg o a r ty k u łu , p rz y p is u ją c e m i m u autorstw o ulotek przedwyborczych.

R o zp ra w a trw a ła w czoraj p rzez c a ły

dzień, dziś w p o łu d n ie zaś z a p a d ł w y ­

rok, skazujący red. OkuUcza na 2 ty g o ­

dnie aresztu z zaw ieszen iem 1 łM ut

JU n arw n ju

(4)

i SOBOTA", NTEDETELA, B N I O —10 LISTOPADA i 935 R.

Nakalle zajęte przez Włochów

Zdrajca objął w posiadanie stolice swej prowincji

Paryż, 8. 11. (PAT.) D zisiaj ra n o woj­

ska w łosk ie w kroczyły do M akalle. Abi- syńczycy n ie s ta w ia li pow ażniejszego oporu. K o lu m n y w ło sk ie dokonały ru­

chu okrążającego, przedostając się do Antalo, położonego o 40 kim na połud­

nie od Makalle.

P ra w d o p o d o b n ie w o jsk a ab isy ń sk ie przeciw staw ią się dalszem u posuw aniu się W łochów dopiero przy Amba Alaghi, odległej o 50 k im od M ak alle n a drodze do Dessie, gdzie obecnie m a ją z n a jd o ­ wać się bardzo poważne siły abisyńskie.

Asm ara, 8. 11. (PAT). W o js k a w łoskie za ję ły M ak a lle o godz. 9-ej ra n o . Do m ia s ta w k ro czy ł o d d ział p iech o ty , pod dow ództw em p łk . B roglia oraz żołnierze rasa Gugsy, który w im ien iu W łoch ob­

jął w posiadanie sw ą rezydencję. P a tr o ­ le w o jsk tu b y lczy c h k o rp u s u gen. M ara- v ig n a p o su n ę ły się n a p o łu d n ie i n a w sch ó d od A ksum .

V

Abisyńczycy ogołocili miasto

H a v a s d onosi z R zym u, iż w edle o- trz y m a n y c h ta m w iadom ości, w o jsk a w ło sk ie zasta ły w M akalle obraz nędzy i rozpaczy. K o re sp o n d en ci p ism w łos­

k ic h zgodnie s tw ie rd z a ją , że m ia s to zo­

s ta ło opuszczone przez w szystk ie w oj­

ska ab isyńskie oraz znaczną część lu ­ dności. P rz e d e w a k u a c ją A bisyńczycy m ie li podpalić szereg domów i złupić m iasto.

G robow iec k r ó la J a n a , kościół E n d a M a rja n oraz p a ła c r a s a G ugsy zostały spustoszone. K o re sp o d e n t „L av o ro F a s- c is ta “ donosi, że po z a ję c iu m ia s ta w oj­

s k a w ło sk ie u fo rm o w a ły czw orobok n a g łó w n y m p la c u , poczem w yw ieszono sztandar w ło sk i na forcie i pałacu rasa Gugsy. P o z o s ta li w m ieście m ieszk ań cy , zb liżyli się z daram i do w ojsk w łoskich.

S z la c h ta i d u ch o w ie ń stw o złożyły h o łd poddań czy .

W o jsk a gen. S a n tin i z n a jd u ją się o- b ecn ie p o za m ia ste m , z a jm u ją c m. C hia- f a t i w zgórze E n d a S elassie. L e k k a k o ­

lu m n a z a r ty le r ją o s ią g n ę ła po p o łu ­ d n iu m. D o n g h e a w p o b liżu m. Uxele- cot. W y s u n ię te p a tro le doszły jeszcze b a rd z ie j n a p o łu d n ie, n ie n a p o ty k a ją c n a siły ab isy ń sk ie.

Nawałnica... bomb

Londyn, 8. 11. (PAT.) R e u te r donosi, że podczas b o m b a rd o w a n ia przez sam o ­ lo ty w ło sk ie m ia s ta Daggabur w p ro ­ w in c ji O gaden, zgin ął jeden z najw ybit­

niejszych dowódców abisyńskich Geraz- m ateh Afewerk, dow ódca w o jsk w Dag- g a b u r i b. k o m e n d a n t tw ierd z y w zdo- b y tem dziś przez w o jsk a w łoskie m. Go- ra h a i. W edle d o n iesień R e u te ra , W łosi m ieli zrzucić n a d D a g g a b u r około 1000 bomb, co p o ciąg n ęło za sobą w iele o fia r lu d z k ic h oraz liczne sp u sto szen ia.

Gorahai również padło

Paryż, 8. 11. (PAT.) Z R zym u dono­

szą, że w o jsk a w łoskie zajęły Gorahai w Som ali. Zdobycie tego w ażnego p u n k ­ tu po z a ję ciu u p rz e d n ie m S zillave otw iera W łochom drogę do Harraru.

W sz y stk ie ź ró d ła in fo rm a c y jn e p o d a ­ ją, że po u p a d k u G o rah ai A bisyńczycy cofają się na Daggabur, położone w od­

ległości przeszło 200 kim . n a północ.

W e d łu g w iadom ości ze źródeł a b isy ń ­ skich, ras D esta szybko p o su w a się n a froncie O g adenu w po b liżu g ra n ic y z K e n ia i m in ą ł ju ż Dolo. A rm ja jego s k ła d a się podobno z 200.000 ludzi. Je*

Nowa katastrofa przy budowie kolei miejskiej w Berlinie

Berlin, 8. 11. (PAT). Dziś w p o łu d n ie w ydarzyła się p rz y bu d o w ie now ego t u ­ nelu kolei m iejsk ie j N o rd -S u d k a ta s tr o ­ fa, której ofiarą padło 5 robotników. D a­

ne u rz ęd o w e p o d k re ś la ją , że k a ta s tro f a ta n ie m ia ła g ro ź n y ch n a stę p s tw i że ty l­

ko dw óch ro b o tn ik ó w p rzew iezionych zostało do szp itala. P rzy p o m n ieć n a le ­ ży, iż w k o ń c u s ie rp n ia br. w y d a rz y ła się n iezw ykle poważna katastrofa przy budowie tego sam ego tunelu. B u d o w a tu n e lu p ro w a d z o n a je s t w b ard zo tr u d ­ n y ch w a ru n k a c h lo k aln y ch , gdyż p rz e­

chodzi przez centrum m iasta niejedno­

krotnie pod olbrzym iem i gm acham i.

żeli w iad o m o ść o m a rs z u r a s a D esty po- I gabur, gdzie z n a jd u je się obecnie ras

A M M m r, i rt / i . r . n A n n . v l . . i a A T J * W T . __ . * r „ 1 _ ? J 1 m 9 T

tw ie rd z i się, św iadczyłoby to, że Abi syńczycy z a m ie rz a ją zw rócić się p rz e ­ ciw ko W ło ch o m na sam em południu, gdzie w o jsk a w łoskie z m ie rz a ją k u lin ji G erlogubi—S asab e n eh —D a g g ab u r. Głów­

n y opór A bisyńczyków n a s tą p i pod Dag-

N asibu i tu re c k i d o ra d c a w ojskow y We- hib pasza, k tó ry osobiście k ie ru je b u d o ­ w ą okopów i row ów w celu p o w strz y m a ­ n ia czołgów w łoskich. R as N a sib u za­

ż ą d a n aty c h m ia sto w e g o p rz y s ła n ia p o ­ siłków .

Przeszło milion karabinów ma Abisynia

Asm ara, 8. 11. (PAT.) T u tejsze k o ła w ojskow e stw ie rd z a ją , że stan uzbroje­

nia arm ji abisyńskiej w ostatnich cza­

sach znacznie się poprawił. A bisyńczy­

cy p o s ia d a ją przeszło 1 m iljon karabi­

nów s ta re g o ty p u i 250 m iljonów nabo­

jów. P o z a te m a r m ja a b isy ń sk a p o sia ­ d a 200 arm at m ałeg o k a lib ru oraz k ilk a­

set arm at autom atycznych, w reszcie 35 dział przeciw lotniczych 22 mm.

J t c r & a t m J i o z a k o w v s k i c ^ o — r o z k o s z znan>cón>

kwaskowe orzeźwiające E

1 kg. zt. 4.-

E. W E D E L

W ybuch ■ea kaw y

Oparzony maszynista leży w szpitala

Wczoraj o godz. 14 w pociągu Gdyn** —>

Tczew został silnie poparzony pomocnik maszynisty Adam Piotrowski.

Postawił on na kotle bańkę z kawą, aby się zagrzała. Gdy

m

chwilę później sięgną«

po bankę,

n a stą p ił w ybuch

wskutek silne­

go nagrzania się paTy i cała

w rząca zaw ar­

tość oblała P iotrow skiem u tw arz.

Epilog sensacyjnej afery

' toruńskiej

Łdw ard Stefanow icz s k a z a n y n a 3 la ta w ięzien ia

Wczoraj przed Sądem Okręgowym w To­

runiu odbyła się sensacyjna rozprawa prze­

ciwko głośnemu aferzyście toruńskiemu, znanem u przemysłowcowi, właścicielowi Zakładów Cłrromolitograficznych i D rukar­

ni Edwardowi Stefanowiczowi i jego praco­

wnikowi Romanowi Krajewskiemu.

Trybunałowi karnem u przewodniczył wi­

ceprezes Sądu Okręgowego p. sędzia Krup­

ka, wotowali sędziowie Dorsz i Czamański, oskarżał w iceprokurator p. Wałecki. K ra­

jewskiego bronił adw okat p. Herdegen, Ste­

fanowicz bronił się sam.

W dniu 24 sierpnia ub. roku Stefanowicz zgłosił się sam do prokuratora Sądu Okrę­

gowego w Toruniu, przyznając się, że

w la ­ tach od 1931 do połowy 1934 dopuścił się fa ł­

szerstw a 156 w eksli n a ogólną sum ę 87.249

zł. i 90 gr.

na szkodę kilku instytucyj ban­

kowych i kilkunastu pryw atnych zakładów przemysłowych, m. in. Banku Polskiego w Toruniu na 35.000 zł., K. K. O. m. Torunia na 24.000 zł. i Thorner Vereinsbank n a 23.000 zł.

W następstwie tego zeznania osadzono Stefanowicza w więzieniu karno-śledczem i zaczęto prowadzić dochodzenie. Okazało się, że prócz fałszowania weksli Stefanowicz od dłuższego czasu fałszował księgi i bilanse swego przedsiębiorstwa.

Pomocnikiem aferzysty przy fałszowaniu weksli był jego kuzyn i pracownik drukar­

ni Roman Krajewski, który m. in. wypełnił Bankowi Polskiemu niezgodny z prawdą kwestjonarjusz o dochodach Stefanowicza.

Afera Stefanowicza ze względu na osobę fałszerza wywołała w Toruniu i na calem

Z I O Ł A Z G d f i 4 J A A C U D r a L A U C R A

r e g u l u j ą . t o t ą d e Ą , u s u w a j ą o b s t r u k c j ę

Hołd prochom bohatera walk niepodległościowych

Pogrzeb Al. Sulkiewicza w Warszawie

W arszaw a,

8. 11. (PAT). Dziś odbyły się w W arszawie uroczystości żałobne

złożenia zwłok śp. A leksandra Sulkiew icza w m a u ­ zoleum n a cm entarzu w ojskow ym na Po­

w ązkach.

Aleksander Sulkiewicz, jeden z najwybitniejszych działaczy niepodległo­

ściowych

poległ w 1916 ro k u

w walkach le­

gionowych na W ołyniu jako sierżant 5 pułku piechoty Leg. Polskich.

Ekshum acja zwłok odbyła się w dniu 7 bm.

w Piasecznie

w pow. kowelskim, poczem trum nę ze zwłokami przewieziono do W ar­

szawy.

W uroczystościach pogrzebowych wzięli udział prócz rodziny śp. sierżanta Sulkie­

wicza, członkowie Rządu z p. premjerem M arjanem

Z yndram ‘Kościalkow skim ,

m ar­

szałek Senatu

P ry sto r,

marszałek Sejmu

Car,

generalicja z generalnym inspektorem sił zbrojnych gen.

Rydzem Śm igłym

i wiele innych osobistości oficjalnych.

Na placu M arszałka Piłsudskiego odbyła się uroczystość

dekoracji tru m n y orderem

„V irtutl M ilitari“.

Czoło konduktu ustaw i­

ło się frontem do grobu Nieznanego Żołnie rza. Dekoracji dokonał generalny inspektor sił zbrojnych gen. Rydz-Śmigły. W chwili dekorowania trum ny przez generalnego in­

spektora sił zbrojnych orkiestra odegrała hymn narodowy. Sztandary pochyliły się,

Następnie kondukt wyruszył ul. Wierz­

bową, pl. Teatralnym i Bielańską

n a cm en­

ta rz wojskow y n a Pow ązkach.

„Tango śmierci w Budapeszcie

Piec samobójstw przy dźwiękach niesamowicie melancholijnej m elodii

(r)

B udapeszt,

8. 11. (teł. wł.) Od dwóch tygodni miasto znajdowało się pod wpływem pięknej, ale niesamowicie melancholijnej melodji tanga, zatytułowanego

„O statnia niedziela“ i

wzruszającej jego treści.

W jednym z dancingów, gdy orkiestra zagrała „Ostatnią niedzielę“,

m łoda p a ra w ychyliła kielichy szam pana z trucizną.

Przy dźwiękach tego samego tanga

zastrze­

lili się w pew nej re sta u ra c ji dw aj m ło­

dzieńcy.

Onegdaj

d y rek to r jednego z banków b u ­ dapeszteńskich zastrzelił się przy głośniku,

gdy nadawano to samo tango; oprócz tego usiłowały otruć się dwie kobiety również przy dźwiękach „Ostatniej niedzieli“, n ada­

wanej przez radjo.

Wiadomość

o

tragicznej śmierci dyrekto­

ra banku skłoniła ostatecznie dyrekcję po­

licji

do w ydania zakazu g ran ia tan g a „O- s ta tn ia niedziela“ i sprzedaw ania p ły t g ra ­ m ofonowych

z tern tangiem.

Żydzi woźnicą = Polaka

Główny sprawca skazany na 10 lat więzienia

(o) B iałystok, 8. 11. (Tel. wł.) P rz e d ty m sam y m k o m p letem sędziow skim , k tó ry ro z p a try w a ł sp ra w ę o z a jśc ia a n ­ tyżydow skie w G rodnie, to czy ła się roz­

p ra w a o za jśc ia w M arcinkańcach pod G rodnem p rzeciw ko Żydom R ubinowi Jacuńskiem u, M owszy Sosnow iczow i i L ejb ie K obrow skiem u. o sk a rż o n y m o

śm iertelne pobicie w oźnicy W iiolda M arkiewicza, k tó ry w s k u te k o d n iesio ­ n y ch o b rażeń zm arł.

S ąd po 2-dniow ych ro z p ra w a c h ogło­

sił w yrok, k tó reg o m ocą Jacuński sk a­

zany został na 10 la t w ięzienia, Sosno- wicz i K obrow ski zaś za u d z ia ł w bójce n a 3 l a t a w iez ie n ia k a ż d y

Pomorzu zrozumiałą sensację, gdyż

cieszył

się on zawsze powszechnem zaufaniem,

w

życiu publicznem odgrywał

b.

poważną

rolę

— przez długie la ta był ra d cą m iejskim , po­

tem rad n y m m iejskim , przew odniczącym Zw iązku Pracodaw ców , prezesem A kcji K a­

tolickiej, K om itetu bndowy kościoła C hry­

stu sa K róla n a M okrem w T oruniu, w icepre­

zesem Kurkowego B ractw a Strzeleckiego, mężem zaufania U rzędu Ubezpieczeń Spo­

łecznych, cenzorem B an k u Polskiego, preze­

sem LOPP, członkiem R ady P a ra fia ln e j n a Mokrem, K orporacji Kupców C hrześcijań­

skich i t. p.

To też wytłumaczonem jest, że wczoraj już na pół godziny przed rozpoczęciem roz­

prawy sala Sądu Okręgowego w Toruniu wypełniła się po brzegi.

Na wstępie rozprawy Stefanowicz przed­

staw ia przebieg dokonywanych przez siebie fałszerstw. Opowiadając wpada chwilami w spazmatyczny płacz. Do winy się przyznaje, weksle fałszował, chcąc uratować swe przed­

siębiorstwo przed bankructwem, a upadło­

ści nie chciał zgłosić, bo na to nie pozwalała mu jego ambicja kupiecka.

Oskarżony Krajewski przyznaje, iż żyro- wał Stefanowiczowi weksle, ale nie wiedział że były fałszywe. Pozatem robił co mu chle­

bodawca kazał, gdyż opór groził m u u tratą posady.

Zkolei zostali przesłuchani świadkowie Piotr Karwowski, małżonkowie Anna i Jan Kocankowie i Ostojski, wszyscy pracownicy zakładów Stefanowicza, oraz dyr. Banku Polskiego w Toruniu p.

P ra u ziń sk i

i zaprzy­

siężony rewizor ksiąg p. W acław Kasprzy- kowski, jako biegły.

Najwięcej obciążyły oskarżonego Stefano­

wicza zeznania biegłego.

Po zamknięciu przewodu sądowego

za­

brał głos p. w iceprokurator W ałecki. Pod­

kreślił on, że n a początku przypuszczano, iż Stefanowicz dlatego oddał się w ręce sprawiedliwości, by ponieść zasłużoną karę za dokonane przestępstwa. Z czasem jednak przekonano się, że

nie a k t sk ru ch y , a spry- tn y m anew r, obliczony n a pobłażliw ość S ą­

du kierow ał aferzy stą w chw ili, gdy się

przyznawał do fałszerstw.

Dalej oskarżyciel zanalizował całą dzia­

łalność Stefanowicza. Główną uwagę zwró­

cił na fakt, że

oskarżony p ia stu ją c y wiele odpow iedzialnych stanow isk, n ad u ży ł z a u ­ fania, k tó rem go ogól obdarzał,

a tern sa­

mem zajmowane stanow iska wykorzystywał dla osiągnięcia korzyści m aterjalnych. Na zakończenie p. prokurator zażądał wyso­

kiego w ym iaru kary.

Stefanowicz, broniąc się sam, przedsta­

wia dowody, że już wpłacił 81.000 zł. na rachunek strat, które wyrządził i prosi o niski w ym iar kary.

Adwokat p. Herdegen, broniący

K raje­

wskiego, udowadniał, że

jego k lien t był ty l­

ko narzędziem w rę k a c h Stefanow icza i

dlatego poprosił o wyrok, uw alniający

K ra­

jewskiego od winy i kary.

Po blisko godzinnej naradzie Sąd

w y­

dał wyrok, którego mocą

Stefanow icz zo­

s ta ł skazany n a 3 la ta w ięzienia, pozbaw ie­

nie p raw obyw atelskich i honorow yoh na 4 la ta i n a zw rot kosztów sądow ych.

K rajew skiego Sąd uw olnił od w iny 1 k a ry , ^ i

Cytaty

Powiązane dokumenty

wiek nie czujemy się powołani do tego, aby z radą o zachowanie większego spokoju zw racać się także do społeczeń stwa żydowskiego, czynimy to jednak, gdyż

pitału w produkcji jest bardzo niewielki. — Szkodliwa działalność obcego kapitału stała się już publiczną tajemnicą w Polsce... Polska polityka społeczna nie mogła oprzeć

d* Alea jednak odnosi się do tego twierdzenia z pewną rezerwą i uważa, że tylko już człowiek przygo­.. towany na śmierć może w chwili agoąji myśleć o Tym, przed

Dnia 2 lutego po południu odbyło się w Strzelnicy przedstawienie i eabawa dla dzieci, urządzone staraniem Referatu Opieki nad Mat­. ką i

Dyżurujący oficer może momentalnie ogień w zarodku ugasić, przez wpuszczenie do zagrożonego pożarem pomieszczenia dwutlenku węgla, zwanego niesłusznie kwasem węglowym,

nich ł cieszą się tam wielką popularnością, wobec tego Monopol zdecydował się sp rze­.. dawać je w całym kraju. Na

Już pierwszy transport pomarańcz stał się przedmiotem tych spekulacyj, dzięki czemu pomarańcze w sprzedaży detalicznej sprzedawane były znacznie drożej, niż spodziewać się

,,Nasuwa się przeto samo przez się coraz bardziej życiowa i głośna jedyna droga po­.. żyteczna dla tej młodzieży i niesłychanie do niosła dla przyszłości naszego