• Nie Znaleziono Wyników

Polemika św. Ireneusza z gnostykami o Bogu : część II : Ireneusza refutacja nauki gnostyków o Bogu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Polemika św. Ireneusza z gnostykami o Bogu : część II : Ireneusza refutacja nauki gnostyków o Bogu"

Copied!
135
0
0

Pełen tekst

(1)

Władysław Śpikowski

Polemika św. Ireneusza z gnostykami

o Bogu : część II : Ireneusza refutacja

nauki gnostyków o Bogu

Collectanea Theologica 14/3-4, 389-522

1933

(2)

POLEMIKA Ś W . IRENEUSZA Z G N O ­

STYKAMI O BO GU .

II. CZĘŚĆ.

IRENEUSZA REFUTACJA NAUKI GNO STY KÓW O BOGU. A ) Kontrargumenty z tradycji.

N auce g nosty k ó w o B ogu przeciw staw ia biskup lyoński sw oją naukę, a w łaściw ie nie tak bardzo sw oją, jak nauk ę t r a ­ dycyjną K ościoła. Ireneusz bow iem jest przedew szystkiem m ę­ żem tradycji. C hw ali się, że w sw ym m łodym w ieku s łu c h a ł w Azji P olik arp a, i p odk reśla, że teg o ż -nauka zgadza się z nauką ap o sto lsk ą. P o w iad a o nim, że „uczył zaw sze to, co p rzejął o d ap o sto łó w , oo też K ościołow i przekazał, oo jedyną je s t p ra w ­ d ą “ 1). M ów i d alej: „T ak sam o też św iadczą w szystkie K ościoły w Azji i dotychczasow i n astęp cy P o lik a rp a “ 2). W dalszym cią­ gu Ireneu sz stw ierdza, że nauka P o lik a rp a streszczona je st w li­ ście teg o ż do Filipjan, „z k tó reg o w szyscy dobrej w oli i dbali 0 sw e zbaw ienie m ogą się dow iedzieć o charakterze jeg o w iary 1 o n auce p ra w d y “ 3).

K onstatuje też Ireneusz identyczność nauki P o lik a rp a z n au ­ ką K ościoła efeskiego, gdzie p rzeb y w ał Jan A p o sto ł aż do cza­ só w T r a ja n a 1).

0 III, 3, 4. 2) Ibid. 3) Ibid. 4) Ibid.

(3)

A le oo w ażniejsza, że nauka K ościołów azjatyckich, szcze­ g ólnie P o lik a rp a, z k tó reg o nauk Ireneusz g łó w n ie czerpał sw ą w iarę, zgadza się z tym K ościołem , z którym w szystkie innd K ościoły n a całym św iecie zgadzać się muszą, t. j. z K ościołem rz y m sk im 5). W ykazuje n a w e t na p o d staw ie n iep rzerw an ej su k ­ cesji episkopó w rzym skich nieskażoność w iary trad y cy jn ej. K oń­ czy ten dow ód tem i sło w y : „T akim to porządkiem i tak ą su k ce­ sją d o szła w Kościele ap o sto lsk a trad y cja i n au k a o p raw d zie aż do naszych czasów*, 1 to je st n ajlep szy dow ód, że jed y n ą i tą sam ą życiodajną w iarą je st ta, k tóra zachow ała się w K ościele o d a p o sto łó w aż do teraz, i k tórą K ościół jako p raw dziw ą p rz e­ kazuje“ 6).

Na innem m iejscu Ireneusz stw ierd za pow szechność, a za­ razem jed ność nauki trad ycyjnej K ościoła. „K ościoły w G erm a- h j i 8) nie w ierzą, ani nie nauczają inaczej, ani też K ościoły w H iszpanji, ani C eltó w , ani W schodu, ani E giptu i Libjt, ani ow e położone w sercu ś w ia ta “ 9). Jak słońce ośw ieca cały św iat, ta k jedna w iara ośw ieca w szystkich w iernych. A tra d y c ja je st niezm ienna. Żaden biskup, choć p ierw szo rzęd n y krasomów'- ca, n ie dorzuci do niej nic now ego, a choć s ła b y w słow ie, nic jej n ie u jm ie 10).

D la Ireneusza stw ierd z o n ą w ięc rzeczą jest, że w Kościele istnieje s ta ła i niezm ienna trad y cja, a kiedy szuka przyczyny te ­ g o faktu, znajduje, że sam Duch Św ięty czuwa nad jej czysto­ ś c ią 11), i że jej nieskażoność za g w ara n to w an ą je s t z ludzkiej s tro n y n iep rz erw an ą sukcesją ep iskopó w po poszczególnych K o­ ściołach, zw łaszcza w Kościele rzymskim .

- Jak wdelką s iłę argum entacyjną m a d la Ireneusza trad y c ja, w ynika ze słó w je g o : „Je śli się te j re g u ły trzym ać będziem y, to chociaż o n i w iele rozm aitych rzeczy praw ią, łatw o im jednak! udow odnim y, że zeszli z dro g i praw 'dy“ . D la Ireneusza bowdem

6) III, 3, 2. W k w estji prym atu k o ś c io ła r zy m sk ieg o p orów n aj X . W ł.

Ś p ik o w s k i, L’ E g l i s e d a n s s. I r é n é e , str. 76—98.

6) III, 3, 3. ’) I, 10, 2.

8) C h odzi o p ro w in c ję g a llo -r z y m s k ą tej sam ej n azw y. 9) W yrażen ie to o zn a c za P a le s ty n ę .

10) I, 10, 2.

(4)

tradycja, zachow ana w K ościele, je st auto ry tetem , stanow czo w iększym od a u to ry te tu W alen ty n a czy M arcjona. Kto się trzy ­

m a te g o au to ry te tu , ten zgóry już m usi posiadać praw dę.

„G dzie bow iem Kościół, tam i D uch B oży; a gdzie Duch Boży, tam K ościół i w szelka łaska. Duch zaś je st p ra w d ą “ 12). P rz e ­ ciw nie, k tó rzy nie trzym ają się nauki kościelnej, ci „nie m ają w nim (w D uchu p raw d y ) udziału, nie karm ią się przy p ie r­ siach m atk i n a życie, ani czerpią z czystego zdroju, w y p ły w a ­ jącego z ciała C hrystu so w eg o , ale „kopią sobie p o d ziu ra w io ­ ne cystern y w dołach ziem i“ (Jer. 2, 13) i piją z b ło ta ze p su ­ tą w o d ę “ 13).

W y starczy w ięc dla Ireneusza, że ktoś w swej nauce o d d a ­ la s ię od nauki katolickiej, by tern sam em udow odnić, że tak i nie m oże głosić praw dy, ale błąd. S tąd jego ostre w yrażenia, że h eretycy „uw łaczają praw d zie i kaleczą nau k ę K ościoła“ 11), że kłam ią i bają, że z w o d z ą 15) i t. p.

Ireneu sz tedy , stając na m ocnym gru ncie trady cji, nie m oże zgadzać się z g nostykam i i w nauce o B ogu. K ościół katolicki g ło si bow iem zup ełn ie inną naukę o Bogu. T o też raz po ra z b iskup lyoński w swej polem ice z gno sty kam i p rzeciw staw ia błęd o m gnostyckim zw ykłą re g u łę w iary katolickiej, k tórą w p lata w sy stem y gnostyckie.

I tak, kiedy w yłożył nau k ę P tolem eusza, uw aża n arazie za w ystarczające p rzeciw staw ić je j naukę trad y c y jn ą K ościoła. W ym ieniam y tu tylko to, oo się o d n o si do B oga. P o w ia d a 16) : „K ościół zaś, choć rozsian y po całym św iecie aż do krańców zie­ mi, o d e b ra ł o d a p o sto łó w i ich uczniów w iarę w jedn ego B oga, w szechm ocnego Ojca, k tó ry stw o rz y ł niebo i ziem ię, i m orze i w szystko, oo się weń zn ajd u je; i w jed n eg o C h ry stu sa Jezu­ sa, Syna B ożego, w cielonego dla naszego zbaw ienia, i w D u­ 12) III, 24, 1: „Ubi enim E c cle sia , ibi et Sp iritu s D e i; et ubi S p iritu s D e i, illic E c c le s ia et o m n is g r a tia “.

13) Ibid. “ ) к 27, 4.

,5) II, 19, 2: „ O m n es q u icu m q u e ta le s su n t, o t io s o s se r m o n es in a u res h om in u m im m itten tes, a s s is te n t in ju d icio , ration em reddituri d e h is, q u ae v a n e co n jeceru n t et m entiti su n t a d v e r su s D e u m “. — II, 11, 2: „M ultifaria p h a n ta s ia “ ; II, 28, 6: „Irrationabititer in flati, au d aciter in en errab ilia D ei m y ­ steria scire v o s d ic itis “.

(5)

cha Sw., który przez p roroków o g łasza ł p lany B oże“ . A więc, K ościół katolicki w ierzy tylko w jed n eg o B oga najw yższego, !k tó ry je st zarazem Stw orzycielem św iata. Jezus je s t Jego Sy- inem, a Duch Sw. o g ła sz a ł w Starym T estam encie cały plan Boży.

T ak sam o po w ykładzie nauki M arka przytacza Iren eusz katolicką re g u łę w ia r y 17). „M y zaś trzym am y się re g u ły p ra w ­ d y : Je st jeden B ó g w szechm ogący, który w szystko stw orzy ł

przez sw oje Słow o, i p o w o łał rzeczy z niczego do bytu...

W szystko więc sta ło się bez w yjątku, i w szystko uczynił O jciec przez Syna, czy to rzeczy w idzialne, czy to rzeczy zm ysłow e i um ysłow e, czy rzeczy czasow e, w e d łu g p ew neg o planu , czy d łu g o trw a łe i wieczne, nie czasem przez aniołów , ani przez ja ­ kieś siły odłączone o d Ennoji, albow iem B ó g z teg o nic nie p otrzebuje. Ale przez Słow o i przez sw eg o Ducha, w szystko uczynił i uporząd ko w ał, w szystkiem rządzi i w szelkim rzeczom u dziela bytu. O n uczynił św iat, składający się z w szystkiego, On u k ształto w a ł człow ieka, O n jest B ogiem A braham a, Bogiem Izaaka i B ogiem Jakóba. N ad nim niem a innego Boga, ani p o ­ czątku, ani mocy, ani P lerom y. On jest Ojcem P ana naszego J e ­ zusa C h ry stu sa “ .

Z d aw ało b y się, że Ireneusz kopje będzie łam ał w o b ro n ie n ajw yższego B y th o sa a niszczyć D em iurga. Ale w łaśn ie p rz e ­ ciwnie, z pow yższych jego słó w w ynika, że dla Ireneusza je d y ­ nym najw yższym Bogiem je s t ten, k tó ry stw o rzy ł św ia t; je s t nim w ięc D em iurg, a w szystkie w łaściw ości przyp isane B ytho- sow i, należy zastosow ać do D em iurga.

W ciągu dalszych w yw odów znajdujem y też cudow ny w y ­ raz w iary sam ego Ire n e u s z a 18). „1 ja też w ołam do C iebie, P a ­ nie, B oże A braham a, Boże Izaaka, Boże Jakóba i Izraela, k tó ry

jesteś O jcem P an a naszego Jezusa C hrystusa, Boże, któ ry

z w ielkości m iłosierd zia tw eg o raczyłeś dać się w śród n as p o ­ znać, k tó ry stw o rzy łeś niebo i ziemię, któ ry panujesz nad w szy st­ kiem, k tó ry jesteś jedynym i praw dziw ym B ogiem , n ad którym Iniema innego B oga, udziel nam przez P ana naszego Jezusa C h ry stu sa rów nież panow ania D ucha Ś w ięteg o !“

Ireneusz w ierzy, jak uczy go Kościół, że B óg stw o rzy ł w szy stko z niczego przez sw oje Słow o i Ducha Sw., a nie użył

O к 22, l. I8) III, 6, 4.

(6)

d o teg o ani żadnej m aterji istniejącej, ani jako narzędzi an io ­ łów lub innej niższej siły. Ten B óg stw o rzy ł ab so lu tn ie w szy st­ ko. O n p rzem aw iał w Starym T estam encie przez p atrjarchó w i p rorok ów , On też jest Ojcem Jezusa. O bok n iego ani ponad nim nic nie istniało.

T ak w ięc Ireneusz w sw ych kontrarg u m en tach przeciw gno- stykom n a pierw szem m iejscu staw ia dow ód, zaczerpnięty z tr a ­ dycji. T o zarazem w skazuje na źródła, z których g n ostycy i ort sam czerpali sw oje pojęcia o B ogu. O n czerpał z trad y cji, a oni w ym yślili, sfabrykow ali, skom binow ali sobie system- now y, czyli że czerpali z w łasnej fantazji i indyw idualności. P od tym w zg lę­ dem Ireneusz po w iad a te znam ienne s ł o w a 19) : „K tórzy o d łącz a­ ją się o d nauki K ościoła, o skarżają św iętych p re zb iteró w o n ie­ znajom ość rzeczy, n ie zw ażając w cale, o ile w ięcej w a rt je s t czło­ w iek pobożny, choć nie znający się na rzeczach, o d bluźnierczego i n iem ąd reg o sofisty. Takim i zaś są w szyscy heretycy, którzy w ierzą, że znaleźli coś więcej niż praw dę. Idąc za powyższemi. naukam i, kroczą po rozm aitych i różnorodnych i g łu pich d ro ­ gach i m ają rozliczne zdania o tych sam ych rzeczach; jako śle p ­ cy są w iedzeni przez ślepych. S łusznie też w padają w u k ry tą jam ę niew iadom ości, poniew aż zaw sze szukają, a n ig d y praw dy nie z n a jd u ją “ .

B) Kontrargumenty filozoficzne. I. Filozofja samorzutna.

Jakk olw iek w samej trad y cy jn ej nauce K ościoła Ireneusz znajduje najw ażn iejszy k o n trarg u m e n t przeciw b łęd n ej nauce g n o sty k ó w o B ogu, jak zresztą i w ogóle, i p rzyjm uje ją taką, \ jak je s t, z całą p ro sto tą, to jed n ak nie przeszkadza m u, b y zasta­ now ić się i rozum ow o nad danem i, zaczerpniętem i z tradycji. T ak w ięc i Iren eusz p rzed zierzg n ął się w g nostyka, ale w d o ­ brym sensie, gdyż nie przekształca m aterjału trad y cy jn eg o w e­ d łu g w łasnych pom ysłów i bujnej fan tazji, ale obraca się w r a ­ mach zdro w eg o rozsądku.

O dróżnić tu m ożna Ireneusza, filozofa o zdrow ym i trzeź­ wym rozsądku, filozofa sam orzu tn eg o i n atu ra ln eg o od filozo­ fa uczonego, badającego p ro b lem y z głębokich ich p o d staw .

(7)

N auka gnostyków o B o g u w ydaje się jeg o zdrow em u um y­ słow i tak n iep ra w d o p o d o b n ą, sztuczną, zaw ikłaną i w yszukaną, a n aw et p o p ro stu g łup ią, że Ireneusz nie m oże pow strzym ać się o d ironicznych uw ag. T ak więc pierw szą b ro n ią teg o człow ieka m yślącego jest ośm ieszenie przeciw ników . I w tern tk w i pew ien

rodzaj argu m entacji sam orzutnej, nieprzem y ślanej na sp osób

uczony i w ram ach ścisłej dialektyki. Jest to o bu rzenie z ro d z a­ ju afektów prim o prim i, pierw sza reakcja zdrow ego rozum u, d o czego potem później dołączą się logiczne, dobrze o dw ażon e dow o dy. N ieraz i sam i o d ra zu n a p ierw szy w idok nazyw am y ooś pięknem , nie zdając so b ie spraw y , na czem p o leg a to p iękno , z czego o n o w ypływ a, na jakiej zasadzie nazyw am y to pięknem . A jed n ak późniejsza re flek sja p o tw ierd z a p ierw szy nasz sąd.

T ak też zaw iłość, sztuczność nauki gnosty kó w o B o g u w y­ w ołuje w Ireneuszu przy niektórych punktach m o m entalną i s a ­ m orzu tn ą reakcję, w yrażającą się w zgryźliw ej ironji. W sk azu je to też, jak b ardzo Ireneusz p rz e ję ty by ł i p rz ep ełn io n y nauką tradycy jną. Już nie m oże doczekać się dokończenia w yk ład u nauki gnostyckiej, ale w sam em jej trakcie w p lata sw e s a rk a ­ styczne u w agi.

P rzytoczym y n ajcharakterysty czniejsze m iejsca z po m in ię­ ciem już w ielu innych, drobniejszy ch uw ag, do których Ireneu sz je st bard zo pochopny. Kiedy o p isu je naukę w alen ty n jan , w e ­ d łu g której z łez E nthym esisy p o w sta ła m a te rja w ilg o tn a, z je j śm iechu w zięło początek św iatło , a z lęku i zam ieszania w sze l­ kie ciała stałe, Ireneusz ironicznie ciągnie dalej20) : „A le i ja p ra g n ę przyczynić się nieco do ich płodności. P oniew aż w idzę, że n ie k tó re w o d y są słodkie, jak źró d ła, rzeki, deszcze i t. p.,„ sło n ą zaś je st w oda m orska, przypuszczam , że w obec te g o nie w szystkie w ody p o w sta ły z jej łez; w szakże łzy są ty lk o sło ne. S tąd bez w ą tp ien ia tylko sło n e w ody pochodzą z łez. P o niew aż zaś o n a m u siała w iele borykać się i walczyć, m yślę, że ró w n ie ż się pociła. Stąd w edle ich arg u m en to w an ia należy w nioskow ać, że źró d ła i rzeki i jakiekolw iek inne w ody sło dk ie p o w stały z jej p otu. Nie m ożnaby bow iem pojąć, jak z łez, k tóre przecież są jed n ej jakości, m o g ły p o w stać rów nocześnie w ody i sło ne i sło d k ie. Łatw iej w ięc pojąć, jak jed n e p o w sta ły z łez, a dru g ie

(8)

z potu. P oniew aż w św iecie znajdują się jeszcze w ody i ciepłe i żrące, trzeb a ci w ym yślić, co czyniąc i z jakiego członka ona to w ydobyw a. T akie w nioski zup ełn ie od pow iad ają ich a r g u ­ m entacjom ".

Ireneusz w ięc tutaj, przyjm ując sp osób arg u m en to w an ia

przeciw ników , d op ro w adza ich ad absu rd u m . Jeśli w ięc tak w jednym punkcie argum entują, słusznie przypuszczać m ożna, że i cała ich tnauka o B o g u o p a rta je st z konieczności na k ru ­ chych podstaw ach. Z resztą i Ireneusz tę sam ą m yśl w yraża, kiedy m ów i, że „nie p o trze b a w ypić całego imorza, chcąc poznać, czy w oda jeg o je s t sło n a. T ak też z ja k ie jś fig u ry g lin ian ej, ale po w ierzchu bronzow anej, ab y w ykazać glinę, tylko m ałą cząstkę p o trzeb u je k to ś zd jąć“ 21).

D ru g ie teg o rodzaju m iejsce znajdujem y po w y kładzie ja- g iegoś sław n e g o m istrza, k tó ry w ym yślił now ą czw órkę : M one- tes-H en o tes, M onas-H en, którym te nazw y ów g no sty k sam n a­ dał. W te d y Ireneusz czyni tę u w a g ę 22) : „C hyb a nic nie s ta ło b y na przeszkodzie, g dy by ktoś inny w tym sam ym przedm iocie w y ­ n a la z ł im iona w sp o só b n a stę p u ją c y : Istn ieje jak iś P roarche, królew ski, niep o jęty , jakaś m oc nieosobow a, kulająca się wciąż n ap rzó d . Z tą m ocą istn iała inna moc, któ rą nazyw a K orbalem . I z tym K orbalem połączona jest inna moc, k tórą nazyw a P ró ż­ nią. K orbal i Próżnia, tw o rząc jedną całość, w ydali, nic nie w ydając, ow oc w idzialny, jad aln y i sło d k i, k tó ry to ow oc nosi n azw ę O gó rka. I z tym O górkiem połączona je st siła te j sam ej isto ty , k tó rą n azy w a M elonem . Pow yższe te s iły : K orbal i P ró ż­ nia, O g ó re k i M elon w yd ali na ś w ia t re sztę tłu m u zw arjow a- nych O g ó rk ó w W a le n ty n a “ . T utaj w ironiczny sp o só b w ykazuje całą dow olność i fantastyczność gno sty k ó w w tw o rzen iu nazw d la eonów .

W trzecim przykładzie, jaki podajem y na ironję Ireneusza, a u to r chce w ykazać sprzeczności w nauce M arka. T enże bow iem tw ierdzi, że A letheja p o d o b n a je s t do ciała ludzkiego, którego członki tw o rz ą rozm aite gło sk i alfa b etu greckiego. Tym czasem Ireneusz, p o w ołując się n a h isto rję, tw ie r d z i23), że przecież li­ te ry greckie m uszą być późniejsze od sam ej A letheji. „K tóżby

(9)

n ie o b u rz y ł się na m arn eg o w ynalazcę podobnych nędznych k łam stw , widząc, jak to A leth eja p rzero b io n a zo stała na b a ł­ w ana i oblep io n a literam i a lfa b e tu ? N iedaw no o d eb rali G recy, jak m ów ią, o d K adm osa n ajp ierw szesnaście liter, n a stęp n ie w ciągu czasu w ynaleźli sam i n ajp ierw aspiraty, a potem p o ­ d w ójne lite ry ; w reszcie m iał P alam edes dodać długie głoski. Nim w ięc to się stało u G reków , czyż nie b yło A le th e ji? “

W dalszym ciągu w ym ienia Ireneusz całą litan ję innych sprzeczności M a r k a 21). „K tóż bow iem m oże znieść tw oją Sigę, plecącą g łu p stw a, która nazyw a po im ieniu tego, k tó reg o n a ­ zw ać nie m ożn a; w ypow iada tego, k tó reg o w ypow iedzieć nie m ożna; objaśnia tego, k tó ry je st niezbadany. P raw i ona, że ten, k tó re g o nazyw asz niecielesnym i niew idzialnym , o tw o rz y ł u sta i w y d a ł n a św iat Słow o, jakoby coś ze złożonych isto t żyjących. I to Słow o, p o d obne Ojcu i rów nież niew idzialne, m a się s k ła ­ dać z trzy d z iestu g ło sek i czterech sylab... I któż zachow ać zdoła cierp liw ość, g d y ty zam ykasz w figurach i liczbach, raz 30, raz 24, raz 6, S tw orzyciela i budow niczego w szystkich rzeczy i tw o ­ rząceg o Słow o B oże! G d y ty go potem rozd zielasz n a cztery sy la b y i trzydzieści g ło sek ! G d y P an a w szechrzeczy, k tó ry w zm ocnił niebiosa, ściągasz do liczby 888, jakoby b y ł p o d o b n y d o alfa b etu ! G dy Ojca, któ ry w szystko obejm uje, a sam przez n ik o g o n ie je s t objęty, ro zk ładasz na czwórkę, ósem kę, dzie­ siątk ę i dw unastkę! G d y dokonując pow yższych m ultyp lik acyj, p ra g n ie sz w ypow iedzieć to, co w e d łu g tw eg o w łasn eg o zdania w Ojcu je s t niew yp ow iedzialnem i niepojętem ! I k tó reg o n a ­ zyw asz bezcielesnym i n ieistotnym , tem u fabrykujesz m aterję i isto tę z m nóstw a liter, pochodzących jedne z d ru g ich !...“

M y liłby się, ktoby sąd ził, że Ireneuszow i w tych uszczyplir w ych uw agach chodzi tylk o o w yśm ianie przeciw ników . Są one raczej częścią in teg ra ln ą szerzej zak rojon ego p lanu stra te g ic z ­ neg o przeciw ko gnostykom . W pierw szej księdze nie chodzi m u tak b ard zo o filozoficzne zbijanie w y w odów gnostyków , ile o zw ykłe przed staw ien ie ich system u. D otąd bow iem nie dosyć d o k ład n ie poznano naukę gnostyków . Z pow odu teg o nie m iano pewlności, czy dany pu n k t oni uczyli rzeczyw iście tak, a nie inaczej. Tym czasem Ireneusz, p o stara w szy się o lepszą znajom ość

(10)

nauki gnostyk ów , w y ło ż y ł,ją , jak sam pow iada, z całą s ta ra n ­ nością. C el, jaki mu przyśw iecał przy tej pracy, w yraził w sło ­ w ach: „T rium fem n ad nim i i zupełnem zw ycięstw em je st o d ­ krycie ich n a u k i“ 25).

M yśl Ireneusza je st ta, że nie po trzeb a w daw ać się we w ła ­ ściwe zbijanie przeciw ników rozm aitem i kon trarg um entam i, sk o ro ich nauk a, d ok ład nie przed staw io n a, sam a się potęp ia. Już sarno w yjaw ienie d ogm atów gnostyckich, dziw nych i w oczach Ire­ neu sza śm iesznych, w ykazanie ich niestałości, rozm aitości sy s te ­ m ów , rozlicznych sprzeczności stan o w ią d ostatecznie b ro ń sam o ­ bójczą d la tak ieg o system u. Stąd tłum aczą się pilność Ireneusza, a b y w szy stk o dok ład n ie opisać, i tro sk a, by w ykazać już w s a ­ mym w ykładzie sprzeczności rozm aitych nauczycieli, a nie na ostatiniem m iejscu te u w agi ironiczne, które w tem o św ietlen iu n ie są niczem innem , jak w łaśn ie w ykazaniem niedokładności i sprzeczności w nauce gnostyków .

Z am iarem zdaje się p ierw otnym było, jak się rzekło, sam o

w yjaw ienie ukrytych n ao g ó ł nauk gnostyków . Ale zczasem

p rzy szła Ireneuszowd m yśl, żeby je rów nież i zwalczać. N a końcu pierw szej książki p o w ia d a 26), że już w ielką rzeczą je st w y tro p ić sied zib ę dzikiego zw ierza, aby się zabezpieczyć przed jego ni- szczycielskiem i napaściam i, ale zaraz dodaje, że „n ietylk o po k a­ żemy ci bestję, ale zew sząąd będziem y ją ra n ić“ . I o tó ż to „ ra ­ n ie n ie “ n a stę p u je w d ru g iej książce, ta k iż na w stęp ie tej d ru g iej książki n ad a je sw em u dziełu ty tu ł: „W yjaw ienie i o b alen ie fa ł­ szyw ej n a u k i“ 27).

Kontrargumenty filozoficzne: II, filozofja naukowa.

Ireneusz jest nietylko filozofem sam orzutnym , ale rów nież naukow ym . Do tego , co m u się na p o d staw ie zdrow ego rozum u w y d aw ało zgóry błędnem , dochodzi tera z reflek sja naukow a, k tó ra sta ra się p ierw szy sw ój sąd uzasadnić głębszem i filozo- ficznem i dow odam i. C zęść ta obejm uje całą d ru g ą książkę jeg o dzieła.

!5) I, 31, 3. ie) Ibid.

2!) II, P rzed m , 2: „Q uapropter qu od s it e t d e te c tio et e v er sio se n te n ­ tia e ip so ru m , o p e r is h u iu s c o n scrip tio n em ita titu la v im u s“.

(11)

1. Metoda filozoficzna Ireneusza.

W a rto tu, nim przystąpim y do om ów ienia w łaściw ych filo ­ zoficznych arg um en tó w Ireneusza w nauce o B ogu, zastanow ić się n ajp ierw nad jeg o zasadam i ro zsąd n eg o rozw ażania św iata, czyli p o p ro stu nad jego pojęciem o stosun ku rozum u do w iary.

Z g ó ry trzeb a uznać, że B ó g w ie w szystko, a człow iek ty lko m inim alną część. „N iechże człow iek pom yśli, że je st niezm iernie m niejszym o d B oga, że ty lk o w m ałej części o d e b ra ł łaskę (zn a­ jom ości rzeczy), że nigdy nie m oże rów nać się z Bogiem , ani Mu n ie będzie podobnym , i że nie b id z ie nigdy p o siad ał znajom ości dokładnej w szystkich rzeczy, jak B ó g “ 28). P rzyczynę w idzi Ire­ neusz w tym , że B ó g je s t wieczny, a człow iek stw orzo ny . „O ile w ięc je s t m niejszy ten, któ ry dzisiaj się s ta ł i m a początek, od teg o , k tó ry nie jest stw orzony i zaw sze je s t ten sam , o ty leż będzie o n oo do w iadom ości i znajom ości w szelkich przyczyn m niejszy o d tego, który w szystko stw o rz y ł. N ie jesteś, człow ieku, n iestw o rz o n y , ani nie istn ia łe ś z B ogiem razem , jak w łasn e Jego ■Słowo, ale ty, któ ry dla bezgranicznej jeg o dobroci w ziąłeś te ra z początek, ty pow oli uczysz się o d Słow a plan ó w B o ga,

k tó ry cię stw o rz y ł“ 29).

Istn ieje w ięc w ielka przepaść co do n atu ry sam ej m iędzy n iestw o rzo n y m B ogiem a stw orzonym człow iekiem . W k o n se­ kw encji w ięc każdy będzie m iał sw ó j w łasn y zakres w iedzy. G d y b y człow iek chciał przekroczyć ram y swej m ożliw ości i n ie ­ jako w cisnąć się w obręb Boży, w ted y trzeb a stw ierdzić, że w y ­ b ieg a poza sw oją n atu rę i s ta je się nierozsądnym . „Z achow aj w ięc jakiś p orządek tw o je j w iedzy, a n ie w ynoś się p o n ad s a ­ m ego B og a, zapoznając, oo je s t dla tw o jeg o dobra, boć przecież n ig d y G o nie przew yższysz. Nie szukaj teg o, ooby m o gło być nad D em iurgiem , bo nic nie znajdziesz. N iezbadany bow iem jest tw ój Stw órca, i n ie u daw aj, jak o b y ś G o całego zm ierzył, jako- byś p rz esze d ł przez całe Jego stw orzenie, jakobyś p rzen ik n ął całą Jeg o głębokość, szero k o ść i długość. Nie szukaj nad Nim innego Ojca, bo nie w ym yślisz go, ale stan iesz się w b re w sw ej w łasnej natu rze nierozsądnym . A je śli jed n ak trw a ć zam ierzasz w tem m niem aniu, p opadniesz w g łu p o tę “ 30).

(12)

Już inawet w rzeczach doczesnych człow iek uznać m usi sw oją nied osk o n ało ść. Nie w szystko pojąć może, ale m usi zosta­ w ić p ew ne w iadom ości rzeczy ziem skich B ogu. „N iejed no krotnie w iele rzeczy, k tó re p o p ro stu leżą przed naszem i nogam i, a mam na m yśli rzeczy na tym świecie, których się dotykam y, jakie wi­ dzim y, k tó re s ą z nam i, nie w chodzą w zakres naszej w iedzy, ale zostaw iam y je w iedzy B o żej“ . Ireneusz w ylicza kilka p rzy ­ k ładów , k tó re naonczas sp ra w ia ły tru d n o ść w zrozum ieniu ich przyczyn, i ta k : jaka je s t przyczyna w ylew u N ilu, o d la ty w a n ia na jesień p tak ó w i p o w ro tu ich na w iosnę, o d pły w u oceanu, co jest za oceanem , w jaki sposób tw o rz ą się deszcze, błyskaw ice, pio runy, chm ury, m gły, w ia try i tym podob ne rzeczy, gdzie się g rom adzą śniegi, g ra d y i p o dob ne rzeczy, jak p o w sta ły chm ury, a jak m gły, jak a je s t przyczyna p rz y ro stu i ubytku księżyca, jaki je s t p o w ó d różnicy w ód, m etali, kam ieni i tym podobnych rzeczy. „W tych w szystkich rzeczach m y m ożemy pochlubić się w ielom ów nością, szukając przyczyny, ale całą p ra w d ę zna ty lk o sam B ó g “ 31).

Z d aw ało b y się n a p ierw szy rz u t oka, że Ireneusz tutaj p o ­ w ażnie się pom ylił, bo w łaśn ie um y sł ludzki w szystkie te przez nieg o w yliczone tajem nice p rzy ro d y dziś jed n ak zd o łał o d sło n ić i w niknąć w ich przyczyny. A zatem zasada, po staw io n a przez niego, b y łab y n ie a k tu a ln a i błęd na. Jednakże i dzisiaj jeg o za­ p a try w a n ie nie trac i na w arto ści, bo choć tam te zagadki ro zw ią­ zane, któżby nie chciał przyznać, że i dzisiaj całe sto sy p ro b le ­ m ów g n ęb ią u m y sł ludzki, k tó ry się w nich gub i bez znalezienia praw d y . C zęsto, m usim y stw ierdzić, o p ieram y się n a h ip o te ­

zach, ale do absolu tnej p ra w d y nie dotarliśm y. M im o w ięc

w szystko, zasada Iren eusza o ograniczonym zakresie w iadom ości ludzkiej w rzeczach ziem skich n ie traci w aloru , ale o d n o si się d o w szystkich czasów.

Jeśli w ięc już w iele rzeczy ziem skich n ie w chodzi w zakres w ied zy ludzkiej, ta k arg u m en tu je d alej Ireneusz, cóż dziw nego,

31) II, 28, 2: „Quandoquidem etiam eorum , quae ante pedes s u n - d ic o au tem qu ae su n t in hac creatura, q u ae et contrectantur a n o b is et v i­ dentur et su n t n o b is c u m - m ulta fugerunt nostram sc ien tia m , e t D e o h a ec ip sa c o m m ittim u s. O portet enim eum pro o m n ib u s p ra ecellere... In h is om n i­ b u s n o s qu ideni lo q u a ce s erim u s, req uiren tes c a u s a s eoru m , qui autem ea fa c it s o lu s D e u s , v e rid ic u s e s t “.

(13)

że „to sam o nam się zdarza p rzy rozw ażaniu rzeczy ducho w ­ nych, niebieskich i objaw ionych“ 32). T o je s t i m usi być fak tem zupełnie norm alnym . „P oniew aż jesteśm y m niejsi o d S łow a B og a i Jeg o Ducha, d lateg o też b raknie nam należytej w iedzy o Jego tajem nicach“ 33). Uznać w ięc m usim y już zgóry naszą n iezd o l­ ność zrozum ienia rozm aitych rzeczy nadziem skich.

W takim razie nie p ozo staje człow iekow i nic w ięcej, jak z całem zaufaniem i pełnem uznaniem przyjąć naukę o bjaw ioną, jaką czerpiem y z Pism a św., bo „P ism a są doskonale, jako że są p o w iedziane przez Słow o B o g a i Jego D ucha“ 34), i jaką przek azał nam K o śc ió ł35). O na jest, jak w yraża się często Ire ­ neusz, „ re g u łą p ra w d y “ 33). I tej re g u ły p ra w d y należy się trz y ­ mać, w ziąć ją za kierow niczkę w sw ych b adaniach i nie o d s tę ­ pow ać o d niej na k r o k 37). W te d y w sw oich rozw ażaniach na- pew no nie zbłądzim y, w ted y „dom swój zbudujem y na m ocnej,

silnej i pew nej skale, a takiej b udow li łatw o nie m ożna

o b a lić “ 33).

K to zaś w ten wyżej w skazany sp osób badać będzie ta je m ­ nice nadziem skie, ten lepiej zbliży się do B oga, a n aw et w oczach Ireneusza człow iek pro sty , w m iłości szukający B oga, g ó ru je nad in telig entny m . „Lepiej w ięc i. pożyteczniej uchodzić za nie­ uka, albo m ało in telig en tn eg o , ale przez m iło ść zbliżać się do B oga, aniżeli mieć się za uczonego i w ielce dośw iadczonego,

a rów nocześnie, fabrykując innego B oga Ojca, znaleźć s ię

w liczbie bluźnierców B oga. S tąd też i P aw e ł w o ła ł: „N au ka 32) Ibid.: „Et non e s t m irum , si in sp ir itu a lib u s et c o e le s tib u s et in h is q u ae hab en t revelari, hoc patim ur n o s “.

33) II, 28, 2: „ N o s autem secu n d u m quod m in ores su m u s et n o v is s im i a V erbo D ei et Spiritu eiu s,, secu n d u m h o c et sc ie n tia m ysterioru m e iu s in d ig e m u s “,

34> Ibid.: „Scripturae qu idem p erfecta e su n t q u ip p e a V erbo D e i e t Spiritu e iu s d ic ta e “.

3S) Por. III, 11, 9; III, t, 1; III, 5, 1: „T rad ition e igitur q u ae e s t ab a p o s to lis s ic s e h ab en te in E c c le s ia et p erm an en te apud n o s “.

3S) II, P rzed m ., 2; II, 19, 8; II, 25, 1; III, 11, 3; III, 16, 1; 5; IV, P rzed . 2; 3.

37) Por. V, 20, 2. II, 28, 1 : „ H a b en tes itaq u e regu lam ip sa m veritatem et in ap erto p o situ m de D e o te stim o n iu m , non d e b e m u s per q u a estio n u m d e c lin a n te s in a lia s atq u e a lia s a b s o lu tio n e s eiic er e firm am et veram d e D e o s c ie n tia m “.

(14)

nadym a, a m iło ść buduje (1 Kor. 8, 1). Lepiej je s t nic w ięcej nie znać, jak ty lk o Jezusa C h ry stu sa, Syna B ożego,... aniżeli sub teln o ściam i i dystynkcjam i rozm aitych kw estyj w paść w bez­ bożność“ 39).

A zatem w o ln o rozum ow o badać tajem nice Boże, by leb y n ie zm ieniać re g u ły w iary. Ireneusz naw et w spo m niał o takich, k tórzy rzeczyw iście oddaw ają się głębszym rozw ażaniom , a le k tó rzy też sto ją n a fundam encie nauki katolickiej. W ylicza tam ro zm aite kw estje, n ad którem i się zastan aw iają, ale nie m ają oni bynajm niej p re te n sji, by w szystko zrozum ieć. Ireneusz p ow iad a, że tu n a le ż y zastosow ać sło w a A p o sto ła : „O g łębokości b o ­ gactw , m ądrości i w iadom ości Bożej ! jako są n ie o g a rn io n e są d y Jego i n ied o ścig łe dro g i J e g o !“ (Rzym . 11, 33) 40).

Z d aw aćb y się m ogło, że Ireneusz bądź co bądź tro ch ę z p o ­ g a rd ą o d n o si się do filozofji, co też potw ierd zić zd aw ałb y się jego sp o só b w yrażania się na innem m iejscu o filozofach w o g ó l­ n o ś c i41). A le należy czynić tu pew ną dystynkcję. Nie lubi Ire ­ neusz filozofji czystej, że tak pow iem y, p ogańskiej ; zato o dn osi się przychylnie, jak w ynika z pow yższych jeg o zasad, do filo ­

zofji o św iecon ej wyższem św iatłem p ra w d y o b jaw io n ej. I sam przek ształca się w e filozofa uczonego, gdzie o d g ry w a ro lę n a d e r w ażną ra tio fide illum inata, jakbyśm y dzisiaj p ow iedzieli. Z atem chodzi tu o filozofję w szerszem znaczeniu.

T e a rg u m e n ty Ireneusza jako filozofa św iadom ego niezm ier­ nie w iele, bodaj czy nie najw ięcej rzu cają ś w ia tła n a je g o p o ­ 39) II, 26, 1. D o takich k w esty j Iren eu sz z a lic z a : jaki c el i plan B o g a w o b e c lu d z k o śc i; d la c z e g o B ó g j e s t c ie rp liw y w o b e c grzech u ; d la c z e g o ten sa m B ó g u c z y n ił rzeczy , jed n e d o c z e s n e m i, dru gie w ie c z n e m i, je d n e n ie - b ie sk ie m i, d ru g ie z ie m sk ie m i; jak B ó g u k a za ł s ię prorokom w ro zm a ity ch p o s ta c ia c h ; d la c z e g o B ó g z a w a rł z lu d z k o śc ią w ię c e j p rzym ierzy, i jaki każ­ d e g o charakter; d la c z e g o B ó g za m k n ą ł w s z y s tk o w n ie d o w ia r stw ie , a b y p otem z m iło w a ć s i ę nad w s z y s tk im i; d la c z e g o S ło w o B o ż e sta ło s ię c ia łem i c ie r p ia ło ; d la c z e g o d o p ier o na k oń cu c z a s ó w n a stą p iło p rz y jście S y n a B o ­ ż e g o ; jak ie s ą r zeczy o s ta te c z n e ; d la c z e g o B ó g n a ro d y o d rzu co n e u c z y n ił w s p ó łd z ie ć m i, w s p ó łto w a r z y s z a m i i w s p ó ln ik a m i ś w ię ty c h ; jak c ia ło śm ier­ te ln e p r z y o b lec ze n ie ś m ie r te ln o ś ć ; jak „ n i e - lu d “ sta ł s ię „ m o im - lu d e m “.

40) Ibid.

41) Iren eu sz k w a lifik u je filo z o fó w jak o a te u sz ó w , np. II, 14, 2. „O m n e s qui D eu m ignorant, et qui dicuntur P h ilo s o p h i“. P or. II, 14, 4 ; 7; 13, 10. R az ty lk o n a z y w a P la to n a p o b o żn iejsz y m od g n o s ty k ó w (III, 25, 2), a le n a inn em m ie js c u traktuje g o z p og a rd ą (II, 33, 2).

(15)

jęcie o B ogu, gdyż doro bek ten nazyw ać m ożna ow ocem jeg o osobistej pracy, oczyw iście w y w ołanej błędn em i naukam i g n o ­ styków . O bjaw ia się tu taj rów nież jeg o b y stry a zarazem g łę ­ boki um ysł, tudzież jeg o su ro w y i logiczny sąd.

2. Same kontrargumenty filozoficzne Ireneusza.

P oznaw szy m eto d ę filozoficzną Ireneusza, przystępujem y te ­ raz do sam ych k o n trarg u m en tó w filozoficznych, jakie Ireneusz p rz eciw staw ia naukom gnostyków o B ogu. N ie zbija on ich n auki n a o g ó ł w e d łu g każdorazow ej te o rji poszczególnych n a ­ uczycieli, ale w y b iera w sp ó ln e ich b łęd y i zbija jed en za d ru ­ gim . Zazwyczaj p ro ced u ra jeg o p o leg a na krótkiem p rz e d sta ­ w ieniu tezy gnostyckiej, a n astęp n ie na w ykazaniu niem ożliw o­ ści i sprzeczności nauki g n o sty k ó w z pu nktu w idzenia ro zu m o ­ w ego, przyczem raz po raz w yjaśnia po zytyw nie sw o je s ta n o ­ w isko.

a) Kwestja Boga Stworzyciela.

Ireneusz rozpoczyna sw oje filozoficzne w yw ody o d p rz e­ ciw staw ie n ia się tem u, oo w y d aw ało m u się najw iększym b łę ­ dem . Sam p o w iad a : „S łuszną rzeczą jest, aby rozpocząć p ierw szy i najw ięk szy rozd ział o d B o g a Stw orzyciela, k tó ry uczynił niebo, ziem ię i w szystko, oo się n a nich znajduje, a k tó reg o o n iw s w e m b lu ź n ie rstw ie nazyw ają ow ocem H isterem y. T rzeb a w ykazać, że nic nie istnieje, ani nad nim, ani p o d niim, że za niczyjern p o ru ­ szeniem , tylko z w łasnej w oli i m y śli uczynił w szy stk o ; p rz e ­ cież O n sam je s t B ogiem , sam P anem , sam Stw orzycielem , sani O jcem , sam obejm ującym w szystko i sam dającym w szystkim b y t“ 42). A w ięc a u to r zapow iada o m ó w ienie n a pierw szem m iejscu k w e stji B oga Stw orzyciela. D zieli się on a jed n ak na kilka części.

Niem ożliwość dualizmu.

P ierw szą tezę g no sty k ó w streszcza Ireneusz bardzo krótko w jednem p y ta n iu : „Jakże m o głaby istnieć po nad D em iurgiem

(16)

jak aś inna P lerom a, jakiś początek, jak aś inna p o tęg a albo inny B ó g ? “ 43). Innem i s io w y : Jeśli D em iurg je st Bogiem , to jakże m oże istn ieć o b o k niego inny B ó g ?

P rag n iem y tutaj pow tórzyć, cośm y już w yżej krótko zazna­ czyli, że dla Ireneusza najw yższym B ogiem je s t ten, k tó ry stw o ­ rz y ł niebo i ziem ię, a k tó reg o gnosty cy nazyw ają D em iurgiem . Ireneusz w ięc chce udow odnić, że poza nim n ie istnieje ani P le ­ rom a, ani inne siły, p o n ad nim niem a B y th o sa, k tórego gn osty cy w e d łu g Ireneusza b ezp o d staw n ie sob ie w ym yślili, i ze poniżej n iego niem a żadnej próżni, ani cienia.

Ireneu sz czepia się pojęcia P lerom y, czyli pełności. B ó g jest p e łn ią w szystkiego. W sw ej nieskończoności m usi w szystko obejm ow ać, a n ie m oże być przez n ik o g o objęty. Jeślib y poza B ogiem jed n ak coś istn iało , niezależnie o d N iego, w tak im razie B ó g n ie o b ejm o w ałb y w szystkiego, a do Jeg o pełn ości b ra k o ­ w a ło b y M u w łaśn ie tego, oo je st poza N im ; nie będzie w ięc p ełnością, czyli B o g ie m 44).

R ów nież będzie ten B óg, objęty przez ooś innego, m usiał m ieć początek, śro d ek i koniec. Jeśli koniec będzie n a dole, to p oczątek Jeg o będzie u góry, a z w szystkich stro n b ędzie m iał granice. T ak w ięc B ythos w alentynjan i d obry Bóg M arcjona b y łb y o d czegoś odgraniczony, w czemś zaw arty i zam knięty, o ra z o b ję ty przez to, co je s t n a zew nątrz. A po niew aż to, co za­ w iera i obejm u je, m usi być w iększem o d za w arteg o i o b jęteg o , p rzeto w ła śn ie to zew nętrzne, jako w iększe, je s t Panem i B o ­ g ie m 45).

G n o sty cy dalej uczą, że w yższa b łąk ająca się s iła w y p a d ła p o za P lerom ę. M ożna w dw ojaki sp o só b p rzed staw ić so bie to, co je st poza P lerom ą, albo tak, że ono obejm uje P lerom ę, a sam a P lero m a znajduje się w środku, a lb o też, że o w a kraina je s t d a­ leko o d d zielo n a od P lerom y. W pierw szym w ypadku p o w ra ­ cam y do teg o, że P lero m a je st o b ję ta przez to, co je s t poza nią,

4:l) II, I, 2: „Q uem adm odu m enim poterit su p er hunc a lia P len itu d o au t Initium aut p o te s ta s aut a liu s D e u s e s s e ? “.

44) Ibid.: „Si autem extra illu m e s t aliq u id , iam non om nium e s t P le ­ rom a n eq u e co n tin en t o m n ia “.

45) Ibid.: „Q uon iam id qu od c o n tin et, e o qu od con tin etu r m a iu s e st; q u o d au tem m a iu s e st, id et firm iu s e s t e t m a g is D o m in u s ;-e t qu od m aiu s e s t et firm iu s e t m a g is D o m in u s, höO 'erit D e u s “.

(17)

-co w ychodzi n a to, że P lero m a w rzeczyw istości nie je st p e ł­ nością. A w drugim w ypadku m u si być jakaś p rzestrzeń, o d ­ dzielająca te dw ie rzeczy od siebie, i ta będzie jako by w sw em ło n ie o b ejm o w ała i P lero m ę i to, oo je s t poza nią, m usi w ięc

być w iększa, i w tedy znow u w szystkie trzy dziedziny będ ą

m iały początek, środek, koniec i granice na w szystkich s tro ­

nach 46).

Jeśli M arcjon przyjm uje dw óch B ogów , to w ted y znow u o w a p rzestrzeń , dzieląca ich o d siebie, będzie w iększa o d o b u,

a ta przestrzeń znow u będzie m usiała być od gran iczo n a ze

w szystkich stro n, z czego w ynika, iż przyjąć trzeb a niezm iernie w ielk ą liczbę bogów . Z re sztą n iep ew n ą jest, oo znaczy na dole, a oo u góry. T ak więc nad B ythosem trzeba w ym yślić innego B oga, n a d nim drug iego, nad tym trzeciego i tak w n ie s k o ń ­ czoność 47).

Jeśli m a już istnieć w iele bogów , to każdy m usi być o d g ra ­ niczony i P anem w sw oim zakresie. Żaden nie p ow inien się w trącać do działu d ru giego, n p . stw arzać gdzieindziej, aniżeli w sw oim o b rę b ie , by go n ie p o sądzono o chciw ość i n ie s p ra ­ w iedliw ość. G d yby tak było, to też każdy zajm ow ałby w s to ­ sun k u do całości tylko m alutką część, a w ted y nie m ó g łb y m ieć p re te n sji do ty tu łu „w szechm ocnego“ , zw iązanego ściśle z p o ­ jęciem B o g a 48). Z atem lepiej pow iedzieć, że istnieje jed en Bóg, w szystk o obejm ujący, któ ry też w sw ojej w łasn ej dziedzinie, a nie poza sobą, z w łasnej w oli w szystko stw arza.

T ak w ięc Ireneusz na p o d staw ie filozoficznego pojęcia

o B o g u jako pełności n ieo g arn iętej i obejm ującej w szystko, oraz jako p o tęg i w szechm ogącej u d o w o d n ił niem ożliw ość d u a ­ lizm u, a tem sam em , że istnieć m oże tylko jeden i jed y n y B ó g, że poza Nim nic istnieć nie m oże, że On m usi w szystko obej­ m ow ać, a n ie m oże być o bjęty przez nic, ani nikogo.

B óg sam Stworzycielem świata.

D ru g a teza gnostyk ów brzm i, że św iat został stw o rzo n y przez aniołów , w zględnie jednego D em iurga, k tó ry je s t też (aniołem, i że to stw orzenie m iało n astąp ić bez w oli B ythosa.

4'>"h7 i, 3. O U, 1, 4.

(18)

Ireneusz p rz ed staw ia rozm aite sp o so b y tłum aczenia tego, k tó re jed n ak w szystkie są niem ożliw e.

Jeśli an io ło w ie stw o rzy li ten piękny św iat, i to bez pozw o­ len ia B y th o sa, to w takim razie o n i sam i są potężniejsi od By- th o sa, a o n sam okazuje się jako n ie d b a ły o to, oo s ię dzieje w jego o b rę b ie , сгу źle czy dobrze. A teg o n ik t nie pow ie o czło­ w ieku intelig en tnym , by tak p o stęp o w a ł, a tern m niej o B o g u 49).

Jeśli uw zg lęd ni się teren, w którym anioło w ie stw arzali św iat, m uszą gnostycy o dpow iedzieć, że działo się to, albo poza o b ręb em B oga, w te d y B óg jest o b ję ty tern, oo je s t poza nim, alb o też w w łasnej jeg o dziedzinie, a w ted y b y niem ądrze było tw ierdzić, by B óg nie w iedział, co się w około niego dokonyw a, i to w dodatku przez anio łó w i Jem u p o d le g ły c h 50). A gdy pow iedzą, że w w łasnym o b rębie i z w iedzą B oga, to w tedy przyczyną ostateczną stw orzenia nie będą aniołow ie, ale sam a w o la Boża. Stw orzycielem ted y nazyw ać należy teg o , który p rz y g o to w a ł n arzęd z ia stw o rzen ia, obojętnie, czy to b ęd ą n arzę­ d zia dalsze i po średn ie, czy bliższe i bezpośrednie. Iren eu sz ilu stru je to n a dw u przykładach. P o w stan ie p aństw a, albo ja ­ k iegoś d zieła przypisuje się tem u, k tó ry p o ło ży ł fulndam enty do w szy stk ieg o , oo później d o p iero dokończono; nie siek iera albo p iła je st ostateczną przyczyną ścinania lub k rajan ia drzew a, a le ten, k tó ry zro bił te przyrządy. W naszym w ypadku w ięc an io ­ łow ie n ie są przyczyną stw orzenia, m ogą być najw yżej n arzę­ dziam i, ale je s t nią ten, któ ry s tw o rz y ł anio łów , jako tych, k tó ­ rzy m ieli stw arzać św iat w e d łu g jego w oli i za jeg o w ie d z ą 51). A le, jeśli chodzi o B oga, — tak rozum uje Ireneusz — to On w cale n ie p o trzeb o w ał, na sp osób ludzki, żadnych narzędzi. B ó g je st w szechm ogący; jak pom yślał, tak też w szystk o m ocą sw ej w o li w y k o n ał sam, bez p ośred ników . „ B ó g sam em słow em w szystko stw o rz y ł i uczynił“ 52). — „G okolw iek się s ta ło , On uczy n ił sw ojem niestrudzonem sło w em “ 53). Inaczej nie

można-49) U, 2, i. 50) II, 2, 2.

51) II, 2, 3: „S ic igitur iu ste se c u n d u m illorum ration em P a ter om nium d ic etu fabricator hu iu s m undi e t non a n g eli n eq u e a liu s q u is m un di fabri­ cator praeter illu m , q u i fu it prolator, et p rim u s c a u sa fa c tio n is h u iu sm o d i p r a e p a r a tio n is e x is t e n s “.

>*) » , 2, 4.

(19)

b y p ogodzić teg o z w łaściw ością m ajestatu B ożego, któ ry p rze­ cież do stw a rz a n ia rzeczy nie potrzeb u je żadnych o rg a n ó w , bo całkiem w ystarcza Mu Jeg o słow o. Tutaj na po tw ierd zen ie b ez­ p o śre d n ie g o stw arzan ia przez B o ga, Ireneusz cytuje kilka m iejsc z P ism a ś w ię te g o 54).

A zatem sam B ó g stw o rz y ł w szystko sw ojem słow em . I jeszcze w inny sposób u d aw ad n ia Ireneusz, że św ia t nie b y ł stw forzony przez innych, ale przez B o g a sam ego. On je st b o ­ w iem tym , któ ry św iat tak w ym yślił, a kto w ym yślił, je st też stw orzycielem . Św iat m iał być w e d łu g gn o sty k ó w stw o rzony , nie w duchow ej Plerom ie, ale poniżej niej, w m iejscach p ró ż­ nych i niekształtnych. W ied ział P raojciec ooś o tej p ró ż n i? Jeśli nie w iedział, w ted y nie je s t w szystkow iedzący, a gn ostycy sami nie p o tra fią pod ać żadnej przyczyny, dla k tó rej ta p ró żn ia tak d łu g o p o zo stała nieużyteczna. A jeśli w ied ział o tern, że w tern m iejscu p o w stan ie św iat, to też o n je s t sp ra w cą jego , a nie kto inny, b o o n sam ta k p o m y ś la ł55).

O sta tn ie zdanie w ym aga jeszcze pew n ego w y jaśn ien ia. „S ko ro B ó g p om y ślał, to też s ta ło się to , co pom yślał. N ie je st bow iem m ożliw e, żeby jeden p om yślał, a d ru g i uczynił to, co tam ten w sw ern w nętrzu p o m y śla ł“ 56).

G n o sty cy rów nież na to zdanie się zgadzali, tylk o że n a­ tra fia li n a pew ne trudności, o których i Ireneusz w iedział. M ia­ now icie chodziło o to, czy B ó g p o m y ślał sobie św iat w iecznym , czy czasow ym . Jeśli p o m y ślał wiecznym , w ted y m u siał św iat stać się też wiecznym , czemu jed n ak zaprzecza dośw iadczenie. Jeśli p o m y ślał św iat czasowym , to w ted y rzeczyw iście takim się też s ta ł, ale w takim razie treść m yślenia B oga, albo sam o m y śle­ n ie B o g a zaw ierało b y ooś czasow ego i znikom ego, co też je st niem ożliw e. T o też w łaśn ie gnostycy, by ujść obu tru dno ścio m , przyjm ow ali dw a św iaty, jeden w ieczny i duchow y, jakim g o B ó g też po m yślał, a d ru g i czasow y i znikomy, k tó ry pochodzi nie o d B oga, ale o stateczn ie o d u p a d łe g o eona.

Ireneusz w praw d zie is to ty rzeczy nie dotyka, gdzie chodzi, że n a w e t ooś przem ijającego m oże być przedm iotem od w iecznej m yśli B oga. D la n ieg o pew nem jest, że św iat m u siałb y się stać

51) II, 2, 5. (Jan 1, 3; P s ., 32, 9, w z g l. 148, 5 ; G en ., 1, 1; Ef., 4, 6)· 55) II, 3, 1: „Ip se fe c it ea m , qui etiam p raeform avit eam in s e m e t ip s o “. " ) II, 3, 2.

(20)

takim , jakim go B óg m iał w m yśli, czy wiecznym , czy czaso­ wym. A jeśli św iat je s t w e d łu g dośw iadczenia jed n ak czaso­ wym, to w ted y n ap raw d ę uczynił go ten, k tó ry go tak po m yślał, albo jak g n ostycy chcą, „św ia t ten m usiał być przed obliczem Ojca, p rzynajm niej w e d łu g Jego idei, złożony, zm ienny i p rz e­ m ijający “ 57), choć w ykonany przez innych. Ale i teg o o sta t­ n ieg o przyjąć nie po trzeba, bo je śli B ó g tak św iat p om yślał, jakim je st, to też g o d n y je s t B oga, by Bóg sam w ykonał sw oją m yśl. B lu źn ierstw em w ięc je st tw ierd zić z gnostykam i, że Bóg dla w yk on an ia sw ojej m yśli zrodził w sw oim łonie „p ło d y błędu i ow oce n iew iadom ości“ , k tó re b y m iały Jego m yśli w y k o n a ć 58).

Niem ożliw ość próżni i niew iadom ości.

M ow a o próżni n asu n ęła Ireneuszow i sam ą kw estję istn ie­ n ia próżni. Skąd pró żn ia? — tak się pyta. — Jeśli pochodzi o d B yth o sa, to, jako od n ieg o pochodząca, m usi być jem u co do n a tu ry p odobna, i eonom, którzy rów nież od B y th o sa pochodzą. P oniew aż g n o sty cy nie m ów ią, że p ró żn ia m a razem z tam tym i n a tu rę pneum atyczną, to też Ireneusz o d w ra ca całą rzecz, m ó ­ wiąc, że w takim razie B ythos i eonow ie są do próżni podo bn i, czyli, że są próżnym i. D ru g a p o zo stała altern aty w a, że p różn ia sam a z siebie się w zięła, w tym w ypadku m usi przynajm niej oo do czasu być p o d o b n a B yth o so w i, t. zn. m usi być wieczna, a naw et, zdaniem Ireneusza, i daw niej istniejąca o d eonów , bo tych d o p iero później taki P tolem eusz, taki H erak leo n i inni w ym yślili 59).

G n o sty cy m ogą znaleźć inny jeszcze w ybieg, aby utrzym ać sw oją próżnię. O to m ogą tłum aczyć, że w cale nie chodzi tu 0 lo k aln e po łożenie teg o, co nazyw ają „w ew n ątrz“ i „zew n ątrz“ P lerom y. M a to się rozum ieć w sp o só b oderw an y o w iadom ości 1 niew iadom ości. W szystk o zatem dzieje się w P lerom ie, k tó ra ob ejm u je w szystko, a św ia t zo stał stw o rz o n y w ob ręb ie, należą­ cym do Ojca, przez D em iurga a lb o aniołów . W takim razie, po w iad a Ireneusz, dzieło niew iadom ości t. j. stw o rzo n y św iat

5!) Ibid.: „Aut in p ra esen tia P a tris v o lu it e s s e secu n d u m m e n tis c o n ­ c ep tio n em ta lem , et c o m p o situ m et m utab ilem et tra n seu n tem “ .

58) Ibid. 50) II, 4, 1.

(21)

znajduje się w obrębie w iadom ości, jak o b y jaki pu nkt w o b rę ­ bie koła, albo plam a na tunice. A cóż to w ted y za B yth os, który ścierpi w sw oim o b rę b ie p lam ę? Nie pow inien był w cale dozw o­ lić, ab y w jego dziedzinie p o w sta ł św iat z niew iadom ości, n a ­ m iętności i b łę d u ; w szakże później tak b ardzo zabiega o oczy­ szczenie P lerom y. A jeśli już dozw olił, to w takim razie p o w i­ nien b y ł tak pozostaw ić w szystkie rzeczy; „oo bow iem na p o ­ czątku n ie m oże być p opraw ione, jakże to m oże się stać p ó ź­ n ie j? “ Czem u D em iurg i anio ło w ie są niedoskonałym i, jeśli ludzie, przez nich stw o rzeni, m ają kiedyś i tak dojść do d o sk o ­ n ałości. Jeśli ludzie stan ą się kiedyś doskonałym i, to i tw órcy ludzi pow inni kiedyś stać się d o s k o n a ły m i60).

G nostycy rozum ieją przez P lero m ę także ojco w sk ie św ia­ tło , a w takim razie p różnia jest pew neg o rodzaju cieniem . Na to o d p o w iad a Ireneusz, że św iatło to jest niedo skon ałe, iż nie m oże n ap ełn ić w szystkiego, oo jest w ew n ątrz P lerom y, bo w szakże gdzieś w o b rębie Ojca lub P lero m y istn ie je jak ieś m iejsce nie- ośw ieoone, gdzie D em iurg albo aniołowde m o g lib y się rządzić w e d łu g w łasnej w oli. Ś w iatło to nie je s t w obec te g o zdolne

ośw iecić n aw et tego, 00 jest wewmątrz. A jeśli choćby jedna

część w P lero m ie by ła ciemna, to i całej P lerom y nie m ożna n a­ zwać pneum atyczną i o św ie c o n ą 61).

Ireneusz pownaca jeszcze do pojęcia w iadom ości i n iew ia­ dom ości. P y ta się, skąd wOgóle p o w sta ła niewdadomość. O d p o ­ w iedź w y padnie bardzo niekorzystnie dla gnostyków r. G ó rn y C h ry stu s jest jej przyczyną, bo przy kształtow an iu m atki, co do bytu, w trą c ił ją poza P lerom ę, a wdęc poza ram y w iadom ości. On, k tó ry s ta ł się spraw cą niew iadom ości d la m atki, później jednak u d zielił wdadomości eonom , pow stały m przed n im 62).

T ak sam o i g ó rn y Z baw iciel, nazw any „W szy stk iem “ , w y ­ szedł poza P lerom ę, by kształto w ać m atkę, a wdęc w yszedł poza o b rę b w iadom ości. Jakże wdedy m ógł udzielić w iadom ości, sk o ­ ro znajdo w ał się poza n i ą ? 63).

60) II, 4, 2. δ1) Π, 4, 3.

63) II, 5, 1: „et c a u sa ig n o ra n tia e inven itu r C h ristu s e o ru m “.

63) II, 5, 2: „Si igitur S a lv a to r e x iv it extra P lero m a ad in v e s tig a tio ­ nem p erd itae o v is , P lero m a autem e s t a g n itio , extra a g n itio n em fa c tu s e s ', qu od e s t in ig n o ra n tia “.

(22)

R ów nież i sam ego B y th o sa spotkać m usi zarzut innego w p raw d zie rodzaju od poprzednich. D opuścił on, ab y w jeg o o b rę b ie p o w s ta ły tw o ry błędu i dzieła p om yłki; w ted y ten, k tó ry je stw o rzył, m usi być m ocniejszym , bo tw o rzy ł je w brew w oli B ythosa. A lbo jeśli B ythos nie zezw olił, ale b y ł zm uszony przeciw ko w łasnej sw ej w oli jak ąś koniecznością, to je śli jej n ie m ó g ł przeszkodzić, w te d y on sam jest bez siły i m ocy i s łu ­ ży tej konieczności; albo jeśli m ógł by ł przeszkodzić, a jed n ak teg o n ie uczynił, a tylko dopuścił, choć w b rew swej w oli, to

w te d y s ta ł się obłudnikiem , bo udaw ał, jakoby się zgadzał,

i uw odzicielem , bo na początku zezw olił na błąd, a potem u s i­ łuje g o usunąć, kiedy już w ielu zg in ęło m arnie z w iny te g o b ł ę d u 64).

A le zdaniem Iren eusza nie godzi się w og óle mówić, b y B óg, k tó ry sto i p onad w szystkiem , u le g a ł jak iejś konieczności, choć czasow o, bo „b y ło b y lepiej i konsek w entn iej i w ięcej po bożem u, g d yby zaraz o d początku by ł w yciął korzenie tej ko­ nieczności, a n ie d o p iero później, w tedy , kiedy jakoby żalem p o ­ w o d o w a n y u siło w a ł w yrw ać cały ten plon owej konieczności“ . T aki B ó g p o d o b n y jest najw yżej do hom erycznego Jow isza, k tó ry p ow o d o w an y koniecznością m ó w i: „W szakżem ci chętnie zezw olił, jakkolw iek w b rew sercu m ojem u“ 65).

P o k rew n a d o kw estji p o p rzed n iej je s t inna podno szona przez g nostykó w . W e d łu g nich „D em iu rg ani anioło w ie nie p o ­ znali ani sw ej m atki, ani nasienia, ani P lero m y eonów , ani P ra ­ ojca, ani n a tu ry stw o rz en ia“ 66). Z daniem jed n ak Ireneusza je s t to niem ożliw em .

W szakże D em iu rg czy anio ło w ie „znajdow ali się w o b rę b ie B y th o sa, byli jego stw o rzen iam i i byli przezeń o b jęci“ 67). By­ th o s w p raw d zie m ó g ł pozostać dlań n iew id zialn y dla sw ej w iel­ kości, a le nie m ó g ł pozostać niepoznaw alny. B oć przecież jeg o w ład z a b y ła czynna, a nie m ożna było nie zauw ażyć jeg o dzia­ łalności. C hoć D em iurg lub an io ło w ie m ogli być daleko od n ie ­ go odłączeni, jednakże p o tę g a B y th o sa rozciągała się i nad nimi eł) II, 5, 3: „S ed si q u id em non p oterat, in v a lid u s et infirm u s est, si autem p o te n s, se d u cto r et hypocrita et n e c e s s ita tis s e r v u s “.

°5) II, 5, 4 (Iliad., 5, 43). S6) II, 6, 1.

(23)

i u jaw n iła się choćby w tern, że ich stw orzył, a w ted y zd ro w y rozum pow inien im był pow iedzieć, że ten, k tóry ich stw o rz y ł, je st rów nocześnie P a n e m 68).

N a potw ierd zen ie teg o pow o łuje się Ireneusz na h isto ry cz­ ne fa k ty z czasów przed przyjściem P an a Jezusa. Z d arzało się, że w im ię teg o w szechm ogącego B o g a ludzie uw o ln ien i zostali od złych duchów i dem onów , i chociaż te nig d y nie w id ziały B oga, to czuły jednak je g o moc nad sobą. N aw et niem e zw ierzę­ ta d rż ały n a im ię B oga. Ireneusz zapew nie m a tu na m y śli ow e lw y z jam y, w k tó rej D aniel by ł zam knięty. Żydzi jeszcze dzisiaj w ypędzają dem ony im ieniem B o g a S tw o rz y c ie la 69).

Jeśli rzeczy tak się m ają, to i D em iurg lub an io ło w ie, choć nie p o trze b o w ali w idzieć B ythosa, w inni jednak, p o d o b n ie jak dem on ow ie i niem e zw ierzęta, przynajm niej odczuć nad sobą p o tę g ę Stw orzyciela. P o do b n ie i ludzie p o d d an i Rzym owi, choć n ig d y n ie w idzieli C esarza, jednakże nie m ogą nie czuć jeg o w ład zy n ad s o b ą 70).

R ów nież i inny praktyczny ab su rd w ynikałby z p rz y p u ­ szczeń g nostyków . W szakże oni, choć są na ziemi, poznaw ają w yższe m isterja, jak pow iad ają, choć ich n ig d y n ie w idzieli, a D em iurg w e d łu g nich m ia łb y być w niew iadom ości, oo p rze­ cież n ie je st m ożliw e. C hyba że, Ireneusz ironicznie w niosk uje, B y th o s m ieszka w ta rta ro s, w podziem i, bo w tedy g n o sty cy n a

ziem i bliżej znają B ythosa, aniżeli D em iurg m ieszkający

w n i e b ie 71).

A zatem w żadnym w ypadku nie m ożna pow iedzieć, by D em iu rg i aniołow ie nie znali B y th o sa ani P lerom y, jak to g ło ­ szą gnostycy.

Świat ani odbiciem, ani cieniem rzeczy wyższych.

W zw iązku z pow yższem i w yw odam i gnostyków o stw o rz e ­ niu sto i kw estja, czy św iat je st odbiciem , a lb o cieniem eonów'. W e d łu g gn osty k ó w g ó rn y Z baw iciel, k tó reg o nazyw ają też

“*) Ib id .: „ In v isib ilis qu idem p oterat e is e s s e propter e m in en tia m ; ig n o tu s au tem neq u aq u am propter p r o v id e n tia m “.

*“) II, 6, 2. ’«) II, 6, 3.

(24)

„W szy stk ie m “ , d ał m atce A cham othie idee wyższych rzeczy, iia o b ra z których o n a tw o rz y ła św iat. Z atem św iat m a być odbiciem P le ro m y i trzy d ziestu eonów , a d ziało się to d lateg o , poniew aż Z baw iciel chciał w ten sp osób uczcić w yższe potęgi.

N a to o d p o w ia d a Ireneusz najpierw , że z takich o d b itek ziem skich o d b ie ra P lero m a tylko lichą cześć. W szakże rzeczy ziem skie są doczesne, znikom e i psujące się. W obec te g o honor, jeśli już m ają być uczczone rzeczy duchow e i w ieczne, p ow i­ nien w iecznie trw ać, a nietylko na p ew ien czas. W szakże już lu ­ dzie n a ziem i nie bard zo dbają o cześć k ró tk o trw a łą , a cóż d o ­ p iero tak a P lerom a. Rzeczy ziem skie kiedyś zginą, a z niemi razem zginie i h o n o r P lerom y, chyba, że Z baw iciel n a now o będzie tw o rz y ł odbitki. N aw et eonow ie kiepsko na tern w ycho­ dzą, bo okazuje się tylko ich niedosk o n ało ść, sk o ro w łaśn ie ich o d b itk i p sują się i giną. A zresztą, z jakiej to nędznej m a te rji Z baw iciel tw o rz y ł o d b itk i na w zór eonów : A cham oth m u siała p łakać i śm iać się, by dostarczyć m ogła m aterji Z baw icielow i n a uczczenie P le ro m y 72).

D alej, od bitki w cale n ie są p o d o b n e do ich w zoru. Z baw i­ ciel sp ra w ił, że D em iurg by ł odbiciem N ousa, t. j. Rozum u, w szystko pojm ującego, a n aw et znającego B ythosa. Tym czasem D em iu rg jako o db icie rozum u, n ie zna an i siebie, ani św iata, ani m atki, ani nic, oo jest, ani oo przez n ieg o się stiało. A przecież; D em iu rg po w in ien być p o d ob ny do N ousa, i tern sam em w szy st­ ko pojm ow ać. P odobni s ą w tern, że o b a j zrodzili się w duchow y sp o só b , że nie s ą stw orzeni ani złożeni. A jeśli w jed n ej rzeczy są podobni, to dlaczegóż i w d rugiej rzeczy, oo do w iadom ości, nie s ą podo bn i, sk o ro t a o dbitka w ła śn ie d la te g o była zrobiona, b y stać się n a p o d o b ień stw o w zoru W yższego73).

Jeśli o d b itk a je st p raw dziw a, to znaczy, D em iurg n ap raw d ę je st odbiciem N ousa, to dw ie rzeczy są m ożliw e, że alb o , jak D em iu rg je s t miewiedzący, ta k też i N ous je s t w niew iadom ości,

7Î) II, 7, 1: „Q uis en im hon or e s t aeternorum eorum q u ae sem p er su n t, ea q u a e su n t te m p o ra lia ; eorum q u a e stan t, e a qu ae p raetereu n t; in­ corru p tib iliu m , co rru p tib ilia?“.

n ) II, 7, 2: „N on en im p o s s ib ile e s t , quum sin t utrique sp iritaliter

e m is s i n eq u e p la sm a ti, n eq u e c o m p o siti, in qu ib u sd am qu idem sim ilitu d i­ nem s e r v a s s e , in q u ib u sd am v e ro d e p r e v a s s e im a g in em sim ilitu d in is; q u ae in h o c s it e m is s a , ut sit sec u n d u m sim ilitu d in e m e iu s, q u ae sursum e st, e m is s io n is “.

(25)

albo n a o d w ró t, jak Nous, tak i D em iurg musi w szystko p o jm o ­ wać. A jeśli o d bitka n ie je s t p o d obna, to zarzut sp o ty k a Z b a w i­ ciela, że by ł lichym arty stą, że n ie p o siad a w cale o d p o w ied niej w ładzy, m im o że gnostycy nazyw ają go „W szy stk iem “ 71).

Z innego p unktu w idzenia nauka gnostyk ów o rzeczach stw orzony ch jako odbitkach rów nież się nie zgadza. Je st ty łk a trzydziestu eonów , jedn ej natury, a rzeczy stw orzonych ró żn o ­ rodnej n a tu ry je s t bez liku. Nie zgad zają się w ięc o d b itk i z sw o- jem i w zoram i ani co do liczby, ani oo do natury . Rzeczy, choćby tylko z jed nej dziedziny, czy niebiesk iej, czy ziem skiej, czy w o d ­ nej, m ożna w yliczyć na tysiące. N ad to jed n e isto ty są osw o jo n e, d ru g ie dzikie, jed ni ludzie dobrym i, a drudzy złymi. W takim razie i eonow ie w inniby w ykazać podob ne rozróżniczkow anie. W końcu Ireneusz py ta się z p rzek ąsem : „A ów o g ień w ieczny, k tó ry Ojciec zg o to w ał d jab łu i je g o aniołom (M at. 25, 41), czyim o brazem jest z wyższych eon ó w ? W szakże i to m uszą w y­ tłum aczyć, boć i o n należy do stw o rz en ia“ 75).

N a takie rozum ow anie Ireneusza m o g lib y gnostycy, u cie­ kając się do w ybiegu, pow iedzieć, że rzeczy stw o rzo n e są tak w ym yślone przez eona, k tó ry p o p a d ł w nam iętność. A le Ire ­ n eu sz z m iejsca o d p iera tak i argum ent, boć w takim razie m atka je st spraw czy nią złych i zepsutych odbitek, a p o w tó re w ynika ta sam a trudno ść, jak w yżej, m ianow icie, jak te rzeczy ro z­ liczne, n iepodo bn e i z n a tu ry przeciw ne m ogą być obrazam i je d ­ nej i te j sam ej rz e c z y 76).

A le, p o w iad ają gnostycy, w szakże w P lero m ie je s t w iele an io łó w , na których p o d o b ień stw o stały się rzeczy stw o rzo n e. Z daniem jed n ak Ireneusza i ten w y b ieg nic nie pom aga. Bo w te d y i anio ło w ie m uszą być różnorodnej, a n aw et przeciw nej sobie natury. P o w tó re, poniew aż D em iurga (S tw orzyciela św ia­ ta ) otacza w e d łu g P ism a św . (D an., 7, 10) niezm ierzona ilość anio łó w , to już ci aniołow ie D em iurga m uszą być o db itkam i an io łó w P lerom y. Z atem w P lero m ie niem a już nic w ięcej, ooby m o g ło służyć za w zór dla różnorodnych rzeczy stw o rz o ­

■*) Ibid. 75) H, 7, 3. ;e) U, 7, 4.

(26)

nych ; anio ło w ie bow iem R 1er omy już m ają o dbicia w aniołach D em iurga, a eonow ie w ilości trzy d ziestu nie w y s ta rc z a ją 77).

Ireneu sz w idzi w tej te o rji o odbiciach i w zorach inną je ­ szcze sprzeczność. P y ta się, na czyj w zór stw o rz y ł D em iu rg rz e­ czy ziem skie. Jeśli n ie w zo ro w ał się n a w łasnych pom ysłach, a le w ziął w zory o d B ythosa, to tenże B ythos m u siał znow u wziąć je od innego, wyżej sto jącego, i tak d alej, bo przecież i B ythos, tak przypuszczać n ależy w m yśl poprzednich w yw o­ dów , nie p o m y ślał sam o stw orzeniu św iata. A bsurd w ięc k ap i­ taln y . C złow iek b ierze często sam z siebie w zory, k tó re potem w ykonyw a, a gno sty cy nie pozw alają, by D em iurg stw o rz y ł św ia t w e d łu g w łasn eg o w z o r u 78).

W reszcie Ireneusz dochodzi do stw ierd z en ia absolutnej n ie­ m ożliw ości, by rzeczy stw orzone w o g ó le m ogły być obrazam i rzeczy w yższych. W szakże n iem a w nich żadnej pro p o rcji, p rz e­ ciw nie są o n e sobie zup ełnie w ro gie, jak w oda i ogień, św ia­ tło ść i ciem ność. Rzeczy stw orzon e są skazitelne, ziem skie, zło­ żone i przem ijające. I one, jako takie, nie m ogą mieć żadnego u d ziału w eonach duchow ych, lotnych, pełnych i n iepojętych. A g d y b y eonow ie m ieli służyć jako w zory dla rzeczy o k re ś lo ­ nych i m ających pew ien kształt, w ted y i oni, jeśli m ają być praw dziw em i w zoram i, m uszą być o k re śle n i i posiadać jakiś kształt. Tym czasem m ogą o n i być najw yżej w zorem czegoś, co n iem a ani k ształtu ani g r a n ic 79).

Ireneu sz p o p ro stu sug eruje gnostykom po d tym w zględem jeszcze je d n ą m ożliw ość tłum aczenia, k tóra jed n ak w net okaże się niem ożliw ą. M ogą pow iedzieć, że ow e rzeczy są odbiciem , nie w e d łu g fo rm y i kształtu , ale w e d łu g liczby i porząd ku p o ­ chodzenia. A toli, jeśli nie m ają m ieć ani form y, an i k ształtu tam tych, to w o g ó le n ie m oże być m ow y, tak w nioskuje Ire ­ neusz, o odbiciach, bo pod jakim w zględem m ają być jeszcze p o ­ do b n i do tam tych. A skoro m ów ią, że co do liczby i porządku pochodzenia, to niechże — pow iad a z niecierpliw o ścią Ireneusz

” ) Ibid. ,β) II, 7, 5.

,9) II, 7, 6: „Sic nec ea, quae sunt corruptibilia et terrena et compo­ sita et praetereuntia, eorum, quae secundum eos sunt, sp!ritualium imagines erunt; nisi et ipsa composita et in circumscriptione et in figuratione confi­ teantur esse, et non iam spiritualia et effusa et locupletia et incomprehen­ sibilia“.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Prezentowana publikacja składa się z dwóch części, z któ- rych każda mogłaby stanowić odrębną całość: obszernej, liczą- cej ponad 200 stron biografii Klaudiusza i

Księga Jubileuszowa na 25-lecie posługi pasterskiej Biskupa Łomżyńskiego Stanisława Stefanka TChr”, red... mierze przyczynić się nie tylko do dalszych studiów nad

The different tensions necessarily occurring between the word and the image, if consciously exploited by the artists, may prove ben- eficial for the meaning potential of the work,

[r]

I dlatego jest jasne, że znamię sakramentalne jest zwłaszcza znamieniem Chrystusa, którego kapłaństwo jest upostacio- wione w wiernych przez znamię sakramentalne, które jest

Można szukać Boga jako wielkiego „Ty”, do k tó re­ go dąży moja istota w swoich wielkich pragnieniach osobistych, 0 które dopomina się z n atu ry moja

Paw ła Łubieńskiego, sw ego kuzyna i jednocześnie szwagra, bo ożenionego z rodzoną siostrą biskupa Marią... Z zagranicy nadchodziły