• Nie Znaleziono Wyników

Oskar Wilde w literaturze Młodej Polski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Oskar Wilde w literaturze Młodej Polski"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Wanda Krajewska

Oskar Wilde w literaturze Młodej

Polski

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 59/1, 257-281

(2)

WANDA KRAJEW SKA

OSKAR WILDE W LITERATURZE MŁODEJ POLSKI

Wejście O skara W ilde’a na scenę literacką zauważono w Polsce późno i pow itano nieprzychylnie. Dopiero po prem ierze Wachlarza lady

Windermere w Londynie w 1892 r. korespondenci dzienników w ar­

szawskich zaczęli pisać o jej autorze. Była to pierwsza jego sztuka, jaką w Anglii wystawiono, ale pisarzem był już znanym. Od roku 1876 publikował poezje, eseje, powieści poetyckie i sztuki. Swoje artystyczne

credo wypowiedział w Portrecie Doriana Graya, drukow anym w kolej­

nych num erach „L ippincott’s M agazine” w 1890, a w rok później w y­ danym w form ie książkowej. Ekscentrycznością ubioru i błyskotliwością konw ersacji fascynow ał salony i dostarczał tem atu satyrykom . K uplety z operetki Patience (1881) W illiama Schwencka G ilberta i A rthura Seym our Sullivana, której posłużył za prototyp dandysa, obiegały cały Londyn.

Polski k ry ty k Leon W iniarski, który referow ał wówczas wydarzenia literackie dla „P raw dy”, nie znalazł nic śmiesznego w pozie estetycznej ani nic wielkiego w twórczości popularnego pisarza. Po obejrzeniu

Wachlarza i Kobiety małej wartości — jak błędnie przełożył tytuł A Woman of No Importance — pisał, że tw órca szkoły estetyzmu

w Anglii jest dyletantem , łączącym „zwątpienie mędrca, dobroć dzie­ cięcą i przebiegłość kokietki” b Nowa jest nazwa ruchu, ale stara treść — Wilde jest uczniem Renana. Odznacza się manią paradoksu i sofizmatu, ale pod względem myśli i uczuć „przedstawia niesłychane,

* B ibliografia niniejszego artykułu oparta jest w znacznej m ierze na m a­ teriałach udostępnionych m i przez Pracow nię Edytorstwa i Dokum entacji Instytutu Badań Literackich oraz przez Dział B ibliografii R etrospektywnej Biblioteki Naro­

dowej. Obu instytucjom składam serdeczne podziękowania.

1 L. W f i n i a r s k i ] , E s tety zm ■— Oskar Wilde: „Wachlarz lady Windermere"

i „Kobieta m alej wartości". „Prawda” 1893, nr 27, s. 315.

(3)

przestraszające wprost ubóstwo”. Na dowód streszczał W iniarski obie sztuki. Potępiał je za niemoralność i cynizm. Dosadność obrazu społe­ czeństwa traciła na znaczeniu, ponieważ autor nie zdobył się na nale­ żytą naganę zła. „Z takich popiołów nie odrodzi się feniks” 2, konklu­ dował k ry ty k swe rozważania o nowym kierunku artystycznym w Anglii.

W rok później przedstaw iając „szkoły” w poezji angielskiej, do­ wodzi, że zarówno „idylliczna” Tennysona jak i psychologiczna Brow­ ninga, nie mniej niż prerafaelicka, są już kierunkam i przeszłości. „Te­ raźniejszość należy do estetów ”, z W ilde’em na czele, „którzy nie chcą być brani na serio”. W przeciwieństwie do poprzednio wspomnianego arty ku łu nie trak tu je się tu W ilde’a jako skrajnego cynika. Dzieła jego przedstaw iają pewną wartość. „Tylko głupcy nazyw ają go szarlatanem ” 3. Zdaniem Winiarskiego — jest on przede wszystkim Irlandczykiem , a Irlandczycy zajęli czołowe miejsce w sztuce angielskiej.

Dwie rzeczy są znam ienne w tych pierw szych wzmiankach: dyskusję o Wildzie podejm uje na łamach pisma Świętochowskiego k ry ty k zbli­ żony do marksizmu, a przy tym — od razu w ystępuje tendencja do uważania pisarza za twórcę szkoły i do rozpatryw ania na jego przy­ kładzie kierunku artystycznego w Anglii, k tó ry W iniarski nazywa este- tyzmem lub dekadencją.

To samo obserw ujem y w „Głosie”. W 1895 r. stały sprawozdawca litera tu ry angielskiej, w ystępujący pod nie rozwiązanym dotąd kry p to ­ nimem КА -TE, omawia twórczość W ilde’a na tle prądów literackich, stwierdzając, że jakkolwiek nie było w Anglii ani naturalizm u, ani psychologicznego dram atu i powieści, w ystąpiła przeciw nim reakcja pod mianem dekadentyzm u, symbolizmu i neorom antyzm u. Dekadenci, zwani inaczej „extetam i”, których najw ybitniejszym i przedstawicielam i są Vernon Lee i Wilde, głoszą teorię, że sztuka jest niezależna od życia. „Teoria ta — kom entuje korespondent — [...] sprzeczna sama z sobą. utrzym ać się oczywiście nie może” i nie w ywrze w pływ u na twórczość angielską 4.

W wywodzie pomieszały się pojęcia prądów i gatunków literackich, ale zasadnicza myśl pozostała jasna: Wilde reprezentuje ideę sztuki dla sztuki, koncepcję nie do przyjęcia dla redakcji „Głosu”, co przesądza ocenę.

W latach 1895— 1897 „P raw da” kilkakrotnie w raca jeszcze do autora

Kobiety bez znaczenia. A rtykuły wychodzą stale spod tego samego

2 Ibidem, s. 315.

3 L. W [ i n i a r s k i ] , Czynnik i etniczne w sztuce i poezji z drugiej p o ło w y na­

szego stulecia. „Prawda” 1894, nr 10, s. 112, 111.

(4)

O S K A R W IL D E W L IT E R A T U R Z E M Ł O D E J P O L S K I 2 5 9

pióra, Leona Winiarskiego, przez co bardziej jeszcze interesująca jest ewolucja poglądów, dająca się zaobserwować już w pierwszych dwóch wypowiedziach. Okres to w karierze W ilde’a najcięższy i najgłośniejszy. W roku 1895 odbywa się jego proces, po którym pisarz idzie na dwa la ta do więzienia. P rasa europejska z plotkarską ciekawością śledzi niezwykły skandal. Polskie gazety donoszą o przebiegu tych wydarzeń z dużą oględnością. „Czas” inform uje o początku sprawy:

Literat Oskar W ilde i Taylor staw ien i będą przed trybunałem sędziów przysięgłych. Propozycję złożenia kaucji odrzucono5.

W podobnym tonie utrzym ane są przez cały czas notatki prasowe w Galicji i w K rólestwie. Tygodniki naw iązują do gazetowych wiado­ mości podając rodzaj przestępstw a bardziej jeszcze wymijająco. „Głos” we w spom nianym poprzednio arty k ule pisze o „głośnej a sm utnej ostatnio sław y Oskarze Wildzie, który z powodu ciężkich wykroczeń przeciw moralności skazany został na kilka lat więzienia i roboty przym usow e” 6.

Znacznie później arty k u ły w zm iankują o procesie w sposób świad­ czący, że publiczność dobrze orientow ała się w przyczynach owej „sm utnej sław y”, co z kolei wskazuje na istnienie innych, poza oficjal­ nymi, źródeł inform acji. M usiały krążyć wieści pokątne, przywiezione przez przejeżdżających z zagranicy, rozgłaszane w kaw iarniach wśród znajomych.

Wpłynęło to niew ątpliw ie na ożywienie k ry ty k i utw orów Wilde’a w czasopismach. Ocena późniejszych jego dram atów nastręcza duże trudności naw et korespondentow i w Londynie. W Anglii oczywiście nie gra ich się, tekstów drukow anych jeszcze nie ma. W iniarski odwołuje się wobec tego do zdania „Revue des Deux Mondes” z r. 1895 i za tam ­ tejszym dziennikarzem Filonem powtarza, że d ram aty W ilde’a nie m ają większego znaczenia, zresztą kariera jego została przerw ana. Jednakże w tym sam ym jeszcze roku ogarniają korespondenta „P raw dy” inne refleksje. „Qualis artifex pereat...” — rozpoczyna swój następny a rty ­ kuł, błędnie zm ieniając form ę czasownika w znanym powiedzeniu Nerona. „Jest on największym arty stą słowa w obecnej Anglii i genial­ nym czarującym m arzycielem ” 7. Na poparcie tych słów przytacza z „Novel Review” dytyram b porów nujący W ilde’a do kapłana, Zbawi­ ciela, Sofoklesa... Dalsze wywody w skazują na społeczne przyczyny ostatecznej artystycznej klęski W ilde’a: nie um iał użyć swych wielkich

5 „Czas” 1895, nr 92, s. 3. « К А -TE, op. cit., s. 57.

7 L. W[i n i a r s к i], Oscar Wilde i p rze m ys ł literacki w Anglii. „Prawda” 1896, nr 47, s. 556—557.

(5)

darów we właściwy sposób i nie stworzył wielkiego dzieła. Nie jego to przecież wina. W społeczeństwie, w którym literatu ra stała się przed­ miotem handlu, nie mógł się artysta rozwijać. S ytuacja wydawnicza, nieopłacalność talentów — wywołały w nim gorycz i pogardę dla tłumu, która w końcu doprowadziła go do sądu. Społeczeństwo odpowiedzialne było za banalność tem atyki jego dram atów i za cynizm obrażający mo­ ralność.

W tym samym artykule ukazuje się pierwsza w zm ianka o Por­

trecie Doriana Graya. Zdaniem Winiarskiego „cudacka treść” i „w y­

szukana form a” obliczona na oszołomienie tłum u dowodzi, że podobnie jak sztuki W ilde’a, literatu ra zamieniła się w Anglii na przemysł.

K ierunek kry ty k i pokazujący Wilde’a jako przywódcę lub przed­ stawiciela szkoły estetyzmu, szkoły najbardziej współczesnej, zmienił się — korespondent widzi w nim teraz ofiarę system u komercjalnego w literaturze, talen t świetnie się zapowiadający, ale wypaczony przez sytuację ekonomiczno-społeczną w Anglii. Równocześnie będzie się Wi­ niarski starał odnaleźć wartości W ilde’a pozwalające polskiemu czytel­ nikowi — ściślej, czytelnikowi pisma radykalizującego — uznać go za wielkiego poetę. W ykrył je następnie, mimo wielkich zastrzeżeń, w Dorianie Grayu. Po roku „cudacka” opowieść przestała razić — przesłoniły ją paradoksy. Najwidoczniej k ry ty k uległ ich czarowi. Wiele ich przytacza we własnym przekładzie, uspraw iedliw iając się, że dla „higieny” konieczna jest „rozryw ka śm iechu”. Nie byłoby to zresztą dostateczną przyczyną propagowania pisarza, gdyby W iniarski nie w y­ czytał w nim również kilku zdrowych poglądów na kwestie społeczne, k rytykę i życie. P arafrazując słowa samego poety, wzdycha:

O, gdyby jakaś m iłość m ogła stanąć na drodze jego życia, oczyścić i uwolnić je od grzechów czyhających nad jego duszą i ciałem .

Czas pokaże, czy więzienne cierpienia rozwiną go czy załamią. O statnie zdania arty k ułu tchną szczerą sym patią dla „króla p ara­ doksu” :

Jest to istotnie w ielki poeta, jeden z w ybrańców natury, n ajw iększy talent twórczy wśród młodego pokolenia pisarzów an gielsk ich 8.

Wyjście W ilde’a na wolność i następne utw ory m iały więc osta­ tecznie rozstrzygnąć, czy Polska uzna go za artystę wielkiego, czy tylko za mającego zadatki wielkości. Co do daty W iniarski nie pomylił się, jakkolw iek nie nowe dzieła zwróciły uwagę polskich krytyków . Rok 1898 stał się w dziejach recepcji W ilde’a w Polsce przełomowym:

(6)

O S K A R W IL D E W L IT E R A T U R Z E M Ł O D E J P O L S K I 261

żuje się pierw szy przekład z jego dzieł w krakowskim ,,Życiu”, zamy­ kając w ten sposób okres kry ty k i dokonywanej jedynie na podstawie doniesień z zagranicy i tekstów czytanych tylko przez korespondentów prasowych. F aktem również godnym uwagi jest druk przekładu w czo­ łowym organie m oderny. Poeta, który na łamach pisma Świętocho­ wskiego w ydaw ał się słabym dram aturgiem i nierozwiniętym talentem , w ,,Życiu” okazał się niezwykle ciekawym teoretykiem sztuki i poetą nie­ mal młodopolskim. Już w pierwszym roku wychodzenia pisma pojaw iają się wzmianki o Wildzie całkowicie różne od spotykanych w periodykach warszawskich. N ekanda Trepka, londyński w ysłannik „Życia”, zalicza go do „grupy młodych i oryginalnych pisarzy, na których cały dzisiej­ szy te atr polega” 9. Zdradza Trepka nieznajomość życia teatralnego w Anglii, łącząc W ilde’a z pionieram i dram atu problemowego, jak A. W. Pinero i H. A. Jones, ale wyczuwa w każdym razie nowatora, czego nie dostrzegał W iniarski.

W roku następnym miało „Życie” pokazać nowatorstwo Wilde’a w zakresie nie teatru , lecz estetyki. Przekład K ry ty k a jako artysty, podpisany kryptonim em R. W., ukazał się o 8 lat później niż oryginał. Dużo w nim nieścisłości i opuszczeń, ale główne myśli zostały przeka­ zane. N otatka umieszczona w pierwszym odcinku eseju krótko charak­ teryzow ała autora „do dziś dnia zgoła u nas nie znanego” :

G łośny ten esteta angielski, łączący najw yższy w ykw int form y i stylu z m yślą estetyczną, nieraz na wskroś paradoksalną, ale zaw sze uderzającą, głę­ boką i pobudzającą do zastanow ienia się nad najw ażniejszym i zagadnieniami, sztuki, m oże być uważany za teoretyka sztuki w yrafinowanej, zamkniętej w w ieży z kości słoniowej, nieprzystępnej dla szerokiej m asy 10.

Nie jest przypadkiem , że pierwszy przekład W ilde’a sąsiaduje z a r­ tykułam i A rtu ra Górskiego. Nie kończy się zresztą na sąsiadowaniu. Nazwisko autora K r y ty k a jako artysty pada w młodopolskich m ani­ festach. A rgum enty Stanisław a Szczepanowskiego i M ariana Zdziecho- wskiego o konieczności naśladow ania klasyków zbija Górski Wilde’o- wskim powiedzeniem, że publiczność zawsze używa uznanych krytyków swego k raju, by z ich pomocą tamować postęp sztuki n . Zdanie pochodzi z eseju S ztuka i publiczność, co dowodzi, że Wilde musiał być znany młodopolskim poetom — i to dobrze znany — z oryginału. O tym samym świadczą echa teorii W ilde’a, które słychać w rozprawie Edw ar­

9 N. T r e p k a , Teatr w Anglii. „Zycie” 1897, nr 1, s. 5. 10 „Zycie” 1898, nr 7, s. 76.

11 Q u a s i m o d o [A. G ó r s k i ] , Młoda Polska. (Felieton nie posłany na kon­

kurs „Słowa Polskiego”). „Zycie” 1899, nry 15— 19, 24—25. Cyt. za: Polska k r y ty k a literacka. 1880—1918. Materiały. T. 4. W arszawa 1959.

(7)

da Abramowskiego Co to jest sztuka?, drukow anej w r. 1898 w „Prze­ glądzie Filozoficznym”, a skierowanej przeciw dydaktyzm ow i Tołstoja. W następnym roku umieściło „Życie” jeszcze jeden utw ór W ilde’a, poem at prozą Uczeń, w przekładzie anonimowym. Ozdobnością stylu tłum acz przewyższył autora. Proste zw roty zamienił na dłuższe zdania upoetycznione niecodziennymi słowami. Oready, które w oryginale „przyszły płacząc”, w polskiej w ersji „błądziły w śród lasów” ; nie tylko „pocieszały”, ale „śpiewały pieśń pocieszenia”. Dzięki tym stylisty­ cznym zabiegom śmiało można było zestawić poem at z wierszem S tani­ sława K oraba Brzozowskiego. W inieta Wyspiańskiego połączyła na tej samej stronie utw ory obu poetów.

W roku 1900 m iała wyjść Salome. Przeszkodziło tem u zawieszenie „Życia” po pierwszym numerze. Przez trzy lata po Uczniu żadne z wiodących pism nie przekładało utw orów zniesławionego poety i nie pisało o nim. Śmiałość „Życia” była zbyt wyzywająca, by ją naśladować. Gdy um arj, „P raw da” podała krótką inform ację w dziale nekrologii: „Oskar Wilde, pisarz angielski, w P aryżu ” 12. Podobnie postąpiły inne pisma. „K urier W arszawski” zamieścił krótką charakterystykę:

Oskar Wilde, angielski romansopisarz i dramaturg, znany ze skandalicz­ nego procesu, wytoczonego mu przed kilku laty przez Lorda Queensberry, zmarł w tych dniach w Paryżu. Parę sztuk zm arłego cieszyło się przez czas dłuższy powodzeniem na scenach londyńskich, jak Wachlarz lady Windermere, N ie­

szczęście Ernesta, Mąż idealny it p .13

N otatka w czołowym piśmie codziennym pokazuje, jak mało, mimo działalności krakowskiego „Życia”, wiedziano o Wildzie. Określenie „rom ansopisarz” i niewłaściwie oddany ty tu ł The Importance of Being

Earnest dowodzi ponadto, jak błędne były te inform acje.

Śmierć pisarza zmieniła jednak stosunek doń, odebrała smak skanda­ lowi. Zwrócono uwagę na popularność W ilde’a w Europie — w brew potępieniu, z jakim spotkał się we w łasnej ojczyźnie. W latach 1895— 1905 publikuje się coraz więcej jego przekładów we wszystkich krajach. Przedstaw ienie Salome w r. 1902 w Berlinie, w inscenizacji Reinhardta, na które przyszedł cesarz, zachęciło inne te a try do w ystaw iania W ilde’a. W tym samym roku Polska włącza się w ten europejski n u rt. B ajki poetyckie zaczynają publikować w anonimowych przekładach rozm aite pisma wszystkich zaborów. Słowika i różą d ru k u ją jednocześnie w r. 1902 „K urier Poznański”, „Gazeta Toruńska” i „Nowy Głos Pol­ ski”; Młodego króla w rok później „Tygodnik Słowa Polskiego” we Lwowie, Szczęśliwego księcia — „K ry ty k a” .

12 „Prawda” 1890, nr 50, s. 603.

(8)

O S K A R W IL D E W L IT E R A T U R Z E M Ł O D E J P O L S K I 263

Lewicowców pociągała teraz w Wildzie jego w alka ze społeczeń­ stwem . M alwina Posner-G arfeinow a (Garska) cytowała we własnym przekładzie w „Ogniwie” rozmowę poety z jego przyjacielem Hansem Heinzem Eversem, m ającą pokazać W ilde’a jako ofiarę dwóch wrogów: opinii żądnej sensacji i w łasnej pychy. W roku 1903, zanim pojawił się pełny przekład W ładysław a Fromowicza, Garska przetłum aczyła (pod pseudonim em M. Zabojecka), również dla „Ogniwa”, kilka fragm entów

Salome. Większy nacisk położyło pismo na De profundis wychodzące

odcinkami w przekładzie M arii M arkowskiej w 1905 roku. Obraz domu karnego i cierpień poety pokazywano jako oskarżenie konserwatyzm u.

Salome była pierw szą pozycją Wilde’a w ydaną w Polsce w formie

książkowej. Jednocześnie wyszedł w Monachium inny przekład polski, Jadw igi Gąsowskiej (Kasprowiczowej), bez porównania „w ytw orniejszy” od krakowskiego, jak zapewniał recenzent „Tygodnika Ilustrow anego”, choć również nie w olny od usterek. W ersja Fromowicza raziła go „po­ spolitością rubaszną stylu i języka” 14. Zdania co do utw oru były po­ dzielone. „P raw d a” uznała go za nadzwyczajnie piękny, przewyższający

Salome H erm anna S u d e rm a n n a 15. „Tydzień” — przeciwnie, omówił

książkę w krótkiej notatce zakończonej uwagą: „Tem at nawiasem powie­ dziawszy i w naszej literatu rze oryginalnej już poetycznie opraco­ w any” 16. Poważniejszą kontrow ersję wzbudzić m iała sztuka, gdy w y­ staw iano ją w operowej przeróbce Richarda Straussa. Do spraw y tej wypadnie jeszcze powrócić.

Zanim przyszły poważniejsze studia krytyczne i większa ilość prze­ kładów, znalazł Wilde swe miejsce w dokonywanych wówczas syntezach Młodej Polski. W ilhelm Feldm an stwierdza, że obecnie „Roztrząsa się teorie Przybyszewskiego, Ruskina, Morrisa, W ilde’a [...]” 17. W Piśmien­

nictwie polskim z r. 1902, omawiając działalność krakowskiego „Życia”,

przypisuje upadek pisma głównie przekładom dzieł dekadentów i sata­ nistów, „a naw et estetyka potępionego właśnie niedawno za niem oral- ność, Oskara W ilde’a ” 18. Józef Wiśniowski we Wrażeniach ze współ­

czesnej liryki polskiej entuzjastycznie wspomina W ilde’a:

Przedostaw ali się na dno ducha V illiers de l’Isle, Barbey d’A urevilly, H uysm ans, Ola Hansson, Oskar W ild e...19

14 g, Nowe książki. „Tygodnik Ilustrow any” 1904, nr 38, s. 731. 15 Z. B., „Salo me”. „Prawda” 1904, nr 16, s. 16.

16 „Tydzień” 1904, nr 10, s. 80.

17 W. F e l d m a n , Współcze sna literatura polska. Okresem 1919—1929 uzupełnił S. K o ł a c z k o w s k i . Wyd. 8. K raków 1930, s. 454.

18 W. F e l d m a n , Piśm ien nictw o polskie ostatnich lat dwu dzie stu . Lw ów 1902, s. 149.

19 J. W i ś n i o w s k i , Dzisiejsi. Wrażenia ze współczesnej lir yki polskiej.

(9)

Cytowany jest również przez krytyków nowych prądów, i również z aprobatą. Ludwik Krzywicki, potępiając hasła sztuki dla sztuki, od­ żegnuje się jednak od w ystąpień w stylu М аха Nordau. Wobec bla-

gierstw tego „filozofa” „nam iętne m anekiny W ilde’a [...] przyciągają jak kw iaty rosnące na łące, może bagnistej, ale łące” . Porównyw anie w yrafinow anej poezji zrodzonej przez k u ltu rę życia miejskiego do kw ia­ tów polnych brzmi jak paradoks, niemniej potw ierdza ono poprzednio w ysunięte przypuszczenie, że Wilde był czytany w oryginale na długo przed tłum aczeniam i polskimi.

L ata 1904— 1909 obfitują w przekłady i arty k u ły o autorze Salome. Ukazują się Opowiadania, Dialogi o sztuce i Portret Doriana Graya w przekładzie M arii Feldmanowej, Zbrodnia lorda Artura Savile,

Dusza człowieka w epoce socjalizmu, Poezje prozą, wreszcie stopniowo,

w m iarę wchodzenia na scenę, dram aty. W szystkie te nowości w itane są entuzjastycznie zarówno przez recenzentów prasow ych jak i przez czytelników. W opowiadaniach chwalono „szlachetne idee” i fantazję, bardziej jednak w yrafinow aną niż w bajkach Andersena, do których utw ory te porównywano. W każdym razie w Szczęśliwym księciu i Mistrzu słowa odczytywano nauki moralne. Teorie estetyczne głoszone w Dialogach, a realizowane w Opowiadaniach, dziennikarzowi „K ry ­ ty k i” w ydały się „oślepiające oryginalnością” — i istotnie pozbawiły go zdolności dostrzegania w nich słabości czy francuskich pokrew ieństw . Nie ma się czemu dziwić. Zachwyciły i wielkich poetów. „Czytam Wilde’a” — Staff pisał do O rtw ina o Dialogach — „Doskonałe hi­ storie” 20. Trzeba dodać, że te „doskonałe historie” zaprezentowano bardzo skromnie, bo tylko dwoma esejami, The A rt of L ying i A Critic

as the Artist, opuszczając dwa inne Intentions, mimo że ty tu ł tego

zbioru widnieje w nawiasie na karcie tytułow ej. Przekład, określany jako „popraw ny”, jest miejscami rozwlekły, w ykazuje młodopolską te n ­ dencję w yrażania wieloma słowami prostych myśli poety. Niemniej do tego stopnia spodobał się Wilde Staffowi, że projektow ał w ydanie w serii Połonieckiego „Sympozjon” aforyzmów „księcia paradoksu”. Tłumaczem miał być Maciej W ierzbiński. P lanu nie udało się zrealizować. Tylko ślad związanych z nim kłopotów pozostał w listach poety. U prze­ dził zresztą Staffa Nowaczyński, dając już w 1906 r. swój wybór afo­ ryzmów i „now el” W ilde’a.

Ciekawe są polskie dzieje Portretu Doriana Graya. Pierw szy p rze­ kład Feldm anowej wyszedł nakładem „Przeglądu Tygodniowego” w Warszawie. Pozycja była widocznie trochę kom prom itująca, bo tłu

-20 Leopold Staff. W kręgu literackich przyjaźni. Listy. Opracowały: J. С z a- c h o w s k a , I. M a c i e j e w s k a . W arszawa 1966, s. 93.

(10)

O S K A R W IL D E W L IT E R A T U R Z E M Ł O D E J P O L S K I 2 0 5

m aczka podpisała się na karcie tytułow ej literą F., a na pierwszej stro­ nicy pseudonim em M. Kreczowska. W rok później Feliks West wydał ten utw ór w Brodach, zmieniając w tytule „p o rtret” na „obraz” i ujaw niając nazwisko tłumaczki. Przekład został gruntow nie zmie­ niony — aż trudno uwierzyć, że wyszedł spod tego samego pióra. Uści­ ślono epigramy, a przez to jaśniejsze stało się artystyczne credo w przedmowie. Popraw iono liczne błędy językowe. W tej nowej w ersji utw ór zyskał od razu popularność. Stawiano go wyżej od Salome. Recenzent „K ry ty k i” nazwał go „najdoskonalszym i najskończeńszym” dziełem „lorda paradoksa” i „jednym z najśw ietniejszych, jakie zna nowoczesna k u ltu ra ” 21. Główną jego w artością było pokazanie „rozszar­ panej tęczowej duszy au to ra”. Jednakże — rzecz dla polskiej krytyki znam ienna — w dwoistości tej odzwierciedlać się miało arystokratyczno-# -katolickie dziedzictwo irlandzkie poety i przerafinow anie k u ltu ry epoki upadku. Wilde jest bardziej interesujący jako w ytw ór procesów spo­ łecznych niż jako indywidualność.

Dusza człowieka w epoce socjalizmu znalazła, rzecz jasna, pierwszy

oddźwięk wśród postępowych odłamów prasy. „P raw da” wykorzy­ stała ją jako argum ent, że ^socjalizm nie unicestwia indywidualizmu. Józef Lange wziął ją za p u n k t wyjścia w rozważaniach o możliwości syntezy teorii M arksa i Nietzschego. Nie dlatego, żeby myśli W ilde’a w ydały mu się bardzo oryginalne — socjaliści byli mniej zaślepieni — ale wierzył w skuteczność dowcipu, z jakim były podane 22.

W tym samym czasie ukazują się pierwsze poważniejsze rozprawy krytyczne. Zapoczątkował je W ładysław Jabłonowski omawiając w „Bibliotece W arszaw skiej” w r. 1905 Poglądy na sztuką i krytyką

Oskara W ilde’a. Szkic ten wszedł potem w nieco rozszerzonej formie

do zbioru jego Rozpraw i wrażeń literackich. Jabłonowski idzie w y­ raźnie drogą in terp retacji wskazaną przez „Życie”; pokazuje Wilde’a- -estetyka, odw racając się od plotkarskich sensacji, które zasłoniły wiel­ kość pisarza. Podobnie jak „Życie”, pragnie widocznie spełnić jego ży­ czenia i oddzielić twórczość od biografii, chce odwrócić uwagę od um ę­ czonego więźnia, a nakreślić sylw etkę mocarza. O pierając się na świeżo przetłum aczonych Dialogach przedstaw ia główne zasady jego estetyki. Chociaż w yglądają na herezje, jest w nich coś więcej: „m arzy­ cielska chęć w yrw ania sztuki z więzów ziemskich, czasowych, spod w ładzy m aterii” 23. W prawdzie uw alnianie w yobraźni z wszelkich

wię-21 B. Ch., „Obraz Doriana G raya”. „Krytyka” 1906, z. 8, s. 302—303.

22 J. L a n g e , „Dusza czło wie ka w epoce socjalizm u”. „Prawda” i 908, nr 41a, s. 516.

23 W. J a b ł o n o w s k i , P oglądy na sztukę i k r y ty k ę Oskara Wildego. W:

(11)

zów rzeczywistości uważał Jabłonowski za „uprzedzenie”, ale skłonny był je wybaczyć W ilde’owi, ponieważ żaden um ysł nie jest wolny od uprzedzeń. Nie mógł jednak przyjąć tezy, że sztuka powinna się od­ w racać od życia ani że, życie naśladuje sztukę. W pełni natomiast zgadzał się z zasadami k ry ty k i jako twórczości wyłożonymi w jednym z „najwspanialszych utw orów prozą”, K r y ty k a i sztuka. Nie mógł jednak pochwalić estetycznego „heretyk a” za szukanie wzruszenia dla w zru­ szenia.

Wciąż się czuje, że k ry tyk niejako broni W ilde’a przed wysuwanymi przez siebie zarzutami. Znajduje wreszcie sposób pogodzenia sprze­ cznych refleksji. Chociaż w teorii nie da się przeciwstawić sztuki życiu, przeciwieństwo to znalazło swe uzasadnienie w indywidualności Wilde’a. . Poglądy jego wzbudzają sprzeciwy, które jednak nie dotyczą ich

twórcy, niezrównanego, należącego do najbardziej kulturalnego typu artystów , co „um ieją podziwiać własną doskonałość i [...] spoglądać wzrokiem pogodnym na tragikom edię św iata” 24. Brak W ilde’owi jedy­ nie żywotności. „Sztuki jego znikają jak dekoracje z końcem wido­ w iska”. „Zmierzch brał on za ju trzn ię”. W łasny światopogląd każe Jabłonow skiem u odrzucać bezcelową sztukę, ostrzec przed krańcowością zasad omawianego pisarza, ale zatrzym uje się przed wypowiedzeniem ostatecznego słowa, zafascynowany pisarstw em Oskara W ilde’a.

Adolf Nowaczyński w przedmowie do omawianych przez Jabłono­ wskiego Dialogów jest bardziej pewny swego sądu. Zryw a z nieuda­ nym i dotąd próbam i przedstaw ienia W ilde’a niezależnie od jego dzieła, bo sztuka ta ma znamiona „inwazji życia”. Odbiera go wielbicielom Sztuki przez duże S, roszczącym sobie niepodzielne prawo do jego teorii. Tylko jedną nogą był Wilde w ich świątyni. D rugą stawiał już jako prekursor w wiek XX, gdzie „duchowość jest w liberii obszarpańczej m as”. Jego pojęcia o socjalizmie były całkowicie błędne, były haszyszem, którym upajał się neohelleński indyw idualista nie znajdujący miejsca dla swej sztuki w swoim świecie. Wstęp Nowaczyńskiego trak tu je In ten ­

tions jako m anifest szkoły estetycznej przeciwnej Ruskinowi i Morrisowi,

jako „świetne etiudy”, godne postawienia obok studiów renesansowych W altera P atera, ale jednocześnie jako w ytw ór oddziaływania k u ltury francuskiej i włoskiej.

Tu już obiera Nowaczyński nowy pu nkt widzenia, który umożliwiła perspektyw a siedmiu lat. N ovum z r. 1898 oglądane jest teraz na szero­ kim literackim tle w. XIX i XX, z w yraźną tendencją określenia m iej­ sca W ilde’a w hierarchii modernizmu. Nie pomniejsza to zachwytu dla jego twórczości. Prace autora są, zdaniem Nowaczyńskiego, świetne —

(12)

O S K A R W IL D E W L IT E R A T U R Z E M Ł O D E J P O L S K I 267

niby m etal błyszczący, lśniący i kosztowny. Wyróżnia w Intentions esej o Tomaszu G riffiths W ainewrighcie, subtelnym artyście o zbrodni­ czych skłonnościach, który w końcu dostaje się do więzienia. W oczach W ilde’a przestępstw a nie pom niejszyły misji k u ltu raln ej jego bohatera. Zrozumiałe, że tak „perw ersy jn a” myśl utw oru nie pozwoliła polskiemu w ydaw nictw u publikować tego eseju. Nowaczyński, odczytując w nim złowieszczą zapowiedź losów pisarza, streszczał ów esej obszernie chcąc w ten sposób w ypełnić lukę i przedstawić wszystkie aspekty eseistyki W ilde’a.

Na inne tory kieruje również recepcję bajek, rozpowszechnionych jako lektu ra m oralna, niem al przyw racająca dobrą sławę ich twórcy. Nowaczyński interp reto w ał je inaczej:

w ustach zakonnicy, czytającej je dzieciom, mogą się stać one opowiastkam i w ieczornym i przy dźwięku sygnaturki; w granatowych ustach paryskiej diseusy czy półdziew icy staną się owocam i grzechu o fosforescencji piekielnej. W szyst­ ko zależy od platform y życiowej! ha, h a ! 25

Uwięzienie W ilde’a świadczy o tym, jak postępuje społeczeństwo z wielkimi ludźmi, i w skazuje na nieuchronność samotności artysty. Społeczeństwo jest odpowiedzialne za wypaczenie n atu ry ludzkiej. M ałżeństwo W ilde’a wskazywało, że nie zabrnął jeszcze daleko w pato­ logię — do ostatecznej zguby pchnęło go filisterskie szczucie „hedo- nisty, katolika, a ry sto k raty ”. Jakkolw iek już poprzednio obwiniano de­ generację społeczeństwa za los W ilde’a, jest to bodajże pierwsze śmiałe wystąpienie w obronie pisarza, jako nieprzeciętnej jednostki ginącej przez konserw atyzm Anglii. Inna sprawa, że w oburzeniu Nowaczyński w ybiera nie najlepsze argum enty — naw et nie kw estionując kato­ licyzmu autora Doriana Graya, dość trudno upatryw ać w nim „szczu­

tego katolika” w protestanckiej Anglii.

Innym w ażnym i nowym punktem oceny Nowaczyńskiego było pod­ kreślenie celtyckiego pochodzenia W ilde’a, koneksji jego m atki z w y­ zwoleńczym ruchem irlandzkim . Syn nie poszedł w ślady słynnej lady Speranza, na wskroś irlandzki arty sta odciął się od tradycji rodzimej literatu ry . W tym widzi k ry ty k jego zgubę i zm arnowanie talentu.

Zgodnie z rozpowszechniającym się przekonaniem o duchowym po­ krew ieństw ie obu narodów irlandzkość W ilde’a miała go uczynić bliż­ szym Polakom. M atkę pisarza z ryzykowną przesadą porów nuje Nowa­ czyński do Salomei Bécu, a działalność patriotyczną Irlandki do roli, jaką u nas spełnili Mickiewicz, Słowacki i K rasiński łącznie. Wilde nie

25 A. N o w a c z y ń s k i , w stęp do: O. W i l d e , Dialogi o sztuce. („Intentions”). Przekład M. F e l d m a n o w e j . Lw ów [1905], s. X X IX .

(13)

doceniał tej roli, był kosmopolitą, „déraciné”, z czego należało wy­ ciągnąć morał, że pisarz winien być związany ze swym krajem .

W rok później wydał Nowaczyński studium o Wildzie w raz z A fo­

ryzm am i i Nowelami. Zasadniczo pow tarza tu swoje myśli z poprze­

dniego eseju, podkreślając znaczenie pierw iastka narodowego w tw ór­ czości Wilde’a i analogie jego psychiki z polską. Z Polakam i miał on dzielić brak koncentracji, skłonność do rozm ieniania talen tu na drobne, umiłowanie „gallizm u”, a ponadto katolicyzm, czego dowodem miało być zafascynowanie Chrystusem, widoczne w całym jego życiu. Wskutek tego powinno go się traktow ać jako typ celtycki o kulturze grecko- -francuskiej, a tylko z domieszką cech angielskich. Esej ma charakter agresyw ny: atakuje ostro francuskich przyjaciół W ilde’a, którzy szybko przeszli w szeregi wrogów. Pisarz padł ofiarą w ojny k u ltu ry z cywilizacją. Paradoks był jego form ą obrony przed filistrem , kłam stw em mędrca, który praw dę chowa dla siebie. Wybór nowel i aforyzm ów umieszczony po tym wprowadzeniu świadczy jednak, że Nowaczyński nie zszedł w rzeczywistości z drogi, którą wyznaczyła krakow ska grupa „Życia”. Wśród w ybranych paradoksów w ysuw ają się na plan pierwszy opinie o sztuce. Pochodzą głównie z esejów Intentions i z Doriana Graya. Znów więc widzimy W ilde’a-estetyka, now atora w krytyce i sztuce. Nastę­ pują po tym uwagi o życiu, ludziach i moralności, zebrane ze wszystkich sztuk, które dopiero w okresie w ydaw ania książki zaczęły wchodzić do rep ertu aru teatrów warszawskich. Spośród poematów prozą, zwanych przez Nowaczyńskiego „nowelami”, opuszczony został w tym tomie tylko jeden, The Teacher of Wisdom, a ukazał się natom iast Uczeń (znany już czytelnikom „Życia”), w przekładzie nowym, znacznie lepszym i bliższym oryginałowi. Sam obdarzony humorem, Nowaczyński w ybrał najbłysko­ tliwsze aforyzmy, dobrze je kontrastując z czystą poezją i fantazją „now el” .

W roku 1907 w ystąpił z nową kry ty k ą anglista A ndrzej Tretiak, pokazując pisarza od zupełnie dotąd nie znanej strony. Zw rot to w wi­

dzeniu jego osobowości całkowity.

W ilde był w sztuce w iększym m oralistą niż artystą, a w życiu większym artystą niż zw olennikiem i w ykonawcą etycznych zasad, m oże nawet tak da­ lece artystą, że na etykę w jego pojęciu życia nie zostało m ie jsc a 26.

Powieści jego są „krym inałam i”, sztuki — farsam i. Przesłania je bańka m ydlana stylu. W tym widzi T retiak w yjaśnienie popularności W ilde’a w Europie, zwiększonej jeszcze przez jego „skandaliczne” życie.

26 A. T r e t i a k , Oskar Wilde jako liryk. „Biblioteka W arszawska” 1907, t. 4, s. 108.

(14)

O S K A R W IL D E W L IT E R A T U R Z E M Ł O D E J P O L S K I 2 0 9

Bawieni jego paradoksam i zapominamy, że nie ma w nich artyzm u. N ajdobitniej świadczy o tym jego poezja, która jest w ykwitem prze- rafinow ania k u ltu ry europejskiej. Nie widać w niej artysty. Form w jego w ierszach niewiele, obrazy chaotyczne. Z całego dorobku dwa tylko wiersze, Hélas i rXvxvmxQoç egcoę, pokazują go całego. Tretiak anali­

zuje dalej grupę poem atów o przyrodzie — ciekawych przez to, że na opisywane krajobrazy rzucił poeta sceny z mitów greckich, m ity po­ łączył z zachwytem dla M atki Boskiej — i wiersze polityczno-społeczne, w ykazując, że często pow tarzają się tu te same elementy, że obrazy pozbawione są plastyki i że niesłusznie dopatryw ano się w nich czegoś mistycznego. Jednym tylko poem atem zasłużył Wilde na miano liryka:

Balladą o więzieniu w Reading, w której zaw arł syntezę swego życia,

swe cierpienia i wyznanie, że jedyną wartość ma ukochanie czegoś, i żal, że wcielenie m arzeń w życie jest ich śmiercią. Tretiak nie chce się zgodzić na w yjątkowość talen tu W ilde’a ani na jego młodopolską re ­ cepcję. Mierzy go m iarą kry ty k i szukającej treści ideologicznych. Brak naśladowców tłum aczy po części tym, że poezje jego nie są jeszcze przełożone na inne języki, po części tym, że oczy publiczności skierowane są na scenę, gdzie Wachlarz lady Windermere i Mąż idealny święcą trium fy.

Z poważniejszych krytyków zabrał jeszcze głos w dyskusji o Wildzie Cezary Jellenta, roztrząsając psychikę poety i działanie „m agnetyzmu zbrodni” 27.

Do wybuchu w ojny światowej niemal wszystkie utw ory prozą Wil­ de’a zostały przetłum aczone. Nie doczekał się przekładu tylko Portret

pana W. H. Poezję reprezentow ała jedynie Ballada o więzieniu w Re­ ading, przetłum aczona przez T retiaka w r. 1911 i opublikowana w „Mu-

seionie” . Tomiki przekładów W ilde’a wydawano na w ykw intnym papie­ rze, z secesyjnym i w inietam i, w kilku nakładach. W roku 1914 u Hoesicka ukazała się Salome w przekładzie Leona Choromańskiego (z ilustracjam i A ubrey Beardsleya). N ajrozm aitsze czasopisma, o różnych odcieniach politycznych i różnych poziomach, drukow ały bajki W ilde’a i krótkie arty k u ły na tem at jego życia i twórczości. Mimo to, jak zauważył Tre­ tiak, znany był w tym okresie głównie ze sceny.

Wspomniano już na początku, że do Polski pierwsze wieści o Wildzie przyszły od polskich widzów jego londyńskich prem ier. W początkach XX w. napływ ają relacje z przedstawień w Niemczech, ponieważ w Anglii, oczywiście, W ilde’a już nie grywano. Sprawozdawca „K rytyki”, który widział Wachlarz lady Windermere w Berlinie, uznał dram at za

27 C. J e l l e n t a : Utopie Oskara W ilde’a. „Dziennik Poznański” 1908, nr 176;

(15)

płytki, pozbawiony napięcia, drażniący brakiem realizm u. Mimo tych w ad publiczność dostrzegła „duszę” pisarza subtelną, silną i niezwykłą. B raki kompozycji pokrył dowcip i paradoks, uwagę przykuła „finezja i dobrotliw e błazeństw o” 28.

Nie było już rady. Teatry polskie m usiały również pokazać Wilde’a- -dram aturga. Pionierem był T eatr M iejski w Krakowie, który w ystaw ił w styczniu 1904 Kobietą bez znaczenia. W ślad za nim poszedł Poznań, na końcu Warszawa. Również w K rakowie dawano najpierw Birban-

ta 29 — przed Lwowem, Poznaniem i W arszawą, a Wachlarz lady W in ­ dermere oraz Salome przed Warszawą. Birbanta wystawiono po pierwszej

w ojnie światowej pod tytułem Brat m arnotraw ny, w skutek czego nie zdawano sobie sprawy, jak dawno znana była ta sztuka w Polsce. Z ze­ staw ienia Juliusza Żuławskiego we w stępie do edycji dram atów W ilde’a z r. 1957 wynikałoby, że tę najlepszą rzecz angielskiego pisarza grano u nas najpóźniej. Niesłusznie zw ątpił w ydawca w wiedzę dyrektorów teatrów : była to trzecia sztuka oglądana na ziemiach polskich, a pierwsza na scenie lwowskiej i warszawskiej.

Do roku 1907 wszystkie grane w Europie i Ameryce sztuki W ilde’a zostały wystawione na terenie Polski. Nie pokuszono się tylko o insceni­ zację Tragedii florenckiej, ograniczając się jedynie do przekładu, który wyszedł w „Miesięczniku Literackim i A rtystycznym ” (1911), oraz Księ­

ż n y Padwy przetłum aczonej przez Bolesława Rachlewicza w 1912 roku.

Ani w przekładach, ani na scenie nie ukazały się w okresie Młodej Pol­ ski Vera i La Sainte Courtisane. Podobnie zresztą w innych krajach.

Tłumaczami sztuk W ilde’a byli na ogół ludzie teatru , reżyserzy i k ry ty cy teatralni. Lady Windermere przełożył Teofil Trzciński, Męża

idealnego — K onrad Rakowski. Niesłusznie natom iast Juliusz Żuławski

we wspom nianym wstępie przypisuje pierw szy przekład Kobiety bez

znaczenia również Trzcińskiemu. Inform acja w „Czasie” zapowiadająca

prem ierę tej sztuki podaje w yraźnie nazwisko B arbary Beaupré. Z w y­ jątkiem Salome przedstaw ienia teatraln e poprzedzają publikację pol­ skiej w ersji dram atów.

Dzieje inscenizacji W ilde’a nie wchodzą w zakres tych rozważań. Interesu je nas tylko ich wpływ na ocenę literacką dzieła au tora Kobiety

bez znaczenia. Ten pierwszy dram at W ilde’a, jaki zobaczyła publiczność

K rakowa, rozczarował wielbicieli przywódcy estetów, jak w dwa lata później rozczarować miał Warszawę. P an u je zupełna zgodność w

opi-28 A. S., Teatr zagraniczny. „Krytyka” 1904, z. 10, s. 297.

29 Prem iery krakow skie podaję według spisu repertuarowego Teatru M iej­ skiego; lw ow skie za: F. P a j ą с z к o w s к i, Teatr lw o w s k i pod d yr ek c ją T. P a w li­

kowskiego. 1900—1906. Kraków 1961; poznańskie: 75 lat Teatru Polskiego w P ozn a­ niu. Poznań 1951.

(16)

O S K A R W IL D E W L IT E R A T U R Z E M Ł O D E J P O L S K I 271

niach recenzentów w arszawskich i krakowskich. W „Czasie” recenzuje K onrad Rakowski, w „K urierze W arszawskim” W ładysław Rabski, w „Bibliotece W arszaw skiej” W ładysław Bogusławski. Dołączają się do ich zdania sprawozdawcy innych pism. Kobieta bez znaczenia jest „bańką m ydlaną” — pisał K onrad Rakowski. „Efekty grube i ord y n arn e”, „Sfabrykow ana dość banalnie według recepty Sardou, nie w yw ołała większego w rażenia” — tw ierdził Rabski po prem ierze w teatrze „Roz­ m aitości”. Do k ry ty k i dołączył się dziennikarz z „Tygodnika Ilu stro ­ wanego” : autor nie potrafił „stworzyć nowej form y” . Wilde dał jedynie „fajerw erk dowcipu i paradoksu” . G enialny autor bajek i paradoksów nie um iał pokazać aforyzm ów na scenie. „W plótł w swój dram at sceny ordynarne z życia wzięte lub może gorzej, z literatu ry lichego g atu n ­ k u ” 30. To zdanie „Tygodnika Ilustrow anego” streszcza powszechną opinię.

O ile w esejach na tem at Doriana Graya podkreślano, niezupełnie słusznie, oryginalność, o tyle na scenie naśladownictwo farsy francuskiej rzucało się w oczy. W dużej mierze winę przypisują wszyscy aktorom i reżyserom, którzy bali się zerwać z realizm em i czuli się tak samo jak w „salonach” sztuki Bałuckiego czy Zapolskiej. N ikt jednak nie ukryw a faktu, iż artystycznie Wilde w teatrze jest słaby. Recenzenci przypom inają, że nie brał swej dram aturgii na serio, że może nie była to już „l’art pour l’art”, lecz „l’art pour l’argent”.

Nie zraziła się tym ani publiczność, ani dyrekcja teatrów . Sztuki cieszą się popularnością, wchodzą na stałe do repertu aru , w racają po kilku sezonach. Wachlarz lady Windermere grano w Krakowie w latach 1906, w 1911 i 1918 zaraz po odzyskaniu niepodległości. O w ystaw ienie

Birbanta kłóciły się w r. 1906 dwa te a try warszawskie. Sztuka ta św iet­

nie się nadaw ała na program benefisowy, toteż Gasiński był uszczęśli­ wiony, gdy m u ją przyznano. Męża idealnego w ystaw ił w r. 1908 T ea tr Wielki, którego operowa scena zupełnie się na to przedstaw ienie nie nadawała, jednakże prem ierę zakupiło Towarzystwo Dobroczynności i chciało mieć dużą salę — nie pomyliło się zresztą w finansow ych obliczeniach.

K rytycy nie mogli całkowicie zdyskwalifikować niepokojącego a rty ­ sty. Wreszcie W ładysław Bogusławski znalazł klucz do tej dram aturgii, który leżał w w artościach literackich całej twórczości pisarza. Po nie­ udanym przedstaw ieniu Kobiety bez znaczenia w „Rozmaitościach” p ro ­ ponował w r. 1907, żeby sztuki W ilde’a poprzedzać „ilustracją literacką”, taką jak np. w stęp Nowaczyńskiego do Dialogów 31. Zobaczono by w tedy, że Illingw orth to wcielenie swego twórcy, sensu nabrałoby powiedzenie,

30 W. R a b s k i , Z teatru. „Tygodnik Ilustrow any” 1906, nr 312. 31 „Biblioteka W arszawska” 1908, t. 1.

(17)

że grzech jest nieodzowny dla postępu k ultury. Autor, którego talent wszedł w dzieła, a genialność w życie, nie potrafił się sam rekom endo­ wać. W rok później ostro atakując w „Bibliotece W arszaw skiej” rep er­ tuar, który „pod osłoną lite ra tu ry ” 32 przem yca kugląrstw o i tandetę, Bogusławski wyłącza częściowo spod tego oskarżenia sztuki W ilde’a —: on jeden ma prawo do przystrajania literatu rą słabości swoich utworów. Niemniej w ystaw ianie go w sezonie 1907/08 uważa Bogusławski za nie­ porozumienie między kry ty ką a publicznością. Wielkość W ilde’a ogra­ nicza się do dialogów, poza nimi nie ma zalet.

A rtykuły wybitnego kryty ka teatralnego nie w yjaśniły nieporozu­ mienia. Dla szerokich kręgów publiczności Wilde pozostał dram aturgiem , i to dram aturgiem świetnym. Birbant w ystaw iony we Lwowie w tym samym czasie co Uczeń diabla, zdobył sobie niezwykłe uznanie, gdy Shawa przyjęto bez entuzjazm u. „Król paradoksu” bawił, ale — jak zauważono — „taki śmiech i takie sytuacje budzą dreszcz” 33. A to już była zabawa młodopolska.

Surowa kry ty ka nie dotknęła jednej tylko sztuki — Salome. Gdy w ystaw ił ją Walewski w Krakowie, wzbudziła od razu zainteresow anie jako najbardziej m odernistyczne opracowanie biblijnego tem atu. Po­ równywano ją z utw oram i Kasprowicza i Suderm anna. Rakowski — w cytowanej recenzji — widział w niej dzieło „k u ltu ry w ysokiej”, ale przedstawienie nie poruszyło go. Przypom niała mu się uwaga W yspiań­ skiego o innej sztuce: miało się wrażenie, że gromy biły, a to tylko w praw nie uderzano w bębny. Bogusławski proponował w ystaw ienie

Salome w Warszawie, ale cenzura rosyjska nie zgadzała się. Ćwierć

wieku upłynęło, zanim Synod w Piotrogrodzie przestał obawiać się jej szkodliwego wpływu na polskie społeczeństwo. Tym owacyjniej przyjęto ją, gdy w r. 1915 ukazała się na scenie T eatru A rtystycznego. Wilde „wyśpiewał w niej poem at i stworzył d ram at ze szczerego natchnie­ n ia” — zachwycał się recenzent „K uriera W arszawskiego” 34. Tym razem posłuchano rad Bogusławskiego. Prem ierę poprzedził w ykład Stanisław a Wołowskiego, streszczony potem w „K urierze W arszawskim ” 35. P re ­ legent dał w izerunek „ tra fn y ”, „dosadnie” opowiadając o życiu „nie­ cenzuralnego” pisarza. W parę dni później „Sowizdrzał” wyszydził sztukę, sekret jej powodzenia upatrując w zapaszku skandalu, k tó ry ją o w iew ał36. Nie zmniejszyło to frekw encji na następnych przedstaw ie­ niach.

32 Ibidem.

33 P a j ą c z k o w s k i , op. cit., s. 92.

34 A. D o b r o w o l s k i , „Salome”. „Kurier W arszaw ski” 1915, nr 341, s. 3. „Kurier W arszawski” 1916, nr 301.

(18)

O S K A R W IL D E W L IT E R A T U R Z E M Ł O D E J P O L S K I 2 7 3

Przed r. 1915 Salome była znana w Warszawie, podobnie zresztą jak i w Krakowie, z w ersji muzycznej, jaką jej nadał Strauss. Rozpisywano się o niej w obu m iastach, oczywiście oceniając głównie muzykę. Nie zapominano wszakże o źródle natchnienia opery. „Czas” mówił o „genial­ nym fresk u ” 37 W ilde’a, „Biblioteka W arszawska” o sile słowa poety­ ckiego i obrazu zbrodni i przewrotności, któ ra pozwoliła przetopić dram at w muzykę. Tylko Bogusławskiemu rzecz się nie podobała. Bohaterowie stracili w edług niego psychiczną indywidualność. Miejscem pokazania tego literackiego tem atu winien być teatr, nie opera. „Rok zm arnow any w te atrach w arszaw skich” — pisał Bogusławski o roku prem iery opery Straussa w „Bibliotece W arszaw skiej” — 1908. „M arno­ w ano” tak tę wielką sztukę przez pięć następnych lat.

Opera stała się okazją przypom inania dziejów i twórczości poety w wielu pismach. S tała się również — jedyna ze sztuk W ilde’a — przed­ miotem parodii, co już na pewno jest znakiem wielkiej popularności. Leon Choromański umieścił w „Sowizdrzale” w r. 1913 Upór kobiety.

Rzewne naśladowanie z Oskara Wilde’a 38, w którym w ystępują czołowe

postacie Salome, a które jest niezbyt dowcipną satyrą na kolej żelazną warszawsko-wiedeńską.

W roku 1915 „Sow izdrzał” sparodiował Salome z T eatru A rty sty ­ cznego, w sposób niesmaczny, sprowadzający tem atykę utw oru do „ma­ terializm u i w yuzdania”.

Podczas wojny, w r. 1916, A leksander Zelwerowicz w ystaw ił w Te­ atrze Polskim innego rodzaju przeróbkę W ilde’a — Doriana Graya w adaptacji scenicznej George’a Bentleya, w polskim przekładzie Jan a Adolfa H ertza. Raptularzyk teatralny Chigi w „Sowizdrzale” potępił zarówno inscenizację jak i sam pomysł adaptacji powieści. Gdyby się do tego nadaw ała, Wilde napisałby ją jako dram at, dowodził satyryk. Bentley pozbawił dzieło finezji i posmaku kapryśnej fantastyczności39. Nie był to jedyny głos potępienia. Adam Dobrowolski, recenzent „K u­ riera W arszawskiego”, nazwał sztukę brutalną, m elodram atyczną, o li­ chej wartości, nie m ającą nic wspólnego z komedią, mimo że tak ją nazwano. Sam tem at uznał za niebezpieczny i w strętny: „Bodaj była prze­ klęta cywilizacja hodująca takie egzem plarze” 40 jak bohater Doriana

Graya. Tylko dialogu, pełnego paradoksów, słuchało się z zainteresow a­

niem. Takie było zdanie konserw atystów . „K urier Polski” wypowiedział się już liberalniej i choć w yrażał wątpliwości, czy w ogóle należało

37 „Czas” 1906, nr 226.

38 L. C h o r o m a ń s k i , Upór kobiety. Rzewne naśladowan ie z Oskara Wilde’a. „Sowizdrzał” 1913, nr 41.

39 C h i g i , R ap tu la r zyk teatralny. „Sowizdrzał” 1916, nr 32, s. 8. 40 A. D o b r o w o l s k i , Z teatru. „Kurier W arszaw ski” 1916, nr 213.

(19)

dawać tę sztukę, podziwiał w niej „rom ans-bajkę” i filozofię poety nadającego hegemonię sztuce 41. Halina Jelenkiew icz w „Romansie i Po­ wieści” m iała dla inscenizacji same słowa zachw ytu 42.

Zmienne opinie świadczą o niesłabnącym zainteresow aniu pisarzem, jakkolwiek minęło już 20 lat, odkąd pierwsze przekłady jego utworów stały się sensacją w krakow skim świecie literackim . Po Szekspirze i Byronie (nie mówiąc o Conan Doyle’u) zdobył on w Polsce największą popularność pisarzy angielskich w okresie m odernizmu. Nawet ulubiony Dickens nie miał tylu w ydań w owych latach.

Zdawałoby się, że gdy spolszczono nie tylko główne dzieła W ilde’a, ale również ich przeróbki, gdy nazwisko jego było dobrze znane czytel­ nikom codziennej prasy — nadszedł czas pełniejszych ocen, poważniej­ szych studiów, nowych syntez. Tymczasem nadal nie pojawia się żadna monografia. W prawdzie Kazimierz Bukowski opublikował esej o Wildzie w swych S ylw etkach (Lwów 1914), ale niewiele wniósł nowego.

Pozostałe wypowiedzi krytyczne zaw arte są jedynie we wstępach do nowych przekładów. Leon Choromański podaje w dw ustronicowym słowie w stępnym do Salome (1914) dzieje i znaczenie tego dram atu.

Legendę o „królu życia” starał się rozbić w przedmowie do nowego przekładu Doriana w r. 1916 tłumacz, Tadeusz Jaroszyński. Otóż nie wyszedł Wilde zwycięzcą z więzienia — tw ierdził — przeciwnie, cierpie­ nie złamało dandysa, choć winę ponosi „przegniła” arystokracja angiel­ ska. Był on nie królem, lecz niewolnikiem życia, igraszką w rękach fa ta ­ lizmu psychologicznego, a jego koncepcja życia to „fuszerka dyletancka”. Nie pomniejsza to wartości jego dzieł, które, jak wierzył tłum acz Doriana

Graya, dzięki wysokiej kulturze umysłowej ich autora przetrw ają próbę

czasu.

Nie przetrw ał w prawdzie próby czasu przekład Jaroszyńskiego, da­ leko słabszy od przekładu Feldm anowej, niem niej w arto odnotować tę pierwszą chyba próbę obiektyw nej oceny, wyzwolenia się od egzaltacji czy moralnego oburzenia. Wstęp pokazywał innego W ilde’a, ale nie po­ wiedział nic nowego o jego dziełach.

Czy wśród tych rozm aitych głosów można wyróżnić jeden dom inu­ jący ton, kształtujący opinię publiczną? W ydaje się, że tak i że nadała go krakow ska Młoda Polska. Przeważa przekonanie, że Wilde jest w y ­ bitnym estetykiem , czołowym przedstaw icielem angielskiego neorom an- tyzmu, wielkim arty stą walczącym z filisterskim społeczeństwem. Dość zajrzeć do krakowskich gazet zapowiadających sztuki W ilde’a w te ­ atrach. Wotowski we wspom nianej prelekcji o Dorianie Grayu stwierdzał,

41 Z., „Dorian G ray” w Teatrze Polskim. „Kurier P olsk i” 1916, nr 214. 42 H. J e l e n k i e w i c z , „Dorian G ray”. „Romans i P ow ieść” 1916, nr 23.

(20)

O S K A R W IL D E W L IT E R A T U R Z E M Ł O D E J P O L S K I 2 7 5

że chociaż powieść nie jest arcydziełem, stanowi „płomienny protest przeciwko szarzyźnie życia, przeciw ograniczaniu ludzkich porywów i chęci”.

Również we w spom nianym już przedprem ierow ym artykule Halina Jelenkiew icz próbuje ocenić rolę tw órcy Doriana Graya w literaturze światow ej. Uznała go za jedynego reprezentanta neorom antyzm u i im ­ presjonizm u w Anglii — prądów, na które we F rancji i Niemczech złożyły się całe „zastępy” poetów, krytyków , dram aturgów i powieścio- pisarzy. On koncentrow ał w sobie „Vesprit de son âge”, by poznać n a­ stępnie „de son âge tout le malheur”. Opowiadania jego są pełne liryki i wdzięku, dram aty w strząsają siłą ekspresji, komedie try sk ają humorem.

De profundis wzrusza „najbezpośredniejszą spowiedzią”, jaką dała

literatu ra, a w Dorianie Gray u w ystąpiły „wszystkie w alory estetyczne w całej pełni”.

Pozostaje odpowiedzieć na pytanie, opierając się na najnowszej k ry ­ tyce angielskiej, jak dalece zdeform owany jest ów polski p o rtret Oskara W ilde’a i co nowego wniosła Polska do światowej recepcji tego bez­ sprzecznie w ybitnego pisarza.

Pam iętać trzeba, że sława i niesława O skara W ilde’a przyszła do Polski z F rancji i Niemiec. Tylko pierw sze wieści nadesłali londyńscy korespondenci krakow skich i w arszawskich czasopism. Potępiony w oj­ czyźnie, podobnie jak Byron, znalazł uznanie w innych krajach euro­ pejskich. W ynika z tego ważna konsekwencja dla recepcji W ilde’a w Pol­ sce: mało zastanaw iano się nad jego pozycją w literatu rze angielskiej, interesując się bardziej konfliktem pisarza ze społeczeństwem. Mało zresztą, mimo pionierskiej działalności pism modernistycznych w udo­ stępnieniu obcych literatu r, wiedziano o życiu artystycznym Wysp B ry­ tyjskich. Wciąż jeszcze słychać było narzekania na to w prasie. Nazy­ w ając najsławniejszego „dandysa” przywódcą szkoły estetów, nie zw ra­ cano uwagi na protesty angielskich krytyków przeciw stosowaniu tego term inu do nielicznych wyznawców W ilde’a. Szkoła taka, w europejskim sensie tego słowa, nigdy w Anglii nie is tn ia ła 43. „K apłaństw o” jego w angielskiej św iątyni sztuki było jego w łasną fantazją.

„Każdy mógłby to zrobić. Ja osiągnąłem więcej i coś ważniejszego. P otrafiłem skłonić wszystkich, by uwierzyli, że to napraw dę zrobi­ łem ” 44, bronił się Wilde na swoim procesie sądowym. Ten paradoks zastosować można również do rozpowszechnionego w Polsce przekona­ nia, że stw orzył on neorom antyzm w Anglii. Estetyzm miał tam znacznie dłuższy rodowód. Teorie, którym i zachwycała się Młoda Polska, były

43 Zob. G. W o o d c o c k , The P aradox of Oscar Wilde. N ew York 1950. 44 Cyt. ża: jw., s. 112.

(21)

wspaniałą indyw idualną in terp retacją i kom pilacją m yśli Ruskina, Sw inburne’a, Rossettiego i P atera. Nawet śmiałe traktow anie funkcji krytyka jako pracy twórczej było rezultatem słuchania nauk P atera. Młoda Polska stw orzyła sobie m it o oryginalnym estetyku i inicjatorze prądu artystycznego. Słusznie jednakże w poczet swoich „m agów ” w łą­ czyła nie jego angielskich pionierów, lecz najbłyskotliwszego przed­ stawiciela.

Z drugiej strony ugrupow ania pozytywistyczne i lewicowe prze­ sadnie podkreślały walkę W ilde’a z burżuazją i jej kom ercjalną lite ra ­ turą. Wzruszano się listam i więziennymi pisarza, widząc w nich oskarże­ nie społeczeństwa, a nie czując, ile tam jest jego litości nad samym sobą, ile przeświadczenia o tym, co dowcipnie określano jako „importance of

being Oscar”.

Pod koniec okresu modernizmu, jakkolw iek nadal nie widziano zwią­ zków pisarza z angielską tradycją, dostrzegano już obce w pływ y w jego utworach. W roku 1914 Choromański wskazywał na trzy źródła Salome:

Biblię, M aeterlincka i Flauberta. Ciekawe jest, że pisząc o oszołomieniu,

w jakie sztuka ta musi w prawić każdego widza, tłum acz zdawał sobie sprawę, iż rozpatryw ać ją trzeba jako przejaw epoki. Między w ierszam i odczytuje się — nie dopuszczane jeszcze przez Choromańskiego do świadomości — przekonanie, że aktualność Salome m inęła z odchodzącą epoką.

K ultow i W ilde’a jako poety zapobiegał swoją krytyczną rzeczową rozpraw ą A ndrzej Tretiak, jeszcze zanim Kasprowicz w ydał obszerny tom jego wierszy (Poezje, 1924).

Zasługą polskich ludzi te atru jest, że od początku, wówczas gdy sztuki W ilde’a święciły trium fy w całej Europie, potrafili wykazać ich słabości, konw encjonalną form ę i naśladownictwo francuskich fars. Z drugiej strony — zbyt serio wzięli w yznanie dram aturga, że nauczył się swego rzemiosła u Francuzów i że nie dba zupełnie o swe utw ory sceniczne. W skutek tego uszedł ich uwagi nowy rodzaj komizmu, roz­ sadzający ram y w iktoriańskich konwencji dram atycznych. Paradoks ba­ wił ich tak bardzo, że nie doceniali jego roli w łaśnie w rozwoju form y angielskiego dram atu. Zaważyła tu znów słaba znajomość teatrów londyńskich. D ram aty W ilde’a nie były — jak polskim krytykom się zdawało — lekceważoną przez autora dziedziną sztuki — korzystał on bowiem z nauk reżysera George’a A lexandra, toczył z nim spory o kom ­ pozycję, z trudem rezygnował z własnych koncepcji i w żadnym razie nie chodziło mu jedynie o kwestię pieniężną.

Zastanaw ia fakt, że przy ogromnej popularności najgłośniejszego z estetów wpływ jego na piśmiennictwo polskie w okresie neorom an- tyzmu był stosunkowo niewielki. Stał się tem atem jednego bodajże

(22)

O S K A R W IL D E W L IT E R A T U R Z E M Ł O D E J P O L S K I 2 7 7

tylko utw oru. W roku 1905 na łamach „C him ery” M aria Komornicka opublikowała A p o k r y f idealny — Oskar Wilde, dając w nim młodo­ polską wizję duszy poety, wielkiego w swej samotności i cierpieniu, o którym fak ty nie mówią nic istotnego. Anioły, które w jej wizji przy­ leciały po duszę arty sty , m ają jednak cechy nie tyle niebiańskie co prerafaelickie, jak w obrazach Burne-Jonesa, których pełna była przecież „C him era” . Cały ten egzaltow any utw ór nie odgrywa większej roli w rozwoju twórczości jego autorki.

Przybyszew ski — którego związki z W ilde’em w ydaw ały się jego współczesnym tak oczywiste, że berliński Residenz Theater w ystaw iał razem Das grosse Glück i Tragedię florencką — w yraźnie odrzekał się wszelkiej w spólnoty z angielskim dekadentem .

By S y n ó w zie m i napisać, na to n ie potrzebowałem przezw yciężać ani

Kruczego gniazda, w tłum aczeniu śp. Lacka, ani Oscara W ilde’a, którego pra­

w ie nie znam w skutek zrozum iałej dla każdego, kto czytał m oje Na drogach

du szy — antypatii [. . . ] 45.

— pisał do Feldm ana oburzony na krytyków wywodzących jego tw ór­ czość z innych źródeł niż polska tradycja literacka.

Jednocześnie jednak w arto wspomnieć inny list do Feldm ana, z 10 kw ietnia 1905, w którym chwaląc przekład Salome dokonany przez swoją żonę Jadw igę Gąsowską i zabiegając o wydanie innych jej tłu ­ maczeń z W ilde’a, nazyw a Urodziny infantki „przepiękną bajką”.

Najbliższa Dorianowi Grayowi jest cyganeria w Próchnie Wacława Berenta. Borowski, Jelsky, H ertenstein i M iller chcą, jak Dorian, żyć intensyw nie i znaleźć pełnię życia, ale nie posuwają się do zbrodni — jak on. Mówi się tu, jak w Portrecie Doriana Graya, o oddaniu diabłu, o zakosztowaniu niezwykłych wrażeń, o rozkoszach, jakie daje opium, o Sztuce jako najwyższej w artości i o zmysłach jako pierwszej „instan­ cji” Sztuki. W ystępuje ten sam motyw czystej miłości kobiecej, chociaż u B erenta potraktow any jest w zupełnie inny sposób. Pierw sza kobieta w życiu Borowskiego popełnia samobójstwo, jak Sybil Vane. Borowski,

jak Sybil, gra na scenie tym gorzej, im praw dziw iej kocha.

W Pałubie K arola Irzykowskiego Gasztold wysuwa tezy o swobodzie w ybierania tem atów w literaturze, przypom inające przedmowę do

Doriana Graya. N ajbardziej w ilde’owskim elem entem w powieści jest

realizacja zasady naśladow ania sztuki przez życie 46.

Czy zbieżności te można przypisać bezpośrednio lekturze W ilde’a? Nie są wyłącznie jego specjalnością: ani postać dekadenta, ani

rozważa-45 S. P r z y b y s z e w s k i , Listy. T. 2. Warszawa 1938, s. 515.

46 Zob. M. W y k a - H u s s a k o w s k a , O „Próchnie” Wacława Berenta; A. W e r n e r , Człowiek, literatura i konwencje. W zbiorze: Z p ro b le m ó w literatury polskiej X X w. T. 1. W arszawa 1965, s. 313, 314, 330.

(23)

nia o sztuce dla sztuki. Linia genealogiczna prow adzi przecież od Gau- tiera poprzez B audelaire’a, Huysmansa, Mallarmégo, pisarzy dobrze w Polsce znanych. Wzór jest wspólny całej europejskiej m odernie i tr u ­ dno tu rozróżnić w kład W ilde’a. Chociaż Młoda Polska postaw iła go w rzędzie mistrzów, może słuszniej byłoby nazwać te związki poczuciem artystycznego „pokrew ieństwa dusz”. Na pewno jednak bliżsi nam byli francuscy „krew ni” — symboliści. Może więc właściwiej byłoby mówić o kuzynostwie W ilde’a z polską moderną.

Jabłonowski podkreślał zależność filozofii Edw arda Abramowskiego od estetyki przedstawionej w Intentions. Jeśli istotnie zachodzi tu pewne podobieństwo, daleko więcej wziął polski filozof od Morrisa, jak on ceniąc społeczne wartości sztuki.

W dram aturgii za naśladowcę W ilde’a uważano Wacława G rubińskie- go, pisarza „kw intesencji życia”, ale nie dorów nał on mistrzowi ani dowcipem, ani błyskotliwością czy zręcznością kompozycyjną. Zresztą Młoda Polska, jak stw ierdza Lesław Eustachiewicz 47, lekceważyła d ra­ m aturgię komicznej deformacji, nie mogła więc iść śladam i autora

Birbanta 48.

Po 20 latach pozostał dalej zjawiskiem ciekawym, pociągającym, ale obcym. Obcość tę starano się usunąć przypom inając, że był Irlandczy­ kiem, synem narodu uciśnionego jak Polska. Usiłowania te nie dały rezultatów . Leżała między nim a społeczeństwem polskim przepaść w y­ rafinow anej sztuki, obracającej się w kręgu obcych nam spraw. Niemal symboliczne są niepowodzenia warszawskich i krakow skich reżyserów, którzy nie potrafili wczuć się w atm osferę angielskich salonów. Po­ dobnie polscy pisarze nie zdołali przyswoić sobie owej m ieszaniny k u l­ tu ry angielskiej, irlandzkiej i francuskiej.

Z młodopolskich przekładów W ilde’a nie straciły dotąd wartości tylko Opowiadania w przekładzie Feldm anowej i Poezje prozą opraco­ wane przez tłum acza podpisującego się pseudonim em Eres, pod którym badacze domyślają się Erazma Samborskiego. W okresie międzywojen­ nym i powojennym pojawiło się wielu nowych tłum aczy W ilde’a.

47 L. E u s t a c h i e w i c z , Typologia dram atu Młodej Polski na tle p o ró w ­

n a w cz ym . W zbiorze: jw., t. 1.

48 W ywarł jednak W ilde duży w pływ na polskie m alarstw o m odernistyczne, co w ykazuje W. J u s z c z a k w swej rozprawie W o jtk ie w ic z i nowa sztu ka (War­ szaw a 1965). W cyklu Ceremonie pędzla tego w ybitnego przedstaw iciela nowego m alarstw a polskiego w idać wyraźne traw estacje z Urodzin infantki, szczególnie uderzające w obrazie A s y s ta księżniczki. Cała twórczość W ojtkiewicza przesycona jest bardzo w ild e’owskim pesym izm em , sensualizm em i w ykw intem . W oczach współczesnych uchodził ów malarz za w cielen ie W ilde’ow skiego ideału „króla życia”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Liturgia jest także szczytem, ponieważ cała działalność Kościoła zmierza do wspólnoty życia z Chrystusem, w Liturgii zaś Ko­ ściół objawia się i przekazuje

Pierwsza ma charakter analityczno-opisowy, omawia baśniowość ujawniającą się w prozie, poezji i dramacie, w części drugiej, stric te interpretacyjnej, autorka

Zygmunt nie ogląda się, a nad nim wielki cień kobiecej ręki kołuje jak sęp, jest coraz niżej, zbliża się nieuchronnie i ostatecznie.. powtarzała mi zawsze,

- Oczywiście były to wyobrażenia chwiejne, nieustalone i niezupełnie upowszechnione, a wypowiadane tylko przez tych, którzy nad nimi się

zastanawiją się jaki obraz wsi został przedstawiony w wymienionych utworach. Wszystkie propozycje zostają zapisane na tablicy w postaci mapy mentalnej. c) Faza podsumowująca

Figure 1. a): The environmental research station Umweltforschungsstation Schneefernerhaus, where the data were collected. b): The experimental setup - laser beam illuminates

(Dwie dusze się spotkały po długiej rozłące, Wielka się tajemnica Miłości zaczyna .. ) Wiatr ku sobie nachyla narcyzy kwitnące I opył zwiewny niesie z kielicha na

I tak, użycie wariantywnej konstrukcji o postaci imperfek- tywnej daw ało już poetom możliwość akcentow ania procesualności przed trwaniem i ukonstytuow aniem się