• Nie Znaleziono Wyników

Wspomnienie o ks. Stanisławie Bednarskim

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wspomnienie o ks. Stanisławie Bednarskim"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Henryk Barycz

Wspomnienie o ks. Stanisławie

Bednarskim

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 36/1-2, 9-20

(2)

W SPO M N IENIE O KS. STANISŁAWIE BEDNARSKIM

„ P ra w d ę m ó w ić m u s zę naw et o um arłych , abym w p r a w d z iw y c h u m a rły ch lo z k o c h a ł ż y w y c h “ .

(Juliusz S ło w a c k i, Listy).

Historiografia życia umysłowego w Polsce, a w szczegól­ ności zakonu jezuickiego poniosła przez zgon ks. Stanisław a Bednarskiego z zakonu T o w arz y stw a Jezusowego (ur. 9 kwiet­ nia 1896 w Nowym Sączu, zm arł w obozie koncentracyjnym w Dachau 16 lipca 1942) ciężką, bolesną i niepowetowaną stratę. Ubył z jej szeregów pracownik niezastąpiony, n a d z w y ­ czaj sumienny i niezm ordow any w odszukiwaniu i grom adze­ niu rozprószonych jezuityków polskich, badacz wielkich uzdol­ nień, znakomicie i wszechstronnie przygotow any, niezwykle p r z y ty m rozm iłowany w sw ym przedmiocie, oddany mu całą duszą, pisarz może nie błyszczący, ale niemniej celujący dobrą kom pozycją o raz jasn y m i sta ra n n y m wykładem, historyk, który napraw dę powołany był do stworzenia umiejętnej, na rzetel­ nej podstawie źródłowej, bez przymieszki legendy hagiogra- fieznej czy apologetycznego samochwalstwa, historii jezuitów w Polsce, w rodzaju zagranicznych monografii Dulira czy Fouqueraya, Ubytek to ty m więcej nieodżałowany, że pole ba­ dań Zmarłego, przedmiot jego tyloletnich zainteresowań po­ siada szczególniejszą doniosłość dla historii Polski nowożytnej. Dzieje jezuitów w Polsce — to nic zw ykła historia zakonu w rodzaju franciszkanów, dominikanów, czy nawet tak dla rozwoju społecznego i gospodarczego Polski średniowiecznej zasłużonego zakonu cystersów. Rozległością i doniosłością od­ działywania nie dorównuje im żaden inny zakon. Jezuici pol­ scy zasięgiem sw ym ogarnęli nie tylko całe niemal szkolnictwo publiczne, nie tylko wycisnęli niezatarty wpływ na życiu re li­ gijnym. ale zaważyli niezwykle silnie na kierunku rozwoju kultury polskiej, a w pewnych okresach (w epoce Zygm unta III) poniekąd nawet na losach narodu i państwa.

Nic dziwnego zatem, że dzieje zakonu skupiły na sobie od początku XIX w. uwagę naszego dziejopisarstwa. Każde niemal pokolenie historyków starało się ująć posiew rzucony przez zakon, ustalić dodatnie i ujemne strony jego

(3)

działalno-sei. Usiłowania te przez długi czas budziły i budzić musiały poważne zastrzeżenia zarów no przez swą fragm entary czn ą i niekompletną podstaw ę źródłową, jako też może jeszcze wię­ cej przez z g ó ry powzięte nastawienie, dodatnie lub negatywne, p rz y podejmowaniu oceny dziejowego dorobku zakonu. Stąd też skala sądu w y k a z y w a ła niespotykaną wprost rozpiętość, wahanie m iędzy dwom a przeciw nymi biegunami: apologia i idealizacją a b ezw zględnym potępieniem. W y ra z e m jej były w połowie ubiegłego wieku dwa krańcow e stanow iska: uwiel­ biające M aurycego Dzieduszyckiego i niezwykle surowe, p o s u ­ w ające się do uznania w działalności T o w a rz y s tw a Jezusowego jednej z p r z y c z y n upadku Polski J ę d rz e ja Moraczewskiego. Sąd ten był niewątpliwie w problem atyce swej zbyt p ry m i­ tyw ny, ab y m ógł się p rz y ją ć w całej rozciągłości, niemniej k r y ty c z n e nastawienie w ocenie działalności jezuitów u t r z y ­ mało się w umiejętnej, czy sto naukowej historiografii lat póź­ niejszych. W id a ć go i w surowej ocenie M. Bobrzyńskiego i w studiach m onograficznych nad ważniejszym i problemami „jezuickimi“ histo ry k ów doby przedostatniej, I. C h rz a n o w ­ skiego, W. Sobieskiego, M. Janika i i. T y m czasem umiejętne odtworzenie historii zakonu, które winno w yjść z łona sam ych jezuitów, spoczyw ało z brak u należycie ukwalifikowanych p r a ­ cowników odłogiem. Rzecz to znam ienna dla stosunków pol­ skich, że mimo skupienia, zw łaszcza w dawniejszych wiekach, tylu sił intelektualnych narodu, zakon jezuicki nie w ydał wielu h istoryków : w w. XVII J a n a Wielewickiego, Rostowskiego i W ojciecha Kojałowicza, w w. XVIII Adam a Naruszewicza, wreszcie w w. XIX i z początkiem XX Stanisław a Załęskiego i J a n a Sygańskiego. J e d y n a zaś na szeroką skalę podjęta przez Załęskiego próba przedstaw ienia dziejów jezuitów w Polsce okazała się dziełem w dużej mierze chybionym. P is a n a bez znajomości m eto d y historycznej, niedołężna w konstrukcji, nie­ um iejętna w w y zy sk a n iu źródeł, b e z k ry ty cz n a w sądach, na­ de w sz y stk o zaś jednostronna i apologetyczna, nie mogła odpo­ wiedzieć żadną m iarą dzisiejszym w y m ag an iom nauki hi­ storycznej. Wielki trud pisarski ks. Załęskiego okazał się stracony, zam iar przerósł poprostu siły wykonania. Okazało się dowodnie, że stworzenie sy ntetyczn ego obrazu działalności T o w a rz y s tw a Jezusow ego w Polsce poprzedzić muszą prace monograficzne o ra z publikacje w ażniejszych źródeł. Ale i w ty m kierunku pierwsze p róby z e -stro n y oficjalnej historio­ grafii zakonnej (w ydaw nictw o Listów ks. P io tr a Skargi) nie w y p a d ły najlepiej. T ak ted y zakon czekać musiał jeszcze dwa praw ie'dziesiatk i lat na pojawienie się pierwszego godnego tej nazwy, k ry ty c z n e g o budowniczego swych dziejów w osobie ks, Stanisław a B ednarskiego.

(4)

W spom nienie o ks. Stanisławie Bednarskim 11

Ks. Stanisław Bednarski był wychowańcem Seminarium historii kultury polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, założo­ nego w roku szkolnym 1921/22 przez znakomitego uczonego, prof. Stanisław a Kota. Seminarium przeżyw ało w pierwszych latach swego istnienia okres bodaj największego rozkwitu i p rę­ żności naukowej. Na jego rozwoju z a w aży ła przede w szystkim niezwykła osobowość mistrza, łączącego z szerokim zn a w ­ stwem procesów historycznych kultury zachodnio-europejskiej i rodzimej polskiej wielki talent, można powiedzieć, wrodzony dar pedagogiczny. Z dużym umiarem i taktem umiał on u sz a ­ nować z jednej s tro n y indywidualność ucznia, kierunek jego zainteresowań naukowych, zarysow ujące się skłonności i uzdol­ nienia, z drugiej utrzym ać w dyscyplinie mniej skoordynowane, szukające dopiero właściwej drogi jednostki. Również i zespół członków Seminarium tych pierwszych lat powojennych był poćl k ażdy m względem szczególnie dobrany. W wynajdyw aniu no­ wych talentów i skupianiu ich dookoła siebie miał profesor nie­ wątpliwie szczęśliwą rękę. W pracowni znaleźli się obok doj­ rzew ających sił naukowych, częściowo wyćwiczonych w in­ nych seminariach historycznych (Józef Feldman, C zesław Cho­ waniec) początkujący adepci studiów historycznych: W iliam Rose, W a n d a Bobkowska, Mieczysława Miterzanka, W a n d a Januszkiewiczówna, Henryk Barycz, Stanisław Bodniak, M a ­ rek W ajsblum, Alodia Kawecka-Gryczowa i inni. Mimo dużej rozpiętości wieku, różnicy przekonań społecznych czy poli­ tycznych, wreszcie odmiennych zamiłowań naukowych w s z y s t­ kich uczestników Seminarium jednoczył gorący zapał i entu­ zjazm do p rac y nad poznaniem naszej przeszłości kulturalnej.

Je dn y m z najbardziej przejętych kultem nauki uczestni­ ków Seminarium okazał się ks. Stanisław Bednarski, od r. 1923/4 jego członek. Nieco s ta rszy od współkolegów, mil­ czący i opanowany, choć szczerze koleżeński i uczynny, nie długo trz y m ał się na uboczu. Tlejący w nim ogień zapału do badań naukow ych oraz pęd tw órczy okazał z araz przy in te r­ pretacji cennej korespondencji reform atorów szwajcarskich z Polakam i, wydanej przez T. W otschkego („Briefwechsel der Schweizer mit den P o le n “). W y g ło szo n y na jednym z pierw­ szych posiedzeń sem inaryjnych r. 1923/4 referat o znanym leksykografie w. XVI Janie Mączyńskim, o p a rty głównie na rzeczonym wydawnictwie W otschkego, wykazał odrazu zdol­ ność badaw czą młodego adepta, jego umiejętność interpretacji źródeł, ścisłość wnioskowania, dar kombinowania i zdolność konstrukcji. W y m a g a ją c y profesor odk ry ł w uczniu wybitny talent naukowy, to też rychło zaopiekował się nim i skierował go z w rodzonym sobie zrozumieniem i uszanowaniem indywi­ dualnych skłonności i zamiłowań na właściwą drogę wdzięcz­ nej i pociągającej p r a c y nad stojącą odłogiem, opuszczoną hi­ storią kulturalnej działalności jezuitów polskich, pojętej przez

(5)

młodego badacza niezwykle szeroko. W założeniu sw ym obej­ m ować ona m iała bowiem „tak ważne zagadnienia, jak walkę z pro testan ty zm em , teologię polemiczną, ascetykę, urabianie d uszy i obyczajów szlachty, w ym owę kościelną, pracę du szpa­ sterską, jej metody, zasięg, skutki, szkolnictwo, działalność na polu sztuki kościelnej, wreszcie działalność g o spo darczą“ ...1).

Mistrzowi zawdzięczał ks. B ednarski nie tylko podnietę do poświęcenia się nauce, ale całkowite urobienie historyka. P r z e ­ jął odeń pierw szorzędną metodę badań: skrupulatność w g ro ­ madzeniu źródeł, umiejętność k ry tycznej ich oceny, obiekty­ wizm w formowaniu wniosków i ostrożność w w ydaw aniu sądu, ale także szerokość h oryzontów w ujmowaniu proble­ m ów naukowych, wiązanie procesów rodzimej ku ltury z p r ą ­ dami zachodnio-europejskimi. Może nawet umiłowanie starej książki, pietyzm dla ty ch relikwii i pomników naszej kultury- umysłowej, zapał do ich wyszukiw ania i chronienia w y ro sły u ks. B edn arsk iego z tego podłoża duchowego.

W z a je m n y stosunek ucznia do profesora przerodził się rychło w ścisły i serd eczn y związek. Uczeń, niebawem sa m o­ dzielny już badacz, w częstych, długich rozm owach poruszał nurtujące nim wątpliwości, omawiał sporne kwestie, u w y d a t­ niał osiągnięte zdobycze, rozwijał plany wydaw niezo-naukow e; profesor ze swej stro n y daw ał bodźce i wskazówki, cenne rady, z właściwą sobie szerokością horyzontów i wnikliwością staw iał w now ym świetle problem y naszych dziejów um ysło­ wych, swą niespożytą energią utwierdzał w zamierzeniach, i planach pełnego zapału badacza, zachęcał go do nowych, w y- trw a ły c h wysiłków, pokonywania rosnących trudności. P r z y ­ w ią z an y całym sercem do m istrza odczuł boleśnie ks. B e d n a r­ ski krzyw dę, jaką profesorowi i nauce polskiej w yrządzo no we wrześniu 1933 r. przez zwinięcie z powodów czysto politycznych jego k ated ry. P r z y b ity ty m i z g ry zion y wewnętrznie próbował w ystąpić w obronie zagrożonej placówki. W ty m celu p rz y g o ­ tował a rty k u ł do „P rzeg lądu P o w szech neg o“ — po kazyw ał mi go Z m a rły w odbitce szczotkowej w październiku 1933 r. w S t a ­ cji Naukowej Polskiej Akademii Umiejętności w Rzym ie — którego redak cja na skutek zarządzonego w dniu 30 września t. r. przeniesienia prof. Kota w stan nieczynny już nie z a ­ mieściła.

* * *

P ierw sze też samodzielne wystąpienie ks. Bednarskiego na niwie dziejopisarskiej z rozpra w ą : „Stosunki k a rd y n a ła Roberta Bellarmina z P o lsk a i P o la k a m i“ (Kraków 1928) w ią­ zało się ściśle z zainteresowaniam i mistrza, z jego rozległym przedsięwzięciem ujęcia związków um ysłowych Polski z

Za-x) „ P o lo n ic a w a r ch iw a ch je zu ic k ich “ (N au ka P o ls k a XX, 1935, str. 142).

(6)

chodem. W îelka postać znakomitego bojownika odrodzenia k a ­ tolickiego, księcia Kościoła i wybitnego pisarza teologicznego pociągnęła początkującego badacza. Jakkolwiek wyniki roz­ p ra w y okazały się raczej skromne, to jednak uwydatniła ona już główne właściwości osobowości twórczej autora, jego pełną dojrzałość badawczą. Z jednej strony zalety metodologiczne: szeroką podstawę źródłową, ścisłość i k ryty c y z m , dyscyplinę myślową, p rzy stę p n y tok opowiadania, ujmowanie zjawisk kościelnych na szerokim tle historyczno-kulturalnym, z d ru ­ giej skrystalizowanie się zamiłowań naukowych: ukochanie epoki odrodzenia jako tego okresu, k tó ry przyniósł całkowitą przemianę stosunków we wszystkich dziedzinach życia i w y ­ dał najwięcej stosunkowo jednostek twórczych i genialnych.

R ozpraw a o stosunkach Bellarmina z Polakam i stanowiła tylko drobny epizod, niejako wstęp do rozległej, powziętej już wówczas, na długość całego życia obliczonej p r a c y ba da w ­ czej nad działalnością kulturalną w szerokim tego słowa z n a ­ czeniu zakonu jezuickiego. Młody badacz już po pierwszym zagłębieniu się w dotychczasow y dorobek historiografii jezu­ ickiej doszedł do przekonania o konieczności podjęcia nowej, do podstaw sięgającej p ra c y dla odtworzenia pełnego, obiekty­ wnego obrazu przeszłości zakonu. P r z y zachowaniu szacunku — z uwagi chociażby na dyscyplinę zakonną — dla dzieła Załęskiego stwierdzić musiał poważne jego niedociągnięcia metodologiczne, k onstrukcyjne i tem atyczne. Widział je nie tylko w niepanowaniu nad stojącym do dyspozycji m ate ria ­ łem źródłowym, kronikarskim ujęciu, przew adze opisu p o s z cz e ­ gólnych domów, rezydencji i misji, z pominięciem ogromnej, bardziej zasadniczej i historycznie bez porównania ważniejszej dziedziny udziału zakonu w rozwoju życia religijnego, szkol­ nictwa i wychowania, literatury i sztuki, skrystalizowaniu się umysłowości i obyczajowości staropolskiej; po drugie w o p a r­ ciu się niemal w yłącznym tylko na źródłach drukow anych i pewnej kategorii łatwo czytelnych kronik domów jezuickich, z opuszczeniem natomiast prawie zupełnym bez porównania ważniejszych działów (w pierwszym rzędzie korespondencji urzędowej z generałem zakonu); w końcu w pewnych właści­ wościach metodologicznych opracowania (włączanie m etody t. zw. kontaminacji, nieprzetrawionego krytycznie materiału źródłowego do t e k s t u ) *).

Ażeby uniknąć błędów i niedomagali Załęskiego, postano­ wił ks. Bednarski zorganizować przede w szystkim w arsztat p ra c y naukowej, zapewnić sobie i p rzysz łym badaczom nale­ żytą podstaw ę źródłową. Tu był niejako archimedesowski punkt całego przedsięwzięcia, k tó ry młody, z ry w a ją c y się do szerokiego lotu naukowego badacz szczęśliwie n a sam ym po­

W spomnienie o ks. Stanisławie Bednarskim 1 3

(7)

czątku, bez krążen ia po m anow cach rozw iązał z wielkim dla nauki historycznej pożytkiem. Stworzenie w Krakowie p r z y czynnej i w y trw ałej w sp ó łp ra c y ks. B e dnarskiego dwóch no­ w y ch ośrodków naukow o-badaw czych: Archiwum i Biblioteki Prow incji Małopolskiej T. J., na któ ry c h czele stanął w r. 1925 i 1929, stanowiło pierwszy, doniosły k rok na drodze realizacji tego zagadnienia. W Archiwum Prowincji znalazły się jedn a­ kowoż właściwie tylko strz ę p y spuścizny dziejowej zakonu, ocalałe po kasacie z r. 1773 w prowincji białoruskiej w Połocku i s ta d w pierwszej połowie wieku XIX przeniesione do Lwowa, powiększone później przygodnie ofiarowanymi czy w y s z u k a ­ nymi frag m en tam i źródłowymi. Za głównym, zasadn iczym z rę ­ bem m ateriałów trz e b a było szukać gdzie indziej, mianowicie w z a g ran iczn y ch zbiorach archiw alnych zakonu. 1 tu właśnie okazał p o c z ątk u ją c y badacz niezw ykłą energię, zapał i zm ysł organ izacyjn y . W częstych, od r. 1928 w y p ra w a c h za gra nic z ­ nych, podejm ow anych początkow o na marginesie pod ró ży z a ­ konnych, a z biegiem lat w yłącznie już w celach naukow ych (częściowo z zasiłku F unduszu Kultury Narodowej), zdołał ks. Bednarski o g a rn ą ć cały istniejący zasób źródłow y do historii zakonu w Polsce. Zbadał w pierw szym rzędzie szczegółowo Centralne Archiwum T o w a rz y s tw a Jezusowego, znajdujące się jeszcze w ów czas w Holandii, i stąd dopiero przeniesione nieco później do R zym u, dalej archiwum p ro k u ra to ra generalnego zakonu (t. zw. F ondo Gesuitico w Archiwum P a ń s tw o w y m w Rzymie, w r. 1929 oddane z powrotem jezuitom i umie­ szczone p r z y kościele Al Gesù), odszukał w ażne i cenne dla stosunków polskich archiwum A. Possewina, które zam ierzał w przyszłości opublikować, p oodnajdyw ał wreszcie tułające się luzem pojedyncze książki archiwalne w różnych archiwach i bibliotekach europejskich: w Archiwum W a ty ka ńsk im , Biblio­ tece U niwersyteckiej w Lowanium, w archiwum zak onn y m na wyspie Jersey , w Bibliotece Narodowej w Wiedniu, Monachium i t. d., dopełnił je wreszcie k w erend ą po zbiorach krajow ych. Uwieńczeniem tego ogrom nego trudu heury sty czn ego było ustalenie i zrekonstruow anie całego zasobu ściśle archiwalnego do historii zakonu w Polsce. P rz e d s ta w ił je badacz w treści­ wym, b a rd z o po żytecznym , logicznie ułożonym przeglądzie tychże źródeł, o głoszonym w XX tomie „Nauki P o lsk ie j“ („Polonica w archiw ach jezuickich“ 1935).

Równolegle z p rze p ro w a d z an ą re je strac ją źródeł, podjął Z m a rły p racę nad w y zy sk an iem i zebraniem znalezionego m a ­ teriału. W ielką zdob y czą w ty m zakresie było sfotografowanie całego m ateriału z najdawniejszej, z a ra z em najciekawszej dla historii jezuitów polskich epoki w. XVI. Zbiór tych odbitek fo­ tograficznych, złożony w Archiwum Prowincji Małopolskiej i udostępniony dla studiów, oddał niemałe usługi badaczom tej epoki.

(8)

W spom nienie o ks. Stanisławie Bednarskim 1 5

Równocześnie nie zaniedbywał ks. Bednarski właściwej konstrukcji historycznej. Nosiła ona jeszcze częściowo c ha­ rakter przygodny, pow staw ała na marginesie właściwych jego prac organizacyjnych i badawczych. Należała do nich roz­ praw a: „Geneza Naruszewiczowego wiersza: »Na ruinę jezu­ itów»“ (Przegląd Pow szechny) oraz miła gawçdâ bibliofilska, owoc p ra c y nad sta ry m zasobem Biblioteki Prowincji M ało­ polskiej, w y d a n a z wielkim smakiem przez drukarnię „ P r z e ­ glądu P o w szechnego“ na II Zjazd Bibliotekarzy Polskich w Wilnie o „Bibliotece Józefa Kalasantego Szaniaw skiego“ (Kraków 1929), której główny zrąb w ilości około 3000 tomów z darow izny właściciela wszedł w latach 1839—44 do biblioteki lwowskiego kolegium, a stąd do Biblioteki Prowincji Małopol­ skiej. Mimo swej pozornej bezpretensjonalności rozpraw a s t a ­ nowiła cenny przy czy nek do biografii Szaniawskiego: ustalała bowiem nie tylko z aw artość księgozbioru, jego losy, omawiała ważniejsze jego okazy, ale równocześnie wnikała w źródła c z y ­ telnictwa i umiłowań bibliofilskich pierwszego k a n ty s ty pol­ skiego, co więcej sta ra ła się rozświetlić mroki jego ponurej du­ szy, które doprowadziły go do zap rzań stw a narodowego.

W program ie pisarskim ks. Bednarskiego mieściła się już cenna rozpraw a, poświęcona przedstawieniu powstania i po­ czątków drugiego z rzędu co do starożytności uniwersytetu polskiego w Wilnie („Geneza Akademii W ileńskiej“, Księga P a m ią tk ow a ku uczczeniu CC CL rocznicy założenia i X w skrzeszenia U niwersytetu Wileńskiego, I Wilno 1929, str. 1—22 i odb.). W y w o d y autora wnosiły do tego zawiłego i nie- wyświetlonego zupełnie zagadnienia nowe punkty widzenia, zbyt tylko silnie podkreślały konstruktyw ną rolę samego z a ­ konu w powzięciu koncepcji uniwersytetu i w jego budowie, co k r y ty k a później z m o d y f ik o w a ła 1).

Dwuwiekowe dzieje tej jedynej wyższej uczelni zakonnej na ziemiach polskich (1570—1773), mającej wiele chlubnych momentów w swej przeszłości, interesowały nadal żywo ks. Bednarskiego. W oczach jego Akademia pełniła potrójny cel: stanowiła ośrodek kulturalny dla Litw y i krajów sąsiednich, była ogniskiem odrodzenia religijnego i p ra c y apostolskiej wśród różnowierców i schyzm atyków , odskocznią na W schód. Nic dziwnego, że prag n ął jej poświęcić monografię, któ rab y z a ­ pełniła dotkliwą lukę w tej dziedzinie. P rz ed w c ze sn y zgon p rz e ­ szkodził realizacji, jak wielu innych, tak i tej myśli. Ostał się tylko drobny ślad tych zainteresowań, w postaci sy n te ty c z ­ nego z a ry su : „Dwieście lat Wileńskiej Akademii Jezuickiej 1570— 1773“ (Pamiętnik Zjazdu Historyków Polskich w W il­ nie, Księga Referatów, str. 289—294).

0 H. B a r y cz , „Do g e n e z y Ak ad em ii W ile ń s k ie j “ (Atene um W i l e ń ­ sk ie X, 1935, str. 168— 72 i odb.).

(9)

Równocześnie z tymi drobniejszymi p racam i dojrzewało w cichej pracowni b a d acza na Wesołej zasadnicze dzieło, któ re zapewnić mu miało za jednym zam achem trw ała p o z y ­ cję w historiografii polskiej — rzecz o „Upadku i odrodzeniu szkół jezuickich w P o lsce “ (Kraków 1933, str. 538). Jak po­ przednie studia, tak i to w yszło z inspiracji prof. Kota. P o d s u ­ nięte na drugim roku studiów jako tem a t p ra c y seminaryjnej, w y ro sło na jedno z najcenniejszych dzieł historiografii naszej w zakresie dziejów szkolnictwa i ośw iaty (stanowiło z a ra z em p racę do k to ry z a cy jn ą , na podstawie której au to r w r. 1932 u zy sk ał w Uniwersytecie Jagiellońskim stopień doktora filo­ zofii). T em at na pierw szy rzut oka w yd a w ał się niewdzięczny. Zajm ow ać się odrodzeniem szkolnictwa jezuickiego, jego z a ­ sługami dla o św iaty narodowej w epoce założenia Collegium Nobilium St. K onarskiego i rozkwitu szkolnictwa pijarskiego, czyż nie mogło w y d a w a ć się przedsięwzięciem jałow ym i w gruncie rzeczy dość akadem ickim ? I sam badacz w p ocząt­ kowych stadiach swej p r a c y nie liczył, zdaje się, na większe zdobycze i olśniewające wyniki naukowe. N iezrażony zagłębiał się jednak latanii z b en edy k ty ń sk ą cierpliwością w m ateriał źródłow y, zw ierzając się z biegiem czasu coraz częściej z ro ­ sn ący m zapałem z nowych, bardziej interesujących znalezisk. P ra w d z iw e zw łaszcza królestw o o dk ry ł w lekceważonych i po­ m ijanych rękopiśmiennych tekstach w ykładów, niezliczonych dysputacjacii, ćwiczeniach i w ypraco w aniach piśmiennych s tu ­ dentów szkół jezuickich, za le g a ją c y c h półki naszych bibliotek, które uzupełniał m ateriałem u rzędo w y m z jezuickich archiwów. Z k a ż d y m fascykułem aktów, rękopisem w yk ładó w otw ierały się przed b ad aczem nowe olśniewające h o ry z o n ty ; od kryw ał naw iązującą się z pow rotem łączność kulturalną z Zachodem, stw ierdzał usiłowania zm ierzające do p op raw y i modernizacji p ro g ra m ó w naökowych, m etod d yd a k tyc z n yc h, powiew no­ w ych p rąd ów i m yśli i t. d.

W ten sposób powstało dzieło, posiadające doniosłe z n a ­ czenie dla poznania naszego odrodzenia um ysłowego w wieku XVIII. W spokojnym rze c z o w y m wykładzie, na podstawie ol­ brzym iego, skrupulatnie zebranego, całkiem nowego i k r y ty c z ­ nie oświetlonego m ateriału p rzedstaw ił autor proces dźwiga­ nia się z upadku szkolnictwa jezuickiego, jego dążenia refo r­ m atorskie, rozkwit i osiągnięcia naukowe oraz d ydaktyczne, obok tego rolę i znaczenie w ażniejszych działających w nim osobistości. Autor uczuciowo zw ią za n y z kierunkiem reform a­ torskim, co p raw d a , tracił c zasem pe rsp e k tyw ę historyczną, zapominał o ciemnych — mimo w sz y stk o — stronach tego szkolnictwa. To jednostronne nastawienie spowodowało pewną dysproporcję dzieła, przesunięcie punktu ciężkości w ykładu ze s p ra w y upadku na wysiłek od rodzeńczy zakonu, i zbyt w końcu może lekkie przejście nad kwestią odpowiedzialności

(10)

W spomnienie o ks. Stanisławie Bednarskim 1 7

Iow arzy stw a Jezusowego za. upadek oświaty, zepsuty smak, dewocję wieku XVII i początku XVJII, sprowadzenie zagadnie­ nia do prostego stwierdzenia, że jezuici przystosowali się tylko do poziomu m oralnego i umysłowego ówczesnego społeczeń­ stwa, aje także przyniosło mimowolne zatarcie pierwszeństw a dzieła St. Konarskiego. T y m czasem najbardziej nawet p rzeko­ nywujące wyw ody, nie m ogą umniejszyć zasługi pijarów w dziele odrodzenia szkolnictw a i oświaty polskiej w. XVIII, podobnie — jak z drugiej stro n y — mimo w szystko nie potrafią zatrzeć^ ustalonego przez tak poważnych badaczy, jak W ła d y ­ sław Smoleński („Żywioły zachowawcze i Komisja E du ka ­ c y jn a “, 1880), czy P io tr Chmielowski („Liberalizm i obsku­ ran ty z m na Litwie i Rusi“, 1898) faktu udziału części jezuitów (właściwie eksjezuitów) w zaciekłym zwalczaniu reformy szkolnej Komisji Edukacyjnej, lub wstecznych tendencji póź­ niejszej Akademii Połockiej. T a nazbyt może silnie u w y da tnia ­ jąca się dążność rehabilitacyjna nie umniejsza jednakowoż wielkiej zasługi badawczej ks. Bednarskiego, którego dzieło pozostanie klasyc z n y m i podstaw ow ym dla poznania kultury umysłowej Polski wieku oświecenia.

Odnalezienie po długich poszukiwaniach w t. z w. Fondo Gcsuitico w Rzymie protokołu obrad Komisji polskiej prowincji nad pierwszym projektem „Ratio studiorum “ z r. 1586 pozwoliło ks. Bednarskiemu dorzucić niebawem (w r. 1935) nowy w ażn y p rzy czy nek : dokument do umiłowanej historii szkolnictwa jezu­ ickiego w XVI w. („Jezuici polscy wobec projektu ordynacji studiów“, Kraków 1935). Dokument to tym cenniejszy, iż uwagi Komisji polskiej cechowała szerokość horyzontów i wysoki po­ ziom myśli naukowej, objawiony zwłaszcza w postulacie do­ puszczenia większej swobody w dziedzinie nauczania teologii (przy zachowaniu pełnej integralności podstawowych dogm a­ tów i praw d w iary), trafności uwag dydaktycznych i m eto­ dycznych.

P o r. 1935 ogłaszał ks. Bednarski drukiem obok doboro­ wych życiorysów jezuitów polskich z w. XVI—XVIII w „ P o l­ skim Słowniku Biograficznym“ raczej drobniejsze okoliczno­ ściowe przyczynki i referaty z zakresu dziejów szkolnictwa j ez u ick ie g o 1). Nic znaczy to bynajmniej, by rozmach jego p rac y twórczej uległ zahamowaniu. Przeciwnie, natężenie jej z ka ż d y m rokiem wzrastało. Niestrudzenie prowadził dalej po­ szukiwania w archiwach zagranicznych (Rzym, 1936 i 1938). g ro m adząc materiał fotograficzny do planowanego wydania korespondencji jezuitów polskich XVI wieku wraz z

atchi-1) .D w ieś cie lat Wileńskiej Akademii Jezuickie! 1n/0— W /3. Prób a n t e z y “ ;’ „Dzieje kulturalne jezu ickieg o kolegium w e L w o w ie w XVIII ek u “. K sięg a refera tów Zjazdu Nau kow ego im. I. K ia s ic k ie g o pod re~ keja L. B e rn a ck ie g o , L w ó w 1936 I, str. 1 11.

(11)

wiim Possew ina Ł). Z terenu stuLecia XVIII, na k tóry m odniósł tak wielkie sukcesy naukowe, powoli, ale w yraźnie przenosił się jednak z powrotem do umiłowanego przez siebie wieku XVI, w odniesieniu do pierwszego, najstarszego pokolenia jezuitów polskich, istotnie wypełnionego szeregiem wielkich, niepospo­ litych postaci o raz równie znakom itych ich czynów7 i o s ią ­ gnięć. Zw łaszcza urzekła go wybitna postać Stanisław a W a r- szewickiego, działacza misyjnego, dyplom aty, o rg anizatora szkolnictwa jezuickiego w Polsce, pisarza teologicznego, k tó ­ remu poświęcił gruntowną, na rozległym tle rozwijającego sie odrodzenia katolickiego w Polsce wystudiow aną monografię. Zaczął drukować ją partiam i od r. 1938 jako tom 3 serii I „ P r a c i źródeł do dziejów jezuitów w Po lsce“. P ra c ę n ad nią, doprowadzoną w druku do drugiej misji W arszewickiego w Szwecji w7 r. 1577 (11 a rkuszy), przerw ało powtórne uwię­ zienie autora przez gestapo w dniu 8 iipca 1941 r., zakończone m ęczeńską śmiercią w Dachau.

Obok W arszew ickiego n ieprzepartym urokiem podbiła go postać najwybitniejszego „zagończyka C hrystu sow ego “ — P io tra Skargi. Nie kusząc się o wyczerpujące studium, o nowe ujęcie jego działalności, wrykrycie nieznanych szczegółów z życia przypom niał ks. B ednarski społeczeństwu w czterech- setną rocznicę urodzin tego „niestrudzonego wojownika o praw dę Bożą i Polskę wielką szczęśliwą“, tego wieszcza- p roroka (jak go ujmował) swego narodu, ogniskującego w swej duszy myśli i cierpienia za miliony rodaków, „biorącego na sie­ bie całą jego niedolę i m ękę“ („Tragizm S k a rg i“, Verbum 1936-, nr 4, str. 703—24). S k a rg a pozostał dlań takim, jakim widział go A. Mickiewicz w „Prelekcjach p a ry s k ic h “, „najidealniej- szym wcieleniem katolika i Polaka, dla którego istniały dwie tylko miłości: B o g a i Ojczyzny, zespolone najściślej w jego sercu, przenikające się wzajemnie, w y ty c z a ją c e mu główne cele i drogi życia ziemskiego“.

R ozpraw a b yła naw skróś bojową. Aktualizując wielkość Skargi jako zlekceważonego przez ówczesne społeczeństwo bo­ jownika n a p ra w y Rzeczypospolitej, szerm ierza idei jedności n a ­ rodowej, odzwierciedlała z a ra z em k r y ty c z n e stanowisko kół neokatolickich w Polsce na smutną rzeczywistość Polski mię­ dzywojennej, na tragedię jej duszy zbiorowej, niezdolność do podjęcia wielkiego wysiłku odrodzeńczego, stworzenia rozu­ mnego p ro g ra m u reform i w yjścia z dotvchczasowego m a ­ razmu. „Nic się nie zmieniło — podnosił w pełnych bólu, a jakże p raw dziw ych słowach — inne są nazwiska, twarze, ale zagadnienia, spraw y, choroby te same. I dziś m a P olska do

*) P o d ją ł też z ramienia Komisji H is to ry c zn ej P ols k iej Ak ad em ii U m ie ję tn o ś ci p r z y g o t o w a n i e do druku o s ta tn ie g o tom u d iar iu sz a Jana W i e l e w i c k ie g o .

(12)

W spom nienie o ks. Stanisławie Bednarskim 1 9

rozwiązania problem wschodni i problem zachodni, i dziś po­ siada mniejszości religijne i narodow i, i dziś aktualną jest spraw a unii i spraw a polskości miast naszych i niedoli, nędzy ludu polskiego. Jak wtedy, tak i dziś przeraża dusze i serca jasnowidzących „tremendum m ysterium “ zbiorowej duszy pol­ skiej, ciągle jeszcze niemądrej po szkodzie, po straszliwej p ró ­ bie grobu, rozbitej na partie, zwaśnionej, nie umiejącej znaleźć wspólnego języka miłości Ojczyzny. Temu mysterium duszy polskiej przeciwstawia mysterium swojej świętej, płomiennej, w Bogu i Polsce zatraconej duszy Skarga. Żali — zapytyw ał — ten drugi, duchowy, mistyczny jego żywot pośród nas ma być także tra g e d ią ? “ (str. 723— 4).

* * *

P rz ez zgon ks. Bednarskiego straciła historia kultury w Polsce indywidualność twórczą dużej miary. Zmarłego ce­ chował duży obiektywizm, umiłowanie prawdy, gorliwe dą­ żenie do jej znalezienia. Złych i ujemnych stron w dziejach z a ­ konu nie ukryw ał pod korcem, co najwyżej starał się je tłu­ m aczyć w arunkam i i okolicznościami dziejowymi lub personal­ nymi. Kilkakrotnie dawał np. wyraz ubolewaniu z powodu — zdaniem jego — niepotrzebnej i szkodliwej, a z takim zacie­ trzewieniem prowadzonej walki z Akademia Krakowską w w. XVII, czy mało budujących i niezaszczytnych sporów z pija­ rami o fundację Głowińskiego we Lwowie i o p raw a szkoły akademickiej dla tam tejszego kolegium w w. XVIII. Miał za to pełne poczucie wartości kulturalnych wniesionych przez z a ­ kon jezuitów w jego złotym okresie w w. XVI, a potem s r e ­ brnym w. XVIII, i te wartości z dumą podkreślał.

S ą d y formował ostrożnie, zawsze w oparciu o rzetelną podstawę źródłową. Powierzchowności, niedokładności i kom- pilatorstwa nie znosił i p rzy swoim cichym i bezpośrednim usposobieniu walczył z nim, jak świadczą pewne r e c e n z je 1), energicznie i bez kompromisów.

Jak wielu wybitnych duchownych naszych z powołaniem kapłańskim, którem u oddawał się z zapałem i przejęciem, z d u ­ szą nawskróś miłosierną, łączył przywiązanie do narodu, go­ rący i płomienny patriotyzm, troskę o wielkość i sławę ojczyzny. P od tym względem był nieodrodnym, godnym sp a d ­ kobiercą najlepszych tradycji dziejopisarstwa polskiego: kon­ tynuatorem nie tylko pióra, ale myśli i uczuć wielkich naszych historyków w kapłańskiej szacie: Jana Długosza, Marcina Kromera, P a w ła Piaseckiego, Adama Naruszewicza,

'Wale-1) Por. ,.Kilka u w a g o nieudatej k s ią ż c e “ [na m argin es ie książki H. P o h o sk iej, „R ew o lu cja sz k o ln a w e Francji 1762— 1772“], P rz eg lą d P o ­ w s z e c h n y 1933, str. 508— 17, lub recenzję z książki A. K o s s o w s k ie g o , „ P r o t e s t a n t y z m w Lublinie i w Lu belskiem w XV I— XVII w . “, ta m że 1934.

(13)

riana Kalinki. Swe przyw iązanie i miłość do Polski p rzypie­ czętował ten syn ludu polskiego, pochodzący z środow iska ro­ botniczego (ojciec jego był m aszynistą kolejowym w Nowym Sączu) m ęczeńską śmiercią za naród, idąc w ślady swego młodszego, siedemnastoletniego b rata Tadeusza, k tó ry złożył swe młode życie na ołtarzu ojczy zn y w walkach w yzw oleń­ czych o niepodległość w r. 1918.

Cytaty

Powiązane dokumenty

'Based on the assumption that speed and ThF should be propOrtional to each other, unes have been drawn through the points with the' aid of the least squares fit. The root mean square

Powstał Polski Instytut Socjo- logiczny i prężne instytuty badań społecznych, odbyły się dwa kongresy socjologów, publikowano monografie i ważne podręczniki socjologii i

Normy europejskie i zalecenia OIML dotyczące badań gazomierzy miechowych, turbinowych i rotorowych w nie- których miejscach różnią się w zakresie warunków podczas badań, a

Pojęcie „ulga w spłacie zobowiązań podatkowych”, o której mowa w art. 67a §1 o.p., nie jest tożsame z pojęciem „ulga podatkowa”, o której mowa w słowniczku

W ogólnym zarysie obecną sytuację można więc próbować opisać jako równoległą i równobieżną renegocjację powojennego kontraktu społecznego dotyczącego

Celem artykułu jest porównawcza analiza relacji między poziomem wydajności pracy w polskich i niemieckich przedsiębiorstwach a ich wielkością mierzoną przychoda- mi

Zdaniem większości respondentów z obu grup, współczesne ustalenia prawne nie są wystarczające do tego, aby radzić sobie z kwestiami o walorach moralnych, takimi między innymi

O ile jednak określenie „miejsce zamiesz- kania” w rozumieniu kodeksu cywilnego oznacza miejscowość, w której osoba ta przebywa z zamiarem stałego pobytu, o tyle nie