• Nie Znaleziono Wyników

Podróżny horyzont rozumienia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Podróżny horyzont rozumienia"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

^od róże

Dorota KOZICKA

Podróżny horyzont rozumienia

Podróż m oże być rozpatryw ana w w ielu różnorodnych aspektach: od egzysten­

cjalnego dośw iadczenia p o ru szan ia się w przestrzen i, poprzez sym bolikę p rze k ra­

czania granic; w ybiegania w przeszłość lub w przyszłość, po refleksyjną, filozo­

ficzną w ędrów kę człowieka w głąb sam ego siebie.

M otyw podróży jako elem ent refleksji o kondycji ludzkiego życia, jako an alo ­ gia bycia w świecie, znany jest od zaran ia ludzkiej m yśli. W p ism ac h w ielu filozo­

fów podróż pojaw ia się n ie jed n o k ro tn ie jako m etafora określająca poszukiw anie w iedzy i sensu życia, błąd zen ie i w ędrów kę po drogach pozn an ia, krytyczne m y­

ślenie przekraczające różn o ro d n e granice. O m etaforze podróży jako swoistym toposie filozoficznym p isała m iędzy in n y m i A nna W iec zo rk iew ic z', zw racając uwagę na to, że ogrom na sem antyczna pojem ność tej m etafory pozw ala na jej wy­

korzystyw anie naw et przez rad y k aln ie o dm ienne filozoficzne szkoły. Powoływała się przy tym na rozw ażania Van D en A bbeele’a, k tóry w swojej książce Travel as M etaphor przed staw ia po d o b n y zestaw skojarzeń zw iązanych z podróżow aniem u tak ich filozofów francuskich XVI i XVII w ieku, jak M ontaigne, K artezjusz, M on­

teskiusz i R ousseau. A utor k siążki pośw ięconej m etaforze podróży jako tropow i k rytycznem u przekonująco pokazuje, że chociaż każdy z przyw ołanych przez n ie ­ go m yślicieli upraw ia in n y typ refleksji filozoficznej, to jednak wszyscy stosują podobną m etaforykę, poprzez k tó rą filozofow anie, „krytyczne m yślen ie”, jawi się jako n ie u sta n n ie podejm ow any tru d podróży^.

Por. A. W ieczorkiew icz Podróż do kresu metafory, „Res Publica N ow a” 1995 n r 7-8.

O We w stępie do swojej książki Van D en Abbeele pisze: „Faktycznie, kwestionować

^ istniejący porządek (czy to poznawczy, czy estetyczny czy też polityczny) poprzez

(2)

P rzem ierzanie skom plikow anych dróg ludzkiej m yśli, znaków k u ltu ry i rze­

czyw istości to m etafora często w ykorzystyw ana rów nież p rzez filozofów w spółczes­

nych. W p ism ach N ietzschego podróż jawi się jako przygoda m yśli uw olnionej po śm ierci Boga, eksploracja niezn an y ch obszarów, oderw anie się od stałego, pew ne­

go gruntu^. D la Paula R icoeura ro zu m ien ie siebie jest m ożliw e jedynie wówczas gdy odbywa się „dookolną drogę pośród znaków ludzkości utrw alonych w dzie­

łach k u ltu ry ”^.

U H eideggera, Jaspersa, Blocha i S artre’a (gdzie w ątek podróży nie pojaw ia się b ezpośrednio jako motyw, ale zd a n ie m Pino M enzio - autora II Viaggio dei Filo- sofi - u kryty jest głębiej i wym aga herm eneutycznego wydobycia^) w kategoriach podróżow ania ujm ow any jest ru c h do przo d u , n apięcie k u przyszłości, tra n sg re ­ sja, w ykraczanie przez człow ieka poza w łasną kondycję, zw iązane z k ategoriam i p ro je k tu (jako pro -iectu , od ła c.^ ro iacere - „rzucać p rze d sieb ie”), rzu cen ia, wol­

ności, pustk i. Tak ro zu m ian a podróż opisuje dośw iadczenie egzystencjalne, teo re­

tyczne i artystyczne człow ieka, k tó ry w swej życiowej „podróży” pozbaw iony już został tradycyjnego przew odnictw a „gw iazdy p o la rn e j” i zagubiony w pozbaw io­

n ym c e n tru m świecie w ielości i różnorodności. Porów nyw any do p o dróżnika a rty ­ sta to ktoś, kto w yrusza p rze d siebie w celu rozpoznania i in te rp re ta c ji św iata, ale n ie św iata, który jest dany, poznany, określony i jako ta k i m oże być p rzedstaw io­

ny, im itow any, lecz św iata zawsze nieznanego, takiego, k tó ry trzeba dopiero roz­

poznać, czy w ręcz „w ynaleźć” . Jest sym bolem człow ieka w ychylonego w p rz ó d w n ie u sta n n y m w ysiłku pozn an ia i in te rp re ta c ji rzeczyw istości, w poszukiw aniu now ych p u n k tó w orientacyjnych, szkicow ania now ych m ap ludzkiego dośw iad­

czenia.

W tych znaczeniach m etafora podróży byłaby bliska filozofii postm etafizycz- nej, któ ra „usuw a” pew ny g ru n t, trw ały fu n d a m e n t ludzkiego bytu.

Podobne rozum ienie m etafory podróżow ania m ożna odnaleźć rów nież u Paula V irilio, który opisuje w spółczesne „podróże dla podróżow ania”, odbyw ane w sza­

lonym pędzie, bez celu i ze strac h u p rze d życiem sam ym . W jego koncepcji p o d ­ porządkow ane coraz w iększym p rędkościom podróżow anie staje się film em , a p o d ­ różujący - kinom anem , bo w podobny jak on sposób (czyli zza szyby) odbiera mi-

sytuow anie się «poza» tym p orządkiem , poprzez «krytyczny dystans» względem niego, to przywoływać m etaforę m yślenia jako podróżow ania” (Travel as Metaphor from Montaigne to Rousseau, U niversity o f M in n eso ta Press, M in n eap o lis 1992,

s. X III).

Por. np. Tako rzecze Zaratustra oraz Wiedza radosna, aforyzm n r 279, 289, 380.

P. R icoeur Hermeneutyczna funkcja dystansu, w: Współczesna teoria badań literackich za granicą. Antologia, t. IV, cz. 1: Badania strukturalno-semiotyczne (uzupełnienie).

Problemy recepcji i interpretacji, oprać. H. M arkiew icz, W ydaw nictw o L iterackie, K raków 1996, s. 166.

P. M enzio II Viaggio dei Filosofi. l a metafora del viaggio nella letteratura filosofica _

moderna. D im ension! del Viaggio. IV, 1994. ^

(3)

gające szybko obrazy i dopełnia je w łasną fantazją. I w fiłm ie, i w p odróży zaciera się granica m iędzy reałnym a niereałnym , oba św iaty są zapośredniczone i funls- cjonują na tym sam ym poziom ie św iadom ości odbiorcy. Teoria Y iriłio w ydaje się interesu jąca ze w zgłędu na stałe podłsreśłane znaczenie prędłsości współczesnego życia, a przede wszystłsim - ze w zgłędu na uw ypułsłenie paradołssu, iż im szybciej się poruszam y, tym szybciej „p rzem ijam y ”, im więcej obrazów, inform acji, frag­

m entów rzeczyw istości pojaw ia się w naszym życiu, tym - paradołssałnie - więcej icłi zniłsa'^.

N iezałeżnie od poszczegółnycłi przyłsładów zn am ien n y w ydaje się zasadniczy łsierunełs w spółczesnej refłełssji, podłsreśłającej nom adyczny (a naw et „neonom a- dyczny”) cłiarałster n a tu ry łudzłsiej^. W związłsu z tym , z jednej strony m etafora podróży w ciąż pozostaje w ażnym sposobem ujm ow ania łsondycji człowiełsa i prób ro zu m ien ia św iata, z drugiej n ato m iast - prałstyłsi podróżnicze stanow ią dła so- cjołogów i antropołogów interesu jące i w iełe m ów iące odzw ierciedłenie p rze m ian cyw iłizacyjnycłi i światopogłądow ycłi. U jm ow ana w te n sposób podróż staje się znałsom itym po łem po ró w n ań tradycyjnego i now oczesnego (ponow oczesnego) m odełu życia i p ercepcji świata^.

Jednym z przyłsładów tałsiej refłełssji są rozw ażania dotyczące piełgrzym ow a- nia i załsorzenionego w trad y cji pojm ow ania życia jałso piełgrzym łsi oraz płynące z nicłi wniosłsi, łstóre połsazują, że niem ożłiw e jest już dzisiaj zn a m ie n n e dła ta- łsiego ujęcia m yśłenie w łsategoriacłi tełeołogicznycłi, poniew aż zabrałsło trw ałe­

go, jasno wytyczonego cełu, do łstórego człowiełs m ógłby dążyć; stabiłność i p rzy ­ w iązanie do jałsiejś idei ucłiodzą za n ierozsądne i nieprałstyczne; obow iązuje p rzy ­ godność, czas teraźniejszy i m om entałność^. Spełstałsułarnym przyłsładem są też

Por. P. Y iń lio Fahren, fahren, fahren, B erlin 1978. O podobieństw ie m iędzy turystyką a film em pisa! też E dgar M orin, w skazując na w spólną dla obu tych dośw iadczeń szybę (au to k aru lub e k ra n u telew izyjnego) o ddzielającą człow ieka od św iata (por.

Duch czasu, przel. A. Frybesow a, B iblioteka „W ięzi”, W arszaw a 1965).

Por. m .in. H. M am zer Peregrynacje - miejsce i pamięć a tożsamość, w: tejże Tożsamość w podróży. Wielokulturowość a kształtowanie tożsamości jednostki. W ydawnictw o N aukow e UAM, P oznań 2002.

Z szeroko pojętej perspektyw y socjologicznej najw ażniejsze teoretyczne ujęcia podróży w yczerpująco opisuje K rzysztof Podem ski {Socjologia podróży.

W ydaw nictw o N aukow e UAM, Poznań 2004). Z perspektyw y antropologicznej - por. m .in. W. B urszta tez z zakresu iterologii, „B orussia” 2001 n r 24-25.

Z n am ien n y jest przy tym fakt, iż w obu u jęciach pola zainteresow ań zagadnieniem podróży w yraźnie (choć oczywiście niecałkow icie) na siebie zachodzą - obaj w ym ienieni badacze przyw ołują tych sam ych autorów i te sam e teorie.

C hoć w arto też pam iętać o tak ich teoretycznych ujęciach, w których pielgrzym jawi się jako pro to ty p turysty. Por. np. D. M acC an n ell Turysta. N ow a teoria klasy próżniaczej, przel. E. K lekot, A. W ieczorkiew icz, M uza, W arszaw a 2002. W książce

tej, z 1976 roku, a u to r po raz pierw szy używa figury turysty jako m etafory w spółczesnego człowieka.

(4)

m etafory Z ygm um a B aum ana określające ponow oczesne w zory osobowe. B aum an posłużył się (jals w iadom o) Isategoriam i „podróżniczym i” : „spacerow icza”, „włó­

częgi” i „tu ry sty ” (oraz specyficznie pojm ow anego „gracza”) i uznał (opartą na w ołności w yboru) opozycję pom iędzy „ tu ry stą” a „włóczęgą” za „najgłębszy i n a j­

b ardziej doniosły p odział w spółczesnego społeczeństw a” '®. Te służące do zobrazo­

w ania cłiarałsterystycznycłi m odełi w spółczesnego życia m etafory, o pierają się na socjologicznej i antropologicznej obserwacji, a choć sform ułow ane są szeroko (właś­

nie: m etaforycznie), szczegółowo oddają też specyfikę określonych - w tym p rzy ­ padku: podróżniczych - zachow ań.

N ajb ard ziej zn am ie n n e cechy dwóch głów nych przyw oływ anych przez B au­

m ana wzorów: „tu ry sty ” i „włóczęgi” to prow adzenie życia „przygodnego”, b rak

„tw ardej” tożsam ości, b ra k przynależności do jakiegoś m iejsca, b rak jak ich k o l­

w iek obciążeń (na czele z bagażem ), ruchliw ość, pow ierzchow ne i pobieżne ko n ­ ta k ty z lu d źm i, niechęć do podejm ow ania jakichkolw iek zobow iązań. Obydwie te postaw y łączy sposób p ercepcji i sposób k o n ta k tu ze św iatem zew nętrznym . N ie ­ zależnie od em ocji, które on niesie - od odczuw ania jego atrakcyjności (w przy­

p a d k u „tu ry sty ”) czy niegościnności (w p rzy p a d k u „włóczęgi”) - form uła p o d ró ­ żow ania, stałego przem ieszczania się, kalejdoskopowej zm iany otoczenia i pow ierz­

chow ności, k ontaktów i w rażeń, pozostają podobne. R adykalnie różni je n ato m iast stosunek do św iata i św iadom ość pozycji, jaką się w n im zajm uje: zn a m ie n n em u dla „tu ry sty ” poczuciu w olności w yboru i panow ania n a d sy tu a cją^ o d p o w iad a dręczący „włóczęgę” p rzym us w ędrow ania.

Z przyjętej tu przeze m n ie (dużo węższej) perspektyw y badaw czej te różnice jawią się jednak jako b ardzo istotne ze w zględu na to, że znacząco wpływ ają na sposób p ercepcji i k o n ta k tu ze św iatem . I naw et jeśli m ożna mówić (za B aum a­

nem ), o w spólnym dla obu wzorów zachow ań „zam knięciu” na rzeczywistość, w k tó ­ rej się przebyw a, to czym innym jest „zam k n ięcie”, z którego nie zdaje sobie sp ra­

wy pozornie otwarty, w olny i nieśw iadom y sztuczności pokazyw anego m u świata

„ tu ry sta ”, a czym innym poczucie odrzucenia, ucieczka p rze d w rogim św iatem w głąb sam ego siebie, zew nętrzny p rzym us bycia w drodze charakterystyczne dla

„włóczęgi” . Zarów no p u n k t wyjścia (wolna wola w pierw szym przy p ad k u , przy-

Z. B aum an O turystach i włóczęgach, czyli o bohaterach i ofiarach ponowoczesności, w:

tegoż Ponowoczesność jako źródło cierpień. Sic!, W arszaw a 2000; s. 151. Por. też tegoż D w a szkice o moralnościponowoczesnej. In sty tu t K ultury, W arszaw a 1994. Zjaw isko masowej tu rystyki i figura tu ry sty z ajm u ją isto tn e m iejsce we w spółczesnej refleksji socjologicznej i antropologicznej. N iek tó rzy badacze (D. M acC annel, E. Cohen) w idzą w tym zjaw isku k o ntynuację daw nego pielgrzym ow ania, in n i (L. T urner i J. Ash) - kolonializm u, jeszcze in n i (U rry) - nowy typ w izualnej kon su m p cji (por.

K. Podem ski Socjologia podróży).

B aum an porów nuje to do kon tro li nad telew izyjnym p ilo te m - tu ry sta podobnie jak telew idz w ybiera i ogląda ta k długo jak chce. Por. Z. B aum an Ponowoczesność..., s. 144-146; P. Kow alski Odyseje nasze byłe jakie. Droga, przestrzeń i podróżowanie

w kułturze współczesnej, A tla 2, W rocław 2002. łN

(5)

m us w d rugim ), jak i m apy m em aln e tych dw óch m odelow ych p ostaci są, jak się wydaje, zu p e łn ie inn e'^.

In teresu jąc o rysuje się n ato m ia st ta k i rodzaj „podróżnego za chow ania” czy artystycznego działan ia, k tóry stanow i (m niej łub b ardziej św iadom e) połączenie tych dwóch m odełi p ercepcji świata, ałe do tej kw estii chciałabym powrócić w o stat­

niej części m oich rozważań.

2

,

w niniejszym tekście interesow ać m n ie będzie jed n ak nie tyłe m etafora, łecz dośw iadczenie podróży jako dośw iadczenie prow adzące do ro zu m ien ia, do uzys­

k a n ia głębszej sa m o św iad o m o ści. O czyw iście, k aż d a p o d ró ż u jm o w a n a jako dośw iadczenie przem ieszczania się w przestrzen i, zm iany i zetknięcia się z szero­

ko pojm ow aną innością pow inna łączyć się w jakiś sposób z po zn an iem i z próbą zrozum ienia św iata i sam ego siebie, z koniecznością red efin icji własnej tożsam o­

ści, ałe też - co oczywiste - nie w szystkie podróże do takiego rozum ienia prow a­

dzą. D opow iedzenia wym aga jeszcze fakt, że w połu m oich rozw ażań łeży nie tył- ko sam o dośw iadczenie podróży, łecz także autentystyczna rełacja - opowieść o po d ­ róży, i że (zgodnie z przy jętą przeze m n ie h istorycznoliteracką perspektyw ą) zaj­

m ować m nie tu będą „podróże in te łe k tu a łn e ”'^. Takie ujęcie jest konsekw encją p rze k o n a n ia , iż po pierw sze, p o d o b n e k ateg o rie (np. k o n stru k c ji n arrac y jn ej) m ożem y zastosować zarówno do in te rp re ta c ji podróży jako dośw iadczenia, jak i do in te rp re ta c ji tek stu , a po drugie, że „rełacja z p o d ró ży ” to zarów no tekst, który p oddajem y in terp retacji, jak i zapis określonego dośw iadczenia in te rp re tac ji świata jako tekstu'"^.

12/ Z asad n iczą różnicę m iędzy tym i dw om a m odelam i zachow ań (tu ry sty i włóczęgi) eksponuje Podem ski, pisząc o o p u szczaniu d om u jako jednym z koniecznych elem entów podróży. W takim u jęciu włóczęga (który nie m a dom u) w ogóle nie m ieści się w d efin icji podróży, a tu rystyka jest traktow ana jako jedna z form podróżow ania {Socjologiapodróży, s. 8-10).

Szczegółowe w yjaśnienia na tem at „podróży in te lek tu aln y c h ” zam ieściłam w mojej książce: Wędrowcy światów prawdziwych. Dwudziestowieczne relacje z podróży, U niversitas, K raków 2003.

Ze w zględu na rozm iary niniejszego tek stu na boku pozostaw iam rozległy obszar zagadnień zw iązanych z językowym przekazem dośw iadczenia i w ynikającym i z niego w ażkim i konsekw encjam i. N a tem at sygnalizow anych zagadnień por. m.in:

A. W ieczorkiew icz P o iro i do kresu..., przyp. 82; Van D en A bbeele Travel... Z innej perspektyw y mówić m ożna podobieństw ach m iędzy czytaniem a w ędrow aniem , rozu m ian y m i jak podążanie w ytyczonym szlakiem (np. kolejnych rozdziałów czy drogi w yznaczonej przez u kształtow anie teren u ), zbaczanie z tego szlaku, podążanie w łasną drogą itp. Por. np. N. Howe Miejsca odczytane, „Res P ublica N ow a” 1995 n r 7-8. Z n am ien n y m literack im przykładem połączenia lekturow ego i fizycznego

^ asp ek tu podróży są Podróże z Herodotem Ryszarda K apuścińskiego, o czym więcej

(X poniżej.

(6)

Sądzę też, że n iezależnie od pow szechności masowej tu rystyki, w brew p o d ró ­ żom w irtu aln y m i h ip e rrea ln y m , w brew turystyce zorganizow anej czy urlopow ej, a także w brew pośpiechow i i kolekcjonow aniu atrakcji, w yznaczających ch a rak ­ te r naszego w spółczesnego życia, n ad al p rzem ierzają świat w ędrowcy w yruszający w indyw idualną, praw dziw ą podróż, której celem jest dośw iadczenie czegoś n o ­ wego, w łaśnie jako now ego'^. N iejed n o k ro tn ie efektem tego ty p u w ędrów ek są relacje, któ re czytać m ożna jak próby uczynienia b ardziej zrozum iałym tego, co n ie zn a n e bądź nie do końca znane; próby p rzekazania w łasnego dośw iadczenia - zapisu bezpośredniego zetknięcia z czym ś now ym , interesującym , inspirującym , w artym poznania.

Waga tego ty p u tekstów nie polega na ich w łaściw ościach inform acyjnych (bo w yczerpujące i ciekawe inform acje o kon k retn y ch m iejscach, zabytkach, w ydarze­

n ia ch dostarczają n am różne m edia, w tym rów nież turystyczne p rzew odniki), lecz na w yraźnym „indyw idualnym geście”, na osobistym , au to rsk im odczytaniu i p rze­

życiu podróżnych dośw iadczeń, na zapisie spotkania np. z dziełem sztuki, z „in­

n y m ”, a w konsekw encji - rów nież z sam ym sobą. U podłoża ta k ich zapisów tkw i, jak się wydaje, p rzekonanie, że w arto i m ożna poznać świat oraz - co więcej - że opisanie tego dośw iadczenia jest po pierw sze m ożliw e, a po drugie - ważne''^.

W tym znaczeniu „podróże in te le k tu a ln e ” stają się h erm e n eu ty k ą rzeczyw i­

stości - p rzeprow adzaną oczywiście w różny sposób i w zależności od in te le k tu a l­

nej predyspozycji podróżującego i zapisującego te dośw iadczenia p odm iotu. W tym zn aczen iu m ożna traktow ać je jako próbę czy naw et form ę rozum ienia.

Powyższa teza nie pow inna b udzić w iększych zastrzeżeń, jeśli w eźm iem y pod uwagę te relacje z podróży, które św iadom ie naw iązują do tradycyjnego m odelu podróżnika-w ędrow cy. Z nakom itym p rzykładem m ogą być w tym kontekście „pod­

róże in te le k tu a ln e ” Zbigniew a H erb erta czy też - z pozoru rad y k aln ie odm ienne - opisy R yszarda K apuścińskiego.

Z bigniew H erb ert - autor Barbarzyńcy w ogrodzie. M artw ej natury z wędzidłem i Labiryntu nad morzem}'^ - pojm uje swoją rolę w tradycyjnie herm en eu ty czn y spo­

sób jako „p o śre d n ik a” czy p o słan n ik a, k tó ry poznaje, pró b u je zrozum ieć, objaś-

Por. L. K ołakow ski M ini w ykłady o m axi sprawach, cz. 1, Z nak, K raków 1997. Isto tn y w podróży wydaje się rów nież - p o d k reślan y przez K ołakow skiego - aspekt

„odkryw ania” czegoś, ale takiego odkryw ania, w którym niekoniecznie chodzi o w iedzę, której jeszcze n ik t nie posiadł, lecz na przykład o dośw iadczenie nowości.

N a ten aspekt podróżow ania zw raca uwagę m .in. L eszek Kołakow ski, pisząc iż stojący u źródeł podróżow ania in sty n k t ciekaw ości i fascynacji tym , co n ieznane jest odbiciem /w yrazem filozoficznego p rzek o n an ia, iż św iat naszego dośw iadczenia jest czegoś w art (tam że).

Z. H e rb ert Barbarzyńca w ogrodzie, M L i AB, W arszaw a 1990, cytaty lokalizuję w tekście po skrócie BO; M artw a natura z w ędzidłem , W ydaw nictw o D olnośląskie,

W rocław 1993, Labirynt nad morzem. F un d acja „Zeszytów L ite ra c k ic h ”, W arszawa l o

2000

.

łN

(7)

nia sobie i innym „teksty k u ltu ry ”, ujaw nia to, co ukryte, czyniąc to z głębokim p rze k o n an ie m o istn ie n iu ponadczasow ycłi w artości, w yznaczającycłi m iarę lu d z­

kiego życia. W łaśnie z przek o n an ia, że to dzięki tek sto m k u łtu ry m ożliw y jest d ia­

log m iędzy p o koleniam i i epokam i, a ludzkość m oże się rozpoznaw ać jako całość i jedność'^, rodzi się p ełen euforii k o m e n tarz eseisty po w yjściu z grot w Lascaux:

„N igdy jeszcze nie utw ierd ziłem się m ocniej w kojącej pew ności: jestem obyw ate­

lem Z iem i, dziedzicem nie tylko G reków i R zym ian, ale praw ie nieskończoności”

(BO, s. 21).

H erb ert-p o d ró ż n ik m a rów nież p ełn ą św iadom ość, że p o d ró żu je po świecie K u ltu ry i że to, co poznaje, nosi już na sobie ślady w ielu spojrzeń, odczytań, in te r­

p retacji. N ie łu d z i się (i nie zw odzi czytelnika), że odkrywa „nowe lą d y ”, lecz prow adzi otw arty dialog zarówno z sam ym dziełem sztuki, jak i z różnorodnym i głosam i na jego tem at, z naukow ym i rozpraw am i, z potocznym i oczekiw aniam i, z turystycznym i przew odnikam i. Jak praw dziw y lierm en eu ta staje p rze d te k sta m i k ultury, jest uw ażny wobec każdego szczegółu, a jednocześnie przyw ołuje szero­

kie liistoryczne konteksty, m u si też dotknąć, obejść i „zanurzyć się w określoną p rz e strz e ń ”, osadzić dzieło, do którego przybyw a, w rzeczyw istym k rajo b razie, zapachu, barw ie: „...p rzy b liży ć tw arz do kam ien i, zbadać ich zapach, przesunąć ręką po row kach k o lu m n y ” (BO, s. 26). W ielokrotnie pisze też o p o trzebie naocz- ności: w Barbarzyńcy w ogrodzie m anifestuje swój en tuzjazm wywołany tym , że m oże na w łasne oczy zobaczyć i dotknąć tego, co znał do tej pory tylko z reprodukcji.

Podróż jest dla niego - z jednej strony - niezbędnym dla rozw ażań o h isto rii i sztuce dośw iadczeniem , a z drugiej - św iadom ie w ybraną tradycję literacką.

Tekstowe zapisy obcow ania z dziełam i sztuki m ają ch a rak te r procesualny: p o ­ eta opisuje fragm ent po fragm encie, re je stru je czynność poznaw ania (spotkania z dziełem ) dodając stopniow o coraz więcej szczegółów zw iązanych zarówno z sa­

m ym dziełem , jak i z okolicznościam i, w któ ry ch on, Z bigniew H e rb e rt, z n im obcuje. D la porów nania w arto w tym m iejscu przyw ołać G adam era, k tó ry pisał 0 indyw idualnym , n arzucającym się odbiorcy czasie każdego dzieła sztuki, m ając na uw adze nie tylko dzieła ulotne, jak m uzyka, taniec i mowa, ale też m alarstw o 1 a rc h itek tu rę , określane przez niego rów nież jako „pasaże czasu” . N iem ieck i filo­

zof przekonyw ał, że odbiór obrazów polega na ich aktyw nym czytaniu, że „arch i­

te k tu rę poznajem y chodząc i w ęd ru jąc”, i dodawał:

Jedno z w ielkich zafałszow ań, które pojaw iło się w w yniku kunsztu reprodukcji, jaki osiąg­

n ięto w naszych czasach, polega na tym , że kiedy oglądam y po raz pierw szy w ielkie b u ­ dowle k u ltu ry ludzkiej w oryginale, dozn ajem y często pew nego rozczarow ania. W cale nie są ta k m alow nicze, jak to przyw ykliśm y sądzić z ich w yglądu na znanych nam foto­

graficznych rep ro d u k cjach . To rozczarow anie oznacza w istocie, że w ogóle nie w yszli­

śm y poza m alarsko-w idokow ą jakość budow li i nie d o tarliśm y do niej jako do arch itek -

>0 Por. M. Jan io n Hermeneutyka, w: tejże Hum anistyka:poznanie i terapia, PIW, W arszaw a 1982.

(8)

tury, do sztuki. Trzeba tam podejść i wejść. Trzeba stam tąd wyjść i budow le obejść do k o ­ ła, trzeba stopniow o „w ychodzić” i w ten sposób osiągnąć to, co ów tw ór arch ite k tu ry obiecuje naszem u w łasnem u odczuw aniu życia i jego spotęgow aniu.'^

M odelow y p rzy k ład takiego sp otkania z dziełem sztuki stanow i H erbertow ska relacja z podróży do Paestum^®, w której początkow e rozczarow anie ro zm iaram i św iątyń doryckicłi (poeta m u si uw olnić się od w iedzy książkowej i nabytycłi pod w pływ em ilu stra cji w yobrażeń), u stęp u je podczas uw ażnego zw iedzania. O pis ak­

tualnego w yglądu greckicłi budow li, dokonyw any (rów nież w tekstow ym zapisie) niejako w trak cie zw iedzania - ujęty został w dynam icznej perspektyw ie, w odpo­

w iedniej kolejności od p la n u ogólnego do coraz dokładniejszycłi szczegółów: n aj­

pierw z oddali pojaw ia się zarys św iątyń leżącycłi na rów ninie; n astęp n ie bazylika po śród innycłi budow li; i dalej - jej m asyw ne kolum ny, trzy scłiody „po którycłi trzeba się w spiąć”; i w nętrze, opisyw ane w splocie szczegółów łiistorycznycłi, ar- cłiitektonicznycłi, anegdotycznycłi oraz poetyckicłi zm ysłowycłi doznań.

R ekonstrukcj a - próba zrozum ienia dzieła sztuki - odbywa się równolegle z j ego b ezp o śred n im odkryw aniem , z fizycznym i in te le k tu aln y m tru d e m w tap ian ia się w jego dosłow ną i sym boliczną p rzestrzeń. Taka podróż staje się dośw iadczeniem um ożliw iającym zrozum ienie, a relacja z podróży - zapisem tego dośw iadczenia.

In n e są źródła i m otyw acje p odróżnycłi re la cji R yszarda K apuścińskiego - dzien n ik arza, autora licznycłi rep o rtaży podróżniczycłi. Ew olucja tego pisarstw a od w czesnycłi rep o rtaży poprzez Cesarza po Imperium i Heban odzw ierciedla - jak się w ydaje - nie tylko dojrzew anie pisarskiego k u n sz tu , ale i zm ianę w sam ym ro zu m ien iu podróży^'. C łiarakterystyczne dla pierw szycłi relacji nastaw ienie re ­ p orterskie: p rzekonanie, że dzięki naoczności i bezpośredniości p rze k azu m ożli­

we jest opisanie rzeczyw istości i ukazan ie obiektyw nej prawdy, u stęp u je sto p n io ­ wo dośw iadczeniu złożoności i wielowym iarowości świata, p oszukiw aniu głębszycłi sensów i p rz e k o n a n iu o tym , że do ro zu m ien ia docłiodzi się poprzez staw ianie n ajb ard ziej elem entarnycłi pytań.

W opublikow anycłi w 2004 ro k u Podróżach z Herodotem odsłania au to r istotne aspekty tej przem iany: liczne podróże - od pierw szej, niespodziew anej w ypraw y do In d ii, poprzez pobyt w C łiinacłi po w ędrów ki po Afryce - ukazane są jako k o ­ lejne, splecione z u p raw ianym i rów nolegle le k tu ram i, naw arstw iające się dośw iad­

czenia, dzięki którym K apuściński przeobraża się z d ziennikarza w rep o rtera i po d ­ różnika. P oczątkow e m łodzieńcze p ra g n ie n ie „p rzek raczan ia g ra n ic ” w łasnego

H.G. G ad am er Aktualność piękna. Sztuka jako gra, symbol i święto, przeł.

K. K rzem ieniow a, O ficyna N aukow a, W arszaw a 1993.

2®/ R ozdział U Dorów, w: Barbarzyńca w ogrodzie.

^1/ Por. tenże, np.: Kirgiz schodzi z konia 1968; Gdyby cala Afryka 1969; Cesarz, C zytelnik, W arszaw a 1978; Imperium C zytelnik, W arszaw a 1993; Heban C zytelnik, W arszawa 1998; Podróże z Herodotem, Z nak, K raków 2004. C y taty z Podróży z Herodotem

lokalizuję w tekście po skrócie PH . łN

(9)

k raju , p rzem ieszczania się dokądkolw iek przech o d zi stopniow o w potrzebę po ­ znania i reporterskiego opisania innego św iata, a n astęp n ie - w p rag n ie n ie zrozu­

m ien ia tego, co o dm ienne i tego, co kryje się p o d pow ierzchnią zdarzeń:

Z astanaw iałem się, co się przeżyw a przechodząc granicę. Co się czuje? Co myśli? M usi to być m o m en t w ielkiej em ocji, poru szen ia, napięcia. Po tam tej stro n ie-jak jest? N a pewno- -inaczej. Ale co to znaczy inaczej? [...] Ale, w g ru n c ie rzeczy najw iększe m oje p ra g n ie ­ nie, które nie daw ało m i spokoju, nęciło m nie i dręczyło, było naw et skrom ne, bo m ia n o ­ wicie chodziło m i o jedno tylko o sam m om ent, sam akt, n ajp ro stszą czynność p r z e ­ k r o c z e n i a g r a n i c y . (PH , s. 13, pod k reślen ia autora)

To [H erodot] rasowy reporter: w ędruje, patrzy, rozm aw ia, słucha, żeby później z an o to ­ wać to, czego się dow iedział, lub żeby po p ro stu rzecz zapam iętać. (P H , s.lO l)

Czego w yrazem są te pełne krzyku i krwi, sceny zagłady? Jakie podskórne i niew idoczne a potężne i niepow strzym ane siły doprow adziły do nich? [...] I kto je będzie śledził? My, korespondenci i rep o rterzy - nie. Ledw ie bow iem w m iejscu w ydarzeń pochow ają z ab i­

tych, u p rz ątn ą w raki spalonych sam ochodów i zm io tą z ulic rozsypane szkło, a już spa­

k ujem y nasze to rb y i ruszym y dalej [...]. Czy nie m ożna przebić się przez ten stereotyp, wyjść poza ten ciąg obrazów, próbow ać sięgnąć w głąb? [...] Z acząłem szukać tła i sp rę ­ żyn zam achu, ustalać, co się za nim kryje i co on znaczy, czyli rozm aw iać, przyglądać się ludziom m iejscu, a także czytać, słowem - próbow ać coś zrozum ieć. (PH , s. 214 -215)

Z jednej stro n y w ędrow anie K apuścińskiego to realizacja p rag n ie n ia „bycia ta m ” - poznaw ania i przeżyw ania św iata, p róba jego ro zu m ien ia poprzez b ez p o ­ średnie dośw iadczenie, poprzez tru d y podróży i k o n ta k t z in n y m i ludźm i. Z d ru ­ giej - jego czytanie H erodota to w nikliw a h erm e n eu ty k a te k stu , lekcja przysw aja­

n ia w iedzy i ro zu m ien ia sposobu, w jaki m ożna i trzeba poznaw ać świat, by coś z niego rozum ieć. W zw iązku z tym n apisze K ap u ściń sk i o H erodocie, że „jest pierw szym , który odkrywa w ielokulturow ą n a tu rę świata. Pierw szym , k tó ry p rze­

k onuje, że każda k u ltu ra wym aga akceptacji i zrozum ienia. I aby ją pojąć, należy ją n ajp ierw p o zn ać” (PH , s. 81)22.

D zięki prow adzonej rów nolegle podróży po świecie i podróży-lekturze te k stu opisującego św iat dochodzi do znakom itego połączenia teraźniejszości z n a m ie n ­ nej dla dośw iadczenia podróży i przeszłości znam ien n ej dla dośw iadczenia le k tu ­ ry. K apuściński jest św iadom y tego podw ójnego w ym iaru: le k tu ra uczy go w ędro­

wać i p atrzeć na świat, a w iedza i dośw iadczenie płynące z w ędrów ek pozw alają lepiej czytać. Połączenie obu „podróży” to połączenie (i przekraczanie!) w ielu p rze­

strzeni, czasów i k u ltu r prow adzące au to ra do p rzekonania, że trzeba wychodzić poza przy p isan y sobie czas, b y zrozum ieć, iż „przeszłość i teraźniejszość tw orzą

22/ o H erodocie jako pierw szym reportażyście i jako m istrzu , od którego uczy się poznaw ania i opisyw ania św iata, pisze K apuściński w ielokrotnie, analizuje jego relacje z lu d źm i, sposób zb ieran ia m ateriałów i ich zapisyw ania, od au to rsk ie uwagi 00 w tekście, a także postać sam ego H erodota „w yłaniającą się” spoza dzieła. Por. np.

i s s. 169-174,203, 243-245.

(10)

n iep rzerw an y stru m ie ń h is to rii” (PH , s. 256), i poza w łasną p rze strzeń - by zoba­

czyć, że „jest w iełe światów. I że łsażdy jest in n y ” (PH , s. 250); że nałeży przegłądać się w innych, by łepiej zrozum ieć siebie, i że podróż to wiełłsi w spaniały wysiłełs

„poznania wszystłsiego - życia, św iata, siebie” (PH , s. 253). D łatego łsiedy już do­

trze do m iejsca, w łstó ry m uro d ził się H erodot, i stanie w m iejscow ym m uzeum p rze d p rze d m io ta m i w ydobytym i z morsłsiego dna, by p opatrzeć na „św iat, łstóry znał H ero d o t” n apisze w poetycłsim słsrócie: „Stoim y w ciem ności, otoczeni świa­

tłe m ” (PH , s. 259).

A po tem w yruszy w łsołejną podróż.

3

,

Jeśłi jednałs w eźm iem y p o d uwagę w spółczesne sposoby podróżow ania i do­

św iadczania św iata oraz zapisy w pisanych w te dośw iadczenia podróży, to pojawią się nieuniłsnione p y tan ia o to, w jałsim sto p n iu te rełacje oscyłują pom iędzy tr a ­ dycyjną „podróżą” a ponow oczesną „turystyłsą” oraz czy tałsi ponow oczesny spo­

sób podróżow ania (i zapisyw ania tychże podróży) m ożna jeszcze trałstować jałso form ę czy sposób ro zu m ien ia świata^^.

O dpow iedź na te p y ta n ia nie jest dła m n ie ani oczywista, ani pro sta, spróbuję więc tyłłso nałsreśłić m ożłiw y horyzont odpow iedzi.

Z acznijm y od tego, że standardow e zachow ania turystyczne prow adzą do za­

trac en ia podstaw owego sensu podróży, jałsim jest przeżycie autentyczności. F i­

zyczna obecność turystów w N atu rz e czy K u łturze nie oznacza ich obecności p raw ­ dziwej - zbierają oni raczej w rażenia niż dośw iadczenia i nie są w żaden, twórczy czy odtw órczy sposób, zw iązani z p rzestrzen ią, łstórą łsonsum ują. Przybyw ają „za- m łsnięci” w świecie w łasnych w yobrażeń, postrzegają „widołsi” (widoczłsi, na łstó- re zostałi w cześniej „przygotow ani”), a nie łsonłsretne łsrajobrazy, zapośredniczają swoje przeżycia przy pom ocy przewodniłsów czy aparatów fotograficznych; naw ią­

zują tyłłso pobieżne i pow ierzchow ne łsontałsty.

N ie w tym jednałs rzecz, że tu ry sta wie, co będzie ogłądał, a podróżniłs w yrusza w n ie zn a n e - tałs bow iem nie jest, bo rów nież podróżniłsa „obciążają” (łub „pocią­

gają” - jałs już chociażby K ołum ba, łstóry wyruszył w podróż zainspirow any Od­

krywaniem świata Marco Polo) w cześniejsze w yobrażenia. Rzecz n ato m iast w tym , że dła praw dziw ego w ędrowcy w ażne jest nie tyłłso ogłądanie, ałe też dośw iadcza­

nie św iata, podejm ow anie wysiłłsu jego zro zu m ien ia, nabyw anie m ądrości. N ie trałstuje on św iata jałso czegoś oczywistego, „danego”, łecz raczej jałso coś „za­

danego” . Tałsi podróżny nie tyłłso m a w iedzę (przedsądy), ałe też św iadom ość w łas­

nej w iedzy na d any tem at. M a przy tym rów nież potrzebę „spotłsania” - łsonfron-

23/ Jeśli w ziąć pod uwagę antropologiczne czy socjologiczne analizy ponow oczesnych podróży to nasuw a się oczywisty w niosek, że ze w zględu na leżące u ich podstaw

zafałszow ania i zap o śred n iczen ia nie prow adzą one ani do poznania, ani do ^ rozum ienia. Por. P. Kow alski Odyseje nasze...

(11)

tacji tej w iedzy z sam ym m iejscem , p rzestrzen ią, p rzedm iotem ; wie, że dopiero w tym sp otkaniu, w b ezp o śred n im dośw iadczeniu łączącym „w iedziane” z „w idzia­

n y m ” m ożna zrozum ieć świat. I tow arzyszy te m u n ierzadko optym istyczne p rze­

k onanie, że „spotkanie”, „po zn an ie”, „zrozum ienie” jest m ożliw e, albo też, że isto t­

na w artość tkw i w samej (naw et z góry skazanej na niepow odzenie) próbie p o d ję­

cia takiej aktywności.

K olejna kw estia. B ezpieczeństw o, wygoda, „standaryzacja u słu g ” jako p o d sta­

wowa zasada turystyki^"! oraz szybkość i łatwość podróżow ania łagodzą czy niw e­

lu ją różne tru d y i p roblem y zaw iązane z przem ieszczaniem się, ale też głęboko zm ien iają cłiarak ter dośw iadczeń podróżującego: ani czas, an i przestrzeń , an i fi­

zyczne zm ęczenie nie stanow ią już problem u; świat „nie staw ia o p o ru ”, ale też nie w ym aga od tu ry sty aktyw ności, zaangażow ania w k o n ta k t z in n ą p rze strzen ią.

W w ielu w spółczesnycłi „podróżacłi in te łe k tu ałn y cłi” znaleźć m ożna obawę przed tak ą łatw ością podróżow ania, któ ra niw eluje poczucie obcości, tru d u przeżyw ania i poznaw ania^^. Szybkości i za b ie g an iu turystycznycłi objazdów przeciw staw ia wędrowiec powolność pieszej (najczęściej) wędrówki^'^, która pozwała na znam ienne dośw iadczenie bycia „pom iędzy”; pom iędzy swojską, ale oddalającą się p rzestrze­

n ią dom u, a obcym , coraz b ardziej zbliżającym się św iatem /m iejscem , do którego się podąża. P odróżny zn a jd u je się na styku dwócłi światów: tego nowego, do k tó re ­ go przybyw a, i tego, z którego przybywa. A takie usytuow anie p rzypom ina Gada- m erow skie uprzyw ilejow ane m iejsce „pom iędzy” obcością i swojskością, dowol­

nością i zniewoleniem ^^.

Również w dzisiejszycłi indyw iduałnycłi „podróżacłi” znaleźć m ożna w iele prób odnalezienia czy przyw rócenia tego w ym iaru „pom iędzy” . Je d n ą z takiełi p rób jest

„czasowa w łóczęga”, okresowe „pozostaw anie w p o dróży”, w „w yłączonej” czaso-

24/ Por. K. Vodftraski. Socjologia podróży.

25/ Przykładow o: Jerzy Stem pow ski, w ykorzystujący środki kom u n ik acji tylko do przem ieszczenia się w m iejsce, z którego rozpoczyna pieszą uw ażną wędrów kę, porów nuje zbiorow e wycieczki autokarow e do „podróży Jonasza, który w b rz u ch u w ieloryba jeździł daleko ale w idział niew iele” (J. Stem pow ski N ow y dziennik podróży do N iem iec, w: tegoż O d Berdyczowa do L afitów , wyb., opr. i przedm . A.S. K ow al­

czyk, C zarne, W ołowiec 2001, s.197. Z bigniew H e rb ert, k o m en tu jąc Voyage en Italie M o n taig n e’a, zazdrości m u dłu g iej, męczącej podróży, um ożliw iającej stopienie się z „ k o n k retn ą in n o ścią m ijanych krajobrazów ludzi i zjaw isk” (Pana Montaigne’a podróż do Italii w: tegoż Węzeł gordyjski oraz inne pisma rozproszone 1948-1998,

B iblioteka „W ięzi’, W arszaw a 2001, s. 43.

26/ Innym ulu b io n y m przez w spółczesnych w ędrow ców sposobem podróżow ania są pociągi osobowe, które d a ją m ożliwość w spółuczestnictw a w życiu tubylców, naw iązyw ania k ontaktów albo p rzynajm niej obserw acji. Por. J. Stem pow ski N owy dziennik...-, A. S ta s iu k J a iijc do Babadag, C zarne, W ołowiec 2004. C y taty z tej książki Stasiuka lokalizuję w tekście po skrócie JB.

O 27/ Pqj.^ K obylińska Hermeneutyczne ujęcie kultury jako komunikacji w: O kulturze i jej łN badaniu. Studia z filozofii kultury, red. K. Z am iara, PW N , W arszaw a 1985.

(12)

p rze strzen i, połączenie - jeśli w rócić do ponow oczesnego m o d elu B aum ana - doj­

m ującego fizycznego dośw iadczenia w łóczęgi z „turystycznym ” poczuciem w ol­

ności. Tego ty p u doznania odnaleźć m ożna m iędzy in n y m i w relacjach p o d ró ż­

nych A ndrzeja Stasiuka. P odróżujący po Polsce autostopem pisarz tak opisuje swoje dośw iadczenia:

N iebo, drzew a, domy, ziem ia - to w szystko m ogło znajdow ać się gdziekolw iek indziej.

P oruszałem się w p rzestrzen i, któ ra nie m iała żadnej h isto rii, żadnych dziejów, żadnych w artych w sp o m n ien ia d o k onań [...] ten ciąg obrazów to nie był żaden k raj, to był p re ­ tekst. Bardzo możliwe, że człow iek odczuw a swoje istn ien ie dopiero wtedy, gdy czuje na skórze doty k bezim iennej p rzestrzen i, która łączy nas z najdaw niejszym czasem [...] gdy um ysł dopiero od d zielał się od św iata i jeszcze nie zdaw ał sobie spraw y ze swojego sie­

roctw a. (JB, s. 11)

P roblem jed n ak w tym , czy przebyw anie w takiej p rze strzen i „pom iędzy” staje się sw oistym ro dzajem wyobcow ania, czy też im p u lsem do poznaw ania, porów ny­

w ania, podejm ow ania w ysiłku rozum ienia.

K olejny pro b lem w ynika z tego, że istotne aspekty praw dziwego, tradycyjnego podróżow ania to uw ażność i nam ysł, służące p o zn an iu , pozw alające na dostrzeże­

n ie różnych w ym iarów i kontekstów rzeczyw istości, na in te rp re tac ję i ro zu m ie­

nie. K onkretność i nam acalność opisywanej rzeczyw istości: koleiny na drogach, starte przez pielgrzym ów stopnie katedry, pojedyncze gesty, d etale ... - stają się dla takiego w ędrow cy niezb ęd n y m w aru n k iem pozn an ia i rozum ienia. „N ie będąc uduchow ionym p o n ad m iarę, poszukiw ałem zawsze m a t e r i a l n y c h ś l a ­ d ó w , aby naw iązać p o r o z u m i e n i e i p r z y m i e r z e ” - w yznaje H e r­

b e rt w Labiryncie nad morzem^^. A R yszard K apu ściń sk i przyznaje, że n ak łan ia swoich studentów do codziennego zapisyw ania faktów i podróżnych w rażeń, p o ­ niew aż te n zwyczaj zm usza „do k o n cen tracji i aktywnego p a trz e n ia ” oraz spraw ia, że podróżow anie n ie jest tylko „m echanicznym p rzem ieszczaniem się, zaliczaniem kilom etrów , m iast, krajów ”, lecz staje się „form ą zbliżenia i zrozum ienia św iata, innych ludzi, innych k u ltu r ”^^.

Po stronie tury sty k i zam iast uw ażności na świat m am y kolekcjonow anie jak najw iększych ilości w rażeń, zam iast zgłębiania i nam ysłu - szybkie prześlizgiw a­

n ie się po pow ierzchni. Prędkość, o której pisze V irilio, w ym usza p o strzeganie rzeczyw istości jako m igawkowego zb io ru widoków, ale też w ym usza na rzeczyw i­

stości, na świecie, konieczność bycia atrakcyjnym , zauw ażalnym , gotow ym do speł­

n ie n ia turystycznych oczekiwań. Tak rodzi się podw ójne zafałszow anie: tu ry sta postrzega to, co zostaje m u zaanonsow ane, podane do zobaczenia - św iat n a to ­ m iast pokazuje to, czego oczekują od niego turyści. P odróżujący w te n sposób nie p oznają niczego nowego, nie dośw iadczają niczego innego poza tym , czego wcześ­

niej oczekiwali. Jeśli zaś za istotne w dośw iadczeniu podróży uznam y sam opozna-

2*/ Z. Hevhevt L abirynt..., s. 29.

R. K apuściński Pochwała wędrowania, „Nowe K siążki” 2002 n r 7/8, s. 9. 00 łN

(13)

nie w ze tk n ię ciu z nowym , innym św iatem , jeśli uznam y, że p o d ró żn ik dzięki wę­

drówce „wraca do siebie” w zbogacony o nowe dośw iadczenia, to na przeciw staw ­ nym b ieg u n ie postrzegać m u sim y turystę, który w swoich eskapadach poszukuje p rzede w szystkim atrak cji czy odm iennego od codziennego w ize ru n k u sam ego sie­

bie. W tym w ypadku tru d n o mówić o pró b ach ro zu m ien ia świata czy sam ego sie­

bie.

Ale i w tym dośw iadczeniu - ujm ow anym nie tyle jako obyczaj masowej zorga­

nizow anej tu ry sty k i, lecz raczej jako wyrosłe na g runcie ponow oczesnych sposo­

bów podróżow ania dośw iadczenie indyw idualne, szybki i niezaangażow any spo­

sób oglądania św iata - tkw ią istotne dla w spółczesnej św iadom ości aspekty. In te r­

pretow ać je m ożna jako ponow oczesną h erm eneutykę, której celem jest nie z g ł ę ­ b i a n i e , w y j a ś n i a n i e , łecz z d e r z a n i e różnych sensów. A nieuw aż­

na, chaotyczna, prześlizgująca się po pow ierzchni percepcja wyrywająca rzeczy z ich n atu ra ln eg o i sym bolicznego ko n tek stu , p rzypom ina m yśl słabą, Yattimow- percezione distratta (rozbiegany wzrok, rozproszona percepcja)^®. Ślady takiej percepcji odnaleźć m ożna w przyw oływ anej już przeze m n ie relacji Stasiuka:

K ażde m iejsce było dobre, poniew aż m ogłem je opuścić bez żalu. N ie m usiało naw et w ogóle się nazywać. N ie u stan n y w ydatek, n ieu sta n n a strata, rozrzutność, jakiej św iat nie w idział, karnaw ał, rozkurz, trw onienie i ani śladu ak u m u lacji. R ano W ybrzeże, w ie­

czorem lasy nad Sanem , faceci nad kuflam i, jak zjaw y w w iejskiej kn ajp ie, jak fantom y zastygłe na mój w idok w ćw ierć gestu. QB, s. 11-12)

K im jest więc te n podróżny, k tó ry w p rze strzen i ponow oczesnych obyczajów udaje się w podróż - z pozoru szybką, nieuw ażną, chaotyczną, a jednak niepozbaw ioną

„zatrzym ania”, refleksji dośw iadczenia „inności”? N owoczesnym wędrowcem, który m a św iadom ość zarów no sztuczności turystycznego św iata, o g raniczeń w łasnej percepcji, jak i niezbędności (konieczności) p odróżnych dośw iadczeń, w yzw alają­

cych inne poczucie czasoprzestrzeni, zm ieniających usytuow anie Ja w świecie?

Takie przykłady, jak rełacje z podróży A ndrzeja S tasiuka, pokazują, że o w ar­

tości decyduje nie tyłe czas i sposób podróżow ania, ile wrażliw ość i in te le k tu aln a kondycja p odm iotu. W relacji ze swych m łodzieńczych podróży autor jfadąc do Bahadag św iadom ie w pisuje się w ponow oczesny ry tm szybkiej zm iany p rze strze­

ni, n atło k u obrazów i elem entów rzeczyw istości, podejm ując jednocześnie próbę sam opoznania poprzez ta k ie „p rzyśpieszenie”, któ re unicestw ia w łaściwie i czas, i przestrzeń , dając możliwość pow rotu do p ytań pierw szych, naiw nych, najw aż­

niejszych.

Jego późniejsze podróże podejm ow ane są ostentacyjnie przeciw obow iązują­

cym turystycznym m odom i sposobom podróżow ania, choć n iejed n o k ro tn ie z prze-

G. V attim o Le avventure della differenza, G arzan ti, M ilan o 1980, s. 6. C ytow any już przeze m nie au to r/Z Viaggio dei Filosofi pisze, że dzisiejsza m oda na turystykę to zbanalizow any, „osłabiony” w a rian t „m ocnego” dośw iadczenia podróży jako

^ przeżycia autentyczności (R M enzio/Z Viaggio...).

(14)

w odnikiem w ręce. O prócz w yboru trasy i sposobu podróżow ania (dalekie od z n a­

nych turystycznych tras b łąd zen ie na W schód i P ołu d n ie Europy, podróżow anie szłakiem „najtańszych w yrobów tytoniow ych”, p o ru szan ie się starym au tem , au ­ to sto p em bąd ź też osobowym pociągiem ) św iadczą o tym pojaw iające się ciągłe w tekście o d au to rsk ie p rzy p o m n ien ia , że p o d ró żu je „in aczej”, że in te re su ją go spraw y i rzeczy „in n e” . W ybierający włóczęgę S tasiuk poświęca swoją uwagę ob­

serw ow aniu codziennego życia, domów, łudzi, krajobrazów :

W Gónc zatrzym ał się przed D om em H usyckim , ale nas nie interesow ały zabytki. C h cie­

liśm y oglądać stare kobiety siedzące przed do m am i na głównej ulicy. QB, s.69)

Poszedłem z nim i, ale nic a nic nie obchodził m nie dostojny zabytek. P atrzyłem na m a­

łych Cyganów. QB, s. 95)

Jeśli czasem p ró b u je się „w pisać” w obow iązujące w spółcześnie podróżnicze oby­

czaje i „poczuć się jak tu ry s ta ”, czuje się „jak szpieg skazany na pow ierzchow ­ ność” (JB, s. łłO ).

W ydaje się jednak, że m im o, a m oże raczej: na skutek tego ostentacyjnego ge­

stu S tasiuk w swoich „po d ró żach ” nie „wyzwała się” ani od tego, co niesie postin- d u striałn a rzeczywistość, ani od ponowoczesnego sposobu percepcji. Z jednej strony realizuje bow iem karnaw ałow y schem at „odw rócenia św iata”, pokazuje rzeczyw i­

stość w spółczesnej E uropy nie od strony zachodniej fasady, lecz od strony w schod­

niego podw órka, sugerując przy tym , że to w łaśnie owa fasada jest antyśw iatem . Z drugiej - w ybierając rolę k o n testato ra i włóczęgi, m anifestacyjnie odcinając się od turystycznego szablonu - popada w inny, antyturystyczny i też nie pró b u je p o ­ znać czy zrozum ieć rzeczyw istości, do której przybywa. W ybiera tylko te m iejsca, sytuacje, obrazki i motywy, któ re są rad y k aln ie odm ienne od tej pierw szej, „fasa­

dow ej”, turystycznej wizji.

D latego też dek laru je swoje „zam iłow anie do ro z p a d u ” i „żałosną skłonność do wszystkiego, co nie wygląda tak, jak p ow inno”, dlatego szuka tylko tego, co chce zobaczyć, odrzuca w szystko, co uporządkow ane, uładzone, stabilne, co nie p asuje do jego w yobrażeń o tej rzeczywistości: „m usiałem porzucić te n w idok p o ­ niew aż był zbyt nierzeczyw isty” (JB, s. 100); „nie m ogłem się pogodzić z p rze­

strzen ią uform ow aną w tak nieodw ołalny sposób” (JB, s. 107). W ygląda na to, że p isarz nie chce się wyzwolić z „ograniczeń” w łasnych oczekiw ań i w yobraźni, nie zam ierza zobaczyć niczego poza tym , czego szuka; nie chce niczego „rozum ieć”

ani poznaw ać, nie chce w nikać w życie tubylców, an i nawiązywać jakiś bliższych k ontaktów (poza przygodnym i sp o tk an iam i potęgującym i w rażenie m entalnej b li­

skości). Szuka m iejsc, w których czuje się, „jakby n igdy n ie w yjeżdżał”, ale pozo­

staje w tych m iejscach „obserw atorem ” . Chce oglądać ta k ie „ob razk i”, któ re są dla niego „rew ersem ” p o stin d u stria ln e j, uporządkow anej rzeczyw istości, które są

„k p in ą ze w szystkich pokus ła d u i d o sta tk u ” QB, s. 214-215). K onkretność opisy­

w anych zjaw isk, szczegóły, detale, pojedyncze postacie nie służą w jego relacji ro ­ zu m ien iu opisyw anego świata, lecz raczej ud o k u m en to w an iu p rze k o n ań wędrow- £8

łN

(15)

cy^', a kolejne dośw iadczenia naw arstw iają się w niekończący się kalejdoskop róż­

n ych fragm entów , okruchów , śladów w yzw alających w yobraźnię au to ra re la cji z podróży. To w łaśnie w yobraźnia na rów ni z p rag n ie n iem „bycia w ru c h u ” (a nie rzeczyw istość, oglądane m iejsca, krajobrazy, ludzie, zdarzenia) prow adzą Stasiu- ka-w ędrow ca i S tasiuka-pisarza. D latego podróżując odrzuca on te m iejsca i k ra ­ jobrazy, gdzie nie m oże „znaleźć żadnych pęknięć, w któ re m ogłaby się w ślizgnąć w y o b ra źn ia” (JB, s. 106). D latego rela cjo n u jąc swoją w ędrów kę m oże napisać:

„ ...n ic w łaściw ie n ie p am iętam z tej podróży, więc m uszę w szystko wymyślać na now o” (JB, s. 50). I w łaśnie dlatego kolejne podróże są tylko pow tarzaniem tych w yobrażonych, a nieoczywistość odw iedzanych k ra in pow oduje, że zaw ierają w so­

bie więcej przestrzen i, niż w skazuje geografia, że otw ierają p rze d n im „nieskoń­

czoną dał domysłów, uciekający h oryzont w yobrażeń i fatam organę słodkich p rze­

sądów, którym n igdy nie sprosta rzeczyw istość” (JB, s. 219). Z godnie z tym p rze­

k o n an iem podróż jest dla S tasiuka „po p ro stu stosunkow o zdrow ym ro dzajem n a rk o ty k u ” (JB, s. 75), p o żądanym (chwilowym) w yzw oleniem , pow rotem do dzie­

ciństw a i błogiego poczucia w ołności, w ytchnieniem od r z e c z y w i s t o ś c i ^ ^ jg st n ie­

zbędną pożyw ką dla w yobraźni, ale też indyw id u aln ą p róbą ocalenia w p am ięci tego, co znika z h o ryzontu, „chw ytania teraźn iejszo ści”. Je d n ą z form ocalenia ta ­ k ich chw il są p am iątk i: banknoty, m onety, bilety, ra c h u n k i i inne świstki. O n ich n apisze Stasiuk: „Trzym am te w szystkie zd arzenia w tekturow ym p u d e łk u po b u ­ tach. C zasam i w yciągam jedno albo d r u g ie ...” (JB, s. 236).

Z tych podróżnych p am iątek wysnuw ać m ożna kolejne opow ieści, tak ie, które dotyczą pam ięci i przestrzen i, więc „zaczynają się w dow olnym m iejscu i nigdy n ie k ończą” (JB, s. 236). Co jed n ak najciekaw sze z przyjętej tu przeze m n ie p e r­

spektywy, to zn am ien n a dla S tasiuka świadom ość, czym jest podróżow anie i p rze­

m ieszczanie się we w spółczesnym świecie^^ oraz w yraźnie eksponow ane przeko-

W łaśnie nędza, odrzucenie, kalectw o, ru in a , o k ru c h y przeszłości są dla S tasiuka jedynym uchw ytnym (i jak się wydaje, n ieu stan n ie poszukiw anym ) konkretem przeciw staw ionym nieuchw ytnym ideom bogactw a p o stin d u strialn eg o św iata. Św iat nie posiada przy tym w yraźnego „oblicza”, k tó rem u m ożna by się przeciw staw ić, bo - j ak pisze S tasiu k w w yobrażonym d ialogu z Jakubem Szelą - naw et jeśli się spróbuje, to „św iat ro zstąp i się jak zjawa i w rękach zostanie p u stk a ” (JB, s. 56).

Stąd zapew ne sam o oglądanie, „ zb iera n ie”, kolekcjonow anie jest dla S tasiuka najw ażniejszym owocem podróży.

^2/ Por. m .in: „ ...ju ż w okolicach Zborow a zaczyna zwisać człowiekowi jego tożsam ość.

Z każdym kilom etrem robi się jej coraz m niej i ta k jak w d alekim dzieciństw ie opuszcza nas w końcu w łasne istn ien ie, jako coś różnego od reszty św iata” (JB, s. 221).

Por. np.: „ ...m a m swoją granicę do u p ra w ian ia tran sg resji, i to jest w p orządku i jak znalazł w czasach, gdy istn ie n ie poznaje się po ru ch u , po p rzem ieszczeniu, po kinetyce, po tym , że w yruszając z p u n k tu A, wcale nie m u sim y dotrzeć do p u n k tu B - ba, nie m u sim y nigdzie docierać i wystarczy, że zataczam y k ręg i”. Dziennik

^ okrętowy, w: J. A ndruchow ycz, A. S tasiu k M oja Europa. D w a eseje o Europie zwanej łN środkową, C zarne, W ołowiec 2000, s. 140.

(16)

n an ie, że ciągle podejm ow ane podróże, „n agrom adzone” dośw iadczenia, ślady, p a­

m ią tk i, w spom nienia nie prow adzą do jakiegoś istotnego pozn an ia, nie b u d u ją żadnej całości, nie u k ła d ają się w wyższe sensy i p orządki. P isarz w ielokrotnie p odkreśla, że „wraca ta k sam o głupi, jak ciem ny w yjeżdżał”, że po pow rocie z p o d ­ róży „nic się nie zm ien iło ”, by w k ońcu napisać:

W szystko więc w skazuje na to, że nic nie zostaje, że U bla, H eviz, L endava, B abadag, Leskovik i co tam jeszcze nie pozostaw iają śladów na tyle w yraźnych, by uw ierzyć, że ilość w końcu p rzejdzie w jakość, że jedno się zazębi z d ru g im i niczym cudow na m aszy­

neria zacznie w ytw arzać coś w rodzaju sensu. (JB, s. 261)

Relacje z podróży A ndrzeja Stasiuka są jak jego ulu b io n e m iejsca, „jak peryfe­

rie bez ce n tru m jak przedm ieścia po horyzont bez k u lm in a c ji m ia sta ”, dziejące się w „czasie teraźniejszym n ie u sta n n ie się d okonującym ”, „w yczerpujące w akcie sam ego istn ie n ia ” (JB, s. 249) D latego też o swoich opow ieściach pisze S tasiuk, p odobnie jak o podróżach, że nie p o trafi za ich pom ocą stworzyć sensownej h isto ­ r ii i dochodzi do w niosku, że „świat jest teraźniejszością i m a gdzieś opow ieść”^"^.

Tego ty p u „podróżow anie” służy bow iem poznaw aniu nie tyle rzeczyw istości, ile rep rez en ta cji rzeczywistości. N ie służy rów nież ro zu m ien iu świata i k ie ru ją ­ cych n im zasad, poszukiw aniu istotnych sensów, głębszych m echanizm ów, wyższych porządków , ponadczasow ego czy ponadlokalnego zakorzenienia (tak jak w przy­

p a d k u relacji H erb erta albo K apuścińskiego), lecz raczej kolekcjonow aniu w ra­

żeń i obrazków, k rąż en iu po świecie^^ z n adzieją, że w obliczu „porażki” h isto rii, k tó ra nie po trafi nadać sensu lu d z k iem u życiu, geografia m oże pozwolić na „ogar­

n ięcie św iata” i w yzwolenie od rozm yślań n a d przypadkow ym , tym czasow ym ist­

n ieniem .

34/ Por. kolejno JB, s. 216 i 227. O podobieństw ie m iędzy podróżą a opow ieścią pisze S tasiu k rów nież w Dzienniku okrętowym, p o dkreślając w ielokrotnie, że zarów no w podróży, jak i w opow ieści nie przem ieszcza się lin earn ie, lecz m usi w ciąż kluczyć i błąkać się. W końcu przyznaje: „Pisanie jest w ym ienianiem nazw. T ak sam o jest z podróżą, gdy ko ralik i geografii naw lekają się na n itk ę życia. A ni z lektury, ani z drogi nie w racam y w iele m ądrzejsi. G ranice ja k rozdziały, kraje jak g atu n k i literackie, ep ik a tras, liryka odpoczynków , czerń asfaltu nocą w św iatłach auta przyw odzą na myśl m o n o to n n ą i h ip n o ty czn ą linię d ru k u , która p rzecina rzeczyw istość, w iodąc nas w prost do urojonego celu. N ie m a nic na końcu książki, a każda przyzw oita podróż zawsze p rzy p o m in a m niej lub bardziej p o p ląta n ą pętlę (s. 99-100, por. też s. 138).

35/ Je d n a k podróżom S tasiuka tow arzyszy zawsze św iadom ość p o siad an ia dom u, do którego zawsze m ożna wrócić, co w isto tn y sposób w pływa na c h ara k te r tych w ędrów ek i co uznać m ożna za z n am ien n y rys podróży turystycznej. Kolejnym ,

„tu ry sty czn y m ” rysem Stasiuka-w łóczęgi byłoby w łaśnie „kolekcjonow anie w rażeń ” ^ o raz fakt, że w ędrujący pisarz nigdy nie podaje w w ątpliw ość w łasnej tożsam ości. łN

Cytaty

Powiązane dokumenty

Harmonogram zajęć w semestrze zimowym roku akademickiego 2020/2021, rok I P SSI specjalność: język niemiecki od podstaw.. godzina Poniedziałek Wtorek Środa Czwartek

Jechałam pospiesznie do domu, ignorowałam pytania i prośby męża i trójki dorosłych dzieci, szłam do kompute- ra i starałam się przypomnieć sobie wszystko, co tego dnia

Choć z jedzeniem było wtedy już bardzo ciężko, dzieliliśmy się z nimi czym było można.. Ale to byli dobrzy ludzie, jak

Mógł też spokoj- nie spać, gdy rząd podnosił płacę minimalną o 150 zł, wprowadzać nowe produkty opieki koordynowanej, planować wprowadzenie ustawy o jakości w ochronie

nieszczęśliwą minę, że obelgi więzną mi w gardle. I im dłużej doktor Dusseldorf milczy ze swoją zmartwioną miną, tym bardziej ja czuję się

Problematyka translatologiczna krzyżuje się z wątkiem recepcji również w wystąpieniu Constantina Geambasu (Czesław Miłosz w Rumunii), którego dorobek w zakresie

O większej dynamice zmian cech treści jaja utrzymywanego w wyższej temperaturze wskazuje również zwiększenie się zasadowości białka, pH od 8,8 do 10,5, przy

16. Mamy 2n kartek ponumerowanych liczbami od 1 do 2n oraz 2n podobnie ponumerowanych kopert. Wkładamy losowo po jednej kartce do każdej koperty. Jakie jest prawdopodobieństwo tego,