• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 18

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 18"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rodzina chrześciańska

Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.

Wychodzi raz na tydzień w Jfiedziefę.

Godzina chrześciańska* kosztuje razem z ^Górnoślązakiem* kwartalnie 1 m a r k ę 60 fe n . Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską*

bonow ać, może ją sobie zapisać za 50 I. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Administr. »Górnoślązaka« w Katowicach, ul. Młyńska 12.

Na Niedzielę trzecią po W ielkiejn o cy.

L ek cya

i. Piotr. II, i i — 19.

, . Najmilsi! Proszę was jako przechodniów i go- . *1 abyście się wstrzymali od pożądliwości cielesnych,

° re walczą przeciwko duszy; mając obcowanie wa- e dobre między pogany: aby w tem, w czem was p0rriawiają jako złoczyńcę, z dobrych uczynków 'w ypatrzyw szy się wam chwalili Boga w dzień na­

jedzenia. Bądźcież tedy poddani wszelkiemu ludz- ernu stworzeniu dla B oga; chociaż królowi, jako p z jWyższającem u : chociaż książętom, jako od niego brS v.n^m pomście złończyńców, a ku chwale do-

^.ych. Bo tak jest wola Boża, abyście dobrze czy- usta zatkali niemądrych ludzi głupstwu. Jak jak ? n'e ii^ o b y mając wolność zasłoną złości, ale

. °. słudzy Boży. W szystkich czcijcie, braterstwo b J jc ie : B oga się bójcie, Króla czcijcie! Słudzy, t w źcie poddani panom we wszystkiej bojaźni, nie- j^*°, dobrym i skromnym,

st łaska, w Chrystusie Je

ale też i przykrym ; bo to Jezusie Panu naszym.

Ewangelia u Jana świętego

w Rozdziale X V I .

M Onego czasu mówił Jezus Uczniom sw oim : aluczko a ju ż mię nie ujrzycie; a zasię maluczko, z {VJrzy c ie mię; iż idę do Ojca. Mówili tedy Ha Zn*^w JeS ° Jeden do drugiego; C o to jest, co

^ ^ m ów i: Maluczko a nie ujrzycie m ię; i zasię

"jluczko, a ujrzycie mię; a iż idę do O jca? Mó- 1 tedy: Co to jest, co mówi: Maluczko? Nie co Powiada. A poznał Jezus, że go pytać Cle^> i rzekł im: O tem się pytacie }między sobą, 01 rze k ł: maluczko, a nie ujrzycie mię, i zasię ma- 2k°, a ujrzycie mię? Zaprawdę, zaprawdę wam ą Wiadam: iż będziecie płakać i lamentować wy,

^ swiat się będzie weselił; a wy się smęcić będziecie,

• smutek wasz w radość się obróci. Niewiasta

„ J r°dzi, smutek ma, iż przyszła jej godzina; lecz cj|^ Porodzi dzieciątko, ju ż nie pamięta uciśnienia radości, iż się człowiek na świat narodził. I wy y teraz wprawdzie smutek m acie; lecz zasię oglą­

dam was, a będzie się radowało serce wasze, a ra­

dości waszej żaden od was nie odejmie.

N auka z tej E w angelii.

Słow a dzisiejszej Ewangelii świętej wyjęte są z owej pożegnawczej mowy, którą miał Zbawiciel do Uczniów swoich po ostatniej wieczerzy, idąc do ogrojca, aby tam był wydań i pojman. Maluczko, rzekł do nich, a już mię nie ujrzycie, i znowu ma­

luczko, u ujrzycie mnie, a iż idę do Ojca. I nie mogli zrozumieć, co przez to chciał im pow ied zieć;

dlatego pytał jeden drugiego: cóż to jest, co nam mówi? Chociaż go się nie byli jeszcze zapytali 0 znaczenie tych słów, on przecie, znając ich nie- spokojność, odzywa się do n ic h : dziwicie się temu, iżem powiedział, źe za niedługo nie ujrzycie mnie, 1 znowu ujrzycie? zaprawdę, tak się stanie! a nadto i to wam przepowiadam, że gdy od was odjęty będę, smucić się i narzekać będziecie; świat zaś bę­

dzie się weselił; ale wiedzcie, że smutek wasz nie­

długo trwać będzie, bo mnie wkrótce ujrzycie, a wtedy i świata wesele się skończy, a waszej rado­

ści nikt już od was nie odejmie. Nie poczytuję ja wam tego za z ł e ; i niewiasta, gdy się zbliża godzina porodu, smuci się i lę k a ; lecz gdy się człowiek na­

rodzi, cieszy się i zapomina o tem, co ucierpiała.

Duszą i ciałem przywiązani byli Apostołowie do Jezusa Chrystusa; nie dziw więc, źe smutek na­

pełnił ich serca gdy im wspomniał o swojem odej­

ściu, a wspomniał im w tym celu, aby ich przygoto­

wał do tego, co nastąpić miało, bo znał ich słabość ludzką. Boleli Uczniowie nad haniebnem, zdra- dzieckiem pojmaniem swego mistrza; serce im się krajało z żalu, gdy go widzieli mordowanego na krzyżu; skonał, a oni, słabej wówczas jeszcze wiary, rozumieli, źe już po wszystkiemu, i lękali się, by i z nimi tak nie postąpiono. Świat zaś, owi nie­

przyjaciele Chrystusa i jego nauki, zażarci Faryzeu- szowie, tryum fowali; bo się pozbyli tego, co im ciągle ich nieprawości wyrzucał na oczy, co im zdzierał przed ludem owo odzienie owcze, a okazy­

wał, czem w istocie byli, że obłudnikami, źe dra-

(2)

138 pieżnemi wilki. — A le jak się to wszystko zmieniło.

Mocą swojego Bóstwa zmartwychwstał Pan J ezu s;

struchleli Jego nieprzyjaciele, a smutek Apostołów obrócił się w radość, a tej radości ju ż im nikt nie odjął, i nie odejmie. Otóż kochani Bracia, macie krótkie wytłomaczenie dzisiejszej Ewangelii świętej.

Jakaż z niej dla nas w ypływa nauka ?

Maluczko, a ju ż mnie nie ujrzycie, bo idę do O jca. I Pan Jezus jako człowiek wypłacił dług przyrodzeniu, i On uległ śmierci. Śmierć, najmilsi, i nas nie minie, i chociaż nie wiemy, kiedy ona na­

dejdzie, to jednak pewno, że nadejdzie, a to nie­

spodzianie, ja k złodziej, a nadejdzie w krótkim cza­

sie; »bo człowiek z niewiasty urodzony*, mówi Job sprawiedliwy, »krótko tylko żyje na świecie, pełen niepokoju*. Król Dawid porównywa życie człowieka do trawy: »jak kwiat polny zakwita czło w ie k ; w tem mroźny wiatr go owionie, i już po nim«. Jakób zaś święty, A postół mówi: »bo cóż jest żywot wasz, para jest, okazująca się na mały czas, a potem zni­

szczona będzie*.

Krótko człek żyje na świecie, a wśród życia tego, ileż to nie doznaje przeciwności, ileż to nie cierpi! Zaiste! tuła się człowiek na ziemi, bo ona je g o nie jest wiecznem mieszkaniem. »Albowiem«, naucza święty Paweł Apostół, »nie mamy tu miasta trwającego, ale przyszłego szukamy*. Jesteśmy tedy prawdziwymi pielgrzymami. Celem, kresem osta­

tecznym naszej pielgrzymki, jest życie wieczne, szczęśliwe. T ego życia wiecznego każdy się z nas dopielgrzymuje, bo B óg stworzył człowieka nieśmier­

telnym ; ale co się tyczy szczęśliwości wiecznej, toć wprawdzie każdy do niej stworzony; ten tylko prze- cię ją odziedziczy, kto duszą i sercem, wiarą i czy­

nem, jest uczniem Jezusa Chrystusa. Zbawiciel na­

pomina nas: »bądźcie doskonałymi, ja k O jciec nie­

bieski doskonały jest*. Postępować więc mamy w doskonałości, abyśmy gdy chwila śmierci nadej­

dzie, i przed Ojcem niebieskim staniemy, zostali uznani za syny, godne wysłużonego przez Chrystusa dziedzictwa.

MIESIĄC MATKI BOSKIEJ.

--- ---

Bo nam Twój miesiąc zabłyśnie na Niebie, Bo świętem maja czcimy teraz Ciebie.

Maj — i Marya! Czar, wdzięk i przepych ma­

jow ej przyrody — i mą jo wy ołtarz niebios i ziemi K ró lo w ej! Miesiąc róż i słowików — miesiąc Róży duchownej w Niebie nad Niebami!...

C zyż wyobraźnia może sobie coś bardziej poe­

tycznego przedstawić? C zyż może być zestawienie trafniejsze?

W dziękiem maja kwitnie chwała Tej, co światu Zbaw cę dała.

Ziemia głosi Imię Twoje, Ciebie Niebo opowiada;

Tobie pszczółek brzęczą roje, Tobie ptasząt nucą stada:

C ześć Maryi, cześć i chwała, Która światu Zbaw cę dała1).

A ja k tę Królowę Anielską, a więc i Królów?

wszechstworzenia, królewski miesiąc w płaszcz z barw swoich utkany przystraja, śląc je j w poddańczym kulcie wszystkie swoje kwietne wonności i ptaszęce chóry, — tak z drugiej strony, ta Panna można i la"

skawa użycza swego uroku majowi, podnosząc i p°‘

tęgując go bez granic. I brata się w ten sposób przyroda z nadprzyrodą; przemijający maj z ie m s k i

staje się wieszczym obrazem maja wiekuistego; serca człow iecze rozkwitają cnotami, pijącemi swe gatuI1' kowe barwy ze słońca cnót Maryi; a nakoniec iści się przez człowieka i w człowieku je g o prawdziwe kapłaństwo przyrody, jego pośrednictwo pomiędzy Stwórcą a niższem stworzeniem, pomiędzy N ie b e m

a ziemią majową, z której bogactw składa Matce- Dziewicy, a przez Nią Bogu, dziękczynne i wielbiące ofiary. B o ostatecznie i kult Najśw. Panny zm ierź do chwały Bożej, w której, jako w centralnem ogn1' sku, stapia się: a ta Matka swego Stwórcy, nad któią B óg tylko jeden, pośredniczy pomiędzy BogieW1 a ludźmi...

Kapłaństwo przyrody! I dlatego też nietylk0 w świątyniach, i nietylko pod wodzą Chrystusowy^1 kapłanów sprawuje się ono przyrody religijne uświ§' canie. Zarówno domy możnych tego świata j 3^

j i chaty wieśniacze miesiąc Matki Boskiej przemień13 w świątynie. Kto żyw, a kocha Maryę, stroi dla niej majowy ołtarzyk, a tak wszędy Jej chwała cudn3 pieśnią rozbrzmiewa. A jeżeli w jakim u stro n i wiejskiem pobożność wystawiła posąg Niepokalanej) wówczas chwała Bogarodzicy przekracza progi do­

mostw, i jakby jej ciasno było w murach, rozlewa się i rozprzestrzenia w bezmiar pod stropem niebie­

skim. I łączy się pieśń religijna z muzyką przyrody w jeden chór zgodny, i zda się, że wtedy bliżej d°

Boga i Jego, a i naszej, Matki. W tedy, pod kopufó z błękitów ulaną, wśród wtóru skrzydlatych śpiew3' ków, szmeru strumyka a pogwaru liści, gdy u stóp świętej figury, tonącej w bujnej zieleni majowej i ob' stawionej kwitnących drzew bukietami, pieśń majoW3 rozfaluje powietrze... ach! wtedy... nawet w duszy zimnej i oschłej rodzi się poeta, i budzi się i wzbier3 w sercu miłość dla Ucieczki grzeszników i Pocie- szycielki strapionych i Matki dobrej rady a n i e u s t a ­

jącej pomocy.

Ile się w takich warunkach i w podobnem otP' czeniu dokonywa w duszach ludzkich przemian cu­

downych i wiosennych odrodzeń, o tem wie B ó g

’) Z W ia n e c z k a Majowego — ks. Karola A n to n ie w ic z 8,

(3)

tylko i wszechm ocna wszechm ocą błagalną Marya, nasza chrześciańska Lekarka. Z a jedną chwilę takiego nastroju życie oddać by można!

I cóż zaprawdę odpowiedniejszego, jak żeby

^ajem wielbić Przyczynę naszej radości, czyli Tę, która nam dała Zbawcę, i przeto jest sprawczynią naszego zbawienia, a stąd słusznie Bramą niebieską Slę zowie? Cóż słuszniejszego nad oddanie Jej naj- Piękrfiejszego w roku miesiąca, skoro Ona to przy­

gotowała rozwiośnienie duszy człowieczej? C o wię- Cel : nie dość tej Orędowniczce naszej, w poczuciu wdzięczności, sypać pod błogosławione stopy majowe kwiecie, bo ono jest tylko symbolem i wyrazem ze­

wnętrznym naszych dla Gwiazdy zarannej, wieszczą- CeJ jasny dzień Odkupienia, pobożnych uczuć.

Już majowe świeci zorze, Przed ołtarzem świeże kwiaty Dla Maryi złóż w pokorze, Lecz kwiat inny ślij w zaświaty.

W szystkie myśli, wszystkie słowa Pod straż dobrej oddaj Matki:

Ona wiernie ci przechowa T e majowe duszy kwiatki2).

Nie, zaiste, pomysł majowego nabożeństwa, to 1116 zasługa człowieka, ale to natchnienia Stolicy l^ d ro śc i! I jakże w porę ono przyszło z Nieba 1 r°zkrzewiło się po św iecie!3)

Człowiek ciąży ku ziem i; a gd y mu nadto ta Zlemia przybierze się w maju w swe szaty balowe, Wówczas, upojony jej pięknością, gotów zapomnieć 0 Stwórcy, choć właśnie wtedy najbardziej ziemia

człowieka Bogiem przemawiaćby powinna, b o : Cuda pod nami, cuda nad nami,

Z e aż się dusza wielmożni,

I rośnie w duszy B ó g nad cudami:

Nędzniśmy, jeśli niezbożni.

Niestety, wiek XIX, na dobicie i przytłoczenie ziemi ducha ludzkiego, ogłosił przeciw Bogu kult Przyrody, — ubrany naukowym szychem fetyszyzm.

P°eci zatem, czerpiąc z tej nauki zatrute doktry- nerskie soki, opiewają przyrodę, jakoby potworne, Panteistyczne bożyszcze. Inni, umiarkowańsi, nie Przecząc Boga, nie chcą jednak widzieć Jego Imie- nia wypisanego wielkiemi zgłoskami w księdze na- tUry, bo powiadają, że z naturą świata obcować po­

winna tylko natura człow ieka4). Zapomnieli nie­

baczni, że w duszy ludzkiej tkwi wrodzony pierwia- religijny, że zatem, jeżeli poeta ma naprawdę Cafcl duszę dać przyrodzie, to choćby nie był chrze-

a) Ks. Antoniewicz.

a) Nabożeństwo m ajowe datuje się od połow y XVIII-go

" 'leku; a p0CZf>}0 s ię w rzymskiem kolegium. Po raz pierw szy w naszym kraju odprawili je XX. Misyonarze w kościele

K rzyża w W; rszawie, w roku 1852.

*) Kapłaństwo poety jest w tedy urojeniem, bo jedynie Pośrednictwem pom iędzy ogółem ludzi a przyrodą, — nie zaś P°rniędZy nją a g 0gienl) a tylko w imieniu ogółu.

ścijaninem, nie może w niej nie wyczytać Stwórcy.

Jasnem więc jest dla nieuprzedzonego umysłu, i e tu naturalnemu podmiotowi odpowiada przedmiotowa, a również naturalna rzeczyw istość; pomimo to je­

dnak, ja k fałszywa nauka nie chce widzieć prawdy w Prawdzie Najwyższej, tak schorzała poezya naszej doby nie uznaje piękna w Niestworzonej Piękności.

A wobec tego trzeba było, aby Kościół, jako upoważniony rzecznik Boga, podporządkował ■ i to nietylko teoretycznie — rzeczy stworzone ich S tw ó rcy;

aby tchnął w głuchą i nieświadomą przyrodę chwałę Bożą i kazał jej przemówić ludzkim językiem. To zaś urzeczywistnia się poniekąd w nabożeństwie ma- jowem! Bo i cóż dziwnego, źe Matka B oga w pe­

wnej mierze podziela jego chwałę? Daje też temu wyraz serdeczny niewyszukany a tkliwy poeta, gdy na wzór biblijnego kantyku trzech młodzieńców, śpiew a:

Chwalcie łąki umajone, Góry, doliny zielone, Chwalcie cieniste gaiki, Źródła i kręte strumyki.

Co igra z morza falami, W powietrzu buja skrzydłami:

Chwalcie z nami Panią świata, Jej dłoń nasza wieniec splata.

W dzięczne strumyki mruczeniem, Ptaszęta słodkiem kwileniem, I co czuje — i co żyje, Niech sławi z nami Maryę.

Jest jeszcze i druga racya aktualności majowego nabożeństwa.

W iadom o, mianowicie, że dziecko bywa zwykle śmielsze do matki niż do ojca. Toż samo zjawisko psychologiczne, bardzo zrozumiałe, dzieje się i w sto­

sunku ludzi do Boga, jako dzieci do Ojca. Otóż Bóg, w przedziwnem swem miłosierdziu, wchodząc jakob y w potrzeby niesfornego dziecka-człowieka, dał mu Matkę najmilszą i przedziwną w osobie B o ga­

rodzicy, przekazując Jej niejako swoją własną litość i dobroć. A ja k dobroczynną Matką łaski Bożej jest Marya, o tem niezliczonymi faktami świadczy historya.

Dziś zaś, wobec częściowego spoganienia społe­

czeństw, tembardziej ludziom potrzeba pośrednictwa tej Arki przymierza z Bogiem. Tysiąc »synów mar­

notrawnych*, którzy nawet wiarę w B oga utopili w grzechach, szczególnym i zastanawiającym — wprost nawet cudownym — zbiegiem okoliczności, przechowało i przechowuje w sercu jakby instynkto­

wne nabożeństwo do^ Matki niebieskiej. Żadne bu­

rze duchowe nie zdołały wyrwać doszczętnie z serc ich ufności w opiekę Matki miłosierdzia. »Szczęśliwa to prawdziwie nielogika* — powiada na to ks. K a­

linka, — ona wielu, zdawałoby się, już dla wieczno­

ści straconych, uratowała. A bywa to często dziełem Matki Boskiej Majowej, gdyż poezya majowego na

(4)

140 bożeństwa najżywiej i najrzewniej do duszy prze­

mawia.

Bo i któż zdoła oprzeć się niewysłowionej do­

broci Matki nad matkami ? Któż nie ulegnie uro­

kowi tych przecudnych i nieskończenie rzewnych, choć w formie swojej prostotliwych pieśni majo­

wych, tych jakby kołysanek matczynych, które na falach melodyi zdołają uciszyć wewnętrzny płacz du­

szy i ukoić ból, targający sercem oderwanem od B oga ?

Nie płacz już, dziecino, choć cię pali ból, Marya twą Matką, pod płaszcz Jej się wtul:

Ona ci zagoi wszystkie rany twe,

Nie płacz-że, dziecino, nie płacz-że już nie!

K to kocha Maryę, a zna melodyę tej pieśni, temu za nic się wyda najwyszukańsza i najwytwor­

niejsza finezya gry wirtuoza. Bo jeżeli tu brak artyzmu, to za to dopełnia go i prześciga wiara, która na swych skrzydłach porywa duszę do Nieba, do stóp Matki Najmilszej, — a chociażby przez grubo tkaną oponę pieśni przedziera się słodki głos Maryi. Bo ta Madonna, którą każdy niemal artysta- malarz, uważa sobie za szczęście malować, tak tkli­

wie do uczucia naszego przemawia, że Jej macie­

rzyńskiemu głosowi chyba ten tylko człowiek nie ulegnie, który- sw ego ducha do szczętu z lepszych pragnień i uczuć wyniszczył, wykarczował. Niestety, są i tacy ludzie! W iększość przeważna natomiast powtórzyć może z poetą:

W yznaję szczerze, od krzyżam się bronił, Dziś go przyjmuję w pokorze prostocie;

W yznaję szczerze, żem od Ciebie stronił, L ecz dziś Cię szukam w mej duszy tęsknocie.

I te drugie słowa:

Matko, weź życie, albo dodaj siły, B o coraz ciężej, im bliżej mogiły, A własną siłą dalej iść nie mogę.

Zostaw mi krzyż mój, ale oddal trwogę, Bo choć pokornie krzyż na barki wkładam, Co krok postąpię pod krzyżem upadam.

Modlić się pragnę, płakać tylko umiem, Smutek, tęsknota głos modlitwy tłumi, W łasnego serca uczuć nie rozum iem ; A le Marya to serce zrozumie:

Dla mnie, dla ludzi, łzy są tylko łzami, A dla Matyi modlitwy słowami.

Ks. Charszewski.

H y m m ajow y.

O Maryo, Matko Boża, Biała wśród cierni lilijo!

Gwiazdo przewodnia wśród morza, Bramo do niebios przestworza:

Módl się za nami, Maryo!

0 Maryo, sierot Macierzy,

Co się pod płaszczem Twym kryją;

Co Ciebie mnogi lud bieży, Bo wie, bo ufa, bo wierzy,

Ż e wesprzesz go, M aryo!

Królowo na niebios tronie, Której Anieli cześć b iją :

W szakże od wieków Tw e skronie, W polskiej jaśnieją koronie,

Królowo nasza, Maryo!

Królowo Polskiej dzierżawy!

W spom nij, pod wodzą, pod czyją, Z wrogiem ojczyzny w bój krwawy, D rogą poświęceń i sławy,

Szedł naród polski, Maryo!

Dziś my obdarci z szkarłatów...

U stóp nam ciernie się wiją...

Cóż Ci Królowo wszechświatów, Nad świeżych, polnych garść kwiatów,

D ać możem biedni, Maryo!

Lecz one wzrosły w tym kraju 1 rosę z ziemi tej piją!

Przyjm więc, po dawnym zwyczaju, Królowo wiosny i maju,

W ieniec z nich wonny, Maryo!

W szak drobny owad i kwiatek, W spólną Ci, Matko, cześć b iją : A więc i od nas w ostatek,

Od polskich, Matko, przyjm dziatek, Pokłoń, cześć, chwałę, M aryo!

Władysław Beł*a-

g fc

Święty Zygmunt.

Pogrom cę pogaństw a i własnej swej z b r o d n i

Na śmierć dali Frankom poddani wyrodni;

A gród M azowiecki stąd zyskał patrona, Na którym podwójna się świeci korona.

W dniu 2-gim maja przypada w wielu kościO"

łach uroczystość odpustowa, jako ich patrona, śwtó"

tego Zygmunta. W szczególności zaś miasto Płock cieszy się patronatem tego Świętego.

Życie św. Zygmunta, króla Burgundyi1), pada na czasy gminoruchów, kiedy jeszcze państw®

europejskie nie ustaliły swych granic, a ludy przele­

wały się z miejsca na miejsce żywą falą w ojen n i zanim stężały w narody. Czternaście ju ż w i e k o W

przechuczało wichrem nad Europą, a pamięć świę­

tego Zygmunta dobywa się z dziejowego z m i e r z c h a ł

‘) O becnie jedna z prowincyj w e Francyi.

(5)

jego postać świetlaną na horyzoncie miasta Płocka.

Postawił go K ościół na swoich ołtarzach, bo

°n umiłował ten K ościół gorąco. Jakkolwiek uro­

dzony z ojca aryanina (Gunebalda), przywiódł on swój naród do poddaństwa Chrystusowi Panu i Jego prawdziwemu Kościołowi, co właśnie jest nieśmier­

telną św. Zygm unta zasługą. Snadź łaska musiała S° w tem wspierać, a on na tę łaskę musiał za­

służyć.

W prawdzie życie św. Zygm unta zam roczyła na chwilę zbrodnia: z poduszczenia swej drugiej żony zabił własnego syna, Zygieryka. Jeżeli jednak uległ nieokiełznanemu jeszcze przez wiarę barbarzyńskiemu Popędowi, to umiał za swą porywczość tak pokuto­

wać, że odniósł tryumf zupełny nad grzechem i stał s>ę królem własnej swej duszy. Potężnem ramie­

niem zabił w sobie swą zbrodnię, w rozpacz o swe zbawienie nie popadł, energicznym odruchem duszy Precz od siebie swój czyn karygodny odrzucił: poku­

tował! I to jest druga jego wiekopomna zasługa.

Jakże tragiczne to starcie się żywej wiary ze zbrodnią charakteryzuje średniowieczną naturę!

W owych czasach te dwa potężne żywioły:

barbarzyństwo i wiara, wciąż się ze sobą ścierały.

Religia Chrystusa miała przed sobą olbrzymie zada- n,e: skruszyć i zm iękczyć brutalne popędy dzikich na poły ludów i cywilizacyjne dążenia w masy za­

szczepić. Głęboką więc mądrość wychowawczą oka- 2ał Kościół, gdy to zwycięstwo, jakiego św. Zygm unt nad swą zbrodnią dokonał, postawił na piedestale

°harzowym i dał za wzór współczesnym'2).

Chciał B ó g jednakże, aby król-pokutnik własną sWą śmiercią winę okupił. Na Burgundyę napadli P°gańscy Frankowie: króla z rodziną podstępnie, Pr2y pomocy nienawróconych jeszcze krajowców, schwytali, i zamordowawszy, w głębokoką studnię W rzucili.

Ź e jednak św. Zygm unt poniósł śmierć in

°diutn fidei, to jest z powodu nienawiści pogan dla

^Viary św., którą on szerzył, przeto zm ywając własną krwią swoję winę, jednocześnie zasłużył na wieniec Męczeński. Do tego, żeby gwałtowna śmierć je g o nabyła charakteru m ęczeńskiego, przygotow ał się

^Przednią dobrowolną pokutą; a że tak na śmierć Jego B ó g patrzył, zaśw iadczyły cuda, stwierdził K o ­

ściół, zawołał powszechny głos ludów.

Uważany jest święty Zgm unt za patrona przeciw Sorączce i febrze bo od tych chorób, za je g o wsta­

wiennictwem ludzie bywali uzdrawiani. B y ć może,

^ ma ten rodzaj orędownictwa jakiś związek ze stu­

dnią, do której był nasz Święty wrzucony.

Jakie religijne wrażenie na współczesne poko­

r n ie wywarła tragiczna śmierć świętego króla, a) Jak bardzo było potrzeba w owe czasy takiego Wzoru, św iadczą chociażby nasze dzieje. Bolesław Śm iały za­

mordował biskupa Stanisława; Konrad M azowiecki — kancle- rz_a sw ego, ks. C zap lę i w ojew odę płockiego, K rystyna; Kazi­

mierz W ielki — ks. Baryczkę.

wiekom. G dy reszta zwłok królewskiego męczennika znajduje się w Pradze Czeskiej, to głow a przypadła w udziale katedrze płockiej. Dwie są opinie co do kolei, jakie przechodziła relikwia głowy, zanim zna­

lazła się w Płocku. WTedług jednej wersyi, przywiózł tę głowę biskup płocki Roch W erner3), otrzymawszy ją w darze od cesarza Fryderyka Barbarossy, gdy jeździł do niego w poselstwie od Bolesława Kędzie­

rzawego. W edług zaś drugiej — zanotowanej w Herbarzu Paprockiego, — otrzymał głowę świę­

tego Zygm unta pewien rycerz, z rodu Idzikowskich, który w Burgundyi wojował. Cenny dar ten złożył w kaplicy we wsi Królewie (powiat Cichanowski), skąd za kontraktem katedrze płockiej go oddano.

Cóżkolwiek pewnym jest natomiast, że srebrną oprawę do czaszki św. Zygmunta sprawił Kazimierz W ielki w roku 1370, kiedy powróciwszy z polowania, z prze­

ziębienia zachorował: o czem opiewa stosowny na­

pis na srebrnym, w kształcie popiersia, relikwiarzu.

Z imieniem św. Zygm unta łączy się słynny dzwon na W awelu i znany obraz Matejki4).

Nadmienić warto, źe św. Zygm unt jest jednym z pośród szlachetnych bohaterów starogermańskiej epopei p. t. »Pieśń o Nibelungach*.

3) Biskupa tego zaw ordow ał kasztelan W iski (Ostro­

łęcki) Bolesta, pod Drobinem, za co skazany został przez Bolesław a K ędzierzaw ego na spalenie, a w yrok wykonano w Gnieźnie. Podobno zw łoki biskupa tego leżą w kruchcie katedralnej, pod wielkim krzyżem . Pobożni całują ścianę w tem miejscu.

*) Patrz piękny o tem artykuł w pismacli L. Siemień- skiego, t. I,, str. 81.

Ks. Charszewski.

ę . - I

Znalezienie św. Krzyża.

3-go maja.

Dzisiaj, jako w święto znalezienia świętego Krzyża, napiszemy o trzech krzyżach, bo ich tyle znaleziono. Po zdjęciu Pana Jezusa z krzyża, wszystkie narzędzia męki, jako to: krzyż, gwoździe, tabliczkę z napisem J. N. R. J., włócznię i te dwa krzyże łotrów, wrzucili żydzi do studni głębo­

kiej czyli cysterny i zasypali ją ziemią i kamie­

niami. Przez trzysta lat prawie leżały te święte re­

likwie w ziemi; dopiero św. Helena, matka cesarza Konstantyna, pomimo wieku ju ż podeszłego przy­

była na miejsce do Jerozolimy i wywiadując się u tamtejszych chrześcian niektórych szczegółów co do zwyczaju przy traceniu winowajców, kazała ko­

pać na około Kalwaryi, póki nie przyszła na ślad cysterny, a ostatecznie na te święte relikwije..

Znaleziono zatem głęboko w ziemi trzy krzyże.

Lecz nie można było poznać, który z tych trzech

(6)

142 krzyżów był Chrystusa Pana, bo tabliczka z napisem J. N. R. J. leżała osobno. Z a radę naówczas świę­

tego Makarego, biskupa Jerozolimskiego przeniesiono wszystkie te trzy krzyże do jednej śmiertelnie chorej niewiasty. Tam święty Makary przed łożem chorej padłszy na kolana, w przytomności licznie zgrom a­

dzonego ludu, błagał Boga o c u d ; poczem kazał chorej dotknąć się każdego z tych trzech krzyżów, i za dotknięciem trzeciego, chora natychmiast ozdro- wiała. Św. Paulin jeszcze świadczy, że tego samego dnia spotkał św. Makary pochód pogrzebowy, i do­

tknął prawdziwym krzyżem zmarłego, który natych­

miast do życia powrócił. Szczegółów tych — pisze ks. Feliks Gondek w swoim »W ieczorze św. S yl­

westra* — zaczerpnął na miejscu w Jerozolimie, dokąd odbył pielgrzymkę.

Chociaż Chrystus Pan teraz w chwale uwiel­

biony po prawicy B oga O jca wszechm ogącego, je ­ dnakowoż cały Jego ziemski żywot, a szczególnie męka Jego, jako korona tegoż żywota nie przemi­

nęła, ale jest i trwa odnośnie do nas ludzi. I tak dzisiaj zastanówmy się nad trzema krzyżami, które stały na G olgocie czyli Kalwaryi. Na jednym wisiał zły łotr, na drugim łotr pokutujący, na trzecim sama Świętość.

Na jednym wisiała zbrodnia bez pokuty, a to jest piekło. Na drugim zbrodnia w pokucie, a to jest czyściec. Na trzecim samo Niebo, właściwie dawca Nieba. Mamy zatem w tych trzech k rzyżach : piekło, czyściec i Niebo.

W szystkie męki, boleści, cierpienia, umartwie­

nia, poświęcenia, które ludzie tu na świecie albo po­

nosić muszą, albo chcą, zawarte są w tych trzech krzyżach.

Pierwszy krzyż zawiódł do piekła. Drugi przez czyściec do raju, albowiem dobry łotr znosił męki krzyżowe w intencyi pokuty i zadosyćuczynienia sprawiedliwości Boskiej, a to jest czyściec ziemski.

Trzeci zaprowadził wprost do chwały niebieskiej.

Ludzkość dźwiga te trzy rodzaje krzyżów.

Pierwszego hasłem je st: uciec od męki i cier­

pień, bo zły łotr bluźniąc, chciał, aby go Chrystus wybawił od krzyża.

D rugiego krzyża hasłem j e s t : cierpieć męki na zadosyćuczynienie sprawiedliwości Boskiej, bo dobry łotr tak wyznał, wisząc na krzyżu.

Trzeciego krzyża hasłem jest: dobrowolna ofiara, poświęcenie dla B oga i bliźnich zdrowia i życia, chwała i miłość dla Boga O jca i miłość ludzkości.

Ludzie na świecie muszą dźw igać krzyże, czy chcą, czy nie chą. Najwięcej ludzi dźwiga pierwszy rodzaj krzyża, który jest piekłem. Są to ci, którzy cierpienia i boleści uważają za największe złe i za wszelki pieniądz chcieliby się ich pozbyć. W iją oni się w cierpieniach, jak zły łotr na krzyżu, bez p o­

ciechy i ulgi, a to jest piekłem, które do rozpaczy a w końcu do samobójstwa prowadzi. T o też sły­

szym y: ten przegrał pieniądze, z rozpaczy zastrzelił s ię ; inny popadł we wstyd i hańbę, z rozpaczy otruł

się; tego znowu zradziła kochanka, z rozpaczy po*

derznął się i t. d. Można powiedzieć, że trzy czwarte części ludzkości, biedzą i kłopocą się z życiem, z gorączkową chciwością szukają w handlu, w pracy ciężkiej zysku i wyżywienia, co wszystko jest nie­

znośnym krzyżem, który przyciska, pali i o ziemię wali dźw igającego, bez najmniejszej ulgi i pociechy.

Lecz najcięższe z tych krzyżów pierwszego ga­

tunku są te, które występek i namiętność wkłada.

T ych krzyżów nie tyle się dźwiga, ale się wisi na nich przybity długiemi, grubemi gwoździami) przybity całem ciałem i duszą do swej na­

miętności krzyża. C zyż te namiętności, od których jakby do krzyża przybity nałogowiec nie może się oderwać, nie dręczą go boleściami ciała i wyrzutami sumienia? W szystkie męki i cierpienia, które na nas, czy z woli Boga, czy trafem, czy z winy naszej przypadają, jeżeli ich nie znosimy w B ogu i dla Boga, jeżeli w nich nie uznajemy karzącej ręki spra­

wiedliwości Boskiej, jeżeli owszem szemrzemy prze­

ciw Opatrzności, są krzyżem łotra po lewicy, są bez korzyści, owszem są drabiną do piekła.

Pokazuje się, do Czego nierozum i ślepota do­

prowadzić mogą. Mówią, ź e ludzie światowi umieją ze wszystkiego zyski ciągnąć, a przecież z naj­

ważniejszej rzeczy, to jest z cierpień, nie u m ie ją

zysków ciągnąć. Skoro się one oddalić nie dadzą, to przecież byłoby szaleństwem nie korzystać z n ic h ,

skoro się da, i to dość łatwym sposobem. Gdyby na kogo włożono brzemię ciężkie do dźwigania, i tak idąc z tym brzemieniem, gdyby z nim szedł inny człowiek, któryby chętnie wziął to brzemię na siebie;

a dźw igający raczej się poci, mdleje i upada z cię­

żarem, a nie pozwala sobie ulżyć, zrzucając to brze­

mię na barki silnego z nim idącego, nazwalibyśmy takiego człowieka głupim i szalonym. C i e r p i e n i a i krzyże, to btzemię duchowe, które za pomocą wiary i ufności możemy złożyć na ramiona w s z e c h ­

m ocnego Chrystusa, który w tej naszej z i e m s k ie j

pielgrzymce jest przy nas i idzie z nami. On w s z y s t ­

kich cierpiących ludzi brzemiona udźwiga, bo jest wszechmocny. Siągnął do głow y po rozum łotr p °

prawicy i zwrócił się do Chrystusa z ufnością, a wiem pewnie, ź e spokojniej i lżej mękę swoją zniósł, niż łotr po lewicy. Dziwna rzecz, dwóch łotrów cier­

pią ogromne i jednakie męki, żadnemu z nich nie folgują, żaden z nich nie jest w stanie oddalić od siebie mąk, aż oto dla jednego te same i j e d n a k i e

m ę k i stają się piekłem, dla drugiego czyscem wio­

dącym do raju.

Drugi krzyż łotra po prawicy.

Kto wie, czy łotr p o prawicy byłby się n a w r ó ­

cił, gdyby nie krzyż, na którym męki cierpiał? M o ż e

byłby brnął coraz głębiej w zbrodniach i zginął na wieki. A le męki przypomniały mu p o p e ł n i o n e z b r o d n i e i sprawiedliwość Bożą, i tem r o z w a ż a n i e m

n a w r ó c i ł się. Otóż i na nas zsyła dobroć B o ż a

różne boleści, cierpienia, choroby, p r z e ś l a d o w a n i a ,

i tymi krzyżami zmusza do tego, abyśmy się nad

(7)

stanem duszy swej zastanawiali, a to już pierwszy i ważny krok do pokuty. Bo to ludzie w szczęściu myślą, że zawsze tak będzie i musi być, po co im myśleć o szczęściu w wieczności, skoro go teraz w pełni zażywają. A le jakiekolwiek przypadną na nas cierpienia, czy choroba, czy śmierć drogich nam osób, czy ubóstwo z kalectwem, czy potwarz, prze­

śladowanie i hańba przez ludzi, na to wszystko jest niezawodna recepta w tych krótkich słowach: B óg tak chce, a więc to jest dobrem i dla nas potrze- bnetn. I przy takiej to świętej rezygnacyi, najcięższe krzyże, najdokuczliwsze brzemię, stanie się lekkiem znośnem, ba nawet pożądanem. W takim razie krzyż, staje się dla nas czyscem , który wiedzie do raju, jako zawiódł łotra po prawicy. Zresztą nie ma innej d'ogi do Nieba nad krzyż. Miłość, dobroć i spra­

wiedliwość Boża tak chce, nam do tego nic. I gd y­

byśmy mogli każdą z osobna duszę w Niebie zapy­

tywać się, czy też co cierpiała dla Chrystusa, z pe­

wnością każdaby nam odpowiedziała, że to a to cier­

piała dla Chrystusa.

Trzeci krzyż Chrystusa Pana.

Łotrowie obaj musieli cierpieć. Pochwycono lch, w więzieniu zamknięto, w swoim czasie osądzono, dekret przeczytano i wywiedziono na śmierć. U ciec n*e mogli, bo ich dobrze strzeżono. A le Chrystus I an przyjął krzyż dobrowolnie. M ógł każdej chwili

°ddalić się od niego, tego zaś nie uczynił, bo ofia­

rował się, iż sam chciał. Z jego krzyża promienieje po wszystkie wieki chwała, tryumf i miłość. Taki krzyż myślę, że każdego pociąga. Kiedy już cier- P>eć, to tak ja k Chrystus Pan. Pytam, czy B óg wy­

kluczył ludzi od krzyża tego trzeciego rodzaju?

Nie. — T o jest najwyższa doskonałość, chwała i za- Szczyt, kto cierpi ten trzeci krzyż. W szystkie karty

"Wangelii zapraszają nas do tego krzyża. Żywota Wszystkich Świętych błysną tem krzyżem przed nami.

tagosławione dusze żyjąc śród świata, chwytały za ten trzeci krzyż, bo ten jest dobrowolny, uciosany

* samej miłości, a miłość mocniejsza jest od śmierci, hłość nie dba na żadne przeszkody, owszem prze­

szkody są dla niej zachętami.

T o wielka różnica, wziąść krzyż dobrowolnie,

* wziąść go z przymusu. Drugi krzyż wiedzie przez

^zyściec do Nieba, ten trzeci prowadzi wprost do 'ueba, właściwie jest on niebem ziemskiem. A le bo też ten trzeci krzyż niczem innem nie jest tylko zwy- C|ęstwem nad samym sobą w pokonaniu zupełnem 1 doskonałem miłości własnej. T o wróg nielada ta

!ui}0ść własna. W szędzie włazi milczkiem i chytrze Jak w ą ż ; a gdzie trzeba, tam bierze nawet postać

nioła i najlepsze czyny z zasług obdziera. Poko­

nanie tej miłości własnej wymaga trudu, a ten trud krzyż trzeci.

C zyż to nie walka z samym sobą, gdy się prze- Wycięża skąpstwo i chciwość i w cichości wspiera ubogich, chorych, sieroty, zakłady dobroczynne i ko- ci°ły ? C zyż to nie walka z samym sobą, gd y się

pokonywa gniew i zemstę ku nieprzyjaciołom, obmo- wcom i oszczercom i jeszcze modląc się za nich, czyni się im przy zdarzonej sposobności dobrze?

Czyż to nie walka z samym sobą, gd y kto pomimo silnego pociągu zrywa przyjaźń z miejscem i oso­

bami, któreby go mogły skłonić do grzechu? Czyż to nie walka z samym sobą, gdy kto odmawia sobie sutych obiadów, biesiad, wykwintnych wygód, a oszczę­

dzonym groszem karmi głodnych? C zyż to nie walka z samym sobą, gdy kto usuwa się od hono­

rów, godności i intratnych posad i na wzór Z b a­

wiciela przekłada na to wszystko poniżenie i ubó­

stwo. Te i tym podobne zaprzanie i dowolne umar­

twienia są to krzyże trzecie, krzyże Chrystusa, krzyże w miłości i dla miłości podjęte i noszone; krzyże, z których przemawia sam B óg w swej potędze, chwale i miłości. Albowiem kto B ogu składa na ofiarę miłość własną i wolę swą, ten daje to, co mu jest najdroższego i najmilszego, [a temsamem głosi i zwiastuje potęgę Boską, która wymogła na czło­

wieku tak szczytną i wielką ofiarę.

Ofiara miłości jeszcze wyżej szczeblować po­

trafi. Ona oddaje i poświęca Bogu to, co ma naj­

cenniejszego a tem jest wolność. Jest to najwyższa doskonałość, najwspanialszy krzyż, największa chwała i miłość człowieka ku Stwórcy. W szystko już za­

mienił za Boga, nic nie ma prócz miłości, i tą miło­

ścią topi się w Bogu jak w morzu bezdennem.

W olność to poświęcają siostry miłosierne, opuszcza­

ją c przyjemności towarzyskiego życia, aby wąchać smrody po szpitalach, lub też m ęczyć się nauczaniem niedołężnej dziatwy. W olność to poświęcają młodzi ludzie, którzy nie dla chleba, ale z miłości dla ka­

płaństwa poświęcają się temuż trudnemu i tak od­

powiedzialnemu stanowi, zwłaszcza obecnie, gdzie duchowni są solą w oku w obec ludzi zbydlęconych i na wszystkie pociski nieprzyjaciół, cierpliwością, pracą, miłością i poświęceniem zdrowia i życia od­

powiadać muszą. W olność to poświęcają Bogu ci ludzie, którzyby mogli żyć w dostatkach i miękkości życia, ale nie chcąc zdradzić swego sumienia i wiary, przekładają więzienie, prześladowanie, ba nawet samą śmierć nad wszystkie powaby i ponęty świata. Nie trzeba myśleć, żeby człowiek poświęciwszy swą wol­

ność dla Boga, żeby ją tracił i stał się niewolnikiem.

I owszem wolność ta wraca napowrót do duszy uszlachetniona, a człowiek rozkuty z żądz i pożądli­

wości światowych, stokroć staje się wolniejszym i swobodniejszym, będąc wprzódy niewolnikiem ciała i świata.

Takie to są te trzecie krzyże. Mają one jeszcze tę własność i to pierwszeństwo przed krzyżami ro­

dzaju drugiego, że z początku są wprawdzie trochę ciężkie, ale powoli stają się tak lekkiemi i miłemi, że rozkoszą jest być na nich pobitym. Kto je na prawdę umiłował i słodyczy ich zakosztował, za nic w świecie nie puści się ich.

(8)

144

S Z A R A D Y .

i.

Nie w salonach, lecz pod strzechą, Lub nad brzegiem masz ruczaju;

Znajdziesz w polu, czasem w gaju I powitasz ją z pociechą.

Małą pragnie mieć pacholę Szuka większej p o kościele, A oswaja się z nią w szkole.

Ten, co w życiu zdziała wiele I dobiegnie kresu z chwałą.

Z »s« ją zyska — wyjdzie cało!

II.

Z liczbami zspolone najczęściej, Ź le wróżą, gd y idzie na pięści.

Z literą »z« zwiecie potrawą I chwaląc, zjadacie wraz żwawo.

J L

Rozwiązanie szarad z nr. 17-go:

I.

G dy człowiek zakończy życie, C zy on młody albo stary, W szyscy o tem dobrze wiecie, W trumnie włożą go na m a r y . Czasem w lato, często w zimie, Człekowi dokucza r y m a ; Mówią, źe to choroba pańska, L ecz lekarstwa na nią niema.

II.

T ę szaradę bardzo snadnie K ażdy czytelnik odgadnie.

Sto jest liczba, używana Jak u chłopa tak u pana.

S to ły w szyscy w domu mamy Przy nich często zasiadamy, G dy pokarmy spożywamy Albo gazetę czytamy.

D o ły zaś często widzimy, G dy przez pola przechodzim y;

Co górnicy podjechali, W ęgiel z pod ziemi wybrali.

Stodoły zaś posiadają Ci, co rolę uprawiają;

W których zgrom adzają zboże, Chojnę żniwo daj im Boże.

Józef Grzegorzyca z Świętochłowic.

I.

G dy śmierć przetnie pasmo życia twego, Ostatnią przysługę oddadzą ci m a r y ; Tak zwana r y m a jest stan chorobliwy, Któremu podlega tak młody jak stary.

II.

G dy procent masz do zapłacenia Miarodawczą liczbą jest ci sto;

S to ły służą do jedzenia,

Bez nich obejdzie się dziś mało kto.

G dy węgiel z wnętrza wytrzebią, W ierzch się zapada i doły się robią.

C ałość zadania stodoły tworzą Do których rolnicy swe płody zw ożą;

Które latem wydała ich gleba,

A byśm y mieli w szyscy zadość chleba.

Paw eł Flak z Zawodzia I.

Pierwsze drugie zwyczaj stary Umarłego brać na mary.

Drugie trzecie to zaś rym a Żyjącego się też trzyma.

Choć nie w zimie ale zato Dostanie jej i bez lato.

II.

Pierwsza liczba sto się zowie Krótki wyraz w naszej mowie.

Pierwsze z trzeciem sto ły znane I obrusem nakrywane;

L ecz nie w każdej u nas chacie To mi przyznasz miły bracie.

Drugie trzecie, doły znamy D osyć ich na świecie mamy;

G dy t ) w całość zespolimy T o stodoły mieć będziemy.

Józef Knopp z Zabrza.

Dobrze o d gad li: pp. Teresa Polok z Siemia­

nowic, W iktorya Broda z Małej Dąbrówki, Anna Skiba z Brynowa, Marya Gudyś i Berta Badura z Rożdzienia, J. Fuchs i A . W olny z Huty Wilhelminy) pp. Henryk Rumiński z Król. Huty, Karol G r u c z a z Niem. Piekar, W incenty Rzychoń z Józefowca, Edward Twardenga, Franciszek Swoboda z Nie- dobczyc, Leopold Zarzecki z Biertułtowy, Stanisław Hanuczek z Szosów, Augustyn Greima z Frydens- huty, Paweł Paprotny z Gliwic, Józef Mojżesz z Uhylska, B. Niśkiewicz z Paruszowca, Marcin Si­

kora z Poremby, Teofil Goraus z Lyonu, T e o d o r Szyja z Chropaczowa, W awrzyniec Buczek z Tychów, Józef Gabrisz z Borkowic, Jan Kniszka z Wiel. G o­

rzyc, Paweł Szymura z Równia, W incenty R itz m a n n z Botropu, Augustyn Papierniok z Janowa.

Nagroda przypadła p. Teofilowi Goraus.

Dla braku miejsca resztę wierszem nadesłanych rozwiązań nie można było umieścić.

Rozwiązanie szarady z numeru ió go n ad esłali jeszcze: pp. Jan Kania z Zawodzia, Antoni P o d e s z w a

z Botropu, Augustyn Papierniok z Janowa, Fr. W y ­ słucha z Botropu, Teofil Goraus z Lyonu i pani Anna Skiba z Brynowa.

Nakładem i czcionkami » Górnoślązaka*, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.

Redaktor odpowiedzialny: Adolf Ligoń w Katowicach.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Cóż ma więc robić mieszkaniec takich okolic fabrycznych, gdzie o wodę dobrą, smaczną, zdrową tak trudno? Najlepiej będzie, żeby się dowiadywał, gdzie w

Jeżeli tedy niektórzy ludzi wmawiać W am będą, że nie trzeba zachowywać postów dla tego, że to ma szkodzić w ogóle zdrowiu i sprzeciwiać się hy- gienie,

•nęża nie sprawuje sprawiedliwości Bożej. Jeszcze wam wiele mam mówić, ale teraz znieść nie możecie. L ecz gd y przyjdzie on Duch prawdy, nauczy was wszelkiej

sławiony, źeć nie mogą oddać: albowiem ci będzie oddano w zmartwychwstaniu sprawiedliwych®, to jest po śmierci w Niebie. B óg miłosierny zlitował się nad

sławionej M ałgorzacie Alacoąue, aby rozszerzała wśród ludzi nabożeństwo do N ajsłodszego Jego erca Boskiego, rosły z każdym prawie rokiem objawy wielkiej

siejszej ludzie każdego stanu wiele się nauczyć mogą, ale osobliwie rodzice a dziatki, wszelakiej pobożności żyw e przykłady wystawione mają.. A w drugiej

W ylicza Faryzeusz dużo dobrych uczynków, jakie pełnił, a jednak B óg na nie nie wejrzał. Augustyn, a nic nie znajdziesz. Wstąpił, aby się modlić, a on nie

Pewnego wieczoru dłużej jak zwykle modląc się, na grobie pani Tarmińskiej, Marta powiedziała ciotce, że nie chcąc jej być dłużej ciężarem, postanowiła