• Nie Znaleziono Wyników

Myśl Polska : dwutygodnik poświęcony życiu i kulturze narodu 1954, R. 14 nr 7 (244)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Myśl Polska : dwutygodnik poświęcony życiu i kulturze narodu 1954, R. 14 nr 7 (244)"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Myśl Polska

DWUTYGODNIK POŚWIĘCONY ŻYCIU I KULTURZE NARODU POLISH THOUGHT — FORTNIGHTLY REVIEW

Nr 244 (Rok XIV, Nr 7) 1 kwietnia 1954 Cena (Price) 1/6

JEDNOSTKA PRZECIW JEDNOŚCI?

cjTAN rozbicia jaki do niedawna

^ panował w życiu politycznym emigracji polskiej był dla wszyst­

kich patriotów, nie tylko na uchodź­

stwie ale i w kraju, przedmiotem troski i zgorszenia. Toteż cała nie­

mal opinia z radością i nadzieją przyjęła przed przeszło rokiem wia­

domość, że prezydent Zaleski zwró- sił się do gen. Sosnkowskiego o przyjęcie nominacji na następcę na swym urzędzie, gen. Sosnkowski miał bowiem opinię człowieka, któ­

ry może zyskać zaufanie wszystkich kierunków politycznych. Istotnie, gdy, zgodnie z obowiązującym po­

rządkiem konstytucyjnym, Prezy­

dent zwrócił się do stronnictw z tzw. konsultacją w sprawie wyzna­

czenia następcy, wszystkie stron­

nictwa odpowiedziały pozytywnie, choć dla wielu nie było rzeczą łatwą zgodzenie się na kandydata z obozu piłsudczyków.

Gen. Sosnkowski wiedział, że zgo­

da na jego prezydenturę uwarunko­

wana jest przywróceniem zachwia­

nej praworządności i praktyki de­

mokratycznej i że nie wszystkie stronnictwa jednakowo tę praktykę Pojmują. Uzależnił więc przyjęcie wyznaczenia na następcę od dopro­

wadzenia do solidnego porozumie­

nia co do zasad ustrojowych i poli­

tycznych między stronnictwami.

Pertraktacje nad zjednoczeniem to­

czyły się przez szereg miesięcy, nie bez trudności i oporów, dzięki jed­

nak głównie wielkiemu poczuciu od­

powiedzialności głównych stron­

nictw polskich doprowadzone zosta­

ły do pomyślnego końca. Gdy w dziesięciolecie powstania Rady Jed­

ności Narodowej w kraju podpisa­

no akt zjednoczenia w Londynie, opinia poiska po wszystkich zakąt­

kach globu przyjęła ten fak t ze

szczerym entuzjazmem, a rozgło­

śnie radiowe uznały go za najlepszą wieść, jaką mogą podać do Polski w chwili gdy Chruszczów dokonuje przeglądu sił komunistycznych w ujarzmionej Warszawie.

Nazajutrz po podpisaniu zjedno­

czenia gen. Sosnkowski udał się do Prezydenta i wyraził gotowość przyjęcia stanowiska następcy. Z jakimż zdumieniem dowiedzieli się wszyscy, że wyznaczenie go nie na­

stąpiło natychmiast. W kilka dni później dopiero ukazał się komuni­

kat p. Hryniewskiego, że Prezydent

„nadal stoi na stanowisku“ wyzna­

czenia gen. Sosnkowskiego i że

„uważa, iż postępująca realizacja zjednoczenia umożliwi mu dokona­

nie tego aktu państwowego“.

Wszyscy pytają, jak to oświadcze­

nie należy rozumieć i nikt nie ma na to odpowiedzi.

Sytuacja jest chemicznie czysta.

Jest jedność polityczna, jest kandy­

dat tej jedności na Prezydenta, bę­

dący zarazem kandydatem ustępu­

jącego Prezydenta, jest data ustą­

pienia prezydenta Zaleskiego, usta­

lona przez niego samego. O co więc chodzi ? Skąd płyną wahania i gmatwania ?

Zjednoczenie polityczne jest fak­

tem, którego już przekreślić się nie da. Podpisane pod aktem zjedno­

czenia stronnictwa wyłoniły wspól­

ną komisję dla jego realizacji. Ko­

misja ta wydała oświadczenie, iż

„pierwszym krokiem na drodze ku realizacji tego Aktu będzie wyzna­

czenie gen. K. Sosnkowskiego na następcę Prezydenta R. P., tak aby umożliwić mu objęcie urzędu zgod­

nie z oświadczeniami Prezydenta R. P. z dni 4 stycznia oraz 16 ma­

ja 1953 r.“. Jedność została osiąg­

nięta. Wspólna polityka może być rozpoczęta w każdej chwili. Chodzi 0 to,^ aby przy tej okazji umocnić 1 odświeżyć ciągłość prawną pań­

stwa. Manewry przeciwko wyzna­

czeniu gen. Sosnkowskiego godzą w tej chwili już nie w zjednoczenie po­

lityczne, ale w ciągłość prawną pań­

stwa.

Mamy nadzieję, że ustaną one za­

nim zdążą przynieść poważniejszą szkodę.

GENEWSKIE ROZBIEŻNOŚCI

Zbliża się termin konferencji w Ge­

newie. O jej zwołaniu zdecydowano niedawno na konferencji berlińskiej chcąc załatwić sprawę pokoju w Korei i być może zawieszenia broni w Indo- chinach. Tak jak w przededniu Ber­

lina nastawienia głównych partnerów poważnie różniły się między sobą, tak i przed obradami genewskimi wystę­

pują poważne różnice poglądów.

Moskwa chciałaby doprowadzić wreszcie do przyjęcia Chin komuni­

stycznych do Rady Bezpieczeństwa. Od kilku lat przeprowadza ona manewry celem pozyskania opinii innych państw dla tego rozwiązania. Zwykle przy tym nie unika ani zachęty ekonomicz­

nej w postaci obietnic rozszerzonego handlu z Chinami, ani szantażu poli­

tycznego czy wojskowego grożąc eks­

pansją chińską lub po cichu obiecując jej zatrzymanie w zamian za fotel w ONZ dla Czu-En-laja.

Stanowisko Waszyngtonu zdaje się podlegać pewnym wahaniom w ostat­

nich czasach. Przeważa jednak ciągle nie tylko niechęć, ale i prawdziwa nie­

nawiść do czerwonych Chin, wyrażają­

ca się między innymi w akcjach zbie­

rania podpisów przeciw przyjęciu na­

pastnika, oskarżyciela Stanów Zjedno­

czonych o wojnę bakteriologiczną i

okrutnego przeciwnika z pól bitew w

(2)

Str. 2 M y ś l P o l s k a 1 kwietnia 1954 Korei. Jednocześnie nie widać chęci

ustępowania z Formozy, poważnej i istotnej bazy obronnej oraz zdradzania wiernego sojusznika, Chińczyków pod wodzą Cziang-Kai-szieka. Gdyby go dziś opuścił, cała jego polityka w Azji mogłaby napotkać na wielkie opory, rosnącą nieufność i niechęć do angażo­

wania się przeciw Sowietom po stronie niepewnego sprzymierzeńca.

Na tym tle łatwo zrozumieć dlacze­

go przedstawiciel Stanów w ONZ oświadczył kilka dni temu, iż nie zawa­

ha się przed założeniem weta w razie prób wprowadzenia Pekinu.

Inna natomiast jest polityka Wiel­

kiej Brytanii. Brytyjczycy chcą rato­

wać choć część olbrzymiego majâtku zamrożonego w Chinach, dlatego han­

del staw iają na pierwszym miejscu przed polityką. Wierzą również, że można wbić klin między komunistów z Pekinu i ich kolegów z Moskwy. Z tych obu powodów uważają przeto, iż Chiny powinny znaleźć się w większym towarzystwie niekomunistycznym, w którym można z nimi oddzielnie roz­

mawiać. Brytyjczykom wydaje się, że mają rację tym bardziej, ponieważ po­

piera ich w tej dziedzinie nastrój po­

lityków Indii, a w szczególności pre­

miera Nehru.

Nehru to bardzo zręczny polityk na wewnątrz, ale nie wydaje się mężem stanu na zewnątrz. Jego zagroda cho­

ciaż bardzo wielka, ciągle jest podwór­

kiem, w którym sprawy świata nie koncentrują się. Uważa, że jest bez­

pieczny poza wałem Himalajów, że Chiny nic mu nie mogą zrobić. Dlate­

go zamyka oczy na światowe cele poli­

tyki sowiecko-chińskiej i nawet oświadcza, że są one lokalne tak jak jego własna polityka. Chwilami mó­

wi rzeczy wprost naiwne. Niedawno np. w wywiadzie z korespondentem londyńskiego „Observera“ oświadczył, że komuniści w Indochinach i na Ma­

lajach nie podlegają kierownictwu so- wiecko-chińskiemu. Jednak wewnętrz­

ne kłopoty indyjskie, nieufność wobec Europejczyków i Amerykanów, wiara w uczciwość rewolucyjnych reżimów azjatyckich, oto nastroje, których Nehru nie wymyślił. Powtarza je tyl­

ko za milionami innych Azjatów i w tym sensie polityka brytyjska z nimi się liczy, gdyż ma ciągle jeszcze skom­

plikowane i rozległe interesy handlo­

we w Azji.

Inaczej wygląda postawa Francji.

Trudno mówić zresztą o postawie, ła­

twiej o zmęczeniu wojną w Indochi­

nach. Miraż zakończenia tej wojny za poparcie chińskich pretensji do miej­

sca w ONZ jest tu dość przekonujący.

Największe nadzieje z konferencją genewską łączą Sowiety. W obecnej chwili pomimo wielu przychylnych dla nich prognostyków, nie bardzo widać jak miałyby uzyskać zwycięstwo. Opo­

zycja amerykańska ma ciągle wszyst­

kie szanse triumfu, bo nikomu nie śpieszy się do przysparzania zwycięstw Kremlowi, a wprowadzenie Chin do ONZ byłoby bezsprzecznie zwycię­

stwem pierwszej klasy.

MARZENIA REWIZJONISTÓW

W Frankfurcie nad Menem wycho­

dzi świetnie drukowane i bogato ilu­

strowane pismo „Heimat und Familie“.

Pozornie wygląda na typowe miesz­

czańskie pismo niemieckie, w którym fotograficzne oświetlenie wydarzeń politycznych wplecione jest w opowia­

dania, reportaże i artykuły o robótkach z wełny. W rzeczywistości jest to na­

rzędzie propagandy nienawiści do na­

rodów Europy środkowej i propagan­

dy marzeń o powrocie do rozszerzonego

„Heimatu“ rządzonego przez przedsta­

wicieli rasy „panów“ . Zdjęcia pamiąt­

kowe, podpisy pod aktualnymi fotogra­

fiami, wszystko mówi o tym, co redak­

torzy uważają za niemiecką ojczyznę.

Jest tam oczywiście Wrocław. Szcze­

cin, Królewiec, Olsztyn oraz Marian- ske Lazne i Karolove Vary. Jest rów­

nież Chorzów, Poznań, Toruń i nawet Budapeszt.

Wychodźcy nie stanowią większości opinii publicznej w Niemczech. Roz­

puszczają się w nowym otoczeniu i ustalają w nowych warunkach życia.

Coraz mniej z nich myśli o jakimkol­

wiek powrocie do miejsc, w których dawniej mieszkali. Pozostają tylko po­

litycy wywodzący się z terytoriów kie­

dyś podbitych i ci usiłują swe niereal­

ne marzenia przekazać młodszym gene­

racjom, licząc, że może kiedyś przyj­

dzie godzina gdy jeżeli nie mieszkańcy, to chociaż władza niemiecka mogłaby wrócić do Europy środkowej i wschod­

niej.

Politycy tego typu już dwa razy przynieśli straszliwe klęski narodowi niemieckiemu. Właśnie oni sprowa­

dzili porażkę 1918 r. Ten sam gatunek doprowadził do zniszczenia Berlina i Lipska, do obcej okupacji. Naród nie­

miecki, zdolny i energiczny, zajmuje serce Europy. Może w nim miesz­

kać, pracować, jeśli będzie się uważał za wspólnika w Europie. Jeśli nato­

miast będzie myślał kategoriami pana Europy, nie uniknie dalszych kata­

strof. Szczególnego znaczenia nabiera postawa Niemców obecnie, gdy praw­

dopodobnie otrzymają niedługo własne wojsko i staną się ważnym elementem obrony zachodniej Europy. Od nich będzie zależało w wysokim stopniu, czy Europa będzie obroniona i w przyszło­

ści wyzwolona. Jeśli będą rozumieli wyzwolenie jako powrót do ich hege­

monii, może być ono przez ich posta­

wę skompromitowane. Warto, by się nad tym w Niemczech zastanowiono.

CO DALEJ

W AMERYCE ŁACIŃSKIEJ?

Rola Stanów Zjednoczonych w bu­

dowaniu bloków antykomunistycznych jest tak duża, nadzieje wielu ludów na pomoc amerykańską tak rozpow­

szechnione, że to co się dzieje na sa­

mym kontynencie amerykańskim sta­

je się zagadnieniem pierwszorzędnej wagi. Dla Europejczyków jest bo­

wiem istotne czy dywersyjne działa­

nia komunizmu, nader skuteczne w Azji i Afryce, nie przeniosą się do Ameryki, a także czy urządzanie spraw kontynentu amerykańskiego będzie się odbywać z użyciem po pros­

tu brutalnej siły, czy też skutecznych środków perswazji z uszanowaniem praw państwowych i narodowych ist­

niejących tam republik. Jest to tym istotniejsze, że każdy akt rozumny odbije się echem uznania na innych kontynentach, każde zaś nośliznięcie Stanów Zjednoczonych będzie roztrą- bione na świat jako imperializm ame­

rykański i w atakach połączą sie ko­

muniści z niechętnymi Stanom Zjed­

noczonym.

Takie są nastroje po ogólnoamery- kańskiej konferencji w Caracas w Wenezueli, na której uchwalono zna­

czną większością przy jednym głosie sprzeciwu, że niebezpieczeństwo in­

filtracji komunistycznei w jakimkol­

wiek państwie amerykańskim będzie zwalczane wspólnie przez inne pań­

stwa. Decyzje w sprawie metod beda wynikiem wspólnych postanowień i będą razem wprowadzane w życie.

Przyjęcie tej tezv, przy wstrzymaniu się od głosu Meksyku i Argentyny oraz opozycji Gwatemali, jest wiel­

kim sukcesem polityki Stanów Zjed­

noczonych. Wobec zranei

p o d e i r z l j -

wości narodów łacińskich do Wa­

szyngtonu i ich obojętności na postę­

py komunizmu, większość 17 głosów na 20 obecnych państw jest poważnym osiągnięciem.

Co jednak bedzie dalej? — to iest pytanie najważniejsze. Sympatie Mo­

skwy i posłusznych jej reżimów kon­

centrują sie dziś na dwóch państwarh amerykańskich. Gwatemali i Boliwii.

W żadnym z nich nie ma jeszcze de­

mokracji ludowej, ale oba sa niesłv- chanie tego bliskie. Na czele rządu Gwatemali stoi prezvdent Arbenz. nie komunista, komuniści sa jednak człon­

kami rządu, posiadała poważne wnłv- wy w wojsku i oczywiście rządzą tak­

że związkami zawodowymi. Rząd Ar- benza przeprowadził wywłaszczenie i upaństwowienie plantacji owocowych, obecnie przystępuję do reformy

r o l ­

nej. Przypomina ona w swvch szcze­

gółach reformy przeprowadzone przez bolszewików w Europie środkowej, gdzie podział ziemi zadowolił wpraw­

dzie ambicje chłopa, ale nie zadowolił

jego żołądka. Z kłopotów gospodar-

(3)

czych, które nastąpiły, urosło rozwią­

zanie komunistyczne — kolektywiza­

cja.

Te reformy ekonomiczne oczywiście byłyby drugorzędne, gdyby nie obec­

ność sił politycznych, które nimi kie­

rują. Są one bezpośrednio związane z Moskwą i tylko oportunistyczne mo­

tywy każą Arbenzowi i przyjaciołom wstrzymać się z rozwinięciem czysto komunistycznego sztandaru. Jego najbliżsi współpracownicy ciągle jed­

nak krążą na linii Ameryka — Sowie­

ty i pełno ich na wszystkicn zjazdach w Wiedniu, Warszawie i Bukareszcie czy wycieczkach do Moskwy. Na wewnątrz Gwatemali zaprowadzili oni reżim terroru i kneblowania ust opo­

zycji, która coraz bardziej czuje się bezsilna wobec ludowej rewolucji.

Sytuacja w Boliwii nie zaszła jesz­

cze tak daleko, ale rozwija się w po­

dobnym kierunku. Przeszłoroczna re­

wolucja, 176 od założenia republiki Boliwara, była przeprowadzona przez miejscowych nacjonalistów w soju­

szu z komunistami. Formalnym kie­

rownikiem państwa jest nacjonalista Paz Estensoro, za jego plecami jednak rozwija się potężny związek zawodo­

wy CBO opanowany przez komunis­

tów, domagający się nie tylko upań­

stwowienia kopalń, co już się dokona­

ło, lecz także „uspołecznienia“ ziemi i wprowadzenia „gospodarki zespoło­

wej“, czyli kolektywizacji.

Sowiety przygotowują sobie w ten sposób bazy wojenne na kontynencie amerykańskim. Są to jeszcze bazy za­

maskowane, obliczone chwilowo na współdziałanie elementów radykalnych i patriotycznych w państwach łaciń­

skich, ale za tym parawanem buduje się realna siła prosowiecka. Stany Zjednoczone nie będą mogły znieść ani istnienia, ani tym bardziej rozwoju tych baz, grożących podbojem. Kon­

ferencja w Caracas dostarczyła bro­

ni, w postaci pogłębionej doktryny Monroe‘go, do zwalczania penetracji komunistycznej. Najbliższy okres po­

winien pokazać, jak to się odbywa i z jakim skutkiem.

ZMIANY W WARSZAWIE

Zmian personalnych dokonanych w Polsce na zakończenie kongresu kom-

partii nie należy przeceniać. Polska pod rząuami sowieckimi nie jest pań­

stwem niepodległym i Ktokolwiek stoi na czele partii i rządu, wykonywać musi ślepo instrukcje tych, Którzy w danym momencie mają władzę na Kremlu.

Podział władzy przez powierzenie jednemu agentowi stanowiska szefa rządu, a drugiemu szefa partii jest tyiKo dostosowaniem, i to z opóźnie­

niem, systemu władzy w Poisce do sy­

stemu zaprowadzonego w Sowietach w zeszłym roKu i wprowadzonego na­

stępnie we wszystKich krajacn pod oKupacją sowiecKą, w myśl hasła

„zbiorowego przywództwa“. Powstaje jedynie zagadnienie, które. stanowisKo jest ważniejsze: premiera czy pierw­

szego seKretarza partii. W Sowietach, samodzielnym mocarstwie, wydaje się, stanowisKo premiera jest ważniejsze, choc ostatnio mówi się, że sekretarz partii, Chruszczów, wyrastać zaczyna ponad premiera Malenkowa. W Polsce, Która z punktu widzenia sowieckiego jest tylko nową prowincją, ważniejsze jest sowie tyzowanie społeczeństwa drogą propagandy i organizacji niż administrowanie krajem. W samym więc fakcie przesunięcia Bieruta z rzą­

du do partii nie ma oznak jego upad­

ku. Oczywiście nie wiemy, czy zacho­

wa on rzeczywiste przywództwo w Po- litbiurze, okaże się to dopiero pośred­

nio po pewnym czasie.

Ciekawszym zjawiskiem jest powrót Cyrankiewicza na szefa administracji.

Wygląda, że jest to posunięcie propa­

gandowe. Ostatnie lata, od czasu dy­

misji Cyrankiewicza, przyniosły takie pogorszenie położenia materialnego, iż czasy jego urzędowania mogą być wspominane z żalem. Co więcej, pre­

mierostwo Bieruta to okres wzmożo­

nego prześladowania Kościoła (proces krakowski, dekret lutowy, proces bp Kaczmarka, aresztowanie Prym asa), a Cyrankiewicz był tym, który dopro­

wadził do złożenia przez episkopat przysięgi wierności „państwu ludowe­

mu“ w końcu ubiegłego roku. Areszto­

wanie kard. Wyszyńskiego uznane zo­

stało przez komunistów za błąd: za­

stąpienie Bieruta Cyrankiewiczem na czele rządu ma robić wrażenie uspoka­

jające.

Przypuszczenie, że Cyrankiewicz i Minc są bardziej ludźmi Chruszczowa, a Bierut bardziej człowiekiem Malen­

kowa, byłoby już tylko snuciem do­

mysłów, do których nie mamy dosta­

tecznych danych.

ROKOSSOWSKI A ROLNICTWO

Ostatni kongres komunistów k ra­

jowych odkrył rąbek tajemnicy ota­

czającej politykę narzuconej admini­

stracji w stosunku do niektórych dzia­

łów przemysłu. Chodzi tu o produk­

cję samolotów, pojazdów gąsienico­

wych i dział. Do dnia dzisiejszego wszelkie opowiadanie o „zagrożeniu“

Polski jest teoretyzowaniem i zwykłą blagą. Polska jest okupowana przez Sowiety, a drugi jej sąsiad jest po­

dzielony i nie posiada wojska. Z chwi­

lą powstania armii niemieckiej krajo­

wi komuniści mogliby się w pewnym stopniu powoływać na zagrożenie, do­

tąd zaś każde przygotowania wojsko­

we były tylko i wyłącznie na usługach zaborczej polityki sowieckiej.

Polityka ta, jak w ogóle polityka sowiecka wobec Polski, między inny­

mi spowodowała znaczne szkody w rol­

nictwie.

Wobec wyniszczenia pogłowia koni podczas ostatniej wojny, odbudowa po wojnie musiała m.i. polegać na stwo­

rzeniu szerokiej produkcji traktorów dla celów rolniczych. Plany były dość skromne wprawdzie, ale wykonanie ich ciągle szwankowało. Powody tego stanu były oficjalnie nieznane. Zas­

tanawiało wprawdzie jak kraj produ­

kujący obecnie 3.6 milionów ton stali rocznie może nie mieć wystarczającej ilości pługów, młotków i dłutek po­

trzebnych chłopom, nikt jednak tego braku stali nie wiązał z traktoram i.

Tymczasem podczas II kongresu PZPR sowiecki marszałek Rokossow­

ski, dowodzący żołnierzami polskimi przyznał, że wojsko pod jego rozkaza­

mi jest zaopatrywane w czołgi, samo­

loty odrzutowe i działa produkcji kra­

jowej. Tu zatem leży przyczyna, że nie było wystarczającej ilości narzę­

dzi rolniczych, traktorów w szczegól­

ności. Przy istnieniu w kraju co naj­

mniej 4 dywizji pancernych, skromne zakłady Ursusa pod Piastowem nie mo­

gły nastarczyć i czołgów i traktorów.

W ten sposób rolnictwo polskie płaci­

ło za agresywną politykę sowiecką.

Podobnie jest z samolotami odrzuto­

wymi i innymi. Wiadomo, że w kraju produkowano sowieckie śmigłowe

„Jaki“, teraz zaś produkuje się „Mi­

gi“. Nie ma żadnych faktów, które by tę politykę usprawiedliwiały na przestrzeni ostatnich 9 lat. Jedynym faktem umożliwiającym zrozumienie jest okupacja sowiecka i światowa po­

lityka Sowietów.

Wydanie siódme według wydania czwartego Ze słowem wstępnym Tadeusza Bieleckiego

Roman Dmowski

„MYŚLI NOWOCZESNEGO POLAKA"

Nakładem Koła Młodych Stronnictwa Narodowego

Do nabycia w Administracji „Myśli Polskiej“ — 8 Alma Terrace,

Allen Street, London, W. 8 oraz w księgarniach

(4)

Str. 4 M y ś l P o l s k a 1 kwietnia 1954

ZBIGNIEW STYPUŁKOWSKI

2 0 — 30 RYZYKOWNYCH PROBLEMÓW 1 Stany Zjednoczone mają świado­

mość zagrożenia ze strony Sowie­

tów, uważają je słusznie za jedynego potencjalnego wroga, nie lekceważą ich i wierzą w swoją nad nimi prze­

wagę — ale nie chcą wojny.

W zakresie poglądu na to, czy i kie­

dy wojna wybuchnie, polityka ame­

rykańska przechodziła różne fazy.

a) Bezpośrednio po wojnie, choć roz­

czarowana już do Sowietów, stawiała na to, że UNO, z całym kompleksem konsekwencji politycznych, międzyna­

rodowych, psychologicznych, w ystar­

czy jako gwarancja trzymania pokojo­

wego Sowietów w ryzach, a następnie jako narzędzie dla ich ewoluowania w kierunku zasad demokratycznych.

Wtedy mówiono, że pokój jest zabez­

pieczony na 50 lat, później, że na prze­

ciąg jednego pokolenia, b) W miarę wydarzeń takich jak przełomowa kon­

ferencja w Moskwie, blokada Berlina, plan Marshalla aż do powstania NA­

TO, polityka amerykańska przyjęła właściwie koncepcję Churchilla, że je­

dynym czynnikiem zabezpieczającym świat przed wojną jest monopol ame­

rykański posiadania broni atomowej i że monopol ten Ameryka ma zapew­

niony do 1953 r. (na 5 lat), c) Wy­

buch wojny koreańskiej w czerwcu 1950 r. wywołał w tej dziedzinie gwał­

towne przeobrażenia poglądów w sfe­

rach politycznych i wojskowych Ame­

ryki. Półoficjalne wypowiedzi mówi­

ły już o tym, że pokój jest pewny na 60 dni. d) W miarę dalszych faz roz­

woju wojny koreańskiej pogląd ten znowu ewoluował (dla braku miejsca nie analizuję, jakie na to wpłynęły czynniki) aż do momentu śmierci Sta­

lina, kiedy po kilku dniach wewnętrz­

nych zmagań na samym szczycie hie­

rarchii politycznej Stanów przyjęto pogląd nie tak skrajny jak w Europie, że wojna chociaż jest zagadnieniem groźnym i wciąż aktualnym, nie zagra­

ża bezpośrednio.

_ Jak powiedziałem, Stany Zjedno- L czone nie chcą wojny. Świeżo, ogłoszona ankieta Gallupa wykazała, że w obecnej chwili za wojną jako je­

dynym środkiem rozwiązania proble­

mu niebezpieczeństwa sowieckiego wy­

powiada się 5.5% opinii publicznej.

Chociaż tylko 9% wypowiada się za pozostawieniem Europy własnemu lo­

sowi, reszta mniej więcej w równej połowie podzielona jest pomiędzy tych, którzy chcą problem sowiecki rozwią­

zywać przy pomocy dotychczasowych metod i form organizacji międzynaro­

dowych i tych, którzy chcieliby sku­

teczniejszej presji na Sowiety przez zreorganizowanie Zjednoczonych Na­

rodów, usunięcie z nich Sowietów itd.

Także i reakcja opinii publicznej na rozejm w Korei wskazuje, że społe­

czeństwo nie chce wojny. Wojna ta przecież nie została wygrana, a jednak Eisenhower czerpie duży kredyt w opi­

nii z powodu jej zakończenia. Rząd amerykański, na tyle na ile możemy wiedzieć, też wojny nie chce, przynaj­

mniej w najbliższej przyszłości. Moż­

na by może przeprowadzić taką analo­

gię z pojęciami polskiego prawa kar­

nego: czyny Stanów Zjednoczonych nie są skierowane bezpośrednio ku do­

prowadzeniu do wojny, ale sprawcy godzą się z tym, że w konsekwencji mogą one wojnę wywołać. Wydaje mi się, iż najlepiej postawę polityczną Stanów Zjednoczonych scharakteryzo­

wał w długiej rozmowie ze mną jeden z czterech czy pięciu czołowych dziś realizatorów polityki za oceanem:

Ameryka wierzy j e s z c z e, że pro­

blem sowiecki, który musi być rozwią­

zany, może być rozwiązany bez woj­

ny. Ale żeby rozwiązanie tej spra­

wy mogło nastąpić w pełni i z korzy­

ścią dla świata zachodniego, Stany Zjednoczone muszą w różnych etapach podjąć uprzednio 20—30 problemów z wielką „courage, high intelligence and tenacity“ i skutecznie je załatwić.

Wśród tych problemów będzie szereg takich, gdzie przypadek, słomka, pod­

much wiatru wywołają wybuch. Do nich, dodał, należy problem Polski i ta ­

kie fazy jak tworzenie wojska na uchodźstwie itd. Skoro tak olbrzymia odpowiedzialność ciąży na kierowni­

kach polityki amerykańskiej, czyż jest możliwe — powiedział — abyśmy ja ­ kikolwiek element tej sprawy wypu­

ścili z rąk i powierzyli go np. Jakiemuś generałowi polskiemu?

Dowodem, że Ameryka wciąż cofa się przed widmem nowej wojny, były w przeszłości takie fakty jak prowa­

dzenie wojny koreańskiej z uniknię­

ciem bombardowania Chin, biernie przyglądano się (wbrew poprzednim zapowiedziom) rozwojowi produkcji

bomby atomowej w Sowietach kosztem ryzyka bezpośredniego bombardowa­

nia Ameryki, a ostatnio zachowanie się rządu Stanów Zjednoczonych wo­

bec przyjętej za rzeczywistość wiado­

mości, iż Sowiety wyprodukowały rów­

nież bombę wodorową. Kilkadziesiąt projektów przemówienia Eisenhowera przygotowano dla obwieszczenia Ame­

rykanom o tym zwrotnym punkcie w dziejach Stanów, jeśli chodzi o ich bez­

pieczeństwo. Ostatecznie żadne z nich nie zostało wygłoszone w obawie nie tylko o to, że może ten fakt prze­

razić społeczeństwo i nie tylko, że kon­

sekwencje tego faktu logicznie musia­

łyby przekreślić zainicjowaną przez re­

publikanów politykę gospodarczą, ale także, a może i przede wszystkim w obawie, że gwałtowne reakcje opinii mogłyby zmusić do nieprzemyślanych kroków w stosunku do Sowietów. W konsekwencji postanowiono zaniechać ogłaszania dalszych wiadomości o roz­

woju produkcji bomby wodorowej w Sowietach i w ten sposób zachować swobodę decyzji.

Dalszą wskazówką, że rząd Eisen­

howera unika ryzyka wojny w obecnej chwili, jest jego postawa wobec wyda­

rzeń w Indochinach, gdzie posyłając 200 czy 400 techników jaskrawo odci­

na się od brania odpowiedzialności za rozwój tej lokalnej wojny. Robi to dlatego, że w wypowiedziach publicz­

nych zaangażował się, dość zresztą mętnie, w bombardowanie Chin na przyszłość, gdyby one podjęły nową agresję i nie chce być zmuszony do wy­

ciągnięcia z tego konsekwencji w obec­

nej fazie — oczywiście z obawy, że wywoła to wojnę powszechną.

Warto tu wspomnieć o tzw. puli atomowej, która to inicjatywa podjęta przez Eisenhowera z wielkim hałasem miała być niby inicjatywą prowadzą­

cą etapami do pokojowego rozwiązania problemu sowieckiego. Propagando­

wo efektowna, w istocie swej była po­

sunięciem tylko taktycznym, zmierza­

jącym do odebrania części przynaj­

mniej wydobywanej przez Sowiety ru­

dy uranowej na rzecz produkcji poko­

jowej i zmniejszenia w ten sposób za­

grożenia atomowego ze strony Sowie­

tów.

Najważniejszym, decydującym czyn­

nikiem dlaczego w obecnej fazie Ame-

(5)

ryka nie może chcieć wojny, jest stan i charakter zbrojeń świata zachodnie­

go. Stan jest wiadomy: mniej więcej 19 dywizji (trzeba je liczyć podwój­

nie) w środkowej Europie przeciwko 175 dywizjom sowieckim. Do sił za­

chodnich trzeba wprawdzie doliczyć dywizje tureckie, greckie, może nawet hiszpańskie i jugosłowiańskie. Każde jednak z nich to osobny problem, któ­

rego wspólną cechą jest okoliczność, iż nie są one nowocześnie dotąd uzbrojo­

ne i w pierwszej rozstrzygającej fazie ataku na Europę zachodnią nie ode­

grają większej roli.

Minęło zdaje się bezpośrednie nie­

bezpieczeństwo wycofania dywizji amerykańskich z przedpola europej­

skiego (grożące jeszcze przed paru miesiącami), ale i to nie poprawia sy­

tuacji. Faktem jest, że siły lądowe w Europie nie mogłyby dziś obronić jej przed zajęciem przez Sowie­

ty w pierwszych tygodniach wojny, a w takich warunkach nie można się dzi­

wić, iż Ameryka boi się ryzykować wojnę. I na pewno tylko w ostatecz­

ności przyjmie strategię znaną pod na­

zwą peryferyjnej, mającą poza innymi względami tę niebezpieczną stronę, że przy bombie atomowej w ręku przeciw­

nika masowe lądowanie w Europie, na wzór przeprowadzonych w ostatniej wojnie, jest prawie niemożliwe.

Kierunek zbrojeń przyjęty pod rzą­

dami Eisenhowera i podobny ogłoszo­

ny ostatnio w Wielkiej Brytanii wska­

zują również wyraźnie na charakter obronny przygotowań. Nacisk położo­

ny jest na wszelkiego rodzaju bronie,

mające odeprzeć bombowy atak so­

wiecki oraz te, które by Sowietom za­

grażały odwetem. Wprawdzie istnieje teoria, iż odwet w postaci zniszczenia w ciągu kilku godzin 200, a jak niektó­

rzy mówią, 260 centrów życia Rosji, będzie miał jako efekt takie rozprzę­

żenie w jej życiu gospodarczym, komu­

nikacyjnym i w psychologii rządzą­

cych, iż wywoła wybuch od wewnątrz, a to pociągnie za sobą szybkie zakoń­

czenie wojny — to jednak wątpię, aby rozumowanie takie leżało u podstaw strategii amerykańskiej.

3 Skoro amerykańskie na kwestię wojny, tak ustalimy poglądy zachodzi pytanie, w jakich okoliczno­

ściach zdaniem Amerykanów ta woj­

na może nastąpić.

a) Istnieje dość powszechna opinia, że Sowiety jej nie chcą i że wobec tego w bliskim okresie czasu jej nie wywo­

łają. Wciąż jeszcze pokutuje w publi­

cystyce teoria Kennana, że doktryna komunistyczna głosząca rewolucję spo­

łeczną jako wynik nieuniknionych pro­

cesów w ustrojach kapitalistycznych hamuje władców Kremla w osiąganiu celów rewolucji w drodze wojny. Ziar­

no prawdy w tej teorii polega na tym, że Sowiety licząc na wybuch wielkiego kryzysu ekonomicznego w Stanach Zjednoczonych, w swej taktyce dążą do sprowadzenia i przyspieszenia tego kryzysu i to stanowi niewątpliwie ele­

ment ich polityki. Ameryka jednak pomimo oznak pewnego niepokoju w ostatnich kilku miesiącach, ma zaufa­

nie do swego ustroju gospodarczego i nie wyciąga daleko idących wniosków w zakresie wojny po tej linii. W każ­

dym razie myśli zażegnania kryzysu ekonomicznego u siebie czy nawet w Europie przy pomocy wojny w Ame­

ryce się nie spotyka.

b) Opinia europejska przywiązuje, i słusznie, wielkie znaczenie do sprawy uzbrojenia Niemiec zachodnich pod ką­

tem widzenia szans wybuchu nowej wojny światowej. Godząc się z tym zbrojeniem lub przeciwstawiając mu się, zdaje sobie sprawę nie tylko z ry­

zyka 'odbudowania zaborczych Nie­

miec, ale także z ryzyka sprowokowa­

nia Sowietów do wojny. Bo rzeczywi­

ście Sowiety mogą spokojnie czekać tak długo na wyniki swej pokojowej in­

filtracji w życie Zachodu, na pogłębia­

jący się rozkład moralny i gospodar­

czy, mogą tak długo rezerwować so­

bie czas na strawienie olbrzymich, osiągniętych już zdobyczy w Azji i w Europie, na udoskonalenie swoich bro­

ni i wyrównanie potencjału gospodar­

czego — jak długo są pewne, że w ra­

zie wybuchu wojny zajmą centra go­

spodarcze i strategiczną pozycję w Eu­

ropie zachodniej w ciągu niewielu ty ­ godni. To jedynie daje im szanse wy­

grania przyszłej wojny światowej, gdyż natychmiast wyrównuje niemal potencjał ekonomiczny w stosunku do przeciwników, zapewnia bezpieczeń­

stwo wojska przed atakami atomowy­

mi i zmniejsza bardzo szkodliwość ata­

ków na linie komunikacyjne itd. Do­

datkowo Sowiety nie bez podstaw mo­

gą się obawiać, iż uzbrojone^ Niemcy to psychologicznie ważny współczynnik ofensywnej postawy Zachodu wobec Sowietów.

Opinia publiczna amerykańska (do Żydów włącznie) jest tak zaślepiona w ocenie Niemiec jako niezbędnego współczynnika obrony przed Sowieta­

mi, iż te rozważania jej nie absorbują.

Rząd amerykański natomiast, wydaje mi się, włącza problem uzbrojenia Nie­

miec do jednego z tych 20—30, które trzeba rozwiązać, przyjmując nawet ryzyko wojny.

c) Jakież inne punkty zaczepienia kojarzą się w opinii amerykańskiej z momentem wybuchu wojny? Wydaje mi się zdecydowanie, iż przestał już być nim element rozwoju produkcji atomowo-wodorowej w Sowietach. Le­

karstwem na to ma być rozwój broni defensywnej. Natomiast wysuwa się nowe groźne niebezpieczeństwo dla Ameryki. Oto według badań szeregu ekonomistów w 1963 r., a więc za 9 lat,

CZY JUŻ ZAMÓWIŁEŚ

WOJCIECHA WASI LITYŃSKIEGO

„ L I S T Y O L U D Z I A C H ”

Książka w 4 częściach i 24 rozdziałach z wykazem źródeł, objętości ok. 200 stron druku kosztować będzie w przedpłacie 10 szylingów lub 1.50 dolara. Termin przed­

płaty do 15 lipca 1954 r. Po wydaniu cena książki będzie znacznie podwyższona Zamówienia nadsyłać należy do administracji „Myśli Polskiej“ — 8, Alma Terrace,

London, W. 8, England

Zamawiam i załączam tówką*)

*) niepotrzebne skreślić (dokładny adres pocztowy)

ZAMÓWIENIE

egzemplarz(y) książki Wojciecha Wasiutyńskiego „Listy o ludziach“

szylingów*), dolarów*) przekazem pocztowym*), czekiem*), go-

(imię i nazwisko drukowanymi literami)

(6)

Str. 6 M y ś l P o l a k a 1 kwietnia 1954 Rosja Sowiecka jako państwo wespół

z satelitami ma wyrównać swój poten­

cjał przemysłowy ze Stanami Zjedno­

czonymi, a wówczas może z dużą szan­

są wygranej rozpocząć wojnę. Na ile ten czynnik grać będzie w Stanach Zjednoczonych w ostatecznej decyzji o wojnie, na ile w dążeniu do przyspie­

szenia rozwiązania tych 20—80 proble­

mów, o których mówiłem, aby uniknąć wojny, trudno dziś powiedzieć. Trze­

ba go jednak mieć na uwadze przy oce­

nie czynnika czasu.

4 Wróćmy jednak do tych 20—30 problemów, które, zdaniem polity­

ków amerykańskich, muszą być roz­

wiązane aby usunąć niebezpieczeństwo sowieckie dla świata bez wojny czy ry­

zykując nawet wojnę. Nigdy i nigdzie nie były one wyraźnie zdefiniowane, nawet wtedy kiedy Dulles był tylko ekspertem polityki międzynarodowej i napisał swą „War or Peace“ lub pu­

blikował słynny artykuł w „Life“ dwa lata temu. Jednym z tych problemów jest niewątpliwie uzbrojenie Niemiec zachodnich. Inne toną w mgławicy oświadczeń przedwyborczych oraz licz­

nych wypowiedziach Dullesa jako se­

kretarza stanu, skąpszych Eisenhowe­

ra. Niektórych można się domyślać z praktycznych działań i półdziałań rzą­

du amerykańskiego. Ogólny wniosek jest taki, że cel został postawiony szczerze i przy entuzjazmie wpływowej grupy polityków republikańskich, któ­

rzy wierzyli, że z dojściem ich do wła­

dzy nastąpi zasadnicza zmiana strate­

gii amerykańskiej nacechowana du­

chem ofensywnym w stosunku do So­

wietów. Co jest równie ważne — opi­

nia publiczna dała poparcie dla nowe­

go programu. Przewidywano i liczo­

no się z tym, że ustawienie nowej po­

lityki potrwa około roku i że na jesieni 1953 r. ukaże się ona w pełnym obra­

zie. Minął jednak 1953 r. i nie tylko

polityka amerykańska nie przybrała nowego oblicza, ale nawet pojawiają się poglądy, że rząd Trumana miał wię­

cej wyrazu w swojej postawie wobec Sowietów. Entuzjazm republikanów

— reformatorów znikł, na to miejsce odzywają się głosy coraz bardziej kry­

tyczne.

Przyczyny, dla których praktyczna metoda prowadząca do polityki ofen­

sywnej ze strony Stanów Zjednoczo­

nych, jeśli w ogóle została opracowa­

na (pamiętamy różne komisje, urzędy i osoby do tego celu wyznaczone) nie została dotychczas ujawniona i deter­

minacja w przeprowadzaniu tej polity­

ki jest zahamowana, są z grubsza bio­

rąc trzy: a) przyjęta zasada liczenia się z polityką państw europejskich, b) przyjęta zasada, że pokój a nie wolność świata jest celem, względnie pomiesza­

nie tych celów i c) usiłowanie równo­

czesnego przeprowadzenia znacznych oszczędności ekonomicznych pojętych nie tylko jako ograniczenie nadużyć i marnotrawstwa, ale także ja ­ ko metodę gospodarki kapitalistycz­

nej. W wyniku widzimy, że tylko skrawki programu są realizowane, a niekiedy, jak np. w sprawie wojny ko­

reańskiej, stanowisko rządu amery­

kańskiego przypomina klasyczne posu­

nięcia z okresu „containment“.

Na drodze polityki ofensywnej Sta­

ny Zjednoczone posunęły się stosunko­

wo najbardziej na odcinku azjatyckim.

Złożyły się na to silniejsza i lepiej zor­

ganizowana presja opinii publicznej mającej większe zrozumienie i zainte­

resowanie dla tych problemów oraz większa swoboda jaką sobie Stany Zjednoczone zapewniły w prowadzeniu tych spraw. Przypominam, że w J a ­ ponii dzięki MacArthurowi Stany za­

jęły od początku mocne stanowisko polityczne i monopol ten zachowa­

ły w „Anzusie“, odtrącając udział Wielkiej Brytanii. Dalej, odcinając się od wspólnej polityki z tąż Anglią

w stosunku do Chin, zachowały kułak w postaci wojska Cziang-Kai-szieka, a przez ciężar swego udziału w wojnie koreańskiej dysponują wraz z siłami Chin nacjonalistycznych arm ią milio­

na dobrze wyćwiczonych i uzbrojonych żołnierzy koreańskich itd.

Chociaż wydaje się, iż rząd Eisenho­

wera związał się głęboko z polityką eu­

ropejską, wcale nie jest pewne czy istotnych jej problemów w razie przy­

jęcia zasady długofalowości kryzysu nie będzie usiłował rozwiązywać po­

przez Azję. Dla rozwoju sprawy pol­

skiej nie jest obojętny ani jeden ele­

ment zagadnienia azjatyckiego. Szcze­

gólną jednak uwagę należałoby zwrócić już w chwili obecnej na Japonię, na­

wet przy naszych tak mizernych środ­

kach działania. Japonia forsownie stawiana na nogi przez wprowadzanie jej do handlu międzynarodowego i uzbrajana, za dwa do trzech lat dojdzie do ważnej roli w rozwiązywaniu spraw rosyjskich i wówczas może okazać du­

że zainteresowanie problemem pol­

skim.

5 Nierównie gorzej przedstawia się realizowanie jakiegoś planu mają­

cego za ostateczny cel wyzwolenie Eu­

ropy spod przewagi sowieckiej. Wy­

daje się, że rząd republikański, gdy przyszło mu wypełniać zobowiązania wyborcze, stanął wobec wrogiej sobie opinii europejskiej i reakcji tej opinii się wystraszył. Wizyta Churchilla, ob­

jazdy Dullesa po stolicach europej­

skich, a zwłaszcza złudzenia po śmierci Stalina przekonały rząd amerykański, że nie można swojego programu w za­

kresie europejskim realizować ani szybko, ani nawet konsekwentnie.

Można by założyć, jak mówią niektó­

rzy w Stanach, że rząd amerykański jest dostatecznie silny aby narzucić Europie swoją politykę, ale wtedy trze­

ba przynajmniej wiedzieć do końca ja ­ ka ona ma być i nie być ograniczonym ani przez mit pokoju, ani przez pro­

gram oszczędności. Charakterystycz­

ne, a tragiczne wydarzenia rozgrywa­

ły się rano w pokoju Eisenhowera, gdy go zawiadomiono o śmierci Stalina.

Podpisał wtedy podsuniętą mu przez doradców opracowaną w ciągu nocy odezwę do narodów Rosji, zapowiada­

jącą nadejście jutrzenki wolności, a w 24 godziny potem wycofał się z tej po­

lityki i złożył kondolencje rządowi so­

wieckiemu.

Otóż obok wspomnianych trzech czynników hamujących rozwój polity­

ki wyzwolenia w stosunku do świata,

Przed zrobieniem zakupu — obejrzyj i sprawdź ceny naszych

towarów

SPADOCHRONY — NAJLEPSZA POMOC DO POLSKI Materiały na ubrania, płaszcze i kostiumy, koszule męskie i bluzki damskie, pończochy nylonowe, obuwie, artykuły toaletowe

i galanteryjne

p

o

i

ex-a -*

t-zra io

SKLEP CENTRALI HANDLOWEJ SPK

18, Queens Gate Terrace, LONDON, S.W.7, Tel.: WES 0747 _9

Otwarty od poniedziałku do piątku w godz. 9.30 — 6, w sobotę w godz.

9.30

— 3,

w niedzielę

w godz. 1 — 3.30

ZAPRASZAMY DO ODWIEDZENIA NASZEGO SKLEPU

(7)

brak zdeterminowania w przyjęciu dro­

gi prowadzącej do zepchnięcia Sowie­

tów na ich dawne pozycje, powiem wię­

cej : brak zdania sobie sprawy z tego jakie to mogą być drogi, cechował po­

litykę amerykańską aż po konferencję berlińską.

Do chwili obecnej można wyodrębnić trzy wstępne osiągnięcia kładące pod­

waliny pod przyszłą politykę wyzwole­

nia. Pierwsze — to utrwalenie się, skrystalizowanie i pogłębianie koncep­

cji NATO. Bez przygotowania kon­

cepcji strategicznej, bez odpowiedniego zrównoważenia sił wojskowych prze­

ciwnika nie podobna prowadzić ofen­

sywnej polityki. NATO, wydaje się, przeszła już okres superbiurokracji, kryzysów nominacyjnych i prestiżo­

wych i weszła w fazę, w której wie, czym rozporządza, a co ważniejsze wie, czym będzie rozporządzała w niedale­

kiej przyszłości. Ważny jest tu ele­

ment, że prawie niespostrzeżenie NA­

TO przechodzi w uzbrojenie atomowe sięgające aż do oddziałów piechoty.

W ten sposób rozwiązano praktycznie niebezpieczeństwo rozbrojenia posta­

wy Zachodu doktryną zaszczepioną przez „fellow travellersów“, iż tak jak gazów należy zabronić używania bom­

by atomowej w przyszłej wojnie. Kie­

dy się czyta ogłaszane znacząco po konferencji berlińskiej dane o zbroje­

niach nie tylko Ameryki ale przede wszystkim Wielkiej Brytanii, a nawet Francji i Holandii, to widoczne jest i dla laika, iż nie jakieś lata w przyszło­

ści, ale rok najbliższy i dwa następne przyniosą już olbrzymie rezultaty praktyczne w dozbrojeniu Zachodu roz­

poczętym na przełomie 1950-51 r. Tak­

że i zasięg krajów objętych dozbroje­

niem, np. przełamanie przesądów w stosunku do Hiszpanii i zaszachowanie tak niebezpiecznej postawy politycznej Indii przez objęcie zbrojeniem Pakista­

nu, wszystko to są poważne osiągnię­

cia podjęte przez Stany Zjednoczone w walce z dotychczas panującymi po­

glądami.

Drugie wstępne osiągnięcie na dro­

dze czynnej polityki Stanów, to uchwa­

la konferencji trzech mocarstw zachod­

nich na Bermudach w odniesieniu do Europy środkowo-wschodniej. Uchwała ta zą^ęwiada, jak wiemy, iż mocarstwa nigdy nie podpiszą układu międzynaro­

dowego, który by uznał podbój narodów żyjących w tym rejonie przez Związek Sowiecki. Takie postanowienie nie od­

biega w swej treści od uchwał, jakie za cichą zgodą rządu brytyjskiego podję­

to jako postulat konferencji Ruchu Eu­

ropejskiego, zorganizowanej dwa lata temu w Londynie. Jest to zatem mały krok, kroczek może, w sensie realizacji dążeń do wyzwolenia Europy, ale waż­

ny. Musimy bowiem pamiętać, że pod uchwałą bermudzką podpisany jest Churchill, który parę tygodni przed­

tem wygłosił swą mowę w parlamencie, gdzie wysunął koncepcję „Locarna wschodniego“, wspominając jedynie o możliwości powstania Polski i to jako państwa buforowego i związanego przyjaźnią z Rosją Sowiecką. Istot­

niejsze znaczenie uchwały bermudzkiej polega na tym, że jest to pierwsze od paktu jałtańskiego oficjalne zadeklaro­

wanie się wszystkich mocarstw zachod­

nich, a nie tylko Stanów, na rzecz sta­

nowiska, iż Polska i inne kraje środ­

kowo-wschodniej Europy są w niewoli sowieckiej i że świat zachodni nie uzna tego jako faktu legalnego.

Wreszcie przebieg konferencji ber­

lińskiej dał w wyniku poważne podło­

że dla ewentualnej polityki ofensyw­

nej ze strony Stanów. Niewątpliwie ku rozczarowaniu wszystkich neutra- listów i „appeaserów“ udało się Dul- lesowi odsłonić w pełni zamiary sowiec­

kie w stosunku do Europy, a tym sa­

mym przekonać społeczeństwa zachod­

nie, iż układ z Sowietami na gruncie status quo bynajmniej nie odsuwa groźby zawładnięcia światem przez So­

wiety przy pomocy wojny lub nawet bez wojny. To jednak, co było uważa­

ne za wielkie zwycięstwo Dullesa w cią­

gu pierwszych godzin po konferencji berlińskiej, jest w swym znaczeniu nie-

pokojąco pomniejszone przez dwa zja­

wiska: pierwsze to dalsze złudzenia, iż zapowiedź konferencji genew­

skiej może jeszcze zmienić postawę So­

wietów. Wskazuje to, jak dalece ,,ap- peaserstwo“ zapuściło swe korzenie w świecie. Mołotow te nastroje wyko­

rzystuje i świeżo wygłosił z Moskwy przemówienie, w którym chwalił atmo­

sferę konferencji berlińskiej i zapo­

wiedział jako jeden z jej rezultatów pozytywnych, iż skończył się już na długo okres napięcia między Wscho­

dem a Zachodem i wchodzimy znowu w fazę, gdzie przez szereg dalszych roz­

mów i konferencji strony próbować bę­

dą załatwić wszystkie sporne sprawy.

Drugie zjawisko to, że Francja pomi­

mo całej nagiej prawdy uwypuklonej na konferencji berlińskiej znajduje się w sytuacji przymusowej, prawie kapi- tulacyjnej w Indochinach. Po powro­

cie stamtąd Pleven, wcale nie kapitu- lant, złożył oświadczenie publiczne, iż Francja musi za wszelką cenę dopro­

wadzić do rozejmu na linii 16 rów­

noleżnika. Analiza sytuacji wskazuje, że równałoby się to oddaniu całych Indochin w ręce bolszewizmu z olbrzy­

mimi konsekwencjami dla strategicz­

nej postawy Zachodu i psychicznej Azji. Dopóki tego problemu Stany nie rozwiążą (jak wiemy, Dulles jest bar­

dzo krytykowany na tym odcinku przez opinię publiczną), za wcześnie jest jeszcze powiedzieć, iż konferencja ber­

lińska przyniosła w efekcie zasadniczą zmianę sytuacji, pozwalającą Amery­

ce na przejście bezpośrednio do polity­

ki wyzwolenia.

P R Z E G L Ą D W Y D A W N IC T W

KOMUNIZM W ŚWIETLE NAUKI

Studium Polityczne Stronnictwa Naro­

dowego. Zeszyt szósty. Leon Kownacki:

MARKSIZM W ŚWIETLE NAUKI I FAKTÓW. Londyn 1954. Nakładem Stronnictwa Narodowego. Stron 28. Ce­

na 1 s.

Jako zeszyt szósty streszczeń wy­

kładów na Studium Politycznym Stronnictwa Narodowego (nie zawa­

dzi wspomnieć w tym miejscu, że do­

tychczasowe zeszyty objęły następu­

jące tem aty: Co to Jest. naród.. De­

mokratyczne ustroje państwowe, Ka­

tolicka doktryna społeczna, Sprawa ukraińska, Dzieje obozu narodowego do 1914 roku) wyszła broszura L.

Kownackiego „Marksizm w świetle nauki i faktów“.

Rozdział wstępny omawia wkład Lenina i Stalina do doktryny Marxa,

a w szczególności teorię kapitalizmu monopolistycznego Lenina, oraz t e ­ orię taktyczną „socjalizmu w jednym państwie“.

Następna z kolei część poświęcona jest opisowi teorii materializmu dia­

lektycznego. Autor rozważa najpierw pojęcie m aterii i zmiany zaszłe w tym pojęciu od czasów Marxa, dalej pojęcie dialektyki i jej zastosowania przez Hegla a następnie przez Marxa do zjawisk społecznych, dulej tzw.

niaterialistyczną interpretację histo­

rii, wreszcie krytykę materializmu historycznego z punktu widzenia za­

sady podstawowej roli -czynników ekonomicznych w kształtowaniu wy­

darzeń historycznych i z punktu wi­

dzenia teorii, że czynniki ekonomicz­

ne działają zgodnie z prawami dia-

(8)

Str. 8 M y ś l P o l s k a 1 kwietnia 1954 lektyki. Ostatni iozdział poświęcony

jest komunistycznej teorii państwa i rewolucji, wykazując nierealność i chwiejność poglądów zarówno same­

go Marxa jak i jego interpretatorów.

Broszurę zamyka krótki wykaz lite­

ratury.

Autor w swym wykładzie sięgnął do źródeł bardzo szeroko. Powołuje się zarówno na prace współczesnych fizyków, jak na dzieła nowoczesnej filozofii, pisma samych komunistów, biografie Marxa i wreszcie obowią­

zujący wykład marksizmu dla Pola­

ków dokonywany przez propagan­

dzistów komunistycznych. Choć bro­

szura jest bardzo zwarta i niewielka rozmiarami, a obejmuje tylko czę­

ściowe przedstawienie krytyczne do­

ktryny komunistycznej, jest mocno ugruntowana i nie pomija żadnego z zasadniczych aspektów zagadnienia.

Nie jest to broszura polemiczna, lecz streszczenie wykładu informacyj­

nego. Krvtvka znajduje sie w niej ty 1- ko iako niezbędne wyjaśnienie przed­

miotu. Nie przerywa też ona toku wy­

wodów, lecz, przeciwnie, ułatwia go.

Całość tego zwięzłego wykładu ozna­

cza się precyzją i jasnością, z jakimi dotąd nie spotykaliśmy sie w tvm stopniu w broszurach na tem at ide­

ologii komunistycznej w języku pol­

skim.

Helmut Gollwitzer: UNWILLING JOURNEY & DIARY FROM RUSSIA.

SCM Press Ltd. Londyn 1953. Stron 316.

Cena 16 s.

Książka Gollwitzera jest tłumacze­

niem z niemieckiego oryginału. Przed kilku tygodniami ukazało six wyda­

nie amerykańskie. Gollwitzer jest niemieckim pastorem protestanckim, był przyjacielem Niemóllera i jego następcą na stanowisku pastora w Dahlem nod Berlinem. Był przeciw­

nikiem hitleryzmu, politycznie należał do radykalnej lewicy socjalistycznej, nie był jednak poddany jakiemuś ost­

remu prześladowaniu, skoro uniknął obozu koncentracyjnego. Wydaje się, że Gollwitzer mniej bvł działaczem po­

litycznym, a raczei intelektualistą, przetrawiającym problemy, umysłem refleksyjnym, co najwyżej rezonerem.

Tak mniei wiecej przedstawia się je­

go sylwetka duchowna na podstawie, tego pamiętnika, napisanego po po­

bycie autora przez kilka lat w obozach jeńców wojennych w Rosji.

Gollwitzer bowiem był zaciągnięty do wojska niemieckiego w czasie woj­

ny i dostał się do niewoli rosyjskiej w maju 1945 r. Wysłany do obozu je­

nieckiego w głębi Rosji, pozostał tam

Znajomość doktryny komunis­

tycznej wśród emigracji polskiej jest znikoma w porównaniu choćby ze zna­

jomością rzeczywistości sowieckiej.

Jest ona jednak niemńiej ważna od znajomości tej rzeczywistości, a na dłuższą metę może nawet potrzebniej­

sza. Podczas bowiem, gdy rzeczywis­

tość się zmienia i niejeden z przymu­

sowych „zwiedzaczy“ Rosji w okra­

sie woiny nie poznałby dziś niektó­

rych stron życia sowieckiego, doktry­

na zmienia sie bardzo mało. a w te­

orii jest nawet niezmienna i wpływa na kształtowanie rzeczywistości — wbrew teoretycznemu założeniu mark­

sizmu. że warunki produkcji formują mvśl. a nie odwrotnie.

Dorasta w Polsce pokolenie kształ­

cone na doktrynie Marxa. Nie bierze jej ono, jak sie zdaje, zbyt poważnie, ale jest do niej przyzwyczajone, a ra­

czej przyzwyczajone do operowania formułami i sloganami. Nieznajomość podstaw teoretycznych marksizmu i jego słabości mogłaby w przyszłości bardzo utrudnić porozumienie z tym pokoleniem i trafienie do niego wła­

ściwie sformułowanymi argum enta­

mi. Dlatego każdv nieco dalei natrzą- cy w przyszłość działacz musi zapo­

znać się z teoretycznymi podstawa­

mi komunizmu w tvm celu streszcze­

nie wykładu Kownackiego będzie mu

nieocenioną pomocą. w.

do 1949 r. Bolszewicy usiłowali go pozyskać dla swej ideologii, „nawró­

cić“ na stalinizm. Nie udało im się to, ale w konsekwencji Gollwitzer uzv- skał głębszy wgląd w cele i metody aparatu sowieckiego, państwowego i ideowego.

Książka Gollwitzera zawiera dużo materiału myślowego, niekiedy wyso­

kiego gatunku, jednak jest to mate­

riał nieuporządkowany dostatecznie.

Forma pamiętnika oczywiście nie sprzyja takiemu usystematyzowaniu.

Książka zawiera mnóstwo sylwetek towarzyszy niewoli — Niemców i kre­

śli ich metamorfozy duchowe; nie­

którzy ulegają naciskowi naukowo przemyślanej propagandy komunisty­

cznej, inni pod wpływem pobytu w

„DZIATWA”

Miesięcznik dla dzieci od

lat 3

do 11

Bajka, powieść, opowiadanie, konkurs, wiersz, zagadka

Cena 1/- wraz z przesyłka lub równowartość w innej walucie

Adres: 18, Queen's Gate Terrace,

London, S.W. 7, England

Sowietach zwracają się tym silniej ku zasadom życia chrześcijańskiego.

Książka, która oczywiście bardziej bezpośrednio musi (interesować czy­

telnika niemieckiego, bo jest kartą z życia i doświadczeń jednego z wielu jeńców niemieckich w Rosji, jednak posiada i znaczenie ogólniejsze, przed­

stawia bowiem w sposób dosyć prze­

konywający niezgodność doktryny komunistycznej albo raczej praktyki komunistycznej, tak jak się uformo­

wała za Stalina, z tradycyjną zachod­

nio-europejską postawą życiową.

Można wyciągnąć z tego konkluzje, żc wchłonięcie wolnej Europy przez komunizm sowiecki może się tylko dokonać na drodze przemocy fizycz­

nej, na drodze rozprawy wojennej.

Uniformizm narzucony wszystkim częściom ogromnego imperium so­

wieckiego rozciągany jest też na kraje nominalnie niepodległe, znaj- duiace się jednak w1 orbicie sowiec­

kich Autov mówi o „absolutnej pew­

ności poddania ich całkowitej domi- nacii w terminie dającym sie przewi­

dzieć“. o tvm. że staną sie „integral­

na częścią roSviskiego systemu so­

wieckiego “ A w™ iści o w skład tego svstemn równa utracie wszelkich Wła<?uveb tvadvcii i ppok narodowvch.

Pamiętnik Gollwitzera daje cieka­

we migawki Rosian-komunistów i prostych ludzi. Lud rosyjski posiada wiele cech sympatycznych. Ale oto, jak jeden z rozmówców scharaktery­

zował lud rosyjski: „Jest wśród nich wielu wspaniałych ludzi. Ale nie jest iuż możliwe znaleźć wśród nich abso­

lutnie prawego człowieka. Stosuje się do nich powiedzenie Homera — Czło­

wiek traci połowę swej wartości, gdy iest poddany w niewole. Jedvna rzecz, jaka można przytoczyć na ich korzyść to, że w ich sytuacji Niemcy ulegli­

by koruncji znacznie szybciej i grun- towniei“. Snotkać można wśród Ro­

sjan wiele ludzkości, wiele natural­

ności indywidualnej. Ów rozmówca (Niemiecj zakończył swa charakte­

rystykę tvmi słowami: „Cudowny na­

ród — nie można ich nie kochać**”.

Sam autor podkreśla uległość ludu rosyjskiego wobec władz i ich zarzą­

dzeń, bez względu na to czy są racjo­

nalne i sprawiedliwe, czy też nie.

Psychika rosyjska jest dla umysłu niemieckiego zagadkowa i niezrozu­

miała. Sa w niej sprzeczności pozor­

nie nie dajace sie wytłumaczyć. Autor zanotował współistnienie brutalności i niezwykłej delikatności, szorstkiej obojętności i gorącej sympatii u !jed- nei i tej samej osoby. Przestrzega jednak przed uogólnianiem takich spostrzeżeń.

Wiecej oczywiście ma do powiedze­

nia o ideologii komunistycznej i o stosowanym w praktyce systemie so­

wieckim. Jakiś stary komunista nip- miecki, który nabrał zaufania do

PRZEWODNIK PO SOWIETACH

Cytaty

Powiązane dokumenty

John znał anty sowiecką sieć w Niemczech, jego znalezienie się po drugiej stronie jest przeto dużą po­.. rażką

czone przeciwstawiają przekonanie, że.. Stany Zjednoczone pragną dalej zbudować system zdolny przeciwstawić się sile komunistycznej, nie chcą też stracić ani

by do tego, że jednostka mogłaby nie tylko sprzeciwiać się wszyst­.. kim, ale wręcz popełniać

szy list pasterski, gdzie zwracał uwagę na istniejący stan rzeczy, kiedy ,,Bóg jest wygnany z polityki przez rozdział Kościoła od państwa, z nauki przez

Zaleskiego z góry ubolewano, że stronnictwa nie zgodzą się na podpisanie przez niego dekretów o Radzie Jedności

Struktura władz centralnych PZPR jest więc obecnie następująca: władzą najwyższą całej partii jest Zjazd, a w okresie między zjazdami, mającymi się odbywać

ciągnąć sprawę polską na forum międzynarodowym do góry, a tym ­ czasem działać zaczynają ludzie, których jedynym celem zdaje się być ściągnięcie

nymi miejscowościami, zaś kolej do Kuldżi z Pekinu przez Sian-Lanchou w Sinkiangu (na wprost Ałma Aty) jest dopiero w budowie, choć posuwa się bardzo szybko z