Myśl Polska
DWUTYGODNIK POŚWIĘCONY ŻYCIU I KULTURZE NARODU POLISH THOUGHT — FORTNIGHTLY REVIEW
Nr 244 (Rok XIV, Nr 7) 1 kwietnia 1954 Cena (Price) 1/6
JEDNOSTKA PRZECIW JEDNOŚCI?
cjTAN rozbicia jaki do niedawna
^ panował w życiu politycznym emigracji polskiej był dla wszyst
kich patriotów, nie tylko na uchodź
stwie ale i w kraju, przedmiotem troski i zgorszenia. Toteż cała nie
mal opinia z radością i nadzieją przyjęła przed przeszło rokiem wia
domość, że prezydent Zaleski zwró- sił się do gen. Sosnkowskiego o przyjęcie nominacji na następcę na swym urzędzie, gen. Sosnkowski miał bowiem opinię człowieka, któ
ry może zyskać zaufanie wszystkich kierunków politycznych. Istotnie, gdy, zgodnie z obowiązującym po
rządkiem konstytucyjnym, Prezy
dent zwrócił się do stronnictw z tzw. konsultacją w sprawie wyzna
czenia następcy, wszystkie stron
nictwa odpowiedziały pozytywnie, choć dla wielu nie było rzeczą łatwą zgodzenie się na kandydata z obozu piłsudczyków.
Gen. Sosnkowski wiedział, że zgo
da na jego prezydenturę uwarunko
wana jest przywróceniem zachwia
nej praworządności i praktyki de
mokratycznej i że nie wszystkie stronnictwa jednakowo tę praktykę Pojmują. Uzależnił więc przyjęcie wyznaczenia na następcę od dopro
wadzenia do solidnego porozumie
nia co do zasad ustrojowych i poli
tycznych między stronnictwami.
Pertraktacje nad zjednoczeniem to
czyły się przez szereg miesięcy, nie bez trudności i oporów, dzięki jed
nak głównie wielkiemu poczuciu od
powiedzialności głównych stron
nictw polskich doprowadzone zosta
ły do pomyślnego końca. Gdy w dziesięciolecie powstania Rady Jed
ności Narodowej w kraju podpisa
no akt zjednoczenia w Londynie, opinia poiska po wszystkich zakąt
kach globu przyjęła ten fak t ze
szczerym entuzjazmem, a rozgło
śnie radiowe uznały go za najlepszą wieść, jaką mogą podać do Polski w chwili gdy Chruszczów dokonuje przeglądu sił komunistycznych w ujarzmionej Warszawie.
Nazajutrz po podpisaniu zjedno
czenia gen. Sosnkowski udał się do Prezydenta i wyraził gotowość przyjęcia stanowiska następcy. Z jakimż zdumieniem dowiedzieli się wszyscy, że wyznaczenie go nie na
stąpiło natychmiast. W kilka dni później dopiero ukazał się komuni
kat p. Hryniewskiego, że Prezydent
„nadal stoi na stanowisku“ wyzna
czenia gen. Sosnkowskiego i że
„uważa, iż postępująca realizacja zjednoczenia umożliwi mu dokona
nie tego aktu państwowego“.
Wszyscy pytają, jak to oświadcze
nie należy rozumieć i nikt nie ma na to odpowiedzi.
Sytuacja jest chemicznie czysta.
Jest jedność polityczna, jest kandy
dat tej jedności na Prezydenta, bę
dący zarazem kandydatem ustępu
jącego Prezydenta, jest data ustą
pienia prezydenta Zaleskiego, usta
lona przez niego samego. O co więc chodzi ? Skąd płyną wahania i gmatwania ?
Zjednoczenie polityczne jest fak
tem, którego już przekreślić się nie da. Podpisane pod aktem zjedno
czenia stronnictwa wyłoniły wspól
ną komisję dla jego realizacji. Ko
misja ta wydała oświadczenie, iż
„pierwszym krokiem na drodze ku realizacji tego Aktu będzie wyzna
czenie gen. K. Sosnkowskiego na następcę Prezydenta R. P., tak aby umożliwić mu objęcie urzędu zgod
nie z oświadczeniami Prezydenta R. P. z dni 4 stycznia oraz 16 ma
ja 1953 r.“. Jedność została osiąg
nięta. Wspólna polityka może być rozpoczęta w każdej chwili. Chodzi 0 to,^ aby przy tej okazji umocnić 1 odświeżyć ciągłość prawną pań
stwa. Manewry przeciwko wyzna
czeniu gen. Sosnkowskiego godzą w tej chwili już nie w zjednoczenie po
lityczne, ale w ciągłość prawną pań
stwa.
Mamy nadzieję, że ustaną one za
nim zdążą przynieść poważniejszą szkodę.
GENEWSKIE ROZBIEŻNOŚCI
Zbliża się termin konferencji w Ge
newie. O jej zwołaniu zdecydowano niedawno na konferencji berlińskiej chcąc załatwić sprawę pokoju w Korei i być może zawieszenia broni w Indo- chinach. Tak jak w przededniu Ber
lina nastawienia głównych partnerów poważnie różniły się między sobą, tak i przed obradami genewskimi wystę
pują poważne różnice poglądów.
Moskwa chciałaby doprowadzić wreszcie do przyjęcia Chin komuni
stycznych do Rady Bezpieczeństwa. Od kilku lat przeprowadza ona manewry celem pozyskania opinii innych państw dla tego rozwiązania. Zwykle przy tym nie unika ani zachęty ekonomicz
nej w postaci obietnic rozszerzonego handlu z Chinami, ani szantażu poli
tycznego czy wojskowego grożąc eks
pansją chińską lub po cichu obiecując jej zatrzymanie w zamian za fotel w ONZ dla Czu-En-laja.
Stanowisko Waszyngtonu zdaje się podlegać pewnym wahaniom w ostat
nich czasach. Przeważa jednak ciągle nie tylko niechęć, ale i prawdziwa nie
nawiść do czerwonych Chin, wyrażają
ca się między innymi w akcjach zbie
rania podpisów przeciw przyjęciu na
pastnika, oskarżyciela Stanów Zjedno
czonych o wojnę bakteriologiczną i
okrutnego przeciwnika z pól bitew w
Str. 2 M y ś l P o l s k a 1 kwietnia 1954 Korei. Jednocześnie nie widać chęci
ustępowania z Formozy, poważnej i istotnej bazy obronnej oraz zdradzania wiernego sojusznika, Chińczyków pod wodzą Cziang-Kai-szieka. Gdyby go dziś opuścił, cała jego polityka w Azji mogłaby napotkać na wielkie opory, rosnącą nieufność i niechęć do angażo
wania się przeciw Sowietom po stronie niepewnego sprzymierzeńca.
Na tym tle łatwo zrozumieć dlacze
go przedstawiciel Stanów w ONZ oświadczył kilka dni temu, iż nie zawa
ha się przed założeniem weta w razie prób wprowadzenia Pekinu.
Inna natomiast jest polityka Wiel
kiej Brytanii. Brytyjczycy chcą rato
wać choć część olbrzymiego majâtku zamrożonego w Chinach, dlatego han
del staw iają na pierwszym miejscu przed polityką. Wierzą również, że można wbić klin między komunistów z Pekinu i ich kolegów z Moskwy. Z tych obu powodów uważają przeto, iż Chiny powinny znaleźć się w większym towarzystwie niekomunistycznym, w którym można z nimi oddzielnie roz
mawiać. Brytyjczykom wydaje się, że mają rację tym bardziej, ponieważ po
piera ich w tej dziedzinie nastrój po
lityków Indii, a w szczególności pre
miera Nehru.
Nehru to bardzo zręczny polityk na wewnątrz, ale nie wydaje się mężem stanu na zewnątrz. Jego zagroda cho
ciaż bardzo wielka, ciągle jest podwór
kiem, w którym sprawy świata nie koncentrują się. Uważa, że jest bez
pieczny poza wałem Himalajów, że Chiny nic mu nie mogą zrobić. Dlate
go zamyka oczy na światowe cele poli
tyki sowiecko-chińskiej i nawet oświadcza, że są one lokalne tak jak jego własna polityka. Chwilami mó
wi rzeczy wprost naiwne. Niedawno np. w wywiadzie z korespondentem londyńskiego „Observera“ oświadczył, że komuniści w Indochinach i na Ma
lajach nie podlegają kierownictwu so- wiecko-chińskiemu. Jednak wewnętrz
ne kłopoty indyjskie, nieufność wobec Europejczyków i Amerykanów, wiara w uczciwość rewolucyjnych reżimów azjatyckich, oto nastroje, których Nehru nie wymyślił. Powtarza je tyl
ko za milionami innych Azjatów i w tym sensie polityka brytyjska z nimi się liczy, gdyż ma ciągle jeszcze skom
plikowane i rozległe interesy handlo
we w Azji.
Inaczej wygląda postawa Francji.
Trudno mówić zresztą o postawie, ła
twiej o zmęczeniu wojną w Indochi
nach. Miraż zakończenia tej wojny za poparcie chińskich pretensji do miej
sca w ONZ jest tu dość przekonujący.
Największe nadzieje z konferencją genewską łączą Sowiety. W obecnej chwili pomimo wielu przychylnych dla nich prognostyków, nie bardzo widać jak miałyby uzyskać zwycięstwo. Opo
zycja amerykańska ma ciągle wszyst
kie szanse triumfu, bo nikomu nie śpieszy się do przysparzania zwycięstw Kremlowi, a wprowadzenie Chin do ONZ byłoby bezsprzecznie zwycię
stwem pierwszej klasy.
MARZENIA REWIZJONISTÓW
W Frankfurcie nad Menem wycho
dzi świetnie drukowane i bogato ilu
strowane pismo „Heimat und Familie“.
Pozornie wygląda na typowe miesz
czańskie pismo niemieckie, w którym fotograficzne oświetlenie wydarzeń politycznych wplecione jest w opowia
dania, reportaże i artykuły o robótkach z wełny. W rzeczywistości jest to na
rzędzie propagandy nienawiści do na
rodów Europy środkowej i propagan
dy marzeń o powrocie do rozszerzonego
„Heimatu“ rządzonego przez przedsta
wicieli rasy „panów“ . Zdjęcia pamiąt
kowe, podpisy pod aktualnymi fotogra
fiami, wszystko mówi o tym, co redak
torzy uważają za niemiecką ojczyznę.
Jest tam oczywiście Wrocław. Szcze
cin, Królewiec, Olsztyn oraz Marian- ske Lazne i Karolove Vary. Jest rów
nież Chorzów, Poznań, Toruń i nawet Budapeszt.
Wychodźcy nie stanowią większości opinii publicznej w Niemczech. Roz
puszczają się w nowym otoczeniu i ustalają w nowych warunkach życia.
Coraz mniej z nich myśli o jakimkol
wiek powrocie do miejsc, w których dawniej mieszkali. Pozostają tylko po
litycy wywodzący się z terytoriów kie
dyś podbitych i ci usiłują swe niereal
ne marzenia przekazać młodszym gene
racjom, licząc, że może kiedyś przyj
dzie godzina gdy jeżeli nie mieszkańcy, to chociaż władza niemiecka mogłaby wrócić do Europy środkowej i wschod
niej.
Politycy tego typu już dwa razy przynieśli straszliwe klęski narodowi niemieckiemu. Właśnie oni sprowa
dzili porażkę 1918 r. Ten sam gatunek doprowadził do zniszczenia Berlina i Lipska, do obcej okupacji. Naród nie
miecki, zdolny i energiczny, zajmuje serce Europy. Może w nim miesz
kać, pracować, jeśli będzie się uważał za wspólnika w Europie. Jeśli nato
miast będzie myślał kategoriami pana Europy, nie uniknie dalszych kata
strof. Szczególnego znaczenia nabiera postawa Niemców obecnie, gdy praw
dopodobnie otrzymają niedługo własne wojsko i staną się ważnym elementem obrony zachodniej Europy. Od nich będzie zależało w wysokim stopniu, czy Europa będzie obroniona i w przyszło
ści wyzwolona. Jeśli będą rozumieli wyzwolenie jako powrót do ich hege
monii, może być ono przez ich posta
wę skompromitowane. Warto, by się nad tym w Niemczech zastanowiono.
CO DALEJ
W AMERYCE ŁACIŃSKIEJ?
Rola Stanów Zjednoczonych w bu
dowaniu bloków antykomunistycznych jest tak duża, nadzieje wielu ludów na pomoc amerykańską tak rozpow
szechnione, że to co się dzieje na sa
mym kontynencie amerykańskim sta
je się zagadnieniem pierwszorzędnej wagi. Dla Europejczyków jest bo
wiem istotne czy dywersyjne działa
nia komunizmu, nader skuteczne w Azji i Afryce, nie przeniosą się do Ameryki, a także czy urządzanie spraw kontynentu amerykańskiego będzie się odbywać z użyciem po pros
tu brutalnej siły, czy też skutecznych środków perswazji z uszanowaniem praw państwowych i narodowych ist
niejących tam republik. Jest to tym istotniejsze, że każdy akt rozumny odbije się echem uznania na innych kontynentach, każde zaś nośliznięcie Stanów Zjednoczonych będzie roztrą- bione na świat jako imperializm ame
rykański i w atakach połączą sie ko
muniści z niechętnymi Stanom Zjed
noczonym.
Takie są nastroje po ogólnoamery- kańskiej konferencji w Caracas w Wenezueli, na której uchwalono zna
czną większością przy jednym głosie sprzeciwu, że niebezpieczeństwo in
filtracji komunistycznei w jakimkol
wiek państwie amerykańskim będzie zwalczane wspólnie przez inne pań
stwa. Decyzje w sprawie metod beda wynikiem wspólnych postanowień i będą razem wprowadzane w życie.
Przyjęcie tej tezv, przy wstrzymaniu się od głosu Meksyku i Argentyny oraz opozycji Gwatemali, jest wiel
kim sukcesem polityki Stanów Zjed
noczonych. Wobec zranei
p o d e i r z l j -wości narodów łacińskich do Wa
szyngtonu i ich obojętności na postę
py komunizmu, większość 17 głosów na 20 obecnych państw jest poważnym osiągnięciem.
Co jednak bedzie dalej? — to iest pytanie najważniejsze. Sympatie Mo
skwy i posłusznych jej reżimów kon
centrują sie dziś na dwóch państwarh amerykańskich. Gwatemali i Boliwii.
W żadnym z nich nie ma jeszcze de
mokracji ludowej, ale oba sa niesłv- chanie tego bliskie. Na czele rządu Gwatemali stoi prezvdent Arbenz. nie komunista, komuniści sa jednak człon
kami rządu, posiadała poważne wnłv- wy w wojsku i oczywiście rządzą tak
że związkami zawodowymi. Rząd Ar- benza przeprowadził wywłaszczenie i upaństwowienie plantacji owocowych, obecnie przystępuję do reformy
r o l nej. Przypomina ona w swvch szcze
gółach reformy przeprowadzone przez bolszewików w Europie środkowej, gdzie podział ziemi zadowolił wpraw
dzie ambicje chłopa, ale nie zadowolił
jego żołądka. Z kłopotów gospodar-
czych, które nastąpiły, urosło rozwią
zanie komunistyczne — kolektywiza
cja.
Te reformy ekonomiczne oczywiście byłyby drugorzędne, gdyby nie obec
ność sił politycznych, które nimi kie
rują. Są one bezpośrednio związane z Moskwą i tylko oportunistyczne mo
tywy każą Arbenzowi i przyjaciołom wstrzymać się z rozwinięciem czysto komunistycznego sztandaru. Jego najbliżsi współpracownicy ciągle jed
nak krążą na linii Ameryka — Sowie
ty i pełno ich na wszystkicn zjazdach w Wiedniu, Warszawie i Bukareszcie czy wycieczkach do Moskwy. Na wewnątrz Gwatemali zaprowadzili oni reżim terroru i kneblowania ust opo
zycji, która coraz bardziej czuje się bezsilna wobec ludowej rewolucji.
Sytuacja w Boliwii nie zaszła jesz
cze tak daleko, ale rozwija się w po
dobnym kierunku. Przeszłoroczna re
wolucja, 176 od założenia republiki Boliwara, była przeprowadzona przez miejscowych nacjonalistów w soju
szu z komunistami. Formalnym kie
rownikiem państwa jest nacjonalista Paz Estensoro, za jego plecami jednak rozwija się potężny związek zawodo
wy CBO opanowany przez komunis
tów, domagający się nie tylko upań
stwowienia kopalń, co już się dokona
ło, lecz także „uspołecznienia“ ziemi i wprowadzenia „gospodarki zespoło
wej“, czyli kolektywizacji.
Sowiety przygotowują sobie w ten sposób bazy wojenne na kontynencie amerykańskim. Są to jeszcze bazy za
maskowane, obliczone chwilowo na współdziałanie elementów radykalnych i patriotycznych w państwach łaciń
skich, ale za tym parawanem buduje się realna siła prosowiecka. Stany Zjednoczone nie będą mogły znieść ani istnienia, ani tym bardziej rozwoju tych baz, grożących podbojem. Kon
ferencja w Caracas dostarczyła bro
ni, w postaci pogłębionej doktryny Monroe‘go, do zwalczania penetracji komunistycznej. Najbliższy okres po
winien pokazać, jak to się odbywa i z jakim skutkiem.
ZMIANY W WARSZAWIE
Zmian personalnych dokonanych w Polsce na zakończenie kongresu kom-
partii nie należy przeceniać. Polska pod rząuami sowieckimi nie jest pań
stwem niepodległym i Ktokolwiek stoi na czele partii i rządu, wykonywać musi ślepo instrukcje tych, Którzy w danym momencie mają władzę na Kremlu.
Podział władzy przez powierzenie jednemu agentowi stanowiska szefa rządu, a drugiemu szefa partii jest tyiKo dostosowaniem, i to z opóźnie
niem, systemu władzy w Poisce do sy
stemu zaprowadzonego w Sowietach w zeszłym roKu i wprowadzonego na
stępnie we wszystKich krajacn pod oKupacją sowiecKą, w myśl hasła
„zbiorowego przywództwa“. Powstaje jedynie zagadnienie, które. stanowisKo jest ważniejsze: premiera czy pierw
szego seKretarza partii. W Sowietach, samodzielnym mocarstwie, wydaje się, stanowisKo premiera jest ważniejsze, choc ostatnio mówi się, że sekretarz partii, Chruszczów, wyrastać zaczyna ponad premiera Malenkowa. W Polsce, Która z punktu widzenia sowieckiego jest tylko nową prowincją, ważniejsze jest sowie tyzowanie społeczeństwa drogą propagandy i organizacji niż administrowanie krajem. W samym więc fakcie przesunięcia Bieruta z rzą
du do partii nie ma oznak jego upad
ku. Oczywiście nie wiemy, czy zacho
wa on rzeczywiste przywództwo w Po- litbiurze, okaże się to dopiero pośred
nio po pewnym czasie.
Ciekawszym zjawiskiem jest powrót Cyrankiewicza na szefa administracji.
Wygląda, że jest to posunięcie propa
gandowe. Ostatnie lata, od czasu dy
misji Cyrankiewicza, przyniosły takie pogorszenie położenia materialnego, iż czasy jego urzędowania mogą być wspominane z żalem. Co więcej, pre
mierostwo Bieruta to okres wzmożo
nego prześladowania Kościoła (proces krakowski, dekret lutowy, proces bp Kaczmarka, aresztowanie Prym asa), a Cyrankiewicz był tym, który dopro
wadził do złożenia przez episkopat przysięgi wierności „państwu ludowe
mu“ w końcu ubiegłego roku. Areszto
wanie kard. Wyszyńskiego uznane zo
stało przez komunistów za błąd: za
stąpienie Bieruta Cyrankiewiczem na czele rządu ma robić wrażenie uspoka
jające.
Przypuszczenie, że Cyrankiewicz i Minc są bardziej ludźmi Chruszczowa, a Bierut bardziej człowiekiem Malen
kowa, byłoby już tylko snuciem do
mysłów, do których nie mamy dosta
tecznych danych.
ROKOSSOWSKI A ROLNICTWO
Ostatni kongres komunistów k ra
jowych odkrył rąbek tajemnicy ota
czającej politykę narzuconej admini
stracji w stosunku do niektórych dzia
łów przemysłu. Chodzi tu o produk
cję samolotów, pojazdów gąsienico
wych i dział. Do dnia dzisiejszego wszelkie opowiadanie o „zagrożeniu“
Polski jest teoretyzowaniem i zwykłą blagą. Polska jest okupowana przez Sowiety, a drugi jej sąsiad jest po
dzielony i nie posiada wojska. Z chwi
lą powstania armii niemieckiej krajo
wi komuniści mogliby się w pewnym stopniu powoływać na zagrożenie, do
tąd zaś każde przygotowania wojsko
we były tylko i wyłącznie na usługach zaborczej polityki sowieckiej.
Polityka ta, jak w ogóle polityka sowiecka wobec Polski, między inny
mi spowodowała znaczne szkody w rol
nictwie.
Wobec wyniszczenia pogłowia koni podczas ostatniej wojny, odbudowa po wojnie musiała m.i. polegać na stwo
rzeniu szerokiej produkcji traktorów dla celów rolniczych. Plany były dość skromne wprawdzie, ale wykonanie ich ciągle szwankowało. Powody tego stanu były oficjalnie nieznane. Zas
tanawiało wprawdzie jak kraj produ
kujący obecnie 3.6 milionów ton stali rocznie może nie mieć wystarczającej ilości pługów, młotków i dłutek po
trzebnych chłopom, nikt jednak tego braku stali nie wiązał z traktoram i.
Tymczasem podczas II kongresu PZPR sowiecki marszałek Rokossow
ski, dowodzący żołnierzami polskimi przyznał, że wojsko pod jego rozkaza
mi jest zaopatrywane w czołgi, samo
loty odrzutowe i działa produkcji kra
jowej. Tu zatem leży przyczyna, że nie było wystarczającej ilości narzę
dzi rolniczych, traktorów w szczegól
ności. Przy istnieniu w kraju co naj
mniej 4 dywizji pancernych, skromne zakłady Ursusa pod Piastowem nie mo
gły nastarczyć i czołgów i traktorów.
W ten sposób rolnictwo polskie płaci
ło za agresywną politykę sowiecką.
Podobnie jest z samolotami odrzuto
wymi i innymi. Wiadomo, że w kraju produkowano sowieckie śmigłowe
„Jaki“, teraz zaś produkuje się „Mi
gi“. Nie ma żadnych faktów, które by tę politykę usprawiedliwiały na przestrzeni ostatnich 9 lat. Jedynym faktem umożliwiającym zrozumienie jest okupacja sowiecka i światowa po
lityka Sowietów.
Wydanie siódme według wydania czwartego Ze słowem wstępnym Tadeusza Bieleckiego
Roman Dmowski
„MYŚLI NOWOCZESNEGO POLAKA"
Nakładem Koła Młodych Stronnictwa Narodowego
Do nabycia w Administracji „Myśli Polskiej“ — 8 Alma Terrace,
Allen Street, London, W. 8 oraz w księgarniach
Str. 4 M y ś l P o l s k a 1 kwietnia 1954
ZBIGNIEW STYPUŁKOWSKI
2 0 — 30 RYZYKOWNYCH PROBLEMÓW 1 Stany Zjednoczone mają świado
mość zagrożenia ze strony Sowie
tów, uważają je słusznie za jedynego potencjalnego wroga, nie lekceważą ich i wierzą w swoją nad nimi prze
wagę — ale nie chcą wojny.
W zakresie poglądu na to, czy i kie
dy wojna wybuchnie, polityka ame
rykańska przechodziła różne fazy.
a) Bezpośrednio po wojnie, choć roz
czarowana już do Sowietów, stawiała na to, że UNO, z całym kompleksem konsekwencji politycznych, międzyna
rodowych, psychologicznych, w ystar
czy jako gwarancja trzymania pokojo
wego Sowietów w ryzach, a następnie jako narzędzie dla ich ewoluowania w kierunku zasad demokratycznych.
Wtedy mówiono, że pokój jest zabez
pieczony na 50 lat, później, że na prze
ciąg jednego pokolenia, b) W miarę wydarzeń takich jak przełomowa kon
ferencja w Moskwie, blokada Berlina, plan Marshalla aż do powstania NA
TO, polityka amerykańska przyjęła właściwie koncepcję Churchilla, że je
dynym czynnikiem zabezpieczającym świat przed wojną jest monopol ame
rykański posiadania broni atomowej i że monopol ten Ameryka ma zapew
niony do 1953 r. (na 5 lat), c) Wy
buch wojny koreańskiej w czerwcu 1950 r. wywołał w tej dziedzinie gwał
towne przeobrażenia poglądów w sfe
rach politycznych i wojskowych Ame
ryki. Półoficjalne wypowiedzi mówi
ły już o tym, że pokój jest pewny na 60 dni. d) W miarę dalszych faz roz
woju wojny koreańskiej pogląd ten znowu ewoluował (dla braku miejsca nie analizuję, jakie na to wpłynęły czynniki) aż do momentu śmierci Sta
lina, kiedy po kilku dniach wewnętrz
nych zmagań na samym szczycie hie
rarchii politycznej Stanów przyjęto pogląd nie tak skrajny jak w Europie, że wojna chociaż jest zagadnieniem groźnym i wciąż aktualnym, nie zagra
ża bezpośrednio.
_ Jak powiedziałem, Stany Zjedno- L czone nie chcą wojny. Świeżo, ogłoszona ankieta Gallupa wykazała, że w obecnej chwili za wojną jako je
dynym środkiem rozwiązania proble
mu niebezpieczeństwa sowieckiego wy
powiada się 5.5% opinii publicznej.
Chociaż tylko 9% wypowiada się za pozostawieniem Europy własnemu lo
sowi, reszta mniej więcej w równej połowie podzielona jest pomiędzy tych, którzy chcą problem sowiecki rozwią
zywać przy pomocy dotychczasowych metod i form organizacji międzynaro
dowych i tych, którzy chcieliby sku
teczniejszej presji na Sowiety przez zreorganizowanie Zjednoczonych Na
rodów, usunięcie z nich Sowietów itd.
Także i reakcja opinii publicznej na rozejm w Korei wskazuje, że społe
czeństwo nie chce wojny. Wojna ta przecież nie została wygrana, a jednak Eisenhower czerpie duży kredyt w opi
nii z powodu jej zakończenia. Rząd amerykański, na tyle na ile możemy wiedzieć, też wojny nie chce, przynaj
mniej w najbliższej przyszłości. Moż
na by może przeprowadzić taką analo
gię z pojęciami polskiego prawa kar
nego: czyny Stanów Zjednoczonych nie są skierowane bezpośrednio ku do
prowadzeniu do wojny, ale sprawcy godzą się z tym, że w konsekwencji mogą one wojnę wywołać. Wydaje mi się, iż najlepiej postawę polityczną Stanów Zjednoczonych scharakteryzo
wał w długiej rozmowie ze mną jeden z czterech czy pięciu czołowych dziś realizatorów polityki za oceanem:
Ameryka wierzy j e s z c z e, że pro
blem sowiecki, który musi być rozwią
zany, może być rozwiązany bez woj
ny. Ale żeby rozwiązanie tej spra
wy mogło nastąpić w pełni i z korzy
ścią dla świata zachodniego, Stany Zjednoczone muszą w różnych etapach podjąć uprzednio 20—30 problemów z wielką „courage, high intelligence and tenacity“ i skutecznie je załatwić.
Wśród tych problemów będzie szereg takich, gdzie przypadek, słomka, pod
much wiatru wywołają wybuch. Do nich, dodał, należy problem Polski i ta
kie fazy jak tworzenie wojska na uchodźstwie itd. Skoro tak olbrzymia odpowiedzialność ciąży na kierowni
kach polityki amerykańskiej, czyż jest możliwe — powiedział — abyśmy ja kikolwiek element tej sprawy wypu
ścili z rąk i powierzyli go np. Jakiemuś generałowi polskiemu?
Dowodem, że Ameryka wciąż cofa się przed widmem nowej wojny, były w przeszłości takie fakty jak prowa
dzenie wojny koreańskiej z uniknię
ciem bombardowania Chin, biernie przyglądano się (wbrew poprzednim zapowiedziom) rozwojowi produkcji
bomby atomowej w Sowietach kosztem ryzyka bezpośredniego bombardowa
nia Ameryki, a ostatnio zachowanie się rządu Stanów Zjednoczonych wo
bec przyjętej za rzeczywistość wiado
mości, iż Sowiety wyprodukowały rów
nież bombę wodorową. Kilkadziesiąt projektów przemówienia Eisenhowera przygotowano dla obwieszczenia Ame
rykanom o tym zwrotnym punkcie w dziejach Stanów, jeśli chodzi o ich bez
pieczeństwo. Ostatecznie żadne z nich nie zostało wygłoszone w obawie nie tylko o to, że może ten fakt prze
razić społeczeństwo i nie tylko, że kon
sekwencje tego faktu logicznie musia
łyby przekreślić zainicjowaną przez re
publikanów politykę gospodarczą, ale także, a może i przede wszystkim w obawie, że gwałtowne reakcje opinii mogłyby zmusić do nieprzemyślanych kroków w stosunku do Sowietów. W konsekwencji postanowiono zaniechać ogłaszania dalszych wiadomości o roz
woju produkcji bomby wodorowej w Sowietach i w ten sposób zachować swobodę decyzji.
Dalszą wskazówką, że rząd Eisen
howera unika ryzyka wojny w obecnej chwili, jest jego postawa wobec wyda
rzeń w Indochinach, gdzie posyłając 200 czy 400 techników jaskrawo odci
na się od brania odpowiedzialności za rozwój tej lokalnej wojny. Robi to dlatego, że w wypowiedziach publicz
nych zaangażował się, dość zresztą mętnie, w bombardowanie Chin na przyszłość, gdyby one podjęły nową agresję i nie chce być zmuszony do wy
ciągnięcia z tego konsekwencji w obec
nej fazie — oczywiście z obawy, że wywoła to wojnę powszechną.
Warto tu wspomnieć o tzw. puli atomowej, która to inicjatywa podjęta przez Eisenhowera z wielkim hałasem miała być niby inicjatywą prowadzą
cą etapami do pokojowego rozwiązania problemu sowieckiego. Propagando
wo efektowna, w istocie swej była po
sunięciem tylko taktycznym, zmierza
jącym do odebrania części przynaj
mniej wydobywanej przez Sowiety ru
dy uranowej na rzecz produkcji poko
jowej i zmniejszenia w ten sposób za
grożenia atomowego ze strony Sowie
tów.
Najważniejszym, decydującym czyn
nikiem dlaczego w obecnej fazie Ame-
ryka nie może chcieć wojny, jest stan i charakter zbrojeń świata zachodnie
go. Stan jest wiadomy: mniej więcej 19 dywizji (trzeba je liczyć podwój
nie) w środkowej Europie przeciwko 175 dywizjom sowieckim. Do sił za
chodnich trzeba wprawdzie doliczyć dywizje tureckie, greckie, może nawet hiszpańskie i jugosłowiańskie. Każde jednak z nich to osobny problem, któ
rego wspólną cechą jest okoliczność, iż nie są one nowocześnie dotąd uzbrojo
ne i w pierwszej rozstrzygającej fazie ataku na Europę zachodnią nie ode
grają większej roli.
Minęło zdaje się bezpośrednie nie
bezpieczeństwo wycofania dywizji amerykańskich z przedpola europej
skiego (grożące jeszcze przed paru miesiącami), ale i to nie poprawia sy
tuacji. Faktem jest, że siły lądowe w Europie nie mogłyby dziś obronić jej przed zajęciem przez Sowie
ty w pierwszych tygodniach wojny, a w takich warunkach nie można się dzi
wić, iż Ameryka boi się ryzykować wojnę. I na pewno tylko w ostatecz
ności przyjmie strategię znaną pod na
zwą peryferyjnej, mającą poza innymi względami tę niebezpieczną stronę, że przy bombie atomowej w ręku przeciw
nika masowe lądowanie w Europie, na wzór przeprowadzonych w ostatniej wojnie, jest prawie niemożliwe.
Kierunek zbrojeń przyjęty pod rzą
dami Eisenhowera i podobny ogłoszo
ny ostatnio w Wielkiej Brytanii wska
zują również wyraźnie na charakter obronny przygotowań. Nacisk położo
ny jest na wszelkiego rodzaju bronie,
mające odeprzeć bombowy atak so
wiecki oraz te, które by Sowietom za
grażały odwetem. Wprawdzie istnieje teoria, iż odwet w postaci zniszczenia w ciągu kilku godzin 200, a jak niektó
rzy mówią, 260 centrów życia Rosji, będzie miał jako efekt takie rozprzę
żenie w jej życiu gospodarczym, komu
nikacyjnym i w psychologii rządzą
cych, iż wywoła wybuch od wewnątrz, a to pociągnie za sobą szybkie zakoń
czenie wojny — to jednak wątpię, aby rozumowanie takie leżało u podstaw strategii amerykańskiej.
3 Skoro amerykańskie na kwestię wojny, tak ustalimy poglądy zachodzi pytanie, w jakich okoliczno
ściach zdaniem Amerykanów ta woj
na może nastąpić.
a) Istnieje dość powszechna opinia, że Sowiety jej nie chcą i że wobec tego w bliskim okresie czasu jej nie wywo
łają. Wciąż jeszcze pokutuje w publi
cystyce teoria Kennana, że doktryna komunistyczna głosząca rewolucję spo
łeczną jako wynik nieuniknionych pro
cesów w ustrojach kapitalistycznych hamuje władców Kremla w osiąganiu celów rewolucji w drodze wojny. Ziar
no prawdy w tej teorii polega na tym, że Sowiety licząc na wybuch wielkiego kryzysu ekonomicznego w Stanach Zjednoczonych, w swej taktyce dążą do sprowadzenia i przyspieszenia tego kryzysu i to stanowi niewątpliwie ele
ment ich polityki. Ameryka jednak pomimo oznak pewnego niepokoju w ostatnich kilku miesiącach, ma zaufa
nie do swego ustroju gospodarczego i nie wyciąga daleko idących wniosków w zakresie wojny po tej linii. W każ
dym razie myśli zażegnania kryzysu ekonomicznego u siebie czy nawet w Europie przy pomocy wojny w Ame
ryce się nie spotyka.
b) Opinia europejska przywiązuje, i słusznie, wielkie znaczenie do sprawy uzbrojenia Niemiec zachodnich pod ką
tem widzenia szans wybuchu nowej wojny światowej. Godząc się z tym zbrojeniem lub przeciwstawiając mu się, zdaje sobie sprawę nie tylko z ry
zyka 'odbudowania zaborczych Nie
miec, ale także z ryzyka sprowokowa
nia Sowietów do wojny. Bo rzeczywi
ście Sowiety mogą spokojnie czekać tak długo na wyniki swej pokojowej in
filtracji w życie Zachodu, na pogłębia
jący się rozkład moralny i gospodar
czy, mogą tak długo rezerwować so
bie czas na strawienie olbrzymich, osiągniętych już zdobyczy w Azji i w Europie, na udoskonalenie swoich bro
ni i wyrównanie potencjału gospodar
czego — jak długo są pewne, że w ra
zie wybuchu wojny zajmą centra go
spodarcze i strategiczną pozycję w Eu
ropie zachodniej w ciągu niewielu ty godni. To jedynie daje im szanse wy
grania przyszłej wojny światowej, gdyż natychmiast wyrównuje niemal potencjał ekonomiczny w stosunku do przeciwników, zapewnia bezpieczeń
stwo wojska przed atakami atomowy
mi i zmniejsza bardzo szkodliwość ata
ków na linie komunikacyjne itd. Do
datkowo Sowiety nie bez podstaw mo
gą się obawiać, iż uzbrojone^ Niemcy to psychologicznie ważny współczynnik ofensywnej postawy Zachodu wobec Sowietów.
Opinia publiczna amerykańska (do Żydów włącznie) jest tak zaślepiona w ocenie Niemiec jako niezbędnego współczynnika obrony przed Sowieta
mi, iż te rozważania jej nie absorbują.
Rząd amerykański natomiast, wydaje mi się, włącza problem uzbrojenia Nie
miec do jednego z tych 20—30, które trzeba rozwiązać, przyjmując nawet ryzyko wojny.
c) Jakież inne punkty zaczepienia kojarzą się w opinii amerykańskiej z momentem wybuchu wojny? Wydaje mi się zdecydowanie, iż przestał już być nim element rozwoju produkcji atomowo-wodorowej w Sowietach. Le
karstwem na to ma być rozwój broni defensywnej. Natomiast wysuwa się nowe groźne niebezpieczeństwo dla Ameryki. Oto według badań szeregu ekonomistów w 1963 r., a więc za 9 lat,
CZY JUŻ ZAMÓWIŁEŚ
WOJCIECHA WASI LITYŃSKIEGO
„ L I S T Y O L U D Z I A C H ”
Książka w 4 częściach i 24 rozdziałach z wykazem źródeł, objętości ok. 200 stron druku kosztować będzie w przedpłacie 10 szylingów lub 1.50 dolara. Termin przed
płaty do 15 lipca 1954 r. Po wydaniu cena książki będzie znacznie podwyższona Zamówienia nadsyłać należy do administracji „Myśli Polskiej“ — 8, Alma Terrace,
London, W. 8, England
Zamawiam i załączam tówką*)
*) niepotrzebne skreślić (dokładny adres pocztowy)
ZAMÓWIENIE
egzemplarz(y) książki Wojciecha Wasiutyńskiego „Listy o ludziach“
szylingów*), dolarów*) przekazem pocztowym*), czekiem*), go-
(imię i nazwisko drukowanymi literami)
Str. 6 M y ś l P o l a k a 1 kwietnia 1954 Rosja Sowiecka jako państwo wespół
z satelitami ma wyrównać swój poten
cjał przemysłowy ze Stanami Zjedno
czonymi, a wówczas może z dużą szan
są wygranej rozpocząć wojnę. Na ile ten czynnik grać będzie w Stanach Zjednoczonych w ostatecznej decyzji o wojnie, na ile w dążeniu do przyspie
szenia rozwiązania tych 20—80 proble
mów, o których mówiłem, aby uniknąć wojny, trudno dziś powiedzieć. Trze
ba go jednak mieć na uwadze przy oce
nie czynnika czasu.
4 Wróćmy jednak do tych 20—30 problemów, które, zdaniem polity
ków amerykańskich, muszą być roz
wiązane aby usunąć niebezpieczeństwo sowieckie dla świata bez wojny czy ry
zykując nawet wojnę. Nigdy i nigdzie nie były one wyraźnie zdefiniowane, nawet wtedy kiedy Dulles był tylko ekspertem polityki międzynarodowej i napisał swą „War or Peace“ lub pu
blikował słynny artykuł w „Life“ dwa lata temu. Jednym z tych problemów jest niewątpliwie uzbrojenie Niemiec zachodnich. Inne toną w mgławicy oświadczeń przedwyborczych oraz licz
nych wypowiedziach Dullesa jako se
kretarza stanu, skąpszych Eisenhowe
ra. Niektórych można się domyślać z praktycznych działań i półdziałań rzą
du amerykańskiego. Ogólny wniosek jest taki, że cel został postawiony szczerze i przy entuzjazmie wpływowej grupy polityków republikańskich, któ
rzy wierzyli, że z dojściem ich do wła
dzy nastąpi zasadnicza zmiana strate
gii amerykańskiej nacechowana du
chem ofensywnym w stosunku do So
wietów. Co jest równie ważne — opi
nia publiczna dała poparcie dla nowe
go programu. Przewidywano i liczo
no się z tym, że ustawienie nowej po
lityki potrwa około roku i że na jesieni 1953 r. ukaże się ona w pełnym obra
zie. Minął jednak 1953 r. i nie tylko
polityka amerykańska nie przybrała nowego oblicza, ale nawet pojawiają się poglądy, że rząd Trumana miał wię
cej wyrazu w swojej postawie wobec Sowietów. Entuzjazm republikanów
— reformatorów znikł, na to miejsce odzywają się głosy coraz bardziej kry
tyczne.
Przyczyny, dla których praktyczna metoda prowadząca do polityki ofen
sywnej ze strony Stanów Zjednoczo
nych, jeśli w ogóle została opracowa
na (pamiętamy różne komisje, urzędy i osoby do tego celu wyznaczone) nie została dotychczas ujawniona i deter
minacja w przeprowadzaniu tej polity
ki jest zahamowana, są z grubsza bio
rąc trzy: a) przyjęta zasada liczenia się z polityką państw europejskich, b) przyjęta zasada, że pokój a nie wolność świata jest celem, względnie pomiesza
nie tych celów i c) usiłowanie równo
czesnego przeprowadzenia znacznych oszczędności ekonomicznych pojętych nie tylko jako ograniczenie nadużyć i marnotrawstwa, ale także ja ko metodę gospodarki kapitalistycz
nej. W wyniku widzimy, że tylko skrawki programu są realizowane, a niekiedy, jak np. w sprawie wojny ko
reańskiej, stanowisko rządu amery
kańskiego przypomina klasyczne posu
nięcia z okresu „containment“.
Na drodze polityki ofensywnej Sta
ny Zjednoczone posunęły się stosunko
wo najbardziej na odcinku azjatyckim.
Złożyły się na to silniejsza i lepiej zor
ganizowana presja opinii publicznej mającej większe zrozumienie i zainte
resowanie dla tych problemów oraz większa swoboda jaką sobie Stany Zjednoczone zapewniły w prowadzeniu tych spraw. Przypominam, że w J a ponii dzięki MacArthurowi Stany za
jęły od początku mocne stanowisko polityczne i monopol ten zachowa
ły w „Anzusie“, odtrącając udział Wielkiej Brytanii. Dalej, odcinając się od wspólnej polityki z tąż Anglią
w stosunku do Chin, zachowały kułak w postaci wojska Cziang-Kai-szieka, a przez ciężar swego udziału w wojnie koreańskiej dysponują wraz z siłami Chin nacjonalistycznych arm ią milio
na dobrze wyćwiczonych i uzbrojonych żołnierzy koreańskich itd.
Chociaż wydaje się, iż rząd Eisenho
wera związał się głęboko z polityką eu
ropejską, wcale nie jest pewne czy istotnych jej problemów w razie przy
jęcia zasady długofalowości kryzysu nie będzie usiłował rozwiązywać po
przez Azję. Dla rozwoju sprawy pol
skiej nie jest obojętny ani jeden ele
ment zagadnienia azjatyckiego. Szcze
gólną jednak uwagę należałoby zwrócić już w chwili obecnej na Japonię, na
wet przy naszych tak mizernych środ
kach działania. Japonia forsownie stawiana na nogi przez wprowadzanie jej do handlu międzynarodowego i uzbrajana, za dwa do trzech lat dojdzie do ważnej roli w rozwiązywaniu spraw rosyjskich i wówczas może okazać du
że zainteresowanie problemem pol
skim.
5 Nierównie gorzej przedstawia się realizowanie jakiegoś planu mają
cego za ostateczny cel wyzwolenie Eu
ropy spod przewagi sowieckiej. Wy
daje się, że rząd republikański, gdy przyszło mu wypełniać zobowiązania wyborcze, stanął wobec wrogiej sobie opinii europejskiej i reakcji tej opinii się wystraszył. Wizyta Churchilla, ob
jazdy Dullesa po stolicach europej
skich, a zwłaszcza złudzenia po śmierci Stalina przekonały rząd amerykański, że nie można swojego programu w za
kresie europejskim realizować ani szybko, ani nawet konsekwentnie.
Można by założyć, jak mówią niektó
rzy w Stanach, że rząd amerykański jest dostatecznie silny aby narzucić Europie swoją politykę, ale wtedy trze
ba przynajmniej wiedzieć do końca ja ka ona ma być i nie być ograniczonym ani przez mit pokoju, ani przez pro
gram oszczędności. Charakterystycz
ne, a tragiczne wydarzenia rozgrywa
ły się rano w pokoju Eisenhowera, gdy go zawiadomiono o śmierci Stalina.
Podpisał wtedy podsuniętą mu przez doradców opracowaną w ciągu nocy odezwę do narodów Rosji, zapowiada
jącą nadejście jutrzenki wolności, a w 24 godziny potem wycofał się z tej po
lityki i złożył kondolencje rządowi so
wieckiemu.
Otóż obok wspomnianych trzech czynników hamujących rozwój polity
ki wyzwolenia w stosunku do świata,
Przed zrobieniem zakupu — obejrzyj i sprawdź ceny naszychtowarów
SPADOCHRONY — NAJLEPSZA POMOC DO POLSKI Materiały na ubrania, płaszcze i kostiumy, koszule męskie i bluzki damskie, pończochy nylonowe, obuwie, artykuły toaletowe
i galanteryjne
p
oi
ex-a -*t-zra io
SKLEP CENTRALI HANDLOWEJ SPK
18, Queens Gate Terrace, LONDON, S.W.7, Tel.: WES 0747 _9
Otwarty od poniedziałku do piątku w godz. 9.30 — 6, w sobotę w godz.
9.30
— 3,w niedzielę
w godz. 1 — 3.30ZAPRASZAMY DO ODWIEDZENIA NASZEGO SKLEPU
brak zdeterminowania w przyjęciu dro
gi prowadzącej do zepchnięcia Sowie
tów na ich dawne pozycje, powiem wię
cej : brak zdania sobie sprawy z tego jakie to mogą być drogi, cechował po
litykę amerykańską aż po konferencję berlińską.
Do chwili obecnej można wyodrębnić trzy wstępne osiągnięcia kładące pod
waliny pod przyszłą politykę wyzwole
nia. Pierwsze — to utrwalenie się, skrystalizowanie i pogłębianie koncep
cji NATO. Bez przygotowania kon
cepcji strategicznej, bez odpowiedniego zrównoważenia sił wojskowych prze
ciwnika nie podobna prowadzić ofen
sywnej polityki. NATO, wydaje się, przeszła już okres superbiurokracji, kryzysów nominacyjnych i prestiżo
wych i weszła w fazę, w której wie, czym rozporządza, a co ważniejsze wie, czym będzie rozporządzała w niedale
kiej przyszłości. Ważny jest tu ele
ment, że prawie niespostrzeżenie NA
TO przechodzi w uzbrojenie atomowe sięgające aż do oddziałów piechoty.
W ten sposób rozwiązano praktycznie niebezpieczeństwo rozbrojenia posta
wy Zachodu doktryną zaszczepioną przez „fellow travellersów“, iż tak jak gazów należy zabronić używania bom
by atomowej w przyszłej wojnie. Kie
dy się czyta ogłaszane znacząco po konferencji berlińskiej dane o zbroje
niach nie tylko Ameryki ale przede wszystkim Wielkiej Brytanii, a nawet Francji i Holandii, to widoczne jest i dla laika, iż nie jakieś lata w przyszło
ści, ale rok najbliższy i dwa następne przyniosą już olbrzymie rezultaty praktyczne w dozbrojeniu Zachodu roz
poczętym na przełomie 1950-51 r. Tak
że i zasięg krajów objętych dozbroje
niem, np. przełamanie przesądów w stosunku do Hiszpanii i zaszachowanie tak niebezpiecznej postawy politycznej Indii przez objęcie zbrojeniem Pakista
nu, wszystko to są poważne osiągnię
cia podjęte przez Stany Zjednoczone w walce z dotychczas panującymi po
glądami.
Drugie wstępne osiągnięcie na dro
dze czynnej polityki Stanów, to uchwa
la konferencji trzech mocarstw zachod
nich na Bermudach w odniesieniu do Europy środkowo-wschodniej. Uchwała ta zą^ęwiada, jak wiemy, iż mocarstwa nigdy nie podpiszą układu międzynaro
dowego, który by uznał podbój narodów żyjących w tym rejonie przez Związek Sowiecki. Takie postanowienie nie od
biega w swej treści od uchwał, jakie za cichą zgodą rządu brytyjskiego podję
to jako postulat konferencji Ruchu Eu
ropejskiego, zorganizowanej dwa lata temu w Londynie. Jest to zatem mały krok, kroczek może, w sensie realizacji dążeń do wyzwolenia Europy, ale waż
ny. Musimy bowiem pamiętać, że pod uchwałą bermudzką podpisany jest Churchill, który parę tygodni przed
tem wygłosił swą mowę w parlamencie, gdzie wysunął koncepcję „Locarna wschodniego“, wspominając jedynie o możliwości powstania Polski i to jako państwa buforowego i związanego przyjaźnią z Rosją Sowiecką. Istot
niejsze znaczenie uchwały bermudzkiej polega na tym, że jest to pierwsze od paktu jałtańskiego oficjalne zadeklaro
wanie się wszystkich mocarstw zachod
nich, a nie tylko Stanów, na rzecz sta
nowiska, iż Polska i inne kraje środ
kowo-wschodniej Europy są w niewoli sowieckiej i że świat zachodni nie uzna tego jako faktu legalnego.
Wreszcie przebieg konferencji ber
lińskiej dał w wyniku poważne podło
że dla ewentualnej polityki ofensyw
nej ze strony Stanów. Niewątpliwie ku rozczarowaniu wszystkich neutra- listów i „appeaserów“ udało się Dul- lesowi odsłonić w pełni zamiary sowiec
kie w stosunku do Europy, a tym sa
mym przekonać społeczeństwa zachod
nie, iż układ z Sowietami na gruncie status quo bynajmniej nie odsuwa groźby zawładnięcia światem przez So
wiety przy pomocy wojny lub nawet bez wojny. To jednak, co było uważa
ne za wielkie zwycięstwo Dullesa w cią
gu pierwszych godzin po konferencji berlińskiej, jest w swym znaczeniu nie-
pokojąco pomniejszone przez dwa zja
wiska: pierwsze to dalsze złudzenia, iż zapowiedź konferencji genew
skiej może jeszcze zmienić postawę So
wietów. Wskazuje to, jak dalece ,,ap- peaserstwo“ zapuściło swe korzenie w świecie. Mołotow te nastroje wyko
rzystuje i świeżo wygłosił z Moskwy przemówienie, w którym chwalił atmo
sferę konferencji berlińskiej i zapo
wiedział jako jeden z jej rezultatów pozytywnych, iż skończył się już na długo okres napięcia między Wscho
dem a Zachodem i wchodzimy znowu w fazę, gdzie przez szereg dalszych roz
mów i konferencji strony próbować bę
dą załatwić wszystkie sporne sprawy.
Drugie zjawisko to, że Francja pomi
mo całej nagiej prawdy uwypuklonej na konferencji berlińskiej znajduje się w sytuacji przymusowej, prawie kapi- tulacyjnej w Indochinach. Po powro
cie stamtąd Pleven, wcale nie kapitu- lant, złożył oświadczenie publiczne, iż Francja musi za wszelką cenę dopro
wadzić do rozejmu na linii 16 rów
noleżnika. Analiza sytuacji wskazuje, że równałoby się to oddaniu całych Indochin w ręce bolszewizmu z olbrzy
mimi konsekwencjami dla strategicz
nej postawy Zachodu i psychicznej Azji. Dopóki tego problemu Stany nie rozwiążą (jak wiemy, Dulles jest bar
dzo krytykowany na tym odcinku przez opinię publiczną), za wcześnie jest jeszcze powiedzieć, iż konferencja ber
lińska przyniosła w efekcie zasadniczą zmianę sytuacji, pozwalającą Amery
ce na przejście bezpośrednio do polity
ki wyzwolenia.
P R Z E G L Ą D W Y D A W N IC T W
KOMUNIZM W ŚWIETLE NAUKI
Studium Polityczne Stronnictwa Naro
dowego. Zeszyt szósty. Leon Kownacki:
MARKSIZM W ŚWIETLE NAUKI I FAKTÓW. Londyn 1954. Nakładem Stronnictwa Narodowego. Stron 28. Ce
na 1 s.
Jako zeszyt szósty streszczeń wy
kładów na Studium Politycznym Stronnictwa Narodowego (nie zawa
dzi wspomnieć w tym miejscu, że do
tychczasowe zeszyty objęły następu
jące tem aty: Co to Jest. naród.. De
mokratyczne ustroje państwowe, Ka
tolicka doktryna społeczna, Sprawa ukraińska, Dzieje obozu narodowego do 1914 roku) wyszła broszura L.
Kownackiego „Marksizm w świetle nauki i faktów“.
Rozdział wstępny omawia wkład Lenina i Stalina do doktryny Marxa,
a w szczególności teorię kapitalizmu monopolistycznego Lenina, oraz t e orię taktyczną „socjalizmu w jednym państwie“.
Następna z kolei część poświęcona jest opisowi teorii materializmu dia
lektycznego. Autor rozważa najpierw pojęcie m aterii i zmiany zaszłe w tym pojęciu od czasów Marxa, dalej pojęcie dialektyki i jej zastosowania przez Hegla a następnie przez Marxa do zjawisk społecznych, dulej tzw.
niaterialistyczną interpretację histo
rii, wreszcie krytykę materializmu historycznego z punktu widzenia za
sady podstawowej roli -czynników ekonomicznych w kształtowaniu wy
darzeń historycznych i z punktu wi
dzenia teorii, że czynniki ekonomicz
ne działają zgodnie z prawami dia-
Str. 8 M y ś l P o l s k a 1 kwietnia 1954 lektyki. Ostatni iozdział poświęcony
jest komunistycznej teorii państwa i rewolucji, wykazując nierealność i chwiejność poglądów zarówno same
go Marxa jak i jego interpretatorów.
Broszurę zamyka krótki wykaz lite
ratury.
Autor w swym wykładzie sięgnął do źródeł bardzo szeroko. Powołuje się zarówno na prace współczesnych fizyków, jak na dzieła nowoczesnej filozofii, pisma samych komunistów, biografie Marxa i wreszcie obowią
zujący wykład marksizmu dla Pola
ków dokonywany przez propagan
dzistów komunistycznych. Choć bro
szura jest bardzo zwarta i niewielka rozmiarami, a obejmuje tylko czę
ściowe przedstawienie krytyczne do
ktryny komunistycznej, jest mocno ugruntowana i nie pomija żadnego z zasadniczych aspektów zagadnienia.
Nie jest to broszura polemiczna, lecz streszczenie wykładu informacyj
nego. Krvtvka znajduje sie w niej ty 1- ko iako niezbędne wyjaśnienie przed
miotu. Nie przerywa też ona toku wy
wodów, lecz, przeciwnie, ułatwia go.
Całość tego zwięzłego wykładu ozna
cza się precyzją i jasnością, z jakimi dotąd nie spotykaliśmy sie w tvm stopniu w broszurach na tem at ide
ologii komunistycznej w języku pol
skim.
Helmut Gollwitzer: UNWILLING JOURNEY & DIARY FROM RUSSIA.
SCM Press Ltd. Londyn 1953. Stron 316.
Cena 16 s.
Książka Gollwitzera jest tłumacze
niem z niemieckiego oryginału. Przed kilku tygodniami ukazało six wyda
nie amerykańskie. Gollwitzer jest niemieckim pastorem protestanckim, był przyjacielem Niemóllera i jego następcą na stanowisku pastora w Dahlem nod Berlinem. Był przeciw
nikiem hitleryzmu, politycznie należał do radykalnej lewicy socjalistycznej, nie był jednak poddany jakiemuś ost
remu prześladowaniu, skoro uniknął obozu koncentracyjnego. Wydaje się, że Gollwitzer mniej bvł działaczem po
litycznym, a raczei intelektualistą, przetrawiającym problemy, umysłem refleksyjnym, co najwyżej rezonerem.
Tak mniei wiecej przedstawia się je
go sylwetka duchowna na podstawie, tego pamiętnika, napisanego po po
bycie autora przez kilka lat w obozach jeńców wojennych w Rosji.
Gollwitzer bowiem był zaciągnięty do wojska niemieckiego w czasie woj
ny i dostał się do niewoli rosyjskiej w maju 1945 r. Wysłany do obozu je
nieckiego w głębi Rosji, pozostał tam
Znajomość doktryny komunis
tycznej wśród emigracji polskiej jest znikoma w porównaniu choćby ze zna
jomością rzeczywistości sowieckiej.
Jest ona jednak niemńiej ważna od znajomości tej rzeczywistości, a na dłuższą metę może nawet potrzebniej
sza. Podczas bowiem, gdy rzeczywis
tość się zmienia i niejeden z przymu
sowych „zwiedzaczy“ Rosji w okra
sie woiny nie poznałby dziś niektó
rych stron życia sowieckiego, doktry
na zmienia sie bardzo mało. a w te
orii jest nawet niezmienna i wpływa na kształtowanie rzeczywistości — wbrew teoretycznemu założeniu mark
sizmu. że warunki produkcji formują mvśl. a nie odwrotnie.
Dorasta w Polsce pokolenie kształ
cone na doktrynie Marxa. Nie bierze jej ono, jak sie zdaje, zbyt poważnie, ale jest do niej przyzwyczajone, a ra
czej przyzwyczajone do operowania formułami i sloganami. Nieznajomość podstaw teoretycznych marksizmu i jego słabości mogłaby w przyszłości bardzo utrudnić porozumienie z tym pokoleniem i trafienie do niego wła
ściwie sformułowanymi argum enta
mi. Dlatego każdv nieco dalei natrzą- cy w przyszłość działacz musi zapo
znać się z teoretycznymi podstawa
mi komunizmu w tvm celu streszcze
nie wykładu Kownackiego będzie mu
nieocenioną pomocą. w.
do 1949 r. Bolszewicy usiłowali go pozyskać dla swej ideologii, „nawró
cić“ na stalinizm. Nie udało im się to, ale w konsekwencji Gollwitzer uzv- skał głębszy wgląd w cele i metody aparatu sowieckiego, państwowego i ideowego.
Książka Gollwitzera zawiera dużo materiału myślowego, niekiedy wyso
kiego gatunku, jednak jest to mate
riał nieuporządkowany dostatecznie.
Forma pamiętnika oczywiście nie sprzyja takiemu usystematyzowaniu.
Książka zawiera mnóstwo sylwetek towarzyszy niewoli — Niemców i kre
śli ich metamorfozy duchowe; nie
którzy ulegają naciskowi naukowo przemyślanej propagandy komunisty
cznej, inni pod wpływem pobytu w
„DZIATWA”
Miesięcznik dla dzieci od
lat 3
do 11Bajka, powieść, opowiadanie, konkurs, wiersz, zagadka
Cena 1/- wraz z przesyłka lub równowartość w innej walucie
Adres: 18, Queen's Gate Terrace,London, S.W. 7, England