R O C Z N I K I
K O L E G IU M P O L S K IE G O W R Z Y M IE
Rok II. — 1903.
J. Kks. Ks. Biskup. Józef Pelczar.
R O C Z N I K I
W R Z Y M I E
ROK. II. 1 9 0 3 .
RZYM
D R U K A R N IA -T O W A R Z Y S T W A B O S K IE G O Z B A W IC IE L A
1903.
Rok II. STYCZEŃ 1903. Numer 1.
« —« * ROCZNIKI KOLEGIUM POLSKIEGO W RZYMIE « — ■
Przedruk artykułów zastrzeżony
A L U M N I K O L E G I U M K A P Ł A N I :
1. Ks. K arol A ntoniew icz, P refekt alu m n ó w , Dr. Fil. Licenc.
Sw. T eol. i Dr. Pr. Kan.
2. Ks. W o jciech T om aka, Bak. Św. T eol. i Lic. Pr. Kan.
3. Ks. S tanisław O skard.
4. Ks. Jan T obiasiew icz.
5. Ks. S tanisław W ró b e l.
6. Ks. Ignacy P o d o lsk i.
7. Ks. Jan D ąbrow ski.
K L E R Y C Y :
8. Ks. A lek san d er Pitas, D yakon, D r. Fil. i Bak. Św. Teol.
9. Ks. W ład y sław F rankow ski, S u b d y ak o n , Bak. P r. Kan.
10. Ks. Ja n L ange, S u b d y ak o n , D r. Fil. i Bak. Św. Teol.
11. Ks. Józef Ł ukow ski, Lic. Filoz.
12. Ks. Stanisław Szupa, KI. p. T ons.
13. Ks. K arol Ryc.
14. Ks. Ignacy G ra b o w sk i, KI. M n. św.
15. Ks. F ranciszek Ć w iąkała, KI. M n. św.
16. Ks. A ntoni C ieślik, KI. p. Tons.
17. Ks. Jan G rzybow ski, K and. P r. cyw.
18. Ks. K arol Bajerski, K and. P r. cyw.
Kilka słów z Wakacyi
śród gór Albańskich, w dawnej ziemi Etrusków, na gruzach will Pompejusza i Domicyana, wznosi się trzechpiątrowy dom, pozujący zdała na pałacyk wiejski, otoczony zewsząd bujną roślinnością, drze
wami południa i północy. Uroczy kącik ziemi, ogrodzony naokoło murem, jakby umyślnie legł za miastem, aby spokojnie dumać, wolny od miejskiego gwaru. - Jest to willa Kolegium Polskiego.. U stóp jej rozpościera się miasteczko Albano, nieco dalej wspinają się góry, na skłonach których zielone rozło
żyły sie gaje. Z przeciwnej strony - Kampania, o której brzegi obijają się fale Tyreńskiego morza. Często stawałem na balkoniku, aby przyjrzeć się ostatnim blaskom zachodzącego słońca nadającym niebu kolor szmaragdu. Słonko niknące stopniowo gdzieś w nur
tach morskich ostatnim swym blaskiem oświecało szeroko-rozległą Kampanię, dzielącą willę Od morza i rzucało promienie, ostatnie na dom Kolegium, otoczony zielenią. Snuła mi się wtenczas cała nić rozmyślań o dobroci Stwórcy i piękności natury. G dy zaś zmrok wieczorny oblał willę swoją uroczą tęsknotą, a błękitne niebo z po- rozrzucanemi gwiazdami ukazało się w piękności swej całej, wtedy znowu rozkosznie kąpiąca się w łagodnem powietrzu willa nabie
rała niepojętego uroku. Samotny domek pełen szczęścia i zado
wolenia z ciszy tulił się do drzew go otaczających. Aleje i towa
rzyszące im żywopłoty bukszpanu biegły wdał od niego. Dalej migały światełka drzemiącego miasta. Cisza milcząca, umarła zale
cała góry. W śród zarośli tylko dał się słyszeć niekiedy chwilowy krzyk puszczyka i znowu cisza zalegała w około.
S. p. Ks. Kasper B orowski
Biskup Łucko-Żylomierski.
— 7 —
Nieco o p o d a l za jez iorem, sł ynące m sw ą pięknością w e W ł o szech całych, a b io rąc em sw ą n azw ę od m ia n a g ó r, w znosi się M o n te C a v o . N a szczycie tej g ó r y k ró lo w a ła n ie g d y ś niew ielkich ro z m ia r ó w , lecz pięknycli kształtów, św ią tynia Jowisza, z w an e g o A lb a ń sk im . D r o g a , z w a n a „ Via Sacra ", p r o w a d z iła na szczyt góry.
T ą d r o g ą n ieg d y ś kroczyli tr y u m f a to ro w ie R zym scy święcąc zwycię stw a swoje, a b y zło żyć d a r y d z ię k cz y n n e b o s k i e m u J o w i s z o w i :
„ In (M) A l b a n o res d iv in a a j u r e t r i u m p h a t o r i b u s fieri s o l e b a t " 1.
T a k w sta roży tnośc i m ó w i o n o o g ó r z e A lbańskiej.
P o w ie trze ł a g o d n e i z d r o w e pociąga wielu R z y m ia n w g ó r y Albańsk ie. T o też willa K o leg iu m Polskiego, o to cz o n a in nem i, zdaje się być w ś r ó d las ów dzie wiczych p o łu d n ia . P o z ałożeniu k o leg iu m P o ls k ie g o w Rzymie, alu m n i, n iem o g ą cy w czasie wakacyi letnich w ra ca ć d o r o d z in n e g o kraju, spędzali takow e gdzie kolw iek na p r o - wincyi R z y m u , a b y u n ik n ą ć sk w arn y c h u p a łó w W ie c z n e g o Miasta.
Musieli więc kolegiaści tułać się nie mając w ła sn e g o p rz y tu łk u . M o c n o boleli n a d te m O jc o w ie Z m a rtw y ch w stań c y , lecz b r a k f u n d u s z ó w ani m yśleć pozwalał o n a b y ciu ja k ieg o ś d o m u l u b willi dla k o leg iu m . „ D o w ie d zia w sz y się o tem ks. K a sp e r Borowski, b i s k u p Ł u ck o-Ż yto m iers ki, b ędący na w y g n a n i u w P e r m ie w Rossyi, n a d es ła ł n a ręce O . G r a b o w s k i e g o (ó w c ze sn e g o re k to ra K o leg iu m ) 1 0 ,0 0 0 rubli. N a b y ł więc O . G r a b o w s k i willę w A lbano, ale willa ta po trzeb o w ała , a b y ją otocz yć nn iren i, u p o r z ą d k o w a ć i urządzić w niej kaplice, co ws zystko ko szto w ało prz eszło sto tysięcy fran k ó w . N a p o krycie tego, o p ró c z ofiary ks. B iskupa B o ro w sk ie g o , zeb rał na ten cel O . Leon Zbysz ew ski 30, 000 fran ków , reszlę zaś z g r o m ad z ił O . G r a b o w s k i o d r ó ż n y c h z n ajo m y ch , prz yja ciół i d o b r o dziejów, tak sw oich, jak i Z g r o m a d z e n i ą “ =. W ak a cy e więc letnie sp ę d z a ją o b e cn ie a lu m n i w swej willi. W p o r z ą d k u d z ie n n y m , p o d c z a s p o b y tu kolegiast ów n a wakacyi, ż a d n a z m i a n a nie z ac h o dzi, c h y b a tylko ta, że czas, p r z e z n a c z o n y n a słu c h an ie prelekcyi w uniw ersytecie w Rzymie, tu przez n ac za się n a s tu d y a pryw atne.
C o d z ie ń pr zechadzka, tak jak i w Rzymie, trw ająca p ó lto r y g o d zin y . Sp a c ero w a liś m y najczęściej n a d jez io re m Albańsk iem , p r z y p a tr u ją c się m ie n iąc y m się b a r w o m w ó d jego. O d czasu d o czasu zag lą
d a liśm y z n o w u d o m ilu ch n ej dol in ki, w p o b liż u jeziora, a otoczonej zews ząd zielenią, g d z ie P r z e w ie le b n y Ojciec Je n e ra ł Sm olik ow sk i czy
1 In A en eid . I . X II.
2 Ks. W. Smoczyński. — O. Grabowski. Wspomnienie pośmiertne.
tywał nam „Iry d io n a " Krasińskiego, tłumacząc trudniejsze ustępy.
O prócz rekreacyi poobiedniej, trwającej trzy kwadranse i pół
godzinnej wieczornej resztę czasu poświęcaliśmy na modlitwę i pra
cę. Niekiedy znowu przełożeni urządzali wycieczki dalsze, aby zwiedzić w ten sposób piękniejsze i uwagi godne miejscowości.
Jedną z dalszych wycieczek a nader miłą była wycieczka przez Ti
voli na Mentorellę. Mieliśmy więc zwiedzić starożytne miasto „ Si- culeto " powstałe 500 lat przed założeniem Rzymu. Pierwotni mieszkańcy tej części Włoch Sykulowie byli założycielami jego.
Tiburt z braćmi Korasem i Katyllą, synowie sławnego wieszczka, Argiwskiego Amfiara, opuściwszy Orecyę, przybyli do Włoch. Tu zdobyli miasto Siculeto, wypędzając dawnych mieszkańców jego.
O d tego czasu miasto zaczęto nazywać, mianem zdobywcy, Tibur.
Wyruszyliśmy więc z Albano rannym pociągiem przez Rzym do T iv o li'. Rozpoczęliśmy wesołą pogawędkę, lecz z powodu dobrze
•urządzonych wagonów na kolejach włoskich stuk z zwiększąjącym się pędem pociągu tak się wzmógł, że zmuszeni byliśmy przerwać rozmowę. Siedząc w milczeniu przyglądałem się przez okno letnie
mu pałacowi papiezkiemu w Castel Gandolfo i kopule kościoła, która nadaje widok kształtny i pociągający całemu miasteczku ; z drugiej strony wśród brzegów porośniętych zielenią, spokojnie falowało jezioro Albańskie. Podążaliśmy dalej. Nagle w wagonie pociemniało. Turkotanie wagonów wesołe i raźne, przerażone ciem
nością stało się głuche, tajemnicze, a niemy odgłos gdzieś w głębi ciemności mówił, że przejeżdżamy jeden z większych tuneli. Chcia
łem urządzić jakiego figla koledze, lecz światło znowu witające udaremniło wykonanie takawego. Wyjrzałem przez okno - ostatnie wagony pociągu żegnały tunel, zdążając naprzód. Minęliśmy Marino.
Słonko rzucało obfite promienie z za odległych gór, oświecając ową słynną, uroczą niegdyś Kampanię, przez którą, hen, w oddali kroczą jak olbrzym jaki akwadukty. Tu i ówdzie mury i rumowiska przypominają te czasy, kiedy władcy całego wówczas znanego świata, śpieszyli napawać się jej błogiem i won nem powietrzem, przecud
nym urokiem. Dziś, gdy zdaleka patrzy się na te zwaliska zda się widzieć skały dziwacznie utworzone przez .naturę w chwilach jej rozbujałej, a kapryśnej fantazyi. Resztki sponiewieranego przepychu otoczyły się dzis wkoio świeżą, radosną roślinnością, bogatym li-
1 Tibur, Tiburi, Tibori, Tiboli, Tivoli.
_
g_
ścietn drzew, żyjących całą duszą w chwili obecnej. Akwadukty coraz bliżej zbliżały się do nas. Miejscami zrujnowane i zrównane z ziemią, miejscami znowu sterczące ułamkami — dum ne jednak i zuchwałe, szczycąc się dawną sławą i przepychem starożytnej Romy, do której dążą.
W Rzymie na dworcu kolejowym spotkaliśmy Braci Zmartwych
wstańców, którzy też podążali przez Tivoli na Mentorellę. Ruszy
liśmy więc razem. Pas gór Sabińsfcich, do których zbliżaliśmy się co chwila stawał się wyrazistszym. Na szczytach gór widniał śnieg, boki zaś strome oświecały promienie słoneczne. Z rozkoszą przy
patrywaliśmy się tym przestworzom górzystym. Drogi i drożyny biegły ku miasteczkom porozrzucanym po niższych szczytach i skło
nach gór. Nieco w oddali wiło się w zaroślach źródło Albuli, słynące z swych zdrowotnych, siarczanych kąpieli. Wypływa ono z dwóch maleńkich jezior zwanych dziś Salfatora i S. Giovanni.
Nazwę zaś swą wzięło od nimfy Albunei, zwanej także « Sybilla Italica ", przebywającej niegdyś w pobliżu Tivoli. Słonko już było wysoko. Promienie jego orzeźwiały łagodnie tulącą się doń roślin
ność. Pociąg biegł szybko naprzód. Kilka wspaniałych wodospadów mignęło przed oczyma, lecz niemiłościwe góry zasłoniły je, nie- dając nam się przyjrzeć. Za chwilę pociąg stanął. Nad drzwiami, prowadzącemi na zewnątrz dworca, wypisano było ogromnemi lite
rami „ Tivoli ". Byliśmy przeto już w owej starożytnej Tibur, sły
nącej za czasów Rzeczypospolitej Rzymskiej z wytworności pałaców wiejskich i rozkosznego klimatu. Miasto to pełne wytwornego prze
pychu w starożytności, dzisiaj pociąga wędrowca naturalną pięknością okolic i wspaniałością malowniczych krajobrazów. Rzeka Anio, dą
żąca ze wzgórza do równiny poniżej Tivoli, tworzy wokoło miasta piękne wodospady. Wspaniałe zas ruiny świątyń pogańskich świad
czą o przebrzmiałej sławie cichego dziś grodu.
Laudabunt alii claram Rhodon, aut Mitylenen, Aut Ephesum, bimarisve Corinthi
Moenia, vel Baccho Thebas, vel Appoline Delphos Insignes, aut Thessala T em pe.. . .
Me, nec tam patiens Lacedaemon,
Nec tam Larissae percussit campus opimae, Quam dom us Albuneae resonantis, Et praeceps Anio, et Tiburni locus, ct uda Mobilibus pomaria rivis
1 Cąrmen » Tiburtinum -agrum la u d a t..« Horatii Flacci.
— 10 —
Lecz i w póź niejszych czasach pysz niło się to miasto z p rz e p y c h u i okazałości pańskiej. K a rd y n ał H ip o lit d ’ Este w XVI w ieku b u d u j e tu pałac. T a si edzi ba pańska wznosi się na p ag ó rk u . O b szerny, pięknie u r z ą d z o n y o g ró d , o z d o b io n y alejami b u k s z p a n o - wenii, p a lm a m i i krzakam i róż, ro z p o ście ra się u p o d n ó ż a pałacu.
D o w c i p n e w o d o try sk i prz epełn iają o g r ó d , ożywiając go. Tszechset- letnie cypr ysy w z n o sz ą się w y so k o ku niebu, a zie m ia pokryta zielenią i m ch e m , p o rzn ię ta szeleszczącymi stru m y k am i, roz wesela ją d u sz ę i mile n a nią czynią wraże nie. W ś r o d k u p a rk u są dwie o g r o m n e sadzawki, d o kt órych rozkoszując się w zieleni i kw iatach b ieg n ą szybko str u m ie n ie i str um yki. Uro cze , kąpiące się w s t r u m ie niac h sło necznych, w ybiegają z za trawki, w a b iąc w id za i p ew n e zwycięstwa, z n o w u znikają. T am z n o w u kilka w o d o t r y s k ó w w ię k
szych i mniejszych, biją c w r ó ż n y ch ki erunkach , sta nowią je d n ą h a r m o n i j n ą całość. Najw ięks zym i najp ięknie js zym jest w o d o try sk Sybilli. N a w zniesie niu , m ię d zy d w o m a skalami w id z im y Sibillę, w postaci niew iasty siedzącej, trzymającej za rękę tulące się d o niej dziecko — Tivoli. S tr u m ie ń w y biegający z za skal, o b e jm u je ją, otacza, jakby chciał naza wsz e pozostać przy niej, lecz party o g ó l
n y m p rą d em , m u si ustą pić i p a d a nadól, tw o rz ąc półkole. Nieco o p o d a l Sybilli, p o jedn ej i drugiej stronie dwaj męż cz yźni k o lo sa lnych r o z m i a r ó w - to Anio i Aquae Albulae. Dziś jeszcze, kiedy ni em ilo ściw y czas zostawił ślady zniszczenia, z atrzym uje ten w o d o trysk ka żdego , kto tylko choć najmniejsz e ma poczucie estetyczne.
H a r m o n ię części, w z n io sło ść d u szy artysty w laną w całość w o d o trysku, jeszcze dz iś m o ż n a z łatwością dost rz ed z. Michał Anioł B u o n a rro ti nazw ał tę fo n tan n ę k ró lo w ą w o d o t r y s k ó w „ la re g in a delle fo n tan e P o s u w a liś m y się zw o ln a dalej, prz y p atru ją c się zdała b u d o w i e pałacu. W pałacu tym p rz y jm o w a ł n ie g d y ś K a rd y n ał Aloizy G r z e g o r z a XIII i gości całego świata. T u też o fiarow ał P a pież ow i willę Kw irinalsk ą, gdzie w zno si się ob e cn ie letni pałac Papieży . W e w n ę t r z n e po k o je pałacu o z d o b io n e są fres kam i p r z e w ażnie z mitologii.
C zas biegł sz ybko. S io n k o życzliwe oświecało d o sk o n a le w n ę trze pałacu, lecz zaraze m p iz y p o m i n a ł o nam, że trze ba się śpieszyć.
M ie liśmy jeszcze prz yjrzeć się k ask ad o m rzeki Anio. U d a liś m y się p rz eto w s t r o n ę w o d o s p a d ó w . W str z y m a ła nas na chw ilę św iątynia Sybilli, tuż za m iastem. Z d aw n ej jej świetności po zost ał tylko szkielet: dziesięć -o d rap a n y c h k o l u m n w stylu k o ry n c k im sterczy
— l i
do góry, dumnych z swej trwałości. Górę, do której dążyliśmy, oddzielała od nas dolina z rozkoszującą się w niej rzeczką Anio.
Musieliśmy obchodzić naokoło. Po drodze napotkaliśmy wiejski kościołek włoski. Po krótkiej modlitwie pośpieszyliśmy dalej. Drzewa oliwkowe obficie porozrzucane zakrywały widok doliny. Wreszcie dotarliśmy do jednego z miejsc, wolnego od natrętnych oliwek.
Jeden z największych wodospadów przedstawił się nam w całej swej świetności. Szum i łoskot, uderzającej o skały wody ,przerażały.
Całośę jednak wywierała wrażenie ponętne i miłe. Najwpierw stru
mień spokojny i cichy wybiega z za skał i kroczy chwilkę poważnie.
Wtem traci przedmiot oparcia się - pada. To jednak nie trwoży go, nie traci równowagi, chcąc lecieć i lecieć bez końca. Lecz na
potyka przeszkody, zaczepia o skały, niecierpliwi się, bieg wzmacnia, rozpoczyna walkę : uderza o skały próbując swe siły, uderza po raz drugi, aby je zdruzgotać, a te niewzruszone stoją, pewne swej mocy;
rozjuszony więc uderza po raz trzeci i zrozpaczony przegraną, lecz jeszcze niebeznadziejny, dobywa sił ostatnich i rzuca się w kotło- winę, dosięga dna, bieży znowu na wierzch i rozhukany po raz ostatni rzuca się na ostre skały go otaczające, lecz opada bezsilny, obezwładniony wysiłkiem i stacza się po czarnych jak węgiel, miej
scami mchepi pokrytych, kamieniach i kroczy dalej nicśmało wśród krzaków i zarośli przyjaźnie go witających gałązkami i łodygami pochylonymi nad strumykiem. Otoczony przyjaciółmi, odzyskuje siły i znowu, jak dziecko, bieży i igra niepomny przegranej.
Mieszkańcy Tivoli nie zaniechali zużytkować siły wodospadów na wytworzenie elektryczności, z której nie tylko korzysta ich mia
steczko, lecz i odległy Rzym.
Z Tivoli wyruszyliśmy końm i,'w-karetkach, drogą bitą, wijącą się wśród gór i niknącą w niedale’kiej oddali. Tak dotarliśmy do podnóża góry Mentorelskiej. Po kamienistych drożynach ledwieśmy, nie bez zmęczenia, wdrapali się na Mentorelską górę - cel naszej wycieczki. Bracia Zmartwychwstańcy, którzy wyszli na nasze spot
kanie, nie małą usługę oddali nam, pocieszając nas w tej ciężkiej podróży i wskazując więcej wygodne ścieżki. O. Jeżewicz, rektor Alumnatu, kapłan wielkich cnót i znany z swej życzliwości dla kolegium Polskiego, witał każdego z nas uprzejmie, a bracia w ska
zywali przyszykowane dla nas pokoje. Po chwilowym wypoczynku wyszliśmy na taras, z którego roztaczał się rozkoszny widok na pola, leżące w nizinach, i nagie skały, otaczające ze wszech stron
12
to ro zk o szn e ustronie. Z m r o k ju ż zapadał. W o d d a l i dały sią słyszeć kroki kilku ludzi. Było to trze ch p o d r o s t k ó w z bracisz kiem na czele.
Je d e n z nich miał zaw ieszo n ą n a s z n u r k u ba ryłk ą z w in em , którą dź w ig ał na plecach. Byli to w ysłańcy n a nasze spotkanie, lecz o m in ę liś m y się w gór ach.
P o kilku d n iach m iłe g o p o b y tu na Mentorelli, w ró ciliśm y do swej u k o ch an ej willi w Albano. I z n o w u cisza ł a g o d n a i spokój nęcący, nicz em niezam ącony, z ap a n o w a ł w ś r ó d a lu m n ó w , i każdy wziął się d o pracy, wzbogacają c swoj u m y sł n au k ą i 'kształcąc serce i w olę m o d litw ą i p o słu sz e ń stw e m dla p rzełożonych.
Ks. F r a n k o w s k i .
A N D R Z E J T O W 1 A Ń S K I *
im b y ł T o w ia ń sk i? czego n a u c z a ł?
D o tąd p raw ie p o w szechnie sądzono, że nic
o tem p e w n e g o pow ied zieć nie m ożna. O p o w ia d a n o o nim najdziw aczniejsze rzeczy. Jed n i m ieli
g o za szpiega przysłanego z Rosyi, inni o p o w ia dali o je g o sto su n k ach z d u ch a m i n a L itw ie ; zw olennicy je g o uw ażali g o za pro ro k a. O n au c e je g o słyszano w iele o d je g o uczniów , a g łó w n ie o d M ic k ie w icza ; ale T ow iański nie zaw sze chciał b ra ć na siebie o d p o w ied z ia ln o ść za to, co w je g o im ien iu rozgłaszano, utrzy m u jąc nieraz, że M ickie
w icz d o d a w a ł d użo o d siebie, że poetyzow ał. — Je d y n e je g o pism o » B iesiada " zaw ierało w sobie dziw aczne o p in ie ; ale T o w iań sk i tłóm aczył się, że to były tylko luźne notatki, które je d y n ie d la sie b ie b y ł spisał, p o trzeb u jące w iele w yjaśnień.
Ks. S em e n en k o n ap isał r. 1850 książkę „ T ow iański et sa d o ctrin e W niej w yłożył klucz d o zrozum ienia B iesiady i dow iódł, że w niej p ełn o herezyi. A le dzieło Ks. S em enenki zb y t głęb o k ie, zrozum iałe tylko d la teo lo g ó w , d la o g ó łu czy
te ln ik ó w b yło n ieprzystępne. Stąd, kiedy T ow iański tw ierdził, że Ks. S e m e n e n k o zbijał błędy, których o n n ig d y n ie nauczał, d aw a n o m u w iarę. I nie b y ło m ożna w tej rzeczy ro zp raw iać ze zw olennikam i M istrza, b o w szelkich ro zp raw o n i unikali, a tylko p o p ro stu przeczyli. „ S łów T o w iań sk ieg o nie zro zu m ieliście « p o w ia d a li; ale na zapytanie, jak je trzeba ro z u m ieć, nie o d p o w iad ali. Ks. Jełow icki, p o pierw szej ro zm ow ie
* ANDREA-TOWIAŃSKI. - Tancredo Canonico, Roma. E. Forzani Tipografia del Ssnato. Edizione fuori commęrcip.
14 -
z T.owiańskim, g d y się je m u zaraz nie poddał, nie m ó g ł o trzym ać d ru g ie g o posłuchania. N aw et pośred n ictw o M ic
kiew icza nie p om ogło. M ickiewicz odp isał Ks. Jetow ickiem u:
„ T o w iań sk i nik o m u sw eg o przekonania nie wbija, za nikim nie goni, każdem u w olność zostaw ia i sobie ją w aruje. P ra w idłem jego jest n ig d y z nikim nie r o z p r a w i a ć . Kto żąda od n iego rady, znajdzie ją, kto chce spierać się, nie m a p o trzeby w idzieć go. Ile pam iętam , po ostatniem w idzeniu się, zostałeś przy sw ojem i chciałeś raczej go przekonać i nauczyć, niż od nieg o nauczyć się. W o ln o ci m ieć to przekonanie, zostaw że go przy sw ojem . W każdej um iejętności lub sztuce, kto się stawi nauczycielem , w zyw a d o siebie uczniów a nie m is trz ó w ! "
T ow iański z zasady tedy odrzucał w szelkie rozum ow anie.
W e d łu g nieg o należało w szystko p o jm o w a ć uczuciem . « O b e c nie " — w oła — „ kiedy Pan spuszcza na nas Sw oje m iło sierdzie, niech sam duch, niech tylko sum ienie, uczucie nasze i serce jed y n ie d z ia ła : nie głow a, nie rozum ow anie, które narzędziem b ęd ą c ziem skiem , nie m oże sam o przez się p r o w adzić nas w dziele chrześcijańskiem , niebieskiem . Kto p rzy j
m uje n iebo narzędziem ziem skiem , przez to sam o o d p y c h a j e ; okazuje on przed Panem , że w d ziew iętnastym w ieku chrześcijańskim nie ma w nim m iłości, nie m a ofiary, nie m a uczucia w sercu, że w ięc w nim nic nie m a z C hrześci
jaństw a, nic z K rólestw a, nic z K ościoła C h ry stu so w e g o “ \ Z a dni naszych rzecz się ro z ja śn iła ; ow szem , w kw estyi g łó w n ej to jest, czy T ow iański był lub nie byl h eretykiem , czy m ieli racyę Z m artw ychw stańcy, którzy g o jako takiego zwalczali, czy ich przeciw nicy, którzy im zarzucali przesadę, zbytek gorliw ości i brak miłości, — w kw estyi tej przy b y ło tyle światła, że dziś już żadnej w ątpliw ości być nie może.
U czniow ie T o w iań sk ieg o w tych ostatnich latach w y d ru k o wali w trzech tom ach pism a M istrza, a przyjaciel jego Tan- credo Canonico, se n ato r K rólestw a W łoskiego, w ydał życie je g o w Rzym ie r. 1896. P raw da, że dzieła te, które wyszły jednocześnie w trzech językach : w łoskim , francuskim i p o l
skim, nie są w h a n d lu i tylko u czniow ie T o w iań sk ieg o m ają
1 A N D R E A T O W IA Ń S K I. R o m a 1896. s tr . 298 S ło w a T o w ia ń sk ie g o p o d a je m y z w ło s k ieg o , g d y ż p o lsk ie g o w y d a n ia j e g o ży cia n ie m am y p o d ręką.
Andrzej Towiański.
15 -
je w ręku, ąle p rzy p ad k iem d ostała się i nam d o rąk je d n a książka, a m ian o w icie Ż y c i e , w ydane po w łosku, z któ reg o ch c em y tu zdać spaw ę.
T o w iań sk i, jak n am g o przedstaw iają je g o uczniow ie, jest to człow iek praw dziw ie wielki, nadzw yczajny, pełen n ajp ię
kniejszych idei i zam iarów ; z zup ełn em zapom nieniem o sobie, o d d a n y całkiem dziełu, które uw ażał za Boże. C złow iek uczci
wy, w całem te g o słow a znaczeniu, na którym n ig d y nie okazała się żad n a plam a. N ie m am y danych, byśm y m ogli uczniom je g o zarzucić, że zm yślali fakta, które p o d ają; takim bo, jakim go n am przedstaw iają, T ow iański okazuje się także i w pryw atnej k o resp o n d en cy i. Z d aje się także, że był on całkiem w d o b rej w ierze. Jeśli g o tedy nazw iem y sekcia- rzem , nie postaw im y go ob o k Lutra, który w ym yślił now ą w iarę, ab y się u w o ln ić o d sk ru p u łó w i ślu b ó w zakonnych, ale sam nie w ierzył w to, co nauczał; p o ró w n a m y g o raczej z M ahom etem , który do końca przek o n an y był o tem , co nau czał i o sw ojem posłannictw ie. P o ró w n an ie to b y ło b y tem bardziej stosow ne, że i T ow iański p o d aw a ł się za proroka:
W p ism ach sw ych jest T ow iański zanadto rozwlekły, ciem ny i dla tego nuży i nudzi. U czniow ie je g o też przyz
nają, że nie m iał d aru p isa n ia ; ale, kiedy przem aw iał — p o w iad a ją — tłóm aczył się do b rze i zachw ycał. I w ierzym y tem u. G d y b y tak nie b yło w istocie, jak sobie w ytłóm aczyć, że ci wszyscy, co się z nim zetknęli, zostali oczarow ani i p o d bici ? P raw da, że i rzecz sam a, którą głosił, m o g ła spraw ić ten s k u te k ; ale, g d y b y nie była przed staw io n ą o d p o w ied n io , n ie m ożnaby zrozum ieć tego w ływ u niezm iernego, który T o w iań sk i w yw ierał na ludzi. T em więcej, że m ów ił P olakom rzeczy tw ard e nieraz, rzeczy, których niktby m oże nie był się ośm ielił w ted y im pow iedzieć. K toby n. p. miał o d w ag ę tak p rze m ó w ić d o P olaków , jak to uczynił T ow iański roku 1842:
n P o lsk a cała jest p o w o łan ą do przyjęcia te g o d u c h a m iłości i ofiary i d o przekazania g o św iatu w życiu swem , w czynach sw oich p ublicznych i pryw atnych, a szczególniej w czynie, który w w y rokach Bożych p o p rzedzić m a w szystkie i n n e : w p o k u cie naro d o w ej, a przez pok u tę w odzyskaniu n ie p o dległości n arodow ej. W tym d u ch u tylko m oże P o lsk a sk u tecznie działać na Rosyę, m oże naw et w alczyć z n ią : nie,
- 16 —
jak dotychczas, siłą nienaw iści i zem sty, któ ra chce u p o k o rzenia i z g u b y ciem ięzcy, — ale siłą m iłości, która, p o św ię cając się d la p raw d ziw e g o d o b ra bliźniego, stara się użyczyć , m u p o b u d k i chrześcijańskiej, ab y z nieprzyjaciela stał się bratem , przyjacielem w C hrystusie. Jeśli P o lak złoży przed P a n e m ch ęć czystą, ab y W o la Boża została sp e łn io n ą przez Rosyę, tak, jak przez w szystkie in n e n a ro d y św iata, i aby przez to R osya stała się w ielką i szczęśliwą, ja k jej to jest przeznaczeniem w w y rokach Bożych, jeśli w skutek tej chęci P o lak g o tó w będzie się pośw ięcić dla d o b ra n aro d u , który g o uciska... w ted y ten o w o c m iłości B oga i b liźniego (w y d an y przez P o lak a n a tem polu, dla nieg o n ajtrudniej- szem) położy k o n iec ciężkiej po k u cie Polski, w yniesie n a ró d m ęczeński na m iejsce m u przeznaczone 1 — Jak w strętn e m usiały być d la P olaków te s ło w a !
A le T ow iański o czarow yw ał n ie sam ych tylko P olaków , i, Był w tych czasach w e F rancyi " — pisze C a n o n ic o 2. — człow iek z ludu, który w częstych za chw yceniach o p isy w a ł
■w żyw ych k olorach sto p n io w e o słabnięcie w iary w sercach ludzi i straszne następstw a, jakie stąd w y n ik n ą d la F rancyi i dla św iata całego. O d p aru lat zaczął przep o w iad ać, że się rozp o czn ą n o w e czasy, w których św iat będzie p o b u d za n y d o w ró c en ia n a d ro g i C h rystusa P ana, i do ściślejszego w y pełn ian ia z a k o n u ; że mąż, narzędzie te g o ru ch u , w yjdzie z g łę b i Polski. W g ru d n iu r. 1840, nic n ig d y nie słysząc o T ow iańskim , dodaw ał, że „ ju ż stoi na ziem i francuskiej ów św ięty Słow ianin, narzędzie w y ro k ó w i m iłosierdzia B o
żego, w którym złożony ton czynu; że g o w idział, jak zdążał d o Paryża, g d zie ro zpocząć m a spełn ian ie sw eg o p o sła n n ic tw a K iedy p o te m r. 1842 zasłyszał o tem , co zdziałał T ow iański, po zn ał w nim męża, k tó reg o b y ł Widział w d u ch u . W ielu z je g o stronników u d ało się d o B rukseli i znalazło w T o w iańskim to, czego w g łę b i duszy sz u k a li: rozpoczęli sw oje o d ro d ze n ie chrześcijańskie i stali się w P aryżu p u n k te m p o d p o ry d u ch o w n ej dla F rancuzów «. K iedy w ro k u 1848 T o w ia ń ski został w trąc o n y d o więzienia, w P aryżu taki w yw ierał w pływ n a innych, że « oczy w szystkich zw ró co n e były ku-
1 A N D R E A T O W IA Ń S K I p 49.
2 Ib. p . 5 ) . B y ł nim V in ira s, p o tę p io n y p rz e z S y n o d P a ry sk i.
n j e m u ; a w ielu py tało ze z d z iw ie n ie m : K tóż to je st ten c z ło w ie k ? 1 B ry g ad ier z a w o ła ł: D ziw ny to człow iek! W szyscy ty lk o n im są zajęci " 2 W sk u tek skazania g o n a w ygnanie, zap y ty w an o G en e ra ła B ertran d a o p o w o d y w yroku. v Z ostał skazany “ — od rzek ł ten — « jako człow iek b ard z o niebez
pieczny, uprzed ził b o w iem lud zk o ść o kilka w ie k ó w : to był je d y n y p o w ó d . A le p o n ie w a ż nie b y ło m ożna te g o głosić, m u sim y w y ro k nasz o p rzeć n a m n ó stw ie denuncyacyi, przez p o licy ę zeb ran y ch p o najw iększej części o d P olaków , ch o ć w iem y d o sk o n ale, że są fałszyw e " 3. — Później, k iedy T o - w iański został ułaskaw iony, C avaignac, k tó rem u M ickiew icz d zięk o w ał za to, pow ied ział m u : » N ie w iedziałem o wpływie,, jaki te n człow iek w y w ierał n a F rancyę. T aki człow iek nie
p o w in ie n b y ł b y ć u w o ln io n y m “ 4.
P o d o b n y ż w p ły w w yw ierał- T o w iań sk i n a W łochów . D o w o d em jest sam że T an c re d o C anonico. I w rzeczy sam ej w e W łoszech w ięcej m oże niż w e F rańcyi znalazł T ow iański zw olenników . Z yskał so b ie n aw e t je d n e g o F ranciszkanina O . L uigi d a G arm agnola, k tó ry u m a rł r. 1859 w Rzym ie
„ m ęczennikiem sw ej w iary ", ja k p o w ia d a C a n o n ic o 5.
T ak oczarow yw ał T ow iań sk i tych wszystkich, co się do ń zbliżali, że, p o m im o iż w yznaw ał o p in ie przeciw n e K o ścio łow i, w szyscy uw ażali g o za d o b re g o katolika. M sgr. Bovieri, iiuncyusz w Szw ajcaryi, o trzym ał b y ł z R zym u rozkaz, ab y skłonił T o w iań sk ieg o d o p o d d a n ia się decyzyi Indeksu. M iał z nim w Z u iy c h u d łu g ą rozm ow ę, b o trw ającą p ó łto rej g o dziny, w której T ow iań sk i o d m ó w ił przyjęcia w yroku. P o m im o to N uncyusz, w zruszony bardzo, udzielił m u p a p ie sk ie g o b ło g o sła w ie ń stw a 6. N au k a je g o p o tę p io n ą została przez K ościół, a p o m im o to p rzy jm o w ał S ak ram en ta św. i u m a rł niem i opatrzony, nie od w o ław szy sw ych b łę d ó w !
Z aprzeczyć nie m ożna, że T o w iań sk i n auczał także i p ię k n ych rzeczy, ow szem , b ard z o p ię k n y c h ; ale te były w zięte
1 Ib. str. ol.
2 Ib. str. 98.
3 Ib. str. 105.
4 Ib. str.. 129.
5 Ib. str. 599,
6 Ib- str. 469.
— 17 —
z nauki Kościoła. Ci jednak, którzy je słyszeli o d Mistrza, nie znali nauki K ościoła. Z n u żen i n a d ro g ac h p o za K ościołem , g ło d n i i łaknący p raw dy, przyjm ow ali je od T ow iańskiego, sądząc, że on pierw szy te p raw d y g ł o s i ; byli m u za to w dzię
czni i je m u przypisyw ali sw oje naw rócenie.
P ow iadał, że E w an g elia p o w in n a b y ć w p ro w a d zo n a w życie p u b lic z n e ; skarżył się, że dziś polityka, zakonodaw - stw o n ie d b a o C hrystusa. Któż m oże te m u zaprzeczyć, że tak je s t? K iedy K ościół w alczy z P aństw em , w alczy w łaśnie o p raw a Boże. A le on K ościół czynił o d p o w ied zialn y m za sp o g a n ien ie sp o łe cz eń stw a ; ow szem zarzucał K ościołow i, że nie rządzi się E w angelią, a to p o d o b a ło się tym , co się o d dalili o d K ościoła, b o u sp raw ie d liw ia ło ich bun t, u spokajało ich sum ienia.
N a do w ó d , jak g łę b o k o nieraz p o jm o w a ł p raw d y W iary, p o słu c h ajm y na przykład co m ów i o m o d litw ie : „ M odlitw a nasza niech nie b ęd z ie tylko form ą, niech nie będzie sam em tylko w yzw oleniem i po d n iesien iem d u c h a b ez o g lą d an ia się n a obow iązki, k tó re spełnić m am y w życiu, ale niech będzie ofiarą całkow itą, złożoną B ogu w naszym du ch u , w naszej osobie, w całem naszem ż y c iu ; ofiarą złożoną w d o p ełn ian iu ob o w iązk ó w naszeg o stanu, naszego stanow iska, n a jakiem nas B óg tu n a ziem i postaw ił d la naszego zbaw ien ia " '.
. . . » B adajm y w m od litw ie w szystkie czyny, k tó re n am się przedstaw iają i patrzm y, czy o n e są czy nie o d B oga nam przeznaczone, czy są czy nie z g o d n e z W o lą B o żą; b o o d te g o zależy, czy b ędziem y m ieli łaskę Bożą, tę siłę niebieską, k tó ra n as p ro w a d zić będzie w naszych czynach, czy też nas p o p ro w a d zą siły niższe " 2. „ Z w ykle kiedy łask a Boża p o b u d za człow ieka d o spełn ien ia czynu o d B oga przeznaczo
neg o , zło, jeśli g o nie zd o ła skusić d o sp e łn ie n ia uczynku złego, kusi go, ab y uczynił coś d o b re g o w sobie, ale przez B oga m u nie p rz e z n a c z o n e g o ; kusi g o przez sam eż cnoty, ab y się u w o ln ił o d spełn ien ia W oli Bożej, tej najpierw szej cnoty człow ieka. W ielu, ab y nie sp ełn ić to, czego -B ó g od nich w ym aga, będzie się pośw ięcać dla innych, d la d o b ra o g ó ln e g o ; i zaślepieni przez cnoty, któ re n ib y praktykują,
1 Ib. str 231.
2 Ib. str. 233.
— 13 —
n ie w idzą, że się sprzeciw iają W oli Bożej i n ie rozum ieją w yrzutów , jakie im ro b i P. B ó g “ \ — Z obaczm y, jak ro z u m ie m iłość O jc z y z n y ? „ . . . K iedy się m o d lim y za Ojczyznę, starajm y się przedew szystkiem o czystą intencyę: b ad a jm y tedy w skrytościach naszego serca, jaką to m y ojczyzjię kocham y, jakiej p ra g n ie m y i dla czego p rag n ie m y . A n astęp n ie w znieśm y się d o takiej czystości i takiej sw obody, ab y m iłość ojczyzny w y p ły w ała w n as je d y n ie z m iłości" Bożej, jako ź ró d ła w szy
stkich* u czu ć chrześcijańskich c z ło w ie k a : a b y pierw sze p o ru sze n ie naszej duszy, pierw sze w estch n ien ie było d la Boga, dla ojczyzny w iecznej, k tó ra jest w niebiesiech, a n astęp n ie d la ojczyzny chrześcijańskiej tu n a z ie m i: abyśm y staw ali w o b e c B oga n ajp rz ó d jako chrześcijanie, synow ie K rólestw a, sy n o w ie K ościoła C hry stu so w eg o , a po tem jako P olacy, sy n o w ie ojczyzny chrześcijańskiej. Są m iędzy nam i p atry o ci g o r liwi, którzy, n ie w znosząc serca sw eg o d o B oga, po g rążają je je d y n ie w ojczyznie z ie m s k ie j: a p ośw ięcając tej ojczyznie w szystkie p o ru sze n ia swej duszy, n ie chcą o fiaro w ać B ogu c h o ć b y je d n o poruszenie, je d n o w estchnienie czyste. T aka m iłość ojczyzny i ofiara, jak a z takiej m iłości płynie, zam knięte są w g ran icach kró lestw a ziem skiego, a często n aw e t p o zo stają n a niższych sto p n iac h te g o k ró le s tw a : b o n a takie p o ruszenie i n a tak ą ofiarę w ystarcza nieraz ‘sam oż p oruszenie krwi, żółci: b o nie tylko ju ż n a ro d y p o g ań sk ie i dzikie ludy, ale zw ierzęta naw et, kiedy b ro n ią sw ych legow isk i sw oich sw o b ó d kosztem krw i w łasnej, okazują taką m iło ść ojczyzny i m iłość w olności " 2. O sp ełn ian iu W oli Bożej p is z e : „ P o d d an ie się W o li Bożej jest pierw szem i n ie zb ę d n em uczuciem , bez k tó reg o w szystkie in n e uczucia w zględem B oga trac ą n a sw ojej czystości i n a sw ojej w adze i nie o sią g ają celu. Bez te g o uczucia stajem y się n iew olnikam i sił w id o m y ch , którym , czy chcem y, czy nie chcem y, p o d d a je m y się, k iedy się nie p o d d a je m y B ogu " 3. O obow iązk u g ło szen ia p ra w d y m ów i:
» O b jaw ia ć praw d ę, któ rą się nosi w sobie, należy d o o b o w iązków najw ażniejszych człow ieka w zg łęd em B oga i w zg lę
d em bliźnich. Kto nie sp e łn ia te g o o b ow iązku, grzeszy ciężko
1 Ib. słr. 234 2 Ib. str. 23^.
3 Ib. str 238.
— 19 -
— 20 —
przeciw ko m iłości należnej B o g u : b o nie p ośw ięca się na to, ab y praw d a, ta iskra Boża, żyła przezeń i tryum fow ała na św ie cie ; grzeszy ciężko także i przeciw ko m iłości należnej bliźniem u, b o nie pośw ięca się na to, aby to co jem u sa
m em u daje szczęście, spokój i zbaw ienie duszy, dało i bliź
niem u toż sam o d o b ro “
Z tych kilku w yjątków m ożem y zrozum ieć dla czego T ow iański, przedstaw iając to głębsze zrozum ienie p ra w d jako rzecz now ą, sw oją w łasną, pociągał dusze szlachetne a zara
zem nieszczęśliwe. A le do P olaków trafił n ad to głoszeniem , że P olska jest pierw szym n aro d e m na św iecie : „ słu g ą Bożym i nauczycielem chrześcijańskim świata, a tem sam em n a ro dem , który w czynach sw oich p ublicznych i pryw atnych jest w zorem życia iście chrześcijańskiego 11 - » P olak “ — p o w iad a T ow iański — ,, który w yrzeka się swej narodow ości, a przyj
m uje inną, nie tylko przestaje być P olakiem , synem ojczyzny, ale przestaje być zarazem chrześcijaninem , synem K ościoła C hrystusow ego, cho ćb y naw et zachow yw ał sk ru p u latn ie form y chrześcijańskie: bo te nie m o g ą zastąpić istoty chrześcijańskiej, nie mażą g rzech u z o d rzu c en ia tej istoty, g rzechu z odstęp stw a o d C hrystusa P ana, z odstęp stw a od m yśli Bożej, która leży w P olaku " 3. — T ę naukę jego rozw inął gen ialn ie M ickie
wicz, który za m istrzem sw oim stw orzył to, co się nazyw a M e s s y a n i z m e m , t. j. że P olska w y b ra n ą jest ze w szystkich narodów , jako najświętszy, do w p ro w ad zen ia chrześcijaństw a w życie pub liczn e całego świata.
N auka T ow iań sk ieg o , jak ją zaraz w początkach głosił, pełną była m istycyzm u. M ów ił wciąż o różnych kręgach duchów , które p rzypom inały G nostycyzm . R edaktor pism a
„ T A pologista ", w ychodzącego w T urynie, zestaw ił r. 1858 błęd y G n o sty k ó w z błęd am i T o w iań sk ieg o i w ykazał ich tożsam ość. N auczał prócz tego T ow iański m etem psychozę i dziw ne m ial pojęcie o zw ierzętach. P om iędzy błędam i, które Biskup z C u n e o p o tęp ił w T o w iań sk im (24 kw ietnia 1858) zn ajduje się także i ten, że kary piekielne nie są wieczne.
W książce p. C anonico nie m a tych dziw actw . T ow iański
1 II). str' 251.
2 Ib. str. 236.
3 lb. str. 230.
— 21 -
sn a ć zrozum iał, że m ało się dziś takiem i rzeczam i zajm ują ludzie, a w ystaw iają g o o n e tylko n a śm iech p rzeciw ników . Ale, czy o d stą p ił całkiem przy k o ń cu sw eg o życia o t tych id e i? Z d aje się, że nie. » Razu p e w n e g o “ — pisze C a n o n ic o 0 T o w iań sk im 1 — „ je d e n z je g o przyjaciół sp o ty k a g o n a ulicy. D eszcz b y ł ulew ny, a o n głaszcze o g ro m n e g o psa, k tó ry skacze d o ń i zab ło co n em i łap am i n a nim się w spina.
P o zd ro w iw szy T o w iań sk ieg o przyjaciel ó w py ta go, jak m oże pozw olić, b y m u te n pies tak strasznie niszczył o dzienie ? A on m u n a t o : « T e n pies, k tó re g o p ierw szy raz w idzę, okazał m i w iele uczucia i w ielką radość, w idząc, żem zro z u m ia ł i p rzyjął je g o d la m n ie uczucie. G d y b y m g o b y ł o d e p chnął, b y łb y m g o zasm ucił i skrzyw dził. B yłaby to o brazą d la n ie g o i d la w szystkich d u ch ó w , któ re n a in n y m świeci-e zn a jd u ją się n a tej sam ej, linii, co on. Szkoda, -którą m i w y rządza, b ru d z ą c m e u b ran ie, je st niczem w p o ró w n a n iu z tą, jak ą b y m ja m u b y ł spraw ił, g d y b y m p o został o b o ję tn y na oznaki je g o p rz y ja ź n i". Z n ajd u ją się w książce p. C an o n ico 1 in n e dziw aczne o p in ie T ow iań sk ieg o , c h o ć b ard z o rzadko.
N. p. o F rancuzie m ów i on, ż e : » żyje, jak g d y b y n ie b o n ig d y nie b y ło d o tk n ę ło się je g o d u c h a . D la te g o też, kiedy d u ch francuski, żyjący w in n y m św iecie, bez ciała, jest w iel
kim i b o g a ty m w sk a rb y chrześcijańskie, niebieskie, — czło
w iek, t. j d u c h co żyje tu n a ziem i w ciele, jest m ały, biedny, n ęd z n y " ,2. A czem je st człow iek ? » C złow iek jest to duch, k tóry z W o li Bożej został u w ięziony w ciele, w m atery i___
D u ch człowieka: u siłu je u w o ln ić się z żyw iołu niższego, w któ
rym został za m k n ię ty : b o czuje, że takie istn ien ie nie jest d la n ie g o istnieniem n a tu ra ln e m ...C hrystus P a n d ał czło
w iekow i w zór tej p racy... O n u w o ln ił sw o jeg o d u c h a i zw yciężył ciało, w y n ió sł je d o w ysokości d u ch a, tak, że ciało C h ry stu sa P a n a stało się d u c h e m ; to się o d w ieków codziennie p o n aw ia w e M szy św., a b y sp e łn ić sło w a C h ry stusa P a n a : C z y ń c i e t o n a m o j ą p a m i ą t k ę “ To- w iański m ów ił o Kościuszce, że „ w nim P o lsk a m a w zór k o m p le tn y chrześcijański..., k tóry n ie różni się jak tylko
1 Ib. str. 623.
2 Ib. str. 154.
3 Ib str. 142. 113.
sto p n iem o d w zoru najw yższego, jaki dał św iatu C h ry stu s P a n “
A le d o sy ć tych szczegółów . C h cem y tu g łó w n ie o jednej rzeczy m ów ić, a m ianow icie o tem , czem b y ł d la T o w iań - sk ie g o K ościół C h ry stu sa P ana. W ciąż on się p o w o ły w ał na K o śc ió ł; ośw iadczał, że g o tó w um rzeć za K ościół katolicki.
D aw niej m o g ło b y ć n ie z u p e łn ie jasnem , co on przezeń ro z u miał. Dziś ten p u n k t w książce T an c re d a C a n o n ic a jest jak- najjaśniej w yłożony.
„W pierw szych w iekach C h rze śc ijań stw a" — p o w ia d a T o w iański — człow iek słaby w m iłości i ofierze, nie m o g ąc istoty jeszcze przyjąć chrześcijaństw a, ani o przeć się n a C hrystusie i Je g o Kościele, opiferał się na form ach chrześcijańskich, które b ra ł za sam oż C hrześcijaństw o, i n a słu g a ch Kościoła, których b ra ł za sam że Kościół. P rak ty k a form i ślepe posłuszeństw o słu g o m K ościoła były to pierw sze kroki, jakie staw iał czło
w iek p o d ro d ze C h rz e śc ija ń s tw a : o n e m u d o p o m a g a ły do postępu, jak d o p o m a g a ją i d o p o m a g a ć b ę d ą naszym dzie
ciom i tym wszystkim , którzy w zg lęd n ie d o p o stę p u C h rze
ścijaństw a są jeszcze dziećm i. Ale, o b o k tej pom ocy, z tego ź ró d ła p ły n ęła też i szkoda, ile razy człow iek — dziecko, zad a
w alając się form am i C hrześcijaństw a i p osłuszeństw em ślepem słu g o m Kościoła, nie w y chodził ze sw eg o stan u dzieciństw a i nie p rzyjm ow ał w m ierze m u przeznaczonej, istoty C h rze
ścijaństw a, a tem sam em posłu szeń stw a C h ry stu so w i i je g o K ościołow i...W czasach dzisiejszych, w których p o czy n a się ep o k a wyższa, Bóg, p o w o łu ją c człow ieka d o n o w e g o p o stęp u C hrześcijaństw a, p o w o łu je g o d o o p a rc ia się n a C h ry stusie P a n u i n a je g o K o śc ie le ; a stąd d o p o słu szeń stw a i n ieposłuszeństw a chrześcijańskiego w zg lęd em słu g K o ścioła " !. Z te g o już m o żn a d o m y ślić się, czem jest K ościół d la T ow iańskiego. K iedy m ów i o Kościele, m ów i o K ościele Katolickim . N ie zna in n e g o K ościoła. A le ten K ościół nie jest dla n ie g o K ościół katolicki obecny, w id o m y — ch o ć p o w in ie n b y b y ć w id o m y m w e d łu g n ie g o — nie jest K ościół z Papieżem , jako GłóWą, — ch o ć p o w in ie n b y b y ć takim — ale je st ten, k tó ry założył C h ry stu s P an jako w zór, k tóry m a
1 Ib. str. 349.
2 Ib. str. S il, 512.
22 —
- 23
się ziszczać w duszy każdego. O to n a przykład je g o sło w a : i» Z nosząc ten krzyż, odró żn icie p raw dziw y K ościół C h ry stu so w y o d K ościoła o b ec n eg o , w którym p an u je d u c h przeciw ny C h ry stu so w i P a n u : w nijdziecie d o K ościoła p raw dziw ego, i on n a w as zleje sw oje nieb iesk ie d o b ro d z ie js tw a : zn a j
dziecie w nim d la d u sz w aszych zbaw ienie, sch ro n ie n ie w śród b u rż św iata tego, n a któ ry m żyjecie; w nim znajdziecie p ra w d ziw e szczęście za życia, i d ro g a w iecznej szczęśliw ości będ zie w am otw artą, ja k o d la w iernych sy n ó w K ościoła « *. — W przypuszczeniu, że S tolica Ś w ięta n ie d a swej ap ro b a ty D ziełu Bożem u, p o w ia d a : „ N ie w o ln o człow iekow i o d p y c h a ć m iłosierdzia B ożego d la 4ego, że N ajw yższy U rząd Boży na ziem i o d m a w ia przyzw olenia d o przyjęcia go, tem bardziej, że B óg, k tó ry łaskam i sw em i o dzyw a się w p ro st d o sum ienia człow ieka, karze ju ż w idocznie tych, co odrzu cają je g o m i
łosierdzie. K iedy P a n N asz Jezus C hrystus, z w oli P rz ed w ie
cznego sw eg o O jca, w y k o n ał dzieło zbaw ien ia ludzkiego, kiedy założył tu n a ziem i K ościół sw ój, aby człow iek, idąc za tym w zorem , k tó ry otrzym ał, toż dzieło w ykonał, tenże K ościół b u d o w ał, n ie tylko nie b y ło n a to przyzw olenia N ajw yższego U rz ęd u ów czesnego, ale ow szem z je g o strony b yła najm ocniejsza o p ozycya “ 2.
T ow iański w ciąż pow tarzał, że p o za p ra w d z iw y m K o
ściołem nie m a zbaw ienia, nie tylko w ieczn eg o d la p o je d y n czych ludzi, ale i d o cz esn eg o d la n aro d ó w . A le K ościół dla n ie g o jest zu p e łn ie czem ś innem , niż dla nas K atolików , u B yć w K ościele •• — p o w ia d a — » je st je d y n e m d o b re» ) d la czło w iek a: o dłączyć się o d K ościoła jest najw iększem nieszczęściem ...G o rą c a m iłość d la K ościoła i uczucie, że o n jest je d y n ą b ezpieczną p rzystanią w śró d ciągłych b u rz te g o św iata, b y ły d la m n ie p o b u d k ą d o szu k an ia g o g dzie- k olw iek b y b y ł n a ziemi, p o d ja k ąk o lw iek b y b y ł fo rm ą— ..
I o d tą d Jezus C hrystus, S łow o Boże, k tó re on sp e łn ił i prze-1 kazał człow iekow i, ab y je spełniał, a w k o ń cu K ościół Jezusrt C hrystusa, w któ ry m to S łow o się spełnia, ■— K ościół na niebiesiech i K ościół w sercach n a ziem i, — stały się dla m n ie je d n o ścią chrześcijańską, p rze d m io te m m ojej m iłości,
1 Ib. str. 190.
2 Ib. Str. 296. 297.
— 24 -
m ojej czci, m oich ofiar. O tąd tem u w szystkiem u, co m i p rzy chodziło o d tego Kościoła, tem u w szystkiem u, co m i się p rzedkładało o d k o g o b ą d ź z m iłością, z ofiarą, z uczuciem chrześcijańskiem , tem u w szystkiem u okazyw ałem m iłość, cześć, p o d d a ń s tw o : b o to p o ch o d ziło od Kościoła, b y ło je g o o w o cem niebieskim tu n a ziem i. P osłuszny n a tu ra ln em u uczuciu mej duszy, nie przechodziłem n ig d y m im o p raw dziw ego chrześcijanina, w którym czułem , że żyje K ościół przez Krzyż C hrystusow y, przezeń dźw igany, nie obudziw szy w m ym d u chu p o ru szen ia czci i pok o ry w ob ec tej iskry z nieba, na ziem i żyjącej. C hrystus P an, w m iłosierdziu sw ojem , kiedym dźw igał Krzyż jego, zaw sze mi daw ał poznać swój Kościół, gd ziekolw iekby się znajdow ał i u m a cn ia ł m n ie sw oją łaską, abym spełnił w zględem niego mój obow iązek. Często pod form ą, szatą i im ieniem , którem św iat pogardza, zn a jd o w ałem ten skarb niebieski; przeciw nie, p o d fo rm ą i im ieniem , które św iat szanuje, ja k o b y były K ościołem , ja znajdow ałem k ró lestw o księcia tego św iata albo królestw o księcia ciem ności.
K iedy zaś, porzuciw szy krzyż, traciłem zdolność ro zp o z n a
w ania Kościoła, i zw racałem m oją m iłość i cześć ku tem u, co nie przychodziło od K ościoła C hrystusow ego, a nosiło tylko je g o form ę i imię, zaraz dośw iadczałem n astępstw a tego b a łw o c h w a ls tw a : ale poznaw szy i opuściw szy p ręd k o fałszy
w ą d rogę, p o której iść zacząłem, w racałem do Kościoła i starałem się zadość uczynić C hrystusow i P a n u i je g o K o
ściołow i. T o czegom dośw iadczył od dzieciństw a i to, na com się patrzał na św iecie, przekonało mię, że nieszczęście św iata p ochodzi z tego, że się o d d alił od Kościoła, i że dla człow ieka nie m a nic w ażniejszego, jak aby sp ełn iał -wolę Bożą, nic tem sam em w ażniejszego, jak K ościół C hrystusa P ana, w którym je d y n ie m oże ją spełnić. W ted y to byłem po w ołany, abym przekazał człow iekow i to Boże w ezw ani e, i abym m u służył, b y poznał, czem dla n ie g o praw dziw y Kościół, by w eń w szedł i zachow ał g o żyw ym w sobie, by g o objaw iał w sw ojem życiu i w sw oich czynach " ’. — Cóż m oże być jaśniejszego ? Ale zobaczm y, co nauczał o Stolicy A postolskiej.
1 Ib. sir. 454-456.
Tow iański. b ard z o się za jm o w ał sp raw ą w ło sk ą : m ó w ił w iele o zam iarach Bożych, o m yśli Bożej w zg lęd em W ło ch ó w .
« W sk u tek tej m yśli Bożej o W łochach, n a ró d te n je st złą
czony ze Stolicą Ś w iętą w sp ó ln o śc ią ojczyzny, o n p rze d in nym i o d b ie ra dobro d ziejstw a, płynące ze św iętego p o sła n n i
ctw a tej Stolicy, o ile to p o sła n n ic tw o się s p e łn ia ; o n p rzed in n y m i także cierpi z przyczyny przeszkód, z przyczyny u ci
sków , poch o d zący ch z niespełniariia te g o p o słannictw a, kiedy S tolica A p ostolska przeznaczona n a to, ab y była d la św iata źródłem p o m o c y chrześcijańskiej, staje się źró d łe m w ielkich tru d n o ści, co B ó g d opuszcza jako najw iększą karę za g rzech y te g o św iata. W łochy, przez sw oje po ło żen ie w zględnie d o S to licy Św iętej, w ięcej niż in n e narody, są w stanie zd o b y w a ć sobie w iększą zasłu g ę przez o d ró żn ie n ie tego, co p o ch o d zi- o d K o
ścioła, o d tego, co przychodzi o d k rólestw p rze ciw n y ch K o
ściołow i ; ale też są bardziej k uszone b ra ć K ościół o form ach chrześcijańskich zam iast K ościoła C h ry stu sa Pana; b rać w m ie j
sce C h ry stu sa P a n a d u c h a niższego, a n aw e t d u c h a złego, który, w im ieniu i p o d fo rm ą C h ry stu sa P an a, często już rządził K ościołem , a m oże rządzić nim ciągle " *. » K iedy S tolica A p ostolska nie d o p e łn ia w aru n k ó w sw o jeg o św iętego p osłannictw a, i z tej przyczyny Kościół, przeznaczony n a to, ab y żył w całym blasku d la św iata, u su w a się z ziem i, k iedy n a tem św iętem m iejscu rządzi nie C h ry stu s P an, ale d uch przeciw ny C h ry stu so w i P an u , człowiek, w sw em nieszczęściu, nie zn ajd u jąc tu n a ziem i Stolicy A postolskiej, nie zn ajdując Z astępcy C h ry stu sa P an a, m usi zw ró cić się b e z p o śred n io d o C h ry stu sa P ana. N ie za d aw a lając się form am i, p ozoram i K o
ścioła, m usi w zdychać za K ościołem i szukać go, g d zieb y b y ł . . . M usi szukać g o , g d zieb ą d źb y się znajd o w ał: w jakiej- b y n ie b y ł duszy, p o d ja k ąb y nie b y ł form ą, i p o d jak ąb ąd ź nazw ą o n b y żył i o b jaw iał się " 2.
W alczyć przeciw ko K ościołow i o b e c n e m u jest, w e d łu g T ow iań sk ieg o , o bow iązkiem su m ien ia. A le jak w alc z y ć ? Sifm C h ry stu s P an d aje n am te g o w zór. » N ie m a b ro n i sk u te cznej, p ró cż b ro n i chrześcijańskiej, (t. j. m iłości i ofiary) w tej w alce ze słu g am i K o śc io ła ; b o tu chodzi o odn iesien ie zw y
1 Ib. str. 477. 478.
2 Ib. str. 483. 489.
- 25 —
20
cięstw a n a d ducliein. T utaj, w ed łu g słów św. P a w ła : n ie m a m y d o w a l c z e n i a p r z e c i w c i a ł u i k r w i, a le p r z e c i w k o k s i ą ż ą t o m i w ł a d z o m ś w i a t a ty c h c i e m n o ś c i , p r z e c i w k o d u c h o m z ł o ś c i w p o w i e t r z u r o z s i a n y m (do Efez. VI. 12). A by ludziom d ać wzór, C h ry stu s P an p o kon ał w zupełności tę przeszkodę. — N apotykając ze strony słu g ów czesnego K ościoła najw iększą przeszkodę w d o p e ł
nian iu W oli O jca N iebieskiego, on ją jed n ak spełnił: dokonał dzieła o d k u p ie n ia świata. O d czasów C h rystusa P a n a ta przeszkoda bard zo rzadko tylko była p o k o n an ą i bardzo słabo, ow szem u stę p o w an ie przed nią, a to zapoznaw ając w olność chrześcijańską, przyduszając w łasne su m ien ie przez od rzu cen ie jarzm a C hrystusow ego, a przez d o b ro w o ln e p o d dan ie się jarzm u ludzkiem u, było sław ionem jako cnota u le
głości dla K ościoła “ \ — Służyć K ościołow i o b e c n e m u jestto w ystąpić z K ościoła p raw dziw ego. Przez tę niew olę d o b ro w olną i grzeszną C hrześcijanin odłączył się od Kościoła: stąd u p ad e k K ościoła C hry stu so w eg o a podn iesien ie się K ościoła o sam ych form ach chrześcijańskich, które nie stanow ią K o
ścioła C hrystusa P ana. Kościół C h rystusa P an a żyje w n ie których duszach w iernych je m u : ale on już nie żyje na ziemi, a w śm ierci swojej, nie rozlew a sw ych d o b ro d zie jstw " \
W idzim y z te g o jak słusznie T ow ianizm przejm ow ał o b aw ą tych, co się na nim poznali. R oku 1857 znakom ity te o lo g U niw ersytetu w T urynie, W aw rzyniec G astaldi, p o w tarzając arg u m e n t Ks. S em enenki (w T o w i a ń s k i e t sa d o c - t r i n e ) : >. N ie w idzę, jak m ożna po g o d zić T ow iańskiego ta k , z n i e Kościoła, bo ta k jest zaprzeczeniem n ie , a n ie za
przeczeniem ta k , i dla te g o uw ażam T o w iań sk ieg o za h e re tyka ", d o d a j e : •; Jeśli m nie kto zapyta, jak to być może, by człow iek tak pobożny, tak gorliw y, który naw racał żydów , p ro testan tó w i grzeszników , który w lew a w słuchacza tyle g o rąc a m iłości Bożej, — żeby taki człow iek był heretykiem ,
— o d p o w iad a m na to, że nie d o m nie należy w ytłóm aczyć to, ale obow iązkiem m oim jest uw ażać za heretyka każdego, co naucza nie tak, jak naucza Kościół. O d p o w iad a m ze św.
Paw łem , że, g d y b y naw et A nioł z N ieba pow iedział mi coś
1 Ib. str. 5 0.
2 Ib. sir. 515.
— 27 -
prze ciw n eg o tem u, co orzeka Kościół, m uszę g o p o tę p ić : ow szem p o w iem z C h ry stu sem P an em , że, g d y b y n aw e t ktoś zro b ił cu d a najw iększe, takie, k tó reb y m o g ły w p ro w ad zić w błąd, je ślib y to było m ożliw em , sam ychże w y b ran y ch , ale nauczał nie tak, jak naucza K ościół, m uszę strzedz się o d niego, jako o d sługi szatana ".
A le jakże niebezpiecznym je st heretyk, co m a p ozór A nioła, jak d alek o tru d n ie j o d k ry ć g o i z b ija ć ? — D nia 19 listo p ad u r. 1863 Ks. S em e n en k o zaklinał K ardynałów , ab y rzecz T o w iań sk ieg o b y ła w zięta p o d stanow czą roz
w agę. „ O p p id o n eg lig erem h o m in e s “ — p o w ia d a ł w sw em piśm ie, — „ o m n e sq u e m a ch in a tio n e s eo ru m flocci facc- rem , si id io tae essent, a u t ridiculi, a u t fro n te proterva, aut co rd e p erv e rso . S ed vero res aliter se habet, saltem in oculis h o m in u m , et etiam ex p arte in veritate. P lu re s en im su n t in g e n io et h u m a n ita te conspicui,, benefici a u d ire et videri a m b iu n t, et factis etiam d em o n strare satag u n t, ad sacrificia p ro m p ti, ad dandam , etiam vitam a n im am q u e p a r a ti; et licet attentius, et o culo vere Christiano curiosius p erscru tan ti, s u spicio et etiam certitu d o su b o ria tu r d e aliq u o p ro fu n d o n e quitiae a b y s s o ; ta m en diffiteri n em o sin ceru s p o te rit, se c u n d u m co m m u n em h o m in u m existim ationem , eos p rae se ferre m ag n i anim i et q u a ru m q u e h u m a n io ru m v irtu tu m o rn a tis
sim am speciem . Q u o fit, u t necessario a ttrib u i eis d e b e a t m o rale pretium , atq u e d ic en d i sint h ab e re m o ralem vim ct ag e n d i efficaciam quo. etiam facilius alios ad suas partes ad trah an t. A rg u m e n to h u iu s rei id p lan e p o te st esse, q u o d in d e a viginti et a m p liu s annis, illi q u i sem el causae hu ic n o m e n d ed e ru n t, p aucissim is exceptis, p ertin aciter in p r o p o sito suo p e rstite ru n t; q u o d p lu res alios ad ea n d em p e rtra x erin t ; q u o d h o c lo n g o te m p o ris spatio, causa eorum , o p p o sitio n ib u s licet et p erse cu tio n ib u s exposita, tam en d issipata n o n fuerit, q u in im o in suo v ig o re confirm ata v id e a tu r; o m - n iu m q u e a d h a eren tiu m p ersu a sio n e s fortiores n u n c et r o b u stiores a p p a re a n t q u am fu erin t initio, et anim i ad o m n ia paratiores. Ipse M agister se cu rio r fid e n tio rq u e conspicitur, n u n c extrem am partem vitae agens, ac p riu s u n q u a m ; e x p o stulatio n es eius n u n c au d a c io re s et a b so lu tio res efficiuntur, a tq u e grav issim o aetatis p o n d e re ro b o ra n tu r. Q u a e o m n ia
- 28 —
h u iu sm o d i m ihi esse vid en tu r, u t tim o r m in im e v a n u s in c u tiatur, n e procella, h u c u s q u e m a n u Dei in suo an tro conclusa, q u a d ata p o rta ruat, et m u ltitu d in em an im aru m m isere p erdat.
Q u a p ro p te r causa haec m in im e sp e rn e n d a dici potest, m i
n im e n e g lig e n d a ; sed v ero p o tiu s o m n e ad h ib e n d u m stu dium , cura o m n is et d iligentia, u t h u ic g rav issim o m alo m ed eri ta m d e m -possit. Iam v ero rem e d iu m aliu d co n g ru u m ac efficax n o n m ihi v id e tu r ullum , q u am u t h aeć falsa d o c trin a d e n u n tie tu r publice, et ecclesiastico iu d icio sollem nius co n d e m n e tu r. H a n c o b causam , u ten s h u m ilite r eo iure o p i
n a n d i q u o d m ihi hic trib u itu r, o p p id o censerem , lu d ices E m i- n e n tis s im i! d o ctrin am istam ac h o m in u m sectam , a ta n to te m p o re p u b lic e et perv icaciter in ovili G hristi D o m in i grassantem , p u b lic a an im adversione, n o m in a tim , et singulis d o ctrin aru m ca p itib u s expositis ac iudicatis, p ro sc rib e n d a m ac p ro flig an d am esse. V erum q u id e m est, po sse co n tra h a n c p ro p o sitio n e m illud o p p o n i : a n u llo E p isc o p o ru m rem h an c S anctae Sedi d en u n tiatam fuisse. A t p lu ra ra tio n u m - m o m e n ta satis in d i
cant, cu r h aec d en u n tiatio fieri h u c u sq u e no n potu erit, et ita facile fieri d ein ce p s n o n possit. P ra ete r caetera h o c m a xim e officit q u o d h o m in e s P o lo n i sint, et n o n in P o lo n ia, sed extra, m axim e in O aliis, res suas p e ra g a n t; u n d e E p i
scopi, P arisiensis praesertim , eas, ta n q u a m no n suas, m inus curent, im o n ec facile cu rare possint, o b lin g u a e et h o m in u m ig n o ran tiam . P o lo n iae vero E piscopi lo n g iu s absunt, et ita, his praesertim ultim is tem p o rib u s, tu rb ati su n t et tu rb an tu r, u t vicin io ra m ala rem o tio ru m a p u d eos d elea n t m em oriam . A dde, q u o d plures, iiq u e vigilantiores, a suis ex u len t sedibus^
quos, p raesertim vero V arsaviensem A rc h ie p isco p u m , in cuius dioecesi h o c m alum se rp e re m agis coepit, n o n sine aliqua c e rtitu d in e asserere p ossem us, h u ic m alo m e d e n d o o p era m brevi d a tu ro s fuisse. Q u id q u id d e h a c re sit, m alum est praesens, p aru m a d h u c q u id e m ad extra auctum , attam en c o m p ac tu m intra se, p e ric u lo ru m et ru in a ru m ferax, cui nisi tem pestive via p raeclu d atu r, iu re m erito tim eri p o te st ne ta n d e m Ecclesiam d ep o p u la ri incipiat. M alum est praesens, et cu sto d ib u s n o n clam antibus, vel clam are n o n valentibus, ip su m d e se clam at, et su p e rb a fronte ac vultu aud aci, contra D eum , contra C hristum , co n tra E cclesiam c o n s u rg it; clam at,
- 20 -
in q u am , ipsum , id q u e satis alta e t c o n ten ta voce, satis iam p ro tra cto clam ore, u t a su m m is ta n d e m c u sto d ib u s au d iatu r.
C u m ig itu r iam ip sim et S anctae Sedi m alum h o c inn o tu erit, et in dies m agis innotescat, cum iam sem el ite ru m q u e ipsa coacta fu erit ex p arte saltem in illu d anim advertere,, cum nih ilo secius m alum se m p e r perm an eat, im o in g rav a tu m sit, et m aio ra p eric u la m inetur, censeo nihil im pedire, o m n ią p o tiu s suadere, u t a b ip sa S ancta S ede c o n d e m n a tio sectaę h u iu s h o m in u m ac d o ctrin ae earu m data o p e ra p ro n u n tie tu r ", W pięć lat p o te m m ó g ł się sam P ap ież o słuszności o b a w przekonać. D nia 23 stycznia r. 1869 T an c re d o C a n o nico w ręczył O jcu Św. list T ow iańskiego, k tó ry p o śm ierci P iu sa IX b y ł w y d ru k o w a n y i ro zd a n y 44 K ard y n ało m przed K onklaw e. W liście tym T o w iań sk i pisze : >> K ościół o b e c n y d o sz ed ł ju ż d o te g o sto p n ia u p ad k u , że przestał b y ć K ościo
łem C h ry stu sa P an a, ow ym g m ach em , o w em K rólestw em N iebieskiem : a zachow aw szy li tylko form y i m a rtw ą literę za
k o n u C h ry stu sa P ana, stał się g m a ch e m , królestw em ziem - skiem , rządzónem przez d u ch a, p rzeciw n eg o C hrystusow i P a n u ___ S tąd uciski i nieszczęścia, k tó re dzis sp a d ły n a K o
ściół, są karą Bożą za to odszczepieństw o K ościoła o b e c n e g o o d K ościoła C h ry stu sa P a n a " '.
1 Ib. str. 572. 574.»