• Nie Znaleziono Wyników

Podaruj Dzieciom Uśmiech - Urszula Radek - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Podaruj Dzieciom Uśmiech - Urszula Radek - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

URSZULA RADEK

ur. 1934; Rejowiec

Miejsce i czas wydarzeń Świdnik, współczesność

Słowa kluczowe projekt Polska transformacja 1989-1991, współczesność, akcja Podaruj Dzieciom Uśmiech, darczyńcy, sponsorzy, kolonie dla dzieci, kolonie dla dzieci ze Wschodu, Krasnobród

Podaruj Dzieciom Uśmiech

Około dziesięć lat temu szukaliśmy sponsorów, darczyńców, bo robiliśmy akcję

„Podaruj Dzieciom Uśmiech”. Polegało to na tym, że darczyńca zobowiązywał się wpłacać dla dzieci dziesięć złotych lub wielokrotność dziesięciu złotych co miesiąc.

Telewizja lubelska zaprosiła mnie z koleżanką i opowiedziałyśmy o tym. Wtedy mieliśmy ponad pięćdziesiąt chętnych osób, z tym że co rok oni się wykruszali. Z Lublina mieliśmy też kilka rodzin. Ze trzy rodziny zadzwoniły do mnie i mówią, że będą wpłacali raz do roku po sto dwadzieścia złotych, bo bank pobiera prowizję. W pewnym momencie otrzymałam list, w którym było włożone dwadzieścia złotych. Na kopercie napisane było: Karczmiska, jakieś inicjały i ulica była. Ja zadzwoniłam do tej gminy i w gminie mi powiedzieli nazwisko, które zgadzało się z tymi inicjałami.

Powiedzieli mi, że to jest były nauczyciel. W kopertę włożyłam pokwitowanie, podziękowałam i wysłałam. Otrzymuję list, znowu dwadzieścia złotych i ten pan pisze tak: „Proszę Pani, ja jestem emerytowanym nauczycielem. Wzruszyła mnie ta audycja w telewizji, ale proszę się nie trudzić, wysyłając co miesiąc pokwitowanie, bo przecież znaczek do listu kosztuje”. To było ujmujące. Przez dwa lata pewnie przysyłał, później już nie.

Kolonie dla dzieci zawsze robimy na wyjeździe w różnych miejscach. Na ogół chcieliśmy Lubelszczyznę, bo transport jest tańszy. W Krasnobrodzie jest właściciel takiego ośrodka, który już od kilku ładnych lat prowadzi piękny zajazd i domki.

Współpracujemy razem. Ci właściciele są bardzo życzliwi i hojni dla naszych dzieci.

Mówiąc szczerze, jesteśmy jakby rodziną. Dzieci wcale się nie nudzą, że akurat w to samo miejsce jeżdżą. Miałam taki okres, gdzie zabrakło nam pieniędzy. Była podpisana umowa i poprosiłam, czy można aneks do niej zrobić. Odpowiedzieli mi:

„Nie ma sprawy, jak pani nie ma pieniędzy, to odda nam pani, kiedy pani będzie mogła”.

(2)

Potrafiliśmy organizować od 1990 roku kolonie dla setki dzieci z ubogich rodzin.

Przyjeżdżały do nas również dzieci ze Wschodu: z Białorusi, z Litwy, z Kazachstanu, z Ukrainy. Praktycznie skończyliśmy to robić może ze trzy, cztery lata temu. Teraz już nie przyjeżdżają, bo nie mamy na to pieniędzy.

Data i miejsce nagrania 2013-12-03, Świdnik

Rozmawiał/a Łukasz Kijek

Transkrypcja Anna Rola

Redakcja Joanna Majdanik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wyszedł dyrektor, tam ktoś z rady zakładowej, to taki był dialog, trudno powiedzieć dialog, zaraz się śpiewa jakieś pieśni patriotyczne, religijne. Grupa młodych zawsze

Mieszkali w Mrągowie, tata jest po zawale i było już tacie trudno się opiekować mamą, ja tutaj mieszkam, mnie będzie lżej opiekować się rodzicami?. I jeszcze mówi: „Tak się

Wszyscy członkowie u nas w dziale, mój mąż też należał, wcześniej jeszcze, przed tym naszym strajkiem, taką rezolucję podjęli, że oddają legitymacje, tam ktoś z tego

Wy tylko te papierki przekładacie”, no to tak wyglądało, a później jak wszyscy stanęli przecież, pamiętam, to był ostatni może albo przedostatni dzień, to już z hal

Myśmy się włączyli też, w sklepie żeśmy siedziały, ludzie przychodzili z dowodem, z karteczką, i na każdy dzień 10 osób stało, no bo to się rozbiło przecież, a tak

To już tam mieszkali ci żołnierze rosyjscy wtedy, i ta kobieta opowiedziała mojej ciotce taką historię, nie wiem czy to jest prawdziwa historia, że żołnierzom również się

On powiedział: „Niech pani idzie do socjalnej, do Basi, do Władki, niech pani idzie do mojej koleżanki.. Tylko niech pani mówi, że

A nieraz przychodząc z lekcji na obiad, bo Kurów to mała przecież mieścina, to na obiad wpadałem do swego domu, zjadłem obiad i po obiedzie, nie wiem, co bym dał żeby nie