• Nie Znaleziono Wyników

Straż nad Wisłą 1936, R. 6, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Straż nad Wisłą 1936, R. 6, nr 2"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

POMORSKIE CZASOPISMO ILUSTROWANE

Au^H arungśarB e!^urcR ^3I?l!lJeuIścł!?l7^arlne,

Tak wyglqda przeciwpolska propaganda marynarki niemieckiej.

ałrz arty k u ł n a słr. 3)

Rok VI. Nr. 2 (259';

(D aw niej „M ło d y G ry f")

(2)

DZIAŁ URZĘDOWY

OKR. URZĘDU W. F. i P. W.

1. 50 proc. zn iż k i kolejow e.

Z g o d ziłe m się na w y s ta w ie n ie 50 p ro c . zniżek k o le jo ­ w ych na zaw od y s p o rto w e , k u rs y w. f o d p r a w y in s tr. i w y ­ s z k o le n io w e oraz na zja zd y organ., stow a rz. i org an . w f. i pw.:

p. Ż m u d z iń s k i A lf. do G rudziądza, 19. IV., p. D re w k a B oi. do G dańska, 1. V. do 15. VI., p. Ś m ig o c k i A lf. -)- 12 czł. K. S

„ A s t o r ja ” z B ydg oszczy do In o w ro c ła w ia , 3. V., p. S zub rych A lf. do T o ru n ia , 3. V., p. S p o jd a M a rja n do B ia łe g o s to k u , 25. IV., p. G ro d z ic k i W ł. do W ło c ła w k a . 2. V., 10 czł. K. S.

„G d y n ia “ z G dyni do W e jh e ro w a , 3. V., p. Ś w ią tk o w s k i A n to n i do T o ru n ia 7. i 11. V., p. G lich L e on 4 - 20 zaw. T. K. S. T o ­ ru ń do G dyni, 9— 11. V., p. Schnez W a ld e m a r -f- 3 cz. K. K. T.

T o ru ń do O s tro w ite g o , 9— 11. V., p. W o źn ia k A le ks. -f- 15 zaw.

K. S. „K a b e l P o ls k i“ B ydg oszcz do T o ru n ia , 10. V., u c z e s tn i­

k o m lu s tra c ji tech. T, G. „ S o k ó ł“ w W ąbrze źnie, 10. V , p. N o ­ ga j Fr. -f- 18 zaw. B K. S. „ P o lo n ja “ B ydgoszcz do G ru d zią ­ dza, 10. V., p. P rzybysz W ład. do In o w ro c ła w ia , 10. V., p. Ba- ganz L e o n do N akła, 10. V., p. Ż m u d z iń s k i A lf. do In o w ro c ­ ła w ia , 10 V., p. W itk o w s k i + 3 czł. T. G. „ S o k ó ł“ A le k s a n - d ro w o K u j. do W ło cła w ka , 10. V., u c z e s tn ik o m k u rs u lu s tr a ­ c y jn e g o T. G. „ S o k ó ł“ O k r. II. w C h o jn ica ch , p. K uch czyń ski Ben. do Pucka, 10. V., p. K ra w c z y k M a rja n , G ubański J ó z e f do Puc<a, 10. V., p. K a rn e t B r. + 12 czł. K. S. SCG. G ru ­ d zią d z do C hełm ży, 10. V., u c z e s tn ik o m o d p ra w y in s tr. T. G.

„ S o k ó ł“ do Poznania, 10. V., u c z e s tn ik o m .k o n c e n tra c ji pw.

pow. k a rtu s k ie g o w K a rtu za ch , 12. V., u c z e s tn ik o m „b ie g u na p r z e ła j“ D nia P o m o rza , 17 V., ucze stn iko m k o n fe r. in s tr.

Pom . O kr. Z w . K a ja k o w e g o w T o ru n iu , 17. V., uczestn. ob ozu w ę d ro w n . T. K. K. G o lu b — T o ru ń 28. V .— 5. V I , ucze stn. o b o ­ zu w ę dro w n. T. K. K. W is ła —T o ru ń st. K ra k ó w —T o ru ń , 2. V.

do 22. V., uczestn. ob o zu w ę d ro w n . P. Z. K a j. je z. Płow ęż — d o G rudziąd za — st. O s tro w ite , 9— 10. V., p. G ajew ska H e le ­ na -f- 12 zaw. T. G. „ S o k ó ł“ T o ru ń do W ąbrzeźna na ku rs w f., 10— 11. V., p. K o czw a ra Id e lf. do Poznania. 10— 17. 5. i 7— 14.

6. oraz 21. 6., 18 cz ło n k o m K. S. „G d y n ia “ do S ta ro g a rd u , 10. 5., p. P o d k o w iń s k i L e o n —(— 18 zaw. Cuiavia Z d ró j In o w ro c ­ ła w do B ydgoszczy, 10. 5., p. D o m in ic z a k -f- 15 czło n k. H arc.

D ru ż. Ż egl. z In o w ro c ła w ia do J a n ik o w a , 10. 5., 10 u cze stn.

k u rs u dla sędziów s trz e l, łuczn. w M o g iln ie , 10. 5 , p. M a li­

n o w s k i Kaz. - j- 6 czł. T o ru ń s k ie g o K lu b u L a w n -T e niso w e go do G rudziądza, 17. 5., czło n ko m W ydz. G. i D. Pom . O. Z. P.

Grek Ludwik Spiros, zwycięzca w biegu maratoń­

skim na I Olimpjadzie w Atenach w roku 1896.

Kanclerz Hitler zaprosił go na Olimpjadą Berlińską, na którą Spiros przywiezie gałązki oliwne ze „świę­

tego Gaju“ dla zwycięzców olimpijskich

2 STRAŻ NAD WISŁA

Nr. 2 „Straży nad W isłą" zaw iera:

Str.

2. Dział urządowy O kr. Urz, W. F. i P. W.

3. Przeciw po’ska propaganda niem ieckich okrętów woj.

4. C icha łrag ed ja niew yzw olonej ziem i.

6. Mein Kampf.

7. D zieci W rzesińskie, do apelu ! 8. Co zrobić z żydam i?

9. Dział L. O . P. P.

10. Świat na kliszy.

11. Matka i Serce Syna.

12. Franek Skowron został chłopcem okrętowym . 14. Jaskinow iec Słernicki.

15. Tajemnica Błażeja Brzeliny.

16. Na fali zdarzeń.

17. Na straży zdrowia i jportu.

18. Kronika organizacyjna.

19. Zagłoba sum.

20. Śm iej się, bracie, będziesz zdrowszy.

N. z m ie jsc zam ieszka nia do B ydg oszczy. 16 m a ja , p. R o go­

ziń ski J ó z e f do C h o jn ic, 16— 17. 5 , p. P ila ro w s k i F e liks + 19 zaw. K. S. „ G o p la n ja “ z In o w ro c ła w ia do G niezna, 17. 5., p. K o ś m ic k i Czesław + 16 czł. H a rc D ruż. M o g iln o do T rz e ­ m eszna, 21.5., p. C zerkaski Z d zisła w do W arszaw y, 15— 18. 5., p K lin ko sz L e on do C h o jn ic, 17. 5., 16 czł. R. K. S. „ B a łty k “ G dynia w d n iu 17. 5. do Tczew a, 21. 5 do G rudziądza, 1. 6.

do B ydgoszczy, 14. 6. do In o w ro c ła w ia , 21. 6. do T o ru n ia , p. T o m a sze w ski Kaz. do T u ch o li, 16— 17. 5 , p. W a sile w ski Z ygm . j - 6 czł. T. G. „ S o k ó ł“ W ło c ła w e k do T o ru n ia 17. 5 , czło n ko m T. G. „ S o k ó ł“ na zaw ody g im n a s ty c z n e w W a rsza ­ wie, 19—23. 5., d ru ż y n ie re p re z. P om orza w s k ła d z ie : W yczyń- ski, W ie rz e le w s k i, S u ch o cki, M ilc z y ń s k i, W o liń s k i, K o w a ls k i z T o ru n ia , N a w ro c k i, S chó nw ald z G rudziądza, M a lis z e w s k i i N o w a k z G dyni do B ydg oszczy, 19. 5., u c z e s tn ik o m biegu

„D z ie n n ik a B y d g o s k ie g o “ dn. 21. 5. w B ydg oszczy, 25 czł. K.

S. „C is z e w s k i“ B ydgoszcz do Solca K u ja w s k ie g o , 21. 5., p. A uda F ranc + 13 czł. T. G. „ S o k ó ł“ K a rtu z y do G dyni, 24. 5., u c z e s tn ik o m zaw odów k o la rs k ic h T. G. „ S o k ó ł“ w B yd ­ goszczy, 24. 5., u cze stn iko m p ię c io b o ju pań i panó w Pom.

O kr. Zw. L e k k o a tl. w T czew ie, 21. 6.

2. św ię ta w. F. i p. w.

2 5 6 -1 — IV — 500/W yszk. O. CJ. 36. Ś w ięta wf. i pw., w k tó ry c h b io rą u d zia ł o rg a n iz a c je w ych. fiz . i sp o rt, p o w in n y być spra w d zian em p ra c y i re w ją ich d o ro b k u . D la te g o ud zia ł w św ięcie w s z y s tk ic h o rp a n iz a c y j uw ażam za o b o w ią zko w y.

O rg a n izo w a n ie ś w ią t wf. i pw. o m a w ia szczeg ółow o in s tru k c ja Państw . U rzędu WF. i PW.

Celem u m o ż liw ie n ia w zięcia u d zia łu w św ię ta ch wf. i pw.

ja k n a jw ię k s z e j ilo ś c i s p o rto w c ó w i c z ło n kó w sto w a rzysze ń i o rg a n iza cyj w. f., na le ży p rz y ją ć zasadniczo o s ta tn ią n ie ­ d zie lę m aja każd eg o ro k u ja k o te rm in u rzą dza nia te j im p rezy.

Ł ą czy się z tern ko n ie czn o ść d o sto so w a n ia te rm in a rz a w s z e l­

k ic h im p re z s p o rto w y c h , ta k, aby w szyscy m o g li w ziąć u d z ia ł w te j u ro c z y s to ś c i.

T e g o ro czn e św ię to , z uw ag i na p rz y p a d a ją c e w ty m o k re s ie Z ie lo n e Ś w ięta, o d b yć się ma w p ie rw s z ą so b o tę i n ie dzielę czerw ca.

W z w ią zku z pow yższe m p o le ca m te g o ro c z n e Ś w ię ta w f. i pw. p rz e p ro w a d z ić w dn iach 6 i 7 czerw ca br.

Ze w zg lęd u na u sta le n ie je d n o ra z o w e j d a ty dla w s z y s t­

k ic h ś w ią t wf. i pw. odpada o rg a n iz a c ja ś w ią t o b w o d o w ych

— p o zo sta w ia ją c je d y n ie Powiatowe Święta W. F. i P. W.

K ie ro w n ik O k r. Urz. W F. i PW. KlementowskU ppłk.

Poradnik dla członków organizacyj nw., wf. i sportow.

J. B. — C ho jn ice. Leczen ie w Szpitalu wojskowym junaków P. W. J e ś li Pan u le g ł n ie szczę śliw e m u w yp a d k o w i skalecze nia k o s tk i u no gi, podczas ćw iczeń pw. (ja k Pan tw ie r ­ dzi) i w yp ad ek te n zo s ta ł w sw o im czasie przez ko m e n d a n ta pow. pw. zgłoszo ny w ładzo m p rz e ło ż o n y m — to w zw ią zku z p o w s ta ły m stanem c h o ro b o w y m n o g i po ty m w yp a d ku — ob e cn ie m oże Pan w y s tą p ić je szcze z p ro śb ą o zbadanie le ­ k a rs k ie i ew. le czen ie w w o js k o w y m s z p ita lu na k o s z t Pań­

s tw o w e g o U rzę d u WF. i PW.

P. M aciej Nurzyński — O lchow ce. W a ru n kie m p r z y ję ­ cia do P. W. K o n ne go K ra k u s ó w je s t po sia d a n ia w łasne go kon ia . Pan ja k o p lu t. rez, p ie c h o ty m oże być do PW. K o n ­ nego K ra ku só w ró w n ie ż p rz y ję ty , tern w ię ce j, że Pan d o brze

„s ie d z i w s io d le “ — lecz p ie rw sze ń stw o w p rz y ję c iu do je d ­ n o s te k PW. K on ne go m a ją re z e rw iś c i k a w a le rji i b ro n i je z d ­ nych. Z g ło sić się w te j sp ra w ie lis to w n ie do K o m e n d a n ta R e jo n o w e g o PW. K on ne go W ło cła w e k.

(3)

STRAŻ NAD WISŁĄ

Rok VI. TO RUŃ , 20 M AJA 1936 Nr. 2 (259)

W. BABINICZ

Przeciwpolska praca propagandowa — niemieckich okrętów wojennych.

(P rze d ru k bez p o ro z u m ie n ia się z a u to re m w z b ro n io n y ).

Berliński ,,Reim- schedischer G e n e ra l­

a n z e ig e r" ilustr. tyg.

p o d a je b a rd z o cie­

kaw e z d ję cie , ilu stru ­ jące w ja k i sposób niem iecka M a ry n a rk a W o je n n a w yko rzys­

tuje d la celów p ro p a ­ g a n d y nacjonalistycz- no - p o lity c z n e j swe jednostki p ły w a ją c e , k tó re w czasie sezonu o d w ie d z a ją p o rty i miejscowości k ą p ie ­ low e n a d b a łty c k ie . F o to g ra f ja p rz e d s ta w ia tra u le r ,,M 1 4 6 " o ra z ( p a trz str. 1) p o k ła d tegoż okrętu i nadbu d ó w kę ru fo w ą , na k tó re j wisi m apa z n agłów kie m , niewy- m agającym zbytnich kom entarzy.

Niem iecki tekst n a g łó w k a jest n a s tę p u ją c y :

„In den polnisch gew orden en G e ­ bieten sind Hunderte von Deutschen um ihres Deutschtums w illen ermordet worden, Tausende w urden gesch la­

gen und gefangengesetzi, 800.000 w urden vertrieben".

( W obszarach, które przypadły Polsce, setki N iem ców zostało w y ­ m ordow anych dlatego, że byli nie­

m ieckiego pochodzenia, tysiące zo­

stało pobitych i uwięzionych, 800.000 zostało wypędzonych).

Przecieram y oczy. J a k to ? M a ry n a rk a W o ­ jenna o tw a rcie o b w o z i na swoich bojow ych okrętach p a szkw il i ohydne k ła m liw e oszczerstw a p o d a d re ­ sem 33 m iljonow ego sąsiedniego p a ń stw a , z którem p o d p is a ła p a k t o nieagresji ? Jak św iat światem nie słysza n o , a b y m etody ta kie p ra k ty k o w a n o na flo cie w ojennej, p odczas p o ko ju , w śród wysoko noszących sw oją godność m aryn a rzy.

C zyż ju ż ta k d alece z a n ik a ją cechy rycerskie, poczucie honoru i p o w a g a stanu ż e g la rskie g o , k tó ry o toczony jest g d z ie in d z ie j a u re o lą w ielkości, że z a ­ pom ina się o najelem entarniejszych za sa d a ch e tyki i p rzyzw o ito ści!

W ie d zie liśm y zasze, że p ro p a g a n d a niemiecka n ig d y nie p rz e b ie ra ła w ś ro d k a c h. A rty k u ły w p r a ­ sie, b ro szu ry, k sią żki, film y , o d c z y ty , zie ją ce n iena­

wiścią do w szystkiego co polskie, z o h y d z a ją c e naszą ku ltu rę , g o sp o d a rstw o n a ro d o w e , z w ycza je i o b y ­ c z a je , inspirow ane b y ły nie p rz e z kogo innego, ale w łaśnie p rz e z t. zw. czynniki m iaro d a jn e .

W iem y te ż , że system ten o dniósł sukces prze- dewszystkiem w śród sam ego społeczeństw a niemiec- kiego o ra z w tych k ra ja c h , w których znajom ość g e o g ra fji i h isto rji s ta ła zaw sze na niskim szczeblu rozw oju.

N ie łu d ziliśm y się nigdy. O b se rw u ją c tu, na Pom orzu, tę b ru d n ą i niecną ro b o tę „ s ą sie d zką " , mieliśmy o niej z d a w n a w yro b io n y sąd w łasny. I kie d y w innych okolicach Polski społeczeństw o nasze p o d w pływ em pięknych haseł pan-euro pejskich z a s ta n a ­ w ia ło się na d p rzew artościow yw an iem p ojęć, kie d y ożyw ieni najlepszem i z re s z tą intencjam i, z a p a trz e n i w tra d y c y jn ą to le ra n cję p o lską , b ra c ia nasi w o ła li 0 p o k ó j, o zb liż e n ie i d o b rą w o lę , M Y Ś M Y A N I PRZEZ.CHWILĘ S TA N O W IS K A SW EG O NIE Z M IE ­ NILI. Z b y t d o b rz e znane nam b y ły m etody w a lk i, a ż n a z b y t d o k ła d n ie p oznaliśm y m entalność i n a s ta ­ wienie ideow e w o d zó w Trzeciej Rzeszy, by móc uw ie­

rzyć w poko jo w e nastroje niemieckie.

Z a łą c z o n a fo to g r a f ja jest jaskraw ym dow odem , że jest państw o m orskie, któ re u żyw a a m b a sa d o ró w sw ojej k u ltu ry , ja kie m i n ie w ą tp liw ie są m a ry n a rz e , jest rz ą d , k tó ry w ysyła o krę ty wojenne d o p e łn ie n ia akcji p ro p a g a n d o w e j. G d y b y ż to b y ła a k c ja , zm ie­

rz a ją c a d o podniesienia p o w a g i i znaczenia państw a w oczach z a g r a n ic y ! A le jest to p rze cie ż ro b o ta , k tó re j w ykonania nie p o d ją łb y się żaden dżentelm en, ża d e n uczciw y, ba b o d a j o d ro b in ę uczciwości 1 sumienia p o s ia d a ją c y c z ło w ie k ! O sw obodach i szczególnych p rz y w ile ja c h , jakiem i cieszą się ich ro d a c y na ziem i naszej, w ie d z ą Niem cy d o b rz e . W ie ­ d z ą to i ci wszyscy, k tó rz y o b je ż d ż a ją Polskę w p o ­ szukiw aniu sensacyj. Jeśli zaś w ogóle o sw obodach niem czyzny na tern miejscu w spom inam y, to nie d la * tego, abyśm y m ieli się tłó m a czyć, w yja śn ia ć, z a p rz e ­ czać lub rum ienić, lecz a b y n a p ię tn o w a ć tę niecną, n iegod ną ŻOŁNIERZY robotę.

P rzestrzegam y w as, w y, k tó rz y dyszycie n iena­

wiścią i zem stą, k tó rz y w za ślepien iu swem z a tr a ­ cacie p ie rw ia stki człow ieczeństw a , b ą d ź c ie ostrożni.

Łacno się bowiem może p rz y d a rz y ć , że o p in ja p o lska , sp row okow an a podobnem i niesłychanem i w y s tą p ie ­ niam i, zostanie w y p ro w a d z o n a z rów now agi. A w ó w ­ czas słow a wasze m ogą być p ro ro cze !

(4)

W I \ U l 1 ^ f mma E[ | | I W raże n ia naszego w s p ó łp ra c o w n ik ^ ^

IA A I IVAA^^F Ł ^ A J A A i z Po d r ó iy po Prusach W schodnich J

i Napisał leon sowciŃSH i NIEWYZWOLONEJ ZIEMI

G

dy się jest w Prusach Wschodnich i stqd, z od­

dali kilkudziesięciu kilometrów, porównywa się położenie mniejszości n ie m ie c k ie j w Pol­

sce, a polskiej mniejszości w Trzeciej Rze­

szy, to nasuwa się taka ciżba wrażeń, spostrzeżeń, uwag, refleksyj, że chciałoby się odrazu cały zasób bagażu myślowego wytrzqsnqć, jak z walizki podróż­

nej, na stół, stojqc przytem w zakłopotaniu, co naj­

pierw wybrać.

Pokuszę się tedy o pewnq inwentaryzację obra­

zów, zdarzeń, choć muszę się przyznać zgóry, że niezawsze mi to przyjdzie z łatwościq. P odm alujm y zatem o g ó ln e tło , na k łó re m będę m a lo w a ł k w ia t­

ki w rażeń z podróży po ziemiach niewyzwolonych.

Owq kanwq będzie nasz z Niemcami pakt o nie­

agresji.

Zastrzegam się, że nie myślę poddawać kry­

tycznej ocenie wy­

darzeń z dziedzi­

ny trudnej sztuki, jakq jest dyplo­

macja. Na tern trzeba się znać dobrze, a ja się nie znam zupeł­

nie. Nas musi in­

teresować tylko, czy istotnie po ­ za p o ro z u m ie ­ niem , zaw arłem na błyszczących p a rkie ta ch g a b i­

netów dyploma­

tycznych, kryje się treść głębsza, ina­

czej mówiqc, czy ów pakt o nie­

agresji (o*niena- Kościół w Burdzie

padaniu) sięgnął ***n**.j.c; w głąb i wszerz,

przekreślając na długie lata nastroje wzajemnej nieuf­

ności? Jakie nam ów pakt niesie korzyści i czy w czem - k o lw ie k w p ły n ą ł on na zm ianę k lim a tu w obcowa­

niu dwóch wielkich, sąsiadujących narodów?

Na te pytania dam jasną i krótką odpowiedź, wynikłą me na podstawie tego, co czytałem, ale opar­

tą na doświadczeniu: — nie i n ie ! Pakt o nieagresji me przvmosł z sobą odprężenia w stosunkach polsko- niemieckich. Powiem więcej: — nigdy tak skutecz­

nie me niszczono, me karczowano polszczyzny pod zaborem niemieckim, jak właśnie dziś w dobie poro- zumienia polsko-niemieckiego.

Pakt o nieagresji jest ra cze j zasłoną dym ną dla now ej p o lity k i e kste rm in acyjn e j Niemiec, uprawia- ne| w stosunku do Polaków w Prusach Wschodnich.

Za tą zasłoną odgrywa się cicha tragedia zie­

mi mewyzwolonej, tak cicha, że zaledwie do nas do­

chodzą głuche jej echa.

Ale tu, na miejscu, gdy się widzi ten monstru­

alny d ra m a t duszy polskiej, g n ę b io n e j i zaszczutej polskości, to ta tragedja ma tyle w sobie rozdzie­

rającego krzyku boleści, że chciałoby się całą mocą płuc swoich krzyknąć: »Ratujcie Polską Warmję, nie dajcie ginąć M azurom !«

STRAŻ NAD WISŁA

Trzeba sobie jasno zdać śpfdWę z tego, że dziś w akcji, w ynaradaw iają^} Pblaków w Prusach Wschod­

nich, bierze cttynhy udział społeczeństwo nfemfee»

Kie. Dawniej były ustawy kagańcowe» były prawa wy|ątkowe, ale znalazły się jeszcze za czasów Bis- marka paragrafy ogólne, pod których opiekę ucie­

miężona ludność polska mogła się schł-bnić i często zna az a opiekę. Dziś niema Specjalnych paragra-

' fów, są ogólne

ustawy, k tó re rhó*

wią, ie Wogóle Polaków W Pru*

sąch Wschodnich ńiem a. Polakiem

W zrozumieniu prawa niemiec­

kiego jest w Niem­

czech tylko ten, kto należy do or­

ganizacji polskiej

»Związek Pola­

ków«. I choćbyś mówił tylko po polsku, choćbyś modlił się po pol­

sku, choćby twój rodzony brat w Polsce był Pola­

kiem, nic ci to nie pomoże, to nie

(Burden) n a W arm ji tylko°Wobywate-

lem n ie m ie ckim , H f . " / aŻ.eb^ - ? t a t y s t y k ę b y łw c ią g ^ f ę ^ ó d ^ u ^ kę: N iem iec z ję zykie m polskim . Gdybyśmy chcieli za- protestowac na drodze dyplomatycznej przeciwko takie­

mu jawnemu pogwałceniu prawdy, wtedy spotkać sie możemy z odpowiedzią, że^ Polska wtrąca s^ę w we 7 n£m *-e Sprawy nlem|eckie, co jest niedopulzczalne z same| mocy prawa międzynarodowego.

. ^ ai j udmeisz® iest porozumienie w imię prawa mię-

! n yr r ^ doWega b° prawo to ia k Ł często pl- sanem bezprawiem, to też pragnę dziś pornówićPz sąsiadem Niemcem językiem codziennego użytku bez szm inki d yp lo m a tyczn e j układności, szczerze, o t­

w a rcie , bo obłuda i krętactwo są największymi wro- oozń f f k0|U - ? ° ^ Ze ieSt nieraz P o m ó w i prosto

nem , f ' ...

mity muPf f , mp o k Ii ^ e d * ? ' ^ 90 NiemCt" ~ Czy

(5)

Jśśli odpowie tak, można wtedy dafej prowa­

dzić dyskusję:

Czemże się Więc dzieje, że pomimo tylu solen­

nych zapewnień kanclerza Hitlera, którego tak ubóst­

wiacie i słuchacie, że n ik o g o nie chce uciskać, ani germ anizow ać, owszem, że nawet tego sobie nie życzy, ty, Narodzie niemiecki, w b e zp rzykła d n y w dziejach c yw ilizo w a n e g o świata sposób gnębisz u siebie mniejszość polską, mniejszość, która na spo­

rej połaci Prus Wschodnich nie jest elementem na­

pływowym, ale z dziada i praszczura stanowi lud­

ność zasiedziałę. Jeśli nie wierzysz moim słowom, to obejrzyj sobie cmentarze na W armji, Powiślu, Ma­

zurach. Ale nie wszczynajmy sporu, wiem, że mi odpowiesz:

— Był przecież plebiscyt, za Polskę opowiedzia­

ło się niespełna 3 proc. głosów.

— Zostawmy te sprawy, ta niegodna kom edja w o li ludności, k tó rą nazyw acie plebiscytem , o db y­

ła się w ta k o kro p n ych w a ru nka ch , że ja dziwię się nawet, iż 3 proc. głosów opowiedziało się za Polskę. Te 3 proc. Polaków, to sami bohaterzy, któ­

rzy, oddajęc głos, nie byli pewni, czy razem z głosem nie zostawię swego życia. Ale stańmy na gruncie faktu dokonanego. Dlaczegóż więc i te 3 proc. Po­

laków nie ma możności sw obodnego ro zw o ju pod w zględem k u ltu ra ln y m , gospodarczym , społecznym , re lig ijn y m ? Jeśli was jest ta k i o lb rz y m i odsetek, jak)! p ow iadacie, to skąd taka obawa przed tym m ałym ułam kiem Polaków?

Dlaczego ich tępicie w nieludzki sposób?

Dlaczego nie pozwalacie pracować polskim in­

stytucjom gospodarczym, dlaczego niszczycie polskie szkolnictwo, dlaczego Polaków spotykaję represje ze strony pracodawców, że posyłaję dzieci swe do szko­

ły polskiej. Zresztę taki Polak, który za Polskę się opowiedział, u was chleba nie znajdzie?

Dlaczego otwarcie szkoły, czy ochronki z reguły spotyka się z wybijaniem szyb?

Dlaczego wychowujecie swe d zie ci w duchu nienaw iści do Polski, co się wyraża w tern, że wa­

sze najmłodsze pokolenie urzędza napady na polskę dziatwę za to, że po polsku rozmawiaję?

A przyjedź tu, do nas, obywatelu Rzeszy Nie­

mieckiej i popatrz, jakich swobód zażywaję twoi bracia. N ie ty lk o zażyw ają, a!e nadużyw ają. Jak to rozumem pogodzić? Czy taki flirt polsko-niemiecki jest naturalny, czy tak należy pojmować zgodę sę- siedzkę ?

Tu niema nic do ukrywania. Wyłóżmy karty na stół. Gnębicie tę, w waszem pojęciu, znikomę mniejszość, bo sami dobrze wiecie, że to olbrzymia większość. Obawiacie się jej? Ale czegóż? Przecież to lud cichy, spokojny, pracowity, lojalny, chce tylko żyć i umrzeć w wierze swych ojców i dziadów, chce swego polskiego Pana Boga po polsku pozdrawiać.

Przecież to nie zagraża potędze Rzeszy N ie ­ m ie c k ie j, ani nie godzi w podstawy ideologji hitle­

ryzmu. Wszak i Bismark — ten kat dusz i serc pol­

skich, a przecież za trzym a ł się przed kościołem , nie niszczył gospodarczo.

A dziś wasza ustawa o za grod zie d zie d z ic z ­ nej w jednej chwili może poderwać byt gospodarstw polskich. Gdy Polak zechciałby sprzedać swe gospo­

darstwo Polakowi, to sęd może się sprzeciwić. W y­

starczy, że ten sam sęd dla spraw rolnych wyda orzeczenie nieprzychylne o gospodarce danego rol­

nika, a zagrodę mu odbiorę. My dobrze się domy­

ślamy, w kogo ta ustawa specjalnie godzi. Jednem

pocięgnięciem piorą będziemy mieli tysięce wozów Drzymały.

Jak dalece bije się Polaków gospodarczo po kie­

szeni, niech świadczy jeden z tysięca przykładów:

W Olsztynie jest spółdzielnia handlowa »Rolnik«. Od dwóch lat stara się o pozwolenie na handel zbożem, i jakoś pozwolenia otrzymać nie może. Władze tłu­

maczę, że nie zachodzi potrzeba.

Jedna jedyna na całe Prusy W schodnie spół­

d zie ln ia ro ln ic z a polska nie może u praw iać han­

dlu zbożem.

A policzmy te spółdzielnie niemieckie na Pomo­

rzu, te spółki reiffeisenowskie. Władze nasze przecież też mogłyby uzasadnić »Es liegt kein Bedürfniss vor«.

(»Nie zachodzi potrzeba« — i to jeszcze jak 11) Nie czynimy tego w tern przekonaniu, że p rze cież i po ta m te j stronie polskość będzie korzystała z ły c h samych praw i p rz y w ile jó w , co ludność niemiecka w Polce. Ale my się bardzo mylimy, m y się tra g ic z ­ nie m y lim y poprzez ty le stuleci d o tk liw e j nauki.

Na flircie polsko-niemieckim dobry interes robię tylko Niemcy: chcieliby bezpłatnie jeździć przez pol­

skie terytorjum, chcieliby zażywać u nas wszelkich swobód, wzamian nie dajęc żadnych świadczeń na rzecz naszę.

M usim y je d na k ra ch un e k w yrów nać. Tak da­

lej nie idzie. To poniża godność naszę, my się ośmie­

szamy nawet wśród samych Niemców, którzy powia- daję, że polskę pretensję za tranzyt wyrównaję eks­

portem żydów.

Ale nie obrażajmy się o ten dowcip. Niemcy w tym kierunku są dość ciężcy, można to im wyba­

czyć, ale nie podobna pominęć milczeniem tej krzyw­

dy, jaka spotyka Polaków po tamtej stronie kordonu.

Polszczyzna na te re n ie Prus W schodnich cofa się w przerażającem tem pie.

Przeminęł czas polityki wersalskiej w stosunku do Niemców w Polsce, aż Polakom w N iem czech będą za gw arantow ane ch oćb y częściowo te praw a, których nadużywaję Niemcy na zachodzie Polski.

Musimy zdobyć się na stanowczą postawę, aże­

by mieć spokojne polskie sumienie wobec siebie sa­

mych i jasne czoło wobec potomnych pokoleń, które mogę nam nie w ybaczyć naszego k ró łk o w id z łw a p o lityczn e g o , żeśmy w obronie ginęcej braci nie zdobyli się na stanowczy ton i męskę postawę, żeś­

my brutalnemu niemieckiemu parciu na wschód prze­

ciwstawili tylko naszę przysłowiowę, polskę grzecz­

ność i gościnność.

Państwa i narody, które nie patrzę w przyszłość p od zie la ją losy A bisynji.

Uczmy się na przykładach, które nam dostar­

cza otaczajęce nas życie.

1 CUDA PRZYRODY

P rzeloty p taków . Ptaki cięgnę wielkimi stada­

mi wzdłuż brzegów morza, nie dlatego, że morze wskazuje im kierunek lotu, tylko na pograniczu lędu panuję silne prędy powietrzne pionowe, ułatwiajęce ptakom wznoszenie się w powietrzu.

Dlaczego w y g in ą ł m am ut. Uczeni utrzymuję, że mamut nie był przystosowany do znoszenia w il­

goci i zimna. Wprawdzie posiadał długę sierść, ale włosy niesmarowane tłuszczem, dla braku gruczołów łojowych, nie chroniły go przed wpływami klimatu.

(6)

Mein Kampf

I ^N auki^grzesłrog

Dla lepszego zrozumienia Hitlera jako człowie­

ka, tudzież drogi kształtowania się jego poglgdów, z których później zrodziły się czyny, nie od rzeczy będzie zaznajomić się z kilkoma szczegółami z jego życia. Nie będziemy korzystać z bardzo obfitej lite­

ratury biograficznej, jaka po zdobyciu przezeń wła­

dzy wyszła spod pióra zarówno starych oddanych mu przyjaciół i towarzyszów walki, jak też różnych neofitów ruchu narodowo-socjalistycznego i lizusów.

Literatura ta ma przedewszystkiem cele propagando­

we i dlatego często się w niej zaciera granice mię­

dzy rzeczywistościg a legendg i anegdotg. Mono- grafji krytycznej i ściśle objektywnej nieszybko za­

pewne się doczekamy. Zresztg dla naszych celów nie jest ona potrzebna.

Posłuchajmy, co w ksigżce swej Hitler sam opo­

wiada o sobie.

Urodził się w austrjackiem miasteczku Braunau nad granicg bawarskg, gdzie ojciec jego był funkcjo- narjuszem celnym. Z woli ojca ma zostać urzędni­

kiem. Młody jednak chłopak, wówczas jedenastoletni uczeń szkoły realnej, oponuje przeciwko projektom ojcowskim. Majgc zamiłowanie do rysunków, marzy 0 tern, by zostać malarzem, i to malarzem-artystg.

Po śmierci ojca stara się o przyjęcie na kurs malar­

stwa w akademji w Wiedniu. Spotyka go tu jednak niemiły zawód. W wyniku egzaminu dowiaduje się ku wielkiemu zmartwieniu, że do malarstwa żadnych zdolności nie posiada, oświadczono mu natomiast, że zdradza niewgtpliwy talent w kierunku architektury.

Wraca przeto do szkoły, lecz niebawem musi przer­

wać naukę. Umiera mu bowiem matka, a funduszów na dalsze kształcenie niema. Osierociały, szesnasto­

letni niespełna Hitler opuszcza dom rodzinny i z ca­

łym pozostałym mu dobytkiem, mieszczgcym się w jednej walizce, wyrusza do Wiednia, by własnemi rękami zapracować na chleb codzienny. Pragnie­

niem jego jest zostać budowniczym. Nie majgc żad­

nego wyszkolenia fachowego, zaczyna pracować jako niewykwalifikowany robotnik budowlany. Później zo­

staje rysownikiem i malarzem. Praca nie zawsze się nadarza, zarobki bywajg niewielkie, niedostatek, głód 1 chłód bywajg mu częstymi towarzyszami. Pięcio­

letni okres wiedeński Hitler uważa za najcięższy swego życia, ale jednocześnie za pożyteczng szkołę na przyszłość.

Z Wiednia Hitler udaje się do Monachjum w Niemczech, gdzie prace malarskie zapewniajg mu skromne utrzymanie. Po wybuchu wojny w r. 1914 zacigga się, pomimo że jest obywatelem austrjackim, do służby ochotniczej w armji niemieckiej. Kampanję przebywa w jednym z pułków bawarskich na froncie francuskim, zostaje ranny, wraca po wyleczeniu w po­

le, ulega pod koniec wojny zatruciu gazami i dostaje się ponownie do szpitala w Niemczech, gdzie w listo­

padzie 1918 r. zastaje go rewolucja.

Pod wpływem ówczesnych wydarzeń w Rzeszy dojrzewa nim postanowienie, niezwykle brzemienne w następstwa, którego ostatecznych rezultatów dla losów Niemiec i całej Europy dziś w całej pełni prze­

widzieć jeszcze nie można. Hitler postanawia, jak 6 STRAŻ NAD WISŁA

sam mówi, »zostać politykiem«. Od tej chwili historja jego życia już ściśle się łgczy z historjg stworzonego przezeń ruchu i partji.

Opis życia służy Hitlerowi za kanwę, na której snuje swoje rozważanie i poglgdy historiozoficzne, socjologiczne i polityczne. Materjały do tych rozwa­

żań czerpie z pilnej lektury ksigżek, jak też z bezpo­

średniej osobistej obserwacji zjawisk życia publicz­

nego, zwłaszcza z obserwacji stosunków w przedwo­

jennej Austrji. A przyznać trzeba, że obserwatorem jest dość wnikliwym, choć często jednostronnym.

Jakby wypadło sgdzić z treści ksigżki »Moja walka«, zasadnicze zręby przyszłej ideologji narodowo-socja- jistycznej ukształtowały się w umyśle Hitlera już w jego czasach wiedeńskich i podczas wojny, a więc w wieku młodzieńczym. W mniemaniu takiem prag­

nie on utwierdzić czytelnika, wypowiadajgc taki oto sgd:

»Dzisiaj mocno w to wierzę, że naogół wszelkie myśli twórcze objawiajg się już w młodości, jeśli się wogóle objawiajg. Rozróżniam między mgdrościg wieku starszego, która może polegać tylko na więk­

szej gruntowności i przezorności, będgcych rezulta­

tem doświadczeń długiego życia, a genjalnościg wie­

ku młodego, która w niewyczerpanej płodności wy­

rzuca z siebie myśli i idee, nie będgc nawet zdolng do ich natychmiastowego przetrawienia z powodu ich obfitości. Dostarcza ona materjałów budowlanych i planów na przyszłość, z których mgdrzejszy wiek starszy bierze i ciosa kamienie i wznosi gmach, jeśli tak zwana mgdrość wieku starszego nie zdusiła gen- jalności wieku młodego«.

Jest to oczywiście sgd wysoce subjektywny, nie znajdujgcy potwierdzenia w obserwacji procesów roz­

woju myślowego u jednostek ludzkich. To też nie można mu przyznać, jak to usiłuje Hitler, znaczenia ogólnie obowigzujgcej zasady. Z drugiej jednak strony niema podstaw do zaprzeczenia, iż taka właś­

nie była droga rozwoju umysłu i poglgdów Hitlera.

Przemawiajg za tern wyjgtkowe warunki, w jakich spędził młodość, tudzież zakres jego specjalnych za­

interesowań w tym okresie.

Gdy zatem w takich warunkach po klęsce mili­

tarnej Niemiec decyduje się na aktywny udział w ży­

ciu politycznem, posiada już zarysowany wyraźnie cel. Najbliższe jego zadanie polega nie na szuka­

niu dróg i programów, lecz na zdobywaniu ludzi, gotowych do wspólnej walki o realizację wytkniętego celu. Pomimo trudności i oporów ludzi takich znaj­

duje. Nieliczna to spoczgtku garstka, silna wpraw­

dzie wiarg w swego wodza i swe powołanie, zbyt słaba jednak liczebnie, by odrazu mogła się pokusić o odegranie decydujgcej lub choćby tylko jakiejś znaczniejszej roli w państwie.

Ale Hitler nie jest człowiekiem, któryby się po­

zwolił łamać trudnościom. Owszem, lubi on trudno­

ści, stawia im czoło i sam je raczej łamie. Dla za­

pewnienia grupujgcemu się dokoła niego obozowi odpowiedniej spoistości i zdolności konkurencyjnej z istniejgcemi stronnictwami politycznemi, postanawia nadać mu zewnętrzne formy organizacyjne jak rów­

nież nazwę partji. Ten zwykły zdawałoby się szcze­

gół dlatego specjalnie podkreślamy, że on jest właś­

nie niezwykły.

W naszem zrozumieniu — i taka jest również powszechna ocena poza granicami Rzeszy — ruch hitlerowski w Niemczech jest tylko ruchem partyjno- politycznym, a reprezentujgca go narodowo-socjali- styczna partja robotnicza, zgodnie z jej nazwg, tylko

(7)

partjq, podobnie jak partja faszystowska we W ło ­ szech lub komunistyczna w Rosji. Doktryna zaś, sfor­

mułowana przez Hitlera, posiada to samo znaczenie, co programy lub deklaracje ideowe innych partyj.

Hitler tymczasem głosi tu coś zgoła odmiennego.

W jego przekonaniu doktryna narodowo-socjalistycz- na nie jest bynajmniej równoznaczna z jakimś pro­

gramem partyjnym. Każdy taki program dopuszcza bowiem dyskusję, przeróbki, poprawki, uzależnione od zmiennych i nieobliczalnych często nastrojów spo­

łeczeństw, od modnych w danej chwili haseł politycz­

nych, społecznych i gospodarczych, wreszcie od po­

trzeb taktycznych partji. Narodowy socjalizm — to swoisty »pogląd na świat« (Weltanschauung), tworzą­

cy zwartą całość, który można przyjąć bez zastrze­

żeń lub odrzucić, tak jak dogmat religji może być tylko jako całość albo przyjęty bez zastrzeżeń, albo odrzucony. Narodowy socjalizm nie znosi dyskusji, nie może podlegać krytyce, nie godzi się na kom­

promisy, nie pozwala na zmianę lub przestawienie choćby jednego przecinka w tern, co stanowi jego ewangelję. Narodowy socjalizm wymaga od swych wyznawców wiary i tylko wiary.

Oparta na nim organizacja partyjna jest jedy­

nie instrumentem bojowym, którego przeznaczeniem jest reprezentacja ruchu nazewnątrz, jego propaganda wśród mas i obrona od wrogów.

Podniesienie doktryny narodowo-socjalistycznej do godności nieomylnego dogmatu pozwala nam zrozumieć ów fanatyczny poprostu zapał, jaki ce­

chuje wiarę społeczeństwa niemieckiego w Hitlera i jego naukę. Fakt ten stwarza zczasem wyjątkową pozycję dla samego Hitlera. Z roli twórcy i przy­

wódcy partji podnosi go na jakieś wyżyny prorocze.

Bezgraniczna wiara, która dzisiaj stanowi fun­

dament potęgi partji, może się jednak stać kiedyś zarodkiem słabości. Bo niech się z gmachu narodo- wo-socjalistycznego wykruszy kilka cegiełek i niech się tylko zachwieje wiara tłumów w solidność jego budowy, to cały gmach zatrzeszczy w posadach.

Ale to nie nasza już troska.

Nam wypada zastanowić się jedynie, czy per­

spektywa załamania się narodowego socjalizmu w bliższej lub dalszej przyszłości pozwala na osłabie­

nie czujności i pogotowia Narodu Polskiego. Na to jest tylko jedna odpowiedź: N ie! K. S.

GŁUCHY D ŹW IĘK WERBLA PRZESZEDŁ PRZEZ CAŁĄ POLSKĘ W PIERWSZĄ R O CZNICĘ ŚMIERCI

M AR SZAŁKA JÓ ZEFA PIŁSUDSKIEGO

Dzieci Wrzesińskie, - do apelu!

20 maja mija 35 lat od chwili, gdy małe dzieci polskie wydały potężnemu cesarstwu niemieckiemu wojnę i... wojnę tę w ygrały! Wojna nazywała się:

strajk szkolny, a najsłynniejszem polem bitwy była W rześnia. Bohaterskie dzieci wrzesińskie — to dziś ludzie w sile wieku. Dożyli Niepodległości Polski.

Małe rączki, które się krwawiły od uderzeń rozjuszo­

nych Niemców, okrzepły w silne dłonie. One napew- no nigdy nie zacisną się w pięści bolszewickie wokoło czerwonego sztandaru i nigdy nie wyciągną się z po­

zdrowieniem hitlerowskiem, lecz mogą się tylko pod­

nieść ku niebu w ślubowaniu: »Na Boga! Znów chwycę za karabin, jeżeli będzie trzeba bronić Polski!«

W roku 1900, gdy zachodnie ziemie Polski były w niewoli pruskiej, Regencja Poznańska rozesłała do inspektoratów szkolnych okólnik w sprawie zaprowa­

dzenia nauki religji po niemiecku. Nauczycielstwo zapewniło władze, że wszystko pójdzie gładko i nie będzie sprzeciwu. Aby jednak poszło jeszcze lepiej, postanowiono obdarzyć dzieci bezpłatnemi katechiz­

mami niemieckiemi, wydanemi na koszt rządu. W maja 1901 roku zaczęto rozdawać katechizmy. We Wrześni wybuchł strajk. W klasach zawrzało. Dzieci wszczęły hałas, zapłonęły oburzeniem i oświadczyły twardo, że tych książek nie wezmą do ręki. Znala­

zła się tylko jedna dziewczynka, Bronka, która... po­

przez fartuszek wzięła do ręki niemiecki katechizm.

Zaczęły się lekcje. Dzieci milczały głucho na pyta­

nia, po niemiecku zadawane. W dniu 20 maja przy­

był do szkoły sam pan inspektor Winter. Po zakoń­

czeniu lekcyj kazał starszym klasom zostać w szkole i pod karą chłosty nauczyć się po niemiecku pieśni:

»Kto się w opiekę!« Dzieci milczały. Pan inspektor wezwał urzędnika Schóltzena i kazał mu »bij!«.

Schóltzen z wściekłością zaczął bić. Dzieci milczały i krwią się zalewały. Wieść o tern, co się dzieje w szkole, dotarła szybko do miasteczka. Na rynku za­

częły się zbierać tłumy. Na widok pokrwawionych i posiniaczonych rączek i piecyków dziecinnych obu­

rzenie i wściekłość ogarnęły rodziców. Jedna z ma­

tek zamachnęła się drewniakiem na nauczyciela, który wyszedł ze szkoły, posypały się krzyki i wy­

grażania. Władze szkolne ponowiły okólniki do na­

uczycieli, przynaglające do wypełnienia rozkazu i żą­

dając wprowadzenia jaknajrychlej nauki religji po niemiecku.

Dzieci Wrzesińskie stały się przykładem dla ca­

łej Polski i stanęły na czele strajku, który nabrał roz­

głosu nietylko w Polsce i Niemczech, lecz i w całej Europie i stał się jednym z miażdżących dowodów, że ziemie polskie, nad któremi panoszyła się buta pruska, polskiemi zawsze były i będą.

Dzieci Wrzesińskie! Wzywamy was znowu do walki o duszę polskiego dziecka na naszych ziemiach zachodnich! Wprawdzie Polska jest już wolna i nie­

podległa, wprawdzie z Niemcami łączą nas dziś ofi­

cjalnie przyjazne stosunki i pakt nieagresji, jednak ryją tu znowu jakieś krety, spadkobiercy pomysłów tych Winterów i Schóltzenów, którzy was katowali.

Ryją, węszą, pomrukują i poszeptują i chcieliby pod­

stępnie ukraść dusze naszych wolnych, polskich dzieci i za klęskę pod Wrześnią nam teraz w Polsce Nie­

podległej. zapłacić! Z o fja M ro zo w icka . STRAŻ NAD WISŁA 7

(8)

Nasza wielka ankieta gospodarcza

CO ZROBIĆ

Z ŻYDAM I?

Niedawno odbył się w Toruniu wielki zjazd Rady Zrzeszeń Kupców Chrześcijańskich, na którym poseł Marchlewski oświadczył m. in. co następuje:

■ ? Pom orzu krzyżu je się ruch n ie m ie c k i z ruchem żydow skim . N ie m cy o b ra li sobie lin ję z zachodu na w schód przez C h o jn ic e — Tczew—S tarogard do Prus w schodnich, Ż ydzi natom iast obsław iaję p la - co w k i z p ołud n ia na p ó łn o c przez Toruń— G ru ­ dziądz Tczew do G d y n i". Niemcy, doskonale zor­

ganizowani gospodarczo, choć ich jest tylko mała garstka, usiłuję razem z żydami zadusić pracę pol- skq gospodarczg ziemi pomorskiej. Niemcy bronię się przed żydami u siebie, w Niemczech, ale u nas idę z m m i ręka w rękę, aby nas zgnębić I Iluż to niedołęgów na Pomorzu w tern im pomaga 1 le ci kupow ać u N ie m có w i żydów , a kupiec polski ginie marnie. Tak dalej być nie może. Trzeba raz na zawsze skończyć z tern wysługiwaniem się obcym ze szkodę naszych własnych braci, wobec których

" W o bo w ią ze k sam opom ocy. Pewnie, że żydzi i Niemcy mogę potem nawet taniej nieco sprzedawać skoro sami dajemy im w ręce pie nią d ze, a więc kapitał obrotowy.

Kwestja żydowska w Polsce, to sprawa, która musi być wreszcie należycie zrozumiana i rozwię- zana. Walka sejmowa o ubój ry tu a ln y wykazała niedawno, jak o lb rz y m ie m ilja rd y polski lud płaci i jak podporzędkowuje się potulnie przepisom tal- mudu! Wszyscy, jak poseł Miedziński, powiadamy:

r,Ja łe g o nie chcę i sobie łe g o nie życzę !" Wiemy przecież doskonale, że krwawicę naszę oddajemy metylko za te osławione już przodki i zadki, ale także f drzew o, skóry, dró b, jaja, pom arańcze, ja b łk a , fu tra , k tó re n ie raz w 80, 90, a naw et stu p ro c e n ta c h są w ręku żydow skiem . Handel zbo- zem wypielęęnowonBm na polskiej ziemi rękę chłopa polskiego, jest przeważnie w rękach żydowskich, a nawet obrazy św iętych, różańce i m e d a lik i sta­

nowię zrodło bogactwa dla żydów, chełpięcych się ponadto w naszej_ Gdyni, nad naszym błękitnym Bał­

tykiem, że „p o ls k ie są u lice , lecz żydow skie ka­

m ie n ic e " I

.. Musimy oczywiście odrzucić na bok niechrześ­

cija ń skie i g łu p ie a rg u m e n ty p a łk i, kastetu i tłu­

czenia szyb i poważnie, rzeczowo bez fanatyzmu i nienawiści, ale z ołówkiem w ręku rozważyć, jak rozwięzać skomplikowanę kwestję żydowskę.

O tw ie ra ją c na łam ach naszego pisma a n k ie tę pod fy f. „C o z ro b ić z ż y d a m i? " — zapraszam y do w zię cia ^ w n ie j udziału wszystkich ludzi d o b re j

* j 2 żyd am i u czciw ym i w łącznie. Trzeba sprawę żydowskę wvciqgnqć wreszcie z wstydliwego ukrycia na światło dzienne. Trzeba jq wydobyć z mrocz­

nych zakamarków jakichś tajemniczych knowań, które pozwalaję posłom żydowskim w ygrażać nam pięścią z try b u n y sejm ow ej i g ro z ić ja kie m iś m ię d zyna - ro d o w e m i p o tę g a m i, k tó re rze ko m o o naszej n ie ­ p od le g ło ś c i decydow ać m a ją ! Trzeba także ścięg- nęć tę sprawę żydowskę z try b u n y w ie c o w e j smar- 8 ST&AŻ NAD WISŁA

k a łe rji i z ła m ó w b ia d o lą ce j, ro zla m e n ło w a n e j prasy t. zw. antysem ickiej, która poza łamaniem ręk i rozdzieraniem szat na żaden realny i konkretny pomysł zdobyć się nie potrafi. Czy nie obrzydło nam wreszcie to nieustanne rozgdekane, a bezpłodne p op ła k iw a n ie , z którego nic nie wychodzi?

Sprawa żydowska w Polsce nie jest ła tw a do rozw iązania.

Jeszcze Marszałek Piłsudski żalił się, że »za wiele mamy mniejszości«. Włosy nieraz stoję na głowie, gdy przed synagogę widzimy całe poprostu b a ła ljo n y polskich żołnierzy... żydów . Nie chcemy, by co dziesięty żołnierz i co dziesięty obywatel był

»wrogiem wewnętrznym« naszego państwa I

Cóż z nimi zrobić? W ym ordo w a ć ich przecież me możemy, nawet największy zwolennik czystości rasy rozumie, że tak argumentować niepodobna W yw ieźć do Palestyny ? Ależ ich tam już nie chcę.

Ud roku 1927 wywieźliśmy ich zaledwie 57 tysięcy.

A ile w tym. czasie w Polsce dzieci żydowskich się urodziło ?_ Żydzi bardzo gorliwie zachęcaję nas do hodow ania piesków i do bezdziełności, sami zato mnożę się bardzo licznie! S kolonizow ać n im i Po­

lesie? A czyż Polesie to nie Polska? Czyż ta zie­

mia nadgraniczna nie powinna być najpierw osu­

szona, a potem zagospodarowana przez najtęższy element polski, przez ż o łn ie rz a -o b y w a łe la , który jednę rękę kierujęc pługiem, w drugiej trzymać bę­

dzie karabin i stać czynnie na straży naszych granic, strzegęc ojczyzny nietylko przed napaścię wojskowę, ale i przed pro pa g an d ą kom u nistyczn e j b ib u ły !

Co z ro b ić z Żydam i?

»Straż nad Wisłę«, rozpisujęc ankietę powyższę, spodziewa się, że dorzucimy boaaj małę cegiefkę do budowy gmachu fro n tu polskiego i wierzy, że każdy chocby najskromniejszy i nieuczony głos naszych czy­

telników będzie uszanowany i p rzyczyn i się do roz- w iązania teg o palące g o z a g a d n ie n ia !

Wszakże dochodzi już do tego, że tu na Po- n lorzu, pod Warlubiem żyd gdański Luchtenstein, posiadajęcy tartak i 360 morgów, zamierza podobno założyć u nas szkołę dla stu żyd ków i kształcić ich na sadowników, ogrodników, kowali, stolarzy i t. p.

Ma im to potem służyć do gospodarki w... Palestynie, oędzimy, że taka szkoła winna powstać nie nad poiskiem m orzem , lecz w Tel A w iw ie , a tak samo myślę wraz z nami nasi polscy stolarze, kowale, o- grodmcy i cały naród. Nieprawdaż.? Z. M.

IB

" • • ’‘i ■

. ’ -

:

* * U. - w •*

Fragment z filmu „Dzień Wielkiej Przygody

(9)

JUMPING — SKOKI Z BALONEM

Jumping”* (czytaj dżampyng) jest nowością dla Torunia, w Polsce był stosowany po raz pierwszy w roku ubiegłym podczas Międzynarodowych Zawo­

dów Balonów Wolnych o puhar Gordon-Bennetta przez p. Inż. Fr. Janika, pierwszego w Polsce uniwer­

salnego pilota: motorowego, szybowcowego (kat. C) i balonowego.

Sam wyraz »jumping« znaczy skakanie. Nie chodzi tu oczywiście o skoki wzwyż i wdał, ale o skoki z balonem, wobec czego pozostawiamy w tym wy­

padku nazwę angielską, określającą tego rodzaju skoki.

A więc »jumping« polega na wykonaniu skoków przez skoczka, ciężar którego zredukowany jest pra­

wie do zera przy pomocy balonu kulistego o naj­

mniejszych wymiarach.

Balon taki różni się od normalnych kulistych balonów tern, że niema obręczy i kosza, nie posiada rozrywacza i opróżniacza, które służą do szybkiego opróżnienia gazu z powłoki balonu podczas lądo­

wania i najważniejsza różnica — mała pojemność (pojemność jego 100 m3 — normalny balon 750 m3 do 2.200 m3).

Natomiast powinien posiadać taki balon klapę ze względów bezpieczeństwa.

Podwieszenie skoczka do balonu składa się z normalnych szelek spadochronowych, zaczepionych zapomocą karabińczyków do sieci balonu.

Pojemność balonu powinna być taka, by mogła zrównoważyć ciężar conajmniej 85 kg (waga pilota).

Przy mniejszej wadze pilota-skoczka, balon ob­

ciąża się balastem (piaskiem), który umieszcza się w odpowiednich kieszeniach przymocowanych do szelek. Przy dostatecznej ilości balastu, można wy­

konać dość długi lot — prawie jak na normalnym balonie.

Należy zaznaczyć, że istnieje szereg zasad przy skokach jumpingowych, które w celach bezpie­

czeństwa należy przestrzegać.

Pierwszą próbę zrobił on już 29 marca br., nie wia­

domo jednak, czy i o ile poważnie chciał ją potrak­

tować; zdaje się raczej, że był to zwykły lot bez specjalnych zadań«. Dalej następuje krótki opis lotu, zakończony: »zaprószeniem ognia przy lądowaniu, wskutek czego balon uległ zniszczeniu, przyrządy jednak nie zostały uszkodzone«.

Do A m eryk! ponad biegunem .

Słynny pilot sowiecki, Wodopjanow, przygoto­

wał w ciągu zimy gigantyczny lot przez samo serce krain polarnych, zamierzając powtórzyć nieudany w zeszłym roku eksperyment Lewoniewskiego. Chodzi o przelot do Ameryki Północnej najkrótszą drogą, to znaczy... przez biegun.

W ciągu zimy wyekwipowano specjalnie dwa samoloty P-5. 29 marca Wodopianow wraz z dru­

gim pilotem, Machotkinem wystartował z Moskwy.

Drogą przez Archangielsk, Marianmara, wyspę Waj- gacz, Nową Ziemią — lotnicy dotarli do Ziemi Fran­

ciszka Józefa. Stąd mają wykonać skok przez Arktydę.

W ekspedycji bierze nadto udział dwu mecha­

ników i dwu radjotelegrafistów.

Z fa b ry k a c ji o buw ia do fa b ry k a c ji sam olotów . Jak donoszą z Pragi, znana fabryka obuwia

»Bata« w Zlinie zamierza podjąć fabrykację samolo­

tów i silników lotniczych.

R ekordow y lo t m odeli.

19 marca model z benzynowym silnikiem prze­

leciał 30 km w 35 minut. Twórcą jego jest Lartigeau.

Model osiągnął wysokość 1.000 m.

16.000 km p ociąg ie m p o w ie trzn ym .

W Sowietach zamierzono przelot pociągu szy­

bowcowego na trasie Moskwa—Chabarowsk—Mos­

kwa, co stanowi 16 tys. km. Użyty będzie standar­

towy samolot P-5 i dwumiejscowy szybowiec Sz-5, konstrukcji Szeremietjewa. Chodzi tu o lot długo­

trwały w złych warunkach atmosferycznych. Oba płatowce połączone będą aparaturą telefoniczną.

W Sowietach myśli się wciąż jeszcze o użyciu szy­

bowców do celów komunikacji, choć ostatnio miejsce pociągów szybowcowych zajęły »płaniorolioty«.

CIEKAWE N O W IN Y Z ZAGRANICY Polacy zajm ują dzisiaj pierw sze m iejsce w aerosłałyce.

W Les Ailes z dn. 16. bm. czytamy:

»Z odniesionych zwycięstw w zawodach 0 puhar im. Gordon-Bennetta oraz z dzia­

łalności, jaką przejawiają Polacy — tak pod względem sportowym jak i naukowym

— w dziedzinie balonów wolnych, widać, że zajmują oni dziś pierwszej miejsce w aeronautyce. Nic więc dziwnego, że w Polsce zabrano się poważnie również do zagadnienia lotów stratosferycznych i że prof. Piccard właśnie w Polsce zamierza podjąć swój nowy lot do stratosfery. Nie wiadomo jeszcze, kiedy ten wzlot nastąpi 1 czy przedtem nie poleci kpt. Burzyński, który także zamierza badać stratosferę.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Trudno pod jego bokiem uprawiać teror, nie można w stu procentach wykonać swego planu, który mija się zupełnie z prawem mię­.. dzynarodowym i statutem

Najlepszym sprawdzianem niemieckiej lojalności jest ogłoszony ostatnio przez urzędowy Pomorski Dziennik Wojewódzki list gończy za dezerterami u- chylającymi się od

Febra jest naturalną reakcją organizmu, aby bakterie, które do niego się dostały, usunąć. Kogo opadnie febra,

dzi od licznych gobelinów, zawieszonych na ścianach) znajduje się sala złota i ta właśnie najwięcej olśniewa.. 6 STRAŻ NAD

Przyszłość przedstawia się nam wszystkim jako wielka niewiadoma.. Nie pomogę najbardziej

dnienia zmiany nazw miejscowości, dyktowanej wzglę- i darni politycznymi, opinia niemiecka będzie jedno- myś nci i że — godzqc się z tego rodzaju akcjg na

W tych dniach odbyły się w Rzymie ogólno- polskie zawody strzeleckie, młodzieży faszystows- kiej. Po zakończeniu zawodów, odbyła się wielka rewja

Podobno nawet czuie w ./®i chwili tak dobrze, jak już oddawna się nie czuł .Nie piłuje wprawdzie drzewa, gdyż nie jest to już sport na jego obecne lata, ale