• Nie Znaleziono Wyników

Zbieracz Literacki. T. 3, nr 4 (30 maja 1838)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zbieracz Literacki. T. 3, nr 4 (30 maja 1838)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Pismo to w y c h o d z i ________ > Zaliczenie lia 3Cść li zy razy w tydzień J J t

W W 7^ Hfc A

Y J Nrów wynosi Złp, to j e s t : w Ponic- JKlA

MJł I M

óJ

»M. J

6 i przyjmuje się

w

d ziałek , Środę i księgarni C zecha,

P ią te k , o drugiej

LITERACKI.

w handlach Kocha

po południu. i Schrcihcra.

Środa 30 Maja N’_S 4. 1838 łtoia;.

T A J E M N IC A .

Z WŁOSKIEGO P A » HOMAM.

W ogrodzie Pratolino, tej sła­

wnej willi inedycejskiej, siedział młody mężczyzna w cieniu drzew rozłożystych. Zlubyin szmerem wkoło niego snuły strumienie srebrne kryształy, a tysiące kwia­

tów tchnęły roskoszną wonią, którą słodki powiew zefiru po całej okolicy roznosił. Piękny młodzieniec ten załedwo lat dwa­

dzieścia mający, był wysmukłego wzrostu, a na twarzy jegom a­

lował się taki wvraz zapału, iż , choćbyś nie postrzegł był leki szkicowej, rozwartej na jego kolanach, po której chwilami pomykał się twórczy ołówek, hylhyś w nim przecież poznał jenialnego artystę. Na przeciw niego poważny Apenin wznosił dumne swe c z o ło , jak ów o lb ­ rzym skamieniały, przed którym P e r s e u s z kroczył ztarczą Me­

duzy, i który ciągłe jeszcze po.

zićral zawisliiem okiem na raj,

jako na przybytek swojego nie­

gdyś panowania. Gdy strudzony tym spaniałym obrazem malarz, używał czasem wytchnienia, wte­

dy toczył swćm okiem lub po malowniczych grupach drzew, lub po świątyni, której smukłe kolumny błyskały pośród gęstych zarośli, lub po nimfie z marmuru śród wodoskoku wzniesionej, która jak ów łabędź Ledy zda­

wała się kołysać w alabastrowej m u s z l i , i jak owa Anadyomena wychodząca z morskiej topieli, zwilżone przesuszała warkocze,

Uroczysta cisza panowała w około, tylko swawolny wietrzyk mknął czasami pomiędzy wierz­

chołki drzew, kędzierzawił włosy młodzieńca, lub strzępiąc wełu srebrzysty igrał po źwiereiedla- nym wód krysztale j głębokie milczenie zaległo okolicę powa­

bną, a malarz zanurzył się po­

mału w to słodkie, pełne prze­

czucia zadumanie, które nieraz poprzedza chwilę rozstrzygającą los całego życia naszego.

(2)

)°J°( 26 )njo(

a E ugeniuszu R a g i,» zaczął m ów ić do siebie po niejakiej chwili m ilczenia, jak gdyby pod- słnehująesw e w łasne m yśli • * E u ­ geniuszu R a g i, dokądże cię za­

w iedzie ta nieczyitność i tęsknota bez granic goniąca Wiecznie za id eałam i, które nigdy urzeezy- w iścić się nie dadzą ? — N ie tymto sposobem uiścić n ad zieje, jakie w tobie pokłada spaniała G en u a, i tw oja cz cig o d n a , starożytna rod zin a, którćj ostatnim jesteś potom kiem , w inieneś jej przy­

nieść zaszczyt sw oim talentem do poezyi i powołaniem do kun­

sztu , klóremi cię tak bujnie obdarzyła przyroda. R yły cza­

s y , że czerw ony krzyż p ow ie­

w ał we w szelkich kierunkach róży k om p asow ej, że sław a G e­

nui groźno rozlegała się od W schod u do Z achod u, w tedy w alcząc za sław ę tejże zo sta ł­

byś m oże bohatćreiii, tak jak twoi przodkowie ; odw aga i ży­

w ość m łodego wieku byłyby cię w zn iosły między twym i spół- hraćini na wysoki stopień za­

szczytu. Lecz niestety I Genua usnęła na zdobytych dawnej sław y w a w rzy n a ch , ogrzew a s ię jeszcze tylko słabem św ia ­ tłem p rzeszło ści, k rze p isię sk ą ­ pym posiłkiem przypom nienia,

podczas g d y ogn isty tw ój u m y sł, gn uśnćj l«aU5zyBiiośei przeei w n y , szybuje na w szystk ie stron y, hv Się śm ia ły m , męzkim odznaczył czynem ! Biedny R agi , jakąż zyskałeś za twe prace nagrodę?—

(jnośna m uza objęła cię w swoje ram iona, roztw orzyła przed balią w szystkie krainy w yobraźni, aliyś je zaludnił utw oram i u m n iclw a, które dla niew ielu poświęconyeli zachow uje sw e w ieńce. Niejeden raz dośw iaiłezałeś sił sw oich w p o ezy i, i w m a la r stw ie ; śpić- w aleś w kapitału przed tysiącem słucłiaezy u zgasłej sław ie R zy­

mu , który iliegdy patiu wał ca­

łem u św iatu; U lubym w ietrzyku, który chłodził czoło P etrark i, gd y w aw rzyu ein otaczał sw oje skronie; rozgrzewałeś siębustWa p rom ien iem , którym w ielki Mi­

chał A nioł i w zn iosły Rafael za- żegali sw oje szczytne talenta.

Rzym zaelięeał do podłotu młode skrzydłu śm iałego Genueńczyka;

m łodzieńcze skronie i w ło s twłg złoty jaśniały w ieńcem ch w ały, którym łaskawe niebo tylko do­

ś w ia d c z o n y c h m ężów nagradza usiłowanie; u przecież ogniste serce twoje nie m oże znaleźć sp ok oju , który całe ż y c ie , całe szczęście tw oje sta n o w i! P rzy ­ roda rozw inęła przed tobą w szy-

(3)

)b}o( 2 7 )° ł° (

slk ie sw oje pow aby, objaw iła c i w szystk ie sw e tajem n ice, oka­

zała c i sw ój przepych i spania- łość w P auzylippo i w M argełinic!

W id z ia łe ś , jak się pow ódź zży­

m a ła , gdy nu niej sp oczyw ał słodki pocałunek k się ż y c a , jak huczała w strzęśuinna naw alno- ś e ią , gdy się WniÓj ogn iste od- bijały strzały p ioru nu ; słyszałeś jak stękały knieje, gdy szalejący w icher por w aw szy się od zachód u roztrącał eh na ury o ch mur y , grom po grom ie z łoskotem rozryw ał p o w ietrze, a środkiem eiciuuie rozpadtyeli widać było nowe nieba i gorejące globy; w id ziałeś gó ry , których szczyty osłonione b yły zim ow ą s z a tą , w idziałeś doliny pozłocone słonecznym bla­

skiem i zroszone w onią kw iatów ; lecz n ie ste ty ! pęzel sła b n ą ł na widok czarodziejskich utw orów twej ła n ta z y i, irtąrtwe słow o ttie zdołało ściągnąć .szezytuego w zlotu tw ojego zapału , tw arde przepisy żelaznego rozumu z w i­

chnęły skrzydła kunsztu ; — c z ti- je sz teraz czezość w twojćm ser­

cu , która cię coraz hardziej uci­

ska; zaw sze jeszcze w id zisz przed sobą bez końca toczący się za­

w ó d , jakeś w idział go w samem z a c z ę c iu ; c o r a z d a le j i d a le j u c ie k a

przed tobą ceł zamierzony. Po­

zb aw ion y Spokoju-, cliw iejąry się m iędzy p rzeszłością, która cię ju ż nie cieszy, między ob e­

cn o śc ią , która ścieśnia twój ii-

m y s ł , i m iędzy p rzyszłością, śród k tó rej ci nie przyśw ieca żadna gw iazd a n a d z iei, iy je sz tylko tajemnym sm utkiem , który nie: w iesz za eo eię tak udręczą

i lit-óry się podobno n igdy, już nigdy n ie skończy !»

T o rzekłszy zatonął w głębokie m y śle n ie , duszę jeg o ogarnęła w: tej ch w ili ta sm utna zaduma u m y s ł u , k t ó r ą , p r z e z n a c z e n ie zw ykle w yposaża najzdatniejsze tałeo.ta, która g o o w io n ęła na g r o b ie W i r g i I e g o i: S a o u a - z o r a , przed m arm urowym po­

sągiem I) a o t e g o w Ra w en n łe, w w iłli.R ełrigu ard o, w w ięzieniu św iętej A nn y i w e w szystk ieb m iejscach u św ięconych cnotąalhu nieszczęściem . Przeoikniony tak żałośnćm u czu ciem , w. tak po­

sępnym stanie duszy i s e r c a , przybył do F lo r e n c y i, zgłębiał w szystkie w zo ry le g o miasta i zaprawiał sw ój smak na w sz y st­

kich skarbach pięknego kunsztu;

lecz jakeśm y ju ż poznali z jeg o rozm ow y z sam ym so b ą , i tu n ie znalazł ani sp ok oju , ani za- dow olenia sw oich chęci.

Dumając tym sposobem nad

(4)

)°ł°( 2 8 )o{o(

m w iedzionetnisnami s woj ej mło­

dości, sieflział jeszcze niejaką iftw ilę , i zamyślił już powstać dla opuszczenia lego przero- skusznego ogrodu ; aż o to , w niejakiem oddaleniu ztfszełeściały szaty — i dzićweza postać poja- w i ła się zkłonnw ego gaj u ; była ona l<-kko i skromnie u Mana , a na głowic miiihi Wełott spły­

wający ja to mgła lekka, która chociałczasfiio otacza złotą szyb­

kę włeezowtójj gwiazdy, jednak spa ii lali iści jej nigdy zasłonić nie jest wstanie. W olnym kro­

kiem, i ze spuszczonyńii w ziemię oczym a, jak gdyby go niepo- st rzcgając, zbliżyła się kuniemu;

uroczy smęt rozlany był po jej Jieu, zdawała się byt? zamyśloną;

by łato przecudna t łagodna, smu­

kła , jak z mgły wonnej utkana pjęknslę, jak litw or, który z ni-

<‘c»Ih a wywołała fańtuzca poety,

jak złoty snu obraz, który za piękny i ulotny jest d l a rzeczy­

wistości aby się nim na tym padole, acz na cbwilkę pocie­

szyć m ożna; jak obraz zyjąey tylko w tęsknem sercu, które po raz pićrwszy kocha; — obraz, który tylko przeczuwamy, któ­

rego się tylko domyślamy, a nie śmićmy wyznać, iż wierzymy, że to jest utwór istotny !

Eugeniusz zatopił się w w i­

doku tej cza równej postaci, o- nfemsiały, w zachwyceniu poiłsię' tvtn urokiem zjąwfeuilnj oko jego jak gdyby zaklęte Scigatoz.i nią po Wszystkich krętych dróży- naeb i manowcach , a gdy zni­

knęła, stanął wryły na tuicjseu , ja k człow iek, którego śród bia­

łego dnia wprowadzą nagle do ciemnicy egipskiej. O łów ekw y­

palił z jego ręku, łzy potoczyły się po jego licach, całą jego duszę uniósł z sobą ten anioł raju! W reszcie opamiętał się , starał się pójść jej śladem, przis- bićgł gaje f błęd u ik i, groty, cały ogró d aż W U a j s k r y t sz ezakąi k i — nadaraninie, nic było jćjg zni­

knęła.

Od tego dnia zwićdz.ałlewitej"

sca eodzietinie przez tydzień cały;

lecz niestety! nie ujrzał pięknej niezuąjomćj; pustyni był gaj klonowy, pustą była aleja , a je­

szcze hardzićj czcze i puste było serce Eugenio sza ; ogród , cała natura zdawała się dla niego być ubogą i spustoszałą. «Luba postaci! • tak mówił z westehni©- nieni sam do sieb ie, «zapewne byłaś tytko złudą ognistej mej tęsknoty, goniącej za ideałem , mamidłem, które drażniąc mój uu tysł, dla tego się tylko poją-

(5)

)D$°( 2 9 )°ł°(

w iło , łiy na zawsze zniknęło!

m oże byłaś aniołem zesłanym na ten padół 5 byś we mnie za­

szczepiła wiarę w niebo ; albo m ożejesteś ziemską istotą, lepszą cząstką mego jestestw a , którą przeznaczenie mi wskazało, abym cię wiecznie szu k ał, a nigdy nie osiągnął ! — Jakąkolwiek w ielk ość, szczytność i poezyj- no.ść widziałem dotąd w cudach kunsztu i natury, wszystko to będzie odtąd miało tylko twoję postać, a przynajmniej odbijać się będzie w iniłem o tobie wspo­

mnieniu , — żaden inny wzór do­

skonałości nie zajm iem ojćj du­

szy ! — Ąh , pokaz się , pokaz się jeszcze aby raz jeden moim oczom , niebiańska istoto, eheićj mnie uszczęśliwić jeduein sło­

w e m , jednem spojrzeniem, je- dnćm tchnieniem ust tw oicb ; życie moje zaklęte jest odtąd w twojej postaci, tyśow ładłam yśli moje całą swoją potęgą ! »

Tak dumał rozkochany mło­

dzieniec całemi dniami pod skle­

pieniem drzew niebotycznych w miejscu, gdzie ją u jrzał raz pier­

wszy; myśląc o nićj, niecił coruz większy pożar w sw em sercu, wzdychał i tęsknił, aż pokąd słoń­

ce nie zapadło, i pokąd slróże nie

wy wiedti go z rozkosznego ogro­

du Prał<dino , który w wieczór z starannością zamykano. Odtąd pęzet jego leżał w kącie, już zaniedbany; nadaremnie rozpo­

ścierało słońce po okolice swe różane promienie, nadaremnie rozwijała przed nim przyroda swoje pyszne i wspaniałe widoki, tylko poezya trwając przy nim cierpliwie, rozweselała samo­

tność utęsknionego serca: za­

wsze nosił przy sobie lutnię i z dźwiękami jej łączył swój głos pieściwy. W szelako rymy jego podobnie jak jego serce tchnęły sm utkiem , hrziniały boleścią, miały na sobie piętno lieznadziej- uej jego m iłości, ognistćj jego tęsknoty i rozpaczy ; nie były to rymy, którćmi jenijosz rozpala ducha poety, ale rymy w ypły­

wające jedynie ze zdroju czystej m iłości, rymy godne nieśmier­

telnego Laury śpiewaka.

W tein, jednego wieczora, gdy zamyślony wychodził już z ogro - du, postrzegł postać kubićeą, któ­

ra do niego zbliżała się tajemnie.

Nie byłato nieznajoma jego kochanka — ani niezrównana jej kibić, ani ujmujący urok jej po­

ruszenia; a jednak potężnie za­

częło serce bić w jego piersiach,

(6)

)oj°( 3G j>fo(

ducha jego ogarnęło jakieś stra­

szne przeczucie: że osoba ta przeznaczona jest do zawikłania pasma jego bisu. — Stanąwszy w milczeniu czekał, jaki zamiar sprowadza ją w to miejsce.

Nie omyliło go przeczucie.

Po upływie chwil kilku wszedł na miejsce, gdzie topole i lipy, gdzie mirt i cyprys mocno przy odziomku gałązkami z w ikłane, rozpostarły cieiwoość zupełną;

Eugeniusz zadrżał wszedłszy pod lo cieniut; sklepienie , trwożliwie biło w nim serce pełne oczeki­

wania. Nagłe nieznajoma zajęła miejsce przy jego boku — przyt­

knąwszy do u st palec, uakazała m ilczenie; poczĆm włożywszy mu w rękę bilecik, zniknęła nie- postizeżoua pośród gęstych za*

rośli.

Ragi ucałowawszy ogniście wręczony listek, wybiega spie­

szno zgaju i czyta następujące w yrazy:

• Około północy, przy murze ogrodowym ku południowi, u małej furtki, ocienionej dwoma staremi cyprysami — miłość ita ­ jemnica ! »

Czyjęż pióro zdoła skreślić radość Eugeniusza ? — życzył on sobie, by godzinom przyprawić

mógł pnlotne skrzydła, niewy- słowione rozkoszy uczucie gnało go i nie dało ino spoczynku, zdawał się bydź przeniesionym w= ttadzmysłowe krainy.

• M i lość i tajeni n ica ! * . było mu jedynem godłem i myśli i

uczucia. ,',1! „..j

( DALSZY CIĄG NASTĄPI. )

B I E E T R E .

• Cóż to jest Bieetre ? Miejsce blizko Paryża, położone, itłby kanał, nu ściekówisko brudów miasta przeznaczone. Bardzo dziękuję, jednak zacóż nas ebcesz tern brudem zajmować? B o ł<»

widzisz , tak mi tęskno na sercu , clieiałhym z kim tę tęskuolę pt»- dzielić! Nie luliię trosko w, ale, jak mówią ula bizy jaźni dał się cygan obw iesić, pra.w wjęe mi o tein B ieetr, będę słu ch ał.»

• W yobraź sobie wielki dzie­

dziniec a w k o ło n iego, tegoż samego wszędy kształtu i drzwi i okna, a wszystkie obrudzone, Czy wyzićwein mićszkańców, czy czasem co lam dłużej płynie.

Dworzec nabity ciżbą starców, słabych, niedołęgów , wałęsają­

cych się , obcy, jedni drugim między sobą, wszyscy bez przy-

(7)

)°f°( 51 )*!°(

jacioł, wszyscy bez rodzin. Nić- luii Inni poważnej starości , Co ją dziatwa otacza , żyje bez pa­

miątek , niczego się od niej niena- nczysz, niczego się nie dowićsz.

W yosobnieni, wśród gw aru;

mdłość wśród pomocy $ zgrzy­

białość naga, nic ją nie osłoni, smutny i wzgardliwy a długi skon wśród ratunku obliczonego.

O wóz masz wejście do świątyni nędzy ludzkiej.

Idź dalej w przybytek, tam spotkasz twarze i młodzieńców i starców, byli to kiedyś ludzie, dziś ich rozum odbieźał, a z ludzkiego, zostało im tylko Bi- cclr. W ymknąłeś się zkryjówki wariatów...

Na lepsześ trafił. Na więzie­

nia, tu ujźrzysz, i siłę i rozum, wszystko na złe użyte. Nie wi­

dzisz tu litośnćj młodzi ani tez styranej starości, bez rozumu $ ale życie pełne, ale wzbrodui zanurzone, tu z kajdanami igrają, urągają się ze w stydu, a uczą się jak gardzić zucbwalćj spo­

łecznością, jak nią pomiatać, jak się jeszcze stać jćj plagą.

Dziwna spójność takiej troislo- ści; niedołęztwa, zbrodni i niero- zum u, tym liurmoiiicznicjsza, im bliższa stolicy cyteilizaiij!...

Braknie jeszcze czegóś więcej do koncertu w Bicetr braknie kobiet jeszcze rozwiozłyeh.

Wypadałoby powiększyć tę mogiłę żywćj nędzy, tu zgro­

madzić trza było i więzienie i szpitale Paryża wszystkie. Tu byłyby i boleści wszystkie, i wszystka hańba, tu byłby za­

kład żebractwa, tu młoda roz­

pusta, i starej rozwiązłości chlub wysłużony.

O gdyby tu wszystkie łzy, wszystkie towarzystwa plagi się zebrały, B icetr! jakżebyś obszer­

nym był grodem... jak wielką stolicą! Gdybyś otworzył drzwi swe ciekawej Europie, dziecię cy wilizowanćj stolicy, zadrżały­

by i wnętrzności matki! i matkę zabiłbyś!

Morał iści, filozofi, prawodaw­

cy pochlebcy cywilizacyi, owóż macie plan Paryża udoskonalony, tu wszystko co podobne, razem nagromadzone.

W e środku , w pierwszym o- kręgn: Szpitale dla wszelkich c lorób, dla wariatów ogrody, więzień gmachy, galery dla męż­

czyzn, kobićt i dzieci, a w około koszary, sądy, pacholików kry­

jówki , rusztowań place, i kata mieszkanie.—

(8)

)°ł°( 32 )°t°(

Na zewnątrz.: wszystko co ży­

wi środkowy okrąg: handel z sz.!iclir;ijsl wi-m i han k ni la m i, przemysł z jeg o walki) wściekli}, (lenki z .soli/.matami nienawiścią i pnlwarzą j moralne i religijne bypokryzije, domy gier nrzędnwe i skryte, rnzwinzlnść i jej Wy­

stawy publiczne i uprzywilejo­

w ane, lud mrący głodem ale pewnie golów do rozruchów, bogaci bez serca, lu malerya- lisci, a tam ludzie niezdolni ko­

sztować próżnych roz.koszy, z sa­

mobójstwem pewni spotkania, nakouiec wściekła wojua w szy­

stkich przeciw wszystkim, o złoto luli marną fraszki;!..

Precz dalej jeszcze na ze­

wnątrz, co nadto... cnoty na- s z c ! Dante, D anie! ly coś w i­

dział piekło, eóżeś lepszego w i­

dział w dziewięciu jego okręgach?

F ilozoli! owóż wasze wielkie iniaslo i jakiż na niem napis pnlożycie? Bóg tak dobry, na­

tura luilzka lak w ielka, ziemia lak piękna, a my cóż wytla- j e m y ? ...,

Oto jest jeden z trenów u- ezniów Fouriera, nad nową ich Jerozolimą nad starym Pary­

żem ...

W li u a k o w i i: ,

SZCZĘŚCIE CZŁOW IEKA.

W yszed łeś na świat dziecięciem ; ftlatka luli cię objęciem , Przyroda w zawód rozkłada dziwy,

w szystko cię wita wesoło , Same pieszczoty w o k o ło ,

A ty odpowiadasz płaczem , P lączesz! nicwicdząc i czego i zaczcm?

W id a ć , nic będziesz szczęśliw y.

Przebiegasz młodzieńcze lata;

Zrywasz wszystkie kwiaty świata , Jak wietrzny m ędrzec, jak wictrznik

(tkliw y.

Iloskosz sama cię ugania , Piękna , jak anioł kochania , C lice, jak szczęścia , serca tw ego, Ty jednak tęsknisz! zaezemzc? do czego?

W id a ć , nic jesteś szczęśliw y.

Dosiągłeś potęgi męża | Zgniotłeś namiętności węza , U kołysałeś zapał lat burzliwy,

Coś pragnął, wszystko posiadasz , W iclkiem i skarbami władasz , W zaszczyty chwała cię stroi.

Ciebie cóś jednak sm u ci, niepokoi, Jeszczcś, w id ać, nieszczęśliw y.

Choroba w ieku niemiła Zgarbiła c ię , w y w ęd ziła ; W dół spailły oczy i głowa siw a.

Teraz jesteś nieszczęśliw y.

N ic , rzecze dusza, w łos siwy J e st kwiatkiem innego życia , (■łowa się chyli do ziemi powicia ,

Tam spiesz, tam szczęście przebywa

CztO A R A M I JÓ Z I.IA C zE C IIA .

Cytaty

Powiązane dokumenty

kazała mu pionek od gry w szachy; druga ręka trzymająca także podobny pionek połączyła się z pierwszą; poruszały się na wszystkie strony tak, iż

tem korsarzów tunetańskich.. Bardziej jeszcze tym ich popłochem ośmieleni korsarze, puścili się w pogoń za nimi i wkrótce oba okręty tak blisko z sobą się

da zniszczone , szukamy śladów świątyni Salomona, a w miejsce te j, spostrzegamy wynoszący się meczet al Salehra przez Omara Wystawiony, który zdaje się do nas

Ona siedzi na podnieśietaiu z ziemi i na które lewą ręką się opićra i przedstawioną jest w po­. łożeniu wyobrażającym

żeństwa , wielkie schodziły się tłumy, tego zaś bożka wtakićm poszanowaniu mieli starodawni Polacy, że go równo w takowćj kładli zacności; i tak o nim

(O Id Póem .) Kiedy Amerykanin przedsię- bierze zwiedzić Europę, długa przeprawa, k t ó rą prze być musi, jest przewybornem dla niego przygotowaniem. Oddalenie się

Już było. .Nareszcie zuiiżenieopanowahi wszystkich. Tancćrze usiedli, zbrojni zabierali się du odejścia, mandolina ucichła,, wszyscy, o-.. Nagle kłótnia powstała

przy lewym bok u nosił, na którą niema szacunku, na wierzchu zaś brunatną suknią s pięknego bollenderskiego sukna, a znów także, przy lewym boku gwiazdę z samych