Dobrosława Świerczyńska
Sigmund Ludomir czyli kim był
tłumacz "Kirgiza" Gustawa
Zielińskiego
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 74/2, 207-213
P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X I V , 1983, z . 2 P L I S S N 0031-0514
D OBRO SŁA W A SW IERCZYŃSKA
SIGM UND LUDOMIR CZYLI
KIM BYŁ TŁUMACZ „KIRGIZA” G USTA W A ZIELIŃSKIEGO S łyn n a rom antyczna p ow ieść poetycka G ustawa Z ielińskiego K i r g iz cieszyła się popularnością nie tylko wśród polskich czyteln ik ó w drugiej p o ło w y X IX w ieku. Świadczą o tym — obok kilkunastu w ydań oryginału przed r. 1900 — przekłady na czeski, francuski, kazachski, niem iecki, rosyjski. W latach 1851— 1888 dokonano aż 4 przekładów u tw oru na niem iecki. Tłum aczam i byli: A. Bahn, O. K oniski, A. W eiss, S. Ludo m ir *. W n in iejszym artykule zajm iem y się autorem ostatniego z w y m ie nionych przekładów z niem ieckiego, Sigm undem Ludom irem .
Sam przekład, d atow any w H odoninie na M orawach, ukazał się w Holies, także na M orawach, w r. 1888 i — w yd aje się — nie został zauw ażony przez krytykę. W każdym razie bibliografie dotyczące Z ie lińsk iego nie rejestrują żadnych recenzji. Tekst przekładu — poprze dzony inform acjam i o Z ielińskim i historią plem ion kirgiskich, także pióra S. Ludom ira — n ależy ocenić jako dość w iern y od strony fabularnej i w ersyfik acyjn ej, natom iast k w estie obrazowania poetyckiego, zw artości i precyzji słow nictw a, św iadczą o m iernym talen cie tłum acza. L ubuje się on w sytuacjach p ełnych napięć i grozy, eksponuje je, ale nie potrafi oddać silnych uczuć w sposób odpow iadający oryginałow i. Np. scena, w której K irgiz dow iaduje się, że Bij, ojciec ukochanej, jest zabójcą jego w łasn ego ojca, czy też opis śm ierci B em eli i K irgiza na płonącym stepie są — przez zbytnie nagrom adzenie określeń m ających p ew n ie dram a tyzow ać sytu ację — po prostu przegadane, w łaśnie pozbaw ione napięcia i grozy, p ełne natom iast epigońskiej, egzaltow anej „rom antyczności”.
W spom niany brak ocen przekładu niejako w spółgra z brakiem w ia dom ości o Sigm undzie Ludom irze. O autorze nazw iskiem Sigm und lub Ludom ir nic nie wiadom o, nie ma go w encyklopediach, dotychczasow ych tom ach Polskiego słow n ika biograficznego, w historiach literatury, w in wentarzach rękopisów. N atom iast katalogi bibliotek Narodowej i U n i
208 D O B R O S Ł A W A S W IE R C Z Y Ń S K A
w ersy teck iej w W arszaw ie traktują podpis „Sigm und L udom ir” jako pseudonim L udw ika G latm ana. A le dlaczego E streicher w Bibliografii
p o lsk iej X I X stulecia (III (19 11), s. 66) podaje hasło „Ludomir S ieg-
m u n d ” (!) jako odsyłaczow e do hasła „Z ieliński G u staw ” bez łączenia
z G latm anem ? D laczego autorzy bibliografii Z ieliń sk iego w N o w y m K o r b u c ie (t. 9, s. 393, 396) traktują podpis „Sigm und L udom ir” pod
przekładem K irg iza raczej jako nazw isko, a w każdym razie n ie suge rują, że m oże to być pseudonim ? D laczego w yd an ie 2 Bibliografii E strei chera łączy przekład K irg iza aż z dwom a autoram i: L udw ikiem Glat m anem (t. 8, s. 396) oraz L udom iłem G erm anem (t. 8, s. 332)? Znaki za pytania m n o ży ły się, w ątp liw ości rosły. A cała k w estia w y p łyn ęła w trak c ie prow adzonych w In stytu cie Badań L iterackich P A N prac nad S ło w
n ik ie m p s eu d o n im ó w p is a r z y polskich. Chciałabym p rzedstaw ić tok rozu
m ow ania i drogę, która doprowadziła do w yjaśn ien ia tej n ie tylk o p seu- donim ow ej, ale i h istorycznoliterack iej zagadki.
W ątpliw ości
W S ło w n ik u p seu d o n im ó w i k r y p t o n i m ó w p is a rz y polskich i Polski
d o ty c z ą c y c h A dam a Bara, do dziś podstaw ow ym dziele, jeśli chodzi
o polski pseudonim literacki, n ie ma hasła „Sigm und L udom ir” czy „Ludomir S igm u n d ”. A le jest kilka zbliżonych. T ylko że — już niem al na p ierw szy rzut oka — ich atrybucja w y d aje się bardzo niejasna. Otóż w części pseudonim ow ej S ło w n ik a Bara, podającej w yk az rozwiązań pseudonim ów , m iejsce ich w ystęp ow an ia i podstaw ę deszyfracji, w to m ie 2 na s. 17 czytam y:
L udom ir Z ygm u n t — G erm an L udom ir Z ygm u n t
K a n ta t a ś p i e w a n a z ok a zji o tw a r c i a n o w e g o gm a ch u poczt... Kr. 1889.
N ot.[atka] ręk.[opiśm ienna] na egz. Bibl. Jag. K ilka w ierszy dalej m am y dw a zapisy: L udom ir Z. — G latm an L udw ik
W iersze w „D iab le”. Kr. 1899.
R ozw iązan ie pod w ierszem Zło to, gęba... „D iab eł”, Kr. 1899, nr 14. — oraz
L udom ir Z ygm u n t — G latm an L u d w ik
R y m a n ó w Z drój. „D iabeł”. Kr. 1899.
R ozw iązan ie pod w ierszem Zło to, gęba... w tym sam ym num erze.
A w ięc w tej części pracy Bara znalazły się trzy p seudonim y zbliżone do form y „Sigm und L udom ir”: „Ludom ir Z y gm u n t”, autor K a n t a t y [...], tj. Ludom ir Z ygm u nt Germ an, oraz „Ludom ir Z.” i „Ludomir Z ygm u n t”, autor w ierszy w krakow skim czasopiśm ie h um orystycznym „D iabeł”, tj. L udw ik G latm an. P seudonim „Ludom ir Z ygm u n t” już tu jest w ięc łączo n y z dwom a nazw iskam i.
S IG M U N D L U D O M IR — T Ł U M A C Z „ K IR G IZ A ” 2 0 9
W tom ie 3 S łow n ika Bara, w ym ieniającym nazw iska autorów i u ży w ane przez nich pseudonim y, sprawa została zagm atwana jeszcze bar dziej. Na stronicach 33 i 34 czytam y tam bowiem , że autor Germ an L u- dom ił p osłu giw ał się pseudonim am i „Dr. G. L .”, i „Dr. Ju nior”, autor G erm an Z ygm unt pisał jako „Zygm unt Ludom ir”, a autor G latm an Ludw ik u żyw ał pseudonim ów: „Ludomir”, „Ludomir Z.” i „Ludomir Z ygm u nt”.
A w ięc jest znów dwu pretendentów do interesującego nas pseudo nimu: L udw ik G latm an oraz Z ygm unt German. Tego ostatniego w części pseudonim ow ej Słow n ika Bara nie było. N iejako bow iem po drodze, m iędzy tom am i 2 i 3 nastąpiła dość istotna zmiana: zniknął G erm an L u domir Zygm unt, pojaw ili się Germ an Ludom ił nie p ow iązany z pseudo nim em „Zygm unt Ludom ir” oraz w łaśn ie Germ an Zygm unt. Ponadto pseudonim w ystęp u je w tej części Słow n ika Bara w trzech wersjach: „Ludomir Z.”, „Ludomir Z ygm unt” oraz „Z ygm unt L udom ir”.
Poszukiw ania prowadzone dla w yjaśnienia tego zam ieszania dopro w ad ziły do... zw iększenia w ątpliw ości.
Po p ierw sze — okazało się, że rzekom e źródło rozw iązania pseudo nim u „Ludomir Z ygm u nt” w skazane przez Bara („D iabeł” 1899, nr 14) n ie d otyczy w cale tego w łaśn ie pseudonim u. B ow iem w iersz Złoto, gęba,
nos i nogi podpisany jest „L. Glatm an (Ludom ir)”, a w ięc nie „Ludo
m ir Z.” ani „Ludomir Z ygm u n t”; ponadto podkreślić należy, że w skaza ne przez Bara w iersze w „D iable” podpisane są pseudonim am i „Z. L u dom ir” i „Z ygm unt L udom ir”, a w ięc w odwrotnej kolejności niż poda je to Słow n ik, ale w form ie bardziej zbliżonej do „Sigm unda L udom ira”. Po w tóre — w licznych num erach „Diabła” z lat 1895— 1907, a szcze gólnie często w rocznikach 1898— 1899, powtarzają się pod w ierszam i i felietonam i pseudonim y: „Ludomir”, „Ludomir K tototaki”, „Ludo m ir III”, „Z. Ludom ir”, „Zygm unt Ludom ir”, „Z. Ludomir, członek To w arzystw a ochrony »bydła«”. A w ięc w ygląda to na praw dziw ą zabawę pseudonim am i, przy czym w yd aje się, że w periodyku pisało p rzynaj m niej trzech „L udom irów ”, skoro jeden przybrał sobie num er III.
Po trzecie — nie udało się znaleźć potw ierdzenia na istn ien ie Z yg m unta G erm ana podanego w S ło w n ik u Bara. W prawdzie P a w eł H ertz w ym ien ił literata o tym nazw isku przypisując m u pseudonim „Z ygm unt L udom ir” i autorstw o w ydanego w r. 1906 w Z łoczow ie przekładu baśni Rudolfa Baum bacha Z l a t o r o g 2. A le już Hertz nie m ógł zebrać o Z yg m u n cie G erm anie żadnych inform acji biograficznych, choć p ytał o nie przed la ty Juliusza Germana, syna L u d o m iła 3. N atom iast „Ludomir
2 Zob. P. H e r t z , Z b ió r p o e tó w pols kic h X I X w. T. 6. W arszaw a 1975, s. 517. * Inform ację tę u zysk ałem od P. H e r t z a w rozm ow ie telefon iczn ej p rze prow adzonej w październiku 1981.
210 D O B R O S Ł A W A S W IE R C Z Y ÎÏS K A
Z ygm unt G erm an”, także przez Bara i H ertza w ym ien ian y, to w łaśn ie L udom ił (czasem Ludom ir) Germ an, n ie noszący jednak im ienia Z ygm unt.
Po czw arte — autor w iersza o Słow ackim , zam ieszczonego przez W i ktora H ahna w antologii Juliusz S ło w a c k i w p o ezji p o ls k ie j (Lwów 1910), podpisujący się ,,Z. L ud om ir”, u w ażan y jest przez H ertza za Ludom iła G erm ana lub L udw ika Glatm ana, natom iast w spółpracow nik „W ydaw n ictw a na Cele D obroczynne S am borskie”, czyli tzw . „Rocznika Sam borskiego” z lat 1892, 1893, 1895/96, „Z ygm unt L udom ir”, łączony jest z nazw iskam i L udw ika G latm ana i Z ygm unta Ludom ira G erm an a4. A autor przekładu z n orw esk iego, podpisany „Z ygm unt L udom ir”, został przez bibliografów recepcji literatur skandynaw skich w P olsce uznany za L udw ika G latm ana 5.
O łączeniu „Sigm unda L udom ira”, tłum acza K irgiza, z nazw iskam i L udom iła Germ ana i L udw ika G latm ana była już m ow a.
A w ięc nic się nie uda rozstrzygnąć? Z ygm unt Ludom ir
P osu nięcie całej sp raw y naprzód w ym agało teraz niejako podsum o w an ia w iad om ości o w szy stk ich zam ieszanych w spraw ę autorach. N aj pierw należało sprawdzić, co i gdzie publikow ał „Z ygm unt L udom ir”
v e l „Sigm und L udom ir” ve l „Ludomir Z ygm u n t”. Zgrom adzone w w y
niku żm udnych poszukiw ań m ateria ły p o zw o liły ustalić, że, po pierw sze, autor p odpisujący się n ajczęściej form ą „Z ygm unt L udom ir”, rzadziej „Z. L udom ir”, raz „Sigm und L ud om ir” i „S. L udom ir”, n iek ied y inicja łam i „Z. L .”, napisał blisko 60 w ierszy drukow anych w e w spom nianym „D iab le” i jego dodatkach, w ch icagow sk iej „G azecie P o lsk iej” i innych czasopism ach p olonijnych, w krakow skim kalendarzu „G ospodarz”, w kra k ow skiej „M yśli”, w lw ow sk im „Z drow iu”, w e w spom nianym „Roczni ku Sam borskim ”, w lw ow sk im „ Ś w ia tełk u ”; że, po drugie, jego utw ory zam ieszczono w antologiach: P olska w ś w ie tle n ie m ie ck iej p oezji (Sam bor 1896/1897), J u liu sz S ło w a c k i w p o ez ji polskiej (Lwów 1910), Na pa
m ią tk ę III z lo tu S o k o łó w w K r a k o w i e (K raków 1896); że, po trzecie,
w ie le jego przekładów z niem ieckiego, czeskiego i n orw esk iego (m. in. u tw orów G. B. Schw aba, W. J. B rubergera, H. H einego, E. Geibla, J. E ichendorffa, W. Zim m erm anna, J. V rchlickiego, K. Erbena, В. Björn- sona) zam ieszczały w y żej w ym ien ion e periodyki, w reszcie zaś — że prze ło żył na polski w spom nianą baśń B aum bacha Zlatorog, a z polskiego na n iem iecki słynn ego K irg iza Z ielińskiego.
4 H e r t z , op. cit., t. 7, s. 70, 360, 361.
5 E. S u c h o d o l s k a , B. Ż y d a n o w i c z , B ib lio g ra fia pols k ich p r z e k ł a d ó w
z l i t e r a t u r y p i ę k n e j k r a j ó w s k a n d y n a w s k i c h do r o k u 1969 w łą czn ie. P oznań 1971,
S IG M U Ń D L U D O M IR — T Ł U M A C Z „K IR G IZ A ” 211
Tak w ięc dorobek ilościow o dość pokaźny. A jakościowo? No cóż, w iersze i przekłady napisane są zręcznie i potoczyście, pow iedzm y: zgod nie z w ym ogam i średniego poziomu rzem iosła poetyckiego.
W obec tego dorobku znow u p ojaw iły się w ątpliw ości: czy „Z ygm unt L udom ir” to au ten tyczn e im ię i nazwisko, czy pseudonim ? M oże jednak im ię i nazwisko? W szak niektórzy badacze (Estreicher, autorzy Now ego
K o rb u ta ) tak chyba uważali. A nazwisko w form ie im ienia nie jest zno
w u takim ew enem entem , w ystarczy w spom nieć Jana W iktora.
A le jeśli było to nazw isko autora, który pisał na przełom ie w ie k ów X IX i X X , to ów „Z ygm unt” czy „Ludom ir” p ow inien był jednak doczekać się jakiegoś nekrologu, wspom nienia, wzm ianki. Mimo w szy st ko zasługiw ał na to. T ym czasem podpisy „Zygm unt L udom ir”, „Z. L u dom ir”, „Sigm und L udom ir” traktow ane są częściej jako p seudonim y i do dziś łączone z nazwiskam i: German i Glatman. N ależało w ięc z kolei zebrać wiadom ości o tych autorach i zbadać m ożliw ości pow iązania ich z inkrym inow anym pseudonim em .
German i Glatman 6
L udom ił Germ an (1851— 1920), zw iązany ze środow iskiem g alicyj skim literat, pedagog germ anista i polonista, napisał kilka utw orów dra m atycznych, librett operow ych, rozpraw historycznoliterackich, kilka tek stów do kantat (np. na otw arcie C ollegium N ovum w K rakow ie w r. 1887), tłu m aczył niem ieckie poezje na polski oraz u tw ory polskich rom antyków na niem iecki (m. in. B alladynę i Marię S tu a rt Słow ackiego), publikow ał w prasie galicyjsk iej, także w „D iable” w iele artyku łów , w ierszy i felieton ów pod nazw iskiem oraz pseudonim am i: „A nonim ”, „C enonim ”, „Dr. Junior”, „Dr. L .”, „L. G.”. A w ięc w szystko w zasadzie odpowiada profilow i pisarstw a i zainteresow aniom „Zygm unta Ludo m ira”. No i to im ię, Ludom ił, czasem Ludomir, m ogło funkcjonow ać jako pseudonim Germana. Tylko dlaczego Zygmunt?
O statecznie o spraw ie przesądziły fotografie. Otóż w trakcie poszu kiw ań „Zygm unta Ludom ira” natrafiłam na dw ie jego podobizny: p ierw szą w „Roczniku Sam borskim ” z r. 1892 (t. 15, s. 125), drugą w „Zdrowiu” z 1904 roku 7. N iestety, nie przypom inają one Ludom iła Germana z „Ty
6 D ane o obydw u autorach pochodzą z Polskiego s ł o w n i k a bio graficznego (G erm an — t. 7, s. 396, h asło opracow ał W. H a h n ; G latm an — t. 8, s. 35, hasło op racow ał H. B a r y c z ) , B ib lio grafii p o ls k ie j [...] K. E s t r e i c h e r a (w yd. 2, t. 8,. s. 330—333, 396), z n otek, recen zji, n ek rologów itp. zam ieszczonych w p rasie z p rze łom u w . X IX i X X , a zew id en cjon ow an ych w k artotece „B ib liografii zaw artości czasopism X IX —X X w .” w IBL PA N , oraz ze w zm ian ek w e w sp om n ien iach i m ateriałach ręk op iśm ien n ych d otyczących G alicji przełom u w iek ów .
7 P ortret tłum acza zap ow iad ała także karta tytu łow a przekładu Z latoroga R. B a u m b a c h a (Złoczów —L w ów 1910). N ie udało mi się jednak dotrzeć do egzem plarza z fotografią.
212
D O B R O S Ł A W A S W IE R C Z Y Ń S K Agodnika Ilu strow an ego” (1910, nr 40, s. 812). O bydw ie tw arze są w p raw dzie ozdobione n iem al jedn ak ow ym i w ąsam i, ale je st to też n ajw iększe podobieństw o.
A w ięc „Z ygm unt L udom ir” to nie L udom ił Germ an.
L udw ik G latm an (1859— 1915), także galicyjsk i literat, pedagog h i storyk, pub likow ał liczn e artyku ły, w iersze, fe lie to n y i opow iadania h i storyczne w m iejscow ej prasie, w yd ał kilka publikacji oddzielnych pod nazw isk iem i pseudonim am i: „L. G .”, „Lud. G l.”, „Lud. G lat” oraz „L udom ir”. A w ięc jest „L udom ir”. T ylko znów brak „Z ygm unta”, bo G latm an m iał na drugie im ię A ugust. Ponadto G latm an nie zajm ow ał się w zasadzie przekładam i z literatu ry pięknej, n iem ieckie prace w yk o rzysty w ał głów n ie do artyku łów historycznych. W dodatku G latm an, jakby przeczuw ając, że z „L udom iram i” m ogą być k łopoty, m niej w ięcej od r. 1893 podp isyw ał się najczęściej pseudonim em i nazw isk iem jedno cześnie: „Ludom ir (L. G latm an)”, „L. G latm an (Ludom ir)”. P ew n ie by w ięc nie dopuścił, aby np. p rzekłady w yd an e oddzielnie nie b y ły łączo ne z jego nazw iskiem . F otografii G latm ana nie udało się znaleźć, ale i tak zabrakło argu m entów na poparcie hipotezy, że on i „Z ygm unt L udom ir” to ta sama osoba.
Czyli znów pow rót do punktu w yjścia: „Z ygm unt L udom ir” to albo im ię i nazw isko, albo pseudonim kogoś trzeciego, „Ludomira III”, kogoś, kto u krył się sk utecznie, a ukrycie owo przetrw ało do naszych czasów. A le czy to m ożliw e, czy na zaw sze ukryć się chce ktoś, kto um ieszcza sw oje podobizny w co n ajm niej dw óch publikacjach, w praw dzie pro w in cjon alnych, ale jednak dość znanych? N ależało przyjąć, że w poszu k iw aniach nastąpiło jakieś przeoczenie, że trzeba ponow ić kw erendy. P on iew aż ostatni d ru kow any tek st „Zygm unta L udom ira” ukazał się w r. 1909, p oniew aż cała jego tw órczość zw iązana b yła g łów n ie z prasą galicyjską, konieczne okazało się przejrzenie tam tejszej nekrologii od 1909 roku.
Z ygm unt K ozłow ski
Zagadka została rozw iązana dzięki „K alendarzow i K rak ow sk iem u ” Józefa Czecha z 1913 roku. N ie znalazłam tu w praw dzie poszukiw anego nekrologu z n azw isk iem „Z ygm u nt” lub „Ludom ir”, ale w kronice żałob nej za r. 1912 podano, iż w K rakow ie 23 marca zm arł Z ygm unt K ozłow ski, literat i tłum acz p isu jący pod pseudonim em „Z ygm unt L udom ir”. T eraz już w szystko b yło proste: należało szukać nekrologu w dzien n ikach krakow skich po 23 marca 1912. Istotnie, w num erze 139 „Czasu” z 26 m arca zam ieszczono ob szern y n ek rolog-w sp om n ien ie o poszukiw a n ym autorze.
Z ygm unt K ozłow sk i, syn Józefa Jastrzębca K ozłow skiego, urodził się w 1849 r. w Jaryczow ie koło L w ow a. Studia politechniczne odbył w Kra
S IG M U N D L U D O M IR — T Ł U M A C Z „ K IR G IZ A ” 2 1 3
kow ie i L w ow ie, praktykow ał na M orawach i w e w schodniej G alicji, w reszcie osiadł w K rakow ie jako w yższy urzędnik w m iejscow ej fabryce tytoniu . Praca zaw odow a najw yraźniej nie zapełniała m u życia. Zajm o w a ł się także literaturą, m alarstw em i rzeźbą (m alow ał portrety, pro jektow ał nagrobki), aktorstw em , działalnością społeczną, m. in. w Towa rzystw ie M iłośników Krakowa. D okonania literackie K ozłow skiego sk w i tow ano w e w spom nianym artyku le krótko: że napisał w iersz ku czci zasłużonego m ieszczanina krakow skiego M ichała Oracewicza i kantatę ku czci Tadeusza Rejtana, że b ył znawcą literatu ry n iem ieckiej i starał się zapoznać rodaków z ruchem literackim , artystycznym i społecznym w N iem czech, że „tłum aczył w iele u tw orów polskich na niem iecki (m. in.
K irg iza Z ielińskiego)” oraz „w iele z n iem ieckiego na polski, m. in. Polen lieder sprzed lat pięćd ziesięciu ” 8. W czasie pobytu na M orawach orga
nizow ał życie k ultu raln e grupy m ieszkających tam Polaków , potem b ył ich rzecznikiem w krakow skiej prasie. W okresie m oraw skim przełożył w H odoninie i w yd ał w H olies K irgiza. P ew n ie do tej części jego życia i działalności naw iązuje pseudonim „Z. Ludomir, członek T ow arzystw a ochrony »bydła«”, przy czym ow o „bydło” oznacza po czesku byt, w a runki życia.
Może w łaśn ie K ozłow ski b ył też ow ym tajem niczym „Ludom irem III” i „Ludom irem K tototakim ” w „D iable”?
A skąd w pseudonim ie Zygm unta K ozłow skiego — prócz w łasnego im ienia — znalazł się ów Ludomir? Odpowiedź daje się odszukać w e w spom nianym „Roczniku Sam borskim ” (1892, s. 125), gdzie w m edalio nie, obok fotografii Zygm unta, jest podobizna jego żony, L udom iły. Praw dopodobnie jej im ię, w nieco zm odyfikow anej postaci, stało się dru gim członem pseudonim u.
K ozłow ski n ajpew niej nic nie opublikow ał pod w łasn ym nazw iskiem . Może pow ażnem u urzędnikow i galicyjskiem u nie wypadało poniew ierać sw ego nazw iska w prow incjonalnych czasopismach? A le zaw ażyła tu raczej inna sprawa: niem al w spółcześnie z nim, bo do 1893, ży ł i działał p olityk galicyjsk i, poseł okręgu przem ysko-jarosław skiego, członek Rady P ań stw a i Koła P olskiego w w iedeńskim parlam encie — Z ygm unt Ko złow ski.
W każdym razie od ch w ili w ydrukow ania nekrologu przestało być tajem nicą, że autorem przekładu Kirgiza, czyli „Sigm undem L udom i rem ”, b ył Z ygm unt K ozłow ski.
Tylko w katalogach bibliotecznych, bibliografiach i historii literatu ry (choć tu m oże i słusznie) było o nim zupełnie głucho, całkiem w brew nadziejom w yrażonym w w ierszu pt. W pracowni:
Toż w ierzę: m ej pracy n iep am ięć n ie schłonie, Lecz ona plon w y d a w ojczystym zagonie.
8 C hodzi tu n ajp ew n iej o odnotow any przez E s t r e i c h e r a (III (1876), s. 448) tom ik P o le n l ie d e r (H am burg 1863— 1864).