• Nie Znaleziono Wyników

Sigmund Ludomir czyli kim był tłumacz "Kirgiza" Gustawa Zielińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Sigmund Ludomir czyli kim był tłumacz "Kirgiza" Gustawa Zielińskiego"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Dobrosława Świerczyńska

Sigmund Ludomir czyli kim był

tłumacz "Kirgiza" Gustawa

Zielińskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 74/2, 207-213

(2)

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X I V , 1983, z . 2 P L I S S N 0031-0514

D OBRO SŁA W A SW IERCZYŃSKA

SIGM UND LUDOMIR CZYLI

KIM BYŁ TŁUMACZ „KIRGIZA” G USTA W A ZIELIŃSKIEGO S łyn n a rom antyczna p ow ieść poetycka G ustawa Z ielińskiego K i r g iz cieszyła się popularnością nie tylko wśród polskich czyteln ik ó w drugiej p o ło w y X IX w ieku. Świadczą o tym — obok kilkunastu w ydań oryginału przed r. 1900 — przekłady na czeski, francuski, kazachski, niem iecki, rosyjski. W latach 1851— 1888 dokonano aż 4 przekładów u tw oru na niem iecki. Tłum aczam i byli: A. Bahn, O. K oniski, A. W eiss, S. Ludo­ m ir *. W n in iejszym artykule zajm iem y się autorem ostatniego z w y m ie­ nionych przekładów z niem ieckiego, Sigm undem Ludom irem .

Sam przekład, d atow any w H odoninie na M orawach, ukazał się w Holies, także na M orawach, w r. 1888 i — w yd aje się — nie został zauw ażony przez krytykę. W każdym razie bibliografie dotyczące Z ie­ lińsk iego nie rejestrują żadnych recenzji. Tekst przekładu — poprze­ dzony inform acjam i o Z ielińskim i historią plem ion kirgiskich, także pióra S. Ludom ira — n ależy ocenić jako dość w iern y od strony fabularnej i w ersyfik acyjn ej, natom iast k w estie obrazowania poetyckiego, zw artości i precyzji słow nictw a, św iadczą o m iernym talen cie tłum acza. L ubuje się on w sytuacjach p ełnych napięć i grozy, eksponuje je, ale nie potrafi oddać silnych uczuć w sposób odpow iadający oryginałow i. Np. scena, w której K irgiz dow iaduje się, że Bij, ojciec ukochanej, jest zabójcą jego w łasn ego ojca, czy też opis śm ierci B em eli i K irgiza na płonącym stepie są — przez zbytnie nagrom adzenie określeń m ających p ew n ie dram a­ tyzow ać sytu ację — po prostu przegadane, w łaśnie pozbaw ione napięcia i grozy, p ełne natom iast epigońskiej, egzaltow anej „rom antyczności”.

W spom niany brak ocen przekładu niejako w spółgra z brakiem w ia­ dom ości o Sigm undzie Ludom irze. O autorze nazw iskiem Sigm und lub Ludom ir nic nie wiadom o, nie ma go w encyklopediach, dotychczasow ych tom ach Polskiego słow n ika biograficznego, w historiach literatury, w in ­ wentarzach rękopisów. N atom iast katalogi bibliotek Narodowej i U n i­

(3)

208 D O B R O S Ł A W A S W IE R C Z Y Ń S K A

w ersy teck iej w W arszaw ie traktują podpis „Sigm und L udom ir” jako pseudonim L udw ika G latm ana. A le dlaczego E streicher w Bibliografii

p o lsk iej X I X stulecia (III (19 11), s. 66) podaje hasło „Ludomir S ieg-

m u n d ” (!) jako odsyłaczow e do hasła „Z ieliński G u staw ” bez łączenia

z G latm anem ? D laczego autorzy bibliografii Z ieliń sk iego w N o w y m K o r b u c ie (t. 9, s. 393, 396) traktują podpis „Sigm und L udom ir” pod

przekładem K irg iza raczej jako nazw isko, a w każdym razie n ie suge­ rują, że m oże to być pseudonim ? D laczego w yd an ie 2 Bibliografii E strei­ chera łączy przekład K irg iza aż z dwom a autoram i: L udw ikiem Glat­ m anem (t. 8, s. 396) oraz L udom iłem G erm anem (t. 8, s. 332)? Znaki za­ pytania m n o ży ły się, w ątp liw ości rosły. A cała k w estia w y p łyn ęła w trak­ c ie prow adzonych w In stytu cie Badań L iterackich P A N prac nad S ło w ­

n ik ie m p s eu d o n im ó w p is a r z y polskich. Chciałabym p rzedstaw ić tok rozu­

m ow ania i drogę, która doprowadziła do w yjaśn ien ia tej n ie tylk o p seu- donim ow ej, ale i h istorycznoliterack iej zagadki.

W ątpliw ości

W S ło w n ik u p seu d o n im ó w i k r y p t o n i m ó w p is a rz y polskich i Polski

d o ty c z ą c y c h A dam a Bara, do dziś podstaw ow ym dziele, jeśli chodzi

o polski pseudonim literacki, n ie ma hasła „Sigm und L udom ir” czy „Ludomir S igm u n d ”. A le jest kilka zbliżonych. T ylko że — już niem al na p ierw szy rzut oka — ich atrybucja w y d aje się bardzo niejasna. Otóż w części pseudonim ow ej S ło w n ik a Bara, podającej w yk az rozwiązań pseudonim ów , m iejsce ich w ystęp ow an ia i podstaw ę deszyfracji, w to ­ m ie 2 na s. 17 czytam y:

L udom ir Z ygm u n t — G erm an L udom ir Z ygm u n t

K a n ta t a ś p i e w a n a z ok a zji o tw a r c i a n o w e g o gm a ch u poczt... Kr. 1889.

N ot.[atka] ręk.[opiśm ienna] na egz. Bibl. Jag. K ilka w ierszy dalej m am y dw a zapisy: L udom ir Z. — G latm an L udw ik

W iersze w „D iab le”. Kr. 1899.

R ozw iązan ie pod w ierszem Zło to, gęba... „D iab eł”, Kr. 1899, nr 14. — oraz

L udom ir Z ygm u n t — G latm an L u d w ik

R y m a n ó w Z drój. „D iabeł”. Kr. 1899.

R ozw iązan ie pod w ierszem Zło to, gęba... w tym sam ym num erze.

A w ięc w tej części pracy Bara znalazły się trzy p seudonim y zbliżone do form y „Sigm und L udom ir”: „Ludom ir Z y gm u n t”, autor K a n t a t y [...], tj. Ludom ir Z ygm u nt Germ an, oraz „Ludom ir Z.” i „Ludomir Z ygm u n t”, autor w ierszy w krakow skim czasopiśm ie h um orystycznym „D iabeł”, tj. L udw ik G latm an. P seudonim „Ludom ir Z ygm u n t” już tu jest w ięc łączo­ n y z dwom a nazw iskam i.

(4)

S IG M U N D L U D O M IR — T Ł U M A C Z „ K IR G IZ A ” 2 0 9

W tom ie 3 S łow n ika Bara, w ym ieniającym nazw iska autorów i u ży ­ w ane przez nich pseudonim y, sprawa została zagm atwana jeszcze bar­ dziej. Na stronicach 33 i 34 czytam y tam bowiem , że autor Germ an L u- dom ił p osłu giw ał się pseudonim am i „Dr. G. L .”, i „Dr. Ju nior”, autor G erm an Z ygm unt pisał jako „Zygm unt Ludom ir”, a autor G latm an Ludw ik u żyw ał pseudonim ów: „Ludomir”, „Ludomir Z.” i „Ludomir Z ygm u nt”.

A w ięc jest znów dwu pretendentów do interesującego nas pseudo­ nimu: L udw ik G latm an oraz Z ygm unt German. Tego ostatniego w części pseudonim ow ej Słow n ika Bara nie było. N iejako bow iem po drodze, m iędzy tom am i 2 i 3 nastąpiła dość istotna zmiana: zniknął G erm an L u­ domir Zygm unt, pojaw ili się Germ an Ludom ił nie p ow iązany z pseudo­ nim em „Zygm unt Ludom ir” oraz w łaśn ie Germ an Zygm unt. Ponadto pseudonim w ystęp u je w tej części Słow n ika Bara w trzech wersjach: „Ludomir Z.”, „Ludomir Z ygm unt” oraz „Z ygm unt L udom ir”.

Poszukiw ania prowadzone dla w yjaśnienia tego zam ieszania dopro­ w ad ziły do... zw iększenia w ątpliw ości.

Po p ierw sze — okazało się, że rzekom e źródło rozw iązania pseudo­ nim u „Ludomir Z ygm u nt” w skazane przez Bara („D iabeł” 1899, nr 14) n ie d otyczy w cale tego w łaśn ie pseudonim u. B ow iem w iersz Złoto, gęba,

nos i nogi podpisany jest „L. Glatm an (Ludom ir)”, a w ięc nie „Ludo­

m ir Z.” ani „Ludomir Z ygm u n t”; ponadto podkreślić należy, że w skaza­ ne przez Bara w iersze w „D iable” podpisane są pseudonim am i „Z. L u­ dom ir” i „Z ygm unt L udom ir”, a w ięc w odwrotnej kolejności niż poda­ je to Słow n ik, ale w form ie bardziej zbliżonej do „Sigm unda L udom ira”. Po w tóre — w licznych num erach „Diabła” z lat 1895— 1907, a szcze­ gólnie często w rocznikach 1898— 1899, powtarzają się pod w ierszam i i felietonam i pseudonim y: „Ludomir”, „Ludomir K tototaki”, „Ludo­ m ir III”, „Z. Ludom ir”, „Zygm unt Ludom ir”, „Z. Ludomir, członek To­ w arzystw a ochrony »bydła«”. A w ięc w ygląda to na praw dziw ą zabawę pseudonim am i, przy czym w yd aje się, że w periodyku pisało p rzynaj­ m niej trzech „L udom irów ”, skoro jeden przybrał sobie num er III.

Po trzecie — nie udało się znaleźć potw ierdzenia na istn ien ie Z yg­ m unta G erm ana podanego w S ło w n ik u Bara. W prawdzie P a w eł H ertz w ym ien ił literata o tym nazw isku przypisując m u pseudonim „Z ygm unt L udom ir” i autorstw o w ydanego w r. 1906 w Z łoczow ie przekładu baśni Rudolfa Baum bacha Z l a t o r o g 2. A le już Hertz nie m ógł zebrać o Z yg­ m u n cie G erm anie żadnych inform acji biograficznych, choć p ytał o nie przed la ty Juliusza Germana, syna L u d o m iła 3. N atom iast „Ludomir

2 Zob. P. H e r t z , Z b ió r p o e tó w pols kic h X I X w. T. 6. W arszaw a 1975, s. 517. * Inform ację tę u zysk ałem od P. H e r t z a w rozm ow ie telefon iczn ej p rze­ prow adzonej w październiku 1981.

(5)

210 D O B R O S Ł A W A S W IE R C Z Y ÎÏS K A

Z ygm unt G erm an”, także przez Bara i H ertza w ym ien ian y, to w łaśn ie L udom ił (czasem Ludom ir) Germ an, n ie noszący jednak im ienia Z ygm unt.

Po czw arte — autor w iersza o Słow ackim , zam ieszczonego przez W i­ ktora H ahna w antologii Juliusz S ło w a c k i w p o ezji p o ls k ie j (Lwów 1910), podpisujący się ,,Z. L ud om ir”, u w ażan y jest przez H ertza za Ludom iła G erm ana lub L udw ika Glatm ana, natom iast w spółpracow nik „W ydaw­ n ictw a na Cele D obroczynne S am borskie”, czyli tzw . „Rocznika Sam ­ borskiego” z lat 1892, 1893, 1895/96, „Z ygm unt L udom ir”, łączony jest z nazw iskam i L udw ika G latm ana i Z ygm unta Ludom ira G erm an a4. A autor przekładu z n orw esk iego, podpisany „Z ygm unt L udom ir”, został przez bibliografów recepcji literatur skandynaw skich w P olsce uznany za L udw ika G latm ana 5.

O łączeniu „Sigm unda L udom ira”, tłum acza K irgiza, z nazw iskam i L udom iła Germ ana i L udw ika G latm ana była już m ow a.

A w ięc nic się nie uda rozstrzygnąć? Z ygm unt Ludom ir

P osu nięcie całej sp raw y naprzód w ym agało teraz niejako podsum o­ w an ia w iad om ości o w szy stk ich zam ieszanych w spraw ę autorach. N aj­ pierw należało sprawdzić, co i gdzie publikow ał „Z ygm unt L udom ir”

v e l „Sigm und L udom ir” ve l „Ludomir Z ygm u n t”. Zgrom adzone w w y­

niku żm udnych poszukiw ań m ateria ły p o zw o liły ustalić, że, po pierw sze, autor p odpisujący się n ajczęściej form ą „Z ygm unt L udom ir”, rzadziej „Z. L udom ir”, raz „Sigm und L ud om ir” i „S. L udom ir”, n iek ied y inicja­ łam i „Z. L .”, napisał blisko 60 w ierszy drukow anych w e w spom nianym „D iab le” i jego dodatkach, w ch icagow sk iej „G azecie P o lsk iej” i innych czasopism ach p olonijnych, w krakow skim kalendarzu „G ospodarz”, w kra­ k ow skiej „M yśli”, w lw ow sk im „Z drow iu”, w e w spom nianym „Roczni­ ku Sam borskim ”, w lw ow sk im „ Ś w ia tełk u ”; że, po drugie, jego utw ory zam ieszczono w antologiach: P olska w ś w ie tle n ie m ie ck iej p oezji (Sam­ bor 1896/1897), J u liu sz S ło w a c k i w p o ez ji polskiej (Lwów 1910), Na pa­

m ią tk ę III z lo tu S o k o łó w w K r a k o w i e (K raków 1896); że, po trzecie,

w ie le jego przekładów z niem ieckiego, czeskiego i n orw esk iego (m. in. u tw orów G. B. Schw aba, W. J. B rubergera, H. H einego, E. Geibla, J. E ichendorffa, W. Zim m erm anna, J. V rchlickiego, K. Erbena, В. Björn- sona) zam ieszczały w y żej w ym ien ion e periodyki, w reszcie zaś — że prze­ ło żył na polski w spom nianą baśń B aum bacha Zlatorog, a z polskiego na n iem iecki słynn ego K irg iza Z ielińskiego.

4 H e r t z , op. cit., t. 7, s. 70, 360, 361.

5 E. S u c h o d o l s k a , B. Ż y d a n o w i c z , B ib lio g ra fia pols k ich p r z e k ł a d ó w

z l i t e r a t u r y p i ę k n e j k r a j ó w s k a n d y n a w s k i c h do r o k u 1969 w łą czn ie. P oznań 1971,

(6)

S IG M U Ń D L U D O M IR — T Ł U M A C Z „K IR G IZ A ” 211

Tak w ięc dorobek ilościow o dość pokaźny. A jakościowo? No cóż, w iersze i przekłady napisane są zręcznie i potoczyście, pow iedzm y: zgod­ nie z w ym ogam i średniego poziomu rzem iosła poetyckiego.

W obec tego dorobku znow u p ojaw iły się w ątpliw ości: czy „Z ygm unt L udom ir” to au ten tyczn e im ię i nazwisko, czy pseudonim ? M oże jednak im ię i nazwisko? W szak niektórzy badacze (Estreicher, autorzy Now ego

K o rb u ta ) tak chyba uważali. A nazwisko w form ie im ienia nie jest zno­

w u takim ew enem entem , w ystarczy w spom nieć Jana W iktora.

A le jeśli było to nazw isko autora, który pisał na przełom ie w ie­ k ów X IX i X X , to ów „Z ygm unt” czy „Ludom ir” p ow inien był jednak doczekać się jakiegoś nekrologu, wspom nienia, wzm ianki. Mimo w szy st­ ko zasługiw ał na to. T ym czasem podpisy „Zygm unt L udom ir”, „Z. L u­ dom ir”, „Sigm und L udom ir” traktow ane są częściej jako p seudonim y i do dziś łączone z nazwiskam i: German i Glatman. N ależało w ięc z kolei zebrać wiadom ości o tych autorach i zbadać m ożliw ości pow iązania ich z inkrym inow anym pseudonim em .

German i Glatman 6

L udom ił Germ an (1851— 1920), zw iązany ze środow iskiem g alicyj­ skim literat, pedagog germ anista i polonista, napisał kilka utw orów dra­ m atycznych, librett operow ych, rozpraw historycznoliterackich, kilka tek stów do kantat (np. na otw arcie C ollegium N ovum w K rakow ie w r. 1887), tłu m aczył niem ieckie poezje na polski oraz u tw ory polskich rom antyków na niem iecki (m. in. B alladynę i Marię S tu a rt Słow ackiego), publikow ał w prasie galicyjsk iej, także w „D iable” w iele artyku łów , w ierszy i felieton ów pod nazw iskiem oraz pseudonim am i: „A nonim ”, „C enonim ”, „Dr. Junior”, „Dr. L .”, „L. G.”. A w ięc w szystko w zasadzie odpowiada profilow i pisarstw a i zainteresow aniom „Zygm unta Ludo­ m ira”. No i to im ię, Ludom ił, czasem Ludomir, m ogło funkcjonow ać jako pseudonim Germana. Tylko dlaczego Zygmunt?

O statecznie o spraw ie przesądziły fotografie. Otóż w trakcie poszu­ kiw ań „Zygm unta Ludom ira” natrafiłam na dw ie jego podobizny: p ierw ­ szą w „Roczniku Sam borskim ” z r. 1892 (t. 15, s. 125), drugą w „Zdrowiu” z 1904 roku 7. N iestety, nie przypom inają one Ludom iła Germana z „Ty­

6 D ane o obydw u autorach pochodzą z Polskiego s ł o w n i k a bio graficznego (G erm an — t. 7, s. 396, h asło opracow ał W. H a h n ; G latm an — t. 8, s. 35, hasło op racow ał H. B a r y c z ) , B ib lio grafii p o ls k ie j [...] K. E s t r e i c h e r a (w yd. 2, t. 8,. s. 330—333, 396), z n otek, recen zji, n ek rologów itp. zam ieszczonych w p rasie z p rze­ łom u w . X IX i X X , a zew id en cjon ow an ych w k artotece „B ib liografii zaw artości czasopism X IX —X X w .” w IBL PA N , oraz ze w zm ian ek w e w sp om n ien iach i m ateriałach ręk op iśm ien n ych d otyczących G alicji przełom u w iek ów .

7 P ortret tłum acza zap ow iad ała także karta tytu łow a przekładu Z latoroga R. B a u m b a c h a (Złoczów —L w ów 1910). N ie udało mi się jednak dotrzeć do egzem plarza z fotografią.

(7)

212

D O B R O S Ł A W A S W IE R C Z Y Ń S K A

godnika Ilu strow an ego” (1910, nr 40, s. 812). O bydw ie tw arze są w p raw ­ dzie ozdobione n iem al jedn ak ow ym i w ąsam i, ale je st to też n ajw iększe podobieństw o.

A w ięc „Z ygm unt L udom ir” to nie L udom ił Germ an.

L udw ik G latm an (1859— 1915), także galicyjsk i literat, pedagog h i­ storyk, pub likow ał liczn e artyku ły, w iersze, fe lie to n y i opow iadania h i­ storyczne w m iejscow ej prasie, w yd ał kilka publikacji oddzielnych pod nazw isk iem i pseudonim am i: „L. G .”, „Lud. G l.”, „Lud. G lat” oraz „L udom ir”. A w ięc jest „L udom ir”. T ylko znów brak „Z ygm unta”, bo G latm an m iał na drugie im ię A ugust. Ponadto G latm an nie zajm ow ał się w zasadzie przekładam i z literatu ry pięknej, n iem ieckie prace w yk o­ rzysty w ał głów n ie do artyku łów historycznych. W dodatku G latm an, jakby przeczuw ając, że z „L udom iram i” m ogą być k łopoty, m niej w ięcej od r. 1893 podp isyw ał się najczęściej pseudonim em i nazw isk iem jedno­ cześnie: „Ludom ir (L. G latm an)”, „L. G latm an (Ludom ir)”. P ew n ie by w ięc nie dopuścił, aby np. p rzekłady w yd an e oddzielnie nie b y ły łączo­ ne z jego nazw iskiem . F otografii G latm ana nie udało się znaleźć, ale i tak zabrakło argu m entów na poparcie hipotezy, że on i „Z ygm unt L udom ir” to ta sama osoba.

Czyli znów pow rót do punktu w yjścia: „Z ygm unt L udom ir” to albo im ię i nazw isko, albo pseudonim kogoś trzeciego, „Ludomira III”, kogoś, kto u krył się sk utecznie, a ukrycie owo przetrw ało do naszych czasów. A le czy to m ożliw e, czy na zaw sze ukryć się chce ktoś, kto um ieszcza sw oje podobizny w co n ajm niej dw óch publikacjach, w praw dzie pro­ w in cjon alnych, ale jednak dość znanych? N ależało przyjąć, że w poszu­ k iw aniach nastąpiło jakieś przeoczenie, że trzeba ponow ić kw erendy. P on iew aż ostatni d ru kow any tek st „Zygm unta L udom ira” ukazał się w r. 1909, p oniew aż cała jego tw órczość zw iązana b yła g łów n ie z prasą galicyjską, konieczne okazało się przejrzenie tam tejszej nekrologii od 1909 roku.

Z ygm unt K ozłow ski

Zagadka została rozw iązana dzięki „K alendarzow i K rak ow sk iem u ” Józefa Czecha z 1913 roku. N ie znalazłam tu w praw dzie poszukiw anego nekrologu z n azw isk iem „Z ygm u nt” lub „Ludom ir”, ale w kronice żałob­ nej za r. 1912 podano, iż w K rakow ie 23 marca zm arł Z ygm unt K ozłow ­ ski, literat i tłum acz p isu jący pod pseudonim em „Z ygm unt L udom ir”. T eraz już w szystko b yło proste: należało szukać nekrologu w dzien­ n ikach krakow skich po 23 marca 1912. Istotnie, w num erze 139 „Czasu” z 26 m arca zam ieszczono ob szern y n ek rolog-w sp om n ien ie o poszukiw a­ n ym autorze.

Z ygm unt K ozłow sk i, syn Józefa Jastrzębca K ozłow skiego, urodził się w 1849 r. w Jaryczow ie koło L w ow a. Studia politechniczne odbył w Kra­

(8)

S IG M U N D L U D O M IR — T Ł U M A C Z „ K IR G IZ A ” 2 1 3

kow ie i L w ow ie, praktykow ał na M orawach i w e w schodniej G alicji, w reszcie osiadł w K rakow ie jako w yższy urzędnik w m iejscow ej fabryce tytoniu . Praca zaw odow a najw yraźniej nie zapełniała m u życia. Zajm o­ w a ł się także literaturą, m alarstw em i rzeźbą (m alow ał portrety, pro­ jektow ał nagrobki), aktorstw em , działalnością społeczną, m. in. w Towa­ rzystw ie M iłośników Krakowa. D okonania literackie K ozłow skiego sk w i­ tow ano w e w spom nianym artyku le krótko: że napisał w iersz ku czci zasłużonego m ieszczanina krakow skiego M ichała Oracewicza i kantatę ku czci Tadeusza Rejtana, że b ył znawcą literatu ry n iem ieckiej i starał się zapoznać rodaków z ruchem literackim , artystycznym i społecznym w N iem czech, że „tłum aczył w iele u tw orów polskich na niem iecki (m. in.

K irg iza Z ielińskiego)” oraz „w iele z n iem ieckiego na polski, m. in. Polen ­ lieder sprzed lat pięćd ziesięciu ” 8. W czasie pobytu na M orawach orga­

nizow ał życie k ultu raln e grupy m ieszkających tam Polaków , potem b ył ich rzecznikiem w krakow skiej prasie. W okresie m oraw skim przełożył w H odoninie i w yd ał w H olies K irgiza. P ew n ie do tej części jego życia i działalności naw iązuje pseudonim „Z. Ludomir, członek T ow arzystw a ochrony »bydła«”, przy czym ow o „bydło” oznacza po czesku byt, w a­ runki życia.

Może w łaśn ie K ozłow ski b ył też ow ym tajem niczym „Ludom irem III” i „Ludom irem K tototakim ” w „D iable”?

A skąd w pseudonim ie Zygm unta K ozłow skiego — prócz w łasnego im ienia — znalazł się ów Ludomir? Odpowiedź daje się odszukać w e w spom nianym „Roczniku Sam borskim ” (1892, s. 125), gdzie w m edalio­ nie, obok fotografii Zygm unta, jest podobizna jego żony, L udom iły. Praw dopodobnie jej im ię, w nieco zm odyfikow anej postaci, stało się dru­ gim członem pseudonim u.

K ozłow ski n ajpew niej nic nie opublikow ał pod w łasn ym nazw iskiem . Może pow ażnem u urzędnikow i galicyjskiem u nie wypadało poniew ierać sw ego nazw iska w prow incjonalnych czasopismach? A le zaw ażyła tu raczej inna sprawa: niem al w spółcześnie z nim, bo do 1893, ży ł i działał p olityk galicyjsk i, poseł okręgu przem ysko-jarosław skiego, członek Rady P ań stw a i Koła P olskiego w w iedeńskim parlam encie — Z ygm unt Ko­ złow ski.

W każdym razie od ch w ili w ydrukow ania nekrologu przestało być tajem nicą, że autorem przekładu Kirgiza, czyli „Sigm undem L udom i­ rem ”, b ył Z ygm unt K ozłow ski.

Tylko w katalogach bibliotecznych, bibliografiach i historii literatu ry (choć tu m oże i słusznie) było o nim zupełnie głucho, całkiem w brew nadziejom w yrażonym w w ierszu pt. W pracowni:

Toż w ierzę: m ej pracy n iep am ięć n ie schłonie, Lecz ona plon w y d a w ojczystym zagonie.

8 C hodzi tu n ajp ew n iej o odnotow any przez E s t r e i c h e r a (III (1876), s. 448) tom ik P o le n l ie d e r (H am burg 1863— 1864).

Cytaty

Powiązane dokumenty

34 Pro domo sua: czy stosowane, a raczej niestosowane prawo pozostaje prawym, jeśli wbrew ustawowym deklaracjom i wydawałoby się trwale wpisanemu w naszą kulturę etosowi nie otacza

Recalling the citied words from the Go- spel, John Paul II wrote: „Th ese words contain both a fundamental requirement and a warning: the requirement of an honest relationship

Hoy en día, las comidas rápidas se han transformado en una salida obligada para mucha gente, motivada por la falta de tiempo para cocinar o como el excesivo culto a la

That was what frightened him.” Henry was one of many children in special costumes as Charles attended the private school’s Tudor Fair to celebrate the opening

Al escuchar música relajante en la mañana y tarde, las personas con presión arterial alta pueden entrenarse para reducir su presión arterial y mantenerla baja.. Según una

• Skąd w życiu rodziców pojawił się Józef Honig, nazywany strażnikiem Widzącego z Lublina, ponieważ przez całe życie opiekował się kirkutem, gdzie słynny cadyk ma swój

Notacja i potęgi- wykonaj w poniedziałek lub wtorek (nie musisz nic wysyłać- fajnie nie ), zadania niezrozumiałe do wyjaśnienia na spotkaniu online we wtorek o 8.00!. Jest

Urodziłem się w Biłgoraju i mieszkałem tu przed wojną, a teraz, krocząc w pełni dnia, ledwo poznałem miasto: ulica Lubelska, gdzie znajdowała się