• Nie Znaleziono Wyników

"Household and lineage in renaissance Florence. The family life of the Capponi, Ginori and Rucellai", Francis Wiliam Kent, Princeton 1978 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Household and lineage in renaissance Florence. The family life of the Capponi, Ginori and Rucellai", Francis Wiliam Kent, Princeton 1978 : [recenzja]"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Karpiński, Andrzej

"Household and lineage in renaissance

Florence. The family life of the Capponi,

Ginori and Rucellai", Francis Wiliam

Kent, Princeton 1978 : [recenzja]

Przegląd Historyczny 72/4, 755-759

1981

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

R EC E N Z JE

755

i poznańskiej, a przez nią miał kon tak t i z innym i. A uto rk a nie w ykorzystała w pełni utw oru Janka, dlatego za celowe uznać należy wprowadzenie kilku uzupełnień. Opisy epidemii w Polsce w 1360 r. (zob. s. 143) znajdują potw ierdzenie także w „K ronice” Jan k a (roz­ dział 29), który wspom inał o śmierci Wojciecha plebana w Bochnii, zmarłego w K rakow ie w czasie pom oru w tym roku (s. 154, gdzie nie uw zględniono tego przykładu). Podob­ nie pom inięto wiadom ość o zgonie Jana syna Paska z Benic i Wolicy wojewody p oznań­ skiego, który nastąpił w A winionie w czasie epidemii tyfusu w 1372 lub 1373 г., o czym pisał Jan k o (rozdział 18).

Ograniczenie się wyłącznie d o źródeł publikow anych w ram ach starej i nowej serii „Pom ników Dziejowych Polski” nie pozwoliło autorce wyczerpać całego zasaobu przekazów źródłowych dotyczących tem atu zakreślonego w tytule recenzowanej publikacji. Interesujący m a­ teriał przynoszą „Zapiski historyczne z la t 1410— 1530” (z ksiąg Archiwum Diecezjalnego w Poznaniu) w ydane przez ks. Józefa N o w a c k i e g o w „Studiach Źródłoznaw czych” (1958). Część z nich potw ierdza inform acje zaw arte w „A nnales” Jan a Długosza, ja k chociażby o powodzi w Poznaniu w 1437 r. (aż trzy zapiski), czy epidemii w 1464 r. O publikowany przez J. N ow ackiego „Rocznik “bernardyna Celestyna” z Poznania wspomina o dw óch epi­ dem iach w Poznaniu w latach 1451— 1452 (zob. s. 148 n.) i 1483 (zob. s. 152). W pracy H. Malewicz nie natrafiam y na przekaz o epidemii w 1495 г., o której u Nowackiego m am y dwie wzmianki. Idąc dalej za wynikami archiwalnej kwerendy cytow anego tutaj autora należy dorzucić jeszcze inform acje o zaćm ieniach księżyca 7 lutego 1487 i słońca 16 m arca 1485, któ re skom entow ała Z. К o z ło w s k a - B u d k o w a .

K olejne problem atyczne zagadnienia to spraw a wiadomości o dżum ie w latach 1347— 1349 odnotow anej w „K ronice oliwskiej” . O statnie ustalenia Jarosław a W e n ty , wydane ju ż po ukończeniu pracy H. Malewicz, dow odzą, że pierwowzorem „K roniki oliwskiej” byl za­ giniony „R ocznik oliwski", w którym znalazła się także i ta wiadomość. Być m oże, że inform atorem rocznikarza ołiwskiego był któryś z podróżników d o Państwa Zakonnego. N ie wykluczone także, że i rycerze spieszący do K rzyżaków na wielkie wielkanocne rejzy przywieźli wraz z sobą epidemię dżumy. N ie wykluczałbym także — również przekonyw ającego — poglądu autorki, któ ra przypuszcza, że dżum a na Pom orze przyszła drogą m orską zaś do Polski południowej handlow ą drogą z Węgier (s. 61 n.).

W sum ie praca H. Malewicz jest wysoce w artościow ą pozycją, któ ra niejednokrotnie będzie pom ocna w rozstrzyganiu skom plikow anych zagadnień z zakresu źródłoznawstw a a przede wszystkim historii nauki. Sądzę jednocześnie, że jej wyniki badaw cze na pew no zachęcą historyków d o prow adzenia dalszych kw erend archiwalnych i przyniosą now e wiadomości o zjawiskach przyrodniczych, które skrywają średniowieczne rękopisy, księgi sądow e i koś­ cielne. U stalenia autorki, co należy podkreślić szczególnie, w sposób istotny wzbogaciły naszą wiedzę o erudycji kronikarzy polskich X II— XV stulecia, a przede wszystkim uwidocz­ niły wiele źródeł inform acji. Jan a D ługosza, zaw artych w „R ocznikach sławnego K rólestw a Polskiego” .

Jerzy Łojko

Francis William K e n t, Household and Lineage in Renaissance Florence.

The Family Life o f the Capponi, Ginori and Rucellai, Princeton University

Press, Princeton 1978, s. 325. ■ N iniejsza książka, autorstw a australijskiego historyka z U niw ersytetu M elbourne, jest nową p ró b ą spojrzenia na miejsce i rolę rozbudow anej rodziny, stanowiącej grupę społeczną i jednostkę gospodarczą (household), oraz rodu w społeczeństwie miejskim doby Odrodzenia^ F. W. K e n t , idąc w ślady licznych badaczy, zarów no dawniejszych ja k i nowszych (m.in. N icholas R u b i n s t e i n . Philip J o n e s , G ene B r ü c k e r , D avid H e r li h y , L auro M a r t i n e s

(3)

i R ichard G o l d t h w a i t e 1), skoncentrow ał się na florenckiej arystokracji, obierając ja k o pole obserwacji trzy wymienione w tytule rodziny. C apponi i Rucellai ju ż u schyłku średniowiecza

należeli do miejscowego establishm entu, natom iast G inori byli genie nuova i swój awans ekonomiczny, społeczny i polityczny zawdzięczali bliskim związkom z Medyceuszami. Wszystkie trzy rodziny cechow ała znaczna zam ożność oraz dążenie d o utrzym ania i powiększenia ' m ajątku, a także znaczenia politycznego. Szły z tym w parze tradycje sam odzielnego i nie; zależnego prow adzenia interesów handlow ych i trw ałość związków politycznych z tymi samymi partneram i. Starając się utrzym ać potęgę i wpływy swych rodów , fam ilie C apponich. Rucellaich a naw et G inorich w m iarę możliwości przeciwstawiały się narastającej hegemonii M edyceuszy. występując nierzadko przeciwko oficjalnym władzom.

Ramy chronologiczne rozpraw y obejm ują okres od około 1430 d o o k o ło 1530 r., chociaż au to r niejednokrotnie sięga p o przykłady z la t wcześniejszych. W ydaje się to słuszne, ja k o że staw ia sobie on za cel prześledzenie ewolucji cech rodu i różnych form rodziny, czyli procesów, które m ożna badać tylko w dłuższym odcinku czasowym. Skądinąd m ożna by się upom nieć, zważywszy polemiczny w wielu punktach charakter pracy, o naszkicowa­ nie dalszego przebiegu tych procesów. A utor skupia swe rozw ażania w okół dw óch głównych problem ów :

I. czy w XV— XVI-wiecznej Florencji rzeczywiście następuje całkow ity rozkład średniowiecz­ nej, rozległej poziom o i pionow o rodziny na rzecz tzw. nuclear fam ily, definiow anej jak o związek m ałżeński w raz z ew entualnym potom stw em , posiadający sam odzielne gospodarstw o dom ow e: 2. jakie funkcje społeczne pełniły i ja k ą rolę odgrywały w życiu swych członków

ówczesne p atrilineam e rody.

W dotychczasow ych badaniach nad strukturam i rodzinnym i i rodow ym i problem atyka ta uchodzi za kontrowersyjną^ Część badaczy (m .in L. M artines, R. G oldthw aite) jest zdania, że wraz ze zmierzchem średniowiecza rola „klanu rodzinnego” zanika, a więzy krew- niacze ulegają szybkiemu rozpadow i. Podstaw ow ą kom órką społeczności staje się sam odzielna, ograniczona d o rodziców i dzieci rodzina izolow ana od zewnętrznych wpływów, zaś istniejące jeszcze relikty wcześniejszych wielkich rodzin nie m ają większego znaczenia. Z kolei tacy badacze jak J. G o o d y , P. L a s ł e t t i D . Herlihy uw ażają, że proces rozluźniania się więzów krewniaczych i u trata przez daw ny ród jego podstawow ych funkcji są zjawiskiem bardziej złożonym i długotrw ałym , któ re nie kończy się w początkach epoki now ożytnej-. F. W. K ent jest zwolennikiem tej drugiej teorii. Przykład renesansowej Florencji dow odzi, jego zdaniem , w spółistnienia obok siebie starych i nowych stru k tu r rodzinnych, przy czym tradycyjne form y odgryw ają w tym okresie nadal znaczną rolę, przynajm niej w odniesieniu d o wyższych warstw społeczności miejskiej. A u to r szczególnie o stro przeciwstawia się tezom R. G oldthw aite’a dow odząc, że błędy tego badacza wynikły głównie z jednostronnej bazy źródłowej, w której przeważały m ateriały o charakterze praw nym i ekonom icznym . O ile twierdzenia G oldthw aite’a odnośnie roli ekonom icznej pojedynczego gospodarstw a dom ow ego są możliwe d o przyjęcia, to przeniesienie ich w szerszy kontekst społeczny prow adzi zda­ niem K enta d o nieporozum ień. „ ,

K ent wykorzystał źródła bardzo różnorodne: od katastrów i regestrów podatkow ych czy zbiorów praw poprzez korespondencję, diariusze i kroniki rodzinne aż d o literatury pięknej.

1 Por. N . R u b i n s t e i n , The Government o f Florence under the M edici 1434— 1494, Oxford 1966; G . B r ü c k e r , Florentine Politics and Society 1363— 1378, Princeton 1962; te n ż e , The Society o f Renaissance Florence. A Documentary Study, New Y ork 1971; D. H e r li h y , Family Solidarity in Medieval Italian H istory, “ Explorations in Economic H istory” t. VII, 1969; te n ż e . Mapping Households in M edieval Italy, "The C atholic Historical Review” t. L V III, 1972, s. I—24; L. M a r t i n e s , Lawyers and Statecraft in Renaissance

Florence, Princeton 1968; R. G o l d t h w a i t e , Private Wealth in Renaissance Florence. A Study o f Four Families, Princeton 1968. .

2 }. G o o d y . The Evolution o f Family, [w:] Household and Family in Past Time, ed.

F. L a s l e t t . R. W a ll. C am bridge 1972; The Development Cycle in Domestic Group, ed. J. G o o d y , C am bridge 1966.

(4)

R EC EN ZJE

757

O bok zasobów bibliotek włoskich, niemieckich i angielskich uwzględnił cenne rękopisy z pry­ w atnych kolekcji rodzinnych C apponich, G inorich i Rucellaich (których potom kow ie z tytułam i hrabiów i m arkizów żyją we Włoszech po dziś dzień). Te ostatnie źródła, po części pojaw iające się po raz pierwszy w obiegu naukow ym , okazały się praw dziw ą kopalnią inform acji o życiu florenckiej oligarchii w XV i XVI w. .

R ozpraw a K enta składa się z dw óch części. W pierwszej, zatytułow anej “The H ousehold and the N earest K insm en” au to r poddaje gruntownej analizie w yróżnione przez siebie typy węższych i szerszych struktur rodzinnych, ukazując ich role społeczne oraz uw ypuklając elementy łączące i dzielące poszczególne rodzaje owych households. Część druga, “The Lineage and its P arts” pośw ięcona została badaniom realnych gospodarczych, politycznych i kulturalnych funkcji florenckiego patrilinearnego rodu i jego trwałości.

S poro miejsca w rozw ażaniach au to ra zajm ują kwestie term inologiczne, dalekie zresztą od ostatecznego rozw iązania. Niezależnie od współczesnych pomysłów m etodologicznych i p ro ­ pozycji m odelowych om aw ia on wieloznaczność określeń współwystępujących w źródłach z XV i XVI w., takich jak lignaggio, conserteria, Vosa czy fam iglia (ta ostatnia np. m ogła o zna­ czać zarów no m ałą rodzinę, składającą się z rodziców, dzieci i ew entualnie służby, ja k i wszystkich mężczyzn noszących dane nazwisko!). Z kolei consorteria. była grupą krew- niaczą w linii męskiej, pochodzącą od w spólnego przodka, k tó rą niekiedy błędnie utożsam iano ze zw iązkam i mężczyzn, zakładanym i dla realizacji doraźnych celów politycznych. K ent sprzeciwia się także 'staw ianiu znaku równości między conserteriam i a ^uosi-rodzinnymi genueńskimi stow arzyszeniam i zwanymi alberghi oraz klanam i szkockim i, posiadającym i według niego większe rozm iary i bardziej płynny charakter. S kądinąd śledząc jego wywody tru d n o oprzeć się tezie o bardzo odległych tradycjach grup nieform alnych, odwołujących się do sterotypów krewniaczych. które działają i dzisiaj we Włoszech i wśród włoskiej emigracji.

A utor wyróżnia aż siedem typów gospodarującej wspólnie rodziny: pięć z nich zalicza d o większych (extended fa m ily ). Chwilam i m a się wrażenie nieco przesadnego m nożenia bytów , choć w studiach teoretycznych anglosascy badacze dochodzą do jeszcze większej liczby m odeli-'. Badany m ateriał zdaje się jednak potw ierdzać słuszność takiego staw iania sprawy. O kazuje się, że większe struktury rodzinne, złożone z bliższych i dalszych krewnych, stanowiły około 1/3 gospodarstw dom ow ych ujętych w katastrach. M im o przewagi nowych struktur (pozostałe 2/3 przypada na rodziny w mniej więcej dzisiejszym znaczeniu tego słowa i osoby sam otne), te d ane wykazywały przez cały badany okres spory dynam izm . Przykładowo, o ile w 1427 r. wśród 12 rodzin C apponich tylko dwie miały należeć d o „większych”, o tyle w 1480 r. na ogólną liczbę 18 stanow iły one blisko połowę. Podobnie układały się proporcje w o k o ło 30 analizow anych gospodarstw ach dom ow ych Rucellaich. Trzeba wszelako odnotow ać różnice jakościowe, przem aw iające na korzyść autorskiej typologii: u Rucellaich przeważały poziom e związki rodzinne, co przejawiało się we wspólnych gospodarstw ach prow adzonych przez dwóch lub więcej braci, posiadających żony i dzieci czy opiekujących się siostrzeńcam i lub b ratan k am i; u C apponich i G inorich K ent zaobserwow ał przede wszystkim rozległe p io ­ nowe struktury, obejm ujące przedstawicieli co najm niej trzech generacji w linii męskiej (dziad, ojciec, pełnoletni, zwykle żonaty syn). N ota bene w arto zauważyć, że tendencja d o utrzym ywania bądź tw orzenia „większych" rodzin, świadcząca o istnieniu silnych więzów krewniaczych, była często stym ulow ana przez członków om aw ianych rodów , którzy w sw oich instrukcjach i testam entach doradzali potom kom wspólne gospodarow anie i zam ieszkanie, także po zawarciu zw iązku małżeńskiego. Rady te podyktow ane były nie tylko sentym entem , lecz również względami ekonom icznymi.

Większe gospodarstw a rodzinne Rucellaich. G inorich i C apponich obejmowały często po kilkanaści osób w tym wdowy, sieroty po dalszych krewnych, dzieci nieślubne, traktow ane

* Por. K. W. W a t c h e r , E. A. H a m m e l, ŕ . L a s l e t t , Statistical Studies o f H istorical

Social Structure, New Y ork — San F ran cisco — London 1978. A utorzy posługując się m ate­

riałem angielskim z XVI i XVII w. w yodrębniają aż dziewięć typów rodzin, dopuszczając przy tym możliwość istnienia dalszych.

(5)

na ogól ja k o pełnopraw ni członkow ie rodziny. O rganizm y te, ja k w ykazują badania K enta, podlegały cyklicznemu procesowi transform acji stru k tu r. Przykładem tego zjawiska mogą być rodzinne koleje G iovanniego Rucellai (XVI w.). Początkow o wchodził on w skład małej __ „norm alnej” rodziny, następnie zaś gospodarow ał w raz z trzem a braćm i. Odłączywszy się od w spólnoty założył po kilkunastu latach w łasne gospodarstw o dom ow e, które po pewnym czasie przybrało bardziej złożone formy. Podobne przykłady w skazują, że we Florencji

w XV i pierwszej połow ie XVI w. nie m ożna mówić o wyraźnym zanikaniu większych stru k tu r rodzinnych.

Przejdźm y d o gospodarczych, politycznych i kulturalnych funkcji rodu i w chodzących w jego skład rodzin. K ent analizuje form y aktywności ekonomicznej Rucellaich, G inorich i C apponich, którzy w sposób charakterystyczny dla Florentyńczyków łączyli eksploatację posiadłości ziemskich z aktyw nością na polu handlu i kredytu. Poszczególne rodziny za­ chow ywały w ram ach rodu znaczną sam odzielność ekonom iczną. Sprzyjała tem u ówczesna niepewność stosunków gospodarczych, zmniejszająca wzajemne zaufanie pomiędzy przedstaw i­ cielami różnych linii rodu. Owe zew nętrzne czynniki stymulowały z kolei spory wewnętrzne, związane z działam i d ó b r oraz operacjam i kredytowo-pożyczkowym i, przy których trzeba było dzielić zysk lub stratę. W szystko to dezintegrow ało ekonom iczną w spólnotę rodow ą i prow adziło niekiedy d o całkow itego usam odzielnienia się poszczególnych households, które czasami zrywały k o n tak t z krew niakam i i szukały szczęścia poza Florencją. Te ostatnie przypadki zdarzały się jednak sporadycznie, ja k o że niezależnie od powyższych czynników szanse na pom yślne prow adzenie interesów poza rodem , ja k udow adnia a u to r, nie były duże. W iązało się to z trydycyjnymi więzami między kontrahentam i wewnątrz rodu lub poza nim. W kierunku przeciwnym dezintegracji oddziaływały także legaty testam entow e, zgodne oczy­ wiście z patrilinearnym kierunkiem dziedziczenia. W w ypadku braku bezpośrednich zstęp­ nych, m ajątki przypadały nierzadko krew nym drugiego, trzeciego i dalszych stopni. K ent zwraca uwagę, że o b ró t nieruchom ościam i, d o których przyw iązyw ano chyba nie tylko gospodarcze znaczenie, jak d o b ra ziemskie czy pałace pozostające niegdyś w ręku przodków , odbywał się w praktyce wyłącznie w odrębie rodu. A utor w skazuje rów nież na liczne przypadki wzajem nego udzielania sobie pom ocy finansowej oraz wspierania zubożałych członków w spól­ n oty krewniaczej. W jej ram ach przeprow adzano także liczne konsultacje tyczące się daleko­ siężnych i bieżących interesów , udzielano referencji; tu też niekiedy zapadały decyzje, którem u z krew nych pow ierzyć zarząd danego przedsięwzięcia.

-Nie m ożna wreszcie pom inąć kwestii planow ania związków m ałżeńskich. M iały one zwykle ch arak ter transakcji handlow ych, o których decydowali z reguły wybitniejsi przedstawiciele danego ro d u , należący przew ażnie d o jego bogatszej linii. W sum ie przekonyw ający |e st zatem wniosek au to ra, że niezależnie od znacznej niekiedy sam odzielności poszczególnych

households tworzyły one rodow ą w spólnotę ekonom iczną. Jej funkcjonow anie nie wykluczało,

rzecz jasn a, możliwości ruiny gospodarczej niektórych gospodarstw rodzinnych, zmniejszało jednak to praw dopodobieństw o, stanow iąc sw oistą klapę bezpieczeństwa.

Studiując uw ażnie aktyw ność publiczną w ybranych rodów , K ent przywiązuje d użą wagę d o tej właśnie, tradycyjnej ich funkcji. N iezależnie od stałych aliansów politycznych (republikańscy C apponi — prom edycejscy G inori) członkow ie om aw ianych familii postępow ali zgodnie z okreś­ lonymi regułam i, starając się zabezpieczyć interesy w spólnoty i opanow ać ja k największą ilość urzędów , szczególnie w obrębie tradycyjnego rodow ego dystryktu. T ru d n o oczywiście mówić o pełnej jedności poczynań grupy krewniaczej. ale w decydujących m om entach wy­ kazyw ała ona na ogół, poza nielicznymi w yjątkam i, znaczną jednom yślność. L ojalność polityczna wyem ancypowanych bądź em ancypujących się households w obec członków rodu angażujących się w działalność publiczną jest chwilam i zadziwiająca. Ryzykow ano przecież w razie klęski także własny upadek. Skądinąd żaden z om aw ianych przez K enta rodów nie został w okresie, 0 którym m ow a, posądzony o spisek i represjonow any. S potykało to np. potężnych Pazzich 1 Strozzich. om inęło zaś C apponich i Rucellaich. m im o iż w okresach czasowej banicji Medyceuszy (np. w 1527 r.) sprawow ali oni najwyższe urzędy w restaurow anej republice.

(6)

R EC EN ZJE

759

Z drugiej strony polityka M edyceuszy, dążących d o podporządkow ania sobie całej flo­ renckiej oligarchii, była zdaniem K enta poważnym ciosem dla samej instytucji rodu, chociaż w jego obrębie nie w ytw arzała aż tak trwałych anim ozji, ja k m ożna by przypuszczać.

W ysoko należy ocenić ostatni frgm ent pracy, poświęcony m ało dotychczas eksponow anym przez badaczy elem entom więzi krewniaczej, takim ja k w spólnota sąsiedzka i terytorialna, św iadom ość tradycji rodow ej i szacunek dla przodków , przybierający form ę swoistego kultu. Znajdujem y tu inform acje o ówczesnych tendencjach d o zam ieszkiwania w zw artych grupach na terenie jednego dystryktu miejskiego, związanego najczęściej z parafią. I tak przedstawiciele rodu C apponich grupow ali się na obszarze dzielnicy San Spirito, G inori zamieszkiwali okolice San G iovanni, zaś Rucellai — Santa M aria N ovella. R odow a dzielnica, w której znajdow ały się siedziby kilku bądź kilkunastu rodzin danej grupy krewniaczej. była głównym centrum ich życia rodzinnego i tow arzyskiego oraz wpływów politycznych. N a jej terenie mieściły się kościoły z grobam i rodzinnym i, usytuow anym i zWykle w rodow ych kaplicach, któ re podobnie ja k pałace były elem entem prestiżu. Z pew nością ta w spólnota sąsiedzka um acniała więzi poszczególnych rodzin wokół w spólnych miejsc kultu, służących uświetnieniu teraźniejszości i przyszłości i zaakcentow aniu własnej odrębności.

K ończąc analizę niniejszej rozpraw y w ypada zwrócić uwagę na jej niedostatki. W ydaje się, że au to r niezbyt słusznie pom inął miejsce i rolę kobiet w życiu om aw ianych rodzin i rodów . T ru d n o przypuszczać, by rola ta była obojętna dla funkcjonow ania przedstaw ionych przez K enta stru k tu r. Z byt m ało miejsca poświęcono rów nież om ów ieniu istotnych elem entów renesansowych mieszczańskich w spólnot rodow ych, którym i m usiały być gałęzie i linie. Za słabo akcentuje au to r także konflikty występujące wewnątrz owych w spólnot, co pow oduje wrażenie ich pełnej harm onii i solidarności. ""

S poro wątpliwości budzi stro n a faktograficzna pracy. N ad m iar szczegółów prow adzi nie­ kiedy do zaburzenia przejrzystości obrazu. Szkoda, że K ent dysponując tak obfitym m ateriałem źródłow ym nie wykorzystał go w ujęciach tabelarycznych, co uw iarygodniłoby jego hipotezy i wnioski. Byłoby ko tym bardziej w skazane, że bez podbudow y statystycznej liczne, niekiedy oderw ane od siebie przykłady nasuw ają podejrzenie tendencyjności w doborze faktów , s łu t^ y c h zilustrow aniu i uzasadnieniu wstępnie postaw ionej tezy. M ożna też zastanaw iać się, czy na podstaw ie jedynie trzech florenckich rodów au to r m iał praw o form ułow ać tak daleko idące tw ierdzenia. Interesujące byłyby badania porów naw cze; m ożna przypuszczać, że w niejednym zweryfikowałyby one zdania wypowiedziane przez au to ra. Szkoda też, że nie stawia on py­ tania. któ re z konstatow ych prawidłowości m ogą się wiązać ze specyfiką Florencji, m iasta przecież nieprzeciętnego, a więc i nietypowego.

R easum ując: au to r dow odnie w ykazał na badanym m ateriale, że dezintegracja starych włoskich rodów była w okresie O drodzenia słabo zaaw ansow ana; stanowiły nadal one mniej lub bardziej spójne federacje mniejszych i większych organizm ów rodzinnych, spełniając w dal­ szym ciągu szereg łączących je funkcji gospodarczych, społecznych i politycznych. Przekonuje też K ent krytycznego czytelnika, iż zarów no „węższe” ja k i „rozszerzone” rodziny w spółist­ niały w obrębie tych sam ych rodów oraz że nie istniała współcześnie w yraźna tendencja, która wskazywałaby na zanikanie drugiej z tych form na rzecz pierwszej. Household i lineage były zatem uzupełniającym i się dynamicznymi instytucjam i, pełniącyrrti w łasne niesprzeczne funkcje.

K siążka F. W. K enta posiada solidny indeks osobowo-rzeczowy oraz selektywne, uwzględ­ niające jedynie m ęskich członków rodu tablice genealogiczne C apponich, G inorich i Rucellaich. Brak bibliografii rekom pensują w pełni starannie opracow ane przypisy źródłow e i objaśniające.

Cytaty

Powiązane dokumenty

In POZ the full Patient Rights Card is respected, but due to the specificity of the provision of benefits, the greatest concentration is on the patient's rights

Rozu- mowanie praktyczne umożliwia wyjaśnienie działania i pozwala na przedstawienie go jako racjonalnego, czyli będącego następstwem jakichś uprzednich intencji

W pracy przedstawiono wstępne wyniki badań oraz omówiono ich ewentualne zastosowania dla oceny pragmatycznych umie- jętności językowych wśród dzieci z zaburzeniami ze

In contrast, from the measured phase patterns, we can not only obtain

Subsequently, we performed a survey target- ing a total of 81 developers (45 developing games and 36 working on non-game systems), aimed at evaluating the developers’ percep- tion

Równie ważnym zagadnieniem jest to, że innowacje, poprzez ra- cjonalizację i wzrost efektywności działań przedsiębiorstw, sprzyjają osiągnię- ciu rozwoju zrównoważonego w

najnowszych technologii, kreowanie rynków innowacji, dost Cp do nowych rynków, budowanie d Žugookresowych wiCzi opartych na przepŽywie wiedzy z jej dostawcami, klientami, a tak

Training methods for operators working under high pressure and in dynamic, unpredictable settings could benefit from a focus on resilience. In such settings, formal training