• Nie Znaleziono Wyników

To masz Sa hajAka de mia Wy cho wa nia Fi zycz ne go, Po znań

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "To masz Sa hajAka de mia Wy cho wa nia Fi zycz ne go, Po znań"

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

To masz Sa haj

Aka de mia Wy cho wa nia Fi zycz ne go, Po znań

KI BI CO WA NIE FUT BO LO WE, RE LI GIA I SO CJO LO GIA SPOR TU

Ki bi co wa nie moż na wy ja śniać na pod sta wie kon cep cji teo re tycz nych wie - lu dys cy plin na uko wych. Je go pa to lo gicz ne for my wy ma ga ją sze re gu prak tycz - nych roz wią zań. Jak do tąd, ki bi co wa nie nie do cze ka ło się głęb szych ana liz w na ukach kul tu ro wych i spo łecz nych. W szcze gól no ści pro ble ma ty ki ki bi co - wa nia za bra kło w kon cep cjach fi lo zo ficz nych i so cjo lo gicz nych pol skich au to - rów. Lu kę tę w znacz nej mie rze wy peł nia tekst „Ki bi ce ja ko wspól no ta nie wi - dzial nej re li gii” („Stu dia So cjo lo gicz ne” 1/2009).

Ni niej szy ar ty kuł ma do speł nie nia trzy za da nia. 1) Po le mi kę z Do mi ni kiem An to no wi czem i Łu ka szem Wrze siń skim, au to ra mi „Ki bi ców ja ko wspól no ty nie wi dzial nej re li gii” i do peł nie nie ich ana liz do ty czą cych związ ków re li gii z fut bo lem oraz ro li, ja ką od gry wa ją ki bi ce w kra jach, w któ rych fut bol jest

„re li gią”. 2) Wska za nie trud no ści me to do lo gicz nych zwią za nych z pra cą ba - daw czą nad ki bi co wa niem i wy ja śnie nie przy czyn ogra ni czo ne go za in te re so - wa nia so cjo lo gii tą pro ble ma ty ką. 3) Pre zen ta cję re flek sji do ty czą cych pro ble - mów wy wo ła nych ak tyw no ścią spo łecz ną fa nów spor tu.

Głów ne po ję cia: ki bi ce, pseu do ki bi ce, so cjo lo gia, sport, re li gia, pił ka noż na.

Z praw dzi wą ra do ścią i sa tys fak cją prze czy ta łem w nu me rze 1/2009 „Stu - diów So cjo lo gicz nych” ar ty kuł Do mi ni ka An to no wi cza i Łu ka sza Wrze siń - skie go Ki bi ce ja ko wspól no ta nie wi dzial nej re li gii. Wbrew obie go we mu po - wie dze niu, że „jed na ja skół ka nie czy ni wio sny” uwa żam ten tekst za zna czą cy i waż ny z kil ku po wo dów. Po pierw sze dla te go, że jest ob szer nym prze glą dem sta nu ba dań do ty czą cych roz le głe go zja wi ska ki bi co wa nia. Po dru gie: na pod - sta wie bo ga tej li te ra tu ry przed mio tu au to rzy zre kon stru owa li licz ne ty po lo gie ki bi cow skie i sta ran nie je omó wi li. Po trze cie: nie za do wo le ni z pro ce dur fak - to gra ficz ne go po dej ścia do ki bi co wa nia, po wszech nie sto so wa nych przez więk szość pol skich ba da czy, za pro po no wa li wła sne, ory gi nal ne roz wią za nie.

By ło nim przy ję cie mo de lu wy ja śnia ją ce go opar te go na pa ra dyg ma cie po za -

Za kład Fi lo zo fii i So cjo lo gii AWF Po znań, e -ma il: sa haj@awf.po znan.pl

(2)

in sty tu cjo nal nej (nie wi dzial nej) re li gii Tho ma sa Luck man na i pod po rząd ko - wa nie mu struk tu ry ca łe go wy wo du za war te go w tek ście.

Oma wia ny ar ty kuł jest uda nym de biu tem au to rów w pro ble ma ty ce ki bi co - wa nia, po prze dzo nym so lid nym przy go to wa niem teo re tycz nym i oso bi sty mi do świad cze nia mi zdo by ty mi na are nach róż nych obiek tów spor to wych. Na po - cząt ku au to rzy nie unik nę li nad mier ne go uprosz cze nia, a wraz z nim pew nej nie ści sło ści. Cho dzi o frag ment: „Od za pa śni ków w sta ro żyt nej Gre cji, po - przez rzym skich gla dia to rów czy śre dnio wiecz nych ry ce rzy ry wa li za cja de fi - nio wa na by ła ja ko wal ka dwoj ga lu dzi (męż czyzn) o zwy cię stwo. Przyj mo wa - ła ona for mu łę jar marcz nej roz ryw ki, gro ma dząc lo kal ną pu blicz ność, spra gnio nych sen sa cji ga piów, któ rzy z cie ka wo ści, acz kol wiek bez zna czą ce - go iden ty fi ko wa nia się z uczest ni ka mi, ob ser wo wa li spor to wą ry wa li za cję. By - ło to swe go ro dza ju ob jaz do we przed sta wie nie i nie ma do wo dów, że by pu - blicz ność w ja kiś szcze gól ny spo sób utoż sa mia ła się z bo ha te ra mi fi zycz nych zma gań, czy wy ka zy wa ła za in te re so wa nie ich lo sa mi po za are ną wy stę pów.

By ły to ra czej od święt ne wy da rze nia o cha rak te rze od pu sto wych jar mar ków, któ rych głów nym za da niem by ło za pew nie nie ta niej roz ryw ki licz nie zgro ma - dzo nej pu blicz no ści” (An to no wicz i Wrze siń ski 2009: 115–116).

Trzy wy mie nio ne ro dza je ak tyw no ści fi zycz nej wy stę pu ją ce w róż nych epo kach by ły zde cy do wa nie od mien ny mi for ma mi kul tu ro wy mi i spo łecz ny - mi, opar ty mi na in nych fun da men tach. O ile moż na zgo dzić się z tym, że jar - marcz ną roz ryw ką by ły rzym skie wal ki gla dia to rów (Sa haj 2002: 55–70) i wa run ko wo zgo dzić się, że ta ki mi by ły też tur nie je ry cer skie (Sa - haj 2003: 121–132), to zgo dy już nie ma na to, że stric te kar na wa ło we czy lu - dycz ne by ły igrzy ska spor to we w sta ro żyt nej Gre cji. Przy naj mniej te ogól no - grec kie igrzy ska (jak np. olim pij skie) mia ły cha rak ter głę bo ko re li gij ny i by ły usank cjo no wa ne wie lo ma pil nie strze żo ny mi za sa da mi. Na ich czas za wie ra - ny był spe cjal ny „po kój bo ży” (gr. eke che iria), po zwa la ją cy za wod ni kom i wi - dzom na bez piecz ne do tar cie na obiek ty spor to we. Olim pio ni cy (zwy cięz cy igrzysk olim pij skich) sta wa li się bo ha te ra mi na ro do wy mi, cie szy li się nad zwy - czaj ną sła wą i przy wi le ja mi, któ rych ga łąz ka oliw na by ła je dy nie sym bo lem.

Pol ski kla syk so cjo lo gii spor tu – Zbi gniew Kraw czyk – za uwa ża: „Cia ła uczest ni ków tych igrzysk wcho dzi ły w rze czy wi stość świa ta sa crum w po - dwój nym zna cze niu: in stru men tal nym – ja ko na rzę dzie suk ce su ofia ro wy wa - ne go Bo gom oraz au to te licz nym – ja ko przed miot czci i uwiel bie nia ze stro - ny spo łecz no ści pań stwa -mia sta” (Kraw czyk 2006: 104).

Czem pio ni (szcze gól nie wie lo krot ni – jak po tęż ny Mi lon z Kro to nu) zy ski - wa li po pu lar ność nie mal unie śmier tel nia ją cą. Ja ko uprzy wi le jo wa ni spo łecz - nie mo gli też umiesz czać swo je rzeź by w po bli żu sta dio nów. Ta ką rzeź bę miał za ło ży ciel Aka de mii – pierw szej uczel ni eu ro pej skiej – Pla ton (pseu do nim ozna cza ją cy „bar czy ste go”). An drzej Tysz ka in for mu je, że „po do bi znę wiel -

(3)

kie go fi lo zo fa, w po sta ci kla sycz ne go po pier sia, od ko pa no na obrze żu sta ro - żyt ne go sta dio nu w Olim pii wśród po pier si in nych zwy cięz ców” (Tysz - ka 1970: 160). I na ko niec: ist nia ło wie le dys cy plin, tak że olim pij skich, ale nie tyl ko, w któ rych za wod ni cy ry wa li zo wa li ze so bą nie bez po śred nio, ale zbio - ro wo (np. wy ści gi kon ne i wo zów, bie gi). Po dob nie by ło na śre dnio wiecz nych tur nie jach ry cer skich, na któ rych by ła tak że ry wa li za cja dru ży no wa. Ro zu - miem jed nak, że in for ma cje za war te w pro lo gu ar ty ku łu An to ni wi cza i Wrze - siń skie go by ły je dy nie wpro wa dze niem i stąd bie rze się ich uprosz czo ny cha - rak ter. Upew nia mnie w tym fakt, że ko lej ne da ne, zwłasz cza do ty czą ce cza sów współ cze snych, po zba wio ne są man ka men tów i są bar dzo pre cy zyj ne.

Pró ba wpa so wa nia ży we go zja wi ska spo łecz ne go (ki bi co wa nia), do ist nie - ją cej teo rii (w tym przy pad ku po za in sty tu cjo nal nej re li gii Luck man na), a na - stęp nie wy ja śnia nie te go zja wi ska na tej pod sta wie, jest naj cie kaw szym za bie - giem za sto so wa nym przez au to rów. W tym tkwi za rów no si ła, jak i sła bość te go za bie gu, któ ry wy da je się jed nak wiel ce obie cu ją cy i war ty szcze gól nej uwa gi. Au to rzy „od naj du ją w idei klu bu spor to we go, je go bar wach, go dle oraz tra dy cji po no wo cze sną for mę świę to ści, wo kół któ rej gro ma dzą się licz ni wy - znaw cy – ki bi ce. Ce lem ar ty ku łu jest (a) przed sta wie nie ki bi ców ja ko gru py nie wi dzial nej re li gii, któ ra jed no cze śnie do wo dzi prze mia nom w for mach re - li gij no ści i re alo ka cji sa crum po za tra dy cyj ne struk tu ry ko ściel ne oraz (b) do - ko na nie ty po lo gii ki bi ców na pod sta wie stop nia i for my ich za an ga żo wa nia we wspól no tę nie wi dzial nej re li gii. Przy ję cie per spek ty wy re li gij nej po ma ga w zro zu mie niu spo łecz ne go zja wi ska ki bi co wa nia, a tak że ana li zie kie run ku zmian, ja kim ule ga w wy ni ku po stę pu ją cej ko mer cja li za cji spor tu” (An to no - wicz i Wrze siń ski 2009: 115). Zwłasz cza ten ostat ni frag ment jest zna czą cy i wy wo łu je zda nie z za koń cze nia: „przy ję cie per spek ty wy re li gij nej w ba da - niach nad spo łecz nym świa tem ki bi ców nie tyl ko zda je się po twier dzać usta - le nia Luck man na o ist nie niu no wych, nie wi dzial nych form re li gii, ale – co dla pro wa dzo nej ana li zy jest znacz nie bar dziej istot ne – po zwa la uchwy cić „hu - ma ni stycz ne” aspek ty fe no me nu ki bi co wa nia, któ re do tych czas po zo sta jąc gdzieś na je go obrze żach wy my ka ły się pro ce so wi po zna nia na uko we go”

(tam że, s. 142).

Wy glą da na to, że przy ję cie wy bra nej per spek ty wy po znaw czej dla ana li - zo wa ne go zja wi ska au to ma tycz nie spo wo do wa ło pew ne kon se kwen cje.

W tym wy pad ku ak cep ta cja za ło że nia, że ki bi co wa nie jest pa su ją cym ele men - tem do kon cep cji nie wi dzial nej re li gii Luck man na, po cią gnę ło za so bą koń co - wy wnio sek au to rów, że po twier dza to fakt ist nie nia no wych, nie wi dzial nych form re li gii (czy li wła śnie ki bi co wa nia). Co tu jest przy czy ną, a co skut kiem?

Py ta nie to sta wiam tym bar dziej, że w tek ście nie zna lazł się ani je den ta ki mo - ment, w któ rym teo ria Luck man na nie pa so wa ła by do oma wia ne go zja wi ska.

Zbież ność by ła by więc bli ska do sko na ło ści, a wy bra ne na rzę dzie – ide al ne.

(4)

Aby upo rać się z tą apo rią spró bo wa łem po mi nąć wstęp ne za ło że nia au to rów i przy ję tą przez nich teo rię Luck man na. Nie by ło to szcze gól nie skom pli ko wa ne zwa żyw szy na to, że sa mi au to rzy rzad ko w tek ście od no szą się expres sis ver bis do przy ję te go au to ry te tu (za le d wie pa rę ra zy), a ich ana li zy mo gą z po wo dze niem obejść się bez nie go. Wzię te pod uwa gę re kon struk cje i wy wo dy traf nie opi sy - wa ły zja wi sko ki bi co wa nia i „nad bu dów ka” w po sta ci od nie sień do Luck man na w wie lu miej scach wy da je się zbęd na. Bez uszczerb ku dla eks pli ka cji zja wi ska moż na by ło po zo stać na grun cie pry mar nych dy cho to mii Emi le’a Dur khe ima (sa - crum versus pro fa num), do któ rych zresz tą au to rzy się od no szą, so cjo lo gii re li gii Mak sa We be ra, re li gii świec kiej, re li gii po za in sty tu cjo nal nej czy na grun cie ja kiejś kon kret nej re li gii (a na wet sek ty re li gij nej). W mo im mnie ma niu Luck mann przy - ję ty był, je śli wol no mi bę dzie za Mar ti nem He ideg ge rem użyć ta kie go zwro tu, ja - ko „po ręcz ny”, choć mo że jed nak wca le nie ide al ny, a na pew no nie je dy ny mo - del wy ja śnia ją cy. Kon cep cja Luck man na mo że być jed ną z kil ku mo de li, gdyż ma ogra ni czo ną moc in ter pre ta cyj ną.

Po wyż sze uwa gi nie ma ją na ce lu de za wu owa nia przy ję te go przez au to rów spo so bu wy ja śnia nia zja wi ska, a je dy nie po stu lat więk sze go kry ty cy zmu, wzmoc nie nia kon cep cji ar gu men ta mi sil niej szy mi i do peł nie nia jej in ny mi jesz cze au to ry te ta mi. Sa ma w so bie kon cep cja Luck man na, choć cie ka wa i in - te re su ją co za sto so wa na, mo że oka zać się nie wy star cza ją ca do wy ja śnie nia skom pli ko wa ne go zja wi ska ki bi co wa nia we współ cze snym spo rcie. Bra ko wa - ło mi też od nie sień do kon kret nych, re al nych re li gii. Bo, tra we stu jąc po wie - dze nie Ka ro la Mark sa, moż na by na pi sać, że nie re li gia, a dzi siej szy sport, to opium dla lu du.

Pił ka noż na, ki bi co wa nie i re li gia

Au to rzy po ku si li się o po waż ne przed się wzię cie, ja kim jest ana li za qu asi re li gij ne go fe no me nu dzie ją ce go się na obiek tach spor to wych. Mecz pił kar ski nie jest zwy czaj nym wi do wi skiem o cha rak te rze spor to wym, nie win nym wy - da rze niem spo łecz nym. We dług Ma riu sza Czu ba ja me cze pił kar skie są jed nym z waż niej szych ry tu ałów kul tu ry po pu lar nej. Na przy kła dzie li gi szkoc kiej pi - sze on: „Po je dyn ki mię dzy ‘Cel ta mi’ i ‘Ran ger sa mi’ struk tu ry zu ją spo łecz ną rze czy wi stość, dzie lą – jak ma ło któ re wy da rze nie w Szko cji – na ‘swo ich’

i ‘ob cych’. […] czy to kon flikt re li gij ny mię dzy ka to li ka mi i pro te stan ta mi jest utrwa lo ny i przy wo ły wa ny w ry tu ale pił kar skim, czy mo że jest tak, że to mecz pił ki noż nej wy wo łu je sta re po dzia ły?” (Czu baj 2007: 17). Au tor do da je: „pił - ka noż na to nie sa necz kar stwo dwój ko we męż czyzn. Pił ka jest spra wą na ro - do wą i pań stwo wą. Jest spor to wą epo pe ją, opo wia da ją cą o star ciu zbio ro wo - ści, swo ich i ob cych” (tam że, s. 196).

(5)

„Ob cy” mo gą stać się ak cep to wal ni je dy nie na ja kiś czas i tyl ko na sku tek za ist nie nia nad zwy czaj nych oko licz no ści. Tak sta ło się w pol skim świat ku ki - bi cow skim po śmier ci Ja na Paw ła II. Ki bi ce i pseu do ki bi ce zo gni sko wa ni wo - kół tra dy cyj nie zwal cza ją cych się klu bów (w tym tak nie na wi dzą ce się gru py, jak kra kow skie, łódz kie i war szaw skie) za prze sta li walk i wspól nie od da wa li hołd zmar łe mu (Sa haj 2005: 246–250). Bra li udział w ża łob nych mszach po - jed na nia (tak że na sta dio nach), mar szach i pro ce sjach. Z klu bo wych sza li ków spla ta no wie lo ko lo ro we „wę zły zgo dy”, a nie któ rzy księ ża za kła da li ta kie

„ple cion ki” na ra mio na ni czym stu łę. Pre ce dens trwał krót ko, za le d wie kil ka ty go dni, ale jest fak tem nie zwy kłym, war tym od no to wa nia. Obec nie w każ dą rocz ni cę śmier ci Pa pie ża od by wa ją się piel grzym ki ki bi ców do „miejsc świę - tych” (np. do Ła giew nik), w któ rych fa ni fut bo lu skła da ją w ofie rze to, co ma - ją naj cen niej sze: klu bo we sza li ki.

Sza li ki peł nią szcze gól ną ro lę dla ki bi ców pol skiej re pre zen ta cji na ro do wej (z obo wiąz ko wym bia łym or łem i mon stru al nym na pi sem „Pol ska” na bia ło - -czer wo nym tle) oraz dla fa nów klu bo wych, któ rzy no szą je z em fa zą i na - masz cze niem, trzy ma ją je try um fal nie przed so bą na me czach ni czym cen ne re li kwie świę tych pa tro nów, chro nią je z na ra że niem zdro wia, a cza sem i ży - cia. Nie tyl ko sza li ki zresz tą. Po dob nie rzecz ma się z fla ga mi i trans pa ren ta - mi. Je den z fa nów Cra co vii ujął to tak: „Te trans pa ren ty są jak re li kwie. Prze - cho wy wa ne są w taj nych miej scach, po stron ni nie ma ją pra wa wie dzieć gdzie”

(Smo leń ski i Bia łoń ski 2006: 22). W fil mie Syl we stra Lat kow skie go „To my, rug bi ści” jest sce na cmen ta rza z gro bem jed ne go z „ki bi ców”, któ ry zgi nął w zbio ro wej bój ce (tzw. „ustaw ce”). Obok świe żych kwia tów i za pa lo nych zni czy, a tak że wień ców z szar fa mi, na gro bie znaj do wa ły się rów nież sza li ki klu bo we, po da ro wa ne mu przez kom pa nów w „da rze ser ca na ostat nią dro gę”.

Szkol ni ka te che ci in for mu ją, że na sza li kach no szo nych przez dzie ci są na pi - sy z ży cze nia mi ry chłej śmier ci ry wa lom sta dio no wym. W mar cu 2007 ro ku w trak cie me czu Cra co vii z Le gią War sza wa na try bu nach po ja wił się ogrom - ny, stu me tro wej wiel ko ści trans pa rent z na pi sem: „Bóg wy ba cza – Cra co via ni gdy”. List pro te sta cyj ny do ki bi ców od po wie dzial nych za opra wę sta dio no - wą wy sto so wał wów czas ka pe lan Cra co vii. W li ście pro sił – od wo łu jąc się do au to ry te tu zna mie ni te go nie ży ją ce go sym pa ty ka te go klu bu, Ja na Paw ła II – o nie wy wie sza nie te go trans pa ren tu.

To, co w jed nej kul tu rze wy glą da ku rio zal nie, w in nej jest ak cep to wal ne.

W Ar gen ty nie na jed nym z cmen ta rzy jest ki bi cow ski sek tor, do któ re go wcho - dzi się bra mą w kształ cie sza li ka. Go rą cy spo sób po łu dnio wo ame ry kań skie go ki bi co wa nia fut bo lo we go traf nie opi sał an tro po log i so cjo log Mau ri cio Mu rad.

We dług nie go „kult fut bo lu w Bra zy lii za wie ra wie le cech kul tu re li gij ne go.

Jest ma so wy, lu do wy, są w nim ele men ty ad o ra cji – tak jak w każ dej re li gii.

Opo wie ści, aneg do ty i mi ty o pił ka rzach przy po mi na ją ży wo ty świę tych. Nie -

(6)

któ re ze spo ły na zy wa ją swo je ko szul ki i fla gi ‘świę ty mi sza ta mi’. Fut bol po - bu dza w lu dziach uczu cia i za cho wa nia po dob ne do tych, ja kie bu dzi w nich wia ra: uwiel bie nie, od da nie, eks ta zę. Wresz cie – fut bol by wa dro gą do zba - wie nia, w tym wy pad ku cho dzi o zba wie nie spo łecz ne. […] Fut bol to je den z naj sil niej szych ry sów na szej na ro do wej toż sa mo ści” (Mu rad 2000: 10–16).

Na sta dio nie chor wac kie go Di na ma Za grzeb wmu ro wa no ta bli cę pa miąt ko wą po świę co ną tym ki bi com klu bu, któ rzy zgi nę li pod czas bał kań skiej woj ny.

W rocz ni cę waż nych wy da rzeń o cha rak te rze pa trio tycz no -na ro do wo -re li gij - nym stam tąd ru sza ją lud ne pro ce sje.

Re li gia prze ni ka się ze spor tem i pił ką noż ną na wie le róż nych, nie rzad ko za ska ku ją cych spo so bów. Pod czas Mi strzostw Świa ta w Niem czech w 2006 ro ku w nie któ rych mia stach sio stry za kon ne two rzy ły na po trze by chwi li „po - ko je mun dia lo we” z te le wi zo ra mi do stęp ny mi dla bied nych i po trze bu ją cych;

łak ną cych „chle ba i igrzysk”. W ten prze myśl ny spo sób Ko ściół za spo ka jał ru - dy men tar ne po trze by du cho we naj uboż szych. W ko ście le ewan ge lic kim w Ham bur gu za in sta lo wa no na wet te le bim, aby ki bi ce róż nych wy znań mo gli wspól nie oglą dać me cze i de lek to wać się eku me nicz ną ko mu nią wspól nych do znań spor to wych. „Z ini cja ty wą ko ściel nych trans mi sji wy stą pi ła mło dzież z Ra dy Pa ra fial nej, a po par ły ją fan -klu by dwóch ham bur skich dru żyn – HSV i FC St. Pau li. […] Za ła twie nie for mal no ści z pu blicz ny mi trans mi sja mi nie na strę cza ło spe cjal nych kło po tów, bo wiem nie miec kie wspól no ty re li gij ne otrzy ma ły od FI FA pra wo do po ka zy wa nia spo tkań MŚ w swo ich po miesz - cze niach […]. Przed oł ta rzem umiesz czo ny zo stał wiel ki te le bim, a ki bi ce za - sia da ją w ko ściel nych ław kach. Nie wol no pa lić i pić pi wa, ale wy ra ża nie emo - cji jest jak naj bar dziej do zwo lo ne, stąd nie raz i nie dwa z wnę trza kla sy cy stycz nej świą ty ni do bie ga okrzyk ra do ści po strze lo nej bram ce, bądź też jęk za wo du po zmar no wa niu do sko na łej sy tu acji” (Sro ka i Mu sioł 2006).

St. Pau li to bied na dziel ni ca por to wa Ham bur ga, po nad to dziel ni ca „czer wo - nych la tar ni”. Klub FC St. Pau li ma wier nych ki bi ców, nie za leż nie od te go, w któ rej li dze aku rat gra ich fa wo ryt. Ja ko jed ni z nie licz nych fa nów fut bo lu w Niem czech pod kre śla ją swo ją an ty fa szy stow ską po sta wę, za bra nia jąc na sta - dio nie ja kich kol wiek ge stów, sym bo li, zna ków i śpie wów o na zi stow skiej pro - we nien cji. W lo go klu bu jest tru pia czasz ka, a w skle pie klu bo wym moż na ku - pić wi ze ru nek Mat ki Bo skiej z sza li kiem St. Pau li na szyi. Fa ni in ne go nie miec kie go ze spo łu po tra fi li do sad nie i w krót kich sło wach wy ra zić swój świa - to po gląd: „Schal ke to nie jest klub – to re li gia. W Niem czech skła da się de kla - ra cję po dat ko wą, w któ rej za zna cza się wy zna nie, aby część po dat ków prze zna - czo na by ła na da ny Ko ściół. Ki bi ce klu bu z Gel sen kir chen nie pi sa li jed nak w tej ru bry ce ‘ka to lik’ czy ‘pro te stant’, lecz Schal ke -Fan” (Koł toń 2001: 16).

Cza sem w spo sób przez ni ko go nie za mie rzo ny ce re mo nie ofi cjal nej re li gii funk cjo nu ją cej w da nym kra ju wcho dzą w kon flikt z roz gryw ka mi pił ki noż -

(7)

nej, a lo jal ność ki bi ców po mię dzy dwo ma świa ta mi, ziem skim i po za ziem - skim, zo sta je wy sta wio na na cięż ką pró bę. Tak nie for tun nie sta ło się pod czas dni po prze dza ją cych ob cho dy wiel ka noc ne w 2006 ro ku. W kil ku li gach, w tym tak że w pol skiej, nie któ re me cze wy pa dły w Wiel ki Pią tek, któ ry w Ko - ście le ka to lic kim jest ce le bro wa ny szcze gól nie uro czy ście. Kra jo wy dusz pa - sterz do spraw spor tu za ape lo wał do ki bi ców, by boj ko to wa li me cze w ta kim waż nym dla ka to li ków dniu. Fa ni pił ki noż nej nie chcąc re zy gno wać ze spo - tkań wy sy ła li ma ile do wło da rzy pol skiej li gi z proś bą o prze su nięcie spo tkań, co też się sta ło.

Ana lo gicz na in ter wen cja ki bi ców w ka to lic kich Wło szech nie od nio sła za - mie rzo ne go skut ku. Po mi mo su ro wych na wo ły wań przed sta wi cie li Ko ścio ła, w Wiel ki Pią tek od był się dłu go ocze ki wa ny mecz mię dzy Mi la nem i In te rem.

De cy den ci wło skiej eks tra kla sy oka za li się nie wzru sze ni, a ki bi ce obu dru żyn dzie lą cych wspól nie sta dion San Si ro sta wi li się w kom ple cie w licz bie 80 ty - się cy. Wy so cy ran gą hie rar cho wie ko ściel ni ostro skry ty ko wa li w pra sie spor - to wej wła dze wło skiej pił ki noż nej za de cy zję o ro ze gra niu der bów Me dio la - nu w dniu li tur gicz nym. Je den z bi sku pów użył na wet sfor mu ło wa nia, że

„boż kiem Wło chów jest fut bol”. W tym sa mym cza sie w ka to lic kiej Hisz pa - nii me cze od by ły się bez żad nych per tur ba cji (w tym tak że na słyn nym sta dio - nie Bar ce lo ny). In ge ren cja Ko ścio ła w spra wy pił ki noż nej by ło by w Ka ta lo - nii bar dzo źle wi dzia na. Po nad to – na szczę ście dla fa nów – ar cy bi skup Bar ce lo ny był za go rza łym ki bi cem Bar cy ży wo za in te re so wa nym obej rze niem me czu.

Zda niem Je re my’ego McC lan cy zwy cię stwo jed ne go klu bu nad dru gim moż na opi sy wać w ka te go riach na cjo na li stycz nych lub re li gij nych, np. ja ko try umf ka to li cy zmu nad pro te stan ty zmem (McC lan cy 1996: 5). Ale wy stę po - wać mo gą jesz cze in ne, bar dziej śmier tel ne kom bi na cje, zło żo ne z róż nych kul tur i wy znań, opi sa ne w ar ty ku le o symp to ma tycz nym ty tu le De ath to the Arabs: the ri ght -wing fan’s fe ar (Ben -Po rat 2008: 1–13). Ide olo gia, re li gia i sport two rzą pio ru nu ją cą mie szan kę, któ rej lon tem mo gą stać się ki bi ce.

Zwłasz cza w tych re gio nach świa ta, któ re słusz nie na zy wa ne są „ogni ska mi za pal ny mi”, jak po gra ni cze izra el sko -pa le styń skie, gdzie ostat nio to czy ła się naj praw dziw sza woj na. Splot oko licz no ści spo wo do wał, że ma ło zna ny, ist - nie ją cy nie wie le po nad de ka dę arab ski klub pił kar ski – It ti had Ab na Sa kh nin – nie spo dzie wa nie awan so wał do izra el skiej 1. li gi, zdo był Pu char Izra ela i wszedł do roz gry wek Pu cha ru UEFA – ja ko je dy ny arab ski ze spół w dłu giej hi sto rii pił ki noż nej. Otwo rzy ło to praw dzi wą pusz kę Pan do ry, gdyż mu siał gry wać prze ciw ko izra el skim klu bom, tra dy cyj nie ni gdy nie za trud nia ją cym Ara bów, któ rych gor li wie nie na wi dzo no, jak np. w je ro zo lim skim Be ita rze.

„Be itar ma nie ki bi ców, lecz ki bo li: po dob no boi się ich na wet za rząd klu bu.

Gło su ją na skraj ną pra wi cę, miesz ka ją w or to dok syj nych osie dlach lub kon -

(8)

ser wa tyw nych dziel ni cach Świę te go Mia sta. Gdy na bo isko Be ita ru wcho dzą pił ka rze w żół to -czar nych ko stiu mach, try bu ny wrzesz czą: ‘Woj na, Je ro zo li - mo’. Jak by w Je ro zo li mie nie dość by ło in nych po wo dów do woj ny. […]

Na me czach z Sy na mi Sa kh ni nu ki bo le z Be ita ru krzy czą ‘Śmierć Ara bom’.

Kie dy klub z Sa kh ni nu zdo by wa Pu char Izra ela, za miesz cza ją w „Je di jot Achro not”, naj więk szej ga ze cie Izra ela, ne kro log: »Tak oto umarł izra el ski fut - bol«” (Smo leń ski 2009: 11).

Geo r ge Or well zręcz nie uchwy cił nerw pro ble mu, pi sząc: „Sport upra wia - ny w ska li mię dzy na ro do wej to, praw dę po wie dziaw szy, coś jak by woj na na ni by. Ale za cho wa nie za wod ni ków to jesz cze nic w po rów na niu z po sta wą ki bi ców, a za ich po śred nic twem ca łych na ro dów, któ re sza le ją na te mat tych ab sur dal nych za wo dów i szcze rze wie rzą, […] że bie ga nie, ska ka nie i ko pa - nie pił ki to wy kład nik cnót na ro do wych. […] Je że li ktoś chciał by jesz cze tro - chę zwięk szyć spo ry ła du nek wro go ści ist nie ją cy obec nie na świe cie, to trud - no o coś traf niej sze go niż tur niej pił ki noż nej mię dzy Ży da mi a Ara ba mi, Niem ca mi a Cze cha mi, Hin du sa mi a An gli ka mi, Po la ka mi a Ro sja na mi oraz Wło cha mi a Ju go sło wia na mi w obec no ści 100 000 ki bi ców obu dru żyn […].

Wy star cza ją co du żo jest praw dzi wych po wo dów do zmar twień, że by nie do - le wać oli wy do ognia za chę ca jąc mło dych lu dzi do ko pa nia się na wza jem wśród ry ku roz wście czo nej pu blicz no ści” (Or well 1985: 159–160). W kra jach mu zuł mań skich go rą ca at mos fe ra zwią za na z ki bi co wa niem by wa po dob na jak w Izra elu, a cza sem na wet jesz cze go ręt sza. Przy kła dem są za miesz ki z udzia - łem ki bi ców (i ki bi cek!) w Ira nie, kie dy ich re pre zen ta cja wy wal czy ła awans na Mun dial w 1998 ro ku. Z ko lei fun da men ta li ści is lam scy w Ira ku po tra fią pod kła dać ła dun ki wy bu cho we tam, gdzie gro ma dzą się ki bi ce pra gną cy oglą - dać trans mi sje z me czów pił kar skich. A w So ma lii po doj ściu do wła dzy ra - dy kal nych is la mi stów, na rzu ca ją cych naj su row sze pra wa mu zuł mań skie go sza ria tu, uzbro jo ne bo jów ki ostrze li wa ły ki bi ców śle dzą cych w miej scach pu - blicz nych „grzesz ne” trans mi sje z nie miec kie go Mun dia lu 2006 ro ku.

Trze ba przy tym pa mię tać, że nie któ re klu by spor to we zo sta ły za ło żo ne przez za ko ny re li gij ne, a pew ne dys cy pli ny są pro we nien cji re li gij nej w tym zna cze niu, że po wo ła no je do ży cia na ka to lic kich uni wer sy te tach. Gdy w po - ło wie XIX wie ku w Wiel kiej Bry ta nii po wsta wa ły pierw sze klu by pił kar skie, sport za czął być trak to wa ny ja ko spo sób na pod no sze nie kon dy cji fi zycz nej i mo ral nej mło dzie ży, zwłasz cza mło dzie ży pra cu ją cej. Ta ki świa to po gląd wy - zna wa li przed sta wi cie le orien ta cji fi lo zo ficz no -re li gij nej, okre śla nej mia nem

„Mu scu lar Chri stia ni ty”, or ga ni za cyj nie po wią za nej z na dal pręż nie dzia ła ją - cą YM CA (Young Men’s Chri stian As so cia tion – Chrze ści jań skie Sto wa rzy - sze nie Mło dzie ży Mę skiej, a w ko bie cej wer sji – YW CA (Young Wo men’s Chri stian As so cia tion – Chrze ści jań skie Sto wa rzy sze nie Mło dzie ży Ko bie cej).

YM CA zo sta ła za ło żo na przez pa sto ra Geo r ge’a Wil liam sa w 1844 ro ku

(9)

w Lon dy nie. W 1855 ro ku od by ła się jej pierw sza kon fe ren cja mię dzy na ro do - wa. W 1914 ro ku YM CA by ła już pręż ną or ga ni za cją mię dzy na ro do wą, sku - pia ją cą po nad mi lion człon ków. Dziś zrze sza oko ło 30 mi lio nów lu dzi w 150 kra jach. W śro do wi sku YM CA na ro dzi ły się idee no wych ze spo ło wych dys - cy plin spor to wych oraz skau tin gu. Ja mes Na ismith z Spring field YM CA Col - le ge w 1891 ro ku wpro wa dził do obie gu ko szy ków kę, a Wil liam G. Mor gan z Ho lyoke YM CA w 1895 ro ku – siat ków kę. Do pew ne go stop nia z nur tu Mu - scu lar Chri stia ni ty wy wo dzi się pio nier ska pró ba ca ło ścio we go fi lo zo ficz ne - go uję cia spor tu w dzie le Pe te ra McBri de’a The Phi lo so phy of Sport1(McBri - de 1932).

Szkoc ki Cel tic za ło żył w 1888 ro ku prze ło żo ny za ko nu Ma ria nów – oj ciec Wal frid. Pra gnął skon so li do wać ka to lic ką spo łecz ność, zwłasz cza w ob li czu nie ustan nej wro go ści ze stro ny pro te stan tów. Chciał tak że za po śred nic twem spor tu wy ka zać wyż szość ka to li cy zmu nad pro te stan ty zmem i ak tyw nie mu się prze ciw sta wić. Na bo isku Cel ti cu wie lo krot nie od by wa ły się msze. Na to miast pro te stanc cy ki bi ce Ran gers ubie ra ją się w po ma rań czo we stro je oraz uży wa - ją flag w tym ko lo rze dla upa mięt nie nia fak tu oba le nia mo nar chii ka to lic kiej w An glii przez Wil hel ma Orań skie go w 1688 ro ku.

Wła dze Ran gers pro wa dzi ły przez dłu gi czas po li ty kę za trud nia nia w klu - bie wy łącz nie pro te stan tów – do ty czy ło to wszyst kich pra cow ni ków, z za wod - ni ka mi włącz nie. Awan se i pod wyż ki uza leż nio ne by ły od po twier dzo ne go stop nia „czy sto ści” re li gij nej. Je śli dziś za trud nia ni są w tym klu bie ka to li cy, to wy łącz nie ob co kra jow cy. Me cze od by wa ją ce się po mię dzy oby dwo ma zwa śnio ny mi klu ba mi szkoc ki mi na dal po wo du ją pe re gry na cje mi ni kru cjat re - li gij nych. I „gdy zbli ża się mecz Cel tic – Ran gers, po ja wia się okre so wa mi - gra cja. Kil ka ty się cy miesz kań ców Ir lan dii Pół noc nej, ka to li ków i pro te stan - tów, prze pra wia się pro mem do Glas gow na mecz […]. So cjo log Ray mond Boy le ob li czył, że osiem dzie siąt pro cent fa nów Cel ti cu miesz ka ją cych w Bel - fa ście po dró żu je szes na ście ra zy w ro ku, aby oglą dać klub w ak cji. Że by sfi - nan so wać ta kie wy jaz dy, mu szą wy dać set ki, a cza sem ty sią ce fun tów” (Fo er 2006: 66). Do szcze gól nie nie bez piecz nych na le żą sy tu acje, gdy me cze zbie - ga ją się z pro ce sja mi re li gij ny mi. Mia sta w Szko cji i Ir lan dii po dzie lo ne są bo - wiem dziel ni ca mi, uli ca mi i pu ba mi na ka to lic kie i pro te stanc kie, a fa na ty cy fut bo lo wi nie ustan ne pro wa dzą ze so bą pod jaz do we woj ny re li gij ne.

Bo ha te rem tych kru cjat jest kon tro wer syj ny pol ski bram karz – „po ma za - niec bo ży” – Ar tur Bo ruc, gra ją cy w bar wach Cel ti cu. Po tra fi on na me czach pod wyż szo ne go ry zy ka (der by Glas gow z Ran ger sa mi), bło go sła wić ka to lic - ki mi ge sta mi pro te stanc kich ki bi ców dru ży ny prze ciw nej, ra niąc ich uczu cia

1Za zwró ce nie mi uwa gi na te fak ty i uni ka to wą książ kę dzię ku ję Pro fe so ro wi Woj cie cho - wi Li poń skie mu.

(10)

re li gij ne nie mal do krwi. Lu bi rów nież ro bić ma ni fe sta cyj ne zna ki krzy ża, a tak że pa ra do wać w ko szul ce z na dru kiem pa pie ża Ja na Paw ła II. Z te go wzglę du na zy wa ny jest przez fa nów Cel ti cu „Ho ly Go liae” („świę ty bram - karz”). Uwiel bia ny jest za te hap pe nin gi przez „swo ich” i nie na wi dzo ny przez

„ob cych”. Nie jed no krot nie wzy wa ny był przez pro ku ra tu rę na re edu ka cyj ne roz mo wy. W je go spra wie wy po wia da li się przed sta wi cie le po li cji i ki bi ców obu dru żyn, Ko ścio ła ka to lic kie go i pro te stanc kie go, a na wet w obro nie wol - no ści sło wa pre mier RP Ja ro sław Ka czyń ski: „Mnie na przy kład nie po koi, że w Szko cji zo sta ło pod ję te po stę po wa nie po li cyj ne prze ciw ko bram ka rzo wi Bo - ru co wi dla te go, że się prze że gnał dwa ra zy pod czas me czu. Trze ba się za sta - no wić, czy na wet w spe cy ficz nej at mos fe rze ‘świę tej woj ny’ mię dzy Ran gers a Cel tic prze że gna nie się mo że ucho dzić za pro wo ka cję. Pol skie me dia o tym nie pi szą, a prze cież to jest zja wi sko mo że jesz cze in cy den tal ne, zwią za ne z ra - dy kal nym ogra ni cze niem wol no ści. Na ten te mat war to z na szy mi eu ro pej ski - mi par te ra mi roz ma wiać” (Ka czyń ski 2006: 24).

Przy kła dem sa kra li za cji obiek tu spor to we go, o któ rej pi sa li au to rzy Ki bi - ców ja ko wspól no ty nie wi dzial nej re li gii, jest na boż ne zbie ra nie tra wy z mu - ra wy bo iska ka ta loń skiej Bar ce lo ny i zwie dza nie sta dio nu, do któ re go usta wia - ją się ko lej ki nie krót sze niż do mu ze ów w Pa ry żu czy Lon dy nie. Cel nie uj mu je isto tę rze czy ho len der ski se lek cjo ner re pre zen ta cji Pol ski: „Gdy ki bi - cu jesz Re alo wi i wy gra łeś w week end z Bar cą, idziesz do pra cy jak król świa - ta i tyl ko chcesz, że by wszy scy pa trzy li na Cie bie” (Be en hak ker 2008: 9). Dla - te go wśród ki bi ców za „zdra dę” czy „świę to kradz two” ucho dzi przej ście bram ko strzel ne go ido la do dru ży ny prze ciw nej. „W ostat nich la tach naj bar - dziej spek ta ku lar nym przy kła dem te go ty pu ‘zdra dy’ by ło przej ście Lu isa Fi - go z klu bu FC Bar ce lo na do dru ży ny od wiecz ne go ry wa la w hisz pań skich

‘świę tych woj nach’ fut bo lo wych – Re alu Ma dryt. Za tem pił ka rze w jed nym se zo nie uwa ża ni przez ki bi ców za ido li w na stęp nym mo gą stać się obiek tem nie na wi ści” (Jaw łow ski 2006: 245). Au tor ten de kon stru uje wi do wi sko pił kar - skie wy ko rzy stu jąc kon cep cję gry i za ba wy Ro ge ra Ca il lo isa (Jaw łow - ski 2007).

W trak cie prze bu do wy sta dio nów pił kar skich na po trze by zbli ża ją ce go się Eu ro 2012, nie któ rzy me ne dże ro wie za sto so wa li po my sło wy za bieg mar ke tin - go wy, ba zu ją cy na bał wo chwal czej mi ło ści ki bi ców do swo je go klu bu. Prze ja - wia ło się to tym, że je sie nią 2008 ro ku be to no we ka wał ki bu rzo ne go obiek tu Le cha Po znań zo sta ły sta ran nie opra wio ne w ozdob ne ram ki i ja ko cen na pa - miąt ka (dla nie któ rych re li kwia) prze ka zy wa na wy bra nym ki bi com wraz z cer - ty fi ka tem świad czą cym o au ten tycz no ści – ana lo gicz nie do frag men tów mu ru ber liń skie go, któ re moż na by ło ku pić po je go upad ku (ja ko ga dżet kul tu ro wo - -spo łecz ny). W oczach ki bi ców sta dio ny pił kar skie ucho dzą ce za „kul to we” są nie tyl ko ma te rial ny mi obiek ta mi z be to nu i sta li, ale nie ma te rial nym „by tem

(11)

ze świa ta idei” (Jaw łow ski 2006: 246), trans cen du ją cych fa nów do me ta fi zycz - ne go wy mia ru, w któ rym nie li czy się jed nost ka, lecz mi stycz na wspól no ta.

W sta ro żyt nej Gre cji „sta dion” był mia rą prze strze ni, a da ty igrzysk olim - pij skich by ły mia rą cza su (da ty uro dze nia po da wa no w olim pia dach: np. uro - dzo ny w cza sie 2 olim pia dy). Dziś ro lę cza so mie rza peł nią me cze pił kar skie.

Za rów no lig kra jo wych (roz gryw ki eks tra kla sy, mi strzo stwo i Pu char Pol ski), roz gryw ki ko biet (Pu char Ko biet), roz gryw ki eu ro pej skie (mi strzo stwa Eu ro - py), azja tyc kie lub afry kań skie (Pu char Azji, Pu char Na ro dów Afry ki), świa to - we (mi strzo stwa świa ta), a w koń cu wręcz „ga lak tycz ne” (mię dzy kon ty nen tal - ny Pu char Kon fe de ra cji FI FA). W kra jach, w któ rych fo ot ball jest dru gą re li gią, ta kich jak Ar gen ty na i Bra zy lia, ale tak że Hisz pa nia, Wło chy, Wiel ka Bry ta nia czy Ho lan dia, dla dzie sią tek ty się cy lu dzi me cze pił kar skie są osią, wo kół któ - rej krę ci się ca łe ich ży cie, to one wy zna cza ją har mo no gram, któ re mu swe ży - cie pod po rząd ko wu ją. Re gu lar nie uczęsz cza ją cy na me cze szkoc kiej li gi fan Cel ti cu Glas gow – Paul Da vis – za uwa ża, że w kra jach, w któ rych fut bol jest czymś wię cej niż spor tem, jak w Szko cji, wy da rze nia pił kar skie sta no wią dla ki bi ców ro dzaj „cza so -re gu la to ra” (Da vis 2006: 50; Kretch mar 2005: 36–48).

Na sta dio nie pod da nym me ta fi zycz nej trans for ma cji w trak cie me czów czas ule ga za wie sze niu, a wra że nia kon cen tra cji i za gęsz cze niu. Fe no men ten traf - nie opi sa li An to no wicz i Wrze siń ski w swo im ar ty ku le.

Sta dio ny i pu by „spor to we” w An glii, Ir lan dii czy Szko cji są wy znacz ni - ka mi miej skich li nii de mar ka cyj nych, prze kra cza nia któ rych do ko nu je się na wła sną od po wie dzial ność. Prze ko nał się o tym rek tor szkoc kie go St. An - drews Uni ver si ty, wi ce pre zes klu bu Ran gers i od dziec ka je go za pa lo ny ki bic – Do nald Fin dley, któ ry stra cił wszyst kie przy wi le je i sta no wi ska pu blicz ne po na ru sze niu pew nej „cien kiej czer wo nej li nii”. Te le wi zja BBC wy emi to wa - ła ma te riał, na któ rym na gra no go śpie wa ją ce go o „pod rzy na niu gar deł” i „bro - dze niu w krwi” ka to li ków (Du da ła 2004: 83). Dziel ni ce ka to lic kie i pro te stanc - kie dzie lą nie tyl ko mu ry z ce gieł, ale nie mniej so lid ne mu ry ste reo ty pów i uprze dzeń spo łecz nych, wspar tych na fun da men tach fan ta zma tów ki bi cow - skich. Je rzy Du da ła okre śla ją cy klub Cel tic „kul to wym”, wy ja śnia: „Fa ni z Cel ti ku miesz ka ją w bied niej szej, wschod niej czę ści mia sta zaj mo wa nej przez ka to li ków. Ma ją oni du żo gor szą po zy cję w szkoc kim spo łe czeń stwie niż pro te stan ci, któ rzy ki bi cu ją Ran ger som. Dla jed nych i dru gich me cze z udzia - łem ich dru żyn ma ją pod ło że re li gij ne, co spra wia, że awan tu ry w Glas gow czę sto mie wa ją burz li wy prze bieg, gi ną w nich lu dzie” (Du da ła 1999: 158;

Giu lia not ti 2005: 386–410, 2007: 257–284). Zda niem Fran kli na Fo era na fut - bo lo wym ryn ku an ta go ni zmy re li gij ne na dal są w ce nie: „Klu by pie lę gnu ją nie na wiść na tle et nicz nym lub tyl ko z rzad ka pró bu ją ją po wstrzy my wać, bo wie dzą, że to się opła ca. Na wet na glo bal nym ryn ku przy cią ga ją ki bi ców, któ - rzy łak ną et nicz nej toż sa mo ści, uczest nic twa w wal ce o byt wła sne go ple mie -

(12)

nia. Utra ta eks ter ni stycz nych ha seł ozna cza stra ty fi nan so we” (Fo er 2006: 46).

W trak cie pi sa nia te go ar ty ku łu Ar tur Bo ruc na dal grał w pod sta wo wym skła - dzie Cel ti cu i po mi mo wie lu z nim kło po tów nie był na sprze daż. Za żad ne pie nią dze.

Nie do bór so cjo lo gii spor tu i de fi cyt ana liz zja wi ska ki bi co wa nia An to no wicz i Wrze siń ski są au to ra mi bar dzo waż nej kon sta ta cji: „ki bi co - wa nie sta no wi zbyt po waż ny fe no men, aby so cjo lo gia mo gła za do wa lać się je - dy nie frag men ta rycz ny mi wy ja śnie nia mi ubocz nych je go efek tów (sta dio no - we go chu li gań stwa, fe no me nu po pu lar no ści Ada ma Ma ły sza czy Ro ber ta Ku bi cy), al bo – co gor sza – mo gła po zo sta wać wo bec nie go cał ko wi cie obo - jęt ną, trak tu jąc go tro chę po ma co sze mu. Jest ono nie tyl ko istot ne w wy mia - rze spo łecz nym, ale rów nież fa scy nu ją ce w sen sie ba daw czym. Oto czo ne mu - rem nie zro zu mie nia two rzy trud no do stęp ną en kla wę ma gicz ne go świa ta, któ rej nie spo sób ująć w do mi nu ją cy sche mat ka te go rii po znaw czych, a co czy ni z nie go je den z ba stio nów nie ra cjo nal no ści, bro nią cych się przed glo - bal ny mi tren da mi mo der ni za cyj ny mi” (An to no wicz i Wrze siń ski 2009: 117).

Ja ka jest przy czy na te go, że do tych cza so we ba da nia so cjo lo gicz ne (a w jesz - cze więk szym stop niu fi lo zo ficz ne) trak to wa ły „po ma co sze mu” tak waż ny fo - ne men spo łecz ny, jak ki bi co wa nie? Spró buj my zna leźć od po wiedź na to py - ta nie. Z pew no ścią nie bę dzie ona pro sta.

Ar ty ku ły do ty czą ce ki bi ców i pseu do ki bi ców uka zy wa ły się do tąd w znacz - nym roz pro sze niu. W szcze gól no ści w: a) ga ze tach i ty go dni kach ogól no pol - skich („Ga ze ta Wy bor cza”, „Rzecz po spo li ta”, „Wprost”, „Po li ty ka”), b) cza - so pi smach bran żo wych i lo kal nych („Sport Wy czy no wy”, „Rocz ni ki Na uko we AWF”), c) cza so pi smach spe cja li stycz nych („Pro ble my Al ko ho lo we”, „Pro - ble my Opie kuń czo -Wy cho waw cze”, „Prze gląd Po li cyj ny”), d) te ma tycz nych – cią głych („To le ran cja. Stu dia i Szki ce”), e) ma te ria łach po kon fe ren cyj nych, ja ko roz dzia ły prac zbio ro wych. W tym ostat nim przy pad ku war to pod kre ślić ro lę i zna cze nie prac pod re dak cją Zbi gnie wa Dziu biń skie go2, wy da wa nych co ro ku, od kil ku na stu lat. Po jed nym z nad zwy czaj nych pa ne li dys ku syj nych uka za ła się książ ka Sport a agre sja, w któ rej gros ar ty ku łów do ty czy po staw i za cho wań (pseu do)ki bi ców spor to wych (Dziu biń ski red. 2007). „Ki bi cow - skie” książ ki pol skich au to rów z ła two ścią moż na po li czyć na pal cach dwóch rąk, a tek sty w za gra nicz nych lub pre sti żo wych pol skich cza so pi smach o pro - we nien cji spo łecz nej – na jed nej rę ce. Uka zu ją się one wy jąt ko wo rzad ko (Le -

2Kie row nik Za kła du So cjo lo gii AWF War sza wa, ani ma tor Sa le zjań skiej Or ga ni za cji Spor - to wej RP.

(13)

nar to wicz i Kar wac ki 2005: 97–107; Ko wal ska 2001: 203–216), cze go nie moż na wy tłu ma czyć nie chę cią kon ser wa tyw nych re dak to rów wy so ko punk to - wa nych cza so pism na uko wych, gdyż an glo ję zycz na li te ra tu ra po ru sza ją ca te - ma ty ki bi cow skie jest wprost prze past na. Ist nie je na wet pa mięt ni kar sko -wspo - min ko wy dział li te ra tu ry, po pu lar ny wśród fa nów klu bo wych na Za cho dzie.

U nas tę ro lę peł nią fo ra in ter ne to we, acz kol wiek ostat nio uka za ła się książ - ka, któ rej au to rem zbio ro wym są ki bi ce (Ki bi ce 2009). Ak tyw ni w Pol sce są nie któ rzy dzien ni ka rze, re gu lar nie po ru sza ją cy te ma ty fa nów spor to wych w pra sie i na bie żą co ak tu ali zo wa nych blo gach.

Jesz cze do nie daw na sport w ogó le, a te ma ty ka ki bi co wa nia w szcze gól no - ści, ucho dzi ły za pro ble ma ty kę „ga ze to wą”, trak to wa ną z przy mru że niem oka i w na ukach spo łecz nych po mi ja ną przez „po waż nych” ba da czy. „Wszy scy bo wiem czy ta li śmy i sły sze li śmy po wta rza ne w nie skoń czo ność opi nie, że sport al bo jest go dzien po gar dy (wen tyl dla skry wa nych agre sji, kom pen so wa - nie nie prze tra wio nych fru stra cji, ka ta li za tor na cjo na li zmu itd.), al bo że jest czymś wspa nia łym (po nie waż jest ko rzyst ny dla zdro wia, kształ tu je cha rak te - ry, sprzy ja za wie ra niu przy jaź ni itd.). Je że li jed nak je ste śmy rze czy wi ście za - in te re so wa ni od po wie dzią na py ta nie o atrak cyj ność spor tu, to stwier dza my bar dzo szyb ko, że wszyst kie te po ręcz ne ‘roz wią za nia’ fak tycz nie roz mi ja ją się z (…) rze czą (…), któ ra czy ni sport zja wi skiem tak fa scy nu ją cym na wet dla tych, co ani sa mi ak tyw nie go nie upra wia ją, ani nie go rącz ku ją się w na dziei na zwy cię stwo okre ślo ne go za wod ni ka czy (…) ze spo łu. Wła śnie to py ta nie o fa scy na cję spor tem, któ re łą czy uczest nic two i utoż sa mie nie, ak tyw ny spor - to wy wy si łek i kon tem pla cję, jest sze ro kim, zło żo nym i, jak twier dzę, nie roz - wią za nym pro ble mem” (Gum brecht 2003: 123).

Fi lo zo fo wie i so cjo lo go wie ocho czo de kla ru ją cy go to wość ba da nia „rze - czy wi sto ści”, w rze czy wi sto ści wo le li ba dać li te ra tu rę przed mio tu ją opi su ją - cą. Lub ta kie abs trak cyj ne two ry, jak „post mo der nizm”, któ re mu po świę co no nie skoń czo ną ilość stu diów. W tym cza sie „ma te rial ne” zja wi sko spo łecz ne dzie ją ce się na na szych oczach dłu go le ża ło odło giem lub upra wia ne by ło na ma łych po let kach. Więk szość za wo do wych ba da czy, po sia da ją cych po nad - prze cięt ny dar re flek sji, mu sia ła nie raz bez po śred nio, fi zycz nie ze tknąć się z ki bi ca mi lub pseu do ki bi ca mi. W osta tecz no ści zo ba czyć ich w te le wi zji, usły szeć w ra dio, prze czy tać o nich w pra sie lub In ter ne cie. W trak cie mi - strzostw świa ta w pił ce noż nej, w cza sie któ rych (zwy kle na po cząt ku) gra pol - ska re pre zen ta cja, za cię tych me czów „pol skich zło tek”, sko ków nar ciar skich (Adam Ma łysz), wy ści gów For mu ły1 (Ro bert Ku bi ca), raj dów sa mo cho do - wych (Krzysz tof Ho łow czyc), bie gów nar ciar skich (Ju sty na Ko wal czyk), ak - ty wu ją się ki bi ce tych dys cy plin/ido li/re pre zen ta cji Pol ski. Bu dzi się wte dy ten – jak go na zy wa Mi cha el Bil lig – „ba nal ny na cjo na lizm”, prze ja wia ją cy się

„ło po ta niem fla gą na ro do wą” (Bil lig 2008: 175–232). Nie spo sób wte dy nie

(14)

sły szeć po wie le kroć skan do wa nych za chryp nię tym gło sem słów: „Pol ska, bia - ło -czer wo ni…”.

Szcze gól nym tra fem naj bar dziej re no mo wa ne pol skie uni wer sy te ty znaj du - ją się w tych sa mych mia stach, któ re są sie dzi bą pił kar skich klu bów eks tra - kla sy: War sza wa, Kra ków, Po znań. Po dob nie jest z AWF -ami. W mniej szych mia stach uni wer sy tec kich są sil ne klu by żuż lo we (To ruń, Byd goszcz, Zie lo na Gó ra, Go rzów Wiel ko pol ski), o ki bi cow skich tra dy cjach prak ty ko wa nych od kil ku dzie się ciu lat. A mi mo to sub kul tu ry ki bi cow skie nie do cze ka ły się więk szych ba dań w za kre sie fi lo zo fii i so cjo lo gii. Ki bi co wa nie – po mi mo licz - nych, lecz roz pro szo nych ba dań nad nim pro wa dzo nych – jest na dal bia łą pla - mą w na ukach spo łecz nych w Pol sce. I trud no by ło by zna leźć dru gie ta kie zja - wi sko, ge ne ru ją ce sze reg in nych, nie mniej waż nych, któ re jest w tak ma łym stop niu roz pra co wa ne. Być mo że po me czach li go wych na ukow cy po ty ka ją się o ka mie nie, ka wał ki po kru szo ne go chod ni ka i sta dio no wych ła wek z fu rią wy - szar pa nych z po bli skie go sta dio nu. Rze czy wi stość go to wą do ba da nia ma ją przed sa mym no sem – na wy cią gnię cie rę ki.

Ma ria Zo wi sło (2007: 27) jest prze ko na na, że sport po wo li prze sta je być

„brzyd kim ka cząt kiem” współ cze snych na uk spo łecz nych. „Sport, trak to wa ny bar dzo dłu go ja ko ‘aka de mic ki kop ciu szek’, przy cią ga co raz bar dziej uwa gę aka - de mi ków – fi lo zo fów, so cjo lo gów, psy cho lo gów, kul tu ro znaw ców, et no lo gów – sta jąc się przed mio tem wie lu teo re tycz nych opra co wań i de bat. W tych dys ku - sjach roz pa try wa ny jest on nie tyl ko ja ko je den z fe no me nów współ cze snej kul - tu ry ma so wej, ale tak że ja ko ży wot ny i uni wer sal ny etos o pra sta rym prze cież ro - do wo dzie, nie mar gi nal ny kom po nent kul tu ry, jed na ze spek ta ku lar nych en klaw spo łecz nych za cho wań czło wie ka”. Te ma ty ka spor to wa za czy na być in te re su ją - ca dla fi lo zo fów, psy cho lo gów spo łecz nych i so cjo lo gów. Wy peł nia na jest doj - mu ją ca lu ka, po le ga ją ca na tym, że spor tem zaj mo wa li się, prze waż nie z obo - wiąz ku, nie licz ni przed sta wi cie le na uk spo łecz nych pra cu ją cy na AWF -ach. Ich ar ty ku ły i książ ki z za kre su sze ro ko ro zu mia nej fi lo zo fii czy so cjo lo gii kul tu ry fi zycz nej i spor tu sta no wi ły ni kły pro cent te go, co jest „pro du ko wa ne” na uni - wer sy te tach. Ar ty ku ły do ty czą ce fa nów fut bo lo wych ma ją nie wiel ki krąg od dzia - ły wa nia, a au to rzy tek stów cza sem na wet nie wie dzą o twór czo ści po zo sta łych.

Przy po mi na to na uko wy staw, a nie rze kę prze pły wu in for ma cji, a już tym bar - dziej nie wart ki gór ski stru mień. Bo czy któ ryś z uni wer sy tec kich pro fe so rów fi - lo zo fii lub so cjo lo gii czy ta „Rocz ni ki Na uko we AWF”?

Na po cząt ku lat sie dem dzie sią tych XX wie ku pre kur sor so cjo lo gii spor tu – Zbi gniew Kraw czyk – uznał, że dys cy pli na ta sta wia do pie ro chwiej ne ba - daw cze kro ki, znaj du jąc się „w sta dium pierw szych do świad czeń” (Kraw czyk B. i Kraw czyk Z. 1971: 223). „Jed nak że re flek sja teo re tycz na nad wy cho wa - niem fi zycz nym, spor tem wy czy no wym i re kre acją, ja ko swo isty mi fak ta mi spo łecz no -kul tu ro wy mi oraz istot ny mi ele men ta mi ży cia zbio ro we go w na ra -

(15)

sta ją cej cy wi li za cji in du strial nej, ma sto sun ko wo bo ga tą i in te re su ją cą tra dy - cję. Się ga swy mi po cząt ka mi ostat nich dzie się cio le ci ubie głe go wie ku [tj.

XIX – do pi sek T.S.] i roz wi ja się ja ko in te gral na część zra cjo na li zo wa nej świa do mo ści spo łecz nej, po dej mu jąc skom pli ko wa ne za gad nie nia ge ne zy, struk tu ry i funk cji kul tu ry fi zycz nej w ob li czu prze mian spo łecz no -ustro jo - wych i na ro do wych” (tam że, s. 441). Piotr Sztomp ka twier dzi, że w związ ku z dy na micz ny mi prze mia na mi spo łecz ny mi za cho dzą cy mi współ bież nie ze spor tem, ma my dziś do czy nie nia z „prze ło mem pa ra dyg ma tycz nym”, pro wa - dzą cym do po wsta nia „trze ciej so cjo lo gii”. Prze ja wia się to przez „de fi nio wa - nie w no wy spo sób przed mio tu so cjo lo gii, jej me to dy i te ma ty ki: for mu ło wa - nie no wych za ło żeń on to lo gicz nych i me to do lo gicz nych, a tak że no wych ob sza rów pro ble mo wych (Sztomp ka 2008: 18). Hans Lenk po szedł jesz cze da - lej, po stu lu jąc nie tyl ko kom pa ty bil ność, ale i nie roz dziel ność fi lo zo fii i so cjo - lo gii spor tu. Uznał on, że: „fi lo zo fia spor tu bez so cjo lo gii spor tu jest pu sta, a so cjo lo gia spor tu bez fi lo zo fii spor tu jest śle pa” (Lenk 1986: 83).

Z ini cja ty wy Je rze go Ko sie wi cza3 po wsta ło Mię dzy na ro do we To wa rzy - stwo Na uk Spo łecz nych o Spo rcie (In ter na tio nal So cie ty for the So cial Scien - ces of Sport, ISSSS). Pod egi dą te go To wa rzy stwa zor ga ni zo wa no pierw szą mię dzy na ro do wą kon fe ren cję w 2009 ro ku. W tym sa mym ro ku od by ło się sym po zjum na uko we „So cjo lo gicz ne zma ga nia ze spor tem”, zor ga ni zo wa ne przez In sty tut So cjo lo gii UAM Po znań. Te ma ty ka ki bi co wa nia cie szy ła się wiel kim za in te re so wa niem i wy wo ły wa ła żar li we dys ku sje po ka zu jąc, jak du - że jest za po trze bo wa nie na ten ro dzaj nar ra cji. Ist nie je tak że szan sa na to, że pod czas XIV Ogól no pol skie go Zjaz du So cjo lo gicz ne go w Kra ko wie w 2010 ro ku część ob rad to czyć się bę dzie w sek cji „Sport”.

Współ cze sne spo łe czeń stwa są sil nie sfut bo li zo wa ne, co jest zja wi skiem o cha rak te rze glo bal nym, gdyż pił ka noż na cie szy się ogrom nym za in te re so - wa niem na ca łym świe cie. Rów nież ta kie jej od mia ny, jak fut bol au stra lij ski i ame ry kań ski. Su per Bowl w USA jest świę tem do rów nu ją cym po pu lar no ścią Świę tu Nie pod le gło ści i Dniu Dzięk czy nie nia. Fi na ły roz gry wek Su per Bowl w 2009 ro ku oglą da ło pra wie 100 mln wi dzów, czy li co trze ci Ame ry ka nin, z no wym pre zy den tem USA Ba rac kiem Oba mą włącz nie. Na ba zie tej ogrom - nej po pu lar no ści po wsta ją ko lej ne zja wi ska wzma ga ją ce jesz cze oglą dal ność.

Tak sta ło się z no wą od mia ną spor tu, ofi cjal nie roz gry wa ną od 2009 ro ku: LFL (ang. Lin ge rie Fo ot ball Le ague), w któ rej wy ło nio ne na ca stin gach ko bie ty (do rów nu ją ce uro dą mo del kom z „Play boya”), po żmud nych tre nin gach wal - czą ze so bą w sa mej bie liź nie (ang. lin ge rie) i ochra nia czach – przy aplau zie za chwy co nej i licz nie ze bra nej pu blicz no ści.

3Kie row nik Ka te dry Na uk Spo łecz nych i Za kła du Fi lo zo fii AWF War sza wa.

(16)

Kar ne ty na bie żą ce se zo ny pił kar skie w Bar ce lo nie, Man che ste rze czy Ma - dry cie roz cho dzą się w cią gu ty go dnia, dwóch. Po dob nie dzie je się w Po zna - niu, War sza wie i w Kra ko wie. Na roz gryw ki ze spo łów pił kar skiej eks tra kla - sy re gu lar nie przy cho dzi kil ka na ście ty się cy wi dzów. Na me cze „kul to wych”

ze spo łów za gra nicz nych 80–90 tys. Na naj więk szym sta dio nie świa ta – bra - zy lij skiej Ma ra ca nie – mo że za siąść nie mal 200 tys. ki bi ców. Za an ga żo wa nie w prze bieg spo tkań jest tak du że, że ki bi ców na zy wa się „dwu na stym za wod - ni kiem”. Me cze re pre zen ta cji Pol ski na sta dio nie w Cho rzo wie oglą da wspól - nie oko ło 50 tys. lu dzi, a trans mi sje te le wi zyj ne śle dzi wie lo krot ność tej licz - by. Grun tow na mo der ni za cja lub roz bu do wa sta dio nów pił kar skich w Pol sce wią że się nie tyl ko z Eu ro 2012, ale z ro sną cym za in te re so wa niem pił ką noż - ną. O ska li te go za in te re so wa nia świad czy fakt, iż na mi strzo stwach świa ta w Niem czech w 2006 ro ku w „stre fach fa nów” (np. w Ber li nie) po tra fi ło jed - no cze śnie prze by wać ok. mi lio na en tu zja stów fut bo lu (Hay i Jo el 2007: 1–32).

Z Pol ski na te mi strzo stwa chcia ło po je chać oko ło 300 tys. ki bi ców. Po dob ne na jaz dy fa nów z róż nych państw na Au strię i Szwaj ca rię mia ły miej sce pod - czas mi strzostw Eu ro py w 2008 ro ku.

Wi do wi sko wość me czów pił kar skich nie wy pły wa je dy nie z dy na mi ki ak - cji za wod ni ków na mu ra wie bo isk czy atrak cyj no ści pa ra te atral nych hap pe nin - gów ul tra sów przy go to wu ją cych opra wę sta dio no wą. Wpływ na to ma wie le róż nych, po za spor to wych czyn ni ków. Jó zef Li piec za uwa ża, że „skoń czy ła się de fi ni tyw nie epo ka spor tu dla spor tow ców, a za czę ła era spor tu dla pu bli ki, ze wszyst ki mi te go sta nu kon se kwen cja mi. Jed ną z nich jest zo bo wią za nie za - wod ni ków, aby nie tra cąc spor to we go du cha upra wia nej dys cy pli ny, po tra fi li prze kształ cić swe ro le w wia ry god ne spor to we ak tor stwo” (Li piec 2007: 69–

70). Je rzy Ko sie wicz do da je: „wi do wi sko spor to we poj mu je się ja ko au dio wi - zu al ne […] zda rze nie spor to we o cha rak te rze lu dycz nym, roz ryw ko wo -re kre - acyj nym, któ re go ce lem jest przede wszyst kim pre zen ta cja ry wa li za cji spor to wej, umie jęt no ści i po pi sów zręcz no ścio wych za wod ni ków – ry wa li za - cji prze bie ga ją cej zgod nie z uzna ny mi re gu ła mi i prze pi sa mi, zwią za nej z uczest nic twem za wod ni ków, sę dziów, or ga ni za to rów oraz wi dzów na wza - jem od dzia łu ją cych na sie bie w trak cie trwa nia spek ta klu” (Ko sie - wicz 2000: 191).

An to no wicz i Wrze siń ski ma ją ra cję twier dząc, że do tych cza so we pra ce do - ty czą ce zja wi ska ki bi co wa nia mia ły cha rak ter fak to gra ficz ny i opi so wy. Jed - nak że zgod nie z me to do lo gią two rze nia się teo rii na uko wych ich po wsta nie za - czy na się od gro ma dze nia ru dy men tar nych fak tów (w tym wy pad ku spo łecz nych), do strze ga nia aso cja cji za cho dzą cych po mię dzy ni mi, po przez ich kon cep tu ali za cję, aż po od nie sie nie do szer szych zja wisk oraz – co we dług mnie jest szcze gól nie waż ne, aby na uka mia ła wa lor uży tecz no ści – apli ka cję do ży cia (spo łecz ne go). Ba da nia na uko we, na wet te z za kre su na uk spo łecz -

(17)

nych, win ny nieść ze so bą, obok abs trak cyj nych roz wa żań, pew ne kwan tum moż li wych roz wią zań prak tycz nych, za sto so wa nia teo rii w prak ty ce. W przy - pad ku ba dań nad ki bi co wa niem teo ria win na być sple cio na z prak ty ką lub cho - ciaż da wać na to szan sę. Ta kie po sta wie nie spra wy le ży u pod staw ba da nia pro ble mu ki bi co wa nia. Ba dacz ba zu ją cy wy łącz nie na li te ra tu rze przed mio tu prę dzej czy póź niej wpę dzi się w śle py za ułek. Bez od nie sie nia do fak tów krą - żyć bę dzie po la bi ryn cie ar ty ku łów po dob nych mu au to rów.

Zja wi sko ki bi co wa nia jest dy na micz ne i pod le ga cią głej ewo lu cji. Do sta - łych i naj bar dziej nie po żą da nych ele men tów na le żą wi docz ne i od czu wal ne dla in nych za cho wa nia pseu do ki bi cow skie, co do któ rych wie le osób jest prze ko - na nych, że sta no wią kwin te sen cję za cho wań sta dio no wych (i dla te go nie cho - dzą na me cze). Jed nak że tak jak bro da nie czy ni fi lo zo fem, tak i sza lik nie czy - ni ki bi cem. Ma my dziś do czy nie nia z eks pan sją wy pie ra nych ze sta dio nów bar ba rzyń ców z sza li ka mi klu bo wy mi na szyi i licz ny mi pró ba mi zdo by cia przez nich su pre ma cji w prze strze ni miej skiej, or ga ni zo wa nia się, sil nej struk - tu ry za cji i wy wie ra nia wpły wu na klu by, tre ne rów i za wod ni ków. W wie lu przy pad kach dzia ła cze klu bo wi trak to wa ni są przez ki bi ców ja ko „ob cy” (Jaw - łow ski 2006: 245), w związ ku z czym fa ni – ni czym ko bie ty pie lą ce ogro dy opi sa ne przez Bro ni sła wa Ma li now skie go (Ma li now ski 1980: 366–367) – uzur pu ją so bie cza sem pra wo do nad zwy czaj nych po czy nań, np. „wy mie rza - jąc spra wie dli wość” nie efek tyw nie pra cu ją cym pił ka rzom. Chu li gań skie wzor - ce prze ni ka ją tak że do in nych, do tych czas wol nych od agre sji, ary sto kra tycz nych dys cy plin spor to wych, ta kich jak te nis.

Od trzech lat pod czas pre sti żo wych za wo dów Au stra lian Open to czą się bój ki pseu do ki bi ców. W 2007 ro ku star ło się ze so bą oko ło 150 chu li ga nów chor wac kich i serb skich; in ter we nio wa ła po li cja. W 2009 ro ku po me czu Ser - ba Ame ra De li cia z uro dzo nym w Bo śni Ame ry ka ni nem No va kiem Djo ko vi - ciem po bi li się bał kań scy pseu do fa ni. Po dob nie by ło przed me czem Chor wa - ta Ma ri na Ci li ca z Ser bem Jan ko Tip sa re vi cem – swo je chu li gań skie „za wo dy”

ro ze gra li ich zwo len ni cy. W „ide olo gii” pseu do ki bi ców są wy raź ne ak cen ty na cjo na li stycz ne. Do ty czy to nie tyl ko Chor wa tów czy Ser bów, ale tak że An - gli ków, Ar gen tyń czy ków, Fran cu zów, Hisz pa nów, Ka ta loń czy ków, Niem - ców, Ro sjan, Szko tów, Wło chów, Ba sków, Ży dów, Pa le styń czy ków, Ira kij - czy ków itd. Ivan Čolo vić przy po mi na: „ki bi ce co raz wy raź niej de mon stro wa li po czu cie przy na leż no ści na ro do wej, a naj bar dziej agre syw ni by li wo bec ekip i ki bi ców z in nych re pu blik. W la tach po prze dza ją cych wy buch woj ny w Chor - wa cji na sta dio nach pił kar skich i bo iskach wśród ki bi cow skich re kwi zy tów po - ja wi ły się trans pa ren ty z ha sła mi po li tycz ny mi, por tre ty na ro do wych przy wód - ców i świę tych, her by i fla gi na ro do we, czet nic kie pio sen ki, usta szow skie ini cja ły” (Čolo vić 2001: 248). Kil ka dni po uzy ska niu w lu tym 2008 ro ku au - to no mii przez Ko so wo, na wie lu eu ro pej skich sta dio nach (tak że pol skich), po -

(18)

ja wi ły się trans pa ren ty z na pi sa mi po pie ra ją cy mi sta no wi sko na cjo na li stycz - nie na sta wio nych Ser bów: „Ko so wo to Ser bia!”. Ha sła o iden tycz nej tre ści wid nia ły na pla ka tach mło dzie żó wek róż nych frak cji po li tycz nych, de mon stru - ją cych w kil ku mia stach Pol ski prze ciw ko pro kla ma cji wol ne go Ko so wa.

Co gor sza, na stę pu je pro ces oswa ja nia się z za cho wa nia mi chu li gań ski mi za czerp nię ty mi z fut bo lu. Po sta wy ta kie przy bie ra ją na si le, wraz z cha rak te ry - stycz nym za kap tu rzo nym spo so bem ubie ra nia się i roz wią zy wa nia kon flik tów przez bój ki, trak to wa ne ja ko ro dzaj ne go cja cji spo łecz nej. Nie spo sób w krót - kim cza sie zmie nić kształ to wa nych la ta mi po staw chu li ga nów fut bo lo wych.

Dla te go pra cę nad bu do wa niem wła ści wych po staw ki bi cow skich za czy na się dziś w wie ku przed szkol nym. Pra ca „u pod staw” ma ogra ni czyć za sięg an ty se - mi ty zmu, kse no fo bii i ra si zmu, na uczyć to le ran cji dla in nych kul tur i wy znań.

Ce lo wi te mu słu żą pro gra my edu ka cyj ne dla dzie ci, uczą ce je te go, jak być praw dzi wym ki bi cem. Ta ki pro gram przy apro ba cie MSWiA re ali zu je Jo lan ta E. Ko wal ska z Uni wer sy te tu Łódz kie go. Chce ona kształ cić po sta wy ma łych fa nów, któ rych prze kleń stwo po le ga na tym, że si łą rze czy mu szą wy bie rać po - mię dzy ŁKS -em i Wi dze wem. Pro gra mów ta kich jest wię cej i re ali zo wa ne są w re gio nach Pol ski szcze gól nie do tknię tych chu li gań stwem fut bo lo wym.

W mia stach, w któ rych to czą się mor der cze der by, ta kich jak Łódź, ale tak że War sza wa, Kra ków oraz na Wy brze żu i Śląsku, edu ka cja ta ka jest ko niecz na.

John S. Rus sell za nie po ko jo ny zmia na mi spo łecz ny mi i co raz więk szą po pu - lar no ścią „nie bez piecz nych” od mian spor tu oraz uczest nic twie w nich dzie ci i mło dzie ży, za uwa ża, że nie jest to już tyl ko pro blem aka de mic ki, ale bar dzo po waż ny pro blem spo łecz ny, wy ma ga ją cy szyb kiej i zde cy do wa nej in ter wen - cji (Rus sell 2007: 176). Zbli ża ją ce się Eu ro 2012 wy mu si w jesz cze więk szym stop niu za sto so wa nie pro ce dur wy cho wu ją cych wła ści wych ki bi ców.

An to no wicz i Wrze siń ski słusz nie za uwa ża ją, że ki bi co wa nie po zna je my głów nie po przez je go ze wnętrz ne prze ja wy, rzad ko do cie ra jąc do wnę trza zja - wi ska. To praw da – ba da cze zwy kle za do wa la ją się ja kimś ro dza jem ema na - cji na pod sta wie oglą du frag men tu więk szej ca ło ści. Ba da nie ki bi ców (a jesz - cze bar dziej pseu do ki bi ców) nie jest ła twe. Wy ma ga za sto so wa nia wie lu róż nych na rzę dzi, naj le piej łącz nie, a tak że uwzględ nie nia „czyn ni ka hu ma ni - stycz ne go”, co też po stu lu ją au to rzy ar ty ku łu Ki bi ce ja ko wspól no ta nie wi - dzial nej re li gii. Opar cie się je dy nie na li te ra tu rze przed mio tu nie wy star czy i po znaw czo nie za pro wa dzi zbyt da le ko. Po świę ce nie to mo że nie od po wied - nie sło wo, ale wy ma ga ne by ło by za an ga żo wa nie ta kie, ja kie wy ka zy wał np.

To masz Szlen dak, ba da ją cy „mi stycz ne”, „sza mań skie” do świad cze nia uczest - ni ków dys ko tek pod wpły wem nar ko ty ków i mu zy ki tech no (Szlen - dak 1997: 111–136). Jest to kło po tli we, ale nie zbęd ne dla war to ścio wych ba - dań: trze ba by wać na sta dio nach i na me czach wy jaz do wych, pro wa dzić ob ser wa cję uczest ni czą cą i wy wia dy, roz da wać an kie ty i roz ma wiać z fa na mi,

(19)

śle dzić ich fo ra in ter ne to we i zróż ni co wa ne for my ak tyw no ści. Na le ży przy tym za cho wać da le ko idą cą ostroż ność i po wścią gli wość, nie ustan nie we - ry fi ko wać po zy ski wa ne da ne. Za gro że niem mo że być kon fa bu la cja fa nów, z róż nych zresz tą po wo dów, nie rzad ko mer kan tyl nych. Ich ce lem mo że być np. pod nie sie nie oce ny war to ści klu bu, wła snych do ko nań lub re pre zen ta tyw - nych ekip.

Przy kła dem nie rze tel no ści i bra ku zro zu mie nia isto ty zja wi ska jest do ko - na na przez jed ne go z dzien ni ka rzy „ana li za” nazw, sym bo li i zna ków obec - nych na trans pa ren tach pod czas me czów. Oce nił on sto pień agre sji i po ten cjal - ne go nie bez pie czeń stwa fa nów na pod sta wie ich groź nie brzmią cych nazw.

Zo stał szyb ko skry ty ko wa ny przez do brze zo rien to wa nych w te ma ty ce ba da - czy te re no wych (Du da ła 2004: 138–139). Wbrew po zo rom naj strasz niej si by - li aku rat ci, któ rzy mie li neu tral ne, „nie win ne”, a na wet śmiesz ne na zwy (np.

„Ted dy Boys”). Na eks plo ra to ra pej za żu sta dio no we go cze ka ją licz ne nie spo - dzian ki i pu łap ki. Zu peł nie in ny ob raz rze czy wi sto ści otrzy mać moż na w za - leż no ści od te go, w ja kim sek to rze się za in sta lu je. Moż li wo ści na każ dym sta - dio nie jest wie le: sek tor fa na ty ków, „zwy kłych” ki bi ców („pik ni ków”,

„Ja nu szy”), ro dzin ny, VIP. W każ dym do stęp ny jest in ny punkt wi dze nia (do - słow nie), da ją cy od mien ną pod sta wę do oce ny po strze ga nych fak tów.

Nie któ re zmia ny zwią za ne z ki bi co wa niem fut bo lo wym na bie ra ją cha rak - te ru glo bal ne go. Pew ne klu by sta ły się praw dzi wy mi fir ma mi za ra bia ją cy mi kro cie na sa mej tyl ko dys try bu cji ga dże tów i pro mo cji zło to no śnych ido li. Me - ne dże ro wie sta ran nie nę cą od bior ców, utrzy my wa nych w sta nie per ma nent ne - go nie na sy ce nia. O tym by naj mniej nie wit ka cow skim nie na sy ce niu Erich Fromm na pi sał: „Roz ryw ka po le ga głów nie na sa tys fak cji pły ną cej z kon su - mo wa nia i ‘wchła nia nia’; to wa rów, wi do ków, po traw, na po jów, pa pie ro sów, lu dzi, wy kła dów, ksią żek, fil mów – wszyst ko jest kon su mo wa ne, po ły ka ne.

Świat jest jed nym wiel kim przed mio tem na sze go ape ty tu” (Fromm 1996: 171).

Ob raz glo ba li za cji od bi ja się naj le piej w lu strze ta kich ze spo łów, jak bę dą cy w po sia da niu arab skich i hin du skich wła ści cie li Man che ster Uni ted, któ ry naj - wię cej fa nów ma w Chi nach. Stąd ro dzi się po ku sa, by nie tyl ko tam od by wa - ły się to ur nee z me cza mi po ka zo wy mi, ale i część roz gry wek li gi an giel skiej prze nieść do Azji, co bu dzi zro zu mia ły nie po kój wi dzów i sło wa kry ty ki (Brown 2007: 614–635; Mar tin 2007: 636–653). Klu by pił kar skie (po dob nie jak żuż lo we) są bo wiem osto ją i twar dym rdze niem lo kal nej toż sa mo ści, a ona naj czę ściej zwią za na jest z bez kry tycz nym umi ło wa niem „swo je go” ze spo łu.

I to nie za leż ne od te go, w ja kiej li dze gra dru ży na, co tak do brze wi docz ne jest pod czas roz gry wek naj niż szych klas okrę go wych, a cze go ja skra wym prze ja - wem jest bi cie sę dziów, któ rzy są in ne go zda nia niż ze bra ny tłum.

Świa dec twem kon wer gen cji ki bi cow skich za cho wań spo łecz nych w Pol sce z ty mi, któ re wcze śniej zna ne by ły w Wiel kiej Bry ta nii, Fran cji czy Ho lan dii,

Cytaty

Powiązane dokumenty

However, the major purpose of this article is not to focus on the philosoph- ical issues of the different research paradigms, but instead to show ‘what works’ [Tashakkori,

As recognised by the World Tourism Organization and the United Na- tions Entity for Gender Equality and the Empowerment of Women [2011], in many countries, women make up the

The contribution of this journal to the development of knowledge on market- ing in tourism does not result from a large number of publications, but mainly from the publi- cation

The current study shows that at the end of the analysed period, tra- ditional research methods and indices determining the level of participation in tourism (e.g. tourism activity

The accession of Poland into the European Union has opened a new perspective to ULGs in resort municipalities related to the realization of in- vestment actions in the expansion

ma r gle, pia ski rze cz ne i flu wio gla - cjal ne Do mi nuj¹cy typ gle bybru na t nacza r no ziemrê dzi nade lu wia l nap³owade lu wia l na Uwi l go ce nie pod³o¿aœwie ¿esu chewi

nie nie czyn ni ków ma kro eko no micz nych wpły wa ją cych na przy szłą sy tu ację fi nan so wą przed się biorstw oraz rów nież pró ba pro gno zo wa nia tych czyn

Ale płasz czy zna or bi ty Księ ży ca zmie - nia swo je po ło że nie w prze strze ni i co pe wien czas zda rza się, że Księ życ tra fia wprost na li nię Słoń ce – Zie mia