• Nie Znaleziono Wyników

Dzień Pomorski 1935.12.24/25/26, R. 7 nr 298

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dzień Pomorski 1935.12.24/25/26, R. 7 nr 298"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

i

ORAZ WYDAWNICTWA:

DZIEŃ GRUDZIĄDZKI - G A Z E T A M O R SK A - DZIEŃ BYDGOSKI

DZIEŃ KOCIEWSKI - DZIEŃ TCZEW SKI - DZIEŃ K U JA W S K I - - G A Z E T A G D A Ń S K A G A Z E T A M OGILEŃSKA

Radakcla I A dm inistracja i Toruń, ul. B ydgoska 66. — T elefon y redakcyjne ■ 10-91 ogó ln y (czynny w dzień I w nocy), 10-92 sekretarz ra d a k d b 10-93 redaktor naczelny. T e le fo n y adm inistracyjne i 10-94 biuro adm inistracji, 10-95 kierow n ik adm inistracji, 17-48 filja m iejska adm inistracji.

■ PHJa A d m in istra cji! K ró lo w ej Ja d w igi nr. 1214, w e jicle ed ul. Matę G arbary nr. 2. — Konto czekow e P. K. O. 160-318. ■

W w ig ilijn y w ie czó r

( t ) Gdy dziś pierwsza gwiazda na niebie zabłyśnie, zaczniemy — jak co roku — drżącemi z iajonego wzrusze­

nia rękoma łamać się wigilijnym o- płatkiem. Jedyny io bodaj dzień w ro­

ku, w którym niema miejsca na kła­

mane uczucia. W tej jednej chwili o- sobliwej serca ludzkie bić będą jed­

nym zgodnym rytmem miłości i wszy­

stko i wszystkich ogarniającej życzli­

wości.

Boże Narodzenie jest świętem naj- milszem i najpiękniejszem. Godzą się na to wszyscy. Od lat najmłodszych, gdy tylko zaczniemy myślą i wyobra­

źnią ogarniać świat zjawisk zewnętrz­

nych, urzeka nam ono duszę nazaw- sze. Jest ono źródłem wiary przeczy­

stej w cudowną moc zbawienia, jest ożywczą krynicą, która siły nam od­

świeża do dalszych z życiem i jego przeciwnościami zapasów. Lata dzie­

ciństwa, „górny i chmurny“ okres młodości, wiek dojrzały i wreszcie zmierzch starości — wszystko to ra­

zem splata Boże Narodzenie w jeden różaniec lat i przeżyć minionych.

Co roku, czcząc rocznicę Narodzin Dzieciątka, które świat zbawić miało, zwracamy wzrok duszy ku temu, co było, co przeszło, i co już nie wróci oraz ku temu, co nas czeka. I z ser­

cem, tkliwą miłością przepelnionem.

życzymy najbliższym szczęścia i wszelkiej pomyślności. Do następne­

go Bożego Narodzenia...

* *

Boże Narodzenie jest przedewszy- stkiem świętem rodzinnem. To też w niejednem oku łza błyśnie w uroczy­

sty wieczór Wigilfi, gdy czyjeś miej­

sce za stołem będzie niezajęte i takie już pozostanie... na zawsze.

Poza rodziną najbliższą, którą za­

zwyczaj skupia Wigilja, mamy jeszcze rodzinę szerszą. Składa się na nią ca­

ły Naród.

W tej wielkiej rodzinie ubył w tym roku Ktoś, o Kim nigdy nie zapomni­

my. Puste miejsce po Nim zostało,

miejsce, które tylko raz na lat kilka­

set ktoś zająć potrafi.

Odszedł Ten, który słusznie mógł nosić miano Ojca Narodu, a którego najbliżsi podkomendni tkliwie, serde­

cznie a prosto „Dziadkiem“ ukocha­

nym nazywali.

Wierne i oddane serca Jego żołnie­

rzy, podkomendnych i uczniów ude­

rzą falą gorącej pamięci w dzisiejszy Wieczór Wigilijny.

Będzie to bowiem pierwsza w Wol­

nej Polsce Wigilja bez Józefa Piłsud­

skiego!

Nie podzieli się już Marszałek o- płatkiem z najbliższemi sobie istota­

mi. Dostojna pani w czerni i dwie wio­

tkie panienki najsmutniejszą Wigilję

w tym roku przeżyją. Podzielmy się więc my wszyscy opłatkiem uczuć z tą osieroconą rodziną i życzmy jej dłu­

gich lat szczęścia w promiennem cie­

ple słońca Wolności, które On dla nas wszystkich zapalił.

* *

Jako Naród jesteśmy wielką rodzi­

*

ną, której liczne dzieci los po świecie całym rozproszył. Za Morzami, za Oceanami, po wszystkich krajach ku­

li ziemskiej żyją i trwają iv walce o byt miljony naszych Rodaków.

Niechaj i do nich zwróci się w ten uroczysty wieczór i myśl i uczucie nasze. I do tych, którzy najbliżej nas, za graniczną miedzą żyją i wbrew i naprzekór wszelkim potęgom żyć chcą i będą! 1 do tych. których zły los z do­

mu Ojców wygnał w świat po kawa­

łek chleba, a którzy już przed laty za Oceanem w swoich sercach wolną Pol­

skę budowali. I do tych wreszcie wszystkich, którzy zgubieni w obcych morzach narodowych w ten sam wie­

czór stęsknioną myślą i sercem wier- nem do progów ojczystych będą spiers szyli.

« ^ *

Jest zwyczaj doroczny, że na dzień Bożego Narodzenia przygotowują pi­

sma dla swych Czytelników coś w ro­

dzaju przeglądu zdarzeń politycznych i gospodarczych na przestrzeni roku, który minął.

Wybaczcie nam, ?nili nasi Czytel­

nicy, że tym razem od zwyczaju tego odstąpimy. Nie będziemy Wam mówi­

li na tern miejscu ani o polityce, ani o kryzysie, ani o groźnych chmurach na horyzoncie światowego pokoju, ar ni o tych wszystkich kłopotach i zmar­

twieniach, o których mówią Wam szpalty pism przez 365 dni w roku.

Pozwólcie, że złożymy Wam tylko w tym dniu uroczystym najserdecz­

niejsze życzenia „WEŚOŁYCH ŚW IĄ T“.

‘M o ż e J l m o d z e n i e

J a n J K a s p * o n > ic x

i r

Pow ie C hrystus, P a n nasz m iłościwy: Między in d pójdziem y z m uzykę, Posłuchajcie, aniołowie moi, Chcę im huczne w ypraw ić wesele:

T ak m l dzisiaj n a duszy radośnie, Jednych w iarą z ra tu ję a drugich Niechaj każdy swe skrzypki nastroi. Białym chłebera m iłości obdzielę.

Kto zaś z pośród m ieszkańców tej ziem i N ajgodniejszym m ych łask się okaże, Tem u rzeknę — słu chajcie: Zbawionyś, Bo nadzieję przynoszę ci w darze.

P A 10363

MIĘT AJ że stół świąteczny nie będzie należycie zastawionym, jeżeli zabraknie na nim ś w i e t n y c h piw P o d g ó r s k i c h t . j.

T

M M Kanli!

i

(2)

N o w y a t a k Abisyńczyków

W łosi odparli go w walce na białą broń

501o rabatu

w czasie od 24. 12. 1935 r.

do 6. 1. 1936 r.w ł.

Rzym, 23. 12. (PAT.) Ogłoszono ko­

m u n ik a t urzędow y nr. 79: M arszałek Badoglio telegrafuje: K olum na abisyń- sk a w sile około 5.000 ludzi zaatak ow a­

ła nasze linje w rejonie Abbi-Addi-Tem- bien, u siłu jąc posunąć się k u północy.

Oddziały włoskie i tubylcze podjęły energiczny k o n tra tak . Nieprzyjaciel sta ­

wiał bardzo zacięty opór n a sp rzy jają­

cym po tem u terenie.

Oddziały włoskie, popierane przez arty lerję i lotników, posuw ały się powo-

Zamiast życzeń świątecznych

(o) W arszaw a, 23. 12. (Tel. wł.) P. min.

S k arb u w iceprem jer K w iatkow ski ofia­

row ał zam iast życzeń św iątecznych n a dzień bezrobotnych tow. „Osiedle“ 200 zł,

P. p rem jer Zyndram -K ościałkow ski ofiarow ał n a ten sam cel zam iast życzeń św iątecznych — 500 zł.

Ostatnie obniżki cen kartelowych

Warszawa 23. 12. (PAT). Ministerstwo przemysłu i handlu komunikuje, ii w koń­

cowe] akcji, dotyczącej obniżki cen artyku­

łów skartelizowanych zostały obniżone ceny następujących towarów:

1) Kwas siarkowy, eter siarkowy, tlen (dla odbiorców drobnego przemysłu), wyroby że­

liwne, tektura falista, wyroby porcelanowo- emaljowane — o 15 proc., (tlen dla większe­

go przemysłu o 6 proc.), 2) Kwas azotowy, so­

da amonjakalna, soda kaustyczna, karbid o 8 proc., 3) Salmiak, wanny żeliwne emal­

iowane, wyroby kamionkowe, siatki żarowe, części kute dla potrzeb PKP, wyroby z tek­

tury falistej, fajansowe umywalki o 10 proc., 4) Kamienne naczynia kuchenne o 20 proc., 5) szkło o 25 proc., 6) Wyroby jntowe o 7 proc., 7) Kable ziemne: a) słabo prądowe o 7 proc., b) silno prądowe o 18 proc.

Aresztowanie posła do Volkstagu Brosta w Gdańsku

Pod zarzutem rozpow szechniania niepraw dziw ych wiadom ości o narodo­

wych socjalistach wyw iadow cy policji politycznej zatrzym ali członka red ak cji socjalistycznej „D anziger V olksstim m e“

posła do V olkstagu B rosta. A resztow a­

nie nastąp iło bezpośrednio po opuszcze­

n iu przez niego gm ach u se k re ta rja tu W ysokiego K om isarza Ligi Narodów w Gdańsku.

W prezydjum policji poddano go n a ­ stępnie, m im o nietykalności poselskie], szczegółowej rew izji osobistej, jednakże żadnego m a te rja łu kom prom itującego nie znaleziono. Poseł B rost został zwol­

niony. Złożył on jed n ak następnie s k a r­

gę zarów no n a ręce prezy den ta policji, ja k i n a ręce prezydenta Volkstagu.

Dramat na polowaniu

(o5 Krotoszyn, 23. 12. (Tel. wł.) W m a­

ją tk u Rzemichów podczas polow ania z n a g a n k ą w łaścicielka m a ją tk n K rysty­

n a Chałkow ska zastrzeliła robo tn ik a rolnego Józefa K urka.

Cały nabój utk w ił m u w plecach, pow odując natychm iastow ą śm ierć.

Obława na kłusowników

(o) W ilno, 23. 12. (Tel. wł.> W związ­

k u z plag ą kłusow nictw a w okresie przedśw iątecznym , w lasach p aństw o­

wych urządzono obławę n a kłusow ni­

ków. W ynik jej był niezw ykły: ujęto 25 kłusow ników z bronią i upolow aną zw ierzyną.

W szystkich zdołano ubezw ładnić;

broń skonfiskow ano, a kłusow nicy po­

ciągnięci będą do odpowiedzialności są ­ dowej.

Ii naprzód i ostatecznie po walce n a b a­

gnety nieprzyjaciel został odrzncony i rozproszony. Oddziały tubylcze ścigają nieprzyjaciela. S tra ty po obu stronach

będą ogłoszone niezwłocznie po ich ustaleniu . Lotnicy bom bardow ali zgru­

pow ania w ojsk przeciw nika w strefie pom iędzy Quoran a jeziorem Assiangi.

Dalsza akcja ratownicza na redzie gdyńskiej

S s ., 0. A. Mueller" będzie wydobyty w ciągu bież. tygodnid

bycie.

A kcja ratu n k o w a s ta tk u „Otto Alfred M ueller“ trw a. H olow niki bez przerw y pom pują wodę ze s ta tk n w ilościach 2.500 ton n a godzinę. W odę z m aszy­

now ni j n i nsnnięto. Pod nawpół zato­

piony sta te k założono dwie liny, które

N urkow ie n adal uszczelniają rozbity kadłub. N askutek intensyw nych prac ru fa podniosła się o 1 m. w górę. O ile pogoda dopisze, są możliwości wydoby­

cia s ta tk u w ciągu bieżącego tygodnia.

um ożliw iają lichtugom szybsze wydo- | Morze jest spokojne.

Ä

W s z n s C ft im C s y f e ln if t o m i (Fr xui a ciot om

n a s z y c f k w y d a w n i c t w

s f t l a d o m v s e r d e c z n e ¿ucxenia

udziela u6u

HOTEL ROYAL

I W a rsza w a Chm ielna 31. | WIWiMiWWIW 1IHWI lifflQWWratfflUKJKftMtttViB

Rząd Czechosłowacki wy­

kupił laworzyno

Powstanie tam park narodowy

M oraw ska O straw a, 23. 12. (PAT.) P o długoletnich rokow aniach rząd czecho­

słow acki zak u p ił ostatecznie od księcia H ohenlohe obszar Jaw orzyny za cenę 28,2 m iljonów koron czeskich. Obszar ten obejm uje 10,150 h a i przeznaczony je s t n a p a rk narodow y. Rokow ania trw ały szereg lat, a rząd czechosłowac­

ki przez sekw estr dóbr i p o d atk i zdołał zm usić księcia do zredukow ania ceny z 82 m iljonów do 28,2 miljonów.

„ W e s o i y c f k Ś w i ą t ”

( R e d a k c ja i J t d m i n i s t r a c i a

Na Śląsku zawieszono działalno# Słr. Naród.

P o w o d e m — p rz e s tę p c z a akcga z a g r a ż a ją c a b e z p ie c z e ń s tw u p u b lic z n e m u

Katowice, 23. 12. (PAT.) Z p o w o d a przestępczej działalności, zag rażają­

ce) bezpieczeństwu, spokojow i 1 porządk ow i publicznem u, rozw inięte] w o stat­

nim czasie przez szereg placów ek S tro n n ictw a Narodowego, władze a d m in istra ­ cyjne zaw iesiły w d n ia 23 g ru d n ia 1935 r. działalność S tronnictw a Narodowego w K atowicach, Chorzowie, powiecie św lętochłow ickim oraz w tych m iejsco­

w ościach n a obszarze woj. śląskiego, gdzie z pow odn przestępczej działalności placów ek S tronnictw a Narodowego zagrożone były spokój i bezpieczeństwo publiczne.

R HARCU Dra LAUERA

dobrym środkiem dla uregulowania żołqdka, usuwa jq obstrukcję, sq łagodnym naturalnym środkiem przeczyszczajqcym.

Przez 15 lat morderca ukrywał sie przed wymiarem sprawiedliwości

Warszawa 23.12. iTel. wł.). Na wokandzie Sądu Okręgowego znalazła się niezwykła sprawa jeszcze sprzed 15 lat. W 1920 roku piekarz Józef Marnot zastrzelił swą narze­

czoną Marję Wójcikiewlcz, którą podejrze­

wał o wiarołomstwo.

Marnota aresztowano wówczas, lecz zwol­

niono za kaucją. W międzyczasie kaucja w sumie markowej zdewaluowała się i Marnot niestawił się na wezwanie sądu na rozprawę ukry wając się pod innem nazwiskiem. Ukry­

wał się w ten sposób przez 15 lat, aż zupeł­

nie przypadkowo aresztowano go latem rb.

w Małopolsce.

Sprawa znalazła się obecnie na wokan­

dzie sądu stołecznego. Niezwykłością jej jest że dowód rzeczowy — rewolwer został w 1921 roku zniszczony z polecenia prokurato­

ra, który widocznie nie miał nadziei docze­

kania się na oskarżonego, zresztą w ciągu owych lat 15 prokurator który sporządzi!

akt oskarżenia, umarł.

Tajemnicza śmierć

d yp lo m aty a n g ielsk ieg o na p o k ła d zie statku Szanghaj, 23. 12. (PATA.) N a po k ła­

dzie parow ca „Prezydent Mc K inley“ za­

kończył życie w tajem niczych okolicz­

nościach rad c a am basady brytyjskiej w Tokio W iggin. Kiedy parow iec przybył do S zangh aju z Kong-Kongu, znaleziono n a s ta tk u zw łoki W iggina, k tó ry — jak stw ierdzono — zginął od k u li rew olw e­

rowej.

Wybuch w aucie

soourodował śm eri 4 os6b

Akw izgran, 23. 12. (PAT.) N a drodze m iędzy Roetgen i W ahlheim sam ochód osobowy, w którym jechały 4 osoby, zde­

rzył się z autobusem . P rzy zderzeniu n astąp ił w ybnch zbiornika z benzyną w sam ochodzie osobowym, przyczem wszyscy czterej pasażerow ie ponieśli śm ierć w płom ieniach. Kierow ca a u to ­ busu, k tó ry próbow ał ratow ać nieszczęś­

liwych, uległ ciężkim poparzeniom .

Bandyta zamordował staruszkę

(o) Pleszew, 23. 12. (Tel. wł.) W nocy z soboty n a niedzielę nieznany spraw ca w łam ał się do m ieszkania 65-letniej Do­

ry M alinowskiej, n d n sił ją, poczem sp lą­

drow ał m ieszkanie.

Tragiczny wypadek

podchmielonego woźnicy

(o) Częstochowa, 23. 12. (Tel. wł.) Mie­

szkaniec Nowej W si M arjan Błaszczyk, w racając w stan ie podchm ielonym fu r­

m an k ą do dom u, zbyt silnie podcinał konie batem , ta k iż w końcu koń po­

niósł. Wóz w yw rócił się i w padł do ro ­ wu, a Błaszczyk poniósł śm ierć n a m iej­

scu.

Słodka na ekranie - złośnica

w rzeczywistości

Fran ciszka Gaal o sk a rżo n a o pobicie służące!

Budapeszt 23.12. (Tel. wl). Bohaterka zna­

nych srentymentalno-wesolych filmów, Fran­

ciszka Gaal, stała się bohaterką skandalu, o którym mówi cały Budapeszt. Milutka ak­

torka, łagodna, słodka, jest w pożyciu domo- wem, jak widać, zgoła odmienna od tej, któ­

rą przywykliśmy oglądać na filmie. Do pro­

kuratury budapeszteńskiej wpłynęło ostat­

nio zameldowanie przeciw aktorce złożone przez jej służącą Rosę Frank, która oskar­

żyła swą panią o ciężkie pobicie. Okazało się przytem, że u Franciszki Gaal żadna służąca żadna pokojówka nie może wytrzymać na­

wet kilku miesięcy i znosić tyranji małej złośnicy.

W sprawie pobicia Rosy Frank toczyły się między poszkodowaną a aktorką pertrak­

tacje. Franciszka Gaal dostarczyła prokura­

turze szereg listów, w których pokojówka domagała się poważnych sum. Na podstawie

tych listów prokurator zamierzał pociągnąć służącą do odpowiedzialności karnej za szantaż. W toku dochodzenia ujawniło się jednak, że pokojówka za cały czas swej służ­

by nie otrzymała żadnego wynagrodzenia i listownie dopominała się o swą należność.

O ile twierdzenie to okaże się prawdą, wówczas Franciszkę Gaal oczekuje nietylko sprawa o pobicie swej pokojówki, ale także o fałszywe doniesienia.

(3)

WTOREK. ŚRODA. CZWARTEK, D NIA 2 4 - 2 5 - 2 6 GRUDNIA 1935 R

Zagadnienia mniejszościowe

na Pomorzu

W A R S Z A W A _

H O T E L . . S A V O Y “

Mowy — Św iat 58.

Centrom m iasta. Komfort. Ceny niskie.

Dla pp. tro ja te ró w specjalne ulgi' 10701

E

P ra s a endecka n a Pom orzu, zresztą, w myśl dyrektyw , otrzym yw anych ze sztabu p a rtji, rozpoczęła ostatn io n a ­ m iętną kam panję w spraw ie żydowskiej.

Zastrzegam y się zgóry, że nie jesteśm y ani nie pragniem y być obrońcam i Ży­

dów. Zagadnienie żydowskie w Polsce w pełni doceniam y i uw ażam y je za je­

den z najw ażniejszych problem atów we- w nętrzno - politycznych naszego P a ń ­ stwa, k tó ry będzie m usiał doczekać się, swego zasadniczego rozw iązania. Gro­

m adzenie nadm iernych kap itałó w w rę ­ ku m niejszości nai-odowej, k tó ra sw ą odrębność narodow ą i k u ltu ra ln ą stale podkreśla, nie może wyjść żadnem u P a ń stw u n a zdrowie. U dział Żydów w życiu gospodarczem Polski, w porów na­

n iu z ich liczbą, jest stanow czo za wy­

soki i choćby dlatego zagadnienie ży­

dowskie m a u nas specjalną wagę. Pod­

kreślam y to zaraz n a wstępie, gdyż każ­

dy, k to ośm ieli się nie pochw alać m e­

tod w alk i z żydostwem, stosow anych przez endecję, jest n aty ch m iast okrzy- kiw any przez prasę t.. zw. „narodow y“

za. żydowskiego pachołka, za zdrajcę spraw y narodow ej, jeśli nie zgoła za jar kiegoś m asona. Chcemy zatem nasz sto­

sunek do spraw y żydowskiej jasno sform ułow ać, bez żadnych niedom ó­

wień, aby zgóry zdem askować w oczach uczciwej opinji publicznej ulubione chw yty polem iczne naszych przeciw ni­

ków.

W najbliższym czasie p rzystąpim y zatem do szczegółowego om ówienia za­

g ad n ien ia żydowskiego n a naszym tere­

nie. Nie będziem y w ojowali gołosłowne- m i frazesam i, a n i naw oływ ali do eksce­

sów żydowskich, ja k to czyni, u łatw ia ­ jąc sobie niesłychanie pracę i u p raszcza jąc całe zagadnienie, p ra s a endecka.

Ekscesy te bowiem najm niej szkodzą Żydom. U trzy m u ją spraw ę w sta n ie za­

palnym , u tru d n ia ją c w ten sposób ra ­ d y kalną k u rac ję choroby. N am zaś, go­

spodarzom , tej ziemi, Polakom , zaszczy­

tu a n i sław y w świecie nie przynoszą.

W szelkie a k ty g w ałtu są zresztą obce polskiej psychice, szczycącej się w prze­

szłości w spaniałem i przejaw am i to leran ­ cji narodow ej. M etody b ru taln ego gw ał­

tu i przem ocy fizycznej są raczej szcze­

pionką, daw niej ze w schodu przenoszo­

ną, a obecnie aplikow aną także w am ­ p u łk ach z napisem „Madę in Germ a­

ny“.

Tezy i w nioski nasze w spraw ie ży­

dowskiej n a P om orzu i n a ziem iach za­

chodnich wogóle p o staram y się zilu stro ­ wać pow ażnem i d a n e m i i d atam i staty- stycznemi.

Zjazd kół miast Wielkopolski i Pomorza

Ja k się dow iadujem y, d n ia 4 stycznia 1936 r. odbędzie się w Bydgoszczy zjazd kół m ia st działających n a terenie W iel­

kopolski i Pom orza.

Celem zjazdu jest omówienie dokład­

nie sy tu acji wytworzonej przez nowe dekrety finansow e i spodziew aną u s ta ­ wę personalną, k tó ra dotyczy zagadnień uposażeniowych, em erytalnych i dyscy­

plinarnych.

Zjazd zapow iada się bardzo cieka­

wie.

Konfiskata powieś«

Donoszą z K rakowa, że z polecenia władz fun kcjonariusze policji zab ierają egzem plarze powieści Zegadłowicza

„Zm ory“, k tó ra została skonfiskow ana.

Jak wiadomo, ks. m etropolita k ra ­ kowski Sapieha, w osobnym liście p a ­ stersk im potępił dem oralizujące książki, m ając — ja k się dom yślano — n a m yśli m. in. „Zm ory“.

K J t D J O kupu| tylko u fachowca

najstarsza firma w Polsce 10849

Grimm I Kamieński

O O YN lii, Starowiejsfca 47 OailzUtr we w*7rstcioh większych mUataeh Pniaki.

Mamy w rażenie, że w świetle tych liczb i danych wyjdzie n a jaw, że źle służy spraw ie polskości n a Pom orzu i w W ielkopolsce ten, k to sztucznie dla doraźnych efektów rozdym a zagadnienie żydowskie n a ziem iach zachodnich. Jest to robota ta n d e tn a i demagogiczna, k tó ­ ra odw raca uw agę ogółu od zagadnienia u nas daleko groźniejszego, od zagadnie­

n ia m niejszości niem ieckiej i jej na n a ­ szym terenie przerostów gospodar­

czych.

W se rji artykułów rzeczowych, bez im pulsów zaciem niających obraz rze­

czywisty, p ostaram y się w najbliższym i czasie naśw ietlić zagadnienie zarówno m niejszości niem ieckiej, ja k i żydow­

skiej n a Pom orzu. Tezy i w nioski, jakie |

tak a rzeczowa an aliza pozwoli nam po­

staw ić, przyczynią się niew ątpliw ie nie- tylko do w yjaśnienia tego zagadnienia, ale, co jest ważniejsze, do pchnięcia je­

go uregulow ania n a właściwe tory.

O pinja publiczna przyjm ie niew ątpli­

wie z zainteresow aniem tę próbę rzeczo­

wego ośw ietlenia spraw y, przedewszyst- kiem niem ieckiej, jak i żydowskiej n a naszych ziem iach. Oczywiście opinja poważna i uczciwa. O tę nam przede- w szystkiem chodzi.

Ludziom niepow ażnym w ystarczy bo­

wiem w yrzucanie Żydów z k aw iarn i pod w tór entuzjastycznych peanów n a ich cześć, drukow anych n a łam ach p rasy endeckiej.

P O L S K I F I A T

5 0 8

0 m p I • i n y 4-o osobowy samochód z dwoma kolami za- pasowe mi, kierunkowskazami 1 narzędziami kosztuje t y l k o

z ł. 5 .4 0 0 .-

N I S K A C E N A

obniżona do przeciętnego poziomu cen europejskich M O C N A B U D O W A

s t a r a n n i e dostosowana przez j e d y n ą p o l s k ą w y t w ó r n i ę do istniejących warunków drogowych

B E Z P I E C Z E Ń S T W O

uzyskane dzięki najbardziej nowoczesnej budowie (karoserja stalowa, hydrauliczne hamulce i t. d . )

S P R A W N A O B S Ł U O A

oraz słała dostawa t a n i c h części zapasowych, którą zapewnia fabryka położona w centrum Polski

O T O ZALETY,

K T Ó R Y M Z A W D Z IĘ C Z A SW E P O W O D Z E N IE

P O L S K I F I A T 5 0 8

D O S T A W A N A T Y C H M IA S T O W A

ASPIRINA

w yrabiana o b e c n ie w kraju,

¿ t a n i a ł a . !

We wszystkich aptekach nabyć można , ^ | » pudełko zawierającą 20 tabletek już u Z l .

Ze

Z J

p u d e łk o zawieraj j e e 6 tabletek J u l za

zł. 0 . 9 0

GLOSY I ODGŁOSY.

Wyścig ubezDieczalni z... królem angielskim

(ow) Pod powyższym tytułem warszaw­

ski „Express Poranny“ opisuje historje, któ­

ra aż się prosi o ciętą i gorzką zarazem sa­

tyrę.

Prosimy posłuchać:

..Przeprowadzona ostatnio kontrola nad działalnością naszych ubezpieczalni u- jawniła pewne absurdalne praktyki i nie­

wiarygodne wręcz marnotrawstwo gro­

sza ublicznego. Oto np. ubezplećzalńia w pewnem mieście w ołyńskim zaciąg­

nęła pożyczkę 1.200.000 zŁ na inwesty­

cje lecznicze.

Jak zużyto te pieniądze?

Za 700 tysięcy złotych wybudowano o- ł g m a c h reprezentacyjny, jakiego

nie powstydziłaby się stolica. Rozrzut­

nie i bogato. Ale — to jeszcze nic. w porównaniu z dalszemi „inwestycjami“.

Za 50.000 zł. kupiono czterdzieści i cztery skomplikowanych, a najnowocześniej­

szych maszyn, stwierdzających, ile cza­

su pracuje każdy z zatrudnionych iltch urzędników. Po amerykańsku.

Za pozostałą sumę postanowiono wy­

budować łaźnię miejską. Delegowano tedy jednego z dygnitarzy ubezpieczał- nianycli na dłuższą wycieczkę po Euro­

pie! Dla zaznajomienia się z najnowo- cześniejszemi urządzeniami łaźni. Wys­

łannik zawitał też do Londynu i tu za­

kupił wanny dla łaźni. Wanny te były pierwotnie przeznaczone przez firmę an­

gielską dla królewskiego pałacu. Król jednak uznał je za niepraktyczne i pono

— za drogie.

Dygnitarzowi z krosowej ubezpieczal- ni p.rł' £a(H" jpdtutk do smaku. .Ńin *rc-

| e N arcisse B leu

P A R IS VARSOVIE

J u l a t o u e j r t a w y

w o d a k u la to u a p e r f u m y i p u d e r

sztą dziwnego. Wanny były arcyluksu- sowe: od wewnątrz wyłożone impregno- wanem drzewem mahoniowem. I wy­

słannik ubezpieczalni nabył je — mimo zawrotnej ceny — dla wołyńskiej mieś­

ciny.

Czyż trzeba bardziej rażącego przy­

kładu marnotrawstwa i nieobliczalnej rozrzutności?“’

Pogryźli sie miedzy sobą...

„Sielanka“ naszych ugrupowań opozy­

cyjnych, występujących uapozór tak zgodnie, gdy chodzi o zwalczanie pozytywnej pracy państwowej, od strony wewnętrznej, od stro­

ny kulis, wygląda ...nieco inaczej.

Ostatnio znowu mamy ucieszne widowi­

sko kłótni pomiędzy niedawnymi przyja­

ciółmi partyjnymi i to tuż, pod bokiem — w samym Toruniu.

Niejaki p. Romuald Wasilewski, znany ze swej „działalności“ w Grudziądzu, kiedy był najpierw współpracownikiem, a poferrt zaciętym przeciwnikiem śp. Wiktora Kuler- ekiego, mimo szeregu niepowodzeń i przy­

krego procesu sądowego, nie zrezygnował Zl ambicyj wydawniczych i redaktorskich.

Pokumawszy się z toruńską enperowską ,.0- hroną Ludu“, rozpoczął w jej zakładach drukarskich dirnk swego pisma, noszącego tytuł „Obrona Rolnika i Osadnika“.

Trwało to przez jakiś czas, aż nagle w połowie bież. miesiąca p. Wasilewski wziął rozwód z p. Antczakiem, przenosząc druk swej gazetki do Wąbrzeźna. W pier­

wszym numerze, wydrukowanego już w Wąbrzeźnie pisma znajdujemy szerokie wy- tłómaczenie powodów tego rozbratu.

Czytamy tam m. inn. co następuje:

„Z dniem dzisiejszym zmuszeni by­

liśmy przenieść Redakcję i druk „Obro­

ny Rolnika i Osadnika“ z Torunia do Wąbrzeźna.

„Drukarnia Robotnicza“, z którą pra­

gnęliśmy rozpocząć wielką robotę wyda­

wniczą, by wspólnemi siłami zorganizo­

wać drobnych rolników i osadników, dc wspólnej z robotnikami narodowonii wal ki o lepsze jutro Polski, okazała się w stosunku do nas w najwyższej mierze nie lojalną.

Utrudniano nam wydawanie gazety 1 wysyłkę jej Czytelnikom wszelkiemi dostępnemi sposobami i środkami.

Zamówionych egzemplarzy, mimo u- skutecznienia wpłaty gotówki „Drukar­

nia Robotnicza" nie wysyłała naszym Czytelnikom.

Często pierwsze numery, po pierw'- szym danego miesiąca, dochodziły do rąk Czytelników dopiero około 10 tego mie- ' eiąca albo i później.

Materjałów nadesłanych do druku przez red. Wasilewskiego nie drukowano, a tylko zapełniano szpalty gazety swoi­

mi artykułami, wynoszącemi Narodową Partję Robotniczą pod niebiosa, lub tei wycinkami z innych gazet.

Zamiast pisma, reprezentującego dro­

bne i średnie rolnictwo, mieliśmy w ten sposób gazetę, która nas karmiła uchwa­

łami organizacyj robotniczych.

Zamiast organu Związku Zawodowe­

go Rolników, czy też Stronnictwa Ludo­

wego — musieliśmw czvtać organ W P. R.

To wszystko razem świadczyło o nie­

lojalności Drukarni w stosunku do nas.

Ostatnio jednak zaszedł fakt wprost niebywały. „Drukarnią Robotnicza" pod­

jęła z poczty gotówkę, jako wpływ z abo­

namentu i po zabraniu tych pieniędzy zawiadomiła Zarząd '■'¡>0'dzielni Wydaw­

niczej w' osobie red. Wasilewskiego te przestaje drukować gar ę. Pop: -stu ,—

zabrano pieniądze Czytelników obrony Rolnika“ i gazetę przestało - :ę drukować.

To jest już więcej aniżeli, tylko nie­

lojalność.

To też z dniem dzisiejszym zmuszeni jesteśmy podjąć druk gazety w Wąbrze- źnio. w Zftkładnch Graficznych B.

5' rzilki.“

Oto, jak w rzeczywistości wyglądają tó»i- ne opozycyjne sielanki partyjną«

(4)

WTOREK, ŚRODA. CZWARTEK, DNIA 24—25—26 GRUDNIA 1935 R.

B e z g w i a z d k i

Polityczna skorupa świata coraz bardziej trzeszczy

Gdybyśmy zechcieli zrobić przegląd o statn ich w ypadków w różnych p a ń s t­

w ach św ia ta i następnie złożyli w je­

d n ą całość poszczególne obrazy, otrzy­

m ane w rażenie byłoby n a d e r ujem ne.

C h arak terystyczną bowiem cechą dzi­

siejszej sy tu a c ji politycznej św ia ta są:

ogólny niepokój, b rak stałej równowagi, coraz częściej i w różnych m iejscach kontynentów niespodziew anie w ybucha­

jące a dotychczas u k ry w an e dążenia do zm iany istniejącego p orządku naw et drogą gw ałtu. Śm iało powiedzieć mo­

żna, że polityczna sk o rup a św iata coraz bardziej trzeszczy.

Rząd A nglji i F ran cji, odczuwając odpowiedzialność nietylko przed sw em i narod am i, lecz odpowiedzialność przed całym św iatem wogóle, uczyniły możli­

we w ysiłki, aby niebezpieczniej d la o- gólnego pokoju wojnie włosko - abisyń- skiej ostatecznie kpes położyć. W ysiłki te, czynione bez aprobaty zjednoczonych w Lidze państw , a obrażające z w ielu względów poczucie m oralności i zasady przy jęte w stosu nkach m iędzynarodo­

wych nie znalazły ogólnego u z n a n ia n a forum św iata. Przesilenie wyw ołane projek tem L aval - H oare skończyło się u stąp ien iem tego ostatniego. P ro je k t u p a d ł — w ojna trw ać będzie- H oryzont k o n ty n en tu europejskiego dostatecznie ju ż zam glony w ro k u 1935 zasn u je się też praw dopodobnie w 1936 ch m u ram i jeszcze bardziej i to c h m u ram i mogące- m i nieść grom y b u rz nieprzew idzia­

nych. Przeciw ieństw o interesów włosko- angielskich. enigm a zbrojeń niem iec­

kich, niepokój p ań stw skandy n aw sk ich i bałtyckich, m ilitary zm sowiecki i r a ­

żące sprzeczności p ań stw b a sen u dunaj- skiego, — oto niepokojące objawy, k tó ­ ry ch epilog je s t n am jeszcze bliżej nie­

znany.

S y tuacja w Azji, jakkolw iek nie ta k bezpośrednio groźna, nie p rzedstaw ia się jed n a k o wiele lepiej. Ciągłe ta rc ia i in cydenty w yw oływ ane a k c ją Jap o nji p a gran icach M andżuko i Mongolji, jej bez- cerem onjalna a k c ja zaborcza n a tere­

nie definityw nie rozkładający ch się już Chin, niepokój św ia ta m uzułm ańskiego, w yw ołany konsekw encjam i w ojny abi- syńskiej w Egipcie, — stw a rz a ją położe­

nie ogólnego w rzenia, pełn e lękliw ego oczekiwania. A nglja, m ająca w Azji do- ' m inujące interesy, nie może jed n a k sk u ­

tecznie interw eniow ać po ogołoceniu mórz azjaty ckich z floty, k tó rą zgrom a­

d ziła n a m orzu Śródziem nem .

Jednocześnie kom pleks zagad nień O- ceanu Spokojnego n a ra s ta coraz b a r­

dziej i groźniej spow odu w zrostu po­

tęgi japońskiej. Ja p o n ja po w ygaśnię­

ciu jej m a n d a tu n a d w yspam i M arjaft- skiem i i K arolińskiem i nie zw róciła wysp tych w chw ili w ystępow ania z L i­

gi Narodów. O trzym aw szy m a n d a t n a d tem i nadzw yczaj w ażnem i z p u n k tu w i­

dzenia strategicznego w yspam i po za­

kończeniu w ielkiej wojny, ufo rty fik o­

w ała je wbrew p rzyjętym zobowiąza­

niom i zam ieniła je w pow ażne bazy dla swej floty. N a interp elację w tej spar- wie odpow iedziała Japonja, że nietylko wysp tych nie zwróci, ale że w razie dal­

szej dyskusji n a ten tem a t ogłosi doku­

m enty i p oda do w iadom ości zasady, ń a jak ich odbywał się przydział m andatów .

S praw a t a bezpośrednio in teresu je głów ną potęgę A m eryki — S tany Zjed­

noczone, będące ryw alem Jap o n ji po drugiej stronie Oceanu Spokojnego. Ale odbyw ający się tam teraz proces prze­

k sz ta łca n ia s tru k tu ry gospodarczej, zai­

nicjow any przez prez. Roosevelta, całko­

wicie pochłania* uw agę tego w ielkiego p aństw a, m ającego najw iększe bezrobo­

cie n a świecie, w yrażające się liczbą 15 m iljonów ludzi. Z o statn ich posunięć politycznych Stanów Zjednoczonych n a ­ leżałoby sądzić, że obserw ująca bacznie postępow anie Japon ji — A m eryka nie zam ierza jednak, czy też nie czuje się dostatecznie n a siłach, aby zaszachować zaborczość japońską. Pozostaw ia ona rolę interw encji raczej Anglji. S tan ros­

nącej potęgi japońskiej n a P acy fik u bu­

dzi rów nież obawy w A u stralji i A m ery­

ce Południow ej, zagrożonych in w azją e- m igracji japońskiej, dzisiaj copraw da

nie ta k już licznej spowodu ujścia, jakie ona sobie zn alazła w oderw anych od Chin prow incjach. W szechświatow y kryzys i zw iązane z nim różne przejaw y życia gospodarczego potęg ują niezado­

wolenie m as i pogłębiają istniejące prze­

ciw ieństw a m iędzy n arodam i.

M aterjału palnego jest więc wszędzie aż nadto. Je st to zjaw isko norm alne, że w ogólnym pochodzie narodów św ia­

ta, — najenergiczniejsze i najdzielniej­

sze w yb ijają się n a czoło, pow iększając

K e r

6

a < y

J í o z a ñ o w s k i e é o —

r

o zñ & sz znamcón>

swe znaczenie i teryto rja. Proces ten w skali św iatow ej odbywał się dotych­

czas zwykle powoli, z w ykorzystaniem wszelkich możliwości ekonomicznych i k u ltu raln y ch . Był w ykładnikiem p ra ­ w a doboru naturalnego, obow iązujące­

go ta k w życiu jednostek ja k i narodów.

O statnie la ta n ato m ia st św iadczą o nie­

słychanym wzroście apetytów, niekrępo- w anych żadnym i już względam i w myśl J form uły: „Moja siła jest m em praw em “.

I Objaw ógólnego zdziw ienia i oburzenia,

Z nana SÓL MORSZYŃSKA jest także w sprzedaży w paczkach n a jednorazo­

we przeczyszczenie. Cena 20 groszy. Żą­

dajcie w aptekach i składach aptecz- wywołanego zaskoczeniem opinji św ia­

towej próbą układów p ary sk ich je s t w teorji w praw dzie pow ażną re h a b ilita c ją życia politycznego naszych czasów — do praktycznych jednak rezultató w po­

kojowych nie prow adzi. Oczekiwani i m ające jakgdyby być gw iazdką dla ca­

łego św iata odprężenie — ńie nastąpiło.

W chodzimy w rok 1936 z całym ogro­

m em nierozw iązanych problem ów i z pow ażnym lękiem o przyszłość. Ufać należy zdrow em u insty n k to w i narodów

I

i rozw adze ich przew odników , że w cią­

gu nadchodzącego roku problem y te bę­

dą rozw iązane bez sprow adzenia nowych klęsk n a ludzkość.

Echa dyskusji w sprawie amnestii

P o se ł N a tu sia k o am nestii dla ukaranych dyscyp lin arn ie k o le ja rzy

od Wysokiej Izby, ażeby akt amnestji roz­

szerzyć i na nich. Oświadczam, że nie nalę żąc do Komisji Prawniczej t nie będąc prajv nikiem, nie chciałbym charakteryzować ca­

łej ustawy, czy poszczególnych jej artyku­

łów, ale sama logika życia wymaga tegp, ażeby akt nadzwyczajnej łaski, który się w- kazuje tylko raz przy jakieś okazji, a zwła­

szcza obecnie z okazji uchwalenia nowej Konstytucji, która ma być utrwalona w ci- łem społeczeństwie, — która ma być prawem dla nas na lata całe, gdzie nie wol­

no nikomu tego prawa podważać, to ta am+

nestja nie obejmuje tych, którzy na nią za­

służyli.

Przysłuchiwałem się w Komisji Prawni­

czej rozprawie ogólnej ł przez posła grupy parlamentarnej pomorskiej p. Gauzę zgłosi­

łem poprawkę, ażeby akt amnestji obejmo­

wał pracowników państwowych i przedsię­

biorstw państwowych, a W tym przypadku szczególnie chciałbym podkreślić kolejarzy.

Bo jeżeli wspomnę na poszczególne katego­

rie pracowników, jak dyżurny, zwrotniczy, przetokowy, maszynista, konduktor, to są kategorje, które pracują w ciężkich warun­

kach. Jedną nogą są w! więzieniu a drugą na wolności. I dlatego akt amnestji powinien ich obejmować, bo niema innej litery prawa, która łagodziłaby te kary. Kary swoje już odcierpieli. Tu chodzi o to, żeby je z akt personalnych wymazać, ażeby oni mieli moż nść w tej czy innej służbie posunąć się na stanowisku. Lecz, niestety, jeżeli te kary na Wysoka Izbo! Jeżeli zabieram glos, to je.

dynie dlatego, ażeby uwypuklić pewne mo­

menty, które przemawiają za rozszerzeniem amnestji. Amnestja, jest aktem łaski pań­

stwowej, aktem wielkiego uczucia; akt ten musi być sprawiedliwy. Dlatego też sądzę, że należałoby również sprawiedliwie potrak tować tych, którzy zasługują na to potrakto­

wanie. Wspomnę o pewnej grupie obywateli którzy ciężko dla Państwa pracują i nie chronili się za żadną granicę, a jednak akt amnestji ich nie obejmuje. Należą do nich pracownicy państwowi i przedsiębiorstw pań stwoych. Ciekawe, że jeżeli ustawa amne­

styjna, wydana dnia 22 czerwca 1928 r. z o- kazji 10-lecia Niepodległości Państwa Pols­

kiego, objęła wszystkich i między innemi mówi w poz. 641 art. VIII pkt. la: „darowu­

je się orzeczenia w całości lub w części nie­

wykonane kary administracyjne łącznie z porządkowemi bez względu na rodzaj i wy­

miar kary“, obecnie nowa amnestja w art.

VI. pkt. 15 wyraźnie podkreśla, że „naruszeń karanych przez władzę przełożoną i dyscy­

plinarną nie przebacza się“.

Wysoka Izbo, rozumiem, że jeśli akt łaski ma otworzyć więzienia dla tych, którzy są słabi charakterem, którzy popadli w kolizję z prawem, jeśli ten akt laski ich obejmuje i darowuje im karę, jeśli ten akt laski darowuje kary notorycznym przestępcom, to dlaczego pomija się obywateli tych, którzy złożyli do­

wody pracy dla Państwa. I w tej sprawie w ich imieniu chciałbym właśnie domagać się

a r

„FOX“

„Nasze

Shirley Temple, bohaterka filmów Słoneczko“ i „Złotow łosy Brzdąo“

MATKO,

przypatrz się sWej córce.

Czy nie jest ona podobna do

SHIRLEY TEMPLE?

Nadeâllj nam je] iotografję najdalej do dn. 30 stycznia 1930 r., a w eźmiesz udział w k o nkursie, którego oelem je st znalezienie dziew czynki, n a j­

bardziej przypom inającej w ruchach, uśmiechu^

ry sach , lub w jakikolw iek in n y sposób Sbirley Tempie.

Jedynym w arunkiem uczestniczenia w ko n k u rsie je s t n a d e sła n ie fotografji dzieoka, w ykonanej n a

polskim papierze fotograficznym

FOTON

(przj ozem odbitka m oie być w ykonana * istnieią- c .g o j u i zdjęcia). A m ator lub zak ład fofogra- liozny, który zdjęcie w ykona, w in ien w ypełnić i p rzesłać poniższy kupon w raz z jednem opako­

waniem firmowem p ap ieru FOTON.

Nagrodzone dziecko otrzyma upominek wartofci zt 100.—

lub n a życzenie rów now artość w gotówce i fotogra­

fia jego zreprodukow ana będzie w stołecznej prasie filmowej. Pozatem w ytw órnią film owa „F ox“

prześle do Hollywood fotograf ję nagrodzonej, w celu w ykonania w spólnego portretu z Shirley Tempie.

Portret te n rów nież będzie zreprodukow any w p ra ­ sie, a jeden egzemplarz specjalny otrzym a laureatka.

Ponadto 50 wyróżnionych za totogenlczność dzieci otrzyma canne upominki, łącznej wartości zł 800.—.

X

K u p o n

Do fabryki „FOTON“ , W arszaw a 12, H ejtana 7.

P rzy nlniejszem przesyłam fotografję (imię, nazw isko, adres i w iek sfotografowanego dzieoka):

w ykonaną n a papierze FOTON, gatunek ...

Jednocześnie przesyłam jedno firmowe opakow anie papierów FOTOS.

Nazwisko i adres w ykonaw cy fotografji:

II675

nich ciążą, to oni po&unąć się nie mogą.

Dlatego też zgłosiłem poprawkę, ale popraw­

ką ta upadla, upadla jak się dowiedziałem rzekomo z następujących przyczyn: pierw:

szą przyczyną miało być to, że ńie należy łączyć pracowników państwowych z krymn nalistami. Drugą przyczyną, że, jeżeli am­

nestja objęłaby pracowników państwowych i przedsiębiorstw państwowych, to darowa­

nie im kary mogłoby poderwać prestiż wła­

dzy administracyjnej, a trzecią przyczyną jest to, aby w całej masie tych pracowni­

ków, utrzymać dyscyplinę. I słuszne jest ta twierdzenie, ale jednakże życie wymaga cze­

go innego. Gdybyśmy chcieli tak pojmować sprawę, jak mówi litera prawa i jak twier dzi nawet ustawa, to oświadczam, że ter pracownik, który przez lat kilka pracuje njgdyby nie miał możności oczyścić. Mę u swoich win. A pracuje w ciężkich warun­

kach, i,nie zawsze wina jest po jego stronie nieraz poprostu zachodzą okoliczności, któ­

re zmuszają go do przeoczenia litery praw»

czy przepisów. Jeżeli weźmiemy pod uwag»

całą masę praw, okólników i załączników do przepisów, to jest wprost niesposób, ab?

przeciętny pracownik miał to wszystko wl pamięci i nie przeoczył czego. To są momeu ty, które przemawiają, ażeby amnestja ob­

jęła tych, o których wspomniałem, aby dat możność wymazania ich kar.

Dlatego też Wysoka Izbo odczytani tu p >- prawkę, ażeby, jeżeli Pan Marszałek p z woli, ją przegłosować.

Jako końcowe zdanie w artykule 2 projek­

tu wstawia się: „wreszcie amnestji podlega­

ją wszystkie dokonane przed dniem 11 listo pada 1935 r. naruszenia obowiązków służb ■- wych przez urzędników i funkcjonarjuszćo niższych państwowych, zagrożone jako wy kroęzenia służbowe odpowiedzialnością w drodze porządkowej, lub jako występki służ­

bowe karalne w drodze dyscyplinarnej, z wj jątkiem wykroczeń i występków służbowych wynikających z chęci osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej i jako takie za­

grożonych odpowiedzialnością kamo-sądo wą.Dochodzenia na skutek powyższych prze­

stępstw służbowych, bądź jeszcze nie wszczę­

te, bądź też wszczęte, lecz nie zakończ me prawomocnem orzeczeniem, oraz kary po­

rządkowe i dyscyplinarne, prawomocnie o- rzeczone, lecz jeszcze niewykonane w cało­

ści, lub w części będą umorzone, o ile n !e idzie o kary dyscyplinarne, opiewające na zwolnienie lub wydalenie ze służby; wresz­

cie wszystkie kary już wykonane, będą w dokumentach osobistych danych pracowni­

ków zatarte.

W artykule 6 projektu skreśla się slow'a:

„nie podlegają również amnestji naruszeuln obowiązków: służbowych, karane przez wła­

dze służbowe i dyscyplinarne“.

A więc poprawka, którą zgłaszam w nl- czem nie może naruszyć prestiżu władzy, bo eliminuje tych, którzy popełnili priestęn stwa z chęci zysku i tych, których sąd ści­

ga, a nawet tych, którzy są ze służby zwol­

nieni. Ale chodzi o tych, którzy pracują, i mają czarną plamą zaszargane akta i n ’e mogą się dalej posuwać..

Proszę przeto Wysoką Izbę o poparcie mej poprawki w imię dobra tych pracow­

ników, którzy złożyli dowody wielkiej i o- fiarnej pracy, bo jeśli chodzi o stosunek do kolejarzy, to niech to będzie dla nich rekom­

pensatą moralną za to, że już poraź otwarły mają obciete pobory.

(5)

WTOREK, ŚRODA, CZWARTEK, D NIA 24—25—26 GRUDNIA Î935 R. 5

W i g i l i a K o m e n d a n t a

wśród żołnierzy

(W spom nienie

z

ro k u 1918).

W ieczór W igilijny...

Długi, usłan y pachnącem sianem stół, n a k ry ty białym , czystym obrusem . Do tradycyjnej wieczerzy zasiadła rodzina, krew ni, przyjaciele. Łamię, się opłat­

kiem , składają, sobie wzajem życzenia.

A potem , po tej, najm ilszej w ro k u ucz­

cie, zajarzę się świeczki n a choince i wśród nocnej ciszy popłynę piękne, rzew ne dźwięki kolend. Odgrodzę nas n a chwilę od trosk i kłopotów d n ia pow­

szedniego, od kryzysu i biedy, cierniach życia. Cicho nam w tedy i dobrze.

Ale w łaśnie dlatego — w spom nijm y w ów wieczór o tych, których tw ardej służbie spokój ten zawdzięczamy, k tó­

rzy p ie rsię sw ę o słan iaję nas n a dale­

kich rubieżach Rzeczypospolitej, m urem zgodnie bijęcych dla Ojczyzny serc.

W prostych izbach koszarow ych, w skrom nych św ietlicach i w zaszytych gdzieś tam , w kresow ej gęstw! leśnej, strażnicach K. O. P-u, zbieraję się sza­

re rzesze żołnierskie i lam ię się sta ro ­ polskim opłatkiem . A gdy m inie chw ila tęsk noty i w zruszenia — w biel p u ła ­ pów uderzy pleśń prosta, szczera, ry ­ cerska. I — w yczarow ana — w n ią — s ta ­ nie w śród nich niezapom niana postać Jego — W odza, K om endanta Józefa P ił­

sudskiego. Tem bliższa i realn iejsza tego wieczora, iż od chw ili pow ołania pod bro ń pierw szych żołnierzy polskich nie było bodaj W fgilji, której nie spędziłby W ódz w śród swej ukochanej, żołnier­

skiej grom adki.

Dziwny, zaiste, m iały u ro k te skrom ­ ne, proste wieczerze w igilijne w Jego o- becności. Długie, sosnowe stoły, n a k ry ­ te najczęściej grubem płótnem przeście­

radeł, a wokół nich — zw yczajne drew ­ n ian e ławy, n a których, ram ię przy r a ­ m ieniu, m łode dziarskie postacie, w szorstkie su k na, lub w ojennę „pokrzyw­

kę“ odziane. Wesołe, gw arne, buńczucz­

ne — a jakże przytem „n ad rabiające mi- n ą M, — m łodzieńczą, b eztroską wesoło­

ścią ogorzałych tw arzy m askujące swe w zruszenie oczekiw ania: boć przecież la d a chw ila otworzyć się m ogą drzwi, grom kie „Baczność!“ poderw ie wszyst­

k ich n a nogi — i w p rogu sta n ie ON, drogi w iernem u sercu żołnierskiem u Wódz, Szary Kom endant...

W spom nę dziś jed n ą tylko ta k ą W i- gilję, z ro k u 1918. Dlatego tę w łaśnie, a nie in n ą — że b y ła pierw sza w wolnej

już Polsce. A może także i dlatego, że po raz pierw szy stanę! wówczas Komen­

d a n t w wieczór w igilijny nie wśród s ta ­ rej swej, legjonowej czy peowiackiej w iary, k tó ra od la t już pod Jego rozka­

zami realizow ała legendę Niepodległości, lecz w łaśnie w śród nowego w służbie, młodego żołnierza. Takiego właśnie, który z Nim, K om endantem , nie był je­

szcze zw iązany węzłam i w spólnych bo- j jów, ofiar i niebezpieczeństw — a n a ­

wet przeciwnie, pozostawał pod wpły­

w am i ludzi, nietylko obcych, w prost wrogich Jego idei.

Było to w jednym z pułków kaw ale- rji, pułków , sform owanych w prawdzie z k a d r ideowych form acji polskiej wy­

łonionej z szeregów arm ji rosyjskiej — ale do której przedostało się k ilk a jed­

nostek, pozostających pod przem ożnym

„urokiem “ rusofilskich polityków „Ko­

m itetu Narodowego“. Naw iasem mó-

Cboinka i dziecko.

więc, owe rozpolitykow ane wówczas jednostki tupetem swym potrafiły w y robić w sobie wśród młodej rzeszy żoł­

nierskiej pew ien „nim b bohaterstw a“

z czasów w alk wielkiej wojny. No — £ wraz z tem — również i niechęć do wszystkiego, co pochodziło z „tam tej strony“, to znaczy z Legjonów czy P. O W. Oczywiście, że n a owym p artyjn ym

„Indeksie" było przedew szystldem n az­

wisko W odza i Jego współpracowników.

I oto nadszedł W ieczór W igilijny. W wielkiej, dość słabo ośw ietlonej sali ko­

szarowej, zgrom adził się tłum kaw ale­

ryjski. Gęsto obsiadł stoły — pośrodku, na pierw szem m iejscu korpus oficerski.

P adły słow a oficjalnego przem ów ienia dowódcy i ledwie przebrzm iały, gdy w tem zameldowano, że do p u łk u jedzio już K om endant P iłsudski. I po krótkiej chwili, pow itany przez starszyznę, za­

siadł w swym skrom nym , szarym m u n ­ durze, m ając -wokół siebie brać oflcer-- ską i ułańską.

Onieśmieleni, spodełba spoglądali N ań żołnierze — boć przecież n a słu c h a ­ li się o Nim różnych bzdur, plotek bez­

sensownych. W m ilczeniu powszechnem przebrzm iało krótkie, „rzeczowe“ prze­

m ówienie pow italne dowódcy — i w tedy pow stał ze swego m iejsca K om endant.

Cisza zaległa w śród tej półtysięcznej rzeszy, jakby m akiem zasiał. P iłsu dski spojrzał po u łań sk ich szeregach, w oczy głęboko, -wnikliwie, a serdecznie i cie­

pło zaglądając, jak to On tylko potrafił

— i począł mówić. Prosto, szczerze, tw ardo naw et, jak W ódz do żołnierzy — ale tak jakoś do serca, że słow a te wgłąb duszy wypadały, niezapom niane ry jąc w niej ślady.

P atrzyłem n a m ych sąsiadów i wi­

działem, że dzieje się z nim i coś dziw­

nego, coś niepow szedniego i wielkiego.

Ci, co przed godziną jeszcze niechętnie, ta k uszczypliwie nieraz o K om endancie mówili — jak by m ienili się n a tw a­

rzach. Czytałem im w oczach coś, jak- gdyby zdziwienie, a potem — sk u p ie­

nie, h a wzruszenie nawet. A gdy P iłsu d ­ ski skończył, m ówiąc o tem , jakie to ol­

brzym ie poprostu niespodziew ane i n ie­

zasłużone szczęście spadło n a nas wszy­

stkich, że walczyć m am y dla Ojczyzny we w łasnych polskich m undu rach , pod polskim i sztan d aram i — w poczernia­

ły, spękany strop koszarow y b u chnął grzm ot okrzyku „Niech żyje!“ ta k potęż­

ny, ta k żywiołowy — że aż sypnął z po­

w ały kurzem tynku... '

I w tej chwili nie było ju ż „tych“ i

„tam ty ch “, z „tej“ czy z „tam tej“ stro ­ ny się wywodzących. W szyscy, ja k je ­ den, byli to tylko Polski i Jego w ierni, oddani żołnierze...

J. Del.

Wigilia pod polską banderą

Kiwało porządnie. Ostowy wiatr dął co­

raz silniej i zapowiadał wytężoną, wymaga­

jącą ustawicznej czujności, wachtę. W po­

mieszczeniach, nadrabiając humorem, pok­

piwała z kolegów wolna burta. Prześcigano się nawzajem w brodatych dowcipach, pła­

skich docinkach, przerywanych sztucznym, wymuszonym śmiechem. Unikano staran­

nie wzroku towarzyszy. Jeden nieopatrzny ruch, jedno krótkie spojrzenie — mogły przecież zdradzić istotny nastrój, wywołać chęć do zwierzeń i wspomnień lub naiwną, niewieścią sentymentalność.

Cóż z; tego, że dziś. jest wigilja! Niech tam sobie siedzą teraz w domu przy choin­

ce, niech się wygrzewają piecuchy w za­

cisznym pokoju. Mogą się pławić nawet w atmosferze rodzinnej. Tu, na okręcie, te wszystkie akcesorja są' zupełnie zbędne...

Rozparty na stołku, szeroko gestykulu­

jąc, mat Dolny usiłuje przekrzyczeć groma­

dę i wyszukując w pamięci groteskowe obrazy z wigilji, spędzonej gdzieś w W ar­

szawie w przytułku ńa Wolskiej, stara się zagłuszyć jakieś nieznane, obce mu niepo­

koje wewnętrzne. Na szczęście jest ofiara naigrywań; nieszczęśliwy kuk okrętowy.

Po raz pierwszy w swojem życiu odbywa tak daleką podróż i przeżywa boleśnie ki­

wanie już od dwóch dni. Pochodzi z pod Rohatyna. Był już raz na urlopie, zrobił furorę w całej okolicy mundurem i słownic­

twem, wywoływał dreszcz zgrozy u słucha­

czów opowiadaniami o straszliwych sztor­

mach, potwornych rekinach i cudownem swojem ocaleniu.

Ale teraz już nié chce tej admiracji "ko­

legów, powodzenia u dziewcząt. Ma dość.

Chce wrócić do domu. Co mu tam! Niech nawet w cywilu, ale na równej, twardej ziemi. Rozstrzęsionemi rękami zbiera roz­

latujące się co chwila po podłodze graty.

Namówili go koledzy, aby stanął do raportu i zażądał od dowódcy zwolnienia na ląd.

Już sobie nawet obmyślił, co powie.

— Panie komandorze, proszę posłusznie o wysadzenie mnie na najbliższym przy­

stanku. Służba fajna, niema co, ale morza mi nie służy. Niech się śmieją, wytrzyma.

Aby tylko na ląd się dostać. Wódz pewnie będzie namawiał, żeby został, bo i któż mu teraz potrafi takie befsztyki podawać. Ale nie zostanie, napewno nie. Brr... Znowu ro­

bi się niedobrze, znowu ogarnia go to samo, już dobrze znane uczucie.

Na pokładzie, owinięty w ciepły, nieco za obszerny kożuch, pełni służbę wachtowy.

Stara się nie myśleć. Powtarza dla zabicia czasu wyjątki z regulaminu służby okręto­

wej i wypatruje na niebie pierwszej gwia­

zdy. Tak zawsze robił w wieczór wigilijny w domu ojciec. Matka trzymała całą rodzi­

nę na suchym Chlebie od rana, młodsze ro­

dzeństwo wałęsało się z kąta w kąt, starsi w przyległym pokoju, ubierali choinkę, któ­

ra miała wywołać okrzyki zachwytu, a oj­

ciec od trzeciej popołudniu spoglądał nie­

cierpliwie na niebo. Tradycja. Tam nie zmienia się właściwie nic. Ubędzie najwy­

żej kilku twarzy, zredukuje się kilka dań, ale uroczystość pozostaje ta sama. Tyle właściwie się mówi o postępie, o nowych formach, o zgrubiałym, przestarzałym ła­

dzie tego świata. A przecież tradycja w

’swej tteści zostaje b6z zmian. Gdzieś tam podobno chciano ją obalić, wymyślano no­

we, sztuczne formy, ale nie na długo. To coś jest silniejsze i od rozumu i od chłodnych, refleksyjnych rozważań i od twardej, męs­

kiej obowiązkowości.

Zastępca dowódcy zapowiedział jeszcze rano, że wigilja będzie wspólna. Ale jak tu siedzieć przy wspólnym stole z oficerami, tuż obok złotych galonów, oglądać te wiecz­

nie kpiące twarze, dla których każde wspo­

mnienie z lądu jest tylko powodem do cy­

nicznych uwag, a najmniejszy bodaj dowód słabości jest okazją do ukucia nowego prze­

zwiska lub epitetu, który przylega na cale długie miesiące. Ktoś tam pewno w imieniu załogi „zamelduje“ życzenia dowódcy i oficerom, podzielą się opłatkiem, mat Dol­

ny zaintonuje kolendę i — spać. Z tem spa­

niem oczywiście, to taka tylko przenośna poetycka. Do gdzież w taką noc i na taką pogodę można się będzie położyć. Niechby to kiwanie chociaż ustało. 1

Ustaje rzeczywiście. Sam to czuję i w s­

chodzę na pokład. Wrażenie na pierwszy rzut oka niesamowite. Staram się podejść do burty i „zbadać sytuację“. Widzę, że uprzedził mnie już oficer nawigacyjny, ma­

rynarz i muzyk w jednej osobie. Stoimy długo zapatrzeni w morze. Ze wspienio- nych, coraz bardziej łagodniejących fal wzrok nasz przenosi się na jasne, wypoga- dzające się niebo, na trzepocącą się ban­

derę. Oddaleni o wiele mil od najbliższych, zapominamy w tej chwili o sobie, o drob­

nych maleńskich sprawach. Odrywamy się od codziennej powszedniości. Rozumiemy się dobrze. Płyniemy na naszym okręcie, pod naszą banderą, w otoczeniu polskich mary­

narzy i pod dowództwem polskiego oficera.

Po chwili siedzimy wszyscy w pomie­

szczeniu. Jeszcze na niektórych twarzach, pozostał ten sam kpiący uśmieszek, ale już

wyczuwało się jakieś zainteresowanie, wi­

działo się ciepłe bylski w dużych, niebies­

kich oczach. Rozpoczyna się ceremonja przełamywania opłatka. Dowódca obchodzi kolejno wszystkich, każdemu zagląda mo­

cno w oczy, dla każdego ma inne, krótkie, pełne treści życzenie. Niema żadnych mów, najkrótszych nawet toastów. Na pozór zwy­

czajna rozmowa towarzyska. Ale lody prys- nęły. Złote galony znikły gdzieś w masie granatów. Dobre, serdeczne spojrzenie za­

stępuje wyszukane, niepotrzebne słowa. I nagle z każdego kąta, z każdej szpary szcze­

linie zamkniętych iluminatorów zaczyna płynąć jakiś nowy fluid, nieznany w tem gronie rubasznych na pozór ludzi. Na ciemnych, ogorzałych ocl wiatru i słońca, twarzach, zakwita dobry, szeroki uśmiech.

Patrzę na tę grupę ludzi i zapominam o przebytym jeszcze tak niedawno sztormie, o rzlące z najbliższymi, o pustce i samotno­

ści. Ogarnia mnie fala ciepła i atmosfera domowego ogniska. Duży, obszerny dom. O jednem, olbrzymiem oknie na cały świat.

I wszyscy w nim są sobie bliscy. Może bliżsi nawet niż w ciasnym, dusznym po­

koi! u.

Mat Dolny istotnie intonuje kolendę. Al»

śpiewają ją wszyscy z wypogodzonym, spo­

kojnym i ufnym wzrokiem. Kiwają w takt głowami i po każdej zwrotce przysuwają się bliżej do siebie. — Marynarz Żur spo­

gląda bezradnie na spakowany tornister i nieznacznie przysuwa się do gromadki.

Wachtowy stoi nad lukiem, zaciska mocno pięści, prostuje się na baczność i słucha z nabrzmiałem sercem pieśni: „Chwała na wysokości, a pokój ńa ziemi...“

Niechże im Pan da pokój,tam, na ziemi.

Na morzu oni straż trzymają wierni«.

W. Babinie«.

Cytaty

Powiązane dokumenty

oskarżony przyznaje się do zarzutów zawar tych w akcie oskarżenia.. Ponieważ

Z tego małżeństwa urodził się kilka dni temą syn, na którego życie już czyhają gangsterzy Nowego Świata«.. Los

W styczniu odbędzie się staraniem oddziału żeńskiego Z-w Strzeleckiego w Podgórzu kurs ratownictwa gazowego, który jest dostępny nic tylko dla strzelczyń, ale

było się nabożeństwo żałobne, po którem młodzież szkól powszechnych udała się w długim pochodzie przed pomnik Wolności i złożyła a stóp pomnika wieniec oraz

Jla ziemiach, ifomorza Doroczne posiedzenie Rady Wojewódzkiej Pomorskiego Towarzystwa Rolniczego odbyło się wczoraj w Toruniu Wczoraj, w piątek, dnia 10 maja rb., od­ było się

W związku z powyższym wypadkiem warto przypomnieć o innym, który co- prawda wydarzył się już dość dawno, ale który również dobrze obrazuje, czem dla ludu wiejskiego

darstwa Krajów-ego kieruje od kilku lat uważnie i roztropnie jego sprawami. Dziś Bank Gospodarstwa Krajowego jest potężną instytucją finansową, która znajduje się przez

Dowiedzieliśmy się, —- że szczęśliwie została pzeprowadzona akcja, zmie rzająca do obniżenia budżetów rodzinnych przez wydatne zmniejszenie cen podręczników