[8133
m §
7 SPRAWOZDANIE
z działalności Zarządu głównego
Towarzystwa pielęgnowania nauk społecznych
od r. 1903 do 1. stycznia 1910.
Ł h S s
W KRAKOWIE, CZCIONKAMI DRUKARNI „CZASU"
1910.
äggi
m iip iii
SPRAWOZDANIE
z działalności Zarządu głównego
—
Towarzystwa pielęgnowania nauk społecznych
od r. 1903 do 1. stycznia 1910.
W KRAKOWIE, CZCIONKAMI DRUKARNI „C Z A SU “ 1910.
ag' gY^
GW 6 8 9 j u
N a k ła d em T o w a r z y s tw a p ie lę g n o w a n ia nauk sp o łe c z n y c h .
W
listopadzie roku 1902 grono o s ó b , a mianowicie pp. Dr Zygm unt Balicki, D r A rtur Benis, D r Leopold Caro, D r W iktor Czerniak, D r Z. D a s z y ń s k a - G o l i ń s k a , D r Stanisław Estreicher, Dr Antoni Górski, D r W ładysław Leop old Jaworski, D r Stanisław Grabski, D r Adam Krzyżanow
ski, D r S tan isław K rzyżanowski, D r Juliusz M a k arew icz, D r Józef Milewski, Dr Julian Nowak, X. D r Stefan Pawlicki, D r Karol Po tk ań sk i, D r T a d e u s z Starzewski, Dr Józef S tein
berg, D r M ścisJaw W a rte n b e rg u D r B olesław W icherkie- wicz powzięli myśl założenia T o w a rz y stw a pielęgnowania nauk społecznych. — S tatu t naszego Towarzystwa- zatw ier
dzony został reskryptem c. k. N am iestnictw a z dnia 17 gru
dnia 1902 r. L. 141.206.
Cele i intencye, jakie przyśw iecały założycielom, stre
szcza najdokładniej artykuł, zam ieszczony w „C z a sie “ z dnia 9 lutego 1903 r. pióra inicyatora założenia T ow arzystw a, L eo
po ld a Caro. G łów ne ustępy tego artykułu tu pow tarzam y:
„Szerokie w arstw y sp o łeczeń stw a polskiego nie p o s ia dają niestety należytego wykształcenia sp ołecznego i poli
tycznego.
„W Królestwie Polskiem i W. Ks. P oznańskiem brak wszechnic o narodowym polskim c h a ra k te rz e , nadto zaś w Królestwie Polskiem i ziemiach z abranych p o d zab o rem rosyjskim brak udziału ludności w życiu politycznem lukę tę dostatecznie tłumaczy. W Galicyi rozterki polityczne i o s o biste stronnictw utrudniają rozwój społeczeństw a w tym kie
ru n k u , a wykłady uniwersyteckie nauk sp o łe c z n y c h , z n a tury rzeczy i z z ad an ia swego, te oretyczne i zasadniczo nie dotykające kwestyi aktualnych, tern mniej w ystarczyć m o g ą dziś jed n o stk o m w ykształconym na resztę życia, ile że w ię k szość uczniów zniew olona szukać z a w o d ó w praktycznych przygotow uje się do egzam inów z n au k p olitycznych, jak gdyby tylko ubocznie jako z n a u k , z któremi w praktycz
nym zaw odzie na pozó r już się nie spotka.
1
„A poza p raw n ik am i, cały zastęp obywateli z ak a d e - mickiem w ykształceniem po ukończeniu innych fakultetów, n aw et p o d staw o w y ch pojęć o naukach społecznych nie p o siada. T a k więc wielkie koła polskiego s p o łeczeń stw a stają niedość p rzygotow ane w o b e c ogrom u z a d a ń , jakie je na każdym kroku w dziedzinie sp raw publicznych czekają. P o ż ą d a n ą jest więc p ra c a nad dźwignięciem na tern polu p o ziomu um ysłow ego w s p ó ło b y w a te li, a zadanie to jest tern naglejsze, że p o w ie rz c h o w n e p race publicystyczne, p o d a ją c e w ątpliw e hypotezy za ostatni wynik wiedzy, n iejednokrotnie przytem pełne namiętnych i niesłusznych uogólnień i o sk a r
żeń — w formie popularnych b roszurek, tanich dzienników i odczytów zdobyły sobie na terenie naszym szeroki grunt i wniosły w warstwy żą d n e wiedzy fałszywy jej surogat, w ypaczając ich etyczne poglądy, opóźniając ich dojrzenie i uświadomienie w duchu narodowym . Z drugiej strony brak należytego wykształcenia .społecznego u pew nego odłam u sfer w ykształconych naszego n aro d u wyworuje tu i ówdzie większy nacisk na kw estye ściśle polityczne, a pomijanie lub p o s tp o n o w a n ie kwestyi dźw ignięcia dobrobytu i ekonom icz
nego rozw oju zwłaszcza naszej dzielnicy.
„Tym dw om brakom w pierw szym rzędzie p rzeciw dzia
łać pragnie założone niedaw no w naszem mieście T o w arzy stw o dla p ielęgnow ania nauk społecznych. W e d le statutów i ogłoszonej odezwy pragnie ono dotrzeć wszędzie tam, gdzie jeszcze nam iętności partyjne nie zgasiły sumienia n a r o d o wego, p rostow ać błęd n e pojęcia, odsłaniać prawdziw e krzy
wdy, a ostrzegać przed m rz o n k a m i, których jedynym o b ja wem n a zewnątrz jest dziś — rzecz dziwna — nienaw iść i oszczerstw o, tradycyi narodow ej przynależne wskazać miej
sce i stać się łącznikiem między nią a p ra w d z iw ą w iedzą i praw dziw ym rozwojem a postępem .
„Zarazem wierząc w p ra w d ę h a s ł a : „wiedza to p o tę
g a “, pragnie ono przez rozszerzenie i pogłębienie fachowej wiedzy, w miarę sił przyczynić się do dźwignięcia w dziel
nicy naszej d o b robytu i stw orzenia korzystnych w aru n k ó w ro zw o ju dla wszystkich jej m ieszkańców bez różnicy w y
k s z ta łc e n ia , stanow iska sp ołecznego i zapatryw ań politycz
nych. D o sta rc z e n ie w arstw om w ykształconym fachow ych wia
d o m o ś c i w dziedzinie tak przed innemi dla n as pożądanej, musi oraz w yw ołać o b u d z e n ie zdolności, drzem iących w n a szym narodzie, a skutkiem zaw istnych losów nie mających
i
- 3 -
d o tą d sposobności do szerszego rozwoju. N aród który w y
dał Łaskich i Tomickich, Zamoyskich i Ignacych P o to ck ich , Lubeckich i Stasziców, a w czasach późniejszych tylu mę
żów o wybitnych politycznych k w a lifik a c y a ch , potrzeb u je tylko użyźnienia tych zdolności fachow ą w ie d z ą , by d o c z e kać się i na tern polu chwały i pożytku ze swoich s y n ó w “.
M łode T ow arzy stw o ukonstytuow ało s ię , wybierając prezesem prof. D ra W ład y sław a L eopolda Jaworskiego, w ice
prezesem D ra Zygmunta Balickiego, sekretarzem Dra S tani
sław a Grabskiego, skarbnikiem D ra L eopolda Caro. Oprócz nich w skład wydziału w e s z l i : prof. D r Karol P otkański, prof. Dr Juliusz Makarewicz i prof. Dr M ścisław W artenberg.
W następnym roku administracyjnym zaszła tylko ta zmiana, że w miejsce p. D ra Zygmunta B alickiego, w ybrano wicepre
zesem T o w arzy stw a prof. D ra Juliusza M akarewicza, zresztą skład wydziału po zo stał ten sam.
Dzięki zapobiegliwości i sta raniom sekretarza T o w a rzystwa prof. D ra S tanisław a G rabskiego przyszedł do skutku cykl odczytów o wsi polskiej, które odbyły się przy licznym udziale słuchaczy w sali K opernika Collegium Novum.
W szczególności mówił prof. Dr Karol Potkański „O p o c hodzeniu wsi p o lsk ie j“; prof. Dr Stanisław Grabski miał
odczyt p. t. „Rozwój kwestyi agrarnej w P o lsce XIX w ie
k u “ ; prof. Dr. Franciszek Bujak w ykładał na tem at „Wieś zachodnio-galicyjska u schyłku XIX w ieku; d o c e n t Dr Adam Krzyżanowski wreszcie mówił na tem at „Związki z a w o d o w e roln ik ó w “.
D nia 15 kwietnia 1903 r. mówił śp. prof. Dr Karol P o t
k ań sk i „O p oc ho dz e niu wsi p o lsk ie j“ . Oto treść jego wywodów:
T y p dzisiejszy wsi polskiej przedstaw ia się jako nie
p raw id ło w y wielobok, podzielony na trzy pola. W każdym z nich znajdujem y w iększą część, zajętą przez o bszar d w o r
ski, resztę tw orzy szereg wąskich p a se m e k działów chłop
skich. P o la te dzielą się jeszcze na niwy w ed le gatunku gleby. O b o k tego typu istnieje d ru g i, aczkolw iek rzadki, wykazujący role wło ściańskie po obu stronach d ro g i, cią
gnące się w p o p rzek trzech p ó l , wyżej wspom nianych. Typ pierwszy pojawił się w XIII. wieku, to jest w c z asie, gdy P o lsk a przechodziła z okresu g o sp o d a rs tw a o d o sobnionego, w okres g o sp o d arstw a pieniężnego i w tym czasie d otychcza
sow e posługiw anie się przedm iotam i pow szechnego użytku, 1*
jako t o : bydłem, z b o ż e m , skórami zwierzęcemi etc., jako surogatami p ie n ią d z a , w ychodzi powoli z użycia; klasztory, książęta i szlachta s p r o w a d z a ją kolonistów z Flandryi i z a chodnich N iem iec, gotow ych do płacen ia danin w p ie n ią dzach, w P o lsce p o w sta ją m ia s ta ; gdzie dotąd istniały osady jednolite jaw ią się wraz z obcymi przybyszam i pług żelazny i trójpolów ka oraz podział wsi na trzy pola rozdzielone za
gonami między różnych właścicieli. O rganizacya g ro d o w a i dawny system danin u p a d a , a na czele kolonistów danej w si stają sołtysi, z praw em niższego sądow nictw a, z prawem jatek, p ędzenia p iw a oraz podw ójnym działem gruntów.
W wieku XV i XVI pow staje g o sp o d a rstw o folwarczne, właściciel przestaje z a d aw aln iać się czynszem i sam z ag ar
nia g o s p o d a rstw o , skupiają się so łty s tw a , wcielają do fol
warku działki kmieci w z b ran iający ch się płacić podw yższony czynsz, pozostali g o sp o d a rz e -k m ie cie sc h o d z ą do rzędu za
grodników, m ających być ^wyłącznie siłą ro b o c z ą , do fol
warku przywiązaną. D z i ś , 'j a k b y po w ro tn a fala działki w ło ściańskie zalewają coraz silniej g r u n ta dworskie. W arunki dzisiejszej gosp o d ark i dom agają się zerw an ia z doty ch cza
sowym typem wsi polskiej, do tąd utrzym anym , a s k ła d a ją cym się z wielu drobnych, wąskich, po całym obszarze wsi ro zrzu co n y ch pasków roli.
D nia 17, 18, 19 kwietnia 1903 mówił prof. D r Fran
ciszek Bujak n a t e m a t : „W ieś zacho dnio-galicyjska u schyłku XIX. w ie k u “:
P re le g e n t omówił poszczególne objaw y i strony życia w łościan w zachodniej Galicyi, p rzedstaw iając wielkie zmiany zaszłe w niem w naszej epoce. W czasie istnienia zakazu dzielenia gruntów, t. j. od patentu z 10 m arca 1787 do r. 1868 przybyło w Galicyi 273.678 now ych posiadłości w ło ś c ia ń skich. Zniesienie zakazu dzielenia ziemi było więc tylko pro stą formalnością, stwierdzeniem stanu faktycznego, uwzglę
dnionego w wielkiej części już w katastrze stałym z r. 1847.
Przyczyną podziału był w zrost ludności włościańskiej, oraz dążenie właścicieli do z ap ew n ien ia sobie ro botnika rol
nego na w y p ad ek uwłaszczenia chłopów przez zupełne darow anie ziemi. W roku 1898, 17 i 3 4 m ilionów parcel było podzielonych na 1,811.000 posiadłości gruntowych, własność mniejsza wynosiła 4,600.000 ha, czyli okrągło ośm milionów morgów, powiększyła się tedy od 1868 r. licząc
— 5
o 600.000 ha, wyłączonych z o b sz a ró w dworskich. Do miast należy 400.000 morgów, w czem do większych miast, rzą
dzących się o s o b n ą ustaw ą g m in n ą , 123.159 morgów, czyli około 250.000 posiadłości, w skutek czego liczba czysto wiej
skich posiadłości zmniejszyłaby się do liczby 1,550.000. Ani ew idencya katastru, ani księgi hipoteczne, ani naw et w yka
zy, zestawione na podstaw ie o płacania p o d a tk ó w g ru n to wych, nie m ogą nas o prawdziw em rozdzieleniu gruntu p o informować. P e w n ą w sk azó w k ę p o d tym względem dać nam może ilość d o m ó w ; było ich w r. 1890 milion, przyjąć więc można liczbę g o sp o d a rstw w łościańskich w tym czasie co najmniej na 900.000. O becnie w y p a d a na jednego p o s ia d a cza ziemi wło ściańskiej przeciętnie około 8 morgów, w za
chodniej Galicyi tylko około 6 m o rg ó w ; przyrost liczby g o s p o d a rs tw w ciągu pół wieku w ynosił najwyżej 3 0 u/o.
Omówił następnie preleg en t szybki postęp w uprawie roli, znaczenie emigracyi zarobkow ej, rozwój handlu i prze
mysłu ; również dał pogląd na rozwój kredytu i lichwę na wsi.
Rząd austryacki z początku popierał czynnie rozwój przemysłu. Około r. 1850 jeszcze powiaty zachodnie, jak:
Chrzanowski, Bialski, W adowicki, Myślenicki, Sądecki, a p o niekąd także N ow otarski miały w daleko większej mierze niż dziś ch arak ter przem y sło w y ; również rozwinięty był w ów czas przemysł w pow iecie Krośnieńskim, Jasielskim, S a n o c kim. Kwitnęło sukiennictw o i tk a c tw o ; g rube su k n a zwane sierakami i drelichy krajow e miały pierw szeństw o przed o b cymi w y r o b a m i ; p ró b o w a n o n a w e t w yrobów materyi je d w a bnych, bawełnianych i flaneli.
W roku 1836 było w Galicyi praw ie 4.800 gorzelń, w r. 1864 było już tylko 695 gorzelń i to przeważnie tylko w e w schodniej Galicyi. Dalsze u lepszenia techniczne s p o w o d o w a ły now e zamykanie gorzelń. Około r. 1850 istniało 40 hut ż e la z n y ch , kilkadziesiąt hut szkła, kilkanaście p a pierni, kilka wielkich fabryk skór, kilkanaście cukrowni, kilka fabryk potażu. P o roku 1850, wszystkie te rodzaje przemy
słu zaczęły szybko u p a d a ć , a około r. 1870 pozostały już tylko gruzy z niego.
N adto kwitnął w Galicyi zachodniej wiejski przemysł domowy, połączony ze sprzedażą w yrobów swoich w drodze handlu w ęd ro w n eg o . Tem i gałęziami pracy zajmowali się chałupnicy lub zagrodnicy po wsiach, p o d c z a s gdy kmiecie nie mieli na to czasu. Nie była więc Galicya w ó w czas w y
g o dnym terenem importu dla przemysłu zachodniej Austryi tak z p o w o d u istnienia w kraju przemysłu w ła s n e g o , jak i z p o w o d u braku kolei.
Dalej kwitnął handel s o l ą , z b o ż e m , bydłem, nabiałem i kram arstwo. O b o k mieszczan i ży d ó w trudnili się nim już w ów czas, aczkolwiek w małym stopniu włościanie. P rz e w o - źnictwo zatrudniało też nie mało ludzi. Rozwój przemysłu fabrycznego i kolei żelaznych s p o w o d o w a ł u p a d e k przemy
słu dom ow ego i handlu wiejskiego. Czynnikiem, agitującym na rzecz obcego przemysłu byli żydzi, którzy w krótkim cza
sie zmonopolizowali handel galicyjski. W każdem miasteczku galicyjskiem znajdziemy ślady, że przed kilkudziesięciu laty istniały sklepy i p rzed sięb io rstw a h an d lo w e mieszczańskie, albo n ależące do niemieckich przybyszów, z których dziś nic zgoła nie zostało. Dla potrzeb sw ego handlu wywołali żydzi przez dostarczenie kredytu w ł o ś c ia ń s k ie g o , szybkie, lekkom yślne i bardzo zgubhe zm obilizow anie,w łasności ziem
skiej u chłopów . C hłopom trzeba było dać gotów kę do ręki, a b y mogli n ab y w ać now e towary. Żydzi prowadzili z nimi dwojakie interesy: kredytowe i h a n d lo w e , o b a bardzo dla nich k o r z y s tn e , a dla c h ło p ó w b a rd z o uciążliwe. Stali się oni dla ludności wiejskiej niemal wyłącznym pośrednikiem w zdobyczach kultury materyalnej i w prowadzili ją na pełną w o d ę g o sp o d a rstw a pieniężnego. O becnie budzi się w c a le o biecujący ru ch handlow y w śród ludności wiejskiej z a c h o dniej Galicyi. Liczba sklepików chłopskich w ynosi o becnie 1.500, jednak z a o p a tru ją się one w większych sklepach w naj
bliższych miastach i miasteczkach. Chłopi biorą się w Ży
wieckim i Myślenickim powiecie i do innych gałęzi handlu i przemysłu, jak n. p. do wyrobu desek, taczek, rękojeści do
siekier, łopat etc.
Z kolei omówił prelegent rozwój oświaty i p oglądów politycznych ludu i sto su n k ó w gminnych oraz poruszył naj
w ażniejsze objaw y z zakresu kultury.
Najw ięcej książek dla ludu zaw iera o p o w ia d a n ia hi
storyczne i powieści, u św iad am iając lud p o d względem n a rodowym. Zamiłowanie do czytania książek budzi się p o woli. W roku 1850 chodziło na U niw ersytet krakowski tylko 24 synów w ło śc ia n , w 1900 r. 225, w tym roku stan o w ią oni y 5 część ogólnej liczby stu d en tó w Uniwersytetu.
Jeszcze w latach ośmdziesiątych lud nasz nie miał p o jęcia ani o swej ojczyźnie, ani też o p a ń s tw ie , do którego
— 7 —
należy, miał cały szereg niedorzecznych i naiw nych poglą
dów, wykazujących jego z u p e łn ą niedojrzałość. W wielu o k o licach można było w tym czasie uledz p o turbow aniu za p rzek o n y w an ie chłopa, że jest Polakiem . Dziś stosunki w sz ę
dzie się zmieniły.
Dnia 22, 24 i 26 kwietnia 1903 r. wygłosił prof. D r.
S ta n isła w Grabski trzy odczyty na te m a t: „Rozwój kwestyi agrarnej w P o lsce XIX. w ie k u “ . T o k myśli prelegenta był n astępujący:
W drugiej połow ie XVIII w. dwa objawiają się za p a trywania na kw estyę w ło śc ia ń sk ą : fizyokratyczne ( P o p ł a w ski, Stroynowski, p o s e ł trocki Zaleski i inni) głosili z a p a trywanie, że w ło ścian in otrzymywać ma w y n ag ro d zen ie za sw oją p r a c ę , właścicielowi ziemi zaś należy się czysta in- tra ta gruntow a. Tylko ten kraj może być zasobny i silny, w którym kwitnie rolnictwo. Pierwszym warunkiem jego roz
w oju jest s w o b o d a pracy i zniesienie p o d d a ń s tw a ; o d m a wiając w łościanom własności pragnie ten kierunek jednak oczynszow ania włościan.
O wiele silniejszy i wpływowszy był kierunek k a m e - ralistyczny, żą d a on w łasności dziedzicznej na rzecz w ło ścian. T u należą W ybicki i Jacek Jezierski. P o tej stronie staje Sejm 4-letni w uchwale „o wieczystem urządzeniu królew szczyzn“. Na razie uniw ersał Kościuszkowski zmniej
sza po w in n o ści pańszczyźniane o dw a dni tygodniow o. Kon- stytucya 3 m aja z a p o w iad a uregulow anie sprawy. Staszic i Kołłątaj stają na tern samem stanowisku. Rok 1792 kładzie kres tym usiłowaniom. P o d panow aniem pruskiem los w ło
ścian się polepsza. Edykt z 1794 r. zabrania wcielenia osad w łościańskich do fo lw a rk u , wychodzi zakaz p o dw yższenia ciężaró w pańszczyźnianych. P a te n t Józefiński z a p e w n ia w za
borze austryackim w r. 1786 dziedziczne p o siad an ie o s a d , reguluje pow inności. N atom iast p o d zaborem rosyjskim los włościan się pogarsza. Z upadkiem P olski spraw a w łościan straciła dla ów czesnych ludzi znaczenie aktualne. Konsty- tu cya Księstwa w arszaw skiego w 1807 ogłasza zniesienie p o d d a ń s tw a i w o ln o ść osobistą w ło ś c ia n , jed n a k s to su n k u między dziedzicem a wło ścianinem nie określa. Wyszło więc rozporządzenie z g ru d n ia 1807, które stając na stan o w isk u fizyokratycznem, utrzymuje nadal p ań sz c z y z n ę, dla uregulo
wania której z ap ro w ad za „ d obrow olne u g o d y “, które je
dnak nigdzie niemal nie weszły w życie.
Z a p ro w a d z o n e w zaborze pruskim na p ro śb ę szlachty polskiej landszafty, udzielały taniego i dog o d n eg o kredytu, który nieużyty produkcyjnie d o p ro w ad ził do nagłej stagna- cyi, tembardziej, że w s k u te k wojen n a p o leo ń sk ich w P ru - siech nastąpił brak pieniędzy, a w artość m ajątków wysoko obdłużonych, a nie przynoszących większych d o c h o d ó w , ra
p to w n ie sp a d a ć poczęła.
W łościanie włókowi, siedzący na 30-tu morgach mieli się lepiej od dzisiejszego o r d y n a r y u s z a , ale takich było nie wielu. Natom iast włościanin półwłókowy cierpiał już nędzę, a na ogół cały plon pracy w łościanina dzielił się po p o ło wie między niego a dziedzica. Były to więc stosunki m etay ag e’u.
R o z p ra w a Surowieckiego z r. 1807 „Uwagi względem p o d d a n y c h w P o lsce i projekt ich uw o ln ien ia“, ż ą d a o zna
czenia minimum zagród w łe śc ia ń sk ic h , rozdzielenia gruntów ich od dworskich, oczynszow ania włościan i n astępnego skupu czynszów.» Tow arzystw o rolnicze w arszaw skie roztrząsało sp raw y pańszczyzny jedynie z punktu widzenia p ryw atno- g o sp o d a rc z e g o ; dopiero Lubecki w porozum ieniu z C zarto
ryskim, Szaniawskim , Horodyskim zajęli się na no w o kwe- styą w łościańską. Rady pow iatow e nie rozumieją sprawy, p ro te s tu ją przeciw nadaniu w łościanom w ła sn o śc i, rady d e p artam en to w e ż ą d ają tylko u regulow ania pańszczyzny. Akcya cała jed n a k pozostała bez rezultatu. Manifest sejmowy z r. 1831 był dziwnie płytki i miał czysto polityczny charakter. W ok re
sie lat 1 8 0 7 — 1831 za to okazuje się zajęcie kw estyą kre
dytu i p o s tę p u techniki rolniczej. Rok 1825 przynosi z a ło żenie T o w a rz y stw a k red y to w eg o ziemskiego, w zorow e staj
nie, o w o c a rn ie ; B ank Polski zało żo n y w r. 1828 stara się o podniesienie cen surowej wełny, z ak ład a się szkołę rol
niczą w Marymoncie, reguluje się han d el zbożem i zakłada spichrze, udzielające rolnikom zaliczek na zboże.
P o strasznym roku 184 6 , r a d a n a r o d o w a lw ow ska p o stan aw ia z przyczyn politycznych w łościanom przy
znać w łasność gru n tó w , jed n ak manifest chybia celu dla braku egzekutywy. W Królestwie rzeź z r. 1846 pozostaje bez oddźwięku. D opiero ukaz cara M ikołaja w ynagradza za lojalne zachow anie, zap ew n ia w łościanom dziedziczną w ła sn o ść gruntów, a ta akcya rządów o późnia uśw iadom ienie n aro d o w e ludu polskiego.
_ 9 —
W ostatnich dniach kwietnia 1903 r. wygłosił dwa o d czyty D r A d am K r z y ż a n o w a b i : „O związkach zawodowych roln ik ó w “.
P relegentow i chodziło głównie o racyonalną system a
tykę wielce różnorodnych przejaw ów assocyacyi, o p o p r a w n ą klassyfikacyę, bez której n ie p o d o b n a uniknąć dotych
czasowego chaosu w dyskusyi nad tym, i teoretycznie i p ra k tycznie doniosłym przedmiotem. P re le g e n t zastosow ał swoją klassyfikacyę w ciągu odczytów do assocyacyi rolniczej, której stan w spółczesny chciał zobrazo w ać. Klassyfikacya pom y ślan a została w ten s p o s ó b , że można z jej po m o cą o p raco w ać także związki g o sp o d arcze innych zawodów.
Pierwszy odczyt pośw ięcony był przedstawieniu działalności związków zaw odow ych rolniczych w ściślejszem tego słowa zn aczeniu. P re le g e n t mówił o ich p racach w ychowawczych i administracyjnych, o obronie z a w odow ych interesów, o dzia
łalności społecznej, o związkach z a w o d o w y c h jako organach administracyi agrarnej, o związkach zaw odow ych p rzym uso
wych. W drugim odczycie przyszła kolej na związki g o s p o d a r c z e , na p rzed sięb io rstw a zakładane wspólnem i siłami przez rolników w celach zarobkowych. W praw dzie celem zw iązków zaw odow ych jest także zwiększanie do ch o d ó w , ale ich akcya p o w o d u je na razie p ew n e w ydatki, które się nie zw racają w odpow iednich d o c h o d a c h z w ią z k u , jako t a k i e g o : Związek agituje b ro s z u ra m i, odczytam i, wpływaniem na w ybory za podw yższeniem ceł. Rolnicy zyskują w razie z w y c ię stw a , ale związek d o p ła c a do agitacyi, jako taki nie ciągnie z niej zysków. M leczarnia sp ó łk o w a je st związkiem gospodarczym , przedsiębiorstw em, obliczonem na zysk. P r e legent mówił kolejno o spółkach parcelacyjnych i dzierża
w nych, o spółkach kredytowych, o stowarzyszeniach sp o ż y wczych, o ubezpieczeniach, o spółkach wytwórczych i h a n dlowych , tudzież o w spólności g o s p o d a r c z e j , obejm ującej całość g o sp o d a rstw a rolnego.
* * *
O dczyty tu streszczone a b u d zące ogólne zaintereso
w anie zarów no ze w zględu na o so b y p relegentów jak i treść i formę ich wykładów, ogłoszone były w lwowskim „P rze
glądzie praw a i adm inistracyi“, i ukazały się następnie w o s o bnej odbitce w handlu księgarskim, jako pierwszy tom wy
daw nictw naszego to warzystwa p o d zbiorowym tytułem
„W ieś P o l s k a “ I. Serya, Lwów 1905*), przyczem w nagłówku z a sz e d ł niestety przykry błąd w nazwie naszego T o w a rz y stwa. O kreślono bowiem ten tom jako w ydaw nictw o T o w a rzystwa dla „p o p ie ra n ia “ nauk społecznych w Krakowie.
Książka ta obejm ująca 219 stron d ruku, z p o w o d u o b o ję t
ności naszego społeczeństw a dla spraw ekonomicznych nie
stety mało znalazła o d b io rc ó w i dotąd zalega półki księ
garskie.
Cykl odczytów roku 1904 zagaił w dniu 18 lutego 1904 r.
poseł S ta n isła w G łąb iń sk i, ob ecn y prezes Koła p o l s k i e g o : M ówił on „o pojęciu n au k sp o łe c z n y c h “ . T re ś ć tego o d czytu, obfitującego w głębokie myśli, była n a stę p u ją c a :
Kwestya s o c y a ln a , zajm ująca od kilku dziesiątek lat umysły b adaczy n a u k o w y c h , polityków i praw o d aw có w , w yrosła na gruncie no w y ch czynników materyalnych i m o
ralnych, jakie wytworzyły now ożytne społeczeństw a. Z p o w o d u wielkiej różnorodności owych czynników nie łatw o o g a rn ą ć całość kwestyi społecznej we wszystkich jej o b ja wach i stworzyć syntezę n a u k o w ą , któ raby połączyła w szyst
kie punkty widzenia i rozmaite, nieraz rozbieżne o niej sądy.
Dawniejsze opinie o kwestyi socyalnej i zalecane przez roz
maite szkoły środki jej załatwienia, wypływały z jed n o stro n nego punktu widzenia. Jest ona bowiem organiczną cząstką całego życia spo łeczn eg o i n o w ą o tyle, o ile n o w em jest dzisiejsze społeczeństw o. K w estya społeczna jest w ogóle kw estyą bytu i rozw oju now ożytnego sp o łe c z e ń s tw a , kwe- styą zapew nienia dzisiejszemu społeczeństw u bytu i rozwoju w śró d now ożytnych w a ru n k ó w technicznych i ekonom icz
nych, politycznych i p ra w n y c h , etycznych i cywilizacyjnych.
Z nowożytnej kwestyi społecznej w ypływ ają liczne p o s z c z e gólne k w e s ty e , jak r o b o tn ic z a , samoistnej produkcyi d ro bnej, utrzymania rodziny, kw estya kobieca, proletaryatu umy
sło wego, mieszkań, lichwy, karteli i inne.
Całe g o sp o d a rstw o społeczne przeobraziło się najpierw p o d wpływem now ożytnego systemu produkcyi, obrotu i p o trzeb społecznych. Dzisiaj każdy zaw ód i każda jed n o stk a s ą tylko ogniw em w systemie g o sp o d a rstw a n a ro d o w e g o , zawisłem w swej produkcyi, d o c h o d a c h i konsum cyi od o r
*) S k ład g łó w n y w k sięg a rn i S. A. K rz y ża n o w sk ieg o w Kra
k o w ie . C en a 3 kor.
— 11 —
ganizmu i d o c h o d u społecznego. Udział w dochodzie sp o łecznym zależy jed n a k od sił s p o łe c z n y c h , w jakie każdy jest uposażonym i od s ta n o w is k a , jakie zajmuje w orga
nizmie społecznym. W sk u tek p o stę p u w technice produkcyi, mianowicie od czasu zasto so w a n ia maszyny parowej w prze
myśle, górnictwie i komunikacyi, tudzież rów nocześnie w p ro w ad z o n e g o systemu wolnej k o n k u r e n c y i, zdobył przew agę w niektórych gałęziach produkcyi system przedsiębiorczy i kapitalistyczny, w którym pro d u k cy ę w ielką, o p a rtą n a kapitałach i najemnej pracy, organizuje i kieruje przedsię
biorca. System ten przedstaw ia niezmierny p o stęp ek o n o miczny, ale rozbił organizacyę prod u k cy i drobnej w prze
myśle i komunikacyi, centralizuje produkcyę _w niewielu rę
kach i zrywa węzły moralne i społeczne między przedsię
b iorcą i robotnikiem, który bez kapitału, kredytu i wyższej, wiedzy technicznej i administracyjnej, nie może osiągnąć stan o w isk a przedsiębiorcy. P o tę g ę produkcyi przedsiębior
czej utrw ala system wielkich zakładów kom unikacyjnych, system pieniężny i kredytowy, organizacya h an d lu d b a n k ó w , w z ro st miast, m oda światowa, która z całego sp o so b u życia i ze zwyczajów narodow ych wypiera m odę lokalną i n a ro dową.
W praw dzie d o c h ó d społeczny szybko wzrasta, ale p o trzeby i żąd an ia społeczne w zm agają się jeszcze vy szybszej progresyi, tak, że n a w e t w zam ożnych krajach nie mógłby chwiejny d o c h ó d społeczny, w razie równego podziału mię
dzy w s z y s tk ic h , p o d n ie ść szerokich w arstw do poziom ów klasy średniej i zaspokoić ich w ym o g ó w cywilizacyjnych..
System wolnej konkurencyi stał się walką o łup na targu między wytwórcami, a pod ział tego łupu między przed się
biorcami i robotnikami, doprow adził do zaognienia s to su n ków społecznych, w brew nadziejom d aw nych filozofów i e k o nomistów.
Najważniejszą stro n ą kwestyi socyalnej, jest jej stro n a moralna. W społeczeństw ie dzisiejszem d o b ra moralne na
bierają coraz większego znaczenia i one tw orzą głów ną siłę ro z p ę d o w ą kwestyi społecznej. Zm iana w sto su n k ach m a te - ryalnych, praw n y ch i politycznych, była podścieliskiem dla przeobrażenia się nastroju m oralnego i ideałów m as s z e ro kich. Masy te, przeniknięte w średnich w iekach c h rześciań - ską z a s a d ą obow iązków społecznych, doszły w epoce ró w n o u p raw n ien ia do św iadom ości swoich praw, swej ludzkiej
g o d n o ś c i i od czu w ają głęboko daw ne krzywdy i up o śled ze
nie. Jak dawniej warstwy wyższe pamiętały skwapliwie o sw o ich praw ach i p rz y w ile ja c h , tak dzisiaj szerokie warstwy społeczne przedew szystkiem dom agają się swoich praw, urze
czywistnienia ró w n o u p raw n ien ia politycznego i ekonom icz
nego uw ażają dawny ustrój społeczny za sprzeczny z z a sadam i praw a i etyki dzisiejszej. T e n nastrój mas z a o s trz a rozterka d u c h o w a , jaka wypływa z walki dwóch św iatów, wiedzy i wiary, i udziela się masom w drodze prasy i literatury popularnej. Masy ludow e nie m ogą bli
żej ocenić hipotez n a u k o w y c h , z których je d n e torują drogę innym, lecz p ragną mieć zasady niezachw iane, a n a logiczne z praw dam i wiary religijnej. Nie znajdując ich w re- ligii, skłonne są przyjąć je w innej postaci, n. p. w formie pew n y ch doktryn s p o ł e c z n y c h , które dla nas mogą być teoryą lub postulatem, dla m as zaś stają się koniecznością d u c h o w ą , jakby now ą religią.
Kwestye socyalne, płynące ze ścierania się czynników s p o łe c z n y c h , są koniecznem następstw em życia i rozwoju społecznego, muszą więc istnieć w każdem społeczeństwie żywotnem. Ale obowiązkiem jest społeczeństw a dążyć do rów now agi i pokojow ego organicznego rozwoju przez ła g o dzenie istniejących różnic i sprzeczności. G łów ną część zad a n ia wypełni naturalny postęp techniczny i ekonom i
czny, etyczny i cywilizacyjny - a oznaki tego widzimy już dzisiaj w korzyściach d ro b n y c h m otorów , po d n iesien ia zmysłu e s te ty c z n e g o , organizacyj robotniczych i związków z a w o d o w y c h , tudzież postępu myśli społecznej, poczucia obow iązków społecznych w ś ró d klas p osiadających i o rg a n ó w władzy publicznej. W ażnym czynnikiem jest także w sią kanie idei narodow ej w szerokie w arstw y ludowe, zbliżające się i łączące z wyższemi w arstw am i w imię wspólnych ideałów.
P o za tymi czynnikami p ow ołane są z góry ciała publi
czne, państw o, kraje i gmina, Kościół, instytucye publiczne, literatura, d z ien n ik arstw o , do regulow ania stosunków s p o łecznych i krzewienia idei ob o w iązk ó w społecznych. Mają one rozległe pole działania, dotychczas dostatecznie nie wy
zyskane. Podniesienie ogólnej etyki społecznej oraz p o czu cia obow iązków społecznych w wyższych w arstw ach, udzielić się musi także szerokim masom i kw estya sp o łeczn a prze
stanie być groźną zmorą, tra p ią c ą dzisiejsze społeczeństw o,
- 13 —
a stanie się przeciwnie zw iastunką prawdziwego po stęp u ludzkości.
Dnia 20 i 23 lutego 1904 r. mówiła D r Zofia D a sz y ń - sk a-G oliń sk a: „o teoretycznych p o d sta w a c h polityki społe
cz n ej“ . Oto treść jej w y w o d ó w :
' Polityka społeczna, nad er mało o p ra c o w a n a jako cało
kształt nauki, jest w najogólniejszem pojęciu sztuką w s p ó ł
życia różnych w arstw społecznych. W czasach naszych,, oprócz tego znaczenia, w spólnego wszystkim okresom cy~
wilizacyi, jest ona norm ow aniem s to su n k u kapitału i pracy:
kapitału, rozumianego jako środek produkcyi, pracy zaś, ro
zumianej przeważnie jako p ra c a fizyczna, jakkolw iek poli
tyka społeczna jest dziś raczej sztu k ą, niż n a u k ą , p o sia d a o n a swoją ideo lo g ię, z której rząd i społeczeństw o czerpią podstaw ę- do sw ego działania. Na ideologię tę złożyły się wszystkie prądy, jakiemi pły n ęła e u ro p e jsk a myśl s p o łe
czna w XIX stuleciu, wszystkie teorye, protestujące przeciw nadużyciom i w ynikom system u ekonomicznej swobody, w cie
lonej w kapitalizmie w życie społeczeństw . N iep o d o b ie ń stwem byłoby rozpatryw anie ich w chronologicznem n a s tę p stw ie, działały bowiem wielekroć je d n o c z e ś n ie , krzyżując się i popierając nawzajem. W y stęp u je tu przecież następstw o przyczynow e, gdy bowiem socyalizm i prądy hum anitarne uw ażać trzeb a do p e w n e g o stopnia za bezpośredni odruch przeciw orgiom kapitalizmu z wczesnej jego doby, to po li
tycy z katedry i socyalizm p aństw ow y starają się usystem a
tyzować, urzeczywistnić i wcielić w życie wygłaszane przez pierwszych teorye i pomysły, Kościół katolicki zaś za rzą
dów L e o n a XIII czyni p ró b ę ujęcia we w łasn e karby nieza
leżnie od niego płynący ruch. Rezultatem tych różnorodnych usiłowań jest przejście wczesnej doby kapitalizm u, w któ
rym wyłącznie p anow ała z a s a d a wolnej konkurencyi i ego
izmu g ospodarczego, w dzisiejszą jego fazę, która p o d d a ć się musi norm om p ra w o d a w stw a i uznać p raw a p ra c o w n i
ków. Zmienia się typ przedsiębiorcy i pracownika.
R ozpatrując ró żn o ro d n e prądy ideow e, zacząć trzeba od socyalizmu, który przeciw stawiać się dziś zwykło polityce społecznej, jako dążenie do rewolucyi w o b e c ew olucyjnych przeobrażeń. W socyalizmie teoretycznym byli je d n a k i zwolennicy ewolucyi. Dzisiejszych t. zw. rew izyonistów uważać trzeba za zw olenników ewolucyi i za polityków s p o
łe c z n y c h . Illuzyonizm, który stw arza wiarę w ideał p ań stw a przyszłości, pesymizm w o b ec teraźniejszego ustroju i o p ty mistyczne zaufanie, że ustrój przyszły wszystkie zagadki roz
wiąże, nie przeszk ad zają socyalistycznym stronnictw om p r o w adzić daleko sięgającej polityki społecznej, obliczonej na zdo b y cie korzyści o becnych dla klas pracujących. Nie prze
szk ad za im także w żądaniu reform od p ań stw a przekonanie, że to praw o jest jedynie przejściow ą formacyą. Atoli w za
sadzie teoryi socyalizmu leżą również takie pojęcia, jak mię- d zy n aro d o w o ść i konieczność organizacyi klasowej. Socyalizm przypisuje sobie również z a s łu g ę , że wszystkie stro n n ictw a i kierunki wypisać dziś musiały na sztan d arach swoich hasło
reform społecznych.
Z teoretyków socyalizmu O w e n stworzył podstaw y dzi
siejszego p ra w o d a w s tw a o ch ro n n e g o i kooperacyi, inni p ra cowali nad organizacyą komórki społecznej, to jest gm iny;
Fourier w nosił organizacyę do han d lu i do współżycia, inni w reszcie dawali krytykę anarchii produkcyi i wolnej k o n k u - rencyi, jak St. Simon i L. Blanc. Z najduje się u tych myśli
cieli żądanie ingerencyi państw a, asocyacyi pracy, w y n a g ra dzania w miarę uzdolnień i prac, oraz praktyczne, w ynikające z tych ogólnych przesłanek postulaty, które urzeczywistnia dzisiejsza polityka społeczna. Z a sa d ę p ra w a do pracy w y
pow iedział L. Blanc, projekty organizacyi pracy i p ra c o w n i
ków staw iają: L. Blanc, Lassalle i P ro u d h o n . Marxyzm, b ę d ą c y teoretyczną p o d sta w ą w spółczesnych stronnictw socyalistycz- n y c h , ż ą d a , oprócz organizacyi ekonomicznej, politycznej s w o b o d y , wolności druku, słowa, stowarzyszeń dla mas ro
botniczych.
Za drugi p rą d żywiołowy uw ażać należy humanitaryzm.
W ychodzi on z Anglii, a ojcem jego je st T o m a sz Carlyle.
Myśliciel ten, głoszący wyrzeczenie, jako religię, altruizm za p o d s ta w ę społecznego życia, antyindywidualizm za jego cel, uważa dążenie do szczęścia za instynkt, n iegodny p ra w d z i
wego człowieka. Za najw iększe złe uznaje niewiarę, egoizm, osam otnienie jednostki. Z żą d a ń konkretnych staw ia zw al
czanie wolnej umowy o pracę, jej organizacyę, oraz zasadę, że w ła sn o ść śro d k ó w produkcyi tra k to w a n ą być p o w in n a jako doniosła funkcya społeczna. P o d wpływem Carlyle’a stoi John R u sk in , który pierw iastek piękna w nosi w życie społeczne i w m oralność. Z w alcza n ę d z ę , jako rzecz na świecie n a jb r z y d s z ą , a uznaje bogactw o, o ile służy do p o d
— 15 —
trzym ania życia. W szeregu tym p o staw ić jeszcze można A rnolda T o y n b ee, założyciela o sa d uniwersyteckich i rzecz
nika zbratania się inteligencyi z ludem.
Za prąd hum anitarny w Anglii uw ażać należy również socyalizm chrześcijański. Przedstaw iciele jego (Maurice, Lu
dlow, Kingsley, Hughes i inni), pragnęli postaw ić chrześcija- nizm w usługach dnia codziennego, uczynić z religii p o d staw ę życiowej pracy. Z nazwiskami tych ludzi łączy się angielski ruch kooperatyw ny, któ rego teoretykiem był Van- sittart Neale. Przew odniczy mu z a s a d a łączności, zw ana we Francyi za sa d ą solidarności, o p a rta na wyrzeczeniu się sie
bie sam ego (selfdenial). W alka o byt, w łaściw a pierwotnym stadyom cyw ilizacyi, nie wystarcza. Chrześcijaństw o jest pierwszym przejawem altruizmu, kooperacya, czyniąca z naj
mity w spółpracow nika, stanow i czyn niemniej doniosły. Spółki k o o p eraty w n e opierają się na zasadzie wyższej sprawie
dliwości.
Czysto francuskim prądem hum anitarnym jest szkoła Fryderyka Le Playa i zak ład an e przez nią unie pokoju s p o łecznego. T e o r y a jego opiera się na czterech prostych z a s a d ach : religii, własności indywidualnej, ro d źm y (fa m ilie souche), oraz pracy. A ssocyacye Le P lay odrzuca, dąży zaś do zwal
czania pauperyzm u i zakładania patronatów . Działy ekonomii społecznej na w ystaw ach m iędzynarodow ych w 1889 i 1900 r.
dowiodły, że instytucye patro n aln e znalazły we Francyi ogromne rozpow szechnienie. W naszym kraju na wzór patro n ató w urzą
dzone były instytucye hum anitarne w Schodnicy za czasów jej rozkwitu, oraz w Królestwie Polskiem w Żyrardowie pod W a rs z a w ą i w fabrykach S cheiblerów w Łodzi. O prócz tego b ezpo śred n ieg o oddziaływania, szkoła Le P la y a stwarza metodę bad ań , s to s o w a n ą głównie do monografii rodzin robotniczych.
W Niemczech te oretyczne p o d sta w y polityki społecznej głosi szkoła historyczna, no sz ą c a również nazw ę „socyalistów z k a te d ry “. M etodę sw ą zaczerpnęła w znacznej części od Aug.
C o m te’a ; od niego wzięła p ojęcie dynamiki i statyki s p o łecznej, historyi obejm ującej fakty przeszłości i teraźniej
szości, oraz ściśle indukcyjne p o stę p o w a n ie w badaniach.
Najwybitniejszymi umysłami byli t u : Fr. List i R odbertus z Jagetzow. Pierwszy stawia n aukę ekonomii na p o d staw ie narodow ościow ych od ręb n o ści i podejm uje ekonomiczne wy
chow anie s p o łeczeń stw a. R o d b e rtu s w swych pracach histo
rycznych daje wzory b a d a ń nad historyą gospodarczą. W te-
oryi stw arza szereg p o stu lató w zasadniczych dla polityki społeczne], jak zasady kredytu agrarnego, teoryę płac za ro b kowych, norm alnego dnia pracy i in. Szkoła historyczna na drugim planie stawia teoryę ekonomii, łączy ją z etyką, p ra w o d a w s tw e m , psychologią i w arunkam i przyrody. Stw arza znakom ity warsztat monografii ekonomicznych w stow arzy
szeniu dla polityki społecznej (Verein f ü r Socialpolitik). Z a sa d y jej p o lity c z n o - s p o łe c z n e stają się p o d sta w ą reform i w p ro w ad zo n e zostają w czyn przez państw o.
P rzedstaw iw szy w ten sp o só b dzieje doktryn polityki społecznej, prelegentka stw ierdza, że zużytkowały je dla s w o ich celów dwie najw iększe potęgi d z isie jsz e : Kościół katolicki i państw o. Nowożytne p ań stw a p o czuw ają się do obowiązku wyrównywania, a naw et uprzedzania antagonizm ów s p o łecz
nych, a mężowie stanu tacy, jak w Anglii Gladstone, G o schen, Fawett, we W łoszech Luzatti, we Francyi Millerand, w Niem czech Bismarck, za obow iązek p ań stw a uw ażają d o pełnienie inicyatywy jednostek. Kościół katolicki za czasów Leona XIII. rozwinął ak cyę, aby ująć w swoje ręce o r ę d o w nictwo klas pracujących, a na miejsce zasady d o b ro c z y n ności stawia za sa d ę sprawiedliwości.
Czy atoli polityka sp o łe c z n a , ochraniająca słabych i wyzyskiwanych, idzie istotnie w kierunku społecznego ro z w o ju ? Wątpliwości n a s u w a tu teorya eugenizm u antro
pologicznego, tłó m acząca różnice klas o d rę b n o ś c ią wyższych i niższych właściw ości rasow ych. T e o ry e eugenizmu, w y p o w iad an e głównie przez Am m ona i L apouge’a, nie oparły się jeszcze na dostatecznym materyale dow odow ym . Jeżeli je
d nak chodzić nam może o wytw orzenie wyższych właściwości rasowych, to tem więcej chronić się musimy przed za tra c e niem cech dodatnich dzisiejszego człowieka. Tym czasem proletaryatow i grozi zw yrodnienie p o d w ó j n e : fizyczne i kul
turalne. O statnie polega na coraz głębszej p rzepaści między stopniem kultury, dostępnej warstwom pracującym umysłow o i fizycznie; pierwsze na utracie sił i s p ra w n o ś c i fizycznej przez szerokie masy. Polityka sp o łeczn a wytwarzanie „ n a d ludzi“ musi na dziś pozostaw ić p o e z y i ; sam a natom iast g o r
liwie p ra c o w a ć p o w in n a nad o c h ro n ą typu człowieka i d b a ć o rozpowszechnienie dodatnich jego właściw ości.
D nia 25. i 27. lutego 1904 mówił Prof. S t. Z akrzew ski o „Średniowiecznej polityce społecznej w P o l s c e “ .
— 17 —
P r e le g e n t określił politykę społeczną jako regulow anie mniej lub więcej św iadom e ewolucyi społecznej przez p o tężne organizacye, w dzisiejszych czasach państw a, w w ie kach średnich dynastye, kościół, miasta. M ożna nadto wy
kazać analogie pomiędzy stosunkiem do tych organizacyj, w ydobyw ających się na wierzch w arstw społecznych w wie
kach ś re d n ic h , a pomiędzy dzisiejszą w alką o p raw a klasy robotniczej. Każda warstw a, zdo b y w ająca sobie na podstaw ie ekonom icznego sw ego stanow iska uznanie praw, dąży do tego drogami praw ie że identycznemi i używa tych samych metod walki. Dowodzi tego rozwój klasy rycerskiej i wojny, jako śro d k a egzystencyi społecznej.
Wieki średnie kryją w sobie teoretyczne źródło inspi- racyi i pom ysłów ruchu filozoficzno - spo łeczn eg o w XIX w.
Na szalach tego ruchu zaważyli m ocno pisarze tacy, jak sw.
A ugustyn i św. T o m a sz z Aquino. Kościół w w iekach ś r e dnich był najpotężniejszą o rg a n iz a c y ą, która w ciągu XIII. w.
s p o tk ała się oko w oko z praw dziw ą rew olucyą socyalną.
Gdy do tego czasu kościół ujm ow ał w sobie jedynie wyższe w a rstw y społeczne, od tej chwili zostało z a g w aran to w an e w kościele miejsce i zakres praw dostęp n y p lebsow i miej
skiemu i wiejskiem u ludowi. O b o k kościoła miasto ś red n io w ieczne stara się zawsze czujnie k o n tro lo w ać wszelkie objawy życia i n o rm o w ać rozwój w łasnych handlow ych czy przem y
słowych stosunków . Działanie tych czynników występowało i w P olsce. Dzieje jej można uw ażać za cząstkę ogólnych dziejów pow szech n y ch •— z jednem w praw dzie zastrzeże
niem : u nas p anujący był przez całe wieki średnie n a jp o tężniejszym czynnikiem społecznym , o największej materyal- nej potędze. Dynastya p iasto w sk a w duchu swoich interesów s tara się n o rm o w ać i in icyować tory naszej ewolucyi s p o łecznej, spełniając w y so ce p e d a g o g ic z n ą i opiekuńczą misyę.
Stąd w czasach nowożytnych szlachta wygląda zawsze speł
n iania najw ażniejszych zadań od króla.
D ynastya p iasto w sk a w P o lsc e średniowiecznej roz
wija się stopniow o i w zm acnia, zwalczając dawniejszy ustrój rodow y i szczepowy. P a n u ją c y p o p iera swój rozwój klasy rycerskiej, utrzymując ją pierw otnie na swym dw orze i g r o dach, a później uniezależnia ją ekonom icznie od ro d u i k a sztelanii przez nadania w ziemi i ró ż n o ro d n e przywileje.
P r o c e s ten d o p ro w a d z a do tego, że i w o jsk o w a klasa ry
cerska staje się od księcia niezależną, w związku ze zm ia- 2
nami, zachodzącem i w uzbrojeniu. Umożliwi to w późnem naszem średniow ieczu p raw d ziw ą walkę polityczną z księ- ciem-królem, w y stęp u jącą przy m asowych wystąpieniach szlachty, a objaw iającą się formalnym strajkiem na terenie p ow inności wojennych.
P an u ją c y jednak, czyniąc u stę p stw a polityczne, k o n s e r
w o w a ł swój stan posiadania m ateryalnego, co doprow adziło w wyniku, że b o g a c tw a w ziemi królów polskich były naj
w iększe we w spółczesnej Europie. Nie tylko w s to su n k u do klasy rycerskiej objawiała się św iadom a polityka książąt polskich. W XIII i XIV w. pan u jacy d b a o lud wiejski, s ta rając się zapewnić sobie możliwie wielki wpływ. Pom ocnym mu w tym kierunku jest kościół, jakkolwiek często p a n u jący bierze także chłopa w opiekę przeciw kościołowi. Chęć wzm ożenia sw ych d o c h o d ó w i stw orzenia rów now ażnika przeciw szlachcie i kościołowi, p o w o d u je książąt do w p ro w adzenia żywiołów cudzoziemskich t. j. Niemców i Żydów.
Przez skuteczną opiekę nad tymi czynnikami książęta polscy osiągają rów now agę sp o łeczn ą w P o lsc e d a jącą im w ręce m ożność operow ania rozmaitemi warstwami, zw łaszcza w o b e c częstych kolizyj ich interesów.
R ó w n o w ag a społeczna, osiągnięta przez P iastów , gubi się później w ciągu XV w. w skutek różnorodnych im ponde- rabiliów historycznych.
Nastąpiły 1, 3, 4 i 5 m arca 1904 cztery odczyty prof.
Dr S ta n isła w a G rabskiego na te m a t: „Polityka społeczna w P o lsce XVIII i XIX w ie k u “.
O d połowy XVI stulecia do drugiej p o ło w y XVIII w.
zasadnicze rysy polityki społecznej Rzeczypospolitej p o z o stały bez zmiany. Jest to wciąż polityka jednostronnej ochrony in teresów rolnictwa, z an ied b u jąca potrzeby handlu i prze
mysłu. Handel jest właściwie tylko tolerowany, nań s p a d a cały ciężar c e ł; również i przemysł, którego organizacya n aro d o w a jest w zasadzie niedozw oloną. P o d wpływem pierw szego rozbioru Polski dokonyw uje się w tych s to s u n kach gwałtowny przewrót. Grożące niebezpieczeństw o zu
pełnej zagłady R zeczypospolitej zm usza umysły do szukania sp o s o b ó w wzmocnienia p o d sta w bytu P olski. Analiza przyczyn słabości p ań stw a w skazuje na w adliw ą b u d o w ę sam eg o s p o łeczeństw a.
— 19 -
G otowy plan reformy społecznej po d aje fizyokratyzm francuski, gdy uważa rolnictwo za jedyne naczelne źródło b o g a ctw a n a r o d o w e g o ; najłatwiejszem więc jest przejście doń od tradycyjnego poglądu polskiego na świat społeczny. Wraz z n auką fizyokratyczną utrwala się u nas podów czas i ka
meralistyka niemiecka, p o d n o sz ą c a p ań stw o i potrzeby skarbu do godności naczelnego kryteryum wszystkich sądów społe
cznych i politycznych. N atu raln a reakcya przeciw anarchii i nadm iernem u indywidualizmowi w P o lsc e stw arza o d p o wiedni dla kierunku tego grunt. Już reforma Czartoryskich w prow adziła cła jeneralne. Reforma ta, w założeniu tylko sk a rb o w a , była jednak w skutkach swoich jednocześnie re
formą społeczną, u su w ającą tak groźny dotychczas dla miast przywilej ekonomiczny szlachty. P o d wpływem ruchu kam e- ralistycznego w zrasta n a stęp n ie coraz lepsze zrozumienie potrzeb przemysłu i han d lu krajow ego. R ad a nieustająca rozwija w tym kierunku działalność. Idee reform społecznych, zaw arte w fizyokratyzmie, który dom aga się zniesienia p o d d ań stw a włościan i zmiany pańszczyzny na czynsze, oraz w kameralistyce, która żą d a zapew nienia w łościanom opieki prawa, jako pierw szego ku zniesieniu p o d d a ń s tw a kroku, dalej dziedzicznego p o siad an ia gruntów , u regulow ania i zmniej
szenia przez ustawy p ań stw o w e pow inności pańszczyźnia
nych, z ró w n a n ia w p raw ach miast ze szlachtą i opieki p a ń stwowej dla przemysłu i han d lu — jednoczy w harm onijną syntezę Staszic, a po nim Kołłątaj. Sejm czteroletni sto pniow o ten ich program przeprowadza, w zakresie kwestyi przemysłu i miast wypełnia go całkow ice, w zakresie kwestyi włościańskiej zap o w ia d a go tylko swojemi usta
wami finansowemi, rozporządzeniam i do komisyi p o rz ą d kowych, K onstytucyą 3-go Maja, wreszcie uchw ałą o wie- czystem urządzeniu królewszczyzn. Czego w danej kwestyi nie d o k o n ał Sejm czteroletni, przerw any w o jn ą w r. 1792, dokonyw uje Kościuszko. P o trzecim rozbiorze zapanow uje prześw iadczenie o śmierci n aro d u . Tow arzystw o przyjaciół n au k pracuje w pierwszych latach s w o je g o istnienia nad w ystawieniem pom nika p rac naukowych na grobie ojczyzny.
Lecz już około roku 1803, dzięki właśnie tej pracy budzi się św iadom ość, że n a ró d polski zachow ał sam odzielność swej cywilizacyi i żyje. R ozpoczyna się p ra c a oświatowa, p ra c a n a d utrwaleniem i wzm ocnieniem kultury narodow ej.
W niej widzi społeczeństw o jedyny, niezaw odny śro d e k wy
2*
tworzenia jedności narodow ej, trwałych bytu naro d o w eg o p o d s ta w ; gdy przychodzi rok 1807, a z nim Księstwo W a r szawskie, pog ląd ten tak silnie jest utrwalonym, że teraz polityka społeczna Księstwa nie dąży już do w zm ocnienia wew nętrznych sił n aro d u i ich spoistości, jak w czasie Sejm u czteroletniego. T e n cel wytyka sobie szkolnictwo, nad ro zwojem którego pracuje z zapałem p o d kierownictw em rządu całe społeczeństw o. W łaściwa zaś polityka sp o łe c z n o -g o sp o d a rc z a Księstwa, czysto empiryczna, kierow ana jest ku załatwieniu najważniejszych zagadnień i potrzeb dnia bie
żącego.
T a k ą spraw ą jest w pierwszym rzędzie kwestya w ło ściańska. Konstytucya ogłasza w o ln o ść o so b istą włościan.
W raz z tern ustaje źródło i p o d sta w a wszelkich uprzednich sto su k ó w ekonomicznych między dziedzicem a włościaninem.
Niezbędnem jest nowe tych s to su n k ó w uregulowanie. Rząd i sfery kierujące społeczeństwem pojm ują to uregulow anie w duchu uwłaszczenia, które jed n ak pow inny poprzedzić : seperacya .gru n tó w włościańskich, uregulowanie pow inności i rozmiar posiadłości włościańskich. W szakże m asow a emi- g racy a włościan, opuszczających d o ty ch czaso w e swoje n a działy, zbyt małe i zbyt obciążone, w sto su n k u do przy
chodów , powinnościami, niepom iernie regulacyę sto su n k ó w w łościańskich u nas utrudnia. Przyczyniają się do tego wojny z r. 1809 i 1812, niemniej przeto myśl reformy a g ra r
nej nie jest porzuconą. W r. 1814 z inicyatywy Czartory
skiego, Horodyskiego, Szaniawskiego i Lubeckiego organizuje się urzędow ą ankietę w celu wyjaśnienia, jak p o w in n o być oznaczone minimum posiadłości, maximum p ow inności i jak przeprow adzić uwłaszczenie. Ankieta ta stwierdza, że w ię- szość narodu potrzebę takiej reformy odczuwa. Przyczyny zewnętrzne polityczne jed n ak znow u nie pozwoliły reformie dojść do skutku.
O b o k kwestyi włościańskiej miało Księstw o W arszaw skie niemniej pilną do załatwienia spraw ę miejską, wzglę
dnie uprzemysłowienie kraju. Głównym ku tem u środkiem było ob o k odpow iedniej polityki celnej, nie cofającej się przed całkowitemi naw et prohibicyami, sprow adzanie rze
mieślników z zagranicy i tworzenie o sad przem ysłow ych z niemieckich immigrantów. Do celów tej społecznej poli
tyki przemysłowej i włościańskiej w zupełności d o s to s o w a n ą była też polityka podatkow a. Ks. W arszaw skie starało się.
— 21 —
0 ile to tylko w w aru n k ach politycznego jego bytu, zm u
szających je do olbrzymich w ydatków wojennych, było m o żliwe, ochronić warstwy przemysłowe i w łościan od cięża
rów podatkow ych. P odym ne przez włościan płacone było d w a razy mniejsze od ofiary i innych dodatkow ych opłat, ciężących na folwarkach. Co się zaś opłat stemplowych 1 p atentow ych tyczy, które niszczyły przem ysł i handel, to nietylko w przeciw ieństwie do ofiary p odym nego i p o d a t
ków liwerunkowych, były one b ardzo um iarkow ane, lecz, co przedew szystkiem znamienne, opłaty n. p. od gorzelń i b r o w arów miejskich, były o wiele niższe, niż od gorzelń i b r o w a ró w wiejskich.
W ynikające stąd przerzucenie całego niemal ciężaru p o d atk o w eg o na wielką w ła sn o ść ziemską, musiało oczy
wiście wywoływać p ro test w sferach ziemiańskich, stojących i bez tego już na krańcu ruiny w skutek n adm iernego ob d łu - żenia datującego się z czasów pruskich. P ro testy te odbiły się i w literaturze i w rozpraw ach sejm owych, zasilając je
d n o cześn ie siły opozycyi, skupiającej się koło Godlewskiego, republikańskie u sposobienie którego godzić się z p a ń s tw o wym centralizmem Ks. W arszaw skiego nie mogło. Mimo tej jed n a k opozycyi polityka sp o łeczn a K sięstw a kierunku swego nie zmieniła. Raczej coraz silniej utrwalały się w niej dąże
nia protekcyonistyczno-przem ysłow e.
Nie były one wszakże skutkiem systemu jakiegoś s p o łecznych idei, zw racającego się przeciwko przodowniczej roli ekonomicznej i społecznej szlachty, nie były w ięc echem liberalizmu społecznego w spółczesnej Francyi. Lecz właśnie wskutek na w skroś empirycznego charakteru polityki społe
cznej Ks. W arszaw skiego, musiała o n a wszelkie swe za
biegi zwrócić przedewszystkiem ku załatwieniu tych dwóch najpilniejszych sp ra w : uprzem ysłowienia Księstwa i ureg u lo w ania sto su n k ó w w łościańskich. O ile zaś w tych ram ach możliwą była opieka i dla wielkiej w łasności ziemskiej i o ile była o n a natychm iastow o niezbędną, Księstw o W a r szawskie się od niej nie uchyla. W ięc wydaje owo m orato - ryum dla obdłużonych właścicieli ziemskich, a następ n ie z a stan aw ia się nad zorganizowaniem o d p ow iedniego syste- matu kredytowego.
Polityka społeczna Królestw a między 1815 a 1830 r.
idzie dalej w kierunku, rozpoczętym za czasów Księstwa W arszawskiego. Jest ona również empiryczną, i również du -
chem państw ow ej wszechwładzy przesiąkniętą. P a ń s tw o uzna- nem jest za jedyny upraw niony i pow ołany do kierowania społeczną ewolucyą n arodu czynnik. Gdy zas na czele rzą
dów staje Lubecki, ten rys despotyzm u administracyjnego w zm aga się jeszcze silniej. Lecz już ze zmienionej sytuacyi ogólno-politycznej w ynikają pew ne między społeczną poli
tyką Księstwa a Królestw a różnice. Księstwo było zarodkiem m ającego się odrodzić p a ń stw a po lsk ieg o ; Królestwo było szczątkiem jego, uratowanym z kataklizmu dziejowego. P ie r wsze posiadało więc znaczną siłę ekspansyi, której brakuje drugiem u. Czysto empiryczna polityka społeczna Księstw a dąży do załatw ienia tych spraw, które koniecznie m uszą być uregulow ane w najprędszym czasie, by dać narodow i siłę dalszego norm alnego rozwoju. W ięc nie spuszcza ona na chwilę z oka kwestyi w łościańskiej; więc, sp ro w ad zając obcych rzemieślników, żąda od nich, by zatrudniali miejsco
wych czeladników i uczniów, a w ten s p o só b wykształcili naro d o w y stan przemysłowy, wreszcie stara się ono usunąć ze wsi żydów. N atom iast Królestwo d b a w pierwszym rzę
dzie o to tylko, by zagoić te rany, które g ospodarczem u organizmowi n aro d u zadały wypadki lat ostatnich, by uch ro nić społeczeństw o od ruiny ekonomicznej, a p ań stw o od ban k ru ctw a finansow ego, które sp o w o d o w ało b y utratę kon- stytucyi.
T o też po nieudanej próbie 1814 r. zaprzestaje ono wszelkich dalszych zabiegów w zakresie kwestyi w ło śc ia ń skiej. W szystkie sw e siły zaś skierowuje Królestwo w celu zorganizow ania kredytu dla w łasności ziemskiej do p o d n ie sienia przemysłu i hadlu, oraz ulepszenia techniki rol
nictwa.
Politykę tę cechuje jeszcze silniejszy absolutyzm p a ń stwowy, niż politykę Księstwa. Lecz mimo to, właśnie dla
tego, że jest o n a więcej ku wzmożeniu sumy b ogactw a n a rodow ego, nie ku lepszemu jego rozkładowi skierow ana — musi o n a pow oływ ać do w spółdziałania i samo społeczeń
stw o, starać się wzbudzić d u c h a inicyatywy gospodarczej.
Królestwo rozszerza kom petencyę Izb handlow ych, o r
ganizuje wystawy przemysłowe i jarmarki w ełniane w W a r szawie, pow ołuje do życia T o w arzystw o kredytowe ziemskie i b an k polski. — W szystkie te instytucye funkcyonują p o d ścisłem kierownictw em rządu. Niemniej przecież są one jed n o cześn ie instytucyami nie wyłącznie państw ow em i, lecz
— 23 —
i pew nych grup społecznych, otrzymujących przez nie bez
pośredni wpływ n a kształtow anie się sto su n k ó w społeczno- g ospodarczych narodu.
P o upad k u p o w stan ia 1831 r., przez lat trzydzieści wszystkie niemal żywsze, myślą pracy narodow ej przejęte umysły polskie przebyw ają i działalność sw ą rozwijają zdała od kraju, na emigracyi. W ś r ó d społeczeństwa, które na ziemi polskiej pozostało, pan u je więc przez pierwszych przy
najmniej 20 lat zupełna niemal w zakresie życia publicznego apatya. Prądy, kierunki i p rogram y polityki społecznej kształ
tują się p o d ó w c z a s wyłącznie na emigracyi. Lecz emigracya ta, o d e rw a n a od gruntu rodzim ego, nie mając żadnej m o
żności pozytywnej pracy sp o łe c z n e j, b u d u je te sw e p ro gramy czysto dedukcyjnie i b u d u je je przeważnie z mate- ryału, przez o b c ą historyę społeczeństw , w śró d których wy
chodźcy nasi żyją, dostarczonego. I punktem ich wyjścia jest znów, jak przed trzecim rozbiorem, kwestya polityczna:
niepodległości Polski. Ale przedstaw ia się ona obecnie, jak w on czas, nie w formie zagadnienia w zm ocnienia sił w e wnętrznych n arodu na tyle, by oparte na nich państw o za
borczym dążeniom p a ń stw ościennych oprzeć się mogło, jen o w formie pytania, jak pow ołać szersze niż w r. 1831 masy do pow stania, oraz sam em u p ow staniu większy nadać rozmach. Przytem geneza wszystkich p rogram ów na przy
szłość leży w o cenie przeszłości, w dyskusyach i sporach, które się w pierwszych latach emigracyi toczyły na tem at:
kto zawinił, iż pow stanie upadło.
Z dyskusyj tych wyłonił się między innemi pogląd, że p o w stan ie upadło, p oniew aż zainicyow ana na sejmie 1831 r.
reforma oczynszow ania włościan na d o b rach narodow ych nie została d o p ro w a d z o n ą do skutku. P o g lą d ten wkrótce prze
mienił się w program oparcia przyszłego pow stania na re- w olucyi społecznej, odd ającej ludowi włościańskiem u ziemię, której on je st jedynym uprawnionym dziedzicem, gdy cała ziemia p o lsk a jego wyłącznie rękom a jest upraw ianą. Wpływy w spółczesnych haseł socyalistycznych, reminiscencye wiel
kiej rewolucyi francuskiej, tej jedynej prawdziwie zwycię
skiej rewolucyi, w sparte tradycyą racławickich kosynierów, bohaterski rozm ach których w tak jaskraw em stawał prze
ciwieństwie do niedołęstw a „koteryi k a n a p k o w e j“ z 1831 r.
dostarczają elementów, z których d edukuje się program „to
w arzystw a d e m o k raty czn eg o “. G dy zaś ten program powstał,
musiały i wszystkie inne stro n n ictw a na emigracyi zająć ja
kieś określone w stosunku do kwestyi włościańskiej s ta n o wisko. Stronnictw o „ m o n a rc h ic zn o -in su rre k c y jn e “, sk u p ia
jące się w „towarzystw ie 3-go m a ja “, które przyjęło p r o gram zorganizow ania około przyszłej dynastyi ogółu szlachty, k o n ty n u u je w dalszym ciągu liberalny program społeczny szlacheckiej „partyi halickiej“ z przed 1831 r. Rozwiązanie kwestyi w ło śc ia ń stw a winno być w edług niego p ozostaw ione biegowi naturalnej ewolucyi g o spodarczych interesów, które z czasem d o p ro w a d z ą do dob ro w o ln y ch um ów między dzie
dzicami a włościanami o czynsze, czy wykup gru n tó w w ło
ściańskich. P o śre d n ie między temi stronnictwami zajmuje stanow isko „zjednoczenie“, partya Lelewela. Ż ąd a ona uwłaszczenia, lecz nie drogą rewolucyi społecznej, jeno jako aktu zrzeczenia się przez sam ą szlachtę swych do gru n tó w w łościańskich praw, w edług w yw odów historycznych kiero
w nika teg o stronnictwa, z nieprawnej uzurpacyi p o c h o d z ą cych. Dziedzice winni w imię patryotyzmu daro w ać swym w łościanom odrabiane przez nich pańszczyzny wraz z g r u n tami, na któ rych siedzą.
Tym czasem rozwój stosunków g o spodarczych w Kró
lestwie wskazuje właścicielom ziemskim potrzebę we wła
snym ich interesie zniesienia pańszczyzny, szczególniej, gdy ukaz Mikołaja z roku 1846 zapew nia w łościanom dziedziczne p o sia d a n ie ich gruntów, oraz rząd rozpoczyna szeroką akcyę oczynszow ania na dobrach narodow ych. Uwłaszczenie zaś d o k o n a n e już wcześniej w P o z n a ń s k ie m , a w 1848 roku w Galicyi, zmusza opinię p o w szech n ą w k ra ju , na której ukształtow anie zresztą coraz silniejszy wpływ wywierają szybko dojrzew ające żywioły miejskie, do łączenia kwestyi zniesienia pańszczyzny z kwestyą uwłaszczenia. O d n o ś n e program y emigracyjne, mimo znacznego osłabnięcia po 1846 i 1848 r.
politycznej siły „T ow arzystw a d em okratycznego“, stają się je d n a k w o b ec powyższego ukształtowania się sto su n k ó w w kraju, siłą realną. Po 1850 r. pow staje więc coraz licz
niejsza literatura krajowa, om awiająca te programy, starająca się je na grunt realny sprowadzić. W praw dzie część tej lite
ratury chciałaby kwestyę w ło ściań sk ą załatwić przez samo tylko oczynszow anie; lecz przeważa w niej kierunek, dążący do uwłaszczenia. Kierunek ten jednocześnie jest do m in u ją
cym w ruchu t. zw. Klemensowczyków, szlachty, skupiającej się koło Andrzeja Zamoyskiego, a dążącej do zorganizow ania