• Nie Znaleziono Wyników

warkocza włókien w coraz cieńszą nitkę..jednym z e- tapów tego procesu jest właśnie ów nibyskręt. Tzw. lejek nibyskrętowy, to u- BIOLOGIA LITERATURY

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "warkocza włókien w coraz cieńszą nitkę..jednym z e- tapów tego procesu jest właśnie ów nibyskręt. Tzw. lejek nibyskrętowy, to u- BIOLOGIA LITERATURY"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok IV Łódź, 4 . VIII 63.

Nr 31 (283) C e n a - 1 z ł .

JULIAN BRYSZ

Z GŁOWĄ NA KARKU

O d blisko dwóch tygodni w łódzkim M uzeum Histo­

r ii W łókiennictw a czynna jest niezm iernie ciekawa wystawa. J e j skrom ny tytuł „W ynalazczość pracownicza w przemyśle w łókienniczym " — nie po­

w ie nam zbyt wiele.

Jeśli jednak kogoś z was — Czytelnicy — fra­

puje pomysłowość ludzka, sztuka logicznego myśle­

nia, pasja uspraw niania otaczających nas przedm io­

tów i m echanizm ów , by lepiej służyły człowiekowi

radzę koniecznie obej­

rzeć tę wystawę.

Zgromadzono na n iej 207 w ynalazków , powstałych w 84 fabrykach na tereilie całego kraju, będących re- tultate m wieloletniej częs­

to pracy racjonalizatorów.

Są tu d u ie konstrukcje i m ikroskopijne detale, któ­

re potrafiły zrewolucjonizo­

w ać cały cykl produkcyj­

ny.

Z IA R N K O DO Z IA R N K A U wejścia na wystawę w ita nas plansza: „Zgro­

m adzone tu projekty przy­

niosły gospodarce narodo­

wej około 200 m ilionów zło­

tych oszczędności". Ta m iar ka zebrała sie z małych ziarenek. Ktoś odkrył, że

cewka przędzarki, osadzo­

na nieco inaczej w uchw y­

cie, może naw inąć o 12 pro­

cent więcej pL/cęazy, ktoś Inny zm echanizow ał proces mierzenia i zw ijania w a­

toliny, co dotychczas robio­

no ręcznie, ktoś zbudował prosty kołowrotek do skrę­

cania lin 1 um ożliw ił tym m ym „skrócenie" . hali produkcyjnej z 220 do 20 metrów.

Celowo w ym ieniam na początek najprostsze po­

mysły by wskazać, że w ra­

cjonalizatorstwie każdy ma pole do pooisu. Przy wielu uspraw nieniach nie jest niezbędne specjalne w y­

kształcenie, często wystar­

czy „głowa na karku", Typowym przykładem ta­

kiej „głow y" jest ekspono­

wane na wystawie krosno tkackie na którym doko­

nano a ż 16 usprawnień.

W yelim inow ano więc m o­

żliwość w yrw ania wrze­

ciona i wyrzucenia czółen­

ka, zastosowano pomysło­

wy ham ulec i urządzenie do wykryw ania zerwanej nit­

ki, itd. C ierpliw a praca ze­

społu racjonalizatorów do­

prow adziła ich wreszcie do w ynalazku. możliwego do zastosowania w szero­

kiej skali. Tamte wszystkie uspraw nienia dotyczyły tyl

ko jednego jedynego typu krosna, teraz zdołali jakby przekroczyć barierę i uogól­

nić swoje doświadczenia.

Skonstruowali m ianowicie urządzenie, które zapobiega ściąganiu się tkaniny pod w pływ em ruchu czółenka.

Podobnych, uniw ersal­

nych w ynalazków jest na wystawie bardzo wiele. Oto słynna ju ż spiralka do tzw.

nibyskrętu. W iadom o, że przędzę uzyskuje się na drodze skręcania grubego warkocza w łókien w coraz cieńszą nitkę. .Jednym z e- tapów tego procesu jest właśnie ów nibyskręt. Tzw.

lejek nibyskrętowy, to u-

rządzenie składające się z około 20 bardzo precyzyj­

nych części. Jednak dw aj racjonalizatorzy z Bielskiej Fabryki Maszyn W łók ie nn i­

czych ośm ielili się twier­

dzić, że to wszystko jest zbędne! Zam iast — zasto­

sowali spiralkę drucianą, przypom inającą korkociąg.

W rezultacie dopracowali się w ynalazku na skal*

światową.

W Zakładach im. 1 M aja w Lodzi wieloosobowa gru­

pa robotników obserwowa­

ła długo pracę trójczłono- wego zespołur" maszyn —

Dokończenie na słr. 4

BERNARD SZ TAJNERT

BIOLOGIA

LITERATURY

W

i

*

ielu mówi o technice li­

teratury, o technice książki, • technice pi­

sarstwa, o technice pi­

sania,, wszyscy milczą o biologii tych zjawi.su, przed­

miotów procesów i czynności.

Czyżby czynności pisarza by­

ły mechaniczne, tylko me­

chaniczne, czyżby dzieło pi­

sarskie Ifyło maszyną, kon­

strukcją automatyczną maszy­

nową... A ruch dzieła litera­

ckiego — nie będący ruchem przestrzennym — nich bie­

gnący jedynie w wewnętrz­

nym, zakomponowanym cza­

sie dzieła — czy ruch ten jest ruchem technicznym, czy raczej odśrodkowym osobnym ruchem biologicznym — ru­

chem biologicznym — ruchem

Praca szkolna Renaty Pajchel studentki PW STiF (patrz artykuł n a str. 8)

.—. życiem. A dzieło litera­

ckie czy powstaje raczej Ja­

ko konstrukcja czysto myślo­

wa, myślowo-techniczna do- dajmy; czy też raczej, jako biologiczny organizm, jako or­

ganizm, którego myśl jest tyl­

ko jedną bardzo Istotną, ale tylko jedną funkcją.

Czy dzieło literackie jest budowane, konstruowane, czy też raczej płodzone i rodzo­

ne w trudnym, bolesnym po­

rodzie. Twory wyłącznie kon­

struowane, twory techniczne są układami ścisłymi, układa­

mi wymiernymi — ścisłość wymiemość to atrybuty ich martwoty, ich doskonałość i ich całkowite w zasadzie pod­

porządkowanie zamiarowi kon struktora — to podstawa Ich ustawicznej, przed ustanowio­

nej śmierci. Twory biologi­

czne są układami newymier- , nyml — układami, których rozrost następuje własną dro­

gą w osobistym jednostko­

wym czasie — nieokreśloność Ich rozrostu «*» bezustanne

konflikty z zamiarem rodzi- elela to pedstawa ich ustawi­

cznego zaczętego dawno przed osiągnięciem kształtu p&eudo- gotowego życia.

I I

Jesteś autorem to znaczy Jesteś ojcem i matką dzieła w jednej osobie — hermaatro- riytą naródzmŁ a potem czu­

łym i nieco zawistnym opie­

kunem niewymiernego rozro­

stu poczętego. Autor — wy­

chowawca krnąbrnych dzieci

— nie może o nich zapom­

nieć nawet wtedy, gdy one leżą w domu, • on biegnie po ulicy — pamięta je pamię­

cią uczuć, pamięcią wszyst­

kich zaangażowań. Wraca do nracowni. do stołu i widzi młody, wrzeszczący organizm rozpierający si« w kierunku ■ w czasie, który on autor prze­

znaczył dla Innych dzieci, lub dla pustki 1 ciszy, dla nie­

zbędnej pustki 1 ciszy. Chwy­

ta więc miody organizm w

Usłyszeliśmy ją po raz pierwszy w sowchozie „Ta- iaszkino". Przy biesiadnym stole zanuciła ja jakaś kom ­ somołka. Po chw ili pieśń, ja k dzw on b ila w uszy prze­

piękną, przejm ującą melo­

dia i niezapom nianym i sło­

w am i wiersza Jewtuszen- ki: „Chcą-że Rosjanie w o jny?" O dtąd nie opusz­

czała nas ani na chwilę.

W ędrow ała razem z nam i po polach i halach fabrycz­

nych, odw iedzała obozy pio­

nierskie. niosła się w zdłuż Dniepru. Zawsze głęboko wzruszająca, przepiękna pieśń pokoju: Czy chcą Rosjanie wojny?...

Przez smoleńską ziem ię przeszła ju ż niejedna pożo­

ga. Smoleńsk — jedno z n a j­

starszych m iast rosyjskich, który w przyszłym miesiącu obchodzić będzie 1.,100-lecie swego istnienia — pam ięta wiele. I napad litewskich feudałów w X I I I wieku, i polsko-szwedzka interwencję w czterysta lat później, i bitw y napoleońskie pod i za m uram i miasta... Ale żadna w ojna nie poczyniła takiego spustoszenia, jak ostatnia.

Przez cała Smoleńszczyznę ciągnął się front. Miasto-me- tropolia uległo zniszczeniu w 93 procentaęh. a i te nie­

liczne domy, które pozosta­

ły — hitlerowski Okupant skazał na zagładę.

Na gmachu dawnego ho­

telu 25 września 1843 roku ju ż pow iew ał czerwony sztandar, gdy saperzy odkry­

li, że dom cały jest zam ino­

wany. Jeśli stoi więc do dziś — zawdzięczać to na­

leży czujności frontowych żołnierzy. Smoleńszczanom zaś, gorąco w swoim mieście zakochanym, że jeden z ta­

kich zdradzieckich ładun­

ków zachowali dla potom­

ności. Dziś m ożna oglądać go w m iejskim muzeum.

W ielki pietyzm do rodzin­

nej ziemi kazał smoleńszcza- nom- nie tvlko zgromadzić wszystke, co w iąże sJę z burzliw ym i dziejam i tej zie­

mi — w muzeum , ale i od­

restaurować fragmenty m uru obronnego' oraz liczne pom ­ niki wśród nich sławnych ludzi Smoleńszczyzny.

A w ydała ich ona niema-

Dalszy ciqg na słr. 4

piszące ręce I usiłuje go ug­

nieść w kształt, który kiedyś dla niego zamierzył umysłem, w kształt techniczny, maszy­

nowy.

Umysł był przecież tylko ojcem pierwszego techniczne­

go zamiaru — tworzenie to proces, który autor odbywał wszystkimi swoimi władzamn, caią swoją istotą — także i wybitnie pozarozumową jej częścią. Dlatego t.«fra,z w chwii- li załamania powraca do ro­

zumu. wyłącznie do rozumu

— pisał przecież także uczu­

ciem, afektem. strachem i snem — była w nim takie pufct.ka i cisza i zazdrosna o kroplę nowego życia śmierć, oczywiście wyłącznie ta śmierć estetów, ów grecki Tanata brat Erosa. Wszystko to o- becne w młodym dziele i nie­

gdyś w autorze I z autora po­

częte opiera się wierności wobec pierwszego zamiaru — tak Jakby miało walczyć nie tylko strawionym pragnieniem iluzorycznej, bo technicznej

Dalszy ciqg na słr. 6

T Y G O D N I K 10DZKI WIESŁAW BEK

(2)

T ADEUSZ PAPIER

A

S t a n i s ł a w C z e r n i k otrzym ał w br. nagrodę M i­

nistra K u ltu ry i Sztuki (II Stopnia) *a książkę pt. „R ę­

ka". J a k wiadom o, nagrodę I stopnia otrzym ał J a r o ­ s ł a w I w a s z k i e w i c z za „Sławę i Chw alę". W k la ­ sie nagród I I stopnia oprócz S tanisław a C zernika zostali w yróżnieni F l o r a B i e ń ­ k o w s k a za „Dalekie dro­

g i", A r k a d y F i e d l e r za k siążk i podróżnicze, T a ' d e u s z Ł o p a l e w s k l za książkę „K ad u k czyli w ie l­

k a niem oc". W i l h e l m S z e w c z y k za „Literaturę niem iecka X X w iek u " oraz W i s ł a w a S z y m b o r ­ s k a za tom poezji „Sól“*

Nagrody I I I stopnia otrzy­

m ali J e r z y J u r a n d o t i M a c i e j P a t k o w s k i .

0

„Ręce“ S tanisław a Czernika pisaliśm y w

„Odgłosach". N azw a­

liśm y ją powieścią 0 problem atyce m oral­

nej, opowieścią — baś­

n ią o wierze w p ra ­ wość ludzką. Stefan Lichań- ski określił w „Tygodniku K u l turalnym'* książkę Czernika jak o przypowieść filozoficz- no-poetycką (przypowieść, beletryzowany esej, poemat prozą — każda z tych nazw może być użyta, byleby nie brać jej zbyt sztywno, for­

m alnie. literalnie). Lichański zw rócił uwagę na to, że nad powieścią Czernika „czytel­

n ik m usi się pochylić tak, ja k nad źródłem , z którego chce się napić. Jest to książ­

ka w ym agająca czytania współtwórczego, nie tylko z ołów kiem w reku, ale i czuj­

ną. napiętą m yślą".

Powieść Czernika oddzia­

łu je na czytelnika wieloma sposobami. Nie wchodzi tu w grę w yłącznie powlerz- ę łw u m i w arstw a fabuląrna.

Pierwsze, co nieiako narzuca się czytelnikowi, to zagad­

nienie wyboru tematu przez pisarza. Jest rzeczą charak­

terystyczną, ja k Czernik w swoich powieściach, esejach, wierszach i wypowiedziach w c iąż powraca do jednego zasadniczego m otywu, który nazywa naczelnym w swojej twórczości. Nie chodzi przy tym o „wartość samego aktu pisania", w łaśnie ten ak t jest inspirow any przez ów m otyw. „Na dobrą sprawę

— pow iada — cała m oja poezja, m oże naw et i całe m oje pisarstwo pozostaje pod znakiem , pod nazw ą, pod sym bolem „chaty". Leit- m otiv pow tarzający się, w ią ­ żący poszczególne części w zorganizow aną całość. Do tej ehaty-symbolu powraca Czernik, gdziekolwiek się znajduje. W owej chacie, w ow ym „Ilio n ie " otoczonym w ierzbam i, w tym skraw ku świata, który zawsze pozo­

stał dla pisarza „em ocjonal­

nym środkiem św iata", któ­

ry (ów drobny światek, gos­

podarstw o chłopskie w W iś­

niow ej Górze) osadzony na trw ałe w w yobraźni (pisa­

rza i bohatera powieści)

„rozrastał się w raz z nią, 1 poprzftz nią, i jakby roz­

ciągliw ą błoną ogarniał póź­

niejsze m nóstw o innych św iatów , większych, p ię k ­ niejszych, ważniejszych, nie tylko nie rozpraszał się wśród nich, ale ich różno­

rodność jednoczył, scalając w łasn ą jakością". W tym świecie tk w iły (i tkw ią) ko­

rzenie „w iecznej" sprawy, pytań — „kim jestem? Skąd?

Ja k ie były m oje dzieje n im stałem sie ciałem i duchem ? I z tego św iata w yw odzi się m otyw — który pojaw ia się w w ielu wierszach, w po­

wieściach, szkicach — mo­

tyw poszukiw ania własnego rodowodu. Inaczej oczywiś­

cie zabrzm i on we wspom ­ nieniach z Algierii. Inaczej zajaśnieje w „Dom u pod w ierzbam i". In n e wreszcie znajdzie rozw iązanie w „R ę­

ce". A le czy ostateczne?

K to nie zdoła odczytać tej książki — pisze S. L ich ań­

ski — „jak o w ypow iedzia­

nej językiem przedstawień artystycznych propozycji k u l­

turow ej, m oralnej, filozo­

ficznej, ten odnajdzie w niej tylko opowieść o dw u osob­

liw ych m aniakach11. Te pro­

pozycje są widoczne na przeróżnych płaszczyznach powieści Czernika. D la au­

tora „R ęk i" nie m a um arłe­

go czasu. Dzień wczorajszy o d bija sie w d n iu dzisiej­

szym, różne plany czasowe n ak ła d a ją się na siebie, treści współczesne w spółist­

n ieją z daw nym i, w tych daw nych znajdziem y niejed­

nokrotnie prapoczątki spraw dzisiejszych, przy tym auto­

rowi nie chodzi „o barw ne szczególiki", ale o „czynniki określające styl i w arunki życia ludzkiego". Dlatego za­

pis chłopa pańszczyźnianego Grzegorza ([„trochę ślepego, i trochę głuchego") o naro­

dzinach m yśli — psaozółeń- ki) — o godności człowie­

czej — zrodzonej w n a jb ar­

dziej upodlonych, zwierzę­

cych w arunkach — posiada tak silriy zw iązek z postępo­

w anie m uczonego profesora, który przyjechał odwiedzić rodzinną W iśniow ą Górę, ,1ak i znaczenie d la jego brata A dam a, cierpiącego na kompleks „ręki", jak i dla syna A dam a chorującego z powodu złam anej gałązki brzoskwini. W powieści w i­

dać próbę uchwycenia • ca- - łoścl zjaw iska, które tutaj ' nazyw a się (jąk określa L i - , chański) ,,Szukanierri samo- wiedzy stanowej dzisiejszego chłopa", ale sądzę, że nie tylko „stanow ej". Lichański słusznie dowodzi, że „R ęka"

przedstawia proces schodze­

nia bohatera w głębie tej chłopsko-plebejskiej świado­

mości, ale przecież „R ęka"

pokazuje rów nież i proces odw rotny — dojrzew ania bo­

haterów współczesnych. A u ­ tor pokazuje w yraźnie (pa­

m ię tn ik Grzegorza, „spo­

w ied ź" A dam a) ja k im i dro­

gam i bohaterowie przycho­

d zili „do wskazanej posta­

wy". A ta „wskazana posta- w a “ to nie tylko chłopsko- plebejska świadomość, do niej m ógł dojść Grzegorz, ale dzisiejsi bohaterowie, ży­

jący w nowych zupełnie u- kładach społecznych?

Czernik próbuje „mierzyć świat, bada dzieje, ocenia historię", pokazuje praw dę o narodzinach człowieka, o myśli — „pszczółeńce". Na­

zw ałem tę książkę opowieścią

« narodzinach prawości. W tych układach m ógł się opła­

cić trud „poszukiw ania ro­

dow odu". Praw da, do której doszedł pradziad Grzegorz, rozw ijać się będzie w ciąż i rozkwitać (oczywi&ie nie w sposób bezkonfliktowy, poz­

na jej gorzki sm ak Adam), ale czy na tym koniec?

W łaśnie że nie. to jeszcze nie koniec poszukiw ań i jakkolw iek wierzymy, że św iat się zm ienia na lepsze w sensie społecznym i m o­

ralnym , to przecież dzięki tem u znakow i zapytania, za­

w artem u w ostatnich lin ij­

kach pam iętnika Grzegorza, została w powieści otw arta droga do dalszych, tw ór­

czych rozw iązań.

Nagrodzona została po­

wieść „Ręka". Ale sądzę, że w tej nagrodzie mieści się rów nież uznanie dla pisarza, który całą sw oją bogatą twórczością (S. Czernik w ciągu czterdziestu lat pracy pisarskiej — od 1923 roku

— w ydał szereg książek z zakresu poezji, folklorysty-

Stanislaw Czernik w karykaturze Ibisa-Gratkowsklego

ki, eseistyki i powieści, w tym cykl powieści histo­

rycznych) — daje świadec­

tw o silnego pow iązania z życiem, z codziennymi tro­

skam i i radościami ludzi prący. Ten akcent bardzo silnie waży na charakterze twórczości Czernika. N urt reprezentowany w powieści

„R ęka" to zaledwie jeden z w ątków tematycznych, które interesują pisarza. Nie spo­

sób w felietonie pisanym z okazji' przyznania nagród artystycznych om ów ić całe­

go dorobku pisarskiego Czernika, tym bardziej, iż ten dorobek fest tak różno­

rodny. W ydając „Stare zło­

to", książkę poświęconą po­

szukiw aniom resztek pra- poezji, o zabytkach polskiej pieśni ludow ej, Czernik przy­

rów nał siebie do samotnego wędrowca, •przemierzającego szlaki Jćszcze nie zbadane, który., jed nak , m a nadzieję*

że jego samotne w ysiłki m o­

że u torują drogę systema­

tycznym, zbiorow ym bada­

niom . A utor „Starego złota"

tej pięknej, pełnej tw ór­

czych pom ysłów książki, n a­

leży do tych entuzjastów, którzy nie tylko starą pieśń- poezję zachow ują od zapom ­ nienia, poszukują jej szcząt­

ków jak cennych skarbów — ale tych skarbów szukają także na dnie duszy lu d z­

kiej.

S Z A N O W N Y P A N IE R E D A K T O R Z E !

N ie w ie m , c z y zech ce Parn p r z y ją ć do w ia d o m o ś c i s k r o m ­ n ą w z m ia n k ę z o k a z ji m o je g o p o b y tu w K o n in ie w d n ia c h od 21 d o 22 lip c a br.

S zczerze p r z y z n a m , że zosta­

łe m m ile za sk o c zo n y n o w y m p e jz a ż e m K o n in a . P o z a k o p a l­

n ią i e le k tr o w n ią w id z ia łe m b u d u ją c y się — K o n in n o w y .

W ła d n ie u s y tu o w a n y c h k o m ­ p le k s a c h b lo k ó w m ie s z k a ln y c h , n o w y c h s z k ó l i in n y c h b. ła d ­ n ie p o m y ś l, n y c h i m iły c h d la o k a e le w a c ji.

P o za z a m ie s z k a n y m i — trw a b u d o w a n o w y c h o s ie d li m iesz­

k a n io w y c h .

W szy stko , je s t c h a r a k te ry s ty ­ c z n y m p rz e c iw ie ń s tw e m d a w n e ­ go m ia s ta .

In f o r m u ją c y m n ie s z y ld w y ­ k o n a w c y b u d o w y — „P rz e d się­

b io rs tw o B u d o w n ic tw a T ereno ­ w e g o " w r o z m a c h u 1 g o sp o d a r­

n o ści n ie u s tę p u je w ie lk im o ś r o d k o m n aszeg o k r a ju .

J a k o ro d o w ite g o ło d z ia n in a — o b o w ią z u je m n ie p rzede w szy ­ s t k im lo k a ln y p a tr io ty z m , z w ią ­ zany z o s ią g n ię c ia m i r o d z in n e ­

g o m iasta,' a z a te m g łęb o k ie g o u z n a n ia d la z a s łu g je g o b u d o w ­ n iczy c h , d la ty c h c e n n y c h r ą k i z e sp o łów • tw ó rc z y c h , k tó r y m to w szy stk o c o w id z im y — za­

w d zię c z a ć b ę d ą p rzy szłe p o k o le ­ n ia .

Je s te m p e łe n g łę b o k ie g o u z n a ­ n ia r ó w n ie ż i d la ty ch . k tó r z y w trosce o p rze szło ść naszego m testa. w s k a z u ją n a ś w ia d k ó w p o zo stało śc i d a w n e g o c h a r a k te ­ r u , s ta ry c h łó d z k ic h „ f a m u ł" . D z ię k u ję p rze to p a n u J a n o w i B ą b iń s k ie m u 1 serde cznie p o p ie ­ r a m Je g o m y ś l, a ż e b y p o to m ­ n o ś c i z a c h o w a ć zesp o ły b u d y n ­ k ó w K sięże g o M ły n a o r a z in ­ n y c h u n ik a ln y c h z a b y tk ó w ro ­ b o tn ic ze j Ł o d z i, z o k re su u b , s tu le c ia , w z a m ie s z c z o n y m a r ­ ty k u le W aszeg o p o c zy tn e g o ty ­ g o d n ik a „ O d g ło s y " n r 25/277 z d n . 23. 6. 196.1 r.

Z a te m , b y ć m o że ; że 1 po­

d o b n e s p r a w y za istn ie ć m o g ą r ó w n ie ż i n a tere n ie m iasta K o n in a .

S k r o m n e m o je u w a g i s ta ją się m o ż e z b y t o d le g le o d p r o ­ b le m ó w b a rd z ie ! w a ż k ic h , ktć- r e s ą c e c h ą o k re su c ie k a w y c h p r z e m ia n , i k tó r e w in n y b y ć o d b ic ie m w ła ś c iw y c h ram na­

szej p u b lic y s ty k i.

N ie m n ie j je d jw k p o r w a ła m so b ie w s k r o m n e j u w a d z e za­

p r o p o n o w a ć za m ie s zcze n ie arty- k u łu - re p o rta żu o troskach i o s ią g n ię c ia c h w o s ta tn ic h la ­ tach — m ia s ta K o n in a .

B ę d z ie m y n ie z m ie r n i^ c ie k a ­ w i, Ja k i b ęd zie „ o d g ło s " K o n i­

n a i „ t y c h " , k tó r y m p o w ie rz o ­ n e z o s ta ły p o w a ż n e i o d p o w ie ­ d z ia ln e z a d a n ia , w u k s z ta łto w a ­ n iu trw a łe g o św ia d e c tw a n o w e j, B ocjailm y canej JMOwki,

R a c z y P a n R e d a k to r, p r z y ją ć w y ra z y g łęb o k ie g o p o w a la n ia

J A N F R A N K O W S K I J M t i

ul, Abramowakiego U, m. łf

C

ałe szczęście, że nie m usiałem co dw a — trzy dni przesyłać wiadom ości na bieżąco, ja k ro­

b ili to koledzy z prasy codziennej. Dopiero w pow rotnej drodze z Moskwy do Łodzi m oje w rażenia zaczęły się porządkować, układać — i w tej chw ili mogę się pokusić o krótkie podsum owanie fe­

stiw alu filmowego.

A więc F ellin i laureatem na K rem lu! Do ostatniej c h w ili w ew nątrz ju ry trw ała w alka, której odgłosy dochodziły krążących w okół dziennikarzy. Przyznanie pierwszej nagrody festiw alu o haśle „O h u m an izm sztuki film ow ej, o pokój i przyjaźń między naroda­

m i" film o w i tak subiektyw nem u, tak kontrowersyj­

nem u ja k „8 t p ół" w ydaw ało się praw ie niem ożliw e.

Je d n a k jury, którego większość zresztą stanow ią film ow cy z k rajów zachodnich (z upartym Kram erem i A m ide i n a czele) przyjęło do wiadomości długą

•eksplikację, wygłoszona przez Felliniego. W eksplika- c ji tej autor zapew nił, że zrobił film hum anistyczny, internacjonalny etc. W ydaje się, że Fellini, który przyjechał na pokaz swego dzieła w ostatniej chw ili, odpow iadał w ten sposób na zarzuty, postawione m u przez krytykę ju ż tydzień wcześniej.

J a k i jest ten film napraw dę? W każdym razie na- pewno w ielki, doskonały. O grom ny dystans dzieli Fel­

liniego (twórcę „La S trady" i „Słodkiego życia") od zdobywców dalszych nagród. To w ielki artysta. Czy jednak jego osobiste rozterki i obsesje, tak znakom i­

cie pokazane, są problem am i, n urtujący m i współczesną ludzkość? Tylko do pewnego stopnia. Część czytelni­

ków czytała ju ż zapewne inform acje, zaw ierające streszczenia film u , nie dającego się streścić. Historia reżysera (autoportret Felliniego — gra Mastroianni^, który w momencie rozpoczęcia nowego film u dochodzi do wniosku, że nie m a w nim nic do powiedzenia — i rozpam iętuje swoje życie poczynając od dzieciń­

stwa, nie może w ybrnąć z kłopotów z żoną i kochan­

ką, z producentem, z gw iazdą, ze wspólscenarzystą.

Rzeczywistość miesza się ze w spom nieniam i, z m a­

rzeniam i i urojeniam i. Dość niespodziewanym zakoń-

ST A NI S ŁA W KOKESZ

»czeniem jest pow rót chęci do życia, chęci do tw ór­

czości, do ludzi. Tylko tyle i aż tyle jest w „8 i pół", film ie doskonałym w robocie reżyserskiej, w każdym szczególe.

A obok tego wiele film ó w zgoła słabych, szarych, schematycznych. Na festiwal m oskiewski przysyłają swoje próby kraje małe, których nie zaprasza się do Cannes i W enecji, a zachodnie potęgi film ow e często d a ją film y obojętne politycznie i artystycznie. G dyby np. U S A zgłosiły „Proces w Norym berdze" Kramera*

m iałyby szansę na czołową nagrodę. Ale Stanley K ram er jest tw órcą lew icow ym i Departam ent § t§ n ji ..

WMflł zgłoSićr „W ielką w yjjraw ę , film dobry, a ie .s n i w ybitny artystycznie, ani zaangażowany ideowo. , ' O T SH ŚJffTłW ^^Bw M i^tTT tonkursu doskonałego film u P

montażowego Rossifa „Umrzeć w M adrycie" — film u , który jest zaangażow any po stronie republikańskiej (jest to historia w o jny domowej w H iszpanii), lecz nie jednostronny, bardzo obiektywny. Zgłoszono n a­

tomiast kom edyjkę Etaixa, dobrą, zabaw ną — ale tylko tyle.

A n g lia dała now ą wersję „W pustyni 1 puszczy", historię chłopczyka angielskiego, który w czasie kon­

flik tu suezkiego (akcenty antyegipskie) traci rodziców i przedziera się przez cały Czarny L ąd aż do Po­

łudniow ej A fryki. Są tu pozytywne postacie M urzy­

nów, świetne aktorstwo E. Robinsona, piękne zdjęcia

— ale w sumie Sienkiewicz był lepszy. Tytuł: „Sam- m y idzie na południe". Japo nia zgłosiła „Zepsutą dziewczynę", dobry film obyczajowy o współczesnej młodzieży. Słusznie otrzym ał on jeden z trzech zło­

tych m edali. Drugi złoty m edal dostał Jugosłow ianin B u lajić za niedobry, pretensjonalny film o w ielkiej bitw ie m iędzy partyzantam i a w ojskam i niem ieckim i

„Kozara".

, Natom iast pierwszy w kolejności (a więc n ajw aż­

niejszy) złoty m edal przyznano Czechom, którzy m ają swój dobry rok. Poza konkursem w idzieliśm y piękny na w pół bajkow y film Jasnego „G dy przyjdzie kot", nagrodzony ju ż w Cannes. Natom iast laureatam i m oskiewskim i zostali Klos i K adar, którzy w film ie

„Śm ierć nazywa się Engelchen" w sposób niebanalny i nieschematyczny pokazali tak ju ż ograny tem at par­

tyzancki. Czesi więc w tym roku w ypadli znacznie lepiej od nas i w Cannes (gdzie źle zrozum iano i żle przyjęto „Jak być kochaną") i w Moskwie. Przyjęcie

„Czarnych skrzydeł" m im o dobrych recenzji w prasie radzieckiej i w yróżnienia srebrnym medalem, trudno nazw ać ciepłym. F ilm Petelskich jest dobrze zrobiony, ale w dniu poprzedzającym projekcję „Czarnych skrzydeł" pokazano rum uński „Lupen 21“ o podobnej tematyce. Też strajk górników , zw iązki zawodowe, wiece, kapitaliści w latach dwudziestych. R u m u n i zresztą zrobili rzecz słabszą, m im o wym yślnych efek­

tów dźw iękow ych i steręofpnii 1 rów nież dobrych scen masowych.

Gospodarze także nie m ieli na tym festiw alu w y­

bitnego dzieła. O ba pokazane film y radzieckie („Taki jest B a łu je w " 1 „Rejs bez ład un k u ") są współczesne, zaangażowane, dobrze zrobione 1 grane — ale nie tej rangi co „Dziewięć dni jednego roku" czy „Czyste niebo". O ba naw et nieco schematyczne w rysunku postaci, choć nie w przeprowadzeniu akcji. Drugi z tych film ów , lepszv, otrzym ał srebrny medal. Do­

brze zrobiony film N R D w g znanej powieści Apitza o obozie w Buchenw aldzie „Nogi wśród w ilk ó w "

otrzym ał m edal za reżyserię (Frank Bever). Spo­

dziew ano się naw et wyższei lokaty tego film u , choć m ożna m u zarzucić jednostronne pokazanie funkcio- narluszy obozowych. Ciekawostka: w film ie gra kilk u aktorów polskich, m . in .: Płotaickl, Krystyn W ójcik, M alanowlcz.

Taka wiec była konkurencla dla W łochów, którzy otrzym ali dw ie g łó w m nagrody. Prócz bowiem G rand P rix dla „8 i pół", rów nież nagroda m iędzynarodow ej krytvki film ow e! FIPRESCT nrzynadła reż. N anni Łoy za film pozakonkursowy „4 dni Neapolu". Jest to wy-

(3)

bitne, pótdokum entalne dzieło o zrywie lu d u neapo- litańskiego pod koniec w ojny — film nie dopuszczony na festiwal w Cannes skutkiem protestu NRF. Poza tym i dw om a znakom itym i obrazam i, Włosi pochw alili się Jeszcze poza konkursem „L am partem " Visconti‘ego (G rand Prix w Cannes), film em niezwykle pięknym , choć nieco zbyt długim . N R D natom iast pokazała poza konkursem „Rosyjski cud" reż. Thorndike, film m ontażow y o historii Z S R R od rew olucji do sputni­

ków. Przy znakom itym istotnie doborze m ateriałów archiw alnych, dobrej kom pozycji, film m a jednak m iejscami zbyt wolne tempo.

K ilk a ju ż film ó w określiłem jako zbyt długie — m oże zmęczenie było też wyw ołane dużą ilością po­

kazów i tropikalnym niem al upałem, jak i panow ał w Moskwie. Na szczęście w Pałacu Z jazdów na K rem lu klim atyzacja jest doskonała. O d tego pow i­

nienem zacząć: festiwal odbyw ał się w supernowo­

czesnym, znakom icie zaprojektow anym i wykończo­

nym Pałacu Zjazdów .

S łów k ilk a ' o dw óch film ach osobliwych. Egipski supergigant „S alad in" pokazał w ojny krzyżowe od strony Arabów . A więc krw aw ym , zdradzieckim , okrutnym europejskim rycerzom przeciwstawieni zo­

stali szlachetni, dzielni Arabowie. O glądało się to z m ieszanymi uczuciam i. Oczywiście, że sporo praw dy historycznej jest w pokazaniu w ten sposób najazdów Krzyżow ców na ziemie arabskie, ale raził n ie w ątp li­

w y nacjonalizm i tendencyjność. Zwycięskie bitw y Saladina (wśród jego przeciw ników : Ryszard Lwie Serce) pokazane zostały z rozmachem, z użyciem ty­

sięcy statystów, a kolor wykorzystano pr-ede wszyst­

k im dla pokazywania strumieni płynącej krwi. Inn ym film e m osobliw ym był zachodnioniemiecki fabulary­

zow any dokum ent o podróży szwedzkiego szkolnego żaglowca. Też szeroki ekran i kolor, a ponadto do­

skonała technicznie stereofonia. Tytuł: „Flying Klip- per“ (nazwa statku). Co’ś w rodzaju programu Cine- ram y: parada janczarów w Istam bule, taniec brzucha pod Sfinksem, sztorm na A driatyku etc. A le rodzyn­

kiem było spotkanie „K lippera" z V flotą am erykań­

ską. Niemieccy film ow cy zachłystują się potęgą USA,

NA KREMLU

pokazując m. in. Im ponujący Istotnie start całych eskadr sam olotów rakietowych z pokładu lotniskowca, sprawność bojow ą floty i lotnictwa. A le na festiwalu, w którego haśle są słowa „o pokój i przyjaźń m ię­

dzy narodam i" — to też raziło, nawet bardzo.

F ilm ów napraw dę festiwalowych było — jak ju ż w spom niałem — niewiele. Na festiwal w W enecji specjalna kom isja dopuszcza tylko 14 film ów , n a j­

lepszych spośród zgłoszonych. W Moskwie wyświetla się wszystko, co przyślą. Cóż się dziwić, ze n ik t z dziennikarzy, naw et się nie zdobył na pójście na takie dzieła jak „Ach, dziew czątka!" (Mongolia) czy

•„Szuszu i m ilio n " (Liban). W ybaczcie m i — ja też nie poszedłem, i chyba niewiele straciłem. Straciłem zato sporo czasu, oglądając niektóre film y niewiele ciekawsze. W ielu gości i dziennikarzy wysuw ało ju ż propozycje, by I na tym festiwalu wprow adzić ja ­ kąś wstępną selekcję. Jeśli ju ż jestem przy m inusach festiwalu, wspom nę o tym, że projekcje film ów krót- kometrażowych odbywały się w tych samych godzi­

nach, lecz w innej sali. Przez to krótkom etrażówek n ik t nie w idział, prócz specjalnie zainteresowanych — no i odrębnego jury. J a zobaczyłem tylko węgierską

„Pieśń o żelazie", nagrodzoną G rand P rix krótkiego m etrażu. To bardzo ładna im presja na tem at orygi­

nalnych rzeźb, kutych w metalu, 1 ich twórcy. Dobry kolor, dobra m uzyka, ani słowa komentarza.

Wszyscy goście festiw alow i mieszkali w ogromnym hotelu „M oskw a", przed którym od rana do nccy stal tłu m w ielbicieli i ciekawych. Jean Marais, bardzo lu popularny, m usiał w ym ykać się tylnym i drzw iam i.

Rów nież Yves M ontand i Sim one Signoret oblegani byli za każdym razem, gdy ukazali się przed hotelem.

Z nana jest też dobrze w Z S R R Giulet.ta Massina, która przyjechała z m ężęm , Fellinim , m niej A ntonclla L u ald i (opalona na M ulatkę) i Lea Massari. Moskwl- czanie zobaczyli M arylin Monroe w „Pół żartem, pół serio", w yśw ietlanym poza konkursem. A „na żywo"

byli m. in.: Susan Strasberg (Anna Frank I „ k a p o "

z film u Pontecorvo), D anny Kaye, Tony Curtis z żo­

ną, piękną Christine K aufm ann, odtwórczynię roli polskiej księżniczki w am erykańskim „Tarasie Bul- bie". W śród w ielu egzotycznych gwiazd w yróżniała się urocza K libanka o nieznanym nazwisku. Nasza Beata Tyszkiewicz jest w Moskwie rów nież łubiana, a jej duże zdjęcia w idziało się na wystawach i w ga­

blotach.

Codziennie, przez cały okres festiwalu, ukazyw ało się kolorowe pism o „S putnik kino-festiwala" (30 ko­

piejek, dużo) z program am i, w yw iadam i, ploteczkami.

D uży nakład rozchodził się błyskawicznie — a edycja francuska i angielska trafiały do gości. R ów nież prasa moskiewska bardzo interesowała się festiwalem, fil­

m y konkursowe były recenzowane na bieżąco. Foto­

reporterzy szaleli, fotografując gwiazdy przy każdej okazji. Z polskiej delegacji najczęściej fotografowany był Ja n Rybkowski, bardzo tu popularny. Jako czło­

nek jury, należał do tych, którzy m usieli z obowiązku oglądać absolutnie wszystko. Przew odniczącym ju ry by ł G rigorij Czuchraj.

Kończąc relację, z konieczności dość skrótową, wspom nieć trzeba, że najbardziej jak zwykle udane było przyjęcie polskie (z Żubrów ką) po premierze (m niej niestety udanej) „Czarnych skrzydeł". N a za­

kończenie festiwalu p o jaw ili się obok m inistra Fur- cewej wszyscy niem al kosmonauci wraz z Tieresz- kow ą, znacznie przystojniejszą i m ilszą w naturze ,niż na gazetowych zdjęciach. Wszyscy otrzym ujący nagrody, od Japończyka do Meksykańczyka (a nagród było dużo za dużo) piękną ruszczyzną m ów ili „Bol- szoje spasibo" lub na odm ianę „Spasibo bolszoje".

I wszyscy z sympatią żegnali serdecznych, gościn­

nych gospodarzy. Nie m ożna mieć do nich pretensji

•a 35° Celsjusza w cieniu. Może za dwa lata będzie , ieco chłodniej... A film ó w może będzie nieco m niej, a za to lepsze...

W tym szaleństwie

j e s t m e t o d a . . .

Psychiatrzy twierdzą, że wszyscy jesteśmy trochę nie­

normalni. Być może... Fakt.

faktem, że choroby psychicz­

ne bardzo się rozpowszechni­

ły. Oficjalne statystyki eu­

ropejskie notują dwa m ilio­

ny chorych. Film — to zwier ciadło czasów i obyczajów — nie może pozostać obojętnym wobec jednej z najtragicz­

niejszych plag ludzkości. Z drugiej strony jest to temat bardzo atrakcyjny przez swo­

ją grozę, niesamowitość i dramatyczne napięcie. Świat szaleńców i psychopatów był

Natalie Wood, pogrążoną w mroku kompleksów, naby­

tych w okresie tzw. „trudne­

go" dzieciństwa — ocali od obłędu i przywróci do normal nego życia — lekarz-psycho- analityk.

Silą rzeczy, należało zreali­

zować film poświęcony wiel­

kiemu twórcy psychoanalizy

— Zugmuntowi Freudowi. Pod jął się tego ambitnego dzieła znany reżyser John Huston.

Freuda zagrał Monty Clift.

Film Hustona w sposób bar­

dzo żywy i interesujący po­

kazał trudną walkę Freuda o

AT. C lipt Foho jak o film ow y Freud

ulubionym światem ekspre­

sjom’ !m u niemieckiego. Wiel­

cy aktorzy filmowi marzą zawsze o rolach szaleńców, neurotyków, psychopatów, ro lach dających ogromne możli­

wości „wygrania się”. Wystar czy przypomnieć tylko świet­

ne kreacje 01iviera w „Ry­

szardzie I I I ”, Liz Taylor w

„Nagle, ostatniego lata” , Vi- vien Leigh w „Tramwaju zwanym pożądaniem” , Ray Millanda w „Straconym we­

ekendzie” ild. W tym ostat­

nim filmie Billy W ilder zna­

komicie ukazał świat odczuć nałogowego alkoholika, dał odczuć widzowi całą grozę delirycznych przywidzeń I omanów. Dwa filmy: „Urze­

czona” Hilchcooka i „Kłębo­

wisko żm ij” Litvaka otwie­

rały przed widzem wnętrza klinik psychiatrycznych I po­

kazywały w sposób bardzo su gestywny skomplikowane przy padki zaburzeń psychicznych.

Obfitująca w efektowne chwy­

ty i momenty iście < hitchcoc- kowskiego „suspenso", „Urze­

czona" była zresztą przeci­

wieństwem okrutnego w swym realiźmie filmu Lltvaka, w którym niezapomnianą kreacje nieszczęśliwej, nienormalne) kobiety stworzyła Oliyia de Havilland.

„Trzy twarze Ewy" reżyse­

rii N. Johnsona przyniósł Oscara Joannie Woodward, grającej rolę kobiety cierpią­

cej na... rozstrojenie jaźni, wy wołane jakimś głębokim wstrząsem psychicznym prze­

żytym w dzieciństwie. Film oparto na faktach autentycz­

nych ujawnięnych w USA w r. 1951.

W „Nagle, ostatniego lata"

reż. Mankiewieza widzimy Liz Taylor jako kobietę dotknięta poważnymi zaburzeniami psy­

chicznymi na skutek szoku jakiego doznała będąc świad­

kiem tragicznej śmierci swe­

go narzeczonego. Liz podda­

na zostaje długotrwałej kura- cll psychoanalitycznej pod pieczą samego... Montgomery Clifta. W tymże filmie warto odnotować wielkiej miary kreację aktorską Katherine Hepburn jako na poły obłaka- na matkę narzeczonego Liz.

W arkana psychoanalizy wprowadza nas również Inny głośny film amerykański:

„Wspaniałość na trawie" Ka­

zana. Bohaterkę, graną przeć

zwycięstwo jego poglądów 1 rewolucyjnych, na owe czasy, metod leczenia chorób psy­

chicznych.

Wstrząsający dokument zrea lizowal Mario Ruspoli, kręcąc swój film bezpośrednio w kli­

nice psychiatrycznej 1 nagry­

wając wypowiedzi chorych.

Wiele filmów poświęcono również przypadkom narkoma nil i obsesji psychicznych, po­

wstałych na różnorakim tle.

Frank Sinatra gra narko­

mana w filmie Premingera

„Człowiek o złotym ramieniu".

Próbuie eo ocalić zakochana w nim Kim Novak. Podobnie Don Muray w „Garści śnie­

gu" zostaje morfinistką na skutek ran I przeżyć w cza­

sie wojny koreańskiej. Od ostatecznego upadku ratuje go żona. Inne wcielenie narko­

mana demonstruje Daniel Ga­

lin w „Niewolniku".

Trudno się dziwić, że ze szczególnym upodobaniem traktuje film o sprawach z zakresu... przeżyć natury ero­

tycznej. W spomniimy tylko dwa filmy o patologicznych namiętnościach, oparte na sztu kach Tennessee Wiłliamsa:

„Tramwaj zwany pożądaniem”

I „Orfeusz w wężowej skó­

rze". Podobny, obsesyjny świat niezdr wych namięt­

ności i uczuć ukazuje L“slie Stevens we „Własności pry­

watnej". Pewne typy zboczeń erotycznych były tematem ta­

kich głośnych filmów jak

„Dziwna obsesia" Ichikawy i t,Wieczór na plaży".

Duży rozgłos o nieco skan­

dalicznym posmaku wywołał film francuski, prezentowany na tegorocznym festiwalu w Cannes „Otchłanie" reżyserii Nico Papatakisa, oparty na autentycznym wydarzeniu, któ­

re posłużyło również jako kanwa „Służących" Geneta.

Dla Sartra bohaterki „Otchła­

n i" na poły obłąkane służące złączone w dodatku lesbijską

MIESZANKA

FILMOWA

miłością, „są wcieleniem odar tego z kłamliwych pozorów gwałtu, nienawiści, żądzy mor du“. Dla Geneta reprezentu­

ją one „całą boleść świata".

Na tym samym’ festiwalu przedstawiono również szoku­

jący film Aldricha „Co się zdarzyło Baby-Jane?” W fil­

mie tym dwie sławne aktor­

ki Joan Crawford i Betty Da- vis wcielają się w obłąkane postacie dwóch sióstr, które nienawidzą się wzajem i prag­

ną zamordować jedna drugą.

W filmie Siodmaka „Mroczne zwierciadło" OHvia de Hawil- land gra rolę dwóch sióstr bliźniaczek, z których jedna jest nienormalna i chce za­

mordować drugą, w między­

czasie zabijając Jej, a raczej wspólnego adoratora. Sęk w tym, że nikt nie potrafi roz­

różnić obu sióstr I policja oraz prof esor-specjali sta od problemów bliźniąt, długo się namęczą zanim wykryją, któ­

ra z sióstr jest tą „złą".

Głośny film Felliniego „8 ł pół" stanowi niewątpliwie ar­

cydzieło czegoś, co można by nazwać „autopsychoanalizą".

Fellini wprowadza widza w wewnętrzny świat artysty, przeżywającego głęboką depre sję, kryzys nerwowy, wywo­

łany niemocą twórczą, czy też leżący u źródeł te) niemocy.

W formie retrospekcji, obse­

syjnych halucynacji, sennych urojeń odkrywa skomplikowa­

ny mechanizm życia psychicz­

nego, powstawania i nawar­

stwiania się dążeń, marzeń, zahamowań, urazów i kom­

pleksów.

Piękny film Kawalerowicza

„Matka Joanna od Aniołów"

stanowi również świadectwo głębokich zaburzeń natury psy chicznej, nękających „nawie­

dzone przez Szatana" zakon­

nice.

W film ie o Van Goghu i,Pasja życia" — reży3er Ml*

nelli analizuje poszczególne stadia narodzin i narastania obłędu wielkiego malarza. W

„Moby Dicku" Hustona, Gre- gory Peck kreuje postać kapi­

tana „opętanego" ideą p 'ko­

nania Białego Wieloęyba.

„Obywatel Kane” Wellesa jest ilustracją przypadku skrajnej megalomanii. Inny patalogicz- ny casus na pograniczu mega­

lomanii ukazuje Wilder w

„Bulwarze zachodzącego słoń­

ca", Gloria Swanson nie po­

trafi się przystosować do ży­

cia pozbawionego blasku jupi­

terów i sławy. Żyje w święcie kłamstwa 1 obłudy, po to by na koniec pogrążyć się całko­

wicie w mrokach obłąkania.

Podobnie jak inna gwiazda.

Kim Stanley — bohaterka amerykańskiego filmu „Bogi­

ni".

Film bardzo często lubuje się również w pokazywaniu wszelkiego rodzaju sadystów i psychopatycznych morder­

ców. Niedawno oglndalićmy na naszych ekranach „1000 oczu doktora Mabuse". Przed laty Lang zrealizował okrut­

nego ,.M” („Morderco”! z Pe­

ter Lorre w roli głównej.

Hathaway w „Podwórku śmierci" stworzył postać mor­

dercy dla przyjemności. W

„Cieniu podejrzenia" Hitch­

cocka Cotten, uwodzi I zabi­

ja kobiety podobnie jak Char ies Denner w „Landru" Chab- rola. Typowym filmem sady­

stycznym, którego bohater znę ca się nad całym otoczeniem, był „Garaż śmiercj,". Niesa­

mowitą historię oblakanego zabójcy opowiada stary mistrz napięcia i grozy, Hitchcock w

„Psychozie".

Można by jeszcze w nleskoń czoność przytaczać tytuły I nazwiska. Świat psychopatolo­

gii. jest, jak Już wspomina­

liśmy, bardzo „filmowy".

Twórcom, pozwala na szuka­

nie nowych, pełnych ekspresji rozwiązań artystycznych, wi­

dzom dostarcza zawsze pożą­

danego dreszczyku emocji I grozy. Ponadto jednak filmy poświęcone przypadkom zabu­

rzeń psychicznych I chorób umysłowych spełniają ważną misję społeczną (o ile nie są potraktowane w sposób czysto sensacyjny). Zbliżała i poma­

gają zrozumieć łudzi, których dotknęło największe z możli­

wych nieszczęść.

Oprać. M. K.

Dalich U,evl w film ie „W ie­

czorem na plaży"

Zbrodnia

na wesoło

W a k tu a ln y m re p e rtu a rz e fil­

m o w y m , s to ją c y m ja k w ia d o ­ m o p od z n a k ie m p rze w a g i f il­

m ó w r o z ry w k o w y c h , na w y r ó ż ­ n ie n ie za s łu g u je k o m e d ia k r y ­ m in a ln a reż. M a rio Ca m e r in le­

go ..Z B R O D N IA " , z re a liz o w a n a p rz y u d z ia le ta k p o p u la r n y c h a k to r ó w ja k S llv a n i Manga-no*

B e rn a rd B lie r. V itto rlo G asm an^

D o r ia n G r a y 1 A lb e rto S o r d h C a m e rio l u ż y ł w s w y m film ie s e n s a c y jn e j, k r y m in a ln e j fabuły * ja k o p re te k stu d o ro z e ^sT tik k o m e d ii o b y c z a jo w e j n a t? m ir i ,.jaik s k u te c zn ie u n ik a ć k o n ta k ­ tó w 7. : o llc ją i w y k a z a ć sie p r a w d z iw y m alibi**. B o h a te ró v film u ..u s ta w ił" w trzech pa- ra c h , w m ia r ę se n sa cy jn ie . a je d n o c z e ś n ie b a r d z o h u m o r y s ty ­ cznie . z p e w n ą d o zą iro n ii ,,r z u ­ cając** p o d e jrz e n ie o d o k o n a n ie m o rd e rs tw a na b o g a te j arysto- krabce. T rzy p a r y p o c h o d z ą z r ó ż n y c h w a rs tw sp o łe c zn y ch ; r ó ż n ie r e a g u ją na in a e re n c ię In s p e k to ró w z p o lic ji, n ie m n ie j je d n a k o w o są zainte re so w ane w z d o b v c iu p ie n ię d z y w grze w r u le tk ę w M o n te C arlo . M iejsce a k c ji p o s łu ży ło reżysero w i do o s ią g n ię c ia d o d a tk o w y c h śpieć d r a m a tu rg ic z n y c h , a przede w s z y s tk im ro z e g ra n ia k o m e d io ­ w y c h s y tu a c ji. W ś ró d ty c h o-

M l f S Z M A

FILMOWA

s ta tn ic h k a p ita ln ą Jest se k w e n­

c ja pry w k a s y n ie , w k tó r e j u-

■izestnlczą A lb e rto S o rd l. Vltto- rto G a s m a n i S U v ana Manga- no. C h y b a d z ię k i n im f ilm C«- m e rc ln le g o z y sk a u k a żd e g o w id z a p o k lrs k .

N a szc ze gó lna u w a g ę zasłu g u ­ je a k to rs tw o A lb e rto S ordiego, k tóre c h o ć z n a n e z szeregu fil­

m ó w n ie n u d z i, a p rze c iw n ie je s t stale In te re su ją c e t św ież*.

Ś ro d k i a k to r s k ie Ja k ic h u ż y w a S o r d l -'■> ta k ró ż n o r o d n e , ze z n a k o m ity ak to r zręc znie u n ik a ow ej m o n o to n ii ś r o d k ó w w ja ­ k a p o p a d ł n a p r z y k ła d Fernan- del, z k tó r y m fU m y n ie sta no ­ w ią J u ż d z is ia j ta k ie j a tr a k c ji, c o w ok re sie w y ś w ie tla n ia pa­

m ię tn e j „ C z e rw o n e j o b e r ż y " .

„ Z b r o d n ia " C a m ie rln le g o zaw iera o czy w iście, ja k s u g e ru je ty tu ł za g ad k ę dla w id z ó w „ K to za­

b ił? ' D la Jedn ej g r u p y w id z ó w bę dzie w ię c n ie z w y k le f r a p u j ą ­ c y m film e m sensacy tno- krym i- n a ln y m . a dla In n y c h ś w ie tn ą k o m e d ią , w k tó re ! a u to rz y u ż y ­ li k r y m in a ln y c h a k c e so rió w t s y tu a c ji d la p o p ro w a d z e n ia k a ­ p ita ln e j z a b a w y .

A L E K S A N D E R N IE S M IA Ł E K

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeśli pacjentka jest w ciąży lub karmi piersią, przypuszcza że może być w ciąży lub gdy planuje mieć dziecko, powinna poradzić się lekarza lub farmaceuty przed zastosowaniem

Ta autokorekta jako samonapędzający się mechanizm jest warunkiem stawania się, które z kolei jest istotą zapośred- niczonego technicznie bycia człowieka.. W ten sposób stawanie

Skóra jest kompleksowym ekosystemem pełnym dynamicznych współza- leżności. Znajdują się na niej bakterie, wirusy, grzyby i inne mikroby, które tworzą specyficzną

celem partycypacji jest wytworzenie dialogu, zachęcenie publiczności do aktywnego włączania się w działania instytucji, zachowanie dodawanych przez nich treści, edukacja widzów,

Staromiejski ratusz aż do połowy XX wieku był siedzibą toruńskich władz miejskich, zdarzało się jednak, że w czasie wojen jego komnaty zamieniano na żołnierskie szpitale.

AP-G: Mnie się bardzo podobało też to w tej książce, że ona jest taka niewygładzona, że nie ma w tym jakiegoś patosu i takiego podnoszenia tych ludzi, którzy często poświęcają

Wykaza¢, »e spo±ród liczb pierwszych jest niesko«czenie wiele:.. (a) elementów nierozkªadalnych Z[i], (b) elementów

Jako uzasadnienie dla teorii, często przytacza się przykłady teorii, które rozwinęły się bez zastosowań, a dopiero potem znaleziono zasto- sowanie.. Jest to słuszne, ale