SCRIPTORES SCHOLARUM Kwartalnik uczniów I nauczycieli oraz Ich Przyjaciół Lublin

230  Download (0)

Full text

(1)

nr 10

zima 1996 ISSN 1231-5451

R o k IV

SCRIPTORES SCHOLARUM

Kwartalnik

uczniów I nauczycieli oraz Ich Przyjaciół

Lublin

(2)

SCRIPTORES SCHOLARUM

Kwartalnik

uczniów i nauczycieli oraz ich Przyjaciel

Pismo powstało w środowisku Prywatnego Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. k*. Kazimierza Gostyńskiego.

Redakcja: Sławomir Zurck - redaktor naczelny, opiekun działu literackiego: Grzegorz Żuk - zastępca redaktora naczelnego, opiekun działu edukacyjnego; Łukasz Garbal - sekretarz redakcji, kierownik działu literackiego; dział filozoficzny: Paweł Ziemba - kierownik.

Jan Gałkowski; Jacek Wojtysiak - opiekun; dział filologii obcych: Stanisław Żebrowski - kierownik, Kamila Chwcsiuk - opiekun: dział kulturalny: Przemysław Wilczkowski - kierownik. Danuta Kurcząt - opiekun. Marzena Thrasirtska. Mateusz Kokoszka, teatr:

Anna Barć, (icranl Sta niecki; dział historyczny: Katarzyna Grzybowska - kierownik.

Wojciecl) Stanek - opiekun; Joanna Malarczyk - kierownik działu edukacyjnego: Adrian Lesi akowski - kierownik działu artystycznego.

Wspólpnicu: Michał Falenia, Paweł Furmanek.

Redaktorzy pru wadzący: Jacek Woitysiak. Stanisław K . Żebrowski, Sławomir Turek.

Projekt okładki: Adrian Lcsiakow.ski.

Ilustracje: Rwa Busse. Dominika Kaczmarek, Adrian Lestakowski.

K o r e k t a : Witold Waszczuk.

Adres r c d a k g i i wydawcy: ( K w i e k ..Drama Grodzka - Teatr K N " . Stowarzyszenie ..Brama Grodzka", ul. Grodzka 34.20-112 Lublin. tel./fax <0-X I ) 25K-67

Pismo nagrodzone w roku 1996 Nagrodą Specjalny Ministra Edukacji Narodowej.

Kwartalnik ,*Vcńpiores Schtriarwri' może wykorzystywany juko materia] pomocniczy w nauczaniu szkolnym. Kuratorium (Kwiaty w Lublinie.

Redakcja nic zwraca materiałów nie zamówionych, zastrzega sobie prawo do skrótów, adiustacji, redagowania i zmiany tytułów nadsyłanych tekstów.

O Copryiglu by (Krodck „Brama Grodzka - Teatr N N "

ISSN 1231-5451

Informacji o wanikach prenumeraty udzielają palcówki .Kuchu" na terenie całego kraju.

Pismo ukazało się dzięki pomocy następujących instytucji i firm: • Urzqil Miejski w Lublinie • Fundacja Kultury • Banku Depozytowy.Kredytowego w Lublinie • Wydawnictwa ..Norbertinum" *

DziękujemyI

Numer zamknięto w lutym 1996. Oddano do druku w marcu 1996.

Skład komputerowy: Wydawnictwo „Sic et N o n " Sp z o.o., I.ublin.

Druk: Drukarnia NORBERTINIJM. Nakład 1000 egz.

(3)

Spis treści

JF0«0 WStyfft . . . .. . 5 S p o t k a n i a k u l t u r - r o z m o w y a k a d e m i c k i e

* rcamutuy akademicku

£cur-wi'II w & o w f . * / t t & t ę t n i ta. prof. tectomi Hiynflewtenw IKM.) #

<uŁ.ia iea n ^ j s t a n m c » s r e k w $ u - rtsmcm z prof. 2ypnt'jrieni Baumanem {Jrtersry * Lociłs) 16 WrttokullaftWć iradYCj* lublina i Kegkknu l.ubćł<tog<t

Jacek Maj

bbiialura « r r s dc .^Ułjn 24 S p o t k a n i a k u l t u r - reliftic

Ireneusz Zimit&i

Uotc40Q Bcgs (aaita) 34

•Spotkania religii: judaizm

S a t a l - s ę r f u k redłtej S^HWUTT t r f t f r o i Mkctoefcm Stodflcton

* SynageĆB * Wfcswie . . 27

Dialoff chrzeicijańsko^żydowski

SUilstaw Krajewsto

PftUen dtetoji . 43 Zydwco Jcau«" - ro2nc*ir kslpinmdi BomoaWeniMuben Wekslef-WtsrtlnekRi fil

m Spotkania religii: katolicyzm

.Przyszftrói) tefc wa ją wety reiigipe" - romow z

ksi|d2»n A^ywkupM MMrdpoiR^ lubMUkn Pywien 6?

Ignacy Ctiwestok. Gerard Sfcrtłecu

Gcsfytfa «CNI?; i ais fó

4QGI%4 aislajj i ct«aroa - IKTIWE Z Jerzym lurairiaan ^(bldo^n nacnlflpr .7vgudrvk P&wotfreflo* . 71

«Je«$my rafacn - s c x a ? c^fi s<o&an« .Safciiics S e t o * * '

z Knołem KDik) r w j k c m tofcfrcgo tygodw .Nctec**' 79

Wielogłos o polskim kautfuyzmic

M S k r q M ó

u k * zasam* r o * pr?dd A g e n c i * t a W d q ? (>t rrwrułotęs^ w j t y t t t p o t o w i Feliksa KsAscraoAj.. ... . 8 6 Sławomir Żurek

Ecetese f'ołca idr.Ri foacnlum an Yrianum i ? .91 J a C t t W t f y * *

Ktfattwir. Ptfstóć. ./itosOTlItfi*' .96

* Spotkania religii: prawosławie

Dpjs* p t o teciob P w t c t a ^ - rornowa z W u p t m A t e n (Poptakłm) Or-r^Turiusasi] Kościoła ^awslwrego i .u&łskof.terrtiłty

k$. Henryk paprocfcfl

rat*a: nc s & f c JcrzcflO Hwstekoega (Fsri o ttocte sia*l) Grzegorz UnkowsU

tSjpodcaiito z PRKOSOW&Y * tetra Wi 112

* religii: protestantyzm

Ad fotcs Scte $?if*iir* - rożnowa z ftoraanen ftacMm - S M R Siwo 3a«gc * parńl przy teść**

^ 'ro.cy Kcrfdofl * Lubinie orzz P a i t w k ^ - crtortan taj p n A i 116

(4)

* Spotkania rtlipi: Da U ki Wschód

ifcterciiste żyje. aby urrrać. a wielbić*' Boga uratoa. aby J y f - roarwazRaptirianem dis

- cifonktem Hucfw H»e Kf>vni. «wo(M«|fn sługi irisirza firndractywny Swamtego \2A Mtoteft&MMkl

W stronę źiódfca tuBjr "itotfyjsta tym o temksrr/ft PiaMtfu i «ego «arUrty w mitóogii ndoeifopejstej . .-.26 WidofcolniflHte tradycje U M i n i i Regionu Lubelskiego

Katarzyna Grzybowska, Arianka Wiito

Spotkane w syragodza .138

Spotkania kultur: Malc Ojczyzny

Zblonlnr C torytenowia

Potfweto prwincjonjtenu -<6

* f K a f o n c s i i t ś , A o r / a j i t r , A i t f i m , terbnGftt

Błafoofcnra w luDeftsklcn psmaEti w lal*?- 1990-19M 1S0 Mariusz Pttura

A s a r ^ l - I M ^ l l I t f a L t o t o f c t u r y r ^ s t o ^ 199 Janus Kowalczyk

Karpaccy poio(nka«(e DMych C<iomalć«r 162 Tamaa Panek

Pcbte - Ifcaina Iny mty1 sfeeotyp 170 Paweł Bobołtwicz

PoWo-Ufcalrtskie Fown W o ó j a - s*seto i przyjadM i?a

• Czesi LesafcEngeUdng

M a Taflpienlemi słw kłłtt o poezji to MikcSa .. 1B1 Sędtanic z Petroi MlksSan. PEAJ a s s k n . poaedrore p r o le^fc) f r ^ t r ^ e y i rrcrofcgi dublwsre '83 Pen MiteS przełożył Uszek tngeiklng

JEGŁNA WT* JfOfO 7 0 A M t . T ę <Tt*Jte. h taro. COMO. i)0 OOMlI 1B7

• NUmcy

Kamila Ctnwsluk. Ignacy Ctwestak

MOns* ( W - 9 . 0 / m 169 Dominika Wojtysfek

Metatf*airwzjfcarodco»a Cyprian Noro W

XX SPECJALNOŚCI. FACHGTCCT. XXW. SIEROCTWO. WAISĆMSTAND. KKÓLLSTW. H E R R S C - W . . . 203

• Ź y d r i

Pcdtty Janiny B m a n Spoiwie i Jan n i fourran o t y ł o s* v actsrei t karrerahei aJrrcsferrt

ajtetoi fealnj NH 208 .Włięceiirttór/.rfn mnitj L p u e f a i i - spakane iKWcji .Słowa Żydonstogo"

/ redakCD .^crlpcoces w Historycznym .. . 213 Łukasz Garbal

.Dzlcie 2yddw ar Potsoe* - TLcekue koszerne 220 W i e h i u l l i r u w T tradycje Lublina i Regionu LuhcIOriega

Katarzyra świerszcz

.Mcja Kozkhrta* 222

(5)

Przez wieki swojej tysiącletniej historii Polska była państwem wielu narodów i wiciu wyznań chrześcijańskich i nie tylko chrześcijańskich. Tradycja la sprawiła i chyba nadal sprawia. ze właściwa umysłowości Polaków jest raczej tolerancja i otwartość na ludzi inaczej myślących, mówiących innymi językami, czy tei inaczej wierzących i inaczej mod- lących się. inaczej sprawujących te sanie tajemnice wiary. Przez dzieje Polski przebić- gają leż konkretne inicjatywy unijne

Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei

Słowo wstępne

Lublin - miejsce spotkania kultur: Zachodu ze Wschodem, chrześcijaństwa z judaiz- mem, katolicyzmu z prawosławiem... Ui mieszkali razem Polacy. Żydzi, Ukraińcy. Biało- rusini, Rosjanie. Ormianie. Niemcy... Lublin - miasto polsko-litewskiej Unii Lubelskiej - jest symbolem Rzeczypospolitej Wiciu Narodów: wiciu narodów, kultur i religii.

..Scriptores Scholaruin", pismo powstałe w środowisku lubelskich (zwłaszcza katolic- kich) szkół i uniwersytetów, nic mogło więc nie poświęcić Spotkaniom Kultur specjal- nego numeru. Ponieważ religia jest sercem kultury, stąd tak wiele piszemy o głównych wyznaniach chrześcijańskich. Odwiedziliśmy obu urzędujących w naszym mieście bisku- pów: Kościoła Rzymsko Katolickiego - ks. abpa Bolesława Pylaka oraz Autokefaliczne- go Kościoła Prawosławnego - bpa Abla (Popławskiego). Spotkaliśmy się także z lubelską wspólnoty Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, której dzieje na Lubelszczyftiie się- gają X V I wieku. Nic zapomnieliśmy przy tym o korzeniach chrześcijaństwa o judai- zmie. Niestety, w (ongiś polsko-żydowskim) Lublinie po Holocauście nie zbiera się, jak niegdyś, w każdy piątkowy wieczór minjan, by wspólnie celebrować Liturgię Szabatu...

Dlatego tez musieliśmy pojechać aż do Warszawy, by w Synagodze Nożyków porozma- wiać z rabinem Michaelem Schudrichem.

Czas powstania poszczególnych religii i wyznań (choć wiemy, że usuilcnic chronologii bywa niekiedy kontrowersyjne) wyznacza kolejność ich prezentacji na naszych łamach.

W sposób szczególny akcentujemy problemy kontaktów międzywyznaniowych w duchu ekumenizmu, a zwłaszcza zagadnienie dialogu chrześcijańsko-zyilowskiego. Dokonuje- my też. z różnych punktów widzenia, namysłu nad naszą, katolicką i polską, religijno- ścią. Jest ona pluralistyczna, a nawet niekiedy wewnętrznie dyskutująca, co pokazują (w sposób wyostrzony, choć nie w pełni reprezentatywny) części: Prasa katolicka - dwa oblicza i Wielogłos o polskim katolicyzmie. Inspiracją dla naszych działań stały się po- stanowienia Soboru Watykńskiego II, a szczególnie Konstytucja Dogmatyczna o Koś- ciele Lumen Rcntium oraz Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate.

(6)

Jesteśmy świadomi, jak wielkie znaczenie dla kultury światowej mają hinduizm, bud- dyzm i inne religie Dalekiego Wschodu, stąd w zeszycie znajduje się w odrębnym miejscu Lik że materiał o niektórych religiach wyrosłych z tego kręgu kulturowego. Ich obecność w naszym kraju - nic zawsze w pierwotnej i naprawdę religijnej postaci - powinna sta- nowić nowe wyzwanie dla chrześcijan, a także zachętę do głębszego poznania własnych korzeni i podstaw oraz wspólnych, uniwersalnych archetypów kulturowych, w których ukryte są semina Verbi.

Obszerni! c z ę & tego numeru naszego kwartalnika zajmują - uzyskane m.in na (z.or ganizowancj przez naszego Wydawcę - Teatr NN) sesji ..Spotkania kultur" - wiersze, szkice, sprawozdania i rozmowy ukazujące próbki różnych działów, szeroko rozumianej kultury rozmaitych - mieszkających wśród nas. sąsiadujących z nami lub bUskkh na- szemu sercu - narodowości i grup etnicznych Są wśród nich (p<>rządku)qc alfabetycz- nie) Białorusini i pozostali Słowianie Wschodni. Czesi. Niemcy. Żydzi i... Niestety, nie zdążyliśmy nawiązać kontaktu na przykład z Cyganami, Litwinami, Słowakami, a także z polskimi Tatarami wyznawcami islamu, znaczącej wielkiej religii monoteistycznej.

M a m y nadzieję, że przedstawiciele tych narodów i religii odezwą się do nas. gdy wpa- dnie i m w rękę nasze pismo... Chcemy w kolejnych zeszytach kontynuować Spotkania

Kultur! T y m bardziej, że z powodu niespodziewanych trudności finansowych nie mo- gliśmy w tym numerze opublikować całego zgromadzonego materiału, a więc wystar- czająco poświęcić wszystkim należne im miejsce.

Wyjątkowe w tym wydaniu „Scriptores..." jest to. że poszczególne jego działy przedzie- lają prace nagnxlzonc w - ogłoszonym przez, nas - konkursie ..Wielokulturowo tradycje Lublina i Regionu Lubelskiego". Natomiast jak zwykle rozpoczynamy rozmowami aka- demickimi. T y m razem naszymi Rozmówcami są: ks. prof Wacław Hryniewicz i prof.

Zygmunt Bauman - autorytety (odpowiednio) w dziedzinie religii i ekumenizmu oraz teorii (zwłaszcza ponowoczesnej) kultury. Zapraszamy więc do lektury, spodziewając się.

że wywoła ona liczne głosy dyskusyjne, które ukażą się na łamach naszego i innych pism...

Redaktorzy prowadzący Z Zespołem

(7)

".MUJ-*

k&BU.K V

Spotkania kultur

rozmowy akademickie

(8)

S p o t k a n i a k u l t u r - r o z m o w y a k a d e m i c k i e

Ekumenizm musi się zacząć w każdym z nas!

- rozmowa z ks. prof. Wacławem Hryniewiczem (KUL)

Ks. prof. Wacław Hrynlewkz uf. teolog, ckumcimta, pmictoi KUL. członek KomUji Ifcilogu między Ko<ciolami katolickim i prawosławnym Cpinkopaiu Polski. Autor prac t zakresu chrystologii i licz- nych k s i ^ r k . między innymi: Ncht:ieju zhtwienia dta wiyilkich. O/f r\rhatol/ixli Sęku dn exchatab>niŁ nadziei.

W i i u i w j Do rttjnowsrych publikacji ks. Hryniewiczu należy. Chryttm zmurfnyihirsuił. Motywy pat- chulre tv pitnrarh metrr/p/rliry lluriuna /XI wJ. Przekład pism i uryyirału cerkie hfnutft/* iaiiskie^o. Warszawa

1995 ora/. Prze sztosi' stawić Boku. Unio i Ufiktlyi/n * perspektyw że tkumeniemej, Opole 1W.S.

Łukasz Turczyński: Od kiedy Ksiądz Profesor zajmuje się ekumenizmem?

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Na pewno nie o d urodzenia. W 1968 r.

wyjechałem za granicę na stypendium do Belgii. Tam przebywałem przez dwa lata. Równocześnie miałem sposob- ność zetknięcia się ze środowiskami prawosławnymi. W Paryżu, gdzie działa prężny Instytut Św. Sergiusza, zapozna- wałem się z prawosławną twórczą myślą emigracyjną. Miałem także okazję być w Anglii, gdzie spotkałem niektóre oso- bistości świata prawosławnego. Już w tamtym czasie myślałem o zajęciu się myślą i duchowością chrześcijańskie- g o Wschodu. To był początek mojego ekumenizmu.

Stanisław Konrad Żebrowski: Co to jest ekumenizm?

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Samo słowo ekumenizm bardzo łatwo zasze- regować do ideologii. Tymczasem to nie jest ideologia. To jest wielka mobili- zująca idea, a może raczej ruch dążą- cy do zbliżenia Chrześcijan, pojednania Kościołów i przezwyciężenia podzia- łów. W sensie szerszym ekumenizmem nazywa się czasem dialog chrześci- jaństwa z judaizmem oraz innymi reli-

giami. W moim odczuciu ekumenizm jest przede wszystkim pewną formą odzyskiwania wrażliwości na drugich, potężnym czynnikiem przezwycięzania barier, otwierania oczu i serca: zdolnoś- cią rozumienia tego co powstało w krę- gu innej kultury duchowej, co stanowi bogactwo innych kultur i religii. Eku- menizm jest szkołą uczenia się od sie- bie nawzajem, szkołą tolerancji i wza-

(9)

j e m n e g o szacunku. Dążenia ekume- niczne skłaniają ludzi d o otwierania się na drugich i przezwyciężania obcości.

W ten sposób zmniejszyć można agre- sję i uwrażliwić się na bogactwo kul- tury we wszystkich postaciach. Z tego punktu widzenia ekumenizm jako zja- wisko XX wieku jest czymś bardzo po- zytywnym i mającym przyszłość. Nie ma przyszłości dla tej Ziemi, jeśli nie będziemy rozumieli jedni drugich. To jest sprawa dotycząca całej ludzkości.

Chrześcijanie ponoszą szczególną od- powiedzialność za jej losy.

Adrian Lesiakowski: Co jest najważ- niejsze w idei ekumenizmu? Z Księ-

dza publikacji wynika, iż ekumenizm powinien się zacząć we wnętrzu każ-

dego człowieka.

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: To bar- dzo ważne! Ekumenizm musi się za- cząć w każdym z nas! Same struktury są bezradne. One są ważne, ale mają tylko charakter pomocniczy. Służą jako punkt zaczepienia, ale to co najbar- dziej istotne zaczyna się w samym czło- wieku, który potrafi zmienić swoje spoj- rzenie na innych. Dostrzega coś, czego do tej pory nie widział. Uczy się sza- cunku dla drugich. Uwrażliwia się, sta- je się zdolny d o rozumienia światopo- glądu i wiary drugiego człowieka. Ta przemiana od wewnątrz, przemiana serca jest najważniejsza. Nie można mówić o ekumenizmie jako mobilizu- jącej idei, jeżeli nie jest ona przetwa- rzana wewnątrz nas samych, jeżeli nie . poszerza i nie pogłębia sposobu nasze-

go myślenia. To najtrudniej osiągnąć.

Najtrudniej uczynić człowieka otwar- tym na innych i na dialog. Otwartość, szacunek, wrażliwość - to kategorie istotne, a tego nie da się zaszczepić i przekazać inaczej jak tylko poprzez

człowieka, który się sam przejął tą ideą.

W pewnym sensie potrzebne jest na- wrócenie, zmiana swojego dotychcza- sowego. ciasnego sposobu myślenia.

Nie będę traktował wszystkiego co inne jako czegoś wrogiego lecz jako szan- sę wzajemnego ubogacenia. W tym miejscu dochodzimy do samego sedna ekumenizmu. Jeżeli zrozumiem, że mu- szę pozostać otwarty, wówczas potrafię wejść w dialog z kimś inaczej myślą- cym. Możemy dyskutować. Nie muszę od razu przyjmować wszystkich jego poglądów, ale możemy razem docho- dzić d o bardzo interesujących wnios- ków. Możemy zastanawiać się czego da się uniknąć, a co będziemy mogli uczynić razem. „Oikumene". słowo grec- kie. oznacza cały zamieszkany świat.

Otwierać się trzeba na całość. Nie tyl- ko na to co jest szczegółowe, party- kularne, ale także na coś szerszego, co sprzyja spotkaniu kultur, tworzeniu kultury szacunku i życzliwości.

S.K.Z.: Jak Ksiądz Profesor ocenia szanse na zbfiżenie się katolikćnv i ewan- gelików? Ostatnia wspólna Msza pod- czas wizyty papieża w Skoczowie daje.

moim zdaniem, poważne szanse.

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Trudno z tak krótkiej perspektywy robić wiel-

kie oceny. To są małe kroki w celu prze- zwyciężenia narosłych w ciągu wieków uprzedzeń. Wiadomo, że spotkanie papieża Jana Pawła II w Skoczowie z ewangelikami odbywało się na Ile pew- nych nieporozumień. Ewangelicy me kanonizują świętych. Oprócz tego. sama postać św. Jana Sarkandra jest kontro- wersyjna. To postać z bardzo trudnego czasu Druga strona ma sporo zarzutów dotyczących tego w jaki sposób on myślał o protestantach. To są uwarun- kowania historyczne. Samo spotkanie

(10)

było tylko jednym z kroków. Trudno dzi- siaj określić wagę tego zdarzenia. Przy- puszczam. że najważniejsze było to, że Papież już wcześniej, w Ołomuńcu, prosił w imieniu wszystkich katolików o wybaczenie win i krzywd wyrządzo- nym niekatolikom. Tak czy inaczej spot- kanie było pewną formą przenikania się świadomości jednych i drugich, ucze- nia się wrażliwości jednych na drugich.

Ekumenia uczy wrażliwości. Jest pro- cesem uczenia się.

S.K.Ż.: Jaką Ksiądz Profesor widzi rolę Kościoła greckokatolickiego w dia- logu? To jest taki Kościół, który wywołu- je pewne kontrowersje. Mamy tu ele- menty liturgii prawosławnej i katolickiej.

W szkole organizowaliśmy wigilię eku- meniczną. Zaprosiliśmy na nią księdza prawosławnego i greckokatolickiego.

Niby było wszystko w porządku, ale był pewien taki zgrzyt, wyczuwalny w relacji między prawosławnymi i greko- katolikami.

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Doty- kacie bardzo trudnego problemu, „obro- słego" emocjami. Jest to problem w dużej mierze historyczny. Wiadomo, chodzi o Unię Brzeską z 1596 r. - o tych

prawosławnych Rusinów, którzy uzna- li prymat papieża, zachowując swoje zwyczaje religijne. Przechodząc pod jurysdykcję Stolicy Rzymskiej zerwali w ten sposób łączność ze swoim Koś- ciołem macierzystym, prawosławnym.

O d razu widać, że tego rodzaju akt po- zostaje czymś bardzo trudnym do za- akceptowania dla drugiej strony. Unia

Brzeska nie została przygotowana przez świadomość ogółu wierzących. Przy- gotowywało ją kilku biskupów. Odbywa- ło się to w tajemnicy. Książę Konstanty Ostrogski, który początkowo sprzyjał samej idei zjednoczenia z Rzymem,

został pominięty. Jego wizja zjedno- czenia została zlekceważona. Stanął na czele opozycji wobec Uni Brzeskiej.

Tak zaczął się trwający przez stulecia proces trudnych relacji Kościoła kato- lickiego i prawosławnego - z powodu grekokatolików, którzy zerwali jedność z prawosławiem. Problem trwa do dziś.

Wiadomo, że po II wojnie światowej Cerkiew Rosyjska wcieliła wielu ukra- ińskich unitów d o swojego Kościoła.

Zostali oni do tego zmuszeni przez Sta- lina i reżim komunistyczny. Chciano, żeby wyparli się Uni Brzeskiej. Ci, któ- rzy się na to nie zgodzili, zeszli do pod- ziemia i tam przez kilkadziesiąt lat bardzo trudnej egzystencji trwali nie- jako v/ katakumbach. Wycierpieli wiele prześladowań i teraz, po Jesieni Lu- dów 1989 r.. po odzyskaniu wolności stary problem odżył. Niektórzy wrócili do grekokatolików, inni zdecydowali zostać przy Kościele prawosławnym.

Zaczęły się konflikty, spory o cerkwie, zajścia niegodne chrześcijan. Ten pro- blem jest bardzo bolesny dla prawo- sławnych i dla grekokatolików, których często nazywamy unitami. W dialogu ekumenicznym międzynarodowa ko- misja mieszana, katolicko-prawosław- na, wydała w 1993 r. dokument po- święcony uniatyzmowi. Stwierdza on, że zawarte w przeszłości unie częścio- we. nie zdołały przezwyciężyć rozdarcia.

Zaogniły one jeszcze bardziej podział pomiędzy prawosławiem, a katolicyz- mem rzymskim. Dokument z Balamand w Libanie próbuje wskazać na pewne reguły postępowania, zachęca do więk- szego otwarcia ekumenicznego po obu stronach; zaleca rozwiązywać konflik- ty w duchu dialogu. Mówi, że nie na- leży nawracać z jednego Kościoła do drugiego. Taka metoda powinna nale-

(11)

żeć już do przeszłości, gdyż powoduje tylko rozdarcie. Niestety, ten dokument nie uspokoił nastrojów. Wiele konflik- tów trwa d o dzisiaj. W 1996 r. przypa- d a 400-lecie istnienia Unii Brzeskiej, a konflikty trwają nadal. Ciągle poja- wiają ssę wzajemne oskarżenia. To smut- ne dziedzictwo przeszłości, które czeka n a ekumeniczne rozwiązanie w duchu nauki o ..Kościołach siostrzanych".

A.L.: Czy mógłby Ksiądz Profesor przy- bliżyć ową ideę Kościołów siostrzanych?

Ks. Prof. Wacław Hryniewicz: Idea Kościołów siostrzanych jest bardzo sta- rą ideą. Można szukać jej w Nowym Testamencie. Mowa jest o braterstwie między chrześcijanami. Apostoł Jan w zakończeniu II Listu mówi o „Wybra- nej Siostrze", a m a na myśli Kościół.

Jest to piękne określenie. Nasz język skłaniałby raczej do mówienia o Koś- ciołach bratnich, ale w większości języ- ków słowo „Kościół" jest rodzaju żeń- skiego. Dlatego utarło się ekumeniczne określenie „Kościoły siostrzane" i my mówimy czasem, łamiąc reguły gra- matyki, ze Kościół jest „Matka naszą".

Idea „Kościołów siostrzanych" zaczę- ła zanikać po Wielkiej Schizmie. Zau- ważcie. nie używam terminu „Schizma Wschodnia", który tak często pojawia się jeszcze w publikacjach. Wtedy od razu zakładamy winę prawosławnych, że to oni o d nas odeszli, oderwali się.

Jeśli mamy być sprawiedliwi, mówmy

„Wielka Schizma". Nigdy nie dzieje się tak. że tylko jedna strona jest winna.

Wrogość Kościołów zaostrzyła się w wyniku wypraw krzyżowych i złupienia Konstantynopola w 1204 r. Tego rodza- ju wydarzenia doprowadziły d o dewa- luacji określenia .Kościół siostrzany".

Dopiero w wieku XX pomiędzy patriar- chą Konstantynopola. Atenagorasem

i papieżem Pawłem VI to określenie zaczęło funkcjonować jako wyraz uzna- nia drugiego Kościoła i jego prawdzi- wości. Określenie „Kościoły siostrza- ne" mówi o więzach pokrewieństwa, bardzo bliskich i ścisłych, które każą nam odkrywać wzajemnie w sobie to samo bogactwo duchowe, te same ta- jemnice zbawienia, te same sakramen- ty. To określenie wyraża uznanie dla drugiej strony. Podyktowane jest wraż- liwością na drugi Kościół. Z n o w u jes- teśmy w tej samej logice wrażliwości i otwartości.

Sławomir Żurek: A czy Kościół pol- ski jest Kościołem ekumenicznym? Bo odnosi się wrażenie, że idea ekume- nizmu funkcjonuje wśród członków Ko- misji Episkopatu, wśród osób takich jak Ksiądz Profesor, które zajmują się

ekumenizmem. Natomiast obserwuje się. moim zdaniem, totalny brak jakichś oddolnych inicjatyw względem ekume- nizmu.

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Tak. ma pan rację Wiem. ze my jesteśmy dy- żurnymi ekumenistami, którzy niejako zawodowo poświęcają się dziełu zbliza- nia chrześcijan. Kościół polski otwarł się na ekumenizm. Kiedy mówimy „Kościół polski" mamy na myśli przede wszys- tkim Kościół katolicki. Ale mamy prze- ciez także w Polsce Kościoły mniejszoś- ciowe. To prawda, ze Kościoły otwarły się na ekumenizm, ale we wzajemnych relacjach sporo jest jeszcze do zrobie- nia. Nie można jeszcze w pełni mówić o odzyskanym braterstwie i przyjaźni Kościołów Wciąż jesteśmy w fazie po- czątkowej. Jest duzo gestów dobrej wo- li po jednej i po drugiej stronie. Są ko- misje, które się dogadują, a zarazem gdzieś w praktyce, we wspólnotach pod- stawowych, jest jeszcze duzo nieprze-

(12)

jednania, a m o ż e przede wszystkim ignorancji. Nie znamy się po prostu.

Nie wiemy w co ten drugi wierzy. Na- tychmiast przypisujemy mu, że nie czci Matki Boskiej, że jest przeciwny papieżowi. Przyklejamy etykietkę, że jest nieprzychylnie lub wrogo do nas usposobiony. Tymczasem zapomina- my. że Kościół większościowy w Pol- sce. rzymskokatolicki, ze względu na

swoją liczebność, jest bardziej zobo- wiązany do mnożenia gestów zrozu- mienia i przyjaźni, do wychowywania wiernych w duchu otwarcia i poszano- wania. Mniejszości muszą się często zmagać z własnym kompleksem mniej- szościowym. Z tej racji powinno być więcej ekumenicznej aktywności ze strony parafii i oddolnych ruchów reli- gijnych. I tu chyba więcej trzeba liczyć na młodych. Trudno jest zmienić men- talność człowieka starszego, który zo- stał juz wychowany w pewnej mental- ności religijnej. Łatwiej jest otworzyć człowieka młodego - poprzez formację i szkolnictwo. Jeżeli tam młody człowiek będzie wchodził w atmosferę większe- go zrozumienia dla inaczej wierzących, jeżeli tam będzie się dowiadywał o his- torii tych Kościołów, o ich duchowości - wówczas będzie się tworzyło poko- lenie. któremu łatwiej będzie budować pomosty. W ten sposób tworzy się lep- sze jutro i kształtują się lepsze wza- jemne odniesienia. Tego się nie da zro- bić nakazem. Wiem. że w Polsce nie wszystko zostało zrobione. To. co już zrobiono jest zobowiązaniem, aby ro- bić jeszcze więcej, i aby więcej inicjatyw wychodziło od samych wierzących. Nie m o ż n a tylko czekać na to. co mówi papież. Zbyt łatwo zapomina się o en- cyklikach. o listach apostolskich. Tym- czasem w miejscu, w którym jesteśmy

trzeba realizować ekumenizm. Trudniej robić to tam gdzie nie ma tego part- nera. gdzie trzeba szukać wyznawców innego Kościoła. W samym Lublinie i na Lubełszczyźme mamy na szczęście spo- rą różnorodność wyznaniową. To pole naszego działania.

A.L.: Mówił Ksiądz o kontekście za- grożenia Kościoła mniejszościowego.

Czy nie ma obawy ze strony Kościo- łów mniejszościowych, aby się otwo- rzyć na ekumenizm w stopniu takim jak katolicy? Czy Kościoły mniejszo-

ściowe nie boją się na przykład wchło- nięcia ich przez większą wspólnotę?

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Za- wsze istnieje obawa wchłonięcia. Ko- ścioły nieliczne obawiają się p r z e d e wszystkim utraty młodego pokolenia.

Młodzi łatwiej odchodzą. W pewnych środowiskach przyznanie się do Ko- ścioła mniejszościowego stawia czło- wieka pod presją wiernych Kościoła większościowego. Młody człowiek ukry- wa, boi się być ośmieszonym, nie chce wdawać się w polemiki. Ale Kościoły mniejszościowe na terenie Polski juz od lat rozwijają współpracę. Istnieje Polska Rada Ekumeniczna, która skupia Koś- cioły mniejszościowe. Istnieje Chrześ- cijańska Akademia Teologiczna, gdzie kształci się młodzież Kościołów mniej- szościowych. W czasach komunizmu te Kościoły były często faworyzowa- ne. To utrudniało relacje szczerości.

Tam, gdzie jest jeszcze trzeci partner, który chce dzielić, sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej. Dzisiaj jesteśmy w innej sytuacji. Wiele spraw można inaczej rozumieć, więcej rzeczy czynić wspólnie. Poczucie Kościołów mniej- szościowych. ze są w pewnej izolacji me zostało jeszcze przezwyciężone. Kie- dy jednak widzą dobrą wolę i szcze-

(13)

rość ze strony Kościoła katolickiego, wtedy także się otwierają. Pomagamy sobie nawzajem w otwieraniu się, w uczeniu się wzajemnego szacunku. Je- żeli brakuje tego z jednej strony, to i druga strona się zamyka. Większy obowiązek ciąży na Kościele silniej- szym. Stać g o na więcej, nie powinien mieć obaw takich, jakie mają Kościoły mniejszościowe. Z e szczerą chęcią i życzliwością powinien dopomagać tym Kościołom.

Ł.T.: W homiliach Księdza Profesora widoczna jest przyjaźń do stworzenia i do przyrody Na przykład rozpoczy- nając liturgię Ksiądz mówi o cudzie roz- kwitania, o cudzie budzenia się przy- rody do życia. Czy bliska jest Księdzu postać św. Franciszka. Skąd czerpie Ksiądz miłość do przyrody?

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Trze- ba mieć wrażliwość na przyrodę. Ja ją mam z dzieciństwa. Wychowywałem się wśród zielonych łąk. lasów, pól.

Trudno człowiekowi wpoić wrażliwość w wieku dojrzałym. Trzeba ją nosić w sobie. Rzecz jasna, że są mi bardzo drogie takie postacie jak św. Franci- szek z Asyżu, czy w Kościele prawo- sławnym św. Serafin z Szarowa. To są ludzie, którzy potrafili żyć z przyrodą w sposób braterski, dostrzegać jej pięk- no. widzieć wspaniały hymn przyrody ku czci Stwórcy. Byłem niedawno w Asyżu. Twoje zapytanie przywołuje mi to piękne miasto na zboczu gór. Kiedy wybrałem się na prywatną pielgrzym- kę z Santa Mana (tam mieszkaliśmy i tam było spotkanie międzywyznanio- we) d o klasztoru Św. Franciszka, p o drodze spotkałem na środku drogi wiel- ką dżdżownicę. Było to po deszczu.

Wówczas pomyślałem, że być może tylko po to szedłem do Asyżu, aby

uratować to stworzenie i zanieść je w trawę. Może trochę ze względu na św.

Franciszka... To jest przecież stworze- nie Boże! O n o jest bezradne. Trzeba mu czasem pomóc. Przykro mi czę- sto, ze p o deszczu tyle tych robaków jest rozdeptywanych na chodniku. Mi- łość do przyrody jest piękną cechą.

Wrażliwość na przyrodę pomaga czło- wiekowi być wrażliwym na drugiego człowieka. Jest taka wzajemna zależ- ność. Kto nie jest wrażliwy na innego człowieka, nie będzie wrażliwy rów- nież na przyrodę. Twoje pytanie jest mi bardzo bliskie. Usiłuję, na ile to możliwe, upominać się o wrażliwość na przyrodę.

Ł.T.: Kto był mistrzem duchowym Księdza?

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Chy- ba przede wszystkim był nim rektor KUL, ksiądz Wincenty Granat. Byłem jego uczniem, asystentem i adiunktem.

Humanista, personalista. Człowiek, któ- ry wiele stronic poświęcił kulturze ludz- kiej. personalizmowi, wrażliwości na drugiego człowieka. To się jakoś udzie- la. Jego postać pomogła mi odnaleźć drogę, na którą wszedłem. To on do- radził mi. abym zajął się Kościołem Wschodnim. Początkowo byłem syste- matykiem. dogmatykiem. Zajmowałem się teologią rzymskokatolicką. Podczas jednej z przechadzek zapytał mnie: „Czy ksiądz Wacław nie zająłby się Wscho- dem chrześcijańskim? Tak bardzo n a m tego trzeba zarówno w Polsce jak i tu na KUL-u". I tak z małego pytania zro- dziło się nowe nastawienie w życiu, nowa pasja, nowa droga. Nieraz tak mało potrzeba, aby skierować człowie- ka w stronę tego. co m o ż e stać się później odpowiedzią na wielką potrze- bę naszych czasów.

(14)

A.L.: Ja chciałbym jeszcze na chwilę powrócić do idei ekumenizmu. Czy Ksiądz jest zwolennikiem połączenia Kościołów w jedno, czy niech raczej pozostaną osobno?

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Doty- kasz czegoś istotnego. Nie chodzi o zjednoczenie, które oznaczałoby uni- formizm. które kazałoby komuś wyrzec się własnej specyfiki, własnego bogac- twa. W pierwszym tysiącleciu chrze- ścijanie szanowali własne odrębności kulturowe. Dopiero później staliśmy się bardziej zaborczy. Każdy myślał, że jego sposób tworzenia kultury chrze- ścijańskiej jest jedyny i już żadnych innych d . 5 g dc Pana Boga nie ma.

W c z e s n e chrześcijaństwo miało po- czucie pluralizmu. Wierzę w możliwość przezwycięzema wielkich podziałów.

Nie znamy kształtu przyszłej jedności.

Nikt z nas nie wie kiedy to nastąpi.

Nawet data 2000 jest tylko datą mobi- lizującą. Tego się nie da uczynić na rozkaz, pod presją pewnej daty. Zjed- noczenie nie wyklucza różnorodności.

Potrzebne jest wzajemne uznanie.

Niech każdy Kościół zachowa w sobie bogactwo form, myślenia i duchowo- ści. Jedność trzeba traktować jako wspólnotę wielu Kościołów. Nie cho- dzi o chrześcijaństwo, które wygasi różnorodność i specyfikę każdego z Kościołów. Ekumenizm wychowuje nas powoli do takiej jedności w wielo- ści. Podział trwał wieki. Nie chciejmy odwrócić sytuacji w ciągu kilku poko- leń. Ten proces musi wniknąć głębo- ko w mentalność ludzi. Zjednoczenie w różnorodności wymaga wzajemne- g o zrozumienia i szacunku. To pytanie uważam za bardzo ważne. Dotyka ono tego co dziś nazywamy w ekumeniz- mie modelami jedności. Nie chodzi

0 uniformizm lecz o jedność w różno- rodności. Formy wyrazu naszej wiary mogą być przecież różne.

S.K.Ż.: Jakby Ksiądz Profesor widział judaizm w tym kontekście. Czy nie był- by on dobrym miejscem spotkania pra-

wosławia i katolicyzmu?

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Jeden 1 drugi Kościół próbuje prowadzić dia- log z judaizmem. To są nasze wspól- ne korzenie. Uświadomienie sobie tych

korzeni jest pomocne. Wieki uprzedzeń w stosunku do judaizmu ciążą na oby-

dwu Kościołach. Dzisiaj ten stosunek się zmienia. Uważam, że judaizm jest ustawicznym partnerem dla chrześci- jaństwa. Nie można powiedzieć, ze

reiigia mojzeszowa jest tylko podpro- wadzeniem d o chrześcijaństwa, że po nadejściu Nowego Testamentu. Stare Przymierze traci ważność. Nie! Juda- izm ma swoje wielkie doświadczenie Boga. doświadczenie monoteistyczne, które wskutek chrześcijańskiej wiary w Trójcę Św. zostaje w relacji pewnego antagonizmu do chrześcijaństwa. Z jed- nej strony ścisły monoteizm, a z dru- giej Trójca Osób Boskich. Trzeba do- strzec to. co wspólne. Judaizm stawia nam bardzo poważne pytania o prze- mianę jaką niesie chrześcijaństwo. Co przyniósł Jezus Chrystus Zbawiciel, skoro tyle zła jest na świecie? Żydzi ciągle oczekują na Zbawiciela. Myślę, że odkrycie korzeni żydowskich, od- krycie judaistycznego doświadczenia Boga obecnego w życiu narodu i czło- wieka jest lekarstwem na nasze doktry- nerstwo. Odkrycie starotestamentalne- go objawienia m o ż e być wyzwaniem dla katolików i dla prawosławnych. Kie- ruje ono nas d o wiary Abrahama, do umiejętności zaufania Panu Bogu. wy- ruszenia w nieznane. Zaufanie Bogu

(15)

jest rzeczą najważniejszą. Wszyscy wie- rzący są ludźmi zaufania. I ci z religii mojzeszowej. i katolicy, i prawosław- ni. To jest nasza wspólna dola. Wiara jest zaufaniem Bogu.

Ł.T.: Czym zajmuje się Zakon Obla- tów do którego Ksiądz należy?

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Obla- ci to zgromadzenie zakonne, powsta- łe po rewolucji francuskiej we Francji.

Założycielem był biskup Marsylii. Eu- geniusz de Mazenod. kanonizowany w grudniu 1995 roku. Jest to zgroma- dzenie misyjne. Zajmuje się głosze- niem misji, między innymi w Kanadzie wśród Eskimosów, w Afryce i na Da- lekim Wschodzie.

S.Ż.: A jak taka misja wyrusza do Ro- sji? Bo mówi się, że Kościół polski peł- ni rolę misyjną w stosunku do zatei- zowanej Rosji.

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Bądź- my bardzo ostrożni w stosunku do Ro- sji. Ostatnio sporo pisałem o wielo- wiekowej iluzji nawracania Rosji na

katolicyzm. Należy rozstać się z tą iluzją. O w s z e m opiekujmy się katoli- kami. którzy tam żyją. Trzeba to czy- nić w taki sposób, aby nie szkodzić sprawie pojednania Kościołów. Prawo- sławni często zarzucali ostatnio katoli- kom, iż werbują oni dla swego Kościoła zateizowanych mieszkańców dawnego ZSRR. Jest to bardzo delikatny pro- blem, wymagający rozpatrzenia w per- spektywie ekumenicznej. Ewangelizacji nie można oderwać od troski o jed- ność chrześcijan. Jeżeli głosi się Ewan- gelię w taki sposób, ze staje się to przyczyną nowych konfliktów, wów- czas mamy do czynienia z niewłaści- w y m sposobem ewangelizacji. Jest to eksport naszych podziałów do tamtych ludzi, którzy wyszli z tak długiego okre-

su zniewolenia. Z n o w u stają się ofia- rami, tym razem naszych rywalizacji wyznaniowych. Wróćmy jednak d o py- tania o oblatów. Niedawno młodzi mieli ekumeniczne spotkanie w klasztorze kodeńskim. Byli tam młodzi różnych wyznań. Zgromadzenia zakonne po- winny dzisiaj być ekumeniczne. Niech szerzą ducha nie tylko tolerancji, ale także dialogu. Wielkie podziały często przezwycięża się małymi krokami.

Ł.T.: Kiedy i w jakich okolicznościach Ksiądz odczul powołanie? Czy nastąpi- ło to nagle, czy dojrzewało stopniowo?

Ks. prof. Wacław Hryniewicz: Nie nagle. Jestem rodem z Lomaz. które są oddalone od Kodnia nad Bugiem o 25 km. Pamiętam swoje pielgrzymki z babcią do Kodnia. Pamiętam jak się zgubiłem w czasie wielkiego odpustu w Kodniu, ku desperacji babci szukają- cej mnie wszędzie. A ja sobie wszed- łem na podwyższenie, gdzie się odpra- wiała Msza. Moje powołanie dojrzewało powoli, stopniowo. W c z e ś n i e posze- dłem do nizszego seminarium duchow- nego, zaraz po szkole podstawowej.

Był to tak zwany juniorat w Lublińcu, na Górnym Śląsku. Po dwóch latach zostaliśmy rozwiązani dekretem władz komunistycznych. Seminarium prze- kształcono w d o m opieki dla chorych.

Wtedy zdecydowałem się wstąpić do nowicjatu. Stopniowo dochodziłem do przekonania, że to jest moja droga, którą m a m iść. Wielu moich kolegów odeszło. Uznali, że to nie jest droga dla nich. Ja pozostałem, przekonany do dzisiaj, ze wybrałem słuszną drogę.

Ł.T.: Dziękujemy Księdzu Profesorowi za rozmowę!

Opracował: Łukasz Turczyński

(16)

Kultura jest nieustannie w stanie kryzysu

- rozmowy o ponowoczesności z profesorem Zygmuntem Baumanem

(University of Leeds)

Zygmunt Bauman socjolog (.Jwrmcncwa MCjoSogiMny*^ fib/ut". unfcupcilog. /rawca ponowoczftnttGci;

emerytowany proic^ir l Irwcrsyieti; w Leeds (Wielka Brytania). Uiodzoii) w J925 roku w Po/Jiamu. Studia i Mapnie naukowe: Akademia Nauk Spo!cc*nyth i l.rn:wcr\ylcl Waryauski W lalach 50-tydi i 60-lych c/o- low> polski so:jok»j! jnarksislowik: Ir.ujpicrw ur loJok*yiny. pcł/nicj rcwixpn«Ktyc£ity. nawiązujący do myśli /jschtxl:iiej). W 1 *WłS r. wyAlępujc /. PZPR s po atakach nn jego osoŁ\ wyjeżdża du l/jocla. a następnie <!o Wielkiej B:\lami. W) kładu! na unnver\ylcU>ch w Anglii. Niemczech, AiiAłrii. kr.".ju<li skindyiuwkich. USA.

Kar. odzie i Autfr.ili) Najważniejsze Lsi^iki: 2 za^adnkK trtp*iłvzt*nej u^j/iin^ii ,vnenhvhkiej (1901). Zarys fnjiioftir (HHil), Zarys rwrksiw+tkiej ;eoii( sin>le?zcńst*a (1964), WI^C haJ:kiexo IM min (I9M), Kulltuu u s;>ul<i •CAŁŁISO (L%6;. Ucnne/unlksa/u! Stpcit;! Siir/u.e (197X». hyidnr/in and Inicip/cia (1987). t reedmn C l^fsSł |w>d. pol. l l U W i (1995)]. Studenuty ant! ihc Uoi*K uaal {1989) >yd. pol. Nowoęuwtf i Zr/<L*.7i (1992)), Mttdrrniry itni Amhhalenee {1991} |wyd. pol WirtowmMUu? mm*zema. nomM.z^noń' wielo- znaczna1995)). 1'osimintern Ethit < (1993). Dt. ti szkit r o mnralrvt<cł {wnnMit'%e*rtej (J994). Ciału i f)'ze"U-<

•»• Miau /H'/u>f<tM:cinoi'ci (1995).

Przemysław Więczkowski: Co zda- niem Pana Profesora jest destruktyw- nego w dzisiejszej kulturze? Co jest dla niej niebezpieczne? Czy dzisiaj przezywamy kryzys kultury?

Prof. Z y g m u n t Bauman: Nie przyj- muję poglądu, ze dzisiaj mamy kryzys kultury, gdyż kultura jest nieustannie w stanie kryzysu. Na tym właśnie po-

lega kultura, ze kwestionuje zastaną rzeczywistość, i zawsze na tym pole- gała o d czasów, kiedy ją wymyślono, a wymyślono ją bardzo dawno temu.

Tuta; się nic nie zmieniło. Natomiast

jeżeli chodzi o pierwsze pytanie to so- cjologia odpowiada na nie w ten spo- sób. ze każda kultura, jaką w historii znamy próbuje wprowadzić pewien typ ładu społecznego jakimś kosztem, cho- dzi mi o to. ze nie jestem pewny, czy istnieje kultura bez kosztów, tak jak chyba nie istnieje produkcja bez od- rzutów. Nie istnieje żaden sposób wy- prostowania różnorodności życiowej bez powodowania jakiś ofiar, upośledzeń.

Tak jest także w odniesieniu d o dzi- siejszej kultury, kultury, którą nazy- w a m ponowoczesną. Nie jest to ter-

(17)

m i n ogólnie przyjęty, niektórzy współ- c z e ś n i socjologowie nie uważają, ze nowoczesność się skończyła i wolą mó- wić o późnej nowoczesności, refleksyj- nej nowoczesności, czy sumowoczesno- ści. Terminy są różne, ale wszystkie wskazują, że coś w kulturze się zmie- niło.

Jakie są koszta dzisiejszej kultury? Na ten temat należałoby wygłosić tutaj kurs wykładowy. Ale żeby sprowadzić za- gadnienie d o istoty, to można by orzec, że kultura dzisiejsza propaguje autono- mię i wolność jednostki, uznaje wolność wyboru za centralną wartość kulturo- wą i to nawet me wolność konkretnego wyboru między A a B, tylko wolność wyboru jako wolność wyboru, jako na- turalną możliwość wybierania, a ceną jaką trzeba za tę wartość zapłacić jest bardzo daleko posunięte zagubienie, p o d w a ż e n i e lub odrzucenie autoryte- tów, które jednostkę zarazem uwalnia- ły o d niepewności ale i o d odpowie- dzialności. Jeżeli człowiek się uwalnia o d niepewności, to wtedy składa od- powiedzialność za swoje czyny na in- stytucję męzniejszą o d siebie. Jeżeli chce się przyjąć odpowiedzialność za swoje czyny, to wtedy trzeba skazać się na niepewność. Kultura nowoczes- na chciała o s i ą g n ą ć p e w n o ś ć kosz- tem ograniczenia wolności człowieka, a p o n o w o c z e s n a stawia na wolność, ale płaci za to torturą niepewności, za-

gubienia, niejasności sytuacji. To taka krótka i uproszczona odpowiedź na bar- dzo skomplikowane pytanie.

Ł u k a s z G a r b a l : Chciałbym zapytać, czy istnieje w cgó/e taka rzeczywis-

tość jak kryzys wartość/, wartości jako wartości? Czy można zanegować war- tości jako takie? Czy było już coś ta- kiego w kulturze, a może będzie?

Prof. Z y g m u n t B a u m a n : Nie wierzę, zeby istnieli ludzie nie hołdujący żad- nym wartościom. Ale wartości, tak sa- mo jak kultura, są w stanie ciągłej zmia- ny. Szczególnie na dzisiejszej scenie kulturalnej, mody. upodobania, prag- nienia zmieniają się z zawrotną szyb- kością. Wybitny badacz kultury współ- czesnej G e o r g e Steimer powiedział, że wszystkie dzisiejsze propozycje kul- turowe nastawione są na w y w o ł a n i e m a k s y m a l n e g o wrażenia i natychmia- stowo starzenie się. To co wielu ludzi nazywa, moim zdaniem błędnie, kryzy- sem wartości jest tym, że liczne war- tości ze sobą dziś współzawodniczą i ż a d n a wartość nie jest w tych warun- kach całkiem bezpieczna. Są wartości bardziej ulotne, które zmieniają się bar- dzo szybko, są i takie, które trwają znacznie dłużej, ostają się jak np. war- tość ludzkiego życia. Nie s ą d z ę żeby ta wartość przeżywała większy kryzys niż kiedyś w przeszłości, z a w s z e była ona częściowo przestrzegana, ale nie do końca, nie s ą d z ę ż e b y j a k o war- tość straciła ona s w ó j sens. a takich wartości z pewnością jest więcej. Moda mówienia o kryzysie wartości wynika po prostu z kalejdoskopicznej zmiany, tego co ja b y m nazwał nie „wartościa- mi", ale „ m o d a m i kulturowymi, upodo- baniami kulturowymi". Gospodarka dzi- siejsza funkcjonuje poprzez wytwarzanie n o w y c h potrzeb. E k o n o m i ś c i m ó w i ą , że głównym produktem dzisiejszej pro- dukcji jest konsument, produkcja jest nastawiona głównie na produkcję kon- sumenta. Nagle ja czy Pan odkrywamy w sobie potrzebę, o której w c z e ś n i e j nie mieliśmy pojęcia. Dwadzieścia lat temu nigdy nie marzyłem o video, a te- raz jest przeciez magnetowid i ktokol- w i e k magnetowidu nie posiada uważa

(18)

się za upośledzonego. Ale tu nie mó- wimy o kryzysie wartości.

Ł.G.: Mozę w takim razie należy po- wiedzieć o inflacji wartości?

Prof. Z y g m u n t Bauman: Powiedział- bym raczej o ich natłoku i wzajemnym zagryzaniu się. zeby zrobić miejsce dla nowych. Bernard Shaw kiedyś mówił o fotografii, że fotograf tak jak dorsz musi znieść milion jaj. zeby jeden mło- dy dorsz dożył dojrzałego wieku.

P.W.: Chciałbym wrócić jednak do sa- mego - zasygnalizowanego tu - te- matu ponowoczesności. Ciekawi mnie.

jak Pan Profesor definiuje słowo „po- no woczesność"?

Prof. Zygmunt Bauman: Nie uważam, iz ponowoczesność oznacza koniec no- woczesności; uwazarn. że nowocze- sność mniej więcej zaczęła się gdzieś w XVII stuleciu i do tej pory jesteśmy nowoczesnymi ludźmi, członkami tej cywilizacji. Zaś ponowoczesność jest etapem, stadium nowoczesności. Po- nowoczesność jest to taka nowocze- sność, co niektóre akty wiary postrze- ga jako iluzje. Nie wszystko, co widzi podoba jej się, rozprasza pewne za- słony dymne, zrywa pewne j n a s k i dym- ne". Taką chyba najważniejszą iluzją, która odpadła w kulturze ponowoczes- nej jest myślenie utopijne, myślenie o porządku absolutnym, porządku skoń- czonym raz na zawsze.

Nie wiem, czy Państwo czytali jakie- kolwiek klasyczne utopie, choćby To- masza Morusa. Tam opisywano świa- ty doskonałe, gdzie nic nie musiało się zmieniać i nie powinno, bo wszelka zmiana mogła być jedynie zmianą na gorsze. We wszystkich utopiach jest bardzo dużo mowy o architekturze, urbanistyce. Uważano, że przez dro- biazgowe rozplanowanie przestrzeni.

przyznanie każdemu jej skrawkowi dok- ładnie skodyfikowanych funkcji osiąg- nie się idealny porządek społeczny, czy- li usunie zgrzyty, tarcia - a w końcu - potrzebę zmian. Pomysł, że można zorganizować życie ludzkie w sposób uwolniony od tarć i zgrzytów, mało przemawia dziś do wyobraźni. Jeremi Bentham - bardzo skądinąd na swe czasy postępowy człowiek - stworzył w XVIII w. architektoniczną wizję .Pa- nopticum". Struktura była bardzo pro- sta. Była to wieża i na wszystkie strony tej wieży odchodziły odnogi. Z wieży można było widzieć, co się w tych od- nogach dzieje, ale w odwrotnym kie- runku nie było nic widać. Pomysł był taki. zeby w wieży siedzieli obserwato- rzy. a w odnogach - kto? I tutaj Jere- mi Bentham z wyjątkową przenikliwo- ścią wyraził ambicje nowoczesności.

Powiedział, że wszystko jedno kto, ze schemat równie dobrze nadaje się dla szkoły, dla szpitala, d!a fabryki, dla wię- zienia, bo wszędzie tam idzie o utrzy- manie porządku. Niezaleznie od funk- cji wszystkie te instytucje mają ten sam ceł - zaprowadzenie porządku w chao- sie. A Panopticum pozwala zaprowa- dzić porządek; jeżeli posadzi się obser- watorów w wieży, to ludzie znajdujący się w odnogach nigdy nie będą pew- ni, czy ich się obserwuje i w związku z tym przez cały czas będą musieli zachowywać się tak, jakby ich obser- wowano. Nie były to czcze ani bezkar- ne marzenia; zaowocowały one potem komunizmem, faszyzmem - ustrojami totalitarnymi. Tego typu utopii totalitar- nych ludzie teraz się boją.

Jacek Wojtysiak: Według Pana Pro- fesora ponowoczesność jest etapem nowoczesności, ale jakim: schyłkowym czy też nie?

(19)

Prof. Z y g m u n t Bauman: Tutaj Pan pragnie, a b y m funkcjonował na fałszy- w y c h papierach i udawał proroka. Nie u w a ż a m , ż e humanistyka, jeżeli jest uczciwa, może udawać, że potrafi prze- widywać przyszłość, czyli zamykać hi- storię. zanim się dokonała. Hegel jest autorem mądrego powiedzenia, ze ..so- w a Minerwy rozwija skrzydła o zmierz- chu", odkrywa się trendy w podsumo- w a n i a c h tego. c o się już dokonało. Na pytanie czy ponowoczesność jest epo- ką schyłkową, ja odpowiedzieć nie mo- gę. W i e m . że jest c z y m ś nowym, że bardzo w i e l e narzędzi, które służyły dobrze opisowi społeczeństwa nowo- czesnego nie chwyta tego, co jest istot- ne w ponowoczesności. Ale czy to jest schyłek, tego nie w i e m , może to jest początek czegoś, o c z y m pojęcia nie mamy.

J.W.: Chciałem po prostu zwrócić uwa- gę, ze wobec tego należałoby nadać omawianemu zjawisku nazwę, która byłaby neutralna. Jeżeli mówi się „po- nowoczesnośćZ to przynajmniej w po- tocznym rozumieniu sugeruje to pe- wien koniec.

Prof. Z y g m u n t Bauman: Sądzę, ze m o ż n a w y b o r u terminu bronić y/ska- zując na to, że wszystkie opisy społe- czeństwa nowoczesnego do niedawna były opisami „od wewnątrz" tzn. przyj- mowały wartości samej nowoczesności i mierzyły to c o się działo w katego- riach tych wartości. Ponowoczesność jest p i e r w s z y m spojrzeniem o d zew- nątrz, z jakiegoś innego punktu widze- nia. P o raz pierwszy możemy obejrzeć zamysł nowoczesny mojako z zewnątrz i w całości.

P.W.: A może ponowoczesność jest efektem wymieszania się różnych cywi- lizacji i wartości jakie przedstawiają?

Prof. Zygmunt Bauman: Ponowoczes- ność jest efektem bardzo wielu rze- czy. Jest przede wszystkim produktem kompromitacji pewnych założeń nowo- czesnych. Myślę, ż e u p a d e k faszy- z m u i k o m u n i z m u , t o b a r d z o istotny cios, właściwie śmiertelny dla nowo- czesnych ambicji. Dowiedzieliśmy się.

c z y m pachnie z a p r o w a d z e n i e wszę- dzie porządku. Po drugie zmieniła się sytuacja tych realnych władz ziemskich, które mogły posiadać a m b i c j e porząd- kowania, chodzi tutaj przede wszyst- kim o państwo - wynalazek nowoczes- ny, obdarzony całkowitą suwerennością n a d terenem j e m u podległym, stano- w i ą c y m prawa dla tego terenu itd. Taki organ władzy mógł mieć a m b i c j e glo- balnego porządku. S u w e r e n n o ś ć pań- stwowa w dzisiejszym świecie została podważona. Wspierała się ta suweren- ność na trójnogu trzech s u w e r e n n o - ści: gospodarczej, militarnej i kulturo- wej. Jeśli chodzi o militarną, to dzisiaj mało które państwo potrafi bronić się na własną rękę i obrona suwerenno- ści p a ń s t w o w e j p o l e g a na z r z e k a n i u się jej części na rzecz organów państ- w o w y c h . P a ń s t w o m a nikły wpływ na gospodarkę krajową - polityka gospo- darcza państwa polega na tym. zeby czynić kraj jak najbardziej atrakcyjnym dla kapitału m i ę d z y n a r o d o w e g o . Bar- dzo c i e k a w e wydarzenie, całkiem nie- dawno miało miejsce w Szwecji: par- tia social-demokratyczna, która rządziła Szwecją przez p o n a d 50 lat została odepchnięta o d władzy, ale po kilku latach r z ą d ó w niesocjaldemokratycz- nych, naród się zbuntował i wybrał zno- w u socjaldemokratów, a ich szef zwy- ciężył pod h a s ł e m „nie d a m y ruszyć państwa dobrobytu". P o upływie pół roku nastąpił radykalny zwrot, premier

(20)

Szwecji wystąpił z mową do narodu, w której powiedział, ze nie da się tego zrobić, bo na światowej giełdzie koro- na szwedzka spadła i załamuje się gospodarka. Jedyny argument, jakie- go użył, to było to, że trzeba uczynić Szwecję atrakcyjną dla kapitału za- granicznego. A jak można bronić kul- tury lokalnej, w obliczu „superautostra- dy informacyjnej"? Informacja nie liczy się z żadnymi granicami, z żadną poli- tyką kulturalną. Jeżeli się uda Minis- terstwu Kultury stworzyć instytucję, która rzeczywiście zdobędzie sobie publicz- ność. momentalnie przyjdzie jakaś fir- ma zagraniczna, która ją wykupi. I to będzie jej sukces! Otóż kiedy te trzy nogi trójnogu się chwieją, nie bardzo wiadomo, kto miałby realizować te am- bicje globalnego ładu.

P.W.: W związku z tym zapotrzebowa- nie na utopie tez jest znacznie mniej- sze...

Prof. Z y g m u n t Bauman: Tak, ale chciałbym wrócić do .wymieszania". To co Pan powiedział, ta największa o d czasów wędrówki ludów migracja lud- ności. to przemieszczanie się wpływów też jest bardzo istotne. Kiedyś socjo- log niemiecki Georg Siebel dał taką definicję obcego: „obcy to ktoś, kto dziś przychodzi, a jutro nie chce odejść".

Tym niemniej uważano przez cały okres nowoczesności obecność obcych, od- mieńców, cudzoziemców za zjawisko przejściowe. Za przykrość, która ustąpi wcześniej czy później. Były dwie me- tody na ustąpienie obcych, które fran- cuski antropolog Piotr Legistrou naz- wał antrcpofemiczną i antropofagiczną.

W antropofagicznej chodzi o pożera- nie człowieka: obcy był pożerany przez likwidację jego odmienności kulturo- wej, przez asymilację kulturową. Nie

zawsze to funkcjonowało i wówczas była druga metoda pod ręką - antropo- femiczna: np. przez deportację, czysz- czenie etniczne, tzw. obozy koncentra- cyjne i tym podobne sposoby. W każdym razie obcy musiał być zjawiskiem tym- czasowym.

Dzisiaj po raz pierwszy w większej części świata widać, że z obcymi trze- ba będzie żyć na stałe, ponieważ ani się ich nie zasymiluje, b o uważa się dziś, że każda kultura m a swoją sa- moistną wartość i zanik jakiejkolwiek z kultur jest stratą dla ludzkości, ani też obcy się nie wyniosą. Jeżeli Polska wstąpi do Wspólnoty Europejskiej, to tutaj będzie bardzo dużo cudzoziem- ców. Polacy też będą w roli cudzoziem- ców, rozproszeni po całej Europie. Moż- na będzie bowiem przenosić się z kraju do kraju, z miasta d o miasta i wszę- dzie pracować itd.. nie tracąc przy tym swoich osobliwości kulturowych, bo niby dlaczego? Z tym zjawiskiem prawdo- podobnie będzie trzeba nauczyć się żyć, a nie przezwyciężać go jak stara- ła się to robić nowoczesność, ale bez skutku.

J.W.: Ja jeszcze raz chciałbym wrócić do samego terminu,postmodernizmu Z wcześniejszych wypowiedzi zrozu- miałem, ze Pan Profesor używa terminu

„ponowoczesność" w kategoriach opi- sowych. to jest opisu pewnych zjawisk kulturowych, czy sytuacji społeczeństw.

Natomiast termin mpostmodernizm" wy- stępuje często jako kategoria wartoś- ciująca, Niektórzy filozofowie propagują postmodernizm. Wypowiedzi Pana Pro- fesora można zinterpretować, jakby tkwiła w nich nuta sympatii do pono- woczesnycł) zjawisk kulturowych. Zatem jak Pan Profesor się do tego odnosi:

czy „ponowoczesność" i „postmoder-

(21)

nizm" to są normatywne kategorie fi- lozoficzne czy opisowe, socjologiczne9 Prof. Zygmunt Bauman: Panaceum jak wiadomo jest pomysłem alchemi- ków. nieznane jest jak dotąd lekarstwo bez skutków ubocznych. Coraz częst- sze są „choroby jatrogenne" - choroby spowodowane leczeniem innych cho- rób. Otóż pomysł, że można rozwią- zać problem nie stwarzając zarazem innych problemów jest pomysłem na- iwnym. Ponowoczesność okazała się środkiem skutecznym na niektóre, bar- dzo przykre aspekty nowoczesnych ambicji, aspekty totalitarne. Ale kura- cja nie jest bez kosztów. Wolność jest niewątpliwie wartością cudowną, ale o tę wartość można ubiegać się tylko kosztem innych rzeczy. Kiedykolwiek mówię o ponowoczesności, to zawsze powiadam o szansach i zagrożeniach.

Nie wierzę, żeby można było szanse odciąć od zagrożeń. Wspomniany już przeze mnie socjolog niemiecki Urlich Beck twierdzi w książce, ze Każde roz- wiązanie jest zarazem podejmowaniem ryzyka. Możemy tylko starać się po- prawnie skalkulować ryzyko zawarte w każdej decyzji. Działać trzeba wie- dząc. że każda decyzja ponosi za so- bą jakieś koszta, decydować trzeba, które koszta są mniej bolesne od po- zostałych. Idzie o to, aby świadomie dokonywać wyborów, nie na ślepo. Jest w socjologii kategoria następstw nie- antycypowanych, nieprzewidywalnych, one są często najbardziej przykre. Przy nastawieniu się na kalkulację ryzy- ka można unikać nieantycypowanych, przykrych konsekwencji, ale przykrych konsekwencji całkowicie uniknąć się nie da.

J.W.: Ale jeżeli już tę relatywizację za- łożymy, to w ocenie Pana Profesora

oferta postmodernistyczna daje mniej szkód, niż ewentualnie jakaś inna oferta?...

Prof. Zygmunt Bauman: Każde le- karstwo, które pobieramy, leczy tę chorobę, która najbardziej doskwiera- ła wcześniej. Myślę, że ludzie którzy przeszli doświadczenia totalitarne, a mało kto je tak przezył. jak Polacy, bo doświadczyli obu totalitaryzmów (i ko- munistycznego - wschodni, i faszystow- skiego - niemiecki) potrzebują bardziej niż czegokolwiek innego, tej autono- mii, jaką obiecuje ponowoczesność.

J.W.: Ale czy wcześniej przeciwko tej chorobie nie było pewnych propozycji?

Np. antytotalitarne tendencje indywi- dualistyczne w kulturze. Np. romantyzm albo lepiej egzystencjalizm... Także róż- ne odmiany liberalizmu, tendencje de- mokratyczne...

Prof. Zygmunt Bauman: Demokra- cje takie, jakie kształtowały się w XIX i XX w., - jak wskazała historia - nie okazały się wystarczającym środkiem zapobiegawczym na ten podskórny nurt tendencji totalitarnych jaki był w no- woczesności obecny cały czas, na te przerośnięte ambicje globalnego po- rządku. Mówi się ciągle o Niemczech, o Rosji, ale tendencje totalitarne, w la- tach 30-tych były przemożne w Euro- pie, państw faszyzujących było co nie- miara i wszędzie ruchy nazistowskie lub komunistyczne były bardzo potęż- ne. Póki się nie podważy samej ten- dencji totalitarnej, póki się nie sięgnie d o korzenia, póki się jej całkowicie nie zdyskredytuje, tak długo świat nie mo- że stać się bezpieczny wobec tego to- talitarnego zagrożenia. Ale nie jest to d o końca pewne...

Sławomir Żurek: Ja mam pytanie do- tyczące samej metodologii opisu post-

(22)

nowoczesności. Ponieważ są to zjawi- ska, jak Pan Profesor sam to sformuo- wal. aktualne, bieżące, w których do- piero uczestniczymy, to czy jest w ogóle możliwy opis? Czy me ma takiego nie- bezpieczeństwa. że przy tym opisie, ten który opisuje jest zmuszony do wy- znaczania tych idei, które opisuje?

Prof. Zygmunt Bauman: Nie. Praw- dą jest, że jest skazany na niejaką krótkowzroczność, która jest svielką do- legliwością. że mu braku zewnętrznej perspektywy, która pozwoliłaby objąć wzrokiem całość zjawiska. Dlatego czę- sto można się mylić w ocenach. Z dru- giej strony - według psychiatrów można zajmować się chorobami umysłowymi samemu nie popadając w chorobę umy- słową. Niektórym wydaje się to może niemożliwe, ale ja ciągle jeszcze ufam.

że niektórzy psychiatrzy zachowują ciąg- le zdrowie psychiczne. Oczywiście ist- nieje zawsze niebezpieczeństwo skrzy- wienia sądów kiedy znajdujemy się w e w n ą t r z badanego społeczeństwa, gdy brak nam wobec niego dystansu.

J.W.: Jeszcze jeden wątek. Jak Pan Profesor widzi sytuację religii w spo- łeczeństwie ponowoczesnym? Ja ro- zumiem, że nowoczesność - według jej zwolenników - niosła ze sobą ten-

dencje laickie i sekularyzacyjne, roz- wój społeczeństwa polegał częściowo na „uwalnianiu" się od religii. Czy w ponowoczesności coś się zmienia w tym względzie, czy raczej jest to kontynuacja tej tendencji?

Prof. Zygmunt Bauman: Moim zda- niem nowoczesność przyniosła sepa- rację życia: gospodarczego, politycz- nego. kulturalnego i religijnego. Religia poddana została ogólnonowoczesne- mu procesowi podziału pracy, specja- lizacji, to jest nieustannemu rozdrab-

nianiu funkcji, zadań, zainteresowań.

Religia, która w czasach przednowo- czesnych była światopoglądem cało- ściowym. ogranicza się coraz bardziej do zaspokajania potrzeb wyspecjali- zowanych. Liczne sfery życia ludzkie- go „zadiaforyzowały" się w ten sposób w czasach nowoczesnych (stały się niejako religijnie indyferentne). Proces rozdrobnienia trwa chyba nadal. Z dru- giej strony dla ponowoczesności cha- rakterystyczne jest pojawienie się obok tendencji atomizujących i indywiduali- zujących także tendencji fundamenta- listycznych. które niekoniecznie muszą przybrać formę religijną. Ale w każdym fundamentalizmie objawia się marzenie o tym, zeby w chaosie nieskoordyno- wanych doznań, doświadczeń, zdarzeń, znaleźć jakiś sens centralny, przewo- dni, który to wszystko uzasadnia, wszys- tkiemu nadaje logikę i cel, ukazuje powiązania których zwykle się nie za- uważa. Zdaje mi się. że duże szanse mają te religie fundamentalistyczne, które proponują to, czego społeczeń- stwo pcnowoczesne nie jest w stanie zaproponować, mianowicie jakieś ca- łościowe wyjaśnienie świata.

J.W.: Czy tutaj będzie konflikt tego fun- damentalizmu z tendencjami ponowo- czesnymi?

Prof. Zygmunt Bauman: Im więcej jest automizacji społeczeństwa, tym większy jest głód całościowego sensu.

Tendencje się n a w z a j e m podsycają:

zrodzone w indywidualistycznym spo- łeczeństwie fundarnentalizmy (szcze- gólnie w Ameryce) skłonne są do na- bierania tendencji total tarnych, co z kolei skłania d o buntu i ucieczki od fundamentalizmu.

J.W.: Niestety, rozmawiamy już blisko dwie godziny i musimy już kończyć.

(23)

Ale tak jak po nowoczesności przycho- dzi po-nowoczesność, tak po rozmo- wie będzie po-rozmowa... Dziękujemy bardzo!

Materiał z taśmy magnetofonowej spi- sali i przygotowali:

Przemysław Więczkowski i Cezary Krawczyk.

Opracował: Jacek Wojtysiak.

W monograficznym numerze „Scrip- tores Scholarurrf: ..Wybory i decyzje"

zamieścimy drugą część rozmowy z prof. Zygmuntem Baumanem (dotyczą- cą jego drogi naukowej, metodologii socjologii oraz aktualnych problemów społecznych), a także różne opinie poświęcone jego twórczości. Redak- cja dziękuje Panu doktorowi Janowi P.

Hudzikowi za pomoc w przeprowadze- niu rozmowy.

(24)

Jacek Maj

Tabulatura Ioannis de Lyublyn*

...oddalony od Krakouu o trzydzieści sześć mil w kierunku letniego zt.se/nxJr/ słońca leży Lublin. Nic jcsl fo uy randzie miasto wielkie obszarem, ale pięknie zabudowane i słynne z wymiany handlowej, w której uczestniczę obce narody chrześcijańskie na równi z po- pańskimi.

Marcin K r o m e r Polonio, K r a k ó w 1578

Ad cas ex remoiissimis regionibus negolialorcs Turcac, Armcni, Graeci, Germani, Moscho- viatoc. Lithuani et caeteri ex circumiaecentibus regionibus soJcnt.

A l c x a n d e r G u a g n i n i Sarmałiae Europeae descriptio, Basilea 1592

Z organów brzmiały offetoria najwznioślejsze, przez flandryjskicłt, gallickich a italskich kompimistou» tworzone, na użytek magistrów atrium organorum i chórów chłopięcifch.

Wprowadził je takoż Jan Lubclczyk na koncerty swe, tedy słuchano z uwagi/, libo d/a mody dzieł niektórych Cuil/aunie'a de Machaut, ]osquina des Prćs Verdclota, Stalze ol>ok najpiękniejszych i sercu najbliższych utworów Mikołaja z Krakowa, Jakuba z Lu- blina, Władysława z Gielniowa, G regon usa z Isgnicy. wielkiego jagiellońskiej Wszech-

nicy uczonego, jak również Jana z Kępa.

Hanna Platta Archanietskie chóry fana

W X V wieku przenikają do Polski pierwsze nowinki renesansowego humanizmu.

Źródłem ich są - oczywiście - Włochy, przezywające wówczas swój chyba najświet- niejszy okres renesansu Qu;itiroeento. 7. ojczyzny odrodzenia przybywają na polskie ziemie uczeni, artyści i rzemieślnicy. Docierają oni lak że tło Lublina; szczególnie licz-

" Praca nagrodzona tpierwtTc miciscc.t w konkursie „Wiclokulairowc tradycje Lublina i Regionu Lubelskiego".

(25)

nic w wieku X V I . Ówczesny lubelski cccii ..mularzy" jest na tyle zdominowany przez budowniczych / Italii, iż na zebraniach jego członków używa się języka włoskiego.

Włosi - protestanci cmigniją z rodzinnego kraju z powodu prześladowali religijnych 7e strony Kościoła. Lublin - miasto podówczas tolerancyjne - daje im bezpieczne schro- nienie i „zajęcie". Włoscy murarze wznoszą „pięknie i wymyślnie" domy lubelskich mieszczan, dokonuj;} także przebudowy zamku. Sam król Zygmunt f Stary przysyła z Krakowa malarza Błażeja, a następnie swego architekta Bartłomieja Berccciego. aby przyozdobili i przebudowali zamek w nowym, renesansowym duchu. Zainteresowanie monarchy lubelskim zamkiem tłumaczy m.in. fakt, że w latach 1473 76 budowla ta była stał:} rezydencją d w o m królewskiego. 7 synami Kazimierza IV Jagiellończyka (a więc także z małym Zygmuntem) przebywał tutaj Jan Długosz. W Lublinie także złożył mło- dym królewiczom wizytę poseł wenecki - Ambroży Contarini.

Zamek, po przebudowie, staje się pierwszą prawdziwie reoesaasową budowlą w mieście.

Do gotyckich murów przyzamkowej kaplicy p.w. Św. Trójcy, wnętrza której pokrywają wspaniałe rusko-bizantyjskie freski, dobudowuje się wczesnorenesansowy. italianiz.ują- cy portal. To niezwykłe wymieszanie epok, kręgów kulturowych świadczy o wyjątko- wym znaczeniu Lublina w o w y m czasie: jest on miejscem; gdzie spotykają się dwie wielkie kultury: Wschodu i Zachodu.

Na lata panowania Zygmunta I Starego przypada wspaniały rozwój polskiej kultury.

Dokonuje się swoisty awans cywilizacyjny kraju, który czynnie uczestniczy w kulturo- wej integracji Bu ropy. Dzisiaj - patrząc z perspektywy X X wieku można stwierdzić, iż nigdy już takiej łączności z Europą Polska nie zdołała osiągnąć.

Złoty okres kultury polskiej to także czas, w którym ma miejsce szybki rozwój dużych ośrodków miejskich, wśród nich Lublina. Staje się on jednym z najważniejszych miast Rzeczypospolitej. W Lublinie - dużym centrum wymiany handlowej, której to- warzyszy wymiana kulturowa - styka się wiele narodowości: .Moskale, Tatarzy, Turcy.

Wołochy. Żydzi. Niemcy, Węgrzy, oprócz. Ormianów, Litwinów i innych krajowców" - jak pisze poseł wenecki Hieronim Lippomano, odwiedzający l.ublin w 1575 roku. Obraz.

X V I wiecznego nadbystrzyckiego grodu utrwalił takie w swym Sarmariac Europeae dc- scriptio Aleksander Guagnini: lut blin - miasto murowane, przekorą i stawami baynistemi wkoło obtoczone. Zamek na górze wysokiej nad jeziorem wielkim zmutowany, nad głę- boką przekopy okazałą leży. W tan właśnie miećcie trzy razy Jo roku jarmarki bywają, przez cvcry niedziele trwające: pierwszy na Świątki, drugi na śi. Szymona

i Judy apostołów, trzeci na Oczyszczenia P. Maryi, święto Gromnicami pospolicie zowią.

Na te jarmarki kupcy ze stron dalekich Turcy, Onniame. Greko wie, Niemcy, Litwa i Moskwa, i mszy z okolicznych i dalekich krain obywatele zjeżdżają się. Żydzi niema!

wszystko podzairuze na przedmieściu sami osiedli, tamże i synagogę albo bożnicę swą moją kosztowną. Główny jarmark odbywa się na Rynku, który jest wówczas reprezenta- cyjną częścią miasta. Handluje się na nim - o czym wspomina w swym poemacie Ro- xolania Jan Sebastian Klonowie (rodowity lublinianin) - ..skórami sobolimi, wilczymi, z kun. królików", ..wiewiórczymi kitami". ..łasicami miękkimi jak woda lecona". „wscho- dnimi bogatymi jedwabiami", „sabelskimi kadzidłami i wonini". ..sokami z winnicy Wę- grzyna i Greka". Ściągają do Lublina kupcy z. całego kontynentu i nie tylko: od Francji po Persję. «KI Anglii po Italię.

Figure

Updating...

References

Related subjects :