• Nie Znaleziono Wyników

"Ten kto umrze rodzi się czy kona"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Ten kto umrze rodzi się czy kona""

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Hanna Augustyniak

"Ten kto umrze rodzi się czy kona"

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (45), 148-157

(2)

pow iedziach dotyczących żołnierzy in n y ch w yznań. T ak im zgrzy­ tem n iem iły m i dla tam ty c h czasów żegnał p oległych pod Choci- m em innow ierców F a b ian B irkow ski — uczestnik te j kam panii. „G dyście te d y od szabli tu reck iej albo od niew czasów obozowych zw łaszcza od głodu niesłychanego um ierali, w ychodziły dusze z ciał w aszych nie jak o gw iazdy, ale jak o głow nie ogorzałe czarne, u p ad ały n a ziem ię i ry so w ały onę (...)16.

Ż ołnierz inn o w ierca u m ie rał bez patosu; kaznodzieje w idzieli na jego tw a rz y eschatologiczny stra c h spow odow any obaw ą o p rz y ­ szłość duszy w św iecie m etafizycznym . P rz ed oczym a jaw iło m u się w ów czas całe jego grzeszne życie, p ełn e b lu źn ie rstw w szelkich przeciw ko w ierze rzym skiej i sam em u papieżow i, k tó re m u nigdy nie szczędził w yzw isk i obelg, odm aw iał św iętości jego osobie i d rw ił sobie z jego p raw a do dziedzictw a Piotrow ego. Z tej też p rzy czy n y jego dusza — ja k w idzi ją B irkow ski — b y ła niczym innym , ja k ty lk o „głow nią c z arn ą ”, znam ieniem p iek ła naznaczoną. I choć pró bow ała się w zbijać k u niebu, to przecież b y ł to jej tru d zupełnie darem n y , bo niebo je st św iatłością i ciągnie do siebie ty l­ ko św iatłość.

W m om encie śm ierci obrońcy k rzy ża zapalała się n a niebie jego gw iazda złocista, ab y św iecić blaskiem niegasnącym aż „do skoń­ czenia św ia ta ” . Z godnie z ów czesnym poczuciem h ie ra rc h ii n a j­ w iększe gw iazdy zapalało niebo pam ięci w ojow niczych m onarchów i sław ny ch wodzów. T aką now ą św iatłość dojrzał n a niebie k azno ­ dzieja jezu ick i (Jak u b Olszewski) po śm ierci Z y g m u n ta IIII W azy, k tó ry isto tn ie zw iódł w iele w ojen, tylk o że nig dy nie u m ia ł zapew nić im koniecznych podstaw m aterialn y ch . Nieco m niejsze b y ły gw iaz­ dy pobożniej szych m agnatów , k tó ry c h nie ponosił z b y tn i ra n k o r do k ró la i w porze do tego w łaściw ej sw oje sk ro n ie szyszakiem p rzy ciskali a w czasach m ąconych dom ow ym i zam ieszkam i rad zi pokój czynili. Te n ajm n iejsze gw iazdy zapalano d la w iecznej p a ­ m ięci żołnierskiego pospólstw a — z nich w łaśn ie sk ład ała się św ia t- łość‘M lecznej Drogi.

Stefan Herman

„Ten kto umrze rodzi się czy kona”

T h em a regium , nowo w y d an y n ak ład em „C zy­

te ln ik a ” tom ik poety cki J. M. Rym kiew icza, czytać należy ta k w

16 F. Birkowski: Bogu w Trójcy św. Jedynemu podziękowanie za uspokojenie

(3)

k o n tek stach w spółczesnego klasycyzm u, ja k w p e rsp e k ty w ie m yśli teo rety czn ej i kolejnych, p rak ty c zn y c h dokonań poety.

R ym kiew icz jest bow iem p o etą k o n sekw entn ym . R ów nież T h em a re-

g iu m odsłania w e w n ętrzn e zharm onizow ane z pozostałym i w yp o ­

w iedziam i tw órcy, k tó ry od d aw na fo rm u łu je m yśli o poezji i jej m ożliw ościach istn ien ia. T ym razem w obec te m a tu m ortis. T em at ten , ja k i reflek sje z n im zw iązane „toczą” ciało poezji R y m k iew i­ cza n iem al od zawsze. W to m ik u A n a tom ia (1970), k tó ry uznać m oż­ n a za przedgłos T h e m a regium , poeta, zw racając się do A. M iędzy­ rzeckiego, pisał:

Pozwól, bym w pani onej ciemne kraje Zeszedł, bo pragnę przeciw śmierci czynić

a także:

Chcę przeciw śmierci czynić (...)

Aż śmierć w mej strofie zamknę jak w więzieniu (L ek cja anatom ii profesora T u lpa)

Słow am i ty m i zaznaczał postaw ę k lasy k a wobec śm ierci. Them a

reg iu m w „ śm ie rte ln e j” kw estii p o d ejm u je dialog z pop rzednim i

dokonaniam i poetyckim i. S tąd zapew ne w zbiorku k o n ty n u ac je wcześniej rozpoczętych cykli, np. cyklu w ierszy o Bace, sonetów

N a trupa, czy też k o lejn e w e rsje C zy m je s t k la sy c y zm II lu b Co to je s t drozd IV .

W now ym zbiorku p o d ejm u je R ym kiew icz zagadnienie śm ierci jako zasadniczej k ateg o rii w sy tuacji egzystencjalnej człow ieka w spół­ czesnego. Ja k o św iadek i uczestnik swego czasu, będzie pisał o o gra­ niczeniu człow ieka w czasie, o o k ru tn y m praw ie p rze m ija n ia i roz­ padu, niw eczącego egzystencję ludzką, rozpiętą m iędzy „led w ie” a „ ju ż ” („Ledw ie O jcze nasz zm ów ię a ju ż popiół w u sta c h ” — n a ­ pisze w w ierszu L a m e n t księdza Baki). Jednocześnie przed staw i b u n t człow ieka i jego chęć w yjścia z czasu w trw an ie, w wieczność. K o n flik ty egzysten cjalne człow ieka uw ikłanego w św ia t tru d ­ ny, niezborny, g roźny („Jako ocean w szystko się k o tłu je ” — N a­

grobek księdza Baki), w k tó ry m zasadą egzystencji w szechrzeczy

sta je się poczucie w zględności, um ieści w barokow ej fo rm u le poe­ tyck iej.

„B arokow ość” poezji R ym kiew icza to zjaw isko, k tó re m u z pew no­ ścią w a rto p rzy jrze ć się dokładniej i opatrzyć głębszą reflek sją. N a u ż y te k recen zji pozostańm y w sferze w stępnych rozpoznań. W y­ d aje się, że R ym kiew icz sięgnął do b aro k u z w ielu w zględów (do­ d ajm y — ta „skłócona” epoka fascy n u je a u to ra T hem a reg iu m od daw na). P rzy w o łan ie barokow ego „ tła ” dla poezji, k tó re j śm ie rte l­ n y ry tm w yw odzi się w łaśnie z tam tego odczucia egzystencji, staje się uzasadnione. B arok b y ł epoką, w k tó rej podm iot u p o m n iał się o sw oje praw a. Id eały R enesansu zachw iały się wów czas w w ielu

(4)

zasadach, n ajb ard ziej je d n a k w ideale harm on ii. A ntynom iczny, skłócony św ia t baro k u w yzw olił w sw ym ontologicznym „p ęknięciu” g w ałto w n ą i o k ru tn ą k a teg o rię Czasu, a w raz z n im osadził człow ieka w k ondycji biologicznej, podanej p rz e m ija n iu i de­ strukcji. Cielesność, m aterialność, organiczność św iata staw ała się w łaściw ym w ym iarem istnienia, a w konsekw encji w ątp ien ie i scep­ tycyzm poznaw czy — n a tu ra ln y m odcieniem bytu. Rów nocześnie „rozdw ojony w sobie” człow iek b aroku podjął in te le k tu a ln ą próbę w y jaśn ian ia i opanow ania św iata. Isto tn ą rolę w te j a k ty w ­ ności ludzkiej pełn iła tw órczość artystyczn a. P ośród „nietrw ało ści rzeczy św iata tego”, wobec m etam orfoz i ru chu , ja k im poddane było istnienie, a rty s ta b arokow y w alczył, jeśli nie o w ładzę n ad św iatem , to p rzy n ajm n iej w im ię in te le k tu a ln e j in g ere n cji o b ja­ w iającej się w geście tw órczym . Sztuka, św iadom ie sztuczna, tj. k onw encjonalna, sta w ała się dow odem n a w ielkość człow ieka w o­ bec znikom ości jego ziem skiego bycia. W sztuce usiłow ano zam knąć k w estie tran scen d en tn e, zaw łaszczając w tej zin telek tu alizo w an ej form ie tajem n ice św iata. Sztuce w reszcie p rzy pisyw ać zaczęto w ła ­ ściwości n iem äl m etafizyczne. W ypełniała ona m iejsce m ilczącego Boga, A bsolutu. W ydaje się, że reflek sy tego barokow ego m yślen ia są obecne w to m ik u Rym kiew icza.

W yraźnie w p ro b lem aty k ę b a ro k u w prow adza nas p rze jm u ją cy cykl w ierszy, k tó ry c h b o h a te rem liry cznym je s t ksiądz Baka. O to w iersze, w k tó ry ch B aka rozm aw iać będzie z tru p e m i Jezusem , w któ ry ch pojaw i się lam e n t i m ęczeństw o, aż po n ag ro b ek księdza Baki. Postać księdza Baki, siedem nastow iecznego tw ó rcy U wag

0 śm ierci n iec h y b n e j w s z y s tk im jed n a kiej, którego R ym kiew icz u ży ł

św iadom ie jako sw oistej fig u ry literack iej, stw a rz a szczególne pole przyw ołań, chociażby śm ierci jak o bezw zględnej w ładczyni życia, dew ocyjnie ujm ow an ej d o k try n y chrześcijańskiej czy m ak a b ry cz ­ nego, a bogatego w konceptyzm ie hum oru. W ydaje się jednak, że sylw etka tw órcza Baki, ja k na b arok przystało, m a c h a ra k te r am b i­ w alen tn y . B ył B aka au to re m Uwag o śm ierci n iec h y b n e j w w e rsji populam opropagandow ej, ale istniała rów nież, dla w tajem niczonych, pow ażna w e rs ja Uwag o rzeczach ostatecznych. Pod w a rstw ą c z a r­ nego, „w isielczego” h u m o ru B aki k ry ł się au te n ty cz n y lęk eg zy sten ­ cjalny, którego n a w e t „łaska boska” nie była w sta n ie zniw eczyć. Śm ierć u Baki, sarm acka w swej prow eniencji i wyglądzie, w k ra ­ czała w życie z całą bezw zględnością. Jednocześnie u w y raźn iała się b ardziej ja k o tra g icz n y fin ał pełnego, bu jnego życia, niżeli w a sp e k ­ cie d o k try n y chrześcijańskiej p rz y ję ty „próg” k u wieczności. R ym kiew icz w p oetyckim dialogu z Baką, dokonując p rzesu nięć 1 w prow adzając sym bole „uczuciow ości” w spółczesnej, poszedł ja k ­ by po tej linii, dając Bace „w o jującem u ” z Bogiem m oty w ację g łę ­ boko ludzką. Bo w łaśnie z ludzkiej p erspek tyw y , z ry tm u życia z aatak u je R ym kiew iczow ski B aka d o k try n ę chrześcijańską, p y ta ­

(5)

jąc o p e rsp e k ty w y pośm iertnego istn ien ia człow ieka. B ak a w y stą ­ p i w roli h e re ty k a, k tó ry zw ątp ił w ra c ję istn ien ia B oga jak o k a ­ teg o rii nadrzęd nej, n ad ającej ry tm i sens istnieniu. A postatyczne

credo B aki brzm i:

Widome niech mi będzie to co widzą oczy I robak też jest królem, kiedy ciało toczy

(K siądz B ak a rozm aw ia z Jezu sem )

Z ostaje ono um otyw ow ane stw ierdzeniem : „Jakże m a w ierzyć w ciebie (w Boga — H. A.) to co ta k się p su je ” . Z ałam ie się ontolo- giczna h ierarch ia, a Baka, dokonując desakralizacji Boga, m odlić się będzie do tru p a słow am i: „U chylże m i n ieb a ” (K siąd z B aka do

trupa). W form ule pozornego dialogu, w zaczepno-persw azyjnym

to n ie („to jed n a k je s t”, „to czem u”, „więc za co”), w odzony n a pokuszenie („czy ktoś chichocze w e m nie czy to ja chichoczę”) B aka w y stąp i przeciw Bogu, b y ogłosić a k t n iew ia ry w k ró lestw o boże:

Jako kadź gnoju a śmierć jest kloaka Tym był za życia i po śmierci Baka

(Nagrobek kslądza Baki)

C ały organizm N a tu ry p rze n ik n ię ty je s t ty m śm ie rte ln y m pro ce­ sem rozpadu i zniszczenia (K siądz B aka rozm aw ia z Jezu sem ). Ja k o św iat n a opak jaw i się Bace rzeczyw istość („jako gdy Pism o kto n a opak czyta” — N agrobek księdza Baki), w k tó rej Bóg sta je się tylko konw encjonalnym słow em -znakiem i także podlega p raw u u śm iercenia:

Nie ma tego słowa Nic już nie pomoże

(Ten wiersz Panie Boże)

J e s t w Bace świadom ość człow ieka współczesnego, dla którego tra n s ­ cendencja stała się p u stą kategorią, pogrążając ty m sam ym św iat w chaosie. C zytam y te w iersze w ich bogatej szacie barokow ego konceptyzm u i czarnej sty listy k i, n a zasadzie p a lim p sestu w sto­ su n k u do spuścizny litera c k ie j Baki. Pozostają one w akcie sw oi­ stej g ry (dialogu) m iędzy tek sta m i odległym i w czasie pow stania, ale jednoczesnym i w m om encie le k tu ry . F ig u ra lite ra c k a B aki może tak że obrazow ać zjaw isko, gdy „d uch p rzodka i po eta m ieszk ają w personie jednocześnie. Są dw iem a osobam i w jed n e j perso n ie”, a zatem realizu je się „w spólny czas żyw ych i u m a rły c h ” 1.

Szokuje w T hem a reg iu m zestaw ienie księdza B aki z H eideggerem . U Rym kiew icza, k tó ry w yzn aje jedność czasu sztuki, nie je s t to zjaw isko dziw ne, niem niej przyp o m in a ono barokow y konceptyzm , pozw alający jednocześnie podejm ow ać bardzo odległe w ątki, m o­

1 O zjawisku owej swoistej osmozy pisał R. Przybylski: To jest klasycyzm. Warszawa 1978, s. 30.

(6)

tyw y, w artości. Te dw ie p e rsp e k ty w y ontologiczne: chrześcijańska (Baka) i egzystencjalna (Heidegger) będą je d n a k p od dane k ry ty cz­ n y m przeform ułow aniom . Z ałam an a chrześcijańska ontologia Baki znalazła ja k b y przed łu żenie w H eideggerow skim u jęc iu „człow ie­ ka k u śm ierci”. Tyle, że d y sk u tu ją c także z „błędem logicznym ” H eideggera, R ym kiew icz u sta n a w ia jako głów ną zasadę b y tu w szechw ładne praw o u m ieran ia. Bo „ b y t je s t n ieb y te m ” (Heideg­ ger: S e in z u m Tode). K onceptyzm p o ety w ydobyw a isto tn e p ękn ię­ cie człow ieka współczesnego; nie m a zgody na tran scen d en cję, ale i nie m a zgody n a „kloaczną śm ierć”.

D iagnoza dla egzystencji dzisiejszego człow ieka w ypad a w ięc nie­ zb y t optym istycznie. B y t człow ieka drugiej połow y X X w., zdaje się sugerow ać Rym kiew icz, przypom ina egzystencję Ł azarza. Bi­ b lijn e „z prochu pow stałeś i do g robu w rócisz”, a zatem „życie je s t łzą k tó rą płaczą m ogiły”. C złow iek-Łazarz „w skrzeszony” do życia, ab y um rzeć, aktyw nością działania u siłu je pow strzym ać lub p rzy n a jm n ie j zaznaczyć swój w yp ełn iający się los (Choć m a g r y ­

pą). Ż y jem y więc w śm ierci ja k w grobie. R ym kiew icz fo rm u łu je

k ateg o rię b y tu w śm ierci. „B yt je s t n ieb y te m ”, a zatem od m o­ m en tu narod zin w y p ełn iam y śm ierteln e praw o rozpadu i „psucia się”. Po śm ierci trw a ono nadal, stąd „a co popsu te jeszcze raz się p s u je ” (N agrobek księdza Baki). Z auw aża poeta, że życia m ożna się bać ja k śm ierci (Mozart), a także, że „życie jest łzą k tó ra to ciało to czy” (Jakb y życie było łzą). Być to um ierać, u m ierać to być. Rów noznacznie. R ym kiew icz u jm u je śm ierć w aspekcie p ro - cesualnym , w fu n k cji um ieran ia. W w ierszach T h em a regfium w k ra ­ cza śm ierć w sw ojej najb ard ziej dotkliw ej, som atycznej form ie, ob­ jaw iając się procesem gnicia, próchnienia, rozpadu. O rganiczne p r a ­ w a śm ierci m ają w iele, często drastycznych, obrazow ych ek w iw a­ lentów . C zytam y np.: „G ołąbku mój To ja k je s t M uza cię całuje / A ty do um yw alk i k rw ią czerw oną p lu jesz” (Słow acki). N aw et poezja podlegać będzie tem u som atycznem u sposobowi w idzenia, a w konsekw encji także organicznem u p raw u rozpadu. R ym kiew icz pisze: „M oje słow a są cielesne Łuszczy im się skóra / Z a ty k a ją się n e rk i P ró ch n ieją d ziąsła” (Moje słow a są cielesne). Śm ierć je d ­ nakow o d rąży człow ieka, rzeczy, św iat, dokonując jed n a k m eta m o r­ foz. Tę fu n k c ję ruch u, w yrażonego w praw ie d e stru k c ji i p rze m ia ­ ny, czyni poeta ościeniem życia. Śm ierć u R ym kiew icza sta je się zasadą p rzen ik ającą życie, a w łaściw ie trag iczn ą jego k on sekw en­ cją. Może m ieć ona zw ykłą, szarą b arw ę codzienności, ale m a ta k ­ że znam iona Tajem nicy.

Śmierć chodzi po pokojach Ściera kurz z foteli (...)

Zmywa szminkę ze szklanek do whisky i ginie (podkr. — H. A.) (Śm ierć chodzi po pok ojach )

(7)

Czasem jej sp ełn ian ia się je s t w ieczna teraźniejszość.

„Sprząta i zamiata / Robi porządek Nie ma jej i jest” (ibidem).

Śm ierć, w ed łu g R ym kiew icza, istn ieje teraz, a będąc zarów no k a ­ teg o rią u n iw ersaln ą, ja k i szczegółową, sta je się in te g raln ą częścią w szelkiego istn ienia. P ełn iąc fu n k cję p o rząd k u jącą w yznaczając 1 n ad ając życiu „ śm ie rte ln y ” ry tm , s ta je się n ad rzęd n ą k ateg o rią w obec jego chaosu. W edług R ym kiew icza id ea istn ien ia realizow a­ n a w k ateg o rii ujm o w an ej term in e m „życie” je st łańcu ch em po­ szczególnych lud zkich istnień , k tó re w y p e łn ia ją p ro to ty p W zoru. W p rzek o n an iu p o ety ja k idea łań cu cha spełnia się w szeregu je ­ go poszczególnych ogniw, ta k u n iw ersaln a idea życia w y pełn ia się

w łań cu ch u poszczególnych istn ień osobnych, zaś a n im ato rem życia je s t śm ierć. B ib lijn e p y ta n ie „śm ierci gdzie tw ój oścień” z n a jd u je w T hem a reg iu m odpowiedź — w procesie m etam orfozy i ry tm ie

życia.

To sw oiste p raw o śm ierci w y k o rz y stu je R ym kiew icz w sw ojej m y­ śli poetyckiej. „ J a w iersz piszę fek ja k Ł azarz z grobu w s ta je ” czy tam y w w ierszu Sch u b ert. Słow a te m ogą stanow ić cen tru m re fle k sji po etyckiej całego zbioru. W tom iku, gdzie jed n y m ze słów k luczy je s t „śm ierć”, d ru g im zdaje się być „zm artw y ch w stan ie” . A n ty tety c zn ie w rela cji do pola śm ierci p o jaw iają się słow a „p rze­ istoczenie” , „p rzem ien ien ie” , „odm ienienie”, ogólnie u jm u jąc — po­ ś m ie rtn e „p rzein aczenie” . J a k ie m iejsce z ajm u je w ty ch k o n tek ­ stach śm ierci i zm artw y ch w sta n ia p oeta i poezja, bo ta sy tu acja obchodzi R ym kiew icza szczególnie? T ajem nicza n a tu ra poezji, w ed ­ ług R ym kiew icza, spełnia się w akcie m ow y rozum ianej jako poe­ ty ck a a rty k u la c ja . „ P ra w a poezji drzem ią w k rta n i” pisał O. M an- d e ls z ta m 2. R ym kiew icz zdaje się być w yznaw cą tego stw ierdzenia. W w ierszu P ięta szek o trzy m u jem y obraz a k tu tw órczego w stanie czystym . P o e ta — P iętaszek w sw ojej fikcy jnej ucieczce n a bez­ lu dn ą, szczęśliw ą w yspę, w olny od poczucia i p resji czasu, oswo­ bodzony ze św ia ta nazw , pozostając ty lk o w ry tm ie n a tu ry , będzie n ad al spełn iał g est tw órczy. C zytam y:

Będę pisał na piasku i bezludne morze Będzie czytając ścierać moje słowa

Pow innością poety, k tó ry „śni i je s t śniony” (Co to je st drozd IV), je st zatem m ów ienie, a rty k u ło w an ie. P o eta m usi m ówić n aw et w ów ­ czas, gdy jego m ow a nie u zyska asp ek tu odbioru. W procesie tw ó r­ czym a rty k u la c ja a rty k u łu je się w m ow ę zapisaną, w słowo, ję ­ zyk, Tekst. B ezim ienna m ow a poety, k tó ra nie je st jed n a k an i m o­ w ą człow ieka pierw otnego, ani szaleńca („nie jestem dzikusem / nie trz e b a m nie uczyć” pisze R ym kiew icz w P iętaszku), sta je się w słow ie — jeśli m ożna użyć określenia M andelsztam a — „uciele­ śnionym dźw iękiem i ucieleśnioną m ow ą” 3. D okonuje się w ięc akt

2 O. Mandelsztam : Słowo i kultura. Warszawa 1972, s. 70. 3 Ibidem, s. 28.

(8)

w cielenia „ ja ” p oety w a k t słow ny, poezję, ow ą „sztu k ę u kład an ia słów ”. S tanow i ona szansę w cielenia osobowego b y tu p oety w no­ w ą form ę bytu.

B yt w słow ie d a je m ożliw ość ocalenia i zaistnienia, w b re w o k ru t­ n y m p raw o m p rzem ijan ia, k tó ry m poddana je s t jed n o stk o w a egzy­ ste n c ja tw órcy. P o e ta m oże zatem istnieć n a w e t w tedy, gdy go ju ż nie będzie. D zięki w cielen iu w słowo i zau fan iu językow i. D zięki zm a rtw y ch w sta n iu w tekście. P o eta p rzypom ina w ięc C hrystusa, którego zm artw y ch w stan ie opierało się n a zm ianie fo rm y b y tu , n a przem ienieniu. P o e ta ja k C h ry stu s w now ym w cieleniu z m a rtw y ch ­ w sta je w słowie. A k t tw órczy w sw oim procesie p rz e m ia n y pod ­ m iotu w przed m io t (wiersz) przypom ina także u m ie ran ie lub raczej je s t am b iw alen tn y m a k te m śm ierci i narodzin, a w łaściw ie „ucieleś­ n ien ia ” m yśli w słowie. R ym kiew icz pisze: „T eraz w tej chw ili, g dy do g robu schodzę G dy się w b an dażach zak rw aw io n ych ro d zę” to „T eraz się rodzę i o dd aję d u ch a” (W iersz na te słow a E w angelii

św. Jana: Choroba ta nie je s t Via śm ierć). O kazuje się jed n a k , że

ab y zaistnieć n a p ra w d ę (zm artw ychw stać), trz e b a być czytanym . P oezja w słow ie stanow i bow iem b y t oksym oroniczny, je s t i nie je s t jednocześnie. J a k p a rty tu ra , k tó ra istnieje, ale dom aga się do­

pełnien ia, aby zaistnieć n ap raw dę. Zaistnieć, czyli być czy tan y m . Toteż a try b u te m poezji sta je się napięcie dialogowe. A k t czy tania je s t podjęciem dialogu, swoiście p o w tó rn y m z m artw y ch w stan iem d la p erso n y poety. „To je s t ciało, kto je czy ta” p y ta R ym kiew icz i dopow iada:

Kto pozbiera kto zawiąże Co tak mi się rozsypało Kto do kości doda słowa I do słów kto doda ciało

(M oje k o śc i ro z w ią z a n e ...)

M am y do czynienia z oczekiw aniem na rean im ację w akcie le k ­ tu ry . I rzeczyw iście realizacja p a rty tu ry te k stu w czy tan iu je s t procesem „w skrzeszania” p erson y poety. „K iedy się m odlę k ied y te n w iersz czytam / T eraz się z w am i m oi m ili w itam ” pisze R y m ­ kiew icz w W ierszu na te słow a E w angelii św. Jana: Choroba ta

nie je st na śm ierć. S tw ierd zając poprzednio, że poezja je st m ow ą,

m ożna p rzy jąć, iż jest ona tak że rozm ow ą. Je śli tak , to kogo z kim ? W ydaje się, że w tej kw estii, ja k i w ontologii poetyckiej w yznaczo­ nej w T h em a regium , w iele przem y śleń a u to ra m a sw oje źródło w tek sta ch litera c k ic h O. M andelsztam a, k tó ry tw ierdził m ięd zy innym i, że w iersz sk ierow an y je s t do „czytelnika w potom ność” 4. P oeta a rty k u łu je te k st z siebie i do kogoś. „P oezja — pisze M an -4 Ibidem, s. 13.

(9)

delsztam — jak o całość je s t zawsze skierow ana ' do b ard ziej lub m niej odległego, nieznanego ad resata, w którego istn ien ie nie może po eta w ątpić, ta k ja k nie w ą tp i w sw e w łasne istn ie n ie ” 5. P oezja zatem w k o nsekw en cji tego m y ślen ia stanow i k o m u n ik a t dziejący się w określonej sy tu a c ji nadaw czo-odbiorczej. R ym kiew icz w idzi tę dialogow ą k o resp o n d encję tak że w p o tra k to w a n iu p oezji jako w ielkiej re p e ty c ji (dialogu z trad y cją), w której p o eta p o w tarza i je st p o w ta rz a n y . Z daniem R ym kiew icza, uczestniczy on w w iel­ kim śnie R odzaju i m ów i język iem sym bolicznym poprzez sym bole, arch ety p y . O d b yw a się w ięc sw oiste obcow anie żyw ych z u m a r­ łym i. U czta żyw y ch i u m arły ch , m oże Zaduszki? „U lepili m nie zm arli ze w szy stk ich cm e n tarz y ” w y zn aje R ym kiew icz w w ierszu

I skąd m i się to w zięło. Z m arli g e n e ru ją niejako „ ja ” poety. J e d ­

nocześnie:

Będą dzielić się żebrami Moją śliną moją skórą A kto mną się nie podzieli Musi umrzeć śmiercią wtórą Będą jedli będą pili

Moją krew i moje ciało

Aż się ruszy w suchym próchnie Co już ruszać się nie miało

(G lina m n ą się n ie n a p i j e )

O dbyw a się cud euchary sty czneg o p rzem ienien ia i o fia ry d la zm a r­ łych, dającej im szansę istn ien ia poprzez „ciało i k re w ” poety, tzn. ciało jego poezji. P o e ta w y zn aje „B ędą m i się zm arli rodzić” i w k onsekw encji „jako C h ry stu s będę chodzić” . S p ełn iają się ew ang e­ liczne słow a „kto spożyw a m oje ciało i k rew m oją pije, trw a w e m nie, a ja w n im ” (J. 6,56— 57). Z asada w spółuczestnictw a w w iecz­ nym Teraz T e k stu je s t zasadą ofiarow ania i ponow ienia, czyli „w skrzeszania” w bycie językow ym . Poniew aż „języ k w próchno, próchno w ję z y k chce się w cielić” (Schum an), stąd w k ró lestw ie języ k a (sztuki, k u ltu ry ) istn ieje m ożliwość pow rotu n a w e t po śm ier­ ci. P odstaw ow ą sp ra w ą sta je się w ty m aspekcie dialog rozu m ian y jak o koegzystencja i osmoza w W iecznym Tekście „duchów n a ­ szych p rzodków ”, k tó re oswobodzone przez nas zw yciężają śm ierć, b y żyć z nam i. Także p o eta czytany, czyli zdialogizow any przez now ych poetów i czytelników m oże żyć w iecznie i nie u m rzeć śm iercią w tórą, tj. ostateczną, w zapom nieniu. W ieczny T ek st jako ko m u n ik at s ta je się dom eną pam ięci, przeciw staw nej zabiegom cza­ su i im p eraty w o w i śm ierci. S ztu k a m oże więc być tra k to w a n a jako przezw yciężenie ograniczen ia człow ieka w czasie.

(10)

W iersz N ekrolog sp ełn ia ro lę p rzesłan ia w obec całego to m ik u R ym ­ kiew icza i pozw ala m niem ać, że n ie o śm ierć sam ą, lecz o pam ięć lu b raczej p am ię ta n ie w T h e m a reg iu m chodzi. K lasycyzm (lub szerzej K u ltu ra ) je s t więc, zdaniem Rym kiew icza, nek ro log iem pi­ sanym poprzez, wobec i dla istn ień ludzkich. M nem ozyne je s t jego do brą m uzą.

Jednocześnie zw ycięstw em p o ety zdaje się być fak t, że T ek st um iesz­ cza on w tym , co czasowe. Nie je s t to więc m isty czn e otw arcie ponad an i poza czas. R ym kiew icz rea liz u je w sw ej poety ckiej a rty ­ k u lac ji postaw ę p o ety poszukującego, rów nocześnie św iadom ego ograniczenia w łasnego b y tu i ludzkich m ożliw ości poznaw czych. N iejed n o k ro tn ie w tek sta ch u jaw n ia się ow a antynom iczność w iedzy i niew iedzy. P o szuk u jąca p ostaw a p o ety d e te rm in u je zdialogizo- w ane, często d y sk u rsy w n e form y w ypow iedzi lirycznych. T em at królew ski, k tó ry zostaje p o djęty, rozpisany je st w to m ik u n a zespół różnorodnych, ale w a ria n tn y c h w zględem re fle k sji n a d rzęd n ej w y­

pow iedzi. A je s t to reflek sja, p ow tórzm y, nie ty lk o o śm ierci, ale o p rz e trw a n iu i udziale p oety w m isteriu m życia. D latego R ym kie­ wicz ta k często b u d u je in te le k tu a ln e k o n sta ta cje o p ierając się na barokow ym koncepcie, w y zy sk ując w ieloznaczność p rzy w o łań i su­ g eru jąc ty m sam ym n iejednolitość p o d jętej m yśli i tem a tu . Albo­ w iem klasycyzm R ym kiew icza sięgnie po fo rm u łę b a ro k u w jej a n ty - nom icznych i sceptyczno-poznaw czych aspektach. U poetów baro k u sceptycyzm i relatyw n o ść w w idzeniu człowieka, św iata, rzeczy szły w p arze z dążeniem do sy n tezy i w ieloaspektow ości opisu. Sięgano po koncept, k tó ry m iał być k rea c ją zaśw iadczającą złożoność św ia­ ta. A luzyjność k o n cep tu stw a rz a ła no w y k o n ceptualisty czny ty p poznania. D ialogiczna poezja R ym kiew icza — ta k w aspekcie stałej m etam orfozy i św iadom ej re p e ty c ji tra d y c ji (tę św iadom ość rep e - ty c ji zakład ał tak że barok), ja k i w zapisie różno rodny ch w a ria c ji n a jed e n te m a t — rów nież realizu je baro ko w ą koncepcję różno­ rodności i złożoności zjaw isk i rzeczy. P rz e jm u je także R ym kiew icz z b a ro k u p rzek o n an ie o sztuczności sztu k i i jej św iadom ej k reacji w k o n c ep tu aln y m pojm ow aniu tem atu . A ntynom iczność tem a ty k i

T hem a re g iu m m ożna byłoby przecież zam knąć w m etafo ry czn y m

skrócie o k reślen iem — „m iędzy różą a tru p e m ” . Jednocześnie to re a ­ n im ow anie barokow ego k o n ceptu w poezji w spółczesnej je st rów no ­ znaczne z koniecznością m eta fo ry jak o sk ró tu m yślow ego dla w ie- low arstw ow ości i w ieloznaczności św iata. T en ru c h m yśli, realizu jący się w poezji R ym kiew icza, u k a z u je złożony i re la ty w n y ty p pozna­ nia. S ztuka u R ym kiew icza nie będzie jed n ak , ja k w dojrzały m baroku, zapełnieniem m iejsca po m ilczącym i nieodgadnionym Bogu. B arok w p row adzał bow iem sw oistą m etafizy k ę sztuki. J. M. R ym ­ kiew icz um iejscow i ją w czasie i z czasu w yprow adzi jej wieczność. U stanow i jej k ró lestw o m iędzy ziem ią a niebem , w sacrum sym bo­ licznego u n iw ersum .

(11)

P ro po nu jąc n am T h e m a regium , J. M. Rym kiew icz pisze: „ Ja k ten Ł azarz w p u sty m g robie / T ak ja tera z w sobie sto ję ” (M oje kości

rozwiązane). P ozw ólm y m u zaistnieć. P o d ejm ijm y a k t rozm owy,

a k t „w skrzeszenia” w lek tu rze. R ym kiew icz je s t bow iem poetą, z k tó ry m rozm aw iać nie ty lk o w arto , lecz rozm aw iać się pow inno. U w ierzm y poecie, że „ ta choroba je s t n a z m artw y ch w stan ie” .

Hanna Augustyniak

Śmierć jako motyw filmowy

F ascy n acja śm iercią je s t w film ie zjaw iskiem bardzo wczesnym , d a tu ją cy m się n iem al od chw ili narod zin kina. W ro k u 1897 b ra c ia L u m ière rea liz u ją w idow isko pod ty tu łem

M ęczeństw o i śm ierć Jezusa C hrystusa, inspirow ane w y raźn ie p ew ­

n y m i w ątk am i k u ltu ry po p u larn ej 1 oraz ikono grafią m alarską. Z dziedziny te a tru w yw odzi się in n a znana film ow a w izja zadaw a­ nia śm ierci, p rzed staw io n a w film ie Z abójstw o księcia G w izjusza, w y pro d u k o w an y m rów nież przez b rac i L um ière w ty m sam ym 1897 r. Scena ta uchodzi do dzisiaj za synonim p rzesadn ej te a tra - lizacji gestu film ow ego. K ino doby archaicznej zdołało w ykształcić jesz tze p rzy n a jm n ie j je d n ą c h a ra k te ry sty c z n ą w izję śm ierci, ekspo­ n u jącą, ja k choćby w a d a p ta c ji Quo v a d isl E nrico Guazzoniego (1913), rodzaj h ieraty czn eg o o k ru cieństw a. Z nakom itą parodię tego pseudostarożytnego sty lu stw o rzył w iele la t później F ederico F ellin i w jed n ej ze scen R zy m u .

P ierw sze in sp irac je w izji śm ierci w film ie niekoniecznie jed n a k pochodzą z „ z ew n ą trz ” : z lite ra tu ry , m ala rstw a czy te a tru . W n a j­ starszy ch z a b y tk ach film ow ych u m ie ra nie tylko człowiek. H oryzont śm ierci od początk u o garn ia w n ich obszar znacznie szerszy — całą w idzialną m aterię. Rzeczyw iście od początku, skoro ju ż w ze­ staw ie pierw szy ch dziesięciu ty tu łó w zaprezentow anych w in au g u ­ rac y jn y m pokazie kinow ym 28 g ru d n ia 1895 r. z n a jd u je się obok in n y ch obraz za ty tu ło w an y Z b u rzen ie m u ru , p re z e n tu ją c y nie co innego, ja k w łaśnie m etodyczną rozbiórkę ściany. J u ż sam w yb ór te m a tu m a w ty m p rzy p a d k u c h a ra k te r prototypow y, p refig u ru jąc niezliczone późniejsze o brazy d e stru k c ji m a te rii reje stro w a n e na taśm ie film ow ej.

Z bu rzenie m u r u braci L u m ière in a u g u ru je specjalność film ow ą,

1 Relacje łączące kino doby archaicznej z systemem kultury popularnej opi­ suje N. Zorkaja w książce Na rubieże stoletij. U istokow massowogo iskusstwa

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nauczyciel prosi o przypomnienie pojęć: pastorałka, kolęda, jasełka.. Nauczyciel dzieli klasę na kilkuosobowe zespoły. Poszczególne grupy prezentują swoje prace. Gdy

Kształcąc się w kierunku zarządza- nia w ochronie zdrowia, należy więc stale poszukiwać możliwości doskonalenia.. Młodzi Menedżerowie Me- dycyny to organizacja, która

Prawo do bycia zapomnianym nie dotyczy zniszczenia dokumentacji medycznej na żądanie pacjenta, bo według RODO żądanie usunięcia danych jest nieskuteczne, gdy ich przetwarzanie

Bezsprzecznie następca NFZ, chcąc niejako oczyścić się ze zobowiązań poprzednika, w pierwszej kolejności będzie dążył do zakończenia spraw toczących się przed sądem..

Ze złej formuły promującej „nabijanie” procedur przechodzimy na tak samo złą, jeżeli nie gorszą: „Czy się stoi, czy się leży, pińćset złotych się należy”.. Jasne, że

Chciała rękami odstraszyć złe duchy albo zabezpieczyć się przed czymś, co mogło się nie- spodziewanie wydarzyć w trak- cie robienia zdjęcia - wyjaśnia Marcin

Wspólne z innymi komentowanie tego, co się dzieje Wspólne buszowanie po internecie. Rozmawianie z innymi ludźmi, szczególnie młodszymi

Dzięki badaniom mózgu wiadomo już, że proces uczenia się zależny jest od wielu czynników, np.. od tego, na ile stymulujące jest środowisko edukacyjne, czy od