• Nie Znaleziono Wyników

Tak znaczyć muzyka nie zechce, bo:

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tak znaczyć muzyka nie zechce, bo:"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Faryno

Tak znaczyć muzyka nie zechce, bo:

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5-6 (35-36), 298-304

(2)

sam ość sw ych celów z celam i ośrodków k ieru jący ch życiem publicz­ nym . Po to także, b y osiągnąć cele, k tó re poza m an ifestację tej tożsam ości w ykraczają.

Rzecz jed n ak w tym , że każdy — najlepiej n a w e t zaprogram ow a­ n y — m echanizm z czasem się rozregulow uje. Co, obaw iam się, przy darzy ło się konkursom literackim .

An drzej K. W aśkiewicz wrzesień 1976 r.

Tak znaczyć muzyka nie zechce, bo:

— m uzyka je st system em (o ile nim jest) w tó r­ nym , ale zupełnie inaczej ;

— w ypow iedź poetycka bynajm n iej nie je st dw u w arstw o w a — z pierw otnego i w tórnego sy stem u zbudow ana;

— żadna przepaść nie dzieli dźw ięku m uzycznego i dźw ięku języko­ wego; jeżeli, to n a korzyść sy stem u dźw ięków m uzycznych jak o b a r­ dziej ekonom icznego od sy stem u dźw ięków językow ych;

— nie m a re p e rtu a ru znaków m uzycznych an i — jeżeli coś podob­ nego n a w e t i w y stę p u je — „znaki” te niczego nie d en otu ją;

— nim n astąp i sa u ssu re ’owski p rze w ró t w m uzykologii, pierw ej dokonać należy p rzew ro tu w sam ej sem iotyce 1.

Przem ilczałbym „propozycję” A nny B a ra ń c z a k 2, gdyby n ie to, iż zam ierza w yprow adzić m uzykologię z „jej ogólniejszego k ry zysu i zasto ju ”, n a przew odniczkę p ro tegując Sem iotykę. P ro tego w ana bow iem sam a nie zazna ani spokoju, ani nie będzie w iedziała, kim jest, ja k długo n ie ro zszy fruje fen om enu m uzyki. A jeżeli k ied y ­ kolw iek uczyni to, to nie je s t pew na, czy zachow a w ted y w łasn ą tożsam ość i czy nie będzie m u siała sam ą siebie przebudow ać. Dziś nie je s t jeszcze dość zasobna (a w n iek tó ry ch m utacjach w ręcz nędz­ na), b y m ogła ofiarow yw ać sw oją pomoc innym (choćby nieruchaw ej m uzykologii). Dziś sem iotyka w idzi ty le tylko, że m u zy ka stanow i jakiś system bez sem iotyki (2, s. 80).

T eraz po kolei i n a serio.

Z acznijm y od k o nfro n tacji „dźw ięki m uzyczne — dźw ięki językow e”. J a k jedne, ta k i d ru g ie s y tu u ją się n a „p iętrze” . Przez to, że są sztuczne, że są w y tw o ram i ludzkim i, że nie w y stę p u ją w n atu rze. Z razu więc są rzeczyw iście „ w tó rn e ”, ale w jakim sensie? Tylko w ram ach opozycji „ n a tu ra — k u ltu ra ” . I jeszcze nic nie m ają

1 — zadanie z harmonii nie jest wypow iedzią ani m etajęzykową, ani m eta- muzyczną;

— Claude Debussy nie tytułow ał sw ych dzieł po angielsku;

— semiotyka muzyki dorobiła się paru cennych prac, które polecam w Lite­

ratu rze (pozycje oznaczone gwiazdkam i dotyczą muzyki).

(3)

w spólnego z „w tórnością” dotyczącą system ów m odelujących. W o b rębie k u ltu ry n ato m iast i jedne, i d rug ie zajm ują poziom n a j­ niższy, o bojętne czy p rzy słu g u ją im jakieś znaczenia, czy nie. M ają te n sam s ta tu s co każdy in n y przediniot zrobiony przez człow ieka (choćby np. długopis lu b m aszyna do pisania). A stą d do w tórności w sensie system ó w m odelujących droga jeszcze bardzo daleka. I dźw ięki m uzyczne, i dźw ięki m ow y w te d y od siebie różnią się, jeżeli p o siad ają co najm n iej jed n ą odm ienną cechę z tzw . cech d y - sty n k ty w n y ch . Cechy d y sty n k ty w n e dźw ięków m uzycznych tw orzą p ew n ą skalę. To praw da. Ale nie inaczej je st i z cecham i d y sty n k - ty w n y m i dźw ięków m owy. W szeregu „m — v — t — 1’ — n ’ — k ” też je s t chy b a jakaś g rad acja pod w zględem m iejsca arty k u lacji? G radacja, n a której oprzeć m ożna n iejed en in teresu jący sens (np. w w y razie „ ły k ” m ielibyśm y cofanie się arty k u lacji i w te n n iejako sposób zam anifestow any sens „ły k an ia”). D alej: ja k i dźw ięki m u ­ zyczne, rów nież dźw ięki językow e różnią się od siebie kilkom a ce­ cham i d y sty n k ty w n y m i rów nocześnie — „ t” różni się od „ n ” do­ praw d y kilkom a cecham i! (broń Boże nie akcentem !).

Jeszcze dalej: są języki, k tó rych dźw ięki różnią się ta k ą cechą dy- sty n k ty w n ą jak „ to n ” — język norw eski, fiński, serbsko-chorw acki, chiński. Chiński (pekiński) zna aż cztery tony. M ówiący ty m języ­ kiem w szystkie je m uszą bew arunkow o rozróżniać zarów no podczas m ów ienia, ja k i podczas słuchania. Te cztery to n y przem nożone przez ilość sam ogłosek d ają dość pow ażną ilość głosek. N aw et nasza pol­ szczyzna zna ich ponad 40! Czy to je st o w iele m niej, niż w m uzyce, i czy w ty m w zględzie m uzyka — n a w e t nasza, euro p ejsk a — nie je s t przyp ad kiem „ekonom iczniejsza”, a język „rozrzutniejszy” ? Nie ekonom ika je s t przyczyną, że m uzyka n ie stała się k o m unikacją potoczną.

M am y w ięc dw a sy stem y dźw ięków raczej do siebie podobne niż różne. Różnica zaczyna się dopiero teraz, kiedy z dźw ięków ty ch zrobić chcem y jakiś użytek.

Dla języ k a jego dźw ięki nie są czym ś innym , ja k tylko budulcem pozw alającym m u stać się językiem — u kłada z nich sw oje elem en­ ta rn e jedn o stki znaczące (słowa). T ra k tu je je zatem jako nośniki cze­ goś w ażniejszego od n ich sam ych, jako nośniki znaczeń, w y raźnie o d m aw iając im sam odzielności. W brew pozorom język nie brzm i. M ówiąc cokolw iek, nie d em o n stru jem y dźw ięków m ow y — czynim y to w okolicznościach w yjątkow ych, albo pokazując kom uś ja k brzm i n iezn an y m u język, albo ucząc tego kogoś jakiegoś języka. Głośność, s ta ra n n n a arty k u lacja, tem p o itp. w m ow ie naszej nie m a ją n a celu zaoferow ania słuchaczow i brzm ieniow ej uro dy naszego języka, lecz je d y n ie o dróżnienie jednego słow a od innego ze w zględu n a ew en­ tu a ln e nierozpoznanie potrzebnego nam znaczenia.

M uzyka tra k tu je sw e dźw ięki inaczej. W łaśnie d em on stru je ich „ciało” ze w zględu n a nie samo. Dow olna ich cecha i dow olna n a

(4)

nich o p eracja m a na celu pokazanie dźw ięku, skupienie n a nim uw agi słuchacza. W ty m sensie m u zy ka je st jak najbardziej m a te ­ rialna, fizyczna, i ja k najb ardziej sy tu u je się n a poziom ie n a jn iż ­ szym — chce być „p ierw o tn a” , a nie „w tó rn a ” (w ty m sam ym k ie­ ru n k u zm ierza także i poezja lu b in n a sztuka; poezja, skoro m ow a 0 niej, czyni w szystko, by przestać być językiem , by się zm ateriali­ zować, stać się brzm ieniem , artyk u lacją, przestać być a b stra k cją 1 przyw rócić dźw iękom ich autonom ię, wyzw olić je z obow iązków służebnicy). Toteż w szelkie szukanie „znaków ” czy „słów ” w m uzyce przeczy jej natu rze, zm ierza k u pozbaw ieniu m uzyki jej isto ty —

brzm ienia. A zdaje się, że w tę w łaśnie stronę chciałaby zaprow adzić

m uzykę i m uzykologię A nna Barańczak.

Języ k i m uzykę różni ich sto su n ek do dźwięku. Ale nie tylko.

N astaw ienie n a brzm ienie w yklucza w m uzyce (i w każdym innym system ie) p ow stanie jed n ostek znaczących. N astaw ienie n a znaczenie prow adzi z kolei do uform ow ania się poziom u jedn ostek znaczących (znaków). Z nane nam system y „kom unikow ania” m ożna z tego w zględu podzielić n a takie, k tó re w łasne tw orzyw o u siłu ją sp ro w a ­ dzić do „zera obecności” , uczynić je niezauw ażalnym , przezroczystym (język, fotografia, telew izja, n iek tó re odm iany film u, n iek tó re od­ m iany m alarstw a), oraz takie, k tó re dem o n stru ją w łasn ą cielesność, „ fa k tu rę ” (m uzyka, w iele odm ian w spółczesnych sztuk plastycznych, taniec, pantom im a, poezja, n iek tó re film y, k tóre nie b oją się być film am i, n iek ied y telew izja, k tó ra nie uk ry w a sw ojej telew izyjności, czasem te a tr obnażający w łasn ą teatralno ść itp.).

P ow tarzam : u podstaw w szelkich różnic m iędzy językiem a m u zyk ą leży różnica ich sto su n ku do dźwięku. Reszta — to już konsekw encje. Do najw ażn iejszych należy ta, że m uzyka nie zna poziom u jed n o ­ stek znaczących i od raz u przechodzi do „składni” , podczas gdy język m usi w ybudow ać n a jp ie rw system znaków i dopiero w ted y u ru c h a ­ m ia składnię. D ecyduje to także i o charak terze ow ych składni. J a k się różnią lu b jak są podobne?

N a dziś sem io ty k a pow iada, że od system u do w ypow iedzi n ie m a żadnego p rzejścia (2, s. 89). A jed n ak język (i może m u zyk a też?) b u d u je w ypow iedzi. J a k to robi?

L ingw istyka tłum aczy: „W ypow iedzenie nie sprow adza się do zw y ­ kłego n a stę p stw a jednostek, k tóre dopuszczałyby id en ty fik ację k ażda z osobna; sens n ie po jaw ia się w rezultacie skład an ia znaków , lecz a k u ra t odw rotnie, sens («zam iar m owny») realizuje się jako całość i dzieli się n a poszczególne «znaki», jakim i są słow a” (2, s. 88). T en sam w łaściw ie pogląd w y raża i g ram a ty k a g e n e ra ty w n a : „za­ w artość sem an ty czn a danego zdania p rzejaw ia się w s tru k tu rz e głębokiej; kolejne tra n sfo rm ac je p rzekształcają tę s tru k tu rę w s tr u k ­ tu rę pow ierzchniow ą; do s tru k tu ry pow ierzchniow ej stosuje się n a koniec re g u ły fonologiczne.

(5)

ze sk ład n ika sem antycznego, składnika syntaktycznego i składnika fonologicznego. S k ła d n ik se m a n tyc zn y je st zbudow any z system u reguł p rzyp isujący ch in te rp re ta c ję sem antyczną stru k tu rz e głębokiej zdania. S k ła d n ik s y n ta k ty c z n y zaw iera pew n ą liczbę reg u ł przepisy ­ w ania i reg u ł tran sfo rm acy jn y ch , k tó re przede w szystkim k sz ta łtu ją s tru k tu rę głęboką i k tó re przekształcają n astępn ie tę sam ą s tru k ­ tu rę głęboką w s tru k tu rę pow ierzchniow ą. S kła d n ik fonologiczny przyp isuje stru k tu rz e pow ierzchniow ej rep rezen tację fo n etyczną” (14, s. 41).

M ówienie językow e je st więc rozczłonkow yw aniem sensu. W ypo­ wiedź językow a n ie p rezen tu je więc jednostek znaczących system u. T ra k tu je je jak o narzędzia. Z resztą n a ogół nie zap am iętujem y sły ­ szanych czy w ypow iadanych tekstów , lecz chw ytam y ich sens ogól­ n y (np. streszczając „w łasnym i słow y” , rozczłonkow ujem y ten że sens inaczej; m uzyki streścić chyba nie sposób — m ożna ją ty lk o zred u ­ kować i zadem onstrow ać n a inn y m instrum encie).

Inaczej zachow uje się m uzyka. Cel „w ypow iedzi” m uzycznej — ukazanie w alo ru dźw ięku i skupienie uw agi n a nim . P rzez to nie może tu być żadnej składni w sensie językoznaw czym .

G dyby w ypow iedź językow a zechciała skupić (na w zór m uzyki) uw a­ gę n a sw ojej pow ierzchni, n a dźw iękach, na słowach, n a g ram atyce itp., to co w ted y ? Co byśm y uzyskali? Ja k ą składnię? Oto przykład:

kartofel ziem isty ziem niak zimny — w ym yka się — obco obierać obco obiegać — taki księżyc ( O b le r z y n y — 2) to deszcz — to on toon ton (P r z e k ła d z p a r a s o lk i)

I co trzeb a uczynić, żeby zwrócić uw agę n a w alory sam ego słow a? Odpow iedź p ro sta : znieść sy n tak ty czn ą h ierarch ię słów, tj. zrezygno­ w ać z tzw . aktu alneg o rozczłonkow ania, i przyw rócić im sta tu s jed ­ n o stek sam oistnych. Zrobić to może dodatkow a o peracja n a w ypo­ w iedzi: jej zrytm izow anie. J a k m ów i Tom aszewski: „W iersz je st m ow ą bez ak c en tu logicznego” (6, s. 203).

W tedy jednakże k o n stru k cja ta k a przestaje być w ypow iedzią sensu

(6)

jednostek, now ej ich p arad y g m aty ki, a w ostatecznej in stancji — nowego system u.

N a up arteg o te w szystkie op eracje dokonyw ane w łaściw ie bezpo­ średnio n a system ie m ożna nazw ać „g ram aty k ą”, ale bardzo swoiście pojętą. B yłaby to gram atyka, k tó ra w y b iera n ajefek ty w n iejsze m iej­ sca d la poszczególnych jednostek, m iejsca u w y datn iające w alory w y bran y ch cech d y sty n k tyw n y ch. Głośność nie „zabrzm i” w oto­ czeniu dźw ięków rów nie głośnych, a długość w śród ty c h sam ych d łu ­ gości... T en pierw szy krok pozw ala n a n astęp n y : w yznaczanie m iejsc o tej sam ej w artości n a siatce czasowej, tj. takich sam ych pozycji, k tó re to k o n sty tu u ją p aradygm at, g ru p u ją dźw ięki (w poezji n aw et słowa) w jed en pion parad y gm aty czny („synonim izują” je pod pew ­ n y m i względami).

P y tan ie kolejne: czy parad y g m aty czna (i przez to system ow a) b u ­ dow a „w ypow iedzi” (szeregu m uzycznego) um ożliw ia kom unikow anie analogiczne do kom unikow ania językow ego? J a k najbardziej. Tylko fascynacja językiem przesłan ia nam in n ą możliwość kom unikow ania. K om unikow ać m ożna — i n ie m niej skutecznie — rów nież „p ara­ dyg m atam i” , skalam i „od — do” . O koherencji skali decyduje w y ­ stępow anie jak iejś cechy w e w szystkich jej elem entach, ale cecha ta może to się nasilać, to zanikać: od jasności — do ciemności, od dynam iki — do staty k i, od najw yższych tonów — do najniższych, od obecności jak iejś cechy — do jej w y tracen ia i ukazania się p rze­ ciw staw nej itd. To sam o zresztą m am y n a każdym k ro k u — w lite­ ratu rze, w filmie, w teatrze...

W jakim ś w ięc sensie jednostkam i „w ypow iedzi” w m uzyce są p a­ radygm aty, skale. Czy one coś znaczą?

Sam e w sobie nie znaczą nic lu b — ściślej — dem o n stru ją m asy dźw iękow e i ich ewolucje. Od odbiorcy te ra z zależy, ja k je p o trak ­ tu je i jak ie w artości spostrzeżonym cechom przypisze. W takim też k ieru n k u potoczy się sem an ty k a u tw o ru m uzycznego (od sm u tk u do radości, od a p a tii do euforii, od rozdźw ięku do zgody, od czego­ kolw iek do czegokolwiek).

P rzy p isy w ane sensy n ie są zapew ne zupełnie dowolne i m ają raczej pokrycie w uniw ersaln y ch opozycjach ludzkich o c h arak terze so- m atyczno-sensorycznym (por. 4 o raz 7). Z jednej stro n y m uzyka oddziaływ ałaby w ted y niem al fizycznie, a z drugiej — porządkow a­ łaby w n as te u niw ersaln e opozycje, proponując dla ich uporządko­ w an ia gotow e i uzasadnione w łasnym kształtem schem aty. Co zrobi odbiorca, to jego spraw a. Czy pozostanie n a ow ym n a ja b stra k c y j- niejszym poziom ie czystych schem atów , czy zejdzie niżej — do opozycji un iw ersalnych, czy też jeszcze niżej i będzie się starał od­ naleźć n ajk o n k retn iejszy odpow iednik językow y (np. dla niskich tonów : ociężałość, pogrążenie w ciem nościach, śm ierć; albo: spokój, bezpieczeństw o, ciepło; k o nk retyzu jąc to jeszcze dalej).

(7)

lać program ow ej od n iep ro g ram o w ej. Program ow a, jeżeli su g eru je jakiś tem a t, czyni to za odbiorcę, za niego u k o n k retn ia zakres, n a k tó ry m — jeżeli zechce — realizow ać pow inien opozycje czysto m uzyczne, ale i ta k ciągle przecież o ch arak terze u niw ersalnym . W tedy m u zy k a s ta je się pew nego ro d zaju przekładem z kategorii ję ­ zykow ych lu b in n y ch niem uzycznych n a k ategorie m uzyczne, a za­ razem podnoszeniem ran g i in terp reto w anego „obiektu ” do poziom u uniw ersalnego. T ak samo ja k in te rp re ta c ją św iata je s t m alarstw o, k tóre o b ran e za ob iek t p rzedm ioty tłum aczy n a kolorystyczno-fak- turow o-kształtow o-d y nam iczn e s tru k tu ry uniw ersaln e (por. 1). M a­ la rstw o z n a tu ry swej też je s t ja k n ajbard ziej abstrak cy jn e, nie przed staw ia przecież przedm iotów , ty lk o w e w łasnych kategoriach je in te rp re tu je , a kategorie m a zaiste a b stra k cy jn e (cóż je s t czerw ień albo zieleń, albo czerń; albo owal, k w a d ra t; albo gładka lub chro­ p aw a pow ierzchnia?).

Od tej stro n y żadna sztu k a nie je s t „ w tó rn ą ” — bo w pierw szym rzędzie o p e ru je i w yzy sk u je fizykalne właściwości sw ego tw orzyw a. A jeżeli b rać ta k płasko, że „ w tó rn y ” to taki, k tó ry b azuje n a w y ­ pow iedziach n iearty sty czn y ch (przy okazji: a czy film lu b m alarstw o bazuje n a film ach lub ry su n k ach użytkow ych?), to m ożna by rzec, że m u zy k a (i in n e sztulri.) re in te rp re tu je w łasny w yjściow y system dźw ięków (w tedy każdy now y u tw ó r je s t w tórny).

Ale w tórno ść w sem iotyce — to w tóm ość w obec języka.

S ap ir: „Jęz y k dźw iękow y poprzedza w szelkie inne sym boliczne sy ­ stem y kom unikacji, któ re są albo zastępnikam i, jak pism o, albo do­ pełnieniam i, ja k tow arzyszące m ow ie gesty” (5, s. 82).

B enveniste: „języ k jest takiego rod zaju u n iw e rsa ln ą m atry cą sem iotyczną, ta k ą s tr u k tu rą m odelującą, u której in ne s tru k tu ry za­ p ożyczają podstaw ow e właściwości budow y i funkcjonow ania” (2, s. 87; por. też późniejszą propozycję 12).

I jeszcze raz B enveniste: „Trzeci sto su nek m iędzy system am i sem io- ty czn y m i nazw iem y stosu nk iem in te rp re ta c y jn y m . T erm inem ty m ok reślam y stosunek, k tó ry zachodzi m iędzy system em in te rp re tu ją ­ cym a in terp reto w an y m . Z p u n k tu w idzenia języka te n fu n d am en ­ ta ln y sto su n e k dzieli system y n a dw ie g ru p y : n a system y a rty k u łu ­ jące (sam opodzielne) i posiadające w sk u te k tego w łasn ą sem iotykę, oraz n a sy stem y arty k u ło w an e (niesamopodzielne), któ ry ch ch arak ­ te r sem iotyczny u jaw n ia się dopiero p rzy nałożeniu n a nie siatki jakiegoś innego system u. T ak się w prow adza i uzasadnia ow ą za­ sadę, zgodnie z k tó rą język je s t in te rp re ta n te m w szystkich system ów sem iotycznych” (2, s. 85).

Na zakończenie w arto jeszcze w spom nieć, że każdy in n y system (znakow y czy nie znakowy) je st „m niejszy” od języka, tj. m a m niej jedn o stek znaczących. Toteż jeżeli sam cokolw iek m odeluje i jeżeli je s t in te rp re to w a n y w term in ach języka, zawsze będzie się odzna­ czał z jed n ej stro n y w iększym stopniem abstrakcji, a z drugiej —

(8)

dłuższym i seriam i paradygm atycznym i. W składni tek stó w tak ich system ów będzie z kolei przew ażała paradygm atyka. To się dzieje i w m uzyce, w każdej innej sztuce, u każdego arty sty . W końcu w szyscy w ielcy pisali i tw orzyli n a ogół jeden i te n sam u tw ó r w k ilk u w ersjach (Vivaldi, D ostojew ski, Fellini...).

Jerzy Faryno

Literatura

*1. R. Arnheim: A r t and Visual Perception. A Psychology of the Creative

Eye. The N ew Version. Berkeley and Los Angeles 1974.

*2. E. Benveniste: Obszczaja lingwistika. M oskwa 1974 (zwłaszcza rozdz. „Se- miołogija jazyka” oraz „Zamietki o roli jazyka w uczenii Freuda”).

*3. F. Gierszkowicz: Tonalny je istoki szenbergowej m u zyki. W: Tru dy po zn a ­

k o w y m sistiemam, VI. Tartu 1973 (z poprzedzającym wprowadzeniem В. M.

Gasparowa).

*4. J. Ch. Gille: Pojęcia sym boliki mu zyczn ej w św ietle psychologii pisma. W: Studia z historii semiotyki. W rocław 1971.

*5. R. Jakobson: On Visual and Au ditory Signs. „Phonetica” 1964 nr 11 (prze­ kład ros. w Semiotika i iskusstw omietrija. Moskwa 1972).

6. I. I. Kowtunowa: S ow rie m ie n n yj russkij jazyk. Poriadok slow i aktualnoje czlenienije priedłożenija. M oskwa 1976 (zwłaszcza rozdz. II oraz VIII: „Po­

riadok słow w stichotwornoj rieczi”).

7. I. Kurcz: Psycholingwistyka. Przegląd pro blemów badawczych. W arszawa 1976 (zwłaszcza paragraf „Badania nad symbolizmem fonetycznym ”). *8. M. M. Langleben: M uzyka i je stiestw ien nyj jazyk. W: III Letniaja szkoła

po w torniczn ym modelirujuszczim sistiemam. Tezisy. Tartu 1968.

*9. Z. Lissa: W stęp do muzykologii. W arszawa 1970.

*10. J. Lotman: O dwóch modelach komunikacji w sistiemie kultury. W:

T ru dy po z n a k o w y m sistiemam, VI. Tartu 1973.

11. J. Lotman: Freudyzm. „Teksty” 1974 nr 3.

12. J. Lotman, B. Uspieński: O se m iotyczn ym mechanizmie kultury. W: S e­

m iotyka kultury. Warszawa 1975.

13. M. R. M ayenowa: Poetika w robotach tartuskogo uniwersiteta. „Russian Literature” 1972 nr 2 The Hague — Paris Mouton por. odpowiedź Lotmana w „Russian Literature” 1974 nr 6).

14. J. Nivette: Zasady gram atyki generatyw nej. W rocław 1976.

15. N. I. Żynkin: O tieorijach gołosobrazowanija. W: M yszlenije i riecz. M o­ skwa 1963.

16. C. L évi-Strauss: Mythologiques I. Le cru et le cuit. Paris 1964 (przekład ros. w Semiotika i iskusstw omietrija. Moskwa 1972).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Produkt biopodobny jest wytwarzany z wy- korzystaniem budowy lub funkcji leku referencyjnego, jednak różnice pomiędzy biologicznym produktem re- ferencyjnym a biopodobnym są

dany prostokąt miał pole

Nauczyciel formułuje wniosek: przyrost temperatury wody jest wprost proporcjonalny do czasu jej ogrzewania i ilości pobranego ciepła.. T Q

Reakcją na pojawiające się przejawy agresji wobec Żydów, którzy po wojnie zdecydowali się pozostać w kraju, gdzie rozpoczął się Holocaust, stały się nowe programy

Zgodnie z tymi aktami prawnymi Centrum Dokumentacji Sądowej wdraża system rozpowszechniania wyroków i innych orzeczeń sądów w drodze oficjalnej publikacji wyroków i innych

Płyn do codziennego mycia pomieszczeń i urządzeń sanitarnych o działaniu antybakteryjnym TENZI TopEfekt SANIT, 600ml. 60 100

Tak długo, jak liczba nie jest jednocyfrowa (jest większa niż 9), wyliczamy iloczyn cyfr liczby, który to iloczyn za każdym razem ponownie staje się liczbą, której iloczyn dalej

Poprawa jakości kształcenia na kierunku Pielęgniarstwo poprzez wdrożenie programu rozwojowego oraz utworzenie Monoprofilowego Centrum Symulacji Medycznej w Akademii Pomorskiej