Kazimierz Bartoszyński
Nieważne to, jak było naprawdę : (W.
Gombrowicz: "Zbrodnia z
premedytacją")
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (12), 106-121
K azim ierz B artoszyński
Rozpoczyna się opowieść
Nieważne to, jak było
naprawdę
(W. Gombrowicz: „Zbrodnia
z premedytacją”)
„Z im ą ubiegłego ro k u zm uszo ny b yłem odwiedzić o b yw atela ziem skiego Ig n a cego K. dla załatw ien ia pew n ych sp ra w m a ją tk o w y ch ” *. T akim spokojnym i nieśpiesznym tonem rozpoczyna się opowieść zapow iad ająca sw y m t y tu łem w y d a rz en ia dalekie od a tm o sfe ry spokoju i zgodności z p orządkiem społecznym : n a rra to r i w łaściw y b o h a te r relacjo no w any ch zdarzeń sn u je opowieść o sw ej nocnej w izycie w w iejsk im dw o rze, k tó ra w p raw d zie kiedyś bardzo zaskoczyła jego m ieszkańców , ale „ te ra z ” należy do rzeczy daw no już m inionych. W spom inanie ich nie ma stanow ić ani dla n a rra to ra , a n i dla jego słuchaczy bodźca dla in te n sy w n y c h doznań, są to bow iem w y darzenia, na k tó ry c h te m a t pow iada n a rra to r w prost: „dziś, gdy n a zim no ro z p a tru ję tę sp ra w ę...” (s. 43). C ałok ształt ty c h sp raw je s t n a rra to ro w i — choćby w zgodzie ze znacznym już d y sta n sem czasow ym — g en eraln ie znany, obow iązuje 1 Rozważane tu opowiadanie W. Gombrowicza cytuję w e dług wydania w tomie: W. Gombrowicz: Bakajaj. Kraków 1957, s. 37—72.
107
go jed n ak — d y k tow an a zasadą p rezen to w an ia je d ynie w iedzy p erso naln ej — ograniczoność p rze k a zyw anych info rm acji, zwłaszcza jeśli chodzi o zna jom ość św iata osobistych doznań in n y ch osób opo wieści.
Ta, raczej niezaangażow ana rela cja , w y d a je się być przeznaczona dla odbiorców bliskich czasowo, p rze strzen n ie i społecznie n a rra to ro w i. P a d a ją w y ra ż e n ia zm ierzające do naw iązania i p o d trz y m an ia k o n ta k tu ze słuchaczem : „jak to znacie” (s. 41), „W tem p a trz ę — któż to w chodzi?” (s. 40), „Go się okaza ło?” (s. 38). W praw dzie tru d n o tu m ówić o istn ie n iu jak ie jś rozbudow anej ra m y czy „płaszczyzny opow iadania” , niem niej zabiegi p rzy b liżające zda rzenie m inione (przy zachow aniu d y sta n su dokona- ności) a k c en tu ją ciągłą obecność opow iadacza, i to w łaśn ie w jego n a rra to rsk ie j i k o m en ta to rsk ie j funkcji. Z w róćm y uw agę n a w y ra ż en ia w ro d zaju: „cóż za nieznośna s y tu a c ja ” (s. 44), „ręka, k tó rą m i podała, je st spocona — kto k ied y w idział poda w ać m ężczyźnie spoconą ręk ę (s. 39).
W ym ienione tu w łaściw ości n a rra to ra — tak ie jak w y ra ź n a p rzynależność zarów no do sfe ry zdarzeń przedstaw ionych , jak i do odległej od niej czasowo płaszczyzny n a rra c ji, jego w y siłk i w k ie ru n k u u trz y m an ia bliskiego (językow ego, czysto osobistego i te m atycznego) k o n ta k tu z odbiorcą, jego znaczna, choć specyficznie ograniczona, o rie n tac ja w rzeczyw isto ści p rezen to w an ej — pozw alają m ówić o p o k re w ie ń stw ie m etod n a rra c ji zastosow anych w Z b ro d
n i z dobrze znanym i tra d y c ja m i X IX -w iecznego
g a w ę d z ia rstw a lite ra c k ie g o 2. I to raczej g aw ęd ziar stw a tego ty p u , w k tó ry m n a d rz ę d n y podm iot u tw o r u zdaw ał się nie zao p atry w ać cudzysłow em ironii czy k ry ty k i — w iarygodności tego, co m ów i k reo 2 O „gaw ędziarstw ie” u Gombrowicza por. M. G łow iń ski: Parodia k o n stru k ty w n a (o «Pornografii» Gombrowicza). „Tw órczość” 1973 z. 1.
Pozycja narratora
Szokujący i odrażający nastrój Narrator sędzią śledczym 108
w an y n a rra to r, tra k tu ją c jego opow ieść jak o te m a tycznie w iary g od n ą i sty listycznie n a tu ra ln ą . Tak oto m ożna sch arak tery zo w ać pew ien zespół w łaściw ości p o ety ki Zbrodni, k tó ry p rzy jd zie póź niej uznać za pozorny i m ylący. Inn e sk o jarzen ia gatun k o w e i h istoryczne budzi w łaściw a an alizo w a nej pow ieści m etoda w p row adzania c z y te ln ik a w n iezn an y i nieco tajem n iczy św iat, k tó ry zask ak u je go niem al od początku u tw o ru . J e s t to inicjacja,, w k tó re j zarów no p row ad zący (n a rra to r), jak i w p ro w ad zan y d y sp o n u ją niew ielką ilością d an y ch i do k o nu ją w spólnych n iejak o „ o d k ry ć ” . T ak ie s y gnały, jak dziw ne zachow anie się zaskoczonych noc nym przy jazd em n a rra to ra m ieszkańców dworu,, ukazane są jako rów nie tajem nicze i niepokojące dla n a rra to ra , ja k i dla jego słuchacza. N iepokój zw iązany z an ty cy p acjam i w iodącym i do odkrycia tragicznego zdarzenia je st im n ie ja k o w spólny. Szokujące i o d rażające elem en ty n a s tro ju ty c h chw il („ręk a zim na jak lód” p a n i dom u, n ied b a le podana kolacja) zdają się rów nie niepokoić i n a pełniać niechęcią b o h a te ra -n a rra to ra jak i tych,, k tó rzy są przez niego prow adzeni. Z n a jd u je m y się tu ja k b y na tere n ie pow ieści w iodącej w św iat ró w nie obcy obu stronom literack iej k o m u n ik a c ji: św iat dziw nej społeczności, nieznanej epoki, czy niezw ykłych przygód.
Ta ogólnikow a a u ra g atunkow a u k o n k re tn ia się w chw ili, gdy uśw iadom ieni zostajem y o p rzy czy nie otaczającej nas niesam ow itej atm o sfe ry , o n a głej — spow odow anej a tak iem serca — śm ierci p a na dom u, k tó ra zdarzy ła się te j w łaśn ie nocy. J a k kolw iek z m a rły zakończył życie — co w y d a je się raczej oczyw iste — w sposób w praw d zie n ag ły , a le n a tu ra ln y , to jed n ak niem al od razu czu jem y się w prow adzeni w dobrze znaną atm o sferę pow ieści k ry m in a ln e j czy d etek ty w isty czn ej. Poniew aż ju ż w cześniej by liśm y poinform ow ani, że n a rra to r p e ł ni — ja k b y p rzy p ad k iem i bez zw iązku z tre ś c ią
109
relacjo n o w an y ch zdarzeń — fu n k cję sędziego śled czego, ty m łatw iej uleg am y sugestii, że oto w k ra czam y w św iat, k tó ry zresztą już p rzed ty m daw ał znać o sobie pew nym i sy gnałam i, św iat ściśle skon w encjonalizow anego g a tu n k u opowieści d e te k ty w isty cznej, i to te j jej n a jb a rd zie j klasycznej w e rsji, k tó ra zw ykła ukazy w ać k ry m in a ln e w y d a rze n ia oczym a czynników ro zszy frow ujących ich isto tn y przebieg i poszu k ujący ch spraw ców zbrod ni, u d o stęp niając p rzy ty m czytelnikom w zasadzie te tylko inform acje, k tó re ow ym czynnikom sto p niow o się odsłaniaj ą^,
J a k o podstaw ow e z a s a d y 3 p o ety k i ta k ie j pow ieści w y p a d a tu w ym ienić: założenie, że fa k t k ry m in a l n y je st b y tem niew ątp liw y m , n iepodlegającym epi- stem ologiczm emu zakw estionow aniu, b y tem p rze znaczonym niejako w tej sw ojej n iew ątp liw ości do pełnego rozpoznania i um ieszczenia w św iecie p rzy czyn i skutków ; w p lą ta n ie owego fa k tu w św iat m ylący ch pozorów, w b r e w k t ó r y m w in ien być zre k o n stru o w a n y w sw ej w łaściw ej postaci; założenie o p ty m izm u poznawczego, głoszące n iew ątp liw ą m oż liw ość d okonyw ania ta k ic h re k o n stru k c y jn o -p o - znaw czych operacji. S y tu a cja , w k tó re j zostaje um ieszczony odbiorca pow ieści d etek ty w isty czn ej i k tó ra stanow i zazw yczaj głów ny se k re t jej a tr a k cyjności, to d y lem a t m iędzy m yśleniem zgodnym ze zdrow orozsądkow ą logiką a m ożliw ością snucia do- m niem y w ań z nią niezgodnych i n iejak o fa n ta sty c z nych. Owa gra, w k tó rą czytelnik zostaje w p lą ta n y , w y m ag a od niego poszukiw ania ta k ie j stra te g ii ro zu m ow ania, p rzy k tó re j nie będzie on a n i w spo sób n a d m ie rn y podlegać zasadom zdrow ego rozsąd-* M ówiąc o poetyce powieści detektyw istycznej odwołuję się m .in. do takich prac jak: S. Baczyński: Powieść k r y m i
nalna. W: Pisma kry ty c zn e (wyd. A. Kijowski). Warszawa
1963; S. Lem: O powieści kryminalnej. W: Wejście na orbi
tę. K raków 1962; R. Caillois: Powieść kryminalna. Tłum.
J. Błoński. W: Odpowiedzialność i styl. W arszawa 1967.
Zasady poetyki
110 Układ personalny zam knięty Sterylizacja świata
k u — w ty m w y p ad k u zagadka o k azałab y się n ie - rozw iązaln a — ani nie będzie Zbytnio ulegać pod szeptom pełn ej pom ysłów w y o b raźni — w ty m w y p ad k u zagadka okazałaby się w p raw d zie łatw a do rozw iązania, ale przekroczone zo stałyb y n o rm y praw d o p od o bień stw a a ta k ż e p ew ne szczególne konw encje gatunkow e. N ależy do nich zasada, k tó rą tru d n o określić jako niem ożliw ą do om inięcia, niem niej zasada n ad er w ażna. O to u k ład p erso n aln y , a często i p rzestrzen n y , w którego ra m a c h ro zeg ra na m a być w łaściw a opow ieści d e te k ty w isty c z n ej czynność rozpoznaw cza, w inien być zam kn ięty . N ie dopuszczalne jest w zasadzie np. w p ro w adzen ie w końcow ej fazie u tw o ru , d la osiągnięcia rozw iązania, specjalnie w ty m celu kreo w an y ch postaci. Z azw y czaj też niepożądane je s t w yjście poza p ew ien z góry ograniczony te re n (np. klasy czną d la „ k ry m in a łu ” izolow aną od otoczenia w illę). T aką s tr u k tu rę społeczno-pr zestrzenną z jej ku nszto w n ie za aranżo w an ym i ra d y k a ln y m uproszczeniem o k re ślić b y m ożna, u ży w ając term inologii nau k p rz y ro d niczych, stw orzeniem w a ru n k ó w ek sp ery m en ta l nych. N orm ę zaś reg u lu jąc ą sposób ro zw ik łan ia k rę g u zagadek „ k ry m in a łu ” nazw ać m ożna „zasadą im m an en cji” rozw iązania opowieści k ry m in a ln e j. W y d aje się ona harm onizow ać z pew n ą ogólnośw ia- topoglądow ą tez ą po db ud ow u jącą w iele odm ian tw órczości d etek ty w isty czn ej. J e s t nią niew ypow ie dziane zazw yczaj expressis verbis, m niem anie, że ukazan e w y d arzen ia (tj. w y stępek w ra z ze skom pli k o w an y m przebiegiem jego rozszyfrow ania) to d ziw n y zbieg zdarzeń, k tó ry zaw sze p rz y tra fia się „nie n a m ” , „tam gdzie nas nie m a ” , k tó ry pow oduje jak b y chw ilow e tylk o ro zed rg an ie ubogiego w niezw y k łość u k ład u procesów życiow ych. Istn ieje też inna, bardziej jeszcze isto tn a i pow szechna konsekw en cja Zbudow ania św iata eksperym entalnego : u p ro szczonego, zam kniętego i zaw sze ostatecznie roz- szyfrow alnego. J e s t n ią konieczność pew nej „ ste ry
-111
lizaćji” owego św iata: pom inięcia ró żn ych k om pli k ujący ch go inform acji, zbędnych i uciążliw ych tam , gdzie chodzi jedynie o zrek o n stru o w an ie na tle żbioru d an y ch in fo rm u ją cy c h i d e z in fo rm u ją cych pew nej faktyczności, a w ięc o sw oistą zabaw ę czy grę in te le k tu . W te j s y tu a c ji pom ija się w ięk szość w yznaczników socjopsychologicznych p rze d staw ian y ch zdarzeń , w szczególności zaś nie rozp a tru je się psychologii w y stę p k u i ontologii czy po zycji bytow ej „z ła ” .
Te sfo rm u ło w an ia teo rety czn e po to tu ta j oczywi ście zostały w prow adzone, b y odpow iedzieć na p y ta nie, w jak im sto p n iu odczytanie Z b rodni z p r e m e d y
tacją sugerow ać m oże zaliczenie jej w poczet lite
r a tu r y d e te k ty w isty c z n ej. Istn ie ją n iew ątpliw ie pew ne p rze słan k i po tem u : n a rra to re m i c e n tra ln ą postacią opow ieści G om brow icza je s t sędzia śled czy, rela cjo n u jąc y ja k b y jed e n z p rzypadków , z k tó ry m i w ypad ło m u się zetknąć, w yp ad ek uk azan y jako n iezw yk ły w kontekście codzienności i zw y czajności p oczątk u opow iadania; p rez e n ta c ja czło w ieka m artw ego, zm arłego w okolicznościach mo gących sugerow ać różnorodne in te rp re ta c je — jako jed e n z pierw szych akordów u tw o ru ; dość specy ficzne poczynania zm ierzające do ro zw ik łan ia „za g a d k i” zgonu i odnalezienia jego sp ra w cy i n a tr ę t ne obsesyjne czynności śledcze n a rra to ra , stanow iące podstaw ow ą s tru k tu rę fa b u la rn ą opowieści. C hyba najb ard ziej p rzy b liża zb rodnię do m odelu pow ie ści d e te k ty w isty c z n ej fa k t um ieszczenia w szystkich zdarzeń („m o rd erstw a ” i śledztw a) w jed n ej, w y ra ź n ie w yizolow anej od otoczenia p rzestrzen i, p rzy czym jeśli chodzi o fa k t „ m o rd e rstw a ” , to zam knię- tość m iejsca, w k tó ry m zostało dokonane oraz ograniczoność zespołu osób, k tó re m ogły być ob ję te k ręg iem p o d ejrzan y ch , zo stały w y studiow ane i podkreślone z n a trę tn ą i ob sesyjną starannością. W ąskość i sto p nio w e zaw ężanie tego k rę g u osób pro w adzi w końcu do krańcow ego, szokującego
Wszystko w jednej przestrzeni
112
„Jakim cudem został
zam ordowany”
i oczywiście k a ry k a tu ra ln e g o w yeksponow ania k lu czowej dla pow ieści d etek ty w isty czn ej zasady im m a nen cji rozw iązania, realizu jącej się w ty m w y p ad k u w u p a rty m pom aw ianiu o zbrodnię n ajbliższych zm arłem u i — jak zdają się św iadczyć w szelkie d a ne — niew in n y ch osób.
Owo ta k ra d y k a ln e i ab su rd a ln ie im m an en tn e roz w iązanie w yprow adza nas ostatecznie ze złudzenia (jeśliśm y m u ulegali), iż zapoznaliśm y się oto z a u te n
tyczn ą opowieścią k ry m in a ln ą . Z resztą różne sy g n ały n a su w a ły pow ażne w ątpliw ości w ty m k ie ru n k u już znacznie w cześniej. W ątpliw ość ta k ą rodziły dy w agacje stanow iące p y ta n ie „jak im cu dem (denat) został zam ordow any, skoro w cale nie je st zam o rd ow an y ” (s. 59) — p y tan ie k w estio nu jące sam ą, isto tn ą dla ro m an su detek ty w isty czn eg o za sadę niew ątpliw ości, „tw ard o ści” k ry m in alnego fa k tu , m ającego stanow ić zawsze i jed y n ie — p rzedm iot w łaściw ego rozpoznania czy analizy p rzy - czynow o-genetycznej, nigdy zaś — te m a t filozo ficznego sproblem aty zow ania. Z resztą w łaśnie w i doczny w przytoczonym zdaniu sty l m yślenia, owa a u ra p y ta ń epistem ologicznych i ontologicznych, podaje w ielo k rotn ie w w ątpliw ość naiw n e „serio ” powieści k ry m in a ln e j. Nie m oże być chyba p ra w dziw ego „ k ry m in a łu ” tam , gdzie an alizy i rozw ią zania d e te k ty w a p row adzą do w niosku, „że sy tu a c ja da się przecież ubłagać ty lo m a sta ra n ia m i, tylom a ro zm aity m i m inam i, ta k ie j nam iętności, że w ko ń cu nie będzie m ogła się oprzeć, że natężona, dopro w adzona do ostateczności, m usi się jakoś rozw iązać, urodzić coś” (s. 64).
S konw encjonalizow ana i w istocie p ry m ity w n a s tr u k tu ra pow ieści d etek tyw istycznej n ie jest b y n a jm n ie j ani niezbędna, ani użyteczna, gdy chodzi o podejm ow anie p ro b le m aty k i zbrodni czy zagad nienia antologii „zła” 4. M ożna przebyw ać w orbi-4 Por. rozważania Baczyńskiego: op. cit.
113
cie tak ich zagadnień, a s tr u k tu ry owej w cale nie znać, jak w ielcy tra g icy czy n a rra to rz y , b y w ym ie nić choćby H. K leista z jego M ichaelem K o hlhaasem -— genialnym stu d iu m p arad o k só w przestęp stw a. M ożna s tru k tu rę ta k ą p rzy ją ć za p u n k t w y jścia do p odejm ow ania na pół serio polem iki z b udow aniem św ia ta uproszczonego, obdarzonego p rzejrzy sto ścią i sensow nością, w sposób słu żący — jed y n ie in te le k tu a ln e j zabaw ie. C zynił ta k F. D u rre n m a tt w swej
Obietnicy, w k tó rej w p row adzenie niezaplanow anego
p raw a m i g a tu n k u fa k tu podw ażało n iezb ęd n ą dla opow ieści k ry m in a ln e j zasadę o ptym izm u poznaw czego. To „podzw onne pow ieści k ry m in a ln e j” s ta now iło po p ro stu odm ow ę ud ziału w „dobrej zaba w ie ” i z u d a n ą naiw nością d em askow ało reg u ły , k tó re w szyscy z m ilczącą zgodą ak cep tu ją. P o zycja, jak ą z ajm u je G om brow icz w obec — nie w ątp liw ie stanow iącego jego p u n k t w y jścia — ro m an su kry m in aln eg o nie stan o w i an i d y sk u sji z je go zasadam i, an i przeko rn eg o b u rze n ia zabaw y, ani też n ie je st p ró b ą pokazania — śladam i w iel kiej tra d y c ji literack iej — psychosocjologicznej ko m p lik acji zjaw iska zw anego zbrodnią. ^Opowieść k ry m in a ln a , będąc p u n k te m w yjścia, jest tu przede w szystkim p re te k ste m do rozw ażań b ard ziej ge n e ra ln y c h niż te, k tó re m ogłyby dotyczyć poetyki p ew nego g a tu n k u n a rra c y jn e g o czy paradoksów zb ro d n i i zła. Chodzi bow iem o p ew n ą b ardziej ogólną p ropozycję ontologiczną i teoriopoznaw czą. W pow ieści k ry m in a ln e j o d k ry w a się czy rek o n s tr u u je pew ne fa k ty oraz ich u w a ru n k o w a n ia u zn a ne z gó ry za niepodw ażalne w sw oim istn ieniu. F a k ty te otoczone są sferą m y lący ch p o z o ró w ,'k tó ry c h zd em askow anie i odrzucenie je st zazw yczaj głów ną fu n k c ją b o h a te ra wiodącego. U G om brow icza w prost p rzeciw n ie: jeste śm y św iadkam i nie reko nstru kcji tego, co n iew ątp liw e, ale k o n s tr u k c ji z pozorów. P o z o ry (m ów iąc inaczej — w yglądy) nie stano w ią tu u k ła d u opozycyjnego w obec fak tu ; odw ro tnie:
Paradoksy przestępstwa
Konstrukcja z pozorów
114
Słow a-hasła
U Gombro wicza inaczej
jako d an e św iadom ości są fu n d am e n te m k o n s ty tu cji w szystkiego, co u zy sk u je s ta tu s faktyczności. W yd arzen ia oraz ich akto rzy, a raczej określone ro le ow ych aktorów , są z re la ty wizo w an e n a zespół p o zorów czy św iat zjaw isk, z k tó reg o się w y ła n ia ją . W Zbrodni z p rem edytacją m ożem y śledzić sto p niow e grom adzenie się „zjaw isk” (dogodniej b y ło b y może nazw ać je jed n o stk am i znaczeniow ym i)T n a k tó ry c h gruncie k s z ta łtu je się fa k t d o m n iem a nego zabójstw a. Są to po p ro stu sło w a-h asła, coraz częściej p o w racające, z k tó ry c h , ja k z lu źn y ch m o ty w ó w u tw o ru m uzycznego, b u d u je się stopniow o w yrazista s tru k tu ra . O to n ajw ażn iejsze z nich: „ rę k a ” , „ ręk a zim na jak ló d” , „ rę k a spocona” , „cało w anie r ą k ” , „nóż” (to hasło, prow adzące ma drogę m ylną, później zanika), „u d uszenie” , „serce” , „d o t k n ą ć ” , „d otknąć palcem szyi” , „w ew nętrzność do m u ” , „odór czułości ro d zin n e j” , „zam kniętość” (w sensie zam kniętości w k rę g u rodzinnym , a ta k że w znaczeniu „zam y k an ia”), „drzw i” , „sieć” , „ p ę tla ” , „w o rek ” oraz znów i ostatecznie: „ szy ja ” i „u du szen ie” . Istn ieje rów nież sekw encja p rzeciw na, ja k b y u tru d n ia ją c a ostateczne u k o n sty tu o w an ie się sensu bu d ow anego przez pierw szą. E lem en tam i jej są „biel szyi” (nie skalan ej zbrodniczym d o tk n ię ciem) i... m a rtw y k a ra lu c h — je d y n y n iew ą tp liw y i n ie u stę p liw y w sw ej groteskow ej realności w y n ik dociekliw ych o bserw acji d ete k ty w a . Ta d ru g a se k w encja w e rb a ln o -te m aty c z n a ustąpić m usi p ie rw szej — w m yśl zasady: „nie d a jm y się b rać n a fu n dusz logice i oczyw istości” (s. 52).
M ożna oczywiście stw ierdzić, że i w opowieści a u ten ty czn ie k ry m in a ln e j dok on uje się jak b y k o le jn a w ym ian a p y ta ń i odpow iedzi oraz stopniow a a k u m u lacja treści znaczeniow ych, a n ty c y p u jąc y c h w procesie u tw o ru poszczególne fazy zdarzeń i sta n o w iących zarazem logiczną m oty w ację rozw iązania zbudow anego n a zasadach „realisty czneg o” m im e- tyzm u . U G om brow icza jed nak nie podobna w ła
-115
ś ci wie m ówić o logi czno-m o ty w a cy jn y ch w alorach gromiadzących się „ m a teriałó w ” czy haseł znacze niow ych. „M ate ria ły ” te stan o w ią pozory k o n sty tu u ją c e „p rzed m io t” , jak im jest ro zw iązan ie u tw o ru , są jak b y zapow iedziam i a k tu k reacyjnego, a nie elm en tam i przew o d u logicznego, e w e n tu aln ie r a cjo n aln y m i an ty c y p a c ja m i rozw iązania.
S ta w iają c sp raw ę w o p isan y sposób, stw ierd zam y , że opowieść G om brow icza odsłan ia w sposób n a j
ogólniejszy w zajem n ą ontologiczną relaty w n o ść Ontologiczna fak tó w i ro li człow ieka, k s z ta łtu ją c y c h się n iejak o relatywność na naszych oczach a pozbaw ionych b y tu a b so lu t
nego i n iew ątpliw ego . O kreślona ro la jed n o stk i (np. d etek ty w a) pow o łuje do życia pew ne fa k ty i role (np. zbrodniarza) w okół niej, te zaś analogicznie m ogą albo b y ć czy n n ikam i b u d u jąc y m i ową rolę, albo m ogą jed n o stk ę w te j ro li p o tw ie rd z a ć 8. W te n sposób w Z b ro d ni d e te k ty w p ełniąc sw ą rolę, pom aw iając o zbrodnię sy n a d e n a ta , sp raw ia, że te n s ta je się w końcu n ib y -zb ro d n iarzem , p rzy z n a jąc się „dobrow olnie” do sw ego dom niem anego czynu i n aw et, b y go upozorow ać, odciska ślad y sw ych rą k „d u siciela” n a szyi zm arłego. Rów no legle d e te k ty w s ta je się „coraz bard ziej d e te k ty w em ” , b y w końcu zebrać „plo n” sw ej d ziałaln o ści: p o d p a trz y ć kreo w an eg o p rzez siebie „m o rd ercę” w jego p seudodusicielskiej akcji. T aką d rogą u k a zu je się n ie u c h ro n n a konieczność podporządko w an ia się serii zjaw isk czy pozorów zw iązanym z lu d zk im istn ien iem fo rm o m 6 uży czający m im 5 W odniesieniu do generalnych sform ułowań i term inów (np. „rola społeczna”, „interakcja”) zw iązanych z twórczo ścią Gom browicza tek st n iniejszy w iele zawdzięcza przede w szystkim następującym pracom: Z. Łapińsiki: Slub w k o
ściele ludzkim. „Twórczość” 1966 z. 9; J. Błoński: O G o m browiczu. „M iesięcznik L iteracki” 1970 z. 8; A. K ijowski: K ategorie Gombrowicza. „Twórczość” 1971 z. 11.
8 Poruszając sprawy „form y” u Gombrowicza naw iązuję przede w szystkim do studium J. Jarzębskiego: Pojęcie jo r
-116 Zbrodnicze n apięcie egzysten cjalne M anichej-skie napięcie
jakich ś ra m czy kategorialn ości egzystencjalnych., I tu paść m usi p y tan ie o b liższy — ju ż nie ty lk o ogólnie o n to lo g ic z n y c h a ra k te r owych form . W w y p ad k u analizow anej opowieści ową form ą po dporządkow ującą sobie a rb itra ln ie i w b rew oczy w istości serie pozorów je st „zjaw isko zbrodniczo- ści” , inaczej m ówiąc, s k ra jn ie n e g a ty w n e w sensie m o raln y m napięcie eg zy stencjaln e istn ieją ce m iędzy jed n o stk am i ludzkim i, a obecne p o ten cjaln ie w szę dzie i m ożliw e w szędzie nie ty lk o do zre k o n stru o w ania, ale — w m yśl zasady ontologicznego re la ty w izm u — do sk on stru o w an ia^ G dy w pow ieści k ry m in a ln e j zbrodniczość i fa k t p rze stęp stw a oto czone są atm o sferą pew nej „niezw ykłości” i „daleko- ści” , k o n tra s tu ją c z to kiem p rzeciętn ej codzienno ści, w utw orze G om brow icza, są one — w b rew p o zorom „dobroduszności” — w szechobecne i m o gą być zawsze pow ołane do istn ien ia. „N apię cia zbrodnicze” , stw arzające jak o b y ro lę d e te k ty w a i zb ro dniarza, w y d a ją się u G om brow icza bard ziej fu n d am e n ta ln e od napięć b u d u jąc y c h u k ła d y m o raln ie pozy ty w n e (np. rodzinne), w k tó re w y padnie „zb ro d niarzo w i” się w edrzeć) Z espoły z ja w isk n iejak o sam oistnie' u k ła d a ją się w „form ę zbrodniczości” , k tó ra jako (mówiąc językiem Gom brow icza z in n y ch utw orów ) bardziej „d o jrz ała ” czy zam k nięta od in nych , p o tra fi je w ypierać, po tra f i w ciągać ludzi w sw ą o r b it ę 7. G dyby szukać literack ich analogii czy an tecedencji tak iej koncep cji, sięgnąć by chyba trz e b a do utw orów czyniących sw ą osią m anichejskie n apięcie zła i dobra, w szech obecną dw uznaczność n a tu ry ludzkiej, upostacio w an ą np. w b o h a te rac h pow ieści gotyckiej, w oso
m y u Gombrowicza. „Pam iętnik Literacki” 1971 z. 4. Por.
też Łapiński: op. cit. * 7 N aw iązuję tu do rozważań Kijowskiego, op. cit., s. 77— 81. Por. też: W. W yskiel: Myśli różne o Gombrowiczu. „Teksty” 1972 z. 6; J. Jarzębski: Anatomia Gombrowicza. „Teiksty” 1972 z. 1.
117
bie C ardillaca z pow ieści H o ffm an n a Pani S cudery, w D orianie G ra y u z pow ieści W ilde’a czy w dw oi sty m istn ien iu dr. Je k y lla i m r H y d e’a z u tw o ru Stevenisona 8.
A b strah u jąc od ty ch analogii i tra d y c ji, w róćm y jeszcze do relaty w izacji zdarzeń opow ieści G om bro w icza n a form ę, rozu m ian ą bądź to jako w a ru n e k k o n sty tu cji z pew nego „ m a te ria łu ” określonych zda rzeń i ról ludzkich, bądź to jako k o n k retn a , socjo logiczna, sy tu a c ja, w k tó rą w sposób n ieu n ik n io n y w pisuje się ów „ m a te ria ł” , a b y n a b ra ć c h a ra k te ru jakiegoś m ożliwego do id e n ty fik a c ji b y tu społecz nego. N iezależnie od tego, w ja k im k ie ru n k u ro zu m ienia „fo rm y ” przesunie się nasza in te rp re ta c ja ,
Zbrodnia G om brow icza w y d a je się h isto rią nie
sam ow itego triu m fu fo rm y n ad czystą faktyczno- ścią. Tkw i w ty m n iew ątp liw ie jak iś m om ent ko m izm u, a poniew aż sam a te m a ty k a opow ieści nie prow adzi ani w k ie ru n k u zjaw isk kom icznych, ani w k ie ru n k u doznania fenom enu zw anego hum orem , w a rto ów kom izm Zbrodni nieco bliżej rozpatrzeć. W ydaje się, że — w b re w e w e n tu aln y m d om niem a niom — nie z n a jd u jem y się tu dok ładn ie n a te r e nie określanym często te rm in e m „czarnego hum o r u ” , gdy rozum ie się przez to zjaw isko p o tra k to w a nie te m a tu przeznaczanego d la ró żn y ch form s a ty ry czn ych czy d la d y sk u rsy w n ie w ypow iedzianego p ro testu , w sposób zask ak ujący : bez oburzenia, a z zastosow aniem (jak to czynili W olter i Sw ift) o krutn ego na pozór śm iechu, k tó reg o p rzedm iotem s ta ją się zjaw iska stra szn e i odrażające 9. Nie o tak i jed n a k w zasadzie śm iech chodzi w opow ieści Gom brow icza. O dbiorca Z b rod n i bow iem n ie może p o tra k to w a ć jako p rzedm io t kom iczny ponurego zja 8 Por. szereg rozważań zawartych w książce M. Janion:
Rom antyzm , rewolucja, marksizm. Colloąuia gdańskie.
Gdańsk 1972.
9 Zob. R. Scholes: Fabulatorzy. Tłum. I. Sieradzki. „Pa m iętnik L iteracki” 1972 z. 4.
Komizm
118
Trium f form y nad tym, co żyw e
w isk a — p rzedstaw ionego w opow ieści w sposób m im etyczny, jako „rzeczyw iste” — tj. niespodzie w an ej śm ierci ojca ro dziny i w łaściciela dw oru. K om iczne n a to m ia st je st m echaniczne, podległe au to m aty zm o w i podporządkow anie się sędziego oraz sy n a d e n a ta form om p o d suw anym p rzez k sz ta ł tu ją c ą się in te rak c ję: w zięcie przez nich n a siebie ról spraw n eg o i „skutecznego” w sw ych poczyna niach d e te k ty w a oraz gładko p rzy sta ją c eg o do skonw encjonow anej sy tu a c ji — o jc o b ó jc y t0. Ten triu m f fo rm y nad w szystkim , oo żyw e i niezależne od sy tu a c y jn ej konw encji jest kom iczny na sposób bliski znan ym sform ułow aniom B ergsona o s ta r ciu au to m aty zm u i konw encji społecznych z „ży ciem ” , jako procesem sw obodnym i „głębokim ” 11. T ru d n o jed n a k zaprzeczyć, że w końcow ym akcie „pow tórnego m o rd e rstw a ” tk w i m om ent czarnego h u m o ru , jeśli w iąże się z ty m pojęciem pew ne zintelektualizow anie, „zam rożenie” po staw y m o ral nej i em ocjonalnej o raz p o tra k to w a n ie pew nych zdarzeń p rzed staw io n ych jako czysto fo rm aln ych s tru k tu r.
Opowieść Gom brow icza u k azu je konieczność pod p orządkow ania p ew n y ch pozorów określonym fo r m om, w szczególności zaś działań jedn ostek — ro lom, k tó re p rzy p ad n ie ty m jed no stkom w ziąć na siebie. P roces te n nie jest jed n ak u k azan y jed no znacznie jako zjaw isko n a tu ra ln e i oczyw iste. Św iad czy o ty m okoliczność, że n a rra to r opowieści je s t zarazem r e ży se rem jej podstaw ow ego ciągu zda rzeń 12. U tw ó r G om brow icza je st w ięc nie ty le opo-10 Trzeba oczyw iście odróżnić ten typ komizmu od zna nych, np. literaturze staropolskiej, form „komizmu w m ó w ien ia” w ystępujących w żartach relacjonowanych w D w o
rzan in ie polskim Ł. Górnickiego lub komedii Z chłopa król
P. Bar y ki.
11 Zob. np. Ch. Lalo: N otions d ’esthétiqu e. Paris 1960, s. 67. 12 Na tem at reżyserii u Gombrowicza por.: Łapiński: op.
119
w ieścią o tym , jak fa k ty się k s z ta łtu ją , ile o ty m , ja k są reżyserow ane czy aranżow ane. Z jaw isko for m y jako k o n sty tu c ji fak tu , jego relaty w n o ści onto- logicznej o raz — fo rm y jak o w p lą ta n ia fa k tu w sy tu a c je m iędzyludzkie, w re la ty w n o ści socjologicz n e — pokazane je s t u G om brow icza zapew ne jak o nieu chron n ie zachodzące, ale też jako „dom agające się” pew nej reżyserskiej akty w no ści, aby m ogło b yć uw idocznione i w p e łn i zm obilizow ane. P rzy ty m reżyser sam ulega działan iu zasad, k tó ry c h istn ienie odsłania. G dy sięgnąć do (nieścisłej) an a logii z zakresu pow ieści d ete k ty w isty c z n ej, odwo łać się w yp ad a znów do D iirre n m a tta , k tó ry w po w ieści Sędzia i jego kat p rz y jm u je w praw d zie istnienie klasycznego dla „ k ry m in a łu ” fa k tu n ie w ątp liw ego i stanow iącego p rzed m io t re k o n s tru k cji, ale w prow adza d e te k ty w a jako osobę ak ty w n ą , pow ołującą do istn ien ia serię zdarzeń p o ten cjaln ie istn iejący ch , ale też św iadom ie „w y p ro d u k o w a n y ch ” — w łaśnie dla celu rozpoznania pod staw o w ego fak tu k ry m in aln eg o.
M ożna b y ogólnie i u praszczająco pow iedzieć, że
Zbrodnia z p r e m e d y ta c ją je st opow ieścią o ty m , że
sp ra w y ludzkie są w ielorako w sw ym istn ien iu zre- laty w izo w ane i że zachodzi isto tn y zw iązek m ię dzy ow ym i rela ty w iz a c ja m i a in g eru jąc y m i w nie d ziałaniam i reż y se rsk im i/ Rzecz w ty m jed n ak , że stw ierdzen ie uzależnień i relaty w n o ści nie n a ty m się u G om brow icza kończy. Opowieść o reży serii nie je s t bow iem opow ieścią „po p ro stu ” . R eżyser
Zbrodni sam jest jej opow iadaczem i będąc jako
reż y se r w p isan y w p ra w a k o n sty tu c ji fa k tu i spo łecznej in te ra k c ji, k tó re w sw ej działalności odsła nia, je st z d ru g ie j s tro n y — jako n a rr a to r — uza leżn io ny od k o n w en cji pow ieści d e tek ty w isty czn ej i u sta w io n y wobec n ich w p ew ien sposób 13. J e s t to 13 Problem nastaw ienia tekstów Gombrowicza na zastane k onw encje literackie czy określone utw ory om awia Gło w iński : op. cit
Znów o Diirren- matcie
120 Immanencja absolutna i absurdalna D wie reżyserie
oczywiście uzależnienie od w zorca literack ieg o p rzebiegającego na zasadzie p aro d ii doko nu jącej re -
ductio ad a b su rdu m pew nej poetyki. P o szu k iw an ie
genezy i w y jaśn ien ia n iew ątpliw ej zbrodni s ta je się o b sesy jn ym zespołem zabiegów 'kreow ania zb ro d ni „konieczn ej” , choć w sposób oczyw isty, nie istn ie jącej: d y re k ty w a izolacji w ycin ka rzeczyw istości objętego operacjam i pow ieści detek ty w isty czn ej i zasada im m an en cji jej rozw iązania p rze k sz ta łca ją się w im m an en cję ab so lu tn ą i a b su rd a ln ą, w obłędną in sy n u a c ję ojcobójstw a.
W te n oto sposób tw o rzy się pew ien krąg b ędący k sz ta łte m opow ieści G om brow icza: m ów i ona, r e sp ek tu jąc pew ne k onw encje pow ieści d e te k ty w i stycznej, o w ielo rak iej relaty w n o ści tego, co u w a żać b y śm y m ogli za n iew ątp liw e fak ty . \ O dsłonię ciu te j relaty w n o ści służy reży ser zdarzeń, k tó ry ja k b y a k tu a liz u je, p o w ołuje do życia form ę tego, co się ro zgry w a, form ę, k tó ra je st w łaśnie isto tn y m czynnikiem relaty w izacji, sam jed n ak z kolei ulega nie ty lk o form ie, k tó rej jest rew e la to re m , ale i k o n w encjom literack im . U zależnienia od ty c h k o n w en cji reż y se r zdarzeń nie ty lk o nie u k ry w a , ale istn ie nie ich n ieja k o a u to tem aty czn ie a k c en tu je , doko nu jąc n a ich tle sw ych czynności litera c k o -re ży se r- skich, jak im i są przecież op eracje parod ysty czne. Tak więc obecne są u G om brow icza obok siebie
dwie reżyserie: zdarzeń i sam ych czynności n a r r a
cyjnych, jakk o lw iek obydw ie są nieautonom icz- ne i uzależnione od p o n ad in d y w id u aln y ch koniecz ności. T am zaś gdzie p a n u ją ta k ie uzależnie nia od sił ponadjednostko w ych , tru d n o m ówić o w iarygodności. M c tu w ięc n a w ia rę nie za słu g u je, (^wszystko — b y w rócić do p u n k tu w y j ścia obecnych rozw ażań — jest w Zbrodni pozo rem : n a rra to r, n a pozór p rzem aw iający rozw aż
121
nie, z d y stan sem i w sposób gaw ędow y, okazuje się reży serem głęboko zaangażow anym w zdarzenia przedstaw ione.^, Rzekom y zaś „ k ry m in a ł” okazuje się — w w ielo rak im sensie — g a tu n k u tego odw ró ceniem i parodią.