• Nie Znaleziono Wyników

W mojej kompanii oficerami byli Rosjanie - Lucjan Ważny - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "W mojej kompanii oficerami byli Rosjanie - Lucjan Ważny - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

LUCJAN WAŻNY

ur. 1921; Żółkiewka

Miejsce i czas wydarzeń II wojna światowa

Słowa kluczowe II wojna światowa, walki na froncie, Rosjanie, oficerowie

„W mojej kompanii oficerami byli Rosjanie”

Trzy kompanie były. Ja byłem w trzeciej kompanii. Oficerami byli Rosjanie. Ale wszyscy z nich mieli jakieś tam polskie pochodzenie. Jeden mnie tylko zdumiał niesamowicie. Mianowicie, jako że byłem po maturze, to czasami mnie brano do dowództwa batalionu, żeby coś pisać, na maszynie czy coś takiego. Przeważnie to już było po wojnie. Ale w czasie wojny też tak się zdarzało. Ja byłem szczęśliwy, wtedy nie musiałem iść na pierwszą linię. I był taki szef sztabu batalionu, który nazywał się Bogusławski. On mówił pięknym, takim literackim językiem polskim, a przyszedł z armii rosyjskiej, radzieckiej. I na ogół to żołnierz nie ma takiej możliwości na rozmowę z takim dowódcą. Ale jak już siedziałem tam przy maszynie czy gdzieś to pisaliśmy, to on sam mnie zagadywał. Bo ja się nawet bałem tak rozmawiać z dowódcą, bo to nie było bezpieczne za bardzo. I pytam go się: „Panie – to był kapitan – dlaczego pan tak pięknie mówi po polsku?” A on mówi: „Bo tak mnie nauczyli rodzice”. Pytam się: „A od kiedy pan w Rosji?” Proszę sobie wyobrazić, że jego rodzina była wysiedlona do Rosji czy wzięta do Rosji po powstaniu kościuszkowskim.

Czyli to za Katarzyny II! I on świetnie mówił po polsku. Można sobie było wyobrazić, że to cała rodzina uczyła, dziadek uczył ojca, ojciec uczył dzieci, tak, i on przetrwał w tej polskości. Mówił pięknie, pięknym językiem. Nazywał się Bogusławski. Ale później kiedy wszystkich tych rosyjskich oficerów odwołali, to on poszedł do Rosji.

Był taki lekarz w szpitalu wojskowym, nazywał się Alfred Bieliński. To była znana rodzina Bielińskich. On był z Odessy. Bardzo się z nim przyjaźniłem. To był bardzo porządny człowiek i bardzo miły, kulturalny pan. On też mówił dobrze po polsku. Ale nie chciał wrócić później do Rosji, kiedy były powroty. Bo przyszedł z 1 Armią. To go wsadzili do więzienia. I on wytrzymał więzienie i jednak został w Polsce. Był dermatologiem. Zdolnym dermatologiem, w szpitalu wojskowym był. Mówiło się o nim Słodki Alfredo, bo był bardzo miły człowiek. Ale to wódeczka była niesamowita tam u Alfreda tego. On się zapił na śmierć. Ale ludzie to są czasami naiwni. Kiedy przyszedł 56 rok, kiedy wydawało się, że, to była zmiana niesamowita. To była, moim zdaniem,

(2)

większa zmiana aniżeli później w 80 roku. Bo z tej takiej stalinowskiej atmosfery nagle wydawało się, że przyszła wolność. Ale nie można było być naiwnym. A Alfred Bieliński, on był w partii i się wypisał. Mówi: „Mam dość tego cholerstwa, bolszewizmu”. Wsadzili go do więzienia. I siedział półtora roku w więzieniu. Za darmo. A oskarżyli go o to, że zwalniał za pieniądze żołnierzy. To było nieprawda, ale musieli znaleźć jakiś wybieg prawny. Porządny był człowiek, miły był człowiek, tylko za bardzo wódczany był. Zawsze mówił: „No to chodź ze mną na koniaka jednego”.

Data i miejsce nagrania 2012-05-10, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Maria Radek

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ja już wróciłem wtedy do Lublina, bo ojciec nam kazał wracać tutaj, bo tu przecież było to gospodarstwo, trzeba było jakoś żyć, był ogromny ogród, z tego cała rodzina żyła

Dlatego niech mężczyźni idą do Rosji, oni przeżyją w Rosji, kobiety i dzieci zostają tutaj, co będą żyć jak tylko mogą, przecież Niemcy nie zabiją ich, to jak oni co

Z [Rosji] sobie dworujemy, [ale] tam, [choć] w tej chwili ludzie są biedniejsi [od] nas, pomimo dużo wyższej ceny, miód jest bardzo popularny i sprzedawany w ogromnych

A innym razem to jak było bombardowanie, to były tam kartofle, które rosły, to miedzy kartoflami położyliśmy się tak, żebyśmy byli niewidoczni, żeby te liście

Nasi rodzice się kochali, troje nas było [rodzeństwa], nie chciała matka zostać, chociaż warunki mieliśmy dobre.. Ojca wzięli do Petersburga, a myśmy zostali w

Pamiętam też propagandę niemiecką tego okresu, kiedy w jakiejś niemieckiej gazecie –gadzinówce, był opublikowany portret Stalina, a kiedy odwróciło się go do góry nogami to

Tylko adres to był jednostka taka i taka, ale nie można było nazwy powiedzieć, na wojnie to była tajemnica, nazwa jednostki.. Ale poczta funkcjonowała

Przecież jak była ta pierwsza defilada w Warszawie, to było chyba 19 stycznia, mogę się pomylić o jeden dzień, to w Alejach Jerozolimskich, to najpierw przeszły takie